Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Córka Discorda [Daughter of Discord]. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Córka Discorda [Daughter of Discord]. Pokaż wszystkie posty

16 kwietnia 2017

Córka Discorda - Przyłapani [Daughter of Discord ch 09]


Oryginalny tytuł: Daughter of Discord
Autor obrazków do opowiadania:
 Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Fluttercord
Spis treści:
Przyłapani  (obecnie czytane)
-Czy twój talent to ogrodnictwo? - zgadywała Dinky. Dzieci znajdowały się właśnie na boisku szkolnym zastanawiając się nad symboliką czerwonego kwiatka na boku Apple Blossom.
-Nie. - odpowiedziała - mój talent to perfumy!
-Co? - zdziwiły się kucyki
-Faktycznie. Muszę podziękować Thunder za pomoc. Powiedział mi, że ładnie pachnę, wtedy wpadłam na pomysł! Odkryłam, że wtedy rano spadł na mnie kawałek szarlotki cioci Apple Jack i dlatego tak pachniałam. Zaczęłam się zastanawiać, jak wykorzystać ten zapach do zrobienia perfum! - otworzyła swój plecak z którego wyciągnęła małą fiolkę. Prysnęła na Lighting Dash, pegaz w pierwszej chwili była zirytowana, ale jak tylko pociągnęła nosem, złość jej minęła
-Ładnie pachnie.
-Więc dlaczego twój znaczek to kwiatek, a nie butelka perfum? - zapytała się Dinky
-Ponieważ robię perfumy z kwiatów jabłoni, jakie zbierałam do notatnika - wyjaśniła - Spadają z drzew nim zamienią się w jabłka. Mama mi powiedziała, że powinnam każdemu swojemu przyjacielowi dać fiolkę moich jabłkowych perfum! - Podczas tejj rozmowy, kiedy każdy dostał po jednej fiolce, Screwball siedziała na ławcę i dłubała patykiem w ziemi. - Screwball! - dziewczyna zerwała się i popatrzyła na Apple Blossom. - Nie słuchałaś mnie?
-Słuchałam, - pokręciła głową - Moje gratulacje. Przyjaciele podeszli do niej zainteresowani czym się zajmuje.
-Od kiedy jesteś taka dziewczęca? - zapytał Thunder
-Co masz na myśli?
Lighting pokazała na ziemię pod jej stopami. Patykiem wyryła serce, a w nim inicjały "SB" i "MB". Odrzuciła patyk, nie zdawała sobie sprawy z tego co robiła.
-Oh! - pisnęła jej przyjaciółka - Kim jest MB?
-Nikt! - krzyknęła szybko i użyła magii, aby dowody jej zbrodni zniknęły.  Apple Blossom popatrzyła na Screwball.
-Zaraz zaraz... - mruknęła - Nie ma mowy! Nasza Screwball się zakochała!
-Co?! Nie, nie!
-Rumienisz się jak jabłuszko!
-Na Celestię! - piszczała Dinky - Kto to jest?
-Czy on jest słodki?
-Jakiego koloru jest jego grzywa?
-To nie jest Thunder Dash, prawda?
-Czy to jest Cinnamon Stick?
-Wiecie, że tutaj stoimy? - skrzywił się Cinnamon patrząc jak jego znajome zaczęły zalewać Screwball potokiem pytań.
-Więc idźcie sobie! -  krzyknęła Apple Blossom - Kto to jest?
Szczęście, zadzwonił dzwonek, a kucyki musiały iść do szkoły. Dziewczyna westchnęła z ulgą. Przez ostatni miesiąc, często się spotykali. Podczas nich rozmawiali, bawili się, śmiali się i zwierzali wzajemnie. Ani on, ani ona nie wyjawili swoich spotkań, a to znowu stawało się coraz trudniejsze dla Screwball, aby utrzymać to w tajemnicy przed przyjaciółmi i rodziną. Apple Blossom, nie była pierwszą, która zauważyła, że coś dziwnego dzieje się z nią. W ubiegłym tygodniu jej matka podczas kolacji zobaczyła, że ta nie ma apetytu.
-Czy wszystko dobrze, kochanie? - zapytała się. Klaczka nie odpowiedziała jej, jedynie przebierała dalej w talerzu.
-Co? - wróciła po chwili do rzeczywistości - Oh, po prostu nie jestem głodna.
-Myślę, że wiem w czym jest problem - powiedział Discord pstrykając palcami, a ziemniaki na talerzu zamieniły się w watę cukrową. Wtedy rozszerzył oczy przyglądając się jej z uwagą - Jesteś na etapie
randek i pocałunków, prawda?
Nic nie odpowiedziała, pośpiesznie tylko zjadła obiad. Kiedy wróciła do domu z rozmarzonymi oczami, jej rodzice stali się bardziej podejrzliwi.

-Czy ty też uważasz, kochanie, że coś jej dolega? - szepnął Discord
-Nie - pokręciła głową - Zachowuje się po prostu inaczej.
-A ja ci mówię, że coś jej dolega! Kiedy zobaczyłem ją wczoraj układała igły w kształcie serca! Kiedy skoczyła do basenu, fala była w kształcie serca! A teraz robi maślane oczy?! Co się stało z moją kochaną córeczką tatusia?
-Nie widzisz tego?
-Nie widzę, czego?
-Kochanie... - położył mu kopyto na szponie - uważam, że nasza córka przeżywa swoją pierwszą miłość.
Discord zamrugał nerwowo.
-Miłość? Czyli... że ma chłopaka? - nagle jego ciało stanęło w płomieniach - KIM ON JEST?! Spalę go na czipsy, jeżeli uważa, że można wykraść moją córeczkę! - Był gotowy spalić cały dom, gdyby Fluttershy po ostatnich jego wybuchach złości nie asekurowała się wiadrem wody, które po prostu na niego wylewała.
-Możesz wziąć się w garść? - warknęła - To nic złego!
-Jak to "nic złego? - Warknął, a jego oczy napełniły się łzami
- Jak to możliwe, że moja mała dziewczynka dorasta? - skrzywił się - Dorwę tego typka!
Screwball podniosła wzrok z pracy domowej, kiedy jej ojciec wszedł przez drzwi do pokoju.
-Kto to jest? - prawie krzyknął
-Co? - dziewczyna zamrugała kilka razy oczami
-Twoja matka uważa, że się w kimś zakochałaś
-Ja... hm... - odwróciła wzrok i zarumieniła się.
-To nie jest prawda?
-Tak, tak. - westchnęła z ulgą - Nie zakochałam się.
Discord roześmiał się i potargał jej grzywę.
-Wiedziałem, że twoja matka mnie wrabia. Nie wierzę w to, aby moja córka zajmowała się czymś tak bezsensownym jak randki i chłopcy.
-Tak... - westchnęła nerwowo

-Jak się nazywa ta rzecz? - zapytał się Mothball, przyglądając się na dziwny przedmiot między jego norami
-Donut - wyjaśniła z pełnymi ustami
-Są przepyszne!
-Więc możesz jeść normalne jedzenie?
-Jasne, ale zazwyczaj nie smakują tak dobrze. Czekolada jest wyjątkiem. Smakuje jak miłość.
-Aha, rozumiem. Twoja kolej.
Zjadł resztę poczęstunku i pogładził się po brodzie.
-Ten kucyk z dziwnymi oczami. - powiedział w końcu - jak to się jej stało? Czy to przez jakiś wypadek?
Dziewczyna zaprzeczyła.
-To genetyczne. Ona i ja jesteśmy z tego samego dnia, i już wtedy byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Co roku robimy urodziny wspólnie, raz ona, a potem raz ja.
-Co to są urodziny? - podrapał się po głowie
-Łał - zamrugała - Naprawdę musisz częściej tutaj przychodzić. Urodziny to data twoich urodzin i trzeba to czcić.
-W takim razie, my w ulu musielibyśmy mieć przyjęcia codziennie.
Screwball parsknęła śmiechem,.
-Ciocia Pinkie świetnie by się tam bawiła.
-Ona jest dziwna, prawda?
-Pewnie, że jest! Nie jest też moją prawdziwą ciocią, ale wciąż ją uwielbiam! Ma niezwykły talent poprawy nawet najgorszego dnia, będąc tylko sobą. No i dała mi ten fajny kapelusz!
-Masz wspaniałą rodzinę. - westchnął - Nawet jeżeli większość z nich nie jest z tobą spokrewniona
-Nie rozumiem tego. Naprawdę nikt nie chce się z tobą bawić? Nawet rówieśnicy?
-Cóż, my się nie bawimy. Uczymy się polowania, aby się pożywiać. Ja muszę uczyć się szczególnie, matka mówi, że jak będę królem moim zadaniem będzie znajdowanie jedzenia dla ula.
Screwball popatrzyła na ziemię nerwowo
-Czy to... boli?
-Co boli?
-Gdy zjadasz ich miłość... Czy to je boli?
-Cóż..- skulił się - Kiedy zjadamy ich miłość, tracą swoją moc. Powoli słabną. Ale nic im nie jest, jeżeli nie żywimy się nimi za długo.  - zatrzymał się i cofnął od niej - Być może nie powinniśmy
Tym czasem dziewczyna westchnęła i popatrzyła do góry
-Popatrz! Spadająca gwiazda! - szybko zamknęła oczy.
-Co robisz?
-Jeżeli pomyślę życzenie przy spadającej gwieździe, to się ono spełni - wyjaśniła
-A czego chcesz?
Zaśmiała się.
-Głupku! Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni!
-Nie rozumiem. W jaki sposób gwiazda może wiedzieć o czym myślisz?
-Móisz do córki chaosu.
-Racja.
-O popatrz, jeszcze jedna. Twoja kolej. Pomyśl życzenie!
Mothball popatrzył na klacz a następnie na gwiazdę. Wydawało mu się, że to nieco głupie, ale chciał jej nigdy nie zawieść. Nim gwiazda zniknęła, zamknął oczy i pomyślał: "Żałuję, że jestem podmieńcem, chciałbym mieć serce.

Oczywiście ich przyjaźń nie pozostała w tajemnicy na zawsze. Mothball miał przygotowane wyjście ze swojej komnaty, niewielką dziurę zakrytą kilkoma znalezionymi rzeczami. Miał już wyjść, kiedy usłyszał głos w swoim pokoju.
-Wybierasz się gdzieś, synu?
Westchnął i odwrócił się do matki siląc się na uśmiech.
-Co? Nie, ja tylko poprawiam swoje rzeczy.
Królowa zachichotała.
-Nie bądź głupi, synu. Wiem o twoim tajnym wyjściu, gdzie się wymykasz od kilku ostatnich tygodni.
Chłopiec przełknął ślinę. Nie było sensu zaprzeczać, został złapany na gorącym uczynku. Uklęknął przed matką.
-Jestem przygotowany na swoją karę, matko - zamknął oczy
-Karę? - królowa uniosła brew - Chcesz, abym cię ukraała za to, że robisz dokładnie to o co cię poprosiłam?
Otworzył szeroko oczy i popatrzył na nią z zakłopotaniem
-Co?
-Poprosiłam cię, abyś dowiedział się czegoś o tej klaczy. Jesteś genialny, mój synu! Głupia niczego się nie domyśla! Oczywiście, teraz twoja misja musi zostać przerwana.
-Co masz na myśli?
Królowa uśmiechnęła się i położyła kopyto na ramieniu syna.
-Jesteś tak świetny, mój synu, że możesz przejść już do następnego etapu naszego treningu. A to znowu zajmie wiele czasu, a więc nie będziesz miał czasu na szpiegowanie tej dziewczyny. - Zaniemówił. Nie chciał przerywać znajomości z nią, ale bardziej martwiło go stwierdzenie matki o wyższym poziomie szkolenia. Wydawała się czytać w jego myślach. - Ten pomiot Discorda może okazać się bardziej przydatna niż myślałam. Może stać się kluczem do naszego sukcesu! A ty, mój synu - uniosła jego podbródek - będziesz tym, który przekręci ten klucz i otworzy nam drzwi.
Od samego tonu jej głosu przeszył go niemiły dreszcz.
-Co masz na myśli, mamo?
Odeszła od niego kierując się w stronę drzwi.
-Pierwsza zarada nowego poziomu szkolenia - uśmiechnęła się złośliwie
-Łam serca. - Nie mógł nic powiedzieć, podczas kiedy jego matka zaśmiała się ponuro - Idź. - kazała - Spotkaj się ze swoją dziewczyną i powiedz jej, że nie chcesz się już z nią spotykać. Ale nie ot tak sobie. Złam ją! Bądź okrutny, zimny, bestialski!
-Ty... - jąkał - Ty... chc...chcesz... co?
-Złam jej kruche małe serduszko na kawałeczki i czerp z tego przyjemność!
-A...ale...
-Jeżeli tego nie zrobisz, dowiem się.
Drżał. Wiedziała. Miała wszędzie szpiegów. Był głupcem, że mógł sądzić iż uda mu się wymknąć niepostrzeżenie! Pozwoliła mu wychodzić, aby odwalił za nią brudną robotę. Teraz kazała złamać jej piękne serce i zniszczyć słodkie emocje jego właścicielki. Chciał jej odmówić, ale jak? Nie mógł przeciwstawić się matce.

Zbliżał się do czekoladowego jeziora. Zobaczył, że dookoła był piasek, a Screwball ustawiała siatkę do siatkówki. Uśmiechnął się obserwując jej niewinność, a następnie zmarszczył brwi. Musiał coś zrobić. Kiedy zobaczyła swojego przyjaciela skrzyżowała kopyta
-Co tak długo?
-Ja... hm.. - wyjąkał - Miałem problemy aby uciec.
Wzruszyła ramionami.
-Ale ci się udało. Chcesz podawać jako pierwszy?
Popatrzył w jej oczy, miał wrażenie, że go wciągają dlatego szybko pochylił głowę. Rozglądał się szukając, jednego ze zwiadowców. Nie spodziewał się żadnego znaleźć, w kocu byli mistrzami kamuflażu. Wiedział jednak, że obserwują go i doniosą ze wszystkiego co zrobi. Dlatego podszedł do niej bliżej i wziął głęboki wdech.
-Nie możemy grać dzisiaj w siatkówkę, Screwball.
-Możemy pobawić się w coś innego. - uśmiech nie znikal z jej twarzy
-Nie rozumiesz.. ja... zobacz... Nie mogę się już z tobą bawić.
-Co? Dlaczego? - była zdziwiona
Wtedy, słowa jego matki zadźwięczały mu w głowie: bądź okrutny, zimny, bestialski.
-Ja... - zmrużył oczy i podniósł nos do góry - Nie chcę bawić się już z kimś takim jak ty. Stałaś się nudna!
Dziewczyna upuściła piłkę z niedowierzaniem.
-Mothball, co się dzieje? Dlaczego mnie okłamujesz?
Skrzywił się. Zapomniał, że jest żywym wykrywaczem kłamstw. Następnie wpadł mu do głowy pomysł. Ona wiedziała, kiedy kłamał, ale jego matka nie wiedziała, że ona może się tego domyślać.
-Nie kłamię! Znudziłaś mi się! To była tylko chwilowa rozrywka, ale... już się tym zmęczyłem. I pomyśleć, że dla kogoś takiego jak ty się narażałem. Masz szczęście, że nikt mnie nie złapał. - Jej oczy rozszerzyły się. Czuła fałsz  każdym słowie, zwłaszcza w ostatnim zdaniu. Został złapany, prawdopodobnie przez matkę. Ale
dlaczego się tak teraz zachowywał? - To naprawdę niesamowite, że nigdy nie zostałem złapany! - kontynuował - To znaczy, matka ma wszędzie szpiegów, a oni nic o nas nie wiedzą! - Teraz zrozumiała. Byli
obserwowani, a więc musiał być okrutny. Po chwili zdała sobie sprawę, że też musi udawać.
-Dobrze! - warknęła - Ja też jestem tobą zmęczona!
Książę był nieco zaskoczony, ale wprostował się
-Jeżeli się tak sobą zmęczyliśmy, to może już nigdy się nie spotkamy?
-Świetnie!
Nie był pewien, czy ona udaje czy mówi prawdę, ale wiedział że jest podglądany, więc musiał się zachować odpowiednio.
-Wiesz? Nigdy nie byłaś moim przyjacielem! Jesteś po prostu głupią, dziwaczną, kretynką ze śmiesznymi oczami!
Była wściekła, chciała uderzyć go piorunem, lecz w porę się zorientowała, że on kłamie.
-Cóż... nie byłeś moim przyjacielem. Ja po prostu chciałam utrzeć nosa rodzicom. W końcu, jak mogę przyjaźnić się z tak nieczułym potworem?
Poczuł ból w klatce piersiowej, ale powiedział sobie, że tylko mu się wydaje.
-Dobra! Już nigdy się nie zobaczymy!  - odwrócił się do niej plecami i odleciał. Screwball ugryzła się w policzek. To było najlepsze co mogła zrobić. Wiedziała, że kłamał.
Share:

8 listopada 2016

Córka Discorda - Rozdział 8 [Daughter of Discord ch 08]


Oryginalny tytuł: Daughter of Discord
Autor obrazków do opowiadania:
 Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Fluttercord
Spis treści:
Rozdział 8 (obecnie czytane)
-Może powinniśmy znowu zagrać w piłkę? - zasugerował Cinnamon Stick
-Oj oj - Apple Blossom mruknęła potrząsając głową - Nie! Po ostatnim razie nie czułam nóg przez tydzień!
-Ładnie pachniesz.. - szepnął Thunder Dash, który stał za nią - To znaczy... może będziesz nauczycielką jak twoja mama?
-Nie wydaje mi się - podrapała się po głowie.
-Musisz mieć jakąś praktykę. - powiedziała Lighting Dash
-Możemy zagrać w szkołę! - zawołała Dinky.
Wszystkie młode kucyki znajdowały się teraz w domu klubowym przekazanym przez Apple Bloom. Co prawda, mieli już swoje znaczki z wyjątkiem Apple Blossom, dlatego postanowili to zmienić. Nie byli sami, bliźnięta przyprowadziły ich czteroletnią siostrę Prism, była odbiciem jej matki. Jedyną różnicą były szmaragdowe oczy po ojcu. Cynnamon Stick przyprowadził swoją młodszą siostrę Cynnamon Roll, była podobna do brata z tą różnicą, że blond włosy miała związane w warkocz. Chociaż było wiele czasu przed nią, też chciała mieć już swój znaczek. Bliźnięta przyprowadziły też swoje domowe zwierzątko, żółwia Tanka. Wszystkie kucyki udawały studentów, których miała uczyć Apple Blossom. Screwball nie mogła się skoncentrować. Powinna się cieszyć z tego, że może spędzać czas z przyjaciółmi pomimo kary, lecz myślami krążyła dookoła księcia. Wyglądał na smutnego, kiedy jego przerażająca matka go zabrała. Wiedziała, że nie miał serca, ale był smutny. Czy to oznacza, że miał emocje? Jej ojciec nazwał go przerażającym potworem, jednak ona nie bała się go. Nie wyglądał na potwora. Oczywiście. Był niezwykły, ale ona też. W rzeczywistości była nim oczarowana, jak inny się wydawał i tajemniczy. Dlaczego przybył? Przypomniała sobie, jak zareagował kiedy przybiegła do nich Manticora. Chociaż mógł uciekać, wrócił się po nią. Oczywiście, że nie była w niebezpieczeństwie, ale on najwyraźniej nie wiedział tego i chciał ją ocalić. Jeżeli faktycznie był taki bezduszny, to dlaczego to zrobił?
-Screwball! Proszę o uwagę! - Apple Blossom zażądała naśladując swoją matkę.
Dziewczyna pokręciła pośpiesznie głową odganiając myśli.
-Niestety, wybaczcie. Jestem... dzisiaj rozkojarzona.
-Czy jadłaś coś niedobrego na śniadanie? - zapytała Dinky
-Nie. - prychnęła z rozbawienia - Ja tylko ... mam za dużo myśli w głowie.
-To fajnie, że o czymś myślisz - Apple Blossom uderzyła kijem na mapę Ponyville - Ale my tutaj mamy lekcję!
-Możemy na chwilę przerwać zabawę? - głos zabrała Lighting - Nie widzisz, że Screwball jest smutna?
-Może ma za mało cukru we krwi - zasugerował Cinnamon Stick.
-Zrobiła kilka bułeczek rano! - ogłosiła jego siostra
-Nie wydurniajcie się - mruknął Thunder - Ona nie je nic prócz waty cukrowej i czekolady! Nigdy nie ma za mało cukru we krwi!
-Czy jest chora? - zapytała Prism
-To jeszcze głupsze pytanie. Screwball, księżniczka Chaosu nigdy nie jest chora!
-Tak - jęknęła Lighting przewracając oczami - nie bądź idiotką Prism.
-Powiem mamie i tacie, że użyłaś złego słowa!
-Idiota to nie jest złe słowo!
-Właśnie! - stawił się za nią bliźniak. - Złym słowem za to będzie... - w tym momencie na jego wargach pojawił się zamek.
-Czego ty ją chcesz uczyć? - warknęła Screwball. Thuder po chwili miał wolne usta.
-Po prostu powiedz nam, co jest nie tak.
Nie była pewna, czy może im powiedzieć. Postanowiła najpierw sprawdzić jedną rzecz.
-Czy wiecie czym są podmieńcy?
Wszystkie kucyki prócz Dinky i Apple Blossom się przestraszyły.
-A co to są podmieńcy? - powiedziały jednocześnie
-Mają dziwny kształt! - zawołał Thunder
-Są złe! - dodała Lighting
-Są straszne! - zadrżała Cinnamon Roll chowając się za brata.
-Mogą przybierać formę tych, których kochasz - powiedział Cinnamon Stick
-I jedzą miłość! - zakończyła Lighting
-Nasza mama walczyła z nimi na ślubie rodziców Fluttery Lily! - stwierdził Thunder uderzając kopytami w powietrzu
-Było ciężko! - dodała jego siostra bliźniaczka
-Ale mama zawsze zwycięża! - powiedzieli razem
-Nasi rodzice też tam byli - przypomniał Cinnamon Stick - Tak samo jak mama Screwball, ciocia Twilight, ciocia Rarity i ciocia Pinkie. Ale mama powiedziała, że to książę i księżniczka w końcu pokonali złą królową.
Lighting przewróciła oczami.
-No tak, ale nasza mama z nią walczyła!
-I skopała zetknę podmieńców! - dodał Thunder
-Tak! - ucieszyła się mała Prism - Nasza mama jest niesamowita!
-Zamknij się - mruknęła Lighting
-Nie mów do mnie tak nieładnie!
-Dlaczego pytasz, Screwball? - zapytał się Cinnamon Stick
Wiedziała teraz, że nie może powiedzieć im co się stało.
-Bez powodu - skłamała - Czy zostały jeszcze bułeczki cynamonowe?

