1 września 2017

Undertale: Gra w kości -Spotkanie organizacyjne [The Skeleton Games -Orentation] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Spotkanie organizacyjne (obecnie czytany)
Obudziłaś się trochę wcześniej niż zazwyczaj. Po graniu w Borderlands z Sansem musiałaś siłą go wyrzucić z mieszkania koło drugiej w nocy, aby wyjść się napić. Wymknęłaś się cicho, aby nie słyszał i po dwóch godzinach przeszukiwania parku znalazłaś zalanego gościa. Śmierdział, ale lepsze to niż nic, nie wytrzymasz do przyszłego tygodnia. Jeszcze zaspana zerknęłaś na telefon sprawdzając wiadomości. Nie dostawałaś nic w weekendy. Twoja firma pozwalała pracownikom w tym czasie odpocząć. Zamiast tego miałaś wiadomość na Undernecie od ZłejCzachy86. 

Wiadomość: ZłaCzacha86
KIM JESTEŚ? NIE ZNAM ŻADNEGO MADJICKA Z TAK OKROPNĄ TWARZĄ. NIE JESTEŚ DOŚĆ DOBRY ABY ZASŁUŻYĆ NA MOJE AKTUALIZACJE PROFILU. 

Śmiałaś się cicho pod nosem odpisując. 

Wiadomość:Hem0phelia
Tutaj sąsiadka twojego brata. Nie mieli człowieka więc wybrałam przypadkowy rodzaj potwora. Zdjęcie jest z gry. 

Zaczęłaś się przygotowywać do dzisiejszego dnia. Zerknęłaś na pogodę w telefonie. Chmurny piękny jesienny dzień. Cudownie. Będziesz mogła dostać się na miejsce bez strachu. Jak skończyłaś się ubierać i myć, dostałaś wiadomość od Papyrusa wraz z zaakceptowaniem zaproszenia do grona znajomych. 

Wiadomość: ZłaCzacha86
DAM ZNAĆ, ABY NAPRAWILI TO OKROPNE NIEDOPATRZENIE NATYCHMIAST. FRISK POWINIEN POWIEDZIEĆ O TYM WCZEŚNIEJ.. PÓKI CO ZOSTAW MIEJSCE WOLNE, ABY NIE ZMYLIĆ POZOSTAŁYCH. NO I ZMIEŃ TO OKROPNE ZDJĘCIE, W PORTALU SPOŁECZNOŚCIOWYM CHODZI O WSTAWIANIE WŁASNYCH ZDJĘĆ! 

Szybko zrozumiałaś, że Papyrus bardzo przestrzega zasad tego typu. 

Wiadomość: Hem0phelia
Myślisz, że nic się nie stanie, jak będę tutaj człowiekiem? 

Wchodziłaś do łazienki kiedy dostałaś odpowiedź

Wiadomość: ZłaCzacha86
OCZYWIŚCIE, ŻE NIC SIĘ NIE STANIE. CZYM INNYM MIAŁABYŚ BYĆ? 

To logiczne. Szybko zostawiłaś pole wolne, zaś na zdjęcie profilowe umieściłaś proste, na którym uśmiechasz się do kamery. Po chwili dostałaś powiadomienie, że ZłaCzacha86 je polubił. O nie... w coś Ty się wpakowała. Jak dopinałaś ostatnie detale przygotowań Papyrus czy razy zmienił swój status. Pierwszy przypominał o jego treningu z jakąś wojowniczką. Drugi o tym, że na śniadanie zrobił sobie smaczną lasagnię no i ostatni, że właśnie idzie na zakupy. Czy to się kiedyś skończy...? Śledziłaś jego zmiany profilu bo chciałaś znaleźć te potwory z jakimi będziesz chciała się zaprzyjaźnić. Potem chwyciłaś za klucze i wyszłaś z mieszkania. Musiałaś dostać się do garażu, z którego wyjechałaś swoim motorem. Pojechałaś do serwisu samochodowego, za swoim małym autem, które było transportowane do naprawy. Zakupiłaś nową szybę i zapłaciłaś za drobne naprawy. No i to Ci się podoba. Potem wróciłaś do domu parkując motocykl tam gdzie stał wcześniej samochód. Kiedy weszłaś do mieszkania i ściągnęłaś kask nasłuchiwałaś, czy z mieszkania Sansa dobiegają jakieś oznaki życia. Nic. Czy mu się wydaje, że uda mu się uniknąć spotkania? Napisałaś do niego wiadomość. 

Ty: Czacho, wstałeś? Spotkanie jest o 12. Zawiozę nas. 

Czekałaś na odpowiedź, ale po pięciu minutach niczego postanowiłaś go zawołać. Poszłaś na korytarz nasłuchując. Chwyciłaś za telefon, wybrałaś opcję dzwonienia i słuchałaś. Przez cienkie ściany usłyszałaś dzwonek, zaraz potem niski pomruk, warknęcie, stukot i ciszę. 
-Czacho! Wstawaj! Spóźnimy się na spotkanie! - darłaś ryja. 
-Co...? Zostaw mnie.... jeszcze pięć minut – warknął w odpowiedzi. Zaczęłaś kopać w ścianę. 
-Podnoś swoje kościste dupsko i szykuj się na spotkanie, albo przyjdę i będę cię tulić tak długo, aż nie wstaniesz! 
-Wstaję! Wstaję! No i drzwi są i tak zamknięte – mruknął choć i tak go słyszałaś. 
-To wyzwanie?
-Kurwa, już wstaję. - usłyszałaś stukotanie kości o podłogę. Dobrze. Usiadłaś na kanapie i czytałaś nowe aktualizacje u ZłejCzachy86. Pierwszą wiadomość skomentował mu użytkownik o pseudonimie RybaŚmierci21. To zapewne jest Undyne. Pisała coś o tym, że przyjdzie i upewni się, czy naprawdę jest dobrze przygotowany. Ich rozmowa szybko przestała mieć jakikolwiek sens i logikę. 

RybaŚmierci21: Moja Alphy pisze teraz test. Czas skończyć rozmowę

ZłaCzacha86: TA IDIOTKA DA CI ODPOWIEDZI NA NASZYM SPRAWDZIANIE, TAK JAK ZAWSZE ROBI. DOMAGAM SIĘ UCZCIWYCH ZAWODÓW, NIE SZARADY! 

RybaŚmierci21: Dla swojego dobra nie mów tak o mojej Alphy, albo ugotuję cię żywcem. 

ZłaCzacha86: OH PROSZĘ, KAŻDE WSPÓLNE GOTOWANIE Z TOBĄ TO RANA NA TEJ SZTUCE. NAWET MÓJ BRAT NIE JEST W STANIE ZJEŚĆ TEGO CO ZROBISZ

RybaŚmierci21: Ty za to możesz wygrać zawody w liście osób jakie otruło twoje gotowanie. Zawsze mi szkoda, kiedy widzę twarze tych których zmuszasz do kosztowania twoich potraw. 

No i tak się ciągnęło póki nie zaczęli sobie grozić, że podpalą sobie wzajemnie mieszkania. Rozmowa zakończyła się informacja, że RybaŚmierci21 zaraz u niego będzie. Potem Papyrus zmienił status na

ZłaCzacha86: KAŻDY KTO CHCE ZOBACZYĆ JAK POKONUJĘ TĘ IDIOTKĘ W ZAWODACH NA GOTOWANIE NIECH NATYCHMIAST PRZYJDZIE. 

Gdybyś nie miała innych spraw na głowie, właśnie byś do niego jechała. 
SANS
Po tym jak jego sąsiadka chamsko go obudziła, Sans wstał niewyspany. Zerknął na telefon i szurając poszedł do czystych łachów szukając czegoś w co może się ubrać. Potem poszedł do łazienki wziąć prysznic. Odkręcił wodę kładąc ubrania na boku i spojrzał w lustro. Wpatrywał się we własne odbicie. Te same popękane kości. Te same zmęczone oczy. Ten sam ja... Wszedł pod strumień wody i chwycił mydło. Nie lubił wstawać rano. Wczoraj miał problemy ze snem, po tym jak wygoniłaś go aby szedł spać. Przypominając mu nagle o spotkaniu. To co jednak najbardziej go zmartwiło to fakt, że zaledwie pół godziny po wywaleniu go, wymknęłaś się z mieszkania. Co tak późno robiłaś? Poszłaś się napić? Pamiętał co mówiłaś o swojej diecie, naprawdę aż tak bardzo nie chciałaś zmarnować wieczoru? Nie tylko to. Zachowywałaś się tak, jakbyś też zamierzała iść spać jak tylko wyjdzie. Dlaczego tego nie zrobiłaś? Kłamałaś? Naprawdę jesteś prostytutką? Nie poszłaś pracować po to, aby pograć z nim w gry? Czekał aż wrócisz. Po prawie trzech godzinach usłyszał Twoje roki. Zniknęłaś na trzy godziny w środku pierdolonej nocy, po to by co kurwa robić? Może jak jeden z tych głupich ludzi potrzebowałaś tego czegoś do zachowania higieny ze sklepu? Ludzkie samice są bardzo na to wrażliwe, tak? Ale serio, aż trzy godziny? Wcześniej był zaskoczony tą Twoją całą przemową o tym, że chcesz być jego przyjaciółką. Krzyczał na Ciebie, wyzywał, przerywał. Zamiast się wkurwić czy poryczeć, Ty zaproponowałaś mu przyjaźń. Nikt nie chciał być jego przyjacielem. Jest leniwy, obrzydliwy, dobry w niczym z pierdolonym jednym HP. A co najważniejsze, on nie chce być Twoim przyjacielem. Przyjacielem człowieka. Ale po tym jak powiedziałaś te miłe rzeczy. Tak szczerze, jakbyś nie kłamała, nie umiał się powstrzymać przed zgodą. Nie umiał się powstrzymać bo przypominasz mu Frisk. Nie tego morderczego. Tego dobrego. Przypominasz mu Friska, który chciał się zaprzyjaźnić z wszystkimi potworami, gdy te próbowały go zabić. Niektóre zabijały. Friska który stawał się ich przyjacielem pomimo tego co go spotkało. Przypominasz mu pierwszą osobę, która była światełkiem nadziei w mroku beznadziei i nie umiał odmawiać takim osobom. Sans wyłączył prysznic i zaczął szukać ręcznika. Kurwa, nadal w koszu. Wyszedł z łazienki. Kości stukały o podłogę. Podszedł do kosza i wyciągnął ręcznik z niego, wytarł się i rzucił na podłogę. Potem go podniesie. Może... Ubrał się potem i udał do kuchni w poszukiwaniu jedzenia. Otworzył lodówkę i wyciągnął butelkę musztardy. I tak nie miał ochoty na gotowanie, otworzył ją i upił łyk. 
Powinien się martwić faktem, że nie był w stanie na Tobie użyć swojej magii wczoraj. Coś takiego się działo kiedy chorował, albo podnosił się poziom jego umiejętności. Czuł się dobrze. Znaczy sie lepiej niż wcześniej. Lecz nie umiał nawet złapać dobrze Twojej duszy. Tak, jakby pochłaniała magię jaką wysyłał i ją ignorowała. Ludzie nie powinni umieć stawiać mu oporu. Czuł się niezręcznie, ze świadomością, że jesteś na niego odporna no i nie jest w stanie rozczytać Twojej duszy. Ale mimo to i pomijając Twoje dziwne zachowanie odnośnie tego całego nocnego wychodzenia, nigdy nie sprawiłaś wrażenia kogoś niebezpiecznego. Osobiście uważał, że stanowisz zagrożenie sama dla siebie. Zerknął na telefon. Już czas. Wyrzucił pustą butelkę do kosza i przypomniał sobie jak wygląda Twoje mieszkanie nim się do niego teleportował. Skoro powiedziałaś, że akceptujesz go takim jaki jest, równie dobrze, może pójść do Ciebie na skróty. 
Zerknęłaś na zegarek. Za pięć minut czas wyjść. Zaczęłaś właśnie pisać wiadomość do Sansa kiedy pojawił się za Tobą cień. Ciało zareagowało instynktownie. Chwyciłaś osobę za sobą za ramiona i przerzuciwszy ją przez oparcie wylądowała na kanapie przygnieciona Twoim ciałem. Nie chciałaś uderzyć napastnika mocno. Kiedy popatrzyłaś na osobę leżącą pod Tobą dostrzegłaś puste oczodoły. 
-Jasna cholera, Czacho! Przestraszyłeś mnie! Jak się tu... A... tak... - szybko go uwolniłaś. 
-Co do diabła – zakasłał – Atakujesz mnie kiedy chcę się przywitać? - wstał 
-A od kiedy to wita się za pomocą skradania od tyłu?
-Właśnie zamierzałem powiedzieć „cześć” - przyglądał Ci się. 
-A więc mam przywyknąć do teleportacji do mojego mieszkania 
-Powiedziałaś, że ci to nie przeszkadza. 
-Oczywiście. Ale nie strasz mnie jeżeli nie chcesz umrzeć. 
-Jasne.. - wywrócił oczami – Twoje auto jest w rozsypce, jak chcesz się tam dostać?
-Dobre pytanie. Byłeś kiedyś po drugiej stronie góry – zapytałaś podchodząc do drzwi, chwyciłaś za kask i wsunęłaś nogi w buty. 
-Nie. 
-Zawiozę nas tam – otworzyłaś wejście. Sans szedł za Tobą 
-Ale twoje auto...
-Nie martw się, mam coś o wiele lepszego – wskazałaś na motor – Schowałam go do garażu bo niedługo zima no i jest tylko jedno miejsce na parkingu na lokatora. 
-Ty... ty masz motor?! - z łatwością usłyszałaś ekscytację w jego głosie. 
-Jasne, nie boisz się? 
-Niby czego?! - patrzył się z zachwytem – Jaki to rodzaj?
-Uhhhh, wydaje mi się że 600cc. Kupiłam bo kilka lat temu – podałaś mu kask, popatrzył na Ciebie nim go wziął – Zaufaj, spodoba ci się. Nie oderwiesz oczu... oczodołów od drogi kiedy wyjedziemy na autostradę. - wsadził głowę w kask, tak jak Ty. - Wiesz jak się na tym jeździ? 
-Mam się trzymać mocno, kiedy ty będziesz kierować, ta?
-Dokładnie tak – wyprowadziłaś motor z miejsca parkingowego, aby łatwiej było wyjechać. - Wskakuj na tył – Poczułaś jak waga delikatnie się zwiększa kiedy usiadł. Czekałaś, aż złapie Cię w talii, ale tego nie zrobił – Masz się trzymać mocno mnie
-J-jest dobrze – odpowiedział. Zauważyłaś, że trzyma się siedzenia. Ten mały.... Potrząsnęłaś głową i wywróciłaś oczami. Jak tylko odpaliłaś maszynę i wykręciłaś na ulicę Sans natychmiast złapał się ciebie w obawie, że spadnie przez nagłą zmianę prędkości. Zachichotałaś. Wasza wycieczka trwała dwadzieścia minut. Sans trochę się bał kiedy skręcałaś, kilka razy krzyczał abyś uważała na dziury w jezdni. Czułaś jak przekręca się wraz z Tobą na zakrętach, lecz był lekki i jego waga nie była potrzebna. Zaparkowałaś maszynę na wolnym miejscu obok kilku budynków i busa. Pozwoliłaś Sansowi zejść pierwszemu. Po chwili ściągnął kask, a kiedy to zrobił... Cóż, nie spodziewałaś się takiego wyrazu twarzy. Uśmiechał się. Szczerze, naprawdę uśmiechał się. Nie tak sztucznie jak zawsze. Jego oczy prawie przybrały kształt serc kiedy patrzył na Twój motor. 
-Więęęc, zgaduję, że ci się spodobało – powiedziałaś po pozbyciu się własnego kasku”
-T-tylko trochę
-Jeżeli będziesz chciał się później przejechać, daj znać – zaczęliście iść do pobliskiego budynku obok parkingu. Zmarszczył brwi
-Nie mogę, rząd nie pozwolił potworom jeździć. 
-Więc... potwory wszędzie muszą chodzić? 
-Zasadniczo tak. Albo korzystać z autobusów czy taksówek. Z tego co słyszałem, powinniśmy mieć prawo do uzyskania prawa jazdy nim mój brat skończy szkolenie się w akademii. 
-Czyli kiedy? 
-Koło końcówki listopada. - uznałaś to za ciekawą informację, na temat której będziesz musiała potem jeszcze poczytać. Przywitałaś się z kilkoma aktorami i weszliście do środka. Udaliście się do średniej wielkości pomieszczenia z kupą stolików i krzesełek. Pod ścianą wieszaki były pełne kurtek, zaś w pomieszczeniu już przesiadywało z dwadzieścia osób. Wzrokiem szukałaś drugiego potwora o którym wspominała Jenie, ale nie mogłaś go znaleźć. Kilka osób zwróciło na was uwagę. Kilka podeszło bliżej, aby się przyjrzeć. Mała dziewczynka pisnęła z radości. 
-O JEJUSIU! - podekscytowana pokazywała paluszkiem na kościotrupa u Twojego boku. Nikt nawet nie udawał, że na niego nie patrzy. Zwolnił kroku, schował się za Ciebie. 
-Gapią się bo uważają, że jesteś zajebisty – szepnęłaś do niego. Przez tłum przedarła się niska kobieta i podeszła do Ciebie. 
-Na niebiosa _____, udało ci się! Mogę zapytać, kogo ze sobą przyprowadziłaś? - zapytała Jenine. Przesunęłaś się tak, aby Sans i ona mogli na siebie spojrzeć. Była prawie tego samego wzrostu co on. 
-Jestem S-Sans, Szkielet uhh Sans – nie wyciągnął ręki 
-Aaa tak, a ja Jenine Thomas, organizatorka Nawiedzonego Domu. Dziękuję za przybycie. ____ wspominała, że może ze sobą przywieźć potwora, który zgodzi się nam pomóc. - Sans popatrzył na Ciebie, uśmiechałaś się niewzruszona. - Cieszymy się, że potwory chcą pomóc nam w naszej zabawie. Jeżeli czegoś będziesz potrzebował, miał jakieś pytania czy coś się stanie, pomożemy. Mamy tutaj dobrą socjalkę. 
-J-jasne – mruknął. Jenine uśmiechnęła się i zaczęła rozmawiać z kilkoma osobami, jakie weszły za wami. 
-Sprytnie Czacho – mruknęłaś
-Niby co? - warknął, zachichotałaś. Zajęliście miejsca przy pustym stoliku lecz nim usiedliście mała dziewczynka, ta sama która krzyknęła na samym początku, przebiegła przez pomieszczenie w waszą stronę. 
-_____ przyniosłaś ze sobą potwora! - praktycznie zmasakrowała was swoim wysokim tonem głosu
-Ta, to mój zajebisty sąsiad – usiadłaś na krześle
-BOŻE to SZKIELET! Idealnie! Nazywam się Tiffany, Tiffany Whiles. - wystawiła w jego stronę dłoń, którą niepewnie uściskał. 
-Sans... - warknął cicho
-Twoje kości są... ZAJEBISTE! - krzyknęła – Pozabijamy ich w tym roku – jak tylko w końcu puściła jego rękę, natychmiast schował je do kieszeni kurtki. - Więc ____, co tam u ciebie? Nie gadałyśmy ze sobą od roku. 
-U mnie wszystko dobrze, sprzedałam dom
-Sprzedałaś? To gdzie teraz mieszkasz? 
-W tych bloczkach koło parku i stacji paliw. 
-W tym starym i wyniszczonym?
-Tak. Czekam, aż mój nowy dom skończy się budować
-Ten na wzgórzu? Musiał kosztować fortunę 
-Warto było
-Boże, będę mogła wpaść i cię odwiedzić?
-Ale będzie skończony dopiero za kilka miesięcy 
-Taaaa, ale będziesz miała wielką wannę?
-Największą i najbardziej niepotrzebną. - Sans zerkał na was cały ten czas wyraźnie zmieszany. Dobrze słyszał? Jesteś bogata i mieszkasz w biednym mieszkaniu. Więęęc, nie jesteś prostytutką... Rozmowę przerwał niski wark. 
-Sans.. ty tutaj?! 
-Ice? - podniósł wzrok. Ty też i zobaczyłaś wielkiego wilka, który przypominał tego co przyniósł wam jedzenie w zeszłym tygodniu. 
-BOŻE! - pisnęła Tiffany. Sans schował głowę pod kapturem. Ice Wolf gapił się na niego i na Ciebie. Polizał się po nosie i pokazał ostre zęby, a może się uśmiechał...? 
-T-ta, przyszedłem na wolontariat – Sans starał się schować w kurtce. 
-Ty... wolontariat... - błądził ślepiami po Twoim ciele i jego. 
-D-dla każdego musi być ten pierwszy raz – mruknął. 
-Cześć, poznaliśmy się już – przerwałaś wyciągając rękę. - Jestem ____ - zauważyłaś jak Sans z przerażeniem przygląda się, kiedy chwytasz za wielką wilczą łapę. 
-Ice Wolf – warknął. 
-Ciekawe imię 
-Raczej proste 
-Czy mogę prosić o uwagę? - krzyknęła Janine. Milczeliście. Wolf usiadł przy waszym stoliku, zaś Tiffany pobiegła do swoich znajomych. - Witam w kolejnym roku Śmiertelnego Domu Strachów! Jestem Jenine Thomas i sprawuję pieczę nad kostiumami. Poprowadzę dzisiaj spotkanie organizacyjne. - Dała znać, aby jedna osoba z tyłu zaczęła roznosić plik papierów po stolikach dla każdej osoby – Jak wiecie, w tym roku mamy dwa potwory, które postanowiły do nas dołączyć. Pamiętajcie bardzo gościnnie ich przyjąć i w razie potrzeby, służyć pomocą. Jesteśmy tutaj tolerancyjni dla potworów. Za chwilę wszyscy dostaniecie zasady a potem przydzielimy was do miejsc. Od teraz, będziecie słuchać waszych kierowników, Dom Strachów jest podzielony na sektory i każdy z sektorów ma swojego kierownika. Nadal pracujemy nad dekoracjami ale powinny być gotowe na pierwszy występ w ten piątek. Pozwólcie, że przypomnę. Jeżeli w danym dniu nie będziecie mogli przybyć, dajcie odpowiednio wcześnie znać swojemu kierownikowi, aby mógł znaleźć dla was zastępstwo. - W ciszy słuchaliście zasad i norm prawnych jakie zostały wam przedstawione w formie drukowanej. Musieliście złożyć podpis, że rozumiecie zasady i zobowiązujecie się ich przestrzegać. Potem przepisywaliście swoje dane osobowe, złożyliście parafki na kilku innych papierkach odnośnie tego, że to wolontariat, że zostaliście przeszkoleni, odnośnie podatków i tajności danych osobowych. Pod koniec długiej przemowy, Sans zaczął przysypiać. Potem wywoływano wasze imiona i informowano kto będzie waszym kierownikiem. Przydzielono Cię do tego samego pomieszczenia razem z Sansem i dwójką innych gości, pewnie dlatego, że chcieli aby był z kimś kogo zna. Dobra robota Jenine. Poszliście za brodatym mężczyzną imieniem Jonas, który pokazał wam jeszcze nieskończone pomieszczenie, wskazał miejsca gdzie są schowane gaśnice w razie problemów, gdzie jest przycisk wzywania ochrony i apteczka. Poinstruował też kiedy i w jakich okolicznościach możecie z tego wszystkie korzystać. Potem wskazał miejsca gdzie będziecie stać i poinstruował odnośnie przedmiotów i strojów. 
-DOSTANĘ PIŁĘ ŁAŃCUCHOWĄ?! - krzyczałaś. 
-Mmm tak, w tym roku dostaniesz piłę – mruknął. Byłaś szczęśliwa. Wykorzystywali do tej pory Twój wzrost dawali kostium i makijaż i kazali straszyć. Co roku prosiłaś o piłę łańcuchową i wygląda na to, że się doczekałaś. Miałaś chować się za rogiem i straszyć ludzi piłą, Sans stał w środku pomieszczenia na stercie sztucznych szkieletów. Kiedy Sans przyglądał się miejscu pracy Jonas wziął Cię na stronę
-Nie chcemy aby ktoś go dotykał czy broń Boże chciał uderzyć. Masz go chronić. Klienci nie mogą skupiać się na nim za długo, masz ich odstraszać piłą. - Chwała niech będzie Czaszeczce. Dzięki niemu możesz spełnić swoje marzenie i ścigać ludzi z piłą łańcuchową w mrocznym domu. 
-Tak, będę miała na niego oko – odszeptałaś. Nadal w duchu tańcząc z radości z powodu piły. Po tym jak wskazano miejsce pozostałych dwóch osób szliście za swoim kierownikiem. Sans nie podchodził do wszystkiego tak entuzjastycznie jak Ty, lecz jesteś pewna, że to tylko kwestia czasu. Sam jego wygląd wystarczy, aby przerazić ludzi. Na niewielkim zapleczu skończyliście podpisując jeszcze kilka papierków i zabraliście się za wybieranie kostiumów. Wszystkie były rozłożone na stołach. Sans ich unikał. Po chwili podeszła do was młoda charakteryzatorka. Przyglądała się z uwagą potworowi nim zapytała. 
-Więęęc... rozbierzesz się?
-C-co?! - krzyknął. Zaczęłaś się śmiać za nim
-Chcielibyśmy, abyś był rozebrany najbardziej jak się da. Niech klienci myślą, że jesteś jednym z fałszywych szkieletów. Dlatego musisz pokazać swoje kości – złapałaś się za brzuch zalewając śmiechem. Odwrócił się i zmierzył Cię spojrzeniem
-Stul pysk – szepnął. ... Śmiałaś się jeszcze głośniej. 
-Oczywiście, to ty decydujesz ile z siebie ściągniesz. - charakteryzatorka zdzieliła Cię spojrzeniem. Starałaś się uspokoić. 
-Mogą zostać jakieś szorty.. 
-Rozmiar?
-Uhhh, medium. - odwróciła się do was i po chwili podała pudełko pełne kolorowych, zakrwawionych, rozdartych, dziurawych szortów.
-Sprawdź te i powiedz które pasują – Sans wziął pudło i udał się do przebieralni. Kilka osób już było przebranych, kilka się przebierało, inni albo już mieli swoje stroje, albo po prostu mieli wszystko gdzieś. Aktorzy... Dostałaś ciemno zielony kombinezon, już cały we krwi. Nie musiałaś go przymierzać, bo na oko widziałaś, że będzie dobry. Poczułaś wibracje w kieszeni. 

Czacha: Nie zrobię tego

Rozejrzałaś się szybko zdając sobie sprawę, że jest nadal w przebieralni. Odpisałaś. 

Ty: Co się stało?

Natychmiast dostałaś odpowiedź

Czacha: Po prostu nie chcę tego robić, to kurwa głupie

Miałaś wrażenie, że wiesz co się święci. Przeszłaś obok charakteryzatorki i szepnęłaś jej kilka słów. Wróciła z fałszywą krwią i białym barwnikiem. Z rzeczami udałaś się do przebieralni. 
-Powiedziała, abyś to też przymierzył – położyłaś mniejszą parę na kurtynie. Zniknęła a potem usłyszałaś szamotania. Chwilę czekałaś, oglądałaś jak aktorzy paradują w kostiumach, rozmawiają ze sobą czy wymieniają numerami. Ice Wolf rozmawiał z innymi pracownikami. Młodą dziewczynką i chłopcem, którzy szczerze się z nim śmiali. Ukazywał przy tym ostre zęby i wykrzywiał wargi do góry. Dziewczynka się zarumieniła i schowała twarz w dłoniach. Sans wyszedł z przebieralni trzymając swój strój. - Teraz pasuje?
-Ta... pasuje. 
-Dobrze – nie chcesz tego przyznać, ale bałaś się trochę, że ostatecznie się wycofa. 
-Teraz pamiętajcie, spotykamy się godzinę przed otwarciem w piątek. Tak szybko jak przyjedziecie przebierzcie się w swoje kostiumy aby nasi charakteryzatorzy mogli zrobić wam szybki makijaż. Potem biegnijcie na swoje miejsca. - zawołała Jenine. Kiedy wszyscy wychodzili Tiffany podbiegła do Ciebie. 
-Ej, idziemy z kilkoma osobami na miasto. Chodźcie z nami. Ice też idzie.- Wolf stał z kilkoma ludźmi w mniejszej grupce. Sans zadrżał, wyraźnie nie podobał mu się ten pomysł
-Nieee, pasujemy
-Ah, dobra – wróciła do grupki. Podeszłaś z Sansem do maszyny i chwyciłaś za kask. 
-Oh, czekaj, możesz się teleportować do domu – zaproponowałaś. To mu się nie spodobało, rozejrzał się, kilka osób było na parkingu, ale odchodzili
-Ahhh.. Ja... uh... w-wolę się przejechać – wziął kask odwracając wzrok. Chciałaś mu podokuczać, tak bardzo. Rzucić, że szuka pretekstu aby Cię przytulić czy coś. Ma szczęście, że postanowiłaś być dzisiaj miła. Igranie z cudzymi uczuciami za bardzo, to przesada. 
-Dobra – powiedziałaś grzecznie
-Co? Dlaczego się uśmiechasz? - gapił się na Ciebie 
-Mam dobry nastrój – wsunęłaś kask na głowę. Tym razem, kiedy usiadł za Tobą, złapał Cię w talii jak trzeba. 
Share:

Gra: Kółko Przyjaźni 16.0

Efekt naszej pracy z zeszłego tygodnia!
Gra wymyślona przez Andgora. 

1 - piszesz komentarz z numerkiem base jaki rezerwujesz. Upewnij się jednak, że ktoś nie zajął go przed Tobą, w tej grze - kto pierwszy ten lepszy 
2 - Zarezerwowałeś - zaczynasz rysować. Nie pytaj i nie patrz na innych, ja połączę wszystko w całość.
3 - Rysujesz dowolną techniką swojego base (OC albo swoją wersję) 
4 - Hostujesz (zapisuje na stronie) i przesyłasz bezpośredni link w komentarzu do zrobionego ze swoim OC obrazkiem np na stronach 
http://imgur.com/
http://tinypic.com/
http://photobucket.com/
Albo na maila: yumimizuno@interia.pl
5 - NIE zmieniamy rozszerzenia pliku (jak jest .png to ma zostać .png)
6 - NIE zmieniamy wielkości obrazka
7 - Jeżeli osoba z różnych powodów nie może w danej chwili narysować - musi to napisać w komentarzu określając mniej więcej czas kiedy będzie mogła się tym zająć (nie chodzi o podawanie konkretnej godziny ale np czy wieczorem będzie dostępna czy nie). Na narysowanie każdy ma 15 godzin i jeżeli nie napisze komentarza - nie skontaktuje się - że np teraz nie może, to kolejka mu przepada
8 - Obrazek jaki powstanie może być publikowany na waszych stronach z zaznaczeniem z jakiej to zabawy pochodzi. Mile widziany link do bloga!
9 - W grze nie mogą brać udziału osoby jakie brały udział w zeszłym tygodniu
10 - Jeżeli dojdzie do dogrywki, w grze mogą brać udział wszyscy
11 - Te osoby, jakie nie zgłosiły tego, że nie mogą zrobić base w terminie, mimo zarezerwowania numerka, nie mogą brać udziału w obecnym Kółku Przyjaźni. (Dlatego warto dawać znać jak coś wypadnie)






3-Psycho (jutro) /dyskwalifikacja/ 
16-Lostdir /dyskwalifikacja/ 
Share:

Zboczony Wrzesień - Dzień 1 - Pierwszy raz (Blueberry x Honey) - Wichan

Autor obrazka: Kaweii

Wczoraj Sans miał urodziny, a Papyrus chciał skorzystać z okazji, że jego brat w końcu dojrzał do pewnych spraw i postanowił jak najszybciej z nim porozmawiać. Poszedł na górę do pokoju Blue i delikatnie zapukał.
-Sans, mogę wejść?
-Poczekaj chwilkę, zaraz otworzę – odpowiedział, po czym było słychać zamykanie drzwi szafy i otwieranie zamka. Strech trochę się zdziwił, bo jego brat nigdy nie zakluczał drzwi, no chyba, że zapraszał kolegów. Ale nie chciał się teraz nad tym zastanawiać, bo nie miał zbyt dużo czasu.
-Sans, chcę z tobą o czymś porozmawiać – powiedział wchodząc do pomieszczenia.
-Wysłucham Cię – odpowiedział Blue siadając na łóżku.
-A więc, pamiętasz jak mi co jakiś czas mówiłeś, że jest Ci strasznie gorąco i nic nie pomaga, a ja odpowiadałem, że powiem Ci jak będziesz nieco starszy?
-T-tak bracie, Sans wszystko pamięta. – zaczął mówić o sobie w trzeciej osobie.
-To jest ruja – Papyrus zaczął się niepokoić, bo nie wiedział jak to właściwie wytłumaczyć.
-Gdzieś już słyszałem to słowo… ale nie wiem co ono oznacza – powiedział z uśmiechem.
-Ruja to taki powtarzalny okres, który pojawia się po skończeniu danego wieku, ale ile to będzie lat to zależy od potwora i od indywidualnej osoby.
-A co ona robi? – spytał Sans wpatrując się w Papyrusa.
-To jest czas… w którym… - Papyrus zaczął nerwowo gestykulować – potwory mogą się rozmnażać.
-Aha… ale dlaczego ja się wtedy tak źle czuję? – Dopytywał się Blue.
-Ponieważ nic z tym nie robisz. – rzucił Strech bez pomyślunku.
-A co mogę zrobić, żeby się poczuć lepiej?
-Ty możesz… no wiesz… emmm… - Papyrus się zarumienił i zaczął się pocić.
-Ja mogę…? – Sans przekrzywił głowę zmierzając Strecha.
-Ten…. No… dokończymy innym razem, paaaaa. Mówiąc to wybiegł z pokoju brata trzaskając drzwiami. Blue siedział przez chwilę oniemiały, bo nie wiedział co takiego zrobił, że Papyrus uciekł, ale postanowił, że się jutro go zapyta.

Autor: Wichan
Share:

Zboczony Wrzesień - Dzień 1 - Pierwszy raz [+18]

Notka od autora: Historia Leal i Leona sięga dawnych czasów kiedy jeszcze grałam w rp na przeglądarkę. Tak strasznie spodobało mi się pisanie z Leonem, że jego postać stała się inspiracją dla mojego własnego opowiadania.
Obrazek pochodzi z komiksu Dawn.

Jeszcze nie ekskluzywny pensjonat, a już nie przystań dla żołnierzy i kurew. Noclegownia położona w porcie mogła ugościć dobrą strawą, miękkim łóżkiem, pięknymi widokami i bliskością do plaży. Nic więc dziwnego, że to właśnie to domostwo było wybierane przez co bardziej zamożnych kupców, dowódców wojsk, uboższą szlachtę, czy mieszczaństwo.
Zbliżała się jednak wojna. Kolejna. Która to już? Sędziwa staruszka bujała się powoli na krzesełku zachodząc wstecz pamięcią. Wpierw był ten król, wysoki, z brodą, ponoć łaskawy i dobry, ona tam nie wiedziała. Port mieścił się daleko od stolicy królestwa i rządził się swoimi prawami. No, ale jakoś musiał zostać zrzucony z tronu, skoro jego syn domaga się korony. Zaraz, to kto przez te wszystkie lata nimi władał?
-.....cie - Potrząsnęła głową wyrwana z zamyślenia. Dostrzegła przed sobą wysokiego mężczyznę. Brązowe włosy związane czarną wstążką, twarz pełna blizn, przenikliwe błękitne ślepia wpatrywały się w jej starcze ciało. Zwilżyła językiem usta.
-Słucham?
-Poproszę najlepszy pokój jaki macie. - każdemu jego krokowi towarzyszył szczęk metalu. Był w pełnym umundurowaniu. Napierśnik niebo przybrudzony, wysokie skórzane buty, ale w dobrym stanie. Znaczy się, jak na długie wędrówki. Na spodniach naszycia między nogami, a więc jeździł konno. Do tego przy boku miecz... Ah, starucha wie, że to nie jest jedyne miejsce gdzie trzyma broń. Ma jej przy sobie wiele. Widziała już takich jak on, jedni ginęli młodo, inni trochę później, ale żaden nie dożył jej wieku. Teraz, czując ból w krzyżu, oraz to jak z dnia na dzień jej wszystkie zmysły robią się słabsze - nie wie, które z nich miało szczęście.
-A już już. A stać cię no będzie? - Mężczyzna uniósł z niedowierzaniem brew i westchnął wyraźnie podirytowany, zachowywał jednak pełnię kontroli nad sobą. Bez słowa sięgnął do sakwy i rzucił na blat kilka monet. Kobieta ująwszy je, stuknęła nimi kilka razy o blat stołu, nadgryzła by sprawdzić twardość. Kruszec nie jakiejś tam pierwszej jakości, ale wyraźnie dobry. Przytaknęła i ofiarowała wojakowi klucze.
Sypialnia była ... zaskakująco przestronna jak na takie miejsce. Leon rzucił pod ścianę hełm, na blacie drewnianego stolika położył sztylet, miecz, drugi sztylet i rękawice skórzane. Trąc rękami jedna o drugą podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Widok na morze. Nawet ładny. Znaczy się, gdyby był poetą zapewne rozwodziłby się teraz nad świetlistymi refleksami słońca odbijającymi się w tafli wzburzonej wody. Mówił o bałwanach piany mknących i niknących jedna za drugą. No, ale on jest tylko i wyłącznie prostym żołnierzem. No dobrze, nie takim prostym, ale nadal prostolinijnym. Widok uznał za ładny. Po toalecie nad miską z wodą, przebraniu się w bardziej wygodne odzienie, bardziej ludzkie i cywilne, czyli białą lnianą koszulę wiązaną pod szyją oraz proste spodnie narzucił na ramiona jeszcze czarną kamizelkę wierzchnią i spiął ją guzikami na wysokości brzucha. Wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi na klucz. Słyszał krzyki... nie, nie krzyki przerażenia. Raczej złości, nie, to też za mocne słowo. Wiedział, że starsza właścicielka przybytku była wyraźnie zła. No i ona krzyczała, ganiła raczej. Ale kogo? O tej porze roku nie powinno w tym miejscu być zbyt wielu klientów. Powolnym, acz pewnym krokiem szedł w stronę głównej izby. Tam koło kilku rozstawionych stołów i ław stała postać wyraźnie kobieca. Póki co plecami do niego odwrócona. Z długich ognistych włosów kapała jej morska woda, ubranie też miała całe przemoczone. Jej drogę znaczyły kałuże.
-W oborze cię wychowali smarkulo?! - krzyczała właścicielka. Ruda jakby z winą kuliła się, znaczy spuszczała wzrok cierpliwie znosząc nagany, mimo to nadal się uśmiechała i zerkała co chwilę na bok. Jakby nie mogła się doczekać chwili, kiedy kobieta przestanie się w końcu odzywać i da jej święty spokój. - Masz wyjść stąd i wyschnąć! - Palcem wskazała na drzwi tarasowe. Ruda jakby nigdy nic, prawie tanecznym krokiem się tam udała, a kiedy właścicielka myślała, że być może jakimś cudem, udało się jej przemówić do łba rozwydrzonej dziewuchy, ta po prostu odwróciła się i wystawiła język. By następnie z rechotem wybiec na zewnątrz.
Leon nie mógł powstrzymać uśmiechu. Zszedł kilka stopni i podszedł do właścicielki wzroku nie spuszczając z kałuży wody jaka zrobiła się w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stała kobieta.
-Problemowa służka?
-Nie panie - kobieta pokręciła głową i ciężko westchnęła - Szczenie mojego krewniaka. Zostawił ją tu, kiedy w interesa z synostwem pojechał.
-Mmmmyhym - w sumie mało go to interesowało. - Pani wybaczy - mówiąc to po prostu udał się za rudą złośnicą. Pogoda dopisywała. Lato ma to do siebie, że długo świeci słońce i nikt właściwie nie wie, kiedy zajdzie, nim się obejrzeć, a już noc. Wyciągnął z kieszeni swojej kamizelki zegarek na łańcuchu. Późne popołudnie. Cóóóż, w sumie czemu by nie. Tylko, że jak to właściwie się robi? Urodą nie grzeszył, kurwy się brzydził bo bał się, że coś złapie, a potrzeby swoje miał. No i ruda młódka wpadła mu w oko. Właśnie teraz stała oparta o barierkę tarasu. Nadal nie widział jej twarzy, nie dokładnie. Tylko te wypięte pośladki skryte pod materiałem beżowych spodni. Kiedy nie wiesz co robić, atakuj. Więc zaatakował. Podszedł do niej, założył ręce na balustradę, zerknął na bok, ona odpowiedziała tym samym. Figlarnie się uśmiechając, bez cienia strachu zaglądając mu w oczy. Jej brzoskwiniowa skóra, pełne czerwone usta. Od dawna nie miał kobiety. Wziął głęboki wdech. Trzeba zacząć rozmowę, tylko, że jak? Od czego, tak aby nie zorientowała się o jego zamiarach, a jednocześnie mu uległa? Tak, aby nie wyśmiała, tak aby nie .....
-Widziałam jak osa żarła konika polnego. - wypaliła pierwsza. O. Jęknął niepewnie marszcząc brwi. Nie wiedział, czy to żart, czy... zaraz, dlaczego się uśmiecha? - Wgryzała mu się w głowę.
-Oh... A kiedy panienka to widziała?
-Dzisiaj rano - odwróciła wzrok - ... ale wtedy pojawił się jakiś bachor i zdeptał konika. Osa uciekła, ale nie chciała już na niego wrócić.
-Musiało być panience przykro z tego powodu.
-Było.
-Pewnie panienka chciała zobaczyć jak... konik polny jest zjadany przez osę.
-Chciałam. - Cisza. Leon zmrużył oczy. Nie, tak w żaden sposób nie dojdzie z nią do porozumienia. Ona nie jest jedną z tych dziewczyn. Westchnął i odszedł od kobiety, wszedł do środka. Ruda odprowadziła go spojrzeniem zza włosów. Wrócił po kilku chwilach z winem oraz dwoma kieliszkami. Położył je na stoliku i napełnił.
-Podobasz mi się. - Rzucił nie patrząc na nią. - Chcę cię na noc.
-Jedną? - odwróciła się w jego stronę. Dopiero teraz dostrzegł jej pełne piersi, schowane za męską koszulą. Kobiece kształty, delikatny brzuszek, mokry materiał opinał się na jej ciele, włosy powoli schły.
-Póki co.
-A co dostanę w zamian? - podeszła do stolika. Popatrzyła na dwa kieliszki i bez pomyślunku chwyciła za butelkę by napić się prosto z gwinta. Leon przyglądał się jej niewzruszony, zachowywał spokojny, acz stanowczy ton. Raz tylko mogła zauważyć jak mocniej zaciska szczęki walcząc z komentarzem na temat jej zachowania.
-Moją sypialnię, jedzenie, tyle wina ile uda ci się wypić i rozkosz. - Teraz to on uśmiechał się niebezpiecznie. Rudą przeszedł dreszcz kiedy ten niebezpiecznie zmrużył oczy. Przez chwilę poczuła się jakby igrała z ogniem. Albo samym demonem. Oblizała wargi z alkoholu.
-Jesteś tego pewien? Może i mam cycki, ale pić umiem
-To zdążyłem już wywnioskować - Cisza. Leal przyglądała mu się z uwagą, analizowała swoją sytuację. Nie, aby mały ciasny pokoik był czymś złym, no i nie narzekała. Bywało, że nocowała w paskudniejszych ruderach... a w jeszcze gorszych się budziła po tygodniowym chlańsku z braćmi, no ale... Zerknęła na wejście do przybytku, tam siedziała ta starucha. Obie za sobą nie przepadały. Towarzystwo jakiegoś paniczyka, który nie wie co robić z forsą no i utarcie przy tym nosa cioteczce. Nie oczekiwała po nim zbyt wiele. Nawet wtedy kiedy bez zbędnych słów po prostu podeszła do niego i w ramach odpowiedzi złożyła pocałunek na jego wargach. Lecz nie było to romantyczne muśnięcie. Otworzyła usta biorąc jego wargi w swoje. Tym wyraźnie go zaskoczyła. Nie odpowiedział wszak niczym. Kobieta musiała stanąć na palcach, aby dosięgnąć jego ust, a i tak bliżej jej było do brody. Przygryzła własną wargę opadając na ziemię, zacisnęła palce na mankietach jego kurtki. Tak, zdecydowanie paniczyk będzie łatwym partnerem, no a ona dostanie gorzałkę i żarcie. Czego chcieć więcej od życia?
Przeliczyła się. Ledwo zrobili kilka kroków w przybytku, jak tylko znaleźli się w korytarzu gdzie nic poza drzwiami prowadzącymi do sypialni nie było coś w niego wstąpiło. Miejsce to było wyraźnie ciemniejsze od pozostałych, brak okien sprawił, że trzeba było przy ścianach powiesić kilka świec z odblaśnicami, jednak ich nikłe światło było niewystarczające.
Stanęli przed jego drzwiami, zerknął na nią przez swoje ramię i Leal nie wie dokładnie kiedy i w jaki sposób, ale poczuła jak naciera na nią swoim ciałem. Plecami była pod przeciwległą ścianą, czuła zęby na swoim karku, szorstkie i duże dłonie boleśnie wbijały się w brzuch kobiety. Spomiędzy warg uciekł nieusłuchany jęk. Mężczyzna zamruczał w odpowiedzi. Nie chciał już czekać. Nie miał zamiaru. Każda kolejna chwila będzie utrapieniem dla niego, zaś ona.... dosłownie na wyciągnięcie ręki. Opierała się, a jakże, dziwnym byłoby gdyby uległa właściwie obcemu mężczyźnie, który dosłownie siłą wsuwał swoją rękę pod jej koszulkę tylko po to by bardzo mocno i boleśnie ścisnąć jej pierś. By między palce wsunąć sutek i pociągnąć go do góry, czekając, aż ta syknie z bólu. Próbowała zabrać jego ręce, odepchnąć się, lecz była w potrzasku. Mimo tego, nie krzyczała, nie wołała o pomoc, nie prosiła aby przestał. Tak, jakby sama wierzyła, że pokona w pełni wyszkolonego wojskowego Głupiutka dziewczynka. Bez większego problemu odwrócił ją do siebie plecami, miała teraz twarz przy ścianie, rękami próbowała się od niej odepchnąć, oddychała głośno przez nos. Chcąc nie chcąc, wygięte w ten sposób ciało wypinało się w jego stronę. Czego chcieć więcej? Korzystając z wolnej ręki Leon poradził sobie koślawo, lecz szybko z opuszczeniem jej spodni na wysokość ud. Następnie po chwili walczenia z materiałem własnych wyciągnął już sterczącą męskość. Leal miała problemy by powiedzieć, czy była ona duża, czy mała, czy szeroka, czy krzywa. Bo jej nie widziała, za to poczuła. W chwili, gdy w nią wszedł, nie, to złe określenie. Kiedy przebił ją sobą jęknęła tak głośno, jak nigdy. Zaskoczona właściwie wszystkim. Tym w co przerodziło się to spotkanie, kim okazał się ten którego miała za paniczyka. Była zaskoczona samą sobą, że naprawdę podobało się jej jego zachowanie. To, że nie panowała nad sytuacją, zaś dominacja którą okazywał była prawdziwa, nie dlatego, że ona mu na to pozwoliła, ale dlatego, że siłą sobie na nią zasłużył.
Czuła jak nogi jej drżą, te nie wytrzymały powolnych, mocnych pchnięć do granic jej wytrzymałości. Osunęła się na ziemię, on nie przerwał, wylądował na niej za nią. Nogami rozchylił jej, aby przypadkiem nie chciała się wydostać. Wbił palce w jej włosy i złapał u nasady trzymając jej twarz przy ziemi. Leal wiła się, jęczała, klepała otwartą dłonią w dywan, lecz nie wołała o pomoc. Nie chciała jej. W trakcie Leon nic nie mówił, warczał tylko, co chwile głębiej i mocniej, co chwilę przyśpieszając, by potem się uspokoić. W tej chwili nie widział w niej kobiety, ale przedmiot jaki używa aby siebie zaspokoić. A kiedy tak się stało, ona była zaledwie w połowie, nie osiągnęła spełnienia. Czuła natomiast w sobie jego gorące nasienie, które wystrzelił w nią bez ostrzeżenia. Kiedy się podnosił i chował obwisłą męskość, mokrą od jej soków pod spodnie, ona próbowała się podnieść. Nogi jej drżały, policzek bolał, gdzieś tam w głębi serca, chciała uciec, pierdolić to wszystko i wycofać się, ale jej wewnętrzna duma nie pozwalała na to.
Kolejne zdziwienie przeżyła wtedy, kiedy zaraz po otworzeniu drzwi do swojego pokoju, Leon wziął ją na ręce jakby była najcenniejszym skarbem i ostrożnie położył ją na miękkim łóżku. Następnie zamknął z animi drzwi i klucz położył na stoliku. Czuła pulsującą kobiecość, niezaspokojoną żądzę, pragnienie, no i ciekawość. Ciekawość nie tyle pomieszczenia, a tego co się w nim zmieniło. Dostrzegła od razu oręż na stole, napierśnik i hełm pod ścianą. Oho, a więc jest wojskowym. Czyżby się pomyliła w obecnie człowieka?
Jakby nic się nie stało po prostu podszedł do okna, wziął z małego okrągłego stolika dzban wina i nalał równo do dwóch kieliszków, po czym z jednym podszedł do dziewczyny, z drugiego upił już połowę w drodze. Usiadł na skraju posłania nie patrząc na nią. Dziewczyna przyjęła trunek i wypiła zawartość jednym haustem. Przywykła do czegoś mocniejszego, dlatego wino nie zrobiło na niej żadnego wrażenia, nie mogła też powiedzieć, czy było jakieś wyśmienite czy nie. Fakt, skoro wojskowy mógł pozwolić sobie na taką sypialnię, oznacza że albo bardzo się wzbogacił na wojnie, albo jest wysoko postawionym. Znała jednak zasady, nie może się o to pytać. Odstawiwszy kielich na szafkę nocną oplotła ramionami kolana. Czekała w przyjemnej ciszy, aż skończy swoje. Gdy tak się stało  mało zgrabnie i kokieteryjnie ściągnęła doszczętnie swoje spodnie, pozbyła się koszuli, przeczesała palcami poczochrane włosy i zapominając o bólu jaki jej wcześniej zadał, na kolanach podeszła do jego pleców. Masowała sztywne i twarde ramiona, cały czas próbując go rozszyfrować. Musiała wiedzieć z kim ma do czynienia. Bogate ubranie ją zmyliło, tak samo jak wymuszony grzeczny ton. On bez wątpienia ma coś wspólnego z wojskiem, tylko co? Leon tym czasem całkowicie poddał się jej pieszczocie. Pozwolił, aby ściągnęła jego kamizelkę, aby odwiązała i przez głowę pozbyła się jego koszuli. To co rzuciło się jej w oczy to poza zgrabnym ciałem dobrze zbudowanego atlety.. blizny... blizny. Jego plecy, ramiona, tors, wszystko pokryte w licznych bliznach niejednokrotnie przecinających się wzajemnie. Dziewka miała braci, więc umiała rozpoznać niektóre z nich. Były tutaj te po nożach, płytkie, które same znikną za kilka lat. Były też te głębokie, najpewniej zadane przez coś zdecydowanie mocniejszego. Miecz? Szabla? Szpada? Topór? A może to wszystko jednocześnie? Te nigdy się nie zagoją, będą przypominać o sobie każdego dnia, gdy tylko popatrzy na swoje opalone ciało. Jego skóra była niemiła w dotyku, zahartowana, odporna, twarda, szorstka. Na przodzie poczuła pod palcami wyraźne ślady po strzałach. Ktoś musiał wyciągać z niego bełt i wyraźnie, robił to pierwszy raz, bo przy okazji rozszarpał mu kawałek sąsiedniej skóry. Nawet zrobiło się jej żal mężczyzny, lecz... żyje, mimo tylu ran, jest tutaj z nią. Więc, czy jest co mu współczuć? Kiedy przechylił głowę do tylu, nadal siedząc na łożu, pochyliła się nad nim, pozwoliła aby jej rude pukle oplotły jego ramiona, aby łaskotały i muskały nieczułe żołnierskie ciało próbując wykrzesać z niego odrobinę delikatności, którą miał w sobie przecież każdy człowiek. Ich usta spotkały się, namiętny, pełen zrozumienia pocałunek tak różny od tego co miało miejsce jeszcze kilka chwil temu.... O nie nie nie, Leal nie jest jedną z tych. Wykorzystując moment nieuwagi mężczyzny zaorała jego i tak pokrzywdzony tors swoimi ostrymi pazurami i natychmiast odskoczyła do tyłu unikając jego ramienia.
-Oh tak chcesz się bawić? - zapytał rozbawiony zerkając na nią zza ramienia. Dziewczyna pokazała mu język
-Po dobroci się nie dam .
-Gdybyś się dała, byłbym bardzo rozczarowany - mówiąc to wstał, dokończył dzieła rozbierania się, znaczy się chciał. Bo nim ściągnął buty zatrzymał się i zerknął na nią zawstydzony. - Były na moich nogach trzy miesiące, ani razu ich od tego czasu nie ściągałem - wyjaśnił. Leal wzruszyła ramionami.
-To ściągnij je przy oknie i wystaw na taras, a potem wróć tutaj i bij się ze mną. - odpowiedział jej śmiech. Leon usłuchał. Faktycznie, śmierdziało, stał chwilę przy oknie z obwisłą męskością, nalał wody do miski i obmył stopy. Dopiero potem do niej przyszedł. W tym czasie kobieta zdążyła doprowadzić go do szaleństwa. Podczas jego walk z zapachem ta rozstawiła nogi i poczęła pieścić swoją szparkę jedną rękę, drugą zaś błądziła po ciele. Lecz gdy wojskowy się do niej zbliżył, natychmiast zrobiła fikołka na łóżku lądując po jego drugiej stronie na ziemi. Z pogodnej i rozbawionej twarzy wojownika można było wyczytać pewność siebie, głód i coś mrocznego, coś co straszliwie chciała drażnić.
-Wiesz co... może zostaniesz ze mną na dłużej niż noc? - rzucił pochylając się do przodu, postanowił przeskoczyć przez łóżko i pochwycić ją. Dziewczyna to przewidziała i jak tylko wykonał swój ruch, natychmiast uciekła tym razem chowając się za stolik z winem.
-Abym została z tobą dłużej będziesz musiał mnie złapać i trzymać siłą - rzuciła figlarnie oblizując wargi
-To akurat da się załatwić - zrobił kolejny krok u niej.
Share:

Gra: RolePlay - Dom Papyrusa i Sansa

Uhhh, nasze grillby's coraz mniej przypomina Grillby's, ale mniejsza o to. Heh.
W każdym razie, plaża się skończyła teraz czas na coś innego. Jedni mogą być zadowoleni z tej zmiany, inni nie. Zobaczymy jak to się przyjmie, bo jeżeli się to przyjmie to cyklicznie co miesiąc będziemy zmieniać lokacje, a jeżeli się to nie przyjmie to wrócimy do baru i raz na jakiś czas będziemy się przeprowadzać.
W każdym razie, wrzesień nam minie w domu Papsa i Sansa.


Akcja ma miejsce właśnie tutaj. 
-nie można wychodzić poza mieszkanie
-akcja toczy się tylko i wyłącznie w pomieszczeniach zaznaczonych w rp. 
Dom: zawiera salon, schody na piętro i wejście do kuchni. Wyposażenie takie jak widać. Stolik z kamieniem, kanapa, telewizor, książka w książce w książce, skarpety i notatki. Pomieszczenie jest magiczne, się pomieści dużo osób, i chuj. W razie czego można dostawiać krzesełka, albo przychodzić ze swoimi. 


Kuchnia: jest niewielkim miejscem gdzie pomieszczą się dwie góra trzy osoby jednocześnie. Lodówka w której znajdziemy tylko spaghetti i keczup, kuchenka i blat, no i dziwny zlew z drzwiami do pokoju nsfw. Od razu mówię - kuchenka nie wybuchnie i nie wysadzi domu. Są czujniki przeciwpożarowe w razie czego. 

Psia świątynia: jest to pomieszczenie nsfw. To tutaj mogą odchodzić wszystkie akcje +18 na jakie macie ochotę. Są tutaj wszystkie przedmioty jakie znajdować się powinny po całkowitych dogtacjach, wliczając w to sznury, radio, płytę, dwa zdjęcia, świątynię, przekąskę etc. 

Pokój Sansa - Wiadomo co się w nim znajduje. Skarpetki, syf. Śmierdzi tutaj, no i jest tornado ze śmieci. Nawet jak ktoś posprząta, to zaraz samoistnie robi się bajzel. 

Pokój Papyrusa - książki, łóżko, figurki. Nie ma internetu, nie ma też undernetu. Drzwi w jego pokoju są zamknięte i sam Bóg ich nie otworzy. 

Tajna laboratorium - to miejsce dla modów i adminów. Pheh.

Obowiązują zasady zachowania jak w całym rp. A więc szacunek. Pisanie klimatyczne etc. 
Co się tyczy Sansów i Papyrusów. Jest to dom klasycznego Sansa i Papyrusa. Nie mamy zarezerwowanego klasyka na naszym rp, dlatego prosiłabym, aby osoby nie grały w tym miesiącu ani klasycznym Sansem, ani klasycznym Papyrusem. Te postacie będą zarezerwowane tylko dla modów i adminów. 
W grze może być tylko jeden klasyczny Sans i tylko jeden klasyczny Papyrus. 
Jeżeli wśród graczy znajdzie się ktoś kto dobrze odgrywa postać Sansa albo Papyrusa i umiejętnie się w niego wciela, za zgodną jednego z modów gracz może się w tę postać wcielić (jeżeli chce na stałe, proszę się do mnie osobiście zgłaszać).

Gracz który chce podjąć rolę klasycznego Sansa albo Papyrusa musi
-wykazać się klimatem i umiejętnością odgrywania postaci
-ma zakaz wchodzenia w intymne interakcje z graczami
-musi odgrywać postać w pełni kanonicznie
-musi być gościnny dla innych graczy, nie oznacza to, że ma im usługiwać. 

Fabularnie jest to rozegrane w ten sposób, że Sans spierdolił coś w maszynie swojej no i teraz musi to naprawić. Tak więc tak jak wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, tak wszystkie bary prowadzą do domu Sansa i Papyrusa. Ergo, chcesz - nie chcesz - możesz wejść. 
Share:

31 sierpnia 2017

Undertale: Gra w kości -Przyjaciele [The Skeleton Games -Friends] [tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Przyjaciele (obecnie czytany)
Popatrzyłaś na półkę wypełnioną grami w Twoim mieszkaniu. Na jednej nodze skoczyłaś do pralni zabierając swoje ubrania i kilka ciuchów Sansa kiedy były gotowe. Dodatkowo przystanęłaś przy zlewie i umyłaś zęby i usta po dziwnym posmaku magicznych wymiocin. Teraz czas wybrać nową grę. Nie zajmie wam długo pokonanie ostatniego bossa w Silent Space 4. Będziesz potrzebowała coś na później. W co by zagrał Sans? Co by mu się spodobało... Był zdecydowanie nowicjuszem w grach, więc wybranie czegoś nie będzie trudne, albo wręcz odwrotnie? Innym razem Dark Souls... no i nie masz ochoty grać sama. Poszłaś do multiplayerów. Nie chcesz aby po prostu siedział i się patrzył. Tutaj chodzi o niego. Porównywanie Twoich umiejętności i jego, to zły pomysł. Dlatego gra w której będziecie mogli być oboje i w której skupi się na swojej postaci to najlepszy wybór. Nic co zmuszałoby Was do walki przeciwko sobie, pokonałabyś go. Wybacz Mario Kart. Zawiesiłaś wzrok na Portal 2.... Mmmm znasz tę grę jak własną kieszeń i nie chcesz aby siedział i gapił się jak sama rozwiązujesz wszystkie zagadki za niego. Może Left 4 Dead? Obrazi się, jeżeli będzie musiał zabijać zombie? Czy zombie to są szkielety? A może będzie je traktował jak ludzi i pokocha zabijanie ich? Czy są potwory zombie? Nic na ten temat nie mówił kiedy graliście w Silent Space 4, postacie w niej są trochę jak zombie... kosmiczne zombie. Ostatecznie wahałaś się między Lost Planet, Borderlands oraz Warriors. Zabijanie ludzi, czy fantastycznych stworów nie powinno mieć dla niego znaczenia. Dodałaś jako bonus Viva Pinata 2 aby mógł pograć sobie samemu. Uwielbiałaś jak ludzie na nią reagują. Nim wyszłaś poszłaś do kuchni i wzięłaś butelkę musztardy którą kupiłaś. Dodatkowo zabrałaś ze sobą dodatkowego pada, jakby nie miał jeszcze jednego, wszystko to położyłaś na praniu Sansa i wyszłaś. Kiedy weszłaś do jego mieszkania siedział na kanapie z rękami założonymi za głową, wyraźnie pogrążony w myślach
-Długo ci zajęło – marudził 
-Już prawie kończymy grę
-Powiedziałem, że mam to gdzieś. 
-Ja... wzięłam z sobą pranie jaki już masz gotowe – chciałaś to zaoferować w ramach pokoju
-Zostaw to. - Wzięłaś rzeczy z góry ciuchów i podeszłaś do jego konsoli aby ją włączyć. Leżała na pudełku obok małego telewizora. Dookoła były poplątane kabelki. Wsadziłaś płytkę i podpięłaś pada. System zaczął się aktualizować. Łoooo, to zajmie wieczność! Może w tym czasie powinnaś zająć się rzygami? Przeszłaś obok małego kościotrupa na kanapie i nim poszłaś po sobie posprzątać podałaś mu butelkę musztardy. Wziął ją bez patrzenia na Ciebie, otworzył i przystawił do zębów biorąc większy łyk... 
-Phhhhhtttt – splunął musztardą – Co do DIABŁA?! 
-A teraz co ci nie pasuje? - przeniosłaś na niego wzrok zauważając, jak powoli żółta plama pojawia mu się na ubraniu od wewnątrz. 
-Ja pierdolę! Popatrz co zrobiłaś! 
-Uuuhg, co tym razem zrobiłam źle? - jęknęłaś zasłaniając twarz. 
-To pierdolone ludzkie jedzenie, prawda?
-Ale myślałam... wiem, że potwory mogą jeść ludzie jedzenie – rzuciłaś zza palców. 
-Ta, kurwa Amerykę odkryłaś. Te, które nie mają fizycznego żołądka nie mogą jeść waszych śmieci! 
-To dlaczego nic nie powiedziałeś, kiedy ci ją podawałam?
-Nie byłem skupiony pieprzona idiotko! Teraz muszę wziąć prysznic aby zmyć z siebie to chujostwo. - warknął wstając 
-Przepraszam... nie chciałam...
-Ta, jasne, mniejsza, jesteś tylko głupim chujowym człowiekiem który umie wszystko pierdolić. Skoro nic o nas kurwa nie wiesz, zostaw nas w spokoju! - Nie miałaś nic na swoją obronę, po tym co dzisiaj zrobiłaś, więc milczałaś. Siedziałaś cicho kiedy krzyczał na Ciebie. Czekał chwilę, aż mu się odgryziesz, ale kiedy tak nie zrobiłaś poszedł do łazienki, omijając kałużę wymiocin na podłodze. Kiedy usłyszałaś, że leje się woda wypuściłaś powietrze, które trzymałaś. Naprawdę spierdoliłaś. Potraktowałaś jego wyjście jako znak, że czas posprzątać podłogę. Znalazłaś płyn i papierowe ręczniki i mopa. Nadal wymiociny były ciepłe i delikatnie świeciły. Przyglądałaś im się dokładniej kiedy je zmywałaś. Lepka magia. Coś co tworzą potwory. Może imitować ludzkie jedzenie, wygląd i kolor, ale tak naprawdę to nie jest nic ludzkiego. To fioletowa maź, która śmierdzi jak odpady z fabryki słodyczy. Rząd szybko zakazał łatwej dostępności potworzego jedzenia. Miało to coś wspólnego z działalnością grup anty potworzą. Zasłaniali się tym, że coś co może leczyć rany, zrastać kości i inne rzeczy musi wpływać na DNA. Potworze jedzenie to cud na który czekała medycyna od lat. Po miesiącach testów odkryli, że może być bezpiecznie pożywane przez ludzi. Rząd zluzował nieco zakazy. Pech dla Ciebie, że potworze jedzenie nie dostarcza Ci niezbędnych witamin i minerałów. Ludzie nie mogą żyć spożywając tylko magię, zaś niektóre potwory nie mogą tknąć ludzkich potraw. Żyjesz od setek lat lecz nigdy nie doświadczyłaś czegoś takiego. Nigdy nie było potworów. Czułaś dziwne uczucie towarzyszące czemuś nowemu i interesującemu. Chciałaś dowiedzieć się o nich wszystkiego. Przełamać bariery kulturowe, rozgryźć każdą tajemnicę, poznać każdy sekret. Choć jednocześnie, nic na siłę, nic za szybko. Bo jeżeli to zrobisz.. cóż, przestanie to być takie ciekawe. To dlatego uwielbiasz technologię. Zawsze coś się dzieje. Wychodzi coś nowego, coś innego jest odkrywane, coś co warto spróbować. Technologia nie nudzi, przynajmniej Ciebie. No i teraz pojawiły się wspaniałe potwory, chcesz ich poznać. Chcesz się z nimi zaprzyjaźnić. Chcesz być jedną z pierwszych osób która ich zrozumie. Zazwyczaj wiesz jak działa świat, ale pierwszy raz od bardzo dawna, robisz błędy, potykasz się i upadasz. Nie tak łatwo się z nimi zaprzyjaźnić. Nie wiesz co czuć. Może powinnaś spróbować inaczej? Skończyłaś mopić podłogę upewniając się, że nic nie zostało. Usłyszałaś, jak wyłączył prysznic i po chwili wyszedł z ubikacji mając na sobie czarną koszulkę z napisem „Ja nie jestem zły, Ty jesteś głupi”, bez kurtki. Jesteś pewna, że założył ją celowo. Był wyraźnie zaskoczony kiedy zobaczył, że zmywasz mu naczynia. Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałaś. 
-Ja... uhh, naprawdę nie wiedziałam o jedzeniu – zaczęłaś – Chciałam przynieść ci coś co lubisz kiedy będziemy razem grać w grę, tak w ramach przeprosin za wcześniej. Ale najwyraźniej tylko pogorszyłam sprawę.
-Nic się nie stało. Naprawdę mam to gdzieś – chciał wsadzić ręce w kieszenie, ale jako, że nie miał kurtki rozprostował ręce nie wiedząc co z nimi zrobić.
-Mówisz tak często, ale myślę, że to nie jest prawda.
-Jeżeli mówię, że mam to gdzieś to mam to gdzieś – warknął. Potrzebowałaś chwili, aby uspokoić myśli nim odpowiesz. Nic nie ułatwiał.
-Masz.. masz rację.
-M-mam?
-Naprawdę nie wiem zbyt wiele o was
-No jasne, wy ludzie myślicie że jesteście mądrzy i inne takie tam chujostwa, ale nic nie wiecie o potworach. Nie znacie kurwa nawet samych siebie i kurwa nic nie wiecie o własnych pierdolonych duszach
-Ale ty też nie wiesz zbyt wiele o ludziach i naszym świecie.
-Wiem kurwa wystarczająco
-Naprawdę? Wiesz jak się prowadzi?
-Nie muszę, pierdolone skróty i takie tam, pamiętasz?
-A jak się tam chcesz dostać pierwszy raz? Wiesz jak się robi paszport? Albo jak się rezerwuje bilety samolotowe?
-Wasz rząd wyraził się jasno, nie możemy opuszczać miasta i tak.
-Ale co kiedy zmienią się prawa? Będziesz miał cały świat do zwiedzania!
-Nie pojadę. Zostanę tu.
-Więc chcesz tutaj zostać przez resztę swojego życia?
-Dokładnie tak, świat jest pełen takich samych beznadziejnych ludzi.
-Czaszeczko... czy... czy ty boisz się podróżować?
-Nie boję się tego kurwa!
-Wyszedłeś z dziury w górze i masz zamiar zostać w małym miasteczku pracując w beznadziejnych zawodach przez całe swoje życie? Nigdy nie zobaczyć świata?
-Nie ma nic dla mnie do zobaczenia
-Jest wiele do zobaczenia – nalegałaś.
-Nie łapiesz! - uderzył pięścią w ścianę – Paradujesz sobie w najlepsze i nikt się na ciebie nie gapi! Ja przejdę i ludzie gapią się na mnie! Krzyczą! Zachowują jakby mnie znali tylko na mnie patrząc! Jedyne co dostanę z tego całego podróżowania to pierdolonych ludzi którzy pierdolą to samo cały czas tylko że w innych pierdolonych językach! - krzyczał dysząc ciężko.
-Czacho...
-Chcesz powiedzieć coś głupiego? Nie martw się, nie wszyscy ludzie są źli. Popatrz na mnie! Jestem taka kochana i miła – starał się naśladować Twój głos – Ale nic kurwa nie wiesz. Myślisz, że jesteś miła, ale jesteś jakimś popierdoleńcem który chce być modny bo się kumpluje z potworami! Nie jesteśmy kurwa żadnymi egzotycznymi zabawkami abyście się nami bawili! Nie możesz biegać i dotykać nas myśląc, że nam to nie wadzi, bo nam to wadzi! - Łał, to zabolało. Lecz w głębi serca wiedziałaś, że ma rację. Traktowałaś go trochę jak zabawkę. Kiedy mówił nie, naciskałaś i robiłaś swoje. Próbowałabyś się z nim zaprzyjaźnić gdyby w twoim progu pojawił się człowiek, a nie potwór? Tak! Chciałaś to zrobić jak jeszcze myślałaś, że jest człowiekiem i gra w tę głupią grę! Jego towarzystwo sprawia Ci przyjemność nie dlatego, że jest niesamowitym fantastycznym stworem! Jasne, to bonus. Ale naprawdę lubisz z nim grać, wydzierając się na siebie i komentując. Lepiej ci niż kiedy grałaś z Ciastkiem. Przecież spędziłaś ponad dziesięć minut wybierając grę zastanawiając się w to w co on by chciał pograć! Robiłaś to bo nadal chcesz się z nim spotykać! - Nie rozumiesz bo jesteś kurewskim człowiekiem. Zawsze będziesz człowiekiem. Ludzie nas tu nie chcą i nawet jak będę zachowywał się grzecznie to nic to kurwa nie zmieni! Ohhh popatrz na te wspaniałe chodzące zwłoki! Ciekawe jak się rusza! Ciekawe jak się pieprzy! Przyjdzie i zje nasze dzieci i zgwałci nasze kobiety! Ludzie nas nienawidzą i tak, myślicie że pozżeraliście wszystkie mózgi świata, ale tak naprawdę nic kurwa nie wiecie! - Ooo nawet nie wie w jakim jest błędzie. Ty też kiedyś tak myślałaś. Był czas kiedy ludzie wiedzieli o wampirach. Wiedzieli jak znaleźć Twój gatunek i upolować. Eksperymentować na was. Starali się z wampiryzmu wyciągnąć lekarstwo na śmierć. Oczywiście, większość z was na to zasługiwało. Jesteś w stanie przyznać, że swojego czasu i ty na to zasługiwałaś.. Być upolowaną jak wcielenie koszmaru, pozbawioną mocy i męczoną przez ludzi bo tak. Lecz dobrze, że Twoje buntownicze nastoletnie wampirze ja wydoroślało. Lecz on najwyraźniej jeszcze nie. 
-Wiesz.. mylisz się... ja rozumiem – zaczęłaś
-Nie...
-ALE – przerwałaś mu – Przyznam, że nie byłam dzisiaj dobrym przyjacielem. W mojej wiedzy są dziury jeżeli chodzi o potwory, magię i dusze. Są rzeczy których nie wiem i pewnie nigdy nie zrozumiem.
-To dlatego powinnaś.
-To dlatego TY powinieneś mi pomóc – gapił się na Ciebie – Nie będę znikąd wiedziała co możesz, a czego nie możesz jeść, jak wiele snu potrzebujesz, kiedy jest ci za gorąco albo za zimno, kiedy chcesz być dotykany a kiedy nie. Nie wiem nawet czy musisz się myć codziennie czy tylko kiedy się ubrudzisz.
-Oczywiście, że się myję! - krzyknął
-Widzisz? Teraz już to wiem. Staram się zrozumieć, ale nie uda mi się to, jeżeli nie będziesz mi mówił. Ludzie nie zrozumieją, jeżeli im się nie przedstawicie. To będzie długie i nudne życie jeżeli postanowisz nas unikać wiecznie.
-Moje życie będzie dobre! Nie chcę go spędzić mówiąc wszystkim na ulicy, że nie mam chuja!
-....Co?! - byłaś zaskoczona – Czy... ludzie naprawdę cię o to pytają?
-Cały kurwa czas – warknął wściekle. Westchnęłaś.
-A ja myślałam, że zadaję intymne pytania. Powinnam podnieść poprzeczkę. - gapił się na Ciebie. - S-słuchaj – złapałaś się za ręce – Naprawdę lubię z tobą grać. Uważam, że to, że jesteś potworem jest zajebiste i nie straszne czy obrzydliwe czy coś. Twoja magia jest zajebista i stanowi część tego kim jesteś, nigdy nie doniosę na policję czy gdziekolwiek jeżeli ty albo ktokolwiek inny będzie jej używał przy mnie, nawet jeżeli będziesz mną napierdalał w ściany. Zwłaszcza, kiedy zasługuję na dobre i mocne napierdalanie w ściany. Ale nawet jeżeli byś nie był potworem nadal bym chciała z tobą grac, spotykać się, bo uważam że jesteś fajny. Jesteś najprawdopodobniej najzabawniejszą osobą jaką poznałam od bardzo dawna... Ale chciałabym abyś więcej mi o sobie opowiedział. Nie ukrywał informacji o sobie tylko dlatego, że nie chcesz o nich gadać, albo że to marnowanie czasu. Jeżeli nie chcesz i naprawdę nienawidzisz mnie tak mocno jak to zaznaczasz, zrozumiem. Poddam się i w tej chwili wyjdę i dam ci spokój – Miałaś nadzieję, że tego nie zrobi. Naprawdę nie chciałaś, aby teraz Cię wygonił. Sans stał wmurowany, przez jego twarz przeszło kilka emocji kiedy myślał co Ci odpowiedzieć. -
-J-ja.. - przyglądałaś się jak powoli zaczyna się rumienić – Ja nie nienawidzę cię... tak kompletnie – patrzył się na bok – To nie tak... że nie lubię z tobą grać. No i nic nikomu nie powiedziałaś o magii kiedy przez przypadek jej użyłem. - powoli podniósł wzrok do czasu, aż odszukał nim Twojego – Ale nie dotykaj mnie kiedy mówię, abyś tego nie robiła.
-To... będzie trudne
-Że co kurwa?! Po prostu mnie nie dotykaj!
-Ale jesteś słodki! Wiem, że powiedziałeś, że twój brat jest seksowny i widzę co miałeś na myśli, ale nadal jesteś numerem trzy na mojej liście najbardziej atrakcyjnych potworów. - teraz to dopiero zrobił się czerwony.
-Z-zamknijsię! N-nie mów tak! Nie jestem k-k-k-kurwa s-słodki! - warknął. Zaśmiałaś się.
-Heh.. więc odpowiada ci to? Abyśmy byli przyjaciółmi? Musisz mi powiedzieć jasno.
-Ja.... Cz-czy muszę odpowiadać na wszystkie pytania? - rzucił robiąc się nagle cicho
-Nie, wiem, że niektóre mogą być dla ciebie bardzo osobiste i intymne, po prostu to powiedz i zrozumiem, nie krzycz „pieprz się” kiedy nie chcesz odpowiadać.
-D-dobrze J-ja.. nie przeszkadza mi to. Nadal chcę grać z tobą w gry – w końcu popatrzył Ci w oczy – i nie szczerz ryja.
-Nie mogę poradzić. Cieszę się, że lubisz ze mną grać. - Nie tylko z tego powodu... nadal się uśmiechałaś.
-Czego? - warknął.
-Mogę cię przytulić teraz?
-NIE! - krzyknął robiąc krok w tył. 
-Dobrze.. - rzuciłaś trochę smutna, ale spodziewałaś się takiej odpowiedzi. Nadal się patrzył tak, jakby Ci nie ufał.
-Nie masz zamiaru zrobić tego z zaskoczenia, prawda?
-Dam ci dzisiaj spokój – nadal Ci nie wierzył – Chodź, skończmy grać, nie wiem ile uda mi się jeszcze wytrzymać by nie oglądać zakończenia na YouTube. - czekał aż usiądziesz na kanapie, sam się teleportował na drugim końcu. Aktualizacje jeszcze się nie skończyły. Postanowiłaś w tym czasie przejrzeć Undernet i zobaczyć co to jest. Wyciągnęłaś telefon i zauważyłaś wiadomość z wcześniej

CzerwonaCzacha: Pieprz się!

Pokazałaś ją Sansowi śmiejąc się.
-No co!
-Twoja wiadomość z kolacji
-...oh, um – zarumienił się na chwilę
-Chcesz mi odpowiedzieć na to pytanie?
-Uhhh... mój brat... - przestał myśląc nad doborem słów – Mój brat był moim szefem w podziemiu. Musisz zrozumieć, było tam chujowo..
-Bardzo? - znowu myślał nad odpowiedzią.
-Nie wolno nam o tym rozmawiać.
-Jasne, wiele potworów tak mówi.
-Jak wielu znasz?
-Cóż, czterech z tobą
-To nie tak wielu
-Prawdopodobnie więcej niż większość ludzi. Wszyscy nas unikacie
-Ta, racja – po chwili myślenia mówił dalej – Było chujowo bo w tym czasie mój brat musiał się mną zająć, bo jestem słaby, leniwy i mam tylko jeden pierdolony punkt HP.
-Zaraz! Masz tylko jeden HP?! - krzyknęłaś zaskoczona – I nadal żyjesz?! Mogłeś się potknąć i umrzeć! Napryskałam ci w twarz sprejem! Uderzyłam w głowę! Mogłam cię zabić! - przeraziłaś się samą myślą, jak często byłaś w stanie zrobić to przez przypadek, nawet kiedy siedział na kanapie obok Ciebie. Zaraz, HP oznacza...
-Nie jestem aż tak kurwa słaby! No i nie tak to działa...
-Um.. dobra.. więc... jak to działa? - powiedziałaś powoli.
-Możesz dostać bonusowe dziesięć HP za wyspanie się
-To.. ma sens, ale, serio... logika gier?
-Tak to działa, mnie nie pytaj
-...
-Więc mogę mieć jedenaście punktów tak długo, jak jestem wyspany. No i fizyczne uszkodzenia nie mają wpływu na potworzą duszę, znaczy się od nieożywionych obiektów. To magia tworzy nasze ciała i sama je naprawia. Więc jak się potknę nic mi się nie stanie. Rany na duszy i rany na ciele to dwie różne rzeczy – otworzyłaś ucha chcąc coś powiedzieć, ale Cię powstrzymał. - Potwory, nie tak jak ludzie, i tak nieco inaczej rozumują uszkodzenia. Nie umiemy atakować za bardzo bez używania naszej magii. Tak długo jak unikam ataków magicznych, tak długo jak nic nie zagraża mojej duszy, nic mi nie będzie. Jestem dobry w unikach, tak długo jak jakiś głupi człowiek nie spróbuje mnie podejść. - gapił się na Ciebie wymownie – Lecz możliwym jest dostanie obrażeń od człowieka. Choć to inna historia. Ludzie są tak naprawdę zdanie silniejsi niż my.
-Chyba to gdzieś słyszałam, ale nie wiem o co chodzi. Macie magię, jestem pewna że ja nie umiem się teleportować czy napierdalać ludźmi w ściany, czy unosić obiekty albo tworzyć kości – uśmiechnął się lekko.
-Ludzie nie potrafią atakować za pomocą magii, jasne, ale macie coś znacznie gorszego. Jeżeli jakiś człowiek uweźmie się i będzie chciał zabić potwora z nienawiścią, zrobi to, fizyczne obrażenia będą oddziaływać na nasze dusze. Chodzi o prawdziwe emocje i z jakichś powodów ludzie są w stanie wykorzystać je atakując nasze dusze.
-To... brzmi strasznie. - uśmiechnął się przerażająco. 
-To jeszcze nie jest najgorsze. Jeżeli potwór się spodziewa może się bronić, więc nie jest tak źle. Ale kiedy potwór okaże łaskę i oszczędzi cię, a ty go uderzysz, nie ma znaczenia jego HP, nic nie oszczędzi cię przez kłamliwym, nienawistnym, morderczym człowiekiem – Siedziałaś w ciszy analizując to co powiedział. To wyjaśnia problem z zaufaniem. Potwory są powinny być zrobione z miłości, współczucia i łaski, ludzie mogą tego użyć aby ich zabić. Sposób w jaki mówi o innych ludziach wyraźnie świadczy, że spotkał takiego człowieka...
-Cóż, cieszę się, że jestem pełna miłości. Może uda mi się cię uzdrowić?
-Uzdrawianie to nasza specjalność. Mordowanie wasza – nadal uśmiechał się złowieszczo. Chrząknęłaś.
-...cóż... to podbudowało moją pewność siebie. Cieszę się, że mi powiedziałeś. Nie chciałabym przez przypadek cię zabić bo byłabym zła czy smutna czy w zabawie.. To dlatego nie lubisz jak cię dotykam? Bo nie zamierzam cię skrzywdzić w żaden sposób
-Nie lubię jak ktokolwiek mnie dotyka! - warknął.
-Oh... Um... O czym mówiliśmy na początku?
-Dlaczego zwracam się do brata Szefie. To dlatego, że był moim szefem i mam jedno HP kiedy działo się źle, potwory potraktowały to jako oznakę słabości, pomagał mi. Koniec!
-Ta. - W pokoju zrobiło się cicho przez chwilę. Przypomniałaś sobie, dlaczego trzymasz w ręce telefon i odblokowałaś go znowu zerkając na aplikację Underneta. - Wiesz... - zaczęłaś zerkając na listę profili - ... jeżeli masz jakieś pytania odnośnie ludzi i naszych dziwnych zachowań czy coś, wal śmiało. Przyjaźń działa w obie strony, mi to nie przeszkadza, tematyka dowolna, seksualna, reprodukcyjna, nie mam zahamowań. Ostrzegam jednak, że opowiem ci wszystko z dokładnymi szczegółami. Niczego nie pominę. Heh, choć pewnie wszystko o co chcesz zapytać znajdziesz w internecie.
-Ummm... c-cóż... właściwie – zaczął nerwowo
-Oh, więc jest coś!
-To głupie, zapomnij – odwrócił wzrok
-Co? Ej, ja nie osądzam
-Czy... czy możesz słyszeć bicie własnego serca? - Na chwilę zamarłaś, a potem parsknęłaś śmiechem
-Pffft, ta, myślałam, że zapytasz o coś bardziej osobistego? Tak, mogę je słyszeć
-I ono się zmienia?
-Tak, jeżeli podejmujesz się fizycznej aktywności twoje mięśnie potrzebują więcej tlenu więc serce szybciej pompuje krew która go transportuje.
-Heh, to całkiem zajebiste – jego uśmiech lekko drgnął
-Czy... czy powiedziałeś właśnie, że coś ci się podoba w ludziach?
-Nie w ludziach, zwierzęta też mają serca
-Oooo popatrz na siebie! Pozytywnie zaczynasz myśleć o ludziach!
-Wszyscy mogą zdechnąć – warknął
-Łał, dzięki...
-Kurwa... uh... - zerknął na bok.
-Wiesz, nie przeszkadza mi twój rasizm
-To nie rasizm, to fakt.
-Ałć, to zabolało. Totalnie jesteś rasistą. - właśnie robiłaś konto na Undernet. Przystanęłaś na okienku z datą urodzenia próbując sobie przypomnieć co mówi Twój dowód. - Wiesz, nie tylko ja mogę to usłyszeć. Jeżeli chcesz też to możesz – zaproponowałaś.
-M-mogę?
-Tak i poczuć.
-Ta... widziałem to na nagraniu
-Jakim nagraniu? - popatrzyłaś na niego zmieszana.
-Musieliśmy się „do edukować” przez filmy, wasz rząd zmusił nas do oglądania kupy programów edukacyjnych o tym jak działają wasze ludzkie ciała. Było też kilka o właściwym zachowaniu, no i musieliśmy zdać kilka kretyńskich testów. Zachowywali się tak, jakby naszym pierwszym pragnieniem po wyjściu na powierzchnie było zmolestować wasze kobiety. 
-Hahahaha, co? Zmusili was abyście oglądali filmy edukacyjne o seksie? Ale jaja! Musisz opowiedzieć mi o tym więcej!
-Jaaasne – warknął gniewnie. Odstawiłaś telefon i popatrzyłaś na niego.
-Więęęęc... chcesz usłyszeć?
-C-co... teraz?
-Tak. Jeżeli... jeżeli chcesz
-Uhh... j-jasne
-Dobrze, położę się, a ty przystaw to miejsce gdzie masz ucho tutaj. Wtedy powinieneś usłyszeć – wskazałaś na miejsce gdzie masz serce. Oparłaś się o podłokietnik.
-Uhhh – jego twarz zrobiła się czerwona
-Co?
-Naprawdę mogę?
-Po prostu przystaw tutaj głowę, skoro mówię że możesz to możesz.
-D-dobra – Sans powoli przesunął się na kanapie w Twoją stronę, wyglądał na zdenerwowanego. Klęknął na kolanach przysuwając się do Twojej piersi. Przyglądał Ci się z uwagą swoimi czerwonymi źrenicami, rumienił się, pocił. Jego ostry uśmiech opadał z każdym centymetrem bliżej Twojej piersi, zawahał się na chwilę, a potem położył. Leżał przez kilka sekund nim dostrzegłaś jak jego mina się zmienia. Usłyszał. Sama też się na nim skupiłaś, chcąc słyszeć swoje serce w tym samym momencie. - J-jest głośniejsze niż myślałem – mruknął
-Ta, pompuje z trzy kubki krwi na uderzenie
-Huh... - Trzymał tam czaszkę ledwo oddychając. Jego ciało zaczęło cicho mruczeć. Sama delikatnie i głęboko oddychałaś czując jego czaszkę. Musiałaś się pilnować, aby go nie przytulić, trzymałaś ręce po bokach, kiedy mały szkielet miał głowę na Twoim mostku i pocił się nerwowo. Cicho czekałaś kiedy nasłuchiwał jak organ pompuje życie w Twoim ciele. To dzięki krwi żyłaś, była tak podobna do tej jaką brałaś od innych. Później dzisiaj będziesz musiała się po nią wybrać. Po okresie który wydawał się okropnie długi zdecydowałaś się przemówić.
-Śpisz?
-Co.. n-nie – podniósł się szybko cały czerwony – Ten dźwięk jest.... odprężający
-Chcesz go poczuć na moim nadgarstku?
-Ahh, n-nie... właściwie to tak. - Pokazałaś mu gdzie ma przystawić swoje palce. Kilka razy musiał się poprawiać, lecz ostatecznie mu się udało. Jego kości były zimne, lecz czułaś w nich ciepło. Skorzystałaś z okazji aby przyjrzeć się jego dłoni. Wyglądała na mizerną, widziałaś wszystkie kości które ruszały się same z siebie, lecz jak się przypatrzyłaś, dostrzegłaś że między każdą jest niewielka przestrzeń która oddziela jedną od drugą. Trwały po prostu przy sobie. Gładki jak porcelana, zupełnie inny od dotyku kości jakiej się spodziewałaś. To co naprawdę Ci się podobało to to, że jego palce były ostre, niczym szpony. Zastanawiałaś się, czy ma takie od urodzenia czy sobie ja jakoś przypiłował. Będziesz musiała uważać, aby nie przyciskał zbyt mocno palców do nadgarstka. Może to dlatego zawsze jest taki delikatny? Po chwili puścił rękę i wrócił na swoje miejsce, patrzył się w telewizor a ty na telefon. - Nic się nie rusza – mruknął
-Teraz się pewnie wszystko instaluje – odpowiedziałaś. Weszłaś w dziwne pudełko w swoim profilu oznaczone hasłem „rodzaj”. Pojawiły się dziwne słowa w Undernecie. Kot. Chilldrake. Pies. Froggit. Moldsmall, Snowdrake. Madjick. Wilk. Po chwili zrozumiałaś, że to są rodzaje potworów. Zauważyłaś, że nie ma człowieka (czy wampira) ale zamiast tego prześledziłaś długą listę innych. Było ich wiele. To niesamowite jak wiele ich jest. Jest nawet rodzaj zwany Jerry. Co? Przeszłaś na dół. Nie ma Zombie. Dobrze. A więc gry z zombiakami powinny być ok. Postanowiłaś nadać sobie rodzaj którego nazwa Ci się najbardziej podoba i skończyłaś z Madjickiem w profilu. Nazwałaś się Hem0philia i kliknęłaś enter. Wyskoczyła Ci strona z informacjami. Nie chciałaś wrzucać swojego zdjęcia na portalu społecznościowym dla potworów więc ściągnęłaś zdjęcie ulubionego wroga z Silent Space 4 jako swoją ikonę. Potem poszukałaś ZłąCzachę86, jasne, że tam było. Uśmiechnęłaś się do jego zdjęcia. Pozował. Kliknęłaś na zaproszenie do znajomych nie wiedząc co więcej możesz tam robić, zamknęłaś aplikację. - Więęęc, o co jeszcze cię pytają ludzie? - zapytałaś kiedy czekaliście. 
-Jak jem.
-To już wiem – już się zastanawiałaś czy nie przynieść swojej konsoli kiedy w końcu gra się odpaliła.
-Kurwa w końcu. - nie skomentowałaś tego co powiedział, cieszyłaś się, że podoba mu się gra. Ściągnęłaś swój profil i graliście od ostatniego punktu zapisu. Kiedy się ładował popatrzyłaś na niego
-Nie ocipiejesz kiedy pojawi się ta scena
-Nic mi nie będzie.
-Dobrze, ale abyś wiedział, lubię swoją prawą stronę o wiele bardziej, więc kiedy będziesz chciał mnie znowu zabić, skup się na lewej.
-Nie chcę cię zabić! Nie chcę mieć nic na swojej duszy!
-Jasne, prześladowałabym cię jako duch przez resztę życia
-Przynajmniej nie będziesz mogła mnie przytulać
-Znalazłabym inny sposób, aby cię wkurwiać.
-Ugh – zadrżał lekko – Duchy potwory to nie są martwi ludzie
-Oh, zapomniałam – profil się załadował i rozpoczęliście grę. Weszliście do pomieszczenia z bossem.
-Pojawi się to małe gówno znowu?
-Tak, pojawi
-Dobra, grajmy. - zerknęłaś z początku na niego, lecz całkiem spokojnie wszystko przyjmował i dobrze szła mu gra. Na bossa miało wpływ to, że postać Sansa jest połączona z mazią. Biegaliście po pomieszczeniu waląc w niego i ostatecznie kumpel Sansa poświęcił się, zaś wy uciekliście w szalupie wystrzeleni w kosmos, statek kosmiczny wybuchł i zamienił się w gwiazdę. Patrzyłaś na spis osób biorących udział w tworzeniu gry, zerknęłaś na Sansa, po jego policzku ciekła jedna samotna łza.
-Płaczesz bo twój koleżka umarł?
-Co? - zaczął szybko wycierać twarz.
-Nie. Po prostu sobie coś przypomniałem! - odwrócił od Ciebie wzrok szorując czaszkę. Chciałaś go pocieszyć, ale dzisiaj przytulać go nie wolno było. Zamiast tego chwyciłaś za kolejną grę która przyniosłaś i wybrałaś dla niego.
-To takie RPG gdzie zamiast mieczy masz pistolety. Im wyższy lvl tym lepsza broń – mówiłaś pokazując mu opakowanie – Ta, Lost Planet to gra z akcją w trzeciej osobie, musisz przetrwać na zamarzniętej planecie i jednocześnie chronić się przed wrogami. A ta – podałaś kolejną – Jest podobna do tej jaką przeszliśmy. Wcielasz się w bohatera i prowadzisz armię która będzie walczyła z innym i jego armią. Mało tutaj akcji, raczej strategia. - podałaś mu wszystkie. Patrzył się na okładki.
-Ta, przyznam że kurwa nic nie zrozumiałem z tego co mówiłaś
-Oh.. uh... więc wybierz tą z najfajniejszą okładką. - Podał Ci Boarderlands. Wsadziłaś dyskietkę i czekałaś aż pojawi się ekran. Kolejna instalacja aktualizacji.
-Kurwa mać. Czy teraz aby w coś zagrać będę musiał czekać wieczność? - narzekał
-Ta, bo nigdy tego nie było u ciebie. Będzie się tak działo z każdą nową
-To chujowo.
-Ale przynajmniej naprawili problemy i błędy. Oczywiście, nie znaczy to, że gra jest od nich wolna. Błędy są naprawiane z czasem jak wychodzi.
-Tutaj jest napisane, że instalacja zajmie ponad godzinę. - faktycznie.
-Możemy iść do mnie, mam to już zainstalowane.
-Pieprzyć to, dobra – rzucił w obronie. Nim wyszliście, podałaś mu Viva Pinata mówiąc, że może to pożyczyć. - Wygląda jak pierdolona gra dla bachorów.
-Może ocenisz po tym jak zaczniesz grać? - wywrócił oczami i położył obok telewizora. Wzięłaś rzeczy poza krzesełkiem. Wychodząc z jego mieszkania uśmiechnęłaś się do siebie. Cała akcja skończyła się o wiele lepiej niż zakładałaś.  
Share:

Undertale: AU - CrashTale

Nazwa: CrashTale
Autor: LisKanekPL


Charakterystyka AU 
W tym AU Gaster jest ojcem Sansa i Papyrusa. Sans od małego pomagał ojcu w pracy królewskiego naukowca. Gaster postanowił stworzyć specyficzną duszę, która ma wszystkie cechy ludzkich dusz i będzie ona sama mogła zniszczyć barierę. Dlatego Gaster poprosił Asgora, żeby mu pożyczył ludzkie dusze i chętne potwory na ten eksperyment. Wiele potworów zginęło podczas badań, na tyle dużo, że już nikt się nie zgłaszał. Na nieszczęście właśnie wtedy Gaster odkrył jak stworzyć tą duszę, ale potrzebował ostatniego potwora, żeby potwierdzić. Wybór padł na Sansa. Po eksperymencie Sans dostał duszę, która była stymulantem wszystkich ludzkich dusz. Na nieszczęście niedługo po eksperymencie wydarzył się wypadek z rdzeniem i wszyscy zapomnieli o Gasterze i jego eksperymencie z duszami oprócz Sansa. Sans postanowił nie mówić o jego duszy, bo pewnie po zniszczeniu bariery by zginął, a chciał zająć się Papyrusem. Kiedy już Alphys objęła stanowisko królewskiego naukowca i zwiedzała laboratorium to wywaliła zebrane prochy potworów po eksperymencie z duszą i fiolki z determinacją, które się zlały. Alphys pobiegła po coś, żeby to posprzątać, ale kiedy wróciła prochu już nie było. Kiedy fabuła szła jak w podstawowym Undertale to w prawdziwym laboratorium rozwijał się nowy byt z połączania prochów i determinacji. Ten byt uformował się w Sansa.. Otrzymał też kopie duszy Sansa. Obserwując ten świat Sans 2 uznał, że nie jest perfekcyjny i nie zasługuje na prawo bytu. Więc kiedy Frisk wychodziła z ruin ponownie zobaczyła jak Sans walczy z Sansem 2. Podczas walki obaj postanowili pójść na pełną moc. Kiedy tak walczyli ich świat zaczął się wyniszczać, a kiedy Sans się skapnął, że co się dzieje to było już za późno. Wtedy Sans opuścił gardę a Sans 2 to wykorzystał i go ,,wykończył". Tak naprawdę dusza Sansa wytrwała i go przeniosła do Anty-Voidu, ale jego kod się uszkodził przez co ma błędy. Sans postanowił, że będzie bronił AU przed Sansem 2.

Crash!Sans

Czyli po prostu Crash. Crash jest bardzo spokojny,cichy i opanowany. Jest niezwykle precyzyjny,ambitny i dokładny w tym co robi. Jedyne czego nienawidzi to jak ktoś niszczy AU. Jest niezwykle tolerancyjny ale dla osób pokroju Evo nie ma cierpliwości. Crash już nie jest sędzią, ale jest obserwatorem i obrońcą AU. Jego ataki są inne niż normalnego Sans'a. Kości zostały zamienione z bezkształtną,białą energią, której może nadać kształt. Gaster Blaster'y są zastąpione wyrwami z której wylatuje strumień energii. Teleportacja się nie zmieniła. Może teraz otwierać portale do innych AU. Niebieski Atak jest teraz Białym Atakiem. Jego HP jest zbugowane więc ma go tak jakby nieskończoność przez co nie da się go zabić. Jest ubrany w białą koszulkę, czarne spodenki i biało czarne. Nosi też biały szalik od swojego Papyrusa. Jego kod ma dziury przez co np. każdy kolor który ma na siebie zmienia się na czarny albo biały. Może jeszcze zaglądać w kod więc może się dowiedzieć o swoim przeciwniku bardzo dużo.

Evo!Sans

Evo jest kopią Crasha z imitacją jego duszy. Jego szkielet szary i ma czerwone oczy. Tak jak Crash jest cichy, opanowany, spokojny i precyzyjny. Jest do tego jeszcze psychiczny, sadystyczny i perfekcyjny do obłędu. Jak się sam nazwał jest sędzią AU i każe, które uzna za nieperfekcyjne . W przeciwieństwie do Crasha jego kod jest cały. Jego ataki są takie same jak Carsha tylko że są czarne i ma Czerwony Atak. Może jeszcze wytworzyć czerwoną kulę energii, którą może wystrzelić albo wytworzyć z niej strumień energii. Wygląda jak Sans gdyż ostateczny wynik eksperymentów jest związany z Crashem. Jest ubrany w czarną bluzę z czerwonym kapturem i czerwonymi rękawami. Ma czarne spodnie z czerwonym japońskim napisem Perfekcyjnym. Ma do tego czerwono czarne trampki. Tak samo jak Crash może zaglądać w kod.
Share:

30 sierpnia 2017

Gra: RolePlay - aktualizacja regulaminu

Wiadomość krótka, ale musi zostać tutaj umieszczona.
Z dniem dzisiejszym 30 sierpnia 2017 roku zostaje wprowadzony całkowity zakaz używania broni na RP. 
W zakaz wlicza się
-broń palną
-broń miotającą
-broń białą
-broń przeciwpancerną
etc.
Tak więc kochani, zostawiamy pistolety, miny, kusze, bazooki, kołczany z łukami, karabiny, glocki i pozostałe w domu. Na terenie rp - obojętnie gdzie byłoby miejsce zabawy - nie ma nikt prawa korzystać z tego typu broni, zastraszać nią innych, używać w celach rozrywkowych, w celach pokazowych, w celach treningowych, nikt nie może od takiej broni zginąć, ani zabić. 
Amen.
Chętnych do wspólnej zabawy zapraszam
(link aktywny 24h)
Share:

POPULARNE ILUZJE