Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa.
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa.
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa?
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Burza (obecnie czytany)
Siedziałaś na kanapie próbując oglądać nowy serial jaki znalazłaś. Jakieś dziesięć minut temu Sans wyszedł z Twojego mieszkania. Usłyszałaś grzmoty. Burza musi być blisko. Uwielbiałaś burze, były jak darmowe sztuczne ognie. Może wyjdziesz i pooglądasz? Nasłuchiwałaś zastanawiając się, jak blisko jest. Po kilku sekundach zobaczyłaś błysk światła wdzierający się przez zakryte okna. Po chwili nadszedł grzmot i kilka kolejnych. Blisko, burza jest prawdopodobnie nad Tobą. Wstałaś i poszłaś do pokoju szukając czegoś co ochroni Cię przed deszczem, kolejny błysk. Kiedy dźwięk ucichł, usłyszałaś coś co dobiegło zza ściany. Jakby ktoś starał się stłumić krzyki, jakby ktoś z trudem nad sobą panował. Powiedziałaś mu, aby poszedł spać. Co on właściwie wyrabia? Chwyciłaś za telefon i napisałaś wiadomość.
Ty: Miałeś iść spać.
W końcu znalazłaś pelerynę przeciwdeszczową na dnie szafy. Już miałaś ją wyciągnąć kiedy usłyszałaś kolejne boom i zaraz potem następne. Łał! Musisz wyjść czym prędzej bo przegapisz całą zabawę. Lecz wtedy usłyszałaś znajome jęczenie i stukanie od sąsiada. Nie przestał. Nie. Poszłaś do przedpokoju przystawiając się do ściany.
-Czaszeczko! Obyś nie robił tego o czym myślę, że robisz! Miałeś spać! Jutro masz pracę! - coś się poruszyło chwilę potem. Twój telefon pyknął, dostałaś wiadomość.
CzerwonaCzacha: co to było
To Cię zdenerwowało
Ty: Ja, mówiłam abyś zabrał swój kościsty zad i poszedł spać
Właśnie miałaś znowu zabrać się za wyciąganie peleryny kiedy odpisał.
CzerwonaCzacha: nie, ten dźwięk, co się dzieje?
W końcu zrozumiałaś. Oh, no tak, gość dosłownie żył w jaskini przez całe swoje życie. Nie słyszał wcześniej o burzy. Kolejna błyskawica przeszyła niebo wraz z kilkoma towarzyszącymi.
Ty: To błyskawica. Nic strasznego. Coś co czasami się dzieje kiedy pada
CzerwonaCzacha: Brzmi jak lawina
Ohhh nigdy byś nie porównała burzy z lawiną. Ale choć żyjesz naprawdę długo to nigdy nie byłaś w żadnej jaskini. Kolejne boom, usłyszałaś skrzeknięcie. Napisałaś wiadomość i wysłałaś.
Ty: Płaczesz. Mówiłam, burza nie zrobi ci krzywdy
CzerwonaCzacha: Nie ryczę!
Pisanie nie będzie miało sensu, przystawiłaś ucho do ściany.
-Czaszeczko, słyszę że płaczesz. Nic ci nie będzie – krzyknęłaś
-POWIEDZIAŁEM, ŻE NIE RYCZĘ!
-WIĘC CO TO ZA DŹWIĘK?!
-NIE TWOJA SPRAWA! ZOSTAW MNIE SAMEGO! - Kolejne boom któremu towarzyszyło jego ciche szlochanie. Lubiłaś drażnić się z ludźmi, ale nie byłaś bez serca. No i zaczynałaś go lubić. Jest pobudliwy, wściekły i cholernie dumny, ale wiesz, że jest też delikatny i potrzebuje przyjaciela. No i Ty będziesz jego przyjacielem.
-PRZECIEŻ SŁYSZĘ, ŻE PŁACZESZ. IDĘ DO CIEBIE!
-PO CHUJ! IDŹ SOBIE!
-WYCHODZĘ!
-NIE WPUSZCZĘ CIĘ
-WIĘC WEJDĘ SAMA!
-PIEPRZ SIĘ! DRZWI SĄ ZAMKNIĘTE!
-WIĘC JE WYWALĘ!
-KURWA, NIE WYWALAJ MI DRZWI!
-JEŻELI NIE OTWORZYSZ ZROBIĘ TO I WPUSZCZĘ BŁYSKAWICĘ DO ŚRODKA!
-CO KURWA?! MOŻESZ TO WZIĄĆ ZE SOBĄ?!
-......TAK! - Zakładając buty przypomniałaś sobie, że właściwie oboje jesteście dorośli. Otworzyłaś drzwi i popatrzyłaś jak błysk przeszywa niebo. Lał deszcz. Podeszłaś pod drzwi Sansa i zaczęłaś pukać. - WPUŚĆ MNIE CZACHO! - zawołałaś. Żadnej odpowiedzi. Znowu zapukałaś. - OTWIERAJ! ALBO WYWALĘ DRZWI! - Słyszałaś tylko deszcz. Niebo przeszył błysk i zaraz potem nadszedł grzmot. - EJ ZNALAZŁAM COŚ CIEKAWEGO! MOŻE SPODOBA SIĘ MOJEMU SĄSIADOWI!
-PIEPRZ SIĘ! IDŹ SOBIE! WIEM, ŻE NIE MOŻESZ WNIEŚC TEGO TUTAJ! - słyszałaś jak krzyczał
-A WIĘC POWIEDZ PA PA DRZWIOM! SZKODA, ŻE NIE NAPRAWIMY ICH DO RANA! - waliłaś pięściami w drzwi. Po chwili poczułaś jak się delikatnie otworzyły. W szparze dostrzegłaś samotną czerwoną źrenicę.
-I-idź sobie, nie chcę abyś przynosiła tego gówna ze sobą – rozglądał się na tyle na ile mógł
-Oj no weź, Czaszeczko. Wpuść mnie. Nie będę cisnąć po tobie za to jak wygląda twoje mieszkanie czy coś. No i nic ze sobą nie przyniosę. - Przyglądał Ci się uważnie. Za plecami pojawiła Ci się błyskawica, podskoczył spanikowany i otworzył drzwi szerzej. Po chwili jego strach powiększył grzmot. - Zostanę na chwilę, upewnię się, że nic ci nie jest. Będę grzeczna – czerwone ślepia zerkały czy czegoś nie trzymasz.
-D-dobrze, a-ale tylko na chwile, a potem spierdalaj – powtórzył. Uchylił drzwi na tyle, abyś mogła się przez nie prześlizgnąć i zamknął je zaraz za Tobą. Jego mieszkanie przypominało rozmieszczeniem Twoje. Stałaś w małym przedpokoju połączonym z salonem i kuchnią. Tam znajdował się mały stolik z krzesełkami. Siaty po żarciu na wynos, śmieci, plama musztardy na stoliku i butelki po niej w rogach. Jego salon wyposażony był w starą poniszczoną kanapę na środku i mały telewizor. Podłączoną do niego miał konsolę. Na podłodze były skarpety, spodenki, koszulki, tak samo w kuchni. Śmierdziało. Sans stał niepewnie zerkając między oknem a Tobą. Pocił się. Nie miał na sobie puchatej kurtki z kapturem, zamiast tego prostą czerwoną koszulkę i czerwone spodnie od piżamy, na małych kościstych stopach nie miał skarpet. Zdałaś sobie sprawę jak mały jest bez dodatkowych ubrań. Ściągnęłaś buty.
-Dobra, kłamałam, muszę po tobie trochę pocisnąć, masz burdel – mruknęłaś
-Dziękuję bardzo, a teraz spierdalaj – skrzyżował ręce na piersi. Czymkolwiek się martwił wcześniej, teraz zaczynał się denerwować Twoimi odwiedzinami. Wkurwienie jest lepsze niż strach, prawda? Kolejny grzmot zakołysał budynkiem, jego źrenice się na chwilę zmniejszyły. - W-więc, cz-czego chcesz? - warknął
-Uhhh usiądźmy razem na kanapie – poszłaś w jej stronę, podreptał za Tobą zajmując miejsce na samym końcu. Usiadłaś bliżej niego niż wtedy kiedy razem gracie w gry. Kolejny grzmot i podskoczył rozglądając się dookoła. - Jesteś pewien, że nic ci nie jest?
-Powiedziałem, że nic mi nie jest, prawda?
-Słowo a prawda to dwie różne rzeczy. To nic wielkiego bać się burzy.
-Niczego się nie boję! Po prostu przypomniałem sobie o czymś pojebanym
-Wygląda na to, że wiele przeszedłeś
-Też byś się bała, gdybyś żyła pod górą całe swoje życie – założyłaś ręce za głowę, rozwalając się na kanapie.
-Ja też swoje przeszłam
-Niby co? Z tego co zauważyłem, ludzie żyją na powierzchni i mają wszystko w dupie – kilka kolejnych piorunów rozświetliło noc.
-Tylko dlatego, że ludzie wyglądają jak kwiatuszki nie oznacza, że nie wiedzą co to cierpienie
-Jaaasne – wywrócił oczami. Nie zgodzi się z Tobą w tym temacie. Kolejny grzmot, podskoczył. Zerknął na telefon i po przeczytaniu wiadomości, uspokoił się troszeczkę. Będziesz musiała się go o te komórkę zapytać. Zdecydowałaś się zmienić temat, położyłaś ręce na kolanach i nachyliłaś się w jego stronę.
-Więc... lawina? Opowiedz o tym
-Nie wiem o co ci chodzi – przyglądał Ci się
-Panikujesz słysząc grzmoty przypominające lawinę
-Widziałaś kiedyś jak skały spadają z góry i niszczą dom oraz zabijają wszystkich domowników?
-Ah, nie. Nie widziałam.
-A teraz wyobraź sobie ich wiele. I jedynym ostrzeżeniem jest grzmot i trzęsienie nim skała na ciebie spadnie.
-Przyznam, że to brzmi tak samo przerażająco jak i ekscytująco – Wgapiał się w Ciebie
-Ej, paniusiu... naprawdę jesteś popierdolona, co nie?
-Hehehehe Ahhh, rany, Czacho, no weź. Powiedz mi, nigdy nie byłeś podjarany stając oko w oko z niebezpieczeństwem? - Myślał chwilę nim odpowiedział
-J-ja nie, za bardzo mnie to przerażało. Ale mój brat... - westchnął kiedy pojawiło się jakieś wspomnienie
-To on do ciebie teraz pisze?
-T-ta. Abym się nie bał. Jest silny. Lawiny nie są dla niego straszne. - Kolejne niskie burczenie. Cholera, nie pooglądasz piorunów.
-Więc... chcę abyś wiedział, burze nie są właściwie szkodliwe, jeżeli nie stoisz na środku drogi.
-T-taa, czytałem o nich wcześniej. Są całkiem fajne.
-Są... i tak swoją drogą... um... nie da się złapać pioruna – rzuciłaś skrępowana.
-W-wiem to – mruknął robiąc się czerwony. Słyszałaś kolejne boom. Sans nie zareagował tym razem
-Dobrze, wygląda na to, że czas na mnie – wstałaś przeciągajac się. W kościach Ci pyknęło. Sans wgapiał się w Ciebie
-Nie r-rób tak!
-Co tym razem? - znowu się przeciągnęłaś pozwalając, aby pyknęło Ci znowu.
-P-przestań! - jego twarz świeciła jak bożonarodzeniowa lampka. A więc chodzi o ten głos pykania kości. Ciekawe. Podeszłaś do drzwi i założyłaś buty. Sans wstał i przyglądał Ci się.
-Idź do łóżka.
-Tsk... Nic mi nie będzie – skrzyżował ręce
-Jaaasne
-Zamknij się! - Nim wyszłaś, coś na podłodze przyciągnęło Twoją uwagę
-Heh... słodkie bokserki – Wskazałaś na parę czarnych z czerwonymi serduszkami
-W-WYPIERDALAJ! - dosłownie wypchnął Cię trzaskając za Tobą drzwiami.