Książę Mothball kierował się do swojej komnaty, kiedy usłyszał rozmowy innych podmieńców.
-Jak to się stało, że to właśnie on jest jej następcą? To jeszcze źrebię! Jestem od niego starszy!
-Chyba tutaj chodzi tylko o jego wygląd. To dyskryminacja!
-Najlepiej, jakby królowa wybrała inną kobietę za swoją następczynię.
-Może on wybierze królową, kiedy przejmie tron?
-Ha! Nigdy nie potrzebowaliśmy króla, teraz też nie potrzebujemy!
Książę przyśpieszył kroku udając, że nic nie słyszy.
-A dlaczego on ma największy pokój?
Faktycznie, jego komora była druga jeżeli chodzi o wielkość w ulu, zaraz po komnacie królowej. Pozostali spali w niewielkich sześciokątnych wnękach. Czuł ich zazdrość wszędzie gdzie się udał. Najgorsze było to, że sam nie wiedział czy chce być księciem. Nie był tak mądry i ambitny jak jego matka. Nawet przywilej nazywania jej "matką" sprawiał, że czuł się zmieszany. Nie okazywała mu żadnej czułości, nawet nie mówiła mu "dobranoc". To nie ona zajmowała się nim, kiedy był larwą. Oddała go w ręce wyselekcjonowanej pielęgniarki, jakby otrzymał szczególną uwagę już wtedy. Miał też prywatną pielęgniarkę zobligowaną do dbania o niego jak o nikogo innego. Jego matka wołała go wtedy, kiedy chciała go przygotować do władania, albo przedstawić swój plan. Nie rozumiał, co sprawiało że był wyjątkowy. Pozostali mieli rację. On miał po prostu szczęście, lub nieszczęście patrząc z innej perspektywy. Spadkobiercą Chrysalis powinna być dziewczyna podobna do niej. Raz jej o tym powiedział, ale ona się tym nie przejęła i powiedziała, że królową znajdzie się potem. Nie powinien o tym myśleć w tak młodym wieku. Jak tylko wpełzł do łóżka, jego umysł zaprowadził go do klaczki którą poznał tydzień temu. Nie mógł przestań o niej myśleć. Kiedy pierwszy raz ją spotkał uznał, że jest ładna, nawet wtedy kiedy mleko czekoladowe spływało po jej grzywie. Jej włosy były jak purpurowe kosmyki i białe chmury. Jej futro było różowe niczym niebo o zachodzie słońca. A oczy, oh, o tych nie mógł przestać myśleć. Coś w klatce piersiowej znowu dało o sobie znać.
-Co do cholery jest ze mną nie tak?! - krzyknął uderzając kopytami o łóżko - To po prostu głupia dziewczyna! - Westchnął w złości. Nie, ona nie była głupia. Była taka dzielna w obliczu Manticory i znała sposób jak ją uspokoić. To czyniło ją jeszcze bardziej interesującą. Rzeczywiście, nie ma drugiego takiego kucyka jak ona. Miała rację mówiąc, że jest wyjątkowa. Chciał zobaczyć ją ponownie, nie dlatego że takie zadanie dała mu matka. Chciał ją lepiej poznać, ponieważ sam tego chciał. Wiedział już, że tej nocy nie będzie spał spokojnie. Wymknięcie się z ula nie będzie proste. Na korytarzu było pełno podmieńców, a wszystkie drzwi zostały zastawione. Przybrał więc postać muszki owocowej, owady były proste do nauczenia się. Był tak mały, że praktycznie niewidoczny dla wszystkich w ulu, udało mu się wymknąć do świata zewnętrznego.

-I tak Shining Armor pocałował Cadence, Rainbow Dash wykonała swoje słynne tęczowe boom! - Fluttershy właśnie skończyła opowiadać córce historię inwazji na Canterlot podmieńców. Poprosiła ją o to, sama nie wiedziała czego ma się spodziewać. Królowa wydawała się być faktycznie zła, wierząc w opis matki. Oszukiwała ogiera i chciała go poślubić, uwięziła prawdziwą pannę młodą jak i ciocię Twilight. Czy jej syn jest taki jak ona? - Mam nadzieję, że cię nie przestraszyłam? - mruknęła jej matka.
-Nie. Ale mamo, czy naprawdę wierzysz, że wszystkie podmieńce są bez serca?
-Jestem pewna - uśmiechnęła się - że twój ojciec przesadził. Oczywiście - zadrżała - po tym co widziałam w Canterlot, wierzę mu. Chociaż z drugiej strony, ja tez uważałam że twój ojciec nie ma serca nim lepiej go poznałam.
-Hipokrytka - prychneła Screwball
-Czy wiesz, dlaczego zgodziłam się iść do twojego ojca?
-Ponieważ Equestria była w niebezpieczeństwie?
-To też. Jednak zanim przyjęłam ofertę, poszłam do Zecory o radę. Powiedziała mi, że jeżeli się z nim pobiorę będzie czekać mnie wielkie szczęście w przyszłości, oraz to, że on chce zostać pokochany. Wierzyła, że to właśnie ja mogę go oswoić. - roześmiała się - Nigdy nie przypuszczałam, że razem z nim uda mi się dostać tak mały specjalny i piękny prezent jak ty, moja droga. - pochyliła się i pocałowała córkę w czoło - Dobranoc, mój aniele. Kocham cię.
-Też cię kocham, mamusiu - powiedziała z uśmiechem.
Fluttershy otworzyła pozytywkę znajdującą się na stoliku. Był to prezent od Discorda na piąte urodziny Screwball. Grała bez konieczności nakręcania na przemian "Tatuś Discord" oraz "Idzie niebo ciemną nocą". Potem klasnęła w kopyta wyłączając światło. Chociaż minęła godzina odkąd jej matka sobie poszła, dziewczyna nadal nie mogła spać. Myślała ciągle o księciu podmieńców. Przypomniała sobie jak nie wiedział co to mleko czekoladowe. Jakie życie prowadził, że nie wiedział co to jest? Co prawda, wiedziała czym się żywił, ale nadal! Miał tyle rodzeństwa, a nie wiedział jak się bawić? "Mysi być naprawdę samotny" pomyślała, co wydawało się jej śmieszne, ponieważ w obliczu takiej ilości rodzeństwa nie powinien "Chyba, że jest wyrzutkiem, tak samo jak ja." Jej myśli zostały przerwane przez dźwięk otwierającego się okna. Usiadła na łóżku i popatrzyła w stronę hałasu. Ciemny cień stał na jej parapecie, a następnie zsunął się na podłogę i ostrożnie zbliżył. Jej oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczyła księcia.
-Co ty tutaj robisz?
-Chciałem cię zobaczyć - szepnął - i "bawić" się tak, jak robiliśmy to wcześniej.
-Oszalałeś? - rozejrzała się nerwowo - Co zrobisz, jeżeli moi rodzice cię tutaj zobaczą?
-A jak myślisz, dlaczego przyszedłem tutaj nocą? To idziesz, czy nie?
-Co zrobisz, jeżeli nie będę się chciała z tobą bawić? Skąd mam mieć pewność, że nie chcesz się mną tylko pożywić?
-Będę ostrożny, obiecuję. Poza tym, gdybym chciał twojej miłości to nie przyszedłbym w tej formie.
Chciała iśc z nim, ale musiała liczyć się z rodzicami. Może, jej ojciec miał rację. Westchnęła.
-Dobrze, spotkajmy się nad czekoladowym jeziorem za kwadrans.
-świetnie! - wyraźnie się ucieszył
Jak tylko została sama w pokoju zamknęła okno. Chwyciła za kapelusz, ale zanim go założyła popatrzyła w lustro i pogładziła swoje włosy. Już chciała wyjść drzwiami, kiedy pomyślała "Chwileczkę!" Otworzyła okno i wyleciała.

Szybciej się latało, niż chodziło. Mithball był już na miejscu.
-Cieszę się, że tutaj jesteś - powiedział z uśmiechem.
-Nie ciesz się jeszcze - ostrzegła - wyjaśnisz mi o co w tym wszystkim chodzi?
Książę westchnął.
-Myślę, że twoi rodzice wyjaśnili ci kim są podmieńcy. No cóż, moja mama powiedziała mi wiele o twoich rodzicach.
-A co takiego ci powiedziała? - usiadła obok niego
-Na samym początku powiedziała, że twój tata to Lord Chaosu i chciał przejąć kilka razy panowanie nad Equestrią.
-On już taki nie jest - mruknęła - Poznał mamę.
-Tak, to też powiedziała. Hej, jak to się stało?
-Moi rodzice?
-Tak. Nie odbierz tego źle, ale jak to się stało że zwykły kucyk zakochał się w złym Duchu Chaosu?
Położyła się na trawie.
-To zabawna historia, naprawdę. Ostatni raz kiedy tata przejął Equestrię poprosił o narzeczoną, jeżeli kucyki chcą aby przestał panoszyć się ze swoim chaosem. Moja mama była jedyną, która się na to odważyła - zachichotała - słyszałam tę historię tak wiele razy, a mimo to ciągle dodają nowe rzeczy. Mamusia powiedziała mi dzisiaj, że poszła dlatego iż uważała, że to ona może go oswoić. Mieszkali ze sobą naprawdę długo. Każdej nocy tato pytał się mamy, czy ona go kocha. Obiecał, że nie poślubi jej póki ona nie powie "tak". Tatuś powiedział, że jego plan zadziałał odwrotnie i to on zakochał się w niej. Pewnego dnia pozwolił jej odejść.
Książę zamrugał ze zdziwienia.
-Ale myślałem, że powiedział, że jest w niej zakochany!
-Bo jest. Zrobiłby wszystko co by mógł, aby ją zadowolić. Dał jej cudowną sypialnię, stworzył ogród pełen roślin i zwierząt, zabierał ją na romantyczne spotkania, ale wiedział, że to nie jest to czego tak naprawdę chce. A więc skoro pragnęła wolności, dał jej ją. Kilka dni później mama zdała sobie sprawę jak nieszczęśliwa jest bez taty i wróciła do niego. Po drodze napadły ją Patykowilki i tata usłyszał jej krzyk, uratował ją i przywiózł ją do zamku, a potem wyznali sobie miłość! Nie byli jeszcze gotowi do małżeństwa, więc dopiero rok później się pobrali. A potem przyszłam ja!
Książę wysłuchał całej historii uważnie, obserwując podekscytowanie klaczy.
-To.. - wyjąkał - najbardziej romantyczna rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem.
-Wiesz, mój tata może wydawać się przerażający na początku, ale tak naprawdę jest bardzo czuły.
-Myślę, że wolałbym nie wiedzieć - zaśmiał się nerwowo
-A jaki jest twój tata?
-Cóż, ja... dokładnie nie mam ojca.
-Nie znasz go? - zawahała się. Wiedziała, że takie rzeczy się zdarzają. Jej najlepsza przyjaciółka też go nie znała, a jedyne co on wiedziała to to, że był lekarzem.
-To nie tak - pośpiesznie wyjaśnił - Wiesz jak jest z pszczołami?
Skinęła głową.
-Tutaj jest podobnie, moja mama jest królową. Ona nas wszystkie urodziła, robotników, żołnierzy, pielęgniarki, trutni. To właśnie miałem na myśli mówiąc o pięciu tysiącach braci i sióstr.
-Łał! - westchnęła - Zawsze zastanawiałam się, jak to jest mieć rodzeństwo.
Zaśmiał się.
-To, że jesteśmy rodzeństwem nie oznacza że jesteśmy wielką szczęśliwą rodziną! Tak naprawdę większość mnie nienawidzi. Nie wiem czy zauważyłaś, ale różnię się od pozostałych podmieńców.
Przysunęła się do niego bliżej.
-Bo jesteś księciem?
-No cóż... tak. Zwykle, podmieńcy nie wyglądają tak jak ja. Nie mają włosów. Kiedy matka zobaczyła, że jestem inny obwołała mnie swoim dziedzicem.
-Co za zbieg okoliczności! Ja też jestem wyjątkowa! - zarumieniła się - oh nie chciałam się chwalić. To jest po prostu fakt.
-Racja. - zachichotał - Nigdy nie spotkałem pół kucyka, pół...
-Draconequus.
-Pół.. drakanaka wcześniej.
Stłumiła śmiech.
-Prawie ci się udało.
-Twoja magia jest naprawdę niesamowita! Nigdy nie widziałem czegoś podobnego!
-Gdybyś tylko zobaczył co robi mój ojciec! Może zamienić cały sad w lodowisko!
-Mimo to, uważam, że przy słowie "wyjątkowy" w słowniku znajdę twoją twarz.
-Jestem pewna, że też tam będziesz.
Jęknął.
-Jedyne co sprawia, że jestem wyjątkowy to mój wygląd.
-Tak? To przecież nic złego.
-Ale to jedyny powód dla którego zostałem księciem!- Screwball odskoczyła jak tylko Mothball podniósł głos - Niestety, wszyscy mi zazdroszczą przez to, że jestem faworytem królowej chociaż na to nie zasługuję!
Cisza trwała chwile. Z zamyślenia wyrwał go dotyk na swoim kopycie. Kiedy popatrzył zobaczył jak złapała je w swoje i popatrzyła mu prosto w oczy. Miał wrażenie, że spirale w jej tęczówkach ciągną się i ciągnął.
-Jeśli nie chcesz - wyszeptała - nie musisz być księciem. Poza tym, to czym dzieckiem jesteś nie determinuje ciebie. Ja jestem córką Pana Chaosu, ale to nie znaczy że chcę przejąc kontrolę nad Equestria chociaż na jeden dzień. Jestem też córką Elementu Dobroci, ale to nie znaczy, że jestem panienką Miłą-dla-każdego. Jestem sobą.
Patrzył na nią dłuższą chwilę nie zrywając kontaktu wzrokowego.
-Dlaczego jesteś dla mnie taka miła? - zapytał w końcu - Nawet teraz, kiedy wiesz, kim jestem?
-Moi rodzice nauczyli mnie, że nie ważne jak przerażające stworzenie stanie ci na drodze, każde ma serce.
-Nie podmieńce - wyciągnął kopyto i odwrócił się do niej plecami
Jej uśmiech zniknął. Popatrzyła na niego z współczuciem.
-Więc to prawda, że dosłownie nie masz serca?
Skinął głowa.
-Jak myślisz, dlaczego karmimy się miłością? Bez serca, aby pompować krew potrzebujemy miłości, aby przetrwać.
Odwrócił się do niej, jak tylko poczuł jej kopyto na swoim ramieniu
-Nie wierzę, że...
Mothball chłodno odtrącił jej kopyto
-Czego chcesz ode mnie?
Zamrugała.
-Chcę być twoim przyjacielem .
Zamarł w bezruchu znowu się jej przyglądając.
-Przyjacielem?
-Jeżeli chcesz, oczywiście.
Nie mógł w to uwierzyć. Nigdy nie miał żadnego przyjaciela, dlatego to, że właśnie ta klacz złożyła mu taką ofertę było dla niego jeszcze bardziej zdumiewające. co innego mógł powiedzieć w takiej chwili, niż: "Pewnie". Zaskoczyła go ponownie rzucając się na jego szyję. Zajęło mu to trochę czasu nim uświadomił sobie, że przytulała go! Czuł jak jego żołądek dosłownie eksploduje z miłości jaką otrzymywał. Co on robił? Karmiła go swoim uczuciem przyjaźni! Co by się stało, gdyby było to jeszcze coś więcej? Jego moc mogłaby wzrosnąć! W jednej chwili odsunęła się rumieniąc delikatnie.
-Ty... hm - wyjąkała - Ch..Chcesz.. pływać?
Mothball patrzył na nią przez dłuższą chwilę i wzruszył ramionami. Uśmiechnęła się i wyciągnęła kopyto aby dotknąć jeziora, to zamieniło się w czystą wodę. Ciągle czuła na sobie jego ciało. Mimo, że było to niemożliwe, w chwili kiedy go przytulała, mogłaby przysiąc, że słyszy bicie jego serca.
Share:

12 października 2016

Córka Discorda - Wykład [Daughter of Discord ch 07]


Oryginalny tytuł: Daughter of Discord
 Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Fluttercord
Spis treści:
Wykład (obecnie czytane)
Fluttershy potrząsała rozpaczliwie mężem.
-Discord! Obudź się!
Jęknął głośniej i wtulił się w poduszkę.
-Oh, Fluttershy...
-Obudź się!

Ryknął, kiedy ta gwałtownie zrzuciła go z kanapy na ziemię.
-Co to do cholery miało znaczyć?!
-Screwball nie ma! - wrzasnęła. Jego oczy rozszerzyły się.
-Co masz na myśli?
-Poszłam ją obudzić na śniadanie, a jej nie było w łóżku!
Prychnął i machnął łapą.
-Jestem pewny, że siedzi w łazience, albo gdzieś w ogrodzie.
-Szukałam wszędzie!
-Kręgielnia?
-Tak.
-Basen?
-Tak.
-Lodowy pokój?
-Tak.
-Pokój z trampoliną?
-Tak! Nigdzie jej nie ma w domu! A co jak stało się z nią coś strasznego?
Zaśmiał się i poklepał ją po głowie.
-Nie bądź taką paranoiczką, kochanie. Screwball jest dużą dziewczynką. Potrafi o siebie zadbać.
-Discord!
Westchnął. 
-Dobrze, jeżeli cię to uspokoi, poszukam jej. - pojawił się w jego łapach wykrywacz metalu i rozpoczął skanowanie ziemi. Fluttershy uniosła brew, a wtedy maszyna zapiszczała.
-Mam jej trop. Idź za mną!


-Ha! - zawołał książę zbijając rycerza Screwball swoją wieżą. Klacz po prostu przewróciła oczami i przeniosła swoją królową. Szachy ożyły i przekroiły wieżę chłopca mieczem.
-Szach-mat!
-Ej! - jęknął.
-Nie dąsaj się. To była dobra walka.
-Skąd jesteś w tym taka dobra?
-Ja i tata gramy w to często za pomocą naszej magii.
-Twój tata ma taką samą moc jak ty? Myślałem, że jesteś jedyna.
Przygryzła wargę nie chcąc odstraszyć go opowieściami.
-Jestem unikatem... z różnych powodów.
-Nigdy nie wiedziałem, że zabawa może być taka fajna!
-Nie spędzasz czasu ze swoim dziesięcio-tysięcznym rodzeństwem?
-To nie do końca moje rodzeństwo. Widzisz.. - Discord przerwał im kiedy pojawił się między nimi stając na szachownicy. Mothball odskoczył ze strachu. Pan Chaosu przykucnął przy dziewczynie i zaczął warczeć na odmieńca.
-Odsuń się od mojej córki!
-Tato, czekaj! - protestowała dziewczyna
-To jest twój tata? - chłopak pisnął. Fluttershy wyszła z krzaków i podbiegła do różowego kucyka.
-Screwball! Dzięki Celestii, nic ci nie jest!
-Mamo! - zawołała zaraz po tym jak ta objęła ją mocno
-Fluttershy, odejdź - syknął Discord - zajmę się tym szkodnikiem!
Nim jednak cokolwiek zrobił królowa Chrysalis zmaterializowała się przed nim.
-Chrysalis - warknął
-Discord - zachichotała - Kupę lat, Dysiaczku mój. 
-Co ty tutaj robisz? Czy nie możesz żyć na swoim wygnaniu?
-Mnie nie obwiniaj. Ja tylko przyszłam po swojego syna. Widzę, że już poznałeś księcia Mothball.
-Książę? - powtórzyła Screwball.
-Syna? - prychnął Discord - Czy wszystkie podmieńce to twoje dzieci?
Królowa zaśmiała się, kiedy z dumą prezentowała swojego następcę.
-Mothball jest wyjątkowym przypadkiem. To mój dziedzic. - Nagle poczuła falę miłości. Popatrzyła na pana chaosu i na pegaza. Ich miłość promieniała z nich w taki sposób jakiego ona nigdy nie doświadczyła. Ta sama miłość otaczała ich córkę.
-A co to jest? - zachichotała - Nigdy nie myślałam, że zamienisz się w pantoflarza, Discord. I pomyśleć, że to właśnie ona zamieniła cię z Lorda Zniszczenia w puszystą dobroczynną lepką maź. Ten słaby, wolny, delikatny kucyk.
Fluttershy drżała, ale mocno trzymała swoją córkę. Discord wyciągnął rękę do ataku.
-Myślę, że powinnaś już iść, wasza wysokość. Jeżeli ty lub któreś z twoich piskląt kiedykolwiek zbliży się znowu do mojej rodziny..
-Nawet mi się to nie śni - wzruszyła ramionami. Nie pozwoliła dziecku nic powiedzieć tylko pchnęła go za siebie.
-Cześć - szepnął do dziewczyny kiedy jego matka go zabierała.
-Pa. - odpowiedziała.

Kiedy wrócili do zamku, Screwball popatrzyła na rodziców nerwowo, delikatnie się uśmiechając.
-Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknął jej ojciec
-Byłam... byłam... - zaczęła kręcić kopytem po ziemi.
-Wiesz, że sama nie możesz wyruszać do lasu Everfree! - jej matka pękła - Mogłaś tam zginąć.
-Nie jestem dzieckiem! Często sama tam chodzę! - zakryła szybko swoje usta wiedząc, że powiedziała za wiele.
-Co?! - pisnęła Fluttershy
-Nie sądzę, aby spacery do lasu były tutaj problemem - chrząknął Discord - Co robiłaś z podmieńcem?
-Nie rozumiem. - powiedziała - Co to jest podmieniec?
-To stworzenia bez serca, bezduszne potwory, które przybierają postać tych których kochasz. Dokładnie to co zrobił książę z tobą!
-To by wyjaśniało, dlaczego wyglądał jak Dinky na samym początku. Ale wydaje mi się, że nie są tak złe...
-To są podmieńcy - warknął z wściekłością - żywią się twoja mocą!
-Ale on nic mi nie zrobił.
-Więc nie był głodny!
-Ale czy to nie wy mnie uczyliście, że każde stworzenie ma serce?
Ryknął i uderzył pięścią w ścianę.
-Każde stworzenie, ale nie podmieniec! One nie mają serca! Dosłownie! - otworzył swoją pierś i pokazał córce pustkę. - Rodzą się bez serca! Są puste! Nie czują, nie współczują, nie wiedza co to moralność, nie maja duszy!
-Discord! Zakryj to! - rozkazała Fluttershy - Przestraszysz dziecko!
-Przepraszam - zakrył wnętrze - Chciałem jej jedynie to zobrazować. Podmieńcy to okrutne, złośliwe i przebiegłe stworzenia! A on musi być najgorszy z nich w końcu jest ulubieńcem królowej!
-To jeszcze dziecko - mruknęła Screwball
-To nie ma znaczenia, wszystkie podmieńce są takie same!
-Skąd jesteś tego taki pewny? - Fluttershy popatrzyła na męża podejrzliwie - Skąd znasz Chrysalis?
Westchnął.
-Jakiś czas temu, podczas moich trzech lat wygnania, powiedziała mi o swoim planie przeciwko Canterlotowi i chciała, abym do niej dołączył. Powiedziała, że jeżeli jej się uda będę mógł swobodnie panoszyć się ze swoim chaosem. Nie zgodziłem się oczywiście, bo uważałem, że jej plan był kiepski.
-Czy to wszystko? - zmrużyła oczy
-Cóż, spotkaliśmy się kilka razy w ciągu wieków. Wiesz, że jest prawie tak stara jak ja? Przebywała jednak daleko ode mnie, bo nie miałem czym jej karmić. Zaraz, czy ty... - zatrzymał się i popatrzył w jej oczy - Poczekaj, kochanie..? - wybuchnął śmiechem - ty.. ty myślałaś, że ja i ona? - potargał żonę po grzywie- Naprawdę jesteś paranoiczką, moja słodka. Jesteś jedyną klaczą, która kiedykolwiek wpadła mi w oko. - potem pocałował ją - już dobrze?
-Dobrze - westchnęła - a co do ciebie młoda damo...
Screwball zawiesiła głowę.
-Przykro mi, nie chciałam być niegrzeczna. nie wiedziałam, że Mothball jest podmieńcem. Bawiliśmy się tylko i .. - zamknęła oczy - zasługuję na każdą karę jaką masz dla mnie.
Rodzice popatrzyli po sobie i skinęli jednocześnie głową w cichym porozumieniu.
-Jesteś uziemiona na tydzień. - oznajmił Discord
-Nie możesz wychodzić z domu, poza szkołą - wyjaśniła Fluttershy - nie będziesz się spotykać ze znajomymi, oraz żadnych słodyczy...
-Kochanie! Z tymi słodyczami to przesadziłaś!
-Mam ci przypominać pierwszą zasadę polowania? - wrzasnęła Chrysalis
-To nie była moja wina, matko! - mówił syn - Użyła swojej magii abym się zamienił! Nie wiem jak ona to zrobiła, ponieważ nie ma rogu... to tylko zwykła klacz!
-Masz się mnie słuchać! - książę się skulił, obawiając się, że matka chce go uderzyć, ale królowa wzięła głęboki wdech - Twoje polowanie nie okazało się jednak takie nieudane. Z powodu twojej lekkomyślności teraz wiemy, że Discord jest żonaty i ma córkę.
-Matko - wyjąkał - Jeśli mogę, to kim jest Discord?
-Jest Panem Chaosu, albo przynajmniej był póki nie osłabiła go miłość do tej kobiety. Ciesz się, że nie masz serca, synu. Nie możemy istnieć bez miłości. To jest to co daje nam siłę. Uczucie miłości innych doprowadza do upadku, właśnie tak jak to się stało z moim starym przyjacielem.
-O czym ty mówisz?
-Co wiesz o tej dziewczynie?
Zamyślił się.
-Ma na imię Screwball i jest bardzo silna.
-Jak silna?
-Jest naprawdę potężna! To było niesamowite! Zamieniła wodę w czekoladowe mleko! Musisz tego spróbować, matko! Zamieniła mnie z powrotem w siebie, po prostu chęcią! Potem bawiliśmy się w ruchome szachy!
-Hm... - zamyśliła się pocierając brodę - Przejęła moc ojca, bez wątpliwości. - uśmiechnęła się do swoich myśli - Ten mały chaosik może się nam przydać.
-Matko? - zdziwił się chłopiec - Nie chcesz jej chyba skrzywdzić, prawda?
-Nie. Na razie - odwróciła się do syna - Chcę się na jej temat wszystkiego dowiedzieć. Wydaje mi się, że zyskałeś jej zaufanie.
-Nie rozumiem. co ty?
-Tak długo, jak Discord nie pokazuje swojej mocy, a Equestria jest taka jak zawsze mogę zaatakować. Od wieków mamy rywali na tronie Equestrii! Szukałam haka na niego, bo zakładałam, że nie ma serca. Ale teraz... jest coś na czym mu zależy! Dwie osoby, które mogą się nam przydać. Możemy skorzystać z jego rodziny i stać się najbardziej dominującą rasą w całej Equestrii!
Książę patrzył się na matkę, kiedy ta chichotała złośliwie. Nie chciał skrzywdzić Screwball. Ona była dla niego taka miła. Wszystkie inne podmieńce nie były dla niego życzliwe, nawet te w jego wieku, ponieważ nie podobało im się to, że akurat on będzie następcą królowej. Myślał, że ona ucieknie na jego widok, ale ona się go nie bała. Była po prostu ciekawa. Teraz zrozumiał, wiedział po tym jak zobaczył jej ojca. Musiała go nienawidzić, bo zapewne powiedzieli jej kim jest. Mimo to, nie mógł przestać o niej myśleć: jej głos, śmiech, magia, włosy, oczy... te inspirujące, hipnotyzujące oczy... Poczuł jak coś znowu wali mu w piersi. Może zachorował?
Share:

30 lipca 2016

Córka Discorda - Niecodzienny przyjaciel [Daughter of Discord ch 06]


Oryginalny tytuł: Daughter of Discord
Autor obrazków do opowiadania: vcm1824skyblueartspimpartist101kimberlycolorsbronycooper
 Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Fluttercord
Spis treści:
Niecodzienny przyjaciel (obecnie czytane)
Dziwadło. Potwór. Ona jest inna!
Te słowa przebrzmiewały echem kiedy śniła.
Wróć do Ogrodów Canterlotu, gdzie jest twoje miejsce!
-Nie. - mruknęła rzucając się po łóżku.
Jesteś zła, jak twój tata!
-Nie! Nie!
Discord znalazł się obok niej. Na szczęście nie postawiła magicznej bariery dookoła swojego pokoju.
-Screwball, kochanie. - szepnął - Co się stało?
Klacz wrzasnęła i otworzyła szeroko oczy. Westchnęła z ulgą na widok ojca.
-Już dobrze, tato. Miałam po prostu zły sen.
-To wiem. - usiadł na łóżku  - Chcesz o tym porozmawiać?
-Te wszystkie rzeczy... które powiedzieli o mnie dzisiaj... nie chcą odejść.
-Tylko tyle? - wziął ją na ręce - Pamiętasz co zawsze mówię?
-Co to za zabawa kiedy ma sens? - zmarszczyła nos.
-Nie, nie o to chodzi.
-Nigdy nie rzucaj w przyjaciół ciastem?
-Nie, nie nie! To o wyzwiskach!
-Oh. Kamienie i kije zegną twą szyje, przezwisko nie zrobi ci nic.
-Dokładnie. Cóż, technicznie rzecz ujmując... kije i kamienie też nie zrobią ci krzywdy, ale wiesz co mam na myśli.
Odsunęła się od niego i popatrzyła na niego rozpaczliwie.
-Ale tato, co jeżeli mają rację? Straciłam dzisiaj zdrowy rozsądek! Nawet przyjaciele się mnie bali!
Machnął łapą, jakby był to drobny szczegół.
-Każdy co jakiś czas traci rozsądek. Powinnaś zobaczyć swoją mamę kiedy pierwszy raz była na Wielkiej Gali. Właściwie, to możesz! - Pstryknął palcami, a obraz pojawił się na ścianie. Screwball westchnęła widząc swoją nieco młodszą matkę w podartej sukni balowej stojącej obok wielkiej sieci.
-Jeszcze was złapię, moje skarby! - powiedziała przerażonym zwierzętom - Oh tak. Jak tylko jeden z was, małe ptaszki, lub małpki, lub niedźwiedzie dotnie tej sieci to będzie mój, MÓJ! - potem zaśmiała się jak szalona, a błyskawice pojawiły się znikąd. Screwball nie wiedziała, czy ma się bać czy śmiać. Nie wiedziała jak ma zareagować na widok takiej wersji matki, kiedy zawsze malowała się jej jako spokojna i opanowana klacz. Discord westchnął z podziwem.
-Tak. Czy ona nie jest powalająca? Teraz nie wiem, jak się dostać do tej strony twojej matki. To co dzisiaj pokazała, to było nic!
-Więc nie jest tak źle, jak myślałam. - przyznała córka - Jest gorzej! Mam wariatów po obu stronach! - jęknęła kiedy ojciec rzucił ją na łóżko.
-Screwball.. - pokręcił głową - Każdy kucyk jest szalony! Niektóry po prostu pokazują to wyraźniej od innych.
-I ja jestem jednym z nich - wymamrotała przekręcając się na bok.
-Nie ma się czego wstydzić, kochanie. - zapewniał głaszcząc ją po głowie - Masz coś, czego nie mają inni: Chaos!
-I co z tego? Popatrz co on zrobił z tobą! - Discord był zaskoczony jej zachowaniem, podczas kiedy ona usiadła i popatrzyła na niego. - Przykro mi, ale.. - objęła kolana - Czasem myślę, że mogę być zbyt szalona, że mogę stać się zła, że będziecie musieli zamienić mnie w kamień.
-Oh, kochanie. Nie mów takich rzeczy! - czule ją objął - Nikt cię nie zamieni w kamień, ani nic innego. Jestem tutaj i będę cię chronić. - otarł łzy z jej twarzy - Czy wspominałem ci o tym, co zrobiłem twojej mamie? - Klaczka pokręciła przecząco głową i pociągnęła nosem. - No cóż, stało się to kiedy twoja mama była tutaj uwięziona. Były jej urodziny i przyprowadziłem jej przyjaciół na wizytę. W trakcie przyjęcia, myśląc że nie słyszę, powiedziała im że mnie nie kocha. Nie wiedziała, że słucham i ... To złamało mi serce i mój zdrowy rozsądek. Oszczędzę ci szczegółów, ale powiedzmy, że ciocia Apple Jack zamieniła się w karton płatków, a róg cioci Twilight był cukierkiem. - dziewczyna parsknęła śmiechem - To może wydawać się śmieszne dla ciebie, ale gdybyś widziała mamę w tym czasie to byś się nie śmiała. - westchnął przypominając sobie - Straciłem kontrolę, skrzywdziłem fizycznie twoją mamę. Nie mogłem się z nią zadawać wiedząc, co zrobiłem, uważając że nigdy mi nie wybaczy. Więc pozwoliłem jej odejść. Ale wiesz co? Ona wróciła do mnie i w końcu wzajemnie wyznaliśmy sobie nasze uczucia!
-A więc co to ma wspólnego ze mną? - była zniecierpliwiona - Czy chcesz powiedzieć, że bez względu na to co zrobię to nikt nie będzie miał z tym problemów?
-Nie każdy kucyk, tylko te które coś do ciebie czują. Powiedz mi, córeczko. Po dzisiejszym incydencie czy był ktoś kto ci wybaczył?
Zastanawiała się chwilę.
-Moi przyjaciele.
-A więc tylko oni się liczą. Dla mnie to była twoja matka i to uratowało mnie od utraty pełni kontroli. Jesteś wyjątkowa, moja droga, ale nigdy nie trać z oczu tego co jest naprawdę ważne. Rozumiesz?
Nie do końca rozumiała, ale skinęła głową twierdząco.
-Dobrze. - jej ojciec uśmiechnął się - Teraz z powrotem do łóżka, dobrze?
Uśmiechnęła się kiedy ojciec okrył ją kołdrą.
-Możesz mi zaśpiewać kołysankę, tato?
-Myślałem... - zaśmiał się - ...że wolisz jak robi to twoja mama.
-Ma piękny głos, ale lubię też jak ty śpiewasz.
Westchnął i zaśpiewał kołysankę, którą dla niej napisał. Tym razem dodał nowy wiersz.
-Pamiętasz, jak kiedyś zabrałem cię na mecz baseballowy?
Tam pojawił się twój znaczek…
I nic już nie było takie samo...
Twoje niesamowite rzuty doprowadzały kucyki do szaleństwa
Bo jestem moim Tatusiem Discordem, a ty jesteś częścią mnie...
Tymi słowami przypomniał jej, jak ważna jest dla niego.
-Kocham cię, tato - powiedziała kiedy skończył
Pocałował ją w czoło.
-Ja też cię kocham, mój mały szkrabie.

Gdy się obudziła był już prawie świt. Często wstawała wcześnie, to dawało jej doskonałą okazję aby się zabawić. Po założeniu kapelusza, otworzyła drzwi i zobaczyła, że jej ojciec śpi na kanapie. Uniosła się delikatnie w powietrze i wyszła z mieszkania teleportując się na środek mostu do lasu Everfree. Teleportowanie się było trudniejsze niż się wydawało. Na jej obecne możliwości, mogła się przenieść na kilka metrów. Czuła lekkie kręcenie w głowie. Dlatego postanowiła iść przez resztę drogi. Doszła do brązowego jeziora jakie znalazła kilka lat temu kiedy pierwszy raz umknęła z domu. Zamieniła je w czekoladę i po stwierdzeniu, że żadne zwierze nie chce jej towarzyszyć, zaczęła pić sama. To było jej sanktuarium. Tutaj mogła czarować swobodnie. Nie było zasad, nie było kary, była tylko ona i jej chaos.

Tym czasem, w głębi lasu znacznie straszniejszego niż Everfree na swoim tronie siedziała królowa Chrysalis zastanawiając się nad kolejnym ruchem. Jeden z jej podwładnych podszedł do niej ostrożnie.
-Wasza wysokość? - jęknął delikatnie - Książę chce się z tobą widzieć.
-O tak - mruknęła - niech wejdzie.
Chłopiec wyróżniał się nieco od innych, chociaż kształtem i budową przypominał podmieńca miał niebieskie włosy, które opadały mu na ramiona i zielone oczy. Był młody, zaledwie źrebię.
-Mój syn! - powiedziała z dumą. Podeszła do niego i uniosła jego podbródek by spojrzeć mu w oczy. - Dzisiaj dzień twojego pierwszego polowania. Kiedyś będziesz władał wszystkimi Podmieńcami. Musisz być w stanie znaleźć dla nich jedzenie. Czy jesteś gotowy, mój drogi?
-Tak, matko! - wyprostował się trzymając głowę wysoko.
-Jaka jest pierwsza zasada polowań?
-Nie daj się złapać!
-A druga?
-Upewnij się, że kucyk którego wygląd przybierzesz nie jest blisko.
-A nasze motto?
-Miłość to słabość naszych ofiar, a nasza siła!
-Doskonale! Teraz, skoro jesteś jeszcze młody, zabawa będzie prosta. Zapoluj na jakiegoś źrebaka i omijaj Canterlot. Są wyczuleni na nas. I nie wracaj póki się nie najesz. Idź, mój synu! Niech mama będzie z ciebie dumna!
Książę skinął głową i uniósł się w powietrze. Nigdy do tej pory nie opuszczał swojego domu bez eskorty i nie znał świata zewnętrznego. Przyglądał się wszystkiemu co mijał, wyobrażał sobie jak miękka musi być trawa na ziemi. Potrząsnął głową, miał misję do wypełnienia.

Jego wędrówka doprowadziła go do lasu Everfree. Najlepiej było działać na zamkniętym obszarze. Nie był świadom tego, że ten las był niebezpieczny i nikt się do niego nie zapuszcza. Wylądował na drogę i zaczął swoje poszukiwania. Po jakimś czasie usłyszał hałas. Ukrył się w krzakach i przysłuchiwał. Dźwięk był miękki i melodyjny, najpiękniejszy jaki do tej pory mógł usłyszeć. Melodia go na polanę. Wiedział, że powinny tutaj być drzewa, ale jedyne co znalazł to cukrowe laski oraz wielkie żelki rosnące na nich. Grunt był w paski różowo-pomarańczowe, niedaleko rosły zielone muchomory i małe lizaki znajdowały się dookoła niego. 
Co to było za miejsce? Pomyślał, lecz nie dane mu było długo się nad tym zastanawiać. Podskoczył przerażony, kiedy tylko zobaczył jak coś powoli wychodzi z błotnistego jeziora tuż przed nim. To była klaczka mniej więcej w jego wieku. Brązowa woda kapała z jej włosów. Zaczęła coś nucić, a wtedy ten zorientował się, że melodia jaką usłyszał pochodziła od niej.
-Nurkowanie może się znudzić - westchnęła. Zdjęła swój kapelusz, książę był zdziwiony, że nie ma ona rogu. - Żeglowanie jednak to zupełnie inna sprawa. - nagle pojawił się maszt na którym powiewała flaga z obrazkiem dokładnie takim jaki sama miała na boku. -Ahoj! - zawołała - Następny przystanek Filydelphia! Obrabujemy ich ze złota, biżuterii! - książę stłumił cichy chichot, była dość zabawna. - Jo ho jo ho! Pirackie życie dla mnie! - W tym momencie coś zawaliło mocno w jego klatce piersiowej. Uznał, że to głód przypomniał o sobie. Wrócił  myślami i przypomniał sobie lekcje matki, spojrzał w jej umysł aby poszukać bliskich jej sercu. Pierwszym co zobaczył był obraz ohydnego potwora, który go zaskoczył. Następnie pegaz, ale to było za trudne. Nie nauczył się jeszcze zamieniać w dorosłych. Potem małą klacz z dziwnymi oczami. Zdębiał na myśl, że ma zamienić się w dziewczynę, ale to było najlepsze co mógł uczynić. Opuścił powieki by skoncentrować się, nas przyjęciem kształtu kucyka. W blasku zielonego światła zamienił się w Dinky. Przebiegły oszust wyskoczył z drzew i zbliżył się do Screwball.
-Tutaj jesteś! - Dziewczyna podskoczyła zaskoczona. Nie powiedziała nikomu o tym miejscu, nawet jej przyjaciołom.
-Co tutaj robisz Dinky? - Serce biło mu jak szalone, kiedy klacz do niego podchodziła. Popatrzył w jej oczy miał wrażenie, że tonie w spiralach. - Dinky? - potrząsnął głowa przypominając sobie o naukach matki.
-Szukałam cię! Twoja mama umiera ze zmartwienia!
-Ale dlaczego jesteś tutaj? - zapytała przechylając głowę - Wiesz, że tutaj jest niebezpiecznie?
-Ty tutaj jesteś, prawda?
-No tak, ale ja tutaj mieszkam. W zasadzie. Poza tym myślałam, że boisz się tego lasu!
-Oh tak! - zawahał się - Ale musiałam być dzielna. Twoja mama cię szuka!
Czuł smak jej uczuć na języku. Przyjaźń nie była za bardzo sycąca, ale też nie narzekał. U dziewczyny tym czasem rosło podejrzenie. Nie potrafiła tego wyjaśnić, ale mogła powiedzieć kiecy kucyki kłamały.
-Nie jesteś Dinky - stwierdziła
Popatrzył na nią zaskoczony, a potem zaśmiał się nerwowo
-Nie bądź głupia! Oczywiście, że jestem Dinky! - Zastanawiał się jak odkryła jego prawdziwą naturę. Nie mógł zostać złapany na swoim pierwszym polowaniu. Poczuł jak unosi się w powietrzu. - Puść mnie. To naprawdę ja! Jestem Dinky!
-Nie, nie jesteś! - wrzasnęła - Pokaż się!
Wtedy przemienił się w prawdziwego siebie. Screwball popatrzyła na dziwne stworzenie. Miał dziurawe nogi, zdeformowany róg, przeźroczyste skrzydła, nigdy nie widziała czegoś takiego.
-Kim jesteś? - krążyła dookoła niego.
-Jak to zrobiłaś? - popatrzył na nią wrogo - Co ważniejsze, jak to zrobiłaś bez rogu?
-To nie twoja sprawa! Jak myślisz, co pozwoliło ci przybrać postać mojego przyjaciela? Nie wolno podawać się za kogoś kim się nie jest!
-Ale skąd wiedziałaś, że.. - krzyknął kiedy upadł na ziemie
-Odpowiedz na moje pytanie: kim jesteś i co tutaj robisz?!
-Oszalałaś? - wrzasnął
-Nie jestem szalona! Jestem Screwball!
-A to jakaś różnica? - za pomocą swoich czarów klacz kilka razy uniosła go do góry by potem walnąć jego głową w ziemię
-Ostatni raz pytam, co tutaj robisz?
-Słuchaj! - pomachał rozpaczliwie nogami - Nie chce żadnych kłopotów, byłem głodny, a ..
-Dlaczego nie powiedziałeś od razu? - uśmiechnęła się. - Jeżeli jesteś głodny, mogę ci coś dać. - powiedziała wesoło - Lubisz watę cukrową?
-Co? - zdziwił się masując głowę.
-A mleko czekoladowe?
-Co to jest mleko czekoladowe?
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-Nigdy nie piłeś mleka czekoladowego?! W jakim dziwnym domu cię wychowano?! No cóż, najwyższy czas abyś spróbował! - przywołała szklankę i zanurzyła ją w jeziorze. Podała odmieńcowi, który przyglądał się nieufnie naczyniu, jakby nie miał pojęcia co zrobić.
-No, pij! - zachęcała
-Chcesz, aby pił brudną wodę? - skrzywił się
-To nie jest brudna woda! To mleko czekoladowe! Zaufaj mi! Spodoba ci się! - nie wiedział jak jej powiedzieć, że on nie pije i nie jest. Lecz z jakiegoś powodu nie chciał jej odmówić. Zastanawiając się, jak go zdemaskowała i dlaczego nie uciekła, z wahaniem wziął szklankę do ust. Otworzył szeroko oczy, jak tylko płyn dotknął jego warg. Połknął od razu zawartość szklanki.
-To jest niesamowite! - zawołał - Smakuje jak miłość!
-Nie wiem jak smakuje miłość... - przechyliła głowę - ...ale mówiłam, że jest dobre! - zaśmiała się, kiedy sam nabrał kolejnej porcji mleka. Nadal nie wiedziała kim jest.
-Nigdy nie widziałam kogoś takiego jak ty. - powiedziała w końcu
-Mogę to samo powiedzieć o tobie - mruknął oblizując wargi - Jak to wszystko robisz bez rogu? A twoje oczy są bardzo...
-Dziwne, wiem.
-Chciałem powiedzieć, interesujące.
Zarumieniła się.
-Cóż, jestem. Jedyna w swoim rodzaju. Można powiedzieć, że nie ma nikogo takiego jak ja.
-Naprawdę? Ja też jestem unikatem w swoim gatunku!
-Dlaczego? Jest was więcej?
-Powiedzmy, że mam pięć tysięcy braci i sióstr w domu.
-Pięć tysięcy?! - zawołała z niedowierzaniem - Rany! Jakie macie rachunki za jedzenie?!
Następca tronu wybuchnął śmiechem.
-Właściwie, to jemy... - urwał kiedy usłyszał huk z oddali. Źrebaki odwróciły się i zobaczyły dużą Manticorę między drzewami. Była wściekła, machając gorączkowo ogonem skorpiona. Książę chwycił kopyto dziewczyny.
-Chodźmy stąd.
-Ale mogę... - próbowała coś powiedzieć.
-Uciekaj! - w jednej chwili praktycznie ją za sobą pociągnął. Była zdziwiona jak silny musiał być, w końcu był nieco mniejszy od niej.
-Czekaj! - krzyknęła wyrywając się z uścisku.
-Zwariowałaś? To coś jest ogromne!
Zignorowała go i podeszła do bestii.
-Spokojnie, spokojnie - zawołała wyciągając kopyto do stworzenia. Manticora jakby się uspokoiła. - Możesz się zatrzymać na chwilę, tak abym mogła ci pomóc? - zwierze stanęło i popatrzyło się na nią - Już lepiej. - podeszła do niego ocierając się o jego wielką łapę - Jest dobrze. Nie skrzywdzę cię. - Manticora wyciągnęła łapę pokazując paskudny cierń wbity w poduszkę. - Typowe... - mruknęła - ...powinnaś uważać, gdzie stawiasz łapy. Teraz, nie ruszaj się, to zajmie chwile. - użyła swojej magii, aby cierń zniknął. Manticora ryknęła, a kiedy podmieniec chciał już krzyczeć, bestia zaczęła lizać jej grzywę. Screwball zaśmiała się. - Tak tak, wiem. Nie ma za co - gładziła swoje włosy - Możesz już iść i uważaj na siebie. - Groźna bestia pokiwała głową z uśmiechem i zniknęła w lesie. Książe popatrzył na klacz w zachwycie.
-Jak ty to?
-Mama nauczyła mnie, aby pokazywać każdemu stworzeniu życzliwość - wyjaśniła - tylko dziwi mnie, dlaczego taka wielka Manticora panikuje z powodu małej drzazgi.
-To było niesamowite! Byłaś... - urwał uspokajając się - Musisz być najodważniejszym kucykiem jaki istnieje.
Zarumieniła się.
-Tez byleś odważny nie zostawiając mnie w obliczu niebezpieczeństwa. Nazywam się Screwball.
-To trochę dziwne - uniósł brwi
-Wiem, to nie był mój pomysł.
-Nie, to znaczy.. Moje imię nazywa się Mothball.
-Oboje jesteśmy piłkami! Możemy wymyślić jakiś nowy sport z naszych imion! Hej! Chcesz się jeszcze spotkać?
-Jasne. - zamrugał zdziwiony.
-Zaraz będę miała szkołę, ale możemy się tutaj spotkać jutro rano! Pobawimy się!
-Pobawimy?
-Co się stało? - przechyliła głowę - Nigdy się nie bawiłeś? - Nic nie powiedział. - A więc cię nauczę! - Był sceptycznie nastawiony do tego. Powinien wrócić do ula, ale czuł się tak dziwnie przy tym kucyku. Zakładał, że to z powodu pozytywnych emocji jakie były dookoła dziewczyny. Miał nie wracać póki nie będzie najedzony, ale po tym poranku był nawet przejedzony.
-No.. - wyjąkał - A mogę więcej tego mleka czekoladowego?
Zachichotała.
-Oczywiście!
Ani on, ani ona nie zauważyli zwiadowcy unoszących się nad nimi. został wysłany przez królową aby pilnować księcia. Królowa nie będzie zadowolona z tego nieoczekiwanego zdarzenia. Pomyślał jeden z nich.
Share:

29 czerwca 2016

Córka Discorda - Obłęd [Daughter of Discord ch 05]


     Oryginalny tytuł: Daughter of Discord
Autor obrazków do opowiadania  PandemoniumIsChaos:Nstone53 SkyBlueArts, 
 Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Fluttercord

Spis treści:
Wielkie wieści
Obłęd  (obecnie czytane)
    Wraz z upływem lat, Fluttershy i Discord odkrywali, że ich córka przejęła talenty obojga rodziców. Tak jak matka, umiała rozmawiać ze zwierzętami i miała piękny głos. Pewnego wieczora odkryli też coś jeszcze...
-Tato, mamo?
-Tak, kochanie? - odpowiedziała Fluttershy
-Skąd się biorą dzieci?
Jej rodzice zamarli, tak że wypadły im sztućce, zaś Discord zakrztusił się watą cukrową.
-Dla...dlaczego pytasz, kochanie? - wyjąkał
-Ponieważ ciocia Rarity ma dzidziusia. Chcę wiedzieć.
Popatrzyli po sobie nerwowo.
-Dobrze, kochanie... - Discord zaczął pocierając się po karku - Dzieci pochodzą z... hm...
-Bocian! - wtrąciła się Fluttershy.
-Co?
-Bocian cię przyniósł pod nasze drzwi!
-Tak! - zawtórował jej mąż - Bocian!
-Nie. - mruknęła Screwball - Nie zrobił tego.
-Oczywiście, że zrobił! - Discord niemalże krzyknął
-Kłamca. - dziewczynka zmrużyła oczy
-Nie jestem kłamcą!
-Przestań, tatusiu!
-Chwileczkę! - Fluttershy spoważniała - Skąd wiesz, że kłamiemy, kochanie?
-Po prostu tak czuję. - wzruszyła ramionami
     Od tego czasu wiedzieli, że nie uda się przy niej kłamać. A na pytanie odpowiedzieli kilka lat później. Gold Digger i jego przyjaciel Silver Tray wciąż co jakiś czas przyczepiali się do niej i jej przyjaciółki Dinky, ale już spokojniej. Co prawda było kilka nieszkodliwych incydentów z użyciem bielizny czy poduszek, ale nie robiła już nic tak niebezpiecznego jak przygoda z fortepianem. 
     Była dumna, kiedy jako pierwsza otrzymała swój Znaczek Talentu. stało się to podczas meczu Ponyville Zappers z Baltimare Orioles. Prosiła ojca, aby ją zabrał, Fluttershy nie mogła z nimi iść, bo musiała dołączyć do swoich przyjaciółek w spa.
     Discord ziewał już na samym początku meczu, ponieważ nie odnajdował się w basebollu tak jak jego córka, która dopingowała swoich, skakała, krzyczała i machała wielkim palcem z piany. Jednak i ona straciła zapał w szóstej rundzie, kiedy to przegrywali trzynaście do piętnastu, a pałkarz przeciwnej drużyny już dwa razy trafił w piłkę. Popatrzyła na ojca, który był krok od zaśnięcia. Wiedziała, że matki tutaj nie było, natomiast ona czuła potrzebę dodania tej grze więcej emocji. Jak tylko miotacz rzucił trzecią piłkę, ta zakręciła się lekko i omijając delikatnie kij wpadła do ręki łapacza Ponyville.
-Co? - zaprotestował pałkarz - To niemożliwe! To był faul!
-Piłka wpadła do rękawicy! - argumentował łapacz
Discord obudził się z drzemki przyciągnięty poruszeniem na boisku.
-Nie było możliwości! Przecież prawie ją trafiłem!
"Zamknij się" pomyślała Screwball, a w tym momencie usta pałkarza zamknęły się. Screwball zorientowała się o swojej pomyłce i natychmiast zamek na ustach kucyka zniknął. Jednak jej ojciec i większość kucyków już wiedzieli. Discord przyglądał się jej uważnie, a ta opadła na siedzeniu z poczuciem winy.
-Ja... ja... ja...
-Dlaczego, Screwball... - zawołał gwałtownie - Nigdy nie myślałem, że moja córka będzie schylać się do czegoś tak uwłaczającego jak oszukiwanie!
-Przykro mi, że...
-Amatorzy oszukują. - szepnął do jej ucha - Profesjonaliści sabotują.
     Spojrzała na ojca z niedowierzaniem, ale widząc jego złośliwy uśmiech spróbowała go odwzajemnić. Kiedy tylko nastała kolejna runda, ponownie rzuciła klątwę na piłkę, lecz zanim ktokolwiek mógł ją rzucić piłka podskoczyła w powietrze i zaczęła krążyć w powietrzu.
-Co do cholery?!
-Widzicie? - zawołał drużynowy jednej z grup - Oni mają zdalnie sterowaną piłkę!
Nagle, piłka poszybowała ku niebu, a potem zaczęła spadać uderzając z hukiem o ziemię.
-Oh.. - skuliła się
-Nic się nie stało - Discord machnął łapą. Odwrócił głowę w stronę sędziów - Ta mała klacz nie miała z tym nic wspólnego, ręczę za nią głową!
     Sędzia skinął i za pomocą swojej magii podniósł piłkę z ziemi, aby rzucić ją w centrum boiska. Niestety ta pędziła tak szybko, że wypaliła dziurę w rękawicy łapacza.
-Niech jakikolwiek kucyk złapie tę piłkę! - krzyczał sędzia. Gracze biegali do upadłego po polu. Natomiast córka z tatusiem chichotali z zachwytu.
-Teraz to jest rozrywka! - Pan Chaosu zaczął klaskać. Następnie Screwball wpadła na nowy pomysł. Sędzia zaczął biegać na rękach od bazy do bazy. Discord zaśmiał się histerycznie. - Geniusz! - wykrzyczał - Absolutny, geniusz! - Klacz patrzyła z rozbawieniem jak gracze uciekali z boiska. Nie zdawała sobie sprawy, jak wiele radości jej to sprawia. Co prawda wiedziała w głębi duszy, że to co robi jest złe, ale cieszyła się każdą sekundą!
-Cóż, mogłabyś popatrzeć tam? - jej ojciec szturchnął ją w bok
-Co?
Pokazał na jej bok, gdzie był obrazek piłki i śruby. Discord uściskał ją mocno.
-Dobrze, moja kochana. Tatuś jest z ciebie dumny!
     Ich emocje zmalały kolejnego ranka, kiedy Fluttershy pokazała im nagłówki w gazecie: Fiasko na meczu w parku.
-Możecie mi to wytłumaczyć? - warknęła w złości
-Uh.. - Discord się zmieszał - ... a wspomniałem, że nasza córka ma już swój znaczek?
     Obecnie Screwball miała już dziesięć lat. Większość jej towarzyszy z klasy otrzymała już swój znaczek. Z wyjątkiem Apple Blossom, która podobnie jak jej ciocia Apple Bloom musiała na niego jeszcze trochę poczekać. Thunder miał trzy burzowe chmury, podczas kiedy jego siostra Lighting miała błyskawice. Otrzymali je po tym, jak ścigali się przy burzowych chmurach, które nawet dla pegazów były trudne do pokonania się. Dinky miała trzy babeczki, a Cinamon Scick miał pałeczkę cynamonu, czego nie trzeba było tłumaczyć. W szkole mieli grać teraz w koszykówkę. Niestety Gold Digger i Silver Tray byli kapitanami. Ich znaczkami były trzy złote bryłki, oraz srebrna taca. Bliźniacy zostali zabrani na początku, ponieważ byli najlepszymi sportowcami. Zostały już tylko Apple Blossom, Screwball oraz Dinky.
-Niech no się zastanowię... - mruknął Silver - Dobra wezmę pusty bok.
Apple jęknęła jak szła do drużyny.
-Dobra, gramy! - Gold Digger krzyknął biorąc piłkę.
-Hej! - zawołała Dinky - A co z nami?
Ogier odwrócił się do kolegi.
-Co wybierasz? Dziecko Discorda, czy dziecko Derpy?
-Żartujesz sobie?! - chrząknął - Dziecko Derpy nie może zatrzymać wzroku na piłce, a dziecko Discorda może ją zmienić w pomarańczę!
-Nazywam się Screwball - zacisnęła zęby
-O to właśnie chodzi! - Gold drażnił się z nimi - Nie pozwolimy wam grać!
-Dajcie spokój - warknął Thunder
-To nie jest sprawiedliwe! - zgodziła się Lighting
-Dlaczego nie pozwolicie im grać? - mruknał Cinnamon Stick
Gold Digger popatrzył na Screwball.
-Dlaczego nie poszłaś tam, gdzie jest twoje miejsce? W Ogrodach Canterlotu razem z tatusiem!
Musiała ugryźć się w policzek, aby powstrzymać swój gniew. Dinky położyła kopyto na jej ramieniu.
-No dobrze - powiedziała w końcu - i tak nie chciałam z wami grać w koszykówkę.

-Hej, dziecko Depry! - zawołał Gold - łap!
Dziewczyna nie zauważyła piłki pędzącą w jej stronę, oberwała nią w czoło i upadła w kałużę błota.
-Dinky! - Screwball klęknęła przy niej
-Przepraszam! - zawołał sarkastycznie ogier - Mam nadzieję, że nie spowoduje to wstrząsu mózgu. A nie, tutaj nie ma czym trząść!
Dla młodej klaczki to było już za dużo.
-Ty palancie! Dinky może ma problemy z poruszaniem się, ale nie jest głupia! - wykrzyczała.
-Mówiąc o głupocie. Musisz zawsze nosić ze sobą ten żałosny kapelusz? Musisz być szalona!
     Dziewczyna patrzyła, jak jej najlepsza przyjaciółka próbuje się podnieść z błota. Łzy zaczęły się zbierać w jej oczach.
-To jest to! - Stanęła na tylnych łapach, a przednimi klasnęła z wielkim hukiem. Wszystkie kucyki zamarły w bezruchu patrząc na nią z niepokojem. - Chcesz grać w koszykówkę? Świetnie! Pobawimy się trochę! 
Gold Digger wydał z siebie krzyk, kiedy tylko złote światło go otoczyło zamieniając go w piłkę. Kucyki się cofnęły kiedy ten odbił się od asfaltu.
-Co ty robisz?! - Cinnamon Stick wrzasnął z przerażeniem. 
-A jak myślisz? - brzmiąc jak wariatka - Zaraz złapię trzy punkty! - rzuciła Gold Diggerem, ten przeleciał przez boisko i wpadł do siatki. Jego towarzysz, nim zdążył uciec też został zamieniony w piłkę i wylądował w drugiej siatce.
-Wooo hoo! - zawołała - Dla mnie sześć punktów, a dla ciebie nic! - w tym czasie Apple Blossom zniknęła w budynku szkoły.
-Screwball, oszalałaś? - zawołała Dinky
-Oszalałam?! - popatrzyła na przyjaciółkę jak obłąkana - Nie jestem szalona, jestem niedorzeczna, bo jestem Screwball, Księżniczka Chaosu! Wszyscy się ze mnie śmialiście i z mojej przyjaciółki! Ta zniewaga krwi wymaga! Zemsta! - jak tylko się śmiała, niebo pociemniało i stało się purpurowe. Z kłębiących się chmur kolejno wystrzeliwały pioruny. Jednak, złość nagle ustała i zmysły wróciły jak tylko poczuła kopyto na swoim ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła wściekłą twarz nauczycielki.
     Siedziała na schodach szkoły, i chociaż drzwi były zamknięte bardzo dobrze słyszała podniesione głosy.
-Ten pół-kucyk prawie zabił mojego syna! - ryknął ojciec Gold Diggera
-Ona nikogo nie chciała skrzywdzić! - tłumaczyła Fluttershy
-Jest zagrożeniem! Trzeba ją teraz wyrzucić ze szkoły raz, a dobrze!
-Nie! - zawołała matka Silvera - To dziecko powinno zostać wygnane z Ponyville!
-Co innego można zrobić z dzieckiem potwora?!
     Screwball usłyszała dźwięk uderzenia, a zaraz potem drżący głos jej matki.
-Jak śmiesz obrażać moje dziecko i mojego męża?!
-Niech wszyscy się uspokoją! - krzyknęła Cheerilee
-Uspokoją?! - ryknęła matka Silvera - Popatrz na mojego syna! Ten pół-kucyk musi zostać ukarany!
-A bo niby twoje dziecko było bez winy?! - warknęła Derpy - Zranił moją córkę Dinky, Screwball jej tylko broniła!
Dziewczyna zakryła uszy kopytami próbując, nie słyszeć kolejnych słów. 
-Dziwadło!
-Dziecko potwora!
-Szalony kucyk!
-Pół-kucyk!
-Potwór!
-Jest inna!
     Nawet nie zorientowała się, że zaczęła płakać. Z transu wyrwał ją trzask zamykanych drzwi. Podniosła głowę i zobaczyła Gold Diggera i Silver Tray jak ją mijali z nienawiścią w oczach. Chłopcy mieli okłady z lodu na swoich głowach. Następnie wyszła Dinky z Derpy, ale oboje milczały. Ostatnia jej matka, nie była szczęśliwa. 
-Masz szczęście, że cię nie wyrzucą. - powiedziała spokojnie. Screwball zwiesiła głowę. - Kochanie, to już trzeci raz w tym miesiącu. Rozumiem, że zamiana ziemi w mydło nie jest szkodliwa, ale to.. To było gorsze niż wypadek z fortepianem.
-Przykro mi. - szlochała - Ja.. ja nie wiem co mnie naszło.. ja... nie chciałam!
Fluttershy westchnęła i usiadła obok córki.
-Popatrz, kochanie. To szlachetne, że stanęłaś w obronie przyjaciółki, ale mogłaś zranić tamte kucyki.
-Żałuję, że tak się nie stało.
-Screwball!
-Przynajmniej wtedy by przestały! - pociągnęła nosem - To prawda, mamo. Może jestem zła tak jak mówią. Ja.. Ja nie chcę być zła! - płakała w pierś matki, a Fluttershy gładziła ją czule po grzywie.
-Nie jesteś zła, skarbie. Po prostu podjęłaś złą decyzję.
-Co zrobić, jeżeli nie będę mogła się następnym razem kontrolować. Co jeśli...
-Nauczysz się, kochanie. Może... nie powinnaś korzystać ze swoich talentów, przynajmniej w szkole. Dobrze?
Skinęła głową. Dinky powoli zbliżyła się do nich,
-Nadal uważam, że byłaś szalona tam, ale... dziękuję za to, że się za mną wstawiłaś.
Screwball popatrzyła na swoją przyjaciółkę, a następnie mocno ją przytuliła.
-Mam pomysł! - zawołała Derpy - Dlaczego nie możemy zapomnieć o całym tym bałaganie i iść do Cukrowego Kącika na dobre muffiny? Zawsze sprawiają, że czuję się lepiej!
-Tak! - dopingowała ją córka Dinky.
-Czy możemy, mamo? - błagała Screwball - Mogę dzisiaj posprzątać łazienkę!
Fluttershy przewróciła oczami, wiedząc, że jej córce zajmie to kilka sekund.
-Dobrze.
     Powitała je zabiegana Pinkie Pie.
-Witajcie. - dyszała - Derpy... Flutter... Dinky... Screw... stół... dla... czterech?
-Oczywiście. - powiedziała pegaz - Czy wszystko dobrze?
-Świetnie! - jęknęła - Bieganie... sklep... siebie.. trojaczki...- Kilka lat temu Pinkie spotkała kucyka, który był bardzo do niej podobny. Zostali małżeństwem niedawno i mieli trojaczki: Bluberry Pie, Malina Pie i Cherry Pie. Niestety, właśnie teraz jej mąż był w trasie. Jęknęła, kiedy usłyszała płacz swoich dzieci. -Już do was idę! - krzyknęła. Pobiegła na górę, aby uspokoić swoje dzieci. Screwball westchnęła, widząc bliźniaki, Cynnamon Sticka i Apple Blossom siedzących przy stoliku.
-Chodźmy tam. - szepnęła do matki kierując się przeciwną stronę.
-Przecież nie będziesz unikać już zawsze swoich znajomych.- zatrzymała córkę i popchnęła ją w stronę przyjaciół.
-Oni myślą, że jestem wariatem!
-Nie wiesz tego, a jeżeli tak myślą udowodnij im, że się mylą.
     Popatrzyła na ogiery i klacze przyglądających się jej. Wzięła głęboki wdech i podeszła do nich.
-Hej. - szepnęła - Wiem, że pewnie nie chcecie ze mną rozmawiać, po tym co zrobiłam...
-Żartujesz? - Zawołała Lighting
-To było niesamowite! - oświadczył Thunder
-To znaczy, nie jesteście źli? - uniosła gwałtowniej głowę.
-Źli? - Apple Blossom powtórzyła. - Pewnie. Byliśmy trochę przerażeni, ale w końcu ktoś utarł im nosa!
-Tylko nie bądź taka już, dobrze? - mruknął Cinnamon - To było przerażające.
-Co tak stoisz? - zapytał Thunder
-Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - Lighting uśmiechnęła się
-Bierzcie krzesła i siadajcie!
Screwball uśmiechnęła się i wraz z Dinky dosiadły się do nich. Wiedziała, że bez względu na to co się stało zawsze będzie mogła na nich liczyć.
     Nikt nic nie mówił przy stole przez pierwsze piętnaście minut. Fluttershy popatrzyła wymownie na córkę. Klaczka pokręciła przecząco głowa w odpowiedzi. Wreszcie Discord uderzył widelcem.
-Dobra, mam dosyć tej niezręcznej ciszy!
-Screwball - powiedziała powoli Fluttershy - Czy jest coś, co chciałabyś powiedzieć tatusiowi?
-Powiedzieć tatusiowi? - powtórzyła niewinnie.
-O tym co się stało dzisiaj w szkole?
-Dobra, czas na historię - uśmiechnął się i odchylił na krześle - Co zrobiłaś tym razem?
-Ja.. - wyjąkała - Ja grałam w koszykówkę z Gold Diggerem i Silver Tray.
-To jest... - uniósł brwi - miłe?
Wzięła oddech w pierś.
-Oni byli piłkami.
     W pierwszej chwili milczał, a później próbował powstrzymać śmiech trzymając się za brzuch.
-Ty.. grałaś w koszykówkę... i oni... byli piłkami? Chciałbym to zobaczyć! Hej! Przecież mogę! - zniknął na kilka sekund, a kiedy pojawił się ponownie zwijał się ze śmiechu na podłodze. - To było wspaniałe! Wiesz, że masz zły śmiech swojej matki? Czysty geniusz! - otarł łzy i okręcił się dookoła swojej córki - Genialnie, moja droga! Jestem z ciebie dumny! - jego córka nie mogła powstrzymać uśmiechu.
-Discord! To poważna sprawa! - Fluttershy krzyknęła - Czy nie widzisz, co się tutaj dzieje?
-Moja mała dziewczynka nauczyła te bachory, że nie należy zadzierać z rodziną Discorda!
-Mogę z tobą porozmawiać w spokoju? - popatrzyła na niego
Popatrzył na żonę pytająco.
-Oczywiście, moja droga! - poszli do sypialni, a kiedy zamknęli za sobą drzwi, Fluttershy popatrzyła na niego uważnie. - Zazwyczaj, czekamy z tym do wieczora. Ale teraz myślę, że będzie dobrze. - mruknął przybliżając się do niej zupełnie źle odbierając jej intencje.
Nim ją pocałował, położyła kopyto na jego ustach.
-Musimy porozmawiać o naszej córce.
-Daj spokój! Nie przyłapie nas!
Pochylił się ponownie do niej, ale ona go odepchnęła.
-Nie! To znaczy, nie o tym... Musimy porozmawiać o tym co się dzisiaj stało!
-Dała się trochę ponieść! - Jęknął - Wielka sprawa!
-To jest wielka sprawa! Czy nie widzisz, jak bardzo podobni do siebie jesteście?
-Przecież ona jest moją córką.
-Właśnie dlatego powinniśmy się martwić!
-Chcesz powiedzieć, że... - skrzyżował ręce na piersi - ... żałujesz, że mamy dziecko?
-Nie! Kocham ją tak samo jak ty. Ale jej moc... ona wymyka się z kopyt!
-Jest jeszcze młoda! Niech ma trochę zabawy!
-Discord. Wiesz jak ją dzisiaj nazwali?
-Przezwiska nic nie znaczą.
-Mówili, że jest potworem.
-Co? - to zwróciło jego uwagę.
-Również nazywali ją szaloną, dzieckiem potwora, pół-kucykiem.
-Dobrze, dobrze. Rozumiem!
-Czy nie widzisz? Mogą ją wyrzucić. A co jeżeli kiedyś straci kontrolę? Co jeśli... będziemy musieli zamienić ją...
-Nawet tego nie mów! - podniósł pazur w górę
-... w kamień?
Zakrył jej usta.
-Już, już. Nie przesadzajmy!
Westchnęła, a wtedy zdjął jej łapę.
-Wiem, że to straszne co mówię, ale może to nastąpić.
-Nie. Tak się nie stanie.
-Tak się nie stanie.
-Skąd możesz być tego taki pewny?
-Bo to też jest twoja córka. - delikatnie uniósł jej podbródek - Może mieć mój obłąkany umysł, ale ma też dobre serce. Wiem, że bez względu na to ile razy straci kontrolę, nie pójdzie moją dawną ścieżką. - zaśmiał się cicho - poza tym tobie też się kilka razy oszalało.
Westchnęła i odtrąciła jego rękę.
-Co? - wzruszył ramionami - Uwielbiam kiedy tracisz kontrolę! To jest takie... podniecające!
-Discord! - zmrużyła oczy - Śpisz dzisiaj na kanapie!
Zdębiał kiedy wyszła z pokoju. Teleportował się za nią.
-Co? Nie możesz mnie wyrzucić z łóżka! Jestem panem tego domu!
Fluttershy poleciała w dół do swojej córki.
-Screwball, kochanie. Twój tata potrzebuje dzisiaj trochę samotności.
-Dobrze mamo. - dziewczyna parsknęła śmiechem.
-Co?! - Discord był oburzony - Co masz na myśli, mówiąc trochę samotności? Fluttershy!
Pegaz zatrzasnął drzwi sypialni za sobą. Discord próbował przekręcić klamkę, ale się nie dało. Potem, próbował się teleportować do środka, ale zorientował się, że nie może. Wiedział, że to sprawka jego córki.
-I ty Brutusie?!
Zamiast odpowiedzi poduszki i koce pojawiły się w jego rękach. Zaśmiał się nerwowo.
-Screwball. - zamruczał - Kochanie, pamiętasz ten kij bejsbolowy o jakim zawsze marzyłaś?
-Już go mam!
-Cokolwiek ona ci daje, ja dam ci więcej!
-Muszę już iść do łóżka!
-Nie odchodź ode mnie, młoda damo! - patrzył się na nią - Ja nie skończyłem z wami. To ja tutaj ustalam zasady! I... - zatrzymał się, kiedy drzwi do pokoju córki się zatrzasnęły przed jego nosem.
-Zostałem przechytrzony przez dziesięciolatkę. Nie! Dziesięciolatkę i jej matkę! Jej irytującą, upartą, przebiegłą... matkę! - popatrzył na włos Fluttershy jaki zaplątał mu się w pazury - Och, Discord. W coś się zamienił?
Share:

POPULARNE ILUZJE