21 lipca 2017

Undertale: Do ostatniej kropli krwi - Rozdział 1 – Fujarka tryskająca czystą [opowiadanie by Mroczny Golf] [+18]

Autor opowiadania: Mroczny Golf
SPIS TREŚCI
Rozdział I (obecnie czytany)
Rozdział II
...

    Gdy tylko skończyłaś poprawiać makijaż, uśmiechnęłaś się zadowolona do swego odbicia. Szkarłat ust idealnie komponował się z seksownym czarnym strojem. W dodatku odpowiednio upięłaś włosy aby podkreślić długą i zgrabną szyję. W żartach nawet co niektórzy mówili, iż pragnęli być Twoimi wampirami. Czy było to zabawne? Z pewnością. Czy romantyczne? Cóż, kwestia sporna, każdego co innego pociągało. Ty zaś wolałaś raczej tych bardziej „normalnych”. Miałaś już dosyć podobnych przygód w życiu.  Ostatnie czego Ci było trzeba, to kolejnych wizyt w tym „wariatkowie",z powodów tak błahych.  Znałaś jednak aż za dobrze własne szczęście. Koniec końców wszystko było kwestią czasu.
- _________ ? Gdzie jesteś?
- W łazience, już idę !- Musiałaś krzyknąć nieco głośniej, bowiem muzyka jaka leciała w głośnikach, nieco Cię zagłuszała.
     Zaraz po opuszczeniu łazienki, zabrałaś się za pakowanie do torebki. Musiałaś mieć pewność, by niczego nie zapomnieć. Takie lekkie spaczenie, w końcu, przezorny zawsze ubezpieczony. Ty zaś już dostatecznie wiele razy zostałaś nauczona, aby mieć w torebce nawet najdziwniejsze rzeczy. Skoro idąc na plażę, zbawienne okazały się seksowne i wysokie szpilki,  a na wycieczce w góry, lizaki wraz ze starą gumą do żucia posłużyły Ci za  składową do broni, nikt więcej nie kwestionował tego, co do niej ładujesz . Nawet, jeśli było to cholernie absurdalne i nie dopasowane do sytuacji.
    Noah pojawił się w Twoim pokoju akurat wtedy, gdy ostania rzecz została zapakowana. Słysząc ,jak wciąga gwałtowniej powietrze, na Twej twarzy zawitał zwycięski uśmieszek. To znaczyło, że zdecydowanie udało Ci się osiągnąć zamierzony wygląd. To, co wyrażała jego mina, było  zdecydowanie warte przemęczenia się w obuwiu- cholernie wysokie, niewygodne, ale mówiły więcej niż Ty byłabyś w stanie tego wieczora.
- Alex mnie zabije... On mnie kurwa zabije.– Noah wziął głębszy wdech i wydech na uspokojenie by chwilę później, odezwać się ponownie- Proszę, powiedz mi, że nie zamierzasz tak iść. Przymierzasz to tylko, prawda? - jego głos brzmiał naprawdę zabawnie kiedy tak mu się podłamywał. W pewien sposób, uważałaś to nawet za urocze.
- Przestań, sam nawet nie wierzysz, w to co mówisz- posłałaś mu pełne rozbawienia spojrzenie-Dobrze wiesz, że należy mu się. Mówiłam, że nic mi nie jest, to był tylko drobny wypadek, nawet nie z mojej winy! Jestem wściekła na niego i zamierzam zrobić mu do kurwy nędzy na złość. Musi wiedzieć, że nie będę z podkulonym ogonem zgadzała się na wszystko.
- Troszczy się o Ciebie, nie miej mu za złe tego. Mój brat ma... specyficzne podejście do wielu spraw i ważnych dla niego osób. Nie bez powodu tak się zachowuje. Miałaś się przecież nie pakować w kłopoty ponownie. Obiecałaś mi...  nam. - Próbował nie patrzeć w twoją stronę, ale ciężko mu to wychodziło. Jego tęczówki w kolorze ciemnego bursztynu, były przyciągane przez Twoją osobę jak  magnes. Strój zdecydowanie robił swoje.
- Nie zmienisz mojej decyzji. Możesz mi dzisiaj towarzyszyć, albo pozwolić iść tam samej. Do ciebie należy decyzja – Byłaś jednak krok przed nim, wiedziałaś doskonale, że nie puści Cię samej na imprezę, szczególnie tak ubranej. Nie, on będzie Twoim bodyguardem, twoim dietetykiem jak i również przyzwoitką. W skrócie: po protu sobą.
    Czułaś naprawdę zadowolenie z powodu tego, co zamierzałaś uczynić. Alexowi zdecydowanie należała się kara, a Ty wręcz paliłaś się do tego, aby mu ją wymierzyć. Oczywiście nie chciałaś się puścić, czy zdradzić go w jeszcze inny sposób. No, nie miałaś tego w planach przynajmniej, flirt i dobra zabawa z ognistą wodą, to już zupełnie inna sprawa. Poza tym Noah, kochany i słodki, nie pozwoliłby Ci się upodlić...

    Będąc na miejscu, Twoim oczom, ukazał się dom tak wielki, że strach pomyśleć jak łatwo się w nim zgubić. Zastanawiałaś się nawet, po co ludziom takie domy. Przecież nie mieszka tutaj wielka rodzina, w dodatku jakie koszty musiały być powiązane z jego utrzymaniem... No ale mniejsza z tym, nie przyszłaś tutaj tylko po to, by rozwodzić się nad tym budynkiem.
    Oczywiście z zewnątrz wyglądało to na zwykłą studencką zabawę. Głośna muzyka, tłumy bawiących się osób i … KURWA!
-Uważaj!- zarejestrowałaś tylko jak coś wielkiego z głośnym „bum” wbiło się w ziemię idealnie tam, gdzie Ty jeszcze przed chwilą stałaś. Co było tym czymś? Ano wielka kanapa, która spadła z niebios, jakby jakiś boski znak. Nie, wróć,nie z nieba, parę pieter niżej w gwoli ścisłości.
- Widzę, że zabawa po całości. Dzięki! - krzyknęłaś, chociaż nie wiedziałaś kto właściwie krzyknął ostrzegawczo. Również musiałaś podziękować swojemu towarzyszowi, bo gdyby Cię nie pociągnął, to tego wieczoru nie kutas  by przeszył twe ciałko a mebel. Nie, to zdecydowanie nie brzmiało zbyt dobrze, chociaż zdrada z meblem swojego chłopaka w pewien sposób nadaje się na ciekawą historię dla potomnych. Już nawet widzisz miny swoich słuchaczy!
- Nie podoba mi się to.- burknął koło Ciebie brat Alexa. To zdecydowanie nie były jego klimaty. Cóż, jakby nie patrzeć, pomimo dosyć młodo wyglądającej twarzy, on i jego brat mieli po trzydzieści  lat. Zabawy studenckie nie leżały w ich gustach. W twoich za to już tak.
-Nie przesadzaj! To tylko jedna wspólna noc, chodź, zabawimy się! - wcale nie czułaś się tak, jakbyś przyprowadziła tutaj swojego ojca, oraz wcale nie miałaś wrażenia, jakbyś go próbowała namówić na coś innego. Gdyby tylko się uśmiechnął zaraz by jego twarz odmłodniała, ale oczywiście takie widoki były rzadkością.
    Wchodząc do środka spodziewałaś się właściwie wszystkiego, Jessica i jej brat kochali dzikie imprezy. U nich działo się zawsze najwięcej i zazwyczaj interwencje policji po którejś tam godzinie były na porządku dziennym.
     Demoralizacja? Ależ skąd! Wszędzie lał się alkohol, nawet z ubrań czy o bogowie! Nie mogłaś przejść obojętnie koło fontanny jakiegoś Adonisa z jakże wielkim kutasem, bo to nawet nie był penis, tylko wielki jebitny kutas. Co lepsze, to nie woda się z niego lała, musiałaś przecież sprawdzić by wierzyć temu, co mówiono. To była najprawdziwsza czysta. Dobra, ludzie czasami nie mieli pomysłu na co wydawać kasę. Pomijając jednak to, w powietrzu dało się wyczuć również innego rodzaju ciekawostki. Nie byłaś znawcą ziółek, ba, było ci do tego daleko, ale swego czasu twoje towarzystwo nie było zbyt „odpowiednie”, i to ono, co nieco, Ci pokazało. Jess miała na swojej imprezie zdecydowanie niezłe towary, chociaż nie byłaś pewna, czy to przypadkiem nie jest wina szemranego towarzystwa. Każdy kto chciał, mógł tutaj przyjść. Zatem, każdy również może przynieść ze sobą co tylko chce. Kłopoty? No cóż, to również była norma w tym domu.
    Za mało dziwactw? Ah, to może pieprzące się pary na lewo i prawo były odpowiednim dopełnieniem tego? Na fotelu, stoliku, schodach, przy barku i pod dywanem. Nikomu to nie przeszkadzało, każdy się bawił jak chciał. Tak, Alex Ciebie zabije, bo przecież obiecałaś trzymać się z dala od takich zabaw. Co Ty miałaś w planach zaś? Po prostu zabawę.
    Udało ci się nawet spotkać z organizatorami. W centrum domostwa siedzieli i bawili się w najlepsze. Na parę rzeczy do spróbowania dałaś się namówić, ale niezbyt wiele, bowiem Twój strażnik miał Cię cały czas na oku. Może tylko po jakimś czasie wydawał się naprawdę irytujący, nawet sztywny jakby miał kij w odbycie. Doceniłaś go jednak, kiedy niektórzy chcieli się aż za bardzo zabawić. Wtedy taki duży misio był twym wybawcą. Kiedy stanął za tobą i objął Cię w pasie, jakbyś była naprawdę „jego”,niechciane towarzystwo odchodziło. Tak, nawet jeśli był sztywniakiem z kijem w odbycie, był tutaj dla Ciebie, i po to, by ratować Twój tyłek. To nazywa się prawdziwa przyjaźń, którą należy cenić. Nie wyobrażałaś sobie nawet by kiedykolwiek ją zepsuć. Gdyby jednak tak się stało, byłabyś największą idiotką, jaką można sobie wyobrazić!   
    Tańcowanie na stole było nawet zabawne, tylko to przez nie twoje obuwie nauczyło się latać i gdzieś tam sobie odleciało w między czasie. Musiałaś przyznać, że uwaga jaką poświęcano Ci, mile łechtała Twoje ego. Czasem kogoś wzięłaś do siebie do towarzystwa, ale chwilę później już ktoś inny koło Ciebie tańcował.
    Jak bardzo tęskniłaś za takimi zabawami! Głośna muzyka, tańce, tysiące osób bawiących się równie dobrze jak Ty. Alex nie powinien Ci tego zabraniać, nawet jeśli, jak to mówił Noah, wynikało z "troski". Byłaś jebaną studentką, mogłaś do cholery sobie na coś takiego pozwolić! Ilu znajomym musiałaś odmówić podobnych wypadów, bowiem „ktoś” byłby niezadowolony i zrobił Ci raban. Kazanie również. Nie, zależało Ci na twoim chłopaku, kochałaś go, chociaż czasami było ciężko. Tylko, że on i Noah wiedzieli o wszystkim. Rozumieli, wspierali, pocieszali. Byli balsamem na Twe rany. Zasługiwali na to, aby czasem po prostu schować dumę w kieszeń a swe zapędy okiełznać. Dla nich naprawdę mogłaś się postarać zmienić. Tak, by byli zadowoleni...
-_____________!_____________!_____________!- Krzyczeli Twoje imię a Ty czułaś się jak cholerna seks bomba. Kochali Ciebie i Twoje ciało. Każdy teraz patrzył tylko na Ciebie. Wyjazd z rodzinnych stron i zostawienie starego towarzystwa, było najlepszą decyzją, jaką mogłaś podjąć.
- Kooochaaaam waaaaas! - Nie, Ty wcale nie byłaś zlana w cztery dupy. Byłaś doskonale świadoma tego co się dzieje. Wiedziałaś co robisz, chociaż pozwalałaś sobie na więcej. To tak, jakby ktoś zabrał z Ciebie te ciężkie liny ograniczające prawdziwą „Ciebie”.  Dał wolność i możliwość robienia tego, na co ma się ochotę. Nie ważne, czy ktoś się czegoś wstydził czy też bał, na takiej zabawie wyzbywało się wszelakich kompleksów.
    Widziałaś to często na różnych koncertach i filmach. Chciałaś tego spróbować. Niczym w Titanicu , rozłożyłaś ręce i poleciałaś plecami w tłum. Nie rąbnęłaś na twardą podłogę, chociaż twój towarzysz zaniepokojony od razu podleciał bliżej. Zaufałaś ludziom a oni ponieśli się w dal. Czułaś się jak na wodzie, dryfowałaś ze spokojnym uśmieszkiem. Do czasu aż czyjeś silne ramiona nie ściągnęły Cię z tego.
-Koniec tego! Chyba straciłem słuch! Czy możemy już wracać?!  Proszę!- Noah musiał naprawdę się postarać, abyś go usłyszała. Te wielkie głośniki dawały pełną parą, aż dziw brał, że się jeszcze nie spaliły.
    Nie chciałaś kończyć jeszcze zabawy, tłum Cię wzywał. Musiałaś jednak mieć na uwadze swojego towarzysza. Widocznie miał już dosyć tego wszystkiego. Męczenie go nie leżało w Twym interesie, w końcu to nie on zawinił. Przyszedł tutaj również  z troski o Twoją dupę.
 - Dobrze, na dzisiaj już wystarczy. Chodź. Pozwól mi tylko jeszcze pożegnać się z gospodarzami.
    Może nawet się Twoim zniknięciem nie przejmą, na, na pewno tego nie zauważą, ale chciałaś jeszcze chwilkę tutaj zostać. W końcu zanim ich znalazłaś jeszcze chwilka minęła. Wcisnęli Ci jakieś żarcie, namawiali byś nie uciekała jeszcze i bawiła się z nimi, ale musiałaś odmówić. Noah się niecierpliwił. Po mimo stroju Adama i Ewy, pożegnałaś się z towarzystwem a następnie udałaś się w stronę wyjścia.
    Zdecydowanie prowadzenie samochodu wychodziło poza Twoje możliwości. Może jednak trochę za bardzo poszalałaś? W sumie, to parę razy i przed Noahem uciekałaś by cię nie ograniczał. Wypiłaś zatem nieco więcej, niż on wie. Można się mimo to domyślać. Nawet twój żołądek Ci to mówił. Skoro o nim mowa to...
- Zatrzymaj samochód. Już! - Wszelkie pyszności spożyte na tej zabawie, właśnie z opóźnieniem dowiedziały się, jak ciekawie jest na zewnątrz, przez co zapragnęły ujrzeć to na własne oczy. Pchały Ci  się ku górze, uparcie dążąc do ust. Starałaś się  to przełknąć, ale marnie Ci szło. Ostre zatrzymanie samochodu w jednej z uliczek wcale  nie pomogło. Gwałtowny ruch tylko pogorszył ten stan. Oho. To było coraz bliżej.
    Miałaś wywalone. Wyskoczyłaś z samochodu i pognałaś za najbliższy kontener ze śmieciami. Niczym jednorożce w memeach, tęcza i z twych ust wyleciała, tylko miała nieco mniej... przyjemną kolorystykę, no i składała się z nie strawionych do końca resztek jedzenia. Kwaskowaty posmak przy tym był dopełnieniem, wisienką na wymiocinowym torcie. Oczywiście jeden torcik to za mało. Żołądek stwierdził, że pora na porządki. Oj czyściło Cię. Noah chciał nawet podejść i włosy potrzymać, ale wolałaś by nie widział Cię w tym stanie. Rzygająca jak kot po nażarciu się trawą. Seksownie as fuck.
    W końcu tyłkiem wylądowałaś na ziemi. Potrzebowałaś chociaż chwilę odpocząć. Oczywiście musiałaś krzyknąć, że żyjesz, bowiem trochę sobie tutaj siedziałaś.
-Biedne dziecko, widzę, że ktoś sobie za ostro zabalował- Chwilę potem dało się słyszeć dosyć przyjemny śmiech. Zaraz z ziemi chciałaś się poderwać i zaprzeczyć, przecież aż tak źle z tobą nie było. Próba nie powiodła się zdecydowanie.
- To z... przejedzenia.- musiałaś się jakoś bronić swego honoru, nawet przed dziwnym głosem w mrocznym zaułku. Pora się zbierać, nie chciałaś sobie jeszcze przyczepić karteczki „Zgwałć mnie” a niewiele Ci brakowało, w końcu od tak, wylegiwałaś się na ziemi w kusym stroju. Na całe szczęście, ten głos nie był twoim wymysłem, bo o to po chwili stanęła prze tobą starsza pani.
    Kobieta była prawdopodobnie bezdomna, ubrania były w naprawdę okropnym stanie, ledwo się na niej trzymały. Poczułaś nawet swego rodzaju współczucie dla niej. Pomocną dłoń przyjęłaś z lekkich zawahaniem, ale wszystko było lepsze, od siedzenia niemal we własnych wymiocinach. Kobieta z twarzy również nie wyglądała najlepiej. Zmarszczki zdobiły jej skórę, którą chyba trawiła jakaś choroba, bowiem była wyjątkowo blada, zaś spomiędzy ust widać było więcej przerw niż zębów. Jedna jedyna rzecz była u niej odcinająca się od tego wszystkiego. Oczy. To, co patrzyło na ciebie, było zbyt... nie pasujące do tej otoczki. Starowinka miała tak mocno błękitne tęczówki, iż nie chciało Ci się wierzyć. Zdawały się nawet mieć przebłyski turkusu. Nie, to nie mogły być jej oczy.  Tylko na kiego jakiejś bezdomnej soczewki? No i pytanie, czy aby na pewno była bezdomną? Lepiej było się zbierać, nie chciałaś kłopotów. Jeszcze to jakiś przekręt!
- D... dziękuję za pomoc. Muszę jednak już uciekać, czekają na mnie znajomi i...
- Jest tylko jeden i zaraz tutaj po ciebie przyjdzie – po raz kolejny się zaśmiała, chociaż Tobie zdecydowanie nie było do śmiechu. Chciałaś się stąd jak najszybciej zabrać. Tylko, że ona dalej Cię trzymała.
- R... reszta jest kawałek dalej. Proszę mnie puścić.- Szarpnęłaś się i wtedy dopiero zostałaś uwolniona. Już odwróciłaś się by odejść, kiedy to ze śmietnika wyjrzały dwie dziecięce główki. Dziewczynka i chłopczyk wcale nie wyglądali lepiej od tej osóbki, z którą rozmawiałaś.
- Babciu! Nic tu nie ma... Co teraz? Głodni jesteśmy - jęknął chłopiec a jego wielkie oczka w kolorze podobnym do kobiety, zaszkliły się momentalnie. Kobieta podeszła do nich i pomogła im wyjść. Czułaś, jak Twoje serce kraje się na ten widok. Wiedziałaś, że nie każdy ma pieniądze, nie każdego stać na taką fontannę jak Jess i Briana. Mimo to, zobaczyć takie osoby na żywo, było zupełnie innym przeżyciem, niż na jakimś kanale w tv. Głód wyraźnie spoglądał z ich oczu. Źle czułaś się z swym obżarstwem, nawet, jeśli zjedzenie mniej i tak by im w żaden sposób nie pomogło.
- Może pani poczekać chwilkę? Zaraz wrócę.
    Szybkim krokiem ich zostawiłaś, a gdy tylko wróciłaś do samochodu, zaczęłaś grzebać w torebce aby znaleźć portfel. Ignorowałaś pytania chłopaka, zbyłaś go tym, że za chwilę wytłumaczysz. W końcu jednak dorwałaś to, co miałaś i wróciłaś do tej rodzinki. Poprosiłaś aby chłopczyk podszedł do Ciebie i wyciągnął drobną rączkę. Kiedy tak uczynił, położyłaś na niej banknot. Nie było tam za wiele, ale za to mogli już coś kupić, gdy tylko sklepy otworzą. Pogładziłaś dzieciaka po blond czuprynce a następnie odesłałaś do członka rodziny.
    Miałaś miękkie serce, nawet za bardzo miękkie, ale nie potrafiłaś postąpić inaczej. Całego zła świata nie naprawisz, ale za to możesz drobnymi krokami, od czasu do czasu zrobić coś dobrego. Pomachałaś tej trójce i chciałaś już iść, kiedy to kobieta poprosiła się abyś jeszcze chwilę została. Z lekka zdziwiona spojrzałaś na nią, lecz nie odeszłaś. Ona oddaliła się a gdy tylko wróciła, wręczyła Ci jakiś pakunek. Nie był on wielki ani tym bardziej ciężki. Owinięty był za to jakimiś starymi szmatkami i sznurkami. Z ciekawości chciałaś go już otworzyć, ale zostałaś zatrzymana.
- Nie teraz. Zrób to w domu... Tak będzie lepiej.
    Nie, to nie było ani trochę podejrzane. Przystawiłaś ucho do tego czegoś, ale nic nie tykało, nie buczało. Nie była to więc żadna bomba. Musiałaś to zrobić, nawet, jeśli mogło to być nieco niegrzeczne, nie chciałaś do domu sprowadzać kompletnej nie wiadomej. Starowinka podziękowała ci za pieniądze a następnie odeszła z małymi w głąb uliczki. Zaufać czy też nie? Chciałaś tak bardzo wiedzieć ale... ale właściwie już ktoś Cię trzymał i zanosił do samochodu. Pomińmy fakt, że Noah naprawdę nie umiał czasem zachowywać się normalnie, nie mógł podejść, czy odezwać się. Musiał Cię po prostu od tak wziąć i zanieść do samochodu. Czy był zniecierpliwiony? Może zmartwiony? Pewnie jedno i drugie wchodziło w grę.
    Będąc w domu z drobną pomocą ogarnęłaś się i przebrałaś.Czekałaś jednak z pakunkiem aż będziesz sama. Dopiero gdy Noah zniknął, mogłaś się zabrać za rozpakowanie tego maleństwa. Powoli pozbywałaś się kolejnych warstw. To, co zastałaś w środku, było dziwne, ale i w pewien sposób interesujące. Czym był przedmiot? Figurką? Zabawką? Laleczką? Sama dokładnie nie wiedziałaś.
    Czaszka tej figurki była gładka w dotyku, jakbyś właściwie miała do czynienia z porcelaną. Powoli palcem przesunęłaś do wyrastających z niej pary uszu. Materiał i tutaj Cię zadziwił, bowiem w dotyku przypominał  skórę brzoskwini. Delikatny meszek przyjemnie się dotykało i chwilę czasu zmarnowałaś po prostu na macanie tych uszu. Dalej przyjrzałaś się tym pęknięciom, bo chociaż czaszka była bardzo dobrze wykonana, to na jej powierzchni widniały "niedoskonałości".  Jedno dziwne tworzyło uśmiech, jedno wychodziło z pustego oczodoły a kolejne zaś widniały przy uszach.
- Komuś naprawdę musiało się nudzić... - Ubranie, które również przyciągnęło twoją uwagę, było wykonane z grubszego, lecz nie mniej przyjemnego w dotyku, materiału. Nie wspominając o cudownym futerku i pomponach. Miał nawet zabawną obrożę na szyi! Powoli i delikatnie zaczęłaś go rozbierać, aby móc zobaczyć, czy został równie starannie wykonany przy podstawie. W końcu mogłaś kończynami poruszać i zginać jak u prawdziwego człowieka.
    Tak jak przypuszczałaś, cały szkielet był z tego porcelanowego materiału. Chłodny i gładki, ale dziwnie lekki. Każda jedna kosteczka była na miejscu. Czy ta kobieta w ogóle wiedziała co Ci podarowała? Przecież nie mogła to być zwykła zabawka! Widziałaś na internecie wiele kolekcjonerskich figurek, ich cena za każdym razem wywoływała niewyobrażalną rozpacz. Zdawałaś sobie jednak sprawę, że wykonie czegoś z taką dokładnością, z takich w dodatku materiałów, musiało być wyjątkowo czasochłonne.
       Skrzydła stanowiły dla Ciebie nie małą zagwozdkę. Były z nieco innego, bardziej materiału, ale to, co je łączyło, błyszczało przy daniu pod światło. Drobna sieć niteczek hipnotyzowała swoim urokiem. Twoje ręce skrzydła musiały dokładnie zbadać, byłaś jak takie ciekawskie jajko. Kolejne minuty spędziłaś po prostu na ich dotykaniu, sprawdzaniu giętkości i możliwości poruszania się.
    Całość robiła na tobie ogromne wrażenie. Nie mogłaś się doczekać, by rano jeszcze raz go obejrzeć. Sen niestety poganiał Cię, nie dając możliwości nacieszenia się tym maleństwem dalej. Odłożyłaś go na szafkę nocną a następnie z przyjemnością schowałaś się pod kołdrę.

    Kłopoty ze snem? Nie, mało kiedy je miałaś, chociażby dlatego, że byłaś już przyzwyczajona do wszystkich dźwięków otoczenia. Wiedziałaś, kiedy kroki pochodzą z mieszkania obok, kiedy ktoś trzasnął muszlą klozetową w złości u sąsiadki z naprzeciwka, oraz kiedy dźwięki pochodzą z twojego mieszkania. To, co słyszałaś było nowe. Obce. Gdybyś miała przyrównać ten dźwięk do czegoś znanego, to do dźwięku psa twojego chłopaka, stukającego pazurkami po panelach.Tylko, że problem był taki, iż Ty nie miałaś psa. Czym więc ten dźwięk mógł być? Słyszałaś go coraz wyraźniej, on się zbliżał. Udawać śpiącą? A może zapalić światło? Ale do lampi i tak miałaś kawałek drogi. Co zrobić?!
    Serce podeszło ci do gardła gdy łóżko zaskrzypiało pod nowym ciężarem. Kurwa, kurwa, kurwa! To jedno słowo wykrzykiwałaś w myślach niemal tak głośno, jak imię Alexa podczas ostatniej wspólnej nocy. Z tym, że wtedy to przyjemność była powodem, tym razem coś zupełnie innego.
- Wiem, że nie śpiesz kocie. Słyszę, jak twoje serce ze strachu przyśpieszyło...
    Głos, który się odezwał był... cholernie niski i seksowny. Nawet nieco ochrypły, jeśli mogłabyś tak stwierdzić. Problem leżał w tym, że do kurwy nędzy, jakiś obcy facet był w twoim mieszkaniu! Co zrobić?! Zaatakować? Czy może próbować uciec? Gdzie? Było tak ciemno, że nic nie widziałaś. Leżałaś teraz tyłem do tego kogoś, więc miał idealne miejsce do ataku, a Ty nawet byś tego nie zauważyła.
- Wiesz, że zachowałaś się bardzo nie ładnie, prawda?- przełknęłaś z trudem ślinę, jednak dalej nic nie reagowałaś. Strach dosłownie zamienił Cię w kamienny posąg. Nawet, gdy coś zaczęło się gładzić przez kołdrę, nie potrafiłaś w żaden sposób zareagować. Była noc, nic nie widziałaś, a krzyki były zbyt trudnym wyczynem. Suchość w gardle silnie dawała ci się we znaki. Nie zauważyłaś nawet, kiedy skuliłaś się bardziej bardziej na miejscu, unikając jego dotyku. Usłyszałaś wtedy jego śmiech. Dobra, gdyby nie to, że właśnie umierałaś ze strachu, stwierdziłabyś że za ten głos, to brałabyś go jak dzika kuna w agreście.
- Ty sobie mnie dotykałaś, doprowadzałaś mnie na skraj, kazałaś to wszystko znosić a potem zostawiłaś – usłyszałaś zdenerwowane warkniecie, jego ręka zaś boleśnie zacisnęła się na Twoim ramieniu. Chwilę potem jednak znów się zaśmiał a jego głos przycichł do szeptu- Spokojnie jednak. Postaram się to sobie odebrać.
    Nie wytrzymałaś. Spojrzałaś w jego stronę. Błąd. Cholernie wielki błąd, bowiem świecący się punkcik, który był zapewne jego tęczówką, pochłonął cię całkowicie.
Share:

20 lipca 2017

Gra: Żądanie #14 [ZAMKNIĘTE]


Khem no to szybko, jako, że w poprzednim zostały mi już tylko trzy pary. Otwieram kolejne żądania. Nim jednak co do czego 



Typ scenka.
Uniwersum: Undertale, póki co nie mam siły na nic innego.
Mogą być +18
Nie ma: yaoi/yuri/soriel/fransa
Zastrzegam sobie możliwość odrzucenia żądania

A więc, jakie jest Twoje żądanie?

ROZDANIE ZAMKNIĘTE
Share:

Undertale: Potwór [+18]

Obrazek wzięty z: klik
Notka od autora: Jeżeli wlazłeś tutaj po seksy, to się przejedziesz. Neh, +18 w tym wypadku nie jest dla seksów. Lecz dla przemocy. To opowiadanie zostało napisane pod wpływem dzisiejszego snu. Chciałam też spróbować w nim coś nowego. Wiecie, że strasznie podobają mi się opowiadania z czytelnikiem jako bohaterem. Spróbowałam jednak do tego opowiadania wciepić nie tylko Ciebie. Podwójne przeniesienie. Heh. Nie wiem ostatecznie jak to wyszło. 
Opowiadanie do gdy Undertale, uniwersum HorrorTale, po prawdziwym pacyfiście. Płeć czytelnika - obojętna. Starałam się pisać tak, aby pasowało i do mężczyzn i do kobiet. Dodatkowo postanowiłam spojrzeć na sprawę z nieco innego punktu widzenia. A oto co wyszło... 

~*~

Początkowo wszystko wydawało Ci się koszmarem. Paskudne pokraki, z groteskowymi wyrazami twarzy, roszczeniowym podejściem do każdego, nienawiścią do rasy ludzkiej. Ponoć był czas kiedy nikt ich nie widział, zaś świat popadał w zgniliźnie. Trzy dekady temu kiedy mała dziewczynka imieniem Aliza wyprowadziła je na powierzchnię i objęła chwalebne stanowisko ich ambasadora, zapewniała o ich pokojowym stosunku do ludzi. 
Nie znasz świata sprzed tych trzydziestu lat. Lecz mimo to nie umiesz pogodzić się z myślą, że po Ziemi stąpają inne istoty rozumne niż ludzie i zwierzęta. Po wzmożonej i aktywnej resocjalizacji w końcu tym maszkarom udało się zacząć jako tako funkcjonować w społeczeństwie. Znaleźli się i tacy, którzy postanowili okazać więcej niż trzeba miłosierdzia i współczucia.... no i tak narodziły się związki mieszane. Rząd zareagował szybko. Każdy człowiek, który z różnych powodów chce związać się z potworem, musi mieć drugiego człowieka, który co kilka dni będzie sprawdzał jego bezpieczeństwo oraz stan zdrowia. 

Kojarzysz tą znajomą pozytywnie negatywną w najgorszym tego słowa znaczeniu? Tą popierdoloną i spaczoną najgorszym gównem życia, potrafiącą mimo to uśmiechać się najszczerzej i najszerzej ze wszystkich Twoich kumpli? Miała pecha do rodziny, nawet partnerzy byli skończonymi skurwielami. W żartach zastanawialiście się, czy jest aż tak spaczona, że nie może spotkać ją już nic normalnego w życiu. Jednak z jakichś dziwnych powodów, była nadal Twoją znajomą. Wiesz już o której mówię? No, właśnie o niej.

Nawet najlepszy poeta nie opisze uczuć jakie zaczęły Tobą targać, kiedy pewnego razu, po ponad dwóch miesiącach milczenia, poprosiła Cię na spotkanie w kawiarni, tylko po to by po wymianie grzeczności i niezbyt udanej i nieklejącej się rozmowie o tym, jak to Aśka się roztyła, zaś Marek wyjechał do innego kraju na zmywak - postawiła Ci papier zaświadczający, że to Ty będziesz sprawdzać jej stan kiedy już zamieszka ... z potworem
Wstręt, obrzydzenie, niedowierzanie, zwątpienie, zaprzeczenie... kłóciliście się kilka dni... w końcu dla jej dobra, lecz wbrew sobie Twój podpis znalazł się na papierku, zaś tydzień później przyszła wiadomość z nowym adresem zamieszkania _____. 

To nie jest pierwsza wizyta. Nerwowo żujesz gumę i zerkasz co chwilę w tylne lusterko samochodu, jakby coś się tam czaiło. Sprawdzasz zegarek, masz wrażenie, że minęła wieczność, a to pierdolony kwadrans. Wysiadasz zostawiając otwarte drzwi za sobą.
Niewielki domek z zapuszczonym ogrodem i sypiącym się ogrodzeniem, właśnie to dostał od rządu. On, znaczy się ten potwór. Stoisz na wycieraczce unosząc rękę na wysokość mostka i walczysz chwilę ze sobą. Łamiesz się, swoją wolę i uczucia w imię wyższych idei i bezpieczeństwa przyjaciółki. Pukasz.


Cisza.

Pukasz głośniej.




Nic się nie dzieje.
Czujesz jak serce bije Ci mocniej. Zaczynasz walić pięściami w drzwi. Jakieś szmery po drugiej stronie. Albo i nie, może Ci się wydaje? Czujesz własny puls w skroni. Klamka drgnęła? Tak, ktoś otwiera od środka.... 
______ nie przejawiała nigdy tendencji do nekrofilii, ba! Jej poprzedni partnerzy mieli tłuszczyk to tu to tam, albo mięśnie. Nie pamiętasz dokładnie. Nie wiesz jaki czar ten chuj rzucił na nią... po cholerę wiązała się ze szkieletem?! Niższym od Ciebie o półtorej głowy, z pękniętą czaszką, jednym wielkim czerwonym okiem i tym przerażającym uśmiechem twarzy. Jak ona chce się przy czymś takim budzić?! Sans, bo tak się nazywa, mierzy Cię spojrzeniem i wpuszcza do środka bez słowa. Nie lubi Cię. Ty go nienawidzisz. Chce się Ciebie pozbyć. Czujesz do niego wstręt i .. chcesz wyjść. 
-Gdzie jest _____? 
-gdzieś w domu - pokraka wsadza ręce do kieszeni
-Gdzie jest _____ zasrańcu?
-bądź dobrym człowiekiem to może się przekonasz - nonszalancko wzrusza ramionami 
-Gdzie je...
-Tutaj jestem - to ona, a więc żyje... Nogi masz jak z waty. Okropny zapach przypalonej cebuli unosi się w powietrzu. Chcesz wyjść. - Wybacz, że tak długo, zapomniałam, że to dzisiaj - zaśmiała się nerwowo odwracając głowę na bok. Wczorajsze włosy spięte w niedbały kucyk, stary dres zasłaniający jej nogi i ręce, spod suwaka wystawała biała koszulka. Znaczy się, kiedyś chyba była biała, bo teraz jest pożółkła. 
-Nic się nie stało - silisz się na uśmiech - Słuchaj, zabiorę cię dzisiaj, mam wejściówki na cztery osiem do hotelu, wiesz tego ze SPA - nie powiesz jej, jak ciężko było je dostać. 
-jak to? - potwór mierzy Cię spojrzeniem. Nie gap się, nie gap się, nie gap się. Chce Ci się rzygać. 
-No tak - próbujesz brzmieć pewnie - Zabieram ją na dwa dni 
-nie
-Co?
-nie pozwalam
-_____ - patrzysz na nią, nerwowo przygryza krótki paznokieć przyglądając się waszej sprzeczce - To twoja decyzja, jedziesz ze mną do hotelu, prawda? - głos Ci zadrżał na końcu. Widzisz jak zerka na Sansa, wymieniają się spojrzeniami, lecz ich mimika nie zdradza żadnych znanych ci uczuć. Po chwili dziewczyna przytakuje. Wzdychasz z ulgą. - Chodź - odwracasz się w stronę drzwi 
-oddasz ją za dwa dni? - Potwór nie ruszył się z miejsca, lecz czujesz jak jego oślizgłe koścista palce zaciskają się na Twojej szyi. 
-Tak. 
-obiecujesz? - ma jakieś dziwne zboczenie na punkcie tych całych obietnic. Heh, jakby były czymś, czego nie można było złamać. To tylko słowo. 
-Obiecuję. - Pierdol się pokrako. 

Wchodzisz z _____ do samochodu i zapinacie pasy. Odpalasz i szybko oddalasz się od domku. Czujesz się już lepiej, choć nadal drżą Ci ręce, zaś serce ze strachu chce wyskoczyć z piersi. Śmierdzi w pojeździe cebulą, dziewczyna przyniosła ten smród ze sobą. Odsuwasz szybę. Twoja znajoma milczy i patrzy się tylko na widoki za oknem. Wyjechaliście z miejscowości i przemierzaliście głęboki las. Między prastarymi gałęziami i zielonymi liśćmi prześwituje krwawa poświata zachodzącego słońca.  Nie masz ochoty włączać radia, musisz z nią porozmawiać. 
-Jak... - zaczynasz, dopiero teraz czujesz jak zaschło Ci w gardle - Jak on cię traktuje? 
-Dobrze - odpowiedziała po kilku sekundach nadal nie odwracając się w Twoją stronę. Musisz patrzeć na drogę, lecz udało Ci się kilka razy zerknąć w jej stronę. Odbicie jej twarzy na szybie nie wyrażało żadnych emocji. Trudno Ci ocenić, czy mówi prawdę czy kłamie. 
-Powiesz coś więcej? - milczy, już chcesz coś dodać kiedy w końcu się odzywa. 
-On... lubi dla mnie gotować - przygryzła wargę - Bardzo lubi patrzeć, jak jem. Początkowo mnie to dziwiło, ale ... ale nawet dobrze gotuje. - jej wargi wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Gdyby mówiła o kimś innym pewnie by Ci się to spodobało, ale ... Boże, ona jadła coś co ten kościotrup gotował?! Obrzydliwe. Nie umiesz ukryć odrazy - Lubi się też do mnie tulić. Chce mieć mnie cały czas przy sobie i ... i lubi jak noszę jego ubrania... Mówi, że pachnę jak on i ... i .... - Jak dobrze, że jesteś bez obiadu. Czujesz, jak Cię cofa - Nocami nie śpi - mówi dalej zastanawiając się nad słowami - Nadal nie umie się przyzwyczaić, że tutaj... tutaj nic mu się nie stanie, ale... ale on twierdzi.. że po prostu mnie pilnuje, aby nic nie zrobiło mi krzywdy - Zamknęła oczy i westchnęła. 
-Jak możesz pozwalać - Twój głos ma w sobie być może zbyt wiele jadu - aby ... aby to coś cię dotykało!
-Co?
-To co słyszałaś. To pierdolony potwór, jebany szkielet. Ty wiesz, że oni żarli ludzi?!
-A czy to ma znaczenie co robili, skoro już tego nie robią?!  - popatrzyła na Ciebie z wściekłością w spojrzeniu. Nie znasz jej takiej. Decydujesz się zjechać na pobocze i zatrzymać samochód. Odpinasz pas i patrzysz na nią z poważną miną. 
-On jest niebezpieczny. Słuchaj, mogę cię zabrać. Teraz. Już nigdy tam nie wrócisz. Kurwa, wywiozę cię z tego miasta, województwa, a jak trzeba będzie to i z kraju. - _____ opuszcza głowę. Nic nie mówi. Nagle, coś Cię ruszyło - Pokaż ręce. 
-Co?
-Pokaż ręce. - Waha się chwilę. Ostatecznie decyduje się zrobić to co mówisz. Ślady po ugryzieniu.... - Chryste...
-To nie tak jak myślisz... - mówi szybko patrząc Ci w oczy, chowa rany pod rękawami - O-on czasami taki jest...
-Co jeszcze ci robi? - mówisz stanowczo
-O-on lubi..
-Co lubi?
-...mnie dusić - przyłożyła rękę do swoich obojczyków - I mówi, że lubi .. lubi jak płaczę i .. i smakuje mu moja krew
-Nie, dość tego... _____ - nie wiesz jak zareagować. Masz ochotę uciekać najdalej jak się da - Zabieram cię, nie wracasz do niego. - Nic nie mówi. Odbierasz to jako dobry znak. Odwracasz się by chwycić za pas - Nikt nie powinien cię tak traktować. Nikt nie powinien cię bić. Popierdolony potwór. Powinien zdech.... - czujesz przeszywający ból w boku. Robi Ci się mokro na brzuchu. Niepewnie dotykasz cieczy i unosisz zakrwawione palce na wysokość oczu. Powoli odwracasz się w stronę pasażera. _____ miała w kieszeni finkę, która teraz po rękojeść jest zatopiona w Twoim prawym boku. Chcesz coś powiedzieć, lecz strach ukradł wszystkie słowa, żadne nie opuściło drżących warg. Mocne pociągnięcie. Finka zostawiła po sobie wielką ranę, która piecze tak mocno, że nie masz siły krzyczeć. Zresztą zaraz potem czujesz tylko ostry ból na szyi, łapiesz się za nią próbując zatamować krew. Ostatecznie padasz uderzając czołem w kierownice. Przeciągły klakson splata się z ostatnimi słowami jakie do Ciebie docierają. 
-Ale ja go kocham....
Share:

Rozeznanie w terenie - Słuchowiska

Witajcie moi kochani!
Nie wiedziałam jak się zabrać do tej notki, dlatego postanowiłam się nie zabierać i po prostu ją napisać. A co z tego wyjdzie - to wyjdzie. 

Jakiś czas temu, na discordzie blogowym (klik tutaj dla tych co jeszcze się na nim nie pojawili) padł pomysł o stworzeniu własnych Słuchowisk. Nasz Anonimowy Byt dzielnie pracuje nad swoim słuchowiskiem, dlatego trzeba jeszcze się uzbroić w cierpliwość. Drugi Anonimowy byt czeka jeszcze na skrypt ode mnie :) 
Ale nie o tym. W każdym razie... Jakby to powiedzieć, aby zabrzmieć właściwie. 

O, mam, powiem prosto. 
Chcę wybadać grunt. 

Ostatnio zebrałam wszystkie filmiki na youtubie w których użyliście tłumaczeń z mojego bloga do swoich fandubów. Zrobiło się z tego ponad sto dziewięćdziesiąt nagrań. Niektóre komiksy chętniej i częściej dubingujecie inne nie, bywają też takie o których zapomniałam, a jakie odkopaliście z odmętów bloga. Hah. 

Link do playlisty na youtubie macie tutaj
Jeżeli o kimś zapomniałam, albo pominęłam, dajcie znać ;) 
Khem, ale nie o tym... 

Zauważyłam, że ostatnio wzrasta popularność słuchowisk. Albo po prostu to ja zaczęłam obracać się wśród ludzi, dla których słuchowiska stają się ... fajniejsze niż cokolwiek innego. Mniejsza. Liczy się to, że mało jest na naszym rynku takich zabaw, albo nie ma ich w ogóle. 

Tak jak powiedziałam wcześniej - chce wybadać grunt pod osoby zainteresowane tworzeniem słuchowisk albo samemu, albo bazując na współpracy ze mną. 
W każdym razie - aby zrobić dobre słuchowisko potrzebny jest
1 - sprzęt - mikrofon który nie będzie za bardzo zniekształcał głosu i wyłapywał szmerów z otoczenia
2 - skrypt - czyli tekst jaki ma być odgrywany
3 - czas i cierpliwość - do samego siebie i innych
4 - pogram do nagrywania - tutaj nie pomogę, ale wydaje mi się że najzwyklejszy styka, no chyba, że ktoś chce bawić się modulowaniem i przerabianiem głosu 
5 - podkład - w wielu lepszych słuchowiskach są wykorzystywane dźwięki tła - otoczenia - np trzaskanie drzwiami, kroki, kapanie deszczu, etc, to wszystko można znaleźć w necie i w szukaniu tego mogłabym pomóc 

Myślę, że punkty 1, 3, 4, 5 spełniają spokojnie osoby, jakie bawią się już w funduby, ale nie tylko do nich jest kierowane ta sprawa. 

Przykładowe prace(po angielsku): 


No ale o co chodzi, bo tak kręcę i kręcę i kręcę. Khem, już tłumaczę:

Generalnie chciałabym zająć się czymś, co rozwinie rynek polskich słuchowisk internetowych. Na bloga wrzucałabym wasze prace, albo też skrypty. Osobiście, sama wolałabym pisać skrypty, mogłabym publikować też te co do mnie nadeślecie, tak, aby osoby które chcą poćwiczyć swoją grę aktorską miały na czym. Wzajemne dyskusje, porady, pogawędki. To i wiele wiele więcej. Razem moglibyśmy stworzyć coś ciekawego i nowego. I to nie tylko z Undertale, ale także z innych bajek/gier/filmów, czy zupełnie randomowe rzeczy opierające się na czytaniu opowiadania, albo na śpiewaniu czy mówieniu. 

Co wam to daje? 
No zabawę, przede wszystkim. 
Ponad to osoby jakie czują się dobrze w robieniu dubów do komiksów będą miały możliwość poćwiczenia swojej gry aktorskiej. Bo czytanie komiksów, a robienie fundubu to dwie różne rzeczy. Naprawdę. Trzeba zacząć od czytania, ale ... tutaj generalnie chodzi o grę aktorską, o wczucie się w postać, zrobienie odpowiedniego klimatu, połączenie wszystkiego w jedno tak aby słuchacz mógł wsadzić słuchawki do uszu i odpłynąć, zamykając oczy i widząc to co się dzieje. 

Słuchowiska mogą być zarówno wchodzące w interakcję z słuchaczem, jak i odgrywane scenek, lektorskie przedstawienie jakiegoś opowiadania - czyli czytasz jak Krystyna Czubówna albo nawet lepiej niż ona. 
Liczą się głosy męskie i żeńskie. 
Wszystko. Czego dusza zapragnie. 

Można by zająć się robieniem czegoś samemu, po prostu bazując na pomyśle, można robić to pod szyldem Handlarza Iluzji wtedy wszystko co się by robiło byłoby tutaj publikowane, można byłoby czerpać ze skryptów jakie by się znajdowały na blogu i robić u siebie, dając tylko linka, skąd brało się materiały. 

Możliwości jest wiele. 

Lecz nim to, chciałabym poznać Wasze zdanie w tym temacie. 

Czy pobawilibyście się ze mną w robienie słuchowisk? 
Czy jest sens się w to bawić? 
Jakie jest wasze zdanie, odczucia, obawy, obiekcje albo propozycje - chciałabym je poznać. 
Share:

19 lipca 2017

Undertale: Nie jestem gotowy na dzieci

Notka od autora: Jak to powiedziała kiedyś Anne Rice "Pisz takie książki jakie sam chcesz czytać". No a jako, że dzisiaj ni stąd ni zowąd złapał mnie parszywy humor, zaczęłam mieć ochotę na przeczytanie czegoś cholernie słodkiego. Grzebiąc w odmętach internetu za czymś, co poprawi ni nastrój, natrafiłam na urocze nagranie klik no i tak oto powstał ten krótki oneshoocik. Uniwersum Undertale, a jakże by inaczej. Bohaterką jest moja OC, która zawsze występuje mi w głowie, kiedy czytam opowiadania Postać x Czytelnik. Nazywa się - Lili. Wakacje na wsi w towarzystwie Sansa i Papyrusa. 
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ZABIERZ TO ZABIERZ TO ZABIERZ TO! 
-heh spokojnie, to tylko robak - z sadu dobiegał niski śmiech potwora. 
-TO PIERDOLONA SZCZYPAWICA! ZABIERZ JĄ! - chwila ciszy po której nastąpił tak wysoki pisk dziewczyny, że bez trudu można powiedzieć, że posługuje się ultradźwiękami, gdyby nie fakt, że to nie były ultradźwięki. - Mmmm czuje to na nodze, czuję to na nodze, to się przemieszcza... 
-po prostu sama to strzepnij
-Nnnnnnnn - zaprzeczyła energicznie zaciskając mocno wargi, w oczach pojawiły się łzy obrzydzenia i strachu 
-dlaczego? 
-Wejdzie mi do ucha jak będę spać i mnie ugryzie w mózg
-....co? - Sans uniósł jedną brew do góry, dopiero teraz otworzył oczy. Leżał wygodnie rozłożony pod jabłonką na której dojrzewały w letnim słońcu owoce. - masz ją na łydce, jak ma ci zjeść mózg? 
-Zabierz to - jęknęła, mądrości ludowe powiadają, że skorki inaczej zwane szczypawicami faktycznie zakradają się nocą do sypialni ludzkich tylko po to aby wejść im do uszu i ugryźć ich w mózgi. Lili dawno przestała zastanawiać się nad autentycznością tych historii kiedy razu pewnego sama się zbudziła zaś koło lewego policzka miała rozgniecionego owada. Jego truchło znajdowało się niebezpiecznie blisko ucha. Tak, zdecydowanie chciał zjeść jej mózg... Gdyby go miała. Sans zaśmiał się i zamknął oczy ignorując dziewczynę - Przysięgam... - wycedziła przez zaciśnięte do bólu zęby - Przysięgam, że rzucę cię kiedyś psom na pożarcie ty śmierdząca kupo kości
-wpierw będziesz musiała mnie złapać - zaśmiał się
-PAPYRUS! - pisnęła - O Boże, o Boże, o Boże... to idzie... aaa mam to na kolanie... popatrz na te czułki, boże i te szczypce... PAPYRUS! Spadaj, spadaj.. jak to szło... Ul się pali ul się pali ul się pali
-to na pszczoły
-Królowa wzywa!
-to na mrówki
-Rusz się i mi pomóż.... PAPYRUS! - Sans znowu podniósł powiekę oceniając odległość. Nie, stanowczo cztery kroki to ponad jego siły. Przyglądał się tylko dziewczynie, jak dosłownie w oczach robi się blada. Nigdy nie był w stanie zrozumieć, że ktoś kto był w stanie przejść całe Podziemie i dać im upragnione szczęśliwe zakończenie, boi się ... robaków. Jak ona w ogóle pokonała Muffet? - Paaaa - czknęła - PAPYRUS! - W sumie to dziwne, dlaczego jego brat jeszcze nie przybył na ratunek niewieście w potrzebie. W jednej chwili dreszcz przeszył ciało Sansa i podniósł się. Bez słowa podszedł do znieruchomiałej i bezradnej Lili, wziął w dwa palce robaka i odstawił go bezpiecznie na krzak, uważnie patrząc czy po drodze go nie zabija. Nie ma sensu zadawać niepotrzebnego cierpienia. - Zabrałeś to? - przytaknął wsadzając ręce do kieszeni czarnych, luźnych spodni - Nie ma go? Nie ma? - Zaczęła oglądać nogę. Kilka tików nerwowych, muskające jej gołe stopy źdźbła trawy wzięła za jakieś inne owady i kilka razy kwiknęła. odskakując na bok 
-zluzuj dziecko 
-Aaaaa-a-a-aaale one są takie ooooo-o-o-obrzydliwe! - przeszył ją dreszcz 
-chodź zobaczymy co z papsem 
-Obrzydliwe - jęknęła, krzywiła się z obrzydzenia nadal i oglądała dokładnie swoje ręce i nogi kiedy mijali starą drewnianą stodołę z zabitymi drzwiczkami. Przeszli na inną część podwórka w której wujek Lili trzymał większość zwierząt gospodarczych. Była koza, która teraz z zadowoleniem stała kopytami na masce samochodu. Normalnie Sans by się wściekł, skubana już ładnie porysowała mu jego mercedesa, teraz jednak miał większe zmartwienie. - Sprawdź czy nie mam czegoś we włosach - Zerknął na bok, dziewczyna stała obok niego pochylona, bez trudu widział czubek jej głowy. Był spalony od słońca, lecz nie widział żadnego robaka. Przeczesała palcami włosy. Nadal nic. 
-SANS! LILI! 
Papyrus był przed domem, na kamiennych schodkach jakie prowadziły do wejścia. Pod jego nogami kręciło się stadko małych pisklaków. 
-CHYBA MOJA WSPANIAŁOŚĆ JE PRZYCIĄGNĘŁA! - powiedział z dumą poprawiając słomiany kapelusz. - CHODZĄ ZA MNĄ CAŁY CZAS. LUDZKA PRZYJACIÓŁKO - zwrócił się w stronę dziewczyny - ONE CZEGOŚ ODE MNIE CHCĄ?
-awww brachu, myślą, że jesteś ich mamą - zaśmiał się Sans
-Czy to nie urocze? Czekaj, czekaj - Lili próbowała złapać jednego pisklaka, ale ten jej uciekł. Ponowiła próbę, lecz wtedy wszystkie uciekły za nogi Papyrusa. - Nie zrobię wam krzywdy - mówiła z uśmiechem i błyskiem w oku
-ONE SIĘ CIEBIE BOJĄ! DAJ IM SPOKÓJ!
-Ale Paps, nic im nie zrobię! 
-DAJ IM SPOKÓJ!
-Nie ufasz mi?
-UFAM!
-To pozwól mi jednego wziąć
-....NIE! - protekcjonalnie pochylił się osłaniając dodatkowo pisklaki rękami 
-Przecież nic im nie zrobię
-racja, mało z nich mięsa na rosół
-SANS - krzyknęli oboje, niższy szkielet zaśmiał się serdecznie 
Małe kurczaczki dreptały wszędzie za Papyrusem. Szedł do sadu, towarzyszyło mu ćwierkanie, szedł do ogrodu, nie sam. Postanowił nie jeść w domu, bo małe ćwierkały pod oknami i chciały wejść do środka, dlatego rozkładał przed wejściem kocyk i tam spożywał posiłek. Wpadł nawet na pomysł, aby robić im spaghetti z dżdżownic! Lili i Sans z rozczuleniem przyglądali się, jak ten idzie do kurnika nocą aby poczytać małym bajkę o puchatym króliczku szukającym swojej norki. 
-NIC IM NIE BĘDZIE? 
-Nie, spokojnie - Lili poklepała go przyjacielsko po mostku - Są zamknięte i nie uciekną, nie wpadnie też żaden lis..
-A PO CO LIS?
-Eeerrrmmm - zaczęła się pocić z nerwów i szukać wzrokiem czegoś co pomogłoby jej wybrnąć z trudnej sytuacji - Bo lisy lubią.. się bawić... z kurami... 
-TO WSPANIALE! 
-Papyrus....
-CO?
-Naprawdę ... nie wiesz jakie są relacje między.. lisami a kurami? - zapytała drącym głosem zerkając co chwilę na znacznie wyższego od siebie potwora 
-OCZYWIŚCIE ŻE WIEM - położył ręce na biodrach - CHCIAŁEM ZOBACZYĆ JAK Z TEGO WYBRNIESZ - poklepał ją po głowie. Mimo to i tak zerkał przez resztę nocy co jakiś czas upewniając się, że nic się nie stało jego kurczaczkom. 
Kolejnego dnia wypuścił je lecz...
-O a to małe kaczuszki! - dziewczyna kucnęła. Pisklaki natychmiast były przy Papyrusie, który poczytał sobie co nie co o tym jak się nimi odpowiednio zająć, by wiedzieć co teraz z nimi robić. Małe kaczuszki jednak... - Chyba cię polubiły Sans - zaśmiała się zasłaniając usta dłonią. Dwie właśnie sadzały kuperki na mostku kościotrupa, który leżał pod swoją jabłonką. Pozostałe dreptały dookoła niego. 
-rany - szkielet popatrzył na kaczki - nie jestem gotowy na dzieci 
-No fatalny byłby z ciebie rodzic - zaśmiała się 
-ej
-Co?
-masz szczypawicę na plecach
-CO?! - pisnęła zamierając w bezruchu - Zabierz ją, zabierz ją, zabierz ją....
-neeeeh
-DlaCZEGO?!
-jestem zajęty macierzyństwem - rzucił zakładając ręce za głowę i zamykając oczy, teatralnie poklepał siedząca na nim kaczkę po łebku, zwierzątko zaćwierkało w odpowiedzi i zatrzepotało łebkiem 
-PAPYRUS! 
Share:

POPULARNE ILUZJE