Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Projekt badawczy potwór. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Projekt badawczy potwór. Pokaż wszystkie posty

30 czerwca 2019

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Egzamin i winna kobieta


Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

Zbliżał się koniec twojej męczarni. Udało ci się oddać rozdział pracy w terminie i załatwić większość spaw studentów. Jeszcze tylko zdasz jeden egzamin i będziesz mogła odetchnąć. Jeśli go zdasz, bo prawda jest taka, że jeszcze w ogóle się nie uczyłaś. To nie tak, że nic nie umiesz. Bardzo starasz się być sumienną osobą. Chodziłaś na wszystkie wykłady i masz notatki. Metodologia nie może być aż taka trudna. 

Usiadłaś z kubkiem herbaty na wielkiej poduszce pod kaloryferem. To zdecydowanie twoje ulubione miejsce do nauki. Otworzyłaś zeszyt, w którym skrupulatnie notowałaś treść prezentacji. Przeczytałaś temat wykładu: „Dotacje i granty naukowe”. To brzmi maksymalnie nudnie. Ciekawe czy kiedykolwiek się do czegoś przyda?

Ciepła herbata, ciepły kaloryfer, ciepła podusia pod pupą. Masz wrażenie, że czytasz w zwolnionym tempie. Coraz trudniej było ci poskładać litery, twoje powieki powoli opadały. Nawet nie zauważyłaś, kiedy zeszyt zsunął ci się z kolan. Twarda okładka stuknęła o podłogę. 

- Mam nadzieję, że to nie Twoja głowa, mała ciamajdo – usłyszałaś głos G!

- Nie, zeszyt mi zjechał z kolan. Jednak zrobię sobie kawę, bo zasypiam – zbierałaś w sobie siły, aby wstać z podłogi. 

- Mówiłaś, że musisz ograniczyć jej picie. To będzie Twoja sto pierwsza w tym miesiącu – faktycznie, ostatnio narzekałaś na to, że podczas sesji wypiłaś sto kubków kawy. Twój żołądek przestanie cię lubić. 

- Mylisz się, dziś mamy pierwszy dzień marca. Nowy miesiąc, więc licznik się wyzerował. 

- Już dwa miesiące? – Zwróciłaś uwagę, jak podnosi swoją rękę w kierunku zabandażowanych oczu. Musiał się martwić. Wprawdzie ostatnio rzadziej zmieniałaś mu bandaże, ponieważ z pozostałości uszkodzeń nie sączyła się już magia. Opatrunki były suche i czyste. Niestety, powieki G! nadal nie miały zamiaru odsłonić oczu. Być może oczodołów? Nie byłaś pewna, co może się pod nimi kryć, ale bardzo chciałaś niebawem się tego dowiedzieć. 

- Czas szybko leci. Dopiero co był Nowy Rok. Ani się obejrzymy a nastanie wiosna, potem lato. Będę miała długi urlop w tym roku – bardzo starałaś się odwieźć jego myśli od zmartwień. Gadanie o pierdołach pomagało. 

- Planujesz gdzieś wyjechać na wakacje? – Wyczułaś znacznie więcej przygnębienia niż ciekawości w tym pytaniu. Musisz uważać, jakie tematy poruszasz. 

- Jeszcze nie mam żadnych planów – odpowiedziałaś podnosząc się z podłogi.

Sesja poprawkowa trwa do połowy marca, ale postarałaś się, aby wszyscy twoi studenci zdobyli zaliczenia z ćwiczeń i mogli podejść do egzaminu w pierwszym terminie. Musisz jednak wrócić do poradni diabetologicznej, więc nie można mówić o pełnej wolności. 

Naszykowałaś kawę i wróciłaś na miękką poduchę. Zaczęłaś czytać notatki na głos. Być może temat dotacji mało interesował twojego potwornego przyjaciela, ale bardzo chciałaś zająć czymś jego myśli. Był też inny pozytyw – przestałaś zasypiać. 


***

H. bardzo długo czytała mu materiał, z którego miała egzamin. Nic z tego nie kumał, ale zauważył, że zdecydowanie za późno poszła spać i bardzo wcześnie była na nogach. Zanim wyszła z domu, była maksymalnie zestresowana. Przez chwilę zastawiał się, czy ktoś obetnie jej głowę, jeśli go nie zda. Poprosił, żeby zadzwoniła i dała znać jak jej poszło. W zasadzie nie ma nic innego do roboty, jak tylko czekać na jej telefon. 

Fizycznie czuł się już całkiem dobrze. Ból głowy pozostawił po sobie nikłe echo tego, co odczuwał zaraz po wypadku. Znacznie gorzej było z jego psychiką. Będąc w ciężkim stanie nie miał siły zastanawiać się nad swoim położeniem i przyszłością. Teraz coraz częściej nachodziły go smętne myśli. Jak tylko jego oczy się otworzą, będzie zmuszony opuścić to mieszkanie. Nie ma pojęcia gdzie się podzieje i co będzie robić, ale nie może stać się kulą u nogi tej biednej dziewczyny. Duże miasto pełne ludzi nie jest bezpiecznym miejscem, musi stąd uciec, i to daleko. 

Usłyszał dzwonek telefonu. Odruchowo posłał jedną ze swoich rąk po aparat i odebrał nim skończył się pierwszy sygnał. 

- Cześć! – H. brzmiała na zadowoloną – jestem już po egzaminie. Nie poszło źle. Będziemy dziś świętować! Kupię coś dobrego do jedzenia i może coś jeszcze – zawołała entuzjastycznie. Poczuł się trochę lepiej. Chyba nerwy udzieliły się również jemu. Teraz napięcie powoli znikało. 

- Super! Wiedziałem, że dobrze Ci pójdzie. Ciężko na to pracowałaś.

- Nie nazwałabym jednego wieczoru wkuwania na pamięć ciężką pracą – zaśmiała się – następnym razem muszę być bardziej systematyczna. Wiesz, że obiecuję to sobie już od wielu lat! Nigdy nie wychodzi – miała wyjątkowo dobry humor. Lubił, gdy była wesoła i roześmiana. Miesiąc ciężkiej pracy się dla niej skończył. Miał nadzieję, że teraz częściej będzie szczęśliwa. 

Wchodząc do mieszkania nuciła jakąś miłą dla ucha melodię. 

- Dziś jest święto! Koniec sesji! – Zawołała. 

- Moje gratulacje. Ja będę świętował drugi miesiąc obijania się na kanapie – starał się wyluzować. Skoro ona chce się zabawić, dotrzyma jej towarzystwa, jako najfajniejszy kompan na świecie. Bądź pozytywny! Nie daj po sobie poznać, że twoja cholerna dusza boli. 

- Mam dla nasz wspaniałą kolację i kupiłam coś specjalnego! 

- Jeśli to nie jest alkohol, to żadnego święta nie będzie. Nie da się celebrować zwycięstwa bez dobrego drinka – uwielbiał się z nią drażnić w taki sposób. Nigdy wcześniej nie spotkał osoby, która denerwuje się w podobnie uroczy sposób.  

- Nie zawiedziesz się! – Był w szoku. Naprawdę kupiła alkohol? Był przekonany, że jest przeciwniczką wszelkich używek, poza kawą. 

- Żartujesz? Czyżbym już Cię zepsuł? 

- Nie jestem abstynentką, nie miej o mnie aż tak dobrego zdania, bo się zawiedziesz – oznajmiła stawiając jakieś naczynia na stole. Coś zaczęło ładnie pachnieć. To z pewnością nie jest jedno z jej zdrowych dań. 

- Co kupiłaś? – Dopytywał zaciekawiony. 

- Mamy pizzę i dwie butelki czerwonego wina! Kolacja we włoskim stylu! – Odpowiedziała z dumą w głosie. Akurat wino nie było jago ulubionym trunkiem, ale procenty to procenty. Trochę już za nimi zatęsknił. Nie mówiąc już o papierosach… 

Wieczór mijał bardzo wesoło. Chłonął każdy moment jej obecności. Wciąż pomagała mu w jedzeniu. Zauważył, że zrobiła się przy tym znacznie bardziej śmiała i otwarta. Bez śladu skrępowania dotykała jego twarzy i dłoni. Z każdą chwilą, a być może z każdym kolejnym łykiem wina, stawała się coraz bardziej wesoła i rozluźniona. Trunek był nawet niezły, ale starał się nie pić zbyt szybko. 

- Wstań na chwilę! – Zawołała nagle. 

- Po co? 

- Bo chcę rozłożyć kanapę! – Oznajmiła ciągnąc go za ręce. 

- Ponownie zapytam, po co? – Nie był pewny jej intencji. Przecież na złożonej siedzi się wygodniej. 

- Bo chcę się rozwalić! Oprzemy poduszki o ścianę i będziemy mieć więcej miejsca – wyjaśniła. Usłyszał skrzypienie zawiasów i po chwili pociągnęła go za sobą na szerokie posłanie. Podała mu kolejny kieliszek z winem. 

- Jest całkiem niezłe – stwierdził upijając trochę. Właściwie naprawdę mu zasmakowało. 

- Wiem, to jedno z moich ulubionych. Dawno nie piłam dobrego wina. 

- Jestem w szoku, że w ogóle pijesz – był całkowicie przekonany, że to nie jest zgodne z zasadami zdrowej diety. 

- Czerwone wino zawiera resweratrol. To substancja o działaniu antyoksydacyjnym. Dzięki niemu będę długo młoda i piękna! – Ponownie napełniła ich kieliszki. Czuł już lekki szum w głowie. 

- Uważasz się za młodą i piękną? – Zapytał z lekką przekorą w głosie. Wciąż nie umiał jej sobie dokładnie wyobrazić. Wiedział, że ludzie są trochę podobni do szkieletów. Mają głowy, korpusy i kończyny w podobnych miejscach, czego nie można było powiedzieć o wszystkich potworach. Brakowało mu jednak barw, oraz detali. 

- Oczywiście! To, że aktualnie nie mam faceta, w ogóle nie oznacza, że nie mam powodzenia – była wyraźnie rozluźniona – dolać Ci? - G! nie zdążył jeszcze opróżnić kieliszka, pokręcił przecząco głową. H. pochyliła się i ponowie dolała sobie porcję wina. Ciekawiło go, jaka jest jej tolerancja na alkohol. 

 -Wiesz, że to niezbyt rozsądne z Twojej strony. Kobieta nie powinna upijać się w obecności mężczyzny. Rozumiesz, tak sam na sam – znów chciał się z nią trochę podroczyć. Przecież nie zrobiłby jej niczego złego. 

- YYmmm! Doprawdy? – Coś w jej głosie jakby delikatnie mruczało. Faktycznie musiała już sporo wypić. – To raczej Ty powinieneś się bać! 

- Niby czego? 

- Bo podobno to ja jestem tą zboczona! – Zaśmiała się. 

- Faktycznie! Moje biedne kości są zagrożone – starał się udawać przerażenie – lepiej zboczuchu trzymaj się od nich z daleka! 

- Za późno! Ja już widziałam Cię nago! – Zawołała z takim entuzjazmem, jakby było to jedno z większych osiągnięć jej życia. Poczuł jak zbliża do niego twarz i opiera ją o jego obojczyk – Właściwie, uważam, że jest bardzo ładne - dodała. 

Ładne? Jego kości są dla niej ładne? Nie miał bladego pojęcia, co odpowiedzieć ani jak zareagować. To nie tak, że nigdy nie słyszał komplementów, jednak nie spodziewał się, że może być w jakikolwiek sposób atrakcyjny dla człowieka.  

Tymczasem ona wygodnie rozłożyła się u jego boku. Miękkie włosy muskały go po brodzie. Czubkiem noska delikatnie gładziła jego karku. Zadrżał, gdy jej dłoń wsunęła się między guziki koszuli i oparły na mostku. Delikatnie poruszyła na nim swoimi palcami. Pragnął tego, bardzo. Potrzebował tych pieszczot jak niczego na świecie. Czuł jej gorący oddech na szyi, ale sam bał się poruszyć. Tak okropnie pożąda jej bliskości, jej ciepła, tej rozkosznej miękkości jej ciała. Nie chce jej spłoszyć. Nie chce, żeby się opamiętała i uciekła od niego. Chce mieć ją tak blisko jak teraz, albo jeszcze bliżej. 

Leżeli tak przez dłuższą chwilę. Jej oddech był miarowy i spokojny. Zdecydowanie mocno spała. 

Share:

29 czerwca 2019

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Potwór pod łóżkiem i magia więzi


Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

Toyota siostry była zaparkowana przy twojej ulicy. Wchodząc po schodach nasłuchiwałaś wrzasków przerażenie lub płaczu dziecka, jednak na klace schodowej było cicho. Stanęłaś na chwilę przed drzwiami, aby się uspokoić. Nie możesz wyglądać na spanikowaną. Wszystko jest normalnie, to tylko twoja siostra, a ty cieszysz się z jej wizyty. Nacisnęłaś na klamkę. 

- Ciocia! – Mała rakieta wystartowała w twoim kierunku. Złapałaś ją i mocno przytuliłaś. Uwielbiasz tę słodką kruszynkę. 

- No nareszcie. Pozmywałam Ci kilka kubków, bo nie byłoby w czym zrobić herbaty. Przywiozłam ciacho, ciocia upiekła – kto tu jest gościem w czyim domu? 

- Fajnie, jak ona się czuje?

- Znakomicie, jak zawsze. Wiesz, że to kobieta nie do zdarcia. Skarbie puść ciocię i idź umyć rączki, to dostaniesz ciasto – zawołała do Małej. 

- No wiesz co! – Zwróciła się do ciebie - ledwo dwa miesiące nie masz faceta i już kupujesz zabawki erotyczne? Serio, wibrator? 

- Ciszej! – Spojrzałaś z przerażeniem na drzwi sypialni. Były zamknięte. Zastanawiałaś się, jak wiele przez nie słychać. 

- Spokojnie, nie usłyszy nas – z pewnością chodziło jej o Małą, ty martwiłaś się o kogoś innego. Dziecko wróciło po chwili siadając między wami na kanapie. Zauważyłaś, że leżące na nim pościele były poskładane. 

- Nocuje ktoś u Ciebie? – Zapytała zaciekawiona – pozwoliłam siebie trochę to ogarnąć, żeby było gdzie usiąść. 

- Nie, to moje legowisko do oglądania filmów. Wiesz, oszczędzam na ogrzewaniu, więc siedzę pod kołdrą – miałaś nadzieję, że brzmi to bardzo wiarygodnie. 

- Mówiłyśmy Ci z ciocią, że ogrzewanie elektryczne kosztuje majątek. Dlaczego Ty nigdy się nie słuchasz? – Pięknie. To ty jesteś starszą siostrą, to ty masz prawo ją pouczać, nie odwrotnie. 

- Świetnie sobie radzę. Mów lepiej, co u Was słychać. 

- Tata był! – Wtrąciła się Mała. Siostra zrobiła minę, jakby dziecko wspomniało o najgorszym pasożycie. Nie dziwisz się jej. 

- Tak, na dodatek przyjechał ze swoimi rodzicami. Musiałam ich gościć przez cały zeszły weekend. 

- Wiem, że ma prawo do widzenia się z nią, ale czy nie powinien zabierać córeczki do siebie? Dom cioci to nie hotel – oburzyłaś się. 

- Przeziębiła się, a ten typ jest maksymalnie nieodpowiedzialny. Nie potrafi zająć się sobą, a ja miałabym mu dać chore dziecko? Jego matka nie jest lepsza. Jak zobaczyła, że Małej leci z nosa, od razu powiedziała, że ona się tym brudzić nie będzie – żaliła się. 

- Co za wstrętny babsztyl, przecież to jej wnuczka! 

- No i skończył się na tym, że zamiast ją zabrać zostali u nas – wyglądała na przybitą - Zmieńmy temat, bo mnie brzuch boli, jak o tym myślę. 

Przez resztę popołudnie gadałyście o pierdołach. Dałaś siostrzenicy karki i kolorowe zakreślacze, żeby miała zajęcie. Oczywiście nie obyło się bez pomalowania również ciocinej ściany. Musisz zaopatrzyć się w jakieś zabawki, jeśli będą chciały odwiedzać cię częściej. 

Po około dwóch godzinach Mała zrobiła się marudna, więc musiały wracać do domu. Sprawdziłaś, czy niczego nie zapomniały i pożegnałaś się czule z każdą z osobna. Patrzyłaś przez okno na odjeżdżający samochód. Gdy tylko zniknął ci z pola widzenia, wpadłaś do sypialni. 

- G!, przepraszam Cię! – Zawołałaś rozglądając się za swoim potworem. Dostrzegłaś jak powoli wypełza spod łóżka. Podbiegłaś i pomogłaś mu pozbierać się z podłogi otrzepując kurz z jego piżamy. 

- Masz całkiem fajną rodzinkę – stwierdził wracając na swoją kanapę. 

- Wiem, są świetne. Chcesz kawę i kawałek ciasta. Jest przepyszne! – Zaproponowałaś. 

- Czemu nie – stwierdził rozmasowując kark. Nie jesteś pewna jak czują się potwory pod łóżkami, ale twój wyglądał na dość zdrętwiałego.   

 - Wybacz, że zapytam, ale czy problemy z mężczyznami są u Was rodzinne? – Kurde, jednak wszystko słychać przez te cienkie ścianki. 

- Można tak powiedzieć. Naprawdę masz ochotę na koleją smętną historię? – Dwa dni temu żaliłaś się z własnych miłosnych problemów, a teraz znów chce być tym męczony? 

- Lubię Twoje historie, nawet smętne.

- Jak chcesz. W zasadzie w tej historii nie ma żadnej miłości. Poza miłością mojej siostry do jej pięknej córeczki. Po prostu zaszła w ciążę z totalnie przypadkowym facetem, to był błąd młodości. 

- Chcesz mi powiedzieć, że ma dziecko z mężczyzną, z którym nie łączy ją więź? – Wyglądał na bardzo zaskoczonego. 

- Jeśli masz na myśli formalny związek, czyli małżeństwo, to tak, ma nieślubne dziecko – zdawałaś sobie sprawę, że nie jest to coś, czym wypada się chwalić. 

- Jak to jest w ogóle fizycznie możliwe? To znaczy, – szukał odpowiednich słów – czy dla ludzi więź nie jest warunkiem koniecznym do poczęcia dziecka? 

- Nie, nie potrzeba papierka, aby pojawiło się dziecko. 

- Papierka? Jakiego papierka? – Był coraz bardziej zagubiony. 

- Akt małżeństwa. Umowy zawarcia związku małżeńskiego. Idzie się do odpowiedniego urzędu i spisuje umowę. 

- Żartujesz sobie ze mnie? – Teraz był już w głębokim szoku – A co z prawdziwą duchową więzią? – Już chyba wiesz, o co mu chodzi. 

- Masz na myśli przysięgę małżeńską? Oczywiście, że jest coś takiego. Nie wszyscy się na to decydują, ale większość ludzi przysięga sobie wierność i uczciwość w związku. To faktycznie bardzo duchowa, sakramentalna uroczystość. 

- Ale to nadal tylko słowa. Nie macie nic więcej? – Już nie byłaś pewna, czego od ciebie oczekuje. 

- Nie, tak właśnie wygląda ludzkie małżeństwo, to przysięga i umowa na piśmie. Czy u potworów wygląd to inaczej? – Zrobiłaś się naprawdę ciekawa. 

- Właściwie, zupełnie inaczej, – zawahał się przez chwilę – to dość trudny temat. 

- Opowiedz, proszę! – Nie mogłaś się powstrzymać. Musisz to wiedzieć. Zaczął nerwowo obrać kubek w dłoniach, jakby miał ci zaraz wyjawić jakiś straszliwy sekret.  

