Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa.
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa.
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa?
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
SPIS TREŚCI
Sans i jego skarpetki (obecnie czytany)
Jest czwartek i chcesz wyjść z domu. Przez ostatnie dni świeciło jesienne słońce. Jasne, mogłaś wyjść nocą, ale nic poza barami nie było pootwieranie, a włóczenie się bez sensu Ci się nie uśmiechało. Chciałaś pójść... dokładnie to do Muffet's. Kupić coś smacznego, porozmawiać trochę z ulubioną potworzycą. No i czas zamienić z nią kilka słów na temat długu jaki zaciągnął u niej Sans. Chcesz go spłacić, pozwoli Ci na to, prawda? Coraz bardziej byłaś ciekawa za co jej wisiał. Po jego reakcji wiedziałaś, że nie chodzi tutaj o pieniądze. Wyglądał na wkurwionego kiedy wyszło, że wiesz o jego długu. Właściwie, zachowywał się jakby.... się czegoś wstydził. A więc dług miał coś wspólnego z czymś bardzo upokarzającym i nie chciał aby to wyszło na światło dzienne. No i właśnie dlatego chciałaś wiedzieć o co chodziło. Tak strasznie lubiłaś wkurwiać tę małą czerwoną czachę. Zerknęłaś przez zasłony w oknach. Nadal słonecznie. Z westchnięciem położyłaś się na kanapie robiąc z łokcia poduszkę. Pomyślmy... jeżeli ubierzesz się zakrywając całe ciało, będziesz mogła wyjść. Ale musiałabyś też zasłonić całą swoją twarz, a to przyciągnęło by uwagę ludzi... Chrzanić to! Skończyłaś już robotę i chcesz iść do Muffet's! Z szafy wyciągnęłaś bluzę z długimi rękawami i kapturem, kominiarkę, legginsy, rękawiczki, skarpetki. Już czułaś jak się pocisz od chodzenia w tym ubraniu, postanowiłaś wyjść najszybciej jak się da. Znosisz dobrze zimno, ale ciepło działa na Ciebie tak samo jak na ludzi. Wyszłaś z mieszkania w piękny słoneczny dzień czując na ciele efekt promieni mimo grubego ubrania. W drodze patrzyłaś w komórkę. Papyrus zaczął dzień jak zawsze od porannych aktualizacji, które skończyły się gdy tylko dotarł do akademii policyjnej. Pisał o wszystkim, od tego co mu się śniło, co jadł na śniadanie, czy nawet informował o pogodzie. Wśród tych wiadomości co jakiś czas przewijała się RybaŚmierci21 która próbowała go sprowokować do konfrontacji. Papyrus przerwał wymianę zdań, że musi wcześnie udać się do akademii, za to Ryba oznajmiła, że będzie tam wcześniej niż on. Przed piekarnią Muffet's coś Cię zaskoczyło. Ani śladów protestujących ludzi, czy plakatów anty-potworzych. Pewnie przez pogodę. Kto w taką pogodę mówi innym, że potworze jedzenie to jabłko diabła z raju? Weszłaś do środka i przywitał Cię szum... Tutaj są ludzie. Hałaśliwi, mamroczący, śmiejący się, rozmawiający i korzystający z telefonów. Muffet's jest pełne! Tego się nie spodziewałaś. Zazwyczaj wpadało tutaj kilka osób, zarówno potworów jak i ludzi, ale dzisiaj... dzisiaj jest tłoczno. Kilka osób ustawionych w kolejkę czekało na realizację zamówienia. Kilka osób składało. Stoliki i miejsca zajęte. Muffet stała za ladą i pracując dzielnie wszystkimi rękami pakowała zamówienia, przyjmowała gotówkę i dekorowała smakołyki. Ludzie byli zaskoczeni jej podzielnością uwagi. Zerkali, przyglądali się, robili zdjęcia i kręcili filmiki. Kilka pająków przemknęło Ci pod nogami. Byłaś zaskoczona tym bardziej, nie wiedziałaś, że one też potrafią gotować. Widziałaś do tej pory jak sprzątają stoły i podłogę. Ustawiłaś się w kolejce ściągając kominiarkę i rękawiczki, czując ciepło ludzkich ciał na sobie. Całe szczęście za Tobą stanęły inne osoby, dwie ludzie dziewczyny i dwa potwory. Nie musisz bać się słońca.
-Boże, widzę pająki na zapleczu – jedna z dziewczyn szepnęła do drugiej stukając ja palcem w ramię
-....Nie wiem czy dam radę to zjeść. C-co jeżeli w pączku znajdę... pajęczą nóżkę czy coś... - kolejna wyraźnie chciała wyjść.
-Shella, nie bądź rasistką. To pajęcze potwory, nie prawdziwe pająki. No i jeżeli tak się stanie, będą mieć kłopoty
-Wiem, że to nie są prawdziwe pająki, ale nadal czuję obrzydzenie!
-Ciiii, nie tak głośno – uciszyła znajomą – Nie bądź chamska – Słuchałaś ich rozmowy nie będąc w stanie tego nie robić. Współczułaś Muffet, ale rozumiałaś też ludzi. Całe szczęście klienci nie byli chamscy. Może powinnaś zapytać się co u niej, kiedy będzie Cię obsługiwać? Zauważyłaś, że ta co chciała wyjść nadal zerkała na zaplecze w przerażeniu.
-Nie mogę uwierzyć, że ta pierwsza potworzyca ma tyle rąk. Jest ... zajebista. Jak połączenie człowieka i pająka – rzuciła pierwsza.
-Ta, z nią pogadać mogę. Może ma coś czego pająki nie dotknęły? - Westchnęłaś. Nie rozumieją wspaniałości słodyczy zrobionych przez pajęcze potwory. Rozmawiałaś z Muffet o tym jak przyrządza swoje dania. Pajęcze potwory żyją bardzo krótko, kiedy umrą używa ich pyłu i miesza z potworzym cukrem uzyskując w ten sposób niepowtarzalny smak. No i pająki uwielbiają słodycze no i same z przyjemnością stają się później częścią przysmaków. Pomijając już zupełnie kwestie kulturowe dla ich gatunku z jakim łączy się całe robienie ciastek z pająków. Kolejka przesuwała się szybko. Z każdym krokiem dziewczyny za Tobą robiły się coraz bardziej nerwowe. Stanęłyście pod znakiem mówiącym, o pajęczym składniku w potrawach. Dziewczęta wmurowało. - Nie, po prostu nie.
-Spróbuj, proszę, wszyscy mówią, że są zajebiste.
-Ale tutaj jest napisane, że w tym są pająki.
-To pewnie halloweenowy kawał
-Nie dam rady nic stąd zjeść – Postanowiłaś wkroczyć do akcji. Wyjaśnić klientom o co chodzi zamiast Muffet. Odwróciłaś się w stronę tej, która nazywać się miała Shella.
-Tutaj nie ma prawdziwych pająków tylko pył który kiedyś był pająkami, wymieszany z mąką, dodatkami i cukrem.
-Naprawdę.. - zerknęła na ciebie – Skoro to ich zmarli krewni... to nie powinno się ich jeść
-To kultura, robili tak nim przyszli na powierzchnię
-Nie chcę być rasistką czy coś, ale to ... pająki – przeszedł ją dreszcz.
-To nie są pająki, to potwory, które wyglądają jak one. Rozumieją co do nich mówisz i wszystko – automatycznie pomyślałaś o innym potworze, który wygląda inaczej
-Shella będzie dobrze. Dojem, jeżeli ci nie posmakuje – wtrąciła się jej znajoma
-S-spróbuję – Kolejka przeszła, a ty stałaś przed Muffet.
-Witaj Szaraczku! To pierwszy raz. Pojawiłaś się u mnie w tak słoneczny dzień ahuhuhu! - uśmiechnęła się okazując małe kły, czarne oczy zabłyszczały. Zauważyłaś, że w jej stroju tkwiły niewielkie podobizny tego co dzisiaj serwuje. Uwielbiałaś to.
-Tak przyszłam z tobą o czymś porozmawiać, ale widzę, że jesteś zajęta.
-Oh tak. Kto wiedział, że halloween przyciągnie tyle osób spragnionych pajęczych potworów i potworzego jedzenia. Ahuhuhu. Ja wiedziałam! - zaśmiała się w ramię trzymając ręce daleko od ust. - Choć nie spodziewałam się aż takiego odzewu ludzkiej społeczności. Kilka osób napisało o moim sklepie w sieci no i teraz wszyscy chcą spróbować moich smakołyków! Mam pełen notes zamówień do końca miesiąca. Oczywiście, podniosłam cenę, a to i tak nic nie zmieniło! Ahuhuhuhu! - wyglądała na szczęśliwą. Nie będziesz jej psuła nastroju mówiąc o długu Sansa w taki dzień.
-Ciągnij z nich ile się da – przyznałaś
-Dokładnie! Zgaduję, że chcesz coś z truskawkami
-Tak, mmm, daj mi trzy różne rzeczy
-Oczywiście Szaraczku! - zapakowała wszystko i podała Tobie zamówienie. Zauważyłaś, że kilka pająków zniknęło tylko po to, aby zacząć piec więcej ciastek. Jak się przyjrzałaś zauważyłaś na ich nóżkach małe nylonowe torebeczki. Uśmiechnęłaś się, strasznie słodko wyglądały. Maleńka pajęcza higiena jest rozkoszna. Zapłaciłaś Muffet w tej samej cenie co zawsze. - Ah i Szaraczku, jeżeli chcesz ze mną porozmawiać, zrób to godzinę po otwarciu sklepu, to najlepsza chwila – Wzięłaś zamówienie, uśmiechnęła się i wyszłaś. Przed drzwiami znowu przystroiłaś się w kominiarkę i rękawiczki. Zauważyłaś, że dwie dziewczyny co były za Tobą są obsługiwane przez Muffet. Nic im nie będzie.
Weszłaś do domu i zrzuciłaś z siebie łachy. Źle się czułaś mają tyle ubrań na sobie w tak słoneczny dzień. Szybko wskoczyłaś w swoje spodnie od piżamy. W szafie znalazłaś parę skarpetek którą kupiłaś wcześniej z okazji Halloween. Wybrałaś je. Do tego luźna koszulka z pajęczymi sieciami. Przyglądałaś się jak małe nadrukowane kości zakrywają Twoje nogi. Uwielbiasz Halloween. Wróciłaś do kuchni i otworzyłaś pakunek, ciastko w kształcie czaszki, pajęcza muffinka i truskawkowa drożdżówka z małym kotem na środku. Zaczniesz od drożdżówki. Resztę schowałaś i zaczęłaś jeść. Uwielbiałaś drożdżówki. Wyraźnie dało się wyczuć truskawki. Smakołyk dosłownie rozpływał się w ustach. Uśmiechnęłaś się znając smak nieba. Idealne połączenie truskawek, słodkiego cukru i ciasta. Całość zniknęła nim dotarła do Twojego żołądka. Dziękuję Ci pajęczy pyle, jesteś przepyszny. Ciekawe czy pył wszystkich potworów jest tak smaczny. Choć ostatnio rzygałaś na fioletowo, ale to też słodko smakowało i pachniało. Cóż.... magia musi być słodka. Może powinnaś zapytać o to Sansa? Po chwili myślenia usłyszałaś znak, że Sans wrócił. Głośna muzyka waliła przez ściany, gitary, perkusja i darcie ryja. Zaskoczyłaś samą siebie, że wiesz dokładnie co to za utwór. Powinnaś mu kupić nową płytkę. Ostatnio razem graliście w Sobotę. Cały tydzień w którym nie grałaś z Ciastkiem. Obiecałaś mu, że zagrasz jeszcze raz w Silent Space 4 inną postacią. Potem wysłał waszą grę na swój kanał na YouTube. Zrobiło się zabawnie kiedy pojawiła się ta maź. Kilka razy wybuchałaś śmiechem przypominając sobie reakcję Sansa. Ciastek był zdenerwowany tym, że grałaś bez niego, dlatego starałaś się nie poruszać tego tematu. Miałaś nadzieję, że Sans napisze do Ciebie, posługując się pretekstem długu jaki masz u niego, aby się z Tobą spotkać. Lecz po tym co działo się we wtorek, w ogóle się do Ciebie nie odzywał. Nie. Bądź silna. Tym razem on ma się pierwszy odezwać jeżeli chce się spotkać. Ty nic nie zrobisz aż do czasu konieczności wypadu do domu strachów. Skoro zgodził się na przyjaźń z Tobą musi przejawić inicjatywę. Położyłaś się na kanapie kładąc nogi na podłokietniku. Wczoraj w nocy drugi raz przeszłaś grę. Musisz zacząć robić coś nowego. Miałaś niewielki zapas gier jakie kupiłaś, ale w nie nie grałaś. Może powinnaś spróbować którąś z tych? Wzięłaś laptopa na kolana i zaczęłaś szukać czegoś ciekawego.
Sans wrócił z roboty jak zawsze. Wziął skrót, zadowolony faktem, że udało mu się uniknąć ludzkich spojrzeń. Był w środku swojego cichego mieszkania. Zdjął z siebie i rzucił na podłogę brudne robocze ubrania obok pustych butelek po musztardzie. Uśmiechnął się w stronę błyszczących skarpetek w swoim salonie. Zaczynały słodko pachnieć, jak gnijąca magia. Może powinien zrobić swoje tornado? Westchnął. Wspaniale jest mieszkać samemu. Nikt nie mówi ci co masz robić, nikt nie drze ryja, że jest chlew, możesz go robić gdzie chcesz i kiedy chcesz. Dzisiejsze skarpetki też wrzucił na stos swojej kolekcji. Włączył muzykę. Znajome dźwięki ulubionego utwory przywitały go, wypełniając samotność jego cichego mieszkania. Położył się na kanapie i sprawdził komórkę. Wywrócił oczami zdenerwowany kiedy zdał sobie sprawę z tego co robi. Nic tam nie ma. Zawsze sprawdza kiedy wraca z pracy i zawsze jest nic. Poprawił się na kanapie i czekał. Jego sąsiadka słyszy muzykę i wie, że wrócił. Może dzisiaj w coś razem pogracie? Nie, aby mu na tym zależało. Podobało mu się leżenie na kanapie cały dzień. W samotności. Słuchając tej samej muzyki. Nikt go nie denerwuje. Nikt nie pierdoli. Zawsze może się zdrzemnąć. Tym bardziej, że dzisiaj w pracy mu się nie udało spać... Nagle uderzył zaciśniętą w pięść kościstą ręką wyraźnie rozwścieczony. Dlaczego przez cały tydzień nie zaprosiłaś go na wspólną grę?! Gapił się w sufit. Głupi człowiek. A mówiłaś, że jesteście przyjaciółmi. Pośpiesz się i napisz do niego. Rozwiej jego wątpliwości. Nie zmuszaj go do czekania. Westchnął... co on właściwie wyrabia? Próbował sobie przypomnieć, że ma to gdzieś. Nic nie ma znaczenia. Dlaczego powinno mu zależeć na spotykaniu się z jakimś debilnym człowiekiem? Cały czas tylko go wkurwia i droczy się z nim. Może się zdrzemnąć i zapomnieć o niej, tak jak ona zapomniała o nim. I tak pewnie już się nim znudziła. Jest przecież tylko paskudnym potworem z jednym pierdolonym HP. Nikt go nie lubi. Wyprowadził się od brata tylko dlatego, że sprawiał mu problemy. Powinien leżeć i ... myślotok przerwał dźwięk lekkiej i przyjemnej muzyki zza ściany. To jakaś gra. Gra w gry bez niego! Dlaczego go kurwa nie zaprosiła?! Bawi się nim! Poczuł wściekłość. K-kto by się przejmował taką kretyńską suką jak ona! Poszedł do kuchni szukając czegoś do jedzenia. Otworzył ją i znalazł resztki z dwóch sobót i rodzinnych posiłków no i butelka musztardy. Kurwa, nic mu nie zostało. Może powinien zamówić coś z Grillby's? Ta myśl zaprowadziła go znowu do tej kretynki zza ściany. Już otwierał telefon i miał wykręcić numer kiedy przypomniał sobie coś. Wtorek. Masz u niego długo... Ha! Może powinien przypomnieć Ci swoje miejsce? Musisz go spłacić. Nie możesz tego tak po prostu zignorować. Zadowolony napisał wiadomość.
Sans: zapomniałaś? Masz u mnie dług.
Czekał z uśmieszkiem na twarzy trzymając telefon w rękach. Zazwyczaj szybko odpisywałaś, ale to dlatego, że wszystkie rozmowy zaczynałaś sama. Chwilę potem dostał wiadomość.
NowyKontakt3: Jasne, chcesz wpaść i pograć? Weź swój komputer, pograsz w to w co teraz ja gram
Jego uśmiech zmalał kiedy to przeczytał. Tego się nie spodziewał. Unikałaś go i teraz tak po prostu jakby nigdy nic się nie stało....? Odpisał starając się zachowywać spokojnie
Sans: nie mam komputera
NowyKontakt3: Wybacz Czacho... myliłam się... nie możemy być przyjaciółmi
Patrzył na wiadomość niedowierzająco. Po tym wszystkim co zrobiłaś i przez co przeszliście.... Teraz nagle go zostawisz? To jakaś gra dla Ciebie? Skończy się jak przyzna, że dobrze mu w twoim towarzystwie? Czuł jak jego magia skręca się i wije w gniewie. Trzymał telefon resztką sił powstrzymując się, aby nim nie rzucić. Wtedy dostał kolejną wiadomość. Co znowu?!
NowyKontakt3: Bo przyjaciele nie pozwalają swoim przyjaciołom nie mieć komputerów! Totalnie muszę ci jakiś kupić! O, wiem, zrobię to w tym tygodniu! :D
Ohh.. A więc chodziło jej o....
NowyKontakt3: I tak wpadnij, znajdę coś w co będziemy mogli razem pograć nim twoje jedzenie przyjdzie.
Poczuł się zawstydzony kiedy przeczytał tę wiadomość. Pierdolony człowiek. Powinnaś wyrażać się jasno! Skoro chciałaś, aby przyszedł, dlaczego nie zapytałaś?! Po chwili ogarnięcia się i stania przed lodówką. Oddychał, wdech i wydech, niech emocje się uspokoją. Nie pozwól wkurwić się tej debilce. Kiedy w końcu się uspokoił postanowił przejść się na skróty. Wyobraził sobie wnętrze Twojego mieszkania. Kuchnię, stoliki, kanapę. Poczuł wibracje magii, która przeniosła go przez próżnię wprost do Twojego mieszkania. Rozejrzał się. Dostrzegł Twoje łokcie na podlokietnikach kanapy. Chrząknął oznajmiając tym samym, że przybył, pamiętał co mu powiedziałaś o zakradaniu się. Przyglądał się jak podniesiesz się i wystawisz głowę. Miałaś laptop na kolanach. Kiedy odnalazłaś go wzrokiem uśmiechnęłaś się. Tsk... dlaczego się uśmiechasz?
-Długo się zbierałaś, aby mi się odwdzięczyć – wsadził ręce do kieszeni. Usiadł na kanapie bliżej drzwi prawie siadając na Twojej miękkiej podusi.
-Czekałam, aż ty się odezwiesz. Co to byłaby za spłata długu gdybyś nie musiał się upomnieć? - poprawiłaś się. Sans już miał zamiar coś odburknąć kiedy zauważył... Tak szybko jak to możliwe, odwrócił wzrok z dala od Ciebie. Kurwa... C-co ty masz na sobie? K-kurwa dlaczego? Nigdy wcześniej czegoś takiego nie nosiłaś! Poczuł jak się rumieni, w głowie odtwarzał się obraz tego co zobaczył. Zarzucił kaptur na głowę, aby nie zdradzić czerwonej czaszki. - Więęęc... to co zawsze ale z dodatkową butelką musztardy? - zapytałaś podnosząc komórkę ze stołu, wybierałaś numer do Grillby's
-Huh....? Uh.. t-taaa – mruknął. Uniosłaś brwi zdziwiona jego zachowaniem i zadzwoniłaś. Po kilku sygnałach usłyszałaś znajomy głos.
-Grillby, czego chcesz? - zamówiłaś to co zawsze z dodatkową butelką. Potwór zaśmiał się, kiedy podałaś adres. Serio, co zabawnego jest w tym, że Sans siedzi u Ciebie? Tysiąc razy mówiłaś im, że gracie w gry. Odstawiłaś telefon zauważając, że potwór delikatnie się wierci wygięty najdalej jak się da od Ciebie.
-Czaszeczko... dobrze się czujesz?
-T-taaa... W co gramy? - jego twarz schowana była za kapturem, nawet na Ciebie nie spojrzał. Wstałaś podchodząc do półki z grami.
-Możemy cisnąć dalej Borderlands albo spróbować coś innego. Ty wybieraj – przeglądałaś tytuły. Podrapałaś się piętą po łydce. Sans wydobył z siebie dziwny dźwięk. Wgapiał się, jak materiał ubrania się rozciąga. Czuł jak jego magia kumuluje się, wzrasta, robi coraz to bardziej gorąca. Cholera jasna! Skąd wiesz?! Znowu go dręczysz? Ma wrażenie, że zawsze wiedziałaś o tym. Nie czuł nic do ludzi, nic w ten sposób, ale miał jedną słabość która nie patrzyła na gatunek. Pierdolone kurwa ozdobne skarpetki! Te wstrętne twory zawsze sprawiały, że jego magia wariowała. Powoli założyłaś nogę na nogę i poruszałaś paluchami. Pierdol się za te zgrabne nogi! Długie i idealne. Wzrokiem czerwonych źrenic kreślił je od góry do dołu. Zauważył jak gumka skarpetek idealnie przylega do Twojego ciała. Tylko delikatnie je upinając. A najgorszy w tym wszystkim był nadruk. Musisz wiedzieć co robisz, dlaczego w innym wypadku byłyby na nich kości?! Szef Ci powiedział? Zamarł kiedy zaczęłaś poprawiać skarpetkę, naciągając ją na palce, a potem poprawiając na pięcie, gładząc delikatnie małe kosteczki na materiale. Poczuł jak jego magia zawirowała. Zaczynała kumulować się kumulować w miejscu dobrze wszystkim znanym. Natychmiast w panice odwrócił wzrok.
-Kurwa! - jęknął chwytając za poduszkę zza siebie, położył ją na kolanach i schował w niej swoją gorącą twarz, ściskając ją mocno, starając się wybić z głowy to co widział. Popatrzyłaś na niego zaskoczona.
-Uh... źle się czujesz?
-Pieprz się! Jesteś najgorsza! - jęknął zza poduszki.
-...co? - patrzyłaś na niego, pocił się. Widziałaś jak wystająca z poduszki odrobina jego głowy, czerwona od rumieńca zaczyna robić się różowa. - Czacho... Nie mam pojęcia o czym mówisz. Co znowu zrobiłam źle?
-Wiesz kurwa co zrobiłaś! - ryknął wtulając się jeszcze bardziej w poduszkę. Siedziałaś, patrzyłaś się nieruchoma. O czym on gada?
-Ja... uh... wybieram grę? - w głębi chciałaś się śmiać z jego zachowania. Czekałaś na odpowiedź, dyszał ciężko – Czacho. Naprawdę nie wiem co zrobiłam.
-Nosisz to kurestwo! - warknął ściskając poduszkę. Popatrzyłaś na siebie. Wyglądałaś tak jak zawsze, no i miałaś halloweenowe skarpetki... Zaraz... na nich są szkielecie kości... a on jest szkieletem... Uraziłaś jego gatunek? Nie wiedziałaś, że może go przejmować coś tak głupiego jak kości na skarpetkach, ale ... to go zdenerwowało?
-Oh... Przepraszam – szybko rzuciłaś – Nie chciałam cię urazić. Pomyślałam, że są fajne... no wiesz... bo lubię Halloween.... Już je ściągam. - Usiadłaś na skraju kanapy, Sans zerknął zza poduszki.
-Wydaje ci się, że ... co? - warknął starając się patrzeć Ci w twarz.
-No wiesz.... uraziłam... bo mam skarpetki w kości – powtórzyłaś. Podniosłaś nogę i wsunęłaś palec pod gumkę. Sans otworzył szerzej oczodoły patrząc uważnie na to co robisz. Po chwili rozszerzyły się też jego źrenice. Jego cała czaszka czerwieniła się jak lampka na choince.
-NIE RÓB TEGO TUTAJ! - krzyknął znowu chowając twarz w poduszce.
-Już to ściągam
-ZRÓB TO W SWOIM POKOJU! - popatrzyłaś na niego. Jak na kogoś, kto udaje, że ma w dupie cały świat, naprawdę przejmuje się czymś takim...?
-Nie przesadzasz? Nie wiedziałam, że aż tak cię to dotknie – odpowiedziałaś obsuwając skarpetkę.
-No i co, słyszałaś o tym, że lubię skarpetki i myślisz, że możesz się z tego nabijać? - drżał mu głos – Jesteś popierdolona.. - Lubi... skarpetki... Nie wiesz o czym on...
-Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz.
-O MOIM PIERDOLONYM FETYSZU NA SKARPETKI! - krzyknął w inną stronę niż Ty i wtulił się mocniej w poduszkę. Zaraz... chwilę.... CO?! Ma co?! Siedziałaś ze ściągniętą do połowy skarpetką. Więc był... nie był zły bo go obraziłaś... był zły bo myślał, że droczysz się bo .. lubi ... skarpetki... I chowa twarz nie ze złości czy obrzydzenia z powodu czegoś, co może urazić jego radę... Robi to bo sam fakt skarpetek sprawia że.... Cholera! Teraz to Ty się rumienisz. Droczyłaś się z nim w tematach erotycznych bo wiesz, że nie leci na ludzi, nigdy nie będziesz dla niego atrakcyjna. Dlatego tak Cię to śmieszyło. Jesteś pewna, że nie jest Tobą zainteresowany, bo Twoja wystrojona dupa nie robi na nim żadnego wrażenia. Pewnie NIGDY nie będzie myślał o Tobie w ten sposób.... Serio, skarpetki!
-M-masz fetysz na skarpetki? - zapytałaś powoli.
-To nie dlatego je założyłaś? Bo ktoś ci powiedział i pomyślałaś, że to dobry powód do żartu?
-Nie! - rzuciłaś przerażona
-Więc dlaczego są na nich kości?
-To popularny motyw na Halloween. No i lubię Halloween – broniłaś się
-Ty... naprawdę nie wiedziałaś.
-Czacho, zapewniam, że nie wiedziałam. - zaczęłaś podnosić się z kanapy – No i myślałam, że nie lecisz na ludzi.
-Bo nie lecę – warknął – chodzi o te skarpety. - Popatrzyłaś na swoje stopy. Naprawdę? To tylko para głupich okazyjnych skarpet. Nie ma w nich nic seksualnego.
-To nie są nawet pończochy czy skarpety – usłyszałaś kolejny dziwny dźwięk i Sans zesztywniał. - Co do diabła?! Nie wyobrażaj sobie! - krzyknęłaś przerażona
-Więc o tym nie mów!
-Po prostu mówię to co naprawdę jest seksowne!
-To to samo!
-M-mniejsza.. Idę je zdjąć.... W moim pokoju! - Szybko poszłaś korytarzem by to uskutecznić. Serio, skarpetki.... Powinien Ci o tym powiedzieć wcześniej. Uśmiechnęłaś się lekko. Dobra, rozumiesz, dlaczego tego nie zrobił. To całkiem zabawne. Naprawdę. Zdecydowanie nie pozwolisz mu o tym zapomnieć. Wróciłaś do pokoju, Sans siedział bez poduszki. Nadal lekko się rumienił. Powoli odwrócił się w Twoja stronę i natychmiast spojrzał w dół, na Twoje gołe stopy. - Co do diabła?! Nie gap się tak na mnie – rzuciłaś lekko urażona. Szybko odwrócił wzrok w przeciwną stronę
-Nie gapię się.
-Jaaasne – wróciłaś do półki z grami – A ja myślałam, że nie będę musiała się martwić o takie rzeczy w Twoim przypadku
-Nie chodzi o ciebie! Tylko o te cholerne skarpety! Pierdolone kurestwa! - warknął gniewnie starając się za wszelką cenę na Ciebie nie patrzeć. Naprawdę chciałaś zacząć grać, aby porzucić ten temat. Chwyciłaś Borderlands i załadowałaś wracając na swoje miejsce na kanapie. Podałaś Sansowi pada i rozpoczęliście grę czekając aż się załaduje w niezręcznej ciszy. Po pięciu minutach śmiałaś się histerycznie, kiedy jeden z samobójczych wariatów ganiał Sansa z bombą przyczepioną do ręki.
-On chce się tylko przytulić. Pozwól mu! - śmiałaś się patrząc na uciekającą postać.
-Przytulę go z mojego kałacha! Dlaczego tylko stoisz i się gapisz?
-Zajmij się tym. Czas opuścić gniazdko mamusi i nauczyć się latać – postać Sansa odwracała się i strzelała do wrogów, kiedy jeden z nich podbiegł i bomba wybuchła. W rezultacie postać uleciała w powietrze a potem z łomotem upadła na ziemię.
-I umarłem – wgapiał się w Ciebie.
-Już po ciebie idę, spokojnie – zachichotałaś – No i ślicznie leciałeś, dokładnie tak jak ci mówiłam
-Wiesz kurwa co to praca zespołowa?
-Jeżeli będę rozwalać za ciebie każdego wroga, nie będziesz miał nic do roboty – nadal się śmiałaś, kiedy Twoja postać podbiegła do jego i go wskrzesiła – No i zawsze przybywam do ciebie na czas
-Tsk.. mniejsza. - razem biegaliście bo wybuchowej planecie.
-A wskocz tu, znalazłam kilka broni dla ciebie – Przyglądałaś jak jego postać biega przy dwóch dużych pudłach. Po chwili warknął zdenerwowany
-Jak ja kurwa się mam tam dostać?
-Po lewej, widzisz tamte mniejsze? - przepchnął je i zaczął wspinać się na górę. Pozwoliłaś mu też przed Tobą wybrać broń, cierpliwie czekając, jak sprawdza statystyki wszystkich dostępnych dla siebie. Oboje byliście już po wyborze broni, kiedy usłyszeliście pukanie do drzwi. - Żarcie przyszło – wstałaś i chwyciłaś za torbę z portfelem. Otworzyłaś drzwi, przywitała Cię znajoma twarz Ice.
-Zamówienie dla ____ - zaczął zwyczajnie
-Cześc Ice Wolf! - przywitałaś się wymieniając z nim dobrami – Ekscytujesz się jutrem? Będzie zajebiście! - wyszczerzył kły w uśmiechu. Jego uśmiech jest przerażający. Odpowiedział niskim, mruczącym głosem.
-Tak
-Gdzie cię ustawili?
-Na początku. Tam gdzie są okna i łańcuchy.
-Łał, to jedno z pierwszych pomieszczeń. Ej, zostaw coś dla nas.
-Początek jest ważny?
-Właściwie to tak. Nie martw się. Jestem pewna, że dobrze ci pójdzie. Ludzie będą wracać, aby cię zobaczyć – Ice zmarszczył brwi.
-Ludzie są dziwni – Musisz przyznać, że co zajebiste widzieć wilkołaka zmieszanego.
-Cześć Ice. - Sans stał za Tobą, trzymając ręce w kieszeni, na twarzy miał wymalowane wkurwienie. Na nosie Wolfa pojawił się niewielki czerwony rumieniec kiedy zerkał to na Ciebie, to na Sansa przez chwilę.
-Sans... mam pytanie... od kiedy to zaloty do czło...
-Wybacz Ice, mamy rzeczy do zrobienia. Potem pogadamy – praktycznie trzasnął mu drzwiami w twarz. Stałaś zszokowana przez kilka sekund nim odwróciłaś się w stronę szkieleta.
-Co do diabła Czacho? Dlaczego to zrobiłeś?
-Ice to nie jest typ do dobrej rozmowy. No i jestem głodny – machnął jakby nigdy nic, nim zabrał z Twoich rąk jedzenie z Grillby's. Usiadł na krześle przy stole.
-Dobrze mi się z nim gadało. Wydaje się fajny. No i chciał cię o coś zapytać. - Zauważyłaś, że Sans zaczyna się lekko pocić. Dalej rozpakowywał żarcie, kiedy zauważył pudełko słodyczy obok.
-Byłaś już gdzieś dzisiaj? - starał się zmienić temat
-Ta, u Muffet – popatrzył się na pudełko jakby to zaraz miało go zaatakować.
-I... r-rozmawiałaś z nią? - zapytał nim ugryzł burgera.
-Nie mogłam. Była zajęta. Kupa klientów. Mam przyjść później, kiedy będzie mniejszy ruch.
-Tsk.. jasne – warknął jedząc.
-Ej, powiedziałam, że to zrobię to to zrobię – usiadłaś naprzeciwko niego – Zaufaj mi Czacho – nie wyglądał na przekonanego, jadł dalej, musztarda kapała na Twój stół. - Swoją drogą, powiesz mi za co jej wisisz? Bo jak nie to sama się jej zapytam – uśmiechnęłaś się lekko. - Otworzył szeroko oczodoły i zaczął się dławić. Kiedy złapał oddech popatrzył na Ciebie.
-Pasuję! Pasuję to pytanie! Powiedziałaś, że mogę nie odpowiadać, jak nie chcę i właśnie to teraz robię.
-Oh, ale masz podać mi powód, pamiętasz?
-To prywatna sprawa i nie pytaj się jej! Nie pytaj! - zakasłał.
-Dobra, dobra, zgoda, nie zapytam
-I tak to zrobisz. Kurwa wiem to.
-Powie mi, jeżeli się zapytam?
-Nie pytaj – oparłaś głowę o rękę starając się nie uśmiechać. - Nadal o tym myślisz – rzucił zmartwiony
-Chcę tego nie robić, ale nie ułatwiasz sprawy
-Po prostu nie pytaj
-Nie mogę! Teraz jestem naprawdę ciekawa!
-Nie bądź
-To tak nie działa – westchnął i przetarł czystą dłonią twarz
-Kurwa
-... Może pójdziesz ze mną kiedy będę z nią rozmawiać? W ten sposób nie zapytam i upewnisz się, że ona nic nie powiedziała – zaproponowałaś. To najlepsze rozwiązanie, no i powiedzmy sobie szczerze, nie ufasz samej sobie, że nie zapytasz.
-Cholera... Nie pójdę tam – warknął z obrzydzeniem.
-Co? Boisz się słodkiego pajączka?
-Jest różnica między strachem a głupotą.
-Jaaaasne – uśmiechnęłaś się szeroko i pochyliłaś w jego stronę.
-Słuchaj, nie wiem jak chcesz to zrobić. Muffet to wariatka. Nie zadzieraj z nią, nie pakuj się w coś, czego potem będziesz żałowała
-Nie martw się. Będę z tobą. Obronię cię przed straszną pajęczycą – zaśmiałaś się
-Jestem kurwa poważny – warknął. Westchnęłaś starając się uspokoić.
-Z mojej perspektywy masz kilka opcji. Pójdę tam sama i nawet jak nie zapytam, pewnie sama mi zdradzi wszystkie twoje grzeszki. Albo pójdziesz ze mną i upewnisz się, że nie dowiem się niczego czego nie chcesz, abym wiedziała. Albo nie spłacę za ciebie długu i możemy o wszystkim zapomnieć. To jak? - Sans pił musztardę myśląc poważnie przez chwilę.
-Tsk... dobra... pójdę
-To jest to – uderzyłaś otwartą dłonią w stół
-Wszystkie odważne dusze są popierdolone
-Znaczy się zajebiste?
-Wszystkie chcecie umrzeć
-Wolę umrzeć w glorii i chwale niż żyć w strachu – wywrócił oczami i odstawił ostatnią pustą już butelkę na stół.
-Mniejsza, skończyłem, wracajmy grać – Wstał od stołu i usiadł na kanapie. Wytarłaś papierowym ręcznikiem bałagan jaki po sobie zostawił na stole, wrzuciłaś śmieci do kosza i dołączyłaś do niego.