25 grudnia 2016
24 grudnia 2016
Undertale: Rozogniony trójkąt [Heated threesome - tłumaczenie PL] [+18]
Notka od tłumacza: Chcieliście kutasów, ektojęzyki i inne dziwactwa ze szkieletami, grzeszni zboczeńcy? No to macie. Wesołych Świąt, dziwaki!
Autor: Oshann
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
~~~~~~
Związana, tak mocno związana. To dobre i złe
jednocześnie. Sans był na Tobie, skubiąc i liżąc zaciekle Twój
kark. Leżałaś na drugim Sansie, tym strasznym, który również
próbował w Ciebie wejść.
-śmieciu, wynocha, moja kolej
-pieprz się dziwolągu, nie dotkniesz jej
W odpowiedzi tamten wgryzł się w Twoją szyję, mocno.
Krzyknęłaś przeszyta nieoczekiwanym bólem, i ten straszny Sans
(albo też Horror jak go z Sansem nazwaliście) zaczął lizać ranę.
-chrzań się, ona jest taka smaczna, powinienem ją zjeść hehehe
– mogłaś poczuć jak jego uśmiech się poszerza, pachniał
krwią. Sans zawarczał i również Cię ugryzł. Pisnęłaś.
Odchylił się by popatrzeć na swoje działo, jak po Twoim
ramieniu spływa stróżka krwi.
-nawet o tym nie myśl, jest moja!
Horror tylko się uśmiechał, zacisnął mocniej palce na Twoich
biodrach praktycznie przebijając się przez skórę. Niespodziewanie
przystawił sterczące przyrodzenie do Twojego już okupowanego
wejścia i zaczął napierać. Miałaś przejebane. Oboje byli tacy
chciwi. Byłaś ściśnięta między nimi od kilku dobrych godzin i
nie wyglądało na to, aby którykolwiek miał zamiar przestać. Nie
póki ich instynkt o tym nie zdecyduje. To był ich sezon godowy.
Byłaś pieprzona przez dwa potwory na chcicy, gdzieś w zakurzonym,
starym, sklepie.
Sans, to wszystko jego wina. Chciał zwiedzić inne światy za
pomocą tej głupiej maszyny, starając się znaleźć uniwersum, gdzie
bariera została przełamana raz na zawsze. „nie martw się
dziecino, wiem co robię” to pieprzony żart. Nie wiesz co
dokładnie się stało, ale wylądowaliście właśnie tutaj i teraz
utknęliście w świecie gdzie Undyne jest królową, większość
potworów została zabita. Wszyscy głodują, jedzą ludzi, a nawet
posuwają się do kanibalizmu. A najważniejsze jest to, że wersja
Sansa z tego świata jest troszeczkę… dziwna.
…
Okej, to popierdolony psychol. Z tego co wiesz, Undyne go uderzyła i teraz jego czaszka jest pęknięta, zaś oczy są czerwone. Ten drań zawsze się na Ciebie gapił, z wielkim, strasznym uśmiechem na twarzy, tak jakbyś była cukierkiem. Całe szczęście, choć bardzo chciał, nie mógł zranić Ciebie czy Sansa. Więź dusz jaką dzieliłaś z Sansem jakimś sposobem przeniosła się też na Horrora ponieważ z technicznego punktu widzenia mieli tę samą duszę, jeżeli jeden zraniłby drugiego to oboje mieliby taką samą ranę i czuli ból. Więc wraz z Sansem mieszkaliście u Horrora, ukryci przed innymi potworami. Czekałaś, aż Sans naprawi swoją maszynę byście mogli uciec z tego chorego, mrocznego świata.
Sansa i Horrora łączyło wiele, jak chociażby zamiłowanie do
sucharów (choć Horror preferował... czarny humor). Oboje
uwielbiali keczup, lecz Horror mówił z uśmiechem, że on kocha
wszystko co czerwone. Nie pytałaś o szczegóły, czyny mówiły
same przez siebie. Ich sezon godowy przypadał też w tym samym
momencie. Trzy do czterech dni dwa razy na rok. Uwielbiałaś pomagać
Sansowi w trakcie tego okresu, widząc jak zdesperowany był.
Pieprzył Cię wytrwale, zawzięcie, mocno przytulając do klatki
piersiowej. Między sezonami sypialiście ze sobą sporadycznie,
głównie kiedy Ty miałaś na to ochotę. Gody były dobrą wymówką
by wziąć sobie płatny urlop, a jeżeli miałabyś go
spędzić na pieprzeniu się jak króliki przez kilka godzin
dziennie, nie miałaś nic przeciwko.
Ale teraz...
Horror był straszny. Szalony i niebezpieczny. Jak już wcześniej zostało powiedziane, nie mógł zranić Ciebie czy Sansa, właściwie to wam pomagał, chowając was, dbając o wasze bezpieczeństwo. Nie mogłaś go tak po prostu odrzucić z potrzebą tego kalibru, ponieważ było całkiem pewne, że szybko straciłby panowanie nad sobą i zrobił coś czego potem wszyscy by żałowali. Właśnie takim argumentem przekonałaś Sansa, kiedy rozmawiałaś z nim o trójkącie. Po długich wahaniach ostatecznie zgodził się. Nie wspomniałaś mu jednak o tym, że więź dusz nakazywała Ci też zająć się Horrorem należycie. Partnerzy dusz mają wobec siebie zobowiązania, mimo wszystko, czy to Ci się podobało, czy nie.
Teraz zaczęłaś wątpić w to, czy był to dobry plan. Utkwiłaś
między młotem, a kowadłem, między dwoma potworami walczącymi o
dominację nad Tobą, gryźli Cię zawzięcie jakby miał wygrać
ten, który pozostawi najwięcej śladów na skórze, a nagrodą miałaś być Ty. Rozogniona, drżąca, słodka,
jęcząca nagroda. Nie marnowali nawet chwili, oboje chcieli
być w Tobie. Odstawiając na bok wszelkiego rodzaju dewiacje
seksualne, żaden z nich nie chciał być też tym drugim.
Horror chwycił Cię stanowczo i powoli zaczął wsuwać swoje
przyrodzenie w Ciebie. Sans warknął i pchnął głębiej, lecz to
tylko tylko pomogło Horrorowi wejść. Zaczęłaś krzyczeć i wić
się, łzy ciekły Ci ciurkiem po policzkach. Przeszyli Cię...
boleśnie, lecz jednocześnie uczucie bycia wypełnioną do granic
możliwości okazało się... dziwnie przyjemnym doznaniem. Sans
muskał Twoją szyję, całował ją i skubał, zaś Horror pieścił
jedną pierś oraz drażnił Twoją łechtaczkę. Ból powoli się
rozchodził. Ze wstydem przyznałaś, że cholernie
podoba Ci się ta uwaga jaką poświęcają Ci dwa potwory. Oboje
chcieli, abyś też czerpała z tego przyjemność.
Poruszyłaś biodrami, pozwalając tym samym aby Horror usadowił
się bezpiecznie w Tobie. Sans mruknął i przyśpieszył ruchy, jego uśmiech nieco zelżał. W walce o dominację Sans
pchnął mocniej, zaczęłaś krzyczeć. Kurwa,
byłaś wypełniona. Horror schował twarz w Twoim karku i
przyciągnął Twoje biodra do siebie zaczynając nacierać. PODOBAŁO
Ci się, otworzyłaś oczy mogłaś dostrzec, że Sans też czerpie z tego przyjemność.
Pomijając jego niezadowolenie z tego, że musi się Tobą dzielić.
Co chwile skubał skórę i całował szyję. Po krótkiej
chwili zsynchronizowali się ze sobą. Para warczących, chciwych
potworów, oznaczała Cię jako swoją własność. Mogłaś poczuć
oba kutasy w sobie, docierające do Twojego sekretnego guziczka w
ciele, pchali szybciej i mocniej. Horror ścisnął ręce mocniej,
jęknęłaś głośno. Byłaś już blisko, czułaś to. Nogi Ci
drżały, jęczałaś z każdą sekundą bardziej, ba, zaczynałaś
krzyczeć. Nie martwiłaś się czy ktoś Cię usłyszy, nie dbałaś
o to. Od dawna byłaś już gdzie indziej.
Rozmiarowo byli do siebie podobni, nie tyle dłudzy co szerocy.
Czułaś, że niedługo skończą. Resztką sił przesunęłaś rękę
na swoją łechtaczkę i zaczęłaś ją drażnić kolistymi ruchami.
Orgazm przyszedł w parę sekund, zabierając Ci dech. Twoi partnerzy
to dzikie bestie, warcząc wydzierali Cię sobie.
Sans doszedł pierwszy, szybko po nim Horror, oboje skończyli w
Tobie. Sans mruczał słodkie słówka do Twojego ucha, wykończony
maratonem rozpusty. Powtarzał jak piękna jesteś, stworzona dla
niego, jak bardzo Cię kocha i zawsze będzie, natomiast Horror
zlizywał Twoje łzy i pot.
Oba przyrodzenia były gorące, drżały w ostatnich spazmach
orgazmu. Trwaliście w tej pozycji jeszcze chwilę, leżąc na zimnej
i brudnej podłodze. Horror pierwszy usnął, mocno wtulając się w
Twoje plecy. Sans leniwie gładził Twój kark, i po chwili również
odpłynął. Zmęczenie pochłaniało i Ciebie, nim całkowicie
odpłynęłaś do ramion Morfeusza, starałaś się zapamiętać, aby
po przebudzeniu poprosić ich o to, aby brali Cię na zmianę. Nie
byłaś pewna czy dasz radę przetrwać jeszcze raz coś takiego. Czułaś, że nie ma już na
Twoim ciele miejsca, gdzie nie byłabyś ugryziona czy zadrapana.
Lecz mimo to, było Ci dobrze, ponieważ oba potwory uważały Cię
za swoją własność.
23 grudnia 2016
Undertale: Jesteś mile widziany [You're Welcome - tłumaczenie PL]
Notka od tłumacza: Uh, na samym początku zaznaczę, że siedziałam chwilę nie wiedząc dokładnie jak mam przetłumaczyć tytuł. Fraza You're welcome - oznacza jednocześnie, że ktoś jest mile widziany w domu, jak i stanowi odpowiedź na nasze "dziękuję", a więc można równie dobrze to przetłumaczyć "nie ma za co". Biorąc pod uwagę jednak całą notkę i patrząc na kontekst, doszłam do wniosku, że to tłumaczenie będzie lepiej pasowało do całości.
Opowiadanie jest Jerry x Ty. Tak, Jerry. Oryginalna historia pozostawia czytelnika płciowo obojętnego więc starałam się ile mogłam, aby tę formę zachować i tutaj, nie wiem jak mi wyszło. Jednak nasz ojczysty język jest o wiele bardziej skomplikowany w tym temacie, niż ... uh... angielski.
Fabuła? A no tak, pracujesz w Domu dla starców, no i na Twoje piętro wprowadza się nie kto inny jak Jerry. Tyle.
Naprawdę dobry one-schoot, po którym inaczej można spojrzeć na tego denerwującego potworka.
Autor: Auntie_Diluvian
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
====....====
-Hej, może potrzebna ci z tym pomóc? Wydaje się ciężkie –
wielki telewizor dobrze z lat 90 z pokaźnym tyłem właśnie wpełzał
na Twoje piętro po schodach. Zaraz przyszło Ci pożałować swojej
decyzji, kiedy to antyk spoczął na Twoich barkach. -Oh um... - patrzysz na właściciela, niską, pokraczną kreaturę
z rękami przypominającymi długie wijące się kluski i dziwnym
wyrazem twarzy, wycofał się poszedł schodami w dół po kolejne
pakunki. – Nie, jest ok, nie musisz mi dziękować czy coś –
zaczynasz robiąc krok w tył. Jedyne drzwi na Twoim piętrze stoją
otworem, to do nich wprowadzić ma się nowy lokator. Wchodzisz do
mieszkania by odstawić ciężar. Jest kilka pudełek i kanapa,
kładziesz więc maszynę pod ścianą.
Po skończonej pracy wycierasz ręce w koszulkę. Potem wychodzisz
z mieszkania, decydujesz się zatrzymać przy schodach. Wiesz, że
zmiana miejsca zamieszkania to wielkie przeżycie dla każdego, więc
wypada miło przywitać nowego sąsiada. Po kilku minutach pojawił
się niosąc kolejne pudełka, włożył je do środka i otworzył
okna. Zmierzył Cię spojrzeniem, powoli mrugnął, a potem zmrużył
oczy. Cóż... nie masz w planach być denerwująco uprzejmym, ale
dostrzegasz w tym zachowaniu zabawę. Możesz być jego w chuj
uprzejmym sąsiadem. Podchodzisz do niego z uśmiechem na ustach.
-Siemaneczko najmilszy sąsiedzie! - mówisz do jego pleców.
Spodziewasz się dwóch reakcji, albo śmiechu, albo złości. On
jednak odwraca się, mina mu zrzedła, nie wie jak się teraz
zachować.
-Jestem Jerry – mówi w końcu i wyciąga w Twoją stronę swoją rękę.
Rybie podanie dłoni, jego palce są zimne. -Jak już jesteśmy
sąsiadami, może wpadnę do ciebie abyśmy się lepiej poznali? -
coś w jego tonie głosu sprawia, że nie masz ochoty spędzać z nim
ani minuty dłużej. Postanawiasz jednak się przełamać. Uśmiechasz
się susząc zęby.
-Brzmi świetnie. 17:00?
-Co powiesz na 16:30? - zaproponował bawiąc się swoimi małymi
palcami. Ale chamski...
-Idealnie. Do zobaczenia później!
Co się właśnie do kurwy nędzy stało? Zastanawiasz się schodząc
schodami w dół, by potem wsiąść do własnego auta.
O 15:59 robiąc kanapki słyszysz dzwonek do drzwi. Łoł, łoł.
Serio? Podchodzisz do nich, otwierasz. Nim cokolwiek udaje Ci się
powiedzieć lub zrobić, on siedzi już na Twojej kanapie i je Twoje
przekąski swoimi małymi, zimnymi rączkami. Bierzesz głęboki wdech.
-Jak przeprowadzka? - pytasz się starając się grać dobrą minę
do złej gry.
-Dobrze, ej, jakie masz hasło do wifi?
Masz to czego chcesz, własna świadomość zawarczała na Ciebie.
Nikt nie chciał tego. Odpowiadasz myślom.
-Zaraz ci podam – utrzymujesz swój ton głosu
normalnym. Wchodzisz do sypialni i piszesz kilka przypadkowych cyfr i
liter na kartce. Podając mu ją, spogląda na Ciebie wyraźnie
znudzony.
-Właściwie to i tak mi się teraz nie przyda, muszę się
rozpakować. - odłożył na bok notatkę.
-Do zobaczenia, sąsiedzie! - odpowiadasz zamykając za nim drzwi.
Nie dane było Ci się z nim widzieć odkąd się przeprowadził,
ale teraz jest w Twojej pracy? Kurwa mać.
-Siemaneczko sąsiedzie! Zgubiłeś się? - Przez jego twarz
przebiegła seria emocji, dźwignął się by oprzeć o
ladę.
-Nie. Przyszedłem do Irmy – mruknął
-Oh! - tylko tyle jesteś w stanie mu teraz powiedzieć – Zaraz
po kogoś zawołam, aby Ci ją przyprowadzili, usiądziesz w pokoju
odwiedzin? - pokazujesz mu dłonią wolny stolik. Podszedł do
krzesełka i w podskoku na nim usiadł pozwalając by małe nóżki
wolno dyndały. Starasz się walczyć z ciekawością, która Cię
powoli zabija. Po chwili do recepcji przyszła jedna z młodszych
asystentek, postanawiasz skorzystać z okazji – Hej, zastąpisz
mnie? Musze zrobić sobie przerwę. - mówisz. Kobieta uśmiecha się
i siada na Twoim miejscu. Nie masz w zamiarze go śledzić. Tylko po
prostu... masz ochotę na kawę, a... jedyny automat z kawą jest
akurat w pokoju odwiedzin. Więc... to ... przerwa. Siadasz przy
jednym ze stolików i nastrajasz słuch.
-... a co u twojej mamy, jak się ma? - zapytała staruszka,
westchnął
-Irma, ona umarła, byłaś na jej pogrzebie, pamiętasz?
-Oh, oh, taaak. Przepraszam skarbie. Nie chciałam Cię martwić,
wybacz starej pani jak ja. To może porozmawiamy o czymś miłym. Jak
twoje życie miłosne? - zaśmiał się
-Tak jak zawsze, a twoje?
-Miałam nadzieję, że o to zapytasz – krzesełko zaskrzypiało
pod nią – ponieważ jest o wiele ciekawsze niż twoje.
-Nie musisz mówić o szczegółach, powiedz po prostu czy
spotkałaś się z panem Bucknellem nim Cię tutaj przenieśli
-Hah! A żebyś wiedział!
-To dobrze. Cieszę się, że ci się udało.
-Mnie zawsze się udaje. Hej, a co u twojej mamy? Od dawna jej nie
widziałam. - Ta rozmowa nie była łatwa, nawet w słuchaniu.
Milczał przez chwilę.
-U niej wszystko dobrze. Tęskni za tobą.
-Oczywiście, że tęskni, jakże by inaczej. Uh... o czym to
mówiliśmy? - Twój kubeczek był już pusty. Zaspokojona została
Twoja ciekawość, pora wracać do pracy.
Już czas spać. Masz na sobie najbardziej znoszoną i
jednocześnie najwygodniejszą piżamę, już masz zamiar wejść pod
kołdrę kiedy ktoś puka do Twoich drzwi.
-Chwileczkę – krzyczysz zarzucając na ramiona szlafrok. Osoba
za drzwiami chyba Cię nie słyszała, bo walnęła w nie jeszcze
mocniej. Starając się nie potknąć o nic w ciemnym pokoju,
zapalasz światło w przedpokoju i podchodzisz do wejścia, zerkasz
przez judasza. Jerry.
-Zimno tu, wpuść mnie! - odzywa się. No tak, jasne. A czemu
nie. Z całą przyjemnością. Kiedy drzwi zostały otworzone,
zawahał się na chwilę. - Wchodź i czuj się jak u siebie w domu,
nalegam. - Popatrzył na Ciebie i wszedł, otwierając paczkę chleba
tostowego zaczął rozgaszczać się w Twojej kuchni. Po
przygotowaniu sobie przekąski bez słowa udał się na kanapę i
usiadł na niej. Coś było nie tak. Milczał i patrzył przed
siebie. Czasem się zaśmiał do myśli, ale tyle. Pociągasz nosem,
ah ten zapach.
-Schlałeś się koleś – mówisz.
-Hahaha. Jestem tutaj. U ciebie. Jem twoje jedzenie. Oh, rany, czy
to jagody?
-Truskawki.
-Kuuuuurwa, chciałem jagody.
-Truskawki nie są złe, co nie? Uh, patrz. Pomóc ci dojść do
mieszkania? - popatrzył na Ciebie, a potem na ziemię.
-Może masz rację, a może nie. Jesteś jak ja. Widziałem cię
dzisiaj. Stalkrze. - wzdychasz.
-Tylko tam jest automat z kawą.
-Ah tak.. - zmarszczył brwi – Pilnuj lepiej własnych spraw. A
ja swoich. Dobra.- praktycznie warknął wpychając do buzi tosty –
Gorące!
Wywracasz oczami.
-Przepraszam, że znam twój tajemniczo mroczny sekret, że jesteś
miły dla starszych pań – mówisz krzyżując ręce na piersi.
Siadasz obok niego, bardzo chcesz aby sobie poszedł, bo naprawdę
potrzebujesz iść już spać. Jednak, mimika jego twarzy znowu się
zmieniła, wyglądał na zakłopotanego, tak jak wtedy, kiedy się pierwszy
raz spotkaliście. - Dlaczego to robisz? Nikt nie jest naturalnie
chamski i nieznośny, więc dlaczego udajesz kogoś takiego? -
Wzruszył ramionami i zaśmiał się. To był... miły śmiech. Bez
ukrytego sarkazmu czy drwiny. Śmiał się tak samo jak wtedy do tej
pani.
-Mylisz się, ale, nie wiem. Zawsze taki jestem, kiedy nie udaje
mi się unikać innych – popatrzył na Ciebie badawczo – Czasem
chcę udowodnić sobie, że nikt nie chce być obok mnie
-To głupie, przestań.
-Mój Boże, już mi rozkazujesz? - warknął – Nie, znaczy się,
popatrz tylko na mnie. Jestem... no wiesz... - Pomachał swoimi
wiotkimi rączkami na boki
-Jerrym? - tupiesz nogą – Jerry, rany, obudź się! - film mu się
urwał. Pięknie. Wyciągasz poduszkę i koc z szafy.
Wstajesz wcześnie rano i przygotowujesz się do pracy z samego
rana. Przechodząc przez salon dostrzegasz go, siedzi na kanapie i
przeciera oczy.
-Kawy? - proponujesz
-Mmmn. Mmmhmmm – mruknął i opuścił powieki. Opierasz się o
ścianę czekając, aż woda się zagotuje. Zerkasz na niego przez
ramie, nagle odwraca wzrok. Zdajesz sobie sprawę, że spogląda na
Ciebie co chwilę.
Kubek kawy jaki został przez Ciebie zostawiony z rana, jest
pusty. Jesteś już po pracy. Nie ma śladu po Jerrym. Tylko notatka
na stole mówiąca o tym, że zostało mu podane złe hasło do wifi.
Niewyobrażalne. Podchodzisz do kosza, by wyrzucić papierek, ale
nagle dostrzegasz niewielką notkę na drugiej stronie.
Jerry [numer telefonu]
Dziękuję.
Chwytasz za komórkę.
-Hej, uh, może gdzieś razem wyskoczymy coś zjeść? Znam kilka
fajnych miejscówek. Dołączysz? - wstrzymujesz oddech – Jasne.
Dzięki.
POPULARNE ILUZJE
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ I Autor: Kayla-Na Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ I CZĘŚĆ III Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
♥ Łaska ♥ Atak Autor: sanspar Tłumaczenie: Yumi Mizuno INNE KOMIKSY INTERAKTYWNE Randka z Sansem Mikołaj Sans Blue na ...
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
Autor: Skele-TON of Sin Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
ristorr Witam! Jest to alfabetyczny spis AU w języku polskim. Opracowane AU posiadają miniaturkę. Jeżeli masz stworzone swoje włas...
-
Tak jak sądziłam, na Przewodniku i Oplątanych się nie skończyło. Dzisiaj (kilka godzin temu) autorka Klatki z Kości zakazała dalszego tł...
-
Moi kochani! Dzisiaj kolega z grupy na studiach zaproponował mi współpracę, którą oczywiście - przyjęłam. Bo jakże by inaczej. Jednak b...