Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa.
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa.
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa?
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Spotkanie organizacyjne (obecnie czytany)
Obudziłaś się trochę wcześniej niż zazwyczaj. Po graniu w Borderlands z Sansem musiałaś siłą go wyrzucić z mieszkania koło drugiej w nocy, aby wyjść się napić. Wymknęłaś się cicho, aby nie słyszał i po dwóch godzinach przeszukiwania parku znalazłaś zalanego gościa. Śmierdział, ale lepsze to niż nic, nie wytrzymasz do przyszłego tygodnia. Jeszcze zaspana zerknęłaś na telefon sprawdzając wiadomości. Nie dostawałaś nic w weekendy. Twoja firma pozwalała pracownikom w tym czasie odpocząć. Zamiast tego miałaś wiadomość na Undernecie od ZłejCzachy86.
Wiadomość: ZłaCzacha86
KIM JESTEŚ? NIE ZNAM ŻADNEGO MADJICKA Z TAK OKROPNĄ TWARZĄ. NIE JESTEŚ DOŚĆ DOBRY ABY ZASŁUŻYĆ NA MOJE AKTUALIZACJE PROFILU.
Śmiałaś się cicho pod nosem odpisując.
Wiadomość:Hem0phelia
Tutaj sąsiadka twojego brata. Nie mieli człowieka więc wybrałam przypadkowy rodzaj potwora. Zdjęcie jest z gry.
Zaczęłaś się przygotowywać do dzisiejszego dnia. Zerknęłaś na pogodę w telefonie. Chmurny piękny jesienny dzień. Cudownie. Będziesz mogła dostać się na miejsce bez strachu. Jak skończyłaś się ubierać i myć, dostałaś wiadomość od Papyrusa wraz z zaakceptowaniem zaproszenia do grona znajomych.
Wiadomość: ZłaCzacha86
DAM ZNAĆ, ABY NAPRAWILI TO OKROPNE NIEDOPATRZENIE NATYCHMIAST. FRISK POWINIEN POWIEDZIEĆ O TYM WCZEŚNIEJ.. PÓKI CO ZOSTAW MIEJSCE WOLNE, ABY NIE ZMYLIĆ POZOSTAŁYCH. NO I ZMIEŃ TO OKROPNE ZDJĘCIE, W PORTALU SPOŁECZNOŚCIOWYM CHODZI O WSTAWIANIE WŁASNYCH ZDJĘĆ!
Szybko zrozumiałaś, że Papyrus bardzo przestrzega zasad tego typu.
Wiadomość: Hem0phelia
Myślisz, że nic się nie stanie, jak będę tutaj człowiekiem?
Wchodziłaś do łazienki kiedy dostałaś odpowiedź
Wiadomość: ZłaCzacha86
OCZYWIŚCIE, ŻE NIC SIĘ NIE STANIE. CZYM INNYM MIAŁABYŚ BYĆ?
To logiczne. Szybko zostawiłaś pole wolne, zaś na zdjęcie profilowe umieściłaś proste, na którym uśmiechasz się do kamery. Po chwili dostałaś powiadomienie, że ZłaCzacha86 je polubił. O nie... w coś Ty się wpakowała. Jak dopinałaś ostatnie detale przygotowań Papyrus czy razy zmienił swój status. Pierwszy przypominał o jego treningu z jakąś wojowniczką. Drugi o tym, że na śniadanie zrobił sobie smaczną lasagnię no i ostatni, że właśnie idzie na zakupy. Czy to się kiedyś skończy...? Śledziłaś jego zmiany profilu bo chciałaś znaleźć te potwory z jakimi będziesz chciała się zaprzyjaźnić. Potem chwyciłaś za klucze i wyszłaś z mieszkania. Musiałaś dostać się do garażu, z którego wyjechałaś swoim motorem. Pojechałaś do serwisu samochodowego, za swoim małym autem, które było transportowane do naprawy. Zakupiłaś nową szybę i zapłaciłaś za drobne naprawy. No i to Ci się podoba. Potem wróciłaś do domu parkując motocykl tam gdzie stał wcześniej samochód. Kiedy weszłaś do mieszkania i ściągnęłaś kask nasłuchiwałaś, czy z mieszkania Sansa dobiegają jakieś oznaki życia. Nic. Czy mu się wydaje, że uda mu się uniknąć spotkania? Napisałaś do niego wiadomość.
Ty: Czacho, wstałeś? Spotkanie jest o 12. Zawiozę nas.
Czekałaś na odpowiedź, ale po pięciu minutach niczego postanowiłaś go zawołać. Poszłaś na korytarz nasłuchując. Chwyciłaś za telefon, wybrałaś opcję dzwonienia i słuchałaś. Przez cienkie ściany usłyszałaś dzwonek, zaraz potem niski pomruk, warknęcie, stukot i ciszę.
-Czacho! Wstawaj! Spóźnimy się na spotkanie! - darłaś ryja.
-Co...? Zostaw mnie.... jeszcze pięć minut – warknął w odpowiedzi. Zaczęłaś kopać w ścianę.
-Podnoś swoje kościste dupsko i szykuj się na spotkanie, albo przyjdę i będę cię tulić tak długo, aż nie wstaniesz!
-Wstaję! Wstaję! No i drzwi są i tak zamknięte – mruknął choć i tak go słyszałaś.
-To wyzwanie?
-Kurwa, już wstaję. - usłyszałaś stukotanie kości o podłogę. Dobrze. Usiadłaś na kanapie i czytałaś nowe aktualizacje u ZłejCzachy86. Pierwszą wiadomość skomentował mu użytkownik o pseudonimie RybaŚmierci21. To zapewne jest Undyne. Pisała coś o tym, że przyjdzie i upewni się, czy naprawdę jest dobrze przygotowany. Ich rozmowa szybko przestała mieć jakikolwiek sens i logikę.
RybaŚmierci21: Moja Alphy pisze teraz test. Czas skończyć rozmowę
ZłaCzacha86: TA IDIOTKA DA CI ODPOWIEDZI NA NASZYM SPRAWDZIANIE, TAK JAK ZAWSZE ROBI. DOMAGAM SIĘ UCZCIWYCH ZAWODÓW, NIE SZARADY!
RybaŚmierci21: Dla swojego dobra nie mów tak o mojej Alphy, albo ugotuję cię żywcem.
ZłaCzacha86: OH PROSZĘ, KAŻDE WSPÓLNE GOTOWANIE Z TOBĄ TO RANA NA TEJ SZTUCE. NAWET MÓJ BRAT NIE JEST W STANIE ZJEŚĆ TEGO CO ZROBISZ
RybaŚmierci21: Ty za to możesz wygrać zawody w liście osób jakie otruło twoje gotowanie. Zawsze mi szkoda, kiedy widzę twarze tych których zmuszasz do kosztowania twoich potraw.
No i tak się ciągnęło póki nie zaczęli sobie grozić, że podpalą sobie wzajemnie mieszkania. Rozmowa zakończyła się informacja, że RybaŚmierci21 zaraz u niego będzie. Potem Papyrus zmienił status na
ZłaCzacha86: KAŻDY KTO CHCE ZOBACZYĆ JAK POKONUJĘ TĘ IDIOTKĘ W ZAWODACH NA GOTOWANIE NIECH NATYCHMIAST PRZYJDZIE.
Gdybyś nie miała innych spraw na głowie, właśnie byś do niego jechała.
SANS
Po tym jak jego sąsiadka chamsko go obudziła, Sans wstał niewyspany. Zerknął na telefon i szurając poszedł do czystych łachów szukając czegoś w co może się ubrać. Potem poszedł do łazienki wziąć prysznic. Odkręcił wodę kładąc ubrania na boku i spojrzał w lustro. Wpatrywał się we własne odbicie. Te same popękane kości. Te same zmęczone oczy. Ten sam ja... Wszedł pod strumień wody i chwycił mydło. Nie lubił wstawać rano. Wczoraj miał problemy ze snem, po tym jak wygoniłaś go aby szedł spać. Przypominając mu nagle o spotkaniu. To co jednak najbardziej go zmartwiło to fakt, że zaledwie pół godziny po wywaleniu go, wymknęłaś się z mieszkania. Co tak późno robiłaś? Poszłaś się napić? Pamiętał co mówiłaś o swojej diecie, naprawdę aż tak bardzo nie chciałaś zmarnować wieczoru? Nie tylko to. Zachowywałaś się tak, jakbyś też zamierzała iść spać jak tylko wyjdzie. Dlaczego tego nie zrobiłaś? Kłamałaś? Naprawdę jesteś prostytutką? Nie poszłaś pracować po to, aby pograć z nim w gry? Czekał aż wrócisz. Po prawie trzech godzinach usłyszał Twoje roki. Zniknęłaś na trzy godziny w środku pierdolonej nocy, po to by co kurwa robić? Może jak jeden z tych głupich ludzi potrzebowałaś tego czegoś do zachowania higieny ze sklepu? Ludzkie samice są bardzo na to wrażliwe, tak? Ale serio, aż trzy godziny? Wcześniej był zaskoczony tą Twoją całą przemową o tym, że chcesz być jego przyjaciółką. Krzyczał na Ciebie, wyzywał, przerywał. Zamiast się wkurwić czy poryczeć, Ty zaproponowałaś mu przyjaźń. Nikt nie chciał być jego przyjacielem. Jest leniwy, obrzydliwy, dobry w niczym z pierdolonym jednym HP. A co najważniejsze, on nie chce być Twoim przyjacielem. Przyjacielem człowieka. Ale po tym jak powiedziałaś te miłe rzeczy. Tak szczerze, jakbyś nie kłamała, nie umiał się powstrzymać przed zgodą. Nie umiał się powstrzymać bo przypominasz mu Frisk. Nie tego morderczego. Tego dobrego. Przypominasz mu Friska, który chciał się zaprzyjaźnić z wszystkimi potworami, gdy te próbowały go zabić. Niektóre zabijały. Friska który stawał się ich przyjacielem pomimo tego co go spotkało. Przypominasz mu pierwszą osobę, która była światełkiem nadziei w mroku beznadziei i nie umiał odmawiać takim osobom. Sans wyłączył prysznic i zaczął szukać ręcznika. Kurwa, nadal w koszu. Wyszedł z łazienki. Kości stukały o podłogę. Podszedł do kosza i wyciągnął ręcznik z niego, wytarł się i rzucił na podłogę. Potem go podniesie. Może... Ubrał się potem i udał do kuchni w poszukiwaniu jedzenia. Otworzył lodówkę i wyciągnął butelkę musztardy. I tak nie miał ochoty na gotowanie, otworzył ją i upił łyk.
Powinien się martwić faktem, że nie był w stanie na Tobie użyć swojej magii wczoraj. Coś takiego się działo kiedy chorował, albo podnosił się poziom jego umiejętności. Czuł się dobrze. Znaczy sie lepiej niż wcześniej. Lecz nie umiał nawet złapać dobrze Twojej duszy. Tak, jakby pochłaniała magię jaką wysyłał i ją ignorowała. Ludzie nie powinni umieć stawiać mu oporu. Czuł się niezręcznie, ze świadomością, że jesteś na niego odporna no i nie jest w stanie rozczytać Twojej duszy. Ale mimo to i pomijając Twoje dziwne zachowanie odnośnie tego całego nocnego wychodzenia, nigdy nie sprawiłaś wrażenia kogoś niebezpiecznego. Osobiście uważał, że stanowisz zagrożenie sama dla siebie. Zerknął na telefon. Już czas. Wyrzucił pustą butelkę do kosza i przypomniał sobie jak wygląda Twoje mieszkanie nim się do niego teleportował. Skoro powiedziałaś, że akceptujesz go takim jaki jest, równie dobrze, może pójść do Ciebie na skróty.
Zerknęłaś na zegarek. Za pięć minut czas wyjść. Zaczęłaś właśnie pisać wiadomość do Sansa kiedy pojawił się za Tobą cień. Ciało zareagowało instynktownie. Chwyciłaś osobę za sobą za ramiona i przerzuciwszy ją przez oparcie wylądowała na kanapie przygnieciona Twoim ciałem. Nie chciałaś uderzyć napastnika mocno. Kiedy popatrzyłaś na osobę leżącą pod Tobą dostrzegłaś puste oczodoły.
-Jasna cholera, Czacho! Przestraszyłeś mnie! Jak się tu... A... tak... - szybko go uwolniłaś.
-Co do diabła – zakasłał – Atakujesz mnie kiedy chcę się przywitać? - wstał
-A od kiedy to wita się za pomocą skradania od tyłu?
-Właśnie zamierzałem powiedzieć „cześć” - przyglądał Ci się.
-A więc mam przywyknąć do teleportacji do mojego mieszkania
-Powiedziałaś, że ci to nie przeszkadza.
-Oczywiście. Ale nie strasz mnie jeżeli nie chcesz umrzeć.
-Jasne.. - wywrócił oczami – Twoje auto jest w rozsypce, jak chcesz się tam dostać?
-Dobre pytanie. Byłeś kiedyś po drugiej stronie góry – zapytałaś podchodząc do drzwi, chwyciłaś za kask i wsunęłaś nogi w buty.
-Nie.
-Zawiozę nas tam – otworzyłaś wejście. Sans szedł za Tobą
-Ale twoje auto...
-Nie martw się, mam coś o wiele lepszego – wskazałaś na motor – Schowałam go do garażu bo niedługo zima no i jest tylko jedno miejsce na parkingu na lokatora.
-Ty... ty masz motor?! - z łatwością usłyszałaś ekscytację w jego głosie.
-Jasne, nie boisz się?
-Niby czego?! - patrzył się z zachwytem – Jaki to rodzaj?
-Uhhhh, wydaje mi się że 600cc. Kupiłam bo kilka lat temu – podałaś mu kask, popatrzył na Ciebie nim go wziął – Zaufaj, spodoba ci się. Nie oderwiesz oczu... oczodołów od drogi kiedy wyjedziemy na autostradę. - wsadził głowę w kask, tak jak Ty. - Wiesz jak się na tym jeździ?
-Mam się trzymać mocno, kiedy ty będziesz kierować, ta?
-Dokładnie tak – wyprowadziłaś motor z miejsca parkingowego, aby łatwiej było wyjechać. - Wskakuj na tył – Poczułaś jak waga delikatnie się zwiększa kiedy usiadł. Czekałaś, aż złapie Cię w talii, ale tego nie zrobił – Masz się trzymać mocno mnie
-J-jest dobrze – odpowiedział. Zauważyłaś, że trzyma się siedzenia. Ten mały.... Potrząsnęłaś głową i wywróciłaś oczami. Jak tylko odpaliłaś maszynę i wykręciłaś na ulicę Sans natychmiast złapał się ciebie w obawie, że spadnie przez nagłą zmianę prędkości. Zachichotałaś. Wasza wycieczka trwała dwadzieścia minut. Sans trochę się bał kiedy skręcałaś, kilka razy krzyczał abyś uważała na dziury w jezdni. Czułaś jak przekręca się wraz z Tobą na zakrętach, lecz był lekki i jego waga nie była potrzebna. Zaparkowałaś maszynę na wolnym miejscu obok kilku budynków i busa. Pozwoliłaś Sansowi zejść pierwszemu. Po chwili ściągnął kask, a kiedy to zrobił... Cóż, nie spodziewałaś się takiego wyrazu twarzy. Uśmiechał się. Szczerze, naprawdę uśmiechał się. Nie tak sztucznie jak zawsze. Jego oczy prawie przybrały kształt serc kiedy patrzył na Twój motor.
-Więęęc, zgaduję, że ci się spodobało – powiedziałaś po pozbyciu się własnego kasku”
-T-tylko trochę
-Jeżeli będziesz chciał się później przejechać, daj znać – zaczęliście iść do pobliskiego budynku obok parkingu. Zmarszczył brwi
-Nie mogę, rząd nie pozwolił potworom jeździć.
-Więc... potwory wszędzie muszą chodzić?
-Zasadniczo tak. Albo korzystać z autobusów czy taksówek. Z tego co słyszałem, powinniśmy mieć prawo do uzyskania prawa jazdy nim mój brat skończy szkolenie się w akademii.
-Czyli kiedy?
-Koło końcówki listopada. - uznałaś to za ciekawą informację, na temat której będziesz musiała potem jeszcze poczytać. Przywitałaś się z kilkoma aktorami i weszliście do środka. Udaliście się do średniej wielkości pomieszczenia z kupą stolików i krzesełek. Pod ścianą wieszaki były pełne kurtek, zaś w pomieszczeniu już przesiadywało z dwadzieścia osób. Wzrokiem szukałaś drugiego potwora o którym wspominała Jenie, ale nie mogłaś go znaleźć. Kilka osób zwróciło na was uwagę. Kilka podeszło bliżej, aby się przyjrzeć. Mała dziewczynka pisnęła z radości.
-O JEJUSIU! - podekscytowana pokazywała paluszkiem na kościotrupa u Twojego boku. Nikt nawet nie udawał, że na niego nie patrzy. Zwolnił kroku, schował się za Ciebie.
-Gapią się bo uważają, że jesteś zajebisty – szepnęłaś do niego. Przez tłum przedarła się niska kobieta i podeszła do Ciebie.
-Na niebiosa _____, udało ci się! Mogę zapytać, kogo ze sobą przyprowadziłaś? - zapytała Jenine. Przesunęłaś się tak, aby Sans i ona mogli na siebie spojrzeć. Była prawie tego samego wzrostu co on.
-Jestem S-Sans, Szkielet uhh Sans – nie wyciągnął ręki
-Aaa tak, a ja Jenine Thomas, organizatorka Nawiedzonego Domu. Dziękuję za przybycie. ____ wspominała, że może ze sobą przywieźć potwora, który zgodzi się nam pomóc. - Sans popatrzył na Ciebie, uśmiechałaś się niewzruszona. - Cieszymy się, że potwory chcą pomóc nam w naszej zabawie. Jeżeli czegoś będziesz potrzebował, miał jakieś pytania czy coś się stanie, pomożemy. Mamy tutaj dobrą socjalkę.
-J-jasne – mruknął. Jenine uśmiechnęła się i zaczęła rozmawiać z kilkoma osobami, jakie weszły za wami.
-Sprytnie Czacho – mruknęłaś
-Niby co? - warknął, zachichotałaś. Zajęliście miejsca przy pustym stoliku lecz nim usiedliście mała dziewczynka, ta sama która krzyknęła na samym początku, przebiegła przez pomieszczenie w waszą stronę.
-_____ przyniosłaś ze sobą potwora! - praktycznie zmasakrowała was swoim wysokim tonem głosu
-Ta, to mój zajebisty sąsiad – usiadłaś na krześle
-BOŻE to SZKIELET! Idealnie! Nazywam się Tiffany, Tiffany Whiles. - wystawiła w jego stronę dłoń, którą niepewnie uściskał.
-Sans... - warknął cicho
-Twoje kości są... ZAJEBISTE! - krzyknęła – Pozabijamy ich w tym roku – jak tylko w końcu puściła jego rękę, natychmiast schował je do kieszeni kurtki. - Więc ____, co tam u ciebie? Nie gadałyśmy ze sobą od roku.
-U mnie wszystko dobrze, sprzedałam dom
-Sprzedałaś? To gdzie teraz mieszkasz?
-W tych bloczkach koło parku i stacji paliw.
-W tym starym i wyniszczonym?
-Tak. Czekam, aż mój nowy dom skończy się budować
-Ten na wzgórzu? Musiał kosztować fortunę
-Warto było
-Boże, będę mogła wpaść i cię odwiedzić?
-Ale będzie skończony dopiero za kilka miesięcy
-Taaaa, ale będziesz miała wielką wannę?
-Największą i najbardziej niepotrzebną. - Sans zerkał na was cały ten czas wyraźnie zmieszany. Dobrze słyszał? Jesteś bogata i mieszkasz w biednym mieszkaniu. Więęęc, nie jesteś prostytutką... Rozmowę przerwał niski wark.
-Sans.. ty tutaj?!
-Ice? - podniósł wzrok. Ty też i zobaczyłaś wielkiego wilka, który przypominał tego co przyniósł wam jedzenie w zeszłym tygodniu.
-BOŻE! - pisnęła Tiffany. Sans schował głowę pod kapturem. Ice Wolf gapił się na niego i na Ciebie. Polizał się po nosie i pokazał ostre zęby, a może się uśmiechał...?
-T-ta, przyszedłem na wolontariat – Sans starał się schować w kurtce.
-Ty... wolontariat... - błądził ślepiami po Twoim ciele i jego.
-D-dla każdego musi być ten pierwszy raz – mruknął.
-Cześć, poznaliśmy się już – przerwałaś wyciągając rękę. - Jestem ____ - zauważyłaś jak Sans z przerażeniem przygląda się, kiedy chwytasz za wielką wilczą łapę.
-Ice Wolf – warknął.
-Ciekawe imię
-Raczej proste
-Czy mogę prosić o uwagę? - krzyknęła Janine. Milczeliście. Wolf usiadł przy waszym stoliku, zaś Tiffany pobiegła do swoich znajomych. - Witam w kolejnym roku Śmiertelnego Domu Strachów! Jestem Jenine Thomas i sprawuję pieczę nad kostiumami. Poprowadzę dzisiaj spotkanie organizacyjne. - Dała znać, aby jedna osoba z tyłu zaczęła roznosić plik papierów po stolikach dla każdej osoby – Jak wiecie, w tym roku mamy dwa potwory, które postanowiły do nas dołączyć. Pamiętajcie bardzo gościnnie ich przyjąć i w razie potrzeby, służyć pomocą. Jesteśmy tutaj tolerancyjni dla potworów. Za chwilę wszyscy dostaniecie zasady a potem przydzielimy was do miejsc. Od teraz, będziecie słuchać waszych kierowników, Dom Strachów jest podzielony na sektory i każdy z sektorów ma swojego kierownika. Nadal pracujemy nad dekoracjami ale powinny być gotowe na pierwszy występ w ten piątek. Pozwólcie, że przypomnę. Jeżeli w danym dniu nie będziecie mogli przybyć, dajcie odpowiednio wcześnie znać swojemu kierownikowi, aby mógł znaleźć dla was zastępstwo. - W ciszy słuchaliście zasad i norm prawnych jakie zostały wam przedstawione w formie drukowanej. Musieliście złożyć podpis, że rozumiecie zasady i zobowiązujecie się ich przestrzegać. Potem przepisywaliście swoje dane osobowe, złożyliście parafki na kilku innych papierkach odnośnie tego, że to wolontariat, że zostaliście przeszkoleni, odnośnie podatków i tajności danych osobowych. Pod koniec długiej przemowy, Sans zaczął przysypiać. Potem wywoływano wasze imiona i informowano kto będzie waszym kierownikiem. Przydzielono Cię do tego samego pomieszczenia razem z Sansem i dwójką innych gości, pewnie dlatego, że chcieli aby był z kimś kogo zna. Dobra robota Jenine. Poszliście za brodatym mężczyzną imieniem Jonas, który pokazał wam jeszcze nieskończone pomieszczenie, wskazał miejsca gdzie są schowane gaśnice w razie problemów, gdzie jest przycisk wzywania ochrony i apteczka. Poinstruował też kiedy i w jakich okolicznościach możecie z tego wszystkie korzystać. Potem wskazał miejsca gdzie będziecie stać i poinstruował odnośnie przedmiotów i strojów.
-DOSTANĘ PIŁĘ ŁAŃCUCHOWĄ?! - krzyczałaś.
-Mmm tak, w tym roku dostaniesz piłę – mruknął. Byłaś szczęśliwa. Wykorzystywali do tej pory Twój wzrost dawali kostium i makijaż i kazali straszyć. Co roku prosiłaś o piłę łańcuchową i wygląda na to, że się doczekałaś. Miałaś chować się za rogiem i straszyć ludzi piłą, Sans stał w środku pomieszczenia na stercie sztucznych szkieletów. Kiedy Sans przyglądał się miejscu pracy Jonas wziął Cię na stronę
-Nie chcemy aby ktoś go dotykał czy broń Boże chciał uderzyć. Masz go chronić. Klienci nie mogą skupiać się na nim za długo, masz ich odstraszać piłą. - Chwała niech będzie Czaszeczce. Dzięki niemu możesz spełnić swoje marzenie i ścigać ludzi z piłą łańcuchową w mrocznym domu.
-Tak, będę miała na niego oko – odszeptałaś. Nadal w duchu tańcząc z radości z powodu piły. Po tym jak wskazano miejsce pozostałych dwóch osób szliście za swoim kierownikiem. Sans nie podchodził do wszystkiego tak entuzjastycznie jak Ty, lecz jesteś pewna, że to tylko kwestia czasu. Sam jego wygląd wystarczy, aby przerazić ludzi. Na niewielkim zapleczu skończyliście podpisując jeszcze kilka papierków i zabraliście się za wybieranie kostiumów. Wszystkie były rozłożone na stołach. Sans ich unikał. Po chwili podeszła do was młoda charakteryzatorka. Przyglądała się z uwagą potworowi nim zapytała.
-Więęęc... rozbierzesz się?
-C-co?! - krzyknął. Zaczęłaś się śmiać za nim
-Chcielibyśmy, abyś był rozebrany najbardziej jak się da. Niech klienci myślą, że jesteś jednym z fałszywych szkieletów. Dlatego musisz pokazać swoje kości – złapałaś się za brzuch zalewając śmiechem. Odwrócił się i zmierzył Cię spojrzeniem
-Stul pysk – szepnął. ... Śmiałaś się jeszcze głośniej.
-Oczywiście, to ty decydujesz ile z siebie ściągniesz. - charakteryzatorka zdzieliła Cię spojrzeniem. Starałaś się uspokoić.
-Mogą zostać jakieś szorty..
-Rozmiar?
-Uhhh, medium. - odwróciła się do was i po chwili podała pudełko pełne kolorowych, zakrwawionych, rozdartych, dziurawych szortów.
-Sprawdź te i powiedz które pasują – Sans wziął pudło i udał się do przebieralni. Kilka osób już było przebranych, kilka się przebierało, inni albo już mieli swoje stroje, albo po prostu mieli wszystko gdzieś. Aktorzy... Dostałaś ciemno zielony kombinezon, już cały we krwi. Nie musiałaś go przymierzać, bo na oko widziałaś, że będzie dobry. Poczułaś wibracje w kieszeni.
Czacha: Nie zrobię tego
Rozejrzałaś się szybko zdając sobie sprawę, że jest nadal w przebieralni. Odpisałaś.
Ty: Co się stało?
Natychmiast dostałaś odpowiedź
Czacha: Po prostu nie chcę tego robić, to kurwa głupie
Miałaś wrażenie, że wiesz co się święci. Przeszłaś obok charakteryzatorki i szepnęłaś jej kilka słów. Wróciła z fałszywą krwią i białym barwnikiem. Z rzeczami udałaś się do przebieralni.
-Powiedziała, abyś to też przymierzył – położyłaś mniejszą parę na kurtynie. Zniknęła a potem usłyszałaś szamotania. Chwilę czekałaś, oglądałaś jak aktorzy paradują w kostiumach, rozmawiają ze sobą czy wymieniają numerami. Ice Wolf rozmawiał z innymi pracownikami. Młodą dziewczynką i chłopcem, którzy szczerze się z nim śmiali. Ukazywał przy tym ostre zęby i wykrzywiał wargi do góry. Dziewczynka się zarumieniła i schowała twarz w dłoniach. Sans wyszedł z przebieralni trzymając swój strój. - Teraz pasuje?
-Ta... pasuje.
-Dobrze – nie chcesz tego przyznać, ale bałaś się trochę, że ostatecznie się wycofa.
-Teraz pamiętajcie, spotykamy się godzinę przed otwarciem w piątek. Tak szybko jak przyjedziecie przebierzcie się w swoje kostiumy aby nasi charakteryzatorzy mogli zrobić wam szybki makijaż. Potem biegnijcie na swoje miejsca. - zawołała Jenine. Kiedy wszyscy wychodzili Tiffany podbiegła do Ciebie.
-Ej, idziemy z kilkoma osobami na miasto. Chodźcie z nami. Ice też idzie.- Wolf stał z kilkoma ludźmi w mniejszej grupce. Sans zadrżał, wyraźnie nie podobał mu się ten pomysł
-Nieee, pasujemy
-Ah, dobra – wróciła do grupki. Podeszłaś z Sansem do maszyny i chwyciłaś za kask.
-Oh, czekaj, możesz się teleportować do domu – zaproponowałaś. To mu się nie spodobało, rozejrzał się, kilka osób było na parkingu, ale odchodzili
-Ahhh.. Ja... uh... w-wolę się przejechać – wziął kask odwracając wzrok. Chciałaś mu podokuczać, tak bardzo. Rzucić, że szuka pretekstu aby Cię przytulić czy coś. Ma szczęście, że postanowiłaś być dzisiaj miła. Igranie z cudzymi uczuciami za bardzo, to przesada.
-Dobra – powiedziałaś grzecznie
-Co? Dlaczego się uśmiechasz? - gapił się na Ciebie
-Mam dobry nastrój – wsunęłaś kask na głowę. Tym razem, kiedy usiadł za Tobą, złapał Cię w talii jak trzeba.