autor obrazka: Ruffu
Co to jest opowiadanie interaktywne?
Jest to opowiadanie w którym czytelnik ma wpływ na fabułę. Przez
to nie wiadomo gdzie nas historia zaprowadzi. Nie wiecie tego Wy, nie
wiem tego ja - jako narrator i autor. Pod koniec każdego rozdziału
zostawiam Wam wolną rękę. Nad blogiem przez tydzień jest widoczna ankieta z
możliwymi wyborami - postaci, albo przyczyn losowych jakie mają wpłynąć
na życie i decyzje bohaterów opowiadania. Potem wcielam w życie opcję,
która po tygodniu ma najwięcej głosów - opisując tym samym dalsze losy bohaterów. Opowiadanie interaktywne to połączenie sił narratora oraz czytelnika.
Wspólnie tworzymy wspaniałą historię!
To jest kurwa jakieś chore. Wiodę sobie normalne życie, przez mój wygląd wszyscy coś mi dają. Gdyby wszyscy zwali mój paskudny charakter.... No, teraz pewnie za niego płacę. Płace i to z nawiązką. Bo raz, kurwa raz chciałem być tym dobrym. Chciałem jak Nick pomóc w śledztwie. Chciałem.... Ale nie, stoi nade mną jakiś frajer żrący owady. Już po mnie... Finn jesteś trupem, bardziej trupowatym trupem niż byłeś przez całe swoje życie. O matko... Jak szła modlitwa? Jak się modli? Przeżegnałbym się gdybym miał wolne łapy...
Myślał zakneblowany finek.
- To nie będzie bolało. - zapewniał jego oprawca - Żartuję. Zwiększyliśmy dawkę. To co jest w tej małej strzykawce powali słonia, ciekawe jak zareaguje na to twój organizm... Szkoda że dzieciaku kręciłeś się dookoła mojego laboratorium...
Dlaczego wszyscy ci źli mają zwyczaj prawienia monologów/ Zaraz wyskoczy mi z historią swojego życia, niespełnionej miłości, porzuconych studiów i spotkania tajemniczego bogatego typka, który dał mu to miejsce i możliwość spełniania się...
-... po tym jak Julia mnie rzuciła, oraz zostałem dyscyplinarnie zwolniony ze studiów....-
A nie mówiłem? Możemy iść o krok dalej i dojść do wniosku, że to studia niszczą człowieka i każdy geniusz z nich wyrzucony będzie potem wirtuozem zła, albo maniakalnym szalonym profesorkiem...
- ... a ten bogaty dał mi to laboratorium!
Aż tak dobrze znam życie, że nic mnie nie jest w stanie zaskoczyć? Ech... Westchnąłbym, ale nie mogę. Nawet specjalnie nie chce mi się mocować. Wiem, że się nie uwolnię.. O właśnie mówi mi co będzie ze mną robił. No w sumie powiedział, ale powtórzy się, pewnie jeszcze ze dwa razy... Musiał mieć straszne dzieciństwo, albo teraz ma sklerozę...
- Więc jak już ci wstrzyknę Remedium będę obserwował co się z tobą dzieje! Może szybko umrzesz, bo serce przestanie ci bić, a może doznasz takiej rozkoszy jakiej nikt nigdy nie doznał.
Toooo ja się pisze na to drugie, doktorku.
- W każdym razie szykuj się na nieziemskie doznania. W takim czy innym znaczeniu.
Ostatnie chwile, co? Powinienem kogoś przeprosić? W sumie... tych co znam nie mam za co, a tych którymi kontakt się urwał nie ma, więc na chuj im moje przeprosiny? I to w dodatku które do nich nie dotrą? Chujowy koniec chujowego życia...
Mrówkojad przebił igłą delikatną skórę Finniego, lecz nim zaczął wstrzykiwać mu narkotyk padł na podłogę ogłuszony. Tego się lis nie spodziewał, nie przypuszczał, nie domyślał. Myślał, że życie nie ma dla niego nic do zaoferowania, a tutaj proszę! Cuda jednak się zdarzają. Nieruchoma przez dłuższą chwilę postać w kasku stojąca pod ścianą w końcu wykonała ruch. Mocnym ciosem w tył karku uśpiła szalonego naukowca. Pustynny lis obserwował co też dalej robi jego wyzwoliciel. Mrówkojad został zaciągnięty do jednej z kolumn podtrzymujących sklepienie. Przywiązany mocno sznurem, a potem zakneblowany.
O co tutaj chodzi?
Myślał kiedy postać podchodziła do niego. Palcami przejechała po jego ręce sprawdzając, czy narkotyk nie dostał się pod skórę. Szczęście, nic mu się nie stało. Czy tylko mu się zdawało, czy postać odetchnęła z ulgą? Czyżby była po jego stronie? Nikła nadzieja jaka pojawiła się na dnie jego serca szybko umarła jak tylko zobaczył co też motocyklista wyciąga z kieszeni swojej kurtki. Gaz na lisy.
Serio, kurwa?
Po pstryknięciu mu w pysk, chwilę kaszlał by potem dołączyć do mrówkojada w krainie snów.
~*~
-Ale skąd wiesz, że mają Finka? - Judy starała się dowiedzieć najwięcej jak mogła. Nick był za bardzo przerażony by poinformować ją o tym czego się dowiedział. Jechali właśnie furgonetką. Był w niej bałagan. Widać było, że Finn nie ma domu i właśnie w niej mieszkał. Zwinięty koc na którym spał, w koszu walały się pety oraz puszki po piwie. Judy nie wiedziała, że w takich warunkach żyje najlepszy przyjaciel jej... jej.... Popatrzyła na przerażonego lisa. No tak, dopiero teraz zdała sobie sprawę z silnych więzów jakie między nimi były. A ona była tą, która je złamała... Ostatnie dni były dla niej nie do zniesienia. Czuła się fatalnie, coraz bardziej przybita. Uszy praktycznie cały czas opuszczone. Choć na chwilę w śledztwie, kiedy myślała, że rozwiązała sprawę... teraz czuła niedosyt, coś nie zostało zakończone i Finn...
- Raz nie ma go tu, dwa nie kontaktował się ze mną od sześciu godzin. - Odezwał się w końcu jej lis, kiedy akurat to musieli stać na pasach.
- Sześc godzin to przecież nie jest tak długo.
- Nie zastanawiałaś się dlaczego milczałem od czasu kiedy odsunęli nas od sprawy?
Judy przytaknęła.
- Razem z Finkiem śledziliśmy pewną grupę dilerów. Odkryliśmy kolejną kryjówkę. Finn miał zostać na czatach kiedy ja będę zbierał informacje o ich przywódcy. Miał się do mnie zgłaszać co kwadrans, góra co pół godziny. W końcu przestał w ogóle. A jego telefon nie ma sygnału. Musieli go porwać. - Nick gwałtowniej skręcił w jakąś boczną uliczkę
- Uratujemy go, nie martw się. - Judy położyła łapę na ramieniu lisa. Ten na chwile, na krótki ułamek sekundy uśmiechnął się nikle. Zawsze dodawała mu sił i wiary, teraz nie było inaczej. Chodziło za nim przedziwne przeświadczenie, że u jej boku może wszystko.
- Tylko że.... - mówiła dalej - jak chcesz to zrobić? Powinniśmy zgłosić to Bogo, a nie sami pchać się w to wszystko.
- Po pierwsze liczy się każda sekunda. Po drugie... O tak wezwanie policji to świetny pomysł! Z ich suwami jadącymi przez całe miasto, jeszcze z włączonym sygnałem i na światłach. Yhym, świetny sposób wydobycia cichaczem kolegi z tarapatów.. Judy ja rozumiem, że wierzysz w siłę swojej blaszanej odznaki. - Nick zaparkował między starymi budynkami w dość zaniedbanej części miasta. Judy wyjrzała przez okno i zobaczyła widok, jakiego jeszcze nigdy nie uświadczyła w śródmieściu. Bezdomnych. Zwierzęta chodziły w ciemnych, brunatnych ubraniach z łatami, brudne i wyraźnie głodne.
- Nick... gdzie jesteśmy? - głos jej mimowolnie zadrżał
- W twoim ukochanym Zwierzogrodzie, Karota. Wśród biedaków najlepiej się testuje tego typu rzeczy. Nikt nie zauważa ich zniknięcia, a oni zrobią wszystko dla jedzenia czy też procentów, a jak dasz im jedno i drugie... oh! Karota! - pociągnął ją za sobą. Po chwili stali na dachu dwupiętrowego domku. Judy zerkała w dół.
- Czyli w tym domku jest ich kryjówka, tak?
- Tak.
- My nie mamy pozwolenia
- Tak
- Nie mamy broni
- Tak
- Jesteśmy zawieszeni w prawach policjantów do odwołania
- Tak
- Nikt nie wie gdzie jesteśmy
- Tak
- Iiii jedyne co mamy to kamizelki kuloodporne i kajdanki bo akurat miałeś je w furgonetce
- Ja mam jeszcze koszulę i krawat.
- Super.
Nie pozostało już nic innego jak tylko zakraść się do środka. O dziwo, poszło to bez większych komplikacji. Nikogo w środku nie było, lecz bez trudu mogła dostrzec ślady obecności jeszcze przed chwilą, grupki osób.
- Spóźniliśmy się? - szepnęła do Nicka, ten nic nie odpowiedział. Był cały spięty, chciał już odzyskać przyjaciela. Chociaż wiedział, że tak nie wypada, to była jego jedyna droga oraz możliwość. Pochylił się i przyłożył nos do ziemi, po czym zaczął węszyć.
- Co ty robisz, przepraszam bardzo?
- Szukam jego zapachu - mruknął.
Judy od dawna nie widziała takiego zachowania, wiedziała, że jak jej kolega Gideon chciał zrobić to samo to został skarcony przez nauczyciela. Zwierzęta miały być wobec siebie równe. Dlatego nie można było w szkole korzystać ze swoich talentów i umiejętności. Jej nie wolno było skakać, lisom węszyć... Dlaczego myślała o tym w takiej chwili? Zorientowała się za to, że powstrzymuje się od śmiania. Nick szedł z nosem przy podłodze. Korzystał z tego co dała mu natura. W końcu wyprostował się i zaczął biec przed siebie. Złapał trop.
Dotarli do laboratorium, nos lisa wyraźnie wskazywał, że na stole znajdującym się na środku pomieszczenia był jego przyjaciel. Zresztą zostało po nim trochę futra. Jednak... nikogo poza nieprzytomnym mrówkojadem nie znaleźli.
- Powinniśmy zadzwonić do Bogo - odezwała się Judy. Znaleźli jedno z miejsc gdzie robiono narkotyk. Widziała to po strzykawkach, ampułkach.
Lis przytaknął jej. Był zdenerwowany, zawiedziony samym sobą, że się spóźnili, że..
Wtem usłyszał motor. Ktoś gwałtownie ruszał. Wybiegł z pomieszczenia by podbiec do najbliższego okna. Faktycznie, jakaś postać na motorze odjechała, a za sobą miała związanego Finnka.
- Karota, zadzwonisz do Bogo w samochodzie. Jedziemy za tym motorem!
~*~
Jechali już dłuższą chwilę. Opuścili dawno tereny miasta i znaleźli się na otwartej przestrzeni. Motocyklista się zatrzymał. Zsiadł ze swojego pojazdu, posadził finka na ziemi i rozciął mu więzy. Mały lis szybko ściągnął z siebie resztę więzów i knebel, który był dlań już dość niewygodny.
Chciał się odezwać, jednak dostrzegł parkującą blisko nich znaną mu furgonetkę z której wysiadł Nick i Judy. Jego przyjaciel szybko podbiegł do niego i mocno przytulił. Widać było, jak bardzo cenny jest dla niego towarzysz. Judy tym czasem podeszła do motocyklisty.
- Dobra, gadaj kim jesteś... - rozkazała
I co dalej?! Wybierajcie!
Więcej ankiet i więcej głosów!