10 lutego 2018

Undertale: Diabelska karuzela - Fioletowa sukienka [opowiadanie interaktywne] [+18]

Autor okładki: Reitiri
Notka od autora: Jest to opowiadanie interaktywne. Główne poczynania bohaterki i kluczowe decyzje będą podejmować czytelnicy w komentarzach. Notki będą pojawiać się w miarę regularnie, zaś pomysły umieszczone przez czytelników w komentarzach mogą zostać wykorzystane w toku dalszej fabuły. Przypominam, jestem łasa na fanarty xD
Wcielasz się w rolę 28 letniej matki i żony. Twoja córka Aida, ma 9 lat. Twój mąż Piotr jest od Ciebie o 22 lata starszy. Już od roku planowaliście przeprowadzkę za miasto, akurat znalazła się wprost wyborna szansa na wynajem za godziwą sumę domu z kawałkiem ziemi u podnóża góry Ebott. Właścicielem i jednocześnie sąsiadem okazuje się być bardzo przystojny żywiołak ognia imieniem Grillby. 
Akcja toczy się wiele lat po zakończeniu prawdziwego pacyfisty w uniwersum Underfell. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Mogą pojawić się notki +18. Grillby x Czytelniczka. 
Autor: Yumi Mizuno

Spis Treści
1. Sacrum - 3 | Profanum -7
Obudziło Cię pragnienie. Czułaś suchość warg, no i ten dziwny smak w ustach, jakbyś zjadła wycioranego mopa. W sumie, sama czułaś się jak zużyty po miesiącu wycierania korytarza więziennego mop. Choć nie. Czułaś się jeszcze gorzej. Obolała, z jakichś powodów bolało Cię całe ciało. Do tego przemęczona, choć jesteś pewna, że spałaś długo. No i ten kurewski ból głowy. Wiedziałaś, że jeżeli czegoś z tym nie zrobisz, to będziesz leżeć i cierpieć. Choć z drugiej strony nie masz siły się ruszyć. Co począć?
Dobra. Liczymy do pięciu i wstajemy. Gotowa? Tak. To genialny pomysł.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Trzy i pół.
Cztery.
Cztery i jedna czwarta.
Cztery i dwie czwarte.
Cztery i ... Kurwa.
Nie. Nie będziesz się tak zachowywać. Pora otworzyć oczy, wstać i ... i się umyć. Śmierdzisz. Bardzo. Właściwie co się działo wczoraj? Poszłaś z Judą do baru, a potem... Sama próba przypomnienia sobie sprawiła, że całe Twoje ciało przeszył paraliżujący ból. Dobra. Kac. Typowy kac. Nie ma co deliberować nad powodami Twojego samopoczucia. Kac. Jeszcze nigdy w życiu otwarcie oczu nie kosztowało Cię tyle wysiłku i zaraz jak Ci się to udało, natychmiast pożałowałaś.
-....urwa - warknęłaś pod nosem opuszczając natychmiast powieki. Dobra. To na czym skończyłaś liczyć? Na dwóch? Dobra. Na pięć wstajemy.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Pięć...
...
...
Wstajesz?
...
...
Jeszcze pięć minut.
...
...
I wstałaś, po dwóch godzinach. Nie do końca widziałaś co masz przed oczami. Otulona kołdrą wpełzłaś do łazienki i odkręciłaś wodę. Przemyłaś twarz i niechętnie spojrzałaś na własne odbicie. Każdy włos w inną stronę. Na policzkach miałaś ślady wczorajszego makijażu. Kołdra opadła. Byłaś w białej koszuli i bieliźnie. Kiedy się przebrałaś? Próbując rozwiązać tę tajemnicę, odkryłaś coś zupełnie innego. Coś, co zmroziło Ci krew w żyłach i przez co niemal natychmiast oprzytomniałaś.
To nie jest Twoja koszula.
Piotrka też nie.
To nie jest Twoja kołdra.
Ani tym bardziej, Twoja łazienka.
Rozejrzałaś się. Prysznic, przez zasłonę przewieszony czarny ręcznik. Jedna szczoteczka do zębów i czarny kubek. Dobra. Gdzie jesteś? Podnosząc z ziemi kołdrę poczułaś kolejny impuls bólu. Wracając do sypialni, w której się obudziłaś zauważyłaś, że w sumie rozmieszczenie wszystkich pomieszczeń jest jak u Ciebie. Sypialnia natomiast tonęła w przyjemnych barwach fioletu, bieli i czerni. Otwarta szafa, a przed nią na ziemi kila koszul. Do tego wielkie, wygodne łóżko. Nie miałaś w mieście aż tak dobrego przyjaciela, kto wziąłby Cię do siebie, a Juda mieszkała u Ciebie. Więc kto?
Powoli zeszłaś schodami w dół, poczułaś zapach śniadania. Tosty, pieczona szynka i kawa. Nie wiesz, czy bardziej zrobiłaś się głodna, czy zachciało Ci się wymiotować. Bez wątpienia jednak ktoś krząta się po kuchni. Słyszysz rozmowy i stukania naczyń o siebie. A także, lejącą się wodę. I dopiero kiedy stanęłaś w przejściu mgła niewiedzy całkowicie się rozwiała. To dom Grillbiego, on siedział przy stoliku i popijał kawę, zaś przy zlewie Twoja przyjaciółka zmywała naczynia.
-O, ktoś się w końcu obudził - mruknął potwór nie podnosząc na Ciebie wzroku.
Kurwa.
-G-Grillby? - Twój głos był niski, zachrypnięty i zaraz jak tylko otworzyłaś usta poczułaś kłujący ból w gardle.
-Napij się i zjedz coś - Juda w chwilę położyła porcję na stół. Tosty z serem i szynką. Do tego kubek wody i tabletka. - Poszalałaś wiesz? - Wiesz. Bo nie pamiętasz. Podpełzłaś do szklanki i jednym haustem opróżniłaś całą, nie miałaś czym popić tabletki, więc dolałaś sobie więcej wody z kranu i dopiero potem połknęłaś procha.
-Słyszałem, że dla ludzi na kacu woda nie jest aż tak zbawienna - potwór podniósł na Ciebie wzrok.
-Lepsze to niż nic - Juda zaśmiała się, odrobinę zbyt głośno. - Lepiej ci? - przytaknęłaś - Pamiętasz cokolwiek? - zaprzeczyłaś.
-Dlaczego ja...
-Zjedz, a potem gadaj - poprowadziła Cię na siedzenie. Przed sobą miałaś żywiołaka, który po prostu patrzył się na Ciebie. - Poszalałyśmy ostro - zachichotała - O Boże, tego mi było trzeba - dosiadła się do was do stołu - Ale wiesz co? - pochyliła się w Twoją stronę - ...nie dał się. Rany. Zostałam odrzucona. Co ja teraz zrobię? - Zaraz... o czym ona? Zmarszczyłaś brwi. A tak. Chciała go zaliczyć. Bo jej mąż pozwala na zdrady. Nie dał się. Grillby się nie dał. To dobrze.
Chyba.
Dlaczego czujesz ulgę?
Wzięłaś tosta w ręce i po chwili obracania go w palcach, zaczęłaś jeść. Podczas śniadania posłuchałaś o waszych wyczynach. W większości opowiadał Grillby. Co Cię jakoś specjalnie nie zdziwiło. Ponoć, trochę potańczyłyście. Napiłyście się więcej. Zaczęłyście rozmawiać z nim. Z kilkoma innymi osobami. Znowu wypiłyście. A kiedy obie poszłyście do łazienki i nie wracałyście przez pół godziny, potwór posłał swoją przyjaciółkę, tego niebieskiego żywiołaka, Fuku, aby sprawdziła co się z wami dzieje. Ty zezgonowałaś, zaś Juda rzygała jak kot.
-Naprawdę przepraszam - szepnęłaś zdartym głosem, chciałaś zapaść się pod ziemię, głęboko, i nigdy nie wyjść. Potwór machnął ręką
-Nic nie zniszczyłyście, nie obraziłyście żadnego klienta, nie poniosłem żadnych strat, więc uważam, że nic się nie dzieje. Nie wy pierwsze i nie ostatnie, które wypiły za dużo w moim barze. Wy ludzie macie naprawdę słabe głowy. - wywrócił oczami. Nie mogłaś na niego spojrzeć.
-Dlaczego...
-Bo gdzieś zgubiłaś klucze od domu - powiedziała Juda natychmiast. Co kurwa? O nie.
-Mam zapasowe - wtrącił się potwór - Kolega od zamków pojawi się jutro. To wymienimy te jakie są. Na wszelki wypadek. Koszt dorzucę do opłaty za czynsz w przyszłym miesiącu. - A więc Piotrek się dowie. Kurwa.
-Grillby pożyczył nam też swoje koszule - powiedziała. Faktycznie. Juda też była w jednej. - Ja cię przebrałam - dodała szybko puszczając do Ciebie oko - Choć to chyba nie jest dobra wiadomość, co nie?
-Ich koszt też dorzucę do czynszu.
-Sknera z ciebie, wiesz? - bąknęła.
-To nie są tanie rzeczy - spojrzał na nią. Płomienie na jego ciele delikatnie tańczyły na delikatnym wietrze, jaki wpadał przez uchylone okno. - Dosłownie, jestem ogniem. Znalezienie jakiegoś łacha, który będzie jakoś wyglądał i nie palił się od razu, graniczy z cudem
-To ma sens, choć nadal jednego nie rozumiem.
-Czego? - zapytał unosząc ognistą brew do góry.
-Miałeś dwie upite seks bomby przy sobie i w ogóle z tego nie skorzystałeś - puściła Ci oczko, nie wiedziałaś co odpowiedzieć. Spojrzałaś na Grillbiego, który w pierwszej chwili chciał coś powiedzieć, lecz zerknął na Ciebie i natychmiast się powstrzymał. Jego białe ślepia utkwiły w kawie, jakby przez ułamki sekund próbował wymyślić szybką odpowiedź.
-Naprawdę, aż tak nisko mnie cenisz? - wycharczał w końcu
-Nie wiem, nie znam cię - wzruszyła ramionami
-A więc, dla twojej informacji - podniósł głowę, płomienie na jego ciele mocniej zatańczyły i czułaś, że to zły znak. - Nie imponują mi pijane suki w łóżku. - Serce zabiło Ci mocniej. Mówił tez o Tobie? Juda spojrzała na niego, zupełnie tak jak saper na bombę z którą pierwszy raz ma do czynienia. Była to kobieta prosta, zawsze pozwalała sobie na dużo i nie hamowała się w słowach, teraz jednak poczuła, że cecha powściągliwości słownej, powinna zostać przez nią wykorzystana.
-Jasne. Dobrze wiedzieć  - upiła łyk kawy. - Skarbie, jak się czujesz? - Szybko zmieniła temat.
-Jakbym umarła i ożyła.
-To samo tutaj - nie wydaje Ci się. W przeciwieństwie do Ciebie, Juda jest o wiele bardziej żywiołowa i energiczna, nawet teraz, choć ma czerwone oczy i słyszysz po jej głosie, że równie mocno zdarła gardło co Ty. No i przede wszystkim wszystko wskazuje na to, że ona się umyła. Właśnie. Cuchniesz. Otworzyłaś szeroko oczy.
-Ja... ja dziękuję i ... przepraszam, ale muszę iść się umyć bo...
-Tak, powinnaś - bąknął cicho. Cham. W sumie. Nie dziwisz mu się. Skompromitowana i zawstydzona skierowałaś się do sypialni zaraz po tym, jak tylko po sobie posprzątałaś.
Wzięłaś ubrania z podłogi zastanawiając się co dalej zrobić. No tak, przebrać się, iść do siebie, umyć i ... i przecierpieć kaca. To dobry pomysł. Spojrzałaś za okno. Zima. Zimno. Tak strasznie nie chce Ci się wychodzić. Choć mieszkasz zaledwie kilka kroków dalej, to jednak, wizja wyjścia na zimny śnieg nie wydaje Ci się przyjemna. Westchnęłaś przeciągle. Czułaś się tak, jakbyś nie była sobą. Znaczy się, jak nie Ty, choć, wiedziałaś, że to Ty. Przeczytałaś kiedyś w internecie, że fachowo to uczucie nazywa się depersonalizacją. Czułaś całe swoje ciało, aż za dobrze. Wiedziałaś, że Ty to Ty. Po prostu miałaś wrażenie wewnętrznej pustki. To przez kaca? Chyba też moralnego. Kolejne ciężkie westchnięcie. I chrząknięcie. Lecz... to nie Ty chrząknęłaś. Odwróciłaś się przez ramię. Potwór stał oparty o framugę.
-Nie lubię jej - rzucił krótko na chwilę zerkając na bok, dając Ci do zrozumienia, że mówi o Judzie.
-Ona... jest... - dziwna? Szalona? Trzeba do niej przywyknąć? Ma swoje humorki, i to jedyna przyjaciółka jaka się z Tobą zadaje i niczego nie chce? - ... miła. - Można to tak nazwać - Trzeba dać jej tylko szansę.
-Nie wątpię w to, że jest miła - wywrócił oczami i skrzyżował ręce na piersi - Po prostu jej nie lubię. - Nonszalancko wzruszył ramionami i spojrzał na Ciebie - Idziesz już?
-Myhym... - spuściłaś głowę - Dziękuję za wszystko co zrobiłeś ... i czego nie zrobiłeś - uniósł brew. Rany, dlaczego tak strasznie lubisz, gdy unosi brew. - Znaczy się, że nie wyrzuciłeś nas tylko zająłeś się nami i w ogóle... - zaśmiałaś się nerwowo. Lek trochę działał, bo w głowie mniej łupało - Znaczy się, doceniam to. Naprawdę. I dziękuję.
-Co zazwyczaj w takich chwilach mówią ludzie? - byłaś zaskoczona tym pytaniem.
-Um... nie ma za co? Do usług? Polecam się na przyszłość? Proszę bardzo?
-To głupie.
-Huh?
-Jest za co dziękować. Nie służę niczym. Wolałbym w przyszłości tego nie przeżywać ponownie. No i o nic nie proszę. - Aaaaha... Cóż, teraz to Ty nie wiesz co odpowiedzieć, tak, aby brzmiało to dobrze.
-Przepraszam.
-Za co?
-Za to, że się schlałam.
-Mnie za to przepraszasz? To ty masz kaca, nie ja.
-W sensie, za to, że musiałeś się mną zająć i w ogóle.
-Nie musiałem. - podniosłaś na niego wzrok zaskoczona.
-Znaczy się...
-Mogłem cię zostawić. Mogłem skołować transport i zaprowadzić was do twojego domu i tam zostawić. Mogłem zrobić wiele rzeczy. niczego nie musiałem. - przełożył ciężar ciała na drugą nogę.
-Teraz... to ja nie wiem co odpowiedzieć. - bąknęłaś cicho.
-Chciałem. _____. Chciałem to zrobić, więc to zrobiłem - wzruszył ramionami - Nie masz za co dziękować, ani za co przepraszać.
-Przepraszam.
-Skończ - warknął - Jeszcze raz przeprosisz, a zrobi Ci się za gorąco.
-Prze... - jego płomienie mocniej zawirowały i jakby zrobiły jaśniejsze. Przez ułamek sekundy czułaś ciepło jego ciała, choć dzieliło Was kilka kroków - ...
-Grzeczna dziewczynka - Serce mocniej Ci zabiło. Uśmiechnęłaś się niemrawo. - Więc jak powiedziałem, nie musisz nigdzie iść, możesz wziąć prysznic tutaj.
-To też dodasz do kosztów czynszu za przyszły miesiąc? - zapytałaś z uśmiechem, czując się nieco lepiej. Atmosfera między wami zrobiła się od razu lepsza, jakby w jednej chwili, kiedy oboje porzuciliście temat, jaki was krępował.
-Nie, tę wodę dostaniesz w gratisie, za to, że cię lubię - W Twoim brzuchu zamieszkały motyle. - Szampon i mydło też.

Zrobiłaś co powiedział. Juda z Grillbym w tym czasie siedzieli w salonie na dole. Masz wrażenie, że toleruje ją tylko ze względu na Ciebie i naprawdę dobrze Ci z tym uczuciem. Pod prysznicem odnalazłaś się. To dziwne uczucie bycia i nie bycia zniknęło. Ciepła woda przyjemnie zmywała z Ciebie pot, brud i wstyd i Bóg wie co jeszcze. Wzięłaś w ręce szampon jaki stał na półce przy słuchawce od prysznica. Otworzyłaś go i powąchałaś. Roztoczył się mocny i przyjemny zapach owoców. Bardzo kobiecy, żeby nie powiedzieć, dziewczęcy. Po co mu taki szampon?
Blondynka.
Ah. No tak. Potwór gustuje w prostytutkach. Odstawiłaś szampon na bok. Nie chciałaś go używać. Ta po prawdzie, mydła też nie. Nie chciałaś korzystać z niczego, z czego ona. Nie byłaś jak ona. Nie kupił Cię. Nic mu nie dałaś. Uchyliłaś zasłonę rozglądając się za czymkolwiek innym, co mogłabyś użyć. Cokolwiek innego. Na umywalce było mydło w kostce. Dobrze. Lepsze to niż nic. Ostrożnie wyszłaś spod prysznica, woda nadal się lała. Pochwyciwszy zdobycz, wskoczyłaś pod gorącą wodę i zaczęłaś się myć. Włosy też w mydle umyłaś. Ponoć to bardzo je wysusza, ale w zaistniałych okolicznościach, raz nie zrobi im nic złego.

-Co robicie? - zapytałaś stając za kanapą. Świeżutka i pachnąca. Juda przechyliła głowę do tyłu by na Ciebie spojrzeć.
-W sumie, to nic ciekawego. Oglądamy coś w telewizji
-Co?
-Sama nie wiem. To chyba jakiś detektywistyczny program, czy coś...
Ten dzień spędziłaś u Grillbiego, zastanawiałaś się przez chwilę, dlaczego pozwolił wam zostać. Nie, nawet nie tylko pozwolił. Nalegał, abyście zostały. Znaczy się, nie tak, że trzymał siłą. Po prostu dał wyraźnie do zrozumienia, że wasza obecność mu nie przeszkadza, a więc skorzystałyście z możliwości posiedzenia z potworem. Juda próbowała go zagadać co jakiś czas o sprawy Podziemia. Jak było. Jak wyglądało. Co tam robił. Jego odpowiedzi były szczątkowe, bardzo krótkie i nie odpowiadające właściwie na żadne jego pytanie.
-Mieliście tam ciepłą wodę?
-Ciężko było zainstalować piecyki.
-A skąd braliście jedzenie?
-Tam skąd się dało.
-A prawda to, że musieliście się tam zabijać?
-Ja nie musiałem.
-Ale rząd powiedział, że... - Wiedziałaś co to znaczy. Nie musiał. Ale chciał. Jak już. Zabił, kiedy chciał. - A czym się zajmowałeś tam?
-Tym samym co tu.
-Wynajmowałeś mieszkania i prowadziłeś bar?
-Można tak powiedzieć.
-Dlaczego akurat bar?
-Rodzinna tradycja. - Ma rodzinę? Ciekawe jak wyglądają. Może ten niebieski płomyk, to jest jakaś jego krewniaczka? ... Córka? ....Żona? Juda myślała chyba podobnie do Ciebie, bo zaraz potem zadała pytanie.
-A masz kogoś? - Ma. Blondynkę. Albo kogoś innego. Jesteś tego pewna, że ma.
-W sensie?
-No, czy się z kimś spotykasz.
-Nie. - A ta kurwa? Spojrzałaś na niego, a on zerknął na Ciebie, zmrużył delikatnie oczy. Nie wiedziałaś co to znaczy, ale siedziałaś dalej cicho.
-Awwwww to szkoda. Taki seksowny potwór jak ty powinien mieć wiele kobiet. Z inną spać każdej  nocy.
-Nie bawi mnie coś takiego. - Nie? Ale ona.... W sumie widziałaś tylko ją. Jest jej stałym sponsorem, czy coś?
-A więc wolałbyś mieć jedną, tylko dla siebie? - ciągnęła dalej.
-Nie. To podchodzi pod niewolnictwo. Tu na ziemi jest ono zakazane. A mnie nie bawi posiadanie kogoś, kto jest ze mną, bo ja tak chcę - to chyba najdłuższa jego wypowiedź jak do tej pory.
-A więc nie chcesz się wiązać, w ogóle? Z nikim?
-Tego nie powiedziałem.
-Może wolisz facetów? - spojrzał na nią. Nie wiesz co takiego było w jego wzroku, bo po prostu tego nie widziałaś, ale... Juda jakoś się zamknęła i skończyły się pytania. Aż do wieczora nic nie mówiła, choć uśmiechała się i zachowywała jak zawsze.
Zegarek pokazywał już godzinę dwudziestą czwartą. Kac prawie w całości zniknął, czułaś się tylko ... nieco za bardzo... ale i tak zdecydowanie lepiej, niż wcześniej.
-Na nas już pora - odezwała się w końcu Juda podając Ci rękę, abyś podniosła się z ziemi na której cały czas siedziałaś. - Jest już późno, a ja jutro będę musiała wracać.
-Możemy ci się jakoś odwdzięczyć? - zapytałaś
-No i teraz rozmawiamy poważnie - uśmiechnął się podnosząc ze swojego fotela - Nakarm mnie. - Kolejne mocniejsze uderzenie serca. Racja. Z wyjątkiem śniadania nic nie jedliście.
-Jasne! Zaraz coś przygotuję i ... - potwór natychmiast przerwał Judzie wypowiedź
-Nie ty. Ona. Chcę zjeść to co ona zrobi. - zaczęłaś się stresować.
-A-ale co miałabym dla ciebie zrobić?
-Zjem cokolwiek co ty ugotujesz...

Stałaś w kuchni, Juda w tym czasie rozmawiała ze swoim mężem chodząc po wyższym piętrze. Słyszałaś że się pakowała. Przybyła tylko na dwa dni, a pakowała się jakby była tu przynajmniej miesiąc. Potwór w tym czasie stał oparty o ścianę obserwując bacznie każdy Twój krok. I co teraz? Co masz mu dać? Cholera, nie pamiętasz nawet co masz w lodówce. Milczące dni z Piotrkiem sprawiły, że nie gotowałaś obiadu w taki sam sposób jak zawsze. Zależało Ci na tym, aby mu smakowało. Otworzyłaś lodówkę. A tak na marginesie, to przebrałaś się oczywiście w swoje ubrania. Koszulkę i spodnie, co by nie było. Tak czy inaczej, zerknęłaś do lodówki, lecz nie znalazłaś nic w środku. Nic, co dałoby się zjeść, w każdym razie.
-Mmmm - niepewnie odwróciłaś się w jego stronę - Może być odgrzewana pizza?
-Wolałbym zjeść coś, co ty zrobisz.
-Ugh, o północy? - byłaś zaskoczona, kiedy potwór podszedł pod wiszący na ścianie zegar, uniósł rękę, był tak wysoki, że nie musiał stawać na palcach, po prostu ściągnął zegar kładąc go tak, abyś nie widziała godziny
-Wolałbym zjeść coś, co ty zrobisz. -powtórzył krzyżując ręce na piersi. Kurwa.
-Ale... ugh... mogę zrobić jedynie kanapki, bo...
-A więc niech będą kanapki.
-Jesteś tego pewny? Ja przep... - fala ciepła. Podniosłaś na niego wzrok. Tak. Powiedział, abyś nie przepraszała. Chce kanapki, dostanie więc je. No i dostał. W czasie jak je robiłaś Juda zeszła na dół, rozmowa z mężem wyraźnie poprawiła jej i tak już dobry nastrój.
-Ja tylko na chwilę - rzuciła szybko nim ktokolwiek cokolwiek powiedział - Idę spać. Jutro sobie pogadamy. - mówiąc to podeszła do Ciebie, chwyciła za jedną kromkę, którą już zrobiłaś i pobiegła na górę. Z dziwnych powodów czułaś nadal ciepło. Gdy spojrzałaś przez ramię na potwora, ten patrzył się w stronę wejścia, tam gdzie zniknęła Twoja przyjaciółka. Tęsknił? A może ją polubił wbrew wszystkiemu. Tak. Trzeba będzie zagadać o tym. Położyłaś półmisek przed nim, dodałaś do tego gorącej herbaty. Sobie zrobiłaś tylko miętę. Wolisz przeczekać z jedzeniem jeszcze trochę, tak na wszelki wypadek. Jedliście w salonie. Paliła się tylko jedna lampka, dawała ona niewielkie światło, lecz potwór sam w sobie wytwarzał swoje. Założyłaś nogę na nogę, tym razem zajmując miejsce w fotelu, zaś potwór na kanapie. W milczeniu jadł kanapki. Nie komplementował. Nie wybrzydzał. Po prostu jadł. Ciekawe, czy to co zje spala się w nim? Jeżeli tak, to obojętne mu będzie co je. Czy kanapkę, czy coś bardziej wyszukanego. Zje, zamieni się w proch i tyle. Z jednej strony ta myśl Cię uspokoiła - jeżeli zdecyduje się na jakąś partnerkę, nigdy nie oberwie za to, że zupa była za słona. Choć fakt, że gdybyś się przyłożyła i zrobiła swoje najbardziej popisowe i wyszukane danie...
-Grosz za twoje myśli - rzucił. Zmarszczyłaś brwi i popatrzyłaś na niego posyłając mu nieme pytanie - To taka gra. Ja płacę ci grosz, a ty mówisz mi o czym myślisz. Potem będziemy mogli zrobić to samo. - zaśmiałaś się. Potwór już położył monetę na stole. Nawet nie wiesz kiedy. Przesunęłaś ją w swoją stronę.
-Myślę o tym, jak działa twój układ trawienny - Grillby uniósł się i popatrzył na Ciebie... zaskoczony? I to było jedno z tych zaskoczeń, które są bardziej zdziwieniem, niż zaskoczeniem. Zły. Dobór. Słów. - Znaczy się - podniosłaś nieco za wysoko głos - Chodzi o to, czy czujesz smak? Czy nie. Bo jak nie, to szkoda, że nie powiesz nigdy co lubisz jeść bo... mogłabym ci zrobić... no wiesz... jakbyś chciał.
-To jest dobre. Póki co. To mi wystarcza.
-A więc jednak czujesz smak?
-To gra w poznawanie myśli, a nie odpowiadanie na pytania - uśmiechnął się cwanie.
-Yhhh, a więc dobrze - popatrzyłaś na grosik na stoliku i podsunęłaś go w jego stronę - Grosz za twoje myśli.
-Widzę, że masz smykałkę do handlu.- zaśmiał się cicho. Uwielbiasz jego śmiech. - Myślałem o naszej rozmowie.
-Której?
-Tej w barze.
-To my ze sobą rozmawialiśmy? - byłaś zaskoczona, choć nie powinnaś być. To raczej oczywiste.
-A no - przełknął ostatnią kanapkę i oparł się wygodnie o kanapę.
-A o czym?
-A co będę miał z tego, jak ci powiem?
-A co chcesz?
-A co możesz mi dać?
-...To nigdzie nie prowadzi. - wywróciłaś oczami - Zrobiłam z siebie głupka, co?
-Nie większego niż zazwyczaj. - Ugh, nie wiedziałaś, czy masz się obrazić, czy tłumić śmiech. - Powiedziałaś że Piotrk wyjechał na dwa tygodnie.. - odwrócił głowę, lecz nadal na Ciebie patrzył czułaś jak wbija w Ciebie swoje białe ślepia. - To prawda? - przytaknęłaś.
-Wyjechał służbowo do Azji.
-Z córką?
-Tak, uznał, że tak będzie dla nas wszystkich lepiej, jak... - głos Ci się zaczął łamać - ... od siebie odpoczniemy.
-Ty też tak uważasz?
-Szczerze? - przytaknął - Nie. Nie teraz. Nie kiedy sprawa nie jest załatwiona. Nadal nie wiemy jak to jest z moją córką, kto kłamie, kto mówi prawdę, kto jest winnym.
-Musi być winny?
-Jest konflikt, ktoś go musiał zacząć. - zmarszczyłaś brwi. Potwór westchnął.
-Jak się czujesz? - to pytacie Cię zaskoczyło. Spojrzałaś na niego, ten ani drgnął. Czekał, na Twoje słowa, na to aż mu odpowiesz.
-Źle - tylko to mogłaś powiedzieć. Wtedy Grillby wstał z kanapy, początkowo myślałaś, że zbiera się, aby Cię zostawić samą, lecz w ułamki sekund przekonałaś się, że jest wprost odwrotnie. Stał nad Tobą, patrzył na Ciebie z góry, milczał. Potem delikatnie pogładził dłonią Twój policzek.
-Co mogę zrobić, aby poprawić ci humor? - Kolejne zaskoczenie. W tym płomieniu było teraz tyle łagodności o jaką nigdy go nie posądzałaś.
-A co chcesz w rewanżu?
-Nic. Chcę poprawić ci humor. Jak powiesz co mam zrobić, zrobię to i nic nie będę chciał. - odsunęłaś głowę przez którą przeleciało Ci wiele myśli. Zostań. Nie zostawiaj. Daj się wypłakać. Pocałuj. Pociesz. Pieprz. - Rozmawialiśmy nie tylko o tym. - przerwał ciszę znowu zdobywając Twoją uwagę. Odkryłaś, że delikatny dotyk zamienił się w bardziej zmysłowy, potwór pochylił się nawet, tak, że bez problemu mogłaś dostrzec poszczególne języki ognia na jego twarzy. Mieniły się wieloma barwami fioletu, zaś gdzieś za nimi, dostrzegałaś biel. Jasną, oślepiającą biel.
-O czym? - Bałaś się dowiedzieć. Czułaś, jak serce wali Ci w piersi.
-Omsknęło Ci się kilka razy...
-Co?
-Twoje sny. - Kurwa.
-O-oh - szybko uciekłaś wzrokiem, czułaś jak się rumienisz - To tylko sny, one nic nie znaczą.
-Mnie schlebiają. - nie wiedziałaś co powiedzieć w pierwszej chwili. Jak zareagować. Po prostu siedziałaś i czekałaś. Na co? - Jeżeli chcesz wiedzieć, to... - pochylił się w Twoją stronę, drugą ręką odgarnął kosmyk włosów tak, że bezpośrednio szeptał Ci do ucha - To więcej niż komplement. Bo... - ton jego głosu zmieniał się z każdym słowem. Niższy, bardziej warczący, bardziej władczy, bardziej... potworny - ... wiesz kogo mam przed oczami, kiedy pieprzę tamtą kobietę? - Serce Ci zamarło w piersi, choć oddychałaś bardzo szybko. Jego dotyk, ciepły, przyjemny, kojący, jakże chciałabyś poczuć te dłonie na całym swoim ciele. Niepewnie popatrzyłaś w jego stronę. Był blisko, bardzo blisko. Nie wiedziałaś co powiedzieć, więc on mówił dalej - Nim cokolwiek zrobimy.... Jeżeli do czegokolwiek dojdzie... chcę postawić kilka warunków i wyjaśnić wszystko tak, jak trzeba. - skinęłaś głową. Dlaczego go słuchasz w ogóle? Wiesz do czego ta rozmowa prowadzi i ... chcesz jej i nie chcesz jednocześnie. W tym czasie potwór wyprostował się, wrócił na kanapę. Bez niego, było zimno. Zimniej niż kiedykolwiek. Przeszył Cię dreszcz, nie wiesz czy gęsia skórka na rekach to owoc chłodu, czy czegoś innego. - Przede wszystkim, przypominam ci, że masz męża. - pochyliłaś głowę niczym winny przy szubienicy - No i masz dziecko. Kochasz ich?
-Kocham!
-Jesteś tego pewna?
-Tak!
-Czy mimo tego, że ich kochasz, chcesz tego?
-Ja.. - odebrało Ci głos. Potwór czekał chwilę, aż dokończysz zdanie, lecz kiedy to nie następowało, odwrócił wzrok i westchnął.
-Piotr to naprawdę dobry człowiek. - Wiesz to - Uczynny. Pożyteczny. Kocha cię. - To też wiesz. - Macie problemy ostatnio. Bardzo poważne. Nie chcę, abyś w moim łóżku szukała ... panaceum na twoje złamane serce. - popatrzyłaś na niego zaskoczona - Nie chcę też, abyś myślała, że biorę Cię z litości. - Tutaj on patrzył bezpośrednio w Twoje oczy - Biorę zawsze to co chcę, robię to co chcę, mówię to co chcę. Bez względu na wszystko. - stanowczo, bez owijania w bawełnę, na swój sposób zimno, jeżeli takie określenie pasuje do tej sytuacji. Grillby przedstawiał Ci swoje zasady. A Ty milczałaś, słuchałaś, nie będąc pewną, czy spełnisz je wszystkie i czy dasz radę się dostosować. - Lubię Piotra i nie chcę stracić jego sympatii. Podoba mi się to, że tu mieszkacie. Nie chcę, abyście się wyprowadzili. To jest pewne. Jeżeli do czegoś między nami dojdzie. Dzisiaj, czy w przyszłości... Z mojej strony wszystko pozostaje bez zmian. Nie jestem kochankiem z ballad. Nie będę próbował odbić cię mężowi. Nie będę chciał rozbić waszego małżeństwa. Nie zależy mi na tym. Jasne? - przytaknęłaś - W waszej relacji jest bardzo dużo gówna, bo nie potraficie ze sobą rozmawiać i stawiać sprawy jasno. Jak ja teraz. Wiesz? - Wiesz. - A więc, między nami nic się nie zmieni. Ty będziesz moją najmującą, a ja twoim wynajmującym. Będziemy sąsiadami, którzy się lubią. Problem pojawia się ....
-Piotrek. O-on... Jemu by się to nie spodobało.
-Dokładnie. Nadal nie rozumiem związków monogamicznych u was...ludzi, znaczy się. Dlaczego więzicie się w kajdanach nazywanych małżeństwem, skoro po latach wielu z was te kajdany ciążą. - Do tej pory, nigdy tak na to nie patrzyłaś. - Jeżeli Piotr się dowie, będziesz miała kłopoty. Nie ja. Ty. I ja ci nie pomogę. Nie przybędę na rączym rumaku w lśniącej zbroi i nie krzyknę „moja ci ona” a na głowę nie zarzucę ci chusty ratując przed stawieniem czoła przeznaczeniu. - Tutaj zamilkł na chwilę, jakby zastanawiał się co dalej powiedzieć - Jeżeli zgadzasz się na moje warunki, musisz wiedzieć jeszcze coś. - podniosłaś głowę, nie patrzył na Ciebie, opierał brodę o rękę - Nie jestem typem, który lubi raz. Chodzi o to, że jeżeli decydujesz się na to co chcesz zrobić zastąpisz tamtą prostytutkę, z tą różnicą, że tobie płacił nie będę i z tą różnicą, że ty mi się podobasz i to ciebie lubię.
-A jej.... nie?
-Nie. Sypiam z nią tylko dlatego, że była jedyną ludzką kurtyzaną, która odpowiedziała na moje ogłoszenie w internecie. Nie ja ją wybrałem.
-Wybrałeś mnie?
-Ty mi się spodobałaś i to z tobą chciałbym robić to co z nią. To twój jęk i krzyk chcę słyszeć w swojej sypialni i to twoje błaganie będzie podsycało mój płomień. Nie jej. - przygryzłaś wargę, zaczęłaś czuć przyjemne pulsowanie między nogami - Wziąłbym cię tak, jak twój meżuś nigdy. Poczułabyś co to jest prawdziwa przyjemność. Spotykalibyśmy się zawsze kiedy będzie okazja i robili... różne rzeczy. Niekoniecznie to. Poszukuję też towarzyszki życia, kogoś z kim będę mógł spędzić czas. Nigdy nie zadzwonię jak on będzie, nigdy mu nie powiem, ode mnie niczego się nie dowie, nie pozwolę mu nawet mieć podejrzeń, że jest między nami cokolwiek. Lecz to ty będziesz musiała mieć baczenie największe, czy nasz mały romans... jeżeli do niego dojdzie... wyjdzie na jaw. Rozumiesz? - przytaknęłaś - Dobrze. - Wstał z kanapy. Czułaś się taka .. pełna... Tak bardzo... pełna... Podniosłaś głowę, aby na niego spojrzeć. W białych ślepiach dostrzegałaś iskry, których nigdy wcześniej nie widziałaś. Pożądanie. Ten wzrok był o wiele lepszy niż ten jaki Ci się śnił. Nie wiedziałaś co powiedzieć, choć chciałaś krzyczeć, piszczeć, robić tak wiele rzeczy, byłaś tak przepełniona, sama nie wiesz czym, a jednocześnie ciało nie odpowiadało. Obserwowałaś w milczeniu jak zakłada buty, kurtkę i zapina ją. Chwycił za klamkę - Jeżeli zdecydujesz się na moje warunki, przyjdź do mnie do domu. Abym wiedział, że przychodzisz w tym celu, ubierz na siebie fioletową suknię. Jeżeli przyjdziesz w jakimkolwiek innym ubraniu, uznam, że tej rozmowy między nami nie było, zapomnę, a nasze relacje będą takie jak zawsze - uśmiechnął się delikatnie patrząc na Ciebie, a następnie zamknął za sobą drzwi.

Tej nocy nie spałaś. Zastanawiałaś się. Myślałaś. Czułaś, że nie powinnaś, a jednocześnie tak bardzo chciałaś. Kolejnego dnia pozwiedzałaś z Judą miasto. O niczym jej nie powiedziałaś. Nie wiedziałabyś nawet jak to powiedzieć. Poza tym, jeżeli miałoby do czegoś między wami dojść, to im mniej osób o tym wie, to lepiej. Byłyście w kawiarni, potem zrobiłyście kilka zdjęć przy grządce jaskrów nadal podziwiając to, że kwitną mimo zimy. Odwiedziłyście nawet muzeum potworzej historii, gdzie oprowadzał was żółw ninja po trzechsetnych urodzinach.
Ostatni dzień pobytu Judy spędziłaś... fajnie. Na chwilę nawet oderwałaś się myślami od tego, co Cię zadręczało. Lecz jak tylko odjechała, jak wróciłaś do pustego domu i rzuciłaś klucze na stolik, jak rozejrzałaś się po wnętrzu. Nie ma męża. Nie ma śmiechu dziecka. Nie ma nic. W tej chwili wizja odpoczynku od niech, malowała Ci się jak piekło. Byłaś... no nie czarujmy się... sama. Nawet rozmowa telefoniczna nie pomogła, nawet usłyszenie głosu Ai w telefonie nie załagodziło samotności, która zamieszkała razem z Tobą i nie chciała się wyprowadzić. Razem z nią oglądałaś telewizję. Razem z nią chodziłaś po pokoju. Razem z nią weszłaś do swojej sypialni i założyłaś fioletową suknię. To ona Cię do tego zmotywowała. To jej szepty sprawiły, że przygotowałaś się, wystroiłaś, upięłaś włosy do góry, założyłaś kolczyki, wybrałaś najseksowniejsze szpilki jakie miałaś. Teraz naprawdę cieszyłaś się, że nie macie innych sąsiadów, że graniczycie tylko z lasem. Jedynie drzewa będą widziały co robisz. Jak zakładasz płaszcz i jak zostawiasz swoją samotność w progu mieszkania. Nawet Ci macha na pożegnanie. I jak tylko otworzyły się drzwi do mieszkania Grllbiego, weszłaś bez zawahania. Słowa nie były potrzebne. Zrozumiał. Odpowiedź dałaś mu szybką. Jak tylko ściągnęłaś płaszcz i powiesiłaś go, poszłaś na kanapę w salonie, on wyciągnął z kieszeni swoich spodni wizytówkę. Usiadł obok Ciebie i wykręcił numer, jaki miał na niej zapisany. Poczekałaś chwilę i usłyszałaś kobiecy głos.
-Oh, to ty! To jak, wpaść do ciebie?
-Nie. - jego głos był oschły, zimny, surowy. Zupełnie inny niż ten którym z Tobą rozmawiał. - Już nie będziesz musiała nigdy przyjeżdżać.
-Co? Ale... Zrobiłam coś źle?
-Nie. Po prostu... - zerknął na Ciebie - Nie. Wyślę ci na konto wynagrodzenie w kwocie takiej jak zawsze. Prezent ode mnie, za dobre usługi i dyskrecję. - Nim odpowiedziała, on rozłączył się. Telefon odstawił na szklany stolik, zaś wizytówka jaką trzymał, stanęła w fioletowym płomieniu i już po chwili... nie było po niej śladu. Potwór ponownie na Ciebie spojrzał, jakby przyglądał Ci się z uwagą. Wyciągnął rękę już myślałaś, że chce Cię pogładzić, złapać za twarz czy coś. Nie, jego palce powędrowały dalej. Kilkoma szybkimi ruchami zabrał wszystkie wsuwki i spinki z Twojej głowy. - Ściągnij kolczyki, nie będą ci potrzebne. - Zarumieniłaś się - Naprawdę, nie musisz się stroić. Nie masz po co.
-Chciałam... wyglądać ładnie - bąknęłaś skrępowana.
-Mmmm - mruknął i jak tylko odłożyłaś kolczyki na bok, wziął Cię na ręce, bez problemu, jakbyś była jakimś piórkiem. Nosił cię tak jak nikt inny. Nie pozwalałaś się nosić, lecz .. jemu wolno. To Ci nie przeszkadzało. Krok za krokiem, stopień za stopniem. Byliście w jego sypialni. Rzucił Cię na swoje łóżko. A następnie zaczął rozpinać guziki koszulki. - Chciałaś wyglądać ładnie, tak? - zapytał nagle, gdy nie wiedziałaś co robić.
-T-tak...
-A więc, rozbierz się. Twoje ubrania są łatwopalne, prawda? Bardzo bym nie chciał, aby przez przypadek... stanęły w ogniu. - przeszył Cię dreszcz i otworzyłaś w przestrachu oczy - Ohhh heh - zaśmiał się - Nie. Nie stanie ci się żadna krzywda. Jeżeli gdzieś przez przypadek Cię poparzę, natychmiast się tym zajmę. Widzisz? - nie miał już koszuli. Odsunął szufladę przy szafce jaką miał i wyciągnął z niej maść na oparzenia. Skinęłaś głową. Gdy zostałaś w samych majtkach, rumieniłaś się straszliwie. - Teraz ty...
-Co?
-Wczoraj powiedziałem swoje zasady, prawda? - przytaknęłaś - Teraz chce poznać twoje.
-Jakieś uh... hasło bezpieczeństwa? - nie wiedziałaś o co mu chodzi.
-Hasło bezpieczeństwa? - uniósł wysoko brwi będąc w samych bokserkach - O tak, mam świetne. Co powiesz na.... przestań debilu bo mnie zabijesz? - zaśmiałaś się
-Dobrze, może być - wstyd powoli znikał, odpięłaś stanik i odstawiłaś go na bok. Choć atmosfera odrobinę się rozluźniła, nadal rozbieranie się przed kimś innym niż Piotr było bardzo... krępujące
-No, ale powiedz. Co lubisz, czego nie lubisz, masz jakieś miejsca których nie dotykać, a może chciałabyś coś spróbować?
-U-uh... sama nie wiem - opuściłaś wzrok siedząc już kompletnie nago na jego łóżku. Po chwili i on, w stroju adamowym, dołączył do Ciebie, mimo to nie miałaś odwagi na niego spojrzeć
-Nikt do tej pory nie rozmawiał z tobą na takie tematy?
-O seksie tak! Nie jestem cnotką - wywróciłaś oczami - Po prostu nikt do tej pory...
-Żaden facet z którym byłaś, nie pytał się ciebie o takie rzeczy? - wyglądał na zaskoczonego. Przytaknęłaś. - Cóż... a więc, jeżeli będę robił coś, co ci się nie będzie podobało, to...
-Powiem, że masz przestać debilu. - zaśmiał się. Ty też. Lecz gdy tylko śmiech ucichł, nie wiedziałaś co zrobić. Jak dobrze, że on zajął się wszystkim. Przysunął się do Ciebie i kładąc rękę na Twoim policzku, zaczął od delikatnych pocałunków. Czułe pieszczoty, delikatne. Jego wargi były miękkie, zadziwiająco ludzkie, lecz ciepłe, znacznie cieplejsze, no i te języki ognia, które czułaś gdy go całowałaś, czułaś, jakby całe jego ciało cały czas się przemieszczało. Jakbyś próbowała pochwycić żywioł, a to nie jest możliwe, przecież. Prawda? Prawda. Potem delikatnie Cię położył. Podstawił poduszkę, miękką, białą, pod Twoją głowę. Był od Ciebie o wiele wyższy i większy, dlatego gdy tylko przykrył Cię swoim ciałem, poczułaś się jeszcze mniejsza, niż byłaś. Szczelnie otulona fioletowym ogniem. Bezpieczna.
Grillby okazał się delikatnym kochankiem. Uważnie badał Twoje reakcje. Na pocałunki. Początkowo niewinne, niemalże dziecinne, które z czasem przerodziły się w ... w.... Ten długi, rozdwojony język łapał Twój, przytrzymywał, skubał, potem lizał kark, sunął w dół, w dół, do piersi. Ciepły język prześlizgnął po nabrzmiałym sutku. Trochę się nim pobawił, przygryzł, possał. Drugiemu nie pozostał dłużny. Każdy dostał dokładnie tyle samo pieszczot. Ty po prostu leżałaś z zamkniętymi oczami.
-Przestań. - usłyszałaś jego głos, nie wiedziałaś co robisz źle, natychmiast cała zesztywniałaś - Oh, nie. Uspokój się - ton wypowiedzi był niższy - Po prostu nie walcz z głosem. Chcę wiedzieć, kiedy robię ci dobrze. - niepewnie przytaknęłaś i zacisnęłaś ręce na poszewce, gdy potwór klękał między Twoimi nogami. Byłaś już mokra. Boże. Jeszcze nigdy w życiu nie byłaś tak mokra jak teraz. Ale oto jesteś. Odrobina pieszczot z jego strony i jesteś gotowa. Czułaś jak sunie palcami po Twoich płatkach, a potem zabiera je. Uchyliłaś delikatnie powieki zaciekawiona tym co robi. Przyglądał się palcom przez chwilę, potem znowu wzrokiem wrócił do Twojej szparki. Drugą ręką rozchylił płatki na boki i wsunął dwa palce prawej do środka. Powoli, bez pośpiechu i bez oporów z Twojej strony. Aż wygięłaś się do tyłu. Lecz... zabrał szybko palce tylko po to, by zlizać z nich Twoje soczki. Nie wiedziałaś, czy jesteś tym bardziej skrępowana, czy jeszcze bardziej podniecona, lecz czyn ten niewątpliwie wywarł na Tobie wrażenie.
Potem przysunął się. Nie przyglądałaś się do tej pory jego męskości, a z tej perspektywy trudno Ci powiedzieć, jak ona dokładnie wygląda. Lecz zdecydowanie kształtem przypomina coś fallicznego. Wiesz to, bo sunął ciepłym kutasem po Twojej kobiecości, w górę i w dół, powoli, jakby chciał wykapać się w Twojej wilgoci. Grillby warczał, warczał jak dzikie zwierze, a najpotężniejszy jego wark wydobył się wtedy, kiedy pewnym ruchem, gwałtownym i bolesnym, biorąc pod uwagi jego rozmiary - wdarł się w Ciebie. Otworzyłaś szeroko oczy i wyprężyłaś nogi. O tak. Jego członek zdecydowanie w niczym nie przypomina Piotrkowego. Znacznie twardszy, cieplejszy, jakby cały czas delikatnie... wibrujący, do tego szerszy i dłuższy. Boleśnie dłuższy. Miałaś wrażenie, że czułaś go za głęboko, ale... nie przeszkadzało Ci to. Potwór poczekał chwilę, aż się do niego przyzwyczaisz, nim zaczął się poruszać. W tył i w przód. W tył i w przód. W tył i w przód. Zaczęłaś cichutko jęczeć. Za cicho dla niego. Warknął ponownie. Chciał, żebyś była głośniejsza. A więc zrobił to, co chciał. W chwilę poczułaś jak Cię ugryzł. Ugryzł Cię w kark. Nie bardzo boleśnie, lecz dość, byś stęknęła głośniej. Trochę się powiercił. Sięgnął za Twoją głowę po drugą poduszkę, którą podstawił Ci pod biodra, tak, abyś miała je wyżej. Ustawiał się, szykował. Potem wyprostował kładąc Twoje nogi na swoim umięśnionych ognistych barkach i patrząc na Twoją twarz, ponowił ruchy. W tył i w przód. W tył i w przód. Doznanie silniejsze. Jęczałaś głośniej. Wtedy ognista dłoń zaczęła jednocześnie poruszać się okrężnie na Twoim guziczku. Otworzyłaś szeroko oczy tylko po to, aby je natychmiast zamknąć. Czułaś fale ciepła i rozlewającą się rozkosz. Czułaś, że zależy mu przede wszystkim na zadowoleniu Ciebie. Przede wszystkim. I już sama ta świadomość sprawiała, że było Ci naprawdę, naprawdę dobrze.
Nie wiesz dokładnie kiedy, ale puściłaś wszelkie hamulce. Jęczałaś, stękałaś, wiłaś się bez zahamowań, z zamkniętymi oczami, lękając się jego wzroku, który cały czas wbijał w Ciebie, w Twoją twarz. Co chwila pochylał się, aby Cię pocałować, aby unieść delikatnie za pośladki do góry, aby przygryźć pierś czy ją po prostu ścisnąć. Nie wiesz jak długo to trwało, lecz wystarczająco, abyś doszła. Abyś zacisnęła się na jego kutasie jak nigdy wcześniej. Abyś doszła od początku do końca. Piotrkowi nigdy się do nie udało, choć na początku próbował. Ciężko Cię doprowadzić, jak się nie wie jak. Ty wiesz. Teraz Grillby też wie. Chyba. O ile to nie był szczęśliwy traf. Gdy potwór zobaczył, że jako pierwsza skończyłaś, uśmiechnął się wyraźnie z siebie zadowolony. Nim jednak zdążyłaś cokolwiek powiedzieć poczułaś, jak uniósł Cię jeszcze wyżej i przekręcił tak, że byłaś na kolanach i rękach. A on, wygodnie ustawiony za Tobą, chwycił Cię boleśnie za biodra i zaczął rżnąć. Wrażliwa płeć czuła bardzo wyraźnie każde pchnięcie. Twój jęk zamienił się w krzyk rozkoszy, kiedy brakowało Ci już tchu. Za to on raz za razem, bez miłosierdzia, bez skrępowania, wbijał się w Ciebie boleśnie, co jakiś czas dając siarczystego klapsa na pośladek. Raz na jeden, raz na drugi. Kiedy sunął rękami po Twoich plecach, kiedy orał je pazurami, nie na tyle głęboko, aby zrobić rany. Co to to nie.
-Wiesz ile na to czekałem? - warknął, słyszałaś uśmiech w jego głosie - Boże. Nawet nie masz pojęcia. - zaśmiał się i nic już więcej nie powiedział. Nie musiał. Czułaś dokładnie to samo. Bolało, ale miło bolało. Nawet wtedy kiedy chwycił cię za włosy i uniósł do góry, aby wymusić na Ciebie żarłoczny pocałunek.
Tej nocy dowiedziałaś się kilku rzeczy.
-Myślałaś, że to Ciebie trudno doprowadzić, nie Grillby pobił wszelkie rekordy. Doprowadził Ciebie, a potem długo, długo potem siebie.
-I wiesz co? Lubisz ból.
Teraz leżysz w jego łóżku, wtulona w muskularne ramiona potworzego kochanka, który śpi niewinnie niczym dziecko. Mimo to, jego płomień nadal żyje. Bawi się z Twoim palcem, oplata go, pieści, głaszcze, jak tylko dotkniesz jego torsu. Jak tylko przesuniesz po nim dłoń, jak tylko pogładzisz go. Całe jego ciało Cię pragnie, każdy języczek ognia na jego ciele walczy o Twoją uwagę, pragnie, abyś go dotykała, pieściła i nie odchodziła. To takie... niezwykłe uczucie. Przygryzłaś wargę skupiając się na tym co teraz. Tylko to się w tej chwili liczy.

12 dni do przyjazdu męża i córki

Pytanie do Was:
1. Co chciałabyś zrobić z Grillem? Jakieś plany?
2. Zamierzasz się wycofać i przeprosić?
3. Czy masz zamiar dalej ciągnąć romans po powrocie męża i córki do miasta?
Share:

18 komentarzy:

  1. 1.Wszystko co się da! :D hmm może spacer, wykwintna kolacja albo dla niego jakiś taniec erotyczny :D Nie wiem szczerze mówiąc...
    2.Oczywiście że nie! Popełniłybyśmy największy błąd w życiu.
    3.Oczywiście że tak! :D Same go chciałyśmy więc to jasne że romans jest nieunikniony :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kimnęłam się z tym i w 1 obstawiam taniec erotyczny :3

      Usuń
    2. A no, nieunikniony xD Można w to wierzyć xD

      Usuń
  2. 1. Może następnym razem to my się troszke zabawimy?
    2. N I E
    3. No jase, to byłoby bez sensu gdybyśmy przestały tylko przez to, że wrócili, a Grill powiedział że na jednym razie się nie skończy :3

    OdpowiedzUsuń
  3. 1.Może kajdanki i knebl? (lenny face)
    2.N-I-E
    3.Nie... Będziemy się eghem, zbliżać z Grillbym rankiem, jak nikogo nie będzie w domu...(lenny face)

    OdpowiedzUsuń
  4. 1 może sado-maso ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    2 NIIEE
    3 No pewnie

    OdpowiedzUsuń
  5. Skarbeńku, to jedna z lepiej opisanych scen seksu, jakie czytałam ever. Wgle powinnaś częściej pisać opowiadania z FGrillbym, ale to już Ci mówiłam - ta postać imho najlepiej Ci wychodzi. Kocham Cię bardzo, herbaciana żabko! <3

    Co do następnej notki.
    1. Może spacer po plaży w blasku zachodzącego słońca, strappon i wypięty tyłek Grilla? Kuszące. Sadomaso też nie brzmi źle.
    2. Lol, nie.
    3. A jak. Dzikie seksy.

    S.

    OdpowiedzUsuń
  6. 1.Sado maso
    2.nie ma opcji
    3.oczywiście





    I czy tylko ja sobie wyobrażam że kobiecie łamie się kręgosłup gdy ktoś pisze ,, i wtedy przekręcił mnie tak..." no sory moja wyobraźnia nie jest najlepsza x'D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ałć... teraz i ja będę tak to sobie wyobrażać

      Usuń
  7. 1.Romantyczna kolacja przy świecach, a potem sado maso (lenny)
    2.NOPE
    3.Tak, bo Piotr ostatnio jest dziwny i nie zaspokaja naszych potrzeb :/

    OdpowiedzUsuń
  8. 1. Sado maso brzmi dobrze ;w;
    2. Niee
    3. Ano pewnie, ze tak

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE