2 lutego 2018

Undertale: Jesteśmy tylko przyjaciółmi! - Szczęście [Just Friends! - Happiness] - tłumaczenie PL [+18]

 Autor okładki: Colin
Notka od tłumacza: Blueberry chce się pieprzyć. Chce się rżnąć. Jego młodszy brat Papyrus uważa, że to Twoja wina. Czy uda Ci się ukrywać przez Papyrusem związek z Sansem? Powodzenia dziewczyno, będzie Ci potrzebne!
Opowiadanie osadzone w uniwersum Underswap, dostosowane pod kobiecego czytelnika, pisane w formie pierwszej osoby Kluczową parą jesteś Ty x Sans, lecz pojawiają się rozdziały z Papyrusem. W każdym rozdziale dzieje się ostro i generalnie jest to erotyk z fabułą! Tak więc całość jest +18. 
Uwaga w opowiadaniu występuje wulgarne słownictwo, seks do granic wytrzymałości, różne zboczenia których teraz po prostu nie chce mi się wymieniać.
Autor: whoawicked
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik

SPIS TREŚCI
Szczęście (obecnie czytany)
Po jakimś czasie spędzonym w kolejce, we czwórkę zajęliśmy swoje miejsca na sali.
-Hehehe, jestem t-t-taka podekscytowana, że będę mogła to z-z-z-obaczyć! - powiedziała Undyne zabierając kubeł popcornu z kolan Alphys – P-pamiętam jak rok temu wyszedł trailer... z-załączył mi się fangirling! - popatrzyłam na Sansa by zbadać jego reakcję, zobaczyć czy też się cieszy, ale cicho siedział z popcornem jaki mu kupiłam. Nie cieszył się zbytnio. To przez to, że one wiedzą? Szturchnęłam go w ramię łokciem, chrząknął.
-O tak, jasne. Fajnie będzie zobaczyć Nice Cream Guya na wielkim ekranie – jego odpowiedź nie przejawiała jednak większego zainteresowania. Znowu patrzył na popcorn. Co mu jest?
-Hah! - krzyknęła Alphys – Wielkim ekranie. Pfff błagam! Pojawi się na pół minuty!
-Alphy – Undyne delikatnie szturchnęła ją – to niemiłe.
-Ta – wtrąciłam się – Wystąpienie przed kamerami to wiele pracy i … łał... - Przerwałam nagle bo... cóż... Dlaczego mam wrażenie, że ta rozmowa miała już miejsce? Sans popatrzył na mnie skupiony, przysunął się do mnie.
-Co jest?
-Ja.... miałeś kiedyś deja vu? - zacisnął mocniej zęby nim.
-Czasami – otworzyłam usta, aby odpowiedzieć, ale przerwała mi Undyne
-Ciiii! Zaczyna się. - światła zniknęły, ludzie ucichli, i pierwsze reklamy pojawiły się na ekranie. Undyne wtuliła się w Alphys, która objęła ją swoim muskularnym ramieniem. Tworzą naprawdę miłą parkę. Przygryzłam usta przerażona tym, o czym właśnie pomyślałam. Czy ja i Sans też jesteśmy słodką parką? Opierałam się o siedzenie i patrzyłam na przemykające obrazy, dostrzegałam jednak Sansa, który zaciskał i luzował ręce na swoim udzie. Robił tak kiedy się stresował, albo czuł się niepewnie. Prawie pusty kubeł popcornu leżał na ziemi... Zjadł wszystko z nerwów? Coś jest nie tak. Nie odwracając wzroku od ekranu, moa ręka powoli przesunęła się po udzie, by dotrzeć do jego dłoni w ciemnościach. Wsunęła swoje palce między jego i delikatnie ścisnęłam. Poczułam jak się odpręża. Sans wziął kilka spokojnych oddechów nim odwrócił w moją stronę głowę, poczułam, jak kości delikatnie się zaciskają na mojej ręce. Nie umiałam ukryć uśmiechu, gdy kciukiem zaczął gładzić wierzch mojej dłoni, pozwoliłam sobie nawet położyć głowę na jego ramieniu, ledwo dostrzegalna przez przyjaciół i obcych... I nie mogłam uciec przez uczuciem, że wszystko jest takie jak powinno. Sans oparł czaszkę o moją głowę delikatnie wtulając się w moje włosy.
-Kocham cię – szepnął do mojego ucha, jego głos stłumiła muzyka.
-Też cię kocham. - Te słowa jeszcze nigdy w moim życiu nie niosły ze sobą aż takiego znaczenia. Będąc blisko niego, nie lękając się słów czy zachowań... choć raz niech ta kurewska zasłona, że nic między nami nie jest, zniknie. Nawet jeżeli tylko w ciemnym kinie, mój związek z Sansem jeszcze nigdy nie był tak właściwy jak teraz. Wygląda na to, że Sans czuł to samo. Delikatnie uniósł moją brodę do góry, przejechał nim po dolnej wardze i przystawił swoje zęby by czule pocałować. Delikatnie mruknęłam, ledwo słyszalnie przez muzykę. Żadne z nas nie chciało, aby ta chwila się skończyła. Złączyliśmy się czołami i przymknęliśmy oczy. Chyba, żadne z nas nie przywykło do okazywania uczuć publicznie. Ktoś rzucił w nas popcornem.
-Schowajcie się! - wysyczała Alphys szczerząc zębiska. Jej oko jarzyło się w ciemnościach. Undyne wtuliła się w fotel tłumiąc śmiech. Chwila zrujnowana. Sans westchnął starając się zachować spokój. Usiadł poprawnie i zabrał swoją rękę. Chyba czas skupić się na filmie. Reklamy minęły i był zaledwie początek, główna postać przemierzała ulicę w rytm muzyki. Cieszę się, że Nice dostał angaż, nawet jeżeli to film nisko budżetowy. Ale i tak puszczany w kinie! Ciekawe kiedy się pojawi? Undyne wspominała, ale nie pamiętam. Zazwyczaj włącza się jej paplanina. Kocham ją, ale rany.. tak dużo gada kiedy się nakręci. Po dziesięciu minutach przyznam, że fabuła jest lepsza niż się spodziewałam. Główni bohaterowie to ludzie, ale jest wiele potworów. Jestem zaskoczona ich dobrą grą aktorską. Śmiałam się razem z widownią, kiedy główna postać rozlała kawę na obiekt swoich westchnień. To nie pomoże ocalić jego garniaka! Oh? To jej szef? To wszystko komplikuje. Koścista dłoń powoli przemknęła po moim udzie, natychmiast położyłam na niej swoją. Nie musiałam na niego patrzeć, by dostrzec uśmiech mulący się na jego twarzy. Trudno było mi się skupić i powiedzieć cokolwiek, kiedy odepchnął moją rękę i zaczął wędrować swoją do góry. Była zdecydowanie za blisko miejsca, w którym być teraz nie powinna. Jego palce delikatnie przemknęły po materiale moich legginsów. Zaczęłam żałować, że je miałam na sobie. Powinnam wiedzieć, że coś takiego się stanie! Powinnam wiedzieć, że nie przeszkadza mu dotykanie mnie ukradkiem, kiedy ktoś jest w pobliżu! No i nie powinno stanowić dla mnie zaskoczenia, że to robi po tym jak zeszło nocna zabawa nie wypaliła. Zawsze miał wielkie potrzeby. Powinnam wiedzieć. Powinnam to przewidzieć. To dlatego tak wcześniej się zachowywał? Bo mu było ciasno? Nim zapytałam, odpowiedział. Jego twarde palce sunęły między moimi nogami, drażniąc, ściskając, pieszcząc powoli. Drgnęłam w siedzeniu, delikatnie rozstawiając nogi, aby miał lepszy dostęp. Skorzystał od razu, mocniej przywierając ręką do materiału spodni. Zacisnęłam usta, aby nie jęknąć, przesunęłam za to rękę na jego kolano, aby odwdzięczyć się pięknym za nadobne. Jego kutas już był twardy jak skała pod spodniami, poczułam się podniecona samym tego faktem. Nadal nie mogę uwierzyć, że tak się zachowuje i … i ten kutas jest tylko mój. Ścisnęłam mocniej materiał, aż chrząknął. Uśmiechnęłam się słabo, zmniejszyłam uścisk, ale dalej sunęłam ręką od dołu do góry po wybrzuszeniu. Teraz on wiercił się w siedzeniu. Tylko udawaliśmy, że oglądamy, byliśmy zbyt skupieni na zadowalaniu siebie, coraz bardziej i bardziej, przegapialiśmy to co się dzieje. Nie wiem nawet kiedy zaczęłam tak szybko oddychać, powoli nadstawiałam biodra by jego ręka mogła swobodnie się zadomowić. On robił to samo, kiedy ja pieściłam jego męskość przez spodnie. Undyne chrząknęła i oboje zabraliśmy nasze ręce spanikowani i zawstydzeni kładąc je grzecznie na kolanach i udając zainteresowanie filmem. Zerknęliśmy na nią, patrząc jak pociąga nosem i wyciera palcem końcówkę. Zerknęła na chwilę na Alphys, ale potem wróciła wzrokiem na ekran, ja i Sans wymieniliśmy się spojrzeniami. Zaczęliśmy cicho ze sobą rozmawiać.
-Co my wyrabiamy? Nie powinniśmy tego robić – Sans znowu zacisnął mocniej zęby i zmarszczył brwi, wyglądał na odrobinę sfrustrowanego
-Nie chcesz?
-Chcę, ale jesteśmy w kinie! - skinęłam w stronę potworzyc z jakimi przyszliśmy. Sans zerknął na nie, a potem niepewnie na erekcję kryjącą się w spodniach. Chciałam oglądać dalej, ale przegapiłam za dużo fabuły, aby wiedzieć co się dzieje. … Co to za ruda zdzira?! Coś stuknęło mnie w ramię kilka minut później, Sans trzymał pusty kubeł popcornu.
-Idę po więcej, chcesz coś? - potrząsnęłam głową, że nie, ale Sans pochylił się i wyszeptał swoim niskim głosem, tym który zawsze używał w sypialni – Na końcu korytarza jest składzik. Bądź tam za pięć minut. - Poczułam jak coś ściska mnie w żołądku, on w tym czasie wyszedł z sali. Chce to zrobić? Tutaj? To najdłuższe pięć minut w moim życiu. Zaciskałam mocno palce na podłokietnikach, próbowałam się skupić na scenie. … Chce mnie zerżnąć w składziku? Nie wiem co o tym myśleć. Iść? Zostać? Kurwa! Co powiedzieć Alphys i Undyne? Powinnam zostać. Nie wiem co im powiedzieć. Aaaa, nie! Sans sprawił, że jestem taka napalona i nie chcę czekać aż do powrotu do domu!
-Muszę do łazienki – mruknęłam w stronę Undyne i wstałam z siedzenia idąc wychodząc nim cokolwiek zdąży odpowiedzieć. Mam nadzieję, że to nie zabrzmiało zbyt dziwacznie. Zamknęłam za sobą drzwi do sali kinowej i poszłam w stronę składzika o którym mówił Sans. Rozejrzałam się, czy ktokolwiek się patrzy, ale na całe szczęście, nie było zbyt wiele osób. Czułam jak podniecenie i niepewność mieszają się w moim brzuszku kiedy chwytałam za klamkę. Przełknęłam czując, że ręce mi się pocą. Przekręciłam ją. Sans szybko chwycił mnie za nadgarstek i wciągnął do ciemnego składzika zamykając jednocześnie drzwi, nim się spostrzegłam przygwoździł mnie do ściany. Pachniało tutaj odświeżaczem powietrza i było ciemno, tylko niebieskie światło z oka, i rumieniec na jego policzkach był jedynym światłem. Jego usta sunęły po moim karku i ramieniu, nadgryzając i ssąc, jego oddech był niski i ciężki gdy pocierał swoim uwięzionym kutasem o moje krocze.
-Sans! - stęknęłam zaskoczona, ale nadstawiłam się.
-Tak strasznie cię chcę – warknął w ciemnościach niskim głosem, chwytając mnie znowu za nadgarstek i kładąc go na swoje krocze, abym poczuła jego grubego kutasa – Widzisz co mi robisz? - ścisnęłam materiał. Zawarczał i przywarł czołem do mojego ramienia – Ohh, na gwiazdy, taak – wysyczał przez zęby.
-Ciii – uciszyłam go i delikatnie zassałam jeden z jego kręgów szyjnych – Bo ktoś nas usłyszy. - Poczułam jak mocniej przyszpila mnie do ściany, popatrzyłam w jarzące się błękitem oko mojego kochanka.
-Mam. To. Gdzieś. - rumieniłam się przez determinację Sansa. - Mam dość tego nonsensu – mówił nim przywarł zębami do moich ust i zassał język w swoje usta – Ukrywamy się – Pocałunki – tak – przygryzł wargę – jak byśmy – wsunął swój język w moje usta – robili coś złego! - Ścisnął mocno moje piersi.
-Ale tak jest! - szepnęłam tracąc oddech. Sans chwycił za moją koszulkę i uniósł ją do góry odsłaniając mój stanik. Podciągnął pierś, tak, że wystawała nad nim. Stęknęłam delikatnie i objęłam go rękami, gdy ten zaczął ssać mój sutek, a następnie kreślić językiem okręgi dookoła niego.
-Mam to gdzieś – mruczał, cmoknął gdy zostawił pieść w spokoju – Kocham cię i mam gdzieś kto to wie. Nie! Chcę, aby wszyscy wiedzieli! - znowu zaczął ssać i przygryzać biedną pierś pozostawiając po sobie ślady. Zaraz, co on właśnie powiedział? On chce... chce... Chwyciłam jego czaszkę w swoje ręce i zmusiłam, aby ją podniósł tylko po to, aby przywrzeć do niego ustami. Przytuliłam go mocno. Objęłam go nogami w pasie, gdy w pasją oddawał pocałunku. Jest silny, dlatego bez problemu uniósł mnie i chwycił rekami za pośladki, tak abym nie upadła, zsuwając jednocześnie materiał moich legginsów.
-Tak, o tak – staczałam mając szansę ledwo się od niego uwolnić. Czułam jak mam teraz spodnie na wysokości kostek – Kochaj się ze mną Sans – w moim głosie było pełno pożądania – Kochaj się ze mną, pokaż, że mnie chcesz – Sama zsunęłam moje głupie spodnie przez pierdolone buty położyłam ręce na jego ramionach, a on wtedy przywarł znowu do mojego ciała, nasze języki połączyły się w niebezpiecznym tańcu. On w tym czasie wyswobodził swojego sterczącego kutasa ze spodni, który teraz delikatnie świecił w ciemnościach. - Tak, tak tak – błagałam niezdolna powiedzieć nic więcej.
-Jesteś moja, człowieku – zaczął skubać mój kark i ramię, sunął jednocześnie ręką po przyrodzeniu szykując się – Nikt cię ode mnie nie zabierze, nikt nie powstrzyma mnie przed kochaniem ciebie. Zwłaszcza nie mój brat!
-Tak, Sans, tak – błagałam kiedy na czubku jego kutasa pojawiła się kropelka nadzienia, złączyłam się z nim w kolejnym pocałunku – Jestem twoim małym człowieczkiem, twoją kochanką... Będę czym chcesz, tak długo jak będę twoja a ty mój – szepnęłam całując go nadal, nie mogąc oderwać się od niego. Zawsze jest taki ciepły i ma tak intensywny zapach, czułam delikatne mrowienie na moim języku i w miejscach gdzie mnie dotknął i o Boże, chcę go tu i teraz! Wsunęłam ręce pod jego koszulkę i przejechałam palcami po dolnej części kręgosłupa, czułam jak drży pod moim dotykiem. Przerywany, głęboki jęk uciekł z jego ust, a ja przełknęłam głośno ślinę.
-J-jedyne... czego chciałem.. haaah... o-od ciebie... było... abyś... mnie pokochała! - warknął w moje usta, cały drżał z pragnienia, dotykał gdzie mógł mojego ciała. Odwzajemniał pocałunki, sunąc językiem po moim, mocniej pocierając swoje przyrodzenie o moją szparkę. Kurwa. Dłużej tego nie zniosę
-Sans, Sans, błagam, wsadź go, błagam, potrzebuję tego, błagam – mój głos był słaby, składałam na jego czaszce szybkie i małe pocałunki – Kochaj się ze mną. - Sans wziął moją twarz w swoje ciepłe ręce i patrzył się w nią długo, a potem znowu zamknęliśmy się w pełnym pożądania pocałunku, czułam, jak po brodzie kapie mi ślina. Zabrał rękę ze swojej sterczącej męskości i wsunął ją między moje płatki, czując wilgoć, wiedział jak bardzo gotowa na niego jestem. Delikatnie jęknęłam mu w usta, kiedy palce wsunęły się bez problemu we mnie, zaś jego kciuk zaczął kreślić kółeczka dookoła mojego guziczka, czułam jak ciepłe dreszcze przeszywają mnie raz za razem. Po chwili, te same palce zaczęły wchodzić i wychodzić bardzo szybko, kości stukały o moje ciało. Sans w kolejnym ruchu wsunął jeszcze jeden palec powiększając mój zdesperowany stan. Jak zabrał palce przygryzł moją dolną wargę, drżałam z pragnienia, wsunął palce pode mnie i uniósł mnie do góry opierając plecami o ścianę. Zaczął całować i lizać moją szyję, ignorując przy tym cierpki smak, jaki pozostawiły na skórze moje perfumy, nogami objęłam jego biodra i złączyłam je w kostkach. Odsunął na bok materiał mojej bielizny i przywarł czubkiem kutasa do ociekających rozkoszą płatków. Przymknął oczodoły gdy przywarł do mojego ciała, trzymając mnie w stanie gotowości, wpatrywał się w moje oczy. Jego źrenice zmieniły się w świecące serca, coś takiego działo się tylko wtedy, kiedy był ogarnięty prawdziwą pasją.
-Kocham cię – szeptał kiedy czubek jego męskości powoli się we mnie zagłębiał. Zachłysnęłam się powietrzem i objęłam ramionami jego kark, przytrzymując go blisko siebie.
-T-też cię k-kocham – stęknęłam przez przyjemność – Kocham cię tak bardzo Sans. U-uszczęśliwiasz mnie – Sans całował chwilę moje piersi przyzwyczajając się do tego, jak mocno zaciskam się dookoła jego kutasa, chwycił mnie za pośladki, abym nie spadła.
-Człowieku – szeptał w moje piersi, czułam ciepło jego oddechu na skórze – Nie pozwolę, aby mój brat stał dłużej na drodze do naszego szczęścia – powoli przesunął biodra, lecz przez większą część pozostały takie same, poruszał się, całował i lizał mój obojczyk – Jesteś moja – warknął głęboko – I chcę, aby to wiedział! - Czułam jak jego uścisk się zwiększa na moim tyłku, jak się szykuje aby zacząć mnie rznąć, nie mogłam nawet mówić. Szybko utonęłam w morzu jęków i dreszczy, dyszałam walcząc o każdy oddech, kiedy jego gruby kutas zwiedzał moje wnętrze. Próbowałam zachować ciszę, kiedy on z każdą chwilą robił się coraz bardziej gwałtowniejszy. Każde pchnięcie było silniejsze od poprzedniego. Szczerze, nie myślałam o bólu, który był, jedyne co się liczyło to to, że jestem z nim. Sans warczał i dyszał patrząc jak jego kutas zagłębia się we mnie bardziej, jak jęczę i krzyczę, wsłuchiwał się bo on to robił swojej ukochanej. - Jedyne co robi – mówił między pchnięciami – to próbuje... obronić mnie... przed rzeczami.... z którymi... sam sobie... dam.... radę!
-Sans – stęknęłam mając nadzieję, że przestanie mówić o swoim bracie w takiej chwili
-Jest nadopiekuńczy! Nie docenia mnie! - krzyczał wbijając palce w moje ciało i wchodząc we mnie z jeszcze większym impetem.
-S-sans? - nie słucha mnie.
-I jest leniwy! A jego kawały... nie są.. nawet... zabawne! Kopci te … paskudne papierosy! I... - O. O nie. Robi się głośny. Z każdym kolejnym pchnięciem, mówi coraz to nowsze rzeczy o bracie, i coraz bardziej się nakręca. - Jest samolubny!
-Sans! - wycharczałam
-Arogancki!
-Tak, ale...
-Ignorant!
-Sans, ciii, powinniśmy być..
-I.... chamski!
-Aaahn, kurwa, Sans! - zawyłam z bólu głównie dlatego, że jego kutas był już tak głęboko, że dotarł na samo dno i to bolało.
-Tak, powiedz moje imię – wysyczał szczerząc się – Moje imię, bo należysz do mnie. Bo Papyrus nigdy mi się nie zabierze – zacisnęłam ręce na jego chuście starając się utrzymać w tym szaleńczym pędzie, kiedy rżnął mnie wściekły. Jego brutalność sprawiła, że nasz stosunek był jeszcze bardziej rozogniony i desperacki, aż zaczęło mi się kręcić w głowie. Byłam oszołomiona przez orgazm jaki się we mnie budował
-Sans – stęknęłam jeszcze razem, nie dlatego, że chciał to usłyszeć, ale dlatego, że tylko to mogłam w tej chwili powiedzieć. Był jak opętany, kościste palce boleśnie wbijały się w moje pośladki, ciepły magiczny kutas wił się w szaleństwie we mnie, czułam zapach potu, słyszałam jak majaczy moje imię, przytulając swoje czoło do mojego ramienia. Umiałam myśleć tylko o tym jak bardzo szczęśliwa jestem. - Sans, ja... zaraz.... d-dojdę – słowa z trudem przechodziły mi przez usta, mój oddech był urywany, głos zdarty, a on tylko piłował mnie bezlitośnie. Skupiłam się na rozkoszy, jak za każdym razem kiedy we mnie wchodził pocierał się o mój wrażliwy guziczek i o Boże, jestem ak blisko!
-P-proszę – błagał – dojdź.. ze mną... człowieku. Tak bardzo cię k-kocham. B-błagam – zacisnęłam oczy i usta ze wszystkich sił, kiedy orgazm zalał całe moje ciało. Zacisnęłam się dookoła kiedy on wykonywał swoje ostatnie pchnięcia we mnie. Całe ciało mi zesztywniało z rozkoszy jaką mi dawał. Chwilę potem i on doszedł, jego pchnięcia zamieniły się na szybkie, niestałe, nim wyładował we mnie wszystko co miał. Wtulił twarz w moją pierś, ślinił się ale nie przeszkadzało mi to. Moje mięśnie były takie słabe, i wiedziałam, że Sans czuje się wykończony, choć nie ma żadnych. Mając nadal zamknięte oczy uśmiechnęłam się i delikatnie poklepałam go po głowie
-Tak bardzo cię kocham – a kiedy otworzyłam oczy, coś ścisnęło mnie w brzuchu, a mózg odmówił współpracy. Drzwi były otwarte, puszysty niski men z wściekłą miną patrzył się na nas. I zdecydowanie nie był zadowolony z tego, że znalazł jakiś napaleńców rżnących się w składziku. Miał na sobie czerwony strój z wielkim napisem „kierownik” na plakietce. Lecz to co było jeszcze straszniejsze, to szkielet stojący za nim. Ten wyraz zdrady na twarzy Papyrusa łamał serce. Nie mogłam oddychać patrząc na nim, zacisnęłam mocniej palce na koszulce Sansa chcąc, aby się odwrócił i spojrzał
-S-sans – stęknęłam delikatnie
-Mmmm – warknął tylko wtulając się mocniej. Chyba nie wie, że zostaliśmy przyłapani – Tak strasznie, strasznie cię kochał – mruczał szczęśliwy. Niski kierownik chrząknął. To przyciągnęło uwagę Sansa i natychmiast puścił mnie i schował kutasa w spodniach. Ja zasłoniłam rękami i nogami wyeksponowaną kobiecość, starając się jednocześnie, aby magia mojego kochanka ze mnie nie wyciekła. W życiu nie byłam bardziej zawstydzona. - Ja... - zaczął, ale urwał kiedy zobaczył brata patrzącego na niego. Sans i Papyrus patrzyli na siebie przez czas wydający się wiecznością, żaden z nich nie powiedział nawet słowa. Sans został przyłapany na gorącym uczynku, a więc koniec z kłamstwami. To on pierwszy przemówił. - Papyrus ja...
-ja... - przerwał mu brat unosząc rękę - … naprawdę nie musiałem tego widzieć. - odwrócił się o odszedł.
-Łoa... Papyrus! W-wracaj! - Sans prześlizgnął się koło kierownika. Zostawił mnie. Bez majtek. Z kierownikiem kina. Ten zmarszczył brwi patrząc na mnie, tak jakby patrzył na insekta.
-To ja.. uh... sobie pójdę?
-I nigdy nie wracajcie – warknął odsuwając się. Po tym jak pełna wstydu szukałam po ciemku swoich spodni i je założyłam, udałam się do Alphys i Undyne aby im powiedzieć, że ja i Sans musimy wyjść. Film prawie się skończył, tak mi się wydaje, wsunęłam głowę przez drzwi i przywitała mnie ciemność. Zaraz... siedzieliśmy tam i … co do... liżą się jak opętane! Alphys otaczała Undyne swoim muskularnym ramieniem i delikatnie całowała ją. Czy ona nie mają wstydu?.... Postanowiłam wyjść, nim wyjdzie ze mnie większa hipokrytka niż jestem. Musiałam jeszcze wymknąć się unikając spojrzeń pracowników kina, którzy patrzyli się na mnie jak na jakiegoś dziwaka. Zapewne już wiedzą co się stało, a Sansa ani śladu. Hm. Poszłam na parking, zastanawiając się, gdzie mógł się udać, ale ani śladu po jego aucie. Wracałam do domu pełna obaw o moją przyszłość u boku Sansa. Papyrus wie. Ile widział? Sans mówił, że mnie kocha, a jego kutas był we mnie. Właściwie, to dlaczego tam był? I to z kierownikiem? Co do diabła? Tak nie powinno być... Może powinnam się przeprowadzić? Zacząć nowe życie? … Sans wyprowadzi się ze mną? … Kiedy leżałam w łóżku miałam przy sobie telefon, czekałam na telefon albo wiadomość od niego, na cokolwiek, co wyjaśni mi sytuację. Powinnam do nich pojechać? A może to pogorszy tylko sprawy? Jak już usypiałam dostałam wiadomość... ale od Undyne. Pytała się, gdzie ja i Sans uciekliśmy. Nie odpisałam.
Coś mnie obudziło. Otworzyłam oczy w ciemnościach, wychylając się by zobaczyć co to...
-Papyrus – krzyknęłam przerażona widząc go na skraju mojego łóżka. Już zamierzałam błagać go o darowanie życia, kiedy odezwał się
-cześć dzieciaku, jak tam? - zupełnie tak jakby wpadł z przyjacielską wizytą, popatrzyłam na zegarek.... O trzeciej trzydzieści nad pierdolonym ranem.
-Co do diabła?! Jak się tutaj dostałeś? - nadal się bałam
-skrót – wzruszył ramionami. Czy słyszałam pukanie? Jezu kurwa Chryste. Okryłam się protekcyjnie kołdrą, patrząc na niego czujnie. Traktowałam go jak śpiącego niedźwiedzia. Zamierza mnie zabić? - spokojnie, nie zabiję cię – mruknął, drapiąc się po kości policzkowej
-Więc po co przyszedłeś? - położył ręce na swoich kolanach i popatrzył na nie.
-powiedz prawdę, dzieciaku – zaczął po chwili – naprawdę go kochasz? - podniósł swój osądzający wzrok na mnie. Oh.
-...Tak. - odpowiedziałam cicho, tak jakby nie było to nic niezwykłego, przysunęłam kolana do piersi – Kocham go bardziej niż cokolwiek innego
-i zrobisz dla niego wszystko, tak?
-Oczywiście – nie potrzebowałam nawet się nad tym zastanawiać
-i jest twoim całym światem i nie wiesz co robić bez niego i tego typu pierdoły? - mówił na jednym wdechu wywracając oczami. Przytaknęłam. -... czuję dokładnie to samo, dzieciaku – westchnął zrezygnowany – to mój starszy brat... moja jedyna rodzina, zależy mi na nim, a jemu na mnie, też go kocham w inny sposób niż ty, ale tak samo silnie – bawił się kciukami skupiając swój wzrok. Nawet w nikłym świetle z lampki wyglądał na niewyspanego. - rozmawialiśmy dłuuugo – mamrotał – i szczerze, mam kurwa dość gadania – delikatnie się uśmiechnął kładąc się na moim łóżku w moich nogach – ale musisz to usłyszeć, ode mnie, sans powiedział mi co czuje do ciebie, dlaczego chował wasz związek przede mną, powiedział, że nie zaakceptowałbym go przez to, że jesteś człowiekiem tak? - przytaknęłam - …. cóż, miał rację, nie lubię ludzi. - Dziękuję Kapitanie Oczywisty. - ludzie lubią manipulować, są chamscy i szkodliwi … a on jest taki... miły, sans chce pomóc całemu światu, jest taki niewinny i słodki i ja … nie chcę aby jakiś człowiek to zniszczył, trzyma swoje serce na wierzchu a ja chcę go chronić... tak jak on chronił mnie przez wszystkie te lata – kolejny głęboki wdech nim mówił dalej – ale powiedział mi, że go uszczęśliwiasz, bardziej niż cokolwiek w całym jego życiu, i zapytałem siebie, czy ja też go uszczęśliwiam? … nie spodobała mi się odpowiedź jaką sobie na to udzieliłem... chciał cię przede mną schować, jesteś dla niego ważna, a sans bał się podzielić tym ze mną... swoim bratem... więc pomyślałem.. jakim rodzajem brata będę jeżeli stanę na drodze jego szczęściu? - Długa cisza, jakby czekał abym odpowiedziała na to pytanie. Chujowym. Poruszyłam się niepewnie w łóżku. Papyrus podrapał się w twarz nim usiadł patrząc na mnie, wzrok miał spokojny, pełen cierpliwości – ciężko było mi wyobrazić sobie, że sans może kochać kogoś innego, nawet jeżeli to inny rodzaj miłości, chyba bałem się, że ktoś może mi go odebrać, że zostanę sam.
-Sans by tego nie zrobił – mruknęłam delikatnie – Kocha cię. - Papyrus zaśmiał się lekko
-wiem, wiesz? nyeh heh... to brzmi głupio gdy mówię to na głos, ale... to czuję.. nie chcę go stracić, to mój najlepszy przyjaciel, wiesz? - znowu przytaknęłam. Mimo więzów krwi, nadal są najlepszymi przyjaciółmi. - próbuję powiedzieć, że... - zatrzymał się znowu jakby denerwowała go głośność rozmowy - …. przepraszam, za to, że się bałaś czy cokolwiek, ty i sans powinniście być razem,  tak długo, jak to go uszczęśliwia – Ja.... Łał...
-Naprawdę tak uważasz? - znowu podrapał się po policzku, dźwięk tarcia kości o kość naprawdę ma na mnie wpływ
-ta, to najlepszy brat na świecie, powinienem się jakoś za to odwdzięczyć. - wyskoczyłam spod kołdry i objęłam Papyrusa tak strasznie szczęśliwa, że w końcu mamy jego błogosławieństwo! Koniec z ukrywaniem się! Koniec z sekretami! Tylko ja i Sans! W końcu możemy być normalną para! Będziemy mogli iść na plaże, na randki a nawet... - dzieciaku, to że cię toleruję, nie znaczy, że cię lubię...
-Oh – mruknęłam oddalając się od niego – Przepraszam.
-i jeszcze coś. - Papyrus pochylił się w moją stronę bardzo blisko, jedno jego oko zajarzyło się na pomarańczowo, poczułam, że patrzy się wprost w moją duszę – n i e    z r a ń    g o    c z ł o w i e k u – przytaknęłam przerażona rozumiejąc wszystko. Odsunął się i znowu wyglądał na wyluzowanego. - zaufaj mi, nie chcesz wiedzieć co bym ci wtedy zrobił, dzieciaku. - Mogę to sobie wyobrazić. Zacisnęłam palce na koszulce w której spałam, kiedy pomyślałam
-Więc... dlaczego byłeś w kunie?
-rozmowa o pracę
-Więc, przestałeś być informatykiem na uczelni, aby.. sprzedawać popcorn? - wzruszył ramionami
-nie muszę się przed tobą tłumaczyć – był zimny jak głaz. - i nigdy nie przypominaj mi o tym co zaszło – Oh. Tak. Sama też byś nie chciała, aby ktokolwiek przypominał Ci jak przyłapałaś w samym środku seksu swojego brata i najgorszego wroga. Przytaknęłam. - dobrze, cieszę się, że się rozumiemy, dzieciaku, teraz jeżeli wybaczysz – mruknął wstając i wyciągnął się – idę zapalić coś mocniejszego, aby o tym wszystkim zapomnieć, dobranocka
-Dobranoc. - I w mgnieniu oka, już go nie było.
Nagle nasza tragedia zamieniła się w najlepszy czas i z Sansem nie mogliśmy być szczęśliwsi. Mieliśmy naszą pierwszą randkę, która przerodziła się w kolację i filmy i czasami zabierał mnie na jakiś musical, albo zapraszaliśmy Alphys i Undyne aby robić podwójną randkę. Tworzyliśmy z Sansem zgraną drużynę. Nawet się kłóciliśmy! O coś głupiego.. nie pamiętam o co. Krzyczałam i płakałam, Sans trzasnął drzwiami i krzyczał, ale się pogodziliśmy. Mieliśmy jedną zasadę w naszym związku.. prawda, bez względu jak bolesna. Zrozumieliśmy dość dobrze, że ukrywanie czegoś tylko bardziej boli. Sans i ja rozmawialiśmy też o tym, aby się do mnie przeprowadził i po kilku podejściach do Papyrusa, w końcu udało się to spełnić. Mhm. Wszystko dobrze się układa. A potem...
-niespodzianka! wszystkiego najlepszego, brachu! - Sans miał w oczach wielkie gwiazdy i klaskał w ręce nie wierząc. Papyrus stał dumny z siebie pokazując na niebieskie auto zaparkowane przed domem.
-DLA MNIE?! - krzyczał podbiegając do okna by zajrzeć do środka – PAPYRUS! TO JEST! TAKIE! SUPER?!?!?!?! -
-nyeh heh, prawie tak super jak ty brachu – mrugnął – wiem, że zawsze chciałeś poczuć wiatr we włosach – stałam na boku, chcąc zapaść się pod ziemię. Zapomniałam o pierdolonych urodzinach Sansa.
-MÓJ BOŻE – wskoczył do samochodu i zajął miejsce kierowcy pocierając rękami o kierownicę.
-na podgrzewane siedzenia i miejsca na kubki też – uśmiechał się dumnie pochylając się przez ramię brata. Sans patrzył nam gdzie wskazał brat
-RAJUSIU!!! Skąd ty...
-zaoszczędziłem trochę – rzucił zwyczajnie – trochę dodatkowych zmian w sklepie elektronicznym, ale było warto, wszystko dla mojego najlepszego brata na świecie
-Jestem twoim jedynym bratem – zaśmiał się.
-nyeh heh... więc!... w drogę – podał mu klucze – tylko niczego sobie nie połam
-Dobrze! Zaręczam że... zaraz, to był żart?! - Papyrus zaśmiał się
-winny, dostanę klapsa?
-AAUGGHH! - warknął – W MOJE URODZINY?! - popatrzył na mnie i pomachał, abym podeszła – Chodź człowieku! Czas na przejażdżkę!
-Haha, jasne – zaśmiałam się nerwowo idąc w stronę samochodu. Przekręcił kluczyki w stacyjce i silnik odpalił, tymczasem ja stanęłam przy drzwiach. Sans był taki zadowolony... Ledwo zapięłam pasy, a on odjechał – Trzymaj się! - i pędziliśmy. Samochód był szybki. Czułam jak przekręca mi się w brzuchu, czułam pod tyłkiem wibracie silnika. Popatrzyłam we wsteczne lusterko, aby zobaczyć jak Papyrus zapala papierosa i macha nam na pożegnanie.
Chusta Sansa powiewała za nim kiedy jechaliśmy pustą drogą, wystawił łokieć za okno, zaś w głośnikach przebrzmiewał klasyczny pop z radia. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio widziałam go tak uśmiechniętego i zadowolonego. Naprawdę go kocham. Wsunęłam swoje palce między jego i delikatnie zacisnęłam kiedy stanęliśmy na czerwonym. Popatrzył na mnie jakby zaskoczony, a potem podniósł na mnie wzrok. Natychmiast się zaśmiał, widziałam w jego oczach niebieskie gwiazdki.
-Trzymaj się, mam pomysł – powiedział nim zmienił biegi i skręcił w inną stronę.
-Jedziemy na plażę?
-Mhm.
-Łał – Sans i ja siedzieliśmy na tylnym siedzeniu opierając bose stopy o przednie siedzenia. Położyłam głowę na jego ramieniu, a on otaczał mnie ręką w talii gdy patrzyliśmy na zachód słońca nad oceanem. Gorące letnie powietrze niosło słony wiatr, cała natura szykowała się do nocy. Tysiące niewielkich fal biło o brzeg znowu i znowu, przynosząc i zabierając muszelki i kamienie. Słońce mieniło się na złoto i czerwono i fioletowo, bezchmurne niebo gościło. - Pięknie, prawda? - mruknęłam ledwo słyszalnie.
-Mweh heh! Wiem, że jestem przystojny, człowieku, doceniam to, że masz znakomity gust – zaśmiał się. Odsunęłam się drocząc się z nim, ale zaczęłam się śmiać...
-... Muszę ci coś powiedzieć – odwróciłam wzrok na ocean
-Hm? Co takiego?
-Ja... nic dla ciebie nie mam. Zapomniałam, że to dziś masz urodziny – popatrzyłam na niego z winą wymalowaną w oczach – Przepraszam Sans – Sans, jak przystało na idealnego potwora jakim był, po prostu przytulił mnie mocno
-Nic nie musisz mi dawać – zaśmiał się mi w ucho – Twoja obecność to najwspanialszy prezent o jaki mogłem prosić!
-Wiem, ale... Też chciałabym ci coś dać – przyznałam – Znaczy, Paps dał ci samochód. Samochód! A ja nic... nawet kartkę – Sans milczał przez dłuższą chwilę, tulił mnie patrząc na zachód... Zaraz... czy on drży? Odsunęłam się. - Sans? - wyglądał na bardzo zestresowanego. - Co jest? - zacisnął zęby i zamknął oczy, brał duże głębokie wdechy próbując się uspokoić.
-Jeżeli chcesz... możesz mi coś dać. - wsunął rękę do kieszeni szukając czegoś – Oh, cholera, dlaczego ja nie mogę... - w końcu znalazł to czego poszukiwał i wyciągnął zadowolony – Ha! - choć nadal nie widziałam co to jest. Chrząknął przystawiając zaciśniętą pięść do zębów – Więc um... Wiem, że nie znamy się od dawna, ale naprawdę cię lubię. Znaczy się. Tak naprawdę, naprawdę, ale nie lubię, tylko kocham. A-ale o tym już wiesz! Um. Rany. To trudniejsze niż przed lustrem... - rumienił się na niebiesko. Walczyłam, aby się nie śmiać.
-Sans, co chcesz powiedzieć? - ten wziął kilka kolejnych głębokich wdechów. I trzymał dalej jedną rękę za sobą. Tylko po to, by po chwili wyciągnąć małe pudełko.... O mój Boże
-Więc, chciałbym od ciebie dzisiaj, abyś...
-S-sans... - otworzył pudełko by zaprezentować mi pierścionek z diamentem świecącym się w pomarańczowym świetle zachodzącego słońca
-.... dała mi swoją rękę? - Kiedy zaczęłam płakać?
-S-sans! - nie umiałam oderwać wzroku od pudełka, i na pierścionek w środku niego. Chce się ze mną ożenić. Właśnie poprosił, abym za niego wyszła! Powinnam przestać się gapić i dać mu odpowiedź! - TAK! - krzyknęłam obejmując go tak mocno, że prawie oboje wypadliśmy z samochodu – Tak, tak, tak, tak! Tak! Poślubię cię, Sans! Tak, tysiąc razy tak! - stęknął zaskoczony i szybko przytulił się do mnie i zaczął mocno całować. Czułam jego uśmiech i chyba też łzy radości. I o Boże, weźmiemy ślub?! Odsunął się tylko po to, aby wyciągnąć z pudełeczka pierścionek i wsunąć go na mój drżący palec. Pasował tak idealnie! Gapiłam się na niego nie mogąc uwierzyć w miłość jaka mnie wypełniała. Dlaczego nie mogę przestać płakać?! Dlaczego płaczę?! Nie jestem smutna! Jestem szczęśliwa! - Kocham cię Sans – powiedziałam przez łzy zasłaniając usta.
-Tez cię kocham człowieku. Mój człowieku. - i całowaliśmy się pod gwiazdami i zachodzącym słońcem, witając bezchmurne nocne niebo. Wszystko było idealne, zbyt idealne. Ale... została jeszcze jedna sprawa...
-Sans – oboje siedzieliśmy, a on prawie usypiał na moim ramieniu, mój głos go zbudził
-Huh... Co... Nie śpię! Nie rzucaj we mnie Al! - zaśmiałam się w rękę pocierając wierzchem dłoni jego policzek. - Oh, fiu, to ty – zrelaksował się
-Chcę cię o coś zapytać.
-Pytaj o co chcesz moja ukochana fiance – powiedział zadowolony – Nie mam przed tobą żadnych tajemnic!
-Powiesz mi w końcu o co chodzi u ciebie ze stopami? - Sans zakasłał.
-Co? O czym ty mówisz? - zaczął się pocić.
-Nie zgrywaj głupka, głuptasie. Nie lubisz jak ściągam skarpetki kiedy się kochamy! Nie pytałam, bo czekałam, aż sam mi powiesz, ale tego nie robiłeś. Więc o co chodzi? Masz fetysz stóp? - szturchnęłam go w twarz palcem. Sans natychmiast potarł miejsce w które go dotknęłam.
-Naprawdę muszę ci mówić? - zapytał cichutko. Przytaknęłam krzyżując ręce na piersi - … Uważam, że skarpety są słodkie. MASZ! POWIEDZIAŁEM! - krzyknął wyrzucając ręce zdenerwowany – ALE JUŻ SIĘ ZGODZIŁAŚ NA ŚLUB! NIE MOŻESZ SIĘ WYCOFAĆ! - Nie umiałam walczyć ze śmiechem. Długo, mocno, śmiałam się aż do bólu brzucha i policzków. Sans przyglądał mi się niepewnie – Co? Co jest takiego śmiesznego? - Nie odpowiedziałam mu, zamiast tego chwyciłam go za chustę i wywarłam na nim kolejny długi i pełen pasji pocałunek. I tak mówiliśmy sobie słodkości siedząc na tyle samochodu pod niebem pełnym gwiazd i szumiącym oceanem przed nami, jeszcze wiele godzin do świtu. Mając ten mały pierścionek na palcu, wiedziałam, że już nie „jesteśmy tylko przyjaciółmi”.

~KONIEC~
Share:

12 komentarzy:

  1. Yumi... kinie, nie kunie XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dlaczego, ale do samego końca myślałam, że coś się stanie, że coś pójdzie nie tak. Zwłaszcza, gdy na początku wspomniane było "Deja vu". Już w mojej głowie pojawiały się myśli, że mozliwy jest RESET D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja już miałam wrażenie, że na końcu będzie wypadek samochodowy i umrą :D

      Usuń
  3. O cholera XD Przyłapani na ruchanku w składziku ? XDDD Szkoda, że już koniec ;c Ale było zajebiście!! <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne!!!!!!!
    TO JEST PIERWSZE OPOWIADANIE KTÓRE WYWARŁO NA MNIE TAKIE EMOCJE!!!!
    YUMI!!! *wstaje i przytula się z całych sił* MOJA BOGINI!!! DZIĘKUJE PO STOKROĆ!!!
    *nie żeby coś ale jak przeczytałam fragment ,,Miał na sobie czerwony strój z wielkim napisem „kierownik” na plakietce. Lecz to co było jeszcze straszniejsze, to szkielet stojący za nim. Ten wyraz zdrady na twarzy Papyrusa łamał serce" Tak mi waliło serce że musiałam wyjść zmojej nory i Wybić 4 szklanki wody z czajnika - mówię serio XD *
    jeszcze raz..
    YUMI DZIĘKUJE!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg....OMG *RYCZY ZE WZRUSZENIA*

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda że to już koniec, bo było naprawdę ciekawe! (♥o♥)

    OdpowiedzUsuń
  7. To była najsłodsza opowieść jaką czytałam! I jeszcze te zakończenie, po prostu się rozpłynełam. *płacze ze wzruszenia i radości* Dzięki Ci Yumi, że to przetłumaczyłaś i włożyłaś w to swój cenny czas ^^. Cóż, mam nadzięje, że autorka może napiszę kontynuacje *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Well mimo wszystko ż jestem czytelnikiem płci męskiej to pierwsza opowieść która mnie tak wciągnęła poświęciłem na nią kilka dni.


    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę bez sensu: zacząłem czytać to od przed ostatniego rozdziału bo nie wiedziałem jak się to czyta. Czyli w skrócie od tego jak PAP prawie ich przyłapał. Fajnie przetłumaczone. Fajna akcja i morał. Heh... Gdyby nie to że takie texty typu (rule 34) które mnie podniecają... To by nie miało by wtedy sensu to opowiadanie. Właśnie takie ipowiadania mi się najbardziej podobają. Zamierzam przeczytać od nowa (pisałem że od przed ostatniego rozdziału zacząłem czytać). Przeczytam. I napiszę konkretną recenzję. A może i N yt wstawię moją głosową recenzję. Nie gwarantuję ale spróbuję. (Hehe... Komp tylko na weekendy. Pozdro.) Dodamkolejny komentarz jak przeczytam. Czyli może nie długo. Hehe... (Nie śpię od 5.00 aż do następnego dnia. A jak piszę ten komentarzo-recenzję to jest godzina 4.45 (X﹏X)↷) A i jeszcze jedno. Są szczątkowe błędy w niektórych słowach. Dla nie których jest to WIELKI problem z czytaniem. (Nie ja) Ja nie mam problemu z przeczyraniem i fajnie (mam problemy z ortografią. Hehe... (p′︵‵。)). Bardzo Pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurwa, chyba najlepsze twoje tłumaczenie 18+, bo najlepszym samym było odrzywianie

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE