1 stycznia 2019

Undertale: Śpiąca Baśń - CH - Sans - Razem

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini

Oboje z Sansem zwątpiliście, gdy Alphys wręczyła wam karteczkę. Próbowaliście zaprzeczyć, lecz alchemiczka była na to zbyt mądra.
  - Musicie dostarczyć mi te składniki - wskazała na karteczkę, którą trzymałeś w dłoni. Przyjrzałeś się jej. Musiałeś się nieźle natrudzić, aby rozczytać jej pismo.
  - Łuska potwora z otchłani, siwy włos mędrca i kamień miłości? - odczytałeś je na głos, upewniając się, że wszystko dobrze odczytałeś.
Jaszczurzyca przytaknęła, radośnie klaszcząc w dłonie.
  - Przynieście mi je jak najszybciej - oznajmiła, wypychając was za drzwi – A teraz sio! Mam dużo roboty!
Po tych słowach usłyszeliście tylko trzask drzwi. Lekko zdezorientowani, spojrzeliście po sobie.
  - I co teraz? - zapytał Sans, patrząc na ciebie.
  - Jestem zbyt zmęczony, aby o tym teraz myśleć - odparłeś, obierając się o ścianę.
  - Chyba masz rację - powiedział Sans, patrząc na ciebie. - Odłóżmy to na jutro. Mamy jeszcze dużo czasu. Lepiej porządnie wypocząć.
Szybko się pożegnaliście, zmierzając w stronę swoich pokoi.

Ponownie udało ci się wcześniej odesłać lokaja. Szybko przebrałeś się w piżamę, przyglądając się znakowi na piersi. Kilka płatków się rozchyliło.  Martwiło cię to. Musiałeś się z tym jak najszybciej rozprawić.
Westchnąłeś ciężko, kładąc się spać. Czułeś się naprawdę zmęczony.

  - Kochanie! Wstawaj! - usłyszałeś słodki głosik królowej. Potem poczułeś jej futerko na ramieniu. Delikatnie cię szturchała. Leniwie podniosłeś się z łóżka, witając się z Toriel. - Jestem taka szczęśliwa, że niedługo masz urodziny. Aż trudno mi uwierzyć, że ten czas tak szybko minął. - Dotknęła twojego policzka, patrząc rozmarzonym wzrokiem. - Pamiętam jaki byłeś mały jak do nas trafiłeś. Jak ten czas zleciał - dodała, przyglądając ci się. - Ale nie czas teraz na to. Przyszłam do ciebie w innej sprawie - Wzięła z powrotem swoją rękę, a drugą sięgając do kieszeni. - Nie mogłam doczekać się twoich urodzin. - powiedziała, wyciągając przed siebie pudełeczko. - Chciałam ci już dzisiaj dać jeden z prezentów.
Podała ci małe pudełeczko, przewiązane czerwoną wstążką. Wziąłeś je. Delikatnie rozpakowałeś, a twoim oczom ukazał się różowy kamień. Wyjąłeś go delikatnie, bacznie mu się przyglądając. Był to sygnet. Spojrzałaś na niego.
W tej chwili naprawdę pragnąłeś coś poczuć. Chciałeś czuć wdzięczność za ten dar. Chciałeś szczerze podziękować, ale...
Nie mogłeś. Nie czułeś nic. Tylko pustkę. Jednak musiałeś udawać. Dla dobra Toriel.
  - Dziękuję - odrzekłeś, uśmiechając się lekko.
  - To różowy diament – Toriel odwzajemniła twój uśmiech. - Jest to jeden z najrzadszych kamieni. Potocznie znany jako Kamień Miłości. - Po tych słowach przestałeś jej słuchać. Kamień miłości. To coś, co mieliście znaleźć. Wpadł w wasze ręce. Powinieneś skakać ze szczęścia, że część roboty macie za sobą.
Ale nie mogłeś.
Musiałeś odczekać, aż Toriel opuści twój pokój. A gdy to nastąpiło, szybko się ubrałeś. Dzisiaj postanowiłeś, że ominiesz zajęcia. Nic się nie stanie jak raz na jakiś czas sobie odpuścisz. Nikogo nie powinno to zdziwić, skoro niedługo są twoje urodziny.
Prędko udałeś się w stronę ogrodu, gdzie powinien pracować Sans. Musieliście jak najszybciej znaleźć pozostałe składniki.

  - Dobra, czyli mamy kamień - powiedział Sans, opierając się o łopatę. - Wystarczy tylko ta łuska i włos - dodał.
  - Tak, tylko czy masz jakiś pomysł? - zapytałeś. Miałeś kilka propozycji, ale nie byłeś ich pewny.
  - Kilka na pewno - powiedział, odkładając łopatę. Oparł ją o drzewo. - Myślę, że wspólnymi siłami, uda nam się do czegoś dotrzeć. - Uśmiechnął się lekko, patrząc na ciebie.
Sprawnie poszło wam rozwikłanie tajemnicy składników od Alphys.
Uzgodniliście, że łuską potwora z otchłani, może być łuska Undyne – szefowej straży królewskiej. A włos mędrca, może należeć do Asgora.
….
Oboje uznaliście, że najbezpieczniej zdobyć te składniki razem. W razie wypadku będziecie mogli się nawzajem zabezpieczyć.
Razem udaliście się w stronę koszar. Undyne powinna tam ćwiczyć razem ze swoimi rekrutami. Jednego tylko nie byliście pewni. Tego jak zdobyć jej łuskę. Raczej nie podejdziecie do niej i nie poprosicie.
I jak przypuszczaliście tak się okazało.
Undyne przeprowadzała musztrę młodzikom. Musiała ich nieźle hartować, ponieważ zbliżało się południe, a oni już wyglądali jak po kilku tygodniowym marszu o chlebie i wodzie.
Zauważyła was i od razu wam pomachała z tym swoim uśmieszkiem. Odmachałeś jej, raczej z przyzwyczajenia.
Normalnie to cieszyłbyś się, widząc Undyne. Często spotykałeś się z nią jako dziecko, ponieważ jej zadaniem było strzeżenie was – ciebie i Asriela. Uczyła też was szermierki. Siłą rzeczy ją polubiłeś.
  - Możemy się zatrzymać? - zapytał Sans.
Spojrzałeś na niego. Wyglądał naprawdę okropnie. Zdawało się, że ma za chwilę zemdleć. Pozwoliłeś mu się oprzeć o siebie.
O dziwo ważył niewiele, ale co się dziwić w końcu to same kości.
  - Zabierzmy go do mojego gabinetu - usłyszałeś przed sobą głos Undyne. Podniosłeś głowę.
Ryba podeszła z drugiej strony i chwyciła Sansa za ramię. Zaprowadziłyście razem Sansa do pokoju Undyne niedaleko placu. Po drodze krzyknęła jeszcze do swoich rekrutów, że mając kontynuować trening.
Pomogła ci położyć Sansa na kanapie w jej gabinecie. Po drodze ogrodnik zemdlał, więc nie zdążył odpowiedzieć Undyne na niewygodne pytanie.
  - Co mu jest? Nikt normalnie tak nie mdleje - odparła strażniczka, biorąc krzesło od biurka. Odwróciła je oparciem w twoją stronę, a potem usiadła na nim okrakiem. Spojrzała na ciebie tym swoim przeszywającym wzrokiem.
Mimo braku uczuć, poczułeś dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Wiedziałeś, że nie wolno jej lekceważyć. Ona naprawdę potrafiła przesłuchać każdego, jeśli wyczuła kłamstwo.
Miałeś nadzieję, że brak uczuć pomoże zamarkować ci drobne kłamstewko.
  - Od pewnego czasu źle się czuje. I mdleje. Może to z przemęczenia - odrzekłeś, udając zmartwionego. Chociaż chciałeś się tak czuć. To naprawdę zaczynało być problematyczne oraz męczące dla Sansa.
  - A był już u Alphys? Może dałaby mu jakiś specyfik? - drążyła kobieta ryba.
  - Z tego co wiem to tak. Ma przyjść do niej w przeciągu kilku dni coś odebrać - odrzekłeś. Akurat tu za bardzo nie minąłeś się z prawdą.
  - Dobra to w miarę trzyma się kupy, ale dlaczego jest z tobą? - I nadeszło pytanie, którego chciałeś uniknąć. Nie mogłeś okazać żadnej wątpliwości.
  - Po prostu interesuję się stanem swoich przyszłych podwładnych - odrzekłeś. Nie byłeś pewny jak zareaguje na tą odpowiedź. Ale musiałeś zaryzykować.
Bacznie obserwowałeś jej reakcję. Widziałeś jak ramiona Undyne rozluźniają się, a ona się wyprostowała. Po chwili na twarzy kobiety pojawił się szeroki uśmiech.
  - Muszę przyznać, że serio zaczynasz zachowywać się jak prawdziwy książę - rzekła dumnie wypinając pierś. - Nie mogłam doczekać się tej chwili.
Wstała, a potem klepnęła cię w ramię.
O mały włos nie spadłeś z krzesła. Gdybyś teraz coś czuł poczułbyś ulgę. Najgorsze co mogło się stać miałeś za sobą.

Po jakieś godzinie Sans się obudził. Undyne kazała mu jak najszybciej udać się do Alphys po jakieś leki. Szkielet spojrzał na ciebie ukradkiem. Chyba zrozumiał, że ma brnąć w kłamstwie. Jakoś udało wam się wyjść z jej gabinetu, mimo propozycji Undyne, że może odprowadzić Sansa do alchemika.
Gdy zniknęliście z pola widzenia strażniczki, Sans wyciągnął coś z kieszeni.
  - Dwa z trzech już mamy - powiedział, podrzucając błękitną łuską.
  - Kiedy ty? - zapytałeś zaskoczony.
  - Ma się swoje sposoby - rzekł, uśmiechając się.

Kolejnym i zarazem ostatnim składnikiem do zdobycia był siwy włos mędrca. Za niego uznaliście króla Asgora. Był jedną z najinteligentniejszych osób jakie znałeś oraz swoje przeżył.
Staliście pod jego sypialnią. Wiele razy już tam byłeś. Asgore często pozwalał ci pożyczać książki, które znajdują się na komodzie.
  - Nikt nie powinien tu teraz przychodzić, ale jeśli ktoś się pojawi to mnie powiadom - odparłeś, a po chwili otworzyłeś drzwi.
Chciałeś to załatwić jak najszybciej. Nie chciałeś, aby ktoś cię złapał. Prędko udałeś się w stronę komody Asgora, gdzie leżała jego szczotka. Nie było problemu w zdobyciu włosa. Było ich tam dużo. Wziąłeś jeden i schowałeś do kieszeni.
Po wykonanym zadaniu, udałeś się w stronę drzwi.
  - Co ty wyrabiasz?! - zza drzwi usłyszałaś głos Asriela. Brzmiał na naprawdę zdenerwowanego. Nie bardzo wiedziałeś co masz zrobić. Byłeś w pokoju pary królewskiej. Jak mógłbyś to wyjaśnić?
Cóż. Szybko się przekonałeś. Asriel otworzył drzwi, a w nich zobaczył ciebie.
   - A ty co tu robisz? Nie powinieneś być na zajęciach? - zapytał groźnie książę.
   - Ja szukałem... książki, ale jej nie znalazłem - zająknąłeś się. Nie zabrzmiało to przekonująco. I Az się na to nie nabrał.
  - Wyjdź - powiedział, przesuwając się. Nic nie powiedziałeś tylko zrobiłeś, jak kazał. - Nie wiem co tam robiłeś, ale o tym dowie się królowa. Pamiętaj, że nie wolno ci myszkować w ich pokoju.
  - Nasz ojciec, pozwolił mi brać książki, kiedy tylko chcę, więc miałem prawo je wziąć - przerwałeś swojemu przyrodniemu bratu. -  A teraz przepraszam, musimy już iść - powiedziałeś, odwracając się od brata. Ruszyłeś w stronę głównego holu, a Sans po chwili pobiegł za tobą. Musieliście szybko zniknąć z pola widzenia Asriela, zanim wyjdzie z osłupienia.
   Lecz teraz twoją głowę zaprzątało zupełnie co innego.


Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - CH - Sans - Okaż troskę - Alchemik

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini

Oboje uznaliście, że najlepszym rozwiązaniem będzie udanie się do alchemika. Nawet jeśli było to ryzykowne, to jedyne co mogliście zrobić. Dalsze przeszukiwanie biblioteki uznaliście za daremne.
Zmierzaliście razem w stronę królewskich piwnic. Żadne z was nie chciało rozmawiać. Nie bardzo wiedzieliście o czym dokładnie. Zwykle osoby o waszych statusach, nie mając nawet okazji się poznać.
  - Możemy się na chwilę zatrzymać? - zapytał Sans, opierając się o parapet okna. Wyglądał jakby miał za chwilę zemdleć.
Sans dostał jednego ze swoich napadów. Podszedłeś do niego i chwyciłeś go za ramię. Lekko zdziwiony szkielet nawet nie protestował, zaskoczony twoją reakcją.
Jednym ruchem otworzyłeś drzwi do jednego z wielu pokoi bawialnych. Pomogłeś Sansowi dotrzeć do kanapy, gdzie razem usiedliście.
Wiedziałeś, że nic nie poradzisz na jego atak. Mogłeś tylko czekać i mieć nadzieję, że to długo nie potrwa. Zerknąłeś na niego. Już spał w najlepsze. Wyglądał spokojnie, kiedy spał.
Rozmyślałeś o wszystkim co się do tej pory stało. Jakoś nie uważać, że ta klątwa to twoja wina. Masz prawo czuć lub uważać, co chcesz i nikt nie mam prawa kazać ci to zmienić. Wiedźma nie powinna wtrącać się w twoje życie.
Z rozmyślań wyrwał cię Sans, a raczej to co zrobił przez sen. Zsunął się, opierając się o ciebie.
Było to dla ciebie dziwne. Nigdy wcześniej nie byłeś w takiej sytuacji. Jednak nie mogłeś go przesunąć. Mógłby przez przypadek spaść, a tego nie chciałeś. I tak ma już wystarczająco dużo problemów przez ciebie.
Pozwoliłeś mu tak zostać.
Obudził się po paru dłuższych minutach.
Spojrzał na ciebie zakłopotany, a potem odwrócił się. Spytałeś go czy wszystko w porządku, a on odpowiedział, że w porządku. Nawet na ciebie nie spojrzał. Ale spostrzegłeś dziwną, słabą błękitną poświatę.
Nie zrozumiałeś co to było. Oboje po prostu przemilczeliście to.
...
Spojrzałeś jeszcze na Sansa zanim zapukałeś do drzwi sali alchemicznej. Mieliście ostatnią szansę, aby zawrócić. Westchnęłaś ciężko.
Wziąłeś mosiężną kołatkę i uderzyłeś w drewniane drzwi trzy razy.
  - Proszę! - usłyszałeś łagodny kobiecy głos zza drzwi.
Otworzyłeś je i ujrzałeś wielką salą. Przy ścianach stały regały z różnymi księgami alchemicznymi oraz kolorowymi płynami.
Poczułeś jakiś dziwny zapach, ale wolałeś nie wiedzieć, co to jest. Znasz alchemiczkę Alphys wystarczająco długo, że lepiej nie wiedzieć co dodaje do eliksirów. Niektóre rzeczy brzmią naprawdę źle i obrzydliwie.
  - Witajcie! Co was do mnie sprowadza? - rzekła jaszczurzyca, odwracając się od kuriozalnej maszynerii.
  - Przyszliśmy cię o coś spytać - rzekł szkielet, patrząc na alchemiczkę. - Tak czysto hipotetycznie. Wiesz, jak odróżnić klątwę Śpiącej Królewny od Śnieżki? To nie są czasem te same klątwy?
  - Oczywiście, że nie! - oburzyła się Alphys.
Kobieta od razu zaczęła wam tłumaczyć różnicę między tymi klątwami. Chociaż z pozoru podobne, występują znaczące różnice. Lecz nie to było dla was ważne. Czekaliście na jakiś fragment o rozwiązaniu. Dowiedzieliście się, Złote jabłko przełamie klątwę. A u ciebie tylko prawdziwa miłość. Woleliście usłyszeć coś o jakiś eliksirach albo czymś takim.
  - Jednak jest inny sposób ich złamania. Tylko musicie przynieść mi te składniki - rzekła na zakończenie jaszczurzyca, wręczając wam kartkę.
Spojrzeliście po sobie zdziwieni, a następnie zerknęliście na jaszczurzycę.
  - No, śmiało bierzcie i przynieście mi te składniki. Im szybciej to zrobimy, tym szybciej pozbędziecie się problemu - oznajmiła, machając wam karteczką przed oczami.
Ostrożnie wziąłeś kartkę do ręki. Zachowywałeś się jakby była ona płomieniem.
Jedna rzecz cię nurtowała.
  - Skąd wiesz?
  - Jestem królewskim alchemikiem, wiem wiele rzeczy - odrzekła Alphys, wracając do swoich wcześniejszych zajęć.
Teraz stanął przed wami inny wybór.

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - CH - Sans - Okaż troskę - Biblioteka

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini

Oboje zgodnie uznaliście, że ponownie przeszukacie bibliotekę. Przejrzeliście zaledwie kilkanaście regałów w poszukiwaniu księgi o klątwach.
Uznałeś, że musiała zostać przełożona w inne miejsce albo oddana i nie zostało to zapisane. Uzgodniliście, że spotkacie się przed biblioteką w południe.
Pożegnałeś się ze swoim towarzyszem niedoli w milczeniu.

Wróciłeś późno w nocy do swojego pokoju. Mogłeś na spokojnie się przebrać w piżamę, ponieważ odesłałeś wcześniej swojego lokaja.
Zdjąłeś ubranie, a potem zostawiłeś ją na krześle. Ubierałeś koszulę nocną, gdy zauważyłeś dziwny znak poniżej lewego obojczyka. Zdziwiło cię to. Podszedłeś do lustra, chcąc przyjrzeć się temu symbolowi.
Zobaczyłeś go lepiej w lustrze. Przypominało ci to pączek róży. Nie byłeś pewna co to jest, ale wiedziałeś, że w jakiś sposób jest powiązany z klątwą.
Może to ma pokazywać czas jaki ci pozostał do zdjęcia klątwy?
Nie byłeś tego pewna. Zmęczony położyłeś się spać. Naprawdę chciałeś odpocząć po tym wyczerpującym dniu.

Twój dzień wyglądał podobnie jak poprzedni. Zaczęło cię zastanawiać, czy życie bez uczuć jest takie nudne. Wiedziałeś, że nie mogłeś tak myśleć. Takie myślenie było po prostu złe. Szybko odrzuciłeś tę niepokojącą myśl, a przynajmniej ją za taką uznałeś.

Westchnąłeś ciężko, zmierzając w stronę biblioteki. Jak poprzednio Sans czekał na ciebie przy wejściu do biblioteki. Uznałeś to za miłe. Gdy do ciebie pomachał uśmiechnąłeś się lekko. To, że nie czujesz, nie znaczy, że nie potrafisz docenić drobnych uczynków.
Wchodząc do biblioteki od razu skierowałeś się tam, gdzie wczoraj skończyliście.
Przemierzając regały, postanowiłaś powiedzieć mu o dziwnym znamieniu. To co powiedziałeś nie zdziwiło go. On również ci wyznał, że u niego też się pojawiło. Tylko, że przypominało kwiat jabłka. Obstawialiście, że z dnia na dzień będą się one zmieniać wraz z postępem waszych klątw.

  - To nie ma sensu - powiedziałeś, rozpościerając bezradne ręce. - Spędziliśmy tutaj już parę godzin i dalej nic nie znaleźliśmy.
  - Hej, nie załamuj się tak! Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie! - rzekł z optymistycznie Sans, odkładając książkę.
Nie czułeś nic na to co powiedział. Ale spodobało ci się to. Mimo klątwy dalej potrafiłeś docenić dobroć. Jego wypowiedź poprawiła ci humor.
  - Może masz rację - odparłeś, patrząc na niego.
Jego postura wskazywała, że jest zdeterminowany.
  - Ja na pewno mam rację - rzekł, uśmiechając się. - Teraz pora wracać do roboty. Jeszcze wiele pra...
Niestety nie dane mu było dokończyć, ponieważ poczułeś, jak coś uderzyło cię w głowę. Przeszył cię ostry, pulsujący ból. Przez, który musiałeś usiąść na ziemię. Zacząłeś masować bolące miejsce, mrugając kilkakrotnie częściej niż zazwyczaj. Ból zamroczył cię na chwilę.
  - W porządku? - zapytał zmartwiony Sans. Przed oczami miałaś jedynie jego rozmazaną twarz, która z minuty na minutę stawała się coraz wyraźniejsza. - Poczekaj chwilę. - zobaczyłeś, jak wyjmuje biała chusteczkę i przykłada ci do czoła. Widocznie musiałeś się zranić, kiedy to coś cię uderzyło.  
Sans kazał ci przytrzymać chusteczkę, aby krwawienie ustało, a sam sięgnął po przedmiot, który cię “zaatakował”.
Przejrzał go dokładnie, uśmiechając się delikatnie.
  - Nie ma tego złego co, by na dobre nie wyszło - rzekł. Z lekka zaskoczył cię ten komentarz. Lecz zanim go osądzisz, poczekasz co dalej powie. - Zobacz, co wpadło w nasze ręce.
Sans pokazał ci książkę, gdy zaczynałeś już odzyskiwać ostrość widzenia. Przed oczami zauważyłeś “Tajemnicze i kapryśnie utrapienia”. Musiałeś przyznać, że rzeczywiście mieliście szczęście.
Usiedliście na ziemi, a następnie zaczęliście czytać książkę. Znaleźliście rozdział dotyczący waszych przekleństw. Zostałeś naznaczona klątwą Śpiącej Królewny, polegała ona na tym, że traci się uczucia. Jedynymi sposobami przełamania jej jest zakochanie się albo zrozumienie otaczającej przeklętego miłości. Poczułeś się lekko rozczarowany. Nie dowiedziałeś się niczego nowego. To samo powiedziała Wiedźma. Jednak przełomem była klątwa Sansa zwana klątwą Śnieżki. Sposobem na zdjęcie jej jest znalezienie złotego jabłka i zjedzenie go.
Nie dowiedzieliście się za wiele.
Jedyną rzeczą jaka wam została to udanie się do alchemika. Było to ryzykowne, ale tylko on mógł wam teraz pomóc. Udaliście się do niego, a raczej jej, póki słońce jeszcze nie zaszło.


Zmierzaliście razem w stronę królewskich piwnic. Żadne z was nie chciało rozmawiać. Nie bardzo wiedzieliście o czym dokładnie. Zwykle osoby o waszych statusach, nie mając nawet okazji się poznać.
  - Możemy się na chwilę zatrzymać? - zapytał Sans, opierając się o parapet okna. Wyglądał jakby miał za chwilę zemdleć.
Sans dostał jednego ze swoich napadów. Podszedłeś do niego i chwyciłeś go za ramię. Lekko zdziwiony szkielet nawet nie protestował, zaskoczony twoją reakcją.
Jednym ruchem otworzyłeś drzwi do jednego z wielu pokoi bawialnych. Pomogłeś Sansowi dotrzeć do kanapy, gdzie razem usiedliście.
Wiedziałeś, że nic nie poradzisz na jego atak. Mogłeś tylko czekać i mieć nadzieję, że to długo nie potrwa. Zerknąłeś na niego. Już spał w najlepsze. Wyglądał spokojnie, kiedy spał.
Rozmyślałeś o wszystkim co się do tej pory stało. Jakoś nie uważać, że ta klątwa to twoja wina. Masz prawo czuć lub uważać, co chcesz i nikt nie mam prawa kazać ci to zmienić. Wiedźma nie powinna wtrącać się w twoje życie.
Z rozmyślań wyrwał cię Sans, a raczej to co zrobił przez sen. Zsunął się, opierając się o ciebie.
Było to dla ciebie dziwne. Nigdy wcześniej nie byłeś w takiej sytuacji. Jednak nie mogłeś go przesunąć. Mógłby przez przypadek spaść, a tego nie chciałeś. I tak ma już wystarczająco dużo problemów przez ciebie.
Pozwoliłeś mu tak zostać.
Obudził się po paru dłuższych minutach.
Spojrzał na ciebie zakłopotany, a potem odwrócił się. Spytałeś go czy wszystko w porządku, a on odpowiedział, że w porządku. Nawet na ciebie nie spojrzał. Ale spostrzegłeś dziwną, słabą błękitną poświatę.
Nie zrozumiałeś co to było. Oboje po prostu przemilczeliście to.
...
Spojrzałeś jeszcze na Sansa zanim zapukałeś do drzwi sali alchemicznej. Mieliście ostatnią szansę, aby zawrócić. Westchnęłaś ciężko.
Wziąłeś mosiężną kołatkę i uderzyłeś w drewniane drzwi trzy razy.
  - Proszę! - usłyszałeś łagodny kobiecy głos zza drzwi.
Otworzyłeś je i ujrzałeś wielką salą. Przy ścianach stały regały z różnymi księgami alchemicznymi oraz kolorowymi płynami.
Poczułeś jakiś dziwny zapach, ale wolałeś nie wiedzieć, co to jest. Znasz alchemiczkę Alphys wystarczająco długo, że lepiej nie wiedzieć co dodaje do eliksirów. Niektóre rzeczy brzmią naprawdę źle i obrzydliwie.
  - Witajcie! Co was do mnie sprowadza? - rzekła jaszczurzyca, odwracając się od kuriozalnej maszynerii.
  - Przyszliśmy cię o coś spytać - rzekł szkielet, patrząc na alchemiczkę. - Tak czysto hipotetycznie. Wiesz, jak odróżnić klątwę Śpiącej Królewny od Śnieżki? To nie są czasem te same klątwy?
  - Oczywiście, że nie! - oburzyła się Alphys.
Kobieta od razu zaczęła wam tłumaczyć różnicę między tymi klątwami. Chociaż z pozoru podobne, występują znaczące różnice. Lecz nie to było dla was ważne. Czekaliście na jakiś fragment o rozwiązaniu. Dowiedzieliście się, Złote jabłko przełamie klątwę. A u ciebie tylko prawdziwa miłość. Woleliście usłyszeć coś o jakiś eliksirach albo czymś takim.
  - Jednak jest inny sposób ich złamania. Tylko musicie przynieść mi te składniki - rzekła na zakończenie jaszczurzyca, wręczając wam kartkę.
Spojrzeliście po sobie zdziwieni, a następnie zerknęliście na jaszczurzycę.
  - No, śmiało bierzcie i przynieście mi te składniki. Im szybciej to zrobimy, tym szybciej pozbędziecie się problemu - oznajmiła, machając wam karteczką przed oczami.
Ostrożnie wziąłeś kartkę do ręki. Zachowywałeś się jakby była ona płomieniem.
Jedna rzecz cię nurtowała.
  - Skąd wiesz?
  - Jestem królewskim alchemikiem, wiem wiele rzeczy - odrzekła Alphys, wracając do swoich wcześniejszych zajęć.
Teraz stanął przed wami inny wybór.

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - CH - Sans - Milcz - Biblioteka

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini

Oboje zgodnie uznaliście, że ponownie przeszukacie bibliotekę. Przejrzeliście zaledwie kilkanaście regałów w poszukiwaniu księgi o klątwach.
Uznałeś, że musiała zostać przełożona w inne miejsce albo oddana i nie zostało to zapisane. Uzgodniliście, że spotkacie się przed biblioteką w południe.
Pożegnałeś się ze swoim towarzyszem niedoli w milczeniu.

Wróciłeś późno w nocy do swojego pokoju. Mogłeś na spokojnie się przebrać w piżamę, ponieważ odesłałeś wcześniej swojego lokaja.
Zdjąłeś ubrania, a potem zostawiłeś ją na krześle. Ubierałeś koszulę nocną, gdy zauważyłeś dziwny znak poniżej lewego obojczyka. Zdziwiło cię to. Podszedłeś do lustra, chcąc przyjrzeć się temu symbolowi.
Zobaczyłeś go lepiej w lustrze. Przypominało ci to pączek róży. Nie byłeś pewny co to jest, ale wiedziałeś, że w jakiś sposób jest powiązany z klątwą.
Może to ma pokazywać czas jaki ci pozostał do zdjęcia klątwy?
Nie byłeś tego pewny. Zmęczony położyłeś się spać. Naprawdę chciałeś odpocząć po tym wyczerpującym dniu.

Twój dzień wyglądał podobnie jak poprzedni. Zaczęło cię zastanawiać, czy życie bez uczuć jest takie nudne.

Westchnąłeś ciężko zmierzając w stronę biblioteki. Nie zauważyłeś w pobliżu biblioteki Sansa. Pomyślałeś, że może się spóźnić. Pewnie trudno wyrwać mu się z pracy.
Wchodząc do biblioteki od razu skierowałeś się tam, gdzie wczoraj skończyliście. Ku twojemu zaskoczeniu, ujrzałaś szkieleta, przeglądającego książki.
Chyba źle go oceniłeś, ale nie musi o tym wiedzieć.
Gdy usłyszał twoje kroki, podniósł głowę, a potem tylko na ciebie spojrzał. Od razu wrócił do studiowania kolejnej książki.
Jego zachowanie jakoś cię nie obeszło. Sięgnąłeś po kolejna księgę.

  - To nie ma sensu - powiedziałeś, rozpościerając bezradne ręce. - Spędziliśmy tutaj już parę godzin i dalej nic nie znaleźliśmy.
  - Jak chcesz pozbawić uczuć całe królestwo, to proszę idź już - rzekł z przekąsem Sans. Wertując strony jednej z książek.
Nie czułeś nic na to co powiedział. Ale nie spodobało ci się to. Mimo wszystko byłeś księciem i należał ci się jakiś szacunek. A ta cała klątwa to nie twoja wina. 
  - Może trochę kultury - odparłeś, patrząc na niego srogo. - Nie zapominaj z kim rozmawiasz.
Sans gwałtownie zamknął książkę, podnosząc wzrok znad książki. Jego postura wskazywała, że jest ostro zdenerwowany, jeśli nie wkurzony.
  - To lepiej ty pamiętaj przez kogo musimy to robić - rzekł z kamienną twarzą. - To ty nie potrafisz docenić tego co masz. Bo jesteś tylko roz...
Niestety nie dane mu było dokończyć, ponieważ poczułeś, jak coś uderzyło cię w głowę. Przeszył cię ostry, pulsujący ból. Przez, który musiałeś usiąść na ziemię. Zacząłeś masować bolące miejsce, mrugając kilkakrotnie częściej niż zazwyczaj. Ból zamroczył cię na chwilę.
  - W porządku? - zapytał niepewnie Sans. Przed oczami miałeś jedynie jego rozmazaną twarz, która z minuty na minutę stawała się coraz wyraźniejsza. - Masz, przyda ci się. - zobaczyłeś, jak podaje ci białą chusteczkę. Po czym wskazał na łuk brwiowy.
Dopiero wtedy poczułeś jak ciepła ciecz spływa ci po czole. To coś co spadło musiało rozciąć ci łuk brwiowy. Wziąłeś chusteczkę od Sansa, a potem przyłożyłeś ją do rany.
W tym samym czasie Sans podniósł przedmiot, który cię zaatakował. Przejrzał go dokładnie, uśmiechając się delikatnie.
  - Nie ma tego złego co, by na dobre nie wyszło - rzekł. Taki komentarz twoim zdaniem był nietaktowny w obecnej sytuacji. Lecz twoje wątpliwości zostały szybko rozwiane. - Zobacz, co wpadło w nasze ręce.
Sans pokazał ci książkę, gdy zaczynałeś już odzyskiwać ostrość widzenia. Przed oczami zauważyłeś “Tajemnicze i kapryśnie utrapienia”. Musiałeś przyznać, że rzeczywiście mieliście szczęście.
Usiedliście na ziemi, a następnie zaczęliście czytać książkę. Znaleźli rozdział dotyczący ich przekleństw. Zostałaś naznaczona klątwą Śpiącej Królewny, polegała ona na tym, że traci się uczucia. Jedynymi sposobami przełamania jej jest zakochanie się albo zrozumienie otaczającej przeklętego miłości. Poczułeś się lekko rozczarowany. Nie dowiedziałeś się niczego nowego. To samo powiedziała Wiedźma. Jednak przełomem była klątwa Sansa zwana klątwą Śnieżki. Sposobem na zdjęcie jej jest znalezienie złotego jabłka i zjedzenie go.
Nie dowiedzieliście się za wiele.
Jedyną rzeczą jaka wam została to udanie się do alchemika. Było to ryzykowne, ale tylko on mógł wam teraz pomóc. Udaliście się do niego, a raczej jej, póki słońce jeszcze nie zaszło.
...
Oboje uznaliście, że najlepszym rozwiązaniem będzie udanie się do alchemika. Nawet jeśli było to ryzykowne, to jedyne co mogliście zrobić. Dalsze przeszukiwanie biblioteki uznaliście za daremne.
Zmierzaliście razem w stronę królewskich piwnic. Żadne z was nie chciało rozmawiać. Wasze stosunki są naprawdę napięte. A atmosferę między wami można kroić nożem.
Przyśpieszyłeś kroku. Chciałeś mieć to już za sobą. Jednak musiałeś się zatrzymać. Spostrzegłeś, że nie ma obok ciebie Sansa.
Tylko jedna myśl przyszła ci do głowy. Sans dostał jednego ze swoich napadów. Odwróciłeś się i poszedłeś z powrotem w stronę biblioteki. W jednym ze wcześniejszych korytarzy, zauważyłeś Sansa, opierającego się o parapet.
Podszedłeś do niego i chwyciłeś go za ramię. Lekko zdziwiony szkielet nawet nie protestował, zaskoczony twoją reakcją.
Jednym ruchem otworzyłeś drzwi do jednego z wielu pokoi bawialnych. Pomogłeś Sansowi dotrzeć do kanapy, gdzie razem usiedliście.
Wiedziałeś, że nic nie poradzisz na jego atak. Mogłeś tylko czekać i mieć nadzieję, że to długo nie potrwa. Zerknąłeś na niego. Już spał w najlepsze. Wyglądał spokojnie, kiedy spał.
Rozmyślałeś o wszystkim co się do tej pory stało. Jakoś nie uważasz, że ta klątwa to twoja wina. Masz prawo czuć lub uważać, co chcesz i nikt nie mam prawa kazać ci to zmienić. Wiedźma nie powinna wtrącać się w twoje życie.
Z rozmyślań wyrwał cię Sans, a raczej to co zrobił przez sen. Zsunął się, opierając się o ciebie.
Jakoś nie czułeś się z tym komfortowo. Twoim zdaniem to było dziwne. Starałeś się jakoś odsunąć. Niestety byłeś na brzegu kanapy. Jedynym wyjściem było albo pozostanie w tej pozycji albo przesunięcie Sansa w drugą stronę. Raczej nie zrobi mu to różnicy, pomyślałeś.
Chwyciłeś jego ramię obiema rękami, próbując odsunąć go od siebie. Niestety poszło ci to tak nieudolnie, że przez przypadek zrzuciłeś go na ziemie.
  - Co do?! - krzyknął szkielet, gdy uderzył o kamienną posadzkę. Spojrzał na ciebie gniewnym wzrokiem. Już chciał coś powiedzieć, otworzył usta, ale się powstrzymał. Wziął głęboki wdech, wstając. - Lepiej już chodźmy.
...
Spojrzałeś jeszcze na Sansa zanim zapukałeś do drzwi sali alchemicznej. Mieliście ostatnią szansę, aby zawrócić. Westchnąłeś ciężko.
Wziąłeś mosiężną kołatkę i uderzyłeś w drewniane drzwi trzy razy.
  - Proszę! - usłyszałeś łagodny kobiecy głos zza drzwi.
Otworzyłeś je i ujrzałeś wielką salą. Przy ścianach stały regały z różnymi księgami alchemicznymi oraz kolorowymi płynami.
Poczułeś jakiś dziwny zapach, ale wolałeś nie wiedzieć, co to jest. Znasz alchemiczkę Alphys wystarczająco długo, że lepiej nie wiedzieć co dodaje do eliksirów. Niektóre rzeczy brzmią naprawdę źle i obrzydliwie.
  - Witajcie! Co was do mnie sprowadza? - rzekła jaszczurzyca, odwracając się od kuriozalnej maszynerii.
  - Przyszliśmy cię o coś spytać - rzekł szkielet, patrząc na alchemiczkę. - Tak czysto hipotetycznie. Wiesz, jak odróżnić klątwę Śpiącej Królewny od Śnieżki? To nie są czasem te same klątwy?
  - Oczywiście, że nie! - oburzyła się Alphys.
Kobieta od razu zaczęła wam tłumaczyć różnicę między tymi klątwami. Chociaż z pozoru podobne, występują znaczące różnice. Lecz nie to było dla was ważne. Czekaliście na jakiś fragment o rozwiązaniu. Al powiedziała wam wiele interesujących rzeczy na temat klątw. Poznaliście je trochę lepiej. Złote jabłko przełamie klątwę. Tylko nie bardzo wiedzieliście, gdzie moglibyście znaleźć takie złote jabłko, jeśli w ogóle istnieje. 
  - Jednak jest inny sposób ich złamania. Tylko musicie przynieść mi te składniki - rzekła na zakończenie jaszczurzyca, wręczając wam kartkę.
Spojrzeliście po sobie zdziwieni, a następnie zerknęliście na jaszczurzycę.
  - No, śmiało bierzcie i przynieście mi te składniki. Im szybciej to zrobimy, tym szybciej pozbędziecie się problemu - oznajmiła, machając wam karteczką przed oczami.
Ostrożnie wziąłeś kartkę do ręki. Zachowywałeś się jakby była ona płomieniem.
Jedna rzecz cię nurtowała.
  - Skąd wiesz?
  - Jestem królewskim alchemikiem, wiem wiele rzeczy - odrzekła Alphys, wracając do swoich wcześniejszych zajęć.
Teraz stanął przed wami inny wybór.
Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - CH - Sans - Milcz - Alchemik

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini


Oboje uznaliście, że najlepszym rozwiązaniem będzie udanie się do alchemika. Nawet jeśli było to ryzykowne, to jedyne co mogliście zrobić. Dalsze przeszukiwanie biblioteki uznaliście za daremne.
Zmierzaliście razem w stronę królewskich piwnic. Żadne z was nie chciało rozmawiać. Wasze stosunki są naprawdę napięte. A atmosferę między wami można kroić nożem.
Przyśpieszyłeś kroku. Chciałeś mieć to już za sobą. Jednak musiałeś się zatrzymać. Spostrzegłeś, że nie ma obok ciebie Sansa.
Tylko jedna myśl przyszła ci do głowy. Sans dostał jednego ze swoich napadów. Odwróciłeś się i poszedłeś z powrotem w stronę biblioteki. W jednym ze wcześniejszych korytarzy, zauważyłeś Sansa, opierającego się o parapet.
Podszedłeś do niego i chwyciłeś go za ramię. Lekko zdziwiony szkielet nawet nie protestował, zaskoczony twoją reakcją.
Jednym ruchem otworzyłeś drzwi do jednego z wielu pokoi bawialnych. Pomogłeś Sansowi dotrzeć do kanapy, gdzie razem usiedliście.
Wiedziałeś, że nic nie poradzisz na jego atak. Mogłeś tylko czekać i mieć nadzieję, że to długo nie potrwa. Zerknąłeś na niego. Już spał w najlepsze. Wyglądał spokojnie, kiedy spał.
Rozmyślałeś o wszystkim co się do tej pory stało. Jakoś nie uważasz, że ta klątwa to twoja wina. Masz prawo czuć lub uważać, co chcesz i nikt nie mam prawa kazać ci to zmienić. Wiedźma nie powinna wtrącać się w twoje życie.
Z rozmyślań wyrwał cię Sans, a raczej to co zrobił przez sen. Zsunął się, opierając się o ciebie.
Jakoś nie czułeś się z tym komfortowo. Twoim zdaniem to było dziwne. Starałeś się jakoś odsunąć. Niestety byłeś na brzegu kanapy. Jedynym wyjściem było albo pozostanie w tej pozycji albo przesunięcie Sansa w drugą stronę. Raczej nie zrobi mu to różnicy, pomyślałeś.
Chwyciłeś jego ramię obiema rękami, próbując odsunąć go od siebie. Niestety poszło ci to tak nieudolnie, że przez przypadek zrzuciłeś go na ziemie.
  - Co do?! - krzyknął szkielet, gdy uderzył o kamienną posadzkę. Spojrzał na ciebie gniewnym wzrokiem. Już chciał coś powiedzieć, otworzył usta, ale się powstrzymał. Wziął głęboki wdech, wstając. - Lepiej już chodźmy.
...
Spojrzałeś jeszcze na Sansa zanim zapukałeś do drzwi sali alchemicznej. Mieliście ostatnią szansę, aby zawrócić. Westchnąłeś ciężko.
Wziąłeś mosiężną kołatkę i uderzyłeś w drewniane drzwi trzy razy.
  - Proszę! - usłyszałeś łagodny kobiecy głos zza drzwi.
Otworzyłeś je i ujrzałeś wielką salą. Przy ścianach stały regały z różnymi księgami alchemicznymi oraz kolorowymi płynami.
Poczułeś jakiś dziwny zapach, ale wolałeś nie wiedzieć, co to jest. Znasz alchemiczkę Alphys wystarczająco długo, że lepiej nie wiedzieć co dodaje do eliksirów. Niektóre rzeczy brzmią naprawdę źle i obrzydliwie.
  - Witajcie! Co was do mnie sprowadza? - rzekła jaszczurzyca, odwracając się od kuriozalnej maszynerii.
  - Przyszliśmy cię o coś spytać - rzekł szkielet, patrząc na alchemiczkę. - Tak czysto hipotetycznie. Wiesz, jak odróżnić klątwę Śpiącej Królewny od Śnieżki? To nie są czasem te same klątwy?
  - Oczywiście, że nie! - oburzyła się Alphys.
Kobieta od razu zaczęła wam tłumaczyć różnicę między tymi klątwami. Chociaż z pozoru podobne, występują znaczące różnice. Lecz nie to było dla was ważne. Czekaliście na jakiś fragment o rozwiązaniu. Al powiedziała wam wiele interesujących rzeczy na temat klątw. Poznaliście je trochę lepiej. Złote jabłko przełamie klątwę. Tylko nie bardzo wiedzieliście, gdzie moglibyście znaleźć takie złote jabłko, jeśli w ogóle istnieje. 
  - Jednak jest inny sposób ich złamania. Tylko musicie przynieść mi te składniki - rzekła na zakończenie jaszczurzyca, wręczając wam kartkę.
Spojrzeliście po sobie zdziwieni, a następnie zerknęliście na jaszczurzycę.
  - No, śmiało bierzcie i przynieście mi te składniki. Im szybciej to zrobimy, tym szybciej pozbędziecie się problemu - oznajmiła, machając wam karteczką przed oczami.
Ostrożnie wziąłeś kartkę do ręki. Zachowywałeś się jakby była ona płomieniem.
Jedna rzecz cię nurtowała.
  - Skąd wiesz?
  - Jestem królewskim alchemikiem, wiem wiele rzeczy - odrzekła Alphys, wracając do swoich wcześniejszych zajęć.
Teraz stanął przed wami inny wybór.

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - CH - Sans - Milcz

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini

Milczałeś. Nie chciałeś mówić Sansowi, że jesteś drugą przeklętą osobą. Nie chciałeś, aby wszczynał jakąś awanturę.
Nawet jeśli jesteś odpowiedzialny za tą klątwę, to możesz rozwiązać sam. Dasz radę.
Sans nie bardzo wiedział, jak ma zareagować na twoje milczenie.
- Przepraszam, że zawracałem ci głowę, książę - powiedział, kłaniając się lekko. - Proszę, paniczu zapomnij o tym co mówiłem - dodał odchodząc.
Wpatrywałeś się w niego, dopóki nie zniknął z twojego pola widzenia.
Powinieneś coś czuć, tylko nie wiedziałeś co dokładnie. Ta pustka.
Chciałeś, aby cię denerwował. Chciałeś być wściekły. Chciałeś czuć cokolwiek.

Kolejny dzień. Kolejny poranek. Znowu zapomniałeś zasłonić zasłony. El ponownie pomógł ci się ubrać. Czy dopiero brak uczuć uświadomił ci, że każdy twój dzień wygląda podobnie? Westchnąłeś ciężko.
Musiałeś czekać na chwilę spokoju, aby wybrać się do biblioteki.

Udawanie emocji przed innymi było naprawdę trudne. Musiałeś unikać spotkania z Toriel. Ona zawsze wiedziała, gdy coś było nie tak. A to było nie lada wyzwanie, ponieważ miałeś mieć dzisiaj przymiarkę nowego garnituru.
Chodziła wokół ciebie, doradzając krawcowej, co i jak ma zrobić. Przy okazji pytała o cię o różne rzeczy. Zwykłe pogaduchy.
- I jak ci pasuje garnitur? Masz jakieś propozycje? - zapytała Toriel, przyglądając mankietom.
- Raczej nie, królowo - odrzekłeś. Nie miałeś żadnych zastrzeżeń do tej kreacji. Na szczęście są to ostatnie przymiarki, więc nie musisz się jakoś wysilać.
- Pamiętasz naszą rozmowę, tak? - powiedziała stanowczym tonem Toriel, prostując się. Spojrzała na ciebie surowym wzrokiem.
Wiedziałeś, o co jej chodzi. Mimo tylu lat dalej nie potrafiłeś do niej tak mówić.
- Garnitur mi pasuje, matko - odparłeś.
- Wolę mamo, ale niech już będzie - powiedziała na nowo, przyglądając się kreacji. - A jak się czujesz? Niedługo są twoje osiemnaste urodziny.
Toriel spojrzała na ciebie, wyczekując odpowiedzi. Najbardziej logicznym posunięciem było powiedzenie, że jesteś podekscytowany. Jak masz to okazać? Uśmiechnąć się?
Nigdy jakoś się nad tym nie zastanawiałeś.
- Królowo, jesteś proszona do króla Asgora - powiedziała służąca, stojąca w drzwiach. Nawet nie zauważyłeś, kiedy weszła.
Z sytuacji uratował cię przypadek. Potem jakoś udało cię się unikać królowej oraz udawać emocje przed innymi. Większość i tak traktowała cię wedle statusu, więc nie interesowały ich twoje uczucia.

Jakoś udało ci się przetrwać ten dzień. Po popołudniu już nikt cię nie męczył. Stanąłeś przed biblioteką, a następnie otworzyłeś ogromne drzwi.
Olbrzymie regały wypełnione przeróżnymi książkami. Od historii królestwa, przez sztukę oraz nauki przyrodnicze. Wiesz, że znajdowały się w niej też różne opowieści. Od bajek po legendy.
Miałeś nadzieję, że znajdziesz jakąś dotyczącą klątw. Tylko nie bardzo wiedziałeś, gdzie masz szukać. Do jakiego działu zaliczyć taką książkę?
Magia? Alchemia? Legendy? Czy może sztuki starożytne?
Nie byłeś pewny. Zacząłeś poszukiwania od legend. To chyba było najbardziej oczywiste rozwiązanie.

Jednak to nie było takie proste jak sądziłeś na początku. Przejrzałaś już ze trzy działy, czyli jakieś sto może trochę więcej książek, ale nic pożytecznego nie znalazłeś.
To dopiero jedna trzecia z wszystkich książek o tematyce legend.
Westchnąłeś ciężko, myśląc o stercie książek, które musiałaś jeszcze przejrzeć.
- Tu musi być coś o klątwach - powiedziałeś do siebie, czytając kolejną książkę z legendami. - Akurat ta wiedźma musiała mnie przekląć.
- Wiedźma, tak? A na ciebie jaką klątwę rzuciła? - Z zaskoczenia, aż upuściłeś książkę. Schyliłeś się, aby ją podnieść, lecz ktoś cię uprzedził.
Gdybyś miał jakieś uczucia w tej chwili, powinieneś być przerażony albo chociaż zawstydzony, że nakryto cię na kłamstwie.
Tu pustka.
W tej chwili nie mogłeś go już dłużej okłamywać. Musiałeś wyznać prawdę, nie miałeś innego wyjścia.
Opowiedziałeś Sansowi wszystko. O wiedźmie. O śnie. O swojej klątwie.
A Sans? Przez cały czas milczał. Słuchał cię uważnie. Widziałeś, że na jego twarzy maluje się złość. Może i nawet rozczarowanie. Nic na to nie poradzisz.
Ukrycie przed nim prawdy wydawało się wtedy dla ciebie jedynym słusznym rozwiązaniem.
- I tak nic już na to nie poradzimy. Lepiej poszukajmy odpowiedzi - skwitował Sans. Widocznie miałeś rację. Był na ciebie zły.
Uzgodniliście, że przeszukacie razem bibliotekę. On zacznie szukać w kolejnym przedziale, a ty możesz dokończyć ten. Pracowaliście w milczeniu przez kilka najbliższych godzin.
- Hej, co tutaj robisz? - usłyszałeś za sobą znajomy głos. Odwróciłaś się gwałtownie. I zobaczyłaś Asriela. - Spokojnie, nie chciałem cię przestraszyć. To, co tu robisz? - zapytał młody książę.
Byłoby ryzykowne pytać o pomoc Asriela, ale on wie więcej od ciebie o królewskich zbiorach.
- A wiesz, gdzie znalazłbym coś o klątwach? - zapytałeś. Jak to się mówi, raz się żyje prawda?
- Klątwy? - powtórzył książę, bacznie ci się przyglądając. - A po co ci to?
I tu cię miał. Nie miałeś jeszcze na to odpowiedzi. Musiałeś co szybko wymyślić.
- Służące - zaczęłaś niepewnie. - Rozmawiały o czymś dziwnym. O jakieś klątwie i chciałam trochę o tym poczytać - dokończyłeś. Miałeś nadzieję, że ci uwierzy. Nie chciałeś mieszać w to kogoś jeszcze.
Asriel spojrzał na ciebie. Wyglądał jakby próbował sobie coś przypomnieć. Zajęło mu to dłuższą chwilę.
- Jest jedna taka książka. Nazywała się “Tajemnicze i kapryśnie utrapienia” - powiedział Asriel. - Wiem dziwny tytuł jak na książkę o klątwach, ale to nie ja go wymyśliłem - dodał, patrząc na zegarek na ręce. - Muszę już iść mam uczestniczyć w naradzie.
Gdy książę Asriel zniknął z twojego pola widzenia, odezwał się twój kompan.
- Gratuluję, masz kolejne kłamstwo na koncie - odrzekł, opierając się o regał.
- Lepiej zabierzmy się do szukania - powiedziałeś. Nie chciałeś tracić czasu. Im szybciej znajdziecie książkę, tym szybciej pozbędziesz się klątwy.
Jednak mimo tego, że znaliście tytuł książki, nie mogliście nigdzie znaleźć. Jakby zniknęła. Nigdzie nie było po niej śladu. Nawet w zapisach królewskiej bibliotekarki.
Zmęczony szukaniem w bibliotece oraz późną porą oboje uznaliście, że pora udać się na spoczynek.
- Tylko co mamy teraz zrobić? - zapytał Sans.
Mieliście dwie opcje.

Share:

Undertale: Śpiąca Baśń - CH - Sans - Okaż troskę

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini

Delikatnie dotknąłeś ramienia Sansa. Nie odtrącić twojej troski. A przynajmniej tak chciałeś ją okazać, bo tak naprawdę nie czułeś nic. Nawet najdrobniejszej części współczucia czy żalu. Po prostu zrobiłeś to, ponieważ wiedziałeś, że musisz. To twoja wina. Musisz to naprawić, nie ważne, ile będzie cię to kosztować.
Jesteś mu to winny.
  - Sans - powiedziałeś do niego, a on spojrzał na ciebie. - Ja też zostałem przeklęty.
Wyjawiłeś mu co śniło się tobie. O Wiedźmie. O klątwie i braku uczuć. I co się stanie, jeśli jej nie złamiesz.
Nastała cisza. Oboje długo się w siebie wpatrywaliście. Nie zwróciliście nawet uwagi na to, że zaczyna się ściemniać. Sans zdawał się przetwarzać twoje słowa.
Byłeś przygotowany na każdą możliwą reakcję z jego strony. Podejrzewałeś, że będzie wściekły. Miał do tego pełne prawo. To ty naważyłeś piwa i musisz je teraz wypić. Dlatego czekałeś. Czekałeś, aż ci nawymyśla. Czekałeś, aż krzyknie na ciebie.
Ale nic takiego nie nastąpiło.
Stanął jedynie naprzeciw ciebie i zapytał.
  - To co teraz zrobimy?
Tego się nie spodziewałeś. Zaskoczył cię. Spodziewałeś się czegoś innego. Zaskoczenie to nie uczucie, więc to normalne, że je poczułeś. Ale nic więcej.
To było okropne.
Ale musiałeś myśleć trzeźwo. Tylko to mogło was uratować.
  - Myślałem, że możemy poszukać w bibliotece. Rodzina królewska posiada ogromny księgozbiór. Tam możemy znaleźć coś przydatnego - oznajmiłeś.
  - Dobry pomysł - odparł szkielet. - Ale teraz powinniśmy odpocząć. Dla nas obojga to był raczej ciężki dzień - dodał, wkładając ręce do kieszeni, uśmiechając się lekko.
Wiedziałeś, że chciał dodać ci tym uśmieszkiem otuchy. Ale ty się nie bałeś. Nie byłeś smutny. Nie byłeś przerażony. Byłeś pusty.

Kolejny dzień. Kolejny poranek. Znowu zapomniałeś zasłonić zasłony. El ponownie pomógł ci się ubrać. Czy dopiero brak uczuć uświadomił ci, że każdy twój dzień wygląda podobnie? Westchnąłeś ciężko.
Musiałeś jakoś przeżyć ten dzień, dopóki nie spotkasz się z Sansem. Nie możesz wplątać w to innych. Jesteś za to odpowiedzialny i musisz to rozwiązać.
 …
Udawanie emocji przez innymi było naprawdę trudne. Musiałeś unikać spotkania z Toriel. Ona zawsze wiedziała, gdy coś było nie tak. A to było nie lada wyzwanie, ponieważ miałeś mieć dzisiaj przymiarkę nowego garnituru.
Chodziła wokół ciebie, doradzając krawcowej, co i jak ma zrobić. Przy okazji pytała o cię o różne rzeczy. Zwykłe pogaduchy.
   - I jak ci pasuje garnitur? Masz jakieś propozycje? - zapytała Toriel, przyglądając się mankietom.
  - Raczej nie, królowo - odrzekłeś. Nie miałeś żadnych zastrzeżeń do tej kreacji. Na szczęście są to ostatnie przymiarki, więc nie musisz się jakoś wysilać.
  - Pamiętasz naszą rozmowę, tak? - powiedziała stanowczym tonem Toriel, prostując się. Spojrzała na ciebie surowym wzrokiem. 
Wiedziałeś, o co jej chodzi. Mimo tylu lat dalej nie potrafiłeś do niej tak mówić.
  - Suknia mi pasuje, matko - odparłeś.
  - Wolę mamo, ale niech już będzie - powiedziała na nowo, przyglądając się garniturowi. - A jak się czujesz? Niedługo są twoje osiemnaste urodziny.
Toriel spojrzała na ciebie, wyczekując odpowiedzi. Najbardziej logicznym posunięciem było powiedzenie, że jesteś podekscytowany. Ale jak masz to okazać? Uśmiechnąć się?
Nigdy jakoś się nad tym nie zastanawiałeś.
  - Królowo, jesteś proszona do króla Asgora - powiedziała służąca, stojąca w drzwiach. Nawet nie zauważyłeś, kiedy weszła.
Z sytuacji uratował cię przypadek. Potem jakoś udało cię się unikać królowej oraz udawać emocje przed innymi. Większość i tak traktowała cię wedle statusu, więc nie interesowały ich twoje uczucia.

Jakoś udało ci się przetrwać ten dzień. Po popołudniu już nikt cię nie męczył. Idąc w stronę biblioteki już z daleka widziałeś szkieleta, opierającego się o ścianę. Gdy cię zobaczył, uśmiechnął się lekko.
  - Pora zacząć poszukiwania - odrzekł, otwierając przed tobą drzwi.
Skinąłeś głową, dziękując mu za uprzejmość. Wszedłeś do środka.
Olbrzymie regały wypełnione przeróżnymi książkami. Od historii królestwa, przez sztukę oraz nauki przyrodnicze. Wiesz, że znajdowały się w niej też różne opowieści. Od bajek po legendy.
Miałeś nadzieję, że znajdziesz jakąś dotyczącą klątw. Tylko nie bardzo wiedzieliście, gdzie macie szukać. Do jakiego działu zaliczyć taką książkę?
Magia? Alchemia? Legendy? Czy może sztuki starożytne?
Nie byłeś pewny. Zaczęliście poszukiwania od legend. To chyba było najbardziej oczywiste rozwiązanie.

Jednak to nie było takie proste jak sądziłeś na początku. Przejrzeliście już ze trzy działy, czyli jakieś sto może trochę więcej książek, ale nic pożytecznego nie znaleźliście.
Lecz to dopiero jedna trzecia z wszystkich książek o tematyce legend.
Westchnąłeś ciężko, myśląc o stercie książek, które musicie jeszcze przejrzeć.
  - Hej, nie martw się - odparł Sans odkładając, książkę na półkę. - Znajdziemy jakieś rozwiązanie. 
Przytaknąłeś tylko. Wiedziałeś, że chciał jakoś dodać ci otuchy. Doceniałeś to, ale nie czułeś nic.
Zerknąłeś na Sansa. Chyba go uraziłeś, ale nie byłeś pewny. Mogłeś mu się wydać chłodny.
  - Przepraszam, jeśli jakoś cię uraziłem - odrzekłeś, obserwując go.
  - Wiesz, to raczej ja powinienem przeprosić - odparł. - Jakoś trudno przyzwyczaić się do tego, że nie możesz odczuwać emocji. Powinienem o tym pamiętać i nie obrażać się - dodał na koniec.
Patrzyłeś na niego, a on na ciebie. Nie bardzo wiedziałeś co masz teraz powiedzieć i chyba on także.
  - Hej, co tutaj robicie? - usłyszałeś za sobą znajomy głos. Odwróciłeś się gwałtownie. I zobaczyłeś Asriela. - Spokojnie, nie chciałem cię przestraszyć. To, co tu robicie? - zapytał młody książę.
 Byłoby ryzykowne pytać o pomoc Asriela, ale on wie więcej od ciebie o królewskich zbiorach.
  - A wiesz, gdzie znaleźlibyśmy coś o klątwach? - zapytałeś. Jak to się mówi, raz się żyje prawda?
  - Klątwy? - powtórzył książę, bacznie ci się przyglądając.  - A po co wam to?
  I tu cię miał. Nie miałeś jeszcze na to odpowiedzi. Ale uratował cię Sans.
  - Znalazłem w ogrodzie dziwny kwiat. Pamiętam go z jakieś książki i nie jestem pewien, czy nie jest to jeden z zakazanych kwiatów - odparł pewnie Sans. Musiałeś przyznać, że całkiem nieźle kłamał. Jeśli nie byłbyś w to zamieszany to uwierzyłbyś mu. Nic nie okazywał. Zachowywał się tak naturalnie.
Asriel spojrzał na Sansa, a potem na ciebie. Wyglądał jakby próbował sobie coś przypomnieć. Zajęło mu to dłuższą chwilę.
  - Jest jedna taka książka. Nazywała się “Tajemnicze i kapryśnie utrapienia” - powiedział Asriel. - Wiem dziwny tytuł jak na książkę o klątwach, ale to nie ja go wymyśliłem - dodał, patrząc na zegarek na ręce. - Muszę już iść mam uczestniczyć w naradzie.
Gdy książę Asriel zniknął z waszego pola widzenia, odezwał się twój kompan. 
  - O dziwo łatwo poszło - odrzekł.
- Lepiej zabierzmy się do szukania - powiedziałeś. Nie chciałeś tracić czasu. Im szybciej znajdziecie książkę, tym szybciej pozbędziesz się klątwy.
Jednak mimo tego, że znaliście tytuł książki nie mogliście nigdzie znaleźć. Jakby zniknęła. Nigdzie nie było po niej śladu. Nawet w zapisach królewskiej bibliotekarki.
Zmęczony szukaniem w bibliotece oraz późną porą oboje uznaliście, że pora udać się na spoczynek.
  - Tylko co mamy teraz zrobić? - zapytał Sans.
Mieliście dwie opcje.

Share:

POPULARNE ILUZJE