Delikatnie dotknęłaś ramienia Sansa. Nie odtrącić twojej troski. A przynajmniej tak chciałaś ją okazać, bo tak naprawdę nie czułaś nic. Nawet najdrobniejszej części współczucia czy żalu. Po prostu zrobiłaś to, ponieważ wiedziałaś, że musisz. To twoja wina. Musisz to naprawić, nie ważne, ile będzie cię to kosztować.
Jesteś mu to winna.
- Sans - powiedziałaś do niego, a on spojrzał na ciebie. - Ja też zostałam przeklęta.
Wyjawiłaś mu co śniło się tobie. O Wiedźmie. O klątwie i braku uczuć. I co się stanie, jeśli jej nie złamiesz.
Nastała cisza. Oboje długo się w siebie wpatrywaliście. Nie zwróciliście nawet uwagi na to, że zaczyna się ściemniać. Sans zdawał się przetwarzać twoje słowa.
Byłaś przygotowana na każdą możliwą reakcję z jego strony. Podejrzewałaś, że będzie wściekły. Miał do tego pełne prawo. To ty naważyłaś piwa i musisz je teraz wypić. Dlatego czekałaś. Czekałaś, aż ci nawymyśla. Czekałaś, aż krzyknie na ciebie.
Ale nic takiego nie nastąpiło.
Stanął jedynie naprzeciw ciebie i zapytał.
- To co teraz zrobimy?
Tego się nie spodziewałaś. Zaskoczył cię, Spodziewałaś się czegoś innego. Zaskoczenie to nie uczucie, więc to normalne, że je poczułaś. Ale nic więcej.
To było okropne.
Ale musiałaś myśleć trzeźwo. Tylko to mogło was uratować.
- Myślałam, że możemy poszukać w bibliotece. Rodzina królewska posiada ogromny księgozbiór. Tam możemy znaleźć coś przydatnego - oznajmiłaś.
- Dobry pomysł - odparł szkielet. - Ale teraz powinniśmy odpocząć. Dla nas obojga to był raczej ciężki dzień - dodał, wkładając ręce do kieszeni, uśmiechając się lekko.
Wiedziałaś, że chciał dodać ci tym uśmieszkiem otuchy. Ale ty się nie bałaś. Nie byłaś smutna. Nie byłaś przerażona. Byłaś pusta.
…
Kolejny dzień. Kolejny poranek. Znowu zapomniałaś zasłonić zasłony. Elwira ponownie pomogła ci się ubrać. Czy dopiero brak uczuć uświadomił ci, że każdy twój dzień wygląda podobnie. Westchnęłaś ciężko.
Musiałaś jakoś przeżyć ten dzień, dopóki nie spotkasz się z Sansem. Nie możesz wplątać w to innych. Jesteś za to odpowiedzialna i musisz to rozwiązać.
…
Udawanie emocji przez innymi było naprawdę trudne. Musiałaś unikać spotkania z Toriel. Ona zawsze wiedziała, gdy coś było nie tak. A to było nie lada wyzwanie, ponieważ miałaś mieć dzisiaj przymiarkę nowej sukni balowej.
Chodziła wokół ciebie doradzając krawcowej, co i jak ma zrobić. Przy okazji pytała o cię o różne rzeczy. Zwykłe pogaduchy.
- I jak ci pasuje suknia? Masz jakieś propozycje? - zapytała Toriel, przyglądając się koronkom na fiołkowej sukni.
- Raczej nie, królowo - odrzekłaś. Nie miałaś żadnych zastrzeżeń do tej kreacji. Na szczęście są to ostatnie przymiarki, więc nie musisz się jakoś wysilać.
- Pamiętasz naszą rozmowę, tak? - powiedziała stanowczym tonem Toriel, prostując się. Spojrzała na ciebie surowym wzrokiem.
Wiedziałaś o co jej chodzi. Mimo tylu lat dalej nie potrafiłaś do niej tak mówić.
- Suknia mi pasuje, matko - odparłaś.
- Wolę mamo, ale niech już będzie - powiedziała na nowo, przyglądając się sukni. - A jak się czujesz? Niedługo są twoje osiemnaste urodziny.
Toriel spojrzała na ciebie, wyczekując odpowiedzi. Najbardziej logicznym posunięciem było powiedzenie, że jesteś podekscytowana. Ale jak masz to okazać? Uśmiechnąć się?
Nigdy jakoś się nad tym nie zastanawiałaś.
- Królowo, jesteś proszona do króla Asgora - powiedziała służąca, stojąca w drzwiach. Nawet nie zauważyłaś, kiedy weszła.
Z sytuacji uratował cię przypadek. Potem jakoś udało cię się unikać królowej oraz udawać emocje przed innymi. Większość i tak traktowała cię wedle statusu, więc nie interesowały ich twoje uczucia.
…
Jakoś udało ci się przetrwać ten dzień. Po popołudniu już nikt cię nie męczył. Idąc w stronę biblioteki już z daleka widziałaś szkieleta, opierającego się o ścianę. Gdy cię zobaczył uśmiechnął się lekko.
- Pora zacząć poszukiwania - odrzekł, otwierając przed tobą drzwi. - Panie, przodem
Skinęłaś głową, dziękując mu za uprzejmość. Weszłaś do środka.
Olbrzymie regały wypełnione przeróżnymi książkami. Od historii królestwa, przez sztukę oraz nauki przyrodnicze. Wiesz, że znajdowały się w niej też różne opowieści. Od bajek po legendy.
Miałaś nadzieję, że znajdziesz jakąś dotyczącą klątw. Tylko nie bardzo wiedzieliście, gdzie macie szukać. Do jakiego działu zaliczyć taką książkę?
Magia? Alchemia? Legendy? Czy może sztuki starożytne?
Nie byłaś pewna. Zaczęliście poszukiwania od legend. To chyba było najbardziej oczywiste rozwiązanie.
…
Jednak to nie było takie proste jak sądziłaś na początku. Przejrzeliście już ze trzy działy, czyli jakieś sto może trochę więcej książek, ale nic pożytecznego nie znaleźliście.
Lecz to dopiero jedna trzecia z wszystkich książek o tematyce legend.
Westchnęłaś ciężko, myśląc o stercie książek, które musicie jeszcze przejrzeć.
- Hej, nie martw się - odparł Sans odkładając, książkę na półkę. - Znajdziemy jakieś rozwiązanie.
Przytaknęłaś tylko. Wiedziałaś, że chciał jakoś dodać ci otuchy. Doceniałaś to, ale nie czułaś nic.
Zerknęłaś na Sansa. Chyba go uraziłaś, ale nie byłaś pewna. Mogłaś mu się wydać chłodna.
- Przepraszam, jeśli jakoś cię uraziłam - odrzekłaś, obserwując go.
- Wiesz, to raczej ja powinienem przeprosić - odparł, patrząc ci w oczy. - Jakoś trudno przyzwyczaić się do tego, że nie możesz odczuwać emocji. Powinienem o tym pamiętać i nie obrażać się - dodał na koniec.
Patrzyłaś na niego, a on na ciebie. Nie bardzo wiedziałaś co masz teraz powiedzieć i chyba on także.
- Hej, co tutaj robicie? - usłyszałaś za sobą znajomy głos. Odwróciłaś się gwałtownie. I zobaczyłaś Asriela. - Spokojnie, nie chciałem cię przestraszyć. To co tu robicie? - zapytał młody książę.
Byłoby ryzykowne pytać o pomoc Asriela, ale on wie więcej od ciebie o królewskich zbiorach.
- A wiesz, gdzie znaleźlibyśmy coś o klątwach? - zapytałaś. Jak to się mówi, raz się żyje prawda?
- Klątwy? - powtórzył książę, bacznie ci się przyglądając. - A po co wam to?
I tu cię miał. Nie miałaś jeszcze na to odpowiedzi. Ale uratował cię Sans.
- Znalazłem w ogrodzie dziwny kwiat. Pamiętam go z jakieś książki i nie jestem pewien, czy nie jest to jeden z zakazanych kwiatów - odparł pewnie Sans. Musiałaś przyznać, że całkiem nieźle kłamał. Jeśli nie byłabyś w to zamieszana to uwierzyłabyś mu. Nic nie okazywał. Zachowywał się tak naturalnie.
Asriel spojrzał na Sansa, a potem na ciebie. Wyglądał jakby próbował sobie coś przypomnieć. Zajęło mu to dłuższą chwilę.
- Jest jedna taka książka. Nazywała się “Tajemnicze i kapryśnie utrapienia” - powiedział Asriel. - Wiem dziwny tytuł jak na książkę o klątwach, ale to nie ja go wymyśliłem - dodał, patrząc na zegarek na ręce. - Muszę już iść mam uczestniczyć w naradzie.
Gdy książę Asriel zniknął z waszego pola widzenia, odezwał się twój kompan.
- O dziwo łatwo poszło - odrzekł.
- Lepiej zabierzmy się do szukania - powiedziałaś. Nie chciałaś tracić czasu. Im szybciej znajdziecie książkę tym szybciej pozbędziesz się klątwy.
Jednak mimo tego, że znaliście tytuł książki nie mogliście nigdzie znaleźć. Jakby zniknęła. Nigdzie nie było po niej śladu. Nawet w zapisach królewskiej bibliotekarki.
Zmęczona szukaniem w bibliotece oraz późną porą oboje uznaliście, że pora udać się na spoczynek.
- Tylko co mamy teraz zrobić? - zapytał Sans.
Mieliście dwie opcje.
Jesteś mu to winna.
- Sans - powiedziałaś do niego, a on spojrzał na ciebie. - Ja też zostałam przeklęta.
Wyjawiłaś mu co śniło się tobie. O Wiedźmie. O klątwie i braku uczuć. I co się stanie, jeśli jej nie złamiesz.
Nastała cisza. Oboje długo się w siebie wpatrywaliście. Nie zwróciliście nawet uwagi na to, że zaczyna się ściemniać. Sans zdawał się przetwarzać twoje słowa.
Byłaś przygotowana na każdą możliwą reakcję z jego strony. Podejrzewałaś, że będzie wściekły. Miał do tego pełne prawo. To ty naważyłaś piwa i musisz je teraz wypić. Dlatego czekałaś. Czekałaś, aż ci nawymyśla. Czekałaś, aż krzyknie na ciebie.
Ale nic takiego nie nastąpiło.
Stanął jedynie naprzeciw ciebie i zapytał.
- To co teraz zrobimy?
Tego się nie spodziewałaś. Zaskoczył cię, Spodziewałaś się czegoś innego. Zaskoczenie to nie uczucie, więc to normalne, że je poczułaś. Ale nic więcej.
To było okropne.
Ale musiałaś myśleć trzeźwo. Tylko to mogło was uratować.
- Myślałam, że możemy poszukać w bibliotece. Rodzina królewska posiada ogromny księgozbiór. Tam możemy znaleźć coś przydatnego - oznajmiłaś.
- Dobry pomysł - odparł szkielet. - Ale teraz powinniśmy odpocząć. Dla nas obojga to był raczej ciężki dzień - dodał, wkładając ręce do kieszeni, uśmiechając się lekko.
Wiedziałaś, że chciał dodać ci tym uśmieszkiem otuchy. Ale ty się nie bałaś. Nie byłaś smutna. Nie byłaś przerażona. Byłaś pusta.
…
Kolejny dzień. Kolejny poranek. Znowu zapomniałaś zasłonić zasłony. Elwira ponownie pomogła ci się ubrać. Czy dopiero brak uczuć uświadomił ci, że każdy twój dzień wygląda podobnie. Westchnęłaś ciężko.
Musiałaś jakoś przeżyć ten dzień, dopóki nie spotkasz się z Sansem. Nie możesz wplątać w to innych. Jesteś za to odpowiedzialna i musisz to rozwiązać.
…
Udawanie emocji przez innymi było naprawdę trudne. Musiałaś unikać spotkania z Toriel. Ona zawsze wiedziała, gdy coś było nie tak. A to było nie lada wyzwanie, ponieważ miałaś mieć dzisiaj przymiarkę nowej sukni balowej.
Chodziła wokół ciebie doradzając krawcowej, co i jak ma zrobić. Przy okazji pytała o cię o różne rzeczy. Zwykłe pogaduchy.
- I jak ci pasuje suknia? Masz jakieś propozycje? - zapytała Toriel, przyglądając się koronkom na fiołkowej sukni.
- Raczej nie, królowo - odrzekłaś. Nie miałaś żadnych zastrzeżeń do tej kreacji. Na szczęście są to ostatnie przymiarki, więc nie musisz się jakoś wysilać.
- Pamiętasz naszą rozmowę, tak? - powiedziała stanowczym tonem Toriel, prostując się. Spojrzała na ciebie surowym wzrokiem.
Wiedziałaś o co jej chodzi. Mimo tylu lat dalej nie potrafiłaś do niej tak mówić.
- Suknia mi pasuje, matko - odparłaś.
- Wolę mamo, ale niech już będzie - powiedziała na nowo, przyglądając się sukni. - A jak się czujesz? Niedługo są twoje osiemnaste urodziny.
Toriel spojrzała na ciebie, wyczekując odpowiedzi. Najbardziej logicznym posunięciem było powiedzenie, że jesteś podekscytowana. Ale jak masz to okazać? Uśmiechnąć się?
Nigdy jakoś się nad tym nie zastanawiałaś.
- Królowo, jesteś proszona do króla Asgora - powiedziała służąca, stojąca w drzwiach. Nawet nie zauważyłaś, kiedy weszła.
Z sytuacji uratował cię przypadek. Potem jakoś udało cię się unikać królowej oraz udawać emocje przed innymi. Większość i tak traktowała cię wedle statusu, więc nie interesowały ich twoje uczucia.
…
Jakoś udało ci się przetrwać ten dzień. Po popołudniu już nikt cię nie męczył. Idąc w stronę biblioteki już z daleka widziałaś szkieleta, opierającego się o ścianę. Gdy cię zobaczył uśmiechnął się lekko.
- Pora zacząć poszukiwania - odrzekł, otwierając przed tobą drzwi. - Panie, przodem
Skinęłaś głową, dziękując mu za uprzejmość. Weszłaś do środka.
Olbrzymie regały wypełnione przeróżnymi książkami. Od historii królestwa, przez sztukę oraz nauki przyrodnicze. Wiesz, że znajdowały się w niej też różne opowieści. Od bajek po legendy.
Miałaś nadzieję, że znajdziesz jakąś dotyczącą klątw. Tylko nie bardzo wiedzieliście, gdzie macie szukać. Do jakiego działu zaliczyć taką książkę?
Magia? Alchemia? Legendy? Czy może sztuki starożytne?
Nie byłaś pewna. Zaczęliście poszukiwania od legend. To chyba było najbardziej oczywiste rozwiązanie.
…
Jednak to nie było takie proste jak sądziłaś na początku. Przejrzeliście już ze trzy działy, czyli jakieś sto może trochę więcej książek, ale nic pożytecznego nie znaleźliście.
Lecz to dopiero jedna trzecia z wszystkich książek o tematyce legend.
Westchnęłaś ciężko, myśląc o stercie książek, które musicie jeszcze przejrzeć.
- Hej, nie martw się - odparł Sans odkładając, książkę na półkę. - Znajdziemy jakieś rozwiązanie.
Przytaknęłaś tylko. Wiedziałaś, że chciał jakoś dodać ci otuchy. Doceniałaś to, ale nie czułaś nic.
Zerknęłaś na Sansa. Chyba go uraziłaś, ale nie byłaś pewna. Mogłaś mu się wydać chłodna.
- Przepraszam, jeśli jakoś cię uraziłam - odrzekłaś, obserwując go.
- Wiesz, to raczej ja powinienem przeprosić - odparł, patrząc ci w oczy. - Jakoś trudno przyzwyczaić się do tego, że nie możesz odczuwać emocji. Powinienem o tym pamiętać i nie obrażać się - dodał na koniec.
Patrzyłaś na niego, a on na ciebie. Nie bardzo wiedziałaś co masz teraz powiedzieć i chyba on także.
- Hej, co tutaj robicie? - usłyszałaś za sobą znajomy głos. Odwróciłaś się gwałtownie. I zobaczyłaś Asriela. - Spokojnie, nie chciałem cię przestraszyć. To co tu robicie? - zapytał młody książę.
Byłoby ryzykowne pytać o pomoc Asriela, ale on wie więcej od ciebie o królewskich zbiorach.
- A wiesz, gdzie znaleźlibyśmy coś o klątwach? - zapytałaś. Jak to się mówi, raz się żyje prawda?
- Klątwy? - powtórzył książę, bacznie ci się przyglądając. - A po co wam to?
I tu cię miał. Nie miałaś jeszcze na to odpowiedzi. Ale uratował cię Sans.
- Znalazłem w ogrodzie dziwny kwiat. Pamiętam go z jakieś książki i nie jestem pewien, czy nie jest to jeden z zakazanych kwiatów - odparł pewnie Sans. Musiałaś przyznać, że całkiem nieźle kłamał. Jeśli nie byłabyś w to zamieszana to uwierzyłabyś mu. Nic nie okazywał. Zachowywał się tak naturalnie.
Asriel spojrzał na Sansa, a potem na ciebie. Wyglądał jakby próbował sobie coś przypomnieć. Zajęło mu to dłuższą chwilę.
- Jest jedna taka książka. Nazywała się “Tajemnicze i kapryśnie utrapienia” - powiedział Asriel. - Wiem dziwny tytuł jak na książkę o klątwach, ale to nie ja go wymyśliłem - dodał, patrząc na zegarek na ręce. - Muszę już iść mam uczestniczyć w naradzie.
Gdy książę Asriel zniknął z waszego pola widzenia, odezwał się twój kompan.
- O dziwo łatwo poszło - odrzekł.
- Lepiej zabierzmy się do szukania - powiedziałaś. Nie chciałaś tracić czasu. Im szybciej znajdziecie książkę tym szybciej pozbędziesz się klątwy.
Jednak mimo tego, że znaliście tytuł książki nie mogliście nigdzie znaleźć. Jakby zniknęła. Nigdzie nie było po niej śladu. Nawet w zapisach królewskiej bibliotekarki.
Zmęczona szukaniem w bibliotece oraz późną porą oboje uznaliście, że pora udać się na spoczynek.
- Tylko co mamy teraz zrobić? - zapytał Sans.
Mieliście dwie opcje.