Ruch w ciemnościach.
Zawahała się, przez moment niepewna czy faktycznie go zauważyła, czy może
zmysły zaczynały odmawiać jej posłuszeństwa. To pewnie nic takiego,
pomyślała, ale serce i tak zabiło jej szybciej, jakby chcąc podważyć te
słowa.
W mroku
wszystko wydawało się inne, bardziej niepokojące. Jestem dużą dziewczynką,
powtórzyła po raz wtóry, ale i tak czuła się jak nieporadne dziecko.
Wślizgnęła
się do sypialni. W pośpiechu zamknęła drzwi, a potem…
Krzyknęła,
gdy tuż przed nią zamajaczył cień. Odskoczyła aż pod ścianę, w panice
wciskając przełącznik i pozwalając, by w pokoju zrobiło się jaśniej.
Na krześle
leżała niewielka kupka porzuconych dzień wcześniej ubrań.
Z trudem łapałam oddech.
Pędziła przed siebie, raz po raz potykając się na nierównościach terenu. Miała
wrażenie, że otaczająca ją gęstwina żyje własnym życiem, coraz to bardziej
zbliżając się ku niej. Drzewa wyciągały gałęzie, chlastając ją po twarzy
i wplątując we włosy.
Potknęła
się o wystający korzeń. Z jękiem poderwała się na równe nogi, dobrze
wiedząc, że nie powinna się zatrzymywać – i to nawet po to, by złapać
oddech. Musiała stąd uciekać i to jak najszybciej.
Zrozumienie
pojawiło się dopiero później. W chwili, w której na drodze napotkała
niemożliwą do przejścia plątaninę krzewów, pojęła, że zawiodła.
Strach. Najstarsze uczucie znane człowiekowi. Strach o przeżycie. O przetrwanie. O losy rodziny. O bezpieczeństwo. Strach jest nieodłączną częścią naszego życia i nic nie jesteśmy z tym w stanie zrobić. Taki cichy głos, każący uważać na swoje życie. Ten cichy głosik odradzający ci wejście w ciemną uliczkę późną nocą czy też przejście na czerwonym świetle przez ruchliwą ulicę. Blady ze strachu uniosłeś dłoń, by odblokować ekran telefonu. Po raz kolejny. Dalej nie dowierzałeś temu, co widniało na ekranie. To musi być zły sen. To tylko koszmar,z którego się zaraz obudzisz, prawda? Twoje spojrzenie po raz kolejny przebiegło po literach układających się w jedno zdanie. "15 nieodebranych połączeń od "Mama." Strach paraliżował twoje ciało. Wiedziałeś, że masz przesrane.
Tyle że
sama w to nie wierzyła. Drżała, skulona na łóżku i sparaliżowana
strachem. Walczyła z natrętnymi myślami, próbując znaleźć ukojenie we
śnie, ten jednak z uporem nie chciał nadejść. Zbyt wiele myśli zaprzątało
jej umysł – powracających niczym bumerang wraz z nadejściem każdej nocy.
Te myśli
było niczym trucizna. One i czyste przerażenie, które ogarniało ją, kiedy
znów czuła niewidzialne dłonie, sięgające ku niej z ciemności. Nie
widziała ich, ale wiedziała, że tam były. Muskały jej ciało, przyprawiając
o dreszcze..
Tam
niczego nie ma…
Może jeśli
powtórzy to jeszcze kilka razy, w końcu uwierzy.
To zawsze przychodziło nagle,
w najmniej oczekiwanym momencie. Zaczynało się od subtelnego mrowienia
u podstawy kręgosłupa, a potem jej ciało paraliżował niewidzialny
ogień. Traciła kontrolę, mięśnie odmawiały posłuszeństwa, a usta
wypowiadały słowa, które nie należały do niej, choć przecież dobrze znała swój
głos.
Tak było
i tym razem. W jednej chwili Ella śmiała się i rozmawiała ze
swoją najlepszą przyjaciółką, w następnej zaś osunęła się na kolana. Zanim
się obejrzała, klęczała tuż przed nią, kurczowo ściskając dłonie dziewczyny
i ze łzami w oczach szepcąc kolejne słowa.
– Umrzesz,
Sammy. Wszystkie znaki na ziemi i niebie twierdzą, że umrzesz…
Cichutko. Krok za krokiem. Choć tak naprawdę wcale nie musiałeś być aż tak cicho. Szalejąca za oknem burza skutecznie zagłuszała wraz z ulewą twoje kroki. Ty jednak wolałeś zachować czujność. Ściskałeś kurczowo latarkę w dłoni, choć tak naprawdę bałeś się ją zapalić. Raz, ze błyski piorunów co kilka sekund oświetlały ci cały korytarz, a dwa, że nie chciałeś przywołać niepowołanych osób sztucznym strumieniem światła. Krok za krokiem. Nawet oddychać starałeś się jak najciszej. Wszystko byleby nie zostać usłyszanym. Poruszałeś się w zacienionej części korytarza, tak by nawet pioruny nie oświetlały się aż tak dobrze. Krok za krokiem. Byłeś coraz bliżej swojego celu. Jeszcze trochę. Już tak blisko... Serce niemalże podskoczyło ci do gardła gdy usłyszałeś jakiś stukot w innej części domu. Spokojnie. Tylko spokojnie. Jeszcze trochę. Jeszcze tylko odrobinę... Ostatecznie dotarłeś do kuchni, prędko chowając się za wyspą. Rozejrzałeś się dookoła, a twój wzrok padł na zestaw świeżo naostrzonych noży, oraz słoja obok nich. Powoli ruszyłeś w tę stronę, ściskając kurczowo latarkę w dłoni. Uniosłeś wolną rękę, by pochwycić już swój cel i... Nagle syknąłeś osłaniając twarz. Ostre światło lampy poraziło cię skutecznie.
- Wiedziałam! Miałeś umyć zęby! Żadnych ciasteczek na wieczór! Marsz do łazienki, a potem prosto do łóżka!
Każący palec matki wskazywał kierunek, z jakiego właśnie przybyłeś. Odsunąłeś dłoń od słoika z ciasteczkami, a następnie ze zwieszoną głową podreptałeś posłusznie we wskazanym kierunku. Tym razem nie udało ci się osiągnąć celu.