Khem no to szybko, jako, że w poprzednim zostały mi już tylko trzy pary. Otwieram kolejne żądania. Nim jednak co do czego
Typ scenka.
Uniwersum: Undertale, póki co nie mam siły na nic innego.
Mogą być +18
Nie ma: yaoi/yuri/soriel/fransa
Zastrzegam sobie możliwość odrzucenia żądania
A więc, jakie jest Twoje żądanie?
ROZDANIE ZAMKNIĘTE
ROZDANIE ZAMKNIĘTE
Czytelnik x Sans
OdpowiedzUsuńscenka 18+
Sans usłyszał jak śpiewamy i uznał, że nasze gardło może mieć tez inne zastosowanie. *lenny*
~niezalogowana Cutie Pie
Ooooodpada ... nie wiem jak zrobić pornosa zaczynając od sceny ze śpiewaniem
UsuńPewnie w dopiero we wtorek przeczytam, ale no.
OdpowiedzUsuńPotwory wyszły na powierzchnie, Chara ożył. Nasze przyjaciółka stwierdzając, że nie może patrzeć jak zmieniamy się w starą pannę z kotami umówiła nas pomimo naszych płaczów i gróźb na randkę ciemno i co teraz zrobić, idziemy na nią bo tamta na nas się fochnie. Do w miarę eleganckiej restauracji w której ma sie odbyć randka czeka na nas ten sadystyczny skur... demon. Jak to się potoczy? WYjdzie coś więcej z tego?
To był beznadziejny pomysł. To był cholernie beznadziejny pomysł. Głupi! Masz ochotę rozszarpać przyjaciółkę jak się z nią spotkasz. Poderżniesz jej gardło jak nic. Wyprujesz flaki i zatańczysz kankana nad jej martwym truchłem. Wiesz, że to będzie najgorsza randka w Twoim życiu, być może i ostatnia... W każdym razie, skąd to wiesz? Proste. Od dwudziestu minut jedyne o czym rozmawialiście to teksty
Usuń-Co wybierzesz z karty?
-Jest nawet dobre.
-Sos za słony
No i tak siedzicie w milczeniu gryząc drugie danie. Ta niezręczna, paskudna, cisza. Chara odgarnął brązowe włosy za ucho i sięgnął po szklankę wody aby przepić kurczaka. Dwudziesta piąta minuta, on już zjadł. Ty.. za dwa kęsy też.
-Deser?
-Poproszę - odpowiadasz cicho i nieśmiało. Ej, ale może wyjdziesz na żarłoka? To dziwne. Ale chuj i tak się już więcej z nim nie spotkasz. Przyszedł kelner.
-Dwa ciasta czekoladowe - rzucił chłopak oddając kelnerowi menu, ten zabrał ze sobą też talerze. - Więęęc... - pochylił się nad stolikiem kładąc łokcie na blacie, zaś palce splatając przed sobą. Patrzył na Ciebie uważnie - ... kto cię do tego zmusił?
-N-nikt mnie nie z-zmusił! - czułaś, że zaczynasz się pocić. Dlaczego właściwie kłamiesz?
-Ta, jasne. - skrzywił się. - Ja jestem tutaj bo się założyłem.
-Założyłeś się? - otworzyłaś szerzej oczy - Z kim?
-Z moim bratem. Narzekał, że żadna go nie chce, to powiedziałem, że ot tak mogę mieć randkę. Kazal mi to udowodnić więc podszedłem do jakiejś dziewczyny stojącej na światłach i zapytałem się jej, czy chce iść ze mną na randkę. Powiedziała, że jest zajęta, ale że ma przyjaciółkę która z chęcią pójdzie. - Aaaa a więc taka jest prawda...
-Co?! - krzyknęłaś i natychmiast się zreflektowałaś - Przepraszam - Chara skinął głową - Mi mówiła, że zna cię od lat.
-Widocznie nie tylko ty tutaj kłamiesz. Ona cię do tego zmusiła?
-To raczej oczywiste. - zmrużyłaś oczy. - O co się założyliście?
-Dychę. - O dychę? Twoja wewnętrzna duma właśnie błagała wszystkie demony o pomstę do Nieba.
-Aha... - ale Twoje słowa nie były takie odważne. Cisza. Podano ciasto. Zaczynasz je jeść. - Przepraszam... - Popatrzył na Ciebie zza opadających na twarz włosów kiedy pochylał się nad swoim talerzem - Za kłamstwo. Nie czuję się dobrze.
-Jesteś chora?
-Nie... nie czuję się dobrze tutaj.
-Oh..
-Nie chodzi o ciebie - pisnęłaś szybko - Tylko... tylko o to, że osobiście nie przepadam za ludźmi i .. nie lubię wychodzić i ... nie jestem dobra w tym całym flircie i randkowaniu...
-No co ty nie powiesz...
-No tak! Nie uważasz, że to wszystko jest takie sztuczne? W sensie, każdy wie o co chodzi więc dlaczego od razu nie przejść do sedna?
-To znaczy?
-No popatrz. Mogłeś podejść od razu i powiedzieć o zakładzie. Wyszło by na to samo, a ja nie ... a ja nie...
-Nie przeżyłabyś wstydu upokorzenia, że jesteś warta dychę dla znudzonego kretyna, którego nawet nie znasz
-.... Lepiej bym tego nie ujęła - Znowu cisza... Patrzysz pusto w ciasto na talerzyku.
-Jesz to?
-Co?
-No to - już tykał widelcem Twoją porcję.
-Nie, nie mam ochoty.
-Twoja strata - no i zabrał i zeżarł, cham jeden. Tyle dobrze, że on zapłacił za kolację. Wyszliście oboje przed budynek i rozeszliście się w swoją stronę. Teraz czas zamordować przyjaciółkę. Ale wpierw... ściągniesz te cholerne szpilki.
Undertale
OdpowiedzUsuńScena u Undyne z gry naszymi oczami.
Że... co?
UsuńW grze jest scena w domu Undyne, inaczej lekcja gotowania Undyne naszymi oczami.
UsuńA, bo tak to zabrzmiało jakby Undyne grała naszymi oczami - i mi się myślenie gore załączyło. Boże. Oka, oka, akceptuję xD
UsuńOki ^^
UsuńByło niezręcznie, bardzo niezręcznie, to jeden z tych niezręcznych momentów, w których nawet niezręcznie jest mówić o własnej niezręczności.
UsuńPatrzysz na pęknięty stół przed sobą, przebity na wylot magiczną włócznią, która jakoś nie chce zniknąć. W rękach trzymasz filiżankę gorącej herbaty. Twój jedyny przyjaciel jakiego tutaj miałeś, właśnie... wyskoczył przez okno (dosłownie), pozostawiając Cię sam na sam z nią... Undyne... która jeszcze kilka godzin temu próbowała wbić Twój czerep na szpikulec swojej broni i paradować z Twoją duszą po całym Podziemiu. A teraz... pijesz u niej herbatkę.
-Ummm - chrząkasz, szukasz wzrokiem czegoś na czym dałoby się zawiesić oko. O, fortepian. -Grasz?
-Co? - kapitan uniosła głowę jakby wyrwana z zamyślenia
-Czy grasz na fortepianie?
-Nie, stoi tutaj tak dla ozdoby - aaaaha.... Dlaczego ma skwaszoną minę - OCZYWIŚCIE, że gram, smarku - No i wszystko jasne, nie dało się tak od razu?
-O łał... A od dawna? - próbujesz rozpocząć jakąś dyskusję, cokolwiek co przerwie tę.. niezręczność.
-Od kilku lat...
-Ktoś cię nauczył, czy..
-Sama, wszystko robiłam sama.
-Aha.. - cisza. Co by tu...
-Chcesz.. - kobieta unika kontaktu wzrokowego - Czy może.. no... mogę zagrać... jeżeli chcesz
-O chcę! Jasne, że chcę! - kapitan wstała od stołu chrząkając i niepewnie podeszła do instrumentu, podrapała się po tyle głowy, zerknęła raz czy dwa razy na Ciebie i usiadła przed fotepianem. Podniosła klapę i położyła palce na białych klawiszach. Ponownie na Ciebie popatrzyła, skinęła glową jakby dodając sobie otuchy i spod jej dłoni wyleciała przepiękna melodia. Smutna, pełna nadziei, pełna cierpliwości, z odrobiną niecierpliwości, jeżeli można to tak nazwać. Nie znasz tej piosenki, lecz jest piękna. Bardzo piękna. Przez cały czas gry, Undyne miała przymknięte oczy, śledziła nimi tylko ruch swoich palców na klawiszach. Choć instrument potrzebował nastrojenia, to udawało się jej wydobyć z jego wnętrza ukryty potencjał. Ktoś, kto potrafi tak pięknie grać, nie może być zły. Wraz z ostatnimi nutami utworu, dźwięk delikatnie przeistoczył się w ciszę, pozostawiając Cię całkowicie oczarowanego magią gry na firtepianie Undyne.
-I jak?
-Cudownie
-Naprawdę? Znaczy się GHAHAHAHA OCZYWIŚCIE!
-Zagrasz... mi coś jeszcze?
-...Jasne! Czemu nie!
Czytelnik z Alphys, Sansem, Undyne, Frisk i Papyrusem robią sobie wieczór filmowy. Po jakimś czasie przypadkowo włączają horror, a w jego najstraszniejszej części wchodzi Toriel. (Frisk jest dzieckiem)
OdpowiedzUsuńTo stało się już tradycją. Sobotni wieczór wraz z potworzymi sąsiadami. Czego chcieć więcej? Przyjaciele. Popcorn. Cola. Czasami pizza. No i filmy. Tak naprawdę nie było ważne co oglądacie. Liczył się wspólnie spędzony czas no i zabawa.
UsuńWłaśnie byliście po "Ja Irena i Ja", przebrnęliście przez cały "Dziennik Briget" zarówno pierwszą, jak i drugą część.. Nic więc dziwnego, że kolejny film jaki znalazł się w odtwarzaczu był nieco bardziej... straszny.
Wybrała go Undyne, bo kto inny. Mimo Twoich początkowych obiekcji, czy dziecko takie jak Frisk powinno oglądać "Opowieści z Krypty" potwory wspólnie doszły do wniosku, że ciężko będzie go czegokolwiek przestraszyć, skoro zaprzyjaźnił się z nimi. W sumie, ten argument był słuszny..
Zaś program, mimo tandetnych rekwizytów bez wątpienia miał klimat. Szkielet z włosami opowiadał widzom historie niezwykłe i straszne, ta jaką mówił dotyczyła reportera, który postanowił zwiedzić nawiedzony dom. Okazało się, że faktycznie, dom był nie tyle nawiedzany, co zamieszkały przez duchy osób jakie zostały brutalnie zamordowane w tym domu. Boisz się i kulisz nogi pod siebie. Masz ochotę wyjść, zaśmiać się powtarzając sobie, że to tylko jakiś stary horror. Lecz siedzisz, bo nie chcesz, aby pomyśleli, że się boisz, no i ... chcesz wiedzieć, czy protagonista przeżyje.
No i właśnie w momencie, kiedy ten otwierał drzwi do łazienki po to by ujrzeć zakrwawione zwłoki mężczyzny dosłownie kąpiącego się we własnej krwii, drzwi do waszego pokoju otworzyły się ze skrzypnięciem, zaś w progu stanęła wysoka i szeroka postać.
Piszczysz, bo tego nawet krzykiem nazwać nie można. Piszczysz przeraźliwie głośno. Potem łapiesz się za serce i dyszysz mocno. W niebieskawej poświcie monitora dostrzegasz znajome rysy Toriel, która przyszła do was z ciastem... Heh, zabawne. Zerkasz na Friska, który siedzi i ogląda makabryczną scenę. Reporter nie przeżył. Ah te dzieci...
Od pewnego czasu piszemy z jednym typkiem na necie. Jesteśmy bardzo podjarane, podoba nam się "jego charakter" a raczej sposób w jaki z nami rozmawia. Postanowiliśmy się spotkać po raz pierwszy. Pokaż jak zareagujemy na to że typek to nie człowiek, a potwór (uściślając Red)(w sumie nigdy nie pytałyśmy o to). Jaka będzie nasza reakcja? Czy okaże się tak samo cudowny jak w necie czy raczej w realu to totalna porażka? ;)
OdpowiedzUsuńNie jesteś typem osoby, która zbyt ufnie podchodzi do znajomości internetowych. Tutaj każdy może być kim chce. Może udawać. Kłamać. Ile to już słyszałaś historii o wyłudzeniach? O morderstwach popełnionych przez internet? Nie wspominając o całej sprawie z kamerkami internetowymi i hakerami.
UsuńAle oto jesteś, sama, wystrojona jak mrówka na święto lasu. Stoisz pod pomnikiem jakiegoś bohatera wojennego i zerkasz na swój telefon. Pięć minut po czasie. Znasz go od pół roku, piszecie prawie codziennie od pięciu miesięcy, od czterech dzwonicie czasami. Wydaje się być fajny. Znaczy się, tak uważasz. Dlatego, kiedy dowiedziałaś się, że będzie w Twojej okolicy zaproponowanie spotkania wyszło samo. Ty zaproponowałaś. On nie chciał. Początkowo. Po dwóch dniach milczenia, zgodził się. Powiedział o której i gdzie macie się spotkać, uprzedził, że może się spóźnić, bo nie jedzie sam. Jego znajomy miał robić jakieś mini turne, ponoć to jakaś lokalna gwiazdeczka czy coś. Ciekawe.
Nic jednak nie przygotowało Cię na to, co zobaczyłaś dwadzieścia minut po ustalonym czasie spotkania.
-no cześć - znasz ten głos. Uniosłaś głowę i zaczęłaś się rozglądać dookoła.
-Bob? - rzuciłaś jego nickiem internetowym. Był taki zwyczajny i głupi i zabawny jednocześnie. Nick, oczywiście. Sans. Bo tak nazywał się mężczyzna, miał poczucie humoru, nieco makabryczne momentami, ale zdecydowanie je posiadał.
-a no.
-Dlaczego ukrywasz się za posągiem? - serce waliło Ci jak szalone. Jego głos brzmiał inaczej niż przez telefon.
-nie ukrywam się, tylko...
-Tylko co?
-kurwa, powinienem ci coś powiedzieć nim się spotkaliśmy...
-A co, jesteś jak Quasimodo?
-jak kto?
-Ta bajka z dzwonnikiem co ci kiedyś poleciłam
-a, nie kurwa, nie - zamilkł na chwilę - po prostu...
-Biorąc pod uwagę jak zboczone kawały i dwuznaczne teksty mi waliłeś, nie sądziłam, że będziesz się tak wstydził - rzuciłaś próbując przejść za posąg, Sans jednak przewidział Twoje posunięcia i nadal słyszałaś jego głos za marmurowym żołnierzem.
-heh - zaśmiał się nerwowo - zawiedziona?
-Jeszcze nie mam czym - krok krok, nadal nic - Ale jak nie chcesz się pokazać to..
-nie, to nie tak! - krzyknął szybko - po prostu... ech, dobra, kurwa, chodź - i podeszłaś. Był niski. Łysy. Bardzo kościsty. A nie. To.. same kości. Dwa czerwone punkciki wpatrywały się w Ciebie. Głośniej serce nie mogło Ci już nigdy walić.
-Jesteś...
-...potworem, ta wiem, zauważyłem, wiesz?
-Nie. Znaczy tak. Znaczy nie to chciałam powiedzieć... - Twój głos był cichy. Potwór uniósł brew. Jak to możliwe. To nie są kości?! - Jesteś...
-paskudny?
-Zajebisty. - wyszczerzyłaś się - Powiedz, czy masz...
-jak masz zamiar zapytać się o to, czy mam chuja to przysięgam, że sobie pójdę...
-O, ahahahahahaha, dobra, to zanim zadam to pytanie, pójdziemy gdzieś na kawę i sobie normalnie pogadamy?
-jasne, prowadź.
Dobra, to będzie dziwne ale autentycznie przyśniła mi się ta scenka xd. Jesteśmy z szkoły na przymusowym koncercie, jesteśmy tym już dość znudzone, lecz po ostatnim z wielu występów wychodzą główne postacie z Undertale i z dedykacją akurat dla nas grają *nasz ulubiony utwór z Undertale*.
OdpowiedzUsuń(nie wnikam skąd nas znają)
UsuńOoooodpada >.>
UsuńSpotkanie po latach Frisk i Sansa z Horrortale. Frisk ponownie trafia do Podziemia z powodu wyrzutów sumienia. Czy Sans jej przebaczyć, a może zemści się?
OdpowiedzUsuńZostawiam to twojej wyobraźni, Yumi
Frisk zastanawiał się, po co właściwie tutaj przyszedł. Dlaczego po tylu latach pchnęły go wyrzuty sumienia? Ostatnio nie sypiał dobrze, nie umiał się skupić, myślał tylko o potworach uwięzionych pod górą Ebott, o tym jak sobie teraz radzą i co się u nich pozmieniało. Teraz, kiedy Frisk jest dorosły może w pełni im pomóc. Znaczy, tak czuje. Dlatego też razu pewnego postanowił przełamać własne ... niepewności. Iść zgodnie z głosem serca i udać się do Podziemia ponownie.
UsuńI to był błąd.
Z trudnością mógł oddychać.
Z ledwością widział.
Całe miejsce przypominało raczej paskudny sen, aniżeli cokolwiek innego. Wszędzie smród stęchlizny, zgnilizny i ziemi. To Podziemie w żadnym stopniu nie przypominało tego miejsca, jakie opuścił przed wieloma laty.
Ale... może mu się uda? Może.. krok za krokiem nadzieja, że natrafi na znajome twarze była coraz mniejsza. Z każdym krokiem oddalał się od dziury, przemierzał puste i głuche ruiny, zapomniane przez lata korytarze, ciemne zaułki. Nie ma cukierków, nie ma liści, nie ma myszy w dziurze. Jest sam.
Wszedł do domu Toriel. Jej też nie ma. Drzwi do Snowdin stoją otworem, dlatego przez nie przeszedł.
Sklypiący śnieg pod nogami był przerażający. Frisk zaczął żałować, że w ogóle się tutaj znalazł. Zaczął przeklinać wszystkie siły na niebie i ziemi, które skłoniły go, aby się tutaj znalazł.
Głośny trzask.
Odwrócił się za siebie, lecz nikogo nie zobaczył. Kiedy ponownie chciał spojrzeć na drogę przed sobą, mignęło mu tylko coś przed oczami. Głowa chłopaka potrulała się, ciało padło bezwładnie na kolana, a potem na bok. Sans stał trzymając w ręku topór, dyszał, czerwone ślepisko spoglądało na ofiarę. Jedzenie. Tylko i wyłącznie jedzenie. Nie rozpoznawał w człowieku nawet dawnego przyjaciela. Sans nie miał przyjaciół. W każrym razie... już ich nie miał. Ale na co komu przyjaciele? Skoro dzisiaj będzie jadł?
żądania pod tym nie biorą udziału w zabawie
OdpowiedzUsuńCholercia, spóźniona ;__; No cóż, bywa XD Doooo następnego razu :3
OdpowiedzUsuń(Totalnie nie na temat) Kiedy szkielety w szafie?
OdpowiedzUsuńJak będę miała ochotę na tłumaczenie tego.
UsuńJeeeej jednak KIEDYŚ do tego wrócisz!!!
Usuń- N.
No tak, dlaczego miałabym do tego nie wracać?
UsuńYhxjdjdbdnalb czemuuuuuuuuuu idę upić się Monte drinkami
OdpowiedzUsuń:( było tak blisko ale i tak fajnie że się pojawiło.
OdpowiedzUsuńOk, teraz dopiero widze ze to już dość stara notka, nie wiem jak tu się znalazłem.
Usuń