19 lipca 2017

Undertale: Nie jestem gotowy na dzieci

Notka od autora: Jak to powiedziała kiedyś Anne Rice "Pisz takie książki jakie sam chcesz czytać". No a jako, że dzisiaj ni stąd ni zowąd złapał mnie parszywy humor, zaczęłam mieć ochotę na przeczytanie czegoś cholernie słodkiego. Grzebiąc w odmętach internetu za czymś, co poprawi ni nastrój, natrafiłam na urocze nagranie klik no i tak oto powstał ten krótki oneshoocik. Uniwersum Undertale, a jakże by inaczej. Bohaterką jest moja OC, która zawsze występuje mi w głowie, kiedy czytam opowiadania Postać x Czytelnik. Nazywa się - Lili. Wakacje na wsi w towarzystwie Sansa i Papyrusa. 
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ZABIERZ TO ZABIERZ TO ZABIERZ TO! 
-heh spokojnie, to tylko robak - z sadu dobiegał niski śmiech potwora. 
-TO PIERDOLONA SZCZYPAWICA! ZABIERZ JĄ! - chwila ciszy po której nastąpił tak wysoki pisk dziewczyny, że bez trudu można powiedzieć, że posługuje się ultradźwiękami, gdyby nie fakt, że to nie były ultradźwięki. - Mmmm czuje to na nodze, czuję to na nodze, to się przemieszcza... 
-po prostu sama to strzepnij
-Nnnnnnnn - zaprzeczyła energicznie zaciskając mocno wargi, w oczach pojawiły się łzy obrzydzenia i strachu 
-dlaczego? 
-Wejdzie mi do ucha jak będę spać i mnie ugryzie w mózg
-....co? - Sans uniósł jedną brew do góry, dopiero teraz otworzył oczy. Leżał wygodnie rozłożony pod jabłonką na której dojrzewały w letnim słońcu owoce. - masz ją na łydce, jak ma ci zjeść mózg? 
-Zabierz to - jęknęła, mądrości ludowe powiadają, że skorki inaczej zwane szczypawicami faktycznie zakradają się nocą do sypialni ludzkich tylko po to aby wejść im do uszu i ugryźć ich w mózgi. Lili dawno przestała zastanawiać się nad autentycznością tych historii kiedy razu pewnego sama się zbudziła zaś koło lewego policzka miała rozgniecionego owada. Jego truchło znajdowało się niebezpiecznie blisko ucha. Tak, zdecydowanie chciał zjeść jej mózg... Gdyby go miała. Sans zaśmiał się i zamknął oczy ignorując dziewczynę - Przysięgam... - wycedziła przez zaciśnięte do bólu zęby - Przysięgam, że rzucę cię kiedyś psom na pożarcie ty śmierdząca kupo kości
-wpierw będziesz musiała mnie złapać - zaśmiał się
-PAPYRUS! - pisnęła - O Boże, o Boże, o Boże... to idzie... aaa mam to na kolanie... popatrz na te czułki, boże i te szczypce... PAPYRUS! Spadaj, spadaj.. jak to szło... Ul się pali ul się pali ul się pali
-to na pszczoły
-Królowa wzywa!
-to na mrówki
-Rusz się i mi pomóż.... PAPYRUS! - Sans znowu podniósł powiekę oceniając odległość. Nie, stanowczo cztery kroki to ponad jego siły. Przyglądał się tylko dziewczynie, jak dosłownie w oczach robi się blada. Nigdy nie był w stanie zrozumieć, że ktoś kto był w stanie przejść całe Podziemie i dać im upragnione szczęśliwe zakończenie, boi się ... robaków. Jak ona w ogóle pokonała Muffet? - Paaaa - czknęła - PAPYRUS! - W sumie to dziwne, dlaczego jego brat jeszcze nie przybył na ratunek niewieście w potrzebie. W jednej chwili dreszcz przeszył ciało Sansa i podniósł się. Bez słowa podszedł do znieruchomiałej i bezradnej Lili, wziął w dwa palce robaka i odstawił go bezpiecznie na krzak, uważnie patrząc czy po drodze go nie zabija. Nie ma sensu zadawać niepotrzebnego cierpienia. - Zabrałeś to? - przytaknął wsadzając ręce do kieszeni czarnych, luźnych spodni - Nie ma go? Nie ma? - Zaczęła oglądać nogę. Kilka tików nerwowych, muskające jej gołe stopy źdźbła trawy wzięła za jakieś inne owady i kilka razy kwiknęła. odskakując na bok 
-zluzuj dziecko 
-Aaaaa-a-a-aaale one są takie ooooo-o-o-obrzydliwe! - przeszył ją dreszcz 
-chodź zobaczymy co z papsem 
-Obrzydliwe - jęknęła, krzywiła się z obrzydzenia nadal i oglądała dokładnie swoje ręce i nogi kiedy mijali starą drewnianą stodołę z zabitymi drzwiczkami. Przeszli na inną część podwórka w której wujek Lili trzymał większość zwierząt gospodarczych. Była koza, która teraz z zadowoleniem stała kopytami na masce samochodu. Normalnie Sans by się wściekł, skubana już ładnie porysowała mu jego mercedesa, teraz jednak miał większe zmartwienie. - Sprawdź czy nie mam czegoś we włosach - Zerknął na bok, dziewczyna stała obok niego pochylona, bez trudu widział czubek jej głowy. Był spalony od słońca, lecz nie widział żadnego robaka. Przeczesała palcami włosy. Nadal nic. 
-SANS! LILI! 
Papyrus był przed domem, na kamiennych schodkach jakie prowadziły do wejścia. Pod jego nogami kręciło się stadko małych pisklaków. 
-CHYBA MOJA WSPANIAŁOŚĆ JE PRZYCIĄGNĘŁA! - powiedział z dumą poprawiając słomiany kapelusz. - CHODZĄ ZA MNĄ CAŁY CZAS. LUDZKA PRZYJACIÓŁKO - zwrócił się w stronę dziewczyny - ONE CZEGOŚ ODE MNIE CHCĄ?
-awww brachu, myślą, że jesteś ich mamą - zaśmiał się Sans
-Czy to nie urocze? Czekaj, czekaj - Lili próbowała złapać jednego pisklaka, ale ten jej uciekł. Ponowiła próbę, lecz wtedy wszystkie uciekły za nogi Papyrusa. - Nie zrobię wam krzywdy - mówiła z uśmiechem i błyskiem w oku
-ONE SIĘ CIEBIE BOJĄ! DAJ IM SPOKÓJ!
-Ale Paps, nic im nie zrobię! 
-DAJ IM SPOKÓJ!
-Nie ufasz mi?
-UFAM!
-To pozwól mi jednego wziąć
-....NIE! - protekcjonalnie pochylił się osłaniając dodatkowo pisklaki rękami 
-Przecież nic im nie zrobię
-racja, mało z nich mięsa na rosół
-SANS - krzyknęli oboje, niższy szkielet zaśmiał się serdecznie 
Małe kurczaczki dreptały wszędzie za Papyrusem. Szedł do sadu, towarzyszyło mu ćwierkanie, szedł do ogrodu, nie sam. Postanowił nie jeść w domu, bo małe ćwierkały pod oknami i chciały wejść do środka, dlatego rozkładał przed wejściem kocyk i tam spożywał posiłek. Wpadł nawet na pomysł, aby robić im spaghetti z dżdżownic! Lili i Sans z rozczuleniem przyglądali się, jak ten idzie do kurnika nocą aby poczytać małym bajkę o puchatym króliczku szukającym swojej norki. 
-NIC IM NIE BĘDZIE? 
-Nie, spokojnie - Lili poklepała go przyjacielsko po mostku - Są zamknięte i nie uciekną, nie wpadnie też żaden lis..
-A PO CO LIS?
-Eeerrrmmm - zaczęła się pocić z nerwów i szukać wzrokiem czegoś co pomogłoby jej wybrnąć z trudnej sytuacji - Bo lisy lubią.. się bawić... z kurami... 
-TO WSPANIALE! 
-Papyrus....
-CO?
-Naprawdę ... nie wiesz jakie są relacje między.. lisami a kurami? - zapytała drącym głosem zerkając co chwilę na znacznie wyższego od siebie potwora 
-OCZYWIŚCIE ŻE WIEM - położył ręce na biodrach - CHCIAŁEM ZOBACZYĆ JAK Z TEGO WYBRNIESZ - poklepał ją po głowie. Mimo to i tak zerkał przez resztę nocy co jakiś czas upewniając się, że nic się nie stało jego kurczaczkom. 
Kolejnego dnia wypuścił je lecz...
-O a to małe kaczuszki! - dziewczyna kucnęła. Pisklaki natychmiast były przy Papyrusie, który poczytał sobie co nie co o tym jak się nimi odpowiednio zająć, by wiedzieć co teraz z nimi robić. Małe kaczuszki jednak... - Chyba cię polubiły Sans - zaśmiała się zasłaniając usta dłonią. Dwie właśnie sadzały kuperki na mostku kościotrupa, który leżał pod swoją jabłonką. Pozostałe dreptały dookoła niego. 
-rany - szkielet popatrzył na kaczki - nie jestem gotowy na dzieci 
-No fatalny byłby z ciebie rodzic - zaśmiała się 
-ej
-Co?
-masz szczypawicę na plecach
-CO?! - pisnęła zamierając w bezruchu - Zabierz ją, zabierz ją, zabierz ją....
-neeeeh
-DlaCZEGO?!
-jestem zajęty macierzyństwem - rzucił zakładając ręce za głowę i zamykając oczy, teatralnie poklepał siedząca na nim kaczkę po łebku, zwierzątko zaćwierkało w odpowiedzi i zatrzepotało łebkiem 
-PAPYRUS! 
Share:

25 komentarzy:

  1. Opowiadanie super, a nagranie przesłodkie

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww, zajebiaszcze! Ugh, znam to uczucie jak coś po tobie łazi, mieszkając praktycznie na wsi. Ostatnio czyszcząc zarośnięte wejście do lasu, natrafiłam chyba na nowe formy życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sansy znam ten uczuć :T
      Takie aljeny na ziemi się rozwijają że o bosz

      Usuń
  3. To takie pinkne śmieszne i słotkie zarazem

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwww, przesłodkie ^^ No i jak zwykle opisane w świetny sposób UwU

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo jakie to wszysto słodziaśnie *.*
    Chyba zapisze to sobie na tel by do by móc sobie dotego wracać :D Bardzo fajnie napisane ale wkradło się pare literówek np kirami zamiast kurami ale miejsza ja tam jestem ujarana tym co właśnie przeczytałam *w*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raaany chyba ja serio pisać nie umiem albo ślepa jestem jak teraz paczam boszz xd a niby z polskiego miałam najwięcej coś chyba jednak źle obliczyli ale ja tam nie nażekam !xd

      Usuń
    2. Phaaa poprawione kirki xD I dziękuję ^^

      Usuń
  6. Awwww*-* aż mi się oczy świecą ^w^

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakież to było przecudne i urocze <3 *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. To było takie słodkie <3 Ale i takie prawdziwe ;-; Jakbym dosłownie siebie widziała tam. Tak, jak ogólnie robaczki mi nie przeszkadzają, tak po prostu NIE LUBIĘ kiedy po mnie chodzą x'D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DOKŁADNIE! Albo jak wyskakują znienacka!
      Noszę okulary i po prostu nienawidzę, kiedy się o nie obijają jakieś owady -_- Bleh

      Usuń
    2. O tak, wtedy jest najgorzej, bo nie dość że to małe, to jeszcze przyjaźnie mało kiedy wygląda.
      Polecam jazdę na rowerze w okularach, co chwila słychać jakieś stuk puk x'D Sama mało kiedy je noszę, ale raz na jazdę zapomniałam zdjąć i było to bardzo dziwne, chociaż do oczu przynajmniej nie wpadało nic <3

      Usuń
  9. Ooo, urocze *^* Zachowuje się jak tamta dziewczyna... Tylko z mrówkami.. [*]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mrówki tylko czerwone i ze skrzydełkami są straszne T_T

      Usuń
  10. Super shot ;)
    Ja zawsze miałam tak jak Paps tyle że z szczeniakami xD
    Eh te dzieci tak szybko dorastają :,)

    OdpowiedzUsuń
  11. Awww, jakie to było uroczee *-* I ten Sans, dobry Boże, leżę... xD

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojoj, to takie rozkoszne ^^
    Rozjaśniłaś mój dzień~

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem w lesie, heh, nie tylko ja nie lubię skorków. No i opowiadanie niczym cukier dla fandomu.

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE