11 lipca 2021

Deos Numbria- Arbitrium

 

Notka od autora: Świat nigdy nie był i nie będzie idealnym. Jego największą plagą stała się ludzkość. Zgnilizna wojen wyniszczyła go kompletnie. Wśród gruzowisk dawnego ładu udało się jednak odnaleźć pewnej grupie osób. To dzięki niej świat zaczął budować się na nowo, jednak już nigdy nie miał być taki sam. Rasa ludzka podzieliła się na dwa środowiska, które wyznaczały standardy prowadzonego życia. Od tamtej chwili mogłeś być prostym cywilem, albo naukowcem z wybitnym intelektem. Zapraszam do poznania historii świata, w którym tylko bystre głowy mają coś do powiedzenia.

Z góry pragnę uprzedzić, iż w opowiadaniu mogą pojawić się wątki 18 +, nie tylko sceny seksualne ale również bardziej brutalne, lub zawierające przekleństwa. Dlatego zalecam czytać starszym nieco użytkownikom ;3     

 AutorUsterka
Autor obrazka
:
 Usterka

Spis treści :

✝ Początek 
✝ Invidia cz I 
✝ Invidia cz II  
✝ Invidia cz III 
 Mirum cz I ✝ 
Mirum cz II ✝ 
✝ Specjalny Dodatek 
✝ Arbitrium✝ ( obecnie czytany)
✝ Emissicius 
. . . 

            Kolejne dwa dni minęły Saphirze wyjątkowo szybko, niemalże nie była w stanie powiedzieć jak to się zadziało. Przez ten czas, chcąc nie chcąc, została zmuszona do siedzenia w domu aby pełni zaaklimatyzować nowy eksperyment, oraz by mieć pewność co do jego zachowania. Uważnie zatem przyglądała mu się, jego relacjom z Królikiem-te zaś o dziwo układały się dość spokojne. Pomijając cichą rozmowę o opóźnieniu rozwojowym które rzekomo miał króliczy eksperyment. Wtedy Saphira musiała jeszcze raz wytłumaczyć Kotu dlaczego Królik ma takie zaległości w wiedzy. Zastrzegła również wtedy aby ten nie próbował przekładać na niego złych nawyków czy wpajać mu wiedzy, która mogłaby okazać się szkodliwa.  Ostatecznie te dwa dni pokazały jej iż nowy eksperyment może pozostać w domu.

- Zabierz mnie ze sobą- Kot wszedł do sypialni Saphiry kiedy ta akurat się przebierała- Wrócisz wtedy o wiele szybciej.
Zduszone warknięcie uciekło z jej ust, jednak nie siliła się na nagłe osłanianie nazbyt odkrytych partii ciała. Na całe szczęście ciemnofioletowy strój dość szybko rozrósł się na jej ciele, po chwili aktywując się i świecąc fioletowymi znakami wyrytymi w nim. Saphira wykonała kilka ruchów ciałem aby strój jak najlepiej dopasował się do jej niej a następnie narzuciła na niego czarny płaszcz.
- Domyślam się, że nie jest to kwestia troski- westchnęła kobieta szukając teraz swych butów- nadal jednak moja odpowiedź brzmi „nie”. Poza tym, to inny rodzaj zlecenia. Chcę za to, żebyś został w domu i wraz z Królikiem pilnował tego miejsca.
Kot z ciężkim sapnięciem usadowił się na łóżku machając w niezadowoleniu swym ogonem, mebel zaś ciężko zajęczał nie będąc przyzwyczajonym do nowego obciążenia. W tym czasie również do pomieszczenia wszedł Królik który przyniósł kobiecie na tacy herbatę. Co prawda była to gorąca woda w kubku i opakowanie z saszetkami do włożenia, jednak zdecydowanie doceniała ów gest.
- Połóż na stole.
- Jak właściwie działa ten strój który równie dobrze może mówić „Zerżnij mnie, widać każdą krągłość mego ciała”?
Na czole Saphiry zapulsowała żyłka. Zdecydowanie takie teksty ją irytowały. Kiedy więc gestem ręki nakazała podejść Kotu a ten to uczynił, mocny i zdecydowanym gestem złapała go za ogon. Reakcja na ból była niemalże natychmiastowa. Pazury kota wysunęły się a z gardła wydobył się warkot, jednak dość szybko pod spojrzeniem kobiety przywołał się do porządku, przy tym nie chciał również wrócić do laboratorium i poprzedniego tryby życia.
- Rozumiem że dla prostego męskiego umysłu trudno o dobre wychowanie, jednak postaraj się na przyszłość wyrażać chociaż minimalnie odpowiednio.- zacisnęła swą dłoń mocniej na jego ogonie. Widziała jak dosłownie kroczy po cienkiej linii, jednak wiedziała, że jeśli go nie ułoży, pewnego dnia to się źle skończy.
- Prze…praszam- Kot z przekąsem w miarę wyraźne wypowiedział te słowa, chociaż po jego twarzy widać było jak niechętnie wyrzucił z siebie te słowo.
Usatysfakcjonowana kobieta puściła jego ogon. Korzystając z tego co przyniósł jej Królik przygotowała herbatę na rozgrzanie i rozluźnienie.
- Ten strój działa na podobnej zasadzie co  skóra kameleona. „Widzi” otoczenie a następnie wtapia się w nie, dzięki czemu mogę zniknąć. Niestety buntownicy mają coś, co zakłóca to działanie, więc nie zawsze mogę go wykorzystywać. Dlatego często w nim chodzę na przeszpiegi terenu.- po wyjaśnieniu mechanizmu działania stroju Saphira usiadła wygodnie tuż obok kota, w dłoni trzymając już swój napar.
- Skoro temat zakończony, wracajcie do swoich zajęć czy na co tam macie ochotę. Dziś daję wam wolną rękę- mówiąc to machnęła swoją ręką w stronę wyjścia nakazując dwójce obecnych osobników opuszczenie pomieszczenia.- Nie roznieście tylko domu.
            Saphira po wypiciu herbaty udała się piętro niżej gdzie znajdowało się jej laboratorium a po przeciwnej stronie skład z bronią. Korytarz niestety potrzebował jeszcze załatania w paru miejscach po tym jak odbyła się tu walka Kota i Królika. Miejscami widziała nawet długie żłobienia po pazurach. Mimowolnie chłodny dreszcz przeszył jej ciało. Chociaż koci eksperyment nie chodził z pazurami na wierzchu, cały czas miała z tyłu głowy jak należało się pilnować, nawet pierwsze noce nie miała w pełni  przespanych, stąd na jej twarzy pojawiły się dodatkowe cienie pod oczami. Wynalazek ludzkości jakim był makijaż, a szczególnie korektor, ratował ją przez zbędnymi pytaniami.
            Dobowy rytm jej celu nie był nazbyt skomplikowany. Właściwie większość z nich żyła dość podobnie. Mieli czas w którym musieli być obecni we wspólnych laboratoriach,  samej Saphiry to nie obowiązywało aż tak ściśle biorąc pod uwagę jej pracę, był również czas na pracę w domu, czas w nim wolny spędzony, lub na uciechach w niektórych lokalach.
            Wystarczyło więc zorientować się tylko w godzinie, wyliczenie ilości potrzebnego czasu na dotarcie do celu i Saphira już wiedziała, że najlepszym miejscem spotkania będzie ukochana palarnia kobiety która to powstała dzięki niej oraz jej bliskim znajomym.
            Przed godziną osiemnastą Saphira stała pod niepozornym budynkiem który stojąc w sąsiedztwie z tak wysokimi i strzelistymi budynkami wyglądał dość karykaturalnie. W całej tej otoczce nie pomagał nawet biały płot, czy czerwona wyblakła dachówka, ani tym bardziej piaskownica w której bawiły się małe dzieci. To co jednak kryło podziemie tego budynku wyczuwalne było już przy wejściu do ogródka. Ciężka  i słodka kwiatowa woń była tak intensywna, a jednocześnie tak rozpoznawalna, iż nie dało się tego miejsca pomylić z żadnym innym. Już z tego miejsca Saphira czuła jak zapach działa na je ciało. Mózg wraz z całym ciałem niemalże od razu chciały się poddać tej uciesze, jednak chwilowe wbicie paznokci w skórę od razu pomogły przywrócić kontrolę zmysłom. 
            Niezmienne dla świata ludzi pozostały pieniądze, rachunki, dziwki oraz używki. Kim jednak byliby naukowcy gdyby dopuścili coś, co niszczy umysł lub ciało? Dlatego to Ivren wraz z kilkoma swoimi znajomymi  stworzyła Rubinowy Miód. Substancja ta była podobna do zwykłego miodu, nawet kolor miała podobny  chociaż po podgrzaniu go ogniem wydobywały się z niego szkarłatny dym. Ten zaś wdychany wpływał na mózg, wprowadzając go w stan spokoju i całkowitego relaksu.  Dym „wyciszał”  te części mózgu które odpowiadały za wspomnienia, pozwalając się uwolnić od codziennych spraw które miejsce miały kilka dni temu lub tych bardziej odległych które nie dawały spokoju. W pewien sposób działało to niczym znieczulenie na realia w jakich przyszło im żyć. Ivren stworzyła również Szmaragdowy Miód który był lżejszy w swym działaniu, bardziej odprężał, jednak nie wpływał na żadne partie mózgu. Najcięższym z nich był jednak Onyksowy Miód, który czyścił wspomnienia, jego jednak należało przyjmować w małych dawkach, ze względu na to, że wspomnieniem było nie tylko zerwanie z ukochanym dwa dni temu, ale również wiele ważnych informacji  których nie chciało się zapomnieć a które też mogły wliczać się we wspomnienia. Im większa więc dawka tym starsze wspomnienia się traciło.
            Jak zatem ktoś o takich zasługach mógł znaleźć się jako cel do wyeliminowania? Dlaczego w tym konkretnym przypadku Caiden oraz reszta nie postawili na inną formę kary, co często czyniono wobec osób o podobnych wpływach? Cóż, na te pytania nie czekała żadna odpowiedź, chyba że Saphira chciałaby zagłębiać się w sieć intryg jakie knuły się wtych wielkich umysłach. To jednak pozostawało na liście spraw do których nigdy nie miała ochoty już zaglądać. Zgnilizna zniszczenia była wszędzie, a najbardziej święci skrywali największe rogi i najbardziej krwistą czerwień na swych dłoniach.
- Panienka Thorness? Nie spodziewałam się panienki… w tym miejscu – niska kobietka ruszyła się z zajmowanej ławki a następnie chwiejnym krokiem zbliżyła się do gościa- Czy mogę spytać o powód wizyty?
            W takim miejscu nikt nie spodziewał się… matki Ivren. Starsza kobieta była tutaj zarządcą kiedy jej córki nie było.  Jej strój czy wygląd również nie kojarzył się z biznesem jaki prowadziła. Ubrana w dość prosty bladoróżowy golf w kwiaty oraz czarne jeansy mogła uchodzić nawet za nastolatkę z srebrnymi lokami, jednak jej twarz zdobiły już zmarszczki minionych lat. Dodatkowo jasnoszare spojrzenie skryte za czarnymi oprawkami zdawało się wyrażać więcej niż  wypowiadane słowa.
- Potrzebuję porozmawiać z pani córką, czy już tutaj jest?
Na krótką chwilę coś dziwnego i obcego przemknęło przez twarz starszej kobiety, właściwie było to tak szybkie, iż Saphira zastanawiała się czy być może czegoś sobie nie dopowiedziała.
- Ivren będzie tu lada moment. Zaprowadzę panienkę do jej gabinetu – zaraz po tych słowach kobieta zgrabnie obróciła się na pięcie a następnie gestem dłoni zaprosiła do podążania za nią.
            Nim kobiety zniknęły w budynku Saphira rzuciła okiem jeszcze w stronę piaskownicy w której bawiły się dzieci. Nikogo nie ruszało to, że ta dwójka wdychała właśnie opary, które mogły mieć przy  tym dość szkodliwy wpływ.  Jeśli jednak w kimś się odezwały jakieś ludzkie odruchy, po chwilowym namyśle rezygnował. Kto tutaj miał tyle czasu? Lefronia była spokojną starszą osobą, jednak jak większość starszych osób była uparta niczym osioł. Jeśli ona uważała że takie środowisko nie szkodzi jej wnukom to tak być musiało, i nawet żaden Pierwszy by jej nie przegadał.
            Po wejściu do budynku ludzi witała mieszanka luksusu i kiczu. Ściany w głębokich purpurowych kolorach były przykryte licznymi obrazami z kwiatami. Nie brakowało tutaj złoconych lamp, wielkich i miękkich foteli w poczekalni, czy ciężkich kotar rodem z arabskich haremów. Podłogę przykrywały czarne puszyste dywany, które pochłaniały każdy dźwięk. Chodząc więc po nich można było pozostać całkowicie niezauważonym, kto jednak by próbował tutaj się zakraść, prawda?
- Mam nadzieję, że moja córka nie wpakowała się w żadne kłopoty… Ostatnio była dość nerwowa… - kobieta prowadząc  Saphirę na krótką chwilę przystanęła po czym obróciła się w stronę rozmówczyni.
Saphira starała się oddychać dość płytko nie chcąc w jakikolwiek sposób zmącić swej świadomości.
- Obawiam się, że nie mnie jest tutaj osądzać, mogę jednak zapewnić, że przyszłam jedynie porozmawiać.

            Częściowa prawda nie była kłamstwem. Była jedynie małym fragmentem którym mogła się podzielić.  Jak już nie raz sama Saphira wspomniała, więzi rodzinne były jej czymś obcym i dalekim. Czymś niezrozumiałym, nie do wyjaśnienia poprzez liczby czy dane. Była w stanie powiedzieć które hormony za co odpowiadały, jak działały, sprawa jednak była o wiele bardziej skomplikowana i o wiele bardziej… nielogiczna.
- W porządku- cięższe westchnięcie Lefronii  ucięło temat.
            Gabinet Ivren był… jej gabinetem w pełnym tego słowa znaczeniu. Przede wszystkim była tu masa jej zdjęć, jej hologramów, jej strojów, i…. jej bielizny na biurku. Szybki numerek w miejscu pracy chyba nie był w tym miejscu czymś nowym. Saphira kiedy tylko została sama zaczęła uważniej rozglądać się w pomieszczeniu.  W  przeciwieństwie do samej palarni tutaj panowała prostota,  nowoczesność i użytkowość. Meble nie były ciężkie i drewniane, przypominały bardziej coś co miało być drewnem w teksturze, ale w kolorze przypominało metal. Nie było tu okien z racji na podziemne ulokowanie, nie przeszkadzało to jednak w umieszczeniu ekranów, które wyświetlały dowolne widoki. Na tę chwilę za oknami malowała się plaża ze spokojnym morzem. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi barwiąc pomieszczenie ciemniejszymi i cieplejszymi tonami. Nawet jeśli było to biuro Ivren, Saphira nie widziała żadnych walających się dokumentów. Wszystko albo było w innych pomieszczeniach, albo skrzętnie pochowane w szafkach, wolałaby również nie zostać nakrytą na grzebaniu i przeszukiwaniu ów miejsca.
            Z westchnięciem usadowiła się na dość twardym krześle przeznaczonym dla rozmówców Ivren a następnie przesiedziała w bezruchu. Los okazał się dla niej łagodny bowiem nie minęło nawet pięć minut a do pomieszczenia z rozmachem weszła Ivren.
- Matka mówiła że cię tutaj zastanę, ale nie spodziewałam się-
Tym razem to ona przerwała kiedy tylko niewielki pistolet w dłoni Saphiry ostał skierowany w jej stronę.
- Po pierwsze – cisza. Po drugie – Ja mówię, a ty słuchasz. Po trzecie – mam dla ciebie informacje o bracie, ale jeśli mi przerwiesz, nie dość, że wykonam zadanie tak jak tego chce szefostwo, to jeszcze ciebie z miejsca ustrzelę.
            Na balu nie miała broni. Na balu była tylko gościem. Mało chcianym gościem. W dodatku co by nie było, doktor Ivren stała od niej wyżej. Teraz jednak to Saphira rozdawała karty i zamierzała zrobić sobie plecy pod przyszłe akcje.
- Jeśli wszystko zrozumiałe przytaknij głową.
Ivren chociaż mogła zabijać swym spojrzeniem, z mocno zaciśniętymi ustami wykonała polecenie Saphiry.
- Usiądź, i słuchaj mnie ponieważ mój czas jest ograniczony.
Czarnowłosa wiedziała, że jeśli nie zagrozi odpowiednio Ivren, cały plan się posypie. Na szczęście wspomniała również o Liamie, więc dodatkowo zyskała trochę spokoju.
- Zacznijmy od tego, że dostałam zlecenie w pierwszym rzędzie na ciebie – Saphira wyjęła z kieszeni zdjęcie zlecenia jakie dostała od Caidena.
- Oficjalnie mają podejrzenia, że to ty ich zdradzasz, nie twój brat, co mnie osobiście dość bawi, jednak jego ostatni dłuższy wyjazd również im coś nie pasuje, znika na dłużej gdy wylało się szambo z dokumentami i lekami.- kobieta poprawiła się na swoim miejscu zakładając teraz nogę na nogę, przyjmując bardziej spokojną pozę.

            Ivren wybałuszyła swoje oczy bardziej niż wydawało się to możliwe. Naprawdę chciała już protestować, syczeć i pluć jadem żądając wyjaśnień od Caidena. Jednak zdjęcie zlecenia zawierało jego podpis, a co było przez niego podpisane, było również decyzją Pierwszych. Milczała tylko dlatego, że bardziej zależało jej na bracie, niż na pozostałych. Nie spodziewała się jednak że podejrzenia spadną na nią…
- Mogę oczyścić cię z zarzutów ale wina spadnie wtedy na twojego brata – głos Saphiry pozostawał cały czas tak samo spokojny i bez grama jakichkolwiek emocji. Druga strona zaś wbijała paznokcie w skórę byleby tylko nie wybuchnąć.
- Jak jednak już wiesz, jeśli znajdę dowody na niego, będzie to równoznaczne z tym, by to on zginął, ty pozostaniesz niewinną, lub w najgorszym przypadku trafisz do tymczasowego aresztu. Obejdzie się jednak bez tortur.
Do pokoju ktoś zapukał. Saphira schowała broń pod czarny płaszcz w dalszym ciągu jednak siedziała w pełni wyluzowana i spokojna. Dała znak Ivren by ta odezwała się. Po krótkim „Proszę” do pomieszczenia weszła matka Ivren niosąc na przezroczystej tacy zastawę z herbatą i mniejszym ciastkiem.  Saphira podziękowała z uprzejmym uśmiechem, jej rozmówczyni zaś z nieco mniej pogodną miną również podziękowała nie chcą trapić teraz swej rodzicielki. Gdy zaś pozostały same z uniesioną brwią czekała na ciąg dalszy.
- Jeśli jednak… istnieje jakaś możliwość, która pozwoliłaby mi skontaktować się z Liamem i wyjaśnić zarzuty jakie wobec ciebie skierowali…. Być może, ale tylko być może, ciebie oczyszczę z zarzutów a z nim…. Cóż, jeszcze nie wiem jak tę kwestię załatwię. W końcu sama wiesz, że zdradę u nas traktuje się dość… poważnie i najczęściej to Caiden ma wtedy najwięcej do powiedzenia.
Ruchem dłoni Thorness dała znać Ivren by ta mogła się w końcu odezwać.
- Twój plan jest popieprzony i prawie że niewykonalny.  Gdyby znalezienie go było takie łatwe, sama bym się z nim skontaktowała! – kobieta była bliska wywrócenia tacy w złości, wstrzymywała w dalszym ciągu swoją złość. Na salonach jej mowa była zupełnie inna niż gdy miało się z nią styczność prywatnie. Nie siliła się wtedy nawet na akcentowanie pewnych słów w taki sam sposób.
- To nie ty łazisz po krzakach i szpiegujesz buntowników, a twoi szpiedzy są za przeproszeniem gówno warci, nawet ja wiem gdzie są. Łatwo ich poznać. Poza tym nie muszę dotrzeć do ich bazy, wystarczy bym spotkała się z nim jakoś. Pamiętaj również, że nie siedzą cały czas w jakichś tam swoich jaskiniach. Są też na pewno na terenach neutralnych. Przewaga polega na tym, że wiem jak wygląda i ja wiem o zleceniu, on jeszcze nie.
Rozmówczyni Saphiry nie była przekonana do tego planu, zbyt wiele mogło ją to wszystko kosztować. Ją i jej brata.
- Co zamierzasz ze mną zrobić skoro masz na mnie zlecenie? Zabić?
- Jak mówiłam, Caiden tym się zajmuje, ma chrapkę na ciebie i zakładam, że zamierza cię torturować.
- Jebany sukinsyn, a jak przychodziło co do czego to wiedział gdzie przyjść. Jak ja bym mu wyrwała te kłaki i w dupsko wsadziła….
-Zrób tak, powołaj się na odpowiednie artykuły, dopóki nie będą mieli pełnego dowodu na twoją zdradę, Caiden nie może cię tknąć. Masz pozycję, na pewno coś znajdziesz albo wykup sobie kogoś by za ciebie poszukał. Udasz się z tym nie do Octaviara, by jemu jeszcze tym nie zawracać głowy, ale do Metronesy, pokaż jej jak wygląda sytuacja, daj nieco do kieszeni i będziesz miała dodatkowy czas. Ja załatwię resztę.
Herbata chociaż pachniała kusząco słodkimi owocami w filiżance Saphiry nie ubyło jej ani trochę. Nie chcąc jednak wychodzić na niewdzięczną wobec trudu jaki zadała sobie Lefronia, upiła na prędko kilka łyków oraz dojadła ciastko.
- Nie ma nic za darmo, w dodatku za taką pomoc. Mów czego chcesz Thorness.
Ivren nie miała złudzeń co do bezinteresowności Saphiry. Nikt przy zdrowych zmysłach nie podważał zleceń od Caidena, a jednak… Coś, co było nie do końca zrozumiałe dla Ivren, kierowało czarnowłosą kobietą siedzącą przed nią. Ryzyko jakie chciała podjąć… Nie, zdecydowanie w grę nie wchodziły byle emocje czy nawet jakaś drobna przysługa.
- Dziś nic od ciebie nie chcę. Jednak przyjdzie dzień, w którym będę cię potrzebować. Odbiorę wtedy przysługę, obiecuję ci jednak, że nie wykorzystam tego, by ci zaszkodzić. Muszę mieć jednak pewność, że bezwzględnie zrobisz to, co będę chciała.
            Każdy z nich wystrzegał się „przysługi na kiedyś”. Nie określało się ceny, czasu ani niczego podobnego. W tyle głowy miało się cały czas czego ta osoba mogła chcieć. Dlatego bez solidnej podstawy, bez naprawdę silnego i niepodważalnego argumentu, Saphira nie mogłaby liczyć na zgodę Ivren. W końcu jednak kobieta wyciągnęła w stronę Saphiry rękę.

- Zgoda.


Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE