13 grudnia 2016
12 grudnia 2016
Undertale: Te ciche momenty - Morderstwo na parkiecie [In These Quiet Moments - Murder on the Dance Floor - tłumaczenie PL] [+18]
autor obrazka: Vyolfers
Notka od tłumacza: Opowiadanie z serii Ty x Postać, oczywiście Ty x Sans. Historia ma swój początek zaraz po zakończeniu pacyfistycznego zakończenia gry.
Minęło kilka lat od czasu, aż bariera zniknęła i potwory starają się
żyć między ludźmi. Ty jesteś dorosła, masz pracę, przyjaciół, normalne
życie amerykańskiej dziewczyny (bo akcja toczy się w Ameryce), kiedy
nagle okazuje się, że wprowadzają się do Ciebie nowi sąsiedzi...
To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Rozdziały +18 będę oznaczać znaczkiem: ♠To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Autor: MuhBeez
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI:
Rozdział I // Punkt widzenia Sansa
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy
Tracisz kontrolę
To ten czas w roku
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie (obecnie czytany)
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
Dobre wino nie potrzebuje etykiety // Punkt widzenia Sansa
Zmiana pogody // Punkt widzenia Sansa
Pijana w sztok // Punkt widzenia Sansa
Czerwona gościówa, niebieski gość // Punkt widzenia Sansa♠
Wspólna tajszczyzna // Punkt widzenia Sansa
Bez owijania w bawełnę
Dzięki sobie czynimy
Tracisz kontrolę
To ten czas w roku
Jedna tequila, dwie tequile...
[wrzuć tu jakiś śmieszny żart o BoneZone]♠
Śnieżne dni to niebezpieczne dni ♠
Poświata
Historia przy whiskey
Morderstwo na parkiecie (obecnie czytany)
Teoria gatunków♠
Śmieszny Walenty
SEDNO problemu♠
I pocałunek na szczęście♠
Ostatnia Wielkanoc
Początek końca
...
Wasza trójka stała przed Rajem Gofrów ignorując
zaciekawione spojrzenia gapiów. Undyne i Alphys były ubrane
normalnie, w bluzkach i spodniach, tak jak Ty. Jednak
ich aparycja rzucała się w oczy. Na szarej palecie barw miejskiego życia, czerwone
włosy Undyne i jej niebiesko-zielona skóra były bardzo widoczne,
żółte umaszczenie Alphys i jej ogon nie poprawiały sytuacji. Starałaś się nie zwracałaś na to uwagi. Weszliście do środka i zajęliście
stolik dla czwórki. Jak szliście na miejsca mogłaś zauważyć, że
kelner i kilkoro klientów patrzą się na waszą gromadę, nie
umknęło też Twojej uwadze to, że Undyne zacisnęła pięści, a
Alphys zaczęła się nerwowo pocić. Sans jak zawsze trzymał ręce
w kieszeni ignorując spojrzenia. Usiedliście.
-Myślałam, że ludzie tutaj nie mają nic do
potworów – warknęła Undyne, mierząc Twojego chłopaka wzrokiem,
ten tylko wzruszył ramionami.
-jesteście nowe, przywykli do mnie i papyrusa –
powiedział – daj im czas, też się bardzo stresowaliśmy na samym
początku jak tutaj przyjechaliśmy – otworzył menu i zaczął go
przeglądać. Uśmiechnęłaś się słabo starając się niemo
przeprosić Undyne, westchnęła i również zaczęła przeglądać
potrawy.
-Ł-łał! Mają tutaj tylko gofry! - zawołała
zadowolona Alphys. Przytaknęłaś, jej dziewczyna słabo się
uśmiechnęła
-Mówiłaś, że masz na nie ochotę, więc oto i one!–
odpowiedziałaś szczęśliwa. Jaszczurzy potwór z zadowoleniem
patrzył na zawartość menu. Wiedziałaś co chcesz zamówić więc
jako pierwsza odstawiłaś swoje na stół. Całe szczęście Sans
zrobił to samo niemalże w tym samym czasie i wygodnie rozsiadł się
na krzesełku.
-jak się spało? - zapytał.
-Musisz kupić nowy dmuchany materac – westchnęła
Undyne patrząc na potrawy – Obudziłyśmy się rano i zaczął
przepuszczać powietrze.
-faktycznie, jakieś inne było –
zażartował, Undyne warknęła, Ty się zaśmiałaś,
Sans z uśmiechem zerknął na Ciebie.
-A wy nerdy, co robiliście? Oglądaliście anime całą
noc? - zapytała. Oboje przytaknęliście w tym samym czasie, Alphys
nagle zamknęła menu
-S-sans powiedział mi, że spodobało ci się Mew
Mew Kissy Cute! - praktycznie krzyknęła nachylając się nad stołem
w Twoim kierunku. Zasłoniła szybko szponami usta zaskoczona własnym
wybuchem – Jest świetne, prawda? - zapytała znacznie ciszej.
Poderwałaś się kładąc łokcie na stół.
-O mój boże, jest rozkoszne! Nawet nie
przypuszczałam jak BARDZO mi się spodoba. A ostateczna walka z ...
- zaśmiałyście się obie w niemym porozumieniu. Wasi partnerzy
tylko na was patrzyli. Po jakichś dziesięciu minutach przyszedł
lekko zestresowany kelner przyjmując wasze zamówienia.
-W każdym razie, jeżeli chcecie się tutaj
przeprowadzić powinnyście zacząć się zastanawiać nad pracą –
zmieniłaś temat – Czym się zajmujecie?
-Właściwie to ja już mam pracę, muszę
często podróżować... wszędzie – powiedziała Undyne. Byłaś
zaskoczona. Alphys przepełniła duma
-Tak? A czym się zajmujesz? - zapytałaś. Po
tym co widziałaś na lotnisku widziałaś, że jest naprawdę silna.
-Jak przyszliśmy na powierzchnię było ciężko,
wiesz? Ale macie różnorodną kulturę! Słyszałaś kiedyś o
luchadores?
-Tak, to zapasy w maskach? - byłaś
podekscytowana. Czy tym właśnie się zajmowała?
-Patrzysz na jednego z nich! Mówią, że jestem
rudo, nazywają mnie niesławnym Serpirnte Azul! - uderzyła się w
pierś – Jest zajebiście. Walczę na ringu, noszę czadową maskę
i wszyscy myślą, że całe moje ciało jest pomalowane – zaśmiała
się.
-D-dużo zwiedza, ale to nawet dobrze. Tutaj
rzeczy są d-drogie – skomentowała niższa potworzyca. Zaśmiałaś
się i wyciągnęłaś rękę do Undyne niemalże instynktownie chcąc
przybić z nią piątkę, początkowo była zaskoczona, ale dała Ci
ją.
-To najzajebistrza rzecz o jakiej słyszałam. Masz
jakiś godnych siebie przeciwników, czy coś?
-Kurwa tak!! - wyciągnęła telefon – Obczaj to!
Mam nawet konto na YouTube! - pokazała na swoją stronę. Łoooooł,
wiele subskrybentów. Włączyła jeden z filmików jak wchodzi na
liny i skacze na biednego Hiszpana. Tłum klaszcze i szaleje. Miała
na sobie dziwaczny kostium, obcisły wyglądający jak łuska ryby i
maskę bardzo podobną do jej twarzy. Nie miałaś pojęcia gdzie
schowała włosy pod nią.
-To jest ZAJEBIOZA! - jeszcze raz zobaczyłaś
nagranie. Widać było, że zapaśniczkę przepełniła duma,
patrzyła na Sansa szczęśliwa. Ten wzruszył ramionami – Powiedz
proszę, że masz jakieś zawody w pobliżu miasta. Koniecznie muszę
to zobaczyć! Nigdy wcześniej na tym nie byłam!
-Ta? Hah! Nic tutaj nie ma, ale za jakieś dwa
miesiące zaczynam trasę. Dam ci znać! - wsadziła telefon do
kieszeni. Wróciłaś na siedzenie, wyraźnie podekscytowana.
Szczerzyła się od ucha do ucha, co wyglądało dość przerażająco
zwłaszcza, że prezentowała ostre jak brzytwy zęby.
-A co z tobą Alphys? Też jesteś zamaskowanym
bohaterem, którego będę czcić? - zapytałaś uśmiechając się
głupkowato. Wyglądała na zawstydzoną
-N-nie. Jestem tylko nudnym naukowcem – mruknęła
ponuro. Razem z Sansem zmarszczyliście brwi.
-Nudnym? Ale to też jest zajebiaszcze! W czym się
specjalizujesz? - Położyłaś chusteczkę na kolanach. Alphys
chwilę się wahała przygryzając nerwowo dolną wargę.
-G-genetyka, tak m-myślę. Lubię um... inżynierię
genetyczną – powiedziała skrępowana własną profesją
-Kurwa, jestem pod wrażeniem! Serio! Z ledwością
dawałam radę z matmą w szkolę. W Podziemiu mieli jakieś
uniwerki?
-N-nie. Ja... uh... uczyłam się sama – zaczęła
obracać widelec w szponach – A-ale udało mi się zostać
królewskim naukowcem! Póki co pracuję w c-call center. Nie idzie mi
za dobrze – delikatnie się skrzywiłaś. No tak, niepewny ton
wypowiedzi mógł być tutaj znaczącym problemem.
-Może powinnaś się na jakiś zapisać? Jest kilka
szkół w mieście. Do wyboru do koloru. Gdzieś cię przyjmą –
zaproponowałaś śmiejąc się delikatnie. Undyne szeroko się
uśmiechnęła, Sans zachichotał, Alphys mimo to wyglądała nadal
na niezbyt pewną siebie.
-N-no nie wiem – Undyne położyła rękę na jej
plecach i zaczęła czule ją głaskać.
-Nie bój się. Z tego co się orientuję czesne nie
jest wysokie. Ale się jeszcze dowiem dokładnie, dobrze? -
Popatrzyłaś na Sansa zastanawiając się czy doda swoje trzy
grosze, lecz był dziwnie cicho. Chciałaś coś powiedzieć, lecz
przyszło wasze jedzenie, kelner pośpiesznie ustawił talerze przed
wami i szybko zniknął. Undyne cicho warknęła i agresywnie zaczęła
jeść swoją porcję.
-Więc co chcecie robić? - zapytałaś,
miałaś dzisiaj wolne więc czemu nie? Alphys powoli zaczęła
wylewać na swoje gofry sos jagodowy. Sans zerknął na Ciebie
zaskoczony.
-dzisiaj pracuję, zaczynam o pierwszej – ugryzł
kawałek swojej porcji. Wzruszyłaś ramionami
-To nic. Mogę się z wami poszwendać, jeżeli nie
macie nic przeciwko – Twoje oczy spotkały się ze zwężonymi
ślepiami Undyne. Wpatrywała się w Ciebie tak, jakby właśnie
przyjęła wyzwanie.
-Oczywiście! - zaśmiała się za głośno –
Będziemy się razem ŚWIETNIE BAWIĆ! - wsadziła do ust kolejny
wielki kawałek jedzenia.
-To świetnie! - odpowiedziałaś również gryząc
gofra
-Będziemy SZALEĆ – Undyne chwyciła za swój sok
-Dla takich rzeczy warto żyć – chwyciłaś za
wodę i upiłaś łyk
-UMRZESZ Z RADOŚCI – krzyknęła ściskając
szklankę i uderzając nią głośno o blat stołu prawie ją stłukła. Obie wpatrywałyście się wzajemnie w oczy tocząc niemy
pojedynek na spojrzenia. Wasi partnerzy zerkali na was jak na
popierdoleńców. Sans nagle objął Cię ramieniem, co wyrwało Cię
szybko z transu, odetchnęłaś z ulgą i przeniosłaś wzrok na
niego.
-Uh, przykro mi, że musisz dzisiaj pracować –
dopiero teraz zdałaś sobie sprawę, że ściągnęłyście na swój
stół zbyt duże zainteresowanie – A co z Papyrusem? Kiedy wróci?
-o szóstej – ścisnął Cię za ramie nieco
mocniej nim je puścił – będzie dzisiaj gotował, zjesz z nimi?
nie będzie mnie w domu na kolacji.
-Uhhhh – popatrzyłaś na kobiety,
Undyne mierzyła Cię wrogim spojrzeniem, zaś Alphys czekała na
Twoją odpowiedź, widać było, że chce abyś się zgodziła –
Tak, brzmi świetnie
-Ś-świetnie! - Alphys upiła ze swojej szklanki
-Taaa, świetnie – Undyne na chwile odwróciła
głowę na bok, by zaraz potem wrócić do jedzenia śniadania.
Usłyszałaś w jej głosie nutę irytacji, ale postanowiłaś ją
zignorować. Skończyliście posiłek w miarę względnym spokoju,
zapłaciłaś za wszystkich. Undyne robiła wszystko, aby ukryć że
Twoje zachowanie zrobiło na niej pozytywne wrażenie, lecz
podziękowała Ci mimo wszystko. Punkt dla Ciebie.
Wymieniłaś się z Sansem szybkim pocałunkiem nim
poszedł do pracy, ignorując przy tym samym przedrzeźniające
dźwięki Undyne w tyle. I tak oto zostałaś z nimi sama. Wcześniej
miałaś świetny pomysł co robić, teraz doszłaś do
wniosku, że może nie być tak fajnie jak zakładałaś. Odwróciłaś
się w ich stronę starając się uśmiechać najserdeczniej jak się
da.
-Więc! Co chcecie robić? - zapytałaś. Undyne
przyglądała Ci się dziwnie, marszcząc brwi. Alphys odezwała się
pierwsza.
-R-rozmawiałyśmy o muzeum, pamiętasz? W pociągu?
Możemy tam iść? - zapytała lekko zawstydzona. Przytaknęłaś
energicznie.
-Jasne! Zabiorę was do Akademii Nauki, mają tam
wszystkiego po trochu, będzie czadowo! - podniosłaś rękę aby
złapać taksówkę. Undyne prychnęła szepcząc coś do Alphys za
Twoimi plecami. Zignorowałaś to. Szybko nadjechał wasz pojazd.
Otworzyłaś tylne drzwi, niższa potworzyca weszła przodem, ale
wyższa tylko stała i się patrzyła
-Włazisz czy nie – zapytała. Byłaś zaskoczona.
-Otwieram je dla ciebie. Wiesz, chcę być miła?
-Słuchaj, nie potrzebuję twojej łaski – mruknęła
obniżonym tonem głosu, podeszła do Ciebie – I zdecydowanie nie
chcę abyś otwierała mi pierdolone drzwi – weszła do środka
trzaskając za sobą. Co do kurwy? Podeszłaś do siedzenia na
przodzie.
-Do Akademii Nauki proszę – powiedziałaś kierowcy. Ten nic nie odpowiedział i zaczął jechać. Alphys co
chwilę szturchała Undyne w bok, ta mówiła do niej przyciszonym
głosem, że wszystko jest dobrze. Co ona, w gorącej wodzie kąpana,
czy co?
Po jakichś dziesięciu minutach byłyście na miejscu. Zapłaciłyście po równo za podróż. Podeszłyście do kasy i jako pierwsza nachyliłaś się nad okienkiem.
-Jeden, proszę – chwyciłaś za portfel i zamarłaś na chwilę. Wiesz co? Nie! Pieprzyć to! Są gośćmi! - Przepraszam, znaczy się trzy – poprawiłaś się. Sprzedawca popatrzył zdziwiony – I proszę tej parze za mną nie dawać biletów, są dla nich. - Po zakupie odeszłaś na bok udając, że się na coś patrzysz. Kiedy Undyne podeszła, kasjer powiedział jej, że już im kupiłaś. Alphys była wzruszona, Undyne natomiast warknęła złowrogo. Wzruszyłaś ramionami i czekałaś, aż wejdą za Tobą do środka. Już w progu niższa kobieta była zachwycona wnętrzem. Undyne nie wyglądała na zainteresowaną wystrojem i eksponatami, czule patrzyła się na swoją dziewczynę czerpiąc wyraźną radość z jej entuzjazmu. Po chwili zdała sobie sprawę z tego, że się na nią patrzysz i zmieniła wyraz twarzy. Chciałaś powiedzieć coś co od dłuższego czasu cisnęło Ci się na usta, ale nie, lepiej nie, przecież chcesz aby rybny potwór Cię polubił. Co nie?
Po jakichś dziesięciu minutach byłyście na miejscu. Zapłaciłyście po równo za podróż. Podeszłyście do kasy i jako pierwsza nachyliłaś się nad okienkiem.
-Jeden, proszę – chwyciłaś za portfel i zamarłaś na chwilę. Wiesz co? Nie! Pieprzyć to! Są gośćmi! - Przepraszam, znaczy się trzy – poprawiłaś się. Sprzedawca popatrzył zdziwiony – I proszę tej parze za mną nie dawać biletów, są dla nich. - Po zakupie odeszłaś na bok udając, że się na coś patrzysz. Kiedy Undyne podeszła, kasjer powiedział jej, że już im kupiłaś. Alphys była wzruszona, Undyne natomiast warknęła złowrogo. Wzruszyłaś ramionami i czekałaś, aż wejdą za Tobą do środka. Już w progu niższa kobieta była zachwycona wnętrzem. Undyne nie wyglądała na zainteresowaną wystrojem i eksponatami, czule patrzyła się na swoją dziewczynę czerpiąc wyraźną radość z jej entuzjazmu. Po chwili zdała sobie sprawę z tego, że się na nią patrzysz i zmieniła wyraz twarzy. Chciałaś powiedzieć coś co od dłuższego czasu cisnęło Ci się na usta, ale nie, lepiej nie, przecież chcesz aby rybny potwór Cię polubił. Co nie?
-M-możemy iść zobaczyć wystawę o ewolucji
na początek? - zapytała Alphys podchodząc do was. Undyne
przełożyła ciężar ciała na drugą nogę i uśmiechnęła się
szeroko.
-Oczywiście! Dla ciebie wszystko! - cmoknęła
Alphys w czoło. Ta się zaśmiała i podreptała pośpiesznie w
stronę pomieszczenia, wraz z zapaśniczką poszłyście za nią. W
ciszy ramię w ramię, co jakiś czas zerkając jedna na drugą. Więc
tak to ma wyglądać? Wiedziałaś, że Undyne nie podoba się fakt,
iż jesteś człowiekiem i to Cię najbardziej martwiło. Oczywiście,
byłoby o wiele łatwiej, gdyby Sans też nim był, ale ... to nie
byłby już Sans. Alphys pochyliła zaczęła uważnie oglądać
jakiś eksponat, a potem czytać opis pod nim. Już go kiedyś
widziałaś, nie czułaś potrzeby powtarzania tego materiału.
Undyne znowu patrzyła się tylko na swoją dziewczynę, jak
przechodzi od gabloty do gabloty. Zabujała się na chwilę.
Przygryzłaś dolną wargę zastanawiając się jak zacząć rozmowę
i co powiedzieć, lecz ona Cię wyprzedziła.
-O co ci chodzi? - zapytała bez patrzenia na
Ciebie. Zmarszczyłaś brwi i odwróciłaś się w jej stronę.
-Co masz na myśli? Jesteśmy w muzeum, masz z
tym problem? - nie wiedziałaś czego się spodziewać, czułaś się
kompletnie rozbrojona. Ona tylko prychnęła.
-Nikt cię nie chciał więc zaczęłaś
chodzić z potworem? - zapytała szybko – A może to jakiś zakład?
Zachcianka na miesiąc? - Byłaś wściekła. Ugryzłaś się w
język, aby nie zacząć się drzeć, wzięłaś bardzo duży wdech.
-Nie wiem o czym mówisz – naprawdę nie
chciałaś się z nią kłócić, lecz jej słowa odbijały się echem w Twojej głowie. Undyne popatrzyła na Ciebie z takim wyrazem twarzy, jakby
musiała oglądać gówno.
-Proszę. Ludzie i potwory się nie mieszają. Robisz
to dla sławy? Nikomu tym nie zaimponujesz. I jeżeli go zranisz....
- zawarczała - ... będziesz miała przejebane. - Otworzyłaś usta
zaskoczona, poczułaś jak prawa brew Ci zadrżała. Kolejny wdech by
się nie pokłó... chrzanić to!
-Super,
więc jesteś rasistką? Wracaj do swojego miasta. Jak mogło ci
przyjść do głowy, że bawię się Sansem – podeszłaś do niej
bardzo blisko i zaczęłaś pukać ją palcem w pierś – To nie
zachcianka. Jest najlepszym facetem jakiego poznałam w życiu i go
ko.... - przez złość musiałaś się poprawić - ... uwielbiam jak
diabli. Więc nie rób problemów tam gdzie ich kurwa nie ma. - Nie
spodziewałaś się takiego zachowania ze strony potwora. W dodatku
ona była jego przyjaciółką! Robiłaś co mogłaś, aby nie
zwracać uwagi na szepty ludzi dookoła. Przez chwilę patrzyłyście
się sobie w oczy, potem popatrzyła na Twoje ręce zaciśnięte
teraz w pięści. Niespodziewanie na jej twarzy pojawił się wielki
uśmiech.
-Właśnie to chciałam usłyszeć! -
zabrzmiała przyjaźnie. Potrząsnęłaś głową nie wiedząc co się
właśnie stało. Złapała Cię za ramiona – Posłuchaj, nie
wszyscy ludzie to chuje, już to wiem. Zrozum, że muszę dbać o
mojego kościanego brata, wiesz? - A więc to był... test? Ojjj to
nie było nic fajnego.
-Ta, całkiem dobrze umie zadbać sam o siebie.
No i kryję jego tyły więc nie masz się czym stresować –
praktycznie wysyczałaś. Jakimś sposobem poszerzył się jej
uśmiech, a rekinie zęby z tej odległości były jeszcze bardziej
przerażające.
-Hah! Ta leniwa kupa kości ma oczy szeroko otwarte.
Nie o to chodzi. Znaczy się, zabiję cię jeżeli go zranisz, ale
czuję... że tego nie zrobisz – poklepała Cię po plecach i
poszła do Alphys zostawiając Cię oniemiałą. Miałaś otwarte usta. Tego się nie spodziewałaś. Mimo to nadal w środku
czułaś się ... wkurwiona. Wyciągnęłaś
telefon, miałaś nadzieję że napisanie wiadomości do Jackie Cię
jakoś uspokoi.
Ty/Jackie: Jezu, ta kobieta to pieprzony koszmar
Jackie: Co tam?
Ty: Opowiem Ci dokładniej później, ale ona kurwa zrobiła mi TEST czy jestem dość dobra dla Sansa, albo coś w tym stylu
Jackie: lol to słodko, też zrobiłam taki Sansowi
Zamrugałaś kilka razy.
Ty: Co?
Jackie: Ej, od tego ma się przyjaciół, sprawdzają wiarygodność partnerów i ich uczucia
Jackie: Hej! Zaproś ją dzisiaj! Zrobimy babski wieczór, ty, ja, Sam, Anka i ta tajemnicza laska
Ty: Nie jestem pewna czy będzie chciała tańczyć. Nie wiem też czy lubi ludzi.
Ty: To nie wydaje się być dobry pomysł.
Jackie: Ale to baba, nie?
Jackie: BABSKI WIECZÓR! Wszystko będzie dobrze.
Westchnęłaś. Miała trochę racji. Alphys też zaprosisz, masz przeczucie że nigdy nie była w klubie. Podeszłaś do nich, niższa kobieta była całkowicie pochłonięta ekspozycją, mówiła o różnych rzeczach, które właśnie widziała. Undyne tylko się uśmiechała i przytakiwała, nie byłaś pewna czy rozumie cokolwiek z tego co jej dziewczyna mówi. Alphys była rozkosznie słodka, no ale jej partnerka to totalne przeciwieństwo. Jaszczurzyca odwróciła się w Twoją stronę zadowolona.
-T-tak się cieszę! W naszym mieście nie ma żadnego
m-muzeum! Znaczy się, dobrego. A tutaj jest ich tak wiele! -
rozpostarła ramiona – K-kiedy zamykają?
-Zdaje się o piątej, ale powinnyśmy wyjść
wcześniej aby zdążyć przed Papyrusem, lubi jak ktoś jest w domu
kiedy gotuje.
-Wiem! - Undyne się uśmiechnęła – Jego
gotowanie się poprawiło, jest naprawdę dobre!
-Naprawdę? - zapytałaś. Ta się na chwilę
zamyśliła.
-Było paskudne. Lecz mimo to nadal próbował!
- Zerknęła na dół, jej dziewczyna patrzyła na zegarek
-M-mamy więc kilka godzin! - zerkała raz na Ciebie
raz na Undyne – Uhm, obrazicie się jeżeli pójdę szybciej? -
zapaśniczka zaśmiała się
-Nie, kochanie, rób to na co masz ochotę – W
jednej chwili Alphys klasnęła w ręce i odwróciła się szybko
gnając przed siebie. Popatrzyłaś na Undyne zastanawiając się
przez sekundę jak zacząć rozmowę.
-Więc... mam pytanie. Lubisz procenty?
-HAH! Czy lubię? Serio? - zaśmiała się – Macie
takie powiedzenie „pić jak ryba” - wyszczerzyła zęby.
Zaśmiałaś się lekko.
-Razem ze znajomymi wybieramy się dzisiaj wieczorem
na kilka drinków i na tańce i chciałam was zaprosić. - starałaś
się zachowywać najlepiej jak umiałaś. Undyne chwilę się
zamyśliła.
-Jasne! Nie obiecuję, że Alphys pójdzie, ale ja
tak!
-Super! - uśmiechnęłaś się na tyle szeroko na
ile potrafiłaś – Zjemy kolację z Papyrusem i idziemy na
dyskotekę- Tutaj cisza. Kobieta zmarszczyła brwi.
-Czy w tym klubie nie mają nic przeciwko potworom?
-Szczerze? Nie wiem. Zobaczy się. Lecz jeżeli będą
się pluć pójdziemy w inne miejsce, a oni niech się walą na ryj –
zachichotałaś. Undyne się rozpogodziła o... i znowu się
wyszczerzyła.
-To mi się podoba! Już wiem dlaczego Sansik cię
lubi – zachichotała. Obie się uśmiechnęłyście do siebie
wzajemnie i bez skrępowania. Potem poszłyście za Alphys.
Papyrus i Undyne naprawdę świetnie się dogadywali.
Ich wzajemny stosunek przypominał Ci ten jaki jest między Tobą, a
Jackie. Wyższy szkielet pokazywał zapaśniczce nowe rzeczy jakie
kupił do gotowania i mówił o przepisach jakie poznał, była
pod wrażeniem. Pomogła mu nawet, ale jej styl gotowania był... no
nieco... waleczny, delikatnie rzecz ujmując. Nie obyło się bez
zrobienia bałaganu dookoła. Papyrus zrobił (a jakże by inaczej)
spaghetti, ale dodał wyjątkowo smaczny sos jakiego nie
robił za często. Mile spędziłaś czas w towarzystwie trzech
potworów, lecz tęskniłaś za obecnością Sansa. Oczywiście,
wcześniej już jadłaś sam na sam kolacje z Papyrusem, ale nie
przywykłaś jeszcze do jego przyjaciół. Undyne
skończyła jako pierwsza i po odstawieniu talerza do kuchni stanęła
przy stole krzycząc.
-Dobra! Jestem gotowa iść! - chwyciła za kurtkę.
Popatrzyłaś na nią zaskoczona, z ust zwisała Ci kluska.
-OH? GDZIE IDZIESZ? - zapytał podekscytowany
-Wybacz kolego, babski wieczór! - zaśmiała się
głośno. Papyrus lekko westchnął – Nie martw się, Alphys
dotrzyma ci towarzystwa
-TO CUDOWNIE! - powiedział zwracając się w stronę
przyjaciółki – CHCESZ POOGLĄDAĆ WIĘCEJ ANIME? - jej
twarz się rozpogodziła, z wrażenia wypuściła widelec, który z
głośnym stukiem upadł na prawie pusty talerz.
-C-czy chcę? T-tak! Chcę! Zaraz wezmę swoje DVD –
wbiegła do pokoju grzebiąc w bagażu. Undyne popatrzyła na Ciebie,
starałaś się nie zadławić makaronem.
-Pośpiesz się ślimaku, prawie dziewiąta! -
wyszczerzyła się. Wytarłaś usta i popatrzyłaś na talerz,
zostało jeszcze pół porcji.
-Tak, ale nadal musimy się przygotować. - Miałaś
nadzieję, że to da Ci trochę czasu
-Przygotować? Pfff wyglądasz spoko – Zmarszczyłaś
brwi
-Chcę założyć kieckę albo coś. Lubię wyglądać
słodko kiedy wychodzę.
-Ooooh! Strojnisia? Więc ja też założę kieckę –
powiedziała – Ubieraj dupsko, zobaczymy się za kilka minut.
-No dobrze! - odpowiedziałaś. Undyne poszła do
walizki szukając czegoś w co będzie mogła się przebrać. Wzięłaś
astronomicznie wielki widelec pełen pysznego spaghetti i prawie się
udławiłaś przełykając go. Zaczęłaś się krztusić, musiałaś
popić go wodą.
-WSZYSTKO DOBRZE? - Papyrus zmarszczył brwi,
przytaknęłaś delikatnie i uszczknęłaś jeszcze potrawy – MAM
NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIECIE SIĘ DOBRZE BAWIĆ! I NIE RÓBCIE CZEGOŚ
CZEGO POTEM BĘDZIECIE ŻAŁOWAĆ!
-Nie bój się. Obiecuję, że nie będę pić –
uniosłaś rękę jakbyś składała przysięgę – Słowo harcerza.
-TO DOBRZE! PROSZĘ TEŻ, ABYŚ NIE POZWOLIŁA UNDYNE
ZA WIELE WYPIĆ. ONA UM... LUBI RZUCAĆ RZECZAMI... JAKIMI NIE
POWINNO SIĘ RZUCAĆ.
-Dobrze wiedzieć.
-OCZYWIŚCIE! WSZYSTKO DLA MOJEJ DOBREJ
PRZYJACIÓŁKI! - mrugnął. Szybko dokończyłaś to co Ci zostało
na talerzu i poszłaś do swojego mieszkania. Naprawdę chciałaś
się wystroić i to nie tylko dlatego, że miał to być babski
wieczór. Zdałaś sobie po prostu sprawę, że od Nowego Roku nie
miałaś na sobie sukienki. Wyszczerzyłaś się na chwilę i poszłaś
do łazienki by poprawić swoją niebieską kieckę, zrobić włosy i
makijaż. Seks bomba, pomyślałaś i
skierowałaś się do sypialni. Wysłałaś Sansowi słodkiego snapchata ze
swoją twarzą i podpisem „Będę tęsknić!” Za godzinę kończy
pracę, więc... więc miałaś nadzieję, że je dostanie. A
wtedy...
Zrobiłaś sobie kolejne zdjęcie, tym razem całego ciała z podpisem „Wychodzę dzisiaj :D” No i kolejne, uniosłaś nogę nieco do góry odsłaniając więcej uda, widocznym było, że nie masz na sobie majtek „Mam nadzieję, że wpadniesz dzisiaj na noc ;)” Dzisiaj byłaś wyjątkowo niegrzeczna, sexting nie był w Twoim stylu, ale chciałaś pokazać Sansowi coś nowego co mu się z dziwnych powodów podobało.
Wsunęłaś na biodra bieliznę (aż tak zboczona nie jesteś!) i zachichotałaś. Nie wychodziłaś z nim dzisiaj, więc mogłaś sobie pozwolić na buty z obcasem. Wyszłaś, Undyne już czekała oparta o barierkę. Też umiała się ubrać. Czarna obcisła bluzka, skórzana krótka, miniówka i buty na wysokim obcasie. Miała rozpuszczone włosy z przedziałkiem na środku, nawet delikatnie się umalowała.
Zrobiłaś sobie kolejne zdjęcie, tym razem całego ciała z podpisem „Wychodzę dzisiaj :D” No i kolejne, uniosłaś nogę nieco do góry odsłaniając więcej uda, widocznym było, że nie masz na sobie majtek „Mam nadzieję, że wpadniesz dzisiaj na noc ;)” Dzisiaj byłaś wyjątkowo niegrzeczna, sexting nie był w Twoim stylu, ale chciałaś pokazać Sansowi coś nowego co mu się z dziwnych powodów podobało.
Wsunęłaś na biodra bieliznę (aż tak zboczona nie jesteś!) i zachichotałaś. Nie wychodziłaś z nim dzisiaj, więc mogłaś sobie pozwolić na buty z obcasem. Wyszłaś, Undyne już czekała oparta o barierkę. Też umiała się ubrać. Czarna obcisła bluzka, skórzana krótka, miniówka i buty na wysokim obcasie. Miała rozpuszczone włosy z przedziałkiem na środku, nawet delikatnie się umalowała.
-Cholera, dziewczyno, uważaj bo się zakocham –
zachichotałaś. Wyszczerzyła się, a potem zmierzyła Cię wzrokiem
-Ty też wyglądasz pociągająco! Ale ej, tylko
dlatego że lubię się napierdalać z facetami nie oznacza, że nie
umiem i nie lubię się od czasu do czasu wystroić, wiesz? -
Przytaknęłaś.
-Tym lepiej dla ciebie, w każdym razie, idziemy.
Moje przyjaciółki są już na miejscu. Gotowa zaszaleć?
-O tak!! - poszła przodem szybko schodząc ze
schodów. Po kilku minutach
złapałaś taksówkę i usiadłaś na przodzie podając kierowcy
adres. Zauważyłaś, że gapił się cały czas na Twoją
towarzyszkę, w duchu modliłaś się, aby tego nie zauważyła.
Wygląda na to, że nie. No przynajmniej nie powiedział niczego
złego.
Dyskoteka nazywała się Ozone, lubiłaś tam czasem wpadać z Jackie. Ona, Anka i Sam były już w środku, zajęły miejsce przy barze. Razem z Undyne pokazałyście swoje dowody osobiste bramkarzowi. Obracał w palcach kilka razy dokumenty, a potem pozwolił wejść. Westchnęła, otoczyłaś ją ramieniem jakby była Twoją, starą, dobrą przyjaciółką. Zerknęła w dół (mimo obcasów nadal była wyższa niż Ty) wyraźnie zaskoczona.
Dyskoteka nazywała się Ozone, lubiłaś tam czasem wpadać z Jackie. Ona, Anka i Sam były już w środku, zajęły miejsce przy barze. Razem z Undyne pokazałyście swoje dowody osobiste bramkarzowi. Obracał w palcach kilka razy dokumenty, a potem pozwolił wejść. Westchnęła, otoczyłaś ją ramieniem jakby była Twoją, starą, dobrą przyjaciółką. Zerknęła w dół (mimo obcasów nadal była wyższa niż Ty) wyraźnie zaskoczona.
-Będziemy się dobrze bawić, nie przejmuj się,
nikt tutaj nic do Ciebie nie ma. Więc uspokój się, dobrze? -
zaprowadziłaś ją do swoich znajomych. Uśmiechnęła się
delikatniej niż wcześniej i przytaknęła.
-Tak. - mruknęła cicho. Jackie machała do was,
podeszłyście do niej, mocno ją przytuliłaś.
-Bestio! - byłaś szczęśliwa. Wymieniłyście się
cmokami w policzki.
-Cześć bestio! - odpowiedziała. Potem przytuliłaś
Ankę i Sam, a następnie stanęłaś obok swojej towarzyszki.
-To jest Undyne! Jest przyjaciółką Sansa i
Papyrusa, zastanawia się czy się tutaj wprowadzić. - Sam
szczerzyła się od ucha do ucha, Jackie przytuliła ją na co Undyne
zareagowała nieco się spinając. Twoja przyjaciółka najwyraźniej
się tym nie przejęła. Anka jak zawsze siorbała swoją wodę nie
ruszając się z miejsca.
-Siemka! Jestem Jackie, _____ to moja najlepsza
przyjaciółka. Cieszę się, że wpadłaś. Każdy przyjaciel _____
i Sansa jest i moim – zrobiła krok do tyłu. Undyne zmierzyła ją
wzrokiem, jakby chciała ją prześwietlić, a potem się
wyszczerzyła.
-Miło mi poznać! A wy to.... - odwróciła się w
stronę Ani
-Anna, stara przyjaciółka tych wariatek –
pokazała na Ciebie i Jackie. Zaśmiałyście się lekko, Anka
przytuliła się z Undyne. Uśmiechnęłaś się zadowolona, że
wszystko przebiega bez problemów.
-Jestem Sam – powiedziała obejmując potworzyce.
Zauważyłaś, że tą ścisnęła mocniej. Cieszyłaś się, że
rozróżnia która z nich była w ciąży.
-Super! To kiedy balujemy? - zapytała Undyne
odrzucają swoje długie czerwone włosy za ramie. A więc będzie
tańczyć! Zerknęłaś na pozostałą dwójkę.
-Gotowe? - zapytałaś.
-Jak nigdy w życiu! - odkrzyknęła Jackie
-O tak – dodała Anka. Zaśmiałaś się i
poszłyście na parkiet.
Przez kolejną godzinę skakałaś i bawiłaś się w
rytm różnorodnej muzyki. Undyne żyła własnym życiem, co jakiś
czas się do was dołączyła, czasem chodziła dookoła, by zaraz
potem zaimponować swoimi ruchami. Sam flirtowała z
jakimś przystojnym gościem, zazwyczaj dołączałaś do niej,
mogłaś powiedzieć, że czuła się nieco osamotniona bez Ciebie.
Anna szybko zeszła z parkietu. Choć bardzo chciała zaszaleć,
nadal była w ciąży i nie mogła się za bardzo przemęczać. Po
jakimś czasie Jackie usiadła razem z nią. Potem przy stole Sam
opowiadała wam jakieś niewybredne kawały, z których Ty i Undyne
się śmiałyście, kiedy nagle poczułaś wibracje telefonu.
Zerknęłaś, snapchat od Sansa. O! W końcu je odsyła! Otworzyłaś ciekawa co zobaczysz. To była jego twarz, mrugał do Ciebie i podpis „też tęsknię!”. Wyszczerzyłaś się, kolejne zdjęcie przyszło niemal natychmiast. Miał na nim lubieżny wyraz twarzy, lekko rozchylone usta obnażające ostre zęby, które lizał swoim magicznym językiem „jesteś niegrzeczną dziewczynką”. Przełknęłaś ślinę z trudem. Undyne patrzyła się na Ciebie uważnie, nie zdawałaś sobie z tego nawet sprawy, zapomniałaś o całym świecie. Zdjęcie zniknęło, a po nim przyszło kolejne. Jego niebieski kutas stojący w pełnej okazałości „bo do tanga trzeba dwojga”. Zamarłaś mało nie wypuszczając telefonu z rąk. Undyne zaśmiała się przebiegle, popatrzyłaś na nią zaskoczona.
Zerknęłaś, snapchat od Sansa. O! W końcu je odsyła! Otworzyłaś ciekawa co zobaczysz. To była jego twarz, mrugał do Ciebie i podpis „też tęsknię!”. Wyszczerzyłaś się, kolejne zdjęcie przyszło niemal natychmiast. Miał na nim lubieżny wyraz twarzy, lekko rozchylone usta obnażające ostre zęby, które lizał swoim magicznym językiem „jesteś niegrzeczną dziewczynką”. Przełknęłaś ślinę z trudem. Undyne patrzyła się na Ciebie uważnie, nie zdawałaś sobie z tego nawet sprawy, zapomniałaś o całym świecie. Zdjęcie zniknęło, a po nim przyszło kolejne. Jego niebieski kutas stojący w pełnej okazałości „bo do tanga trzeba dwojga”. Zamarłaś mało nie wypuszczając telefonu z rąk. Undyne zaśmiała się przebiegle, popatrzyłaś na nią zaskoczona.
-Mała grzesznica? - zapytała śmiejąc się
szczerze. Twoja mina mówiła jej wszystko co chciała wiedzieć,
rumieniłaś się jak nigdy – O Boże, czy wy... ? HAH! Tak! -
uderzyła się otwartą ręką w kolano głośno się śmiejąc – O
rany! Ooo kurwa, szczęściarz z lenia!
-Znaczy się, ja... to... - zaczęłaś nie wiedząc
co powiedzieć. Byłaś absolutnie zbita z pantałyku. Undyne
pokazała Ci swoje ostre zęby w uśmiechu.
-Rozpierdalasz mnie. Nie jesteś taka zła, w każdym
razie, choć masz okropny gust co do facetów – nadal się śmiała.
Potem popatrzyła na Twój telefon – Wygląda na to, że kościany
łeb wysłał ci kolejne seksowne fotencje, może chcesz je
zobaczyć... w bardziej prywatnym miejscu? - uśmiechnęła się
przebiegle. Nie jesteś pewna, czy można się bardziej rumienić.
-Taaak, dzięki – pobiegłaś do łazienki
tak szybko jak mogłaś. Jednocześnie byłaś zawstydzona, a z
drugiej strony podniecona. Po tym jak zamknęłaś się w kabinie
wyciągnęłaś telefon. Faktycznie, Sans przesłał Ci kolejnego
snapchata. Otworzyłaś go, to wideo. Jego palce owinięte były dookoła penisa, szybko przesuwał nimi w górę i w dół, z
głośników dobiegło ciche lubieżne warknięcie. Prawie jęknęłaś,
ale szybko zasłoniłaś usta dłonią. Miałaś nadzieję,
że bass w klubie był głośniejszy niż dźwięki jakie wydobywały
się z Ciebie czy z telefonu. Boże, to takie niesprawiedliwe! W
ogóle! Nie pozostaniesz mu dłużna, opuściłaś ramiączka
sukienki i wystawiłaś piersi. Nagrałaś wideo jak liżesz czubek
palca, a potem delikatnie pieścisz nim sterczące sutki. Dodałaś
napis „Chcesz się zabawić?” Iii posłane.
Po chwili przyszła odpowiedź. Wyciszyłaś dźwięk nie będąc pewną, czy ktoś Cię usłyszy i odtworzyłaś. Sans jeszcze szybciej się pieścił, jęcząc przy tym Twoje imię. Cholera jasna! Dlaczego to tylko dziesięć sekund?! Chwilę myślałaś co mu odesłać. Na swój sposób to dość dziwne miejsce, byłaś w łazience, lecz jakaś (zdecydowanie większa) część Twojego umysłu zwyczajnie miała to gdzieś. Ściągnęłaś sukienkę i powiesiłaś ją na haku obok, byłaś w samych majtkach. Wysłałaś mu kolejne nagranie. Palec zsunął się po piersiach w dół i zniknął między udami. Nie musiałaś długo czekać na odpowiedź. Nie było obrazu, ale za to dźwięk, jego niski warczący głos mówił „więcej”. Przeszedł Cię dreszcz. Hah, masz go – na swój sposób. Ale też chciałaś więcej, aaaale tego nie musiał wiedzieć. Kolejne nagranie przedstawiało jak Twój palec chwilę kreślił kółka na wysokości łechtaczki, by potem wsunąć się pod bieliznę. I napis „A zasłużyłeś sobie na więcej?”
Po chwili przyszła odpowiedź. Wyciszyłaś dźwięk nie będąc pewną, czy ktoś Cię usłyszy i odtworzyłaś. Sans jeszcze szybciej się pieścił, jęcząc przy tym Twoje imię. Cholera jasna! Dlaczego to tylko dziesięć sekund?! Chwilę myślałaś co mu odesłać. Na swój sposób to dość dziwne miejsce, byłaś w łazience, lecz jakaś (zdecydowanie większa) część Twojego umysłu zwyczajnie miała to gdzieś. Ściągnęłaś sukienkę i powiesiłaś ją na haku obok, byłaś w samych majtkach. Wysłałaś mu kolejne nagranie. Palec zsunął się po piersiach w dół i zniknął między udami. Nie musiałaś długo czekać na odpowiedź. Nie było obrazu, ale za to dźwięk, jego niski warczący głos mówił „więcej”. Przeszedł Cię dreszcz. Hah, masz go – na swój sposób. Ale też chciałaś więcej, aaaale tego nie musiał wiedzieć. Kolejne nagranie przedstawiało jak Twój palec chwilę kreślił kółka na wysokości łechtaczki, by potem wsunąć się pod bieliznę. I napis „A zasłużyłeś sobie na więcej?”
Po minucie zadzwonił. Serce mocniej Ci
zabiło, nie wiedziałaś co zrobić, odebrałaś.
-Cześć – starałaś się brzmieć normalnie, ale
było to trudne.
-dzwonię, aby ci powiedzieć, abyś była gotowa jak
wrócisz do domu – dyszał ciężko
-Oh? -starałaś się brzmieć niewinnie- Gotowa na
co?
-jak tylko przekroczysz próg, będę cię pieprzył
aż do nieprzytomności – warknął, w odpowiedzi cicho jęknęłaś.
Chciałaś już wracać, teraz, kurwa. Postanowiłaś podrażnić
bestię.
-A co jeżeli powiem, że na noc idę do Jackie, hm?
- oblizałaś wargi. Sans zawarczał wściekle.
-nie uciekniesz mi, znajdę cię, i zerżnę w
ciemnej uliczce jeżeli będę musiał – mruknął, poczułaś jak
elektryczny impuls przeszywa całe Twoje ciało. Jezu Chryste,
jeszcze nigdy nie był tak agresywny, ale na swój sposób podobało
Ci się to.
-To wyzwanie? - zamruczałaś – Uważaj, bo cię
pokonam
-nie... drażnij... mnie... - zawarczał nisko i zaczął
szybciej oddychać. Kurwa mać, paradoksalnie to Cię jeszcze
bardziej nakręciło, nie byłaś pewna czy aby seks przez telefon to
dobry pomysł w klubie no i w kiblu, zwłaszcza, że na
sali są przyjaciółki, którym chcesz zaimponować. Jednak
potrzeba dotknięcia siebie w tym momencie była tak silna, że
zaczęłaś ciężko dyszeć do słuchawki, zdałaś sobie sprawę,
że musisz szybko skończyć z nim rozmawiać bo inaczej będzie źle.
-Oh? Kiedy ja lubię to robić – zachichotałaś –
Zobaczymy na co cię stać jak wrócę do domu – Wyzwanie
zaakceptowane, teraz czułaś się bezpieczniejsza. Usłyszałaś jak
na kilka sekund wstrzymuje oddech, a potem zawarczał jak dziki
zwierz jeszcze drapieżniej niż wcześniej.
-masz przejebane. - i się rozłączył. Kurwa
mać. Zaczęłaś wachlować się wolną ręką starając uspokoić
nerwy. Czułaś, że całe Twoje ciało miało jakieś 200 stopni.
Nie miałaś pojęcia jak udawać grzeczną dziewczynkę... no
dobrze, Undyne widziała snapchaty, więc nie jesteś taką niewinną
za jaką chciałabyś uchodzić. Sam fakt, że to Ty doprowadzasz go
do tego stanu był pociągający. Założyłaś sukienkę, umyłaś
ręce i wytarłaś pot z czoła. Popatrzyłaś na swoje odbicie w
lustrze – ostatecznie udało Ci się wyglądać w miarę normalnie,
za to serce waliło jak szalone. Wzięłaś głęboki wdech i
wyszłaś z łazienki, mając nadzieję, że Twoje znajome będą
tańczyły. Nie, Undyne machała do Ciebie, a one uśmiechały się w
taki sposób jakby dowiedziały się o czymś naprawdę ciekawym.
-Nie chce się wam już szaleć? - zapytałaś.
Wszystkie wpatrywały się w Ciebie – No co?
-Więc... jest niebieski? - Sam zaczęła
unosząc wysoko brwi. Uderzyłaś się otwartą dłonią w twarz
zawstydzona. Undyne zaczęła się śmiać. Anka prawie się
zakrztusiła wodą.
-Kurwa! Cholera! Wy serio... znaczy się...
myślałam... kurwa! - wyglądałaś jak dziecko, któremu ktoś
ukradł ostatnie ciastko
-Znaczy się, ja już wiedziałam o tym wcześniej –
powiedziała Jackie z dumą – Ale dziewczyny były zaskoczone
-Powiedziałaś im? - otworzyłaś szeroko oczy
patrząc na przyjaciółkę. Undyne nadal się śmiała co chwile
klepiąc się po kolanie.
-Nie! Nie, Undyne widziała uhhhh, snapchata jakiego
dostałaś. Ja tylko to potwierdziłam – potworzyca wywróciła
oczami.
-Znaczy się, nie wiem za wiele o anatomii ludzkich
samców, nie wiedziałam, że nie mają niebieskich chujów! -
rechotała. Nadal miałaś rękę na twarzy, czułaś że robi Ci się
gorąco.
-Oh, dajcie spokój _____. Jesteście straszne,
wszystkie wiedziałyśmy, że wy .... jakoś.... no wiesz. Nie byłyśmy tylko pewne... jak. - powiedziała Anka. Sam zaczęła się
śmiać.
-Cholera jasna. Znaczy się. Tak. Kurwa – warknęłaś
– Więc teraz wiecie. Łoooooo – machnęłaś od niechcenia ręką.
-Więc gadaj! Chcę wiedzieć, jak to jest rżnąć
się z kościotrupem? Nie uwierają cię jego kości? - Sam powiedziała
w końcu. Zmarszczyłaś brwi.
-Nie, nie uwierają. To nic dziwnego, naprawdę
– Nie chciałaś o tym teraz mówić, bo naprawdę nie chciałaś w
tej chwili pamiętać co może Cię spotkać jak wrócisz do domu –
Nie patrzę na niego jak na potwora, kościotrupa, szkieleta. Wiesz?
To po prostu... Sans? Nie wiem jak to wyjaśnić – zauważyłaś,
że Undyne przygląda Ci się z niewielkim uśmiechem – Ale seks
jest.... kurwa nie z tej ziemi – usiadłaś między nimi.
Dziewczyny się zaśmiały.
-Fuuuj, nie chcę wiedzieć nic więcej –
Undyne zaśmiała się lekko – To tak jakbym słuchała o fujarze
własnego brata. - Parsknęłaś śmiechem. Ale ten temat to jej
wina!
-A wiedziałaś, że ma też magiczny język? -
wyszczerzyłaś się złośliwie
-Zaraz, co? - Undyne otworzyła usta
wyraźnie zaskoczona
-Tak. Jest naprawdę dłuuuuuugi, niebieski,
magiczny język. I poczekaj, aż opowiem ci o tym co umie z nim
zrobić... - starałaś się zabrzmieć na tyle lubieżnie na ile
mogłaś, przystawiłaś dwa palce do ust i wsunęłaś między nie
język poruszając nim nieco. Dziewczęta zaczęły się śmiać, ale
zapaśniczka wyglądała na zdegustowaną.
-Ugh! Fuj! Nie chcę wiedzieć! - krzyknęła.
Szturchnęłaś ją w ramie.
-A jego kutas! Jest jaki duży i gruby i ...
niebo między nogami! - zaczęłaś pokazywać rozmiar... dodałaś
mu kilka(naście) centymetrów. Zasłoniła uszy dłońmi i zaczęła
nucić coś pod nosem. Zaśmiałaś się, a po chwili ona dołączyła
do Ciebie.
-Nggggggh, masz mnie. Poddaję się. Heh. -
czule pogładziła Cię po ramieniu – Nie jesteś taka zła.
-Ani ty, rudo – zachichotałaś. Wyszczerzyła
się.
-Wpadnij w tym tygodniu to ci pokażę kilka
moich najlepszych walk! - powiedziała radośnie – Wiesz, jeżeli
chcesz.
-Jasne – wyszczerzyłaś się – Brzmi
świetnie, z przyjemnością. Wpadnę po pracy jeżeli nie masz nic
przeciwko.
-Czadowo! Weź znajome jeżeli chcesz! - pokazała na
pozostałą trójkę. Sam rozmawiała już z jakimś typem na
stronie, jednak Jackie podniosła głowę i wraz z Anką przytaknęły
z uśmiechem. Byłaś zadowolona, że się zgodziły. Twoja
przyjaciółka wiedziała, że rano miałaś małe spięcie z Undyne,
ale najwyraźniej rozpoznała się w sytuacji. Po przemyśleniu
wszystkiego nie byłaś na nią już zła, to normalne że
przyjaciele muszą sprawdzić nowych partnerów swoich przyjaciół.
Przytuliłaś ją szybko
-Heh, jasne, dzięki – powiedziała Jackie – W
każdym razie jestem pewna że chcesz wrócić do swojego faceta,
albo raczej on chce abyś pohycała na jego kosteczce - wyszczerzyła się.
Wywróciłaś oczami.
-Może poczekać – odpowiedziałaś wbrew
pragnieniom własnego ciała. Byłaś pewna, że już będzie spać
jak wrócisz. Jackie zaśmiała się.
-Idziemy tańczyć? - zaproponowała, przytaknęłaś.
Sam zniknęła w tłumie z tajemniczym typem, spodziewałaś się
tego po niej. Resztę wieczora spędziłyście na parkiecie,
okazjonalnie siadając przy stole i opowiadając sobie okropne kawały
o niebieskich kutasach.
-Dobra Undyne, wpadnę do Ciebie później –
powiedziałaś z uśmiechem zatrzymując się – I jeżeli Sans śpi
u siebie, błagam nie budź go. Nienawidzę go budzić –
zaśmiałyście się lekko.
-Śpi jak zabity, obudzenie go graniczy z
cudem! I dzięki za wieczór! Dobrze się bawiłam. Przepraszam za to z rana, ja tylko... - zatrzymała się na chwilę
-Nie bój się. Nie ma szkody, nie ma winy –
odpowiedziałaś. Wyraźnie jej ulżyło.
-Dobrze powiedziane. Podoba mi się ta fraza. Ukradnę
ją.
-A kradnij. W każdym razie, dobranoc. - otworzyłaś
swoje drzwi.
-Nocka, nerdzie – weszła do mieszkania i zamknęła
za sobą wejście. Jak tylko otworzyłaś swoje poczułaś to
charakterystyczne stężenie energii w powietrzu, aż włosy na
rękach stanęły Ci dęba. Zaraz, czy ...
-dobrze się bawiłaś? - Sans stał za Tobą,
podskoczyłaś lekko – miałaś nadzieję, że wrócisz do domu
jakby nigdy nic i pójdziesz spać? - odwróciłaś się do niego, w
jednej chwili poczułaś się napalona
-Myślałam, że będziesz już spał, wiesz, po
dzisiejszej pracy i ... w ogóle... - szepnęłaś słabo. Jakaś
część Ciebie chciała, aby to miało miejsce i on dobrze o tym
wiedział. Cmoknął i potrząsnął głową.
-oh dziecino, myślałem, że już wiesz jak działają
potwory, a ty niczego się nie nauczyłaś – wyszczerzył się
powoli wpychając Cię do mieszkania. Twoje serce zabiło mocniej,
zdałaś sobie sprawę w jakie kłopoty się wplątałaś.
-A co jeżeli powiem „nie”? - chciałaś się z
nim trochę podrażnić. Wyraz jego twarzy zmienił się
-nie chcesz...? - zapytał nerwowo rozglądając się
po pomieszczeniu. Szybko do niego przywarłaś, drzwi nadal były
otworzone.
-Boże, chcę. Drażnię się! - zaśmiałaś się.
Sans chwycił Cię drapieżnie za biodra podwijając kieckę do góry
tak by mógł swobodnie chwycić Cię za pośladki – Łoł!
Jesteśmy w progu!
-no i? masz z tym problem? - jego lewe oko zajaśniało
na niebiesko, a między zębami pojawił się język. Zadrżałaś
lekko i przesunęłaś palcami po jego plecach. Mogłaś poczuć, że
jest już twardy i gotowy pod spodenkami.
-Heh, ponoć miałeś mnie wziąć tam gdzie dorwiesz – wyszczerzyłaś się przebiegle – Pamiętam, że ktoś
mówił o jakiejś ciemnej uliczce czy coś. Ale próg wejściowy to
chyba jednak za dużo. - W jednej chwili poczułaś to dziwne uczucie
w brzuchu i byliście już na balkonie. Sans podciągnął
kieckę wyżej ściągając ją z Ciebie przez głowę,
nie wiesz nawet kiedy pozbył się również Twoich majtek. Choć
byłaś wyraźnie rozgrzana, zimne powietrze drażniło Twoją
skórę.
-nie martw się – powiedział patrząc Ci głęboko
w oczy – rozgrzeję cię.
-K-kurwa Sans! Nie marnujesz czasu! - byłaś
zaskoczona. Odwrócił Cię plecami do siebie tak, że opierałaś
się o poręcz. Szybko zasłoniłaś piersi rękami – Co do...! -
nie dane było Ci nawet dokończyć, ponieważ wślizgnął się w
Ciebie szybko.
-jak wiesz, poważnie traktuję wyzwania –
zawarczał lubieżnie i zaczął poruszać się w Tobie powoli,
wypełniając Twoje ciało rozkoszą – kkkkkkurwa, byłaś na mnie
gotowa, co nie? boże drogi i to bardzo... - jęknęłaś w
odpowiedzi, wiatr przypomniał Ci gdzie właściwie jesteś. Owszem
na swój sposób to miejsce było naprawdę seksowne, jednak strach
przed tym, że ktoś Cię zobaczy był większy. Na miłość Boską
to zaledwie trzecie piętro!
Autor: plsdontkinkshameme
-S-Sans, czy możesz... proszę... ktoś mnie
zobaczy! - jęknęłaś delikatnie wiercąc się pod nim w niemym
błaganiu. Jednak zamiast tego pchnął Cię nawet mocniej,
krzyknęłaś z rozkoszy.
-tsk, może zatem powinnaś być trochę ciszej. -
nacierał na Ciebie raz za razem. Nie umiałaś się uciszyć,
dotarł głęboko, nie mogłaś wytrzymać. Po chwili
zdał sobie sprawę, że nie będziesz się powstrzymywać i
zabrał Cię z barierki, myślałaś, ze wejdziecie razem do środka,
jednak on zamiast tego wepchnął Cię drapieżnie do mieszkania, padłaś
na kolana. Chwycił Cię za włosy i pociągnął. Jezu, co w niego
dzisiaj wstąpiło? Nie przywykłaś do takiej drapieżności,
aaaaale cholernie Ci się to spodobało.
-Boże! Sans! - krzyknęłaś. Teraz nie przejmowałaś się już niczym. Nikt Cię nie widział. Z jakiegoś powodu potraktował to
jako doping i wsunął swojego kutasa wgłąb Twojej wilgotnej
szczeliny. Szybko dotarł do magicznego punktu wewnątrz Ciebie o
którym wcześniej nawet nie wiedziałaś, że w ogóle może w Tobie
istnieć. Było kurewsko zajebiście. Za każdym razem, kiedy w Ciebie
wchodził czułaś kolejną falę przyjemności szybko rozpływającej
się po całym Twoim ciele. Jedna jego ręka boleśnie trzymała Cię
za biodra wbijając się w skórę, drugą trzymał za włosy
tak, że nie mogłaś opuścić głowę by stłumić stęknięcia. W
końcu było tego za wiele, elektryczny szok przyjemności całkowicie Cię
pochłonął, nogi zaczęły drżeć
-k-kurwa – stęknął, lecz się nie zatrzymał.
Zakwiliłaś z rozkoszy starając się dać mu znak, że już
doszłaś, że już jest z Tobą dobrze, lecz kiedy zerknęłaś na
niego, jego uśmiech był przepełniony głodem, pragnieniem,
pożądaniem.
-Sans... Sans.... Bła...gam – jęczałaś kiedy w
Ciebie wchodził. Zaśmiał się gardłowo i przekręcił się tak,
że siedziałaś teraz na nim. Nadziałaś się na niego. Zamruczał nisko niczym dziki kot i
zaczął powoli podrzucać Cię na swoich biodrach.
-oh kocie, nie pamiętasz? obiecałem, że będę
cię pieprzył do nieprzytomności – zawarczał do ucha. Kolejny
dreszcz przeszedł wzdłuż Twojego kręgosłupa, poruszał
się trochę szybciej, opadłaś na niego bezwładnie. Nie było zbyt
wygodnie, ale szybko przywykłaś – pamiętasz ten dzień kiedy
mnie dręczyłaś na kanapie? usiadłaś wtedy na moim kolanie, a
potem przerzuciłaś swoją nogę.... wiesz jak bardzo chciałem cię
wtedy wziąć? - wszedł gwałtowniej i mocniej. Kwiknęłaś, a on
się tylko zaśmiał – miałem wrażenie, że pozwoliłabyś mi to
zrobić już wtedy.
-Boże, tak. - szepnęłaś kładąc brodę na jego
ramieniu – Boże tak. Chciałam abyś to zrobił. Często marzyłam
o tym, abyś mnie pieprzył.
-oh? - zaczął lizać Cię po karku – no nie mów
-W taksówce, w barze, w pracy, na tym głupim piżama
party, jak oglądaliśmy filmy... Pierwszy raz jak zobaczyłam te
cholerne kły... - niespodziewanie poczułaś jak wgryza się w Twoją
szyję. Jednocześnie przyśpieszył tempo. Jęczałaś starając się
chwycić jego ciała najmocniej jak się dało, on objął Cię
szczelnie. Potem zwolnił, jego
stabilny powolny rytm pozwolił złapać oddech, lecz po
chwili poczułaś znajome napięcie piętrzące się w Twoim ciele.
Mogłaś powiedzieć, że Sans ze wszystkich sił powstrzymuje się, aby
jeszcze nie dojść, miałaś nadzieję że wytrzyma jeszcze trochę.
Jak tylko doszłaś drugi raz puścił Cię, znowu wgryzł się w
skórę, przeszył Cię ból. Tego było za wiele, całe Twoje
ciało wprost drżało pod każdym jego dotykiem. Nie
przestawał, był bezwzględny, utrzymywał to samo tempo bez chwili
postoju. Jego imię stało się Twoją modlitwą jaką krzyczałaś
przez jęki, on w odpowiedzi mruczał Twoje. Czułaś, że jest
blisko, przywarłaś do niego chcąc pomóc mu dojść. Tak bardzo,
bardzo tego chciałaś.
-boże, _____, ja... ja... - zaczął lecz nie
skończył, zamiast tego wypełnił Cię, głośno mrucząc, chowając
twarz w Twoich włosach. Owinął Cię szczelnie
ramionami, dyszeliście ciężko, co chwile jedno z was zadrżało. Powoli sturlałaś się z niego, choć
uwielbiałaś jak był blisko, to leżenie na nim nie było
dobrym pomysłem. Dyszał.
-Nie żartowałeś, co nie? - szepnęłaś patrząc
na niego. Zaśmiał się słabo.
-nie, cholera tygrysie, wyciągasz ze mnie wszystko
to co najgorsze, wcześniej taki nie byłem – wyglądał na
zawstydzonego. Zachichotałaś.
-Nie? Mnie się podoba. No i ja też nigdy wcześniej
taka nie byłam. Więc dwa do dwóch – pocałowałaś go w jego
żebro delikatnie. Jęknął wyraźnie zmęczony.
-a więc oboje jesteśmy jak dwie dziwki na chcicy, o
to ci chodzi? - zaśmiałaś się.
-Mnie to nie przeszkadza. Od dawna moje życie
seksualne było martwe
-znam to uczucie
-Ale już nigdy więcej nie umrze, co nie? -
przesunęłaś nosem po jego karku. Uśmiechnął się leniwie.
-zamknijmy się na tydzień w jednym pokoju, a szybko
się mną znudzisz.
-Oh? Będziemy musieli się o tym przekonać. Uważam, że
nigdy nie będę miała cię dość – uśmiechnęłaś się.
Popatrzył na Ciebie, jego oczy zajaśniały przyjemnym światłem.
-mam taką nadzieję, ja nigdy nie będę miał
ciebie dość.
-To dobrze. A czy możemy iść już spać? -
zapytałaś patrząc mu w oczy – Jutro mam robotę
-wyciągasz białą flagę? - Chwyciłaś za lezącą
na ziemi bieliznę (była czerwona, ale co z tego) i pomachałaś
nią.
-Poddaję się. Znaj łaskę! - zachichotałaś.
Uśmiechnął się i wstał podając Ci dłoń
-chodź tygrysie. - Udaliście się do Twojej sypialni.
Śniłaś o wielkim krabie, który kroił jeszcze
większą pizzę. Sans poszedł zamówić Ci kawę, a potem jeździłaś
na nartach.
POPULARNE ILUZJE
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ I Autor: Kayla-Na Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ I CZĘŚĆ III Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
♥ Łaska ♥ Atak Autor: sanspar Tłumaczenie: Yumi Mizuno INNE KOMIKSY INTERAKTYWNE Randka z Sansem Mikołaj Sans Blue na ...
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
Autor: Skele-TON of Sin Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
ristorr Witam! Jest to alfabetyczny spis AU w języku polskim. Opracowane AU posiadają miniaturkę. Jeżeli masz stworzone swoje włas...
-
Tak jak sądziłam, na Przewodniku i Oplątanych się nie skończyło. Dzisiaj (kilka godzin temu) autorka Klatki z Kości zakazała dalszego tł...
-
Moi kochani! Dzisiaj kolega z grupy na studiach zaproponował mi współpracę, którą oczywiście - przyjęłam. Bo jakże by inaczej. Jednak b...