23 grudnia 2016

Undertale: Jesteś mile widziany [You're Welcome - tłumaczenie PL]


Notka od tłumacza: Uh, na samym początku zaznaczę, że siedziałam chwilę nie wiedząc dokładnie jak mam przetłumaczyć tytuł. Fraza You're welcome - oznacza jednocześnie, że ktoś jest mile widziany w domu, jak i stanowi odpowiedź na nasze "dziękuję", a więc można równie dobrze to przetłumaczyć "nie ma za co". Biorąc pod uwagę jednak całą notkę i patrząc na kontekst, doszłam do wniosku, że to tłumaczenie będzie lepiej pasowało do całości.
Opowiadanie jest Jerry x Ty. Tak, Jerry. Oryginalna historia pozostawia czytelnika płciowo obojętnego więc starałam się ile mogłam, aby tę formę zachować i tutaj, nie wiem jak mi wyszło. Jednak nasz ojczysty język jest o wiele bardziej skomplikowany w tym temacie, niż ... uh... angielski. 
Fabuła? A no tak, pracujesz w Domu dla starców, no i na Twoje piętro wprowadza się nie kto inny jak Jerry. Tyle. 
Naprawdę dobry one-schoot, po którym inaczej można spojrzeć na tego denerwującego potworka. 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
====....====
-Hej, może potrzebna ci z tym pomóc? Wydaje się ciężkie – wielki telewizor dobrze z lat 90 z pokaźnym tyłem właśnie wpełzał na Twoje piętro po schodach. Zaraz przyszło Ci pożałować swojej decyzji, kiedy to antyk spoczął na Twoich barkach. -Oh um... - patrzysz na właściciela, niską, pokraczną kreaturę z rękami przypominającymi długie wijące się kluski i dziwnym wyrazem twarzy, wycofał się poszedł schodami w dół po kolejne pakunki. – Nie, jest ok, nie musisz mi dziękować czy coś – zaczynasz robiąc krok w tył. Jedyne drzwi na Twoim piętrze stoją otworem, to do nich wprowadzić ma się nowy lokator. Wchodzisz do mieszkania by odstawić ciężar. Jest kilka pudełek i kanapa, kładziesz więc maszynę pod ścianą.
Po skończonej pracy wycierasz ręce w koszulkę. Potem wychodzisz z mieszkania, decydujesz się zatrzymać przy schodach. Wiesz, że zmiana miejsca zamieszkania to wielkie przeżycie dla każdego, więc wypada miło przywitać nowego sąsiada. Po kilku minutach pojawił się niosąc kolejne pudełka, włożył je do środka i otworzył okna. Zmierzył Cię spojrzeniem, powoli mrugnął, a potem zmrużył oczy. Cóż... nie masz w planach być denerwująco uprzejmym, ale dostrzegasz w tym zachowaniu zabawę. Możesz być jego w chuj uprzejmym sąsiadem. Podchodzisz do niego z uśmiechem na ustach.
-Siemaneczko najmilszy sąsiedzie! - mówisz do jego pleców. Spodziewasz się dwóch reakcji, albo śmiechu, albo złości. On jednak odwraca się, mina mu zrzedła, nie wie jak się teraz zachować.
-Jestem Jerry – mówi w końcu i wyciąga w Twoją stronę swoją rękę. Rybie podanie dłoni, jego palce są zimne. -Jak już jesteśmy sąsiadami, może wpadnę do ciebie abyśmy się lepiej poznali? - coś w jego tonie głosu sprawia, że nie masz ochoty spędzać z nim ani minuty dłużej. Postanawiasz jednak się przełamać. Uśmiechasz się susząc zęby.
-Brzmi świetnie. 17:00?
-Co powiesz na 16:30? - zaproponował bawiąc się swoimi małymi palcami. Ale chamski...
-Idealnie. Do zobaczenia później!
Co się właśnie do kurwy nędzy stało? Zastanawiasz się schodząc schodami w dół, by potem wsiąść do własnego auta.
O 15:59 robiąc kanapki słyszysz dzwonek do drzwi. Łoł, łoł. Serio? Podchodzisz do nich, otwierasz. Nim cokolwiek udaje Ci się powiedzieć lub zrobić, on siedzi już na Twojej kanapie i je Twoje przekąski swoimi małymi, zimnymi rączkami. Bierzesz głęboki wdech.
-Jak przeprowadzka? - pytasz się starając się grać dobrą minę do złej gry.
-Dobrze, ej, jakie masz hasło do wifi?
Masz to czego chcesz, własna świadomość zawarczała na Ciebie. Nikt nie chciał tego. Odpowiadasz myślom.
-Zaraz ci podam – utrzymujesz swój ton głosu normalnym. Wchodzisz do sypialni i piszesz kilka przypadkowych cyfr i liter na kartce. Podając mu ją, spogląda na Ciebie wyraźnie znudzony.
-Właściwie to i tak mi się teraz nie przyda, muszę się rozpakować. - odłożył na bok notatkę.
-Do zobaczenia, sąsiedzie! - odpowiadasz zamykając za nim drzwi.
Nie dane było Ci się z nim widzieć odkąd się przeprowadził, ale teraz jest w Twojej pracy? Kurwa mać.
-Siemaneczko sąsiedzie! Zgubiłeś się? - Przez jego twarz przebiegła seria emocji, dźwignął się by oprzeć o ladę.
-Nie. Przyszedłem do Irmy – mruknął
-Oh! - tylko tyle jesteś w stanie mu teraz powiedzieć – Zaraz po kogoś zawołam, aby Ci ją przyprowadzili, usiądziesz w pokoju odwiedzin? - pokazujesz mu dłonią wolny stolik. Podszedł do krzesełka i w podskoku na nim usiadł pozwalając by małe nóżki wolno dyndały. Starasz się walczyć z ciekawością, która Cię powoli zabija. Po chwili do recepcji przyszła jedna z młodszych asystentek, postanawiasz skorzystać z okazji – Hej, zastąpisz mnie? Musze zrobić sobie przerwę. - mówisz. Kobieta uśmiecha się i siada na Twoim miejscu. Nie masz w zamiarze go śledzić. Tylko po prostu... masz ochotę na kawę, a... jedyny automat z kawą jest akurat w pokoju odwiedzin. Więc... to ... przerwa. Siadasz przy jednym ze stolików i nastrajasz słuch.
-... a co u twojej mamy, jak się ma? - zapytała staruszka, westchnął
-Irma, ona umarła, byłaś na jej pogrzebie, pamiętasz?
-Oh, oh, taaak. Przepraszam skarbie. Nie chciałam Cię martwić, wybacz starej pani jak ja. To może porozmawiamy o czymś miłym. Jak twoje życie miłosne? - zaśmiał się
-Tak jak zawsze, a twoje?
-Miałam nadzieję, że o to zapytasz – krzesełko zaskrzypiało pod nią – ponieważ jest o wiele ciekawsze niż twoje.
-Nie musisz mówić o szczegółach, powiedz po prostu czy spotkałaś się z panem Bucknellem nim Cię tutaj przenieśli
-Hah! A żebyś wiedział!
-To dobrze. Cieszę się, że ci się udało.
-Mnie zawsze się udaje. Hej, a co u twojej mamy? Od dawna jej nie widziałam. - Ta rozmowa nie była łatwa, nawet w słuchaniu. Milczał przez chwilę.
-U niej wszystko dobrze. Tęskni za tobą.
-Oczywiście, że tęskni, jakże by inaczej. Uh... o czym to mówiliśmy? - Twój kubeczek był już pusty. Zaspokojona została Twoja ciekawość, pora wracać do pracy.
Już czas spać. Masz na sobie najbardziej znoszoną i jednocześnie najwygodniejszą piżamę, już masz zamiar wejść pod kołdrę kiedy ktoś puka do Twoich drzwi.
-Chwileczkę – krzyczysz zarzucając na ramiona szlafrok. Osoba za drzwiami chyba Cię nie słyszała, bo walnęła w nie jeszcze mocniej. Starając się nie potknąć o nic w ciemnym pokoju, zapalasz światło w przedpokoju i podchodzisz do wejścia, zerkasz przez judasza. Jerry.
-Zimno tu, wpuść mnie! - odzywa się. No tak, jasne. A czemu nie. Z całą przyjemnością. Kiedy drzwi zostały otworzone, zawahał się na chwilę. - Wchodź i czuj się jak u siebie w domu, nalegam. - Popatrzył na Ciebie i wszedł, otwierając paczkę chleba tostowego zaczął rozgaszczać się w Twojej kuchni. Po przygotowaniu sobie przekąski bez słowa udał się na kanapę i usiadł na niej. Coś było nie tak. Milczał i patrzył przed siebie. Czasem się zaśmiał do myśli, ale tyle. Pociągasz nosem, ah ten zapach.
-Schlałeś się koleś – mówisz.
-Hahaha. Jestem tutaj. U ciebie. Jem twoje jedzenie. Oh, rany, czy to jagody?
-Truskawki.
-Kuuuuurwa, chciałem jagody.
-Truskawki nie są złe, co nie? Uh, patrz. Pomóc ci dojść do mieszkania? - popatrzył na Ciebie, a potem na ziemię.
-Może masz rację, a może nie. Jesteś jak ja. Widziałem cię dzisiaj. Stalkrze. - wzdychasz.
-Tylko tam jest automat z kawą.
-Ah tak.. - zmarszczył brwi – Pilnuj lepiej własnych spraw. A ja swoich. Dobra.- praktycznie warknął wpychając do buzi tosty – Gorące!
Wywracasz oczami.
-Przepraszam, że znam twój tajemniczo mroczny sekret, że jesteś miły dla starszych pań – mówisz krzyżując ręce na piersi. Siadasz obok niego, bardzo chcesz aby sobie poszedł, bo naprawdę potrzebujesz iść już spać. Jednak, mimika jego twarzy znowu się zmieniła, wyglądał na zakłopotanego, tak jak wtedy, kiedy się pierwszy raz spotkaliście. - Dlaczego to robisz? Nikt nie jest naturalnie chamski i nieznośny, więc dlaczego udajesz kogoś takiego? - Wzruszył ramionami i zaśmiał się. To był... miły śmiech. Bez ukrytego sarkazmu czy drwiny. Śmiał się tak samo jak wtedy do tej pani.
-Mylisz się, ale, nie wiem. Zawsze taki jestem, kiedy nie udaje mi się unikać innych – popatrzył na Ciebie badawczo – Czasem chcę udowodnić sobie, że nikt nie chce być obok mnie
-To głupie, przestań.
-Mój Boże, już mi rozkazujesz? - warknął – Nie, znaczy się, popatrz tylko na mnie. Jestem... no wiesz... - Pomachał swoimi wiotkimi rączkami na boki
-Jerrym? - tupiesz nogą – Jerry, rany, obudź się! - film mu się urwał. Pięknie. Wyciągasz poduszkę i koc z szafy.
Wstajesz wcześnie rano i przygotowujesz się do pracy z samego rana. Przechodząc przez salon dostrzegasz go, siedzi na kanapie i przeciera oczy.
-Kawy? - proponujesz
-Mmmn. Mmmhmmm – mruknął i opuścił powieki. Opierasz się o ścianę czekając, aż woda się zagotuje. Zerkasz na niego przez ramie, nagle odwraca wzrok. Zdajesz sobie sprawę, że spogląda na Ciebie co chwilę.
Kubek kawy jaki został przez Ciebie zostawiony z rana, jest pusty. Jesteś już po pracy. Nie ma śladu po Jerrym. Tylko notatka na stole mówiąca o tym, że zostało mu podane złe hasło do wifi. Niewyobrażalne. Podchodzisz do kosza, by wyrzucić papierek, ale nagle dostrzegasz niewielką notkę na drugiej stronie.
Jerry [numer telefonu]
Dziękuję.
Chwytasz za komórkę.
-Hej, uh, może gdzieś razem wyskoczymy coś zjeść? Znam kilka fajnych miejscówek. Dołączysz? - wstrzymujesz oddech – Jasne. Dzięki.
Share:

8 komentarzy:

  1. Chcemy erotyki Yumi. Erotyki i ektokutasów :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mów za siebie, kejka? -_- Jak już mówiłam nie raz i nie raz pewnie będę powtarzać - blog mój i tłumaczę to co chcę. Ot i wszystko. O.

      Usuń
  2. Dzięki za tłumaczenie. One-shot bardzo fajny i spodobało mi się.
    Czasami taka przerwa od erotyki jest dobra, i muszę przyznać, że teraz inaczej patrzę na Jerrego.

    Yumi, Życzę Ci też wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do usług i cieszę się, że się spodobało.
      No i Tobie też wesołych świąt!

      Usuń
    2. Również myślę, że to bardzo miła odmiana :) Mi bardzo przyjemnie się czytało.

      Usuń
  3. Nie ma to jak randka z Jerrym...

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE