Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa.
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa.
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa?
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Umowa z Papyrusem (obecnie czytany)
Przyglądałaś się jak wyższy kościotrup drze ryja na brata. Sans nie żartował kiedy mówił, że nie jest podobny do swojego krewniaka. Wyglądali jak swoje przeciwieństwa. Wysoki, prawie tak wysoki jak Ty, z wysoko uniesionymi ramionami. Ostre zęby tak ostre jak jego brata. Wszystko w jego aparycji było bardziej elegancje, schludniejsze niż Sansa. Jego czaszka była prawie biała, w przeciwieństwie do brata miał małe puste oczodoły bez źrenic. Lecz to co najbardziej przyciągnęło Twoją uwagę to jego ubranie. Sans ubierał się wygodnie i tak, jakby samym ubiorem chciał powiedzieć „zostawcie mnie samego”. Ten drugi wyglądał jak czarny charakter z jakiegoś filmu o suberbohaterach. Nosił długie rękawice, jasne buty na obcasach, do tego miał przeciętą w połowie czarną kurtkę i czerwoną chustę przerzuconą przez ramiona.
-SANS TO ZDECYDOWANIE TWOJA WINA! CO CIĘ NASZŁO ABY OTWIERAĆ DRZWI! - krzyknął. W tróję staliście przed autem oceniając zniszczenia. Nie były aż tak straszne jak Ci się początkowo wydawało. Dziura w szybie wyglądała jak przebita kijem, kość przebiła ją na wylot. Wystarczy wstawić nową, wyczyścić i odkurzyć w środku, może zmienić narzutę tylnych siedzeń i auto będzie wyglądało jak nowe.
-T-to nie jest moja... Ja nie w-wiem jak to się stało – Sans starał się unikać wzroku brata.
-MOŻE GDYBYŚ TRZYMAŁ SWOJE MIESZKANIE W LEPSZYM STANIE NIE DOSZŁOBY DO TEGO!
-J-ja nie ch-chciałem.. J-ja.. - jego głos drżał
-WIESZ CO ZROBIŁEŚ? BO JA WIEM. TAKIE WYCZYNY NIOSĄ ZE SOBĄ KONSEKWENCJE. WIESZ CO TO ZNACZY BYĆ TORTUROWANYM SANS? - przyglądałaś się tej wymianie zdań czując, jak sama zaczynasz się denerwować. To zwykły przypadek. Wypadek, nic więcej. Uda Ci się bez problemu powiedzieć odpowiednim służbom, że to jakiś wariat. Debil, który był zły na coś i miał bejsbola w ręce. No i to nie jest Twoje jedyne auto. Masz busa, wana, motocykl w garażu. Lubiłaś to auto, bo było szybkie i wygodne. Niestety tutaj miałaś możliwość wykupienia tylko jednego miejsca parkingowego. Mimo wszystko nie był to pojazd do którego byłaś przywiązana emocjonalnie. - CZŁOWIEKU! - Papyrus zwrócił na siebie Twoją uwagę. - WYGLĄDA NA TO, ŻE MÓJ GŁUPI BRAT ZROBIŁ STRASZNY BŁĄD W OBLICZENIACH, W REZULTACIE CZEGO... DOSZŁO DO PWENYCH ZNISZCZEŃ TWOJEJ WŁASNOŚCI. - starał się pomachać Ci przed twarzą rękami gestykulując, ale zdał sobie sprawę z tego, że jesteście prawie tego samego wzrostu i przestał kładąc dłonie na biodrach
-To już wiem, ale nie musisz...
-NIE LĘKAJ SIĘ, BO JA WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS DOPILNUJĘ ABY TA USTERKA ZOSTAŁA NAPRAWIONA SZYBKO I SPRAWNIE – Wyciągnął telefon i zaczął w nim grzebać. Poczułaś, jak ściska się Twój żołądek czując podniecenia widokiem kolejnej magicznej komórki.
-Jak wcześniej mówiłam, to niepotrzebne, mogę zawołać moją epikę naprawczą i ..
-CZŁOWIEKU... CZY UBEZPIECZYŁAŚ SIĘ NA WYPADEK TAKICH ZNISZCZEŃ? - zapytał zaskoczony.
-Um... wszystkie pojazdy które korzystają z drób publicznych muszą być ubezpieczone i ...
-A TO CI CIEKAWOSTKA. MUSI DOCHODZIĆ CZĘSTO DO ZNISZCZEŃ TEGO TYPU SKORO JEST TO OBOWIĄZUJĄCE PRAWO – zaczynałaś się troszeczkę denerwować tym, że ten typ tak często Ci wchodził w zdanie. Powinien się nauczyć jak należy rozmawiać z innymi. Sans stał kilka kroków dalej, wyglądał nie tylko na zakłopotanego ale i na... przerażonego? Czy to nie jest jego zajebisty brat? Nie wydawał Ci się taki zajebisty. Zajebiści bracia nie krzyczą i nie wyzywają drugich i nie obwiniają ich za swoje błędy. Zastanawiałaś się co odpowiedzieć Papyrusowi, kiedy w końcu zrozumiałaś. Klasnęłaś w dłonie z uśmiechem.
-Prowadziłeś kiedyś auto?
-J-JA... CÓŻ... OCZYWIŚCIE! ALE.. ALE TUTAJ MI NIE POZWOLONO – wykrzywił twarz w wyraźnym zawstydzeniu.
-Więc jak będziesz mógł, przyjdź do mnie i powiedz mi jak ci się prowadzi, dobrze? - Zarumienił się kiedy sięgał do kieszeni po portfel. Wyciągnął kilka złotych monet Odwrócił od siebie swój czarny wściekły wzrok.
-TO POWINNO POKRYĆ KOSZTA NAPRAWY – Stałaś bez ruchu, przyglądałaś się monetom bez dotykania. Nie jesteś kimś, kto brałby pieniądze od innych. Po prostu ich nie potrzebowałaś.
-Powiedziałam, że dam znać to firmie. Naprawią to dla mnie
-ZNISZCZENIA TAKIE JAK NIE NIE MOGĄ SZYBKO ZOSTAĆ NAPRAWIONE. JESTEM PEWIEN ŻE ZNAJDZIESZ DOBRE ROZWIĄZANIE TEJ SYTUACJI. - dalej trzymał przed Tobą monety. Jego puste oczodoły wyraźnie Ci dawały do zrozumienia, że nie ma zamiaru dalej się z Tobą sprzeczać. Praktycznie wmuszał je w Ciebie. Zaraz biorąc pod uwagę wielkość tej złotej monety, zostanie jeszcze sporo z naprawy tego samochodu... zaraz zaraz.. czy on...
-E-ej... uh.. - Sans cicho podszedł i schował się za bratem – D-dlaczego po prostu tego nie weźmiesz k-koleżanko? - Czy on nazwał Cię swoją koleżanką? Twój dziecinny sąsiad, który zachowuje się tak jakby Cię nienawidził, nazwał Cię koleżanką? Jasna cholera! Teraz wszystko jest jasne! Nie chcą mieć kłopotów przez używanie magii publicznie. Na Twojej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
-Niee, nie chcę abyście płacili za wypadek tego typu. Dam znać firmie, że omsknęło się coś moim magicznym sąsiadom. Dadzą sobie z tym radę – przyglądałaś się z radością, jak boje dębieją w przestrachu. Tak musi wyglądać twarz w której puluje magia.
-T-ty nie...
-SANS, JA SIĘ TYM ZAJMĘ. POGARSZASZ SPRAWĘ KIEDY ROZMAWIASZ Z LUDŹMI
-A-ale Szefie, ja ją znam...
-CISZA! - spiorunował go spojrzeniem – CZŁOWIEKU, TO JA WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS WYCELOWAŁEM SWOIM SPEKTAKULARNYM ATAKIEM W TWÓJ POJAZD I JA POWINIENEM WZIĄĆ ODPOWIEDZIALNOŚĆ – pstryknął palcami i kość zniknęła w Twoich oczach. Raaany magia jest zajebista.
-Łooł, dzisiaj nie masz szczęścia – starałaś się udawać niewzruszoną. Z tego co widzisz, wyższy chce wziąć winę tylko na siebie. Choć chwilę temu obwiniał o to Sansa, prawda? Ech... chyba jednak należy mu się szacunek.
-Zaraz! Szefie! To nie twoja wina! To ja trzymałem drzwi zamknięte! - Sans starał się wtrącić. Czy on właśnie nazwał swojego brata Szefem? Naprawdę? To dziwna ksywa dla brata.
-O TYM POROZMAWIAMY POTEM SANS – wycedził przez zęby.
-A-ale... twoja praca...
-SANS! - przestał mówić, spuszczając wzrok na ziemię. Denerwowała Cię jego smutna twarz. To tak, jakby cała Twoja praca którą wsadziłaś w tego gościa po prostu zniknęła. Wzięłaś głęboki wdech. Czas obrócić szachownicę... uwielbiasz to robić. Uśmiechałaś się szczerze i szeroko.
-Właściwie, nie chcę dzwonić po firmę, bo będzie trzeba na nich czekać i odpowiadać na denerwujące pytania – zaczęłaś. Papyrus natychmiast popatrzył na Ciebie zaskoczony.
-ŚWIETNIE CZŁOWIEKU! ZMIENIŁAŚ ZDANIE? ZAPEWNE MOJA METODA ZAPŁACENIA ZA SZKODY JEST LEPSZA – znowu machał Ci przed twarzą monetą.
-Nieee, nie chcę też twoich pieniędzy – Widziałaś, jak Sans przysunął się do brata słysząc znajomy dialog.
-WIĘC CZEGO CHCESZ, CZŁOWIEKU? - Zrobiłaś krok do przodu wchodząc w jego przestrzeń osobistą. Przyłożyłaś palec do jego klatki piersiowej.
-Chcę twojego ciała. - ... widziałaś serię kolorów przemykającą po jego twarzy. Rumienił się bardzo mocno.
-C-CO... CZŁOWIEKU... F-FLIRT... Z WSPANIAŁYM.... W P-PUBLICZNYM MIEJSCU... TO.. TO... NIE DO PRZYJĘCIA – Starał się od Ciebie oddalić. Sans natomiast schował twarz za rękami ... próbował ukryć swój własny rumieniec. Papyrus zerknął na niego, chrząknął i powrócił do wcześniejszej pewnej pozy. - CZ-CZŁOWIEKU. ROZUMIEM TWOJE ZAINTERESOWANIE MOJĄ WSPANIAŁOŚCIĄ, BYĆ MOŻE TO ZA DUŻO DLA TAKIEJ LUDZKIEJ KREATURY JAK TY... LECZ POZWÓL, ŻE WPIERW CIĘ POINFORMUJĘ O MOICH WYSOKICH STANDARDACH. NO I CO WAŻNIEJSZE MUSISZ ZROZUMIEĆ ŻE TAKA FORMA ZAPŁATY JEST... JEST N-NIE DO PRZYJĘCIA NAWET WOBEC WASZEGO LUDZKIEGO PRAWA. SPRZEDAWANIE WŁASNEGO CIAŁA BY UREGULOWAĆ DŁUG JEST NIE DO PRZYJĘCIA. - Cholera jasna! Nie spodziewałaś się takiej reakcji. Ten brat też jest właściwie super niewinny. Naprawdę żyli w jaskini przez cały ten czas. Ooo rany, będzie zabawnie. Sans kaszlał w rękę starając się ukryć śmiech. Myślałaś, że się zdenerwuje tym w jaki sposób postępujesz z jego bracholem. Choć przynajmniej teraz się szczerze uśmiecha. Pochyliłaś się w stronę Papyrusa i szepnęłaś.
-Oczywiście, rozumiem o wielki i przerażający Papyrusie. Chodzi o to... mój sąsiad powiedział, że ma bardzo atrakcyjnego i przystojnego brata. Dzisiaj dowiedziałam się, że ten atrakcyjny brat będzie go odwiedzał .. na kolacji?
-HMGH, TWOJE INFORMACJE SĄ PRAWIDŁOWE. WŁAŚCIWIE ZBYT DOKŁADNE. W CAŁOŚCI ODDAJĄ IDEALNIE MOJĄ WSPANIAŁOŚĆ
-I jak tylko dowiedziałam się, co rozumiesz, że ktoś tak wspaniały jak ty odwiedza mojego sąsiada postanowiłam udać się osobiście
-TAK, OCZYWIŚCIE, TO WSZYSTKO MA SENS. ZASTANAWIAŁEM SIĘ CO JAKAŚ LUDZKA SAMICA ROBI POD DRZWIAMI MOJEGO ASPOŁECZNEGO BRATA
-Wszystko czego pragnęłam to możność przebywania w otoczeniu tak wspaniałego kościotrupa jak ty i dołączenia do niego w trakcie posiłku
-R-RANDKA? Z TOBĄ? GŁUPIM CZŁOWIEKIEM? - raz jeszcze zaczął się rumienić.
-Nie, nic z tych rzeczy. Ledwo się znamy. No i będzie z nami twój brat. Chcę po prostu pławić się w twoim blasku podczas pożywania posiłku.
-AHHH, OCZYWIŚCIE – zaczął gładzić się po brodzie – PORADNIK RANDKOWANIA WYRAŹNIE MÓWI, ŻE NAJWAŻNIEJSZE JEST POZNAĆ SIĘ WZAJEMNIE NIM UDA SIĘ RAZEM NA R-RANDKĘ. CHCESZ MNIE POZNAĆ ABY SIĘ PRZYGOTOWAĆ. - Poradnik randkowania? Cooooo.... potwory naprawdę mają poradnik randkowania?
-Tak, właśnie.. więc może dołączę do was i to będzie wynagrodzenie za zniszczenie mi auta? - Papyrus wyciągnął w Twoją stronę rękę, aby ją uścisnąć. Zrobiłaś to.
-Z LEDWOŚCIĄ ZNIOSĘ OBECNOŚĆ GŁUPIEGO LUDZKIEGO GOŚCIA W NASZYM POSIŁKU, ALE TO CENA JAKĄ TRZEBA BĘDZIE ZAPŁACIĆ. JA WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS, ZNIOSĘ TWOJĄ OBLEŚNĄ OBECNOŚĆ TEN RAZ. ALE UWAŻAJ, CZŁOWIEKU, MOJE STANDARDY SĄ TAK WYSOKIE, ŻE NIGDY ICH NIE SPEŁNISZ W SWOIM ŻYCIU – kiedy ściskałaś jego dłoń czułaś pod rękawiczką kościste palce. Mimo tych słów wyglądał na zadowolonego. Heh... ten typ... to będzie łatwe...
Uf Paps zawsze mnie rozwala xD Czyli jak wszystko dobrze pójdzie to będziemy mieli 2 szkielety w nawiedzonym domu
OdpowiedzUsuńDwa rozdziały obalone u fryzjera ×-×
Te dzikie flirty -_-
OdpowiedzUsuńXD Bierz go wampirku
UsuńKocham UF!Papsa XD
OdpowiedzUsuńBohaterka jest po prostu cudowna xD Uwielbiam tę wampirzycę, naprawdę. Jej podejście do świata... Cóż, najwyraźniej dla Sana i Papyrusa to za dużo :D No i pięknie to rozegrała, nie ma co. Zdecydowanie mam przeczucie, że w nawiedzonym domu wylądują dwa szkielety, chociaż... Może to i dobrze? Niech się asymilują. No i wszystko wydaje się dobrze, żeby zaczęli dogadywać się między sobą.
OdpowiedzUsuńZdaje mi się, czy Paps przyznał się do winy (słusznie zresztą), by chronić brata? To urocze =P Jego reakcja na "flirt" również. Wspólny posiłek zdecydowanie będzie ciekawy, chociaż widać, że tylko jedna strona ma tutaj ubaw. Wciąż czekam na moment przyznania się, że nie jest zwykłym "ludziem", ale wszystko w swoim czasie, nie? Na razie zdecydowanie jest ciekawie xD
Znów wielkie dzięki za tłumaczenie, bo to kawałek dobrej roboty ;) Byle do kolejnego.
Nessa.
Piękne xD ten papyrus r-randka? XD
OdpowiedzUsuńTakie cudowne... xD
OdpowiedzUsuńWOW PO PROSTU WOW 💜
OdpowiedzUsuńUśmiałam się hehe
OdpowiedzUsuń