18 lutego 2018

Undertale: Tańcząc na linie nad przepaścią - Po pierwsze - DRZEMKA


Notka od autora: Nycto i Amity to normalne nastolatki, które jak wszyscy, mają marzenia i starają się dążyć do wybranych celów. Uwielbiają chodzić do centrów handlowych na różne wyprzedaże, jeść razem żarcie na mieście czy po prostu spędzać ze sobą czas. Wiodą beztroskie życie. Do czasu... Ich spokojne życie zachwiało się gdy do ich uniwersum wtargnął nieznany dotąd wróg. Wiele znajomych i bliskich wtedy zginęło. Część z nich udało się w pewien sposób uratować przez Nycto. Przez miesiąc razem z Amity stworzyły specjalne urządzenie, które umożliwiło im przenoszenie się po innych wymiarach. Opuściły swoje domy, które i tak zostały zniszczone przez ich wroga. Uciekając widziały za sobą destrukcje, smutek i pewną nieznaną pustkę w duszy. Przyjaciółki przechodzą między wymiarami, aby znaleźć wymarzone miejsce, w którym mogłyby żyć. 
Autor: 010PsychoUnicorn101

Spis Treści
 Nie rzucaj kotu włóczki
Mój transport
Nowe wdzianko
Po pierwsze - DRZEMKA (obecnie czytany)
...

Najpierw poszłam się umyć. Przydałoby się. Nawet nie muszę pytać. Traktuję dom Eryka prawie jak własny. Heh. Gdybym takowy miała, ale nie ważne. Zdjęłam plecak i rzuciłam pod umywalkę. Spojrzałam na lustro nad nią. Moje rysy twarzy nieco się zmieniły od ostatniego razu, kiedy przeglądałam się w lustrze. Stałam się starsza, to oczywiste, ale też w końcu zauważyłam jak czas na mnie wpłynął. Niby to jedynie kilka lat, a jednak. Westchnęłam ciężko. Powoli zdjęłam z siebie ubrania i położyłam na pralce. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Lodowata woda gromem padła na mnie. Automatycznie się odsunęłam od wody i ustawiłam na ciepłą, wręcz idealną temperaturę. Czułam jak przyjemne ciepło opatula moje całe ciało. Właśnie tego potrzebowałam. Chwili dla samej siebie. Czuję się jakbym nie miała zmartwień odkąd opuściłam wymiar z zombie, a tak czy siak je posiadam... Ale także czuję jakby ktoś od jakiegoś czasu mnie obserwował. Nie... Tak się czułam jeszcze w swoim wymiarze przed całym zdarzeniem... Później to uczucie malało, ale od jakiegoś czasu znów się tak czuję. Rany… Nie myśl o tym. Popadasz tylko w skrajną paranoję. Boisz się, to jasne, ale wszystko będzie dobrze. Dzisiaj tylko to załatwisz, a potem możesz żyć spokojnie. Na prawdę zbyt się przejmuję. Postanowiłam na razie o tym nie myśleć i szybko się umyć. Wzięłam płyn i przymknęłam oczy. Właśnie, nie myśl o tym...
###
Po zakręceniu kurków sięgnęłam po ręcznik ochlapując trochę podłogę. Od razu lepiej się czuję. Przetarłam się mięciutkim materiałem i okryłam się nim. Wyszłam i znów przejrzałam się w lustrze. Teraz moja skóra była jaśniutka i trochę połyskiwała. To pewnie przez ten płyn, którego użyłam. Znów przetarłam ciało ręcznikiem, aby następnie zrobić turban na głowie. Ubrałam się i zaczęłam suszyć włosy. Po skończeniu roboty przeczesałam je grzebieniem, który leżał na zlewie. Na razie są proste, ale za niedługi czas będą się kręcić. Czasami to denerwujące, ale teraz mnie to nie obchodzi. Zarzuciłam na ramię plecak i wyszłam. Najpierw zaszłam do kuchni i wyrzuciłam tam niepotrzebne rzeczy z plecaka wraz ze starymi ubraniami i puszkami, które służyły wcześniej. Teraz ich nie potrzebuję. W końcu poszłam do Eryka. Zaczekałam jak obsłuży klienta i jak ten sobie pójdzie. Oparłam się o blat łokciach, a dłońmi podparłam brodę.
- To co miałeś dla mnie tak specjalnego? - zapytałam.
- Co? O czym ty..? O-Oh… No tak. Chodź. - Wyszedł zza lady i podszedł najpierw do drzwi wejściowych, aby je zamknąć i otworzył „tajemny” właz, o którym wiedziałam.
- Ta, jak chcesz… Chcę mieć to z głowy.
Eryk jako jedyny mi pomógł i wiedział o wszystkim. No i Ami… Choociaż przed nią ukrywam parę rzeczy. I lepiej, aby nie wiedziała. Jest za wrażliwa. Zeszliśmy na dół i zobaczyłam mój skarb, który miał dać mi Eryk. Na sam widok zabłyszczały mi oczy ze szczęścia, a ciało zrobiło się takie nazbyt pobudzone. Zawsze w takich momentach robię się taka dziwna… Zawsze się za bardzo szczerze bez większego powodu, jąkam i ogólnie jestem jak po narkotykach. To motocykl. Tak. Motocykl. Taki najzwyczajniej wyglądający. Różni się od normalnego tylko tym, że mogę jeździć po ścianach i rozwijać prędkość do niewyobrażalnych wielkości. Przytuliłam się do mojej maleńkiej maszynki.
- Oh tak! Skarbeńku, chodź do mamusi! - zawyłam ze szczęścia.
- Czyli podoba się? - zaśmiał się Eryk.
- No jasne! Jest niesamowita! Dzięki, raz jeszcze. Tylko… Czy jest wszystko? - zawahałam się.
- Oczywiście. Jak chcesz to sprawdź. - i tak zrobiłam. Dla pewności. Wszystko jest.
- Jesteś najlepszy. - przytuliłam się do niego.
- Zawsze do usług, kochana...
- Dobra, to ja już będę spadać. - zasiadłam na mojego rumaka. Przyjaciel podszedł do włącznika od bramy wyjazdowej z jego kryjówki
- Powodzenia… i życzę szczęścia.
- Dla mnie nie będzie potrzebne. Wiem, że mi się uda.
- Jak dobrze, że stara ty wróciła. Tęskniłem. - mój uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy.
- Ja też… - znów wrócił. - To pa!
- Do zobaczenia! - pomachał na koniec, ale mnie już nie było. Ukryta brama powoli się zamykała, a on wyłączył wszystko i wszedł niepostrzeżenie do siebie.

Error
Odkąd ją spotkałem trzymam bacznie na niej oczodół. No może na początku chciałem złapać tą drugą, ale nie czuję się stratny. Moim początkowym planem było zlikwidowanie ich od razu, ale gdy Ink zaczął gadać to nie miałem szansy, a później gdy jedną pochwyciłem, ta zaproponowała mi zabijanie. No jak mógłbym odmówić… Też był tam Killer, więc głupio by było przy nim odmówić. Ona jest jakaś dziwna… Jeszcze dziwniejsza niż anomalie jakie spotkałem wcześniej. Jednocześnie chcę ją zniszczyć, zarazem chcąc dowiedzieć się o niej więcej. Ugh… W ogóle kim ona jest?! Za kogo się uważa?! No i dlaczego jest tak niebezpiecznie odważna? W ten głupi, jak i szaleńczy sposób. Ona jest prawdziwie inna. Nawet ja jestem Sansem. Po prostu z innym charakterem, preferencjami, umiejętnościami, ale dalej Sansem. Nie jest, jak my, zaszyfrowana jakimś komputerowym kodem czy opisani przez jakiegoś twórcę… U niej, jak i u tej drugiej, wszystko wydaje się inne! Sięgam pamięcią i nie potrafię znaleźć kogoś podobnego do nich. Oczywiście każda anomalia jest inna… A jakże! Ale te miały przynajmniej określony sposób działania. Takie jak pacyfista, ludobójca czy neutralny. Tylko jednym torem się kierowali. A po nich nie wiem czego się spodziewać i jak się zachować… To wszystko mnie wkurwia bardziej niż zazwyczaj. O ile po Amity (tak ona miała?) wiem, że jest pacyfistą to ona kieruje się obojętnością na byt (a nawet na swój własny) lub żartując z przeciwnika go pokonuje pokazując jaka to ona nie jest silna (trochę jak Undyne), przechodzi przez dobroczynnego pacyfistę do, nawet gorszego od najpodlejszego, zabójcy (jak to było kiedy zabijała tych bezmyślnych, zainfekowanych ludzi). Dlaczego jej się wydaje, że może być ponad to? I nawet się nie kieruje drogą neutralną, bo tak bym tego nie nazwał. Na szczęście zauważyłem jej słabość, a jest nią jej przyjaciółka. Ciekawe jak zareaguje na jej śmierć? Będę musiał to sprawdzić… Teraz gdzieś pojechała i nas zostawiła samych! Czy ona się nie boi, że temu jej kochankowi może się coś stać czy po prostu ma na to wyjebane? To wszystko daje masę pytań, a tak mało odpowiedzi… Gdy tylko wyjechała, a jej chłopak wszystko pozamykał i zamierzał wrócić na górę z ich „sekretnego” miejsca, na początku spanikowałem, że sam się wydam i chciałem iść do pokoju, gdzie nas zostawiła. Wtedy do mojej czachy wpadł genialny pomysł. Poczekałem chwilę, jak się rozporządzi trochę po powrocie z kryjówki i poszedłem zagadać. Jednak on mnie uprzedził. Stał przy jednej szafek układając rzeczy na niej z kartonu, który trzymał w jednej ręce.
- Hejka, stary. Yyy… Error? - spytał entuzjastycznie. Przytaknąłem.
- Wiesz, gdzie jest Nycto? - zaczął unikać mojego wzroku i się trochę denerwować. Czyżbyś chciał coś ukryć?
- Nie mam pojęcia… - rzekł smutno. - Ale słyszałem jak się myła. Może jest w łazience? - słabo kłamiesz i nie potrafisz dobrze tego ukryć, a już szczególnie przed sędziowskim okiem Sansa. Po co to ukrywa? No i co ważniejsze gdzie ona jest?
- Jakiś czas temu słyszałem jak wyszła i chciałem z nią pogadać… - to w sumie prawda. Chciałem dowiedzieć się paru rzeczy na osobności… Odłożył karton na podłogę. Zamyślił się.
- To może jest w kuchni? Uwielbia jeść! No i szczerze to- starał się zmienić temat. Walnąłem w ścianę pięścią. Miałem już dość tych jego sztucznych aktorskich gierek. Nawet nie wiem gdzie dokładnie jestem!
- Widziałem jak gdzieś odjeżdża! Gdzie ona jest?! - krzyknąłem. Kurwa... Wydałem się. Jego wyraz twarzy od razu się zmienił. Nie był już miły i przyjazny. Teraz był oschły i nieczuły. Moje kości pokrywała fioletowa poświata. Nie mogłem się ruszyć, co najbardziej mnie martwiło. Złapał mnie za kark i przyparł czaszkę do ściany.
- Nie powinno cię to interesować. - warknął. Do pomieszczenia wszedł Killer. W stronę mojego napastnika już leciało kilka kości. Dwie z nich przebiły go. Syknął. Chciałem już zaatakować, gdy nagle zadzwonił telefon tego dupka. Pokazałem dłonią dla Killera, żeby na chwilę zaprzestał ataku. Eryk poszedł za ladę i chwycił urządzenie dalej trzymając się za brzuch.
- Halo? - spytał słabo. Dalej go bolało.
- Hejka. Słuchaj właśnie załatwiłam! Udało się! Cieszę się, że mi pomogłeś. - usłyszałem jak mówi. Kurwa. Chyba za szybko go osądziłem i jeszcze skrzywdziłem z kolegą. Przecież Nycto stara się być miła przywożąc nas tutaj. Schrzaniłem…
- Nie ma sprawy… - starał się ukryć małą agonię, w której się znajdował.
- No to za nie długo będę… i mam już hajs dla ciebie. - Co? Tak szybko? Ale jej nie było z jakieś 15 minut! Jak jej się to udało? - Za niedługo będę. Narka. - słyszałem jak się rozłącza. Koleś spojrzał na nas ze złością.
- Powinienem jej o tym powiedzieć czy nie? - spytał złośliwie i zaczął czegoś szukać na górnej półce nad ladą. Po chwili wyjął jakąś małą buteleczkę.
- Sam pierwszy zaatakowałeś! - starałem się bronić.
- No jasne – rzekł ironicznie. - Ale pomyśl jak to wygląda… - wypił zawartość butelki i odłożył na blat. - Przyjmuję was w gości, a wy zaczynacie krzyczeć jak małe dzieci szukające matki. - jak to powiedział to chyba sobie to uzmysłowił. Zaczął się śmiać. - Dobra, nie ważne. I tak już mi nic nie jest. - racja śladu po ataku już nie było... Tylko dziury po niej na ubraniu… - Dziwię się w ogóle, że tak jej ufacie… - w sumie jak tak na to spojrzeć to racja… Westchnął. Spojrzał na półokrągły, szklany sufit, a potem mi w oczy – Dam ci tylko radę. Jak kupel kumplowi. Uważajcie na nią.
Przerwał mu huk otwieranych drzwi.
- Już jestem! - krzyknęła Nycto od progu cala rozpromieniona. - O wy już nie oglądacie? - spytała się lekko wzdrygając.
- Nie. - powiedział Killer. - Gdzie byłaś?
- A musiałam załatwić parę rzeczy na mieście. - machnęła ręką. Podeszła do lady i położyła na niej saszetkę z pieniędzmi. Wyglądała na dość ciężką. - i mam to dla ciebie. - złapała go za bluzkę i przyciągnęła do siebie znów całując w czoło - Raz jeszcze dzięki. - ten się zarumienił.
- Jesteście parą czy co?! - spytałem obrzydzony.

Nycto
Co?! On serio myślał, że ja i on… Ble!
- Co?! - powiedzieliśmy jednocześnie. Zarumieniłam się. - Nie! Dlaczego tak w ogóle pomyślałeś?
- Ohyda! Z nią? - spojrzał na mnie. - Weź daj spokój! Ona nawet nie jest z mojego gatunku!
- Czy ci to jakoś przeszkadza? - krzyknęłam urażona.
- Nie, ale po prostu bym nie mógł. - przypomniałam sobie. Racja.
- No tak. Zapomniałam.
- No właśnie.
Eryk jest kosmitą i jego gatunek opanował tą wersję Ziemi, gdy zauważyli niszczycielski wpływ ludzi. W sumie sami nie są lepsi, ale przynajmniej nie zabijają się nawzajem i nie kłócą jak to było u tych ludzi. To były chyba czasy średniowiecza. Szybko ich odosobnili i z tego co wiem ludzie pracują ciężko i są traktowani czasem gorzej niż zwierzęta. Zależy przez kogo. No i są na wyginięciu. Na początku to samo chcieli zrobić ze mną i Ami, gdy tylko przekroczyłyśmy progi miasta, ale zauważyli naszą inteligencję o wiele wyższą od tutejszych ludzi. Pomimo wszystko Eryk czasem traktuje mnie jak zwierzę, ale przestałam już się tym tak przejmować. Ma zielony kolor skóry, a na ramionach niebieskie znaki. Znamiona. To one pokazują jaki jest. Jak też u każdego z jego rasy. W sumie różne rasy różnią się tylko kolorem skóry i umiejętnościami jakimi są obdarzeni. Dlatego tutaj nastąpiła selekcja. Każdy ma określone zadania w społeczeństwie. Są też tacy, którzy się wyrwali od systemu i albo łatwo osiągali sukces stając się bogaci albo stali się bezdomni i szybko stracili wszystko. To idzie w jedną lub drugą stronę. Od jednej skrajności do drugiej.
- Co właśnie? - spytał Error.
- Dla niego jestem jak zwierzątko.
- Najsłodsze jakie widziałem.
- Ugh… I znowu to robicie! To po co go całujesz w czoło?
- To część jego kultury. Tak się u nich wyraża wdzięczność, radość, troskę, prośbę… Takie rzeczy.
- To dziwne. - wzruszyłam ramionami.
- Dla mnie wydaje się miłym gestem. - wyjęłam telefon i sprawdziłam godzinę. Jeszcze dwie godziny. Kurna nie naładowałam telefonu. Podałam go Erykowi. - Możesz?
- Jasne. - wziął ode mnie urządzenie i położył na małą podstawkę, która służyła za ładowarkę.
- Dobra, idę wziąć drzemkę. - ziewnęłam.
- Serio? - złapał się za biodra.
- Serio. Ostatni raz kiedy spałam to było jakieś dwa dni temu. Jestem przemęczona naawet jak po mnie tego nie widać. - zaczęłam wchodzić po schodach. - Idziecie ze mną? - zwróciłam się do szkieletów. Popatrzyli po sobie. Nie czekałam na odpowiedź i wchodziłam dalej. Po chwilę słyszałam kroki za mną.

Weszliśmy na zagospodarowany dach. W wielkich podłużnych donicach na barierkach rosły różne małe warzywa, przyprawy i kwiaty. Eryk uwielbia niebieski i różowy, więc to u niego dominowało. U nich nie ma podziału na kobiece lub męskie kolory i szczerze nie rozumiem skąd to się wzięło w moich przekonaniach. Poza roślinami Eryk miał tu pięć hamaków. Tak na wypadek, gdyby ktoś przyszedł w odwiedziny. Cieszę się, że mu się tak powodzi, że stać go na takie rzeczy. Szczerze to trochę mu zazdroszczę. No ale przecież mogę go odwiedzać. Od razu jak zauważyłam hamaki wskoczyłam na jeden, a przez dynamikę tej czynności prawie się wywróciłam. Ułożyłam się wygodnie na brzuchu i leniwie zrzuciłam z siebie plecak, który wylądował pode mną.
- I masz zamiar po prostu pójść spać? - usłyszałam głos Killera.
- Uh… tak? Dziwię się, że w ogóle o to pytasz… Jesteś chyba Sansem, nie? - zaśmiał się.
- Racja. To ja też się zdrzemnę. - słyszałem jak ostrożnie usadawia się na jednym z hamaków, gdzieś w pobliżu mnie. Chyba pierwszy raz na nim siada.
###
Siedzę jak zwykle na krześle. Związana. Słyszę za sobą kroki. Odwracam głowę i widzę go.
- Hejka. - mówię roześmiana na jego widok. - Dawnośmy się nie widzieli, co?
Nic nie mówi i kroczy w ciszy. W końcu znajduje się przede mną. Patrzy na mnie z góry. Wyprostowany. Ręce ma za sobą. Tylko wzrok zdradza, że jestem pod jego uwagą.
- Też się cieszę, że się spotykamy. Mam jedną sprawę z tobą do omówienia.
- Taa… - przewróciłam oczami. - Po co ten formalny ton? Przecież wiem, że taki nie jesteś…
Złapał mnie za podbródek. Spojrzałam na niego z obojętnością. Przy nim nie można ukazywać żadnych słabych emocji.
- Masz rację, Nycto. Ty wolisz inne metody… - powiedział przebiegle.
- Co? Ja nie… - zanim cokolwiek powiedziałam on popchnął mnie razem z krzesłem na ziemię. Mocno uderzyłam głową, przez co na chwilę zmrużyłam oczy. Usłyszałam pstryknięcie palcami. Nie byłam już związana… Korzystając z chwili zaczęłam uciekać. Wiem, że jestem tylko w swoim umyśle... Spokojnie. To tylko sen... Kurna! Ale jak się z niego wybudzić! Zaczęłam trochę panikować. Pojawił się tuż przede mną. Zatrzymałam się i zaczęłam się cofać. Krok po kroku. A na moje kroki odpowiadał swoimi szczerząc się do granic możliwości i jeszcze dalej. Tup. Tup. Tup. Razem z każdym krokiem towarzyszyły jeszcze szybsze, głośne bicie mego serca. Pociłam się mocno. Gdy znudziła go ta gra zaczął inną. Szybko złapał mnie za dłoń. A potem za drugą. Przybliżył mnie do siebie i przez chwile patrzył w moje oczy. A jego były gorsze od samego diabła. Tak blisko sprawiały, ze cała pobladłam i stałam jak słup soli czekając na jego kolejne poczynania. Puścił jedną rękę i złapał obiema swoimi drugą. Rozprostował jeden palec i przez chwilę czekał na mój rosnący strach. Wiem, co zrobi. Nie robił tego po raz pierwszy. Szybki ruch dłoni i głośny trzask. Złamał palca. Wrzasnęłam. Wyrwałam rękę z jego uścisku. Pozwolił na to. Patrzył jak siedzę na stopach skulona trzymając kurczowo rękę z bólu.
- Na dużo sobie ostatnio pozwalasz, wiesz? - warknęłam na niego.
- Wiesz, przecież, po co to...
- Tak. Oczywiście. Ale…
- Podzielę się z tobą, okej? - zamilkł. Spojrzałam na niego dalej trzymając rękę. Patrzył się gdzieś za mnie. Uśmiechał się cwanie. Pasuje mu to. Spojrzał na mnie i pomógł wstać. Nagle znów zmusił na spojrzenie na niego.
- Spotkamy się niedługo, skarbie.
Popchnął mnie gwałtownie. Zamiast upaść na podłogę zaczęłam nieprzerwanie spadać. Przymknęłam mocno oczy.
###
Huk!
- Ałć... - spadłam z hamaka wprost na swój plecak. Nade mną stały zaniepokojone szkielety i Eryk.
- Nic ci nie jest? - przejął się przyjaciel.
- Nie, niby co miałoby się stać? - potarłam głowę. Wtedy spojrzałam na moją rękę. Miałam złamany palec. Był odwrócony w drugą, nie tą co powinno, stronę. Trochę krwawiło z tego miejsca - No świetnie. Znów sobie połamałam palec.
Złapałam za niego i z lekkim wahaniem nastawiłam. Eryk odwrócił od tego wzrok, Error też, a Killer zmrużył oczy.
- Serio?! Połamałaś sobie palec przez spanie? - spytał nie dowierzając Error.
- W skrócie można tak to ująć. Zdarzyło mi się kilka razy. - powiedziałam obojętnie. Ręka zaczęła się regenerować. - I już. Nic nie ma.
- To nie był pierwszy raz? - przytaknęłam. Spojrzał na mnie z bólem. To przecież przez „przypadek”. Nic ani nikt się do tego nie przyczynił. Pomyślałam z sarkazmem.
- Która godzina? - spojrzałam na Eryka. Odpowiedział. Ok. To zostało nam pół godziny.
- No to chodźmy. - pośpieszyłam chłopaków. Złapałam za plecak.
- Czekaj! - zatrzymał nas Eryk. - Miałaś znowu koszmar? - wzdrygnęłam się.
- T-Tak… - spojrzałam w stopy. Podszedł do mnie i przytulił.
- Wiem, że ostatnio miałaś dużo stresu… ale nie przejmuj się aż tak! - spojrzałam na niego. Patrzył na mnie ze współczuciem. - Wszystko będzie dobrze, wiesz?
- Taa… - mruknęłam i odwróciłam wzrok.
- No już, uśmiechnij się. - uniosłam lekko kąciki ust. - Mówił ci ktoś, że ładnie wyglądasz z uśmiechem? Noś go częściej, dobrze? - tym razem on pocałował mnie w czoło. - Idź już, bo się spóźnisz.
Nic nie powiedziałam i już schodziłam na dół. Chwilę później byliśmy obok motocyklu zaparkowanego z boku warsztatu. Od razu na niego wsiadłam i związałam włosy w luźnego kucyka.
- Na co czekacie? Wsiadajcie! - ponagliłam. Niepewnie podeszli i zasiedli za mną. Na szczęście zmieściliśmy się we trójkę. - Dobra to teraz trzymajcie się mocno...
Share:

3 komentarze:

POPULARNE ILUZJE