Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa.
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa.
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa?
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Wrażliwiec (obecnie czytany)
-Nnn-nie, puść – Sans zaczął lekko sapać.
-Będzie dobrze, nie wierć się i zrelaksuj – zabrałaś jego rękę pochylając się nad nim
-P-przestań. Cholera. Nie baw się tym jak jakąś zabawką – wołał starając się Cię odepchnąć. Uniósł swoje biodra do góry i jęknął, kiedy je pchnęłaś.
-Powiedziałeś, że mogę to zrobić, to część naszej umowy – rzuciłaś z uśmiechem, trzymając w dłoni czerwony obiekt, drugą przytrzymując jego ciało.
-Powiedziałem, że możesz na to po-popatrzeć... - dalej się wiercił, desperacko pragnąć wolności, próbując wyrwać się. Odpowiedziałaś tuląc go mocniej przyciskając do kanapy.
-Długo na to czekałam. A teraz, kiedy w końcu mi pozwoliłeś, będę rozkoszować się każdym centymetrem – przesunęłaś dłonią wzdłuż obiektu, był inny od ludzkiego. Sans zachłysnął się powietrzem przyglądając Ci się zmieszany.
-N-nie dotykaj tego tak. Nghhh – jęknął i zamknął oczy w strachu, kiedy Twoje palce znalazły pewne miejsce. Uśmiechnęłaś się na jego reakcję.
-Ciekawe co się stanie, jeżeli tutaj przycisnę – przesunęłaś się delikatnie tak, aby mógł popatrzyć.
-N-nie. Cholera, jeżeli to zrobisz, to... to wyjdzie.. - patrzył na Ciebie błagalnie, abyś przestała. Przycisnęłaś mały guziczek na czerwonym telefonie i poczułaś drżenie własnej duszy, potem żółty laser wystrzelił do góry pozostawiając ślad na suficie.
-A więc już wiem, że nie jest to zabawka dla dzieci – mruknęłaś patrząc na jeszcze dymiący znak nad sobą, kiedy siedziałaś na kanapie
-Mówiłem, że to niebezpieczne, debilko – Sans krzyknął zza Twoich pleców, dalej trzymałaś jedną z jego rąk na plecach
-Po co ci laser w telefonie? Kto to umieszcza w komórkach?
-Mam też plecak odrzutowy. A teraz oddaj nim zrobisz sobie krzywdę przez głupotę – cmoknął, lecz dalej bawiłaś się jego telefonem.
-PLECAK ODRZUTOWY! Jest plecak odrzutowy. Jak zmieściłeś go tam?! - krzyczałaś z ekscytacji widząc inne przyciski. Zastanawiałaś się o którym mówił.
-Magia kretynko, a co innego. No i nic nie wciskaj. Złaź ze mnie, twoja ludzka dupa jest ciężka – Spróbował się spod Ciebie wyślizgnąć, ale szybko zrozumiał wagę gigantycznej kobiety jak Ty. W tym czasie zdecydowałaś, że przestaniesz go oglądać z zewnątrz, sprawdzisz natomiast jaki ma program, co zawiera jego menu. Kliknęłaś kilka opcji jakie znałaś i zatrzymałaś się na tych obcych.
-Co to jest między wymiarowe pudełko? - kliknęłaś i pojawiła się lista rzeczy. Musztarda. Musztarda. Pusta butelka musztardy. Klucz do drzwi. Alarmowa musztarda. Pusta butelka po piwie. Kulka. Temmie Flakes. Musztarda. Chrupki. Karnet Wpierdolu. Brzęczyk.
-To coś z moimi rzeczami. Nie patrz
-Tutaj jest ... alarmowa musztarda. Co to jest alarmowa musztarda?
-Powiedziałem, nie patrz – wysyczał. Wybrałaś alarmową musztardę zaciekawiona. Butelka zaczęła samoistnie wychodzić z ekranu komórki. Przyglądałaś się zszokowana. Z ledwością złapałaś ją wolną ręką, tą samą w której trzymałaś telefon, kiedy na butelkę zaczęła oddziaływać grawitacja.
-Możesz... umieszczać... rzeczy...... w swoim TELEFONIE! - pomijając fakt, że jego komórka ma czarno-biały wyświetlacz, nie ma aparatu ani panelu dotykowego, to jest jedną z najbardziej niesamowitych rzeczy jakie widziałaś. Jeżeli ludzie mogliby połączyć swoją technikę z potworzą.. Ah, tak strasznie tego chciałaś...
-Wsadź to spowrotem, przestań bawić się moimi rzeczami! - Patrzył się na Ciebie, choć mniej się wiercił. W jakiś sposób poddał się losowi.
-Nie wiem jak?
-Wciśnij puste miejsce i przytrzymaj butelkę przy ekranie. - zrobiłaś jak powiedział, musztarda dosłownie zniknęła, natomiast w menu pojawił się napis alarmowa musztarda.
-To niesamowite! Wiesz jakie to przydatne?!
-Tak, wiem, to mój cholerny telefon!
-Jak wiele możesz w nim zmieścić? - westchnął i schował twarz w dłoniach.
-Tyle ile mam wolnych miejsc.
-Dobra, a zmieściłbyś tu samochód?
-Jest coś takiego jak limit wagi na jedno miejsce. I nie, nie możesz użyć wielu miejsc aby zmieścić duży obiekt.
-To ile na jedno miejsce? - znowu westchnął
-Potworza magia nie działa w ten sposób. To nie jest ludzka technologia gdzie wszystko jest określone i stałe. Idea powstania czegoś takiego to miejsce gdzie można schować niewielkie przedmioty i temu służy. Możesz spróbować powiększyć miejsce, ale nie zawsze wyjdzie do ciebie obiekt. To właśnie między innymi dlatego nie chcemy dzielić się z wami naszymi rzeczami.
-To zajebiste! Potwory są zajebiste! Jak możecie to trzymać w ukryciu?! Wiecie ile byście za to zarobili?!
-T-to nic wielkiego, nie zmieścisz tam nic więcej niż kilka pierdół
-Jak możesz tak mówić? To niesamowite! Potwory są niesamowite. Wasza magia jest niesamowita! - zakrył czaszkę rękami.
-To normalne nudne rzeczy, nie rób z tego coś wielkiego głupia – mruknęłaś zadowolona dalej patrząc na telefon. Wyszłaś z tego menu i udałaś się tam, gdzie był napis „tekst”. Nie znalazłaś tam nic niezwykłego. Twoja ostatnia wiadomość była na górze, ale odkryłaś coś jeszcze... -Na co teraz patrzysz? - zapytał cicho
-Czaszeczko... dlaczego masz mnie zapisaną jako NowyKontakt3?
-Ja.. co... uh.. ja... - przekręcił głowę w róg kanapy między oparciem a poduszką do siedzenia, zauważyłaś jednak jak na jego kościach policzkowych pojawia się rumieniec zawstydzenia.
-Jesteś tak leniwy, że nie chciało ci się wpisać mojego imienia... zaraz... jestem trzecią osobą której to zrobiłeś?
-Ja... Uhhh... - lecz kiedy nic nie odpowiedział, zrozumiałaś.
-Czaszeczko... jak mam na imię?
-Ch-cholera – zakrył głowę rękami.
-Nie... Cholera to nie jest moje imię
-Nie moja wina! Nigdy mi nie powiedziałaś!
-Nie wiesz jak się nazywam! Prawie przeszliśmy razem całą grę. Kupiłam ci trzy razy żarcie. Poszłam do ciebie kiedy płakałeś i krzyczałeś podczas burzy. Widziałam twoją słodką serduszkową bieliznę!
-Co do diabła?! Przestań o tym mówić! - zerknął na Ciebie między palcami.
-Zabrałeś dziewictwo mojej duszy wyciągając ją i bawiąc się nią jeszcze kilka minut temu!
-Zamknij się, ZAMKNIJ SIĘ! Nie mów o tym w ten sposób!
-A ty nadal nie wiesz jak się nazywam... Ty to umiesz postępować z kobietami...
-Ja... uh... - nie wiedział co powiedzieć.
-Myślałam, że się przyjaźnimy – puściłaś rękę, którą mu trzymałaś, ale nadal siedziałaś na nim.
-Ch-cholera... Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, nie wiedziałem, było już za późno aby zapytać! - Schowałaś twarz w dłoniach starając się nie śmiać, kiedy udawałaś, że płaczesz.
-Nie, Czacho. Nie mogę ciągnąć dalej z tobą ten niedorzeczny związek
-Co, nie.. Ja nie.... co? Związek?
-Nie, póki nie zapytasz się jak się nazywam. - czekałaś chwilę, lecz kiedy nic nie zrobił pociągnęłaś nosem. Starał się na Ciebie spojrzeć.
-Uh... jak... jak masz na imię paniusiu? - wystawiłaś twarz zza dłoni.
-Nazywam się _____ miło mi poznać – wystawiłaś rękę, aby go uścisnąć, lecz on się tylko patrzył na Ciebie. - No weź, nie wiesz jak przywitać nowego kumpla? - pomachałaś ręką.
-Nie będę dotykał twojej obrzydliwej ludzkiej ręki, paniusiu – powiedział wyraźnie ostatnie słowo zdecydowanie próbując nie wymówić twojego imienia.
-A więc będziemy siedzieć i czekać, aż tego nie zrobisz – w drugiej ręce miałaś jego telefon, któremu znowu się przyglądałaś nadal siedząc na plecach potwora. Jego kości wbijały się boleśnie w Twój tyłek, ale to ignorowałaś.
-Kurwa, niech ci będzie. - przekręcił się i chwycił Cię za rękę jedną ze swoich i zabrał ją natychmiast zaskoczony – Co KURWA?! - Trzymałaś w ręku jego brzęczyk, śmiałaś się głośno.
-Hahaha jasna... to było... haha... bawiłam się twoją komórką hahaha... nie mogłam.... nie mogłam się oprzeć... haha
-Złaź kurwa ze mnie! I oddaj mi mój telefon! - warknął. Zeskoczyłaś z kanapy nadal się śmiejąc, oddałaś mu własność, wstał i warczał wgapiając się w Ciebie – Dobra, to była pierwsza część układu, a druga? - skrzyżował ręce na piersi nadal siedząc na kanapie.
-Dla tej drugiej będzie mi potrzebne twoje ciało – westchnął masując się kościstymi palcami między oczami
-O co dokładnie ci chodzi?
-Chcę abyś zgłosił się jako wolontariusz do lokalnego i okazjonalnego Domu Strachów w tym roku
-Chcesz abym pracował? Mogę to zrobić po swojemu i oddać ci po prostu forsę.
-Nie, pieniądze zbieramy na wsparcie potrzebujących, w tym roku potrzebujemy potworzej pomocy - przyglądał Ci się podejrzliwie.
-A po co bandzie ludzi potworza pomoc? Sami możecie sobie poradzić.
-Wiesz co to Dom Strachów?
-Jakaś stara posiadłość, gdzie ludzie myślą, że straszą duchy.
-Cóż... trochę racji w tym jest. We wrześniu świętujemy Halloween. To święto gdzie sami przebieramy się za potwory, straszymy nawzajem i dajemy cukierki. To takie okazjonalne przyjęcia, ale przez większość świąt chodzi o przypomnienie i uzmysłowienie sobie czym jest śmierć i zły świat.
-No i? ... Potrzeba wam potworów, aby ludzie mogli udawać ten cały zły świat? - Sans nie był pod wrażeniem
-Nie... nie, źle to zrozumiałeś Czaszeczko. Podczas Halloween, popularną atrakcją jest Nawiedzony Dom. To miejsce gdzie ludzie płacą, aby zostać przestraszonym przez innych ludzi przebranych za demony, morderców i uh.. potwory.
-Jestem zaszczycony, że zostałem wrzucony do tego samego worka z mordercami i demonami – wywrócił oczami.
-Um.. ale jest zabawnie! - starałaś się jak mogłaś, go przekonać, ale bez każda Twoja myśl nie wydawała się dostatecznie dobra.
-Wybacz paniusiu, ale nie będę pakował się w jakiś durny event kilku znudzonych ludzkich chujów. Znajdź inny sposób w jaki będę mógł zapłacić ci za zniszczenia.
-Nie, zaczekaj, źle się wyraziłam. To um..
-Słuchaj – przerwał Ci – Może nie wiesz, bo siedzisz cały dzień grając w gry gdzie ludzie i potwory mogą się przyjaźnić i dają sobie kwiatki, ale potwory nie są dobrze traktowane. Niektóre z nas wyglądają przerażająco, tak jak ja, nie traktuje się nas dobrze. Wyzywają mnie od obrzydliwych pokrak gdziekolwiek pójdę. Ludzie odciągają ode mnie swoje dzieci kiedy tylko idę ulicą, tak jakbym chciał je zamordować w biały dzień. Nie mogę dostać roboty gdzie będę widziany przez klientów, odpadają prace biurowe, bo nikt nie chce ze mną współpracować. No i teraz ty chcesz, abym świętował jakąś ludzką tradycję dla tych ignorantów? Kurwa NIE! - zacisnął ręce w pięści. Uniósł brew czekając na Twoją odpowiedź.
-Cóż... nie chciałam tego wyciągać, nie teraz, ale nie zostawiasz mi innego wyjścia. Jeżeli pójdziesz na to ze mną, przez tydzień będziesz dostawał żarcie od Grillbys
-Cholera jasna – jego kościste palce zacisnęły się mocniej – Ja... nie zrobię tego, nie kupisz mnie – starał się wyglądać na opanowanego, ale widziałaś, że się łapię.
-Dobra! Sam tego chciałeś! Spłacę twój dług u Muffet – zamarł, jego źrenice zrobiły się malutkie.
-S-skąd o tym wiesz?! - jego twarz była czerwona. Oparłaś się wygodnie na kanapie rechocząc ze śmiechu.
-Wiem o wszystkim, Czaszeczko. Niczego przede mną nie ukryjesz.
-Powiedz skąd wiesz! - Warczał podchodząc do Ciebie na kanpaie z zaciśniętymi pięściami, jeszcze nigdy nie widziałaś takiej jego miny.
-Spokojnie, spokojnie – pomachałaś ręką – Muffet sama mi powiedziała, kiedy ze sobą rozmawiałyśmy. Jest jakby moją psiapsiułą, wiesz? - otworzył szeroko oczy.
-Kumplujesz się z tą szaloną suką?
-Ej nie mów tak o niej! O moja przyjaciółka
-Jak możesz ją tak nazywać, płacisz jej czy...
-Nie, to normalna przyjaciółka. Lubię z nią rozmawiać. Wpadam do niej co jakiś czas. I wiesz co? Podoba się jej Halloween. - myślał chwile analizując informacje. Potem usiadł i rozluźnił ramiona.
-N-naprawdę spłacisz za mnie dług?
-Myślę, że mogę to zrobić
-To nie brzmi jak coś pewnego.
-Spłacę twój dług – starałaś się brzmieć przekonująco. Zmrużył oczy.
-Nie jesteś pewna, co?
-Nie umiesz ufać innym, co?- siedzieliście naprzeciwko siebie na kanapie wgapiając się w siebie. Pierwsza złamałaś walkę spojrzeń i westchnęłaś – Co powiesz na to, spróbujesz i jeżeli ci się nie spodoba, będziesz mógł odejść. Ja i tak spłacę twój dług, no i sprawa ze zdemolowaniem mi mieszkania będzie czysta. Zgoda? - wyciągnęłaś rękę.
-Mmmmm, dobra, zgoda. Ale nadal przez tydzień chcę Grillbys – wyciągnął rękę i uścisnął Twoją poczułaś prąd w ręce. Czy on...? - Hehehe, brzęczyk, zawsze zabawny – pokazał go ukrytego między palcami.
-Zapłacisz za to później, Czacho.
-Oczywiście, że tak – szczerzył się wyraźnie z siebie zadowolony
-Więc za co wisisz Muffet? Myślałam, że to była zwykła pożyczka, ale... po twojej reakcji...
-Nie twoja cholerna sprawa – warknął
-Dobra, dobra, nie złość się – drgnął i ziewnął – Wracaj do domu i idź spać. Koniec z graniem skoro zniszczyłeś mi telewizor.
-Jak chcesz – zszedł z kanapy i zaczął zakładać buty
-spotkanie jest w niedzielę od dwunastej do szesnastej
-Co? Cztery pierdolone godziny?!
-A no i nawiedzony dom jest otwierany w każdy weekend przez cały wrzesień, no i przez całe Halloween.
-KURWA!
-Dobranoc Czaszeczko.
-PIEPRZ SIĘ! - wyszedł z mieszkania w pośpiechu.