1 stycznia 2019

Undertale: Śpiąca Baśń - Sans - D - Okaż troskę

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini

Delikatnie dotknęłaś ramienia Sansa. Nie odtrącić twojej troski. A przynajmniej tak chciałaś ją okazać, bo tak naprawdę nie czułaś nic. Nawet najdrobniejszej części współczucia czy żalu. Po prostu zrobiłaś to, ponieważ wiedziałaś, że musisz. To twoja wina. Musisz to naprawić, nie ważne, ile będzie cię to kosztować.
Jesteś mu to winna.
  - Sans  -  powiedziałaś do niego, a on spojrzał na ciebie. - Ja też zostałam przeklęta.
Wyjawiłaś mu co śniło się tobie. O Wiedźmie. O klątwie i braku uczuć. I co się stanie, jeśli jej nie złamiesz.
Nastała cisza. Oboje długo się w siebie wpatrywaliście. Nie zwróciliście nawet uwagi na to, że zaczyna się ściemniać. Sans zdawał się przetwarzać twoje słowa.
Byłaś przygotowana na każdą możliwą reakcję z jego strony. Podejrzewałaś, że będzie wściekły. Miał do tego pełne prawo. To ty naważyłaś piwa i musisz je teraz wypić. Dlatego czekałaś. Czekałaś, aż ci nawymyśla. Czekałaś, aż krzyknie na ciebie.
Ale nic takiego nie nastąpiło.
Stanął jedynie naprzeciw ciebie i zapytał.
  - To co teraz zrobimy?
Tego się nie spodziewałaś. Zaskoczył cię, Spodziewałaś się czegoś innego. Zaskoczenie to nie uczucie, więc to normalne, że je poczułaś. Ale nic więcej.
To było okropne.
Ale musiałaś myśleć trzeźwo. Tylko to mogło was uratować.
  - Myślałam, że możemy poszukać w bibliotece. Rodzina królewska posiada ogromny księgozbiór. Tam możemy znaleźć coś przydatnego - oznajmiłaś.
  - Dobry pomysł - odparł szkielet. - Ale teraz powinniśmy odpocząć. Dla nas obojga to był raczej ciężki dzień - dodał, wkładając ręce do kieszeni, uśmiechając się lekko.
Wiedziałaś, że chciał dodać ci tym uśmieszkiem otuchy. Ale ty się nie bałaś. Nie byłaś smutna. Nie byłaś przerażona. Byłaś pusta.

Kolejny dzień. Kolejny poranek. Znowu zapomniałaś zasłonić zasłony. Elwira ponownie pomogła ci się ubrać. Czy dopiero brak uczuć uświadomił ci, że każdy twój dzień wygląda podobnie. Westchnęłaś ciężko.
Musiałaś jakoś przeżyć ten dzień, dopóki nie spotkasz się z Sansem. Nie możesz wplątać w to innych. Jesteś za to odpowiedzialna i musisz to rozwiązać.
 …
Udawanie emocji przez innymi było naprawdę trudne. Musiałaś unikać spotkania z Toriel. Ona zawsze wiedziała, gdy coś było nie tak. A to było nie lada wyzwanie, ponieważ miałaś mieć dzisiaj przymiarkę nowej sukni balowej.
Chodziła wokół ciebie doradzając krawcowej, co i jak ma zrobić. Przy okazji pytała o cię o różne rzeczy. Zwykłe pogaduchy.
   - I jak ci pasuje suknia? Masz jakieś propozycje? - zapytała Toriel, przyglądając się koronkom na fiołkowej sukni.
  - Raczej nie, królowo - odrzekłaś. Nie miałaś żadnych zastrzeżeń do tej kreacji. Na szczęście są to ostatnie przymiarki, więc nie musisz się jakoś wysilać.
  - Pamiętasz naszą rozmowę, tak? - powiedziała stanowczym tonem Toriel, prostując się. Spojrzała na ciebie surowym wzrokiem. 
Wiedziałaś o co jej chodzi. Mimo tylu lat dalej nie potrafiłaś do niej tak mówić.
  - Suknia mi pasuje, matko - odparłaś.
  - Wolę mamo, ale niech już będzie - powiedziała na nowo, przyglądając się sukni. - A jak się czujesz? Niedługo są twoje osiemnaste urodziny.
Toriel spojrzała na ciebie, wyczekując odpowiedzi. Najbardziej logicznym posunięciem było powiedzenie, że jesteś podekscytowana. Ale jak masz to okazać? Uśmiechnąć się?
Nigdy jakoś się nad tym nie zastanawiałaś.
  - Królowo, jesteś proszona do króla Asgora - powiedziała służąca, stojąca w drzwiach. Nawet nie zauważyłaś, kiedy weszła.
Z sytuacji uratował cię przypadek. Potem jakoś udało cię się unikać królowej oraz udawać emocje przed innymi. Większość i tak traktowała cię wedle statusu, więc nie interesowały ich twoje uczucia.

Jakoś udało ci się przetrwać ten dzień. Po popołudniu już nikt cię nie męczył. Idąc w stronę biblioteki już z daleka widziałaś szkieleta, opierającego się o ścianę. Gdy cię zobaczył uśmiechnął się lekko.
  - Pora zacząć poszukiwania - odrzekł, otwierając przed tobą drzwi. - Panie, przodem
Skinęłaś głową, dziękując mu za uprzejmość. Weszłaś do środka.
Olbrzymie regały wypełnione przeróżnymi książkami. Od historii królestwa, przez sztukę oraz nauki przyrodnicze. Wiesz, że znajdowały się w niej też różne opowieści. Od bajek po legendy.
Miałaś nadzieję, że znajdziesz jakąś dotyczącą klątw. Tylko nie bardzo wiedzieliście, gdzie macie szukać. Do jakiego działu zaliczyć taką książkę?
Magia? Alchemia? Legendy? Czy może sztuki starożytne?
Nie byłaś pewna. Zaczęliście poszukiwania od legend. To chyba było najbardziej oczywiste rozwiązanie.

Jednak to nie było takie proste jak sądziłaś na początku. Przejrzeliście już ze trzy działy, czyli jakieś sto może trochę więcej książek, ale nic pożytecznego nie znaleźliście.
Lecz to dopiero jedna trzecia z wszystkich książek o tematyce legend.
Westchnęłaś ciężko, myśląc o stercie książek, które musicie jeszcze przejrzeć.
  - Hej, nie martw się - odparł Sans odkładając, książkę na półkę. - Znajdziemy jakieś rozwiązanie. 
Przytaknęłaś tylko. Wiedziałaś, że chciał jakoś dodać ci otuchy. Doceniałaś to, ale nie czułaś nic.
Zerknęłaś na Sansa. Chyba go uraziłaś, ale nie byłaś pewna. Mogłaś mu się wydać chłodna.
  - Przepraszam, jeśli jakoś cię uraziłam - odrzekłaś, obserwując go.
  - Wiesz, to raczej ja powinienem przeprosić - odparł, patrząc ci w oczy. - Jakoś trudno przyzwyczaić się do tego, że nie możesz odczuwać emocji. Powinienem o tym pamiętać i nie obrażać się - dodał na koniec.
Patrzyłaś na niego, a on na ciebie. Nie bardzo wiedziałaś co masz teraz powiedzieć i chyba on także.
  - Hej, co tutaj robicie? - usłyszałaś za sobą znajomy głos. Odwróciłaś się gwałtownie. I zobaczyłaś Asriela. - Spokojnie, nie chciałem cię przestraszyć. To co tu robicie? - zapytał młody książę.
 Byłoby ryzykowne pytać o pomoc Asriela, ale on wie więcej od ciebie o królewskich zbiorach.
  - A wiesz, gdzie znaleźlibyśmy coś o klątwach? - zapytałaś. Jak to się mówi, raz się żyje prawda?
  - Klątwy? - powtórzył książę, bacznie ci się przyglądając.  - A po co wam to?
  I tu cię miał. Nie miałaś jeszcze na to odpowiedzi. Ale uratował cię Sans.
  - Znalazłem w ogrodzie dziwny kwiat. Pamiętam go z jakieś książki i nie jestem pewien, czy nie jest to jeden z zakazanych kwiatów - odparł pewnie Sans. Musiałaś przyznać, że całkiem nieźle kłamał. Jeśli nie byłabyś w to zamieszana to uwierzyłabyś mu. Nic nie okazywał. Zachowywał się tak naturalnie.
Asriel spojrzał na Sansa, a potem na ciebie. Wyglądał jakby próbował sobie coś przypomnieć. Zajęło mu to dłuższą chwilę.
  - Jest jedna taka książka. Nazywała się “Tajemnicze i kapryśnie utrapienia” - powiedział Asriel. - Wiem dziwny tytuł jak na książkę o klątwach, ale to nie ja go wymyśliłem - dodał, patrząc na zegarek na ręce. - Muszę już iść mam uczestniczyć w naradzie.
Gdy książę Asriel zniknął z waszego pola widzenia, odezwał się twój kompan. 
  - O dziwo łatwo poszło - odrzekł.
  - Lepiej zabierzmy się do szukania - powiedziałaś. Nie chciałaś tracić czasu. Im szybciej znajdziecie książkę tym szybciej pozbędziesz się klątwy.
Jednak mimo tego, że znaliście tytuł książki nie mogliście nigdzie znaleźć. Jakby zniknęła. Nigdzie nie było po niej śladu. Nawet w zapisach królewskiej bibliotekarki.
Zmęczona szukaniem w bibliotece oraz późną porą oboje uznaliście, że pora udać się na spoczynek.
  - Tylko co mamy teraz zrobić? - zapytał Sans.
Mieliście dwie opcje.

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Sans - D - Początek klątwy

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini

Obudziłaś, gdy promienie wschodzącego słońca padły na twoją twarz. Otworzyłaś oczy, zasłaniając się rękoma od światła. Wczoraj znowu zapomniałaś zasłonić zasłony, a teraz za to płacisz. Odwróciłaś się na drugi bok, odgradzając się od promieni słonecznych.
W twojej głowie echem odbijały się słowa Złej Wiedźmy. Według jej słów zostałaś przeklęta. Nie posiadasz uczuć, a przynajmniej zostały one po części uśpione.
Z tego co zrozumiałaś, jeśli nie uświadomisz sobie otaczającej cię miłości to cały twój lud straci swoje emocje.  Skoro nie masz uczuć to niby jakim sposobem masz sobie uświadomić miłość? Przecież to bez sensu.
Jakoś nie czułaś się przerażona. Może, dlatego, że po prostu w to nie wierzysz. To tylko sen. Musisz być naprawdę zdenerwowana zbliżającymi się urodzinami, że zaczynają cię dręczyć koszmary.
To głupie myślenie i powinnaś przestać, bo się pochorujesz.
Twoje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Odwróciłaś się w ich stronę.
  - Proszę! - rzekłaś, wstając. Usiadłaś na łóżku, patrząc jak twoja pokojówka wchodzi do pokoju. Fioletowa kotka w czarno-białym uniformie spojrzała na ciebie z lekkim uśmiechem jak czyniła to codziennie.
  - Witaj, panienko - powiedziała służąca, kłaniając ci się lekko. - Pora wstawać.
Przeciągnęłaś się, podnosząc się z łóżka. W tym czasie Elwira – twoja pokojówka - szykowała ubrania. Wyjęła z szafy długa zieloną suknię. Jedną z tych prostszych i zarazem wygodniejszych.
Kilka minut zajęło ci ubranie się z pomocą pokojówki, ale byłaś gotowa. Dzisiejszy dzień zapowiadał się spokojnie. Przygotowania do twoich urodzin trwają od kilku dni, ale nie musisz być przy tym obecna. Twoja przyrodnia matka, królowa Toriel, sprawuje nad wszystkim pieczę. Chce, abyś miała najlepsze urodziny w życiu.
Powinnaś czuć się szczęśliwa, ale jakoś...
Może to z powodu zmęczenia. Ostatnio jesteś przemęczona. Nawet jeśli nie musisz uczestniczyć w organizowaniu urodzin, to życie księżniczki nie jest proste.
Dzisiejszy harmonogram przewiduje lekcje tańca oraz masz spędzić dzień z królem Asgorem jako obserwator w naradach.

Chyba zaczniesz wierzyć tej Złej Wiedźmie.
To co się dzisiaj stało było dziwne i przerażające, a przynajmniej powinno cię to przerażać. Ona miała rację.
Ty naprawdę nic nie czujesz.
Dostrzegłaś to już na wspólnym śniadaniu. Twój przyrodni brat, Asriel, rozmawiał z tobą o ważnych królewskich sprawach. Ostatnio zwiększyła się częstotliwość ataków w miastach granicznych. Agresorzy byli szczególnie okrutni wobec kobiet i dzieci. Podobno zabili całą wioskę.
Nawet Asriel był oburzony, twój zazwyczaj spokojny brat. Powiedział, że do takich spraw trzeba podchodzić z dystansem, za który pochwalił ciebie. Uważał, że tylko dystans pozwala dobrze ocenić sytuacje i podjąć właściwą decyzję.
Jednak ty przestałaś go wtedy słuchać. Zaczęłaś zastanawiać się, dlaczego nie wybuchłaś gniewem jak to miałaś w zwyczaju.
Może ten sen wcale nim nie był?
Jednak wtedy szybko odrzuciłaś tę myśl. Żałujesz tego.
W ciągu dnia przybywało tylko rzeczy, przez które zaczynałaś wierzyć, że Ona mówiła prawdę. Nie wzruszyła cię historia twojej guwernantki, gdy mówiła, dlaczego się spóźniła. Uciekł jej szczeniak i nie mogła go znaleźć. Okazało się, że utknął pod szafą. Dała radę go wyciągnąć, ale przez to się spóźniła.
Powinnaś jakoś zareagować, ale nie czułaś nic. Zdziwiło to nawet twoją nauczycielkę. Zwykle nie byłaś taka chłodna jak to określiła.
Chciałaś być tym przerażona. Bać się tej klątwy, ale naprawdę nie mogłaś. Musiałaś pomyśleć. Jedynym miejscem, gdzie mogłabyś zaznać chwili odpoczynku był królewski ogród. Miał tyle zakamarków i był tak ogromny, że nawet ogrodnicy nie znali ich wszystkich.
Usiadłaś na jednej z ławeczek, myśląc o słowach wiedźmy. Druga przeklęta osoba.
Ktoś oprócz ciebie jest jeszcze przeklęty, a ty nie wiesz kto. Powinnaś czuć się winna. Przytłoczona. Ale jedyne co czułaś to pustka.
Musiałaś się zająć tą drugą osobą. Musiałaś ją znaleźć. Musiałaś zapobiec tej klątwie nie mogłaś dopuścić do tego, aby klątwa przeszła na całe królestwo.
Wstałaś z ławki. Nie mogłaś tracić czasu.
Zmierzałaś w stronę zamku z zamiarem poszukania jakiś informacji. Gdy nagle wywróciłaś się Wylądowałaś twarzą na ziemi. Chciałaś się podnieś na rękach. Ale poczułaś ból w prawym nadgarstku. Westchnęłaś ciężko, siadając.
Rozmasowywałaś bolący nadgarstek, gdy spostrzegłaś buty wystające z krzaków. Musisz przyznać, że to dość niecodzienny widok. Wstałaś, podchodząc do tajemniczej osoby.
Zauważyłaś szkieleta drzemiącego w krzakach. Znałaś go z widzenia. Jest ogrodnikiem, który pracuje tu od kilku lat. Lepiej znałaś jego brata Papyrusa, który zapowiadał się jako niesamowity rycerz. Ale nigdy nie rozmawiałaś z Sansem.
Ciekawe to tu robił?
Naprawdę był takim leniem jak mówił o nim brat?
Jakoś nigdy nie słyszałaś narzekać od głównego ogrodnika, więc nie mogło być tak źle. A może coś mu się stało? A jak jest chory?
Poszturchałaś go w ramię kilka razy. Ocknął się lekko zdezorientowany.
  - Co? - zapytał, podnosząc się z ziemi.
  - Leżałeś na ziemi, nieprzytomny. Wszystko w porządku? Jesteś chory? Mam zawołać twojego brata? - patrzyłaś na niego. To ostatnie zdanie otrzeźwiło go. Natychmiast wstał, próbując ci za demonstrować, że już mu lepiej.
  - Nie musisz iść po mojego brata - odrzekł, ale jego postawie zaprzeczyło zachwianie się. Podparł się o drzewo.
  - Właśnie widzę - odrzekłaś, wstając z ziemi. - Sans, co ci jest?
Szkielet spojrzał na ciebie lekko przerażony. Wpatrywał się w ciebie przez dobre kilka minut jakby szukając w sobie odwagi. Westchnął ciężko.
  - Nie wiem.

Usiedliście razem na ławce nieopodal. Sans opowiedział ci wszystko. Sam dokładnie nie wiedział, dlaczego. Po prostu czuł, że może ci zaufać.
W nocy miał sen. Odwiedziła go kobieta, która przedstawiła się jako Zła Wiedźma, ale to tylko jej imię i naprawdę jest dobra. Co było dla niego dziwne. Powiedziała mu, że został przeklęty razem z inną osobą. Jego klątwa miała polegać na niekontrolowanych napadach snu. A za dwa tygodnie, jeśli nie uda mu się przerwać klątwy zaśnie na wieki.
Na początku w to nie uwierzył, ale gdy już trzeci raz zasnął dało mu to do myślenia.
  - Ja jestem przerażony - powiedział w końcu. Nie patrzył na ciebie. Dłonie miał złączone. Dostrzegłaś, że lekko się trząsł. - Nie wiem co mam robić.
Wiedziałaś już, że Sans jest tą drugą przeklętą osobą. Mimo, że nic nie czułaś, wiedziałaś co powinnaś zrobić.


Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - CH - Początek

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie

- Nie muszę podejmować żadnego wyzwania! Jeśli Metatton kocha Muffet, to niech ją sobie bierze za żonę. Mnie ona niepotrzebna!
- Więc już się poddajesz? A co z klątwą? Nie chcesz, aby została zdjęta? – Asriel był wyraźnie oburzony.
- Mam to gdzieś! – Wrzasnąłeś i schowałeś głowę z powrotem pod poduszki, byleby odciąć się od całego świata. Nie możesz nic zrobić, nie potrafisz niczego zmienić. Leżałeś przez dłuższą chwilę. W końcu zabuczało ci w brzuchu. Czy to już pora obiadowa? W zamku było cicho i spokojnie, zdecydowanie za cicho i za spokojnie.
Wszedłeś do jadalni, ale nikogo w niej nie zastałaś. Po środku wielkiego stołu ujrzałaś wazon pełny złotych róż. Podszedłeś bliżej. Do kwiatów przyczepiona była mała karteczka.
Na górze róże, na dole mak
Kocham Cię… bo tak

~KONIEC~

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - CH - Podejmujesz wyzwanie

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie

- Dobrze, będę z Tobą walczył Mettatonie! – Zacząłeś wymachiwać ręką robota tak, jakbyś już dzierżył oręż w dłoni.
- Doskonale! – Wrzeszczała Undyne – Dziś, w samo południe, na placu zamkowym!
To najbardziej porypany dzień w całym twoim życiu. Nie wiesz, czy może być jeszcze gorzej. Stoisz na mroźnym placu i czekasz aż rozpocznie się twój pojedynek z robotem. Na rozstawionych dookoła trybunach rozsiadł się spory tłum. 
 - Witacie! Witajcie! – Mettaton stanął na scenie dzierżąc w dłoni mikrofon. – Czy Wy również nie możecie się doczekać wielkiego show! Tak! Właśnie dziś ja, Wielkie Mettaton, zmierzę się z księciem o rękę najpiękniejszej Damy tego dworu, Muffet!
Zauważyłeś pajęczycę siedzącą po lewej stronie królowej. Dzieliła was spora odległość i miałeś problem z odczytaniem emocji na jej twarzy.
- Pora na pierwszą konkurencję! Gotowanie dla ukochanej! – Nigdy nie gotowałeś. Wszystkie posiłki są przygotowywane w kuchni przez służbę, więc nawet nie wiesz jak zrobić głupią kanapkę. Musisz improwizować. Stanąłeś za wielkim stołem pełnym najrozmaitszych składników. Jednym z nich były tryskawki, dostrzegłeś też bitą śmietanę w sprayu. Nad tobą wisiał wielki zegar odliczający czas. Masz zaledwie pięć minut. Złapałeś za nóż i zacząłeś kroić nieporadnie owoce. Dodałeś do nich śmietanę i kolorową posypkę. Twoje dzieło wyglądało fatalnie.
- Koniec czasu. Proszę zaprezentować swoje potrawy naszemu sędziemu!
Ostrożnie złapałeś za tacę i podszedłeś do królewskiego podium. Kątem oka dostrzegłeś na talerzyku twojego rywala kawałek wspaniałego tortu czekoladowego. Kiedy od zdążył upiec tort! 
- Och! Czy to prawdziwy sacher! – Muffet wyglądała ma wniebowziętą.
- Oczywiście!
Nie miałeś szans na zwycięstwo w tej kategorii, może następnym razem.
- Pora na rundę drugą! Opisz, jednym zdaniem, jak wyobrażasz sobie waszą pierwszą randkę z Muffet. Co byś zaproponował? Książę, zaczynasz!
Nie miałeś czasu do namysłu. Nigdy specjalnie nie randkowałeś i nie miałeś pojęcia jak ugryźć taki temat.
- Spacer po parku! – Palnąłeś pierwszą lepszą rzecz, która wpadła Ci do głowy. 
- Dobrze, pora na Metattona.
- Śniadanie w Wiedniu, obiad w Wenecji, kolacja pod nocnym niebem Paryża. – Muffet spojrzała na robota rozmarzonym wzrokiem. Jakby natychmiast chciała zostać porwana do romantycznej Wenecji.
- Runda trzecia! Ułóż poemat dla ukochanej!
Kolejna rzecz, w której nie jesteś dobry. Złapałeś za kartę i dłuższą chwilę główkowałeś nad czymkolwiek. Czas szybko się skończył.
- Metatton, zaprezentuj nam swoje dzieło!
Robot stanął pośrodku i zaczął recytować:
Nie jestem wielkim panem tego świata
Nie jeden weźmie mnie dziś za wariata
Lecz czuję, jakbym z miłości oszalał
Jedyna nadzieja, abym ocalał
To być kochanym przez Ciebie, ma jedyna
Bom śmiertelnie zraniony strzałą Kupidyna
Tak bardzo pragnę Twojej bliskości.
Więc bądź moją od zaraz, nim umrę z samotności!
Rozgrzmiały oklaski. Niektóre panny popłakały się ze wzruszania. Spojrzałeś na swoje marne dwa zdania. Niewiele masz do powiedzenia. Czy naprawdę nie stać Cię na nic więcej? Czy naprawdę jesteś aż tak mało kreatywny?
- Książę, teraz Twoja kolej – Undyne wskazał Ci środek sceny.
- Na górze róże, na dole mak, kocham Cię… bo tak – wydukałeś. Zapadła głucha cisza, przerwana przez konferansjerkę.
- Myślę, że pora na podsumowanie punktów i Muffet będzie mogła wybrać zwycięzcę. 
Nie miało to już dla Ciebie większego znaczenia. Twoje szanse na zwycięstwo były bliskie zeru, przepadła więc twoja szansa na odkrycie, czym jest miłości.
- Naprawdę bardzo się starałeś mój książę. – Muffet stała obok ciebie. – Myślę, że jest wiele kobiet na tym świecie, które będą najszczęśliwsze na świecie, mogąc pójść z Tobą na spacer, zjeść truskawki w śmietanie i usłyszeć proste słowa, które dziś powiedziałeś. Proste słowa: kocham Cię.
- Ja to powiedziałem? – Nie wiesz nawet kiedy to się stało.
- Tak, wszyscy słyszeli. Masz to napisane na kartce. – Spojrzałeś na głupi wierszyk. Kocham Cię… bo tak.
- Myślę, że problem Twojej klątwy mamy już z głowy. Przyznałeś się przed połową królestwa, że potrafisz kochać, ja również wyrzeknę się swojego złotego daru, a  teraz pora na…
- hiszpańską inkwizycję!

~KONIEC~

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - CH - Płaczesz

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie

Wpadłeś do pokoju i padłeś twarzą na łóżko. Służba już zdążyła je zaścielić, więc musisz zniszczyć ich ciężką pracę, w imię swojego cierpienia. Twój spokój nie trwał jednak długo. Drzwi do sypialni otworzyły się z wielkim hukiem i ktoś wpadł do środka.
- Jak śmiesz kraść mi miłość mojego życia! – Niechętnie wyciągnąłeś głowę spod poduszki aby ujrzeć stojącego po środku pokoju Metattona.
- Że co? Nie spodziewałem się tutaj Ciebie!
- Oczywiście! Nikt się mnie nie spodziewał!
- Ani Hiszpańskiej Inkwizycji! – Do sypialni wpadli Asriel, Sans i Undyne. Wszyscy mieli na sobie charakterystyczne czerwone stroje.
- Co wy tu robicie!
- jesteśmy, bo nikt się nas nie spodziewał – wyjaśnił Sans
- Fuhuhuhuhuhuh! – Undyne zaśmiała się diaboliczne.
- Wyzywam Cię na pojedynek w imię miłości! –Mettaton odkręcił jedną ze swoich rąk w rzucił na twoje łóżko i czekał. Nie wiedziałeś co robić dalej.
- Musisz podjąć rękawicę, która została Ci rzucona, nerdzie! – Podpowiedziała Ci Undyne
- To ręka, a nie rękawica – oburzyłeś się.
- Wszystko jedno, podejmij wyzwanie! 

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - CH - Szukasz Muffet

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie

Biegłeś korytarzem w kierunku kuchni, bo być może tam ją znajdziesz. Chciałeś z nią  tylko porozmawiać, bo i tak nie miałeś zielonego pojęcia jak zdjąć klątwy. Nagle usłyszałeś jej głos. Już nie nuciła, a śpiewała na całe gardło
- Mam tę moc! Mam tę moc! Rozpalę to co się tli! Mam tę moc! Mam tę moc! Wyjdę i zatrzasnę drzwi!
Musisz ją powstrzymać, jakoś.
- Moc mojej władzy złotem spada dziś na świat!
Biegłeś w kierunku z którego dobiegał śpiew, byłeś coraz bliżej.
- Od lat coś w objęcia bogactwa mnie pcha!
- Muffet, musimy porozmawiać – zacząłeś poważnie.
- Mój książę! Już za mną tęsknisz? – Podbiegła do ciebie wyciągając ręce w przód. Odruchowo zrobiłeś krok w tył.
- Nie dotykaj mnie! – Zawołałeś przerażony.
- Wybacz – wymamrotała – ta moc słabo działa przez rękawiczki, ale jednak istnieje jakieś ryzyko.
- Więc nigdy nikogo nie przytulisz – stwierdziłeś przebiegle – wątpię, abyśmy w takim razie mieli przyjemną noc poślubną. - To może być twoja szansa.
- Wcześniej o tym nie myślałam – zerknęła na ciebie i lekko się zarumieniła – Zawsze byłeś takim słodkim urwiskiem, nawet nie wiem kiedy dorosłeś i stałeś się mężczyzną.
- Jestem mężczyzną i chcę mieć żonę, którą będę kochał i która będzie kochała mnie. Czy mnie kochasz Muffet? – Walnąłeś prosto z mostu. Tu ją masz, ona kocha tylko pieniądze.
- Ja? Oczywiście, wszyscy w królestwie Cię kochają! – Nie takiej odpowiedzi się spodziewałeś.
- Kłamiesz! Mnie nikt nie kocha, a już na pewno nie ty! – Poczułeś mocne ukłucie w piersi.
- Jak możesz tak mówić!  Jesteś ważną osobą dla całego królestwa i dla mnie również.
-  Udowodnij to! – Wiedziałeś, że nie będzie w stanie tego zrobić. Nie byłeś pewny, czy to cokolwiek zmieni, ale zawsze warto spróbować. – Wyrzeknij się swoich nowych mocy, w imię szczerej miłości do mnie.
- Wyrzec się! – Muffet ani drgnęła.
- Masz czas do północy. Jeśli tego nie zrobisz, dziś po północy całe królestwo zostanie pozbawione uczuć.
- Wyrzec się bogactwa w imię miłości?!
- Czekam na Ciebie w swojej komnacie.
Odwróciłeś się i pobiegłeś korytarzem do swojego pokoju. Teraz musisz już tylko czekać na ruch Muffet.
Nie czekałeś długo, gdyż niebawem usłyszałeś  pukanie do drzwi sypialni.
- Proszę! – Muffet wyglądała na przybitą.
- Spotkałam Alphys, która wyjaśniła mi, że to nie dar, tylko klątwa, i że sprowadzi na królestwo nieszczęście.
- Cieszę się, że wreszcie to zrozumiałaś.
- Więc chciałabym…
Muffet nie skończyła zdania, bo do pokoju wpadł Mettaton.
- Nie zbliżaj się do miłości mojego życia! – Wrzasnął stając miedzy tobą a Muffet.
- Co? – Krzyknęliście oboje.
- oraz hiszpańska inkwizycja! – Tuż za nim pojawili się Asriel, Sans i Undyne we wściekle czerwonych strojach.
- Wyzywam Cię na pojedynek! – Robot wykręcił sobie jedną z rąk i rzucił nią w Twoją stronę. Odruchowo złapałeś ją w locie. Teraz nie masz wyjścia, musisz z nim walczyć.
 
Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - CH - Początek

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie

Obudziłeś się z jednego z najdziwniejszych snów w twoim życiu. Cały czas czujesz chłód w piersi, ale raczej nie złapałeś przeziębienia. Złapałeś klątwę! Twoje życie jest do dupy! Nikt cię nie kocha, nikt cię nie lubi, nikt cię nie potrzebuje! Jesteś tylko marnym pyłem nikomu do niczego nie potrzebnym! Tylko ty i twoje marne jestestwo!
 Do tego jest beznadziejna pogoda, zimno jak w psiarni.
Musisz wstać i się ogarnąć przed śniadaniem, choć wcale nie masz na to ochoty. Najchętniej przeleżałbyś cały dzień w łóżku z głową pod poduszką i nadal lamentował nad własnym nędznym losem. To jest jednak niemożliwe, ponieważ właśnie do twojego pokoju wpadł roztrzęsiony Asriel.
- Stary! Wyłaź z wyra, mamy poważny problem! – Wrzeszczał próbując przepchnąć jedną z ciężkich komód i za jej pomocą zabarykadować drzwi.
- Co się stało? Atak na zamek?
- Nie gap się tak, tylko mi pomóż, ona zaraz tu będzie!
Było jednak za późno. Do sypialni wpadł oślepiający błysk. Jakby samo słońce spadło z nieba i wylądowało w nogach twojego łóżka. Gdy wreszcie twój wzrok przywykł do światła, dostrzegłeś Muffet w pięknej, zdobnej sukni ze złotymi rękawiczkami zasłaniającymi dłonie.
- Mój książę! -  Zawołała rozkładając wszystkie pary rąk. –Dzisiejszego wieczoru organizowany będzie bal z okazji Sylwestra oraz Twojej osiemnastki. Pomyślałam więc, że możemy dodać jeszcze jedną uroczystość i zrobić najlepszą imprezę, jaką kiedykolwiek widział świat!
- Za późno – jęknął Asriel – Wybacz bracie, naprawdę próbowałem – poklepał cię po plecach.
- Mamy jeszcze jakąś okazje do świętowania? – zapytałeś nie mając ochoty na żadne imprezy tego wieczoru, a im będzie ich więcej, tym bardziej beznadziejnie się to zapowiada. 
- Nasz ślub oczywiście! – Zawołała rozanielona Muffet – Więc lepie już zacznij się szykować, mamy mało czasu! – Z tymi słowy obróciła się na pięcie i nucąc wesołą melodię wybiegła z pokoju.
- Ślub? Jaki ślub? – Byłeś w szoku. Mogłeś się dziś spodziewać wszystkiego, ale nie małżeństwa.
- Muffet z samego rana złapała staruszków i oznajmiła im, że została najbogatszą damą w całym królestwie. Jedyne czego jej teraz trzeba, to księcia za męża – oświadczył Asriel próbując postawić komodę z powrotem pod ścianą.
- Dlaczego nie Ciebie? Jesteś pierwszy do tronu.
- Bo mnie już zaręczono z jakąś księżniczką, której jeszcze na oczy nie widziałem i pewnie długo nie zobaczę. Małżeństwo to nie miłość, to polityka.
Razem z przybranym bratem zszedłeś do wielkiej jadalni. Było w niej więcej osób niż zwykle. Miałeś wrażenie, że królewska para gości na śniadaniu cały dwór. Być może wieczorny bal chcą zacząć już teraz?
- Witaj kochanie, usiądź, chcemy z Tobą porozmawiać – Toriel wskazała ci miejsce obok siebie.
- Nie musisz się trudzić mamo, ona już go dorwała. Będzie weselisko! – Zaśmiał się Asriel. Tosiel już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale nie zdążyła tego zrobić. Na scenie pojawiła się Muffet. Miała na sobie inną suknię. Chyba jeszcze bardziej pstrokatą niż poprzednia. Stanęła na środku sali, tak aby wszyscy dobrze ją widzieli, zawirowała wokół własnej osi po czym skłoniła się nisko przed parą królewską. Zauważyłeś czerwona różę wpiętą w jej włosy. 
- Witajcie kochani! Ahuhuhu! – Zaśmiała się perliście. – Pewnie jesteście ciekawi, po co Was tu dziś zebrałam! – W jadalni zapanowała cisza. Wszyscy byli wpatrzeni w nadworną kuchmistrzynię. - Zeszłej nocy zostałam obdarowana wielką mocą! To dar, który pozwoli mi spełnić marzenia wszystkich pająków tego świata!  –Zamilkła na moment obserwując  reakcje na twarzach zebranych. Wszyscy wyglądali na mocno zaskoczonych oraz zaniepokojonych. Muffet wypięła kwiat z włosów i powoli zdjęła jedną ze swoich rękawiczek.  Musnęła koniuszkami palców płatki kwiatu, które w mgnieniu oka zmieniły barwę ze szkarłatnej na szczerozłotą.
- Oto mój wielki dar! Wszystko w moich dłoniach zmienia się w prawdziwe złoto! Ahuhuhuhu! Czyż to nie wspaniałe! Moi kochani, jeśli któreś z Was potrzebuje gotówki, zgłaszajcie się śmiało. Podpiszemy stosowną umowę i złoto jest Wasze. Nie policzę aż tak wysokiego procentu, dla znajomych oprocentowanie tylko 15%, RRSO 49% i do tego prowizja 28%! Czyż to nie wspaniała promocja! Ahuhuhuhu! Życzę wszystkim smacznego śniadania! Biegnę przymierzać suknię ślubną – Mrugnęła do ciebie jednym ze swoich wielkich, czarnych oczu i wybiegła z jadalni.
- Złoto? Czy ona oszalała! Jak nic wywoła inflację w królestwie! – Alphys wyglądała na poważnie zaniepokojoną.
- Dobrze, że to nie ja zostanę mężem tej wariatki. Już wolę jakąś tam księżniczkę zza siedmiu gór niż ją.
- Księżniczkę Lanę, i nie nazywaj biednej Muffet wariatką! – Toriel skarciła syna, po czym zwróciła się do w twoją stronę – O nic się nie martw skarbie. Żadnego ślubu dziś nie będzie, bo nie wyrażamy na niego zgody. Muffet chce zostać księżną, dlatego potrzebny jaj małżonek z królewskiej rodziny. Jednak takie zaślubiny po poważna decyzja i muszą być poprzedzone poważnymi negocjacjami. To wymaga więcej czasu.
- Ja nie mogę zostać jej mężem, nie kocham Muffet! – protestowałeś starając się wydostać z całej tej szopki.
- Miłość? Myślisz, że małżeństwo ma cokolwiek wspólnego z miłością?  Tłumaczyłam to niedawno Twojemu bratu. Od miłości znajdziesz sobie kochankę, a żona to konieczność.
- Właśnie, ja mam zostać mężem jakiejś Lamy. Nikt się mnie nie pytał czy tego chcę
- spoko stary, lamy są teraz z modzie, każdy chce mieć lamę – stwierdził  Sans.
- Księżniczka ma na imię Lana!
- Więc czy król ma kochankę? – Undyne wyglądała na bardzo zainteresowaną tematem.
- Oczywiście, że nie! Ja kocham moją wspaniałą żonkę.
- Więc królowa ma kochanka!
- Śniadanie nie jest dobrą porą do takich rozmów! Skarbie, zjedz to jajeczko, bo marnie wyglądasz – zwróciła ci uwagę, widząc, jak grzebiesz widelcem w swoim talerzu, z pewnością chciała też zmienić temat rozmowy.
- Wy niczego nie rozumiecie! Ja i Muffet jesteśmy ofiarami klątwy! Zła Wiedźma przyszła do nas w nocy i nas przeklęła. Mnie pozbawiła uczuć, a Muffet już nigdy nie dotknie niczego i nikogo nie zamieniając tego w złoto!
- Rany, nie krzycz tak. Jak na kogoś baz uczuć potrafisz się całkiem nieźle wkurzać – twój przybrany brat teatralnie zatkał sobie uszy.
- Asriel, nie rozumiesz! W środku jestem jak zimna skała!
- Więc upodabniasz się do Sansa, spójrz, on też jest jak skała – spojrzałeś w kierunku szkieletu, który właśnie uciął sobie słodką drzemkę.
- Nie, on po prostu zasnął, a ja zostałem pozbawiony miłości.
- Alphys, czy to można jakoś zdiagnozować? – Jedynie Toriel zdawała się być zaniepokojona twoim stanem.
- Oczywiście! To młodzieńczy kryzys tożsamości, całkowicie normalny dla większości adolescentów.
- Czyli, mówiąc prościej, ma doła, bo dojrzewa?
- Tak, dokładnie tak.
- Czy to zaraźliwe?
- Wy nadal niczego nie rozumiecie! - Miałeś po dziurki w nosie tej dyskusji. – Jeśli do północy nie znajdę sposobu na pozbycie się tej klątwy, to całe królestwo zostanie pozbawione uczuć!
- Więc to jednak zaraźliwe.
- Mam Was dość! Wychodzę!

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - D - Wytworne śniadanie

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie

W jadalni było cicho i pusto. Siedziałaś sama przy wielkim stole i cierpliwie czekałaś na swoje śniadanie.
- Wybacz, że zajęło to tyle czasu! – Muffet weszła do jadalni, za nią kroczyli dwaj lokaje ze złotymi tacami w dłoniach. Były na nich ustawione półmiski pełne postaw.
- Kazałam przygotować Ci coś naprawdę wyjątkowego.
Spojrzałaś na podany ci talerz. Było na nim więcej fikuśnych ozdób niż samego jedzenia. Nie możesz więc liczyć na syty posiłek. Postanowiłaś jednak najpierw napić się gorące herbaty, bo miałaś nadzieję, że choć trochę Cię rozgrzeje. Uniosłaś złotą filiżankę a jeden z lokajów napełnił ją jasno bursztynowym płynem. Czy to herbata z sokiem cytrynowym? Zrobiłaś mały łyk. Smakowała normalnie, i nie była zbyt gorąca, skusiłaś się wiec na więcej. Płyn przyjemnie rozgrzewał twoje wnętrze, jednak tylko na chwilę. Miałaś wrażanie, że z każdym kolejnym łykiem napar szybko stygnie. Stawała się też jakby bardziej gęsta. Spojrzałaś na dno filiżanki, ale było już za późno. Twoje usta, przełyk i żołądek były pełne lodowatego, płynnego złota. Chciałaś je wypluć, nawet zwymiotować, ale nie mogłaś otworzyć ust, jakby złoto dosłownie je skleiło. Zaczęłaś się miotać próbując dać znać lokajom i kuchmistrzyni, że jesteś w niebezpieczeństwie.
- Skarbie! Co się stało? Poparzyłaś się herbatą? – Muffet podbiegła do ciebie. To był ułamek sekundy, gdy jej dłoń dotknęła twojej twarzy. Rękawiczki musiały nie stanowić dostatecznej ochrony. Poczułaś zimno obezwładniające twoje sztywniejące ciało.
- Och nie! Co ja zrobiłam! – Słyszałaś lament Muffet.
Czy ona zawiniła? Czy ty dokonałaś złych wyborów. Poszłaś w stronę złota, niczym ćma za płomieniem świecy. Niczego Was nie nauczyłaś, niczego nie zmieniłaś. Przegrałaś się grę.
Jednak zawsze możesz obudzić się jeszcze raz. W końcu to tylko gra.
~KONIEC~

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - D - Normalne śniadanie

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie

Tak, kuchnia to dobry wybór.  Tu zdecydowanie powinno być cieplej, stwierdziłaś widząc rozżarzone paleniska. Usiadłaś przy jednym ze stołów i czekałaś. Dokoła panował ruch i harmider. Widziałaś jak panny kuchenne uwijają się dookoła. Jeden z kuchcików sprawnie zarabiał ciasto na popołudniowy deser, inny szykował jarzynę do zupy. W całym tym bałaganie nikt nie zwrócił uwagi na ciebie. Pomimo, że dookoła było tak wielu ludzi, ty byłaś sama. Samotna.
- Wybacz kochanie, że musiałaś czekać! Wydawanie poleceń w kuchni zajmuje sporo czasu – Muffet podeszła do ciebie, z zaraz za nią szła służąca niosąca pełną tacę. Dostałaś świeże rogaliki, masło, słodki dżem i gorące kakao. To nie było wyszukane, królewskie śniadanie, jednak wyglądało bardzo apetycznie.
- Dziękuję Ci – odparłaś grzecznie.
- To nie jest śniadanie, które można jeść na złotych talerzach – odparła zawiedziona – chciałam, abyś dziś poczuła się jak najbogatsza księżniczka na świecie. Chciałam dać ci złotą sukienkę i przepyszna śniadanie serwowane na złotych talerzach, ale odmówiłaś. Nie rozumiem tego. Dlaczego poszłaś właśnie tą drogą, zamiast skorzystać z oferowanych Ci bogactw?
- Bo myślę, że czasem proste rzeczy dają więcej  szczęścia – odparłaś, choć nie do końca wiedziałaś, czym właściwie jest szczęście. Jednak jednego byłaś pewna, że złote wanny i suknie nie są dla ciebie. Być może Muffet ma z tym problem? Czy bogactwo to jedyna rzecz, którą kocha? Czy pamięta jeszcze proste życie, bez dostatku i przepychu?
- Wiesz, że te rogaliki są przepyszne – powiedziałaś biorąc kolejny gryz słodkiego śniadania – powinny być serwowane częściej na śniadanie, zamiast jajek w sosie holenderskim. To znaczy, nie twierdzę, że jajka są złe, po prostu, to miła odmiana – Muffet zamyśliła się.
- Kiedy byłam młodsza, moja rodzina prowadziła cukiernię. – Odezwała się nagle. – Piekliśmy pyszne pączki i rogaliki. Potem, gdy odkryto mój kulinarny talent, zostałam zaproszona na dwór, aby zajmować się królewską kuchnią. Z kucharki stałam się kuchmistrzynią, prawdziwą damą dworu. Chciałam mieć więcej pieniędzy, a pomóc mojej pajęczej rodzinie. Pragnęłam, aby byli szczęśliwi, mogli cieszyć się ciepłem i dostatkiem. A potem o nich zapomniałam. Nie pamiętam kiedy ostatnio odwiedziłam rodzinne strony.
- Koniecznie powinnaś do nich pojechać. Pewnie za Tobą tęsknią.
- Wątpię, aby tęsknili, ja zapomniałam o nich, na wiele lat. Teraz jest już za późno. Pewnie mnie znienawidzili za to, że ich porzuciłam.
- Nie mów tak, potwory są pełne życzliwości, jestem pewna, że Ci wybaczą. Ja bym wybaczyła. – Starałaś się ją pocieszyć. Nie chciałaś aby była nieszczęśliwa. Nie znasz sposobu aby wyleczyć ją z klątwy, ale teraz możesz spróbować podnieść ją nieco na duchu. Przynajmniej do tego jesteś teraz zdolna.
- A czy ty możesz mi wybaczyć? – Zaskoczyła cię tym pytaniem. 
- Co mam Ci wybaczyć?
-  Tamten dzień, gdy dałaś mi w prezencie haft. Byłam zła, że użyłaś drogiego materiału, zaślepiała mnie żądza posiadania. Nie umiałam docenić Twojego gestu – po jej pięknych policzkach zaczęły płynąć łzy – Przepraszam – szepnęła ponownie.
Doskonale pamiętasz tamten dzień i ból, który odczuwałaś. Czułaś go wiele razy, a on z czasem stał się chłodem twego wnętrza.
- Nie możemy zapomnieć o tamtym dniu, nikt nie wymaże go z naszej pamięci. Jednak są przed nami kolejne dni i one mogę być inne, lepsze.
- Ja nie chciałam Cię skrzywdzić. Jesteś dla mnie ważna, jak dla każdego na tym dworze – zaskoczyły cię jej słowa. Przecież nie jesteś ważna i nie ma dla ciebie miłości na tym świecie.
- Nie, mnie nikt nie kocha, wszyscy tylko mnie tolerują. Nic poza tym.
- Nie mów tak! Wszyscy Cię kochają i chcą, żebyś się obudziła. Tęskną za Tobą! Ja tęsknię!
- Jak to tęsknisz? Przecież jestem tu teraz z Tobą? – Co to wszystko ma znaczyć?
- Tęsknię za prawdziwą księżniczką, którą jesteś. Za wesołą, kochającą panienką, która swoim uśmiechem daje blask całemu królestwu. Wiem, że zawsze wszystko bardzo przeżywałaś, bo jesteś wrażliwą i delikatną osóbką. Ostatecznie troski pozbawiły Cię uśmiechu, a ja byłam zbyt zaślepiona blaskiem bogactwa, aby to zauważyć. Ale teraz będzie inaczej. Ja, i wszyscy mieszkańcy tego zamku jesteśmy z Tobą. Wspieramy Cię. Czekamy cierpliwie przy Twoim łóżku aż się obudzisz i znów dasz nam swój uśmiech. 
- Ale ja nie potrafię tego zrobić, nie dam rady! Proszę pomóż mi! –  Zawołałaś. Po raz pierwszy od bardzo dawna zdobyłaś się na taki krzyk. Wołanie o pomoc. Dookoła, bardzo blisko są twoi przyjaciele i rodzina. Oni Cię obudzą, musisz tylko poprosić o pomoc.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym Cię teraz przytulić, ale nie mogę tego zrobić, bo zmienisz się w złoty posąg. Nie przeżyłabym tego. Nie chcę Cię stracić, bo naprawdę Cię kocham jako mają Panią, księżniczkę i przyjaciółkę.
Pierwszy raz od tak dawna ktoś wypowiedział na głos te słowa. Możesz być złotym posągiem, byle kochanym. Wtuliłaś się w miękką suknię Muffet. Pachniała uspokajają lawendą. Po raz pierwszy od bardzo dawna było ci dobrze, poczułaś ciepło. Poczułaś miłość.
To był tylko sen. Obudziłaś się w ciepłym, wygodnym łóżku. Dziś Muffet przyszła, aby pomóc Ci w porannej rutynie. Dostałaś od niej w prezencie urodzinowym piękną sukienkę z kaszmiru, a na śniadanie serwowała przepyszne rogaliki. W dniu twoich osiemnastych urodzin, czułaś się wyjątkowo dobrze.  Z niecierpliwością czekałaś na bal.
~KONIEC~

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - D - Zdobiona suknia

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie

Ostatecznie dałaś się przekonać. Wprawdzie bardzo niechętnie, ale pozwoliłaś rozebrać się z ciepłej sukienki. Ubieranie trwało długo, a suknia była bardzo niewygodna i ciężka. Ledwo trzymałaś się w niej na nogach.
- Wyglądasz przecudownie! – świergotała Muffet. – tak bardzo chciałabym Ci teraz ułożyć włosy.
- To nie będzie konieczne, kto inny to zrobi – stwierdziłaś obawiać się, że za chwilę możesz mieć na głowie masę złotych drutów. Nie to było jednak w tej chili twoim największym problemem, a zimno, które znów czułaś. Metaliczna sukienka nie trzymała ciepła, miałaś wręcz wrażenie, że emanuje z nie minusowa temperatura. Skuliłaś się i objęłaś ramionami.
- Najwyższa pora na śniadanie! Czeka nas dziś prawdziwa uczta! – pajęczyca wyglądała na zadowoloną i pełną entuzjazmu, a ty nie jesteś pewna, czy będziesz w stanie dojść do jadalni. Korytarz, którym właśnie szłyście zdawał się nie mieć końca, a tobie z każdym krokiem było coraz trudniej iść. Z przerażeniem spostrzegłaś, że z twoich ust wydostają się obłoki pary. Drżałaś na całym ciele.
- Jest mi okropnie zimno w tej sukience. Ja zaraz zmarznę.
- Nonsens kochanie! Wyglądasz cudownie! Nie mogę się doczekać, aż wszyscy zobaczą jak piękna jesteś!
Nie mogłaś iść dalej. Byłaś coraz słabsza, a suknia stawała się cięższa. Oparłaś się ręką o ścianę. Mury zamku powinny być zimne, a tobie wydawały się ciepłe, w  porównaniu do mrozu, który coraz silniej atakował twoje ciało.
- Muffet! Błagam, ja zamarzam! – Szlochałaś, a łzy na twoich policzkach zmieniały się w kryształki lodu.
- Ja nie mogę panienki dotknąć. Pójdę po kogoś, kto pomoże Ci się przebrać – pobiegła dalej korytarzem, Umrzesz tu. Jesteś w pułapce. Zamarzniesz w tym stroju, a ten ciemny korytarz będzie miejscem twojej śmierci. Zaczęłaś upadać,nie będąc w stanie dłużej utrzymać się na nogach. Czekałaś na zderzenie z kamienną podłogą, które jednak nie nastąpiło. Spadałaś długo.
Otworzyłaś oczy. To był tylko sen? Kolejny raz budzisz się w łóżku. Nadal jest ci zimno. A tak bardzo pragniesz poczuć cokolwiek innego. Cokolwiek. Pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Dzień dobry panienko! – głos Muffet brzmi identycznie. Nic się nie zmieniło. Ile to jeszcze potrwa?
– Jak się spało? Dobrze wypoczęłaś przed dzisiejszym dniem?  Chcesz różową czy błękitną suknię?
- Brązową! – Odpowiedziałaś od razu – Ciepłą brązową sukienkę. Z pewnością jest tam taka i chcę właśnie ją! – Odpowiedziałaś stanowczo. Jedna z pokojówek pobiegła do garderoby bo przynieść twój strój.
- Kochanie! Wyglądasz w tym jak w habicie! Nie jesteś żadną pokutnicą, tylko księżniczką! Zaczekaj chwilę, przyniosę ci znacznie lepszy strój! – Już odwracał się w stronę drzwi, by przynieść złotą sukienkę. Musisz ją powstrzymać.
- Nie! W tej czuję się wspaniale. Jest ciepła, wygodna, i czuję się w niej dobrze.
- Jak sobie życzysz. Jeśli jesteś szczęśliwa w tym stroju, to i ja będę zadowolona. Nie byłaś pewna, czy jesteś szczęśliwa, ale zdecydowanie bezpieczniejsza.
- Królowa zabroniła cię budzić, bo uważa, że ostatnio chodzisz smutna i przemęczona, pozwoliła więc postać panience trochę dłużej. Obawiam się jednak, że zaspałaś na wspólne śniadanie. Upewnię się, aby przyniesiono Ci osobny posiłek do jadalni. Mamy dziś wspaniałe menu, tosty z parmezanem, jajka poszetowe, grillowane pomidory, blanszowane pieczarki i sos holenderski. Jako nadworna kuchmistrzyni dbam o Wasze królewskie podniebienia!  - Czy jedzenie może cię zabić? Jeśli Muffet nie zechce serwować ci złotych jajek powinnaś przeżyć. Możesz też wybrać się do kuchni i poprosić o coś prostszego do zjedzenia. 

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - D - Prosta sukienka

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie

- Wolę tę sukienkę, jest prosta, ale znacznie wygodniejsza od tej, którą przyniosłaś.
- Ależ Panienko! Jak mogłabyś się pokazać przed Dworem w takim stroju. To… To upokarzające – stwierdziła, w jej głosie wyczułaś jakby lęk. Boi się, że narobisz sobie wstydu? Dlaczego? Nawet jeśli miałoby to nastąpić, to będzie twój wstyd. Właściwie, to jest ci wszystko jedno, co pomyślą inni.
- Jest dobrze, nie przejmuję się opinią Dworu.
- Jak sobie życzysz kochanie. – Muffet wyglądała na zawiedzioną. Najpierw odmówiłaś jej wspaniałej kąpieli, teraz eleganckiej sukni. Nie wiesz, czy podążasz dobrą ścieżką. Być może właśnie ją unieszczęśliwiasz i nadal będzie cierpiała z powodu klątwy.
 - Obawiam się, że pora wspólnego śniadanie już minęła – głos Muffet wyrwał cię z zamyślenia - Poproszę, aby przyniesiono Ci osobny posiłek do jadalni. W naszym porannym menu były dziś tosty z parmezanem, jajka poszetowe, grilowane pomidory, blanszowane pieczarki i sos holenderski. Jako nadworna kuchmistrzyni dbam o Wasze królewskie podniebienia. Przy mnie nie zabraknie na stołach niczego! – Znów zdawały się być pełna optymizmu, a tobie faktycznie zaburczało w brzuchu. Może ciepłe jedzenie zagrzeje twoje lodowate wnętrzności?
- To bardzo bogate śniadanie, jak zawsze – stwierdziłaś analizując przedstawiony ci jadłospis. Już wiesz, że niekoniecznie masz na to ochotę – chyba sama pójdę do kuchni - wciąż było ci zimno, a w kuchni zawsze bucha gorąc od pieców. Nadal potrzebujesz więcej ciepła.
- Jak to! Ubrudzisz się od sadzy z pieca! To nie jest odpowiednie miejsce. Nalegam na jadalnię!
 
Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - D - Ekskluzywna kąpiel

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie

Musiałaś zmrużyć oczy gry weszłaś do prywatnej łaźni Muffet. Pierwszy raz widzisz coś takiego. Marmurowa podłoga, zdobione kafle na ścianach, a po środku błyszcząca złota wanna.  Pająki nie lubią zimna, panowała tu całkiem wysoka temperatura.
- Czyż nie jest wspaniała! – Zawołała Muffet – kocham to miejsce. Poświęciłam wiele czasu i pieniędzy, aby odpowiednio urządzić swoje prywatne komnaty. Jestem zdruzgotana tym, że królowa nie dba o wystrój zamku!
- Myślę, że dba, ale nie w aż tak przesadny sposób – stwierdziłaś rozglądając się nadal po pomieszczeniu. Było przestronne, a mimo to bardzo cię przytłaczało. Nie miałaś ochoty być tu dłużej.
- Woda grzeje się w kuchni od samiuśkiego rana, więc jest jej pod dostatkiem – Pajęczyca zaczęła wyciągać z szafek kryształowe flakony i kolorowe kostki mydeł – to będzie wspaniała kąpiel! Godna prawdziwej księżniczki. Z pewnością Cię uszczęśliwi!
Póki co, nie czułaś się szczęśliwsza. Jedyne czego w tej chwili pragnęłaś to ciepła woda. Cała otoczka wydała ci się kompletnie zbędna. Miałaś ochotę powiedzieć to Muffet i wyjść stąd jak najprędzej. Jednak już po krótkiej chwili znalazłaś się w gorącej, duszącej od intensywnego zapachu pianie.
- Więc? Czyż to nie jest cudowne? Piękna łazienka, ekskluzywne dodatki do kąpieli. Czy dzięki temu stałaś się szczęśliwsza?
Nie. Czułaś się jeszcze gorzej. Pomimo, że wannę po brzegi wypełniała ciepła woda, sama w sobie była zimna niczym lód, jakby ciepło otoczenia nie miało na nią najmniejszego wpływu. Musiałaś podpierać się na stopach i rękach aby twoje plecy i pośladki nie  dotykały lodowatego dna. Było bardzo niewygodnie.
- Ja chcę już wyjść – zaczęłaś zawodzić. Miałaś wrażenie, że twoje stopy przymarzają do metalu. Jeśli szybko się nie uwolnisz z tej pułapki, przymarzniesz do niej i  zostaniesz więźniem złotej wanny Muffet.
- Ależ kochanie! Nie pozwolę Ci wyjść. Ciesz się kąpielą, bądź szczęśliwa!
Nie byłaś szczęśliwa, byłaś bliska śmierci. Od zimna metalu woda zaczęła tracić temperaturę, a bujna pisana szybko znikała. Już nawet nie była chłodna, a stawała się przejmująco zimna. Drżałaś na całym ciele nie mogąc się ruszyć. Łzy zaczęły ściekać po twoich policzkach, gdy na tafli ujrzałaś pierwsze kryształki lodu.
- Muffet! Błagam, ja zamarzam! – Zaczęłaś szlochać.
- Ja nie mogę panienki dotknąć. Pójdę po kogoś, kto pomoże panience wyjść z wody. – Odwróciła się w wyszła z łaźni zostawiając cię na pastę lodowej pułapki. Umrzesz nim zdąży wrócić. To będzie twój koniec. Zamarzniesz samotna w złotej wannie. Zamknęłaś oczy i zaczęłaś opadać na dno, jednak dna nie było. Twoje ciało powoli dryfowało w głąb mrocznej otchłani.
Otworzyłaś oczy. To był tylko sen? Ponownie leżysz w łóżku okryta ciepłą kołdrą, a mimo to, chłód nie mija. Twoje dłonie i stopy wciąż są lodowate. Usłyszałaś pukanie do drzwi. Miałaś świadomość, że nie pierwszy raz je dziś słyszysz.
- Proszę! – Muffet i dwie pokojówki weszły do sypialni.
- Dzień dobry panienko! – Do razu zwróciłaś uwagę na złote rękawiczki Muffet. Więc to nie był sen?
– Jak się spało? Dobrze wypoczęłaś przed dzisiejszym dniem?  Chcesz różową czy błękitną suknię? – Wiedziałaś już, że kąpiel jest złym pomysłem. Pora się ubrać i zacząć ten dzień inaczej.
- Poproszę o najcieplejszą sukienkę jaką znajdziesz w mojej garderobie. – Zwróciłaś się do jednej ze służących. Dziewczyna skłoniła się nisko i wyszła, aby po chwili wrócić z sukienką z grubej wełny w kolorze ciemnego brązu. Muffet z przerażeniem spojrzała na burą kieckę.
- Och nie! Zaczekaj chwilę z pewnością nie wyjdziesz tak ubrana! – Z tymi słowy wybiegła z łazienki, a ty w tym czasie zdążyłaś się już ubrać. Spojrzałaś na swoje odbicie w lustrze. Dziś nie przypominasz księżniczki.
- Kochanie!– Usłyszałaś krzyk za swoimi plecami. Dama dworu trzymała w rękach bogato zdobioną, złotą suknię.– dlaczego to ubrałaś! Toż to jakiś habit pokutny!
- Podoba mi się – stwierdziłaś patrząc ponownie w lustro
- Czy nie zechcesz się przebrać? Damie takiej jak Ty nie przystoi nosić tak podrzędnych ubrań! – Spojrzałaś na stojącą przed tobą potworzycę. Ona zawsze wygląda wspaniale. Cudowne suknie, elegancko spięte włosy, urocze pantofelki. Jest naturalnie piękna i dostojna. Widziałaś też, że kocha taką być. Czy powinnaś iść jej śladem? Czy ta prosta sukienka naprawdę ci nie pasuje? 

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - D - Zwykła kąpiel

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie
Niespełna pół godziny później leżałaś w wannie pełnej parującej wody sięgającej ci po samą szyję. Ciepło. Choć troszeczkę cieplej. Przynajmniej twoja skóra jest cieplejsza, bo w środku nadal czujesz chłód. Może to efekt tej klątwy.
- Czy jesteś pewna, że to jest łazienka godna księżniczki? – Muffet rozglądał się po pomieszczeniu. Dookoła nie było niczego efektownego, ale nie miało to dla ciebie znaczenia. Zawsze byłaś szczęśliwa mając  trochę czasu na relaks w wannie. To było miłe, gdy któraś ze służących pomagała Ci w toalecie, lubiłaś z nimi rozmawiać. Teraz bardzo starałaś się przypomnieć sobie te uczucia. Była przy tobie Muffet, mogłaś więc porozmawiać z nią.
- Powiedz mi, dlaczego Zła Wiedźma rzuciła na ciebie klątwę? – Muffet zdębiała słysząc twoje pytanie.
- To nie miała być groźna klątwa! Zapytała mnie, czy lubię złoto, i czy chcę mieć go więcej, a ja byłam szczera. Chciałam! Chciałam być szczęśliwa, a nic tak nie uszczęśliwia jak piękne ubranie, kosztowna biżuteria czy ekskluzywny wystrój wnętrza. Mając bogactwo możesz wszystko. Wiesz o tym, prawda? Jesteś księżniczką, więc możesz mieć wszystko. Wystarczy, że o coś poprosisz, a cały zamek będzie spełniał twoje zachcianki.
- To nie jest prawda. Nie mogę mieć wszystkiego i nie wszystko można kupić, a z pewnością nie szczęście – stwierdziłaś przypominając sobie, jak nieraz czułaś się bardzo nieszczęśliwa w bogatym zamku, pomimo, że niczego ci nie brakowało.
Do łazienki weszły dwie służące, aby pomóc Ci wyjść z wanny. Owinęły cię w ciepły ręcznik. Muffet od dłuższego czasu milczała, była głęboko zamyślona.
- Poproszę o najcieplejszą sukienkę jaką znajdziesz w mojej garderobie. – Zwróciłaś się do jednej ze służących. Dziewczyna skłoniła się nisko i wyszła, aby po chwili wrócić z sukienką z grubej wełny w kolorze ciemnego brązu. Muffet w końcu ocknęła się z zamyślenia i z przerażeniem spojrzała na burą kieckę.
- Och nie! Zaczekaj chwilę z pewnością nie wyjdziesz tak ubrana! – Z tymi słowy wybiegła z łazienki, a ty  tym czasie zdążyłaś się już ubrać. Spojrzałaś na swoje odbicie w lustrze. Dziś nie przypominasz księżniczki, ale nie czujesz się z tym źle.
- Kochanie!– Usłyszałaś krzyk za swoimi plecami. Dama dworu taszczyła ze sobą bogato zdobioną, złotą suknię. Jej blask raził oczy. – dlaczego to ubrałaś! Toż to jakiś habit pokutny!
- Podoba mi się – stwierdziłaś patrząc ponownie w lustro
- Czy nie zechcesz się przebrać? Damie takiej jak Ty nie przystoi nosić tak podrzędnych ubrań! – Spojrzałaś na stojącą przed tobą potworzycę. Ona zawsze wygląda wspaniale. Cudowne suknie, elegancko spięte włosy, urocze pantofelki. Jest naturalnie piękna i dostojna. Widziałaś też, że kocha taką być. Czy powinnaś iść jej śladem? Czy ta prosta sukienka naprawdę ci nie pasuje?
 
Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Muffet - D - Początek

Autorzy rozdziału i ilustracji: Majmacz oraz Kiełbiewełbie

To był tylko sen. Nic złego cię nie spotkało i nie spotka. Nadal leżysz w łóżku okryta ciepłą kołdrą, a mimo to, chłód nie mija. Twoje dłonie i stopy są lodowate.
 Zerkasz przez okno i widzisz dachy zasypane śniegiem. Jest zima, więc to nic dziwnego, że czujesz chłód. Z zamyślenia wyrwało cię pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Dzień dobry panienko! – do sypialni weszła jedna z dam dworu wraz z dwiema pokojówkami. Dziewczęta skłoniły się przed tobą nisko. Nie lubisz tego. Nie uważasz, abyś zasługiwała na taki szacunek. Ostatecznie w twoich żyłach nie płynie ani jedna kropla szlachetnej krwi. Być może jesteś gorzej urodzona niż te pokojówki.
– Jak się spało? Dobrze wypoczęłaś przed dzisiejszym dniem?  Chcesz różową czy błękitną suknię? – Muffet zaczęła przeglądać zawartość twojej garderoby. Jej obecność tutaj bardzo cię zaskoczyła. Ostatecznie jako jedna z dam dworu miała przywilej pomagania ci we wszystkim, jednak rzadko z niego korzystała.
- Ja… Jest mi trochę zimno – Wyszeptałaś widząc jak dziewczęta szykują ubrania. Nie miałaś najmniejszej ochoty wychodzić z łóżka. Nie chcesz się przebierać, bo to oznacza, że rozbiorą cię z nocnej koszuli. Czujesz, że zamarzniesz na kość, jeśli ją zdejmiesz. Właściwie… To jedyna rzecz, którą w tym momencie czujesz.
- Och nie! Moja kochana! – Muffet zgrabnym susem znalazła się przy tobie. Wyciągnęła jedną ze swoich rąk w twoją stronę jakby chciała sprawdzić temperaturę twojego czoła, jednak bardzo szybko ją cofnęła, a w jej oczach ujrzałaś przerażenie. Nerwowo poprawiła swoje piękne rękawiczki z błyszczącego, złotego materiału.  – Przeziębiłaś się? To źle, bardzo źle! Cóż za katastrowana! Księżniczka chora przed takim wielkim wydarzeniem!
- Jakim wydarzeniem? – Nie wiesz o czym ona mówi. Zapominałaś o czymś ważnym?
- Bal! Bal z okazji nadejścia Nowego Roku oraz Waszej Wysokości osiemnastych urodzin! – Zawołała jakby to było najbardziej oczywiste na świecie. No tak, masz urodziny w Nowy Rok. Nikt nie znał daty twoich urodzin, więc król Asgore wpadł na pomysł, żebyś obchodziła je wraz z „narodzinami” Nowego Roku. Jakież to oryginalne. Jednak dla ciebie ten dzień nigdy nie był jakiś szczególny. Właściwe nawet go nie lubiłaś. No i będzie bal z tej okazji. Kolejny. Na zamku organizuje się ich wiele, więc straciły dla ciebie jakiekolwiek znaczenie. Tłum, hałas i nuda. To jedyne z czym ci się kojarzą. Nawet lepiej gdybyś się rozchorowała. Może uda ci się uniknąć brania udziału w tym przykrym karnawale sztucznej życzliwości.
- Masz rację, pamiętałam. Chyba jeszcze dobrze się nie wybudziłam.
- Mylę, że przed śniadaniem przyda się panience gorąca kąpiel. Jeden z kupców, który niedawno odwiedził nasze miasto, przywiózł ze sobą mnóstwo drogocennych olejków i pachnących mydeł. Czyż jest coś lepszego na świecie, niż odprężająca, ekskluzywna kąpiel?
Tak! Wreszcie mówi coś, co ma sens i cię zadowoli. Ciepła woda. Potrzebujesz jej, bardzo!
- Myślę, że kąpiel będzie dobrym pomyłem – właśnie zdałaś sobie sprawę, że twój głos jest bezbarwny i nie ma sobie żadnych emocji. To dziwne, ale może tak było zawsze, tylko wcześniej tego nie zauważyłaś.
- Znakomicie! Za pół godziny będziesz się kąpać w złotej wannie jak na prawdziwą księżniczkę przystało! –  Zawołała rozradowana. Doskonale znałaś zamiłowanie nadwornej kuchmistrzyni do wszelakich bogactw. Jej suknie były nieraz wytworniejsze niż stroje samej królowej. Kochała wydawać pieniądze, a jeszcze bardzie kochała je mieć. Jednak wanna ze złota, to chyba lekka przesada. 
- Na zamku jest złota wanna? – Nie przypominasz sobie, aby królewska para pozwalała sobie na tak wielki zbytek. Muffet znów wyglądała na wystraszoną. Przez chwilę milczała, jakby szukając odpowiednich słów.
- Ja taką dostałam. W prezencie od kogoś – odpowiedziała w końcu.
- W prezencie? Kto daje w prezencie złote wanny? – Muffet odwróciła się w stronę pokojówek i gestem wygoniła je z twojej sypialni. Gdy zostałyście same kuchmistrzyni niepewnie zerknęła w twoją stronę
-To dar od Złej Wiedźmy. Dostałam złote łoże, złotą wannę, złote krzesło, suknie, filiżankę, szczotkę do włosów, jabłko i te oto rękawiczki, a mogę mieć jeszcze więcej.
- Ależ hojna jest ta Zła Wiedźma! Czy to inna królowa jakiegoś bogatego królestwa?
- Nie, ona zna silną magię. Potrafi rzucać klątwy – Głos Muffet zadrżała wypowiadając ostatnie słowa – Ja zamieniam w złoto wszystko czego dotknę – wyszeptała.
- Klątwa? – Byłaś w szoku. Natychmiast przypomniałaś sobie o swoim strasznym śnie. Przenikliwy chłód, o którym na chwilę zdążyłaś zapomnieć, powrócił.
- Tak, i powiedziała mi, że panienka jest jedyną osobą, która może zdjąć tę klątwę ze mnę. Inaczej już nigdy nie będę mogła nikogo dotknąć! Spójrz, jestem sama! Wszystkie moje pająki uciekły, bo boją się zostać złotymi posążkami. Ja nie mogę tak żyć! – Zawodziła rozkładając ręce.
- Ja? Niby jak mam to zrobić? – Nie znasz się na magii, nie potrafisz zdejmować klątw. Jedyne co mogłabyś zrobić to jej współczuć, ale z jakiegoś dziwnego powodu, nie jesteś do tego zdolna. Jedyna co czujesz to przenikliwe zimno.
- Bądź szczęśliwa! Jeśli poczujesz się szczęśliwa, wtedy klątwa minie. Więc zrobię wszystko, żebyś dziś była szczęśliwa! Dzięki mnie to będzie najwspanialszy dzień Twojego życia! – Zawołała, a w jej głosie wyraźnie słyszałaś desperację i lęk – Wiec zaczniemy od gorącej kąpieli!
 
Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Jestem dziewczynką!

Autor rozdziału: Yumi Mizuno

-Jestem dziewczynką! - odpowiadasz nieco wzburzona. Przecież to największa oczywista oczywistość na świecie. Jak ta kucyk tego nie zauważyła?
-Ahm tak, wybacz. Hah! Dobra. Dobra. Dziewczynka... Zaraz... gdzie ja to miałam - mamrocze do siebie zeskakując z krzesełka. Podchodzi pod jedną z szafek przyglądając się grzbietom książek. Niepewnie śledzisz ją wzrokiem. - Wiesz, że bajki są pouczające? - Mimo pytania, nie daje Ci na nie odpowiedzieć, gdyż mówi dalej. Wyraźnie pogrążona w myślach, chyba nawet zapomniała o Twojej obecności - Każda baśń czy legenda niesie ze sobą wielkie przesłanie. Jedne uczą współczucia i miłości, inne pokazują, że jednak książę kiedyś spotka księżniczkę. Jeszcze inne, że zły i okrutny smok może okazać się najlepszym przyjacielem. Bajki to coś, na czym dorastają nie tylko dzieci, ale do czego chętnie wracają dorośli. To tutaj dobro spotyka się ze złem, to tutaj wiedźma jest paskudna i odrażająca, czyniąca zawsze zło i bohater musi obronić przed nią swoją ukochaną. Wiesz?
-Dobra, ale po co mnie to ściągnęłaś? Właśnie chciałam zobaczyć szklane buty Kopciuszka!
-Będziesz miała na to czas, zaręczam - zaśmiała się podchodząc do Ciebie z książką. Wyraźnie starą, ale na swój sposób wspaniałą. Jej magia otworzyła ją przed Twoim nosem. Litery jednak były rozmazane, jakby wirowały, kręciły się, szalały.
-Co się dzieje? - Pytasz zaskoczona
-Oh, nic takiego, po prostu magia - stuknęła kopytem w dywan i całe Twoje ciało zaczęło unosić się samo z siebie. Następnie książka wchłonęła Cię, nie, to złe określenie. Dosłownie wessała do środka.

Jest ciemno. Nie. To Ty jesteś w ciemności. Nie widzisz siebie, własnych rąk, nie słyszysz swojego oddechu, a jednak jesteś. Nie wiesz ile tak tkwisz, masz wrażenie, że nie ma już ucieczki. Lecz w końcu coś się zmienia. W jednym punkcie, przed Twoimi oczami, ciemność... blednie. Widzisz góry. Wysokie, majestatyczne, szczytami pieszczące chmury, widzisz jak przez ośnieżone skały przedzierają się dwie zakapturzone postacie. Uciekają. Chcą za wszelką cenę przedostać się za górę, boją się, że to nie będzie im dane. W końcu gdy postanawiają odpocząć, dostrzegasz jak jedna z postaci wyciąga małe zawiniątko. Niemowlę ssące własny kciuk. Masz dziwne wrażenie, że to jesteś Ty. Ale logika podpowiada ci, że to nie możesz być Ty. Bo przecież nic takiego nie miało miejsca. Rodzice by Ci o tym przecież powiedzieli, prawda? A mimo to rośnie w Tobie to dziwne przekonanie, że patrzysz na swoją przeszłość. Gdy chcesz się zbliżyć do obrazu, przyjrzeć rysom matki i ojca... oh już nawet nazywasz tak te osoby... wtedy obraz znika. Znów jest ciemno. Chcesz krzyczeć, ale nawet jak to robisz, to nic nie słychać.

Na kolejny przebłysk czekałaś długo. Znaczy, tak Ci się wydaje. Nie ma tych wędrowników. Jest za to królestwo. Bogate, piękne, potężne. Rządzone sprawiedliwie przez króla Asgora i królową Toriel. Zaraz. Skąd to wiesz? A no tak, przecież wychowałaś się tam!
....
Resztki logiki buntują się. Przecież to nie jest prawda! A jednak. Widzisz siebie w wieku pięciu lat, kiedy na podwórzu Twój przyrodni brat ćwiczy szermierkę z kapitan Undyne, Ty i Toriel siedzicie w pokoju razem z innymi służącymi i wspólnie haftujecie. Dobrze Ci to idzie, jak na dziecko. Coraz rzadziej kaleczysz sobie palce, Twoje prace są coraz lepsze. Mimo to tęsknie spoglądasz na przyszywanego brata, który raz za razem zerka w stronę okna z którego wyglądasz. Toriel musiała to zauważyć, dlatego pochyliła się i pozwoliła Ci do niego iść. Odrzucasz wszystko, unosisz do góry sukienkę i czym prędzej biegniesz do koziego potwora, który czeka na Ciebie. Daje Ci drewniany treningowy miecz i uczy jak walczyć. Undyne, mu w tym pomaga.
Czujesz tęsknotę. Tym razem możesz dotknąć obrazu, jest ciepły po drugiej stronie, lecz oddziela Cię... jakaś niewidzialna zimna siła. Tym razem chce Ci się płakać, kiedy obraz niknie. Nie musisz czekać długo na pojawienie się kolejnego.

To Ty w wieku ośmiu lat. Twoi rodzice, Toriel i Asgore, choć nie są prawdziwymi rodzicami, postanowili zabrać Cię na targ. Chodzisz razem z nimi, kupują Ci słodkie bułeczki i pączki z przepysznym ciepłym nadzieniem. Jesteś szczęśliwa. Przy jednym z kramów siedzi żółty potwór. Alphys. Król Asgore rozmawia z nią przez chwilę o czymś. Wiesz, że planuje dać jej posadę alchemika na dworze. Ty i Asriel postanawiacie dołączyć się do innych dzieci, które bawią się przy fontannie. Obraz na chwile ciemnieje, by później znowu się rozjaśnić. Płaczesz obok ogrodnika królewskiego w jego chatce. Sans podał Ci ciepły napar w ręce i przykrył kocem. Płaczesz bo... bo dzieci się z Ciebie śmieją, że nie masz rodziców. Że pewnie prawdziwi porzucili Cię dlatego, bo nie mogli Cię znieść. Martwisz się, że jeżeli to prawda, to przyjaciele jakich teraz masz, też Cię porzucą. Obraz znowu się rozmazuje. I znów ciemność.

Kolejne okno pojawiło się dłuższy czas po poprzednim. Masz lat dziesięć, boisz się, że przestaną Cię kochać przyjaciele. Dlatego postanawiasz zrobić dla nich coś wspaniałego. Jako pierwsza będzie Muffet, która ostatnio pokazała Ci jak się robi ciasteczka. Nie pamiętasz jakie i nie pamiętasz jak, ale doceniasz czas i cierpliwość który Tobie poświęciła. Postanowiłaś zrobić dla niej haft. Do tego celu udałaś się do królewskiej spiżarni i wybrałaś najpiękniejszy materiał jaki znalazłaś. Koniecznie fioletowy, bo przypominał Ci ją. Usiadłaś z nim w swoim pokoju i zaczęłaś wyszywać. Pajęczą sieć. Kiedy zadowolona przyszłaś do niej by dać prezent, ta uśmiechała się. Lecz gdy podałaś to co zrobiłaś, można powiedzieć, że zbladła? Jedną z dłoni przystawiła do policzka, drugą niepewnie złapała za materiał. Okazało się, że wzięłaś bardzo luksusową tkaninę, którą miała zaprezentować potencjalnemu kupcowi... Nie ma innych próbek. Była na Ciebie zła. Bardzo zła. Nakrzyczała na Ciebie.  Płaczesz. Znowu ciemność. I kolejny obraz.

Tym razem sala balowa. Masz piękną suknię, w Twoje włosy wczepiono kwiaty. Już trzeci mężczyzna prosi Cię do tańca. Widzisz jak Asriel nerwowo zerka na Grillbiego i szepczą o czymś do siebie. Puszczasz mu oko i uśmiechasz się. Ten pokazuje Ci język i odwraca wzrok. Hah. Zawsze jest taki zabawny. Muzyka się urwała i orkiestra przygotowała się do kolejnego utworu. Wtedy przed Tobą stanął wysoki młodzieniec o pięknych blond włosach, jasnych gustownych wąsach i przepięknych niebieskich oczach. Prosi Cię do tańca. Tańczycie długo. Masz wrażenie, że natrafiłaś na tego jedynego. Na właśnie tego. Spotykacie się, gdyż jest częstym gościem w interesach. Dostajesz od niego prezenty, odwzajemniasz się tym samym. W końcu postanawiasz wyznać mu swoje uczucia. Lecz... on Cię odrzuca. Jakże miałby się w Tobie zakochać? Dziecku które jest tylko kaprysem rodziny monarszej? Zwierzątkiem do hodowania? Był dla Ciebie miły bo chciał mieć dobre kontakty z królem Asgorem, bo ten Cię lubi. Lecz czy zasługujesz na to? Nie. Wtedy wypowiedział straszne słowa.

Nie zasługujesz na miłość

I tak też myślisz. Nie pamiętasz już ani sklepiku z zabawkami, ani ciemności. Siedzisz na swoim łóżku i zaciskasz ręce na chustce jaką zrobiłaś tego ranka. Przedstawia ona parę na huśtawce. Nigdy się nie zakochasz. I wbrew wszystkiemu, nikt nie kocha Ciebie. Zajmują się Tobą jak zwierzątkiem, rozrywką, zabawką królewicza. Nawet prawdziwi rodzice Cię nie chcieli. Na tym świecie nie ma miejsca dla kogoś takiego jak Ty.
Mijają dni... Mijają lata... Mijają jesienie i zimy. Twoje postanowienie nie zmienia się. Nawet więcej. Jesteś pewna, że to co uważasz, jest prawdą. Miłość nie jest Ci pisana. I z tą świadomością... żyjesz dalej.
-Witaj Asgorze - mówisz do niego siadając przy stole. Zawsze jadacie wspólnie posiłki
-Oh mówiłem ci, abyś nazywała mnie ojcem... albo tatusiem... tatko... tata.... titi.... tutu... cokolwiek
-Wasza Królewska Mość pozwoli, że wezmę sobie chleb? - pytasz nie patrząc na niego
-Oczywiście pozwolę, pozwolę. Jak powiesz do mnie tatusiu
-Yhhh dobra, tatusiu - Asgore skinął ręką i pozwolił Ci wziąć chleb. Słowo takie jakich wiele. Dla Ciebie nie znaczyło nic. Tak samo jak mama, brat czy przyjaciel, nie wspominając o mocniejszych jak ukochany czy mąż. To tylko słowa.
-Będziemy mieć dzisiaj gościa - Toriel była naprawdę zadowolona - Moja stara dobra przyjaciółka zawita do naszej krainy.
-O, a jak się nazywa? - Asriel w końcu się obudził. Co on robi po nocach?
-Zła Wiedźma
-Zła Wiedźma? - powtarzasz podnosząc wzrok znad śniadania - Dlaczego wpuszczasz tutaj złą wiedźmę? - Toriel śmieje się perliście zasłaniając włochatą łapą usta
-Oj nie nie, kochana, nie. Ona się tak nazywa. Zła Wiedźma.
-Czyli... nie jest wiedźmą?
-Oh jest!
-A czy jest Zła?
-W jakim znaczeniu? - Toriel uśmiechnęła się cwanie. Wywracasz oczami. - Zła Wiedźma jest dobra. Znaczy się, nie widziałam aby zrobiła cokolwiek złego - Wyjaśniła widząc Twoją irytację. Przytakujesz i wracasz do śniadania.

-Ciekawe jaka jest ta Zła Wiedźma - Asriel właśnie trenuje szermierkę z Undyne kiedy Ty siedzisz obok i poprawiasz cięciwę swojego łuku. Lepiej się z nim czujesz, niż z mieczem, dlatego postanowiłaś trenować łucznictwo.
-Może jakaś fajna? - Asriel robi unik przed atakiem Undyne
-A może ładna?
-Oj no weź - wstajesz i patrzysz na zaznaczony na czerwono cel przed Tobą - Tobie tylko jedno w głowie
-No co! Dorastam! Czas już wylecieć z gniazdka i takie tam. Jestem od ciebie starszy wiesz... ptaszki, pszczółki, kapusta i bociany
-O, widzę, że odnalazłeś swoje powołanie, zostaniesz leśniczym - naciągasz strzałę i puszczasz. Chybiła. W tym samym czasie Asriel leżał na ziemi powalony przez atak Undyne
-Ej, ciołki, więcej walki mniej gadania! - krzyknęła rozbawiona

Gość dawno temu już zawitał na zamek. Lecz do tej pory nie miałaś okazji go spotkać. Jak nie pomoc Asrielowi w papierach, to nauka z Sansem, albo też przyglądanie się pracy Muffet i zawracanie głowy Undyne. No i uciekanie przed Grillbym, aby ten przypadkiem nie zmusił Cię do robienia tego, co aktualnie masz w grafiku. Dzień jak co dzień.
Nie było Cię też na kolacji z nimi, zmęczona poszłaś spać.

Śniło Ci się coś dziwnego. Widziałaś jakby siebie. Kwintesencję siebie. Bezkształtną - kształtną masę. Która jednocześnie nie miała koloru i posiadała je wszystkie. Trudno opisać słowami to co zobaczyłaś. Lecz wiedziałaś, że to jest istota tego czym i kim jesteś. I wtedy ... to kim jesteś zostało.. uwięzione w pozłacanej klatce. Położone na małej poduszeczce. Przestało nerwowo pląsać i wirować, jakby... uspokoiło się. Ty też... o dziwo... zrobiłaś się... spokojniejsza.

Kolejnego dnia, zbudziłaś się wraz ze słońcem. Przeciągnęłaś się i myślałaś o dziwnym śnie. Nie byłaś pewna co on oznacza, postanowiłaś go zignorować. Ubrałaś się, założyłaś białe jedwabne rękawiczki i udałaś w stronę jadalni. Ta jednak była pusta. Jakby się zastanowić, w całym zamku... było... cicho? Pusto? W kuchni nikogo. Na balkonie nikogo. Żadnych straży. Jedynym pomieszczeniem w którym kogoś znalazłaś okazała się sala tronowa. Na tronie Asgora siedziała jednak kobieta. Wysoka, pięknie zbudowana, o czarnych jak noc włosach, przerażających złotych ślepiach, bladej cerze i zwiewnej sukni, która ciągnęła się za nią. Widziałaś też, że na oparciu tronu siedzą trzy kruki. Jeden czarny, jeden biały i jeden nakrapiany.
-Czekałam na ciebie, młoda księżniczko - powiedziała z uśmiechem
-Gdzie są wszyscy? - Zapytałaś robiąc w jej stronę kilka szybkich kroków
-Śpią, tak samo jak ty. To wszystko jest snem - machnęła ręką jakby to było nic takiego
-Ja śnię.... A więc jesteś w moim śnie... Czego chcesz?
-Oj, to bardzo niegrzeczne z twojej strony - zamruczała przenosząc na ciebie ślepia - Księżniczko jestem Złą Wiedźmą, Królowa Toriel musiała ci o mnie wspominać
-A tak, mówiła coś. Jesteś tu bo czujesz się obrażona, że nie przywitałam cię jak trzeba? - podpierasz ręce na biodra
-Co? - była zaskoczona - Oh nieee - zaśmiała się cicho - Nic z tych rzeczy. Gdy byłam w twoim wieku wolałam pracować na polu niż spotykać się z przyjaciółmi moich rodziców - machnęła ręką - Aaale gdybyś jednak się pojawiła, to zaoszczędziłoby nam wiele czasu...
-O czym ty mówisz?
-Widzisz... - zeszła z tronu i zaczęła iść w Twoją stronę, delikatnie bujając biodrami na boki - Słyszałam o bardzo, bardzo nieszczęśliwej duszy w tych stronach. Duszy człowieka, który postanowił nie kochać. Duszy człowieka, który uważa, że nikt go nie kocha, nie powinno się go kochać i on nie może kochać. - Była teraz tak blisko, że czułaś jej zapach. Pachniała jak... atrament i kwiaty. - Wiesz o kim mówię?
-O mnie?
-Skąd ta niepewność? Brawo!- zaklaskała i stanęła. Była dosłownie na wyciągnięcie ręki - Jestem naprawdę z ciebie dumna.
-Ta jasne... I co ci do tego?
-Wiele! - wyrzuciła ręce w powietrze - Naprawdę nie rozumiem, dlaczego uważasz, że nie pisana jest ci miłość i nie powinnaś jej okazywać. Nie rozumiem. - widzisz wyraźnie zmartwienie na jej twarzy - Dlatego postanowiłam rzucić na ciebie klątwę - odparła w końcu prosto i na temat.
-K...KLĄTWĘ?! Jaką?! Za co?! Miałaś być dobrą wiedźmą!
-Oh i jestem dobra! Zobaczysz, ta klątwa przyniesie ci wiele dobrego! Znaczy się... chyba...
-Jak to chyba?
-Mmmm bo to czy klątwa będzie miała dobry, czy zły efekt będzie zależało od ciebie. Od twoich decyzji. - uśmiechnęła się czule - Od razu mówię. To co cię spotkało to klątwa Śpiącej Królewny. - mówiła obchodząc Cię dookoła - Pamiętasz ten sen z klatką? - przytakujesz nie spuszczając jej ze wzroku - Uśpiłam twoje emocje. Głównie miłość... aaaale wiesz, jest efekt uboczny.
-Efekt ... uboczny?
-No tak, twoje emocje ... w większości... no prawie wszystkie... będą jakby... stłumione?
-Aha...
-Klątwę będzie dało się ściągnąć tylko w przypadku, kiedy zaakceptujesz, że ktoś może się w tobie zakochać. Kiedy zaakceptujesz to, że umiesz kochać i miłość jest ci pisana. Gdy... pozwolisz miłości być w twoim życiu
-Ale bzdury...
-No ej, uważaj sobie - pogroziła ci palcem - I aaaaby dodać ci determinacji - odwróciła się plecami i spojrzała przez ramię. Kruki zaczęły krakać - Jeżeli nie zrobisz tego do dnia swoich osiemnastych urodzin, klątwa zarazi wszystkich w królestwie. - Poczułaś przeszywający ból w sercu. Nawet teraz, mimo stłumionych emocji, nie chciałaś aby to się stało. Gdybyś mogła, byłabyś wściekła. Chciałabyś być wścieka i zaatakować Złą Wiedźmę, ale... czułaś nic i wiedziałeś, że to bardzo złe.- Ale wiesz co? Abyś nie była smutna, że tylko ciebie to spotyka. Na zamku jest jeszcze ktoś, kto ucierpiał z powodu klątwy. Ktoś, kogo też odwiedziłam. Lecz nie martw się, szybko dowiesz się kto cierpi na klątwę i myślę, że zorientujesz się jaką. - pociągnęła nosem i spojrzała przed siebie
-Dlaczego mi to robisz?!
-Abyś dowiedziała się czegoś bardzo ważnego o sobie i o tych których masz koło siebie. To dla twojego dobra - uśmiechnęła się ponownie i zrobiła krok do przodu. - Pamiętaj... pomóż sobie i pomóż komuś innemu. Dobrze? - Po tych słowach rozpłynęła się w powietrzu i zniknęła. Zaś ty obudziłaś się w swojej sypialni czując nieprzyjemny chłód w piersi.

Idź do:


Asriel | Grillby | Sans | Alphys | Muffet | Undyne
Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - Jestem chłopcem!

Autor rozdziału: Yumi Mizuno

-Jestem chłopcem! - odpowiadasz nieco wzburzony. Przecież to największa oczywista oczywistość na świecie. Jak ta kucyk tego nie zauważyła?
-Ahm tak, wybacz. Hah! Dobra. Dobra. Chłopiec... Zaraz, gdzie ja to miałam... - mamrocze do siebie zeskakując z krzesełka. Podchodzi do jednej z szafek przyglądając się grzbietom książek. Niepewnie śledzisz ją wzrokiem. - Wiesz, że bajki są pouczające? - Mimo pytania, nie daje ci na nie odpowiedzieć, gdyż mówi dalej. Wyraźnie pogrążona w myślach, chyba nawet zapomniała o twojej obecności tutaj - Każda baśń czy legenda... niesie ze sobą przesłanie. Jedne uczą współczucia i miłości, inne pokazują, że jednak książę kiedyś spotka księżniczkę. Jeszcze inne, że zły i okrutny smok może okazać się najlepszym przyjacielem. Bajki to coś, na czym dorastają nie tylko dzieci, ale do czego chętnie wracają dorośli. To tutaj dobro spotyka się ze złem, to tutaj wiedźma jest paskudna i odrażająca, czyniąca zawsze zło i bohater musi obronić przed nią swoją ukochaną. Wiesz?
-Dobra, ale po co mnie to ściągnęłaś? Właśnie chciałem zobaczyć te Siedmiomilowe buty i....
-Będziesz miał na to czas, zaręczam. - zaśmiała się podchodząc do Ciebie z książką. Wyraźnie starą, ale na swój sposób wspaniałą. Jej magia otworzyła ją przed Twoim nosem. Litery jednak były rozmazane, jakby wirowały, kręciły się, szalały.
-Co się dzieje? - Pytasz zaskoczony
-Oh, nic takiego, po prostu ... magia - stuknęła kopytem w dywan i całe Twoje ciało zaczęło unosić się samo z siebie. Następnie książka wchłonęła Cię, nie, to złe określenie. Dosłownie wessała do środka.


Jest ciemno. Nie. To Ty jesteś w ciemności. Nie widzisz siebie, własnych rąk, nie słyszysz swojego oddechu, a jednak jesteś. Nie wiesz ile tak tkwisz, zawieszony w miejscu z którego masz wrażenie, że nie ma już ucieczki. Lecz w końcu coś się zmienia. W jednym punkcie, przed Twoimi oczami, ciemność... blednie. Widzisz góry. Wysokie, majestatyczne, szczytami pieszczące chmury, widzisz jak przez ośnieżone skały przedzierają się dwie zakapturzone postacie. Uciekają. Chcą za wszelką cenę przedostać się za górę, boją się, że to nie będzie im dane. W końcu gdy postanawiają odpocząć, dostrzegasz jak jedna z postaci wyciąga małe zawiniątko. Niemowlę ssące własny kciuk. Masz dziwne wrażenie, że to jesteś Ty. Ale logika podpowiada ci, że to nie możesz być Ty. Bo przecież nic takiego nie miało miejsca. Rodzice by ci o tym przecież powiedzieli, prawda? A mimo to rośnie w Tobie to dziwne przekonanie, że patrzysz na swoją przeszłość. Gdy chcesz się zbliżyć do obrazu, przyjrzeć rysom matki i ojca... oh już nawet nazywasz tak te osoby... wtedy obraz znika. Znów jest ciemno. Chcesz krzyczeć, ale nawet jak to robisz, to nic nie słychać.

Na kolejny przebłysk czekałeś długo. Znaczy, tak Ci się wydaje. Nie ma tych wędrowników. Jest za to królestwo. Bogate, piękne, potężne. Rządzone sprawiedliwie przez króla Asgora i królową Toriel. Zaraz. Skąd to wiesz? A no tak, przecież wychowałeś się tam!
....
Resztki logiki buntują się. Przecież to nie jest prawda! A jednak. Widzisz siebie w wieku pięciu lat, trenujesz ze swoim przyszywanym bratem, Asrielem. Ty chwytasz za drewniany miecz, zaś on wytwarza swój z magii. Walczycie, albo raczej przepychacie się pod czujnym okiem nowej kapitan Undyne, która wbrew zasadom, zamiast stać i patrzeć, biega dookoła was po całym placu i okrzykami kibicuje obu. Podpowiadając raz jednemu, raz drugiemu, co ma zrobić, by pokonać przeciwnika.
Czujesz tęsknotę. Tym razem możesz dotknąć obrazu, ciepło po drugiej stronie woła Cię, lecz oddziela was... jakaś niewidzialna zimna siła. Tym razem chce Ci się płakać kiedy obraz niknie. Lecz teraz nie musisz czekać długo na pojawienie się kolejnego.

To Ty w wieku ośmiu lat. Twoi rodzice, Toriel i Asgore, choć nie są prawdziwymi rodzicami, postanowili zabrać Cię na targ. Chodzisz razem z nimi, kupują ci słodkie bułeczki i pączki z przepysznym ciepłym nadzieniem. Jesteś szczęśliwy. Przy jednym z kramów siedzi żółty potwór. Alphys. Król Asgore rozmawia z nią przez chwilę o czymś. Wiesz, że planuje dać jej posadę alchemika na dworze. Ty i Asriel postanawiacie dołączyć się do innych dzieci, które bawią się przy fontannie. Obraz na chwile ciemnieje, by później znowu się rozjaśnić. To Ty, płaczący obok ogrodnika królewskiego w jego chatce. Sans podał Ci ciepły napar w ręce i przykrył kocem. Płaczesz bo... bo dzieci się z Ciebie śmieją, że nie masz rodziców. Że pewnie prawdziwi porzucili cię dlatego, bo nie mogli Cię znieść. Martwisz się, że jeżeli to prawda, to przyjaciele jakich teraz masz, też Cię porzucą. Obraz znowu się rozmazuje. I znów ciemność.

Kolejne okno pojawiło się długo po poprzednim. Masz lat dziesięć, panicznie boisz się, że przestaną Cię kochać przyjaciele. Dlatego postanawiasz zrobić dla nich coś wspaniałego. W tajemnicy przed wszystkimi decydujesz się wyrzeźbić coś z drewna. Uzbrojony w narzędzia, siadasz na ziemi w pałacu, ściągnąłeś najbliższe dywany, aby ich przypadkiem nie zabrudzić. I robisz swoje. W końcu, udało Ci się zrobić mały posążek. Dla każdego będzie osobny. Ten wyszedł Ci naprawdę cudownie. Pająk na ciastku. Wszystko dla zarządczyni Muffet. Jest zadowolona z prezentu, naprawdę. Jedną z dłoni głaszcze Cię po głowie i odkłada prezent na stolik. Uśmiechasz się.
Lecz... po tym jak obraz na chwile zrobił się rozmyty widzisz jak Muffet, wiele dni później, siedzi z Tobą w swoim pokoju i przez przypadek jedną z rąk strąca prezent od Ciebie. Wiesz, że nie jest lekki i nie chcesz aby spotkała ją krzywda, dlatego startujesz od razu by złapać. Nie tylko, nie udaje Ci się złapać. Figurka spada na jej stopę i lekko ją rani. Ale co gorsza, w pośpiechu zdeptałeś jednego z jej pająków. Muffet jest na Ciebie zła. Płaczesz. Znowu ciemność. I kolejny obraz.

Tym razem sala balowa. Stoisz ubrany jak przystało na członka rodziny królewskiej. Twoi adopcyjni rodzice tańczą na środku parkietu, zaś Twój brat zabawia przy stole z ponczem przybyłe do zamku szlachcianki. Czujesz się niepewnie, co szybko zauważył Twój przyjaciel. Lokaj Grillby. podchodzi i pochyla się by wyszeptać do ucha kilka słów jakie mają dać odwagę. Chcesz poprosić do tańca jedną z księżniczek. Podoba ci się od dawna. Wymieniliście się nawet listami raz, czy dwa razy. Grillby jest naprawdę przekonujący dlatego udaje Ci się. Dobrze się razem bawicie i jesteście szczęśliwi. Nocą, na zamkowym balkonie, w towarzystwie gwiazd i księżyca, wyznajesz jej swoją miłość. Jakież jest Twoje szczęście, kiedy okazuje się, że przyjmuje i co więcej odwzajemnia je! Wasz romans nie trwa długo. Jej ojciec krzyczy w sali tronowej na króla Asgora, kilka nocy po balu, że nie życzy sobie abyś zbliżał się do jego córki. Posyła ją do innej krainy na naukę. Asgore chce Cię bronić, lecz nieskutecznie, nawet kiedy kazał mężczyźnie wyjść, już było za późno. Ostateczne słowa padły.

Nie zasługujesz na miłość

I tak też myślisz. Nie pamiętasz już ani sklepiku z zabawkami, ani ciemności. Siedzisz na swoim łóżku i zaciskasz ręce na rękojeści miecza. Prawdziwego, a nie ćwiczebnego. Nigdy się nie zakochasz. I wbrew wszystkiemu, nikt nie kocha Ciebie. Zajmują się Tobą jak zwierzątkiem, rozrywką, zabawką królewicza. Nawet twoi prawdziwi rodzice Cię nie chcieli. Na tym świecie nie ma miejsca dla kogoś takiego jak Ty.
Mijają dni... Mijają lata... Mijają jesienie i zimy. Twoje postanowienie nie zmienia się. Nawet więcej. Jesteś pewien, że to co uważasz, jest prawdą. Miłość nie jest Ci pisana. I z tą świadomością... żyjesz dalej.
-Witaj Asgorze - rzucasz siadając przy stole. Zawsze jadacie wspólnie posiłki
-Oh mówiłem ci, abyś nazywał mnie ojcem... albo tatusiem... tatko... tata.... titi.... tutu... cokolwiek
-Wasza Królewska Mość pozwoli, że wezmę sobie chleb? - pytasz nie patrząc na niego
-Oczywiście pozwolę, pozwolę. Jak powiesz do mnie tatusiu
-Yhhh dobra, tatusiu - Asgore skinął ręką i pozwolił Ci wziąć chleb. Słowo takie jakich wiele. Dla Ciebie nie znaczyło nic. Tak samo jak mama, brat czy przyjaciel, nie wspominając o mocniejszych jak ukochana czy żona. To tylko słowa.
-Będziemy mieć dzisiaj gościa - Toriel była naprawdę zadowolona - Moja stara dobra przyjaciółka zawita do naszej krainy.
-O, a jak się nazywa? - Asriel w końcu się obudził. Co on robi po nocach?
-Zła Wiedźma
-Zła Wiedźma? - powtarzasz podnosząc wzrok znad śniadania - Dlaczego wpuszczasz tutaj złą wiedźmę? - Toriel śmieje się perliście zasłaniając włochatą łapą usta
-Oj nie nie, kochany, nie. Ona się tak nazywa. Zła Wiedźma.
-Czyli... nie jest wiedźmą?
-Oh jest!
-A czy jest Zła?
-W jakim znaczeniu? - Toriel uśmiechnęła się cwanie. Wywracasz oczami. -Zła Wiedźma jest dobra. Znaczy się, nie widziałam aby zrobiła cokolwiek złego - Wyjaśniła widząc Twoją irytację. Przytakujesz i wracasz do śniadania.

-Ciekawe jaka jest ta... Zła Wiedźma - pyta Asriel z którym trenujesz szermierkę. Robisz unik przed jego zamachem
-Może jakaś fajna? - Teraz ty atakujesz. Asriel robi unik.
-A może seksowna?
-Oj no weź - podskok - Tobie tylko jedno w głowie
-No co! Dorastam! Czas już wylecieć z gniazdka i takie tam. Jestem od ciebie starszy wiesz... ptaszki, pszczółki, kapusta i bociany
-O, widzę, że odnalazłeś swoje powołanie, zostaniesz leśniczym - trafiłeś Asriela w ramię. Nie boleśnie. Bo macie ochraniacze, ale jednak dotknąłeś go. Wygrałeś. Zadowolony z siebie udałeś się do swojego pokoju, aby w spokoju poczytać, może coś porzeźbić w drewnie. Bardzo to relaksujące.

Gość dawno temu już zawitał na zamek. Lecz do tej pory nie miałeś okazji go spotkać. Jak nie pomoc Asrielowi w papierach, to nauka z Sansem, albo też przyglądanie się pracy Muffet i zawracanie głowy Undyne. No i uciekanie przed Grillbym, aby ten przypadkiem nie zmusił Cię do robienia tego, co aktualnie masz w grafiku. Dzień jak co dzień.
Nie było Cię też na kolacji, od razu zmęczony poszedłeś do łóżka spać.

Śniło Ci się coś dziwnego. Widziałeś jakby siebie. Kwintesencję siebie. Bezkształtną - kształtną masę. Która jednocześnie nie miała koloru i posiadała je wszystkie. Trudno opisać słowami to co zobaczyłeś. Lecz wiedziałeś, że to jest istota tego czym i kim jesteś. I wtedy ... to kim jesteś zostało.. uwięzione w pozłacanej klatce. Położone na małej poduszeczce. Przestało nerwowo pląsać i wirować, jakby... uspokoiło się. Ty też... o dziwo... ty też zrobiłeś się... spokojniejszy.

Kolejnego dnia, zbudziłeś się wraz ze słońcem. Przeciągnąłeś i myślałeś o dziwnym śnie. Choć nie byłeś pewien co oznacza, postanowiłeś go zignorować. Ubrałeś się, przywiązałeś do biodra miecz, założyłeś skórzane rękawice i udałeś się w stronę jadalni. Ta jednak była pusta. Jakby się zastanowić, w całym zamku... było... cicho? Pusto? W kuchni nikogo. Na balkonie nikogo. Żadnych straży. Jedynym pomieszczeniem w którym kogoś znalazłeś okazała się sala tronowa. Na tronie Asgora siedziała jednak kobieta. Wysoka, pięknie zbudowana, o czarnych jak noc włosach, przerażających ślepiach, bladej cerze i w zwiewnej sukni, która ciągnęła się za nią. Widziałeś też, że na oparciu tronu siedzą trzy kruki. Jeden czarny, jeden biały i jeden nakrapiany.
-Czekałam na ciebie, młody książę - powiedziała z uśmiechem
-Gdzie są wszyscy? - Zapytałeś robiąc w jej stronę kilka szybkich kroków
-Śpią, tak samo jak ty. To wszystko jest snem - machnęła ręką jakby to było nic takiego
-Ja śnię.... A więc jesteś w moim śnie... Czego chcesz?
-Oj, to bardzo niegrzeczne z twojej strony - zamruczała przenosząc na ciebie złote ślepia - Książę jestem Złą Wiedźmą, Królowa Toriel musiała ci o mnie wspominać
-A tak, mówiła coś. Jesteś tu bo czujesz się obrażona, że nie przywitałem cię jak trzeba? - krzyżujesz ręce na piersi
-Co? - była zaskoczona - Oh nieee - zaśmiała się cicho - Nic z tych rzeczy. Gdy byłam w twoim wieku wolałam pracować na polu niż spotykać się z przyjaciółmi moich rodziców - machnęła ręką - Aaale gdybyś jednak się pojawił, to zaoszczędziłoby nam wiele czasu...
-O czym mówisz?
-Widzisz... - zeszła z tronu i zaczęła iść w Twoją stronę, delikatnie bujając biodrami na boki - Słyszałam o bardzo, bardzo nieszczęśliwej duszy w tych stronach. Duszy człowieka, który postanowił nie kochać. Duszy człowieka, który uważa, że nikt go nie kocha, nie powinno się go kochać i on nie może kochać. - Była teraz tak blisko, że czułeś jej zapach. Pachniała jak... atrament i kwiaty. - Wiesz o kim mówię?
-O mnie?
-Skąd ta niepewność. Brawo- zaklaskała i stanęła. Była dosłownie na wyciągnięcie ręki - Jestem naprawdę z ciebie dumna.
-Ta jasne... I co ci do tego?
-Wiele! - wyrzuciła ręce w powietrze - Naprawdę nie rozumiem, dlaczego uważasz, że nie pisana jest ci miłość i nie powinieneś jej okazywać. Nie rozumiem. - widzisz wyraźnie zmartwienie na jej twarzy - Dlatego postanowiłam rzucić na ciebie klątwę - odparła w końcu prosto i na temat.
-K...KLĄTWĘ?! Jaką?! Za co?! Miałaś być dobrą wiedźmą!
-Oh i jestem dobra! Zobaczysz, ta klątwa przyniesie ci wiele dobrego! Znaczy się... chyba...
-Jak to chyba?
-Mmmm bo to czy klątwa będzie miała dobry, czy zły efekt będzie zależało od ciebie. Od twoich decyzji. - uśmiechnęła się czule - Od razu mówię. To co cię spotkało to klątwa Śpiącej Królewny. - mówiła obchodząc Cię dookoła - Pamiętasz ten sen z klatką? - przytakujesz nie spuszczając jej ze wzroku - To akurat nie był sen, a to snem jest. Uśpiłam twoje emocje. Głównie miłość... aaaale wiesz, jest efekt uboczny.
-Efekt ... uboczny?
-No tak, twoje emocje ... w większości... no prawie wszystkie... będą jakby... stłumione?
-Aha...
-Klątwę będzie dało się ściągnąć tylko w przypadku, kiedy zaakceptujesz, że ktoś może się w tobie zakochać. Kiedy zaakceptujesz to, że umiesz kochać i miłość jest ci pisana. Gdy... pozwolisz miłości być w twoim życiu
-Ale bzdury...
-No ej, uważaj sobie - pogroziła ci palcem - I aaaaby dodać ci determinacji - odwróciła się plecami i spojrzała przez ramię. Kruki zaczęły krakać - Jeżeli nie zrobisz tego do dnia swoich osiemnastych urodzin, klątwa zarazi wszystkich w królestwie. - Poczułeś przeszywający ból w sercu. Nawet teraz, mimo stłumionych emocji, nie chciałeś aby to się stało. Gdybyś mógł, byłbyś wściekły. Chciałbyś być wściekły, pochwycić swój oręż i zaatakować Złą Wiedźmę, ale... czułeś nic i wiedziałeś, że to bardzo złe.- Ale wiesz co? Abyś nie był smutny, że tylko ciebie to spotyka. Na zamku jest jeszcze ktoś, kto ucierpiał z powodu klątwy. Ktoś, kogo też odwiedziłam. Lecz nie martw się, szybko dowiesz się kto cierpi na klątwę i myślę, że zorientujesz się jaką. - pociągnęła nosem i spojrzała przed siebie
-Dlaczego mi to robisz?!
-Abyś dowiedział się czegoś bardzo ważnego o sobie i o tych których masz koło siebie. To dla twojego dobra - uśmiechnęła się ponownie i zrobiła krok do przodu. - Pamiętaj... pomóż sobie i pomóż komuś innemu. Dobrze? - Po tych słowach rozpłynęła się w powietrzu i zniknęła. Zaś Ty obudziłeś się w swojej sypialni czując nieprzyjemny chłód w piersi.


Asriel | Grillby | Sans | Alphys | Muffet | Undyne 
Share:

POPULARNE ILUZJE