18 lipca 2019

EVENT: Wyślij moderację na wakacje - Shiro Higurashi

Spis treści:
Shiro Higurashi (obecnie czytany)

Był to kolejny dzień na Handlarzu Iluzji. Użytkownicy spędzali czas jak zwykle, administracja dzielnie sprawowała nad wszystkim piecze i nic nie wskazywało na to, żeby dzień ten miał się czymkolwiek różnić od innych. Wtem nagle rozległo się pukanie do drzwi pokoju niezmordowanych strażników porządku. Po chwili otworzyły się one, ukazując dwie dziewczyny, gotowe pomóc jakiejś zbłąkanej duszyczce lub iść bezlitośnie skopać dupętrollom – Oczytaną i Usterkę. Od razu rozpoznały osobę, która do nich przyszła. Gustowny czerwony krawat oraz niebieska szykowna czapka nie pozostawiały żadnych wątpliwości, że jest to Magiczny Osioł.
- O, Osiołek witaj - przywitały go, na co zwierzak ukłonił się nisko.
- Witam serdecznie drogie Panie. Mam nadzieję, że nie odrywam Pań od czegoś ważnego – zapytał niepewnie.
- Nie, ależ skąd osiołku my tylko... - zaczęła Oczytana, ale zawahała się, nie będąc przekonaną, co powinna powiedzieć. Spojrzała więc na stojącą koło niej towarzyszkę. Usterka zachichotała patrząc jednoznacznie na Oczyś, ale szybko przeniosła wzrok na Osła i odezwała się do niego.
- Nieee, spokojnie. Mów, co cię do nas sprowadza?
- Ostatnimi czasy zauważyłam, że Panie, mam tu na myśli administrację tego wspaniałego miejsca, pracują bez odpoczynku, pilnując serwera. Chciałbym więc zaproponować szanownym Panią zasłużony urlop. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że są Panie zapewne niezwykle zajęte i nie mogą zostawić serwera samego sobie na zbyt długo. Jednakże, jeśli można, pozwoliłbym sobie sugerować, że jakiś, choćby weekendowy, odpoczynek od pracy byłby wskazany dla zdrowia Pań.
Po tym wywodzie osiołek wyjął z pomocą magii z torby kopertę i podał kobietom, uśmiechając się do nich niepewnie. Oczytana rozczuliła się, widząc troskę osiołka i wyciągnęła rękę po kopertę. Obejrzała ją dokładnie, po czym otworzyła, by zapoznać się z jej treścią. Było to zaproszenie do włości hrabstwa de Mortein. Kobieta uniosła brwi ze zdziwienia, kto w końcu spodziewałby się od Osła zaproszenia do posiadłości jakiegoś hrabstwa? Termin był wyznaczony na dowolny weekend - od piątkowego południa do niedzieli rano. Jedynym dziwnym elementem był wymóg, by nie brać ze sobą telefonu, komputera, ani żadnej innej elektroniki. Nie było to typowe, ale uznano, że prawdopodobnie Osioł chce, by administracja naprawdę odpoczęła od świata. Zresztą krótki weekend szło wytrzymać na odwyku. Dziewczyny spojrzały po sobie, uśmiechając się. Następnie przytuliły osiołka i zniknęły na chwilę za drzwiami ogłosić reszcie radosną nowinę.
W najbliższy weekend, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, przed barem Gillbys stanęła minimalistycznie zdobiona karoca w starym stylu. Schludnie ubrany woźnica w średnim wieku zszedł zgrabnie na ziemię i otworzył drzwi od karocy, z której wysiadł odświętnie ubrany Osiołek. Wprawdzie do spotkania było jeszcze dobre kilkanaście minut, ale przecież nie wypadałoby kazać damą czekać. O umówionej porze cztery kobiety wyszły z budynku ciągnąć ze sobą walizki.
- Witam Panie serdecznie – przywitał się Osiołek, stając na tylnych kopytkach i kłaniając się. - Dziękuję serdecznie, że zechciały Panie skorzystać z danego zaproszenia. Proszę pozwolić zająć się Eugeniuszowi bagażami i rozgościć się w pojeździe. - Na to mężczyzna podszedł i wziął od kobiet walizki, pakując je ostrożnie pod karocę, osiołek natomiast otworzył drzwi i zaprosił gestem Panie do środka. Po chwili cztery kobiety i Osioł byli się już w pojeździe, a woźnica, zamocowawszy porządnie walizki, zasiadł na swoim stanowisku i wydał komendę, na którą ciągnięty przez konie powóz ruszył.
Po godzinie powóz w końcu zatrzymał się w docelowym miejscu. Ledwo woźnica zdążył otworzyć drzwi, a cztery kobiety już wypadły gwałtownie z karety, nie mogąc się doczekać, by zobaczyć miejsce docelowe. Jakież było ich zdziwienie, gdy zobaczyły przed sobą okazały zamek w starym stylu z otaczającymi go wielkimi połaciami zieleni. Spojrzały dość zszokowane na osła (który również wysiadł) na co ten ukłonił się i już miał coś powiedzieć, gdy zobaczył idącą od zamku parę. Mężczyzna w strojnym, staromodnym garniturze, od którego biła niezwykła pewność siebie, odezwał się do kobiet serdecznie.
- Mam zaszczyt i przyjemność powitać Panie w tych skromnych progach. Jam jest Hrabia Henryk de Mortein, a oto hrabina Hortensja de Mortein – powiedział, wskazując na stojącą koło niego kobietę w wystawnej sukni, również w starym stylu.
Po przywitaniach służba zabrała bagaże gości do ich komnat, a same Panie udały się z osłem i gospodarzami na powitalny obiad w salonie. Stół był niezwykle bogato zastawiony potrawami. Mimo iż szykowany na 6 osób i osła, sprawiał wrażenie, że i dwudziestu chłopa spokojnie by się najadło. Gospodarze nie byli pewni, w czym goście gustują, więc zarządzili tak, by było w czym wybierać i nawet najbardziej wybredna osoba lub na jakiejś dziwacznej diecie znalazła na stole coś dla siebie.
Gdy wszyscy się najedli Osiołek zabrał turystki na przechadzkę po ogrodzie, by odpocząć po podróży i obfitym posiłku. Ogród przypominał w zasadzie bardziej wielki park. Znajdowało się w nim mnóstwo drzew (przede wszystkim ozdobnych) pięknych rzeźb, ławeczek, postawionych, by odpocząć w cieniu drzew oraz przede wszystkim całe połacie kwiatów i krzaków kwitnących. Zewsząd rozchodziła się przyjemna woń kwiatów, lecz nie sposób było określić jakich. Jednak spotkany po drodze ogrodnik, znający nawet najbardziej egzotyczne rośliny w ogrodzie, wymienił nazwy wszystkich rosnących dokoła kwiatów, których woń łączyła się ze sobą, tworząc jedyną w swoim rodzaju mieszankę. Osioł-przewodnik również opowiadał gościom o zgromadzonych roślinach, mówił znane mu historię związane z nimi, oraz ciekawostki. Odpowiadał też cierpliwie na wszystkie pytania gości, najdokładniej jak tylko umiał. (Jeśli jednak czegoś nie wiedział, po prostu wołał któregoś z ogrodników, zajmujących się pracą.) W tle natomiast słychać było śpiew ptaków, które mieszkały wśród licznej zieleni, oraz szum strumyka płynącego przez ogród niczym srebrzysto niebieska wstęga.
Zwiedziwszy niezwykle rozległą część kwiatową, przyszedł czas na drugi, nieco mniejszy sektor ogrodu. Wycieczka przeszła nad rzeczką przez malowniczy, kamienny mostek i znalazła się części przeznaczoną na skalniaki, szklarnię, oraz rośliny jadalne. Osiołek robiący za przewodnika zaprowadził kobiety do szklarni, gdzie znajdowały się rośliny potrzebujące specyficznych warunków. Dział z roślinami owadożernymi wzbudził niemałe zainteresowanie. Podobnie jak ten z roślinami trującym. Nikt na szczęście niczego nie zerwał, a przynajmniej Osiołek nie zauważył tego. Po zwiedzeniu wszystkich szklarni nadszedł czas na odpoczynek po spacerze. Przechodząc wśród skalniaków, doszli do części z roślinami jadalnymi, gdzie gałęzie drzew, aż uginały się od owoców. Oczywiście wkoło nie brakowało również krzaków oraz krzaczków i grządek z roślinami wydającymi jadalne jagody. W centrum natomiast znajdowała się altanka, na której ścianach rosły róże pnące. W środku stał drewniany stolik, na którym leżało jeszcze ciepłe ciasto, świeżo zerwane owoce oraz gorąca herbata. Osiołek zaprosił Panie do stołu na chwilę przerwy od chodzenia. W przyjemnej atmosferze goście pokrzepili się popołudniową herbatką i poszli raźnie zwiedzać dalej.
Kolejnym punktem programu była część posiadłości z żywymi zwierzętami. Nie było żadnych przeciwwskazań, by pogłaskać owieczki, lub poczęstować konie chlebem. Nawet była wydzielona część z ogromnymi wolierami, gdzie latały gołębie, kanarki, słowiki, a nawet papugi. Chętne Panie mogły swobodnie wejść do klatek, usiąść na o dziwo nieskazitelnie czystych ławeczkach i nakarmić ptaki przygotowanymi przysmakami. Te natomiast chętnie podchodziły i jadły kobietom z ręki,w ogóle się nie bojąc, usiąść w pobliżu nich lub nawet (jeśli nie zostawały odgonione) na nich.
Po tym przyszedł czas na ulubioną zagrodę przewodnika. Nie trudno było się domyślić, że znajdowały się w niej właśnie osły. Parę starszych osobników pokiwało radośnie do Magicznego Osła i powiedziało coś, co tylko on mógł zrozumieć. Kiwnął przytakująco, na co parę oślic wydało z siebie charakterystyczny, głośny dźwięk, a po chwili z drewnianego domku wybiegło sześć małych osiołków, które od razu podbiegły do płotu zagrody i patrzyły się na nowe twarze.
- Proszę się nie krępować. Do zagród można swobodnie wchodzić. Tylko ostrzegam – te maluchy, mimo iż poproszone, by nie ubrudzić Paniom ubrań, mogą w radości o tym zapomnieć. Mogą Panie również poczęstować je marchewkami, które są oślim przysmakiem w tych stronach - powiedział jedyny magiczny osioł w okolicy, pokazując na stojące nieopodal kosze pełne marchewek, na co osły w stajni zarżały, czując, co się szykuje. Po chwili Osioł otworzył ostrożnie zagrodę, wpuszczając niebojące się przyszłego prania kobiety z koszami. Źrebaki na to nie traciły ani chwili i od razu zaczęły słodzić się do kobiet. Każdy był naturalnie inny, jeden ocierał się nieśmiało o nogi, zerkając z nadzieją na koszyki. Inny od razu zaczął wesoło niuchać, dając do zrozumienia, co by mu sprawiło wielką radość. Jeden – najśmielszy od razu oparł się o nogę trzymającej najniżej koszyk kobiety i zaczął go trącać łbem i rżeć domagając się poczęstunku. Dwa pozostałe stały i uśmiechały się, mając nadzieję, że któraś do nich podejdzie. Ostatni natomiast był niezwykle nieśmiały i po rozejściu się jego przyjaciół bał się sam podejść do Pań. Osiołek w krawacie skinął na matkę małego źrebaczka, która podeszła z nim do hojnych gości. Po chwili również reszta zwierząt z zagrody była koło kobiet i rżała radośnie, ponieważ każde miało nadzieję, że to właśnie jemu przypadnie następna marchewka z koszyka. W pewnym momencie kobiety, aż zaczęły się martwić, że nie starczy dla wszystkich, jednak Magiczny Osioł czuwał. Widząc to zakłopotanie, gdy zapas się nieubłaganie kończył, wyszedł z zagrody i przyniósł im nowe kosze - pełne marchewek. Sam jednak pozostał na zewnątrz zagrody, gdyż miał plan, by korzystając z okazji, że goście są zajęci, samemu podłączyć się cichaczem pod marchewkową ucztę. Ostatecznie wszystkie osły były najedzone, a kobiety, choć trochę ubrudzone piachem i słomą, to zadowolone. Wyszły radośnie z zagrody, żegnając się ze zwierzątkami i strzepnęły z siebie brud, który odpadł z łatwością.
Po tym przewodnik oprowadził je po reszcie połaci zieleni, pokazał studnię, wskazał z dala na pobliskie jezioro, które było zaplanowane na dzień następny oraz dziedziniec. Następnie zabrał je do skrzydła zamku, gdzie znajdowały się ich komnaty. Oczywiście wszystkie cztery było koło siebie, a bagaże już na nie czekały. Każdy pokój miał oddzielną łazienkę, znajdowały się w nich specjalne dzwonki, z pomocą których mogły one wezwać służbę wedle potrzeby oraz ogromne łoża. Tak wielkie, że spokojnie mogły się zmieścić wszystkie cztery na jednym. Po pokazaniu wszystkiego Osiołek zostawił je, by odpoczęły przed kolacją, która miała odbyć się za godzinę.
O ustalonej porze lokaj i Osiołek przyszli zabrać gości na kolację, która była niewiele mniej wystawna co obiad. Widać było natomiast, że wszystko jest świeżo robione i oczywiście nawet jedna potrawa nie została odgrzana. Przy stole czekali na gości również wcześniej poznani gospodarze i zapraszali do stołu. W gościnnej atmosferze wśród rozmów płynął radośnie czas. Po posiłku para pożegnała się, życząc gościom niczym niezakłóconego spoczynku. Reszta natomiast przeszła do bawialni, by mogli bez krępacji dalej rozmawiać, nie przeszkadzając służbie w sprzątaniu stołu. W przyjaznej atmosferze wśród gier i rozmów spędzili goście wieczór, a następnie zostali odprowadzeni do swoich komnat, by odpocząć przed kolejnym dniem.
Z rana służba obudziła kobiety zgodnie z zapowiedzią. (Nikt nie komentował faktu, że nie wszystkie zostały zastane śpiące w swoich własnych komnatach.) Garderobiany zaproponowały pomoc przy przebieraniu się oraz wczasowiczki zostały zapytane, czy nie potrzebują czegoś, a wszystko, czego im brakowało, zostało natychmiast dostarczone. Po porannej toalecie Osiołek przyszedł zaprowadzić administrację HI na śniadanie, które odbywało się na tarasie. Na stole zastawionym dla siedmiu osób czekało mnóstwo przysmaków i potraw adekwatnych do pory dnia. Kawa i herbata oczywiście też były dostępne bez limitu. Po posiłku kobiety zostały odprowadzone do komnat, by mogły wziąć potrzebne rzeczy na dalsze zwiedzanie, ewentualnie zmienić ubranie.
Po czasie na naszykowanie się Osiołek zaprowadził Panie nad wcześniej wspomniane jezioro, gdzie już oczekiwała łódka. Najpierw jednak zaplanowana była przechadzka brzegiem jeziora i karmienie kaczek chlebem, który leżał przygotowany. Po pokazaniu okolicy i nacieszeniu się naturą naszła pora na rejs po jeziorze.
Wsiedli wszyscy do łódki razem z dwoma mężczyznami, którzy wiosłowali, gdyż łódź była na napęd ręczny. Nikomu się nie śpieszyło, gdyż na jezioro przeznaczony był cały czas do obiadu. Oczywiście łódka nie była jedyną atrakcją. Po pół godziny dopłynęła ona do innej części jeziora, która była urządzona w plażowym klimacie. Pogoda dopisała i osoby, które pragnęły, mogły zażyć kąpieli, przebrawszy się w specjalnych kabinach. Nic nie stało również na przeszkodzie, by łowić ryby. Do tego jednakże trzeba było popłynąć łódką na środek jeziora, gdyż na płyciźnie nie zwykły one pływać. Ponadto kąpielowicze by je płoszyli. Oczywiście nikt nie był zmuszony do brania udziału w czymkolwiek, altanka, leżaki i koce na piasku kusiłyby spędzić ten czas na odpoczynku i rozmowie. Parasole dla osób wolących unikać słońca również się znalazły, tak samo, jak służba zajmująca się organizacją napoi dla gości. Przekąskami natomiast częstowali z rozwagą. W końcu byłoby niezwykle szkoda, gdyby goście nie zgłodnieli do obiadu .
Na miejscu dany był wczasowiczkom czas na chwilę odpoczynku i przebranie się po jeziornych atrakcjach. Następnie zgodnie z zapowiedzią służba przybyła, by zaprowadzić je na obiad. Gospodarze jak zawsze uczestniczyli w posiłku i ustalali z gośćmi poobiednie plany. Po jedzeniu nadszedł czas na wycieczkę do lasu. Las miał swój dziki charakter, ponieważ nikt poza hrabstwem oraz ich gośćmi nie miał tam wstępu. Dlatego też osiołek pilnował, by żaden z gości nie zgubił się. Jednak mimo to służba i tak kręciła się po okolicy, sprawdzając, czy czegoś nie potrzeba i przy okazji pilnując bezpieczeństwa. Goście mogli w tym czasie poobserwować naturę, poczęstować się rosnącymi od czasu do czasu jagodami, albo urządzić grzybobranie. Była nawet możliwość, by wybrać się na polowanie z gospodarzem, oczywiście w inne obszary lasu. W końcu nikt nie chciał zostać postrzelony przez przypadek. W lesie urządzono popołudniową herbatkę, oczywiście z przekąskami. W środku głuszy była przygotowana do tego celu polana z rozstawionym stolikiem oraz krzesłami. Oczywiście zastawa również była gotowa, a herbata już się parzyła, gdy goście podeszli do stołu. W siódemkę spędzili miło czas, a następnie powrócili do rezydencji.
Tym razem zaplanowana była przejażdżka konna. Czterej dżokeje już czekali, by poinstruować kobiety o tym, jak dosiąść konia i nie spłoszyć go. Po opanowaniu podstaw nadszedł czas na przechadzkę po łąkach. Początkowo mężczyźni prowadzili konie za uzdę, ale widząc, że zwierzęta są niezwykle spokojnie (prawdopodobnie Osioł miał w tym swój mały udział) przekazali co śmielszym Paniom lejce. Gdy jednak któraś miała ochotę na szybszą jazdę, zostało zaproponowane, by dżokeje również dosiedli się na konia i w ten sposób pojechali we dwójkę kłusem, lub nawet galopem. Cwał natomiast odpuścili zwierzakom, by nie przeciążać ich zbytnio. Osiołek cały czas kręcił się w pobliżu, o dziwo bez problemu dotrzymując kroku nawet galopującym koniom. Całą wycieczką odbyła się bez nieprzyjemnych niespodzianek, jednak zmęczyła gości (i przede wszystkim Osła), więc spokojnym stepem powrócili wszyscy do rezydencji, by dojść do ładu przed kolacją.
Posiłek opierał się głównie na dziczyźnie, upolowanej podczas wycieczki do lasu. Dla podkreślenia tego klimatu dominowały sosy grzybowe oraz z owoców leśnych. Choć nadal mimo tej przewagi każdy był w stanie znaleźć coś dla siebie. W końcu po paru posiłkach służba już doskonale widziała jakiego typu dania szczególnie przypadają do gustu gościom, a które nie cieszą się, aż takim powodzeniem.
Po jedzeniu goście przeszli do bawialni, gdzie zaplanowane były dla nich występy artystyczne. Jako pierwszy wystąpił bard, przybyłyby zabawić towarzystwo śpiewem oraz tańcem. Następny był błazen, nieszczędzący sił, by umilić czas swoimi żartobliwymi występami oraz zagadkami. Jako ostatni natomiast wystąpił gawędziarz, który zapytawszy publiczność, o czym chciałaby posłuchać, opowiedział bajkę w tak ciekawy sposób, że mimo późnej pory nikt nie zasnął. Nadszedł jednak czas by kończyć występy i udać się na spoczynek. Artyści pożegnali wspólnie wspaniałą publikę, po czym razem z gospodarzami opuścili pomieszczenie. Niezmordowani goście jeszcze chwilę dyskutowali, dzieląc się wrażeniami po spektaklu, aż zmęczenie ich nie dopadło. Osioł zaproponował więc, by dokończyć dyskusję przy śniadaniu i odprowadził wczasowiczki do swoich komnat, po czym pożegnał się z nimi.
Następny poranek wyglądał podobnie. Służba obudziła gości i po porannej toalecie zabrała na pożegnalne śniadanie. Zdawało się ono wyjątkowo wystawne, a sami gospodarze również chcieli zostawić po sobie jak najlepsze ostatnie wrażenie. Turystkom było trochę smutno, że już muszą opuszczać to przyjazne miejsce jak z bajki, ale praca wzywała. Zresztą w całej posiadłości nie było prądu, o internecie nie wspominając. Któż więc współczesny byłby w stanie wytrzymać na dłuższą metę w takich warunkach? Po śniadaniu przyszedł czas na pożegnania i podziękowania. Gospodarze zapraszali ponownie, zwłaszcza Osioł zachęcał, by wpadły one jeszcze kiedyś. Jako argumenty mówił, że nie zwiedziły one jeszcze okolicznych wiosek, oraz nie wzięły udziału w innych atrakcjach, które już nie zmieściły się w planie wycieczki, by nie obciążać zbytnio gości. W końcu ten wyjazd miał na celu danie administracji chwili wytchnienia, a nie zamęczenie nadmiarem zwiedzania i aktywności. Podczas tej rozmowy służba zaniosła do karety bagaże, a woźnica czekał gotowy, by ruszać. Na koniec jeszcze Panie przytuliły osiołka, dziękując mu za zaproszenie i wsiadły do pojazdu, wracając tym samym do domu.


Share:

2 komentarze:

  1. OOOMAAA GAAAAAD <3 Jakie to cudowneeee. Takie wakacje to ja rozumiem, pełen klimat, wypoczynek, no cudeńko <3 Aż się mordka szczerzy, zwłaszcza fragment " (Nikt nie komentował faktu, że nie wszystkie zostały zastane śpiące w swoich własnych komnatach.)". Po prostu kocham, naprawdę przecudowne x3

    OdpowiedzUsuń
  2. O raaanyyyy wypoczynek w luksusie i atrakcjach <3 I chyba bym wytuliła i wykarmiła wszystkie zwierzaki (w szczególności koty i osiołki) jakie tam są <3

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE