24 lipca 2017

Undertale: Sześć szkieletów w Rui -Pogoń [Six Skeletons in Heat -The Chase] - tłumaczenie PL [+18]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Jest to alternatywne zakończenie do rozdziału Gorąca chwila Część 1 opowiadania Sześć Szkieletów w Twojej szafie - czyli co by było gdyby, Undyne jednak nie pojawiła się na czas i nie wyciągnęła Czytelniczki z domu pełnego szkieletów w rui. 
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Prawie słońce zaszło, kiedy wróciłaś do domu z Pinkiem, po drodze musieliście się kilka razy zatrzymać, aby zaspokoić Twoją potrzebę. Nie narzekał co prawda, lecz wiedział, że z każdą chwilą był bliżej momentu kiedy musi Cię zostawić. Dom był zaskakująco cichy, żadnego śladu życia, wszystkie auta z podjazdu zniknęły. 
-wszyscy wyjechali, nie chcą wchodzić w drogę – Pink odpowiedział na Twoje niewypowiedziane pytanie – nikt nie wchodzi w drogę między sansa i jego ofiarę kiedy jest w rui chyba, że chcą oberwać. 
-O-ofiarę?
-a no, lubi jak się ucieka, hasło bezpieczeństwa to „papyrus”, jesteś gotowa, cukiereczku? - zapytał dotykając Twojej talii by poprawić sukienkę. 
-Ch-chyba? Znaczy się, gotowsza być już nie mogę
-racja – cmoknął Cię w policzek – powodzenia dziecino – Otworzył drzwi i pozwolił ci wejść do środka i nim się pożegnałaś, zatrzasnął je za Tobą pozostawiając samą w ciemnościach. Westchnęłaś, gładząc się rękami po ramionach, koszulce i sukience, czując żar własnego ciała, gotowa i czekająca. Opuściłaś szybko ręce jak poczułaś gorący oddech na karku, lecz kiedy się odwróciłaś... nic nie było. Nikogo nie było. Serce biło Ci jak szalone. Gdzie jest Sans? Nie czeka na Ciebie? Rozejrzałaś się dookoła po ciemności, po ścianach, po drzwiach, aby zorientować się gdzie jesteś. Dłońmi przejechałaś po poręczy schodów, lecz nim zaczęłaś iść dalej do góry usłyszałaś coś. Zamarłaś. To było ryknięcie. Tak Ci się wydaje, w każdym razie. Zaczęłaś intensywnej słuchać, czułaś jak włosy stają Ci dęba czując znajome elektryczne impulsy magii odbierające Ci kolejne oddechy. Zerknęłaś nagle przez ramię tylko po to aby dostrzec magię Sansa unoszącą się z jego oczodołu. Był po drugiej stronie pokoju, lecz szybko skrócił ten dystans, pomijając Twoje pragnienie i ochotę, nie umiałaś się powstrzymać. Zaczęłaś uciekać. Każda komórka ciała mówiła, abyś uciekała i biegłaś, potykając się o własne nogi, w górę, po schodach, przeszyta strachem. Słyszałaś własne serce w uszach. Jego pokój? Twój pokój? Nie miałaś zbyt wiele opcji. Okręciłaś się dookoła. Cisza. Nie słychać było nic, ani jednego kroku. Wydawało Ci się to wszystko? Zatrzymałaś się, powoli przylgnęłaś plecami do ściany. Nigdy wcześniej nie widziałaś, aby oczy Sansa świeciły w ten sposób, nigdy też się tak szybko nie poruszał. Wróciłaś tam, gdzie się to wszystko zaczęło, do pokoju gdzie na Ciebie naskoczyli. Było ciemno, lecz coś zauważyłaś... coś niebieskiego... świecącego.. pełnego cieniutkich linii. Czy to była.. jego dusza? Zachłysnęłaś się powietrzem, o sekundę za późno. Jego ciało już było przy Twoim i w mgnieniu oka byłaś przyszpilona przy jego łóżku, jego ręce na Twoich biodrach, trzymał Cię na dole z siłą tak wielką, jakiej nigdy po nim być nie oczekiwała. Warknięcie opuściło jego pierś. Próbowałaś oddychać głęboko, Twoje serce zamarło. Dał Ci krótką chwilę abyś odpoczęła, a zaraz potem jego ręce zabrały się za Twoje ubrania. A nie, tak właściwie to je zerwał. Wpierw Twoją koszulkę, potem sukienkę. Jednym palcem rozerwał Twoje majtki. Byłaś naga, drżąc próbowałaś zasłonić swoje ciało rękami, i kurwa, to było seksowne. Nic nie mówił. Przywarł zębami do Twoich ust pokazując Ci od razu kto tutaj rządzi, nie tracąc ani sekundy więcej. Czułaś seksualną frustrację jaką przeżywał przez całe dziewięć dni czekania, słuchania jak rżniesz się z pozostałymi, jak całe mieszkanie pachnie seksem i Tobą, zaś zapach seksu był na Tobie. Jęknęłaś kiedy pochylił się nad Tobą, zaskoczona ciężarem jego męskości przylegającej do Ciebie z sterczem* na końcu, lecz pomijając to, sam w sobie był ogromny. Dopiero teraz zrozumiałaś co to jest potworny kutas. 
-O-o, Boże, Sans, przestań, ja nie... ah! - warknął w odpowiedzi wchodząc w Ciebie gwałtownie, nawet na chwilę się nie wahając. Jęczałaś głośno, no i znowu widziałaś to niebieskie światło w jego oczodołach, unosiło się jak ogień poza czaszkę. Czułaś jak niewielkimi impulsami podobnymi do elektryczności jego magia mknie po Twoim ciele. W tym stanie nie szło się z nim dogadać. Będzie rżnął cię jak jakieś zwierze i kurwa, bardzo tego chciałaś. Stęknęłaś gry wgryzł się w Twoją skórę na ramieniu, palce boleśnie wbijały się w biodra kiedy wsuwał się głębiej. Gdzie właściwie jesteś? Trudno powiedzieć. Jego ręce trzymały Cię kiedy przybliżał się, zaś zęby gryzły każdy kawałek skóry jaki mogły. 
-moja – wycharczał Ci w ucho, oblizał językiem ślady po swoich zębach, po ramieniu, karku, wzdłuż szczęki, aż do warg w które wessał się. Powtarzał to słowo ciągle, mruczał w trakcie pocałunków, szeptał w Twoją skórę. Trzymał Cię w absolutnie brutalnym bezruchu. Jego członek stawał się większy i coraz trudniej było go wyciągnąć. Zabronił Ci dojść kiedy byłaś już blisko, zamiast tego ostatnim pchnięciem z głośnym warknięciem wsunął się jeszcze głębiej. Kiedy próbowałaś się poruszyć, nie mogłaś, czując go w sobie. 
-co... co jest, dziecino? - mruknął przełamując ciszę kiedy próbowałaś się wiercić, przywarł do ciebie starając się pocierać członkiem w Tobie – pierwszy raz z.. aah.. kurwa... z alfą? nigdy wcześniej nie widziałaś stercza?  - Alfą? O to chodziło? Cóż, to tłumaczyło dlaczego tamci tego nie mieli. Mogłaś jedynie zadrżeć w odpowiedzi kiedy jego stercz zaczął rozrywać Twoje wejście, zaśmiał się cicho, oblizując Twój obojczyk pozwalając by rozkosz prześlizgnęła się po Twoim kręgosłupie, rozluźniając napięte mięśnie, tak aby mógł odrobinę swobodniej w Ciebie wejść... - kurwa, jesteś taka ciasna mmm... ahhh... pozwól... - warknął i wycofał się tylko po to, aby przesunąć Cię na poduszki. Pierwszy raz byłaś w stanie dokładnie zobaczyć jego twarz i z jakiegoś powodu byłaś zaskoczona tym, że wyglądał właściwie tak jak zawsze. No może odrobinę bardziej nieprzystępny niż zawsze, zaś jego bluza zwisała z jego ramienia, nie miał koszulki więc widziałaś jaśniejącą duszę przez żebra... był odrobinę straszniejszy i wydawał się o wiele większy, ale ... to nadal Sans, z szerokim leniwym uśmiechem na czaszce. Pogłaskał się po karku zerkając na Ciebie z uwagą. 
-Ja... nie jestem pewna, czy dam radę – szepnęłaś z obawą, wpatrzona w wielkiego stercza u nasady jego kutasa, którego trzymał w ręki. Zaśmiał się znowu, gładząc się wolną ręką po głowie, pozwalając aby jego oko jaśniało iskrzącą się niebieską magią. 
-zmieścisz go w sobie skoro tak ci mówię, kochanie, ale... - rozchylił szerzej Twoje nogi, poczułaś jak magią je trzyma w miejscu, nie byłaś w stanie nimi poruszyć, już miałaś coś powiedzieć, kiedy słowa ugrzęzły Ci w gardle widząc jego spojrzenie. Przesunął kościstym palcem po Twoich dolnych wargach, sprawiając że przeszły Cię dreszcze pogniecenia - ... chcę, abyś wiedziała dokładnie kto tutaj rządzi. 
-T-ty! - odpowiedziałaś szybko chwycił w palce jeden z płatków i potrząsnął nim. 
-ah, nic już nie mów – domagał się – muszę cię tylko.. oznaczyć.. może tu... albo tu.. a może tutaj.. wtedy będzie moja do rżnięcia i do powicia moich dzieci na zawsze, chcesz tego dziecino? - zachłysnęłaś się powietrzem przerażona, zerknął na Ciebie zaciekawiony. 
-Ja... ja nie mogę... 
-oh, wahasz się przez to? - zaśmiał się sunąc ręką po Twoim podbrzuszu – nie dbam o to, że nie możesz mieć ze mną dzieci, kochanie, i tak póki co ich nie chcę, ale moje ciało domaga się swego
-O-oh.. - uspokoiłaś się, zadowolona, że nadal możesz przynieść mu ukojenie bez tego. Jakoś, bardzo spodobało Ci się to kiedy mówił o urodzeniu jego dzieci. Czy to przez magię Pinka, albo.. naprawdę tego chciałaś? Przesunął końcówką palca po niewielkich śladach po Twoich majtkach jakie jeszcze zostały gdy je zerwał. Zadrżałaś. - Uhm, uh czy... możemy.. udawać? - zatrzymał się patrząc na Ciebie zaskoczony. By zaraz następnie wyszczerzyć się z miną taką, jakby chciał Cię zaraz zjeść. 
-eh? podoba ci się to? pomysł, że urodzisz moje szczeniaki? że wypełnię cię magią póki nie urośnie w tobie mój dzieciak? - znowu zaczął wsuwać w Ciebie swojego kutasa, początkowo tylko główkę, przyciskając swojego stercza do Ciebie kiedy wypowiadał kolejne pytania – odpowiedz mi natychmiast – warknął wbijając kciuki w Twoje ciało. 
-Tak! Tak! Podoba mi się wyobrażenie... że.. mogłabym... - spodziewałaś się, że odnajdziesz w jego spojrzeniu tą samą ostrość jaką czułaś w jego głosie, lecz jedyne co widziałaś to zrozumienie. Ciepło bijące od jego ciała, rozgrzewało i uspokajało Twoje. 
-więc... weź mój pieprzony stercz – pchnął mocniej i czułaś jak cała gula wślizguje się do środka. Magia? Magia to potrafi? Warknął przyciągając Twoje biodra w swoją stronę. Wtedy zorientowałaś się, że trzymasz swoje ręce nad głową. - kurwa, w tej chwili jesteś taka piękna, nie mogę się doczekać aż zobaczę cię z moim dzieciakiem na rękach, będziesz tak piekielnie prześliczna i wszyscy będą wiedzieć, że należysz do mnie – Zarżałaś pod jego dotykiem, czułaś jak wchodzi i wychodzi z Ciebie ze swoim sterczem, z każdym kolejnym pchnięciem zagłębiając się w Ciebie bardziej. 
-Saaaanssss
-właśnie dziecino, właśnie tak, jęcz moje imię, póki możesz, bo potem będziesz musiała mówić do mnie tatusiu~ - drażnił się z Tobą, lecz czułaś, że jest już blisko, jego oddech stawał się krótszy i urywany, naprawdę mu się to podobało. W końcu w cichym domu słychać było tylko Twoje jęki. Był coraz bliżej, jego magia trzymała Cię w jednej pozycji – o kurwa.. zaraz... mmff... dojdź, masz natychmiast dość, niech moja magia łatwiej się z tobą złączy, otwórz się na mnie, weź wszystko co ci dam zboczona dziewucho.. oh, kurwa... chce wypełnić cię całą.. nie zakrywaj twarzy chcę widzieć wyraz twojej twarzy kiedy zajdziesz w ciążę ze mną – Nie umiałaś mu się przeciwstawić, nawet jakbyś tego chciała, zachłysnęłaś się powietrzem kiedy poczułaś przeszywający Cię orgazm. Jego wielki kutas po kilku pchnięciach dotarł do samego Twojego dnia i wypuścił magię. I więcej, i jeszcze. Kurwa mać, tylko tyle umiałaś w tej chwili pomyśleć. Nie ma szans, abyś zmieściła w sobie całą tę spermę, nawet biorąc pod uwagę jego kutasa w Tobie oraz pozycję w jakiej jesteście. Lecz nie dał Ci żadnego wyboru, zwłaszcza kiedy kazał Ci przyjąć wszystko, więc po prostu wbiłaś w jego ręce swoje paznokcie i zaczęłaś głębiej oddychać czując jak wypełnia Cię, napełnia, rozrywa od środka. Dwadzieścia, trzydzieści sekund i kiedy myślałaś, że już nic nie pomieścisz więcej... po prostu położył się na Tobie i w końcu skończył. Czułaś wybrzuszenie i nawet je widziałaś. Byłaś przepełniona. - heh, cholera, nie ma już tam miejsca, co dziecino? - wymruczał nim ostatecznie wyszedł z Ciebie pozwalając, aby część jego nasienia z Ciebie wypłynęła – jesteś taka seksowna.. cała w mojej magii... 
-T-to... było.. - nie umiałaś znaleźć słowa, więc nic nie powiedziałaś. Cudowne? Niesamowite? Seksowne? Nie, to nie oddaje w pełni tego co przeżyłaś. 
-ciii ciii, nic nie mów, korzystasz teraz z magii pinka, co nie? masz jakieś dwadzieścia minut przed kolejnym atakiem pożądania, no, i, ja, też – jęknął włączając światło. Otworzył oczy szerzej w wyraźnym zaskoczeniu, przysunął się do Ciebie bliżej szeroko się szczerząc -... hmd, czarny i niebieski do ciebie pasuje, ale powinniśmy chyba to naprawić nim znowu postradam zmysły – popatrzyłaś na siebie i jęknęłaś widząc wielkie siniaki pokrywające Twoje ciało. Bolały troszeczkę, pewnie podniecenie tłumiło ból. Każdy kawałek Twojego ciała którego dotknął miał na sobie znamię jego bytności. Zęby, palce, pazury. Cofnęłaś się kiedy pochylił się w Twoją stronę, uniósł ręce w obronie by zaraz potem bardzo powoli, położyć je na Tobie. Usunął resztki ubrań z Twojego ciała, pochylił się aby pocałować Twoje piersi. A kiedy skończył przyciągnął Cię powoli do swoich żeber, instynktownie chwyciłaś się za materiał jego bluzy wtulając się w jego mostek. Pochylił się tuląc się czule, nucąc pod nosem jednocześnie gładząc Twoje ciało. Każde miejsce jakie dotknął drżało z ciepła. Znałaś to uczucie. Jego magia uzdrawiająca nie była tak skuteczna jak Papyrusa, ale i tak przyjemna i przynosząca ukojenie obolałemu ciału. - spisałaś się dziecino, jesteś pewna, że to był twój pierwszy raz z alfą? - szepnął. Zarumieniłaś się, zaś jego palce zawędrowały na Twoje biodra lecząc tamtejsze ślady – wyglądasz tak ślicznie, cała w śladach po mnie, cała w mojej spermie, tak jakbyś była moja... mmm... tylko moja... 
Jego słowa zamieniały się w niskie warczenie, lecz chrząknął próbując zapanować nad nerwami póki nie upewni się, że będziesz gotowa na ciąg dalszy. Znowu nucił, pewnie dlatego aby uspokoić samego siebie, lecz i to zamieniło się w mruczenie, zaś drżenie jego żeber czułaś na piersiach. 
-...już? - zaśmiał się, jak Twoje ręce zaczęły błądzić po jego miednicy – nie skończyłem cię leczyć, a ty nadal jesteś taka napalona, nawet po tym wszystkim 
-Jest tak cudownie – jęknęłaś od wrażenia magii leczniczej która teraz uzdrawiała Twoją kobiecość. 
-hmm? podoba ci się? pewnie przez mojego brata, jesteś teraz taka uległa pod tą magię – odgarnął ręką włosy z Twojej twarzy, następnie łapiąc za brodę podniósł tak, aby mógł Cię pocałować głęboko. Jęknęłaś w jego usta, niski pomruk wydobył się z jego klatki piersiowej. Zaczął szybciej poruszać rękami aby przyśpieszyć proces leczenia nim znowu straci nad sobą panowanie, lecz z Tobą już gotową było to zdecydowanie niewykonalne zadanie, czułaś jak potrzeba rżnięcia się z nim wypełnia Twoje wnętrze. 
-Tak strasznie cię pragnę – wymruczałaś między pocałunkami, od czarów Twoje włosy na ciele stały dęba, zaś kobiecość dosłownie ociekała wilgocią, zaraz oszalejesz... 
-nie masz nawet pojęcia jak długo czekałem, aby usłyszeć te słowa od ciebie – warknął – masz pojęcie co mi robiłaś? musiałem walczyć sam ze sobą, aby nie wyrżnąć wszystkich w tym pierdolonym domu za to, że śmiali położyć na tobie swoje łapy, za to, że mówili „mój człowiek”? - przesunął palcem po dolnej wardze, jego maniakalny śmiech wywołał w Tobie dreszcze – ale umiem.. się kontrolować... wiedziałem, że kiedy przyjdziesz w końcu do mnie, będziesz wiedziała jak obchodzić się ze szkieletami, w ten sposób będzie mi łatwiej, w ten sposób będziesz moja, znowu i znowu i znowu i jeszcze raz, bez innych, wiedziałem, że od teraz za każdym razem jak mnie zobaczysz, będziesz mokra, spragniona aby rżnąć się ze mną wszędzie, pozwól że coś ci powiem dziecino... jak z tobą skończę jedynym co będziesz umiała do mnie powiedzieć, to będzie w i ę c e j... więc... - przekręcił się na Ciebie, przystawiając swojego kutasa do Ciebie. Tym razem nie miał stercza. Czyżby nie pojawiał się za każdym razem? Zaczęłaś jęczeć kiedy przystawił główkę do Twojej szparki i zamarłaś. Poczułaś bowiem dwie główki obok siebie. Zaśmiał się widząc Twój wyraz twarzy, jego przebiegły uśmiech mówił jedno: tak, jest w stanie stworzyć więcej niż jednego kutasa tylko po to aby Cię wykończyć - ... no to zaczynamy. 
-jeszcze na mnie nie usypiaj, dziecino – wymruczał do Twojego ucha, kiedy padałaś ze zmęczenia. Początkowo myślałaś, że Cię rozerwie, dwa kutasy w jedną szparkę to było za wiele. No i przywołał je tak wiele razy, że w tej chwili byłaś słaba i dysząca, niezdolna do czegokolwiek, a on ledwo zaczął się pocić – strasznie podoba mi się jak mnie w siebie wpuszczasz, za jednym zamachem, kochanie... teraz wydaje się to znacznie lepsze, dwa razy lepsze – stać Cię było jedynie na słabe jęknięcie w odpowiedzi – hmm? dobrze ci? przywykłaś? może jeżeli... hm... zobaczmy.. zmieszczę jeszcze jednego? - chwilę czekał na odpowiedź, lecz zaraz trzecia główka zaczęła się w Ciebie wsuwać. Byłaś taka wilgotna, że z łatwością się wślizgnęła. Skrzeknęłaś zaskoczona, otwierając szeroko oczy jak powoli zaczął poruszać swoimi członkami w Tobie.
-Z-za dużo... S-Sans – jęknęłaś, próbując poruszyć rękami, lecz blokowały je kajdanki. Założył je jakiś czas temu i przymocował do wielkiej kości, aby mógł się swobodnie bawić.
-oh, a mi się wydaje, że dasz radę, piękna, kurwa, jesteś tam, taka zmęczona, taka oczekująca, sprawiasz że mam ochotę na więcej, minęło ledwo siedem godzin i już doprowadziłem cię do takiego stanu – przesuwał rękami po Twojej kobiecości, jego kutasy poruszały się ze powoli w Tobie – mmmm... taka ciastna... taka mokra i ciepła... k-kurwa... - Próbowałaś uciec przed jego dotykiem, jego zabiegi nad Twoim ciałem wyczuliły Cię na wszystko, na każdy dotyk kości na skórze. Zaczynałaś tracić rachubę, ile on właściwie ma dłoni? Jęknęłaś przeciągle, czułaś jego oddech, powoli się poruszał. Nie rozrywał Cię, ale i tak czułaś napięcie z każdym pchnięciem. Jedna, dwie, trzy główki w Tobie... - no weź, dziecino, licz ze mną, oddychaj – jego głos był odległy
-R-raz... d-d-dwa.. trz..ngh.. trzy...ahh, Sans!
-ahh... kurwa, podoba mi się ten dźwięk, dziecino – dyszał w Twój kark, przyciskając swoje gorące kości do Twojego spoconego ciała. Zaczęłaś znowu liczyć, przyciągnął Cię bliżej do siebie, sprawiając, że jęknęłaś przez nagły silniejszy dotyk. Znowu liczyłaś, on dyszał znowu w Ciebie wchodząc. Znowu zaczęłaś liczyć, numery wiły się po Twoich ustach tak samo jak łzy umykały spod zaciśniętych powiek kiedy on tłumił własne jęki wgryzając się w świeże mięso na Twoim ramieniu. Liczyłaś znowu, lecz liczby nie miały już znaczenia, albowiem przyszpilił Cię boleśnie w łóżko. Próbowałaś znowu liczyć ale warknął, powstrzymując Twoje słowa by zaraz następnie unieść Cię w powietrze tak, aby unosić Cię na swoich biodrach. Całował Cię, warczał, jego żebra drżały od tych dźwięków, kradł Twój oddech. Jego krótkie i szybkie pchnięcia poprzedzały ostateczne spełnienie, gorąca magia rozpływała się po Twoim wnętrzu, sprawiając że zamierałaś i zaciskałaś palce dookoła jego żeber. Jego ręce podtrzymywały Twoje plecy, przytuliły kiedy opadłaś na niego. Zamknął oczy i westchnął przystawiając czoło do Twojego. Dwa z jego członków zniknęły, zaś ostatni delikatnie się wyślizgnął, pozostawiając Twoje ścianki kurczące się z rozkoszy, zaś poczucie pustki wydawało się nowe i straszne. Jego nasienie skapywało na prześcieradło z Twojej szparki. Położył cię i zaczął się przyglądać temu jak bardzo Cię wyniszczył. Znowu próbowałaś uciec przed czułym dotykiem leczniczej magii na jego rękach, która teraz uzdrawiała Twoją zniszczoną płeć. Ostatecznie ją rozerwał i teraz ją naprawiał. Zerknął na Ciebie i zabrał rękę tylko po to by się pochylić.
-N-nie.. jest za dee-e-eeelikaaah! - położyłaś rękę na jego czaszce, język potwora sunął po Twojej kobiecości. Jego język poruszał się w Tobie, wił, uzdrawiająca magia leczyła każdą nawet najmniejszą rankę i skaleczenie jakie mogło powstać. Twój smak się nie zmienił, mimo ilości wpompowanej w Ciebie niebieskiej spermy. O Boże, nie zamierzał się zatrzymać. Nadal Cię lizał, zębami skubał wrażliwe wargi, skrzeczałaś pod wpływem magii. Tego było za dużo, za dużo, za.. - P-Papyrus! - krzyknęłaś nagle, przypominając sobie hasło bezpieczeństwa dane przez Pinka. Sans się zatrzymał unosząc natychmiast wysuwając z Tobie swój język, mieszanka jego śliny i Twoich soków skapywała z jego brody.
-hmmm... wołasz imię mojego brata po tym wszystkim? pink powiedział ci, że to hasło? - przytaknęłaś speszona, łapiąc oddech próbując zignorować pragnienie własnego ciała - .... robię coś źle? nie lubisz jak cie się tam liże?
-N-nie... ale t-to... to za dużo – jęknęłaś, zaciskając palce na prześcieradle, popatrzył na Ciebie uważnie.
-hmpf, chyba troszeczkę przesadziłem, nawet jeżeli działasz na magii pinka, siedem godzin to całkiem imponujący wynik, dziecino – przyznał kładąc się obok Ciebie i obejmując Cię ramionami by przytulić do siebie – możemy na chwilę dać sobie odpocząć... nie chcę cię zniszczyć... jeszcze – zaśmiałaś się, zaś on wtulił twarz w tył Twojego karku, zaraz potem oboje zasnęliście. 

____________________
*- w oryginale "knot", jest to określenie na ... okej. Kutas psi, tak psi. Dla osób które nie wiedzą, jak wygląda kutas psi to tutaj macie link (klik) w każdym razie, ta gula na samym końcu jest inaczej nazywana w języku polskim prostatą, gruczołem krokowym albo sterczem. Wybrałam opcję trzecią. Jest to specjalny mięsień występujący u psowatych który jest wsadzany do pochwy samicy i w ten sposób zwierzęta nie rozdzielają się przez jakiś czas. Dla przykładu, zwierzęta, które "utknęły" w sterczu wyglądają tak. (klik) No i generalnie właśnie chodzi o tę gulę. 
Share:

Undertale: Sześć szkieletów w Rui -Niespodziewana Gwiazda Wieczoru [Six Skeletons in Heat - Surprise Guest Star] - tłumaczenie PL [+18]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Jest to alternatywne zakończenie do rozdziału Gorąca chwila Część 1 opowiadania Sześć Szkieletów w Twojej szafie - czyli co by było gdyby, Undyne jednak nie pojawiła się na czas i nie wyciągnęła Czytelniczki z domu pełnego szkieletów w rui. 
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Bawidełko
Magiczny dotyk
Pan i Sługa
Kochaj się ze mną
Niespodziewana Gwiazda Wieczoru (obecnie czytany)
Pogoń
....
Obudziło Cię uczucie czułego muskania przez palce oraz ciche nudzenie Stretcha. Śpiewał „Whe should be lovers” Choć słowa stawały się niezrozumiałe jak przytulał się bardziej do Twojego karku, nucąc je jak jakieś zaklęcie. Przestał, kiedy zorientował się, że nie śpisz.
-wybacz, próbowałem być cicho – zaśmiał się, przesuwając rękę na Twoje biodro, ściskając je tak, abyś mogła poczuć jego miednicę za sobą.
-Nie, miło było się w taki sposób obudzić – mruknęłaś przekręcając się aby na niego spojrzeć. Byłaś zarumieniona, on też. Ruja opuściła jego kości, ale wspomnienia pozostały, byłaś pewna że zadręcza się teraz nimi... tym co zaszło między wami wczorajszej nocy i co działo się o poranku. Powiedział, że Cię kocha, a potem to pokazał. Przeczuwałaś, że to nie jest tylko efekt rui i z jakiegoś powodu ten fakt dodatkowo Cię zawstydzał. - Śpiewałeś tę piosenkę dla mnie? - uśmiechnął się i wciągnął rękę w stronę stolika by chwycić za papierosa. Wsadził go między zęby, odpalił za pomocą magii i zaciągnął się.
-powinniśmy się zejść jak to wszystko się skończy, też tak myślisz, moja kochana? - dym wymykał się z jego ust kiedy mówił.
-Nie możemy – zaśmiałaś się, pochylił się w Twoją stronę by zacząć całować Cię po szczęce i karku
-powinniśmy być razem i to jest fakt~
-Nie baw się w barda – odepchnęłaś go z uśmiechem. Zaśmiał się i znowu zaatakował kolejnym pocałunkiem.
-mmm... chociaż to przemyśl, dobrze? - wymruczał w Twoje wargi
-Mmm, dobra.
-...moja kochana?
-Hmm?
-...namyśliłaś się? - czułaś jak się uśmiecha, zaś jego magia napiera na Twoje biodro – wiem, że moja ruja się skończyła... ale jest środek nocy, możesz jeszcze zostać. - jęknęłaś kiedy delikatnie przysunął kutasa do Ciebie, odnajdując drogę między Twoimi nogami.
-Mogę.. pomyśleć później – jęknęłaś poruszając biodrami. Odnalazł drogę do Twojego wnętrza delikatnie rozkładając płatki Twojej kobiecości na boki. Popatrzyłaś na niego, uśmiechał się cwanie, wyciągnął powoli i leniwie papierosa spomiędzy zębów. Zerknął na Ciebie figlarnie, w zupełnie inny sposób niż podczas rui. Oczy wpatrzone w Ciebie z delikatnym rumieńcem, kiedy popatrzyłaś na dół, zobaczyłaś że jedną ręką już pracuje nad swoją męskością.
-zdecyduj się teraz – jego dłoń powędrowała na Twoją kobiecość, przystawiając do niej główkę członka, która napierała na wejście. Wzięłaś głębszy oddech i osunęłaś się na niego, lecz tak szybko jak to zrobiłaś cofnął się pozostawiając Cię pustą.
-Hm... sama nie wiem – drażniłaś się z nim – Podobało mi się to co robiliśmy, ale .. jestem troszeczkę bardziej zboczona. Myślisz, że mógłbyś być bardziej... ostry? - Proszę, powiedz tak, błagałaś go w myślach. Zaśmiał się pochylając w Twoją stronę.
-a więc tak lubisz, co? myślę, że mogę to zrobić – był szybki, poruszył się kilka razy przy Twojej kobiecości. Natychmiast ściągnął z Ciebie swoją bluzę i przyszpilił cię rękami do posłania. W sekundę zrobiło Ci się mokro, więc mógł wejść w Ciebie bez problemu. - lubisz też świntuszyć, laleczko? - wymruczał, mogłaś tylko przytaknąć. Znowu przysunął swoją główkę do Twojego wejścia i podrażnił łechtaczkę. Zatrzymał się nagle w jednej chwili boleśnie ściskając Cię za kobiecość – odpowiedz.
-T-tak, lubię to – szepnęłaś i zaraz potem uniósł Twoje biodra w swoją stronę. Głowę miałaś na poduszkach i nie pozwolił Ci złapać oddechu, wdarł się znowu zarzucając Twoje stopy na swoje ramiona.
-nigdy nie przypuszczałem, że lubisz takie .. hnng... jesteś zboczoną suką lecącą na szkielecie kutasy, prawda? - warknął, dziwny mrok czaił się w jego słowach, zaś palce boleśnie wbijały się w Twoje biodra. Trzymał Cię pod sobą, zamarł w Tobie, nie ruszył się nawet o cal, czekając aż zaczniesz się wierzgać. I tak zrobiłaś.
-P-Papyrus, błaaagam – jęknęłaś.
-o co? abym bawił się w te twoje gierki? nie, to nie w moim stylu, przeleciałaś prawie każdego kościotrupa w tym domu, wiesz co robić, prawda? - pochylił się aby językiem przesunąć po Twoim sutku śmiejąc się z Twojego cichego jęknięcia – właśnie... nie ruszaj się i przyjmij wszystko jak grzeczna dziewczynka... co? - przytaknęłaś, przekręcił i uszczypnął Cię w pierś, aż podrygnęłaś się. - odpowiedz, słowami, czego chcesz? inni cię nie zerżnęli wystarczająco?
-ja... ja chcę... chcę ciebie
-nie słyszę cię – w końcu zaczął się poruszać, denerwująco powoli, wierciłaś się.
-Ja... ja chcę... chcę ciebie, Papyrus
-mnie? Chcesz... tego... konkretnego... chuja? - z każdym słowem jego pchnięcia były mocniejsze i szybsze, aż krzyczałaś pod nim z rozkoszy
-Aaaah! Kurwa! Tak!
-dobra dziewczynka, a teraz odwróć się.
Tęskno patrzyłaś na niebo. Kiedy ostatni raz byłaś na zewnątrz? Słońce wydawało się bardzo jasne, jego promienie ogrzewały Twoją skórę. 
-nie mów mi, że żałujesz iż musisz wyjść z mojego łóżka tak wcześnie? - Stretch zaśmiał się opierając o drzwi. Zarumieniłaś się. Żałowałaś – to tylko wycieczka na zakupy, nic ci nie będzie~
-Ale... Sans? - patrzyłaś się na okno jego pokoju. Stretch przygotował Cię na spotkanie z kimś, ale nadal nie zadowoliłaś Sansa. Naprawdę powinnaś wychodzić w takim momencie? 
-... musisz naprawdę odpocząć, nim pójdziesz do sansa, laleczko – powiedział obniżając swój głos – więc baw się dobrze swoim wolnym dniem, jak już do niego pójdziesz nie wypuści cię przynajmniej przez pięć dni 
-Pięć?! - odebrało Ci mowę, szukałaś na jego twarzy oznaki kłamstwa. Przytaknął i zaciągnął się mocniej papierosem. 
-zaufaj mi, laleczko, tak będzie lepiej – powiedział szczerze i przytaknął – wygląda na to, że twoja randka już jest
-cukiereczku! - prawie straciłaś równowagę przez nagły naskok szkieleta na Ciebie, objął Cię ramionami mocno i oderwał stopy od ziemi. 
-P-Pink?! - wpatrywałaś się w jego oczy o kształcie serca. 
-we własnej osobie! odwróć się niech no ci się przyjrzę – zrobiłaś tak – mmm, nasze potworze soczki najwyraźniej dobrze na ciebie działają, wyglądasz olśniewająco – Zarumieniłaś się, usłyszałaś chichot Stretcha za sobą. 
-racja, właściwie nigdy ci nie powiedzieliśmy, że potworze jedzenie i sperma uzdrawiają, ale też poprawiają urodę – powiedział pomarańczowy stojąc w progu – ale, wcześniej też była piękna 
-oczywiście, że była piękna wcześniej – Pink tupnął kilka razy butem – ale teraz jest jeszcze piękniejsza! rozkwitła! 
-O Boże, co za komplementy – powiedziałaś słabo chowając czerwone rumieńce za palcami – M-możemy już...? - Pink zauważył Twoje zakłopotanie i zaśmiał się chwytając Cię za rękę. 
-chodź cukiereczku, zabawmy się~
Huh. Nie spodziewałaś się... że faktycznie pójdziecie na zakupy. Biorąc pod uwagę normalny poziom hormonów jakie ma Pink i jego brat, powinien gdzieś Cię teraz rżnąć. Ale nie, faktycznie byliście w centrum handlowym na zakupach, nucił do siebie wybierając spośród ubrań coś dla ciebie. 
-o czym myślisz, cukiereczku? - zerknął na Ciebie zza fioletowej sukienki trzymanej w rękach 
-O-oh... Uhm... Zastanawiam się dlaczego ruja nie ma na ciebie wpływu... - jego śmiech zaskoczył Cię, znacznie niższy niż zawsze i bardziej ochrypły. 
-oh, słodziutka, ja zawsze mam ruję – jego uśmiech się poszerzył, zmierzył Cię swoim wzrokiem, zaś Ty poczułaś się głupio, że wcześniej się nie zorientowałaś. Chwycił Cię za rękę i poszliście razem wgłąb sklepu. - więc, chcę usłyszeć wszystko – ścisnął Cię – który jest najlepszy? a który najgorszy? który cię zaskoczył? - Iiiiii znowu się rumienisz. 
-O-oo raaany, Pink. N-nie mogę o tym rozmawiać publicznie! 
-więc chodź do przebieralni! - zaproponował chwytając kolejną sukienkę z wieszaka i przewiesił ją przez Twoje ramię, by następnie pociągnąć Cię we wskazanym kierunku tam, gdzie nikt nie będzie wam przeszkadzał. No i tak, oto jesteś, w przebieralni ze szkieletem, przymierzasz stroje i rozmawiasz o tym jak rżnęłaś się z innymi szkieletami. Łał, Twoje życie jest pojebane. 
-Uhm, Blue mnie zaskoczył najbardziej – mówiłaś przymierzając pierwszą sukienkę, póki co przystawiając materiał do bioder – Był... bardzo dominujący, jak jakiś wódz. Kiedy się na mnie rzucił miałam wrażenie jakby uderzyła mnie ciężarówka. Nawet mnie ugryzł 
-awww, mały blueberry wyfrunął z gniazdka~ - Pink usiadł na krzesełku w rogu – i co jeszcze? 
-Papyrus był bardzo delikatny. No i czuły. 
-iiiii? który jest najlepszy?
-Trudno mi wybrać najlepszego, ale... uhm... bardzo, bardzo podobał mi się czas spędzony ze Stretchem – czułaś jak się rumienisz – Powiedział... że mnie kocha... i to prawda, bo powtórzył to kiedy jego ruja się skończyła 
-być nie może~
-Z-Zamknij się! - rzuciłaś w niego sukienką cicho się śmiejąc. On również chichotał. 
-a co z cherrym? - zapytał – to jest mój ulubieniec, a czy tobie się spodobał? - uśmiechnęłaś się przypominając sobie jego śpiący wyraz twarzy na moment nim wyszłaś z jego pokoju 
-Hmmm... jest słodki, zaskakująco czuły. Sprawił, że poczułam się wyjątkowo... Chciał, aby było mi dobrze – zaśmiałaś się - ... a potem dołączył Edge i to była niespodzianka 
-hmmm.. a ja nie jestem zaskoczony, ta dwójka lubi się dzielić – chwyciłaś za kolejną sukienkę patrząc na odbicie Pinka w lustrze. 
-Mogę się ciebie o coś zapytać?
-jasne, cukiereczku 
-Ty... ty spałeś z nimi wszystkimi? - zastanawiałaś się, czy Twoje przypuszczania są prawdziwe
-hmmm, niestety nie, nikt nie tykał tych ciepłych kluch albo blueberry, poza tobą, chyba! bj sypiał z edge i stretchem a ja raz pomogłem sansowi zaś z cherrym ... oh wiele rui razem przeszliśmy~ - Red był zdecydowanie bardziej pewny siebie kiedy byłaś z nim
-....Spałeś z Sansem? 
-raz – powtórzył pełen winy i zawodu – szczerze? obawiam się, że drugi raz bym mu nie dał rady
-N-Naprawdę?! - odebrało Ci mowę, odwróciłaś się w jego stronę zaskoczona – Ale on jest... ?
-leniwy? wyluzowany? - zaśmiał się – nie kiedy ma ruję... jesteś pewna, że jesteś na niego gotowa, słodziutka? - jego głos był pewien zaniepokojenia, kiedy zabierałaś z jego rąk fioletową sukienkę. Myślałaś nad tym pytaniem przymierzając sukienkę. 
-Cóż... jakby, nie mam innego wyboru? Znaczy się. Chcę być gotowa. Ale nie da się zrobić nic innego poza wypoczynkiem? - Jego ręce pomogły Ci z sukienką, zaśmiałaś się czując jego palce na swoim ciele. Jego flirty zawsze Ci odpowiadały! 
-wiesz jest jeszcze coś... 
-Co? 
-mogę ci pożyczyć trochę mojej magii, zawsze jestem w rui więc to działa jak afrodyzjak, odrobina i będziesz mogła rżnąć się godzinami 
-Łaaał, naprawdę? Możesz to zrobić? - przytaknął zadowolony z Twojego podekscytowania – Dobrze! Jak to zrobimy?
-potrzebuję twojej duszy aby wsączyć w nią trochę mojej magii
-O-oh.. - mina Ci zrzedła – Ja.. wolałabym abyś jej nie wyciągał... 
-hm... - Jego wzrok powędrował na Twoją pierś – rozumiem. - w obronie zasłoniłaś mostek rekami i odwróciłaś się w stronę lustra. Widziałaś w odbiciu jak wzrokiem przygląda się Twojemu ciału. 
-Nie wyglądam ładnie w tej sukience? - Podobała Ci się, słodka i uwodzicielska. 
-oh, nie, wręcz przeciwnie – machnął ręką – ale.. myślałem, jest jeszcze jeden sposób abym podzielił się z tobą swoją magią
-Naprawdę? - zerknęłaś na niego przez ramię – Jak.. - przerwały Ci jego zęby na Twoich wargach, serce zabiło Ci mocniej, lecz nie broniłaś się, dosłownie roztapiałaś się w jego objęciach. Po chwili Twoje nogi same oplotły jego biodra, przyszpilając Cię pod lustro. Zatrzymał się by na chwilę się odsunąć aby na Ciebie popatrzeć. Chciał sprawdzić, czy zrozumiałaś. - O-oh... dzielenie się magią, racja – byłaś czerwona, jego ciało przywierało do Twojego, twoja cipka aż drżała w oczekiwaniu. 
-mądra dziewczynka~ - wyszczerzył się, jego głos zrobił się niski i seksowny – jak z tobą skończę, będziesz przygotowana na sansa jak nigdy dotąd... - przytaknęłaś, znowu przywarł do Ciebie ustami, nie ukrywając szerokiego uśmiechu. 
-A-ah! Ale tutaj?! - popatrzyłaś na niewielką przebieralnie 
-mummm, nie zabiorę cię do domu bo tam czeka na ciebie sans – mruknął – no i tak długo jak będziesz cicho, nic się nie stanie, co nie... cukiereczku? - znowu do Ciebie przywarł, delikatne jęknięcie umknęło spomiędzy Twoich warg. Zachichotał wtulając się w Twoje obojczyki. Zachłysnęłaś się powietrzem czując, jak znikają Ci majtki, zaś na ich miejsce jego kutas zaczął wsuwać się w Twoje wejście. Kurwa, ten typ jest szybki! - ooohhh, cukiereczku, już jesteś na mnie gotowa~ - przecierał główką członka po całej Twojej kobiecości. Nagle coś twardego i zimnego przesunęło się po Twojej kobiecości, aż podskoczyłaś zaskoczona – ah, heh, wybacz, zapomniałem wspomnieć o moim kolczyku, przeszkadza ci? 
-Oh, kurwa, nie – jęknęłaś chwytając go mocniej, lecz ten cofnął się przyglądając Ci się zaskoczony, lecz szybko to uczucie zniknęło jak tylko poruszał się powoli dookoła Twojego guziczka pochylając się w Twoją stronę i warcząc gardłowo – Oooo Booaaaaawwwddd ... j-jak ty to...? To magia?! 
-mam ci to wytłumaczyć? czy wolisz abym cię zerżnął? - zapytał rozbawiony drażniąc Twoją kobiecość raz jeszcze. 
-P-przeleć mnie, błagam – mruknęłaś. 
-hmm? - przystawił w Twoją stronę swoje nieistniejące ucho 
-Pink! - zaśmiał się słysząc desperację w Twoim głosie, wdarł się w Ciebie. Jęknęłaś, każdy milimetr jego kutasa doprowadzał Cię do szaleństwa. Kolczyk był zimny w porównaniu z Twoją gorącą szparką, i sprawił że wierciłaś się powoli, czując jak ociera się o Twoje ścianki. Gryzłaś się po wargach aby hamować jęknięcia, paznokcie wbijałaś boleśnie w jego czaszkę i ramiona. On swoje jęki tłumił w Twojej skórze. 
-mmmm ... cukiereczku.. jesteś tak samo słodka jak twoja ksywka~ 
-Cóż, tę ksywkę ty mi dałeś, wiedziaaaaah~
-jeżeli będziesz mówić nie zdążę zrobić tego co do mnie należy, słodziutka – więc się zamknęłaś. Przynajmniej na tyle na ile mogłaś. Wtulił się w Ciebie najmocniej jak się dało próbując nie krzyczeć, spomiędzy jego zębów ulatniały się ciche stęknięcia. Jego język połączył się z Twoim, byłaś zaskoczona, albowiem i tak czaił się kolejny kolczyk. 
-S-Sans.. - jęknęłaś nauczona jakie jest jego prawdziwe imię. Zadowolony jęknął w Twoje gardło, poprawił Cię układając lepiej i... praktycznie eksplodowałaś z przyjemności. Gwałtownie wygięłaś się uderzając tyłem głowy o zimne lustro, walcząc ile sił mogłaś aby nie wydobyć z siebie głośniejsze odgłosy niż szepty. Każda chwila z nim była perfekcyjnie idealna, niesamowita. Jest taki dobry bo pewnie przerżnął już wiele osób, a może po prostu jest bardzo utalentowany. Delikatnie podciągnął Twoją sukienkę i wyswobodził sutek, aby czule go ścisnąć. Kwiknęłaś. 
-oooohhh, kurwa, jest mi tak dobrze, cukiereczku – stęknął, czułaś gorący oddech an piersi, jego palce wbijały się w Twoje biodra, przyciągając Cię do siebie bliżej z każdym kolejnym pchnięciem. 
-S-Sukienka! Sans! - jęknęłaś słabo gdy on się zaśmiał. 
-kupię ją, nie bój się – wymruczał drażnią swoim przebitym językiem Twoją pierś, obojczyk i kark. Jego magia była gorąca, czułaś jak rozgrzewa Twoje wnętrze. Dzięki niej, miałaś wrażenie, że nawet Twoje włosy i paznokcie stały się delikatne i czułe, każdy, nawet najmniejszy dotyk mógł Cię doprowadzić do szaleństwa. Skorzystał z tego efektu, wsuwając swoje zimne palce pod sukienkę. Zastanawiałaś się, czy biorąc pod uwagę jego aspiracje, jesteś jego pierwszym człowiekiem. Zerknęłaś na wasze odbicie w lustrze, wpatrywał się w Ciebie i zaśmiał się. 
-pasujemy do siebie, co nie cukiereczku? - warknął w Twoje ramie, odsłaniając powoli swoje kły tak abyś widziała jak Cię gryzie. Zadrżałaś i zesztywniałaś, całe to wrażenie sprawiło, że zawarczał i ugryzł jeszcze mocniej, zwalniając pchnięcia bioder. Czy jego kutas... urósł? Za każdym kolejnym pchnięciem miałaś wrażenie, że jest większy i większy. Już byłaś spocona i wyczerpana, dysząca, desperacko trzymająca się jego ubrań, które teraz zwisały z niego pogięte. 
-O Boże, Sans – jęknęłaś czując dreszcze w swoim brzuchu. Stęknął w odpowiedzi, kiedy zaczęłaś się na nim zaciskać i nim się zorientowałaś wypuścił w Ciebie swoja magię dokładnie w tej samej chwili jak intensywna przyjemność doprowadziła Cię na skraj. Było zaskakująco jasno w pokoju, pomyślałaś dysząc przy jego ciele. Ciepło nie zniknęło z Twojego ciała, ba, miałaś wrażenie że robi Ci się goręcej. 
-no, no, no, wygląda na to, że działa to szybciej na ludzi – zaśmiał się. Zrozumiałaś, że sama poruszasz swoimi biodrami próbując nadziać się na jego kutasa. 
-W-wybacz, ja... 
-nie, o to chodziło, pamiętasz? powiedz mi, jak się czujesz? - zapytał całując Cię w policzek i szczękę, by potem przeczesać palcami Twoje włosy. 
-Ja... ja... - chcę być zerżnięta – Ja potrzebuję... więcej... - wyszedł z Ciebie pozostawiając Cię drżąca w jego ramionach, byłaś zaskoczona, że utrzymywał Cię w górze. 
-a więc chodź, cukiereczku, pora dostarczyć cię sansowi, co nie? 
Share:

Undertale: Sześć szkieletów w Rui -Kochaj się ze mną [Six Skeletons in Heat - Make Love to Me] - tłumaczenie PL [+18]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Jest to alternatywne zakończenie do rozdziału Gorąca chwila Część 1 opowiadania Sześć Szkieletów w Twojej szafie - czyli co by było gdyby, Undyne jednak nie pojawiła się na czas i nie wyciągnęła Czytelniczki z domu pełnego szkieletów w rui. 
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Bawidełko
Magiczny dotyk
Pan i Sługa
Kochaj się ze mną (obecnie czytany)
Niespodziewana Gwiazda Wieczoru
Pogoń
....
O Boże. Cierpiałaś. Okryta ranami, śladami zębów, zadrapaniami. Znamiona godzin, nie zaraz, całych dwóch dni jakie spędziłaś w pokoju Blue. Dobra wiadomość jest taka, że tuliłaś w swoich ramionach tego śpiącego zboczonego aniołka, czując ciepło bijące od jego kości. Jego paląca potrzeba w końcu zniknęła, oddychał spokojnie, wdech i wydech. Byłaś pewna, że biedak umarłby jeżeli zostawiłabyś go na pastwę losu samego w pokoju. Więc było warto. Miałaś zamknięte oczy, czułaś jak jego żebra opadają i podnoszą się w miarowym oddechu. Przytulał się do Ciebie mocno. Minuty? Godziny? Nie liczyłaś już czas jak długo trwałaś tak obok nagiego kościotrupa. Po jakimś czasie zostałaś delikatnie wyciągnięta ze snu przez czyjeś silne ramiona, które oswobodziły Cię z objęć Blue. Otworzyłaś oczy, ledwo dostrzegałaś znajomą pomarańczową bluzę pachnącą papierosami i miodem i czymś, czego nie jesteś w stanie rozpoznać. 
-Mmm Stretch? 
-ciii, nic nie mówi – szepnął biorąc Cię na ręce niczym pannę młodą. Przekręciłaś się ze zmartwieniem wypisanym na twarzy w stronę śpiącego Blue, Stretch zaśmiał się cicho – nie martw się, z tego co widzę nie obudzi się jeszcze dłuuugo – zarumieniłaś się wtulając twarz w jego bluzę. Wyniósł Cię nucąc cicho pod nosem. Jego kołyszące kroki przywoływały ból ran, lecz dało się to znieść. Jak miałaś zaspokoić Stretcha w tak paskudnym stanie? Może powinnaś poprosić go, aby podrzucił Cię do pokoju Papyrusa by ten Cię uzdrowił... Za późno. Już leżałaś na jego łóżku, kiedy się podniósł rozejrzałaś się po jego pokoju. Dawno Cię tu nie było. Wsunął Ci coś w rękę. O cukierek. Potem położył kubek na stoliku. -zjedz to i wypij to, to wyleczy twoje rany – nie chciałaś nawet pytać jakim sposobem, wrzuciłaś po prostu cukierka do buzi. Ciepło rozlało się po Twoim języku, gardle, brzuchu. W oczach mniejsze rany się goiły, większe wyraźnie zaczynały znikać. Siniaki zmieniały barwy by potem wyblaknąć. Magia! Nigdy wcześniej jej nie próbowałaś. Stretch stał trzymając ręce za plecami. Pamiętasz, że pierwszego dnia rui był strasznie tulaśny... czyżby wstrzymywał się przez ten cały czas, póki Ci się nie polepszy stan? 
-Nie mam nic przeciwko, abyś się do mnie przytulił kiedy będę to pić, na...-nie dokończyłaś, a już był za Tobą, przyciągnął Cię do siebie i oplótł ramionami Twoją talię wtulając twarz w tył Twojej głowy chowając ją wśród włosów. O rany, właśnie zorientowałaś się, że nadal jesteś naga. Czułaś jak jego długie, twarde palce błądzą po gołej skórze. Bałaś się, że nie zdążysz wypić swojego.. cokolwiek to było, lecz równie mocno jak Cię pragnął, nie chciał Ci przeszkadzać w kuracji, po prostu nucił w Twój kark. Napój był słodki i pozostawił po sobie dziwny posmak, lecz jak tylko opróżniłaś kubek czułaś, jak ból z mięśni znika. Z westchnięciem ulgi odstawiłaś puste naczynie na stolik. Stretch przesunął palcami po Twoich bliznach na plecach. Chciałaś się postawić, ale byłaś zbyt zmęczona na cokolwiek. 
-to właśnie to ukrywałaś? - zapytał cicho kreśląc kciukiem ślady na największym znamieniu przy kręgosłupie. Przytaknęłaś przygryzając wargę by powstrzymać jęknięcie – twoja rodzina? to przed nią uciekasz? 
-Tak jakby
-....skończyłaś pić? 
-Tak. Dzięki. Jest mi o wiele lepiej. - Poczułaś jak się odchyla tylko po to aby wygrzebać coś i podał Ci materiał przez głowę. Ciepły, pachnący miodem i papierosami. Jego bluza. Wsunęłaś ręce w rękawy. Zastanawiałaś się dlaczego daje Ci swoje ubrania, a kiedy chciałaś go o to zapytać czułaś  na sobie jego ręce... znowu. Jego dotyk był delikatny, nawet delikatniejszy niż Papyrusa. Przekręcił Cię i położył na poduszki będąc na górze. 
-podobasz mi się w mojej bluzie – wyjaśnił, przesuwając dłonią po materiale – chciałem zobaczyć cię w niej jeszcze raz od czasu tamtej nocy w letniskowym domku... wybacz że wtedy kłamałem, tak swoją drogą, wszystko pamiętam. 
-Wiedziałam! - chwyciłaś za jego mostek. Zaśmiał się sunąc po Twoim ciele przez swoją bluzę. 
-na gwiazdy... mam cię tutaj, w swoich ramionach... może to przez ruję, ja.. hm... powinienem trzymać chyba język za zębami – ostatnią cześć wybełkotał przystawiając zęby do Twojego obojczyka. Mimo tego czułaś jego uczucia były aż nad to wyraźne teraz i kiedy nie był w rui. Ta krótka chwila pieszczot była relaksująca. Cieszyłaś się, że chociaż jeden z nich do końca nie postradał rozumu. 
-Nie rób tego – pogładziłaś jego twarz rękami, muskając jego policzki ozdobione delikatnym kolorem pomarańczowym – Mów co chcesz.. ja wszystko zrozumiem. - mimo wszystko wygląda na to, że póki co zdecydował nadal trzymać swoje myśli w głowie, bo nic nie powiedział, popatrzył się tylko na Ciebie czule. Przekręcił się z Tobą na bok i wolną ręką pogładził po włosach, druga zabłądziła pod bluzę. Czułe, powolne, troskliwe dotyki. Chciał zapamiętać każdy milimetr Twojego ciała, przystawił swoje zęby do Twoich ust, język powoli sunął po dolnej wardze. Zadrżałaś wtulając się w niego bardziej, kiedy pieścił Twój brzuch. Potem powoli wrócił na plecy ręką. Pocałunki z czułych i delikatnych stawały się głębsze, wypełnione pragnieniem, dłuższe i żarliwsze. Znowu przesunął się na górę. Nikt z was nic nie mówił, wasze ciała porozumiewały się ze sobą perfekcyjnie. Palcami znaczyłaś ślady na jego żebrach, kręgosłupie, mostku i czaszce. On tymczasem delikatnie wsuwał się między Twoje nogi. Czułaś go na sobie, lecz nie było to nic niewygodnego. Myślenie stawało się trudne. Jak masz myśleć, kiedy ledwo możesz złapać oddech, zaś jedyne co czujesz to wewnętrzny ogień łaskoczący Twoje podbrzusze? Jak możesz w ogóle myśleć, o tym, że nie możesz myśleć kiedy on nie ma na sobie koszulki, zaś jego gorące żebra stykają się z Twoimi wrażliwymi piersiami sprawiając, że jęczysz delikatnie w jego usta kiedy wasze języki wirują ze sobą w tańcu? Wspaniały. Cudowny. Niewiarygodny. Te słowa krążyły po Twojej głosie kiedy powoli, powoli bardzo powoli odsuwał się od Twoich warg pozwalając, by przez krótką chwilę połączyła was jedynie nitka błyszczącej śliny. Patrzył w Twoje oczy, jego własne jarzyły się magicznym światłem. Oboje dyszeliście ciężko. Twoje zmysły powoli zaczynały powracać, przez ten czas żadne z was nie przełamało wzrokowego kontaktu. 
-Ł...ł.. - próbowałaś powiedzieć.
-....łał – skończył i natychmiast zarumienił się bardziej, tak słodko, niczym dziecko. Lecz nie próbował się ukryć. 
-Tak... łał – powtórzyłaś. Oboje po prostu... patrzyliście się na siebie przez dłuższą chwilę. Ignorował własne pragnienia, aby traktować Cię delikatnie. Czuła miłość Reda była niczym w porównaniu do tej, którą otrzymywałaś od Stretcha. Czułaś, że całe ciało ozdrowiało po tym pocałunku. Kobiecość zaczynała pulsować przyjemnym ciepłem przypominając Ci jak sama bardzo go pragniesz. Nie umiałaś oderwać swoich oczu od jego, lecz wiedziałaś i czułaś jak jego magia próbuje znaleźć ucieczkę spod jego spodni. Na co on czekał? Na pozwolenie? Na znak, że go pragniesz? - P..papyrus... - szepnęłaś czule. Zamknął usta i popatrzył na Ciebie w skupieniu słysząc swoje prawdziwe imię. 
-p...powiedz jeszcze raz – poprosił cichutko. Zaczął rozpinać guziki swoich spodni, bardzo powoli. Wstrzymując w oczekiwaniu oddech, chwycił za zapięcie suwaka. Dłonie zatrzymałaś na jego żebrach, palcami gładziłaś chropowate kości. 
-...Papyrus... - westchnęłaś unosząc głowę aby cmoknąć go w szczękę. Zamknął oczy i rozsunął suwak. 
-kurwa... laleczko.. - jęknął, jego magia znajdowała się przy Twojej płci – na gwiazdy... jesteś taka piękna... jesteś.. kurwa.... idealna – zarumieniłaś się na dźwięk tego komplementu. Był taki oczarowany, pozostali tacy nie byli, nawet Papyrus, który mimo wszystko nie komplementował Cię. 
-Pocałuj mnie – poprosiłaś, a on usłuchał. Przywarł do Ciebie, czułaś jak jego kutas ociera się o Twoją kobiecość próbując nawilżyć się. Jęknęłaś czując, jak drażni łechtaczkę. Nadal próbował  zapamiętać. Każdy jęk i każdą sekundę. Chciał pamiętać wszystko. 
-od tak dawna tego pragnąłem, odkąd cię zobaczyłem – jęknął w Twoje wargi – na gwiazdy... ledwo dwa tygodnie temu okazałem się debilem... nienawidziłaś mnie, a teraz jesteś.. 
-Mmm... nigdy cię nie nienawidziłam, Stretch... ah... Papyrus, nig-aaah~! - pisnęłaś kiedy zaczął całować Cię za uchem, zaś główka jego członka zaczęła wślizgiwać się w Ciebie – N-nigdy... bym nie... - warknął wsuwając się powoli, czerpiąc pełnymi garściami z każdej sekundy waszej miłości. I Boże, Ty też. Pomijając zdesperowany ogień wypełniający Twoje wnętrze nie chciałaś aby przyśpieszał w obawie, że zniknie to magiczne uczucie między wami. Był taki, taki, taaaaaki delikatny. Oboje znowu patrzyliście się w swoje oczy i czy to prawda, czy po prostu byliście kierowani przez feromony, żadne z was nie chciało, aby to się skończyło. Po chwili, która zdawać by się mogła wiecznością, w końcu wypuścił powietrze, pogłębiając pchnięcie, wypełniając Cię rozkoszą. Wasze dłonie powoli odkrywały ciało kochanka. Oh, właśnie jego ręce podciągając Twoją bluzę, aby sięgnąć do piersi. Druga dłoń delikatnie muska skórę na plecach. - Papyrus... - szepnęłaś. Mocniej Cię przytulił dając znać, że słucha. Zaczął się delikatnie poruszać, kiedy Ty próbowałaś mówić. Poruszał biodrami na wszystkie strony odnajdując czułe miejsca. - Co ty ... mmm... ahh... - objęłaś mocno jego czaszkę przyciągając ją do swoich piersi kiedy rozsunął szerzej Twoje nogi dosięgając kolejnych partii Twojego wnętrza. 
-co... co ja? - jęknął językiem kreśląc okręgi dookoła Twojego sutka, by potem wessać się w niego wymuszając na Tobie jęk. 
-P-proszę, Stretch... Papyrus... powiesz... co chciałeś powiedzieć – mruknęłaś kiedy zaczął poruszać się troszeczkę szybciej. 
-nie chcę... abyś czuła, że oczekuję iż powiesz to samo... - próbował odegnać Twoje i swoje obawy – to pewnie przez ruję... 
-Powiedz to. 
-kurwa... dobrze – wygiął się i przeciągnął aby być przy Twoim uchu. Próbowałaś zagłuszyć własne jęki, aby go usłyszeć, mówił bardzo, bardzo cicho, ledwo słyszalnie - _____... kocham cię... - te słowa brzmiały tak pięknie w połączeniu z Twoim imieniem. Dwa wyrazy używane przez Ciebie z milion razy, ale nikt... no i Ty do nikogo... nie mówiłaś ich kiedykolwiek szczerze. 
-O Boże – schowałaś twarz za dłońmi, próbując nie płakać, wytrzeć łzy w rękawy jego bluzy, tak aby nie zauważył. Ale zauważył, oczywiście, że zauważył. Widziałaś to po wyrazie jego twarzy – N-nie, nie, proszę, nie przestawaj, kurwa, przepraszam – westchnął cicho wsuwając ręce pod Twoją talię. W innych okolicznościach pewnie by się zatrzymał, lecz jego ruja sprawiała, że ta czynność była ponad jego siły, więc zamiast tego próbował być delikatny tak bardzo jak się to dało, ograniczając swoje ruchy do koniecznego minimum. 
-nie powinienem... 
-Nie, nic się nie stało – zapewniłaś go, zarzucając mu ręce dookoła karku – Nie jestem zła, po prostu nikt.. nigdy... - przytulił Cię mocniej zdając sobie sprawę ile warte są dla Ciebie te słowa. 
-...nikt? ani razu? - pokręciłaś przecząco głową, opierając policzek o jego. Myślał przez dłuższą chwilę, ledwo się ruszając, potem położył Cię na plecy, złapał Twoją twarz w swoje ręce i popatrzył na Ciebie z poważnym wyrazem twarzy. - kocham cię – zamrugałaś zaskoczona – powinnaś słyszeć te słowa codziennie, zasługujesz na nie, kocham cię, twój głos, dotyk, jesteś jak narkotyk, każda chwila spędzona z tobą... każda chwila w której cię nie ma przy mnie... boję się że będzie ostatnią i już nigdy nie będzie kolejnej – Twoja twarz była czerwona od rumieńców. Ten napływ emocji wymusił łzy. Wiedziałaś, ze wszyscy Cię kochają, że on Cię kocha, oczywiście, ze to wiedziałaś, lecz sam fakt że mogłaś usłyszeć te słowa uderzył Cię. Nie byłaś pewna, czy dasz radę. Kontynuował dalej jak tylko podniosłaś ręce. 
-Prz-przestań, proszę... ja... tego jest za dużo.. - miałaś przez chwilę wrażenie, że zdenerwuje się Twoim protestem, lecz zamiast tego uśmiechnął się cwanie wpatrując się w Ciebie lubieżnie 
-dobrze, więc może pokażę ci po prostu co czuję – jego ręce przesunęły się po Twoich ramionach, bokach piersi, wzdłuż talii i zatrzymały się na biodrach. Zacisnęłaś ręce na prześcieradle kiedy zaczął w Ciebie wchodzić, podnosząc Cię na kolejne wyżyny rozkoszy, przypominając o tym, że nadal tkwi głęboko w Tobie.  Odebrało Ci oddech, sama zaczęłaś poruszać biodrami. Zacisnął palce na Twoim ciele i przywarł w głębokim pocałunku przerywanym jęknięciami w których szeptał czule Twoje imię. Powoli, bardzo powoli... kurwa, to było takie wolne i słodkie szybko doprowadził Cię na skraj ekstazy. Czułaś jak fala przyjemności ostatecznej powoli rozlewa się po całym Twoim ciele. Szkielet pomarańczowym językiem błądził po skórze, jakby próbował zostawić na niej ślad swojej bytności. 
-Pap.. - jęknęłaś, drżącymi palcami, resztką sił trzymałaś się jego kości desperacko pragnąc go bliżej siebie. 
-kurwa... nie przestawaj mówić mojego imienia, dziecino... - stęknął w Twój kark i przygryzł go delikatnie. Traciłaś rozum w tej przyjemności. Jak nadal mógł być taki rozważny? Jak mógł nadal nie popaść we własne pragnienia? Panował nad sobą do takiego stopnia, do jakiego Ty nigdy nie będziesz zdolna. Lgnęłaś do jego dotyku... chciałaś go zadowolić. 
-Pap... błagam.. nie puszczaj mnie – jęknęłaś kiedy podniósł się tylko po to by przysunąć Twoje kolano do piersi aby móc lepiej w Ciebie wchodzić. Jęknęłaś głośniej gdy poczułaś jak trafia idealnie w Twoje wrażliwe punkty. 
-kurwa... nigdy... ja nigdy.. hnng... tego nie zrobię – straciłaś rachubę ile razy już doszłaś, jak często zmieniał pozycję aby było wam wygodnie. Właściwie to nie skupiałaś się nad tym co się dzieje, zamiast tego roztapiałaś się w uczuciu miłości jaką czułaś, która płynęła z każdego jego dotyku, pocałunku, czy cichego szeptu z jego ust nawołującego Twoje imię. Rozmowa była niepotrzebna, w ten sposób i tak nawiązaliście idealną komunikację. Sposób w jaki dotykałaś go palcami, albo w jaki zagłębiał się w Ciebie. Kochał się z Tobą, a Ty z nim. W końcu, stanowczo za szybko, usłyszałaś głośniejszy jęk i zaczął tracić nad sobą panowanie. - kochanie, ja.. - jęknął zaciskając zęby. 
-Proszę – odpowiedziałaś i po chwili jego ciepła magia wypełniła Cię, dochodząc wtulił głowę w Twój kark i zamarł w bezruchu, warknięcia tłumiąc w Twojej skórze. W odpowiedzi również doszłaś zaciskając ręce na jego kręgosłupie, zaś ścianki zaciskają się na jego przyrodzeniu zatrzymując więcej jego magii w Twoim ciele. Milczeliście długo dysząc ciężko. Zerknęłaś na zegarek... kurwa... sześć godzin. Ani Ty, ani on nie chcieliście aby to się skończyło, ale ostatecznie to on podniósł się z Ciebie by złożyć na Twoich wargach kolejny długi i głęboki pocałunek. Nie wyszedł z Ciebie przez ten czas i odkryłaś, że jeszcze z Tobą nie skończył, no ale i tak nie chciałaś iść. Wyszedł z Ciebie, nie wiedziałaś co powiedzieć, ale on wiedział. 
-t-tak jak powiedziałem, jesteś idealna. 
Share:

No i już wiadomo...

Więc tak jak powiedziałam, będę tłumaczyć tylko je w tej chwili do czasu aż nie skończą się rozdziały. Przypominam, że tłumaczę tylko dwie pierwsze części. Będzie fabuła zatrzymana w momencie rodem z reklam z Polsatu I nie, nie będę tłumaczyć dalej.
Dlaczego?
Dowiedziałam się, że autorka tego opowiadania z przyczyn zdrowotnych zawiesiła swoją działalność i sama nie wie czy jak wyzdrowieje, to wróci do pisania. Dlatego po prostu nie chcę pakować się w coś co nie jest dokończone. Wystarczą nam Ciche i Wpadki w tym wypadku (heh)
Poza tym odnoszę wrażenie (może mylne), że w trzeciej części autorka poszła strasznie na fanservis. Co to jest? Generalnie autorzy robią to czego chcą fani, zapominając o pierwotnym własnym pomyśle i fabule. Fanservis mogą robić też zespoły - szczególnie to się widzi np na koncertach, kiedy muzycy potrafią miziać się na scenie czy wręcz całować. 
Wracając jednak, mam takie wrażenie, a co za tym idzie opowiadanie w moich oczach zatraciło swój pierwotny obraz co mi się nie podobało. Miałam w planie wstrzymać się z decyzją czy chcę tłumaczyć część trzecią, czy nie - ale widząc, że autorka zawiesiła swoją działalność mówię stanowcze nie
Co prawda do rozstrzygnięcia sondy jest jeszcze dziesięć / dziewięć godzin, to jednak widząc po wynikach cud musiałby się trafić, aby cokolwiek się zmieniło. 
Dopiero teraz się zorientowałam, że pierdolnęłam literówkę xD A chuj, mniejsza. 
Muszę przyznać, że jestem zaskoczona wynikami. Nie tym, że wygrały Szkielety bo szczerze się tego spodziewałam (swoją drogą, jedna z cenionych przeze mnie autorek pisze opowiadanie podobne, tylko że zamiast KościoBraci z UnderFella, UnderSwapa i Undertale mamy KościoBraci z UnderFell (w mroczniejszym wydaniu xD... można stosować nawias w nawiasie?), SwapFell oraz HorrorTale, zobaczę jak się to dalej potoczy i co z tego wyjdzie bo z autorką jestem w dobrych kontaktach i kto wie...)... Na czym to ja? A tak, spodziewałam się, że wygrają Szkielety w Szafie, ale jestem zaskoczona tym, że Kink znajduje się na drugim miejscu. Wnioskując po niewielkiej aktywności w komentarzach pod notkami, szacowałam, że ta seria będzie na samym końcu, a tutaj proszę. Heh. 

Khem, no i co dalej? A tak - Gra Bestseller jak wiecie była wstrzymana. Dwie osoby jakie zobowiązały się napisać rozdział - nawaliły bez kontaktowania się ze mną w tej sprawie. Doszłam do wniosku, że pomysł po prostu nie chwycił i nie chce się Wam w to bawić. Wiele osób jednak pytało się o grę i może jednak... to nie tak, że nie chce się Wam w to bawić?
Dzisiaj rano zgłosiła się do mnie Karma, która z przyjemnością napisze kolejną część opowiadania. Wróci ono po jej rozdziale do obiegu. No i zobaczymy jak to się dalej potoczy :) 

Ah no i przypominam, jakby ktoś zapomniał. Nadal mamy Wakacyjny Event. Informacje tutaj
Przypominam, bo został już tylko miesiąc do zakończenia zabawy - no i kilka dni. Heh, wakacje szybko mijają, prawda? <3 

Zaktualizowałam też zakładkę "Współpraca" dodając nowe osoby publikujące u mnie swoje autorskie komiksy oraz opowiadania. Jeżeli kogoś pominęłam - dajcie znać. 

Jakiś czas temu kilka osób rzuciło mi też pomysł, abym zrobiła kolejne Q&A bo są pytania, które się powtarzają do mnie samej. Dlatego też, jakby co można zadawać je pod tą notką. Te jakie się pojawią - zbiorę i jutro na nie odpowiem w osobnej notce :)

Co by tutaj jeszcze....
Okej, dobra, dobra, to ja idę tłumaczyć... Dokończę te pornole, a potem wrócę do fabuły. Postaram się dziennie 10 notek wrzucać, ale przy tłumaczeniu opowiadań, nie wiem jak mi z tym wyjdzie więc nic nie obiecuję. 
Share:

23 lipca 2017

POPULARNE ILUZJE