27 grudnia 2016

Undertale: Te ciche momenty - SEDNO problemu [In These Quiet Moments - The CORE of the problem - tłumaczenie PL][+18]

autor obrazka: Vyolfers
Notka od tłumacza: Opowiadanie z serii Ty x Postać, oczywiście Ty x Sans. Historia ma swój początek zaraz po zakończeniu pacyfistycznego zakończenia gry. Minęło kilka lat od czasu, aż bariera zniknęła i potwory starają się żyć między ludźmi. Ty jesteś dorosła, masz pracę, przyjaciół, normalne życie amerykańskiej dziewczyny (bo akcja toczy się w Ameryce), kiedy nagle okazuje się, że wprowadzają się do Ciebie nowi sąsiedzi...
To opowiadanie jest powiązane z innym pt Te mroczne momenty, ta sama historia z punktu widzenia Sansa.
Autor: MuhBeez
Oryginał: klik
Rozdziały +18 będę oznaczać znaczkiem:
SPIS TREŚCI:
-Czy on miał w ogóle pojęcie, że jesteś uczulona? - zapytała Jackie wchodząc z workiem na śmieci. Pociągnęłaś nosem, oczy Ci łzawiły. Zaprzeczyłaś.
-Nie – powiedziałaś wycierając cieknący nos w chusteczkę, wiedziałaś, że przez kilka kolejnych dni będziesz wyglądać koszmarnie – I oby nigdy się nie dowiedział – Jackie popatrzyła na Ciebie wymownie
-Biedactwo moje. Dlaczego ich nie wyrzuciłaś? - zapytała rozglądając się po mieszkaniu. Znowu potrząsnęłaś głową.
-To prezent! - krzyknęłaś zrozpaczona. Zgromadzenie ich na balkonie nie pomogło. Jeden z nich powoli Cię zabijał.
-Ugh, ty wrażliwy glucie, to prezent od śmierci. Dam mu do zrozumienia to i owo, potem będziesz mogła mieć mi to za złe – powiedziała otwierając drzwi na werandę. Oczywiście wcześniej wysłałaś jej zdjęcie, ale ten obrazek warto było zobaczyć samemu. Zaśmiała się lekko i zabrała się za największą wiązankę. Właśnie miała wyrzucić ją do worka kiedy popatrzyła na Ciebie – Myślisz, że ludzie będą się bardzo pieklić, jeżeli je po prostu wypierdolę przez balkon?
-Nie! - przerwałaś aby kichnąć – Nie rób tego! Będę miała kłopoty – warknęłaś. Zrobiła szopkę z cofania ręki znad barierki. Wróciłaś na kanapę, zaśmiała się z Ciebie.
-Byłoby łatwiej. Będę potrzebować więcej worków, nadal masz te wielkie, jak na zwłoki?
-Tak, są w szafce pod zlewem – odpowiedziałaś wycierając nos. Jackie weszła do środka i rozglądała się przez chwilę, wyszła z miną zwycięzcy taszcząc za sobą kosz na śmieci. Zatrzymała się by popatrzeć na Ciebie ze współczuciem, a potem wróciła do swojej roboty. Dziękowałaś Stwórcy za to, że zesłał Ci ją, ponieważ kiedy Ty zdychałaś ona pozbywała się problemu. Między swędzeniem, a straszliwym łzawieniem musiałaś przyznać, że było Ci naprawdę szkoda, wyrzucać tych pięknych kwiatów. Byłaś gotowa przytulić niektóre do siebie nawet ryzykując wysypkę czy coś gorszego.
-Nie wiem czy jest to urocze czy żałosne – powiedziała wychodząc z mieszkania z workiem – Zostanę przy uroczej wersji, tylko dlatego że go lubię.
-A ja myślę, że to było słodkie – krzyknęłaś z pokoju wyciągając kilka tabletek – Nie mam zielonego pojęcia jak potwory okazują uczucia, ale myślę, że chyba podobnie jak ludzie. Poza tym starał się, prawda? - policzyłaś małe różowe kapsułki i połknęłaś je popijając wodą.
-A ja myślę, że słodko to ty teraz wyglądasz – zaśmiała się idąc po resztę kwiatów – Te czerwone oczy są bardzo atrakcyjne. Pasują do ciebie.
-Wygram każdy konkurs piękności – mruknęłaś – Ale... co miałam mu powiedzieć? 'Cześć, dzięki za kwiaty ale jeden z nich totalnie rozbroił mój organizm, dlatego wyrzuć wszystkie?'
-Ja bym tak zrobiła – odparła po prostu otwierając kolejny worek – Nie chcesz więcej dostawać od niego kwiatów, prawda?
-Nie obraziłabym się, jeżeli weźmie te na które nie mam alergii – odpowiedziałaś pociągając nosem – Zapomniałam też o czekoladkach, a to ważny element bo są w kształcie serca – Jackie zamarła, a potem słyszałaś jak się śmieje na balkonie – Otworzyłam je kolejnego dnia po pracy.
-Rozumiem, chociaż to mu się udało. - powiedziała. Mimowolnie warknęłaś. Miałaś nadzieję, że poradzi sobie z trzeba workami. – Dobra, moja kochana, wyrzucę je, a potem wracam do pracy. Dasz sobie radę?
-Nic mi nie będzie! O właśnie. Mało zapomniałam. Undyne albo Alphys do ciebie zadzwoniły?
-Tak. Undyne to ta która z nami była na zabawie? Mówiła, że mnie poleciłaś. Dzięki – mrugnęła do Ciebie – To będzie wyzwanie, bo mają bardzo sprecyzowany gust, ale postaram się zrobić wszystko po mistrzowsku i znaleźć im jakieś.. uh... pro-potworze otoczenie. - Przez chwilę wyraźnie się nad czymś zastanawiała – Nigdy wcześniej nie pracowałam nad tego typu przeprowadzką i przyznam się, że ... to ciekawe.
-Dzięki bestio. Kocham cię – uśmiechnęłaś się nadal siedząc na kanapie.
-Oczywiście. Pisz jakbyś czegoś potrzebowała. Będziesz się ukrywać przed Sansem cały dzień? - wzruszyłaś ramionami
-Chyba po prostu będę spać, wiesz jak działają leki na alergię. Myślę, że to zrozumie.
-Pewnie tak – wyprostowała się poprawiając worki w rękach – Dobra, do potem!
-Papa! - pomachałaś jej. Zamknęła za sobą drzwi. Naciągnęłaś na siebie koc i włączyłaś telewizję. Miałaś ochotę oglądać coś co znasz prawie na pamięć, tylko po to by szybciej odpłynąć. Nagle natknęłaś się na serial Doktor Who i postanowiłaś go zostawić. Gdzieś w połowie odcinka medykament zaczął działać i usnęłaś.

Jak w zegarku, dostałaś wiadomość od Sansa, że właśnie wyszedł z pracy i idzie się z Tobą zobaczyć. Tak jak myślałaś. Napisałaś mu, że śpisz. Całe szczęście, nie naciskał aby wpaść. Podniosłaś się na łokciach aby rozejrzeć się po mieszkaniu. Było znacznie mniej toksycznego pyłku, ale balkon wydawał się taki pusty. Podczas kiedy w telewizji leciał już zupełnie inny program. Zastanawiałaś się, jaką wymówkę dać Sansowi, nie... jak powiedzieć mu to tak aby nie wyszło źle. Wzięłaś telefon do ręki. Kilka wiadomości od Jackie, która narzekała na współpracowników i na szefa. Dwa od mamy – chciała abyś do niej wpadła. No i jeden od Twojego chłopaka, pytał się czy wpaść jak się obudzisz. Przygryzłaś wargę, nie będziesz się przed nim przecież chować. Odpisałaś, że już nie śpisz i jak chce to niech przyjdzie. Podniosłaś się i poszłaś do kuchni. Coś pociągnęło za klamkę. No tak, zapomniałaś znowu otworzyć drzwi. Warknęłaś na siebie i podeszłaś do nich. Sans uśmiechał się tak jak zawsze.
-cześć tygrysie, jak się... o kurwa, wyglądasz strasznie – powiedział z mieszanym wyrazem twarzy. Pociągnęłaś nosem w odpowiedzi i wbiłaś palce we włosy starając się zrobić parodię seksownego wyglądu, oparłaś się plecami o framugę.
-O czym ty mówisz? Wyglądam cudownie, kochanie. - powiedziałaś wchodząc do środka, wszedł za Tobą i rozejrzał się po mieszkaniu
-jesteś chora? - zapytał zauważając, że kwiaty zniknęły
-Alergia – odpowiedziałaś – Jeden z .. uh... tych kwiatów – zaczęłaś nerwowo przebierając palcami, westchnął ciężko.
-kurwa, nie wiedziałem, przepraszam, gdybym wiedział, nigdy bym.. - zaczął, ale przystawiłaś mu dłoń do ust
-Ciiicho, sama o tym zapomniałam, do czasu aż mnie nie zaatakowała. Jestem smutna, że musiałam się ich pozbyć – znowu lekko pociągnęłaś nosem. Sans zabrał Twoją rękę.
-dobra, zapamiętam sobie, powinienem wcześniej pogadać z tobą o tym co lubisz
-Diamenty – odparłaś szybko – Wielkie – Sans zamrugał kilka razy
-uh?
-Diamenty – powtórzyłaś. Patrzył na Ciebie zagubiony, pchnęłaś go lekko i poszłaś do kuchni – Żartuję, pusty łbie. Herbaty?- wyraźnie się rozluźnił i usiadł na Twojej kanapie.
-poproszę, mogę poprosić cylona?
-Którego? -zapytałaś patrząc na całkiem pokaźną kolekcję jaka Ci dał.
-hm... w czerwonym opakowaniu, smakuje mi
-Zauważyłam, prawie mi się kończy! - zachichotałaś. Mogłaś usłyszeć charakterystyczny stuk, Sans położył nogi na stole.
-kupię ci więcej – wywróciłaś oczami i wyciągnęłaś kubki
-Sans, mam tak wiele herbat, muszę skończyć to co jest! – odpowiedziałaś zalewając naczynia gorącą wodą i wrzuciłaś tam saszetki. Stałaś w rogu czekając aż napój będzie gotowy.
-co oglądasz? - zapytał, wychyliłaś się z kuchni, znowu David Tennant przed czymś uciekał.
-Właśnie leci maraton Doctor Who. Możesz zmienić kanał jeżeli chcesz – zaproponowałaś opierając się o ścianę.
-nie, wygląda fajnie, o czym? - podrapałaś się po tyle głowy
-Uhg, o... to... skomplikowane. Myślę, że najprościej będzie powiedzieć, że o kosmicie, który podróżuje w czasie i uh... pomaga ludziom. Jest naukowcem i takie tam...
-naukowcem? - zapytał, wyraźnie się zainteresował
-Tak! Znaczy się, ten serial bardzo opiera się o naukę, znaczy się. Nie wiem. Możemy zobaczyć jakiś odcinek jeżeli chcesz
-jasne – poklepał miejsce obok siebie na kanapie. Zaśmiałaś się.
-Herbata jeszcze nie jest gotowa, spokojnie – wstał i podszedł do Ciebie przystawiając swoje zęby do Twojego policzka.
-powinnaś odpoczywać, zwłaszcza, że to wszystko przeze mnie – kiedy już chciałaś protestować, klepną Cię w pośladek i wygonił z kuchni. - wynocha! - parsknęłaś śmiechem i pierdolnęłaś się na kanapę. Wytarłaś nos w rękaw nie przejmując się czy jest to obrzydliwe czy nie, Sans wyszedł z kuchni z waszymi naparami. Popatrzył na opakowania tabletek i zużyte chusteczki higieniczne na stole i zmarszczył brwi.
-wy ludzie naprawdę produkujecie wiele... wirusów – zatrzymał się myśląc chwilę nad słowami – i wszystko jest takie... mokre – Zaśmiałaś się opierając się o jego ramię.
-Ej, ty produkujesz swoje własne ... wydzieliny – zaśmiałaś się. Wyraźnie się zawstydził – Ale nie martw się, łatwo się to sprząta – Sans lekko zadrżał.
-bycie zrobionym z magii ma swoje zalety – wyłączyłaś telewizję i odpaliłaś Netflix by poszukać pierwszy odcinek serii.
-Tak serio, zastanawiałam się jakim sposobem uh... - teraz Ty musiałaś się zastanowić nad właściwym słowem - ... nie brudzisz niczego i nic się ze mnie nie ... uh... no wiesz.
-heh, domyślam się, tak jak mówiłem magia to energia, nic nie robi ona po prostu – pstryknął palcami – poof! znika.
-Zaraz, co? Mówisz mi teraz, że dosłownie strzelasz we mnie magią? - otworzyłaś szerzej oczy – Czy to niebezpieczne? Moja cipka nie stanie się jakaś magiczna? Oglądałam Pogromców Duchów.
-czy ty mnie w ogóle słuchasz? - położył rękę na Twojej głowie – znika, odchodzi, wypala się, jakby nigdy jej nie było
-Tak, ale pamiętam jak mówiłeś, że ludzie kiedyś mogli czarować i...
-... i moja magia nie działa w ten sposób, słuchaj, jeżeli by było tak jak myślisz w moim pokoju byłoby pełno zmutowanych skarpetek – powiedział bez pomyślunku, szybko zasłonił usta ręką. Pochyliłaś się nad nim, a potem zaczęłaś się śmiać.
-BOŻE Sans! - krzyknęłaś między oddechami, warknął – O mój Boże, ten obraz... - Znowu się śmiałaś, wyobraziłaś sobie świecące, niebieskie skarpetki latające po sypialni. Kiedy zaczęłaś się uspokajać, zdałaś sobie sprawę z jednego... on miał tam całkiem sporą kupkę skarpetek.
-skończyłaś się naśmiewać z mojej tajemnicy? - mruknął. Pociągnęłaś nosem i szturchnęłaś go lekko
-To dlatego masz u siebie tak dużo skarpetek? - zamrugał kilka razy, a potem zrobił się niebieski jak jagoda – HAH! Wiedziałam! O Chryste.. tego jest za wiele. Oh Sans, jesteś rozkoszny – przytuliłaś się do niego, warknął wyraźnie naburmuszony.
-byłem zdesperowany przez jakiś czas, dobra? - mamrotał. Zachichotałaś. Przyglądał Ci się z uwagą, a potem przeniósł wzrok na stół – przepraszam, po prostu wiele o tobie myślałem – niemal natychmiast śmiech ucichł.
-Oh? - uniosłaś brwi, to wyobrażenie było zbyt ciekawe – Opowiedz.
-cóż.. - otoczył Cię ramieniem i zaczął delikatnie pocierać Twoje ramie – powiem tyle, że moim ulubionym słowem było twoje imię – przybliżył się nieznacznie, mogłaś poczuć jak rośnie Ci temperatura ciała, szybciej oddychałaś - ... i lubiłem sobie wyobrażać, że twoim ulubionym słowem jest moje...
-Tak, jest – odpowiedziałaś szybko wtulając się w niego. Nie dbałaś o to, że jesteś w wielkiej, znoszonej koszulce, w spodenkach od piżamy w koty, Twoje włosy są w nieładzie i z ledwością możesz oddychać przez nos.
-dobrze wiedzieć – uśmiechnął się cwanie. Zobaczyłaś wyraźnie zarysowane kły, w tej chwili mogłaś myśleć tylko o wskoczeniu na niego. Przybliżyłaś się starając wyglądać najbardziej seksownie jak to było możliwe.... i wtedy kichnęłaś. Na niego. W twarz.
-Kurwa! Przepraszam! - starałaś się wytrzeć swoje smarki dłonią, ale zamiast tego rozpaćkałaś je jeszcze bardziej. Sans po prostu siedział, oszołomiony.
-co mówiłem o tym, że jesteście mokrzy? - zapytał chwytając za chusteczkę i wytarł się nią. Cały czas mamrotałaś pod nosem przeprosiny, zaśmiał się – hej, to moja wina, nie martw się, dobra? - przytaknęłaś niechętnie
-Nadal tutaj unoszą się pyłki. Będę smarkata przez jeszcze jakiś czas – warknęłaś rozsiadając się na kanapie.
-wiesz, że zawsze możesz zostać u nas – zaproponował. Uśmiechnęłaś się i wzruszyłaś ramionami
-Wiem, nie chcę tylko się narzucać – upiłaś łyk herbaty
-nigdy się nie narzucasz, nawet tak nie myśl – uniósł brwi.
-Wiem, tylko taka już jestem. Nic na to nie poradzę. Jeżeli będzie naprawdę źle, wtedy przyjdę. Pasuje?
-co ty na to, abyś wpadła dzisiaj? daj swoim zatokom odpocząć – Pogładził Cię lekko po nodze – poza tym moje łóżko jest wygodniejsze niż twoje, będziesz też mogła patrzeć na stos skarpetek zastanawiając się jakie straszydła się mogą tam czaić.
-Magiczne – zaśmiałaś się – Jasne, wpadnę, tylko nie nakręcajmy się za bardzo, wiesz dla dobra Papyrusa
-myślę, że nie to będzie dzisiejszym problemem – powiedział biorąc opakowanie chusteczek higienicznych – słuchaj, chodźmy już do mnie, będziemy mogli zobaczyć co tylko chcesz na moim tablecie.
-Masz tablet? - byłaś zaskoczona
-jestem potworem, a nie luddystą – wywrócił oczami
-Zamknij się, nawet ja nie mam tabletu – zmarszczyłaś brwi – Te lepsze są drogie – wzruszył ramionami.
-to co z naszym planem, tak? nie? wpadasz?
-Jasne – dopiłaś herbatę prawie się krztusząc – Pozwól, że wezmę tylko kilka łachów na jutro do pracy, abym mogła zostać dłużej w Twoim łóżku
-wygodnicka się znalazła
-Cała ja! - krzyknęłaś radośnie wchodząc do sypialni. Do siatki wrzuciłaś ubrania – Dobra, jestem gotowa. Prowadź. Boję się, że mogę się zgubić.
-to długa i niebezpieczna wyprawa, jesteś pewna, że dasz radę? - zapytał podchodząc do drzwi. Zaśmiałaś się
-Z tak cudownym obrońcą u mego boku? Myślę, że dam – uśmiechnęłaś się głupkowato. Papyrus siedział na kanapie z otwartym laptopem na kolanach. Jak tylko usłyszał, że wchodzicie niemal natychmiast go zamknął. Cóż, wiesz dokładnie z kim rozmawiał.
-hej paps – powiedział Sans wieszając bluzę na wieszaku i zamykając na zamek drzwi. Pomachałaś.
-WITAJ SANS! WITAJ PRZYJACIÓŁKO! WŁAŚNIE ... SZUKAŁEM NOWYCH ... PRZEPISÓW ... BY... GOTOWAĆ, TAK GOTOWAĆ!
-super – wszedł do kuchni – widziałeś mój tablet?
-TAK, ODSTAWIŁEM GO NA BIURKO W TWOJEJ SYPIALNI – mogłaś usłyszeć jak jego szczęki stuknęły o siebie – NIE ZOSTAWIAJ GO NA TOSTERZE
-wybacz, robiłem śniadanie – odpowiedział, jego brat warknął – dzięki
-OCZYWIŚCIE, BAWCIE SIĘ DOBRZE, A JA PÓJDĘ DALEJ... SZUKAĆ PRZEPISÓW... W MOJEJ SYPIALNI – wymieniłaś z nim spojrzenia i zachichotałaś. Sans przyglądał Ci się nieco zmieszany
-Mam nadzieję, że będziesz miał mnóstwo zabawy w szukaniu nowych przepisów – starałaś się powstrzymać rechot. Papyrus mrugnął i wstał, posłał Ci uśmiech
-Z PEWNOŚCIĄ BĘDĘ. DOBRANOC! - zniknął w swoim pokoju. Popatrzyłaś na Sansa i wzruszyłaś ramionami wchodząc do jego sypialni nim zdąży zadać jakiekolwiek pytanie
-Aha! Tutaj jest! - podniosłaś go ze stolika. Obok był czerwony notes, nie to wyglądało bardziej jak dziennik? Wyraźnie zużyty – Co to? Oooo, pamiętnik? - zapytałaś podnosząc go. Sans w sekundę był obok Ciebie. Chwycił za Twój nadgarstek.
-służbowe informacje – praktycznie wyrwał go z Twojej ręki – prywatne – przyglądał Ci się tak, jakbyś znalazła jego największy skarb i próbowała go ukraść. Popatrzyłaś na jego zaciśnięte palce – przepraszam – puścił Cię. Pogładziłaś się lekko.
-Rozumiem, nie brałabym nawet gdybym wiedziała, że to ważne rzeczy – Starałaś się brzmieć normalnie. Ok, naprawdę chciałaś zobaczyć co to jest. Ale szanowałaś jego prywatność. Póki co. Schował dziennik do jednej z szuflad biurka i usiadł na łóżku. Teraz byłaś zaciekawiona. Dostrzegłaś jakieś dziwne zapisy – Co to? - pokazałaś na dziwny obrazek
-oh, to coś nad czym pracujemy z alphys, wraca za tydzień aby mi z tym pomóc
-Jakaś maszyna? Nie wiedziałam, że się na tym znasz – starałaś się odgadnąć z której strony powinno się do czytać. Sans wstał i podszedł do Ciebie, przekręcił go.
-tak będzie ci łatwiej – powiedział. Popatrzyłaś na papier, no teraz miało trochę więcej sensu.
-To są... runy? Czy coś? - zapytałaś pokazując na jakieś znaki. Sans przytaknął.
-coś takiego, nasza nauka też jest magiczna – zaśmiał się lekko – to nie są jednak takie runy do jakich przywykłaś, uh... - myślał przez chwilę – jak nordyckie, nasze są inne, ale ta tutaj – pokazał na jedną wyglądającą jak koło z kilkoma kreseczkami na linii – oznacza dla przykładu przyśpieszone chłodzenie.
-Zajebioza! - Odeszłaś od planu w obawie, że jakimś sposobem możesz go zniszczyć – Co budujecie? - Sans przyglądał Ci się przez chwilę, a potem ciężko westchnął, pokazał na łóżko i poszliście na nie. Ułożyliście się wygodnie, miał już tablet w ręku.
-pamiętasz jak zabrałem cię do waterfall? - przytaknęłaś – niestety w podziemiu nie dzieje się za dobrze, jest tam pewna budowla, maszyna, nazywana rdzeniem, po tym jak wszyscy wyszli na powierzchnię nie został nikt by sprawować nad nim kontrolę, a jako, że jest w hotlandzie zaczął się przegrzewać – ponownie westchnął i poprawił się na poduszce.
-Jestem dość mądra, aby domyślić się, że przegrzana maszyna to nic dobrego. Co się stanie jeżeli będzie ... za gorąca?
-wybuchnie – podrapał się po twarzy – a to źle, nie tylko dla podziemia, siła wybuchu może być ogromna i stanie się katastrofa
-Cholera – nie wiedziałaś co innego mogłabyś odpowiedzieć.
-tak, więc pracujemy nad czymś co schłodzi rdzeń, mogę być trochę nieosiągalny, jak alphys przyjedzie
-Rozumiem – pocałowałaś go w policzek – Musisz tylko ocalić świat, myślę że mogę ci to wybaczyć – Otoczył Cię ramieniem.
-dziękuję, w każdym razie chcesz oglądać swój serial? - pomachał tabletem w ręku, przytaknęłaś – na którym się zatrzymałaś?
-Pffft, zaczniemy od początku.
-dlaczego?
-Abyś się wciągnął. Zaufaj mi, nie pożałujesz, a ja z przyjemnością sobie powtórzę, uwielbiam ten program. - uśmiechnęłaś się. Wpisał tytuł w wyszukiwarkę, pokazałaś palcem na właściwy odcinek – Ten – puknęłaś w ekran.
-dobra – przyglądałaś mu się, kiedy rozpoczynał się ten o tytule TRADIS w towarzystwie dziwnej kosmicznej muzyczki. Wyglądał na mile zaskoczonego. Przesunęłaś poduszkę tak, by wtulić się w niego i jednocześnie nie zasłaniać. Pociągnęłaś lekko nosem. Zaczął palcami przeczesywać Twoje włosy Nim się zorientowałaś, usnęłaś.
Śniłaś o odkrywaniu kosmosu z Sansem, Papyrus był przebrany za Rose. Sans oblewał wszystko keczupem, jedzenie, ludzi, kosmitów, i krzyczał ciągle „FANTASTYCZNIE!”

Obudziłaś się rano, muzyczka z Doctora Who nadal grała. Pomyślałaś, że Sans usnął w trakcie, przekręciłaś się, nieee, nie spał, serial go wciągnął.
-Spałeś cokolwiek? - zapytałaś ciężkim głosem. Szkielet popatrzył na tablet, potem na Ciebie i na zegarek.
-kurwa.
-A więc nie – przesunęłaś dłonią po jego kościstych palcach – Na którą dzisiaj masz?
-na czternastą – odstawił na bok urządzenie
-Więc nadal możesz trochę pospać – przekręcił się aby spojrzeć na Ciebie
-nie jestem zmęczony – zerknęłaś na godzinę, miałaś jeszcze godzinę przed czasem w którym zazwyczaj się budziłaś by wstać do pracy
-Mogę to zmienić– uśmiechnęłaś się przebiegle unosząc jedną brew. Zamrugał kilka razy
-heh, jesteśmy u mnie, pamiętasz? - przyciszył ton – a ty nie jesteś zbyt cicha – złowrogi uśmieszek wykrzywił Twoją twarz
-Wiem, że nie jestem – pchnęłaś go na plecy – ale ty jesteś w tym całkiem dobry – patrzył na Ciebie wyraźnie zmieszany, zwłaszcza kiedy podciągałaś jego koszulkę. Przesunęłaś palcem po jego mostku, aż zadrżał z przyjemności.
-powtarzam, nie jesteś cicha – mogłaś zobaczyć jak jego wyraz twarzy się zmienia, był spragniony, zamruczałaś w odpowiedzi. Wspięłaś się na niego siadając na jego biodrach. Pochyliłaś się i zaczęłaś kreślić językiem ślady na jego żebrach. W jednej chwili jego ręce ścisnęły Twoje pośladki, zachichotałaś – możesz mi powiedzieć, co właściwie robisz?
-Jestem cicho, w odróżnieniu co do niektórych – przesunęłaś się na wysokość jego czaszki i zaczęłaś całować jego szczękę. Warknął, ścisnął Twoje półdupki mocniej. Przysunęłaś biodra do jego i zakołysałaś się, w odpowiedzi przycisnął się do Ciebie. Idealnie. Twoje palce bawiły się między jego żebrami, wzdłuż kręgosłupa, zdecydowałaś się nagle podnieść, przesunąć uprzednio mrugając do niego zalotnie, ściągnęłaś z niego spodenki. Niebieski kutas stał w pełnej gotowości. Usiadłaś obok i ściągnęłaś swoje spodnie razem z majtkami i odstawiłaś je na bok.
-kocie, co ty wyrabiasz... - zapytał dysząc ciężko. Przystawiłaś palec do jego ust.
-Ciiii – Przysunęłaś się do niego starając się zachować spokojny oddech. Nie chciałaś aby wiedział jak bardzo pragnęłaś teraz się na niego nadziać. No, ale przynajmniej lepiej Ci się już oddychało przez nos. Przyłożyłaś swoją kobiecość wzdłuż jego organu, jednocześnie nie pozwalając by wszedł w Ciebie. Rozkoszne uczucie przeszyło całe Twoje ciało, zaczęłaś powoli poruszać biodrami, byłaś mokra i on to czuł. Kurwa, z ledwością siebie kontrolowałaś. Jęknął cicho z rozkoszy i chwycił za Twoje piersi. W jednej chwili złapałaś go za ręce i przysunęłaś je po obu stronach jego głowy. Teraz był nawet jeszcze bardziej zagubiony. - Ja nie jestem cicha, pamiętasz? - przysunęłaś się do jego karku. Poczułaś jak przez chwilę chciał uwolnić się z Twojego uścisku, ale trzymałaś go nadal bez większego wysiłku. Kontynuowałaś pocieranie się o jego przyrodzenie. Uśmiechnęłaś się cwanie, znowu spróbował się wyrwać, starając się wejść w Ciebie. - Nie-e. Puszczę twoje ręce jeżeli będziesz je tam trzymał, dobra? - zapytałaś, warknął. Wyglądał na naprawdę wkurwionego tym, że bawisz się jego instynktami – Nie zachowuj się jak dziecko, po prostu je tam trzymaj – Nic nie robiłaś, czekałaś aż przytaknie – w każdym razie, tak jak mówiłam.. - powoli zaczęłaś zsuwać w dół jego ciała póki Twoja twarz nie miała przed sobą jego miednicy – umiesz zachować ciszę znacznie lepiej niż ja - i z tymi słowami objęłaś jego kutasa ręką i zaczęłaś początkowo nieporadnie, potem już lepiej go pompować, język jednocześnie błądził po kościach. Sans z ledwością powstrzymał jęk, zauważyłaś jak wbija palce w materac. Zamruczałaś. Wsunęłaś się między jego nogi. Słyszałaś jak ciężko dyszał, zaśmiałaś się cicho, zdając sobie sprawę, że wystawiasz go na ciężką próbę. Twój język w końcu znalazł drogę do jego przyrodzenia i zaczął lizać go od samego spodu, potem powoli przesunął się na czubek. Otoczyłaś go wargami, zakładając kosmyk włosów za ucho. Zaczęłaś poruszać głową w górę i w dół, poruszałaś językiem, przyciskając męskość do podniebienia, uważając na zęby. Twoje palce zaczęły powoli poruszać się po jego ciele, starając się znaleźć każdą kość jaką miałaś na wyciągnięcie ręki. Uwielbiał kiedy brałaś małe wystające kosteczki w dwa palce i je pocierałaś. Po chwili sam zaczął poruszać biodrami, nie broniłaś mu tego. Jego ręce wsunęły się w Twoje włosy i złapały je mocno u nasady. Pomógł Ci, trzymając stabilnie Twoją twarz, kiedy sam przyśpieszył ruchy. Byłaś wdzięczna wszystkim niebiosom, że mogłaś oddychać przez nos.
-k-kurwa, kurwa – mruknął, warcząc nieco głośniej niżby chciał – kurwa! - krzyknął, poczułaś jak jego ciało sztywnieje, w jednej chwili wepchnął go najgłębiej jak się dało. W ostatecznej ekstazie mruczał Twoje imię, w końcu wystrzelił w usta swoim nasieniem, ciepłym i lepkim. Dyszał ciężko, puścił głowę, faktycznie był wykończony. Byłaś z siebie dumna, powoli zaczęłaś wyciągać go ze spomiędzy warg starając się rozpoznać smak, jednak nie było żadnego. Ułożyłaś się obok niego i przywarłaś ciałem całując jednocześnie w policzek.
-daj... daj mi godzinę – powiedział między ciężkimi oddechami. Zaśmiałaś się.
-Za godzinę będę musiała zbierać się do pracy. To było dla ciebie – przesunęłaś palcami leniwie po jego żebrach przez koszulkę – No i jestem głośna, pamiętasz? Idź spać, głuptasie
-mmm – tylko tyle powiedział nim się przekręcił i objął Cię ramionami przytulając bliżej do siebie. Zerknęłaś na zegarek. To zajęło zdecydowanie mniej czasu niż się spodziewałaś, mogłaś zdrzemnąć się na chwilę. Wtuliłaś się w niego nasłuchując ciężkiego oddechu partnera. Miałaś wrażenie, że ledwo co zamknęłaś oczy odezwał się dzwonek budzika. Cieszyło Cię to, że nie obudził kościotrupa. Ostrożnie wyswobodziłaś się z jego objęć i wyszłaś z łóżka. Kiedy podeszłaś do siatki z ubraniami zmierzyłaś wzrokiem szufladę z dziennikiem. Jak przypomnisz sobie wyraz jego twarzy z wczoraj i to jak mocno Cię ścisnął... westchnęłaś i założyłaś majtki na dupę, nie zrobiłaś nic nie tylko dlatego, że szanowałaś jego prywatność, ale też dlatego, że bałaś się testować jego cierpliwość.
Ciekawe czy możesz zostawić swoje rzeczy w jego pokoju, zatrzymałaś się na chwile. Chyba nie będzie zły, co nie? Znaczy się, oczywiście, mieszkasz obok, ale będziesz miała wymówkę aby spotkać się z nim później. Złożyłaś swoją piżamę i położyłaś ją na jego ubraniach. Kurwa, nie przemyślałaś zbyt dobrze swojego planu, teraz sama byłaś strasznie napalona. A Twoje spodnie nie pomagały. Każdy krok przypominał Ci o tym czego Twoje krocze pragnęło, co mogłaś sobie wziąć, ale nie wzięłaś. Przeklęty Papyrus. Przyszłaś do pracy nieco wcześniej, czekałaś przed wejściem na Piotrka. Póki co nadal było dość chłodnawo i miałaś nadzieję, że zjawi się szybko. Wyciągnęłaś telefon i oparłaś się o szybę. Po jakichś dziesięciu minutach zobaczyłaś jak wybiega zza rogu.
-Cześć. Jesteś wcześnie! - poklepał Cię po plecach – Co to za święto?
-Jestem wyspana – pociągnęłaś nosem – Alergia. Jak wróciłam wczoraj z pracy spałam do teraz.
-O rany, To nie dobrze – otworzył drzwi i oboje weszliście do środka. Wrzuciłaś do małej lodówki swoje drugie śniadanie i zaczęłaś ściągać kurtkę. Piotrek wyszedł ze swojego gabinetu i dał Ci wypłatę – Nie wiedziałem, że masz alergię.
-Bo zazwyczaj nie mam – powiedziałaś chowając ją do portfela – Ale stos kwiatów w moim domu ją uaktywnił
-Oh? Od chłopaka? - zapytał z uśmiechem. Przytaknęłaś zadowolona.
-Tak, on też nie wiedział. Ale już wie, co nie?
-Heh, taa, ale ej, to przynajmniej fajny typ skoro dał ci kwiaty – Znowu przytaknęłaś – Wygląda na to, że Walentynki były udane, co nie?
-Tak! Właściwie to były świetne! Zabrał mnie na bardzo romantyczną randkę – starałaś się nie mówić za wiele.
-A czy on ma coś przeciwko temu, że tak często wyskakujesz ze swoimi sąsiadami? - zapytał chowając twarz za papierami. Warknęłaś lekko.
-Nie, w ogóle. Tak właściwie to są bardzo dobrymi przyjaciółmi – odpowiedziałaś stanowczo – Lubią się – Piotrek zasłonił się bardziej dokumentami i cmoknął, ale nie powiedział nic więcej na ten temat.
-Mniejsza o to, dostawa się spóźnia o dwa dni, zastanawiam się czy nie zmienić dystrybutorów... znowu – warknął głośno. Zauważyłaś, że bywają problemy z terminowością. - Może się pojawić w każdej chwili, więc jeżeli tak się stanie, daj mi znać.
-Myślę, że dam sobie radę – oparłaś się o ścianę – A swoją drogą, masz zamiar tutaj kogoś jeszcze zatrudnić?
-Nie planowałem tego, dlaczego pytasz? - zapytał z ciekawości
-Chciałabym odwiedzić moich staruszków, a to nie będzie wycieczka na jeden dzień – miałaś nadzieję, że zrozumie problem. Zaśmiał się lekko.
-Po prostu wrzucę tutaj moją żonę. Spodoba się jej – odparł sarkastycznie – Daj mi znać z dwutygodniowym wyprzedzeniem, dobra? Będę musiał się na to przygotować.
-Więc mogę zrobić sobie wolne?
-Podaj termin, a się zobaczy, ale myślę, że nie będzie problemu – klasnęłaś z radości.
-Super, dzięki! - przytuliłaś go szybko. Zaśmiał się i znowu popatrzył w papiery. Wyciągnęłaś telefon z kieszeni i zaczęłaś pisać do mamy.

Ty/Mama: Cześć mamusiu! <3

Ty: Mogę wpaść do was, będę tylko musiała zapowiedzieć się 2 tyg wcześniej! Kiedy mam wpaść?

Mama: to cudownie!!

Mama: pogadam z tatą

Mama: Wielkanoc?

Ty: Zapytam się szefa, tęsknię za twoim jedzeniem!

Mama: lol, mam nadzieję że za mną też nie tylko za żarciem! Lolololol

Twoja mama lubiła korzystać z wszelkiego rodzaju emotikonów i skrótów, Ciebie jakoś nigdy to nie bawiło. Zwróciłaś się do Piotrka, mając nadzieję, ze to mu będzie odpowiadać.
-Więc... mogę wziąć wolne na Wielkanoc? - zapytałaś. Popatrzył na Ciebie wyraźnie zaskoczony
-Już wiesz? Szybko
-Moja mama to ranny ptaszek – wzruszyłaś ramionami – Więc? - Piotrek podrapał się po brodzie.
-A kiedy wypada w tym roku? - zapytał zerkając na telefon. Złapałaś i otworzyłaś kalendarz
-W kwietniu. Więc? Tak? Mogę? Proszę? - Pogładził się po karku, ale ostatecznie przytaknął.
-Nie mamy wtedy planów, więc damy radę. Moje dzieciaki są za stare na szukanie jajek w każdym razie
-Dzięki! - byłaś uradowana. Chciałaś napisać o tym mamie, ale ona już wysłała swoje wiadomości

Mama: i przywieź chłopaka! Twoja najlepsza przyjaciółka wspomniała, że masz

Mama: nie mogę uwierzyć, że mi o tym nie powiedziałaś!

Kurwa.

Ty: Przepraszam mamo! Dopiero zaczęliśmy się umawiać. Nie wiem czy będzie chciał wpaść z wizytą, może mu coś wypaść

Mama: _____, jest luty

Ty: DOPIERO CO zaczęliśmy chodzić ze sobą

Mama: tak ale my chcemy go poznać

-Masz zamiar pracować? - Piotrek zerknął na Ciebie znad papierów. Przytaknęłaś zawstydzona.
-Przepraszam, piszę z mamą – wsadziłaś telefon do kieszeni. Poczułaś wibracje, nadal do ciebie wypisuje. Japierdolękurwajegomać.
-Jasne, dobra, wychodzę. Chcesz coś jeszcze nim wyjdę?
-Nie, już wszystko załatwione. Do zobaczenia o siedemnastej?
-O siedemnastej – powtórzył i pomachał. Ubrał się, a potem wyszedł. Niemal natychmiast chwyciłaś za telefon.

Mama: serio kochanie, to dla mnie ważne, chcę go poznać

Mama: jesteś tam?

Mama: nie olewaj mnie!

No i wiadomość o taty.

Tata/Ty: Twoja matka właśnie mi powiedziała, że umawiasz się z jakimś chłopakiem. Proszę, przywieź go ze sobą wtedy się zamknie.

Tata: Kocham cię.

Warknęłaś. Dlaczego powiedziała o tym też ojcu? Cholera jasna!

Ty/Mama: JESTEM W PRACY KOCHAM CIE

Ty/Tata: Niczego nie obiecuję, też cię kocham.

Odłożyłaś komórkę i podparłaś czoło o rękę. Twoi przyjaciele powiedzieli Twoim rodzicom o Sansie i Papyrusie? Staruszkowie to zupełnie inny poziom trudności. Dokładnie wiedziałaś co Twoja mama myśli o potworach i to nie było nic miłego. Twój tata tolerował ich póki byli daleko. Kurwa! Przejmowałaś się obcymi na ulicy, ale nic nie przygotowało Cię na spotkanie z rodzicami! No i dobry Boże, dopiero zaczęłaś chodzenie z Sansem. Naprawdę miałaś go zapoznać z rodziną po ... półtora miesiąca związku? Westchnęłaś ciężko, cóż, chuj z tym, właściwie to znasz go od siedmiu. Bardzo chciałaś się napić. I oto jesteś, w środku sklepu alkoholowego z półkami pełnymi przepysznego wina, za ladą kolorowe kieliszki i plakaty mówiące o tym jak to dobrze jest pić. Zacisnęłaś zęby, wytrzymasz to, uchlasz się po pracy.
Nie było jakoś wielu klientów, co Cię cieszyło. Wchodzili, kupowali, wychodzili. Szybko załatwione zakupy. Zerknęłaś na godzinę. Czas na Twoją przerwę obiadową. Wstałaś i przyczepiłaś do drzwi karteczkę z napisem „Zaraz wracam!”, lecz za szkłem dostrzegłaś znajomą twarz. Sans pomachał Ci i podszedł do wejścia.
-Cześć – otworzyłaś mu
-cześć – przystawił zęby do Twojego policzka – pomyślałem, że ci dzisiaj potowarzyszę
-Pisałeś do mnie? Nie widziałam. No i jest wtorek? - zmarszczyłaś brwi, wzruszył ramionami
-mam przerwę przez godzinę, więc wpadłem – coś było nie tak. Zamknęłaś za nim drzwi na zamek.
-To miła niespodzianka – uśmiechnęłaś się lekko – Mam pizzę, zaraz ją zrobię w mikrofali, chcesz?
-taaa – jego głos był zdecydowanie za wysoki. Czymś się stresował? - brzmi pysznie
-Chodź na tyły – poszedł za Tobą. Ciągle się rozglądał, głównie na sufit. Dziwne. Zachowywał się tak, jakby nigdy wcześniej tutaj nie był – Wszystko dobrze?
-tak, jasne, po prostu się upewniałem – wlepił w Ciebie wzrok
-Upewniałeś się? - zapytałaś, przybliżył się do Ciebie szybko i przycisnął do wielkich skrzyń z winem
-upewniałem się, że nie ma tutaj żadnych kamer – czułaś jego oddech na swoim uchu i karku. Przeszył Cię dreszcz.
-Sans... - zaczęłaś, ale pomachał Ci przed twarzą palcem.
-ah ah ah – jego koścista dłoń wsunęła się między Twoje nogi – dobry boże, muszę się odwdzięczyć za poranek ... - pisnęłaś lekko kiedy zaczął pocierać ręką o Twoją kobiecość przez ubranie. O rany, chciałaś tego, ale byłaś w pracy! Nie byłaś pewna, czy powinnaś mu na to pozwolić – mówiłem, poczekaj godzinę, teraz będziesz musiała...
-Moi rodzice chcą cię poznać! - wydusiłaś z siebie kompletnie rujnując chwilę. Cofnął się badając Twoją twarz.
-co?
-Moi rodzice! - starałaś się uregulować oddech – Chcą cię poznać! W Wielkanoc! Abyś ich odwiedził. Wpadł do miasta – Sans stał przez chwilę starając się poukładać wszystko w głowie – Nie musisz jeżeli nie chcesz. - Dostrzegłaś serię emocji mknących po jego ciele – zmieszanie, pobudzenie, zrezygnowanie. Skrzyżował ręce na piersi.
-twoi rodzice
-Tak
-chcę spotkać się ze mną?
-Cóż, właściwie to chcą poznać mojego chłopaka. Nie mówiłam im o tobie. Ani tym bardziej o tym, że jesteś potworem.
-więc skąd wiedzą? - wyglądał na poddenerwowanego. Nie mogłaś zgadnąć czy to przez to że zrujnowałaś jego plany, czy to przez to że ludzie o was plotkują
-Jackie, gada z moją mamą tak często jak ja... znaczy się kiedy wiesz, my ten tego, a mama nie może się do mnie dodzwonić, to dzwoni do niej czy jestem żywa, więc... jackie mogła jej powiedzieć, więc... - miałaś nadzieję, że to wszystko wyjaśni. Sans westchnął lekko i podrapał się po czaszce.
-jeżeli myślisz, że to dobry pomysł, mogę jechać – powiedział w końcu. Usiadł na krześle i uniósł brwi, po chwili przetarł twarz dłońmi – okazałbym się skończonym chujem gdybym odmówił
-Możesz odmówić, wiesz. Spotykamy się od zaledwie niecałych dwóch miesięcy, nie obrażę się – wyciągnęłaś pizzę z lodówki.
-pozwól więc, że się zastanowię, ile mam czasu na decyzję?
-Kwiecień, koło Wielkanocy. - wsadziłaś danie do mikrofali – Pewnie gdzieś w połowie marca będę kupować bilety
-skąd są twoi staruszkowie? - zapytał unosząc brwi
-Kolorado. Byłeś tam?
-nie – odpowiedział gładząc się po brodzie – daj mi czas, zastanowię się – zaczął stukać palcami w blat. Wyciągnęłaś pizzę i położyłaś ją na stole. Jednak on nadal stukał.
-Co jest? - zapytałaś gryząc posiłek. Przestał – Jesteś zły?
-przychodzę do ciebie w trakcie twojej przerwy z wiadomymi intencjami, a ty wyskakujesz mi z rodzicami – jego głos był wyraźnie poddenerwowany – nie wiem czy to jakiś ludzki zwyczaj, ale zgaduję, że nie.
-Zestresowałam się – krzyknęłaś z pełną buzią – Pracuję tutaj!
-rozumiem – zaśmiał się – po prostu chciałem odpłacić ci pięknym za nadobne.
-No wiesz, dałbyś sobie radę beze mnie – wywróciłaś oczami. Sans przyglądał Ci się przez chwilę – Mówię poważnie. To był spontaniczny oral
-cóż... - oparł brodę o rękę – a co z tym czego ja chcę?
-Wszyscy nie możemy być zwycięzcami – wyszczerzyłaś się. Zaśmiał się lekko. - Wiesz, gdybym wiedziała, że będziemy się pieprzyć jak króliki poderwałabym cię już wcześniej. - zaśmiałaś się i wzięłaś większy gryz pizzy. Sans zamarł na chwilę, a potem się rozluźnił.
-heh, ta, króliki, cóż... nic nie poradzę... mam obok atrakcyjną kobietę tylko dla siebie, no chyba, że wolisz zwolnić tempo? - przyglądał Ci się chwilę.
-Co? Nie. Szczerze ja.. uh... - zarumieniłaś się i podrapałaś po czubku nosa – Lubię to, bardzo. Zazwyczaj ja wszystko inicjowałam, nikt wcześniej... - przerwałaś na chwilę myśląc nad właściwym słowem - ... nie szedł naprzód?
-naprzód?
-Cóż, wiesz. Czasem praktycznie mi grozisz. W dobry sposób. Chyba. Znaczy się – musiałaś pozbierać myśli – Chodzi o to, wiesz, że mi się to podoba i uh...
-lubisz kiedy udaję potwora – przerwał ci. Popatrzyłaś na niego przygryzając wargę. Miał rację?
-Tak. - skuliłaś się ze wstydu. Zaśmiał się.
-hej, spoko, pozwól, że zdradzę ci tajemnice – powiedział pochylając się nad stołem w Twoim kierunku, jego głos był niski – jestem potworem i zdecydowanie uwielbiam ci to udowadniać – wrócił na swoje miejsce wyraźnie z siebie zadowolony. Twoje serce biło jak szalone.
-Cóż. To dobrze. Tak. W każdym razie – wsadziłaś do ust resztę pizzy.
-jesteś urocza, wiesz? - wyszczerzył się. Warknęłaś, ale po chwili się zaśmiałaś.
-Nie masz pracy czy coś? - wzruszył ramionami
-nie, póki co, jak chcesz możemy się pośpieszyć i sobie na mnie poskaczesz, co ty na to? - uśmiechnął się lubieżnie. Pacnęłaś go ręką w bark.
-Zamknij się. Więc, uh, a więc mówisz, że nie ma tutaj kamer? - Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
-nie, co oznacza że jest tutaj bardzo bezpiecznie, choć mały bałagan, ale mi nie przeszkadza – wzruszył ramionami, zaśmiałaś się.
-Może innym razem, kiedy nie będę czuła się jak przestępca w trakcie stosunku w pracy – uniósł brwi
-zapamiętam sobie – oparł się o krzesło – w każdym razie alphys wraca wcześniej, jutro, więc nie będzie mnie przez jakiś czas, praca do późna, bla bla bla
-Tak? A jak długo? - zapytałaś. Zamyślił się na chwilę
-góra tydzień, papyrus już wie
-Zaopiekuję się nim – uśmiechnęłaś się, odwzajemnił gest i chwycił Cię za dłoń. Była chłodna i gładka. Praktycznie już przywykłaś do jego dotyku.
-dziękuję, wiem że da radę sobie sam, ale czasami jest samotny
-Pfff ma Kyle i Raula i Larrego – zaśmiałaś się – Myślę, że da sobie radę, no i mogę wpadać do niego na kolację, zwłaszcza że będzie w tym tygodniu robił bakłażany z parmezanem
-jestem zazdrosny, ja będę pewnie żarł jakieś batoniki i zapychał się energetykami – mruknął
-Zawsze mogę ci coś przynieść, wiesz? - zaproponowałaś wrzucając papierki do kosza. Sans zaprzeczył marszcząc przy tym brwi.
-będziemy daleko, większość roboty czeka na nas w podziemiu, nie będziesz mogła nas odwiedzać, wiesz?
-Oh – myślałaś przez chwilę – Ludzie nie wiedzą, że umiesz się teleportować, a co z innymi potworami? Wiecie co kto umie?
-nie – pogładził się po ręce – tylko kilkoro wie, że umiem się teleportować, im mniej wie tym lepiej
-Ale każdy umie czarować, tak?
-tak, ale nie chwalimy się tym, potraktuj magię jak ukryty talent, ja umiem jeszcze zmieniać siłę ciężkości
-To fajnie.... Co jeszcze um... - zmarszczyłaś brwi – znaczy się, jeżeli chcesz mi powiedzieć – Sans uśmiechnął się czule.
-to nic wielkiego, papyrus i ja to umiemy – Sans uniósł rękę i przed nią pojawiła się niewielka kość. Zamrugałaś zaskoczona – to ma sens, jestem szkieletem, co nie? - kostka unosiła się nad jego otwartą dłonią, miałaś ochotę ją dotknąć, ale nie wiedziałaś czy możesz. Przyglądał Ci się przez chwilę, a potem jakby odkrył Twoje pragnienia podał Ci ją – masz, zobacz sobie – wzięłaś ją ostrożnie.
-Łoł! - byłaś totalnie zafascynowana – Wiec umiesz je ... przywołać znikąd?
-właściwie to tak, łatwo się je robi – wzruszył ramionami – to tak jak uh... myślę i już jest, nie trzeba na nie zbyt wiele energii
-Oh, a więc to zużywa twoją magię? Więc jeżeli chciałbyś Żelazny Tron z kości, to byłoby za wiele? - Sans zaczął się śmiać
-nie, to też byłoby proste, każdy potwór ma swoje metody by się bronić, to jest moja i papsa, a resztę posiadamy inną.
-Dziękuję za wyjaśnienie Profesorze – cmoknęłaś – Wiesz, że jesteś seksowny kiedy włącza ci się ten tryb? - zaśmiał się i jednocześnie mocno zarumienił.
-przepraszam, przywykłem do tego, że dla potworów to jest oczywiste i nie będę kłamał, podoba mi się opowiadanie o tym komuś.
-No przepraszam bardzo, że nie umiem czarować magicznych kości i teleportować się do Francji jak niektórzy w tym pokoju, to naprawdę zajebiste – zaśmiałaś się. Obracałaś kość w palcach kiedy ta nagle zniknęła – Co do diabła? - Sans zachichotał.
-to też mogę zrobić, fajnie nie?
-To pobija zwierzątka z balonów – nadal patrzyłaś na puste dłonie. Zerknęłaś na niego – Proszę, powiedz, że nikt nie ma takiej magicznej mocy.
-na ten temat nic mi nie wiadomo – wzruszył ramionami. Siedziałaś przez chwilę w milczeniu, nie wiedząc co powiedzieć, aż w końcu.
-Umiem dotknąć nosa językiem
-huh?
-Patrz! - Wystawiłaś język i podciągnęłaś go pod czubek nosa. Sans patrzył się na Ciebie jakbyś już doszczętnie zwariowała – Mówimy o naszych talentach, tak? Umiem też to! - Zaczęłaś klepać się po głowie i gładzić po brzuchu w tym samym momencie. Szkielet przyglądał Ci się przez dłuższą chwilę a potem zaczął się śmiać – To nie jest sprawiedliwe, ludzie są nudni. Większość naszych opowieści dotyczy ludzi, którzy zdobyli magiczne moce.
-dla mnie to chleb powszedni – powiedział – cieszę się, że ci się to podoba, w podziemiu na nikim to nie robi wrażenia
-Czy wszyscy mogą wyczarować kutasy? - zapytałaś. Twarz Sansa była bardzo niebieska.
-c-cóż, nie.... i ja nie ... czaruję.... kutasa... jeżeli musisz wiedzieć – wymamrotał. Pochyliłaś się czekając na dalsze wyjaśnienia.
-Opowiedz! - wyszczerzyłaś się. Sans zaczął nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu jakby szukał drogi ucieczki.
-nie powinnaś aby wrócić do pracy? - zerknęłaś na godzinę
-O kurwa, powinnam. Cholera jasna. Jesteś draniem. Dokończymy temat w domu. - Patrzyliście się na siebie przez chwile, zdałaś sobie sprawę jak to zabrzmiało, Sans uśmiechnął się lekko.
-dobrze, spróbuję ci to wyjaśnić w domu – mrugnął. Wstał i zarzucił na siebie bluzę – przypomnij mi tylko, to do zobaczenia później, tygrysie – pocałowałaś go w policzek. Przytulił się do Ciebie – miłego dnia.
-Do potem, przystojniaku – zapomniałaś się go zapytać czy wpada na noc, ale już raczej znasz odpowiedź. Uśmiechnęłaś się do siebie kiedy wyszedł ze sklepu wyraźnie zadowolony nucąc coś pod nosem.
Sans nigdy nie wyjaśnił ci jak działa jego magiczny kutas, ale zdecydowanie naoglądałaś się go wieczorem.

Śniłaś o mieście zrobionym z kości, Sans stał pośrodku wznosząc kolejne budowle. Wędrowałaś, chodząc różnymi uliczkami, przeskakując przez przedmioty, aż dotarłaś na wielki, zimny i pusty dziedziniec, na swój sposób przerażający.

Obudziłaś się zlana zimnym potem. Obok Ciebie spał słodko kościotrup, zaczęłaś się zastanawiać czy Sans z Twojego snu był odpowiedzialny za stworzenie tego okropnego miejsca.
Share:

59 komentarzy:

  1. Będzie dzisiaj coś jeszcze ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Du-uh nie-e. Cały dzień ślęczałam nad tą notką, aż mnie dupsko boli.
      Jutro się zobaczy, bo mam coś zaplanowane i nie wiem czy zdążę z kolejną notką, w sensie z kolejnym rozdziałem tłumaczenia. Jeżeli do 20 nie będę miała przetłumaczonego zacznę wrzucać jakieś komiksy.

      Usuń
    2. Chba chcesz skonczyć tłumaczyć te ciche momenty...

      Usuń
    3. Tak postawiłam sobie za cel skończyć je jeszcze w tym roku :3 Bo z tego co wiem to autorka lada dzień wrzuci dwie kolejne notki xD

      Usuń
    4. Ok a jakie opowiadania będziesz później tłumaczyć?

      Usuń
    5. Klatkę i Czy to uczyni Cię... No i myślę nad kolejnym żeby się za nie zabrać, ale jeszcze nie wiem dokładnie którym bo trochę się ich uzbierało :3 Myślę, że po prostu zrobię głosowanie na facebooku i dam Wam wybrać.

      Usuń
    6. Yumi tłumaczy również inne opowiadania: Klatka z Kości, Czy to cię uczyni szczęśliwą. Pisze również: 50 twarzy Friska (na które nadal mam nikłą nadzieję, że powrócą xD) I Anomalia, które pokochałam od pierwszego wejrzenia <3 Są również rozdziały Rydzi. A do teeego komixy. Frisk, nie wszystko może być od razu, też nie popędzamy jej, bo dla mnie to i tak cud, że jest w stanie tyle rzeczy wrzucić ;-; Yumi jak będzie chciała przetłumaczyć to to zrobi i już ;) Musimy być cierpliwe ^^

      Usuń
    7. A i to z tą zepsutą zabawką, czy jak to się tam nazywało, Historia zepsutej pozytywki? Ehh, ni pamiętam, a jestem zbyt leniwa by poszukać xD. Ah, Yumi już odpowiedziała na komentarz...spóźniłam się xD

      Usuń
    8. xD Dokładnie, tak więc spokojnie. Od dawna mam też w planach zabranie się za tłumaczenie piosenek, jest taki genialny musical z Undertale, ale raz, że mój laptop to delikatnie rzecz ujmując - złom, a dwa, że nie mam programu. Tak więc plan ten odstawiam na dalszy tor.

      Usuń
    9. To super bo przeczytałam wszystkie roździały z Klatki z kości I poprostu muszę wiedziedzieć co się dalej dzieje ! xD

      Usuń
    10. Um jaka zepsuta pozytywka? Uh masz na myśli Problem Zagubionej Zabawki? Oh, jak do tej pory przetłumaczyłam tylko prolog xD By sprawdzić jak się przyjmie ^^ Bo mam w planach zabrać się za to, albo za "Zagadka dla mnie" albo za ten z Horrortale (szczególnie że z autorką się zaprzyjaźniłam, nawet zaproponowała mi pomoc w nauce języka angielskiego!) no i myślę jeszcze o opowiadaniu takim dość zabawnym Incydent coś tam coś tam, ale autorka od dawna nic nie wrzucała i nie wiem czy brać się za niedokończone, a szkoda bo bardzo zabawne i słodkie! No i multum oneshotów ale te znowu bardziej +18 xD
      Ogólnie! To miałam dzisiaj koszmar. Śniło mi się, że był 31 grudnia koło 23:00 wrzuciłam ostatni rozdział Cichych zadowolona z siebie, że dopełniłam zobowiązania i wypełniłam cel. A tutaj jeb, dostaję komentarz, że autorka wrzuciła kolejne rozdziały i taki zgas. Aż zrozpaczona do niej dzisiaj napisałam opisując sen i błagając, aby tego mi nie robiła xDDDD

      Usuń
    11. Wybacz Yumi, pomyliłam się xD A co do snu: Jezus, ale zło xD I tu takie jebut, nie ma! Gdybym ja miała jakiekolwiek "ciekawe" sny...Co dziwne ostatnio zapamiętuje ich całkiem dużo, a kiedyś nie byłam w stanie nic sobie przypomnieć XD Choć nie zawsze to jest dobre, ostatnio miałam sen, że podchodzę do lustra, a moje ciało wygina się tak w przód, że aż to trudne do opisania - i zgadnij co, miałam się wtedy wbić w moje stare dżinsy... Mój brzuch w tym śnie wyglądał jak... wielka tłusta kula, to było naprawdę okropne, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak bardzo realistycznie to wyglądało. Będąc w śnie, nie jestem w stanie zdać sobie z tego sprawę...

      Usuń
    12. Mało kto jest w stanie. Ale się nie martw :3 Ja często mam przebitki z rzeczywistości. Np dzisiaj też. Śniło mi się, że coś tam gadam sobie z Sansem (lol od kilku nocy mi się śni i nie sa to sny +18) oprowadzał mnie zdaje się po jakimś biurze czy budynku, no mniejsza. No i nagle taki paskudny dźwięk, taka okropna muzyczka. No i Sans się drze "wyłącz ten budzik"! Budzę się, a tutaj faktycznie... współlokator zostawił budzik u mnie w pokoju, a miał włączoną pobudkę na 7:30 xD

      Usuń
    13. Kurde, zazdroszczę ci. Ja jeszcze żadnego snu z Sansem nie miałam (chociażbym chciała) xD

      Usuń
    14. Sansy, me too ;-; Może jak przestaniemy o nim myśleć, to w końcu nam się przyśni? ^.^

      Usuń
    15. Tooo chyba nie tak działa. Ale nie wiem, życzę Sansowych snów :3

      Usuń
    16. Mnie moje sny raczej prześladują w negatywny sposób...

      Usuń
    17. Um, nigdy jakoś nie byłam za Freudem i jego tłumaczeniem snów, ale muszę przyznać, że wiele w tym racji. Może te sny odzwierciedlają to jak się naprawdę czujesz?

      Usuń
    18. Prześladuje samą siebie, piątka! *przybija sobie mentalną piątkę*

      Usuń
  2. Yumi kocham Cię! Wiem że jestem kolejną osobą która Ci to wyznaje ale mam to gdzieś! Jesteś najlepsza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na komplementy i takie wyznania zawsze jestem łasa i zawsze jest mi ich mało xD

      Usuń
    2. O no proszę ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
  3. Yumiś
    Wspaniała robota!
    A jeżeli ktoś będzie cię popędzał do pracy i cb męczył.ZNAJDĘ GO I MU NOGI Z D**Y POWYRYWAM
    Uhh...znaczy się : Wszystko w swoim czasie nikogo nie należy popędzać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh dziękuję ^^
      Spokojnie póki co nikt mnie w niczym nie popędza, to raczej doping xD Tak to odbieram. xD No i spokojnie spokojnie naprawdę ^^ Zawsze powtarzam: gdy się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy.

      Usuń
    2. Proszę:3
      Ja wierzę w ciebie i trzymam kciuki.No i powiem ci żart tak na poprawę humory (Nienawidzę go,ale mój brat go uwielbia)
      Chłopak się pyta dziewczyny:Boisz się grzmotów?
      Dziewczyna odpowiada:Nie, a czemu pytasz?
      Chłopak:Bo będę cię dzisiaj grzmocił
      (Koniec żartu)
      Jak to brat opowiadał to aż zrobiło mi się sucho w ustach

      Usuń
    3. Myślę, że twój brat może sobie przybić piąteczkę z Sansem xD hehe

      Usuń
    4. Zaczęłam się z tego śmiać xD

      Usuń
    5. XD
      Boziu brat to opowiada w kółko kiedy tylko jestem w pobliżu nawet jeżeli są rodzice. Mam ten kawał w głowie już zakodowany i nie może przestać go powtarzać.O i Rydzia przekażę od cb wiadomość dla brata.I raczej myślę że powinien znać Sansa (zwłaszcza kiedy waliłam w klawiaturę kiedy przechodziłam Genoside) O i jeszcze gdybyście chcieli kawałów to poproszę brata lub sama coś wymyslę, tylko prośba i mówię kawał. Cieszę się że wam się podoba ten suchar (chociaż mi nie) :3

      Usuń
    6. *na wspomnienie o geno znowu sie jej serce kraje i siada w koncie grzebiąc patykiem w ziemi*
      Rzucaj kawałami xD Śmiało. xD

      Usuń
    7. Spokojnie nie zabiłam sansa (z dwóch powodów 1. Nie umiałam 2.Za bardzo koffam Sansa by go zabić)noi kawał leci:
      Brat:Jak nazywa się dziewczyna która kopie ciuchy?
      Ja: Nie wiem
      Brat :Kop-ciuszek
      Ja: *padłam z krzesła *

      Usuń
    8. Radzę Ci się napić, bo jak usłyszysz jeszcze jakiś to umrzesz,a tego bym nie chciała. I jeśli chodzi o kawał (można go wsumie przeczytać w cichych momentach) proszę :SKARPETKI SANSA (JA:*krzyczy w myślach z obrzydzenia)to chyba na koniec :3

      Usuń
    9. Kawał jest chyba,, Śmieszny" tylko dla mnie, ze mną jest coś nie tak.
      Bo mnie śmieszą (jak gadam z moją BFF) podłogi,ściany i sufity a potem się dziwię czm kot się na mnie patrzy jak na debila

      Usuń
    10. Ja myślę, że to ze skarpetkami było... całkiem słodkie xD Wyobrażasz sobie takiego sansa, zdesperowanego xD O BOŻE, po prostu tak zaczęłam się śmiać, gdy zrozumiałam o co mu chodzi xD "zmutowane, latające skarpetki" chciałabym to zobaczyć xD

      Usuń
  4. Czy tylko mnie przeraża to że ostatni rodział ,,Ostatnia Wielkanoc'' będzie decydował o naszym związku z Sansem? Bo słowo OSTATNIA mi źle wróży.... chyba będzie jakiś kłopot z rodzicami....
    Oby nie T-T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś dziecinie to zabrzmiało, po prostu boję się końca opowieści

      Usuń
    2. Tylko, że to nie jest jeszcze koniec, jak gadałam z autorką to poza tym co jest w spisie będzie jeszcze jakieś 6 rozdziałów. Faktycznie w tym Ostatnia Wielkanoc wiele rzeczy się pierdoli i psuje właśnie o rodziców, co jest do przewidzenia, ale z tego co wiem to na dniach autorka ma wrzucić kolejny rozdział :3 Tak więc wszystko się wyjaśni.

      Usuń
    3. Czyli będzie HAPPY END
      Zajebiście :D

      Usuń
    4. Tego obiecać nie mogę xD Bo sama nie wiem i boję się, aby autorce coś nie pierdolnęło xD Bo naprawdę CHCĘ szczęśliwego zakończenia.

      Usuń
    5. Na pewno będzie HAPPY END
      Ja to czuję;)

      Usuń
    6. Musi być! Rajusiu...Uzależniłam się od tego! Mam nadziejże kiedy pojawią się nowe rozdziały będziesz je chciała przetłumaczyć i spełnić nasze marzenia ;D

      Usuń
  5. Yumi, nie wiem czy powinnam się tym chwalić, ale przechodzę na dietę xD Nazywa się ona 5/2 I polega na tym, że przez 2 dni w tygodniu nie jem więcej niż 500 kalorii, a w pozostałe jej ile chcę. Ja sobie ustaliłam, że dziennie zjem ok. 1600 kalorii xD To całkiem zdrowa dieta, myślę że nie będzie jakoś trudna, jak w zeszłym roku mogłam nie jeść prawie nic prócz soku pomarańczowego przez 3 dni xD Czekanie na twoje rozdziały będzie dla mnie determinacją ^^ Trzymajcie kciuki xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uh... rób jak chcesz, ale już jedną znajomą przez odchudzanie straciłam. Miała 16 lat...
      Jestem wielką przeciwniczką wszelkiego rodzaju diet i programów dietowych oraz przeliczania kalorii. Trudno mi mówić o odchudzaniu bo sama jestem turlającą się kuleczką szczęścia, ale... akceptuję siebie i jeżeli komuś się nie podobam, to ten ktoś ma problem - nie ja. Żyje się po to aby jeść, a nie je się po to aby żyć.

      Usuń
    2. uważaj, żebyś sobie metabolizmu nie rozpierdoliła... osobiście nie jestem przekonana, do diet, które są poniżej 1000 w ciągu doby, bo to strasznie mało wartości odżywczych. Nie zagłębiałam się bardziej w tą twoją dietę (luknęłam tylko), ale wiem, że jak dziewczyny, które znam za bardzo przesadzały z cięciem kalorii, to potem była tragedia... Włosy wypadały GARŚCIAMI, paznokcie połamane wiecznie... Oczywiście to ekstremalne przypadki, ale ostrzegam tylko ;) A co do soku pomarańczowego... Jeśli sklepowy, to sam cukier, więc też lipa ;) Na pozór to tylko soczek, ale jak się zagłębić głębiej...

      Usuń
    3. Jak to było, po przeczytaniu składu potraw jakie kupuje się w sklepach - modlitwa przed jedzeniem jest jak najbardziej wskazana.
      Heh. Człowiek musi jeść wszystkiego po trochu. Czasem nic się nie poradzi na takie a nie inne ciało. Metabolizm robi swoje. Są osoby które nic nie jedzą i się głupio odchudzają, a nadal mają ciałko, a są takie, które jedzą jak świnie a są chude jak patyki. No i już. Częściej robić kupę, mniej makaronu,chleba i ziemniaków, więcej mięsa i warzyw... I usz.

      Usuń
    4. Piąteczka, kluseczka :P heheh
      Hehe, odbycie, rób częściej kupę :P hehehe Ale tak na serio, to dokładnie, lepiej właśnie sobie ustabilizować metabolizm odpowiednim żarełkiem. Unikać śmieciowego... W tym soki, wody smakowe, paczkowane coś tam... głowa boli, ile tego gówna jest wszędzie.

      Usuń
    5. Spokojnie, głodować też nie zamierzam. Po prostu myślę, że będę się lepiej czuła sama z sobą. Jakoś nigdy nie przepadałam za moim wyglądem, więc po prostu trochę nad sobą popracuję. Przez ostatni czas ciągle robiłam ćwiczenia, a teraz zamiast schudnąć nabrałam masy mięśniowej, pomimo tego, że nie do tego służyły... Myślę, że mam to wrodzone, nikt u mnie w rodzinie nie był szczupły. Nawet moja mama, która zawodowo grała w siatkówkę przez długi czas, nie miała super figury, więc nic na to nie poradzę xD

      Usuń
    6. Przez same ćwiczenia bez diety nikt nie da rady schudnąć niestety. Mogą one wspomóc pozbycia się kalorii, owszem, ale jeśli kalorii spalanych w ciągu doby nie ma więcej od tych ile spożywasz, to nie schudniesz. Nabierzesz masy mięśniowej. Polecam obie techniki :P I dieta i ćwiczenia. Jak to się mówi 90% dieta 10% ćwiczenia :)

      Usuń
    7. "Przez same ćwiczenia bez diety nikt nie da rady schudnąć niestety. " Rymło Ci się.
      A ja nie polecam nic, bo w życiu chodzi o to aby być szczęśliwym! No i zdrowym.

      Usuń
    8. Kurczę, jaka poetka ze mnie xD
      A ja będę szczęśliwa jak zdejmę sobie ze trzy michałki, które wiszą na choince ze trzydzieści centymetrów za moimi plecami :P Niekoniecznie zdrowo, ale będę zdecydowanie szczęśliwsza :P

      Usuń
    9. Powodzenia i smacznego! xD

      Usuń
  6. Ja w realu oglądam Doctor'a Who xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Yumi
    Ja..umm...Zrobiłam dla cb fan-arta I nie wiem gdzie ci go podesłać jakbyś mogła, to proszę powiesz mi ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz go wrzucić tutaj, np. za pomocą pokazywarka.pl, albo podesłać na e-mail Yumi: Yumimizuno@interia.pl xD Kurde, Yumi, powinnam zostać twoją sekretarką xD

      Usuń
    2. Dziękuje Bardzo
      A z tą sekretarką .... Ummm Nadawałabyś się

      Usuń
    3. Głównym kapłanem Kościoła I sekretarką xD Dziękuję Sansy i dziękuję Natalio :3

      Usuń

POPULARNE ILUZJE