Autor: Usterka
RING
RING
RING
Spis treści:
Dzień 1: Duch- Nessa, Oczytana, Usterka, Madziaziel
Dzień 2: Głód- Nessa
Dzień 3: Modlitwa- Nessa
Dzień 5: Zainfekowany- Nessa
Dzień 6: Atak- Nessa
Dzień 7: Trucizna- Nessa
Dzień 8: Cukierki- Nessa
Dzień 9: Czaszka- Nessa
Dzień 16: Wyrocznia- Nessa
Dzień 18: Las- Nessa
Dzień 19: Cień- Nessa
Dzień 27: Sowa- Nessa
Dzień 28: Voodoo- Nessa
Dzień 29: Koszmar- Nessa
Dzień 30: Wycie- Nessa
Notka autora: Ta krótka historia została
zainspirowana ostatnimi wydarzeniami, jakich byłam świadkiem. Pamiętajcie, aby
każdy dzień starać się poświęcać na nawet chwilowe spotkania z najbliższymi,
tworzenie nowych, wspaniałych wspomnień. Nigdy nie wiecie, kiedy Śmierć zgłosi
się po życie kogoś z waszych najbliższych, a może i po was samych. Nie traćcie
czasu, gdyż czas to bardzo krucha rzecz, podobnie jak życie.
Życzę wszystkim udanego dnia.
Życzę wszystkim udanego dnia.
Wyciągałam kolejny garnitur z szafy, w czasie kiedy
dziadek zdejmował ten, który dałam mu chwilę wcześniej. W takich chwilach zaczyna
mi do głowy przychodzić myśl, że tak jak faceci marudzą, po co kobietom tyle
kiecek, tak jednak sami, a przynajmniej mój dziadek, miał ich również nie mało.
Jednak nie za bardzo rozumiałam jednej rzeczy. Mianowicie, czemu w ogóle
poprosił mnie o pomoc przy wyborze garnituru. Nie zbliżał się jak na razie
żaden ślub, do świąt jeszcze parę miesięcy, niczyje urodziny czy imieniny czy
jakaś rocznica się nie zbliżała. A przynajmniej nic takiego, o czym bym ja
wiedziała.
- Tak właściwie… - W końcu zapytałam. - Na co się tak szykujesz?
Dziadek, kiedy brał ode mnie kolejny garnitur, spojrzał na mnie, jakby zaskoczony nagłym pytaniem. W końcu usmiechnął się życzliwie, jednak też ze skrytym smutkiem w oczach.
- Muszę dzisiaj ładnie wyglądać. - Odparł, i wrócił do przymiarek, jakby ta odpowiedź miała mi wystarczyć. A kiedy miałam dalej dopytywać powodu strojenia się…
- Tak właściwie… - W końcu zapytałam. - Na co się tak szykujesz?
Dziadek, kiedy brał ode mnie kolejny garnitur, spojrzał na mnie, jakby zaskoczony nagłym pytaniem. W końcu usmiechnął się życzliwie, jednak też ze skrytym smutkiem w oczach.
- Muszę dzisiaj ładnie wyglądać. - Odparł, i wrócił do przymiarek, jakby ta odpowiedź miała mi wystarczyć. A kiedy miałam dalej dopytywać powodu strojenia się…
RING
RING
RING
Leniwie otworzyłam oczy, aby zaraz
je schować przed wrednymi promieniami słońca, które wkradły się przez okno
pokoju. Przez chwilę myślałam, co się w ogóle stało. Dopiero co przecież
pomagałam dziadkowi. A przynajmniej mi się tak wydawało. W końcu to było tak
bardzo realne. W końcu sobie przypomniałam, że to był jedynie sen. Trochę
dziwny sen. Nie za bardzo rozumiała czemu miałabym szykować dziadka, którego
nie ma już z nami od 3 lat. Ale no, to w końcu tylko sen.
***
W jednej ręce trzymałam torebkę z
zapakowanym w kartonikową paczkę ciastem, a w drugiej kask motocyklowy, który
zawsze warto mieć przy sobie, kiedy zamiast normalnie samochodem, wolisz
przejażdżki z odrobiną dreszczyku emocji. Zgłosiłam się, aby na chwilę wpaść do
piekarni po ciasto i właśnie zamierzałam się zbierać do domu ze swym celem
podróży. Dzisiaj wieczorem mieli do nas przyjechać ciotka z wujkiem na najzwyklejsze
ploty. Oczywiście nie ma opcji, aby ich nie przyjąć bez poczęstunku, w
szczególności bez dobrych słodkości.
Schowałam zakup do motocyklowego
pagażniczka, po czym to już była tylko czysta formalność, by założyć kask i
ruszyć z miejsca parkingowego. Mniej niż dziesięć minut i będę na miejscu.
Drobnostka.
I tak nie zamierzałam się zbytnio śpieszyć. Wolę rozkoszować się jazdą niż, pędzić jak wariat i tracić tylko to co najlepsze w jeździe motocyklem. Za to na pewno doczekać się nie mogłam mojego pierwszego udziału w wyścigach motokrosowych. Miały być już za tydzień i jednocześnie się denerwowałam jak i ekscytowałam. Oczywiście bardziej się moja rodzina, w szczególności mama, martwiła tym, czy wszystko pójdzie dobrze. Ale ja wiedziałam, że nic nie pójdzie źle. W końcu, to nie miała być przecież moja pierwsza styczność z tymi pojazdami. Ja praktycznie sie urodziłam do takich rzeczy.
W trakcie jazdy przed sobą ujrzałam rowerzystę. Pod czas jazdy wyglądało jakby robił małe, niekontrolowane slalomy, ale może mi się jedynie wydawało. Przeszłam do wykonywania manewru wymijania. Właśnie się zbliżałam aby go wyminąć, kiedy mężczyzna niespodziewanie zaczął skręcać. Pod moje koła. Nawet tego nie raczył zasygnalizować. Wciągnęłam gwałtownie powietrze przerażona. To była ledwie chwila. Ledwo zdążyłam zacząć hamować, jak nasze pojazdy się zderzyły. Mnie praktycznie wyrzuciło do przodu jak z procy. Nie wiem co się stało z rowerzystą. Za to ja leciałam przed siebie, prosto na znak drogowy. Nie wiedziałam właściwie co sie dzieje. Widziałam znak, usłyszałam łomot, i trzask.
Nastała ciemność. Nawet nie poczułam bólu. Właściwie teraz nic nie czułam. Kompletnie. Chciałam otworzyć oczy ale nie mogła. Chciałam rękoma sprawdzić czy coś mi jest, jednak nie mogłam. Chciałam zawołać kogoś, jednak nic. Żaden dźwięk nie wydobył się z mojej krtani.
I tak nie zamierzałam się zbytnio śpieszyć. Wolę rozkoszować się jazdą niż, pędzić jak wariat i tracić tylko to co najlepsze w jeździe motocyklem. Za to na pewno doczekać się nie mogłam mojego pierwszego udziału w wyścigach motokrosowych. Miały być już za tydzień i jednocześnie się denerwowałam jak i ekscytowałam. Oczywiście bardziej się moja rodzina, w szczególności mama, martwiła tym, czy wszystko pójdzie dobrze. Ale ja wiedziałam, że nic nie pójdzie źle. W końcu, to nie miała być przecież moja pierwsza styczność z tymi pojazdami. Ja praktycznie sie urodziłam do takich rzeczy.
W trakcie jazdy przed sobą ujrzałam rowerzystę. Pod czas jazdy wyglądało jakby robił małe, niekontrolowane slalomy, ale może mi się jedynie wydawało. Przeszłam do wykonywania manewru wymijania. Właśnie się zbliżałam aby go wyminąć, kiedy mężczyzna niespodziewanie zaczął skręcać. Pod moje koła. Nawet tego nie raczył zasygnalizować. Wciągnęłam gwałtownie powietrze przerażona. To była ledwie chwila. Ledwo zdążyłam zacząć hamować, jak nasze pojazdy się zderzyły. Mnie praktycznie wyrzuciło do przodu jak z procy. Nie wiem co się stało z rowerzystą. Za to ja leciałam przed siebie, prosto na znak drogowy. Nie wiedziałam właściwie co sie dzieje. Widziałam znak, usłyszałam łomot, i trzask.
Nastała ciemność. Nawet nie poczułam bólu. Właściwie teraz nic nie czułam. Kompletnie. Chciałam otworzyć oczy ale nie mogła. Chciałam rękoma sprawdzić czy coś mi jest, jednak nie mogłam. Chciałam zawołać kogoś, jednak nic. Żaden dźwięk nie wydobył się z mojej krtani.
Nagle zobaczyłam małe światełko w
oddali, które zaczęło się powiększać. A w ów świetle spowita była jakaś znajoma
postać.
- Widzisz? Mówiłem, że muszę dzisiaj dobrze wyglądać. - Oznajmił z ciepłym uśmiechem i delikatnie rozpostarł ramiona, czekając na mnie. - A teraz, czy uściskasz starego zgreda? W końcu dawno nie mieliśmy do tego okazji.
Wpatrywałam się z niedowierzaniem na postać dziadka. W mojej głowie głębiło się od tylu myśli, pytań, a moja twarz zmieniała swój wyraz jak strony w książce. Aż w końcu, powoli zaczęła do mnie docierać pewna rzecz, w którą nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć. To w końcu nie było możliwe, nie tak miało być. Pewnie to kolejny sen...
Pierwszy raz, od momentu owładnięcia przez całkowitą ciemność, w końcu poczułam. Poczułam zimne łzy spływające po moich bladych policzkach i sinych ustach. Nic nie mogłam poradzić na to, że podeszłam do niego, i tuląc go zaczęłam płakać mu w ramię. Ramię garnituru, który dopiero co pomagałam mu wybrać. Garnituru, który chciał założyć na nasze pierwsze, po tak długim czasie spotkanie.
W oddali, jeśli ktoś miał czuły słuch, mógł dosłyszeć odgłosy syren, zdziwionych ludzi.
I pękające serca najbliższych.
- Widzisz? Mówiłem, że muszę dzisiaj dobrze wyglądać. - Oznajmił z ciepłym uśmiechem i delikatnie rozpostarł ramiona, czekając na mnie. - A teraz, czy uściskasz starego zgreda? W końcu dawno nie mieliśmy do tego okazji.
Wpatrywałam się z niedowierzaniem na postać dziadka. W mojej głowie głębiło się od tylu myśli, pytań, a moja twarz zmieniała swój wyraz jak strony w książce. Aż w końcu, powoli zaczęła do mnie docierać pewna rzecz, w którą nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć. To w końcu nie było możliwe, nie tak miało być. Pewnie to kolejny sen...
Pierwszy raz, od momentu owładnięcia przez całkowitą ciemność, w końcu poczułam. Poczułam zimne łzy spływające po moich bladych policzkach i sinych ustach. Nic nie mogłam poradzić na to, że podeszłam do niego, i tuląc go zaczęłam płakać mu w ramię. Ramię garnituru, który dopiero co pomagałam mu wybrać. Garnituru, który chciał założyć na nasze pierwsze, po tak długim czasie spotkanie.
W oddali, jeśli ktoś miał czuły słuch, mógł dosłyszeć odgłosy syren, zdziwionych ludzi.
I pękające serca najbliższych.