23 sierpnia 2017

Undertale: Gra w kości - Burza [The Skeleton Games -Thunderstorms] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Burza (obecnie czytany)
Siedziałaś na kanapie próbując oglądać nowy serial jaki znalazłaś. Jakieś dziesięć minut temu Sans wyszedł z Twojego mieszkania. Usłyszałaś grzmoty. Burza musi być blisko. Uwielbiałaś burze, były jak darmowe sztuczne ognie. Może wyjdziesz i pooglądasz? Nasłuchiwałaś zastanawiając się, jak blisko jest. Po kilku sekundach zobaczyłaś błysk światła wdzierający się przez zakryte okna. Po chwili nadszedł grzmot i kilka kolejnych. Blisko, burza jest prawdopodobnie nad Tobą. Wstałaś i poszłaś do pokoju szukając czegoś co ochroni Cię przed deszczem, kolejny błysk. Kiedy dźwięk ucichł, usłyszałaś coś co dobiegło zza ściany. Jakby ktoś starał się stłumić krzyki, jakby ktoś z trudem nad sobą panował. Powiedziałaś mu, aby poszedł spać. Co on właściwie wyrabia? Chwyciłaś za telefon i napisałaś wiadomość. 

Ty: Miałeś iść spać. 

W końcu znalazłaś pelerynę przeciwdeszczową na dnie szafy. Już miałaś ją wyciągnąć kiedy usłyszałaś kolejne boom i zaraz potem następne. Łał! Musisz wyjść czym prędzej bo przegapisz całą zabawę. Lecz wtedy usłyszałaś znajome jęczenie i stukanie od sąsiada. Nie przestał. Nie. Poszłaś do przedpokoju przystawiając się do ściany. 
-Czaszeczko! Obyś nie robił tego o czym myślę, że robisz! Miałeś spać! Jutro masz pracę! - coś się poruszyło chwilę potem. Twój telefon pyknął, dostałaś wiadomość. 

CzerwonaCzacha: co to było

To Cię zdenerwowało

Ty: Ja, mówiłam abyś zabrał swój kościsty zad i poszedł spać

Właśnie miałaś znowu zabrać się za wyciąganie peleryny kiedy odpisał. 

CzerwonaCzacha: nie, ten dźwięk, co się dzieje?

W końcu zrozumiałaś. Oh, no tak, gość dosłownie żył w jaskini przez całe swoje życie. Nie słyszał wcześniej o burzy. Kolejna błyskawica przeszyła niebo wraz z kilkoma towarzyszącymi. 

Ty: To błyskawica. Nic strasznego. Coś co czasami się dzieje kiedy pada

CzerwonaCzacha: Brzmi jak lawina

Ohhh nigdy byś nie porównała burzy z lawiną. Ale choć żyjesz naprawdę długo to nigdy nie byłaś w żadnej jaskini. Kolejne boom, usłyszałaś skrzeknięcie. Napisałaś wiadomość i wysłałaś. 

Ty: Płaczesz. Mówiłam, burza nie zrobi ci krzywdy

CzerwonaCzacha: Nie ryczę! 

Pisanie nie będzie miało sensu, przystawiłaś ucho do ściany. 
-Czaszeczko, słyszę że płaczesz. Nic ci nie będzie – krzyknęłaś
-POWIEDZIAŁEM, ŻE NIE RYCZĘ!
-WIĘC CO TO ZA DŹWIĘK?! 
-NIE TWOJA SPRAWA! ZOSTAW MNIE SAMEGO! - Kolejne boom któremu towarzyszyło jego ciche szlochanie. Lubiłaś drażnić się z ludźmi, ale nie byłaś bez serca. No i zaczynałaś go lubić. Jest pobudliwy, wściekły i cholernie dumny, ale wiesz, że jest też delikatny i potrzebuje przyjaciela. No i Ty będziesz jego przyjacielem. 
-PRZECIEŻ SŁYSZĘ, ŻE PŁACZESZ. IDĘ DO CIEBIE! 
-PO CHUJ! IDŹ SOBIE!
-WYCHODZĘ!
-NIE WPUSZCZĘ CIĘ
-WIĘC WEJDĘ SAMA!
-PIEPRZ SIĘ! DRZWI SĄ ZAMKNIĘTE!
-WIĘC JE WYWALĘ!
-KURWA, NIE WYWALAJ MI DRZWI! 
-JEŻELI NIE OTWORZYSZ ZROBIĘ TO I WPUSZCZĘ BŁYSKAWICĘ DO ŚRODKA! 
-CO KURWA?! MOŻESZ TO WZIĄĆ ZE SOBĄ?!
-......TAK! - Zakładając buty przypomniałaś sobie, że właściwie oboje jesteście dorośli. Otworzyłaś drzwi i popatrzyłaś jak błysk przeszywa niebo. Lał deszcz. Podeszłaś pod drzwi Sansa i zaczęłaś pukać. - WPUŚĆ MNIE CZACHO! - zawołałaś. Żadnej odpowiedzi. Znowu zapukałaś. - OTWIERAJ! ALBO WYWALĘ DRZWI! - Słyszałaś tylko deszcz. Niebo przeszył błysk i zaraz potem nadszedł grzmot. - EJ ZNALAZŁAM COŚ CIEKAWEGO! MOŻE SPODOBA SIĘ MOJEMU SĄSIADOWI! 
-PIEPRZ SIĘ! IDŹ SOBIE! WIEM, ŻE NIE MOŻESZ WNIEŚC TEGO TUTAJ! - słyszałaś jak krzyczał
-A WIĘC POWIEDZ PA PA DRZWIOM! SZKODA, ŻE NIE NAPRAWIMY ICH DO RANA! - waliłaś pięściami w drzwi. Po chwili poczułaś jak się delikatnie otworzyły. W szparze dostrzegłaś samotną czerwoną źrenicę. 
-I-idź sobie, nie chcę abyś przynosiła tego gówna ze sobą – rozglądał się na tyle na ile mógł 
-Oj no weź, Czaszeczko. Wpuść mnie. Nie będę cisnąć po tobie za to jak wygląda twoje mieszkanie czy coś. No i nic ze sobą nie przyniosę. - Przyglądał Ci się uważnie. Za plecami pojawiła Ci się błyskawica, podskoczył spanikowany i otworzył drzwi szerzej. Po chwili jego strach powiększył grzmot. - Zostanę na chwilę, upewnię się, że nic ci nie jest. Będę grzeczna – czerwone ślepia zerkały czy czegoś nie trzymasz. 
-D-dobrze, a-ale tylko na chwile, a potem spierdalaj – powtórzył. Uchylił drzwi na tyle, abyś mogła się przez nie prześlizgnąć i zamknął je zaraz za Tobą. Jego mieszkanie przypominało rozmieszczeniem Twoje. Stałaś w małym przedpokoju połączonym z salonem i kuchnią. Tam znajdował się mały stolik z krzesełkami. Siaty po żarciu na wynos, śmieci, plama musztardy na stoliku i butelki po niej w rogach. Jego salon wyposażony był w starą poniszczoną kanapę na środku i mały telewizor. Podłączoną do niego miał konsolę. Na podłodze były skarpety, spodenki, koszulki, tak samo w kuchni. Śmierdziało. Sans stał niepewnie zerkając między oknem a Tobą. Pocił się. Nie miał na sobie puchatej kurtki z kapturem, zamiast tego prostą czerwoną koszulkę i czerwone spodnie od piżamy, na małych kościstych stopach nie miał skarpet. Zdałaś sobie sprawę jak mały jest bez dodatkowych ubrań. Ściągnęłaś buty.
-Dobra, kłamałam, muszę po tobie trochę pocisnąć, masz burdel – mruknęłaś
-Dziękuję bardzo, a teraz spierdalaj – skrzyżował ręce na piersi. Czymkolwiek się martwił wcześniej, teraz zaczynał się denerwować Twoimi odwiedzinami. Wkurwienie jest lepsze niż strach, prawda? Kolejny grzmot zakołysał budynkiem, jego źrenice się na chwilę zmniejszyły. - W-więc, cz-czego chcesz? - warknął
-Uhhh usiądźmy razem na kanapie – poszłaś w jej stronę, podreptał za Tobą zajmując miejsce na samym końcu. Usiadłaś bliżej niego niż wtedy kiedy razem gracie w gry. Kolejny grzmot i podskoczył rozglądając się dookoła. - Jesteś pewien, że nic ci nie jest? 
-Powiedziałem, że nic mi nie jest, prawda?
-Słowo a prawda to dwie różne rzeczy. To nic wielkiego bać się burzy. 
-Niczego się nie boję! Po prostu przypomniałem sobie o czymś pojebanym
-Wygląda na to, że wiele przeszedłeś
-Też byś się bała, gdybyś żyła pod górą całe swoje życie – założyłaś ręce za głowę, rozwalając się na kanapie. 
-Ja też swoje przeszłam
-Niby co? Z tego co zauważyłem, ludzie żyją na powierzchni i mają wszystko w dupie – kilka kolejnych piorunów rozświetliło noc. 
-Tylko dlatego, że ludzie wyglądają jak kwiatuszki nie oznacza, że nie wiedzą co to cierpienie 
-Jaaasne – wywrócił oczami. Nie zgodzi się z Tobą w tym temacie. Kolejny grzmot, podskoczył. Zerknął na telefon i po przeczytaniu wiadomości, uspokoił się troszeczkę. Będziesz musiała się go o te komórkę zapytać. Zdecydowałaś się zmienić temat, położyłaś ręce na kolanach i nachyliłaś się w jego stronę. 
-Więc... lawina? Opowiedz o tym
-Nie wiem o co ci chodzi – przyglądał Ci się
-Panikujesz słysząc grzmoty przypominające lawinę
-Widziałaś kiedyś jak skały spadają z góry i niszczą dom oraz zabijają wszystkich domowników? 
-Ah, nie. Nie widziałam. 
-A teraz wyobraź sobie ich wiele. I jedynym ostrzeżeniem jest grzmot i trzęsienie nim skała na ciebie spadnie. 
-Przyznam, że to brzmi tak samo przerażająco jak i ekscytująco – Wgapiał się w Ciebie 
-Ej, paniusiu... naprawdę jesteś popierdolona, co nie? 
-Hehehehe Ahhh, rany, Czacho, no weź. Powiedz mi, nigdy nie byłeś podjarany stając oko w oko z niebezpieczeństwem? - Myślał chwilę nim odpowiedział
-J-ja nie, za bardzo mnie to przerażało. Ale mój brat... - westchnął kiedy pojawiło się jakieś wspomnienie 
-To on do ciebie teraz pisze? 
-T-ta. Abym się nie bał. Jest silny. Lawiny nie są dla niego straszne. - Kolejne niskie burczenie. Cholera, nie pooglądasz piorunów. 
-Więc... chcę abyś wiedział, burze nie są właściwie szkodliwe, jeżeli nie stoisz na środku drogi.
-T-taa, czytałem o nich wcześniej. Są całkiem fajne. 
-Są... i tak swoją drogą... um... nie da się złapać pioruna – rzuciłaś skrępowana. 
-W-wiem to – mruknął robiąc się czerwony. Słyszałaś kolejne boom. Sans nie zareagował tym razem 
-Dobrze, wygląda na to, że czas na mnie – wstałaś przeciągajac się. W kościach Ci pyknęło. Sans wgapiał się w Ciebie
-Nie r-rób tak! 
-Co tym razem? - znowu się przeciągnęłaś pozwalając, aby pyknęło Ci znowu. 
-P-przestań! - jego twarz świeciła jak bożonarodzeniowa lampka. A więc chodzi o ten głos pykania kości. Ciekawe. Podeszłaś do drzwi i założyłaś buty. Sans wstał i przyglądał Ci się.
-Idź do łóżka. 
-Tsk... Nic mi nie będzie – skrzyżował ręce 
-Jaaasne
-Zamknij się! - Nim wyszłaś, coś na podłodze przyciągnęło Twoją uwagę
-Heh... słodkie bokserki – Wskazałaś na parę czarnych z czerwonymi serduszkami
-W-WYPIERDALAJ! - dosłownie wypchnął Cię trzaskając za Tobą drzwiami. 
Share:

22 sierpnia 2017

Undertale: Gra w kości - Nie bałem się czy coś [The Skeleton Games -I wasn't scared or anything] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Nie bałem się czy coś (obecnie czytany)
Przy obudzeniu czułaś się jak nowo narodzona. Dawno nie bawiłaś się tak dobrze grając z kimś w gry. Granie z ludźmi z neta było zabawne, ale tęskniłaś za fizycznością osoby na kanapie. Zdecydowałaś się sprawdzić swój telefon. Kupa wiadomości od współpracowników i kilka na Facebooku od Ciastka. Wygląda na to, że dostanie swoją grę jutro, a nie za tydzień. Napisałaś mu, że już grasz z kimś innym. Dodałaś, że nadal będziesz mogła zagrać z nim jako ktoś inny, jeżeli będzie chciał. Sans nie napisał. Nie tak, abyś na to czekała. Chyba Cię nie lubi... albo właściwie całej ludzkości. Jak wszystkie potwory które poznałaś, jest chamski i opryskliwy, lecz kiedy lepiej go poznałaś, wydaje się całkiem w porządku. Może nawet uda Ci się z nim zakumplować? Nie jest typem, który sam będzie chciał to zrobić, więc cała robota zostaje w Twoich rekach. No ale przynajmniej znasz już jedną jego słabość. W pamięci Twojego telefonu widnieje numer do Grillbiego. Wstałaś i zaczęłaś się szykować zauważając, że pada, a więc możesz wybrać się na spacer. Wzięłaś parasolkę i wyszłaś. Zimne powietrze pieściło Twoja skórę. Chodnik nadal był mokry pełen kałuż. Poszłaś do lokalnego marketu zrobić podstawowe zakupy. Jak tylko tam weszłaś zobaczyłaś cały regał pełen rzeczy na Halloween. Przypomniałaś sobie obietnicę Muffet. Może wpadniesz do niej jutro jeżeli pogoda będzie dopisywać? Nadal byłaś pełna po wczorajszym, ale jutro możesz spróbować nowości z jej menu. Rzuciłaś okiem na akcesoria i zobaczyłaś jak wiele rzeczy jest z potworami, jakbyś dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Większa część dotyczyła szkieletów. Ciekawe dlaczego. Te z dekoracji były nagie. Czy on może je uznać za jakieś dziwne seks zabawki? Czy potwory jego typu mają genitalia? Sans wyglądał jakby coś miał pod ubraniem, ale kiedy raz podwinęła mu się koszulka nie zauważyłaś niczego poza kilkoma żebrami i kręgosłupem. Jak jego gatunek się rozmnaża? Wygoniłaś te myśli z głowy zauważając parę skarpetek z nadrukowanymi kośćmi. Kupiłaś je. Zawsze lubiłaś klimat Halloween, no i nie umiesz odmówić okazjonalnym skarpetkom. Wrzuciłaś do koszyka papier toaletowy, pastę do zębów i wielką butelkę musztardy. Zawsze starałaś się być gościnna, no i przy kolejnym zamówieniu rachunek może będzie mniejszy. Wróciłaś do domu z rekami pełnymi zakupów. Dobrze, że założyłaś kalosze, bo padało, przesiąkłyby Ci buty. Weszłaś do mieszkania i wytarłaś stopy. Odstawiłaś zakupy i włączyłaś laptopa zabierając się za swoją pracę. Po chwili palce stukały w klawiaturę tworząc kolejne linie kodu. Po kilku godzinach usłyszałaś znajomą muzykę z domu sąsiada przez ścianę. Dziewiętnasta, dzisiaj musiał pracować do późna. Wzięłaś telefon i napisałaś do niego. 

Ty: Wpadaj kiedy chcesz. Dostaniesz Grillby's czy co tam chcesz

Nim odstawiłaś komórkę, dostałaś odpowiedź

CzerwonaCzacha: daj mi chwilę, właśnie wróciłem. 

Czekając zerknęłaś na wiadomości od Ciastka. Był wkurwiony, że grałaś bez niego. Szkoda. Powinien znać Cię na tyle, żeby wiedzieć, iż jesteś niecierpliwa kiedy chodzi o gry. Wysłałaś mu kilka wiadomości zapewniając go, że nadal możesz zagrać z nim inną postacią. Kiedy pisałaś, rozległo się pukanie do drzwi
-Proszę! - krzyknęłaś z kanapy. Drzwi powoli się otworzyły, nerwowy szkielet zerknął do środka. Za nim padał deszcz. Wszedł i zamknął za sobą wsadzając natychmiast ręce do kieszeni. Przesunęłaś się ze środka kanapy na bok, robiąc mu miejsce. - Więęęęc, jak było w pracy? - starałaś się nawiązać rozmowę. 
-Nic ciekawego. 
-Grillby's? Czy coś innego
-Grillby's
-To co ostatnio?
-Ta.- wcisnęłaś kontakt i czekałaś chwilę na odebranie telefonu. Zerknęłaś na szkielet, zauwazyłaś że ma podkrążone oczodoły. Gdzie pracuje? Wygląda na zmęczonego, jakby nie spał od dni. Z tego co wiesz, nie śpi ośmiu godzin, ale nie wiesz ile tak naprawdę potwory potrzebują. Ty śpisz tylko cztery więc... 
-Grillby, czego chcesz?
-Umm.. cheeseburger z potrójnym serem, duże frytki i musztarda. 
-Coś jeszcze? - Nie miałaś ochoty na nic, więc podziękowałaś – Gdzie mieszkasz? - Podałaś adres – Widzę że dobrze dbasz o Sansa. 
-Uhhh.... gramy w gry... 
-Uhh huh – mruknął bez wiary. Rozłączyłaś się i zerknęłaś na drzemiącego potwora. Skorzystałaś z okazji, aby zerknąć na jego twarz. Choć jego głowa to czaszka, to jednak różni się od tych jakie znasz. Po pierwsze, jest znacznie większa. Ludzka jest w rzeczywistości mniejsza niż się wydaje, zaś jego jest okazalsza niż cała Twoja głowa. Jego żuchwa jest połączona z całością, a nie oddzielona. Jakimś sposobem umie zamknąć swoje oczodoły. Oddycha spokojnie podczas snu, zastanawiałaś się po co właściwie potrzebuje oddychać. Jego ciało przypominało ludzki szkielet, ale magia chyba zastąpiła kilka ludzkich cech. Włączyłaś konsolę. Sans ocknął się słysząc muzykę i ziewnął. Podałaś mu pada. Może powinnaś pozwolić mu iść spać? Wygląda na zmęczonego. Zaczęliście grać tam, gdzie wczoraj przerwaliście 
-Więęęc, czym się zajmujesz? - zapytałaś zaciekawiona tym, jak potwory zarabiają na życie
-Pakuję pudełka w fabryce papieru 
-Naprawdę? Wiele potworów wyszło na powierzchnię posiadając niezwykłe moce i wiedzę, a pakujecie pudełka? 
-Nie wiem czy wiesz, ale wasz rząd nie lubi kiedy używamy magii. Stworzyli wiele głupich przepisów prawnych które wyraźnie nam zakazują używania jej w pobliżu was. 
-To marnotrawstwo 
-Laska, szczekasz pod złym drzewem
-Miałam nadzieję, że nastąpi połączenie magii i technologii czy coś. Teraz jestem zawiedziona. 
-Heh, oh ty jesteś zawiedziona? A jak myślisz, jak my się z tym czujemy? Zakazać potworom używania magii to tak, jakby zakazać tobie oddychać. 
-Oh... racja. Prawda. Słyszałam, że macie jakieś zwariowane magiczne telefony, czy coś. 
-Mówisz o tym? - uśmiechnął się i pomachał Ci przed twarzą swoją komórką. Wyglądała na stary model, ale miała dziwne przyciski. Włączyłaś pauzę. Miał Twoje zainteresowanie. 
-Zaraz, to działa za pomocą magii? - Miałaś obsesję na punkcie technologii. Chciałaś przyjrzeć się temu cacuszku... Nie, przyjrzysz mu się i nic Cię nie powstrzyma. 
-Coś w tym stylu
-....Pokażesz? - w oczach Sansa błysnęło coś groźnego
-Sam nie wiem, nie chcę pokazywać ludziom naszych sekretów, masz coś dla mnie? - Zapomniałaś, że większość układów z potworami opiera się na wymianie. Nie robią nic z dobroci serca. Myślałaś nad czymś czym mógłby być zainteresowany. Może jedna z Twoich zabawek go zainteresuje?
-Nie wiem, czy jest coś co chcesz zobaczyć. Większość moich gratów jest w garażu. Mam drukarkę 3D tutaj, mogę ci pokazać, jest czadowa. 
-Masz co? - przyglądał Ci się zmieszany 
-Drukarka która drukuje rzeczy. Ludzie używają jej do robienia małych zabawek. Za pomocą lasera możesz układać plastik w różne kształty. 
-Heh, brzmi fajnie paniusiu, ale to jest magiczny telefon, nie jakaś nudna ludzka technologia – dalej machał komórką, patrzyłaś na nią pożądliwie. Szczerzył się szerzej przyglądając się Tobie. - Może jeżeli zaczniesz błagać, zastanowię się czy pozwolę ci rzucić okiem – warknął nisko.
-...Co? - przyglądałaś mu się spod byka. Mówi poważnie. Za kogo on się uważa? Szczerzył się tak cwanie i głupkowato. Naprawdę chce się tak bawić... Sama się uśmiechnęłaś pod nosem -Dobrze. - Zeszłaś z kanapy powoli przyglądając się jego minie. Siedział na kanapie porządnie, pierwszy raz jak do tej pory, przyglądał Ci się z uwagą, każdemu Twojemu ruchowi. Stanęłaś przed nim i zaczęłaś klękać, ręce położyłaś na jego ramionach, ścisnęłaś je przyciskając go do oparcia. Wyglądał na zaskoczonego
-E-ej! - zadrżał jak się przybliżałaś. Pochyliłaś twarz tam, gdzie powinno znajdować się jego ucho. Futro kaptura muskało Cię po twarzy. Pachniał musztardą. 
-Nie jestem pewna, czy tam skąd pochodzisz czaszeczo uchodzi takie zachowanie, ale tutaj, jest nie do przyjęcia, aby kazać komuś robić coś takiego w jego domu. - Czułaś jak w żyłach krew płynie Ci szybciej, byłaś blisko jego karku. Walczyłaś, aby się w niego nie wgryźć. To środa, nie wiesz czy możesz skosztować potwora. No i nie gryziesz nikogo kogo znasz osobiście. Jak w ogóle mogłabyś mu to zrobić? Wyczuwałaś coś smakowitego w jego kościach. Nie wiesz co. Dlaczego nie wiesz co to jest? Pozwoliłaś, aby poczuł na kręgach Twój oddech, nim wyprostowałaś się patrząc na jego twarz. Pocił się, rumienił. Jego twarz była tego samego koloru co oczy. Przełknął ślinę gdy wasz wzrok się spojrzał. - Wyraziłam się jasno? 
-A-a-a-absolutnie jasno sz-szefie.... Pani – trząsł się. Naprawdę ten gość ma bardzo zmienne nastroje. Czujesz, jakbyś troszeczkę przesadziła. Tego typu zachowanie nie powinno mieć miejsca z Twojej strony. 
-Hmmm nadal uważam, że należy ci się kara – uśmiechałaś się. Przesunęłaś jedną z rąk z jego ramienia na twarz. Zadrżał i zamknął oczy. 
-P...Puść – dałaś mu prztyczka między oczodoły. Otworzył je i popatrzył na Ciebie zaskoczony. I wtedy usłyszałaś pukanie do drzwi.
-Hahahaha – odsunęłaś się od jego twarzy – Szkoda, że nie możesz siebie zobaczyć! Oooo rany, ale się bałeś! - Praktycznie umierałaś ze śmiechu otwierając drzwi. Chwyciłaś po gotówkę z torby. Dostawcą był ten sam potwór co wczoraj
-Od Grillbiego – warknął
-Ta – chichotałaś – Obecna! - podałaś mu pieniądze, zerknął na Sansa siedzącego na kanapie, biedak nie drgnął.
-Wszystko dobrze Sans? - zapytał
-Co? - odwrócił czaszkę w jego stronę. Rumienił się cały – T-tak – Wilk podniósł brwi i odszedł. Zamknęłaś drzwi i usiadłaś przy stole. Sans nadal nie ruszył się z miejsca. Ech, chyba przesadziłaś. Dlaczego próbuje udawać że nic się nie stało, kiedy wyraźnie nie daje sobie rady? Byłaś zaskoczona tym, że się bał. Myślałaś, że będzie walczył, albo zacznie kląć... Podeszłaś do kanapy przyglądając mu się uważnie. Nadal czerwony, wydaje się, że ciągle jest w szoku.
-Przerażasz mnie czaszeczko, twoje żarcie przyszło. - Zadrżał.
-N-nie bałem się czy coś... - podszedł do stolika i wziął paczkę. Jego małe szkielecie kostki drżały kiedy otwierał opakowanie.
-Trzęsiesz się? - Teraz naprawdę czułaś się źle. Trochę zdenerwowana, ale nadal to złe uczucie.
-Nie bałem się, tylko.... przypomniałem... sobie coś.... - Naprawdę się Ciebie teraz bał. W pokoju zapadła niezręczna cisza. Cudownie. Teraz go przeraziłaś, jedynego gościa który może fizycznie grać z tobą w gry. Klasnęłaś i pochyliłaś głowę.
-Wybacz mi! Przegięłam, proszę, graj dalej ze mną! - Patrzył na Ciebie zaskoczony
-Oh, a więc teraz będziesz bła... - przerwał sam sobie i odwrócił wzrok – Uhhh kurwa, znaczy się, ta – zaczął jeść.
-Całe szczęście, bo chcę skończyć tę grę do jutra. Będę w nią grała niedługo z kimś innym online – Popatrzył na Ciebie zmieszany.
-Skoro masz kogoś innego to dlaczego nadal grasz ze mną?
-Z tobą zaczęłam. No i fajnie się z tobą gra – jego twarz była w kolorze wisienki.
-Nie! Nie jestem nawet w połowie tak dobry jak ty! - wypalił.
-Tamten też nie. Po prostu miło się gra z kimś na kanapie. No i twoje reakcje są cudowne. Nigdy nie grałam z kimś kto tak szybko się denerwuje.
-Nie denerwuję się – znowu popatrzył na dół, ale nie drżał. To dobrze.
-Jesteś w gorącej wodzie kąpany
-Powiedziałem, że się nie denerwuję – warknął gniewnie.... - No i nie musisz mi kupować tego jedzenia – mruknął jedząc.
-Mi to nie przeszkadza – przyglądał Ci się
-Ludzie są popierdoleni – napił się musztardy – No i dlaczego twoje oczy zrobiły się czerwone? Myślałem, że ludzie tak nie potrafią. - Oooo kurwa, twoje ciało zareagowało za mocno. Patrzyłaś prosto na niego.
-Moje oczy nie są czerwone! - nie spuszczał z Ciebie wzroku
-Ta, są. Ocipiałem przez nie
-Twoje własne musiały się w nich odbijać.
-....Tsk... jaaaasne – nie wierzył – Tym razem niczego innego nie zamówiłaś. Nie smakuje ci Grillbys?
-Jadłam wcześniej, nie jestem głodna.
-Zawsze Grillbiego można gdzieś zmieścić – uśmiechnął się.
-I to mówi ktoś, kto dosłownie nie ma żołądka
-Mam żołądek tylko dla Grillby's – wywróciłaś oczami. Kiedy skończył usiedliście by dalej pograć. Szło mu zdecydowanie lepiej niż na początku. Byliście prawie przy końcu kiedy zerknęłaś na telefon. Późno. 
-Myślę, że tutaj możemy skończyć, Czaszeczko
-Co? ... Kurwa, ale... - dosłownie słyszałaś, jak myślał o wymówce.
-Na którą masz rano do pracy?
-Nic mi nie będzie.
-O nie koleś, musisz spać. Myślisz, że nie zauważyłam, że przysypiałeś kiedy tutaj wszedłeś?
-Ale prawie skończyliśmy! - marudził
-Naprawdę ci się podoba?
-N-nie! Chcę tylko wiedzieć jak to się skończy!
-Czy mój mały potworzy sąsiad naprawdę tak dobrze się bawi, że chce wpaść do mnie jutro aby skończyć grę jutro? - drażniłaś się
-Nie! Nie podoba mi się! Kurwa, nie chodzi tutaj o ciebie tylko o żarcie! - widziałaś jak jego twarz robi się czerwona.
-Skoro tak, nie musisz jutro przychodzić. Skończę grę z moim innym przyjacielem – starałaś się nie śmiać. Pad prawie wypadł mu z rąk.
-A-ale... powiedziałaś... że nie możesz tego zrobić beze mnie... mamy układ
-Nigdy nie powiedziałam, że pozwolę ci skończyć grę. Skoro tak bardzo mnie nie lubisz, dlaczego miałabym cię torturować swoją obecnością – musiałaś wziąć wdech nim spojrzałaś na jego zrozpaczoną minę.
-Ale... powiedziałaś, że l...lubisz... gr-grać... - przestał mówić pogrążając się w swoich myślach, wtedy wybuchłaś śmiechem.
-Hahahaha tylko żartowałam! Żartowałam! Nie martw się. Skończysz grę. Nie jestem aż taka zła
-Z-zamknij się.
-Ale masz iść spać, teraz
-Dobra, ale jutro stawiasz mi Grillby's – wstał i podszedł do drzwi zakładając buty w przejściu. Otworzył je, deszcz nadal padał.
-Do później Czaszeczko! - krzyknęłaś, lecz on w odpowiedzi tylko trzasnął drzwiami. 
Share:

Undertale: Gra w kości - To nie tak, że nie chcę z tobą grać w gry... [The Skeleton Games - It's not like I wan't to play games with you...] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
To nie tak, że nie chcę z tobą grać w gry... (obecnie czytany)
Praktycznie wybiegłaś dzisiaj z domu. Jest wtorek, dzień w którym pojawiają się najczęściej nowe gry. Twoja zamówiona Silent Space 4 wydane kolekcjonerskie, czekała na Ciebie w sklepie. Raaany nie możesz się doczekać, kiedy w nią zagrasz. Mają nawet wspaniały model Twojej ulubionej wrogiej rasy. Dowiedziałaś się o niej już wiele. Detaliczność najwyższej jakości. Będzie pewnie lepsza, niż wcześniejsza część. Otworzyłaś drzwi i weszłaś do mieszkania. Rzuciłaś torbę i płaszcz na kanapę i położyłaś wielkie pudło oraz siatkę z zakupami. Ostrożnie, tak aby nie uszkodzić opanowania, które swoją drogą było piękne. Ostrożnie za pomocą nożyka przedarłaś się przez taśmę klejącą, pozbyłaś się styropianowej osłony. Tak, to było warte swojej ceny. Gra sama w sobie nadal była szczelnie zapakowana. Obok niej płytka z soundtrackiem, przywieszka do kluczy, art book, plakat i oczywiście bardzo dokładna i szczegółowa figurka kosmicznego potwora. Wyglądał jak dwa ludzkie ciała połączone ze sobą, o świecących fioletowych oczach w różnych miejscach i w różnych kształtach. Stał pokracznie na czarnych nogach, szeroko otwarta szczęka oznaczała, że właśnie krzyczał. Zajebisty. Dopracowali wygląd wroga. Byłaś szczęśliwa że mogłaś wybrać stronę po której chcesz walczyć. Usunęłaś folię i otworzyłaś pudełko. Wsunęłaś grę w swoją konsolę, niestety nie dało się grać na PC. Update gry, ale niezbyt wielki. Przez czas jak zgrywało się wszystko, przeglądałaś artbook. Po chwili wszystko się zrobiło i przywitało Cię logo firmy. Zaraz potem weszłaś do menu głównego. Cholera jasna, co to ma znaczyć? Nie można grać samemu? Może powinnaś sprawdzić, czy któryś z Twoich znajomych z neta też ma swoją wersję i ... Taaa nie. Nie masz zamiaru grać w ulubioną grę z jakimś obcym człowiekiem. Napisałaś więc do jednego kumpla, ale on niestety nie dostał jeszcze swojej. Siedziałaś, patrzyłaś na ekran zastanawiając się co zrobić. Nie masz tutaj żadnych znajomych, tym bardziej żadnych znajomych, którzy grają w gry... Może powinnaś poczekać, aż Ciastek dostanie swoją za tydzień i wtedy pograsz? Ale tak strasznie byłaś podjarana! Granie z kimś obcym zrujnuje jednak przyjemność z grania. Wiesz to. I wtedy usłyszałaś, jak Twój sąsiad włącza muzykę. Musiał właśnie wejść do domu. Nieeeee, chcesz słuchać gry, a nie jego gównianej muzyki. Ugh. Ale przynajmniej traktuje poważnie waszą rozmowę z soboty. Będziesz musiała mimo to poczekać do dwudziestej drugiej aby sobie spokojnie pograć. Cholera, nawet sprężyłaś poślady i zrobiłaś pracę tak szybko jak to możliwe, aby mieć czas na grę... I wtedy wpadłaś na pomysł. Ten potworzy koleś gra w gry? Może? Warframe jest popularnym FPS, więc może po prostu chciał w ten sposób zabić czas... Możesz o to zapytać. Kto pyta nie błądzi. Wstałaś, poszłaś do łazienki i przeczesałaś włosy starając się wyglądać przystępnie. Wychodząc chwyciłaś za pudełko po grze. Stałaś przed jego drzwiami zastanawiając się co powiedzieć. Gość jest wybuchowy więc będziesz musiała być ostrożna. Zapukałaś... i czekałaś.. 
-Nie lubię nic co sprzedajesz. Spierdalaj! - znowu zapukałaś. 
-Ej, Czaszeczko... Mam pytanie! - starałaś się brzmieć tak uprzejmie jak to możliwe. Drzwi lekko się otworzyły, przez szczelinę widziałaś świecące czerwone oko. 
-Czego chcesz... - warknął szczerząc ostre zęby. Postanowiłaś walnąć prosto z mostu. 
-Lubisz gry, tak? - uśmiechnęłaś się
-Czego w zdaniu „zostaw mnie samego” nie zrozumiałaś?
-Jaki rodzaj gier lubisz? - Popatrzył na Ciebie zdziwiony
-NTB
-Huh?
-Nie twój biznes, odwal się! - syknął i trzasnął drzwiami. Ech. Tego się spodziewałaś, ale wiedziałaś dobrze jak radzić sobie z takimi jak on. Zapukałaś znowu. Czekałaś. Zero odpowiedzi
-Powinieneś zapytać, kto tam – rzuciłaś. Nadal nic, muzyka za to była głośniejsza. - Tytus – odpowiedziałaś samej sobie – Jaki Tytus? - starałaś się naśladować jego niski, warczący głos – Ty tu słuchasz muzyki, a ja mogę ci zapłacić jeżeli zgodzisz się grać ze mną – Zaczekałaś chwilę nim znowu zapukałaś. Możesz tak robić cały dzień i nie przestaniesz, póki nie ulegnie. - Policja. - Drzwi natychmiast się otworzyły, małe czerwone oczy wpatrywały się w Ciebie, pomijając jego straszną posturę, zaskakujące było to jak mały jest ten gość. 
-M-myślałem...
-Policz do trzech, a ja wejdę – przerwałaś mu. Stał wpatrując się w Ciebie jakby nigdy wcześniej w życiu nic go tak nie denerwowało. 
-Kurwa... dlaczego nie chcesz zostawić mnie w spokoju? Jesteś jakimś popierdolonym świrusem? - warknął. Uniosłaś grę między siebie a jego. 
-To gra zespołowa, potrzebuję drugiego gracza. I odpowiadając na pytanie... Jestem całkiem zwyczajna, dziękuję – Położył dłoń na klamce ale nadal się na Ciebie patrzył. Po chwili w końcu spuścił wzrok nieco niżej. 
-O... o czym jest ta gra? - mruknął zdenerwowany. 
-To Silent Space 4, jedna ze straszniejszych serii. Podróżujesz statkiem w kosmosie, odpowiadasz na wezwanie pomocy z innego, lecz kiedy docierasz tam orientujesz się, że wszyscy ludzie umarli. Szukasz więc ocalałych. Każda z części opowiada o innych stworzeniach z innych części kosmosu, musisz odkryć jak ich powstrzymać. Ta gra stała się sławna po tym jak....
-Zaraz, zaraz, zaraz.... a więc to jakaś gra sci-fi? - Wyglądał na zaciekawionego. To dobry znak. 
-Tak, masz możliwość wyboru czy chcesz grać bohaterem czy wojownikiem – Myślał, tak, masz go. Westchnął
-Chcę cheeseburgera z potrójnym serem, wielkie fryty i musztardę od Grillbiego, oby ta gra nie była chujowa. - Przeszedł przez drzwi i wszedł do Twojego mieszkania
-Co?
-Powiedziałaś.... że zapłacisz mi za granie – rzucił nadal idąc 
-Oh, ta, jasne, jak chcesz, mnie tam rybka 
-Dobra, bo nie będę grał w to gówno za frajer – Otworzyłaś drzwi do mieszkania i zaprosiłaś go do środka. 
-Ściągnij buty, proszę – rzuciłaś widząc, jak chce wejść do pokoju. Wywrócił oczami i usiadł pozbywając się ze swoich stóp obuwia odkładając je tam gdzie były inne. - Jaki jest numer do Grillbiego? Możemy zacząć grać czekając na posiłek – Podyktował go i zadzwoniłaś. Po dwóch sygnałach odebrał ktoś o bardzo zdartym głosie. 
-Grillby, czego chcesz? - Łał, gość nie był przyjemniaczkiem. W tle słyszałaś dziwne strzykania i syczenia, jakby znajdował się blisko ogniska. 
-Uhhh Cheeseburger z potrójnym serem, duże frytki i musztardę poproszę. - Zerknęłaś na kościotrupa, cicho pytając się czy chce coś jeszcze. Milczał stojąc w progu, niepewnie zerkając na stojącą figurkę kosmity koło telewizora. 
-Hugh..? - Gość w telefonie przez chwilę nic nie mówił – To wszystko?
-Ummm, macie coś do picia? - zaczął wymieniać różne rzeczy, w większości zawierające alkohol. - A macie coś bez procentów? 
-Shake, czekoladowy, waniliowy albo truskawkowy
-Truskawkowego poproszę. To wszystko
-Z dostawą do domu?
-Tak
-Gdzie? - podałaś swój adres. - B2? 
-Tak, B2
-Heh, dobrze kochanie, pozdrów Sansa dobrze?
-Co?
-To zwyczajne zamówienie Sansa bez tego shake oczywiście – słyszałaś krzyki w tle. Przebrzmiewały przez skwierczenie smażących się frytek. Kiedy rozłączyłaś się zauważyłaś, że szkielet nadal niepewnie stał w progu. - Możesz usiąść, wiesz... Sans? - zachichotałaś?
-Co? Skąd wiesz? - wyglądał na zmieszanego
-Ten typ cię zna, musisz być stałym klientem 
-Aaaa taa – podrapał się po tyle głowy. Dźwięk skrobania kości o kość wydał Ci się trochę dziwny. 
Usiadł najbliżej kanapy jak się dało, podłączyłaś drugiego pada i załadowałaś grę jeszcze raz, tak aby mógł zobaczyć początek. 
-Kurwa, ktoś ładnie musiał wszystko spierdolić tam – mruczał pod nosem oglądając jak ludzie giną. Zaczął się pocić. Bał się? Czy wściekły, posiadający ostre zębiska, czerwone ślepia, szkielet bał się gry z ... potworami? - Myślałem, że to sci-fi – patrzył nadal
-Bo tak jest. Horror sci-fi z potworami. - Ugryzłaś się w język mówiąc ostatnie słowo. Samo wyszło. 
-Ja jestem pierdolonym potworem i to nie ma nic wspólnego z nami. 
-Ehhhh, ty jesteś magicznym potworem, a to kosmiczny potwór – poruszałaś rękami mówiąc słowo „kosmiczny” - Westchnął i wywrócił oczami. Słyszałaś jak warczał coś o głupich pierdolonych ludziach. Oboje wybraliście swoje postacie. On grał wielki, wściekłym i bardzo umięśnionym typem który specjalizował się w walce wręcz, zaś ty jako nerd specjalizujący się w elektronice i komputerach. Przeszliście przez tutoriala. Gra się zaczęła i po kilku pobocznych i krótkich misjach w końcu wasz statek zacumował do stacji kosmicznej odczytując jej sygnał S.O.S. Byłaś podekscytowana. Oboje postanowiliście się rozejrzeć w ciszy po całkowicie pustym statku. Sans walił jakieś chamskie uwagi w trakcie tutoriala, ale teraz milczał. Odgłosy kroków były straszne. Oboje ustaliście się do pomieszczenia z komputerem głównym, abyś mogła włączyć zasilanie awaryjne. Nagle, światła zamigotały, waszym oczom ukazał się potwór stworzony z ludzkich chciał i cieni. 
-Co to KURWA JEST! KURWA NIE! - krzyknął Sans. Jego postać zaczęła uciekać w złym kierunku. 
-Czaszeczko, odwróć się, nie w tę stronę. 
-Kurwa idę inną! Tam jest ten poskręcany ludzki popierdoleniec. - zachichotałaś
-Powinniśmy współpracować. Jeżeli tego nie będziemy robić, szybko oboje zginiemy. 
-A więc chodź do mnie, ja tam nie idę – warknął 
-Ale to zła droga – Twoja postać zaczęła za nim iść
-Skąd wiesz którędy trzeba iść, skoro ponoć w to nie grałaś?
-Grałam już w wiele gier i wiem o nich wiele – szłaś za nim – Chodź pokażę ci... 
-KURWA! - Twoja postać została brutalnie przebita na pół przez broń Sansa, wykrwawiła się na podłodze. Oboje wpatrywaliście się w czarny ekran. 
-Zabiłeś mnie! - krzyknęłaś
-Bo się za mną skradałaś!
-Cholera jasna! Jeszcze z niczym nie walczyliśmy, a ja już jestem martwa! - twój krzyk zamienił się w śmiech. Rzucił padem i już zamierzał wstać... - NIE! - rzuciłaś się ciałem na jego kolana, zmuszając go aby został tam gdzie był. Starałaś się nie śmiać, ale okazało się to niemożliwe. Czułaś jego kościste kolana pod Twoją klatką piersiową, kiedy próbował się wyrwać. - Nie odchodź.... żarcie jeszcze nawet nie przyjechało! - prosiłaś
-Nie chcę grać w tą pierdoloną grę, to nie moja wina, że cię zabiłem – warknął
-Mam gdzieś co zrobiłeś, nic się nie stało. Grajmy dalej, przyzwyczaisz się – przestał się wyrywać
-Zaraz.. nie jesteś zła? - przyglądał Ci się wyraźnie zdziwiony 
-Nie, ale uhhh, jeżeli chcesz abym była – pstryknęłaś go palcami w kość między jego oczodołami – Masz, oto kara za twoje złe zachowanie – patrzył na Ciebie jakbyś doszczętnie zwariowała. 
-Dobra, ale zabieraj swoje obleśne ludzkie ciało ode mnie – warknął
-Ej, mam dowód że nazwałeś mnie śliczną, małą, mamuśką!
-Nie! Kurwa nie! 
-Czekaj, zaraz pokażę ci tę wiadomość – zaczęłaś zmieniać menu. 
-Kurwa, nie! Grajmy już! - próbował Cię odepchnąć. 
Oszczędziłaś go. Resetowaliście się od punktu zapisu. Tym razem używając jego postaci do załadowania się w ostatnie miejsce. W końcu znaleźliście zmutowane ciała i zaczęliście robić czystkę w pokoju. Wróciłaś po pozbyciu się martwych ciał i znalazłaś Sansa stojącego pod ścianą. Nikogo nie zabił
-Chowałeś się tutaj przez cały czas? 
-.....Nie chowałem się! Strzeliłem do tego w głowę, a to nie chciało zdechnąć. Pomyślałem, że ta chujowa gra się zepsuła. 
-Co? Nieee – znowu chichotałaś – Hehehe, powinieneś strzelać w ręce i nogi, aby je zabić. Nie zwracałeś uwagi na tutorial? 
-CoQ Co to za dziwne popierdolone zmutowane ludzkie ścierwo jest? - Zauważyłaś, że nie lubi nazywać tego potworem. 
-Takim, który nie ma centralnego układu nerwowego w głowie, więc strzelanie tam jest bezcelowe. Pozbądź się kończyn, a je zabijesz. - Nadepnęłaś na ciało leżące przed nim 
-Okropne, co robisz?
-Musisz miażdżyć ciała po zabiciu uch, aby nie wróciły
-Co kurwa? Nie będę tego robił. Ludzkie zwłoki są obrzydliwe. 
-Musisz, każde. To taka zasada. Miażdż ciała po zabiciu. 
-Nie będe tego robił – Po czterech checkpointach Sans miażdżył wszystkie ciała z radością. Wygląda na to, że pierwszy szok po grze przestał na niego działać. Lubił głośno krzyczeć i komentować wszystko podczas grania, no i przyznasz, że było fajnie. - Pierdolony chuju, pieprz się! - krzyczał kiedy zabijał kolejnego
-Czaszeczko, rany, zabiłam sześciu, podczas kiedy ty bawiłeś się tamtym
-Zamknij się, zabijam na swój sposób. - Fajnie mu się też dokuczało.
-Dobra, dobra, w następnym pomieszczeniu zabiję połowę i ucieknę, a ty zajmij się resztą. 
-Kurwa nie! Przestań traktować mnie jak kretyna i zabijaj ich – I w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Zatrzymałaś grę, wstałaś i otworzyłaś zabierając po drodze torbę z gotówką. Przed wejściem stał wielki, umięśniony wilczy potwór. Był bardzo kudłaty, miał ostre zęby i był zdecydowanie większy od Ciebie o głowę. Niesamowite, jest ktoś większy niż Ty! 
-Zamówienie dla ____? - warknął
-Obecna! - podałaś mu kasę pozwalając zachować resztę. Zerknął na Sansa, który próbował schować się w kanapie. 
-Miłej nocki Sans – rzucił i mrugnął do Ciebie, oblizał wargi i poszedł sobie. Sans siedział przy stole chowając twarz za kapturem. Był czerwony, bardzo czerwony. To... całkiem słodkie...? Znalazłaś swojego shake i podałaś torbę potworowi, który zabrał się za grzebanie w niej. Wyciągnął wielkiego burgera z którego dosłownie wyciekiwała musztarda i ser, frytki też miał w musztardzie i jakby było jej mało, w zamówieniu znajdowała się butelka musztardy. 
-Musisz ją naprawdę lubić.. musztardę znaczy się – przyglądałaś się jak szczerzył się do jedzenia 
-Musztardzę musztardę – Przyglądałaś mu się. A on Tobie. Czerwony rumieniec powoli zaczął znikać z jego kości policzkowych. - T-to wszystko co jesz? - wskazał na shake. Przyznasz, że kubek był większy niż się spodziewałaś, pewnie nie wypijesz wszystkiego. 
-Nie jem wiele, wolę pić – stuknęłaś w napój. Przyglądał Ci się przez chwilę zmieszany. 
-Oh.... N-no dobrze...?
-Dać ci coś do picia? Wodę, albo... - przerwałaś kiedy z uśmiechem otworzył butelkę musztardy i zaczął z niej pić patrząc na Ciebie przez cały ten czas. - Hahaha, dobra, mniejsza – przyglądałaś się ja przyprawa znikała w oczach. 
-Ahh no weź, To na ciebie nie działa? Nawet trochę? - Wyglądał na zawiedzionego brakiem Twojej większej reakcji. Znowu upił łyk. 
-Mam słodkiego, złego, czerwonego kościotrupa w mieszkaniu, który próbuje mnie zaszokować pijąc musztardę. 
-Pfuuuu – praktycznie opluł musztardą wszystko gdyby nie zakrył ust. Jego policzki zalał karmazynowy rumieniec. - C-co?!
-Hahaha, i tak właśnie się szokuje! - śmiałaś się głośno mocniej zaciskając ręce na kubku z shakem
-Tsk, nie mów takich pierdól – warknął
-Co? Co jest dziwnego w tym, że jesteś magicznym kościotrupem? - szczerzyłaś się
-Nie to mam na myśli – schował swoją czerwoną twarz za burgerem. Dziwnie się czułaś patrząc jak je. Nie korzystał z zębów do gryzienia. Jedzenie po prostu... znikało w przestrzeni za nimi. Byłaś w połowie swojego napoju, kiedy on zjadł już wszystko. 
-Za to żarcie nadal wisisz mi grę
-Ta, ta, jasne – wstał i podszedł do kanapy. Zebrałaś ze stolika śmieci. - Masz tutaj wiele rzeczy – stał przed kolekcją gry i figurek. 
-Ta, uwielbiam je. Sprawiają, że miło spędza się czas. 
-Huh... - Usiadłaś na kanapie, zrobił to samo. Odblokowałaś grę byście mogli dalej się bawić. 
-A... czy wy mieliście gry w Podziemiu?
-Tak jakby... Mieliśmy śmieci jakie wpadły. Naprawialiśmy je aby gówno działało. Wydaje mi się, że kilka osób zrobiło jakieś gry. Ale... uh... potwory, nie spędzały czasu na robieniu gier, wiesz? Nie było sensu w graniu i siedzeniu cały dzień... Życie tam było spierdolone, więc nie mogliśmy marnować ani minuty. 
-Ohh, to ma sens.... - Jego twarz była zmieszana, jak innych potworów z którymi rozmawiałaś. Coś naprawdę złego musiało się tam stać. 
-Nie mogłem uwierzyć w to co zrobiliście. Kiedy my byliśmy nadal w fazie super nintendo... czułem się jakbym był na innej planecie, kiedy wszedłem do sklepu komputerowego... 
-Ahhh, musiałeś czuć się jak w niebie
-T-tak było, właściwie kiedy kupiłem konsolę, bo no wiesz, była fajna i w ogóle... Powiedzieli mi o Warfeame, gość w sklepie był fajny i nie zwracał uwagi na to, że jestem szkieletem... 
-Cóż, no, gracze pewnie kochają świadomość, że potwory i magia są prawdą 
-Serio? Dlaczego? Przecież w większości gier zabijacie potwory – mruknął wyraźnie rozżalony 
-Zabijamy, przyjaźnimy się, zabieramy do drużyny, kochamy, właściwie wszystko. Myślę, że ludzie by się całkiem cieszyli mogąc cię poznać, nawet jeżeli bywasz chamski. 
-A mi się wydaje, że nie chcecie się z nami zadawać – przypomniał sobie wyraźnie o czymś złym 
-Cóóóz, gdybyś zachowywał się tak, jak robisz to przy mnie... wiesz zawsze będą ludzie którzy nie będą cię lubić z jakichś powodów, ale myślę, że większość chciała by nauczyć się więcej o potworach i dobrze byłoby gdyby dostali szansę
-Myślisz, że to proste?
-Tak mi się wydaje. Jesteś u mnie i gramy w gry, a jeszcze kilka dni temu darliśmy się na siebie przez ścianę. Wszystko co musiałam zrobić to kupić ci poduszę do ruchania i prysnąć gazem pieprzowym w oczy – Zarumienił się na to wspomnienie 
-Z-zamknij się. 
-Oh, nie, to nie to. Musiałam kupić ci obiad abyś przyszedł do mnie do mieszkania. Czaszeczko, jesteś tani. 
-Zostaw mnie, nie rozumiesz mocy Grillby's. Zamknął mi krechę jak wyszliśmy na powierzchnię. 
-Miałeś krechę? Jak często tam jadałeś? - Wyszczerzył się myśląc. Złoty ząb błyszczał gdy odpowiadał
-Często 
-Dobra, wiem że potwory są magiczne, wasze jedzenie jest magiczne, ale nie wiem czy jedzenie frytek i burgerów cały czas to dobry pomysł 
-Heh, jakoś muszę obrosnąć w tłuszczyk – wyszczerzył się szeroko gestykulując na miejsce gdzie powinien mieć brzuch. 
-....Nawet nie wiem jak na to odpowiedzieć 
Jego śmiech poprawił Ci humor. To pierwszy raz kiedy widzisz, jak się uśmiecha. Jak na kogoś kto zazwyczaj jest wściekły i gderliwy, wygląda świetnie! 
-Myślę, że dzisiaj możemy już skończyć – Zrobiłaś zapis i popatrzyłaś na godzinę. Trzecia rano. Jesteś pewna, że gość potrzebuje więcej snu niż Ty. Gra go wciągnęła i pewnie nie zauważył która jest godzina
-Oh, kurwa, ta, cholera późno już, powinienem.... powinienem iść. - położył pada i wstał niepewnie – Ummm powinienem.... uh... - znowu drapał się po tyle głowy. 
-Ohhh, będziesz mi jeszcze potrzebny! Nie skończę tego sama! Kupię ci nawet jeszcze żarcie od Grillbiego! 
-T....ta, jasne – patrzył na ziemię – D-do zobaczenia potem – i odwrócił się by wyjść nim go powstrzymałaś. 
-Zaraz, wymieńmy się numerami, abym mogła do ciebie napisać następnym razem – podał Ci swój, a ty zapisałaś go w kontaktach, wysłałaś mu wiadomość

Ty: Cześć, tu śliczna, mała, mamuśka

Jego telefon odpowiedział, zarumienił się widząc tekst. Wyszedł przez drzwi nie trzaskając nimi, ale cicho je zamykając. Nie umiałaś nic na to poradzić, czerpałaś wielką przyjemność z dokuczania mu. 
Share:

21 sierpnia 2017

POPULARNE ILUZJE