Bar Grillby’s niedawno został zamknięty. Ogniste potwory sprzątały właśnie po gościach, Fell polerował szklanki i czyścił szynk, ustawiając wszystko tam gdzie powinno być, by potem zabrać się za liczenie gotówki. Grillby natomiast skończył właśnie ustawiać krzesełka na stolikach i szykował się do umycia podłogi. To była zdecydowanie najcięższa robota. Żaden z nich nie lubił pracować z wodą, dlatego zawsze przed sprzątnięciem chociażby najmniejszej kałuży, grali w kamień-papier-nożyce.
- Na pewno umieściłeś to ogłoszenie w gazecie? – zapytał nagle Grillby
- Tak – bąknął Fell – Pojawiło się w dzisiejszym wydaniu, napisałem, aby chętne zgłaszały się po zamknięciu baru. – Podniósł wzrok na kuzyna – No już, już, nie ociągaj się. Podłoga nie wyczyści się sama. – Pomachał ręką i wrócił do polerowana szynku.
- … A… jaką dałeś stawkę godzinową? – wypytywał dalej, z każdą minutą oczekiwania czując się coraz bardziej niepewnie.
- Napisałem, że cena do ustalenia. I tak pewnie ponad połowa nie będzie chciała podjąć się pracy u nas bo wiesz, jesteśmy potworami – wywrócił oczami – ale spokojna głowa. Ktoś na pewno się znajdzie.
- Obyś miał rację – Oboje jakiś czas temu postanowili, że przyda im się pomocna dłoń. Dłoń kogoś, kto… cóż, nie będzie miał problemów w dotykaniu wody. Dosłownie. Tak więc przyda im się pomoc kogoś…. Kto będzie umiał sprzątać, myć naczynia, a w wolnej chwili, zanosić klientom picie. Woshua który wcześniej zajmował się porządkami w barze, po pierwszym roku odmówił przedłużenia kontraktu. Dlatego też trzeba było znaleźć zastępstwo.
Po pół godzinie od zamknięcia, akurat kiedy Grillby kończył czyścić podłogę, zaś Fell liczył drugi raz gotówkę, co by mieć pewność, że się nie pomylił, drzwi do baru otworzyły się lekko. W progu stanęła kobieta. Wysoka, z długimi zgrabnymi nogami, o wielkich ponętnych piersiach i blond włosach bujnie opadających na ramiona. Wedle wszelkich standardów uchodziła za seksowną. Nie można powiedzieć, że grzeszyła naturalną dziewczęcą urodą, po prostu miała w sobie coś, co sprawiało, że przedstawiciel płci męskiej będzie ją określał mianem seksowna, bez względu na własne prywatne upodobania. Kobieta spojrzała wpierw na jednego potwora, potem na drugiego i uśmiechnęła się.
- Nie sądziłam, że to ogłoszenie jest prawdziwe – żuła gumę, co widać było wyraźnie – A więc, panowie, przyszła wasza pomocna dłoń – pokręciła palcami, widać było niebieskie tipsy – Biorę sto pięćdziesiąt za godzinę od waszej dwójki, za jednego stówkę.
- …. Obawiam się, że nie do końca rozumiem? – Grillby jako pierwszy się odezwał, podpierając o mopa – Nie uważa pani, że to troszeczkę za wysoka stawka za to czego od pani będziemy wymagać? – Spojrzał na Fella, który teraz opierał się o ladę i ściągnął nawet swoje okulary przeciwsłoneczne aby lepiej przyjrzeć się kobiecie
- Z wysoka?! – brzmiała niemal na oburzoną – To normalna stawka! – wyciągnęła z torebki gazetę, którą podała Grillbiemu, ten spojrzał na zaznaczone głoszenie. Ich ogłoszenie. Adres się zgadzał, wszystko stało się jasne, gdy rzucił okiem na kolumnę, w której zostało ono umieszczone. Ogłoszenia matrymonialne. – Dobrze trafiłam, prawda? Szukacie pomocnej dłoni, do waszego interesu, prawda?
- Uh… obawiam się, że zaszło tutaj jakieś nieporozumienie…
- Nieporozumienie?!
- Uh tak… to ogłoszenie miało być … ummm… - znowu zerknął na Fella, który uśmiechał się cwanie – Poszukujemy kelnerki.
- Oh, a więc przebieranki? No dobrze, jak płacicie to wymagacie. Mogę się przebrać za kelnerkę.
- Nie, pani nadal nie rozumie – Starał się wybrnąć z sytuacji – Nie chodzi o tylko przebranie za kelnerkę, ale o … bycie kelnerką.
- Dziwaczna gra wstępna…
- To żadna gra wstępna… - westchnął zrezygnowany.
- Słucham? Chyba nie do końca rozumiem. – No i wyjaśnił jej wszystko. Kobieta wyraźnie urażona no i przede wszystkim, zdenerwowana, wyszła z baru. Nie tylko zmarnowała czas, ale i nie dostała pieniędzy na jakie miała ochotę. Tymczasem kuzyni musieli przedyskutować ważną sprawę.
- Dałeś ogłoszenie o pracę do tabeli z propozycjami matrymonialnymi?!
- Oj tam, tylko ta jest czytana przez prawie wszystkich – Fell wywrócił oczami chowając zarobioną gotówkę do koperty i wsunął ją pod kamizelkę. – No i najtańsza jeżeli chodzi o publikowanie ogłoszeń. – Dodał ciszej.
- Ty sknero! Teraz będą tutaj przychodziły kobiety myśląc, że chcemy je wykorzystać!
- A to nie jest prawda?
- Nie! Chcemy pomocy w porządkach, a nie seksu.
- Poprawka – spojrzał na Grillbiego z uśmiechem – Ty chcesz tylko tego. Ja nie obrażę się za jedno i drugie. Zwłaszcza, kiedy będzie można płacić tylko za jedno, a drugie dostanie się w gratisie. – Wyprostował się i zaczął przekręcać butelki z alkoholami tak, aby etykiety były w stronę baru. Jednocześnie przy okazji, sprawdzał zapasy. Kiedy zauważył, że jakiegoś było mało, albo wiedział, że schodzi dobrze i trzeba będzie dokupić na wszelki wypadek więcej, zapisywał nazwy na karteczce, która była pod ladą, obok czystych już kufli. Jego towarzysz nie chciał już nic mówić, uważał, że nie ma sensu z nim dyskutować. Jak coś wpadnie mu do głowy, to nie ma przeproś. Pozostaje mieć tylko nadzieję.
A nadzieja umiera jako ostatnia, prawda? Cóż, Grillby miał wrażenie, że jego nadzieja umierała powolną śmiercią, za każdym razem, kiedy w ciągu tygodnia, po zamknięciu baru przychodziły do przybytku kolejne kobiety trudniące się najstarszym zawodem świata. Dżesiki, Andżeliki i inne Roksany. Można powiedzieć z całą stanowczością, że gdy zobaczyło się jedną, to widziało się wszystkie. Grillby zastanawiał się, czy wszystkie chodzą tak na co dzień, a jeżeli nie, to co takiego w ich ubiorze jest, że przyciąga męskie oko. W sensie ludzkie męskie oko. Pokłócił się nawet z Fellem o to, czy aby nie wrzucić kolejnego ogłoszenia, tym razem do właściwej kolumny. Nic z tego. Ostatecznie, pogodził się z myślą, że zapewne nie zatrudnią żadnej pomocy. Zaś Fell zrobił to specjalnie po to, aby nie zatrudniać nikogo, by nie marnować zarobionych pieniędzy. Co w sumie nie byłoby takie dziwne i typowe dla fioletowego żywiołaka. Oliwa sprawiedliwa, zaś karma wraca, tak czy inaczej, gdy już Grillby całkowicie tracił nadzieję, do baru weszła ona.
Miała, jasną skórę w pastelowym odcieniu zielonego. Złote ślepia wyraźnie zaznaczone w czarnych białkach, przyglądały się żywiołakom z uwagą. Nie była potworem. Tego byli pewni oboje. Niziutka, chudziutka, ale zdecydowanie zadbana i bardzo kobieca. Włosy platynowe, związane w warkocz zaczesany na bok głowy. Elf, jak się patrzy. Leśny, albo Wysoki. Choć nie wysoki, bo wysoka nie była. Ale to tylko nazwa, prawda? Historia zna wielu ludzi, którzy nie grzeszyli wzrostem, a okazali się górować nad innymi.
- Proszę… proszę – Tym razem czyszczenie podłogi spadło na barki Fella, odstawił mop na bok i spojrzał na przybyłą – A ciebie księżniczko z jakiej bajki przywiało?
- Przyszłam w sprawie ogłoszenia. – Odpowiedziała dumnie pokazując gazetę sprzed kilku dni. Fell spojrzał na Grillbiego wzrokiem „a nie mówiłem”, a następnie na dziewczynę.
- Jaka jest twoja stawka?
- Jakie są wasze warunki?
- Jakie są twoje możliwości?
- A jakie wasze wymagania? – uśmiechała się cwanie patrząc na wyraźnie zaskoczonego Fella. Który zaraz potem zebrał się w sobie i podszedł do niej.
- Zależy co potrafisz?
- A co chcesz, abym potrafiła?
- Do czego zostałaś stworzona?
- W czym mam być pomocna? – Grillby nie do końca rozumiał co się dzieje, ale wyraźnie ta dwójka toczyła jakąś dziwną grę, której zasady… a są w ogóle jakieś? Wywrócił oczami i poprawił okulary na nosie. Nasłuchując kolejnych pytań jakie padały naprzemiennie od tamtych, wziął kawałek papieru i spisał wszystkie obowiązki jakie byłyby wymagane od kelnerki, godziny pracy, dni wolne, dni urlopu, oraz wypłata jaka byłaby najuczciwsza jego zdaniem. Czyli zdecydowanie wyższa, niż tą, jaką chciał dać Fell. Gdy już to zrobił chrząknął i podszedł do elfki podając jej papier, przerywając tym samy ich pojedynek pozostawiając go nierozstrzygniętym.
Koniec końców, nie przeciągając dłużej, obie strony doszły do porozumienia. I co zaskoczyło obu, elf się zgodziła. Tym bardziej, była zadowolona, że ostatecznie ogłoszenie okazało się być inne niż początkowo zakładała. Szybko zaczęła pracować jako kelnerka. Wieczorami, gdy bar był otwarty, pomagała obsługiwać klientów, podając im alkohole, albo też zmywając naczynia. Późną nocą, pomagała wyrzucać tych co wychlali za dużo. Gdy bar zamykano, sprzątała, tak jak trzeba. Przez co Grille miały więcej czasu na dokładne rozeznanie się w zapotrzebowaniach baru, oraz szybciej kończyli pracę. Wilk syty i owca cała? No nie całkiem. W przeciwnym razie, nie byłoby zaznaczenia, że ten oneshoot jest dostępny od lat osiemnastu, prawda? No właśnie.
Opowiem jak do tego doszło. Więc, koniec zmiany. No i trzeba było posprzątać. Sala barowa zawsze pozostawała na końcu, po w trakcie sprzątania jacuzzi, a zwłaszcza pokoju ruchań, przechodziło się przez nią często. Dlatego jak tylko jacuzzi było już … naprawione. Elfka udała się do pokoju ruchań w którym Fell właśnie naprawiał łóżko. Dzisiaj trochę klientów przewinęło się przez to miejsce, dlatego nie wiedział dokładnie kogo ma winić za zniszczenia i kogo obarczyć odpowiedzialnością, kosztami naprawy, kupna nowego sprzętu i odsetkami. Nie widząc winnego, postanowił podwyższyć ceny trunków tak, aby wszystko mu się zwróciło z nawiązką. Koszty naprawy? Ah no tak, on sam wszystko naprawi, po czym dojdzie do wniosku, że i tak jest zepsute i trzeba coś nowego, a pozostałym powie, że musiał wezwać fachowca. Tak się zawsze robi. Prawda? Prawda. Mało to uczciwe, ale pierwszą rzeczą jaką nauczył się prowadząc swój biznes, to to, że uczciwy sprzedawca, to chujowy sprzedawca.
- Udało ci się? – zapytała się elfka wchodząc do pokoju z podwiniętymi rękami
- Nie – Fell mechanicznie przetarł czoło ręką – Nie wiem kto i co, ale trochę żałuje, że mnie tu nie było. Musiało być ostro – zaśmiał się i spojrzał na elfkę porozumiewawczo.
- E tam, nic ciekawego – machnęła ręką – Moim zdaniem, raczej nudno. Zniszczyli tylko łóżko.
-O… - uniósł brwi – Ty zniszczyłabyś więcej?
- O taaaak – zmrużyła oczy opierając o próg szczotkę – Caluśki pokój. – Weszła do środka i położyła rękę na piersi potwora, Fell przez chwilę był zaskoczony jej zachowaniem, potem zamruczał cicho
-A coś ty taka miła nagle, co?
-Czy to źle, że chcę okazać trochę wdzięczności mojemu dobroczyńcy?
- Niech pomyślę… - spojrzał do góry, lecz położył jej ręce na biodrach - … Tak. Bardzo dziwne. Więc, w co grasz?
- W piłkę nożną, trochę siatkówki…
-Dobrze wiesz, że nie o to pytam.
-Dobrze znasz odpowiedź – stanęła na palcach i go pocałowała w usta. Potwór odwzajemnił bez zastanowienia gest, powoli wsuwając rozdwojony język między jej wargi.
-Mmm myślę, że nie wiem o to ci chodzi – przesunął ręce wzdłuż jej kręgosłupa, podczas kiedy ona trzymała swoje na jego ramionach
-Myślę, że udajesz.
-Myślę, że jesteś w błędzie.
-Myślę, że oboje powinniście zabrać się za porządki – Grillby stał w progu ze skrzyżowanymi rękami na piersi – Co to za zachowanie.
-Nasz elfik chciał się trochę pobawić – Fell zamruczał nie puszczając kelnerki ze swoich objęć – Chcesz się dołączyć?
-Raczej spasuję, mamy wiele na głowie, a czas to pieniądz, prawda?
-O, w sumie racja. Im szybciej tutaj skończymy, tym szybciej będę mógł się tobą zająć – rzucił w stronę elfki jakby nigdy nic, oświecony i już całkowicie pozbawiony chcicy. Wspomnienie o zarobionych albo zaoszczędzonych pieniądzach działało zawsze jak kubeł zimnej wody, a gdy w grę wchodzi żywiołak ognia, można się domyślać, że takowa zimna woda robiła na nim spore wrażenie. Elfka oczywiście, nie była z tego zbyt zadowolona, tego wieczora jednak do niczego nie doszło.
Kilka dni później, sprawy przybrały nieco inny obrót. Już po porządkach, gdy Grillby przebrał się w piżamę i miał udać się do swojego pokoju. Zmęczony ale i zadowolony dniem jaki minął, zauważył, że jego łóżko… no cóż, ktoś w nim leży. Była to elfka, w delikatnej zwiewnej sukience, prześwitującej miejscami, lecz piersi i łono schowane były za przyjemną, czerwoną, koronkową bielizną. Płomienny potwór uniósł jedną brew do góry i poprawił okulary na nosie. Nie bardzo wiedział, co powiedzieć dlatego stał, trzymając się klamki, wpatrzony w dość lubieżnie rozkładającą się na jego pościeli kobietę. Musiała minąć solidna chwila, kiedy i ona zdała sobie sprawę, że wrażenie jakie na nim wywołała nie było w żadnym razie nawet pobliskie pragnieniu seksualnemu. Oj nie. W powietrzu unosiło się jedno. Zażenowanie. Z jego strony i wkrótce i z jej. Grillby ani drgnął, po prostu stał, obserwując jak niepewnie wstaje z łóżka, nagle zasłania piersi i ze schyloną głową, wychodzi z pokoju nie spoglądając się za siebie. Rankiem, odbyła się rozmowa między potworami.
-Ewidentnie chce któregoś z nas zaliczyć. – Powiedział Fell siedząc przy stole w pokoju. Barnaba z zadowoleniem pałaszował śniadanie
-Ale po co? – Grillby sunął palcem po wierzchu filiżanki z kawą
-Bo się jej podobamy? – żywiołak spojrzał na niego z politowaniem, więc mówił dalej – No co. Nie zaprzeczysz, że działamy na kobiety
-Ech… nie sądzę, aby to był motyw
-A co myślisz?
-Gdybym wiedział, to bym się nie zapytał.
-Wiesz… może po prostu faktycznie ma na nas ochotę? Ot tak po prostu?
-Myślisz?
-Myślę.
-I co w związku z tym?
-Wiesz, najpierw startowała do mnie, a potem do ciebie, co ty na to, aby dać jej to czego chce, tylko że na raz – uśmiechnął się cwanie prostując. Grillby spojrzał na niego zaskoczony, ale nic nie powiedział. – Gdy dostanie już to co chce, może przestanie?
-Czasem zastanawiam się, czy naprawdę jesteś taki naiwny, czy tylko udajesz.
-Ciii, to będzie nasza tajemnica – puścił mu oczko i uśmiechnął się zawadiacko.
Koniec końców bez większego dogadania się, ale jednak, postanowili wcielić swój plan w życie. Kolejnego dnia, kiedy zmiana dobiegła końca, zaś ostatniego klienta wyniesiono (dosłownie) za drzwi, rozpoczęto sprzątanie. Elfka nie spodziewała się niczego, choć nadal czuła się mimo wszystko niezręcznie w towarzystwie swoich szefów. W milczeniu sprzątała podłogę w sali barowej, kiedy nagle poczuła ciepłe ramiona obejmujące ją w pół. Gdy podniosła głowę, był to Fiołek, z przymkniętymi oczami gładził ją po brzuchu, jednocześnie nosem sunął po jej ramieniu. W tym czasie Grillby zszedł z widoku, udając się gdzieś na dół. Początkowo była zaniepokojona, nerwowo zerkała co chwilę w stronę gdzie ostatnio widziała drugiego żywiołaka, lecz… Fell zajął się nią należycie. Przesunął dłoń mocno sunąc po piersi, po karku, zmuszając ją by odwróciła wzrok w jego stronę, ba, całą twarz. W jednej chwili cały świat stanął jej w ogniu. Gorące wargi dotknęły jej, dłonie pieściły po biodrze i karku, złapała go za ramiona, chciała się uwolnić, ale… ale się nie udawało. Naprawdę chciała być wolną? Sama już nie wiedziała. Z jednej strony czuła się dziwnie, nie mając żadnej kontroli nad tym co się dzieje, z drugiej niesamowicie ciekawiło ją, co przyniesie ten wieczór. Fell przesunął się do przodu, teraz zasłaniając cały jej świat. Stając między nią, a wyjściem. Otworzyła szeroko oczy, nadal nie przerywając pocałunku, zerkała co chwilę na niego, na drzwi i na niego znowu.
Wtedy potwór pchnął ją mocniej w głąb baru. Czuła coraz większy napór na swoje ciało i szybko ustępowała. Krok za krokiem, coraz głębiej w tył, aż za plecami poczuła drugie źródło ciepła. To był Grillby, który nagle znalazł się za nią. Kiedy to się stało? Nie słyszała żadnych kroków, a mimo to, oto był. Sunął rękami bo jej biodrach, po jej talii, zatrzymał na pośladkach i ścisnął mocno, boleśnie. Jęk jej utonął w gardle Fella, który nadal, nieprzerwanie całował jej wargi. Jednocześnie jego dłonie znajdowały się na jej piersiach. Pod materiałem białej koszulki, jaka nosiła do pracy, krył się koronkowy staniczek. Potwór wsunął ręce pod ubranie dostając się bezpośrednio na skórę. Od nasady złapał ją, ściskając palce na nabrzmiałych sutkach. Co się działo? Dlaczego? Oh, domyślała się dlaczego? Ale nie tak to planowała. Nie w ten sposób. Właściwie, to chciała czegoś innego, ale najwyraźniej, jej nie wyszło. Chciała szybko wydostać się z tej sytuacji. Przeczuwała co może dziać się dalej i nie chciała tego. Naprawdę nie chciała. Popełniła błąd i się jej nie udało osiągnąć tego, czego chciała. Zaczęła się kręcić, wiercić, próbować wyjść. Lecz szybko jej ręce zostały unieruchomione przez dłonie fioletowego potwora, zaś koszulka rozpięta przez drugiego.
-Pppprzestańcie – warknęła gdy Fell przerwał pocałunek, by zabrać się za jej kark. – Nie chcę. – Grillby na chwilę się zatrzymał, spojrzał na kuzyna porozumiewawczo, który tylko poruszał brwiami i dalej bawił się w najlepsze ignorując jej słowa. Właściwie, to jej próby wyzwolenia się, tylko dodatkowo go nakręcały. Wkrótce i Grillby poszedł w jego ślady. Może ich charaktery są od siebie różne, jakby dwie strony monety. Lecz… tej samej monety. Mieli ze sobą wiele wspólnego. Jak chociażby zamiłowanie do … nieco ostrzejszej zabawy. Nic więc dziwnego, że elfka szybko znalazła się na pozycji ofiary. Nie spostrzegła się nawet kiedy, została położona na stole w barze, zaś jej nogi i ręce przykute do nóg stołu za pomocą kajdanek ze skóry. Lecz jakiejś dziwacznej, mocniejszej niż zwykłe kajdanki. – Puśćcie mnie! – zaczęła krzyczeć, dlatego trzeba było ją uciszyć. Knebel zrobiony ze ścierki idealnie do tego służył. Nawet miał na środku węzeł, aby mogła zacisnąć na nim zęby. Teraz pozostało się już tylko bawić. Oboje stali nad nią, jeden trzymał ręce w kieszeni, drugi miał skrzyżowane na piersi.
-I co ty na to? – Zapytał Fell z zadowoleniem podziwiając swoje dzieło.
-Myślę, że będziemy potrzebować nowej kelnerki.
-Może, zobaczymy. Póki co, masz jakieś pomysły? – Grillby spojrzał na niego, a następnie na elfkę, która z każdą chwilą coraz bardziej desperacko próbowała się uwolnić.
-Jestem za bardzo zmęczony na jakieś zabawy z nią, wiesz?
-Czyli po prostu rżnięcie i papa?
-Myślę, że to będzie najlepsze. – przytaknął mu rozsuwając rozporek w spodniach. Wyciągnął swoje przyrodzenie, równie ogniste jak i on sam, sterczące i gotowe do działania, jednak tak, aby nie ściągać spodni na dół. Fell w tym czasie stanął na wysokości jej głowy i zaczął bawić się piersiami. Grillby zabrał się do roboty, pozbawiając dziewczynę bielizny jednym mocnym szarpnięciem. Właściwie to nie musiał się bardzo silić, to czego nie chciało mu się rozrywać, mógł spokojnie przepalić. Wkrótce jej naga kobiecość stała przed nim otworem. Nie mokra, ale zdecydowanie wilgotna. Chcąc nie chcąc, ciało robi swoje, choć umysł krzyczy co innego. Próbowała krzyczeć, ale nie mogła. Grillby wdarł się w nią jednym, mocnym pchnięciem. Czuła jego ciepło. Nie, gorąco. Tak, jakby ktoś wsadził w nią gorący termofor. Po policzkach pociekły łzy. Bez ani jednego słowa, potwór posuwistymi ruchami poruszał się do przodu i do tyłu, co jakiś czas wchodząc w nią na całą swoją długość i kręcąc biodrami, czuła że wtedy gładzi ją od środka z każdej możliwej strony. Nagle, ognista ręka dotknęła jej łechtaczki. Wiedział, jak zadowalać kobiety, dlatego po chwili szczytowała wykrzywiając się do tyłu. Nie sam akt był najgorszy. Gdy dochodził, wyszedł z niej pośpiesznie i swoje nasienie, w kolorze rozgrzanej magmy, wylał na jej uda. To parzyło. Naprawdę parzyło. Aż pisnęła. Dlatego pośpiesznie pochwycił za szmatkę i zaczął ścierać z niej płyn. Nie przeprosił. Pozostał po nim czerwony ślad. Mimo wszystko, gdzieś na dnie świadomości była mu wdzięczna, że nie skończył w środku. Nie wiedziała, czy dane byłoby jej to przeżyć.
Ciężko dysząc padła na stół mając nadzieje, że to już koniec. Lecz nie. Fell już stał w gotowości, on i jego oręż. Nie dając kobiecie nawet chwili wytchnienia, również w nią wszedł i rżnął. Tak, bo najwłaściwsze określenie. Znacznie gwałtowniejszy, mocniejszy, bardziej brutalny, aż stół posuwał się do tyłu z każdym jego pchnięciem. Elfka uderzała raz za razem o blat tyłem głowy, zaś więzy na nadgarstkach i kostkach boleśnie uwierały. Miała dość. Płakała i chciała krzyczeć. Lecz Fell nie pozwalał. Położył się na niej wbijając zębiska w jej kark. Ukąszenie za ukąszeniem. Kilka nawet do krwi, którą potem zlizywał z jej karku rozdwojonym językiem. Seks z nim był o wiele mocniejszy, ale przez co i szczytowanie o wiele potężniejsze. Nie, aby tamto było złe. Po prostu tak, jakby u Grillbiego wszystko rozkładało się w czasie, było dłuższe i przez to lepsze do zniesienia. U Fella natomiast wszystko było bardziej… skondensowane. Dlatego nic dziwnego, że gdy osiągnęła orgazm, miała wrażenie, że jej mózg jakby się.. zresetował? Przez chwilę nie wiedziała co się z nią dzieje, gdzie jest, z kim jest ani nawet… kim jest. Z przyjemnego stanu otrząsnął ją ból. Kolejny potwór spuścił się na nią, tym razem na brzuch. Lecz w przeciwieństwie do tamtego, nie śpieszył się z pozbyciem pozostałości po sobie. Tak po prawdzie, nie zrobił tego. Fioletowy płyn kołysał się na niej wraz z jej głębokimi oddechami.
Grillby miał rację. Tamtej nocy stracili kelnerkę, która jak tylko została uwolniona, wybiegła z krzykiem z baru.