Autor okładki: Colin
Notka od tłumacza: Blueberry
chce się pieprzyć. Chce się rżnąć. Jego młodszy brat Papyrus uważa, że
to Twoja wina. Czy uda Ci się ukrywać przez Papyrusem związek z Sansem?
Powodzenia dziewczyno, będzie Ci potrzebne!
Opowiadanie osadzone w uniwersum Underswap, dostosowane pod kobiecego czytelnika, pisane w formie pierwszej osoby Kluczową parą jesteś Ty x Sans, lecz pojawiają się rozdziały z Papyrusem. W każdym rozdziale dzieje się ostro i generalnie jest to erotyk z fabułą! Tak więc całość jest +18.
Uwaga
w opowiadaniu występuje wulgarne słownictwo, seks do granic
wytrzymałości, różne zboczenia których teraz po prostu nie chce mi się
wymieniać.
Autor:
whoawicked
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
SPIS TREŚCI
Ruja (obecnie czytany)
-Ej Papyrus? - głos drżał mi kiedy wymawiałam jego imię. Musiałam go zapytać. Musiałam wiedzieć. Czy Papyrus jest we mnie zakochany? Pytanie i mój głos sprawiły, że odwrócił głowę, zębami stuknął o butelkę miodu w ręce. Jego mina zrobiła się ostrzejsza gdy tylko na mnie spojrzał, próbował ukryć zdenerwowanie w głosie
-co tam? - zaczęłam okręcać kosmyk włosów na palcu nie wiedząc jak rozpoczać pytanie. Przerabiałam scenariusz wiele razy pod prysznicem, ale teraz mam pustkę w głowie.
-Mogę zadać ci pytanie? - już je zadałaś
-już je zadałaś – przygryzłam wargę, starając się udać, że to nic ważnego...
-Papyrus, czy ty... - słowa wyleciały mi z ust szybciej nim zdałam sobie z tego sprawę. Za późno, by je cofnąć. Papyrus uniósł brew – Czy ty kiedykolwiek... rozważałeś... spanie z człowiekiem? - słowa uderzyły w niego niczym rozpędzony pociąg. Zamrugał kilka razy, upewniając się, że nie śni, zaskoczony tym, że nadal jestem przed nim. A potem... roześmiał się. Panie, nigdy nie słyszałam, aby się tak mocno śmiał. Głośno i wyraźnie, żaden z jego kiepskich kawałów, czy żartów puk puk nie doprowadził go wcześniej do takiego stanu. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale fala śmiechu wylała się z nich kiedy tylko na mnie spojrzał. Zaczął nawet płakać ze śmiechu, ocierał pomarańczowe łzy z oczodołów. Łapał oddech, aby się uspokoić, ale za każdym razem gdy przypomniał sobie pytanie, znowu się śmiał. Zacisnął słabo rękę na kuchennym stole, całkowicie tracąc siły przez śmiech. Byłam zła. - Dobra, kurwa łapię – warknęłam.
-z-zaraz... cz-czekaj ahahahaha...ahhaaa... na gwiazdy... dobra... już... mmm.... rozwaliłaś mi system – miód pitny w jego butelce zachlupotał kilka razy – dobra, zapytaj mnie jeszcze raz – westchnęłam ciężko – dalej dzieciaku, zapytaj mnie o to raz jeszcze
-Rozważałeś kiedykolwiek przespanie się z człowiekiem?
-nie – rzucił zimno, jego głos był niski i ostry, zaś oczodoły puste i mroczne. Ale.. nie umiał długo powstrzymać śmiechu, zasłonił usta dłonią i zaczał drżeć walcząc z atakiem. - o rany... c-co do diabła ahahaha.... co to za... ahaha... pytanie.. heh.. k-kurwa... dlaczego w ogóle brałaś pod uwagę to, że chcę spać z człowiekiem? - zadrżałam nerwowo
-B-byłam ciekawa, czy w ogóle jesteś otwarty na taki pomysł, tylko tyle.
-otwarty na pomysł? tsk, a z jakim człowiekiem miałbym... - powoli uniósł brwi patrząc na mnie, zdał sobie sprawę – o mój boże, w taki sposób próbowałaś wybadać, czy chciałbym spać z tobą! - Znaczy się, tak, ale nie w takim znaczeniu
-Co? Nie! Ja tylko...
-heh, a ja myślałem, że próbujesz poderwać mi braciszka. - powiedział coś podobnego w moim śnie? - ale odpowiadając na twoje pytanie, wielkie nie, za chuja bym się z tobą nie rżnął, nigdy, idź poszukać kogoś ze swojego gatunku dzieciaku – westchnęłam odwracając się, Papyrus zaczął pić swój miód
-...Nawet buziak?
-odpierdol się – A no. To zagadka rozwiązana.
Później, tego samego dnia przy kolacji, Papyrus postanowił zrujnować dzień.
-zgadnij o co zapytał mnie człowiek, braciszku – Prawie zakrztusiłam się makaronem. Boże. Co ja zrobiłam? Sans uśmiechnął się niewinnie skupiony na własnej porcji jedzenia
-Nie wiem, Paps, o co? - Chciałam zniknąć w moim siedzeniu, odstawiłam widelec. Dlaczego tego nie przemyślałam?!
-zgaduj – Sans kilka razy przegryzł potrawę nim głośno odpowiedział patrząc na mnie
-Hm... - zmarszczył brwi udając zastanowienie. Popatrzyłam na Papyrusa, podpierał ręką brodę, poruszył zawadiacko brwiami gdy na mnie spojrzał. Nienawidzę go. - Zapytała się ciebie, dlaczego jesteś takim leniem? - zapytał Sans wbijając widelec w makaron by wziąć kolejny kęs. Zerknął na mnie i mrugnął w moją stronę. Kilka klusek zwisało mu z ust.
-heh, nie, to tajemnica której nie pozna się nigdy
-Więc o co zapytała?
-zapytała się, czy byłem kiedykolwiek zainteresowany w ... przytulaniu się z nią – Sans zamarł. Wyprostował się w krzesełku i jego oczy zrobiły to dziwne coś, w sensie, zniknęły mu źrenice. Powoli przełknął jedzenie i chrząknął, by na mnie spojrzeć.
-To dziwne. - Schowałam nos w szklance starając się wymyślić co powinnam powiedzieć.
-prawda? heh, iiii... heh, cóż, pytała, czy chciałbym robić nawet coś więcej niż przytulanie
-Więcej niż przytulanie, co? - wzrok Sansa utkwił w moim drżącym ciele
-a no, pytała się, czy chciałbym eh... heh... potrzymać ją za rękę – To nie zadziałało. Sans dokładnie wiedział o co chodziło Papyrusowi. Jego uścisk na widelcu był mocny, ale potem, nagle, całe ciało mu się odprężyło.
-Rajuśku! - jego głos był normalny, gwiazdy pojawiły się w oczodołach gdy tylko spojrzał na brata – Nie wiedziałem, że chce robić takie rzeczy z tobą Papusiu! Czyli teraz chodzicie razem? - Papyrus prychnął gdy na mnie spojrzał
-nie, brachu, nie jest w moim typie, musiałem jej odmówić, niczym dżentelmen – Sans popatrzył na mnie smutno, nie był szczęśliwy że ja i jego brat nie jesteśmy razem.
-Szkoda! Jest mądra i śliczna, myślę, że bylibyście dobraną parą. - Jego fasada prawie zniknęła, kiedy mówił o dobrej parze.
-to miłe, ale nie dla mnie, ludzie i potwory.. heh... nie powinny się łączyć, wiesz? - Sans zerknął w moje oczy nim powiedział stanowczo kolejne słowa
-Tak, najwyraźniej masz rację – Spierdoliłam.
Sans przez resztę mojego pobytu u nich unikał mnie jak plagę. Planował swój trening wtedy kiedy wracałam do domu z pracy, przepychał się w drzwiach z torbą na ramieniu. Mogłam z nim rozmawiać tylko wtedy kiedy Papyrus był w okolicy, a nawet wtedy zachowywał się jakby nigdy nic między nami nie było, jakby wszystko było kompletnie platoniczne. Moje serce zostało złamane. Nie dał mi szansy na wytłumaczenie... Ale co miałabym mu powiedzieć?
Tak, więc, miałam sen o Papyrusie i o tym, że był we mnie zakochany, przejęłam się nim za bardzo i zapytałam go, czy to prawda, aby się przekonać. Nie chciałam z nim niczego zrobić.
Kiepsko. Nawet ja bym w to nie uwierzyła. Może potrzebuje trochę czasu, nim podejmę jakiekolwiek działanie? Taką mam nadzieję. Zachowanie Papyrusa pogarszało sprawę, non stop dawał mi jakieś dwuznaczne sugestie.
-no weź, dam ci swoje serce, a zaraz, nie mam żadnego
-zimno mi dzisiaj, może mnie rozgrzejesz, co dzieciaku? heh
-jeżeli zgubisz swojego misia, możesz się przytulić do mnie... nie, tylko żartowałem! ale z ciebie dziwak – byłam wkurzona. Musiałam pogodzić się z Sansem tak szybko jak to możliwe. Był moim światełkiem w tunelu, moim księciem, który ma mnie ocalić od wstrętnej wiedźmy! Bez jego zwyczajnych całusów czy przytulasów znikałam. Czułam się samotnie. Postanowiłam stawić mu czoła
-Z drogi człowieku, spóźnię się. - pewna w swoim postanowieniu rozłożyłam ramiona w progu, powstrzymując go przed wyjściem na trening z Alphys.
-Sans, porozmawiajmy! Wiesz dobrze, że o nic mi nie chodziło. J-ja byłam tylko ciekawa!
-Wy ludzie często to mówicie w takich sytuacjach – mruknął obniżając głos – Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, nie wiesz?
-T-to nie ... - Sans chciał się przeze mnie przepchać, ale rzuciłam się na niego. Wiedziałam, że z łatwością może mnie odepchnąć, ale tego nie zrobił. Wiedział, że nie może się na mnie długo gniewać. - Sans! Proszę! Przepraszam! Ja.. Co mam zrobić, abyś mi wybaczył? Zrobię wszystko .. - objęłam ramionami jego ciało próbując go przytulić i schować twarz w jego chuście. Nie odwzajemnił mojego dotyku, ale słyszałam mruczącą duszę w jego piersi. - M-mam tego dość... Proszę... porozmawiaj ze mną, Sans. Tęsknię za tobą. Tak strasznie – Mocniej go przytuliłam i zaczął mięknąć. Westchnął zrezygnowany i powoli objął mnie w talii.
-Jesteś zbyt słodka abym się gniewał – mruknął. To słodkie. Po kilku kolejnych minutach uścisku, przypomniał sobie coś i odepchnął mnie – A-ale musisz mi to wynagrodzić! Naprawdę mnie zraniłaś, wiesz..
-Zrobię dla ciebie wszystko. Tylko powiedz, a ja to zrobię
-...P-pomyślę nad karą dla ciebie – pocałował mnie czule w czoło – Mogę już iść? - Zrobiłam krok w bok i sobie poszedł. Potraktowałam to jako zwycięstwo. Dostałam telefon od gościa od naprawy, że wszystko będzie zrobione przed końcem tego tygodnia. Wizja snu w moim wygodnym łóżeczku, a nie na tej kanapie wypełniała mnie determinacją. Ale wtedy.. coś... zaczęło się zmieniać.
-Mmm, dobry dzień chłopaki – mruknęłam zaspana pewnego ranka. Wchodząc do kuchni zauważyłam, że Sans i Papyrus pochylają się nad stolikiem i szepczą do siebie. Mój głos wybił ich z rozmowy i popatrzyli na mnie nerwowo. Sans mocniej zacisnął rękę na szklance soku. Hm.. To dziwne. - O czym gadacie? - wymienili się spojrzeniami, nim na mnie spojrzeli
-o sporcie – Sans przytaknął energicznie i nerwowo
-N-nie będziesz zainteresowana – Hmmmmm. Podeszłam do zlewu i zaczęłam się rozglądać za czystym kubkiem aby zrobić sobie kawy. Odkręciłam wodę, by go opłukać i jak tylko dźwięk wody rozległ się po pomieszczeniu, ich szepty wróciły.
-śmierdzi gorzej niż wczoraj!
-Ja nie... To mnie zabija Papusiu... Ja nie... Na gwiazdy... dzisiaj jest taki silny... Ja....
-nie wiem co to za zapach – Co? Ja śmierdzę? Brałam prysznic! Właściwie... Sans kupił mi nowy szampon wczoraj i ... Boże, czy w ten sposób chciał się upewnić, że się myję?! Co do diabła?! Powoli napełniłam pojemnik wodą i wsypałam kawę do ekspresu. Ustawiłam maszynę i wcisnęłam guzik, by potem wrócić do moich współlokatorów. Po kręgosłupie Sansa przemknął mocny dreszcz. Papyrus zauważył jego reakcję.
-ej bracie, może pójdziesz do sklepu po... - Sans praktycznie wystrzelił z krzesełka
-TAK! IDĘ! - przebiegł przez kuchnie i zatrzasnął za sobą drzwi z hukiem. Dobra. Co się do kurwy nędzy tutaj dzieje?
-Um... dooobra – Usiadłam naprzeciwko Papyrusa przy stole, ten zasłonił usta i dziurę nosową – Możesz mi wyjaśnić co się kurwa wyrabia? - Unikał mojego wzroku, pocił się. - Papyrus!
-k-kurwa, uh...
-Zachowujecie się super dziwnie od kilku dni, zwłaszcza Sans – Tak. Wcześniej mnie ignorował, a teraz ucieka za każdym razem, gdy się pojawię. Odkąd się poci tak bardzo? - Dlaczego? - Papyrus zaczął szukać ręką w kieszeni papierosów, wyciągnął jednego i wsunął między zęby. Odpalił od zapalniczki. Wziął głęboki wdech, a potem wypuścił powoli, dym wyszedł z jego ust niczym chmura.
-nie wiem jak to powiedzieć grzecznie, więc powiem krótko, kurewsko śmierdzisz dzieciaku – Zamarłam, potem powąchałam się pod pachami
-N-nie śmierdzę!
-ta, śmierdzisz, nie wiem nawet co to za zapach, nie masz go na sobie zaraz po prysznicu, a od dwóch dni się tylko pogorszył
-...Od dwóch dni? - Uh oh. Wtedy zaczął się mój okres...
-dla mnie jest on nieznośny, ale sansa doprowadza do szaleństwa, próbowaliśmy odkryć co tak śmierdzi i sprawić, aby przestało, ale nic nie działało
-A jak to pachnie? - jego twarz wykrzywiła się w obrzydzeniu i zaciągnął się fajką znowu
-ciężko... to opisać... nie tak naprawdę źle, tylko... kurewsko dziwnie... śmierdziałaś tak wcześniej, ale nigdy tak źle, kanapa śmierdzi jak ty i obawiam się, że będę musiał ją spalić po tym jak się stąd wyprowadzisz
-...Chyba wiem skąd ten zapach – Papyrus westchnął z ulgą i zaciągnął się papierosem
-to dobrze, więc to naprawisz, tak?
-Nie mogę zrobić zbyt wiele, to samo musi przejść
-co? a ile to potrwa?
-Jeszcze kilka dni. Mniej więcej. - Warknął głośno, niczym nastolatek któremu nakazano sprzątnąć pokój.
-jaja sobie robisz? co to kurwa jest?
-Um... Nie wiesz? - Papyrus popatrzył na mnie podejrzliwie
-to chyba nie.... jest to ludzkie coś, o czym słyszałem, prawda?
-A co dokładnie masz na myśli?
-no wiesz... - Odwrócił wzrok - ... to coś z krwią? - zacisnęłam usta, oczy potwora zamigotały gdy spojrzał w moje. Przytaknęłam. Wyrzucił ręce w powietrze – kurwa świetnie! teraz masz ruję! - Co? Chwycił za butelkę miodu i szybko wstał od stołu – nie będę znosił tego kurestwa, będę u muffet póki to się nie skończy – mruknął i wyszedł.
Ciężki oddech i dwa palce w moich ustach zbudziły mnie. Zakrztusiłam się i wyplułam je, otwierając oczy by zobaczyć, kto molestuje moje usta. To Sans. Znowu?
-S-Sans? Co ty...
-J-ja wiem co ty .... możesz dla mnie zrobić – dyszał, jego głos był niski i zachrypnięty. Wsunął kolano między moje nogi i przybliżył się, w jego oczach widziałam pragnienie, kiedy delikatnie brał mnie za brodę. Rumienił się cały i był taki.... gorący. Za gorący. Właściwie, mogłam czuć ciepło jego ciała z daleko. Co...?
-Ty... - przystawiłam rękę do jego czoła – Jesteś rozpalony! Wszytko dobrze? Zadzwonić po lekarza? - Uśmiechnął się niepewnie, być może zadowolony z tego, że mi na nim zależy, przesunął moją rękę ze swojego czoła na policzek.
-Nic mi nie będzie, ja tylko – mówił delikatnie całując mnie czule po palcach i dłoni. Popatrzył na mnie przymrużonymi oczami, kiedy otworzył oczy. Zamierza mnie ugryźć? Przygotowałam się na ból, ale ten nigdy nie przyszedł. Delikatnie przycisnął moje palce do jednego ze swoich zębów, były ostre. Bardzo ostre. Prawie się zacięłam – Potrzebuję cię – powiedział po tym, jak wyciągnął moje palce ze swoich ust.
-A-ale Sans... jesteś taki...
-Mam ruję – praktycznie wywarczał w moją rękę. Próbowałam ją zabrać, ale mocno ją trzymał
-S-sans.. to boli... - zamrugał kilka razy i puścił mnie. Poczułam, jak krew znowu spokojnie krąży mi po żyłach
-P-przepraszam ja tylko... tylko ... - popatrzył na mnie pełen pożądania – Ty mi to robisz. Zazwyczaj mogę ją przewidzieć, nie powinienem jej mieć jeszcze przez kilka miesięcy, ale ty...! - Przytulił twarz do mojego karku, wciągając mój zapach – Pachniesz tak... dziwnie, i ja nie... nie mogę nad sobą panować... To przez ciebie taki jestem... - Zaczął bawić się moją piżamą, przystawiając rękę do mojego brzucha. Zaraz, ruja? Jak u psów? Nie wiedziałam, że potwory też taką mają... Ale Sans jest dowodem na to, że mają. Jego oddech stał się nierówny, zapewne przez to, że próbuje się powstrzymywać bardziej niż jest w stanie.
-Sans, my nie...! - nim skończyłam, przywarł do moich ust wymuszając pocałunek. Magiczny niebieski język wypełnił moje usta. Była jakaś żądza ukryta za jego pocałunkiem, coś co wypełniało go czystym pragnieniem i ... - Sans, nie, stój! My nie możemy! - stęknęłam spychając go. Pokazał mi zęby, niczym dzikie zwierze, które broni swojego pożywienia, nim znowu przystąpił do ataku. Unieruchomił moje ręce w nadgarstkach nad głową.
-Papusia nie ma, śliczna – stęknął, jego gorący oddech przebiegł po mojej skórze – Zadomowił się u Muffet, nie wróci przez kilka dni. No i, czy kiedykolwiek udało mu się nas powstrzymać? - wysunął język aby zacząć lizać mnie po uchu i żuchwie. Drżałam z rozkoszy, raz za razem przeszywał mnie znajomy dreszcz spowodowany zbyt przyjemnymi dotknięciami. - A teraz pomożesz mi poradzić sobie z tym, czego ty jesteś przyczyną, a zapomnimy o tym, że próbowałaś flirtować z moim bratem – Choć bardzo chciałam to zrobić byłam... niedysponowana. On by nie chciał... Byłoby tak wiele...
-Sans.. Ja... C-co? Ej! - Przerzucił mnie przez ramię niczym worek. Koszulka spadła mi na głowę. Zacisnęłam ręce w pięści i zaczęłam bić go po plecach – Puść mnie! Ja nie chcę! J-ja nie...! - Zatrzymał się, położył rękę na mojej talii i powoli osunął po ramieniu na ziemię
-Nie... nie chcesz...? - mruczał kompletnie zaskoczony. Kurwa.
-Nie chodzi o ciebie. Tylko... Są powody przez które tak dziwnie pachnę... Ja krwawię. - Otworzył szeroko oczy, w jego głosie słychać było czysty gniew.
-Co... Krwawisz? KTO CIĘ KURWA ZRANIŁ? PAPYRUS? PRZYSIĘGAM NA KRÓLOWĄ TORIEL, ŻE...
-Nie, nie Sans, to nie tak. To um.... normalne dla mnie... - zamrugał kilka razy zaskoczony moim wyznaniem.
-Nor-normalne? Może i nie wiem za wiele o ludziach, ale nie powinniście trzymać to... w środku?
-Cóż tak, ale to co innego.. To się dzieje... um... na dole. Zawsze wtedy kiedy moje ciało zda sobie sprawę z tego, że w tym miesiącu nie będę mieć dziecka. - patrzył na mnie zagubiony. - To normalne dla ludzi. - Nadal się gapił. - Sans...? - wydobył z siebie jakiś dziwny dźwięk i wyrzucił ręce w powietrze.
-O mój Boże, to dlatego ja... Kurwa! - Położył dłonie na twarzy i rumienił się jeszcze bardziej – To dlatego moja ruja przyszła wcześnie o kilka miesięcy! M-moja dusza reaguje na twoje ciało, d-dlatego tak desperacko chce się złączyć i... - musiał zauważyć mój zdziwiony wzrok. Rany jak miałam nie zareagować na te słowa? - Nie, nie, to nic! M-my nie możemy... Nic z tego nie wyjdzie, ale... moja dusza tego nie wie. Potworze ruje... s-są normalne, też. Cóż... Normalne dla potworów. Ludzie... M-może ci się to nie spodobać... Ja robię się bardzo...
-Sans, skończ wcześniejszą wypowiedź. - Zaprzeczył próbując zachować resztki zdrowego rozsądku, zrobił krok w moją stronę, ścisnął mnie za ramię.
-Człowieku. Boli cię teraz? Krwawienie?
-N-nie, właściwie to nie...
-C-cóż, potworze ruje mogą b-być... bolesne jeżeli właściwie się nimi nie zajmie. P-proszę, musisz mi pomóc... A-ale zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciała... To instynkt.. czasem mogę... być nieco... drapieżny...
-Znaczy... krew nie będzie ci przeszkadzać?
-Co? A po co miałaby? Nie boli cię, a więc to nic złego. No i szczerze, twój zapach doprowadza mnie do szaleństwa. Właściwie J-ja nigdy tak strasznie cię nie pragnąłem... B-błagam, musisz mi pomóc... - Zaczęłam się zastanawiać. Ostry seks na zgodę z moim szkielecim kochankiem, który przyznał, że jeszcze nigdy tak bardzo nie miał na mnie ochoty? Jasne!
-D-dobrze – wzięłam wdech. Sans wyraźnie tracił nad sobą panowanie.
-J-ja.. Człowieku, musisz wiedzieć, że kiedy zacznę, nie przestanę póki nie będę całkowicie zadowolony... Spróbuję nad sobą panować, ale... jesteś całkowicie pewna, że chcesz?
-Rżnij mnie – wysyczałam obejmując go w karku przywierając do niego ustami by go pocałować. Odwzajemnił pocałunek wpychając niebieski język w moje usta. Zacisnął ręce na moich biodrach i uniósł mnie. Oplotłam go nogami w biodrach. Jego język był wilgotniejszy niż zwykle, może to przez ruję. Mrowienie jego magii doprowadzało mnie do szaleństwa z pożądania. Zaczął przygryzać moją dolną wargę, jęknęłam w jego usta. Był zadowolony z mojej reakcji i skubał i ssał jeszcze trochę, jakby chciał przeprosić za wcześniejsze mocniejsze ugryzienie. Czułam jego gorący oddech na swoim ciele, podsycał moje pragnienie. Nie chciałam przestać go całować. Nie chciałam. Nawet aby złapać oddech. Nawet na sekundę. Tak, błagam, nie przestawaj mnie całować, nie przestawaj. Sans, nie... Poczułam coś miękkiego pod plecami i zdałam sobie sprawę, że kładzie mnie delikatnie na swoim łóżku. Odsunął się, aby ściągnąć koszulkę przez głowę i wyrzucić ją gdzieś, zaraz potem znowu wsunął język w moje usta wywierając kolejny gorący pocałunek. Zauważyłam że jego kości wydzielają niewielką niebieską poświatę, to pewnie przez magię w jego ciele. Przystawiłam dłoń do jego żebra i praktycznie krzyknął przez dotyk w moje usta. Tego... się nie spodziewałam. Czy przez magię jest teraz bardzo czuły? Ścisnęłam jego żebro raz jeszcze, Sans odpowiedział natychmiast. Czy on... drży?
-Nnnggg... T-tak, błagam, d-dotykaj mnie...! - jęczał głosem wypełnionym potrzebą. Patrzyłam na jego twarz w błogości, kiedy moje palce przemykały po kolejnych żebrach. Wił się na mnie oszalały z rozkoszy
-Sans.. - stęknęłam – p-połóż się, dobrze? - przytaknął słabo i położył się obok mnie. Chciałam usiąść na nim, ale powstrzymał mnie
-Zaraz...Z...Zdejmij to.. W-wszystko – dyszał ciężko, z trudnością panował nad sobą. Popatrzyłam na swoje ubrania, a potem na niego. Przytaknęłam posłusznie. Uniosłam się i ściągnęłam koszulkę. Sans z głodem w oczach śledził ruchy moich dłoni, kiedy pozbywam się spodenek, odsłaniając pępek. Przełknął głośno ślinę jak odsłoniłam piersi, zimne powietrze sprawiło, że sutki mi stwardniały. W końcu, byłam już tylko w niebieskich majtkach. Sans wciągnął głośno powietrze pocierając się po stojącym kutasie pod jego spodenkami. Przytaknął znowu ponaglając mnie, bym ściągnęła majtki. Powoli osunęłam je z bioder, a gdy były na wysokości kolan, wyszłam z nich i kopnęłam gdzieś. Westchnął ciężko, całkowicie sfrustrowany i jednocześnie cierpliwy. Wskazał, abym do niego przyszła, i tak też zrobiłam przerzucając przez niego nogę. Natychmiast chwycił mnie za piersi rozkoszując się ich dotykiem na swoich twardych kościstych rękach. Przygryzłam zęby za kciuku próbując stłumić jęknięcia.
-S-są takie.. - mruczał cicho, prawie niesłyszalnie
-Takie? - mocniej je ścisnął, jęknęłam powstrzymując ból
-Takie duże.. - chrząknął
-O-oh.. - zaczął szczypać moje sutki jęknęłam żałośnie. Usiadł powoli i wziął je w swoje zęby, okręcając dookoła czule tak, aby mnie nie zranić. Jęczałam czując ból i jednocześnie przyjemność. Jego gorący język łagodził ból wymuszając języki na moim ciele. Boże. Od tak dawna nie uprawialiśmy seksu, tak strasznie tego chciałam, ale... Sans potrzebował go bardziej. Odsunęłam jego ręce od mojej piersi i osunęłam je. - E-ej, to ja mam ciebie pieścić – pochyliłam się i zaczęłam całować jego gorące kości. Ciepło prawie parzyło mnie w wargi. Znowu drżał pode mną, czułam jak zaciska ręce na prześcieradle.
-Tak, tak, tak, tak, tak... - powtarzał jak magiczne zaklęcie. Owinęłam język dookoła jego obojczyka, syknął zadowolony. Lizałam go dalej, wszystkie jego odgłosy były takie zadowalające. Był całkowicie zdany na mnie, wydaje mi się, że słyszałam jak drze prześcieradło. Jego źrenice zamieniły się w małe niebieskie serduszka, lecz prawie zniknęły z przyjemności. - Proszę, błagam, d-dotykaj mnie... Tak m-mi dobrze.. - Sunęłam językiem dalej, pozostawiając po sobie ślad śliny. Dłonie zabłądziły na jego kręgosłup, jęknął głośno. To aż zbyt miłe... Nigdy nie słyszałam go w ten sposób. Nagle Sans chwycił mnie za biodra z tą samą siłą, jaką darł prześcieradło. Krzyknęłam z bólu. Zrozumiał co robi i natychmiast zaczął gładzić ciało przepraszając za swoją brutalność. Pocierał kciukiem po moim guziczku, fala rozkoszy natychmiast mnie zalała. A potem przestał, popatrzył na mnie cały zarumieniony.
-E-ej.. uh... Co to...? - Poczułam jak ciągnie za sznureczek mojego pierdolonego tampona. Kurwa mać.
-O-o, Boże, przepraszam ja... - Wstyd zalał moją twarz którą schowałam za rękami, chciało mi się płakać. Jak mogłam kurwa o tym zapomnieć? Chciałam uciec do łazienki, zamknąć się i nigdy nie wychodzić, ale Sans złapał mnie za talię.
-E-ej, co się dzieje? - Nie odpowiedziałam mu - ... W ten sposób chronisz swoje majtki kiedy jesteś w tym stanie? - Odwróciłam wzrok, przytaknęłam zawstydzona. Boże. Chcę, aby dzisiaj się już skończyło. Sans pociągnął mocniej za sznureczek, zaczęłam wariować.
-N-nie! Nie rób...! Pozwól mi...!
-Spokojnie – szepnął, poczułam watę między nogami – N-nie przeszkadza mi to – uniósł zakrwawiony tampon między nami za sznureczek. O, Boże, dlaczego on to robi? Dlaczego mu się przygląda? - W-więc.. miałaś to... w sobie... przez ostatnich kilka dni? - Mrugnął nie spuszczając wzroku z tampona.
-Nie! - krzyknęłam chwytając za kilka chusteczek i schowałam w nie przedmiot a następnie wrzuciłam do kosza przy łóżku – Ja um.... zmieniam to...
-Wiesz... to właściwie seksowne... Myślałaś o mnie za każdym razem kiedy go wsadzałaś? Mweh heh heh... - Co za kurewski zboczeniec. Chwyciłam za jedno z bardziej wrażliwych żeber i ścisnęłam je mocniej, wysztywniał z rozkoszy. Dyszał szybciej i zaczął przywierać biodrami do mojej płci, jęcząc żałośnie. - Cz-człowieku, jeżeli nie zaczniesz.... mnie pieprzyć Ja z-zrobię to z-za ciebie – jęknął. Przytaknęłam szybko, próbując powstrzymać wstyd, by zająć się napalonym potworem. Zaczęłam ściągać z niego spodnie, jego sterczący niebieski kutas bez problemu wyszedł spod odzienia. Na czubku już miał kropelkę nasienia. Roztarłam ją kciukiem i zaczęłam pocierać ręką po jego przyrodzeniu. Uśmiechnęłam się widząc, jak bardzo jest mnie spragniony. Zazwyczaj to ja leże na dole, spragniona jego pieszczot. Rany, jak bardzo świat potrafi się zmienić. Położyłam się obok jego kutasa, przejechałam językiem od nasady aż po górę, dręczyłam go tak, jak on mnie. Syczał, widziałam jak jego lewe oko iskrzy z pragnienia. Warczał, darł prześcieradło, walczył ze sobą, aby nie stracić panowania, aby nie zachowywać się jak zwierzę. Uznałam, że sama jestem zbyt napalona, aby dłużej się trzymać. Nadziałam się na niego, oboje jęknęliśmy. Sans chwycił mnie za biodra kiedy powoli zaczęłam go ujeżdżać. Dyszał ciężko, wystawił język z paszczy.
-T-tak, r-rżnij mnie, b-błagam – jęczał potulnie, jego oczy znowu zamieniły się w serduszka. Nie mogę uwierzyć jak bardzo lubieżnie teraz wygląda, całkowicie oszołomiony moją ciasną cipką i spragniony więcej. To niesamowite. Pochyliłam się w jego stronę przyciskając moje piersi do jego żeber, całowałam i lizałam jego kark. Poruszałam biodrami w górę i w dół, czując jak się we mnie zagłębia. Syczał w moje ucho, gorący oddech przemykał między włosami na moim karku. - B-boże, haaaahnnnn, jesteś t-taka ciasna i.. i mokra... - Próbowałam utrzymać tempo, ale ten zaczął poruszać swoimi biodrami gwałtowniej i szybciej. Zazwyczaj lubił podrażnić się trochę, ale teraz chyba nie czas na to... Co sprawia, że to jeszcze lepsza okazja, aby go pomęczyć! Nagle wyprostowałam się i całkowicie zatrzymałam. Sans wił się pode mną, próbując zmusić mnie do dalszych ruchów, tak bardzo spragniony mojego miękkiego ciała. -N-no weź, nie m-możesz tak przestać...
-Oh, mogę. Właśnie to zrobiłam – Sans zamknął oczodoły zdenerwowany, jęczał moje imię, mruczał jak bardzo chce, abym go rżnęła – Że co? Nie słyszałam Sansuś.. - otworzył nagle, lewe oko migotało światłem, jeszcze nigdy nie widziałam takiej miny na jego twarzy. Nim zareagowałam, Sans wbił się w moją cipkę mojego ciężaru abym poruszała się szybciej i mocniej na jego kutasie.
-B-boże J-ja potrzebuję teeeegggoooo – syczał z pragnienia – P-pozwól się p-pieprzyć... B-bierz mojego chuja, p-proszę...! Nie mogę znieść t-tego uczucia.. - moje jęki zaczęły zamieniać się w żałosne zawodzenia kiedy wchodził we mnie. Czułam każdy centymetr jego kutasa w sobie.
-Saaanssss – jęczałam – j-jesteś tak kkkkurewsko dddd-ddduuu-uży! - głos mi się łamał przez przyjemność, czułam jak Sans drży. No nie.. Już dochodzi?
-Cz-człowieku.. Tak, b-bierz go... Jesteś moim dobrym małym człooooo-owieczkiem O-oh gwiazdy ja już nie... - wbił się mocniej we mnie, tak mocno i głęboko, że wysztywniałam do tyłu, czułam rozlewającą się magię we mnie. Sans zamknął oczy całkowicie rozmiłowany z przyjemności, mocno trzymał mnie za biodra, tak mocno, że bałam się iż przerwie skórę. Westchnęłam zadowolona, że mu pomogłam ale jednocześnie... Gdzie mój orgazm? Sans zauważył moją minę – My jeszcze nie... skończyliśmy – stęknął. Nagle znalazłam się na brzuchu, czułam żebra Sansa na plecach. Warczał w moje ucho błądząc palcami po mojej cipce, sunąc palcem po mojej łechtaczce. Warknęłam z powodu doznania, poddałam się jego dotykowi. Sans był zadowolony. - Lubisz kiedy jestem brutalny, prawda? - szepnął. Czułam czubek jego kutasa na moim pośladku, nadal twardy, sterczący, gotowy by się mną ponownie zająć. Zazwyczaj potrzebował kilku minut by złapać oddech i odnowić siły, ale teraz był znacznie bardziej napalony. Zacisnął zęby na moim ramieniu, krzyknęłam z bólu. Odsunął się, wiem, że przegryzł skórę. - Odpowiedz
-T-tak, dobra? Lubię to – stęknęłam szybko.
-Oczywiście, że lubisz! Cała jesteś moja – mówił dalej przystawiając kutasa do mojego wejścia – Chcesz być przeze mnie oznakowana – zatrzymał się nim zaśmiał nisko – Mweh heh... tylko popatrz na siebie – pochylił się powoli – Cała we krwi – Kolejna pauza, patrzył na swoją rękę i na zakrwawione prześcieradło dookoła – Ch-cholera, to jest wszędzie... ciekawe jak... - Otworzyłam szerzej oczy w przestrachu, gdy odwróciłam się by zobaczyć z przerażeniem jak Sans wsadza zakrwawione palce do ust, jak język zlizuje czerwoną maź. Uśmiechnął się patrząc na mnie, wyraźnie rozkoszował się smakiem. - Całkiem smaczne – mruknął – Smakuje jak ty... Czyli oczywiście, dobrze – Westchnęłam chowając twarz w łóżku zawstydzona.
-Możesz mnie już rznąć- mruknęłam. Sans fuknął i zaczął sunąć koniuszkiem swojej męskości po mojej szparce
-Już jesteś pełna mojego nasienia, a nadal błagasz o więcej? Niegrzeczna... - warknęłam, poruszałam biodrami, aby już zabrał się do dzieła. Wiedział, że uwielbiam tę pozycję, uwielbiam jak głęboko jego kutas może we mnie wejść, teraz się tylko mną bawi.
Warknął delikatnie wpychając swojego kutasa między moje płatki, czuł każdy mój mięsień, który go oplata, słuchał dźwięków mojej mokrej kobiecości i jego rozlanej magii we mnie. To wszystko doprowadzało go na skraj kontroli dlatego wchodził coraz szybciej. Nowa pozycja wypełniała mnie w całości. Jęknęłam zadowolona za każdym razem witając gościnnie jego wejścia we mnie.
-Mmmmfffff, tak – warczał błądząc palcami po moich plecach – B-bierz mojego chuja W-wypełnię cię całą m-moim... - Jego biodra poruszały się mocniej i stabilniej – B-boże, jesteś gotowa na... - Nagle coś w nim się zmieniło. Jego oko zabłysnęło niebieskim płomieniem. Chwycił moje biodra i zaczął mocno pchać, bałam się, że przebije się przez skórę. Sans wchodził głęboko, klepał mnie po pośladkach. Gwałtownie, mocno, z całej siły, do samego dna, bałam się, że mnie złamie. Zaczęłam krzyczeć przez mieszankę przyjemności i bóli i o Boże, to takie miłe, sprawia, że ...
-OooO! Boże! Sans! Tak! Tutaj! - krzyczałam. Sans nie zmieniał ruchów, nadal parł na wrażliwy punkcik we mnie. Zacisnęłam ręce na prześcieradle wystawiając się, aby lepiej mógł we mnie wchodzić. Boże. Jeszcze trochę, tylko troszeczkę... Czułam że zaraz dojdę, w tej chwili kiedy jest wobec mnie taki drapieżny. Te krew, porwane prześcieradła i ból... Boże... zaraz oszaleję.
-W-wypełnię cię całą moim nasieniem i przez kilka miesięcy nie będziesz krwawić bo będziesz miała w sobie moje dziecko! Nnnngaaaah! Jesteś na mnie taka gotowa, bo jesteś moim... moim małym człowieczkiem! Jesteś.... Jesteś cała moja, tylko kurwa moja, moja! Kurwa! - krzyczał to kiedy jego ciałem wstrząsnął kolejny orgazm, wypełniając mnie po sam czubek niebieską magią. Sama nie byłam lepsza, leżałam z otworzonymi ostami, moja cipka zacieśniła się tak mocno, że nie chciała wypuścić ani kropli jego nasienia z mojego ciała Mina Sana złagodniała, dyszał ciężko, oparł czoło o moje plecy. Leżeliśmy razem przez kilka minut dysząc ciężko. Nie mogę uwierzyć, że Sans doszedł tak szybko. To pewnie przez ruję. Nigdy nie był tak delikatny... N-no i to z d-dziećmi? Raaany... Cóż, cieszę się, że to już koniec. Sans nagle westchnął szybko i uniósł się odsuwając się od mojego tyłka.
-Dobra, to w jakiej pozycji teraz chcesz? - ... kurwa