30 lipca 2017

Undertale: Północ w Idealnym Świecie - Rozdział VII [Midnight in a Perfect World - Chapter 7] - tłumaczenie PL [+18]

Autor okładki: Aonomi
Notka od tłumacza: Życie studenta nie jest łatwe i przyjemne, zwłaszcza jak się jest doktorantem. Całe szczęście, masz nowego kolegę, który z przyjemnością oderwie Cię od nudnych zajęć. Co więcej, jest to szkielet. 
Opowiadanie mające miejsce po prawdziwym pacyfistycznym zakończeniu gry. Sans x Czytelniczka. 
Rozdziały +18 będą oznaczone: 
Autor: LambKid
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Rozdział VII (obecnie czytany)

Ciągle padało kiedy obudziłaś się z rana. Szare światło wpadało przez okno, zaś krople deszczu rytmicznie stukały w szybę. Sans leżał na brzuchu obok Ciebie z odwróconą głową. Dotknęłaś jej delikatnie, tak aby go nie zbudzić. Czułaś niewielkie wgłębienia i widziałaś miejsca w których łączyły się różne kości. Wyglądały jak blizny, lecz wiedziałaś, że Twoja czaszka ma podobne. Sans mruknął zaspany i przysunął się bliżej do Ciebie, wtulając głowę w Twoje piersi. Szczerząc się ja głupiec, objęłaś go na wysokości karku, dalej gładząc tył jego czaszki. Nie byłaś pewna, czy nadal śpi. Delikatnie syknął pod wpływem Twoich pieszczot. Czułaś chłód kości na piersiach, równie zimne nogi oplatały się dookoła Twojego ciepłego i miękkiego ciała.
-jesteś taka gorąca – mruknął sennie
-Myślałam, że śpisz
-jaki mamy czas? - wychyliłaś się, by zabrać z jego stolika telefon i zobaczyć godzinę
-Siódma czternaście – warknął wtulając się mocniej. Nie przeszkadzało Ci to, mogłaś słuchać deszczu swobodnie. Przesunęłaś rękę na jego kark i plecy, czując łopatki pod materiałem golfa. Jego kręgosłup był aż nadto wyraźny, przesunęłaś po nim palcami na co delikatnie jęknął. Było Ci dobrze, nie chciałaś wstawać, no i nawet znowu robiłaś się senna. Pogłaskałaś Sansa i popatrzyłaś na jego pokój próbując ogarnąć bałagan. Widziałaś kilka rzędów książek pod ścianą, wywrócony kosz na śmieci zaś papierki porozrzucane po dywanie. W większości to były pogięte kartki papieru, lecz znalazły się też opakowania po jakiś przekąskach. Stare radio z kolorowymi elektrodami na stoliku. Wyglądało troszeczkę jak zabawka dla dziecka. No i gogle zwisające za gumkę z oparcia krzesełka. Sans warknął w proteście kiedy przechyliłaś się, aby wziąć z podłogi najbliższą książkę. Potem usiadłaś, zaś on położył głowę na Twoim brzuchu i oplótł Jedną z Twoich nóg swoimi wracając do drzemania. Tomiszcze nazywało się „1001 Śmieszna Zagadka!” .. już tej pozycji nienawidzisz. Obrazki przypominały Ci cliparty z Microsofta.
Jak nazywa się słynny, chiński wynalazca kibla?
Sraj Pantu
Boże. Powstrzymałaś chichot. Dobra, to było nawet całkiem zabawnie.
-Ej, Sans
-mmph...
-Co mówi palma do palmy?
-zapalmy – mruknął. Patrzyłaś na niego przez chwilę
-Znasz to wszystko na pamięć, czy co?
-odpowiedź była oczywista... dlaczego nie śpimy? - zaśmiałaś się
-Wybacz, jestem rannym ptaszkiem
-rozumiem... - Twój wzrok powędrował na grzbiet książki leżący na jego biurku, tej, która najwyraźniej była z Podziemia. Automatycznie zaczęłaś myśleć o własnych planach pracy, to znowu sprawiło że myślałaś o tym ile musisz jeszcze przeczytać albowiem niedługo masz lekcję poprowadzić, no i nadal Twoja opiekunka nie odpisała z dokładnymi informacjami z czego masz się przygotować... Twój dobry nastrój szybko się ulotnił. Odstawiłaś książkę z kawałami na podłogę i ciężko wzdychając przejechałaś ręką po twarzy
-Dobra – mruknęłaś przez dłoń – Muszę iść. Czeka na mnie wiele roboty. - Sans podniósł się na łokciach i ziewnął szeroko. Za dnia mogłaś dostrzec, jak ostre są jego zęby. Są takie wielkie bo nie ma policzków?
-ostateczne terminy?
-Niezupełnie – wyjaśniłaś – Czuję się nieprzygotowana, a będę prowadzić zajęcia, no i chciałabym no wiesz... przygotować się... - Boże, samo mówienie o tym sprawiało, że czułaś się zmęczona. Ale nie miałaś wyboru. Łatwo było wyobrazić sobie co może się stać, jak ktoś zada pytanie na jakie nie będziesz znała odpowiedzi, nie chciałaś zrobić z siebie kretynki
-ej – popatrzyłaś na niego, wpatrywał się w Ciebie z nadzieją – mam dla ciebie poradę – uniosłaś brwi do góry – nic dzisiaj nie rób
-...Co?
-jest sobota, odpocznij, nic dzisiaj nie rób – milczałaś przez chwilę
-...Muszę to zrobić
-naprawdę? - wgapiałaś się w niego nie wiedząc co powiedzieć. Lecz kiedy przemyślałaś wszystko, miałaś wrażenie, że w jego głosie słyszysz nadzieję? Nadzieję? Rany... - patrz – zaczął ale zatrzymał się zbierając słowa w głowie – wiem jak to jest... znaczy wiem jak to jest czuć się że nie robisz dość dużo, choć zapewne dajesz z siebie wszystko – podrapał się po tyle czaszki, potem poruszył ramionami jakby chciał zrzucić z nich ciężar – wiem, że już wykorzystują was do granic możliwości więc uh... nie musisz dodatkowo sama siebie męczyć, nie warto – Myślałaś nad jego słowami długo, potem westchnęłaś
-Na twoim wydziale jest lepiej?
-heh, nie – kiedy nic nie mówiłaś, on ciągnął dalej – tylko dzisiaj, dobrze? nie przesadzaj z pracą, jeżeli coś pójdzie nie tak, możesz winić za to mnie – popatrzyłaś na niego poważnie i westchnęłaś, położyłaś się na łóżku. Może miał rację. Może przesadzałaś z tym wszystkim? Musisz przyznać, że to miła odmiana, tak odpuścić i po prostu się położyć.
-Więc co mam robić?
-zostać ze mną
-Ha! A więc to był twój plan! - wyszczerzył się
-wiesz... jestem dobry w robieniu niczego – wywróciłaś oczami – no i nie kłam, nie chce ci się wychodzić w taką pogodę, prawda? - popatrzyłaś na okno. Nie, nie chce Ci się To pogoda podczas której chciało się siedzieć w domu. Bez ostrzeżenia, odwróciłaś się w jego stronę i objęłaś ręce dookoła jego karku. Z cichym jęknięciem opadł na łóżko obok Ciebie. Po chwili zaczął głaskać Cię po głowie. - czy to znaczy, że możemy iść spać?
-Ty możesz, ja nie usnę
-mogę to zmienić – mruknął. Jego palce powoli i w regularnym rymie zaczęły głaskać Cię po skroni. Leżałaś długo, czując jego palce na swojej głowie, obserwując jak oddycha pod Twoją czaszką. Słyszałaś jak cicho wciągał i wypuszczał powietrze, choć jego ciało nie wydawało żadnego innego dźwięku. Nie biło mu serce, po prostu oddychał. No i to miłe stukanie kropel deszczu o szybę. Z czasem jednak jego dotyk się zmienił. Palce błądziły bo gołych ramionach. Coś było nie tak. Podniosłaś głowę, aby zerknąć. Dotykał kilku obtarć na Twojej skórze. Kiedy poprawiłaś się, by lepiej widzieć, zauważyłaś, że na drugiej stronie masz takie same. Z pewnością zrobił je tej nocy. - przepraszam
-Nie przepraszaj, podobają mi się – wyszczerzyłaś się – Skoro nie możesz mi zrobić malinki
-co to malinka? - zaśmiałaś się i w telefonie poszukałaś zdjęć, no i wyjaśniłaś mu mniej więcej czym są malinki – to jest dziwne – potrząsnął głową przeglądając galerię google. Powędrowałaś spojrzeniem na jego kark. Ty też mu nie możesz takiej zrobić, ale było coś przyciągającego w kręgach szyjnych jego kręgosłupa wystających spod kołnierzyka golfu. Pochyliłaś się, aby go pocałować w szyję, ale wtedy odezwało się burczenie w Twoim brzuchu. Głośne. Westchnęłaś ciężko. Sans przystawił pięść do zębów próbując się nie śmiać. - to też jest dziwne
-Masz coś do żarcia?
-uh.. - popatrzył przed siebie starając przypomnieć sobie zawartość kuchni – chyba.. - uśmiechnął się lekko – zazwyczaj jem na mieście – To Cię nie zaskoczyło. Poszedł do kuchni, a Ty założyłaś na siebie koszulkę i parę świeżych majtek jakie na całe szczęście schowałaś do torebki kiedy wybierałaś się na tę randkę. Potem poszłaś skorzystać z łazienki. Byłaś na swój sposób zaskoczona, ale wygląda na to, że ktoś ją wyszorował. Nie było ani śladu bałaganu jaki narobiłaś. Nie chciałaś wyobrażać sobie w tej roli Sansa, cała sytuacja była zbyt krępująca. Zerknęłaś na telefon sprawdzając wiadomości. 

Connie – 6:31: Złapałaś KOŚĆ?!

Maxine – 7:04: Czy... wykazał się wielkim poziomem szarmanc-kości? Connie mi się sfrajerzyła

Ty, Maxine, Connie – 7:57: Jesteście popierdolone, no i tAK????? Nadal jestem u niego ;O

Maxine, Ty, Connie – 7:57: Aaaaahhhhhh!!!!!!

Connie, Maxine, Ty – 7:58: Max dlaczego nie śpisz?

Maxine, Connie, Ty – 7:58: spotkanie z promotorem ;'D Zaczyna się ;'D Piszcie, chcę czytać

Connie, Maxine, Ty – 7:58: Rip Maxine... Gadaj ten gość to NAPRAWDĘ szkielet Wow Jak wam poszło?

Ty, Connie, Maxine – 7:59: Było dziwnie fajnie i zabawnie...? Bardzo. Nadal to do mnie nie dociera. 

Connie, Ty, Maxine – 7:59: Wow, masz zdać mi potem raport 

W kuchni również było bardzo czysto. Sans kończył właśnie czyszczenie misek, założył też na siebie parę czarnych spodenek. To prosty stój, ale na swój sposób odnalazłaś go bardzo atrakcyjnym i pociągającym. Rękawy luźno tańczyły przy jego nadgarstkach. Widziałaś też pustą przestrzeń między kośćmi przedramienia. Trzeba przyznać, że w czarnym mu do twarzy...
-Nie obraź się – zaczęłaś – ale kuchnia wygląda czysto jak na ciebie – zaśmiał się szybko i krótko
-ta, to... zawsze jak mój brat wpada, na samym początku na mnie krzyczy, a potem zaczyna sprzątać
-Wydaje się fajny – miałaś cichą nadzieję, że to właśnie jego brat wyczyścił sracz po Tobie – Jak się nazywa? - Sans zerknął na Ciebie
-papyrus – wyciągnął opakowanie owsianki dla dzieci, w środku było kilka pianek. Uniosłaś pudełko i zaśmiałaś się
-Łał, śniadanie mistrzów
-ta, wybacz, to wszystko co mam – zabrał opakowanie i zaczął czytać instrukcję – nigdy tego właściwie nie robiłem...
-Może ja zrobię?
-nie, dam sobie radę – wsypał odpowiednią ilość do misek i zalał to wrzącą wodą – nie będę mógł zjeść, jeżeli ty to zrobisz
-Rozu... Zaraz.. jak możesz to jeść? Jest w tym magia?
-sekret tkwi w przygotowaniu, właściwie to normalne jedzenie, ale jeżeli magiczna osoba je przyrządza, staje się magiczne
-Że co? O to naprawdę chodzi? - zaśmiał się z Twojego zaskoczenia, patrzyłaś na niego oszołomiona – Wiesz, całe to gadanie o magii zaczyna przyprawiać mnie o ból głowy. Unikasz prawdziwej odpowiedzi? - zachichotał
-magię znacznie trudniej idzie wyjaśnić, niż ci się wydaje, to.. uh... to skomplikowane i .. i czasem działa choć nie wiesz naprawdę jak to się dzieje
-To cię martwi? Jako naukowca?
-cóż... a czy ciebie martwi, że nie ma formuły na idealną książkę? - po chwili odparłaś
-Ale mogłaby być
-mogłaby – przyznał odwracając się w Twoją stronę z uśmiechem. Wyglądał na dumnego, tak jakby wezwał Cię do odpowiedzi, a ty dałaś mu dobrą odpowiedź. Znasz to uczucie, kiedy raz zaczniesz nauczać, trudno się tego pozbyć. - ale gdyby to było takie proste – mówił dalej – może kiedyś ktoś na to wpadnie, ale nie za naszego życia, ludzie nie działają tak szybko, a komputery nie są jeszcze dość sprawne by to ogarnąć
-Porównujesz magię do sztuki?
-heh, chyba tak – zamieszał owsiankę – albo raczej... czasami trudno wyjaśnić ci twoje zachowanie, psychologia jest jak nauka, magia to coś w tym stylu, wiesz? - rozmawialiście podczas jedzenia. Faktycznie owsianka inaczej smakowała. Chodziło o jakiś magiczny rytuał? Zrobił coś, co sprawiło, że może to jeść mimo braku układu trawiennego. To ma sens. Magiczne jedzenie gdzieś musi iść, no chyba, że są jakieś magiczne warzywa... Co chyba jest niemożliwe... chyba. Magia wydawała Ci się dziwna, choć poznałaś jej zalążek. Trudno było Ci wyobrazić sobie jak wyglądało życie w Podziemiu, więc go o to zapytałaś. Opowiedział Ci o Snowdin, miejscu w którym mieszkał razem z bratem i pracował, opowiedział o wielkiej geotermalnej maszynie produkującej energię dla całego Podziemia, o tym jak wyglądał Waterfall o wysypisku śmieci, którego wyobrażeniem byłaś zawstydzona. Przyznał, że większość potworów zachorowało na agorafobię zaraz po tym jak wyszły.
-było tak dużo przestrzeni – tłumaczył – i wiesz... zdarzają się ludzie którzy nie sa zbyt mili= wiedziałaś, że ubierał słowa ostrożnie
-Wybacz
-to nie twoja wina
-Czy ktoś wrócił do Podziemia?
-kilkoro – przyznał szczerze – większość została tutaj uznając, że niebo jest tego warte
-Nawet to dzisiejsze? - uniosłaś brwi. Przypomniałaś sobie, jak narzekał w nocy na pogodę. Przyglądał Ci się przez chwilę i westchnął zmęczony
-tak, nawet to dzisiejsze – Sans opowiadał, że to nie tylko piękno powierzchni zatrzymało potwory tutaj. Powoli zaczynały tworzyć się problemy z energią i miejscem do życia, kiedy ich gatunek się rozrastał. Konieczne więc było przesiedlenie. No i wtedy jak na zawołanie, odblokowane zostały drzwi na powierzchnię. Choć większość potworów początkowo czuła się jak bezdomni, pałętający się na łasce ludzi, właściwie dosłownie część z nich była bezdomna. - więc, wiesz, my – machnął ręką – przywykliśmy... asymilacja i te sprawy... znaleźliśmy prace w których byliśmy dobrzy w podziemiu
-A więc wcześniej byłeś naukowcem?
-właściwie to sprzedawałem hotdogi
-Pierdolisz – wyszczerzyłaś się, odpowiedział tym samym. Szczerze nie mogłaś odgadnąć czy mówi prawdę, czy robi sobie jaja.
-moja kumpela alphys, dziewczyna undyne, ona pracowała jako królewski naukowiec no i teraz pracuje na uniwerku, jest inżynierem
-Oh, a więc do kolejny doktorant? - z jakiegoś powodu popatrzył na ciebie groźnie nim odpowiedział
-uh ona wykłada
-Oh! - O to chodzi? - Undyne wydaje się fajna
-ta, jest w porządku – zaśmiał się zadowolony ze zmiany tematu, nie wnikałaś – chce abym jeszcze kiedyś zabrał cię do grillby's
-O Boże, uchlałam się, a kac kolejnego dnia prawie mnie zabił. Jak ona może tyle pić?!
-cóż, to ryba, wiesz, ryby są dobre w piciu – zachichotałaś
-Dobra, daj spokój – Rozmawialiście jeszcze trochę i jakimś sposobem przed południem znowu wylądowaliście w łóżku. Trzymał Cię od tyłu w swoich objęciach.  Na łyżeczkę z kościotrupem, starałaś się nie śmiać. Nie wyszło, bo zaraz potem Sans pochylił się i wyszeptał nad Twoim uchem niskim głosem
-co cię tak bawi?
-Nie mogę uwierzyć, że znowu zaciągnąłeś mnie do łóżka
-nie wiesz co to jest drzemka?
-Nie przed południem – zaśmiał się cicho za Tobą, czułaś wibracje jego klatki piersiowej. Lewą rękę położył na Twoim brzuchu, prawa znalazła drogę do Twoich włosów i raz jeszcze, jego powolny, czuły dotyk usypiał Cię w dziwnym poczuciu spełnienia i namiętności między wami. 
-to cię wcześniej usypiało?
-Właściwie to tak – zwolnił ruchy
-...rozumiem
-Przerwałam naszą drzemkę?
-nie – jego głos był ochrypły. Palce zostały we włosach i delikatnie zacisnęły się przy ich nasadzie. Druga ręka powędrowała z brzucha na krocze, przystawił rękę do Twojego ciała. Jego dłoń była zimna w porównaniu z Twoją skórą i zadrżałaś w kontakcie. Chciał zabrać rękę, ale powstrzymałaś go szybko swoją – jaka niecierpliwa
-Bądź wdzięczny
-jestem – zachichotałaś. Przesunął palcami wzdłuż delikatnej skóry Twojej kobiecości, rozszerzyłaś delikatnie nogi dając mu lepszy dostęp. Był powolny, dokładny, przyglądał się Twoim reakcjom. Druga ręka, ta we włosach, teraz znajdowała się na piersi, chwyciła ją u nasady i delikatnie ściskała, przez materiał koszulki. Ścisnął sutek, sprawiając, że zachłysnęłaś się powietrzem. Nie próżnowała jego lewa dłoń. Czułaś się o wiele lepiej niż przypuszczałaś. Zdecydowanie zapamiętał wszystko z poprzedniej nocy.
-Szybko się uczysz – mruknęłaś
-jestem na studiach, to moja praca – zaczęłaś się śmiać
-Rany, ale z ciebie nerd, nie mów o takich rzeczach w łóżku – również się śmiał
-nie ma mowy
-No wiesz – Twój śmiech zamienił się w jęk kiedy jego palec złapał Twoje płatki przez materiał bielizny, dość mocno, abyś poczuła, lecz nie na tyle aby zrobić Ci krzywdę.
-wygląda na to, że się ze mną zgadzasz – czuł jak mokra jesteś przez majtki
-Ha, ha, ha – próbowałaś brzmieć sarkastycznie, lecz trudno było to zachować z urywanym oddechem. Drażnił Cię przez bieliznę, palcami sunął po kobiecości w górę i w dół, co jakiś czas zatrzymywał się, aby zrobić kilka okrążeń dookoła guziczka, póki nie zaczęłaś drżeć w jego objęciu. Wtedy mocniej przycisnął łechtaczkę i zaciągnął się zadowolony powietrzem, gdy wydobył z Ciebie głośniejszy jęk.
-Sans – jęknęłaś poruszając w desperacji biodrami
-ta? - nadal się droczył, lecz jego głos był równie spragniony co Twój. Zabrał rękę unikając jakiegokolwiek kontaktu między wami. Cholerny drań. Pozbyłaś się majtek i chwyciłaś jego dłoń siłą przyciskając ją do swojej kobiecości wpychając jego palce między swoje płatki. Oboje warknęliście czując się wzajemnie. Zaczął znaczyć małe kółka dookoła Twojego wejścia. Nie byłaś pewna, czy robi to dlatego że znowu Cię dręczy, czy po prostu bada. Boże, chciałaś go w sobie. Nie miałaś jakiś określonych wymagań. Wystarczyły same palce. Byłaś zadowolona czując jego nogi za swoimi, jego żebra na własnych plecach, jego zimny oddech na karku. Wsunął w Ciebie drugi palec i jęknęłaś spragniona. - jesteś taka ciepła – jęknął na wydechu. Przyłożyłaś do jego dłoni swoją, chcąc mu przypomnieć gdzie powinien dotykać, ale sam sobie dobrze dawał radę. Leżał i wsłuchiwał się w Twoje reakcje, jęki i oddechy, błagania, jakie zamieniały się w zawodzenie. Wsadzał i wyciągał palce głęboko, poruszał nimi w Tobie, kreślił kółka. Drugą ręką drażnił łechtaczkę. Jęczałaś coraz głośniej, sam mruknął z zadowolenia w Twoje ramię, przyciskając swoją miednicę do Twoich pośladków. Wsadziłaś ręce w jego spodnie chwytając za kość krzyżową zaczynając mocno drażnić ją palcami. Jęknął i na chwilę sam się zatrzymał, zapomniał co ma robić, i dopiero po chwili wrócił do pracy jeszcze szybciej i mocniej niż wcześniej. Bolały Cię ramiona w tej nowej pozycji, ale warto było słyszeć jak jęczy Ci w ucho, szepcze i błaga, kiedy Twoje palce drażnią niewielkie dziurki w jego kościach. Długo już nie wytrzymasz. 
-Jak blisko jesteś? - jęknęłaś, zaśmiał się słabo próbując odpowiedzieć
-ohh, masz mnie.. - mocniej go pieściłaś, gładziłaś, tuliłaś. Palce w Tobie doprowadzały Cię z każdym pchnięciem coraz mocniej i szybciej na sam skraj ekstazy. Otworzył usta, poczułaś jak jego zęby delikatnie zaciskają się na Twojej skórze, kiedy szeptał Twoje imię swoim niskim ochrypiałym głosem doprowadzając Cię do samego końca. Coś powoli budowało się w Tobie, powoli wzrastało, rosło, unosiło póki nie zaczęłaś krzyczeć, jęczeć, drżeć, póki nie zacisnęłaś się dookoła jego palców. Czułaś jak i on drżał za Tobą, osiągając wspólnie szczyt. Kiedy po chwili mogłaś znowu myśleć, byłaś tak cholernie wdzięczna, że zmusił Cię, abyś z nim została.
Padało nadal. Kiedy złapałaś oddech podciągnęłaś jego rękaw aby złapać go za kość przedramienia i ostrożnie przesunąć po niej swoim palcem, czując jak okruchy ekstazy nadal w Tobie się poruszają. Zamruczał w Twój kark, obejmując Cię od tyłu i przyciągając bliżej. Chwyciłaś go za dłoń by wsadzić palce do ust zlizując z niej swoją wilgoć. - twoje usta są takie przyjemne – jęknął. Zaśmiałaś się ssąc go.
-Wiesz, mogę zrobić z nimi wiele ciekawych rzeczy..
-heh, ja jestem gotowy, a ty?
-Nie potrzebujesz przerwy?
-nie mam czegoś takiego jak okres refrakcyjny* – przekręciłaś się by popatrzeć mu prosto w oczy. Źrenice jaśniały delikatnie, wyglądał sennie 
-Skoro go nie masz, skąd wiesz co to jest?
-internet – rzucił tonem pomiędzy poważnym, a rozbawionym. A więc sam też poszperał, tak jak Ty. Cóż, byłaś na studiach i takie Twoje zadanie. Patrzyliście się na siebie przez dłuższą chwilę. Potem zaczął się śmiać i jego szeroki uśmiech sprawił, że serce zabiło Ci mocniej. Wygłodniała przystawiłaś usta do jego zębów. 
Kiedy wróciłaś do domu w nocy, zaczęłaś uczyć się na lekcję pokazową. Nie przypominałaś sobie ostatniego razu, kiedy byłaś tak nad czymś skupiona. Kiedy skończyłaś, popatrzyłaś na zegarek. Było po północy. 
________
* okres refrakcyjny - jest to okres "niewrażliwości na bodziec". W przypadku mężczyzn, jest to jeden z głównych powodów, przez który zasypiają zaraz po stosunku. "Po szczytowaniu większość mężczyzn doświadcza okresu refrakcji, podczas którego nie da się ich pobudzić" (źródło: Dlaczego mężczyźni zasypiają zaraz po, facet.onet.pl )
Share:

9 komentarzy:

  1. Ten sans wydaje mi się taki słooodki... ale...
    *znika w fałdach internetu, wchodząc do ostatniego rozdziału "Six skeleton in heat".
    -Sans, pożycz jednego chuja! Masz trzy! *wraca do tego opowiadania* I od razu lepiej!

    A tak serio, podoba mi się ta wersja, nawet bardziej ^^ Awww, Sans chyba będzie mi się podobał w każdej postaci! Emm, nie licząc pyłu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i to ostatnie zdanie, przynajmniej nie zajmie za dużo miejsca w szafie XD

      Usuń
  2. I gdzie ten chuj? A chuj z tym! Świetna robota!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm... Yumi czy na twoim blogu jest JAKIEKOLWIEK opowiadanie skierowane strikte do mężczyzny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope. Raz, że jest ich mało, dwa, że jak już są to są to gejozy, trzy ... wieeeesz, w przypadku opisów romansu i seksów, kiedy kobieta pisałaby o męskim czytelniku to zapewne wychodziłyby takie same banialuki jak kiedy mężczyźni piszą o kobiecym. Generalnie jak ślepy o kolorach >.> Znajdziesz opowiadania do płci nijakiej, ale niestety, męskiej widowni to tutaj nie ma xD

      Usuń
    2. Raz... Ok, zawsze można wszystko zmienić. Dwa... Akceptuję, ale nie praktykuję. Trzy... Nie wiem, z mojej perspektywy romanse z perspektywy kobiet to jakieś chuje, muje, niewiadomoco... I CZY TY MNIE TU WŁAŚNIE KASTRUJESZ!?

      Usuń
    3. No właśnie, no i na te chuje muje dziewczyny lecą, no i tak widzą męski punkt widzenia xD Może Ty napiszesz? ^^
      I erm, kastruję? Nieee?

      Usuń
  4. To jest po prostu przeurocze ^^
    Yumi dziękuję dziękuję dziękuję! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww, to jest takie słodkiee *^*

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE