Autor okładki: Aonomi
Notka od tłumacza: Życie studenta nie jest łatwe i przyjemne, zwłaszcza jak się jest doktorantem. Całe szczęście, masz nowego kolegę, który z przyjemnością oderwie Cię od nudnych zajęć. Co więcej, jest to szkielet.
Opowiadanie mające miejsce po prawdziwym pacyfistycznym zakończeniu gry. Sans x Czytelniczka.
Rozdziały +18 będą oznaczone: ♥
Autor: LambKid
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Rozdział X (obecnie czytany)
Ramie bolało kiedy się obudziłaś, fioletowe siniaki i zadrapania wyszły przy biodrach i udach. Sans nadal spał leząc na drugiej stronie łóżka, odwrócony do Ciebie plecami. Przechyliłaś głowę aby sprawdzić stan opatrunku. Plastry się odkleiły przez nos, ale rana pozostała zakryta. Krew zaschła na skórze. Mniejsza, zajmiesz się tym później, póki co nie chcesz wstawać. Zarzuciłaś jedną rękę na Sansa, drugą wsunęłaś pod niego. Nie mogłaś co prawda przytulić się do jego kręgosłupa, był zbyt szorstki, ale przysunęłaś się dość blisko. Chwycił Cię za rękę i mamrotał coś niezrozumiałego. Przez dłuższy czas drzemałaś, usypiana jego powolnym oddechem. Z pewnością, ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Choć, Ty już nie spałaś, a on spał. Było miło. Zaczęłaś się zastanawiać nad przygotowaniem jakiegoś śniadania, ale przypomniałaś sobie że w jego kuchni nic nie było, no i nie mógłby zjeść niczego, czego sam by sobie nie zrobił. To dziwne. Nigdy nie będziesz mogła mu nic ugotować. Ale z drugiej strony, nigdy nie zostawi po sobie podniesionej klapy. To uczciwy układ. Oczywiście, sen to zdrowie i takie tam, ale Ty już nie mogłaś spać. Chwyciłaś za telefon. Sans warknął nie chcąc, abyś szła, ale w odpowiedzi pocałowałaś go w czaszkę i wyszłaś z pokoju by wziąć torebkę.
Connie – 20:08: I jak poszło? Wymieniłaś go na nowy model?
Connie – 23:40: Sądząc po tym jak milczysz wnioskuję, że się pierdolicie w najlepsze
Ty – 7:41: Ding ding ding
Connie – 7:50: O mój BOŻE
Ty – 7:50: Nie wiem co jest dziwniejsze, to że pieprzę się ze szkieletem, czy to że pieprzę się z wykładowcą
Connie – 7:51: Sama nie wiem... Najdziwniejsze w tym jest to, że to szkielet i nie może srać
Zaczęłaś się śmiać. Zapomniałaś, że jej o tym powiedziałaś, choć teraz jak nad tym myślisz, to nie wiesz czy to tylko szkielety czy wszystkie potwory tak mają. Czy widziałaś, aby kiedykolwiek BP korzystał z ubikacji? Udałaś się do kibla i ściągnęłaś bandaże z ramienia. Chwilę Ci zajęło nim pozbyłaś się zaschniętej krwi z ramienia używając wilgotnej szmatki. Pochyliłaś się w stronę lustra, widziałaś owszem, znaki, można powiedzieć, ślady po jego ugryzieniu, ale ani śladu rany samej w sobie. Jesteś pewna, że przegryzł skórę, przecież krwawiłaś. Ale... śladów tego po prostu nie było. A nie, są, tylko że już się zasklepiły. Nie ma blizn, ani nic, po prostu ślady po zębach tak, jakby rana miała już z tydzień czasu. Szybko zorientowałaś się, że to musiała być zasługa tego cukierka jakiego dał Ci do snu. Skoro potwory mają związek z mitologicznymi potworami, to żaden Rip van Winkle* nie powinien zadawać pytań. Więc co, rana po prostu szybko się zagoiła? Sans siedział na łóżku przecierając zamknięte oczy jedną ręką, kiedy weszłaś do pokoju pokazując na ramię.
-Jak?
-uh, ugryzłem cię, pamiętasz?
-Nie, chodzi mi... patrz – przystawiłaś swoje ramię bliżej do jego twarzy – Ta rana jest prawie zagojona, jakby miała z tydzień albo i więcej
-oh – ziewnął – to cukierek, uzdrowił ranę
-Tak szybko?
-a no – zaśmiał się z Twojego niedowierzania. Wyciągnął rękę chwytając za Twoją rękę pod miejscem zranienia i przyjrzał się ugryzieniu
-Ale dlaczego tylko ugryzienie? Dlaczego nadal mam obtarcia?
-cóż, to tylko cukierek – puścił Cię kładąc się znowu na łózko – skupił się na tym co najpoważniejsze, tylko tyle miał energii by to uzdrowić – kiedy nie położyłaś się obok niego, poklepał puste miejsce na łóżku.
-Boże, dobrze, że to nie.... nie czułam tego, wiesz? - usiadłaś obok na materacu, ale się nie położyłaś. Nie pozwolisz mu zaciągnąć się do łóżka tak szybko i łatwo
-heh, twoje ciało powiedziało mu co ma robić, dawniej kiedy na ziemi byli magowie, takie rzeczy były na porządku dziennym, twoje ciało zapamiętało tamte czasy i wiedziało jak się z tym uporać – Magowie, co? A o tym nie pomyślałaś. Jeżeli cukierek mógł naprawić tyle szkód, to...
-Dlaczego tych rzeczy nie ma w szpitalach?
-jaja sobie robisz? - podniósł się słysząc faktyczne niedowierzanie w Twoim głosie – niewielu ludzi ma możliwość choćby spróbowania potworzego jedzenia, a co dopiero... no wiesz... leczenia się nim
-Ale do Grillbiego przychodzą ludzie
-jasne, niektórzy z akademików, ale tak nie jest wszędzie, no i wiesz, nawet tutaj nie zawsze jest fajnie
-Ta... - wiedziałaś, że to prawda. Żyjesz w tym mieście odkąd potwory wyszły na powierzchnię. Tolerancja wobec nich była tutaj na bardzo wysokim poziomie, lecz nie dotyczyła całego kraju, choć nie byłaś nigdy świadkiem bezpośredniej agresji. - Ciężko mi uwierzyć w to, że ludzie ... przepuszczają okazję aby coś zmienić na lepsze tylko dlatego... że się boją, czy coś.
-a no, wiesz... - czule położył rękę na Twoich plecach – każdy z nas czegoś się boi, potwory nie są inne – westchnęłaś i położyłaś się obok niego gotowa wrócić do snu. I jeżeli masz być szczera, z przyjemnością spędzisz cały dzień z nim jeżeli tego będzie chciał
-Przynajmniej my się dogadujemy – zarzuciłaś. Wyszczerzył się wsuwając swoje palce w Twoje
-no i kochamy drzemki
-Boże – warknęłaś zaciskając swoje palce dookoła jego – to nie drzemka, to ósma rano. Wracajmy spać
-nazywaj to jak chcesz
-Wiesz co? Jesteś popierdolony, Sans – zaczął się śmiać, zaś Ty, próbowałaś się nie uśmiechać.
-uh, ugryzłem cię, pamiętasz?
-Nie, chodzi mi... patrz – przystawiłaś swoje ramię bliżej do jego twarzy – Ta rana jest prawie zagojona, jakby miała z tydzień albo i więcej
-oh – ziewnął – to cukierek, uzdrowił ranę
-Tak szybko?
-a no – zaśmiał się z Twojego niedowierzania. Wyciągnął rękę chwytając za Twoją rękę pod miejscem zranienia i przyjrzał się ugryzieniu
-Ale dlaczego tylko ugryzienie? Dlaczego nadal mam obtarcia?
-cóż, to tylko cukierek – puścił Cię kładąc się znowu na łózko – skupił się na tym co najpoważniejsze, tylko tyle miał energii by to uzdrowić – kiedy nie położyłaś się obok niego, poklepał puste miejsce na łóżku.
-Boże, dobrze, że to nie.... nie czułam tego, wiesz? - usiadłaś obok na materacu, ale się nie położyłaś. Nie pozwolisz mu zaciągnąć się do łóżka tak szybko i łatwo
-heh, twoje ciało powiedziało mu co ma robić, dawniej kiedy na ziemi byli magowie, takie rzeczy były na porządku dziennym, twoje ciało zapamiętało tamte czasy i wiedziało jak się z tym uporać – Magowie, co? A o tym nie pomyślałaś. Jeżeli cukierek mógł naprawić tyle szkód, to...
-Dlaczego tych rzeczy nie ma w szpitalach?
-jaja sobie robisz? - podniósł się słysząc faktyczne niedowierzanie w Twoim głosie – niewielu ludzi ma możliwość choćby spróbowania potworzego jedzenia, a co dopiero... no wiesz... leczenia się nim
-Ale do Grillbiego przychodzą ludzie
-jasne, niektórzy z akademików, ale tak nie jest wszędzie, no i wiesz, nawet tutaj nie zawsze jest fajnie
-Ta... - wiedziałaś, że to prawda. Żyjesz w tym mieście odkąd potwory wyszły na powierzchnię. Tolerancja wobec nich była tutaj na bardzo wysokim poziomie, lecz nie dotyczyła całego kraju, choć nie byłaś nigdy świadkiem bezpośredniej agresji. - Ciężko mi uwierzyć w to, że ludzie ... przepuszczają okazję aby coś zmienić na lepsze tylko dlatego... że się boją, czy coś.
-a no, wiesz... - czule położył rękę na Twoich plecach – każdy z nas czegoś się boi, potwory nie są inne – westchnęłaś i położyłaś się obok niego gotowa wrócić do snu. I jeżeli masz być szczera, z przyjemnością spędzisz cały dzień z nim jeżeli tego będzie chciał
-Przynajmniej my się dogadujemy – zarzuciłaś. Wyszczerzył się wsuwając swoje palce w Twoje
-no i kochamy drzemki
-Boże – warknęłaś zaciskając swoje palce dookoła jego – to nie drzemka, to ósma rano. Wracajmy spać
-nazywaj to jak chcesz
-Wiesz co? Jesteś popierdolony, Sans – zaczął się śmiać, zaś Ty, próbowałaś się nie uśmiechać.
________
* Rip van Winkle - postać z opowiadania. Starzec, uśpiony przez duchy, budzi się wiele lat później.
* Rip van Winkle - postać z opowiadania. Starzec, uśpiony przez duchy, budzi się wiele lat później.
O niee, chalo, czemu to już koniec xd
OdpowiedzUsuńBędę miło wspominać to opowiadanie UwU
Mądry ludź powiadał: Zakończ coś póki jest dobre, bo później ciągnie się jak flaki z olejem" no może nie do końca ale wiadomo o co cho XD
UsuńXd
UsuńAww, świetne opowiadanie! Zastanawiam się, czy czegoś do niego narysować ^^ Zoooobaczę :3
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3 chociaż wyjątkowo szybko dobrneliśmy do koca
OdpowiedzUsuńOk, to wracam do mojej depresji :,)
OdpowiedzUsuńCzemu koniec? :(
OdpowiedzUsuńSzybko poszło, nie ma co :D
A takie pytanie, autorka dalej pisze, czy to konieckoniec?
To opowiadanie jest przetłumaczone od początku do końca....
UsuńA szkoda ;-;
UsuńŚwietne było to opowiadanie :"D