Boże, wybacz im, albowiem
nie wiedzą, co czynią. Miej w opiece mnie i moich wrogów, bowiem gdy nadejdzie
świt, nie pozostanie tu nic prócz pyłu i krwi…
„Będę cię
chronić, siostro” – słyszę w głowie kojący szept. Wzdrygam się, aż nazbyt
świadoma jak wiążąca to obietnica.
– Wiem, że
będziesz – szepcę bezgłośnie.
Głosy
zebranych dochodzą jakby z oddali. Zaciskam powieki i mocniej
przywieram do pala, do którego mnie przywiązano. Czuję ciepło bijące od
licznych pochodni.
– Spalić
wiedźmę! – wykrzykuje ktoś.
Wtedy już
wiem, że decyzja zapadła. Pierwszy pełen bólu wrzask rozbrzmiewa nim płomień
sięga stosu.
Przyśpieszony oddech. To
i słodycz jej ust, gdy po raz wtóry wpiła się w jego wargi. Drobne
ciało naprężyło się, gdy przesunęła się bliżej. Poczuł jej delikatne dłonie na
piersi.
– Kocham
cię – wyszeptał, spoglądając w jej błękitne oczy.
Zabłysły radośnie
w odpowiedzi. Widział w nich głód – swoiste pragnienie, które…
Właśnie
wtedy poruszyła się i zrozumiał, że to nie pożądanie. Nie chciała jego
ciała lecz serca, wokół którego zacisnęły się drobne palce – wcale nie takie
delikatne, skoro bez wysiłku przebiła się przez warstwę skóry i mięśni.
Wargi
wykrzywiły się w namiastce uśmiechu.
Tej nocy
przynajmniej jedno z nich miało być usatysfakcjonowane.
Zadrżała słysząc stłumiony przez odległość wystrzał z broni palnej. Jeden z wielu wystrzałów. Powinna już do tego przywyknąć. I właściwie połowicznie już jej się udało. Gdy była na polu bitwy, strach znikał. Pozostawała jedynie determinacja, chęć walki jak i chęć przeżycia. Nie poddadzą się tak łatwo. Minął już miesiąc od kiedy zaczęli bronić swoją pozycję. Stary zabytkowy zamek wbrew przekonaniu wielu okazał się naprawdę dobrym pomysłem. Wykorzystywali cały potencjał budowli pozostawiony przez przodków. Właściwie tylko to pozwalało im na tak długą obronę. Podziemne tunele wiły się pod całym miastem. Kolejny cenny prezent, tym razem pozostawiony już przez pradziadków i prababcie. Wojna. Na samą myśl skrzywiła się, a następnie splunęła na udeptaną twardą ziemię. Mijała kolejne kinkiety z osadzonymi w nich świeczkami. Kto by przypuszczał, że po tylu latach postępu technologicznego będą zmuszeni wrócić do świec.
Pokonywała kolejne metry korytarza ciesząc się, że choć tym razem jej kręgosłup nie błaga o chwilę wytchnienia. Korytarze zdecydowanie nie były przystosowane do chodzenia w pozycji wyprostowanej, tak więc skazana była na poruszanie się w pozycji zgiętej. Minęło już dobre dwadzieścia minut. Poszła zwiedzać tereny jeszcze nieodkrytych odnóg licznych korytarzy. Musieli wiedzieć dokąd prowadzą. Im więcej dróg ucieczki czy też pozyskiwania zasobów tym lepiej. Trzeba było też się upewnić, że wróg nie odkrył żadnego z wejść i nie próbował go wykorzystać. Potarła wolną ręką swoje gardło. Wyjątkowo dawało jej się od dłuższego czasu we znaki. Zawilgocone chłodne podziemia jednak wystarczająco na nią wpłynęły. Tym bardziej cieszyła się, że dopiero co dostali świeżą dostawę lekarstw.
Poprawiła chwyt na swoim nożu. Strzelanie w takim miejscu byłoby skrajną głupotą. Nawet wróg by się raczej na to nie odważył. Chyba, że chciałby pogrzebać swój oddział pod gruzem stuletnich kamieni. Nie wiedziała jak to się stało, że los mianował ją zastępcą dowódcy. Odpowiednie nastawienie, wola walki jak i zmysł strategiczny... Były nieocenione. Musi powiadomić dowódcę o zwiadach krążących niedaleko jednego z wyjść tuneli od wschodniej odnogi. Trzeba było jak najszybciej podjąć odpowiednie kroki inaczej będą w niebezpieczeństwie większym niż do tej pory. Gdy dotarła do wylotu tunelu aż stęknęła prostując się. Ile czasu minęło? Nie miała pojęcia. Ruszyła jednak żwawym krokiem do dowódcy, nie zważając na inne osoby z oddziału. Musieli reagować szybko.
Skręciła do komnaty mężczyzny. Jakie szczęście, że stał przed nią akurat z medykiem. Podeszła do nich, już z daleka wołając. Została jednak... zignorowana? W myślach prychnęła, jednak dalej się zbliżała. Miała wiadomość do przekazania.
- To nie może być prawda.
Usłyszała słowa medyka, gdy tylko się przy nich zatrzymała. Na nowo nawiązała próbę kontaktu, jednak mężczyźni uparcie ją lekceważyli. Musiała przekazać tę cholerną wiadomość, czy tego chcieli, czy nie.
- Wrogowie badają wyjście od wschodniej odnogi. Musimy reagować szybko.
Wyrzuciła z siebie prędko. Dowódca spuścił głowę i westchnął.
- To straszna tragedia.
- Jak do tego doszło?- Medyk po dłuższej chwili ciszy postanowił dopytać się o szczegóły jakiegoś zajścia. Coś się stało gdy jej nie było? Aż sama przystanęła chcąc dowiedzieć co się stało.
- Poszła na zwiady do wschodniej części korytarzy. Wrogowie schowali się w jednej ze ślepych uliczek.- Tutaj mężczyzna przełknął ciężej ślinę i zacisnął pięści.- Zarżnęli ją jak prosiaka. Poderżnęli gardło, a następnie bezczelnie odrąbali jej głowę. To zwykli barbarzyńcy.
Medyk zamarł w bezruchu nie mogąc uwierzyć. Łzy. Pierwszy raz widziała u tej dwójki łzy. Łzy...które również zaczęły spływać po jej policzkach gdy łączyła fakty. Nie bolał jej kręgosłup. A jej wspomnienia... co się wydarzyło w tych cholernych korytarzach? Ciemność. Świeca. Latarka. Ból. Dużo bólu. Słyszała ich za drzwiami jednego z korytarzy prowadzących na zewnątrz. Nie spodziewała się, że są też już w środku. W pewnej chwili z jej gardła uciekło zawodzenie niczym u rannego zwierzęcia. Gardło ścisnęło jej się do bólu od płaczu. Miała dostarczyć tę pierdoloną wiadomość! To nie mogło się tak potoczyć! Ona... Ona... dotknęła swojego gardła. Uniosła ostrze swojego noża wpatrując się w swoje zakrzywione odbicie oraz krwawą szramę na szyi. Padła na kolana łkając i dławiąc się własnymi łzami. Nie mogła przekazać wiadomości. W końcu ludzie nie byli w stanie zobaczyć duchów.
Liczyła
kolejne kroki, jak najszybciej próbując oddalić się od kwiecistej polany.
Słońce już zachodziło, a ona przecież musiała wracać do domu – jak najszybciej,
zanim mama zacznie się martwić.
Raz, dwa
trzy…
Tyle że coś
było nie tak.
Szła, ale
jakby stała w miejscu. Polana ciągnęła się w nieskończoność, choć zwykle dało
się ją pokonać raptem kilkoma krokami. Co więcej było dla niej coś
niewłaściwego – miejsce, w które dziewczyna za nic w świecie nie chciała
spojrzeć.
Pragnęła
tylko stąd odejść.
Wtedy jeszcze
nie wiedziała, że już nie ma domu.
Duch nigdy nie opuszcza miejsca, które naznaczyła jego krew.
Oczytana przechodziła przez wąski korytarz, za swoje oświetlenie mając jedynie marną świeczkę, jaką wyrwała z kinkietu. Podłoga skrzypiała pod jej nogami, głośno dając znać każdemu gdzie w tej chwili była. Choć właśnie... no tu był problem. Od kiedy Handlarz ma wąskie stare korytarze z kinkietami, w których są świeczki? To pytanie postanowiła zostawić na później. Najpierw musiała się dowiedzieć co wywołało tak okropne huki i trzaskania w kuchni. Jeśli to Yakyoushou znów próbuje coś ugotować to osobiście odeśle ją na lekcje do Akendi. Ostrożnie zaczęła schodzić ze schodów mając nadzieję, że te się pod nią nie zarwą. Po kolejnej serii skrzypień protestu i jęków starego drewna dotarła na parter. Ostatecznie skręciła ku kuchni, teraz słysząc dziwne... mlaskanie? Okej. Nie dość, że wywaliło korki, to teraz jeszcze ktoś tłucze się po kuchni i wyżera zapasy. Wkroczyła do pomieszczenia na tyle zdecydowanym krokiem, by przypadkiem podmuch powietrza nie zdmuchnął jej jedynego źródła światła. Rozejrzała się. Ciemno jak w dupie Yoshikiego. Mlaskanie jednak ewidentnie docierało z kąta kuchni. Czuła jak serce obija się o żebra, a oddech stał się krótki i urywany. Z coraz większym lękiem podeszła by ujrzeć zgarbioną istotkę o czarnej czuprynie.
- MÓJ SKARB!
Wrzasnęła warkliwie Usterka, odsłaniając zapas Nutelli w sporej części już przez nią skonsumowany. Wskazywało na to zarówno jej ubrudzenie czekoladą jak i drgająca powieka od nadmiaru cukru. Nim jednak Oczytana zdołała zareagować, opieprzyć ją za zeżarcie takiej ilości... Usterka odezwała się ponownie, uśmiechając szeroko.
- Mam pomysł na zabawę!
Zawołała radośnie, a Oczytana pomyślała, że nie jest pewna jak to wszystko się skończy.
Witajcie moi mili x3 Tym razem nieco spóźnione, jednak sprawy prywatne nieco nas opóźniły. Niemniej jednak razem z Usterką wpadłyśmy na pomysł Halloweenowej zabawy, która mam nadzieję, że wam się spodoba x3 Zasada będzie jak w Inktoberze, jednakże jako Halloweenowa edycja.
Wybrałyśmy 31 słów. Każde słowo dopasowane do każdego dnia. Jeżeli ktoś poczuje, że dane słowo niezwykle mu odpowiada, czuje wenę i pragnie coś stworzyć, śmiało!Nie trzeba brać udziału w każdym słowie. Jeśli chce się wybrać tylko niektóre, to tworzysz do tego, co chcesz!
Stworzyć możesz co zapragniesz! Komiks, krótkie opowiadanie, ilustrację, creepypastę, śmieszną historię w klimatach halloween! Co tylko zapragniesz.
Prace ślijcie na maila: oczytana.pisadelko@o2.pl
Zdajemy sobie sprawę, że październik już się zaczął i właściwie 1 października już się kończy, jednakże to nie szkodzi! twórzcie, a prace z pierwszego i drugiego dnia tego miesiąca po prostu zostaną wrzucone tego samego dnia. Poza tym drobnym poślizgiem na początku, wolałybyśmy by prace były przesyłane choć dzień przed konkretnym słowem. Przez cały miesiąc codziennie będziemy wrzucać notki z Waszymi pracami. To znaczy, że jeśli ktoś stworzył pracę ze słowem siódmym, pojawi się ona na blogu 7 października itd.
Tak więc przybory w dłoń Nasi dzielni Handlarze i do boju!