4 lutego 2018

Opowiadanie: Tańcząc na linie nad przepaścią - Mój transport


Notka od autora: Nycto i Amity to normalne nastolatki, które jak wszyscy, mają marzenia i starają się dążyć do wybranych celów. Uwielbiają chodzić do centrów handlowych na różne wyprzedaże, jeść razem żarcie na mieście czy po prostu spędzać ze sobą czas. Wiodą beztroskie życie. Do czasu... Ich spokojne życie zachwiało się gdy do ich uniwersum wtargnął nieznany dotąd wróg. Wiele znajomych i bliskich wtedy zginęło. Część z nich udało się w pewien sposób uratować przez Nycto. Przez miesiąc razem z Amity stworzyły specjalne urządzenie, które umożliwiło im przenoszenie się po innych wymiarach. Opuściły swoje domy, które i tak zostały zniszczone przez ich wroga. Uciekając widziały za sobą destrukcje, smutek i pewną nieznaną pustkę w duszy. Przyjaciółki przechodzą między wymiarami, aby znaleźć wymarzone miejsce, w którym mogłyby żyć. 
Autor: 010PsychoUnicorn101

Spis Treści
 Nie rzucaj kotu włóczki
Mój transport  (obecnie czytany)
Nowe wdzianko
Po pierwsze - DRZEMKA
...
Staliśmy tak przez moment przyglądając się sobie.
- Hej? - powiedziałam nieśmiało. Cóż nie tak często spotyka się postacie, które się zabijało, a teraz patrzą na ciebie psychopatycznym wzrokiem. Heh. Co za ironia. Może mi się wydaje.
- Heya, koleżanko. - podszedł do mnie i podał dłoń. Znając jednak Sansa wolałam nie robić z siebie głupka. Albo w sumie co mi szkodzi. Przecież to nie byłby mój pierwszy raz. Z lekkim wahaniem podałam rękę. Od razu przyparł mnie do drzewa przytrzymując nóż idealnie na tchawicy. Przełknęłam ślinę. Widać znał się na tym co robił. Spojrzałam najpierw na jego rękę, a potem prosto w oczodoły w te jego światełka. Przynajmniej w jedno jakie miał. Wytrąciłam mu nóż odchylając podbródek jak najbardziej się dało aby nie dostać. Pociągnęłam go za rękę, którą dalej mnie trzymał, i wykręciłam na plecach blokując wszystkie jego ruchy.
- Chciałam być miła, wiesz? Nie wiesz jak się wita z nowym kumplem? - zacytowałam go. Zaczął się śmiać. Powiedziałam coś śmiesznego?
- Error czemu mnie wcześniej z nią nie zapoznałeś? Ona jest lepsza od Chary! - No pewnie, że jestem. Prychnęłam.
- Może pomożesz? - zwróciłam się do Errora.
- Nie, nie trzeba. Możesz mnie puścić. - powiedział Killer dalej rozbawiony. Chyba powinnam następnym razem uważać na pseudonimy. Westchnęłam.
- Tylko bez numerów, komediancie.
- Nie ma problemu. - wystawił znowu rękę. Uniosłam brew. Serio? Skrzyżowałam ręce na piersi. - No, nie krepuj się. - ponaglił. Opuściłam znów gardę. Co mi się niby może stać? Heh. Dzisiaj to mam humor. Podałam dłoń. Uścisnął, a potem puścił.
- Miło mi cię poznać. - O ile masz jakiekolwiek uczucia.
- Również. Miło mi. - odwróciliśmy się do Błędu.
- To czemu mnie z nią wcześniej nie poznałeś?
- No nie mam pojęcia… Może dlatego, że dopiero kilka godzin temu się u nas pojawiła? - Czy on jest o coś zazdrosny czy po prostu zawsze się tak zachowuje? Uśmiechnęłam się na tą myśl.
- Coś nie tak?
- A co niby miało się stać? - wzruszyłam ramionami. Zapadła cisza podczas której wpadłam na genialny pomysł.
- Lubicie zabijać? - Error popatrzył na mnie zaskoczony, a Killer się uśmiechnął. Obaj kiwnęli głowami. Sięgnęłam do plecaka i wyciągnęłam dysk i zeszyt. Pan Morderca patrzył zaciekawiony, a pan Błąd nieco podejrzliwie.
- Co kombinujesz?
- Znam idealne miejsce, gdzie możecie robić to na legalu i jeszcze zarobić. - A przede wszystkim jest tam mój ukochany klub nocny, gdzie drinki są nieziemskie. - Zainteresowani?
- Ty to kochasz uszczęśliwiać innych, co?
- Nah. Po prostu zauważyłam twój potencjał i nagromadzoną niewyżytą energię. - poklepałam go po plecach. W końcu znalazłam poszukiwane parametry. Wpisałam w urządzeniu kod i odłożyłam notes do plecaka. Ustawiłam jeszcze ilość osób aby nie popełnić tego samego błędu co poprzednio. Nacisnęłam w końcu START.

Amity
Ink westchnął.
- Przepraszam za niego. Obiecuję, że ją znajdziemy. - Ink wyciągnął już swój pędzel.
- Nie, nie trzeba. Poradzi sobie. - uśmiechnęłam się. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jesteś pewna? - spotykały nas gorsze sytuacje. Jakaś kupa kości jej nie skrzywdzi. Nie jej. A nawet jeśli, to nie zginie. Nie ma się o co martwić. - chciałam powiedzieć, ale nie chciałam wyjść na niegrzeczną odrzucając w taki sposób ofertę pomocy.
- Tak, jestem. Jeszcze zobaczysz, że przyjdą uśmiechnięci, zadowoleni i objęci ze sobą. - Taki wpływ na innych ma tylko Nycto. Ona potrafi wyczytać każdą emocję chociażby przez małe drgnięcie w mimice. Wie kiedy ktoś kłamie, a kiedy nie. Gdy się poznaliśmy byłam tylko nic nie wartą, nową dziewczyną w szkole. To ona zrobiła ze mnie gwiazdę vlogową, bo wiedziała że się do tego nadaje i wystarczy pokonanie własnej nieśmiałości. Pomagała zawsze kiedy tego potrzebowałam. Pocieszała kiedy rodzice się rozwodzili i kiedy napadli na mnie jacyś faceci. Wiedziała, że to ryzykowne, ale ona po prostu jest taką osobą. Nie cofa się przed niczym. Byle co ją nie powstrzyma. Choć silni ludzie są w środku najsłabsi to po to ma mnie. Po to mamy siebie. - To pokarzesz mi inne uniwersa?
-Jasne! - otworzył jeden portal. Dostałam wtedy SMS-a.

Nycto: Idę na małą rzeź. >:D
Amity: Miłej zabawy :3
Nycto: Serio? Zgadzasz się?
Amity: Serio. Tylko przynieś mi P38.
Nycto: Nie ma problemu. Frytki do tego?
Amity: Tak. Weź jeszcze tego rybnego burgera i czekoladowego shake'a.

I bym zapomniała.

Amity: i nie zapomnij o 5 sosach słodkokwaśnych.
Nycto: Wiesz, że żartowałam?
Amity: Może... :D
Amity: Jeszcze raz miłej zabawy. Pa.
Nycto: See ya.


Niech sobie odpocznie.
- To idziesz? - spytał Ink z uśmiechem.
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się równie promieniście, co on. Weszliśmy do portalu.

Nycto
Zanim rozpocznę wszystko muszę powysyłać parę SMS-ów, żeby Ami się nie martwiła. Zdziwiłam się gdy się zgodziła, ale gdy napisała, że czegoś potrzebuje to wszystko stało się jasne. Szkielety patrzyły z niedowierzaniem na to co miały przed sobą. Była to wielka metropolia. Nowoczesne drapacze chmur z ostrymi zakończeniami o koślawych kształtach i wgłębieniach, gdzie zazwyczaj znajdowały się przeróżne puby, bary czy fast-foody, były w jej centrum. Dookoła było podobnie, tyle że ludzie tam mieszkający woleli ekologię i ochronę środowiska. Swoje domy budowali więc na ogromnych drzewach równie futurystycznie, co ci w centrum. Tworzą coś w rodzaju bariery pełnej czystego tlenu. I tak też nazwali to miejsce. W powietrzu latały taksówki, samochody i inne transportowce. Na dole były rozstawione stragany i targowiska. Sprzedają tam raczej stare i już nie potrzebne rzeczy, złom lub oferują jakieś, dziwne oferty typu fałszywe wróżenie przyszłości. Ale ludzie często na nie się zgadzają. W sumie sama byłam taką osobą. Znajduje się tu najniższa i najbiedniejsza klasa społeczna.

- Niesamowite, co? - wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do najbardziej skorej do pomocy osoby. Po kilku sygnałach odebrała.
- Tutaj Warsztat Pod Zielonym Niebem. Cokolwiek spierdolisz my to naprawimy. W czym mogę pomóc? - uśmiechnęłam się na samą tą nazwę. Wiążą się z tym miejscem wiele wspaniałych i niezapomnianych wspomnień. Nazwa wzięła się od tego, że w jego domu, jak i miejscu pracy jest przeszklony sufit, a że mieszka w Barierze, to niebo przysłaniają gałęzie drzew. Wpadające przez nie światło ma zieloną poświatę.
- Tutaj Nycto.
- Nycto?! - odsunęłam słuchawkę od ucha. Zapomniałam, że jest dość głośną osobą. Killer i Error spojrzeli na mnie zdziwieni. To było aż tak głośne.
- Dajcie chwilę. Załatwię transport. - powiedziałam przysłaniając telefon. Przytaknęli i wrócili do oglądania krajobrazu, który mieli przed sobą.
- Jak śmiesz się do mnie nie odzywać przez tyle czasu?! Martwiłem się o was, kretynko!
- Miałyśmy małe problemy z dyskiem to wszystko. - cóż ciężko naładować telefony, gdzie ważniejsze było właśnie to urządzenie, które jednak potrzebuje dużo energii. Dobrze, że ma dobry akumulator to przynajmniej szybko się nie rozładowuje.
- Naprawdę? Co się stało? Tę rzecz trudno zepsuć. - nie mam na to czasu... Ma racje co do jego wytrzymałości, ale nie przewidywałam granatu w planach...
- Pogadamy po drodze. Możesz po mnie przyjechać?
- Jasne, kochana. Właśnie rozliczyłem kolejnego klienta i teraz godzinkę mam wolną. Gdzie mam podjechać? - ugh... Gdzie są te tabliczki z nazwami? Nah. Nie chce mi się...
- Namierz mnie. Będzie szybciej.
- Jasne. - chwila ciszy. - za jakieś... 10 minut będę.
- Spoko. Zaczekam.
- Narka. - rozłączył się. Odwróciłam się do szkiele... Gdzie oni poleźli?! Rozejrzałam się. Byli na tych straganach i rozmawiali z... Nosz kurna... Pobiegłam szybko do nich zasłaniając ich przed NIM.
- Czego, kurwa, od nich chcesz?! - wrzasnęłam. Byłam wściekła, że znów na niego trafiam.
- Oh, ale oni sami do mnie przyszli. - odwróciłam się do nich i gdyby wzrok mógł zabijać padliby trupem. O ile już nimi nie są.
- Po co? - warknęłam do nich. - Mówiłam, żebyście zaczekali. - zaczęłam pocierać nasadę nosa ze zdenerwowania.
- Podszedł do nas i powiedział, że ma coś ciekawego specjalnie dla nas. - Taa... To do niego podobne. Ze mną też tak zaczął. Ten jego wzrok zmusi każdego do wszystkiego czego on chce. Pieprzony wampir. Odwróciłam się do niego. Już chciał uciekać. Rzuciłam jeden z moich sześciu podręcznych noży, które trzymałam pod bluzą. Trafiłam tuż przy jego nosie. Kurna. Tak blisko.
- A ty gdzie się wybierasz? Jeszcze się nie zabawiliśmy... - uśmiechnęłam się złowieszczo. Podniósł gwałtownie ręce.
- Ah no wiesz. I tak już miałem zamykać mój stragan, a że odstraszyłaś moich klientów to teraz tym bardziej pora to zrobić. - Lubisz ze mną pogrywać, co? Tym razem rzuciłam mu prosto w dłoń i przykułam go do najbliższej ściany. Wrzasnął.
- Kurna, kurna, kurna… - krzyczał. - Już ci lepiej ty niewyżyta socjopatko? - teleportowałam się na wprost jego twarzy. Wyrwałam mój nóż z jego dłoni i wyciągnęłam jeden z ściany. Skulił się kurczowo trzymając swoją rękę. Już się regenerował. Złapałam go za włosy i zmusiłam, aby spojrzał mi w oczy.
- Tak. - szepnęłam i go puściłam. Teleportowałam się do szkieletów dalej na nich zła.
- To się dzieje jak się ze mną zadziera, śmieciu.
- Pierdol się, suko. - syknął. Zignorowałam go. Po chwili usłyszałam jak ktoś biegnie w naszą stronę. Wytarłam nóż o jeden z jego materiałów i schowałam moje zabaweczki do bluzy. Zapięłam się. Odwróciłam się w stronę tej osoby.
- Nycia! Jak ja cię dawno nie widziałem! - naskoczył na mnie przytulając. Odwzajemniłam uścisk.
- No w końcu mój transport przyjechał… - oderwał się ode mnie i przewrócił oczami.
- Dla ciebie wszystko, kochana. - wyjrzał za mnie. - A kim są te seksowne kosteczki? - poruszył zabawnie brwiami. Zaśmiałam się. Objął mnie za ramię i odwróciliśmy się do nich.
- Oprowadzam ich trochę, ale potrzebuję auta. Dzisiaj jedziemy do KODu. Pożyczyłbyś?
- Jasne. Zajedziemy tylko do mnie. Mam coś idealnego dla ciebie.
- Jesteś najlepszy. - znów go przytuliłam.
- T-ty umiesz się teleportować? - spytał się Error po swoim zrestartowaniu. To nawet zabawnie wyglądało. - Myślałem, że jesteś człowiekiem. - wzruszyłam ramionami.
- Niczego takiego nie mówiłam. - teraz i Killer się zdziwił.
- Naprawdę? To czym jesteś?
- To skomplikowane. - posmutniałam. Niby jestem pół demonem, ale nigdy się nim nie czułam. Tak samo z byciem człowiekiem. Nigdy nie czułam, że jestem chociaż w części nim. Najprawdopodobniej nie jestem niczym ważnym.
- Jest najpiękniejszym ptakiem, który jednak nie potrafi wyfrunąć ze swojej klatki umysłu. - jaka piękna metafora. Zarumieniłam się i wtuliłam w jego tors.
- Oj daj spokój. Ale… dziękuje… - nastała chwila ciszy.
- Tooo… idziemy? Czy chcesz jeszcze trochę się poprzytulać? - zaśmiałam się.
- Nie, następnym razem się trochę dłużej poprzytulam.
- To idziemy?
- To idziemy.

Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE