Notka od autora: Przeglądając najczęściej wyświetlane notki na blogu, doszłam do wniosku, że ewidentnie brakuje wam porno z Undertale. Spięłam więc dupę i zrobiłam dla was prezent. Samo opowiadanie nie będzie zbyt długie, planuję około trzech rozdziałów ale zobaczymy jak wyjdzie w praktyce. Miłego czytania moje zboczuszki ;3
Autor: Usterka
Rozdział 1 (Tu czytasz)
. . .
Tyle hałasów. Tyle zapachów… A Ty widziałaś tylko ciemność.
Nie mogłaś nawet pozbyć się jej bowiem Twoje ręce były skrępowane łańcuchami.
Słyszałaś pośród tych wszystkich hałasów dźwięk metalu. Jak się okazuje, nie
byłaś tutaj tylko ty jedna. W przeciwieństwie jednak do swoich „towarzyszek
niedoli”, jeśli tak sprawę można ująć, ty pozostawałaś cicho. Lament i błagania
o litość tylko bardziej drażniły twoje zmysły. Miałaś ochotę podejść i uciszyć je
wszystkie, bowiem wiedziałaś, że to nic
nie da. Wszyscy byli na przegranej pozycji, Ty zaś mogłaś teraz tylko stać i
czekać na swój los…
Czy jednak aby na pewno tylko stałaś i czekałaś? Głowa wysoko uniesiona, sztywna postawa, plecy wyprostowane, nikt by nie pomyślał, że jesteś tylko… Czym Ty właściwie jesteś? Cóż, nosisz miano człowieka. Masz ręce, oczy, usta, parę nóg… Nic specjalnego właściwie. Dobra, jedyne co cię bardziej wyróżnia to bardzo delikatna skóra, która…. Ohh na wszystkich, te metalowe kajdany ją ranią. Siniaki potrafiły pojawić się na Twej skórze z byle powodu, nie mówiąc już o tym jak będziesz wyglądać przez to, co działo się właśnie. Irytacja rosła przez to o wiele bardziej. Im mniej się jednak ruszałaś, tym lepiej. Nie bolało cię wtedy całe ciało. Nie czułaś również aż tak chłodu na nagiej skórze.
- Zapraszamy kolejną piękność! No dalej, dalej, nie ma czego się bać!- rozbawiony głos Metattona przekrzyczał wszystkich. – Odsłonić jej twarz!
Najpierw brutalnie Cię pchnęli a potem zmusili do padnięcia na kolana. Czułaś gorycz w ustach pomieszaną z miedzianym smakiem własnej krwi. Krzyki nic nie dawały, a jednak twój organizm zdobył się na głośny i przeciągły. Grunt na jaki padłaś dość boleśnie wbijał Ci się w nagą skórę, wchodząc drobinami pod nią. Nagłe zdjęcie worka z Twojej głowy zaowocowało kolejnym bolesnym jękiem. W końcu widziałaś! Oczy jednak nie przyzwyczajone do takiej jasności boleśnie dawały ci się we znaki. Czułaś jak łzy uciekają spod powiek. Nie mogłaś jednak pozwolić im ich ujrzeć. Za dobrze wiedziałaś co się wtedy stanie. Co jednak mogłaś poradzić na to, że one dalej leciały? W końcu byłaś t y l k o człowiekiem. Małym, słabym i drobnym. W każdej chwili mogli odebrać Ci życie. Znów jak na złość głośno jęknęłaś. Mechaniczna dłoń która trzymała twoje włosy odgięła głowę bardziej w tył, aby wszyscy zebrani mogli widzieć Twą twarz.
- Młoda ludzka kobieta, delikatne rysy… Aż chce się pojmać do sypialni, prawda?- Głosowi Metattona zawtórowały najróżniejsze śmiechy. Słyszałaś jednak najróżniejsze komentarze rzucone w Twoją stronę. Widziałaś głód na ich twarzach, te oczy… - A te oczy…. Jeśli brakowało wam przez te wszystkie lata nieba, w jej spojrzeniu ujrzycie je w najpiękniejszym wydaniu!
Twoje ciało drżało, jednak nie ze strachu. Już dawno przestałaś się bać w takim stopniu. To, przez co dygotałaś to chłód, jaki od dłuższego czasu owiewał Twe cało. Wdzierał się w każde miejsce, zabierając ze sobą całe ciepło. Dumna postawa nie przychodziła ci już z taką łatwością. Rozmiary potworów były przytłaczające. Nawet najodważniejszym odbierały całą pewność siebie.
Głośno zawarczałaś na kolejne pociągnięcie za włosy. Metaliczny stwór wcale nie obchodził się z tobą delikatnie. Tym razem zmusił Cię do ponownego powstania. Dlaczego wcześniej musiałaś być na klęczkach, skoro znów byłaś zmuszona wstać? Jak mogłaś się domyślać, wszystko chyba było dla ich przyjemności i poczucia władzy. Chcieli cię złamać. Zagryzłaś mocniej język. Nie. Nie dasz im tej satysfakcji. Zmarszczyłaś bardziej brwi, krzywiąc się z powodu ciągniętych włosów.
- Odwróć się i wypnij. Proszę patrzeć uważnie, nie ma kupowania kota w worku!- robot obszedł cię stając teraz za twoimi plecami.- Niczym porcelanowa laleczka…. Aż prosi się o jakiś ślad, prawda?
Zaraz po licznych okrzykach zgody i aprobaty, poczułaś nagłe smagnięcie i uderzenie w pośladek. Ból był tak mocny, że po mimo swych wewnętrznych obietnic, zakwiliłaś głośno. To tak okropnie piekło, cholera! Byłaś pewna, że rozciął twoją skórę. Tłum w tym czasie mógł podziwiać jak na porcelanowej skórze pojawia się niemal natychmiast wyrazisty czerwony ślad palców. Nogi drżały coraz mocniej, grożąc szybkim poddaniem się. Mocniej zacisnęłaś pięści. Nie mogłaś pokazać swojej słabości. Łzy znów leciały ciurkiem, jednak nic to. Gdy cię odwrócili ugryzłaś się mocniej w język. Szybciej zamrugałaś, jednak ani przez chwilę nie krzywiłaś się. Od zaciskania pięści czułaś, jak paznokcie przebijają ci się przez skórę. Czekali na Twe błagania. Chcieli, byś tak jak inne, płakała i wiła się w próbie uniknięcia dotyku. Gdy jednak metalowa dłoń na nowo spoczęła na Twym pośladku nie poruszyłaś się ani o milimetr. Ich niedoczekanie. Nie będziesz błagać. Będąc na specjalnym podeście mogłaś patrzeć na nich z góry. Jedyny moment w którym mogłaś nad nimi górować. Splunąć na ich głowy. Jakże to była piękna wizja… Nie byłaś jednak samobójcą. Gdzieś z tyłu głowy nadal czułaś smak wolności. Słyszałaś radosne brzmienie gitary… Kiedyś będziesz znów wolna. Uciekniesz. Nie uginasz się ze strachu a z potrzeby bycia znów wolną.
- Zaczynami licytację! Dalej! Kto da więcej za tę porcelanową ślicznotkę?
Twoje spojrzenie poruszało się teraz wraz z robotem. Ogromna machina przypominała oczywiście po części człowieka. W dodatku dość przystojnego z twarzy, dobrze zbudowanego z… czteroma rękoma, oraz parą oczu po jednej stronie. Co zaś kryło się po drugiej? Cóż, mechaniczna grzywka skrywała ten rejon dość dobrze. Każdemu krokowi wtórowało puknięcie jego cholernie wysokich czerwonych kozaków. Gdyby nie to, że brzmi to dość niedorzecznie, powiedziałabyś, że jego buty przypominają obuwie domin z zabaw bdsm. W tym całym zamyśleniu i obserwacji poruszającego się robota, nie skupiałaś się na licytacji. Słyszałaś jak liczby rosną i rosną, a gdy tylko bardziej marszczyłaś brwi, lub patrzyłaś na nich z większa pogardą, chętni głośniej wykrzykiwali liczby. Czyżby jednak potwory tu zebrane były po części masochistami? A może chcieli po prostu być tymi, którzy zedrą uśmieszek z Twej twarzy? Oh widziałaś w ich oczach wszystko. Niemalże czułaś już oddech któregoś na karku… Żałosne. Im dłużej tutaj stałaś, tym bardziej niepewność i strach zanikały, zastąpione prawdziwą pogardą.
- Mamy zwycięzcę! Zapraszamy! Odbierz swojego nowego zwierzaka!
Nie bałaś się ich. Gardziłaś nimi. Widząc jednak tak wysoki, ogromny wręcz, szkielet idący w twoją stronę, aż nabrałaś ochoty się wycofać. Z ledwością przełknęłaś ślinę, podnosząc na niego swe oczy. Ponownie jednak nie zrobiłaś tego co chcieli. Nie dałaś się zastraszyć. Z odwagą patrzyłaś na jego pociągłą czaszkę przyozdobioną cholernie długimi i ostrymi kłami, pęknięciami przy jednym oku oraz… Wolałaś chyba nie pytać, ile to coś miało wzrostu. Każdy krok stawiał powoli wpatrując się w ciebie czerwonymi iskierkami w oczodołach.
- ROZKUĆ JĄ! NATYCHMIAST!- jego krzyk ranił twoje wrażliwe uszy.- W TAKIM STANIE BĘDZIE MNIE SPOWALNIAĆ!
Widziałaś jak Metatton się krzywi. Właściwie chciał chyba zarzucić, iż nie wolno ci ufać, że w każdej chwili możesz uciec ale… twój „nowy właściciel” albo był bardzo głupi albo bardzo pewny swego. Jednym machnięciem ręki uciszył jednak robota. Jak wysoko musiał być postawiony ten szkielet? W swym zamyśleniu nie zauważyłaś nawet tego, że wpatrywałaś się w potwora dłużej, niż chciałaś. Szybko jednak uciekłaś spojrzeniem widząc, że stwór również się w ciebie wgapia. Posłusznie wyciągnęłaś ręce przed siebie by rozkuli twe ręce, potem ułatwiłaś rozkucie nóg, nie doczekałaś się jednak wolnej szyi. Metalowa obroża jaka tam widniała, wcale nie uławiała ci poruszania głową, co więcej, byłaś pewna, że i tam masz już obtarcia.
- RUSZAMY CZŁECZYNO! POŚPIESZ SIĘ, NIE MAMY CAŁEGO DNIA!
Z piskiem próbowałaś utrzymać równowagę by nie paść przed nim na Kolana. Krew na nowo dopływała do obolałych członków. Byłaś pewna, że wystarczy jeden krok aby paść. To tak cholernie bolało. W pełni dodatku widziałaś jak poraniona i obdarta była Twoja skóra. Tak o nią dbałaś, zaciekle pilnowałaś aby nic się jej nie działo…. A teraz co? Zaczerwienienia, obtarcia, siniaki… Cały wysiłek poszedł się dosłownie jebać.
Właściwie mogłaś uciec, ale tylko jeśli byś chciała zakończyć swoje życie. Nie trzymał cię na żadnej smyczy, nic poza obrożą nie obciążało twego ciała…. Problem leżał jednak w tym, że ciało było zbyt odrętwiałe. Każdy krok bosej stopy na nierównym kamienistym gruncie powodował dodatkowy ból. Jakże kusiło paść! Leżeć i po prostu dać się zakatować jak znajome osoby. Znieść ból i cierpienie a potem umrzeć. Nie. Nie jesteś słaba. Masz ludzkie ciało, jednak w Twej piersi goreje dusza, która nie pozwoli na to.
- NO PROSZĘ, PROSZĘ, NADAL NIE UCIEKŁAŚ! NO DALEJ CZŁECZYNO, MASZ OKAZJĘ! ŚMIAŁO!- rozbawienie i kpina wprost dawały ci po oczach.
Cudem wstrzymałaś wzdrygnięcie się, bowiem nadal nie przywykłaś do jego… bardzo głośnego sposoby mówienia.
- Jeśli spróbuję uciec tylko na tym stracę.- zdobyłaś się na odwagę by się odezwać- Nie dość, że nie znam miejsca w którym jestem, ciało mam wymęczone, to jeszcze… złapiesz mnie bez problemu a wtedy zabijesz… A ja… nie chcę umrzeć.
Szkielet zatrzymał się a następnie złapał cię za włosy, przyciągając bliżej siebie. Powoli pochylił się w stronę twojej twarzy, by być z nią niemalże na równi. Im bliżej byłaś go jednak tym więcej szczegółów odkrywałaś.
- A JEDNAK POTRAFISZ MYŚLEĆ! MOŻE BĘDZIESZ WARTA SWOJEJ CENY! –o ile było to możliwe w przypadku szkieletu, ten uśmiechnął się. Całość zdawała się być dla ciebie naprawdę groteskowa. Jak łatwo by było się poddać… Nie wyglądał na kogoś, kogo sumienie wolne jest od dusz, a dłonie od krwi. Naprawdę wiele wysiłku kosztowało cię patrzenie mu w oczy.
- SANS BĘDZIE ZADOWOLONY! JEGO POPRZEDNI PUPIL DOŚĆ SZYBKO SIĘ ZUŻYŁ! JESTEŚCIE TACY SŁABI! PADACIE SZYBCIEJ OD MUCH!
Ohh, czyli jednak nie on był twoim właścicielem a jakiś…. Sans? Zamrugałaś lekko powiekami, bowiem twojej uwadze nie uszedł jeszcze jeden fakt. Nie byłaś pierwszym „pupilem” tego kogoś… Jaki więc był ten Sans? Ciężko przełknęłaś ślinę. W końcu odpuściła i spojrzałaś w bok. Twoje myśli zajęły się bojem z nowymi informacjami. Może jednak ta śmierć nie była taka zła…?
Czy jednak aby na pewno tylko stałaś i czekałaś? Głowa wysoko uniesiona, sztywna postawa, plecy wyprostowane, nikt by nie pomyślał, że jesteś tylko… Czym Ty właściwie jesteś? Cóż, nosisz miano człowieka. Masz ręce, oczy, usta, parę nóg… Nic specjalnego właściwie. Dobra, jedyne co cię bardziej wyróżnia to bardzo delikatna skóra, która…. Ohh na wszystkich, te metalowe kajdany ją ranią. Siniaki potrafiły pojawić się na Twej skórze z byle powodu, nie mówiąc już o tym jak będziesz wyglądać przez to, co działo się właśnie. Irytacja rosła przez to o wiele bardziej. Im mniej się jednak ruszałaś, tym lepiej. Nie bolało cię wtedy całe ciało. Nie czułaś również aż tak chłodu na nagiej skórze.
- Zapraszamy kolejną piękność! No dalej, dalej, nie ma czego się bać!- rozbawiony głos Metattona przekrzyczał wszystkich. – Odsłonić jej twarz!
Najpierw brutalnie Cię pchnęli a potem zmusili do padnięcia na kolana. Czułaś gorycz w ustach pomieszaną z miedzianym smakiem własnej krwi. Krzyki nic nie dawały, a jednak twój organizm zdobył się na głośny i przeciągły. Grunt na jaki padłaś dość boleśnie wbijał Ci się w nagą skórę, wchodząc drobinami pod nią. Nagłe zdjęcie worka z Twojej głowy zaowocowało kolejnym bolesnym jękiem. W końcu widziałaś! Oczy jednak nie przyzwyczajone do takiej jasności boleśnie dawały ci się we znaki. Czułaś jak łzy uciekają spod powiek. Nie mogłaś jednak pozwolić im ich ujrzeć. Za dobrze wiedziałaś co się wtedy stanie. Co jednak mogłaś poradzić na to, że one dalej leciały? W końcu byłaś t y l k o człowiekiem. Małym, słabym i drobnym. W każdej chwili mogli odebrać Ci życie. Znów jak na złość głośno jęknęłaś. Mechaniczna dłoń która trzymała twoje włosy odgięła głowę bardziej w tył, aby wszyscy zebrani mogli widzieć Twą twarz.
- Młoda ludzka kobieta, delikatne rysy… Aż chce się pojmać do sypialni, prawda?- Głosowi Metattona zawtórowały najróżniejsze śmiechy. Słyszałaś jednak najróżniejsze komentarze rzucone w Twoją stronę. Widziałaś głód na ich twarzach, te oczy… - A te oczy…. Jeśli brakowało wam przez te wszystkie lata nieba, w jej spojrzeniu ujrzycie je w najpiękniejszym wydaniu!
Twoje ciało drżało, jednak nie ze strachu. Już dawno przestałaś się bać w takim stopniu. To, przez co dygotałaś to chłód, jaki od dłuższego czasu owiewał Twe cało. Wdzierał się w każde miejsce, zabierając ze sobą całe ciepło. Dumna postawa nie przychodziła ci już z taką łatwością. Rozmiary potworów były przytłaczające. Nawet najodważniejszym odbierały całą pewność siebie.
Głośno zawarczałaś na kolejne pociągnięcie za włosy. Metaliczny stwór wcale nie obchodził się z tobą delikatnie. Tym razem zmusił Cię do ponownego powstania. Dlaczego wcześniej musiałaś być na klęczkach, skoro znów byłaś zmuszona wstać? Jak mogłaś się domyślać, wszystko chyba było dla ich przyjemności i poczucia władzy. Chcieli cię złamać. Zagryzłaś mocniej język. Nie. Nie dasz im tej satysfakcji. Zmarszczyłaś bardziej brwi, krzywiąc się z powodu ciągniętych włosów.
- Odwróć się i wypnij. Proszę patrzeć uważnie, nie ma kupowania kota w worku!- robot obszedł cię stając teraz za twoimi plecami.- Niczym porcelanowa laleczka…. Aż prosi się o jakiś ślad, prawda?
Zaraz po licznych okrzykach zgody i aprobaty, poczułaś nagłe smagnięcie i uderzenie w pośladek. Ból był tak mocny, że po mimo swych wewnętrznych obietnic, zakwiliłaś głośno. To tak okropnie piekło, cholera! Byłaś pewna, że rozciął twoją skórę. Tłum w tym czasie mógł podziwiać jak na porcelanowej skórze pojawia się niemal natychmiast wyrazisty czerwony ślad palców. Nogi drżały coraz mocniej, grożąc szybkim poddaniem się. Mocniej zacisnęłaś pięści. Nie mogłaś pokazać swojej słabości. Łzy znów leciały ciurkiem, jednak nic to. Gdy cię odwrócili ugryzłaś się mocniej w język. Szybciej zamrugałaś, jednak ani przez chwilę nie krzywiłaś się. Od zaciskania pięści czułaś, jak paznokcie przebijają ci się przez skórę. Czekali na Twe błagania. Chcieli, byś tak jak inne, płakała i wiła się w próbie uniknięcia dotyku. Gdy jednak metalowa dłoń na nowo spoczęła na Twym pośladku nie poruszyłaś się ani o milimetr. Ich niedoczekanie. Nie będziesz błagać. Będąc na specjalnym podeście mogłaś patrzeć na nich z góry. Jedyny moment w którym mogłaś nad nimi górować. Splunąć na ich głowy. Jakże to była piękna wizja… Nie byłaś jednak samobójcą. Gdzieś z tyłu głowy nadal czułaś smak wolności. Słyszałaś radosne brzmienie gitary… Kiedyś będziesz znów wolna. Uciekniesz. Nie uginasz się ze strachu a z potrzeby bycia znów wolną.
- Zaczynami licytację! Dalej! Kto da więcej za tę porcelanową ślicznotkę?
Twoje spojrzenie poruszało się teraz wraz z robotem. Ogromna machina przypominała oczywiście po części człowieka. W dodatku dość przystojnego z twarzy, dobrze zbudowanego z… czteroma rękoma, oraz parą oczu po jednej stronie. Co zaś kryło się po drugiej? Cóż, mechaniczna grzywka skrywała ten rejon dość dobrze. Każdemu krokowi wtórowało puknięcie jego cholernie wysokich czerwonych kozaków. Gdyby nie to, że brzmi to dość niedorzecznie, powiedziałabyś, że jego buty przypominają obuwie domin z zabaw bdsm. W tym całym zamyśleniu i obserwacji poruszającego się robota, nie skupiałaś się na licytacji. Słyszałaś jak liczby rosną i rosną, a gdy tylko bardziej marszczyłaś brwi, lub patrzyłaś na nich z większa pogardą, chętni głośniej wykrzykiwali liczby. Czyżby jednak potwory tu zebrane były po części masochistami? A może chcieli po prostu być tymi, którzy zedrą uśmieszek z Twej twarzy? Oh widziałaś w ich oczach wszystko. Niemalże czułaś już oddech któregoś na karku… Żałosne. Im dłużej tutaj stałaś, tym bardziej niepewność i strach zanikały, zastąpione prawdziwą pogardą.
- Mamy zwycięzcę! Zapraszamy! Odbierz swojego nowego zwierzaka!
Nie bałaś się ich. Gardziłaś nimi. Widząc jednak tak wysoki, ogromny wręcz, szkielet idący w twoją stronę, aż nabrałaś ochoty się wycofać. Z ledwością przełknęłaś ślinę, podnosząc na niego swe oczy. Ponownie jednak nie zrobiłaś tego co chcieli. Nie dałaś się zastraszyć. Z odwagą patrzyłaś na jego pociągłą czaszkę przyozdobioną cholernie długimi i ostrymi kłami, pęknięciami przy jednym oku oraz… Wolałaś chyba nie pytać, ile to coś miało wzrostu. Każdy krok stawiał powoli wpatrując się w ciebie czerwonymi iskierkami w oczodołach.
- ROZKUĆ JĄ! NATYCHMIAST!- jego krzyk ranił twoje wrażliwe uszy.- W TAKIM STANIE BĘDZIE MNIE SPOWALNIAĆ!
Widziałaś jak Metatton się krzywi. Właściwie chciał chyba zarzucić, iż nie wolno ci ufać, że w każdej chwili możesz uciec ale… twój „nowy właściciel” albo był bardzo głupi albo bardzo pewny swego. Jednym machnięciem ręki uciszył jednak robota. Jak wysoko musiał być postawiony ten szkielet? W swym zamyśleniu nie zauważyłaś nawet tego, że wpatrywałaś się w potwora dłużej, niż chciałaś. Szybko jednak uciekłaś spojrzeniem widząc, że stwór również się w ciebie wgapia. Posłusznie wyciągnęłaś ręce przed siebie by rozkuli twe ręce, potem ułatwiłaś rozkucie nóg, nie doczekałaś się jednak wolnej szyi. Metalowa obroża jaka tam widniała, wcale nie uławiała ci poruszania głową, co więcej, byłaś pewna, że i tam masz już obtarcia.
- RUSZAMY CZŁECZYNO! POŚPIESZ SIĘ, NIE MAMY CAŁEGO DNIA!
Z piskiem próbowałaś utrzymać równowagę by nie paść przed nim na Kolana. Krew na nowo dopływała do obolałych członków. Byłaś pewna, że wystarczy jeden krok aby paść. To tak cholernie bolało. W pełni dodatku widziałaś jak poraniona i obdarta była Twoja skóra. Tak o nią dbałaś, zaciekle pilnowałaś aby nic się jej nie działo…. A teraz co? Zaczerwienienia, obtarcia, siniaki… Cały wysiłek poszedł się dosłownie jebać.
Właściwie mogłaś uciec, ale tylko jeśli byś chciała zakończyć swoje życie. Nie trzymał cię na żadnej smyczy, nic poza obrożą nie obciążało twego ciała…. Problem leżał jednak w tym, że ciało było zbyt odrętwiałe. Każdy krok bosej stopy na nierównym kamienistym gruncie powodował dodatkowy ból. Jakże kusiło paść! Leżeć i po prostu dać się zakatować jak znajome osoby. Znieść ból i cierpienie a potem umrzeć. Nie. Nie jesteś słaba. Masz ludzkie ciało, jednak w Twej piersi goreje dusza, która nie pozwoli na to.
- NO PROSZĘ, PROSZĘ, NADAL NIE UCIEKŁAŚ! NO DALEJ CZŁECZYNO, MASZ OKAZJĘ! ŚMIAŁO!- rozbawienie i kpina wprost dawały ci po oczach.
Cudem wstrzymałaś wzdrygnięcie się, bowiem nadal nie przywykłaś do jego… bardzo głośnego sposoby mówienia.
- Jeśli spróbuję uciec tylko na tym stracę.- zdobyłaś się na odwagę by się odezwać- Nie dość, że nie znam miejsca w którym jestem, ciało mam wymęczone, to jeszcze… złapiesz mnie bez problemu a wtedy zabijesz… A ja… nie chcę umrzeć.
Szkielet zatrzymał się a następnie złapał cię za włosy, przyciągając bliżej siebie. Powoli pochylił się w stronę twojej twarzy, by być z nią niemalże na równi. Im bliżej byłaś go jednak tym więcej szczegółów odkrywałaś.
- A JEDNAK POTRAFISZ MYŚLEĆ! MOŻE BĘDZIESZ WARTA SWOJEJ CENY! –o ile było to możliwe w przypadku szkieletu, ten uśmiechnął się. Całość zdawała się być dla ciebie naprawdę groteskowa. Jak łatwo by było się poddać… Nie wyglądał na kogoś, kogo sumienie wolne jest od dusz, a dłonie od krwi. Naprawdę wiele wysiłku kosztowało cię patrzenie mu w oczy.
- SANS BĘDZIE ZADOWOLONY! JEGO POPRZEDNI PUPIL DOŚĆ SZYBKO SIĘ ZUŻYŁ! JESTEŚCIE TACY SŁABI! PADACIE SZYBCIEJ OD MUCH!
Ohh, czyli jednak nie on był twoim właścicielem a jakiś…. Sans? Zamrugałaś lekko powiekami, bowiem twojej uwadze nie uszedł jeszcze jeden fakt. Nie byłaś pierwszym „pupilem” tego kogoś… Jaki więc był ten Sans? Ciężko przełknęłaś ślinę. W końcu odpuściła i spojrzałaś w bok. Twoje myśli zajęły się bojem z nowymi informacjami. Może jednak ta śmierć nie była taka zła…?
Lalka. Nam nie trzeba porno tylko fandomu cx. Może za tydIen dam nethertalesa.ciag dalsz xD aja dla jajec poczytam porno... nie ma co w życiu robic ;.;
OdpowiedzUsuńAkurat ja i Usterka mamy wgląd w to jakie notki ludzie najczęściej przeglądają i na 5 najczęściej ogladanych notek nieważne w jakim przedziale czasowym są to notki 18+ z undertale ^^ i nabijaja kazdego dnia bardzo dużo wyświetleń. Także słowa Usterki nie sa sa bezpodstawne a w pelni pelni uzasadnione xD
Usuń~ Oczytana