ZASADY I WYJAŚNIENIE
(zgłaszajcie się w komentarzach PO przeczytaniu danego rozdziału)
Głównym bohaterem jest czytelniczka, akcja ma miejsce we współczesności. Hasła klucze dla tego rozdziału to: zwłoki, nóż, laboratorium
Spis treści:
Prolog
Rozdział I
Rozdział II (obecnie czytany)
Rozdział III
...
Zachwiałaś się, ale nie upadłaś, chociaż niewiele brakowało. Otworzyłaś usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Stałaś więc w miejscu, niczym ryba to rozchylając, to znów zaciskając wargi.
– Co tam się…?
Słysząc niecierpliwy głos któregoś ze swoich przyjaciół (Bóg jeden raczył wiedzieć którego), wyciągnęłaś przed siebie rękę. Tyle mogłaś. Normalnie zaklęłabyś, widząc jak kawałek owiniętego wokół przegubu bandaża obsuwa się i opada niemal do ziemi, ale nie tym razem. Nie, skoro widziałaś… to.
Ktoś przepchnął się obok ciebie. Potrzebowałaś chwili, żeby zrozumieć, że to Ala. Stanęła tuż przed tobą, zasłaniając ci widok, co przyjęłaś z ulgą. Co prawda nie na tyle, żeby cokolwiek z siebie wykrztusić, ale…
A potem Ala wydała z siebie nienaturalnie piskliwy, dziewczęcy okrzyk, o który zdecydowanie byś jej nie podejrzewała.
„I kto tu przegrał konkurs, hm?” – pomyślałaś, ale zostawiłaś tę uwagę dla siebie. Jakoś nie było ci do śmiechu.
– O cholera.
Tym razem rozpoznałaś głos Kamila. Otrząsnęłaś się na tyle, żeby ruszyć się z miejsca i przy okazji prawie znokautować cię kosą. W porę chwyciłaś Olę pod ramię, ledwo ta znalazła się obok ciebie. We trójkę dołączyliście do wciąż zastygłej Alicji, choć osobiście sądziłaś, że dużo rozsądniejszym pomysłem byłoby wycofać się na schody.
Nie od razu uniosłaś wzrok. Jeśli miałaś być szczera, plączący się wokół kostek kawałek bandaża okazał się dużo ciekawszy. Dużo bardziej niż dobrze oświetlony, stojący na samym środku pokoju metalowy stół. Nawet bez ponownego spoglądania przywołałaś dość szczegółów, by pragnienie ucieczki okazało się w pełni uzasadnione. Ciężko byłoby nie zapamiętać pokaźnych rozmiarów, zajmujący całą powierzchnię blatu kształt. Co prawda przykryty kawałkiem materiału, ale wciąż… dość charakterystyczny.
– Uuuaa… Postarali się – stwierdziła z rozbawieniem Ola.
– To sztuczna krew – ocenił Kamil, wymijając Alicję. Kosę wymierzył we wciąż zastygłą z przerażenia koleżankę. – A ty mogłabyś występować w operze – dodał zaczepnym tonem.
Byłaś pewna, że gdyby nie maska Plagi, dziewczyna zarumieniłaby się aż po same uszy. Sama też poczułaś, że palą cię policzki. Miałaś nadzieję, że bandaże i pośpiesznie nałożony makijaż zdołają to ukryć.
– J-ja wcale nie… – wymamrotała Ala.
– Naprawdę się postarali – wtrąciłaś, próbując uratować honor was obu. Najpewniej bezskutecznie, ale warto było spróbować.
Poza tym nie kłamałaś. Miejsce robiło wrażenie, nie tylko przez rażące po oczach reflektory, jakby żywcem wyjęte z prawdziwej sali operacyjnej. Nawet plamy krwi na okrywającym charakterystyczny kształt prześcieradle wyglądały niepokojąco. Mogłaś się założyć, że efekt wymagał czegoś więcej, niż ugotowanie bandaży w garnku herbaty. Jak znałaś siebie, sama pewnie użyłabyś dżemu malinowego albo ketchupu, ale to…
– Tooo… Kto pierwszy chce zajrzeć? – zapytała Alicja. Jej głos wciąż brzmiał piskliwie, ale najwyraźniej zdążyła się uspokoić.
– Czyń honory. – Kamil nawet się nie zawahał. Z wprawą przerzucił kosę z jednej dłoni do drugiej. – Ja tu przyszedłem tylko po duszę.
Ku twojemu zaskoczeniu, Ala przystała na ten pomysł. Przeciągnęła się, strzeliła palcami, po czym dziarskim krokiem podeszła do stołu. Widok doktora Plagi, pochylonego nad rozłożonym na stole operacyjnym ciałem, wydał ci się dziwnie fascynujący i groteskowy zarazem.
Potrzebowałaś chwili, by zorientować się, że Oli już nie ma u twojego boku. A może po prostu wcale nie spieszyłaś się, żeby zobaczyć, co znajdowało się pod prześcieradłem. Tak czy siak rozejrzałaś się, szukając wzrokiem przyjaciółki. Wtedy też zauważyłaś, że w sali znajdowało się coś więcej, aniżeli tylko stół. W zasadzie pierwszy rzut oka na ciągnące się pod ścianą blaty, szafki i kolorowe próbki uświadomił ci, że znaleźliście się w swego rodzaju laboratorium.
Doskonale się zaczyna…
Dostrzegłaś swojego ulubione zombie zwrócone plecami do wszystkich. Ola z zaciekawieniem przypatrywała się przeszklonej gablotce, wypełnionej kształtami, których początkowo nie byłaś w stanie rozpoznać. Zbytnio rozpraszały cię przekomarzania Ali i Kamila oraz to, w jaki sposób światła lamp odbijały się od szyb. Dopiero kiedy podeszłaś bliżej Oli, zrozumiałaś, co tak naprawdę przykuło jej uwagę. Co prawda kolorowe fiolki nie okazały się aż tak niepokojące jak pokrwawione zwłoki na stole, ale wciąż – zdecydowanie nie widywałaś na co dzień ludzkich organów w słoikach. Sztucznych, oczywiście. Przynajmniej miałaś nadzieję, że spoglądające na ciebie przez szkło gałki oczne kiedyś nie były osadzone w prawdziwych oczodołach.
– Patrz jaki uroczy – rzuciła pogodnie Ola, stukając paznokciem w szybę. Wskazała na coś, co przypominało płód.
Wywróciłaś oczami. W końcu zdołałaś się rozluźnić, choć serce wciąż biło ci szybciej niż powinno. Zrobiło ci się głupio, że spanikowałaś już w pierwszym pokoju. Z drugiej strony… Czy nawiedzone domy nie istniały właśnie po to, żeby się bać?
– Przeuroczy – przyznałaś, poprawiając bandaże. Ostatnim, czego potrzebowałaś, było potknięcie się. Paradowanie w samej bieliźnie też nie brzmiało jak dobry plan na wieczór. – Nazwijmy go Gacuś.
Ola zachichotała.
– Myślisz, że ktoś się na nas obrazi, jeśli zabierzemy Gacusia ze sobą? – zapytała, przesuwając się bliżej gablotki.
– Olka! – syknęłaś przez zaciśnięte zęby.
Nie wątpiłaś, że mówiła poważnie. Oczami wyobraźni wręcz widziałaś, jak ta wariatka paraduje po nawiedzonym domu ze słoikiem wypełnionym formaliną i sztucznym płodem. Mogłaś się wręcz założyć, że dziewczyna miała znaleźć sposób na otwarcie gablotki, ale nie zamierzałaś jej na to pozwolić. Co prawda nie czytałaś regulaminu przybytku, w którym się znajdowaliście (Och… Wątpiłaś, żeby ktokolwiek to robił!), ale byłaś pewna, że wynoszenie eksponatów nie znajdowało się na liście czynności dozwolonych.
Otwierałaś już usta, żeby zaprotestować, jednak ubiegł cię zdławiony okrzyk Alicji.
– Dziewczyny… – wtrącił w tym samym momencie Kamil.
Natychmiast się odwróciłaś. Do tej pory nie słyszałaś, żeby jedyny rodzynek w waszej grupie był jakkolwiek zaniepokojony, dlatego od razu zorientowałaś się, że coś było nie tak. Ucisk w gardle powrócił, zwłaszcza gdy dostrzegłaś, że Ala wciąż trzyma w rękach prześcieradło.
To, co znajdowało się na stole, wcale nie wyglądało jak lalka. Spodziewałaś się szmacianej kukiełki albo manekina, jednak jeden rzut oka na postać na stole wystarczył, żebyś zorientowała się, że to nie będzie takie proste. Postać na blacie wyglądała zadziwiająco… żywo, choć nie ruszyła się nawet o milimetr. Nie widziałaś jej twarzy przez przysłaniającą ją maskę wiedźmy, ale drobna postura i rozrzucone dookoła głowy jasne włosy dały ci do zrozumienia, że to dziewczyna. Najpewniej naga, choć Kamil i Alicja na szczęście nie ściągnęli z niej całego okrycia.
Tym jednak, co zszokowało cię najbardziej, okazał się zalegający w jej piersi nóż. Trzonek zamigotał łagodnie w blasku oświetlających stół reflektorów.
Bezwiednie przesunęłaś się naprzód. Z opóźnieniem uświadomiłaś sobie, że wstrzymujesz oddech, więc pośpiesznie zaczerpnęłaś tchu. Uderzył cię dziwny, metaliczny zapach; twój żołądek ścisnął się, nagle bliski tego, żeby wywrócić się na drugą stronę.
– To chyba nie jest… – Potrząsnęłaś głową.
Nóż nie było prawdziwy. To ciało też. Nie mogły być…
Prawda?
Kamil i Alicja spojrzeli po sobie. Poczułaś się co najmniej dziwnie, widząc tę dwójkę tak blisko pokrwawionego ciała. Doktor Plaga i sama Śmierć nad operacyjnym stołem. Czy istniało coś jeszcze dziwniejszego, co mogłabyś zobaczyć tego dnia?
– Możemy sprawdzić. – Ola pewnym krokiem podeszła bliżej. Wyciągnęła rękę, ale w ostatniej chwili zawahała się. – Co to?
Skinęła głową w kierunku stołu. Zauważyłaś biegnące wzdłuż jego powierzchni żłobienia. Podeszłaś bliżej, starając się ignorować wypełniający powietrze zapach.
– To? Rynienki – wyjaśniłaś usłużnie. – Do odprowadzania krwi.
Olka rzuciła ci zaciekawione spojrzenie.
– Chcę wiedzieć, skąd wiesz takie rzeczy?
Jedynie wzruszyłaś ramionami. Doprawy… Gdzie ona się uchowała? Czy tylko ty grałaś w The Mortuary Assistant?
– Naprawdę. Zobacz, stół jest nachylony – wyjaśniłaś, zachęcona możliwością, żeby chociaż raz zabłysnąć wiedzą w jakimś temacie. Zatrzymałaś się na tyle blisko stołu, by móc przesunąć palcem wzdłuż żłobienia. Tym wyraźniej widziałaś, że masz rację. Blat w istocie znajdował się pod niewielkim kątem. – Spływa tędy i…
Nie skończyłaś. Głos uwiązł ci w gardle, kiedy coś chwyciło cię za nadgarstek.
Zimne palce. Kamil i Ala stali zbyt daleko, z kolei Ola… Ona stała tuż obok, więc widziałaś jej dłonie.
– O ja pierdolę…
Hasła do kolejnego rozdziału: palec, Gacuś, banan
zgłaszam się jako następna osoba
OdpowiedzUsuńSuper <3 masz 72 godziny~ czas start!
Usuń