Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Jest to alternatywne zakończenie do rozdziału Gorąca chwila Część 1 opowiadania Sześć Szkieletów w Twojej szafie - czyli co by było gdyby, Undyne jednak nie pojawiła się na czas i nie wyciągnęła Czytelniczki z domu pełnego szkieletów w rui.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans / Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Bawidełko
Magiczny dotyk
Pan i Sługa
Kochaj się ze mną
Niespodziewana Gwiazda Wieczoru
Pogoń (obecnie czytany)
....
Magiczny dotyk
Pan i Sługa
Kochaj się ze mną
Niespodziewana Gwiazda Wieczoru
Pogoń (obecnie czytany)
....
Prawie słońce zaszło, kiedy wróciłaś do domu z Pinkiem, po drodze musieliście się kilka razy zatrzymać, aby zaspokoić Twoją potrzebę. Nie narzekał co prawda, lecz wiedział, że z każdą chwilą był bliżej momentu kiedy musi Cię zostawić. Dom był zaskakująco cichy, żadnego śladu życia, wszystkie auta z podjazdu zniknęły.
-wszyscy wyjechali, nie chcą wchodzić w drogę – Pink odpowiedział na Twoje niewypowiedziane pytanie – nikt nie wchodzi w drogę między sansa i jego ofiarę kiedy jest w rui chyba, że chcą oberwać.
-O-ofiarę?
-a no, lubi jak się ucieka, hasło bezpieczeństwa to „papyrus”, jesteś gotowa, cukiereczku? - zapytał dotykając Twojej talii by poprawić sukienkę.
-Ch-chyba? Znaczy się, gotowsza być już nie mogę
-racja – cmoknął Cię w policzek – powodzenia dziecino – Otworzył drzwi i pozwolił ci wejść do środka i nim się pożegnałaś, zatrzasnął je za Tobą pozostawiając samą w ciemnościach. Westchnęłaś, gładząc się rękami po ramionach, koszulce i sukience, czując żar własnego ciała, gotowa i czekająca. Opuściłaś szybko ręce jak poczułaś gorący oddech na karku, lecz kiedy się odwróciłaś... nic nie było. Nikogo nie było. Serce biło Ci jak szalone. Gdzie jest Sans? Nie czeka na Ciebie? Rozejrzałaś się dookoła po ciemności, po ścianach, po drzwiach, aby zorientować się gdzie jesteś. Dłońmi przejechałaś po poręczy schodów, lecz nim zaczęłaś iść dalej do góry usłyszałaś coś. Zamarłaś. To było ryknięcie. Tak Ci się wydaje, w każdym razie. Zaczęłaś intensywnej słuchać, czułaś jak włosy stają Ci dęba czując znajome elektryczne impulsy magii odbierające Ci kolejne oddechy. Zerknęłaś nagle przez ramię tylko po to aby dostrzec magię Sansa unoszącą się z jego oczodołu. Był po drugiej stronie pokoju, lecz szybko skrócił ten dystans, pomijając Twoje pragnienie i ochotę, nie umiałaś się powstrzymać. Zaczęłaś uciekać. Każda komórka ciała mówiła, abyś uciekała i biegłaś, potykając się o własne nogi, w górę, po schodach, przeszyta strachem. Słyszałaś własne serce w uszach. Jego pokój? Twój pokój? Nie miałaś zbyt wiele opcji. Okręciłaś się dookoła. Cisza. Nie słychać było nic, ani jednego kroku. Wydawało Ci się to wszystko? Zatrzymałaś się, powoli przylgnęłaś plecami do ściany. Nigdy wcześniej nie widziałaś, aby oczy Sansa świeciły w ten sposób, nigdy też się tak szybko nie poruszał. Wróciłaś tam, gdzie się to wszystko zaczęło, do pokoju gdzie na Ciebie naskoczyli. Było ciemno, lecz coś zauważyłaś... coś niebieskiego... świecącego.. pełnego cieniutkich linii. Czy to była.. jego dusza? Zachłysnęłaś się powietrzem, o sekundę za późno. Jego ciało już było przy Twoim i w mgnieniu oka byłaś przyszpilona przy jego łóżku, jego ręce na Twoich biodrach, trzymał Cię na dole z siłą tak wielką, jakiej nigdy po nim być nie oczekiwała. Warknięcie opuściło jego pierś. Próbowałaś oddychać głęboko, Twoje serce zamarło. Dał Ci krótką chwilę abyś odpoczęła, a zaraz potem jego ręce zabrały się za Twoje ubrania. A nie, tak właściwie to je zerwał. Wpierw Twoją koszulkę, potem sukienkę. Jednym palcem rozerwał Twoje majtki. Byłaś naga, drżąc próbowałaś zasłonić swoje ciało rękami, i kurwa, to było seksowne. Nic nie mówił. Przywarł zębami do Twoich ust pokazując Ci od razu kto tutaj rządzi, nie tracąc ani sekundy więcej. Czułaś seksualną frustrację jaką przeżywał przez całe dziewięć dni czekania, słuchania jak rżniesz się z pozostałymi, jak całe mieszkanie pachnie seksem i Tobą, zaś zapach seksu był na Tobie. Jęknęłaś kiedy pochylił się nad Tobą, zaskoczona ciężarem jego męskości przylegającej do Ciebie z sterczem* na końcu, lecz pomijając to, sam w sobie był ogromny. Dopiero teraz zrozumiałaś co to jest potworny kutas.
-O-o, Boże, Sans, przestań, ja nie... ah! - warknął w odpowiedzi wchodząc w Ciebie gwałtownie, nawet na chwilę się nie wahając. Jęczałaś głośno, no i znowu widziałaś to niebieskie światło w jego oczodołach, unosiło się jak ogień poza czaszkę. Czułaś jak niewielkimi impulsami podobnymi do elektryczności jego magia mknie po Twoim ciele. W tym stanie nie szło się z nim dogadać. Będzie rżnął cię jak jakieś zwierze i kurwa, bardzo tego chciałaś. Stęknęłaś gry wgryzł się w Twoją skórę na ramieniu, palce boleśnie wbijały się w biodra kiedy wsuwał się głębiej. Gdzie właściwie jesteś? Trudno powiedzieć. Jego ręce trzymały Cię kiedy przybliżał się, zaś zęby gryzły każdy kawałek skóry jaki mogły.
-moja – wycharczał Ci w ucho, oblizał językiem ślady po swoich zębach, po ramieniu, karku, wzdłuż szczęki, aż do warg w które wessał się. Powtarzał to słowo ciągle, mruczał w trakcie pocałunków, szeptał w Twoją skórę. Trzymał Cię w absolutnie brutalnym bezruchu. Jego członek stawał się większy i coraz trudniej było go wyciągnąć. Zabronił Ci dojść kiedy byłaś już blisko, zamiast tego ostatnim pchnięciem z głośnym warknięciem wsunął się jeszcze głębiej. Kiedy próbowałaś się poruszyć, nie mogłaś, czując go w sobie.
-co... co jest, dziecino? - mruknął przełamując ciszę kiedy próbowałaś się wiercić, przywarł do ciebie starając się pocierać członkiem w Tobie – pierwszy raz z.. aah.. kurwa... z alfą? nigdy wcześniej nie widziałaś stercza? - Alfą? O to chodziło? Cóż, to tłumaczyło dlaczego tamci tego nie mieli. Mogłaś jedynie zadrżeć w odpowiedzi kiedy jego stercz zaczął rozrywać Twoje wejście, zaśmiał się cicho, oblizując Twój obojczyk pozwalając by rozkosz prześlizgnęła się po Twoim kręgosłupie, rozluźniając napięte mięśnie, tak aby mógł odrobinę swobodniej w Ciebie wejść... - kurwa, jesteś taka ciasna mmm... ahhh... pozwól... - warknął i wycofał się tylko po to, aby przesunąć Cię na poduszki. Pierwszy raz byłaś w stanie dokładnie zobaczyć jego twarz i z jakiegoś powodu byłaś zaskoczona tym, że wyglądał właściwie tak jak zawsze. No może odrobinę bardziej nieprzystępny niż zawsze, zaś jego bluza zwisała z jego ramienia, nie miał koszulki więc widziałaś jaśniejącą duszę przez żebra... był odrobinę straszniejszy i wydawał się o wiele większy, ale ... to nadal Sans, z szerokim leniwym uśmiechem na czaszce. Pogłaskał się po karku zerkając na Ciebie z uwagą.
-Ja... nie jestem pewna, czy dam radę – szepnęłaś z obawą, wpatrzona w wielkiego stercza u nasady jego kutasa, którego trzymał w ręki. Zaśmiał się znowu, gładząc się wolną ręką po głowie, pozwalając aby jego oko jaśniało iskrzącą się niebieską magią.
-zmieścisz go w sobie skoro tak ci mówię, kochanie, ale... - rozchylił szerzej Twoje nogi, poczułaś jak magią je trzyma w miejscu, nie byłaś w stanie nimi poruszyć, już miałaś coś powiedzieć, kiedy słowa ugrzęzły Ci w gardle widząc jego spojrzenie. Przesunął kościstym palcem po Twoich dolnych wargach, sprawiając że przeszły Cię dreszcze pogniecenia - ... chcę, abyś wiedziała dokładnie kto tutaj rządzi.
-T-ty! - odpowiedziałaś szybko chwycił w palce jeden z płatków i potrząsnął nim.
-ah, nic już nie mów – domagał się – muszę cię tylko.. oznaczyć.. może tu... albo tu.. a może tutaj.. wtedy będzie moja do rżnięcia i do powicia moich dzieci na zawsze, chcesz tego dziecino? - zachłysnęłaś się powietrzem przerażona, zerknął na Ciebie zaciekawiony.
-Ja... ja nie mogę...
-oh, wahasz się przez to? - zaśmiał się sunąc ręką po Twoim podbrzuszu – nie dbam o to, że nie możesz mieć ze mną dzieci, kochanie, i tak póki co ich nie chcę, ale moje ciało domaga się swego
-O-oh.. - uspokoiłaś się, zadowolona, że nadal możesz przynieść mu ukojenie bez tego. Jakoś, bardzo spodobało Ci się to kiedy mówił o urodzeniu jego dzieci. Czy to przez magię Pinka, albo.. naprawdę tego chciałaś? Przesunął końcówką palca po niewielkich śladach po Twoich majtkach jakie jeszcze zostały gdy je zerwał. Zadrżałaś. - Uhm, uh czy... możemy.. udawać? - zatrzymał się patrząc na Ciebie zaskoczony. By zaraz następnie wyszczerzyć się z miną taką, jakby chciał Cię zaraz zjeść.
-eh? podoba ci się to? pomysł, że urodzisz moje szczeniaki? że wypełnię cię magią póki nie urośnie w tobie mój dzieciak? - znowu zaczął wsuwać w Ciebie swojego kutasa, początkowo tylko główkę, przyciskając swojego stercza do Ciebie kiedy wypowiadał kolejne pytania – odpowiedz mi natychmiast – warknął wbijając kciuki w Twoje ciało.
-Tak! Tak! Podoba mi się wyobrażenie... że.. mogłabym... - spodziewałaś się, że odnajdziesz w jego spojrzeniu tą samą ostrość jaką czułaś w jego głosie, lecz jedyne co widziałaś to zrozumienie. Ciepło bijące od jego ciała, rozgrzewało i uspokajało Twoje.
-więc... weź mój pieprzony stercz – pchnął mocniej i czułaś jak cała gula wślizguje się do środka. Magia? Magia to potrafi? Warknął przyciągając Twoje biodra w swoją stronę. Wtedy zorientowałaś się, że trzymasz swoje ręce nad głową. - kurwa, w tej chwili jesteś taka piękna, nie mogę się doczekać aż zobaczę cię z moim dzieciakiem na rękach, będziesz tak piekielnie prześliczna i wszyscy będą wiedzieć, że należysz do mnie – Zarżałaś pod jego dotykiem, czułaś jak wchodzi i wychodzi z Ciebie ze swoim sterczem, z każdym kolejnym pchnięciem zagłębiając się w Ciebie bardziej.
-Saaaanssss
-właśnie dziecino, właśnie tak, jęcz moje imię, póki możesz, bo potem będziesz musiała mówić do mnie tatusiu~ - drażnił się z Tobą, lecz czułaś, że jest już blisko, jego oddech stawał się krótszy i urywany, naprawdę mu się to podobało. W końcu w cichym domu słychać było tylko Twoje jęki. Był coraz bliżej, jego magia trzymała Cię w jednej pozycji – o kurwa.. zaraz... mmff... dojdź, masz natychmiast dość, niech moja magia łatwiej się z tobą złączy, otwórz się na mnie, weź wszystko co ci dam zboczona dziewucho.. oh, kurwa... chce wypełnić cię całą.. nie zakrywaj twarzy chcę widzieć wyraz twojej twarzy kiedy zajdziesz w ciążę ze mną – Nie umiałaś mu się przeciwstawić, nawet jakbyś tego chciała, zachłysnęłaś się powietrzem kiedy poczułaś przeszywający Cię orgazm. Jego wielki kutas po kilku pchnięciach dotarł do samego Twojego dnia i wypuścił magię. I więcej, i jeszcze. Kurwa mać, tylko tyle umiałaś w tej chwili pomyśleć. Nie ma szans, abyś zmieściła w sobie całą tę spermę, nawet biorąc pod uwagę jego kutasa w Tobie oraz pozycję w jakiej jesteście. Lecz nie dał Ci żadnego wyboru, zwłaszcza kiedy kazał Ci przyjąć wszystko, więc po prostu wbiłaś w jego ręce swoje paznokcie i zaczęłaś głębiej oddychać czując jak wypełnia Cię, napełnia, rozrywa od środka. Dwadzieścia, trzydzieści sekund i kiedy myślałaś, że już nic nie pomieścisz więcej... po prostu położył się na Tobie i w końcu skończył. Czułaś wybrzuszenie i nawet je widziałaś. Byłaś przepełniona. - heh, cholera, nie ma już tam miejsca, co dziecino? - wymruczał nim ostatecznie wyszedł z Ciebie pozwalając, aby część jego nasienia z Ciebie wypłynęła – jesteś taka seksowna.. cała w mojej magii...
-T-to... było.. - nie umiałaś znaleźć słowa, więc nic nie powiedziałaś. Cudowne? Niesamowite? Seksowne? Nie, to nie oddaje w pełni tego co przeżyłaś.
-ciii ciii, nic nie mów, korzystasz teraz z magii pinka, co nie? masz jakieś dwadzieścia minut przed kolejnym atakiem pożądania, no, i, ja, też – jęknął włączając światło. Otworzył oczy szerzej w wyraźnym zaskoczeniu, przysunął się do Ciebie bliżej szeroko się szczerząc -... hmd, czarny i niebieski do ciebie pasuje, ale powinniśmy chyba to naprawić nim znowu postradam zmysły – popatrzyłaś na siebie i jęknęłaś widząc wielkie siniaki pokrywające Twoje ciało. Bolały troszeczkę, pewnie podniecenie tłumiło ból. Każdy kawałek Twojego ciała którego dotknął miał na sobie znamię jego bytności. Zęby, palce, pazury. Cofnęłaś się kiedy pochylił się w Twoją stronę, uniósł ręce w obronie by zaraz potem bardzo powoli, położyć je na Tobie. Usunął resztki ubrań z Twojego ciała, pochylił się aby pocałować Twoje piersi. A kiedy skończył przyciągnął Cię powoli do swoich żeber, instynktownie chwyciłaś się za materiał jego bluzy wtulając się w jego mostek. Pochylił się tuląc się czule, nucąc pod nosem jednocześnie gładząc Twoje ciało. Każde miejsce jakie dotknął drżało z ciepła. Znałaś to uczucie. Jego magia uzdrawiająca nie była tak skuteczna jak Papyrusa, ale i tak przyjemna i przynosząca ukojenie obolałemu ciału. - spisałaś się dziecino, jesteś pewna, że to był twój pierwszy raz z alfą? - szepnął. Zarumieniłaś się, zaś jego palce zawędrowały na Twoje biodra lecząc tamtejsze ślady – wyglądasz tak ślicznie, cała w śladach po mnie, cała w mojej spermie, tak jakbyś była moja... mmm... tylko moja...
Jego słowa zamieniały się w niskie warczenie, lecz chrząknął próbując zapanować nad nerwami póki nie upewni się, że będziesz gotowa na ciąg dalszy. Znowu nucił, pewnie dlatego aby uspokoić samego siebie, lecz i to zamieniło się w mruczenie, zaś drżenie jego żeber czułaś na piersiach.
-...już? - zaśmiał się, jak Twoje ręce zaczęły błądzić po jego miednicy – nie skończyłem cię leczyć, a ty nadal jesteś taka napalona, nawet po tym wszystkim
-Jest tak cudownie – jęknęłaś od wrażenia magii leczniczej która teraz uzdrawiała Twoją kobiecość.
-hmm? podoba ci się? pewnie przez mojego brata, jesteś teraz taka uległa pod tą magię – odgarnął ręką włosy z Twojej twarzy, następnie łapiąc za brodę podniósł tak, aby mógł Cię pocałować głęboko. Jęknęłaś w jego usta, niski pomruk wydobył się z jego klatki piersiowej. Zaczął szybciej poruszać rękami aby przyśpieszyć proces leczenia nim znowu straci nad sobą panowanie, lecz z Tobą już gotową było to zdecydowanie niewykonalne zadanie, czułaś jak potrzeba rżnięcia się z nim wypełnia Twoje wnętrze.
-Tak strasznie cię pragnę – wymruczałaś między pocałunkami, od czarów Twoje włosy na ciele stały dęba, zaś kobiecość dosłownie ociekała wilgocią, zaraz oszalejesz...
-nie masz nawet pojęcia jak długo czekałem, aby usłyszeć te słowa od ciebie – warknął – masz pojęcie co mi robiłaś? musiałem walczyć sam ze sobą, aby nie wyrżnąć wszystkich w tym pierdolonym domu za to, że śmiali położyć na tobie swoje łapy, za to, że mówili „mój człowiek”? - przesunął palcem po dolnej wardze, jego maniakalny śmiech wywołał w Tobie dreszcze – ale umiem.. się kontrolować... wiedziałem, że kiedy przyjdziesz w końcu do mnie, będziesz wiedziała jak obchodzić się ze szkieletami, w ten sposób będzie mi łatwiej, w ten sposób będziesz moja, znowu i znowu i znowu i jeszcze raz, bez innych, wiedziałem, że od teraz za każdym razem jak mnie zobaczysz, będziesz mokra, spragniona aby rżnąć się ze mną wszędzie, pozwól że coś ci powiem dziecino... jak z tobą skończę jedynym co będziesz umiała do mnie powiedzieć, to będzie w i ę c e j... więc... - przekręcił się na Ciebie, przystawiając swojego kutasa do Ciebie. Tym razem nie miał stercza. Czyżby nie pojawiał się za każdym razem? Zaczęłaś jęczeć kiedy przystawił główkę do Twojej szparki i zamarłaś. Poczułaś bowiem dwie główki obok siebie. Zaśmiał się widząc Twój wyraz twarzy, jego przebiegły uśmiech mówił jedno: tak, jest w stanie stworzyć więcej niż jednego kutasa tylko po to aby Cię wykończyć - ... no to zaczynamy.
-jeszcze na mnie nie usypiaj, dziecino – wymruczał do Twojego ucha, kiedy padałaś ze zmęczenia. Początkowo myślałaś, że Cię rozerwie, dwa kutasy w jedną szparkę to było za wiele. No i przywołał je tak wiele razy, że w tej chwili byłaś słaba i dysząca, niezdolna do czegokolwiek, a on ledwo zaczął się pocić – strasznie podoba mi się jak mnie w siebie wpuszczasz, za jednym zamachem, kochanie... teraz wydaje się to znacznie lepsze, dwa razy lepsze – stać Cię było jedynie na słabe jęknięcie w odpowiedzi – hmm? dobrze ci? przywykłaś? może jeżeli... hm... zobaczmy.. zmieszczę jeszcze jednego? - chwilę czekał na odpowiedź, lecz zaraz trzecia główka zaczęła się w Ciebie wsuwać. Byłaś taka wilgotna, że z łatwością się wślizgnęła. Skrzeknęłaś zaskoczona, otwierając szeroko oczy jak powoli zaczął poruszać swoimi członkami w Tobie.
-Z-za dużo... S-Sans – jęknęłaś, próbując poruszyć rękami, lecz blokowały je kajdanki. Założył je jakiś czas temu i przymocował do wielkiej kości, aby mógł się swobodnie bawić.
-oh, a mi się wydaje, że dasz radę, piękna, kurwa, jesteś tam, taka zmęczona, taka oczekująca, sprawiasz że mam ochotę na więcej, minęło ledwo siedem godzin i już doprowadziłem cię do takiego stanu – przesuwał rękami po Twojej kobiecości, jego kutasy poruszały się ze powoli w Tobie – mmmm... taka ciastna... taka mokra i ciepła... k-kurwa... - Próbowałaś uciec przed jego dotykiem, jego zabiegi nad Twoim ciałem wyczuliły Cię na wszystko, na każdy dotyk kości na skórze. Zaczynałaś tracić rachubę, ile on właściwie ma dłoni? Jęknęłaś przeciągle, czułaś jego oddech, powoli się poruszał. Nie rozrywał Cię, ale i tak czułaś napięcie z każdym pchnięciem. Jedna, dwie, trzy główki w Tobie... - no weź, dziecino, licz ze mną, oddychaj – jego głos był odległy
-R-raz... d-d-dwa.. trz..ngh.. trzy...ahh, Sans!
-ahh... kurwa, podoba mi się ten dźwięk, dziecino – dyszał w Twój kark, przyciskając swoje gorące kości do Twojego spoconego ciała. Zaczęłaś znowu liczyć, przyciągnął Cię bliżej do siebie, sprawiając, że jęknęłaś przez nagły silniejszy dotyk. Znowu liczyłaś, on dyszał znowu w Ciebie wchodząc. Znowu zaczęłaś liczyć, numery wiły się po Twoich ustach tak samo jak łzy umykały spod zaciśniętych powiek kiedy on tłumił własne jęki wgryzając się w świeże mięso na Twoim ramieniu. Liczyłaś znowu, lecz liczby nie miały już znaczenia, albowiem przyszpilił Cię boleśnie w łóżko. Próbowałaś znowu liczyć ale warknął, powstrzymując Twoje słowa by zaraz następnie unieść Cię w powietrze tak, aby unosić Cię na swoich biodrach. Całował Cię, warczał, jego żebra drżały od tych dźwięków, kradł Twój oddech. Jego krótkie i szybkie pchnięcia poprzedzały ostateczne spełnienie, gorąca magia rozpływała się po Twoim wnętrzu, sprawiając że zamierałaś i zaciskałaś palce dookoła jego żeber. Jego ręce podtrzymywały Twoje plecy, przytuliły kiedy opadłaś na niego. Zamknął oczy i westchnął przystawiając czoło do Twojego. Dwa z jego członków zniknęły, zaś ostatni delikatnie się wyślizgnął, pozostawiając Twoje ścianki kurczące się z rozkoszy, zaś poczucie pustki wydawało się nowe i straszne. Jego nasienie skapywało na prześcieradło z Twojej szparki. Położył cię i zaczął się przyglądać temu jak bardzo Cię wyniszczył. Znowu próbowałaś uciec przed czułym dotykiem leczniczej magii na jego rękach, która teraz uzdrawiała Twoją zniszczoną płeć. Ostatecznie ją rozerwał i teraz ją naprawiał. Zerknął na Ciebie i zabrał rękę tylko po to by się pochylić.
-N-nie.. jest za dee-e-eeelikaaah! - położyłaś rękę na jego czaszce, język potwora sunął po Twojej kobiecości. Jego język poruszał się w Tobie, wił, uzdrawiająca magia leczyła każdą nawet najmniejszą rankę i skaleczenie jakie mogło powstać. Twój smak się nie zmienił, mimo ilości wpompowanej w Ciebie niebieskiej spermy. O Boże, nie zamierzał się zatrzymać. Nadal Cię lizał, zębami skubał wrażliwe wargi, skrzeczałaś pod wpływem magii. Tego było za dużo, za dużo, za.. - P-Papyrus! - krzyknęłaś nagle, przypominając sobie hasło bezpieczeństwa dane przez Pinka. Sans się zatrzymał unosząc natychmiast wysuwając z Tobie swój język, mieszanka jego śliny i Twoich soków skapywała z jego brody.
-hmmm... wołasz imię mojego brata po tym wszystkim? pink powiedział ci, że to hasło? - przytaknęłaś speszona, łapiąc oddech próbując zignorować pragnienie własnego ciała - .... robię coś źle? nie lubisz jak cie się tam liże?
-N-nie... ale t-to... to za dużo – jęknęłaś, zaciskając palce na prześcieradle, popatrzył na Ciebie uważnie.
-hmpf, chyba troszeczkę przesadziłem, nawet jeżeli działasz na magii pinka, siedem godzin to całkiem imponujący wynik, dziecino – przyznał kładąc się obok Ciebie i obejmując Cię ramionami by przytulić do siebie – możemy na chwilę dać sobie odpocząć... nie chcę cię zniszczyć... jeszcze – zaśmiałaś się, zaś on wtulił twarz w tył Twojego karku, zaraz potem oboje zasnęliście.
-Z-za dużo... S-Sans – jęknęłaś, próbując poruszyć rękami, lecz blokowały je kajdanki. Założył je jakiś czas temu i przymocował do wielkiej kości, aby mógł się swobodnie bawić.
-oh, a mi się wydaje, że dasz radę, piękna, kurwa, jesteś tam, taka zmęczona, taka oczekująca, sprawiasz że mam ochotę na więcej, minęło ledwo siedem godzin i już doprowadziłem cię do takiego stanu – przesuwał rękami po Twojej kobiecości, jego kutasy poruszały się ze powoli w Tobie – mmmm... taka ciastna... taka mokra i ciepła... k-kurwa... - Próbowałaś uciec przed jego dotykiem, jego zabiegi nad Twoim ciałem wyczuliły Cię na wszystko, na każdy dotyk kości na skórze. Zaczynałaś tracić rachubę, ile on właściwie ma dłoni? Jęknęłaś przeciągle, czułaś jego oddech, powoli się poruszał. Nie rozrywał Cię, ale i tak czułaś napięcie z każdym pchnięciem. Jedna, dwie, trzy główki w Tobie... - no weź, dziecino, licz ze mną, oddychaj – jego głos był odległy
-R-raz... d-d-dwa.. trz..ngh.. trzy...ahh, Sans!
-ahh... kurwa, podoba mi się ten dźwięk, dziecino – dyszał w Twój kark, przyciskając swoje gorące kości do Twojego spoconego ciała. Zaczęłaś znowu liczyć, przyciągnął Cię bliżej do siebie, sprawiając, że jęknęłaś przez nagły silniejszy dotyk. Znowu liczyłaś, on dyszał znowu w Ciebie wchodząc. Znowu zaczęłaś liczyć, numery wiły się po Twoich ustach tak samo jak łzy umykały spod zaciśniętych powiek kiedy on tłumił własne jęki wgryzając się w świeże mięso na Twoim ramieniu. Liczyłaś znowu, lecz liczby nie miały już znaczenia, albowiem przyszpilił Cię boleśnie w łóżko. Próbowałaś znowu liczyć ale warknął, powstrzymując Twoje słowa by zaraz następnie unieść Cię w powietrze tak, aby unosić Cię na swoich biodrach. Całował Cię, warczał, jego żebra drżały od tych dźwięków, kradł Twój oddech. Jego krótkie i szybkie pchnięcia poprzedzały ostateczne spełnienie, gorąca magia rozpływała się po Twoim wnętrzu, sprawiając że zamierałaś i zaciskałaś palce dookoła jego żeber. Jego ręce podtrzymywały Twoje plecy, przytuliły kiedy opadłaś na niego. Zamknął oczy i westchnął przystawiając czoło do Twojego. Dwa z jego członków zniknęły, zaś ostatni delikatnie się wyślizgnął, pozostawiając Twoje ścianki kurczące się z rozkoszy, zaś poczucie pustki wydawało się nowe i straszne. Jego nasienie skapywało na prześcieradło z Twojej szparki. Położył cię i zaczął się przyglądać temu jak bardzo Cię wyniszczył. Znowu próbowałaś uciec przed czułym dotykiem leczniczej magii na jego rękach, która teraz uzdrawiała Twoją zniszczoną płeć. Ostatecznie ją rozerwał i teraz ją naprawiał. Zerknął na Ciebie i zabrał rękę tylko po to by się pochylić.
-N-nie.. jest za dee-e-eeelikaaah! - położyłaś rękę na jego czaszce, język potwora sunął po Twojej kobiecości. Jego język poruszał się w Tobie, wił, uzdrawiająca magia leczyła każdą nawet najmniejszą rankę i skaleczenie jakie mogło powstać. Twój smak się nie zmienił, mimo ilości wpompowanej w Ciebie niebieskiej spermy. O Boże, nie zamierzał się zatrzymać. Nadal Cię lizał, zębami skubał wrażliwe wargi, skrzeczałaś pod wpływem magii. Tego było za dużo, za dużo, za.. - P-Papyrus! - krzyknęłaś nagle, przypominając sobie hasło bezpieczeństwa dane przez Pinka. Sans się zatrzymał unosząc natychmiast wysuwając z Tobie swój język, mieszanka jego śliny i Twoich soków skapywała z jego brody.
-hmmm... wołasz imię mojego brata po tym wszystkim? pink powiedział ci, że to hasło? - przytaknęłaś speszona, łapiąc oddech próbując zignorować pragnienie własnego ciała - .... robię coś źle? nie lubisz jak cie się tam liże?
-N-nie... ale t-to... to za dużo – jęknęłaś, zaciskając palce na prześcieradle, popatrzył na Ciebie uważnie.
-hmpf, chyba troszeczkę przesadziłem, nawet jeżeli działasz na magii pinka, siedem godzin to całkiem imponujący wynik, dziecino – przyznał kładąc się obok Ciebie i obejmując Cię ramionami by przytulić do siebie – możemy na chwilę dać sobie odpocząć... nie chcę cię zniszczyć... jeszcze – zaśmiałaś się, zaś on wtulił twarz w tył Twojego karku, zaraz potem oboje zasnęliście.
*- w oryginale "knot", jest to określenie na ... okej. Kutas psi, tak psi. Dla osób które nie wiedzą, jak wygląda kutas psi to tutaj macie link (klik) w każdym razie, ta gula na samym końcu jest inaczej nazywana w języku polskim prostatą, gruczołem krokowym albo sterczem. Wybrałam opcję trzecią. Jest to specjalny mięsień występujący u psowatych który jest wsadzany do pochwy samicy i w ten sposób zwierzęta nie rozdzielają się przez jakiś czas. Dla przykładu, zwierzęta, które "utknęły" w sterczu wyglądają tak. (klik) No i generalnie właśnie chodzi o tę gulę.