Kiedy muszę do roboty nie mam totalnie sił na cokolwiek innego. Pierwsze zmiany - wstawanie o 4 rano, aby zdążyć na 5/6 do pracy, teraz kiedy mamy pierwsze poniedziałkowe zmiany zaczynające się 0:15 modlę się, aby mnie na nią nie dawać. Znowu kiedy mam na II zmianę i zaczynam o 14 to budzę się średnio koło 10/11 i nie mam też zbyt wiele czasu, aby zająć się tym co lubię. Dlatego tylko wolne dni są dla mnie możliwością wytchnienia.
Ale robię postępy! Po ostatnim postanowiłam zabrać się za różne oczy oraz to z czym mam największy problem w twarzy - usta.
Narysowałam kilka rodzajów oczu i to jak mi one wychodzą, oraz co mogłabym w nich poprawić. To są klasyczne mangowe oczy oraz próba ich cieniowania. Z 1 i 5 jestem naprawdę zadowolona.
Potem postanowiłam narysować usta. Kilka razy musiałam do tego podchodzić zanim osiągnęłam zadowalający mnie efekt oraz po wypróbowaniu kilku prób oto z czym do Was przychodzę
Kobiece usta, naprawdę podoba mi się cieniowanie chociaż dolną cieniuję troszeczkę za mocno, ale przynajmniej wiem już co i jak, prawda? Sprawdziłam też różne umieszczenia ust na ciele
Nie patrzcie tutaj na całość, chodziło mi o dobre umiejscowienie ust.
Tutaj taj samo. Myślę, że efekt może nie jest zdumiewający, ale zadowalający.
Następnie słuchając jedynie muzyki postanowiłam, że jestem już dość dobrze rozwinięta, aby narysować coś sama od początku. Oto co mi wyszło. Bez wzorowania się na czymkolwiek wyszła mi taka oto pani.
Usta znowu nie za dobrze wyszły, oczy trochę krzywe i okulary też, ale symetria jest nudna, prawda? Chciałam ją jakoś pomalować, początkowo to miała być starsza pani, ale potem uzmysłowiłam sobie, że potrzebowałaby więcej zmarszczek, a ja po prostu jeszcze nie wiem jak to się robi.
Tak więc pokolorowałam ją tak jak chciałam.
Wypróbowałam kredki świecowe, bo nimi jeszcze nie malowałam. Zniszczyły troszeczkę efekt pracy no i nie dało się nimi w żaren sposób cieniować. Postać wyszła troszeczkę jak ludzka wersja Pinkie Pie. No, ale cóż.
Jak będę miała wolne, zobaczę jak mi wyjdzie mężczyzna. Jeżeli będę zadowolona tak samo jak z tego przechodzę do torsu. Ułożenia i proporcjach. Tak, Powoli będę uczyć się rysować całego człowieka.
A! Samcio też stworzyła dwa feromonalne obrazki podczas mojej nieobecności
Ostatnio nie czuję się najlepiej, zmęczenie i chyba coś mnie łapie.
Ale nie dam się!
Co prawda, po ostatnich zmianach byłam tak wyssana z czegokolwiek, że po prostu padałam na łóżko i spałam, albo oglądałam Facetów w Czerni. Nie wiem dlaczego akurat to. Nie pytajcie.
No, ale nawet w takiej chwili znalazłam chęci na narysowanie czegoś!
Myślę, że idzie mi już lepiej i lepiej.
Postanowiłam porzucić realne rysunki, bo nie czuję się w nich za dobrze. Serio. Zdecydowanie bardziej podoba mi się rysowanie komiksowych obrazków i postaci.
Doszłam do tego po wyrzuceniu nastej kartki z moją nieudolną próbą narysowania realistycznego drzewa. Mordęga. Ale co tam. Przerzuciłam się na styl kreskówkowy i od razu poczułam się w nim lepiej. Na pierzy rzut poszedł Frisk.
Jestem z niego nawet zadowolona, chociaż nie spodobało mi się za bardzo kolorowanie kredkami. Dlatego potem narysowałam Charę używając flamastrów.
Tutaj znacznie bardziej mi się podoba efekt końcowy, chociaż "odkryłam" że może malowanie flamastrami po zwykłej kartce papieru to nie jest najlepszy pomysł.
Przebija i to strasznie. No, ale dopiero co się uczę, prawda?
Potem postanowiłam narysować Erena z Attack on Titan
Miał być zły, a wyszedł mi raczej na... zdegustowanego, ale zawsze coś. Prawda? Pobawiłam się też z cieniowaniem i nawet dobrze mi to wyszło. Co prawda nos wiele daje do życzenia, ale to tylko chyba jedyna rzecz jaka mi się w nim nie podoba.
Potem poszedł kot. Miał być puchaty i fluffy i w ogóle, ale wyszedł raczej jak uprany w pralce. Mimo to, jestem naprawdę zadowolona z efektu
Nie mogłam się zdecydować jaki ogon podoba mi się w nim najbardziej, dlatego narysowałam wszystkie cztery. Ogonów nigdy nie za mało!
Wczoraj w nocy narysowałam tę oto dziewczynkę, miała być słodka. Tutaj nos o wiele bardziej mi się podoba, podobnie jak usta. Oczy co prawda krzywo, ale to nic. Zrezygnowałam ze słynnych animowanych białych śladów na oczach i postanowiłam dać jej oczy bardziej z MLP. Połączyłam też kredki i flamastry, robiąc tymi drugimi cienie. Jeszcze muszę się nauczyć cieniowania. Hah.
Zauważyłam jeszcze jedną pozytywną rzecz w rysowaniu. Totalnie zapominam o chęci palenia. To znaczy jak usiądę, czas zapieprza strasznie szybko, natomiast w ogóle nie czuję chęci chwycenia za fajkę. To dodatkowy plus, prawda? Trzeba się takich doszukiwać więcej.
Ah i co jeszcze - niebieski szkic. Oglądając jeden z wielu poradników wypróbowałam metodę szkicu bardzo jasną niebieską kredką. Bardziej mi się to podoba, niż szkicowanie jasnym ołówkiem, bo ten chcąc nie chcąc zawsze zostawia jakieś ślady, albo ja po prostu mam złą gumkę ^^" Bo tak też może być, w każdym razie szkicowanie niebieską kredką bardziej mi się podoba.
No i na koniec, Samael też postanowiła coś narysować. Ciekawe kiedy dojdę do jej poziomu rysowania...
Słowo się rzekło. Wczoraj byłam dość zajęta, a kiedy miałam opublikować swoje maziaje to coś, albo raczej ktoś mnie skutecznie od tego odciągnął. Khem. No ale nie zawiodłam!
Zarówno wczoraj jak i dzisiaj coś stworzyłam hah! Cóż... Tak...
Lewa ręka
Może zacznę od ręki. Pisanie było zdecydowanie łatwiejsze niż rysowanie szlaczków i mimo wszystko trzymałam się linii. Pisałam powoli co prawda - bo przygotowanie ćwiczenia zajęło mi o wiele mniej czasu niż wypełnienie go, ale takie zawsze są początki, prawda?
By poćwiczyć lewą rękę wybrałam alfabet w wierszu, ale nie abecadło z pieca spadło. Niech spada. postanowiłam posłużyć się Alfabetem Chacharów jaki znała na pamięć moja świętej pamięci mamusia. Już w podstawówce recytowała mi go bez odrobiny wstydu czy też myśli, że dzieci nie powinny takich rzeczy słuchać.
Im dłużej pisałam tym więcej mi to frajdy sprawiało, sądzę, że pisanie mam na etapie hm... opóźnionego dziecka z drugiej klasy podstawowej, albo dość dobrze piszącego dziecka z klasy pierwszej podstawówki.
Jako kolejne ćwiczenie postanowiłam wypisać wszystkie zabawne suchary jakie znam i jakie wpadną mi do głowy.
Zniewieściały drow
No i czas na rysowanie. Postanowiłam spróbować kilku różnych stylów, aby zobaczyć w którym odnajdę się najlepiej. Przyznam, że bardzo spodobało mi się rysowanie ołówkiem oraz cieniowanie, chociaż wiem, że jeszcze nie wychodzi mi to zbyt... naturalnie? Ale próbuję!
Na pierwszy rzut poszło oko.
Posługiwałam się tym tutorialem
Co prawda, głos prezenterki jakoś nie przypadł mi do gustu, to tłumaczyła wszystko jasno i zrozumiale przez co dość sprawnie szło mi naśladowanie jej. A oto co wyszło mi
Uważam, że jak na pierwszy raz poszło mi naprawdę dobrze. Może nie do końca realistyczne i jeszcze nie nauczyłam się dobrze posługiwać ołówkiem, ale jest naprawdę dobrze.
Potem postanowiłam namalować twarz korzystając z tutoriala tej samej autorki.
Noooo i tutaj zaczęły się schody. Owszem, dałam się ponieść. Matematyczne rozłożenie twarzy wyszło mi nawet dobrze, to znaczy sądzę, że ... a sami zobaczcie. To miał być mężczyzna.
Totalnie nie umiem rysować uszu. Tak. Wyszedł mi taki plastuś. Przez chwilę nawet zastanawiałam się, czy nie zrobić z niego elfa... dodatkowo za mocno zaznaczyłam oczy. to chyba ze względu na to, że tak bardzo spodobało mi się rysowanie rzęs w poprzednim rysunku że tutaj zrobiło się to ... za wyraźne. Krzywy nos, jakby miał spotkanie ze ścianą no i te usta. Kiedy wyszło mi coś takiego postanowiłam walić cały system. W końcu uczę się, nie? Zafascynowana cieniowaniem postanowiłam pocieniować mu facjate co ... dolało oliwy do ognia i wyszedł mi ułomny pedałkowaty drow. Na zakończenie zrobiłam mu czerwone usta i nauczyłam się, że żelowymi żel-penami z brokatem nie da się cieniować.
Potem przyszła kolej na kobietę.
Skoro ten wyszedł mi taki zniewieściały, to baba powinna mi całkiem spoko wyjść, prawda? Prawda? Errrr
Jakby się ućpała. Oczy zdecydowanie za małe. Jak widzicie postanowiłam uciec przed rysowaniem uszu zasłaniając je gęstymi włosami i naprawdę podoba mi się jak wyszły jej włosy. Jednak te usta znacznie lepiej do niej pasują, wyszedł mi też nos. Tak więc jestem z siebie zadowolona. Zakończyłam pracę zabawą z cieniami które tutaj wyszły moim zdaniem lepiej. Przede wszystkim postać wydaje się mniej... brudna? Nom. Tak.
Postanowiłam potem się troszeczkę zrelaksować i znowu włączyłam Boba. Tym razem
Tutaj jednak wszystko poszło nie tak jak trzeba i z pięknego pejzażu wyszło mi takie coś.
I tutaj rodzi się moje pytanie. Bo wyszło mi tutaj jakieś patologiczne skrzyżowanie Picassa i Siudmaka. Tak w krzywym zwierciadle... popękanym w dodatku. Jestem zadowolona z nieba i ze słońca. Gdybym więcej czasu poświęciła na wodę, pewnie też wyszła by mi dobrze. Ale drzewa... Chryste. Jak się rysuje drzewa?! Nie wiem... znacie jakieś dobre poradniki jak narysować ładne drzewo? .... Drzewa są takie trudne...
No i nie są niebieskie... kiedy rysowałam w świetle żarówki, myślałam, że to ciemny zielony... Dopiero na zdjęciu zauważyłam, że to niebieski... Ale chuj, można powiedzieć, że to było celowe. Ale ugh... drzewa! Jak się rysuje pierdolone drzewa?!
Zrezygnowana, ale nadal zadowolona.... bardziej zdeterminowana aby się poprawić postanowiłam zakończyć zabawę rysując kucyka.
Posiłkowałam się tym tutorialem
W teorii wydawał mi się prosty i łatwy i w ogóle wydaje się to takie łatwe. Tak. A oto co mi wyszło.
Nie no, nie jest tak źle, pomijając fakt, że za szybko rzuciłam się na konturowanie i musiałam zamazywać korektorem co nie co, przez to zniszczył mi się ryjek i wygląda tak, jakby został zrobiony ze skarpety... No ale, podobają mi się nogi. Postanowiłam więc narysować drugiego kucyka bez patrzenia na tutorial czy na wcześniejszy obrazek, by sprawdzić ile się nauczyłam.
Tego kucyka wrzuciłam do prasownicy. Amen.
Początki są trudne, prawda?
Czy to jest tak, że da się opanować kilka stylów rysowania, czy po prostu w jednym jest się lepszym a w drugim gorszym? Znacie jakieś style rysowania jakie byście polecili abym spróbowała w nich swoich sił?
Jako, że dzisiaj miałam wolne postanowiłam zabrać się za challange o jakich wcześniej mówiłam. Dlatego przez cały dzień wkurwiałam się na swoją lewą rękę i obmyślałam ćwiczenia jakie chcę zrobić - a za które będę się potem nienawidzić.
Dodatkowo postanowiłam też troszeczkę sobie porysować. Dlatego nie zabierałam się za tłumaczenie. Ale jak tylko wrzucę notkę, będę coś tam tłumaczyć, aby potem to dodać. Cieszę się, że póki co, udaje mi się wrzucić codziennie przynajmniej coś na tego bloga.
Ale wracając.
Lewa ręka!
Jestem praworęczna, lecz zawsze fascynowało mnie pisanie lewą ręką, a jeszcze bardziej - oburęczność. Ponoć, nawet małpę uda się nauczyć grać na pianinie. No, ale małpy są bardzo mądre i w ogóle. Sprawdźcie sobie małpkę Keke, wspaniałe stworzenie :3
Jestem zwolennikiem małych kroczków, więc cofnęłam się do początków przypominając sobie jak przygotowuje się dziecko do nauki pisania. Szlaczki! Weszłam więc na stronę Bystre Dziecko, bo przecież jestem bystra i czuję się dzieckiem Ha! No i postanowiłam poćwiczyć szlaczki.
Na samym początku dziwnie się czułam, kiedy pierwszy raz wzięłam długopis w drugą rękę. Patrzyłam na niego przez chwilę myśląc sobie
- Dobra.... i co teraz? Jak się .... Co?! -
Po chwili konsternacji postanowiłam, że należy przestać myśleć i po prostu zacząć to robić. No i oto co wyszło z mojego pierwszego ćwiczenia.
Przepraszam za chujową jakość zdjęć, ale ogólnie robiłam to stosunkowo niedawno - w sensie zdjęcie - przy świetle lampki... Za starania i na zachętę pochwaliłam się plusem, ale... uciekła mi linia.
Przypomniałam sobie wtedy, jak będąc szczenięciem musiałam pisać w paskudnych zeszytach. Nie, nie dostawałam takich ładnych jak koleżanki i koledzy z księżniczkami i zwierzątkami na okładkach. O nie. Jako dziecko o wyjątkowo wielkiej wadzie wzroku dostawałam takie, które linie były GRUBE. Serio, grube. Były paskudne i strasznie ich nie lubiłam. Ale dzięki tym grubym liniom nie wychodziłam z ... um... linii? A więc po to się męczyłam i wstydziłam w klasach 1-3 bo oczywiście odmienne zeszyty wywoływały cóż... ciekawe reakcje społeczne wśród klasowych rozrabiaków i wielokrotnie musiałam je wyciągać ze śmietnika. Hmmm....
Na jutro postanowiłam porzucić szlaczki i postanowić pisać już słowa. Przypomnimy sobie alfabet, a właściwie to alfabet chacharów. Nie wiecie co to jest? Mmmm jutro się dowiecie i bardzo się Wam spodoba.
Rysować każdy może!
Gdy nadszedł czas, że półkule tego co onegdaj było mózgiem mi się przegrzały, postanowiłam coś narysować. Nie wiedziałam dokładnie co, czy to co widzę - pudełka w szafce, śpiącego kota na kanapie, czy drzemiącą Samael? A może coś z głowy? Moją wersję kucyka, postać z anime, a może z jakiegoś opowiadania? Sansa który je hotdoga? Jednak nie wiedziałam za co dokładnie się zabrać, postanowiłam więc pozwolić wieść się muzyce i oto co wyszło. Rysowałam kredkami akwarelowymi co by nie było. Bo się przygotowałam do tego co sobie postanowiłam. Więc moim pierwszym rysunkiem i jednocześnie ostatnim jaki będzie powtórzony po trzech miesiącach będzie...
Wychudzony trójoki fenko-lis? Okej. Dobra, może być. Mogło zawsze być gorzej, prawda?
Potem zapuściłam sobie to co chciałam spróbować od dawna.
Uwielbiam głos Boba oraz oglądałam wiele z jego filmików. No i to jak ludzie przy użyciu różnych sposobów próbowali naśladować jego malowidła. Przy użyciu przyborów do makijażu, albo też nawet przy pomocy farb do włosów i zawsze byłam zachwycona efektem. Pierwszy raz też rysowałam pejzaż. Pozwoliłam ponieść się emocjom i głosowi. No ale nie miałam ani farb, ani płótna ani tym bardziej sztalugi. Ale miałam za to papier oraz pastele. A czemu by nie?
Myślę, że jak na pierwszy raz wyszło całkiem dobrze... Nie tak jak zrobił to Bob, ale nie narzekam na efekt i bardzo mi się spodobał. Postanowiłam też troszeczkę zaszaleć ze śniegiem na szczytach i nieco wzbogacić go brokatem.