- Jak już znajdziesz kogoś odpowiedniego – zaczął w końcu – i wiesz, że to ta jedyna osoba na całym świcie, wtedy zawiązujecie więź dusz. To bardzo skomplikowany proces. Często się nie udaje za pierwszym razem. Jeśli jednak się powiedzie i dwa potwory złączą się swoimi duszami, wtedy dopiero mogą pojawić się dzieci. Więź jest w zasadzie jedna na całe życie. Teoretycznie możne ją zerwać, ale to bardzo przykre doświadczenie. Bywają wypadki śmiertelne. 

- Chcesz mi powiedzieć, że potwór może umrzeć z powodu zawodu miłosnego? – Byłaś w szoku. To, co powiedział, było piękne i straszne zarazem. 

- Tak, to jest możliwe. Dlatego sprawa musi być poważnie przemyślana. Nie ma miejsca na pomyłki. 

- To naprawdę brzmi bardzo romantycznie. Myślę, że moich rodziców łączy podobna więź, może nie dosłownie taka, ale coś w tym stylu – stwierdziłaś. 

- Więc u ludzi to jednak możliwe? 

- Nie wszystkie związki w mojej rodzinie są nieszczęśliwe. Moi rodzice bardzo się kochają, są szczęśliwi i wspólnie spełniają swoje marzenia. – Cieszyłaś się, że wreszcie możesz opowiedzieć mu o czymś pozytywnym – Kilka lat temu, gdy mój tata przeszedł na policyjną emeryturę, sprzedali dom oraz udziału w rodzinnej firmie mojej mamy i przenieśli się na Filipiny. To piękne wyspy, bardzo daleko stąd. Przyjeżdżają raz do roku na Boże Narodzenie.  

- Brzmi naprawdę romantycznie.

- Tak, czasem troszkę im zazdroszczę – Poczułaś też, że tęsknisz za staruszkami. Wprawdzie widziałaś ich niedawno, ale musisz się do nich odezwać na Skype’ie, stanowczo za rzadko to robisz. 

- Wizyta Twojej siostry udowodniła mi pewną rzecz – stwierdził przebiegle. 

- Co takiego? – spytałaś szczerze zainteresowana. 

- Teraz mam pewność, że jesteś zboczona. 

Share:

9 października 2018

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Miłosne problemy i niezapowiedziani goście


Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

H. faktycznie wzięła urlop od pracy w przychodni. Całe szczęście, bo inaczej pewnie zatyrałaby się na śmierć.Dzięki temu w mieszkaniu było znacznie ciekawiej, więc nuda przestała mu tak strasznie dokuczać. Żałował teraz, że nie nosił przy sobie więcej gotówki. Gdyby wiedział, że na powierzchni złoto jest tak drogie, nie rozstawałby się ze skarpetą skrywającą wszystkie jego oszczędności. Może wtedy ona mogłaby całkiem zrezygnować z dodatkowej pracy i więcej czasu spędzać z nim w domu?Póki co naprawdę cieszył się trwającym tygodniem.

Właśnie siedzieli razem w salonie. H. pracowała nad rozdziałem swojej dysertacji a on leżał cichutko, nie chcąc jej rozpraszać. Nagle usłyszał melodyjkę jej telefonu.

- Kurde, kto do mnie dzwoni jak mam tyle pracy? Wszystkim mówiłam, żeby mi nie przeszkadzać! – Zirytowała się. Telefon nadal dzwonił, mimo, że miała go przy sobie. Czyżby nie miała zamiaru odebrać? Po chwili wstała i przeszła do sypialni zamykając za sobą drzwi. To było dziwne. Nigdy wcześniej nie wychodziła z pokoju gdy rozmawiała ze znajomymi lub dzwoniono do niej z pracy. Jednak, pomimo zamkniętych drzwi, słyszał rozmowę.

- No cześć, co chcesz? Słuchaj, jestem zajęta, wiesz, że mam sesję – zdawała się być podirytowana. Ciekawe kto ją tak wkurza.

- Nie, nie będę w stanie wyjść dziś z domu, muszę pisać doktorat, może w weekend, ale nie ten, najlepiej ostatni lutego, albo nawet później – znów planuje gdzieś wychodzić? Szkoda.

- No tak, zapomniałam, że dziś są Walentynki. Słuchaj, nie wiem, czy to dobry pomysł. Tak, wiem, że mieliśmy się czasem spotykać, ale – znów zaczęła się denerwować – proszę Cię, przenieśmy to na jakiśweekend – ciekawe co to są walentynki? Chciałby o to zapytać, ale wtedy zorientuje się, że podsłuchiwał jej rozmowę. Będzie przypał.

- Nie, nie spotkamy się u mnie. Wiem, że obiecałam Cię zaprosić, ale to nie jest dobry pomysł, bo – zawahała się przez chwilę - mam bałagan. Wiesz, jest sesja i nie mam czasu posprzątać. Naprawdę muszę wracać do roboty. Pogadamy jeszcze kiedyś. Na razie – rozłączyła się. Myślał, że od razu wyjdzie z sypialni i wróci do salonu, aby pisać swój rozdział, ale siedziała tam jeszcze dłuższą chwilę. Ciekawiło go, kto wzbudził w niej takie emocje. Po chwili jednak stamtąd wyszła.

- Masz ochotę na kawę? Ja chyba zrobię sobie kolejną, i tak wybiłam się z rytmu pracy – ton jej głosu był dziwny. Nadal brzmiała na zmęczoną, niewyspaną kobietę, ale teraz jeszcze dodatkowo smutną.

- Poproszę – odpowiedział bijąc się z myślami, czy zapytać, dlaczego ta rozmowa popsuła jej nastrój – kto miał czelność dzwonić, kiedy masz tyle pracy? – Jednak nie wytrzyma, ciekawość wygrała.

 - Mój były chłopak. Chciał mnie zaprosić na walentynkową randkę – odpowiedziała z kuchni. Może nie wie, czym są walentynki, ale doskonale wie, czym są randki.

- Zerwałaś z nim, prawda?Dlaczego więc zaprasza cię na randkę? -  Ona przecież się nie zgodzi. Nie jest już z tym człowiekiem, wyprowadziła się od niego. Ale jednak nie odmówiła całkiem. Obiecała mu, że się spotkają. Nadal chce utrzymywać z nim kontakt? Może żałuje rozstania? Zaczął się niepokoić. Jeśli będzie chciała wrócić do jego mieszkania, co stanie się z nim? Opuści go? Zostawi? Nie może przecież rujnować jej życia, jednak nie jest pewny, czy da sobie radę w świecie ludzi bez niej. Czuł się z tym coraz gorzej. Nie zna tego człowieka, jej byłego faceta, ale już wie, że go nie lubi. Właściwie nienawidzi gościa. Jak śmie zawracać jej głowę, ona jest…

- Zerwałam z nim, to prawda. Moim zdaniem nie było już chemii w naszym związku. Rozumiesz prawda? – G! nie był pewny, co chemia ma wspólnego z miłością, ale może to tylko takie powiedzenie, więc przytaknął.

- Naprawdę masz ochotę wysłuchiwać smętnych historii o moich nieudanych związkach? – Zapytała siadając obok i podając mu kubek gorącej, aromatycznej kawy. Wspaniałej jak zawsze.

- Rozmawialiśmy już o gorszych bzdurach. Wiesz, czasem jak się komuś zwierzysz – nie chciał, aby zorientowała się, jak bardzo ciekawi go ten temat, ale musi poznać swojego wroga – to pomaga. Mogę dziś robić za Twoją kumpelę. Wiesz, takie babskie pogaduchy o okropnych facetach – Zaśmiała się.  Miał nadzieję, że to zachęci ją do zwierzeń.

- No dobrze – połknęła haczyk – ale jakbym Cię nudziła, przerwij mi. To nie będzie historia sensacyjna – rozsiadła się wygodniej - Byliśmy ze sobą prawie trzy lata. Bardzo wcześnie zamieszkaliśmy razem. Na początku wszystko było super, ale z czasem, kilka rzeczy zaczęło mi przeszkadzać. To były takie drobiazgi, ale robiła się ich coraz więcej. Doszłam do wniosku, że nie cieszy mnie wracanie z pracy do mieszkania i oglądanie go marnującego czas przy grach komputerowych. Do tego doszły kłótnie o większe i mniejsze sprawy. Zaczynałam się coraz bardziej męczyć. Męczyłam się przez osiem miesięcy.

- Sporo czasu, skoro czułaś się przy nim źle, czemu nie zerwałaś wcześniej – nigdy nie był w żadnym stałym związku, nie lubił się angażować. Nie mógł sobie wyobrazić, jak można marnować przy kimś aż tyle czasu.

- To dobry chłopak, naprawdę. Nigdy mnie nie zdradził, nie zrobił mi żadnej krzywdy. Często naprawdę się starał, chciał, żebym była szczęśliwa – w jej głosie było coraz więcej smutku – Czułam, że nie mam poważnych argumentów, aby się z nim rozstać. Proste stwierdzanie „już Cię nie kocham” nie mogło przejść przez moje gardło. Szczególnie wtedy, gdy on zapewniał mnie o swojej miłości – zamilkła na moment, jakby chciała poukładać swoje myśli - Poza tym, bałam się samotności. Widzisz, mam już 28 lat, chciałam mieć rodzinę, dzieci, jak większość moich znajomych w tym wieku.  Być może ludzi jest cała masa, ale ciężko znaleźć kogoś odpowiedniego, wyjątkowego, jedynego. Bałam się – miał wrażenie, że ona zaraz się rozpłacze. Rozumiał też, jak ciężko jest trafić na tę idealną osobę. Chciał ją jakoś pocieszyć, miał nawet straszną ochotę ją przytulić. Siedział z kawą w rękach jak idiota nie mając pojęcia co robić.

- Spotkasz się z nim? – Zapytał w końcu.

- Słyszałeś? - Kurwa, jednak się zdradził – Raczej tak. Wiesz, bardzo go zraniłam tym rozstaniem. Wciąż czuję się winna. Nie lubię nikomu robić krzywdy – tak, to bardzo do niej podobne. Dlaczego jest taka miękka? Życie jest chujowe, powinna znaleźć w sobie więcej egoizmu. Myśleć o sobie, walczyć o własne szczęście a nie męczyć się z gościem, który nie może jej go zapewnić!

Przeszył go zimny, nieprzyjemny dreszcz. Nagle dotarło do niego, jak wielkim ciężarem musi być dla niej on sam. Z takim trudem uwolniła się od faceta, który marnował jej czas, a teraz wzięła na swoje barki opiekę nad potworzym kaleką. Poczuł, jak coś mocno i nieprzyjemnie ściska jego duszę. Co ma teraz zrobić?

- Wiesz, ja… - zaczął, lecz nie do końca wiedział, co właściwie chce powiedzieć.

- Cieszę, się, że Cię znalazłam – przerwała mu – gdybym była w tym mieszkaniu sama, pewnie czułabym się strasznie. Wydałabym sporo kasy na wino – zaśmiała się – Już Cię nie męczę, muszę wracać do pracy. Przepraszam, jeśli się nudziłeś – wstała z kanapy. Ból jego duszy nie mijał.

***

Nie marnowałaś ani jednej chwili. Podczas konsultacji, czekając na studentów, przeglądałaś wyniki badań twoich pacjentów. Praca w porani diabetologicznej miała dla ciebie istotne znaczenie nie tylko ze względu na dodatkowe źródło dochodu. Mogłaś też tam zbierać materiały do napisania doktoratu. Było tego naprawdę sporo. Setki ankiet, wyników badań, dzienniczków żywieniowych, analiz masy i składu ciała. Od ponad trzech lat prowadziłaś badania na prawie czterystu pacjentach. Ilość zebranych informacji była ogromna.

Nagle twój telefon zaczął dzwonić. Zerknęłaś na wyświetlacz i twój nastrój trochę się poprawił. Młodsza siostra jednak o tobie pamięta.

- Cześć kochana, co tam? – Przywitałaś ją wesoło.

- Cześć ciocia! – Usłyszałaś słodki głosik swojej siostrzenicy.

- No hej! Jesteś w domu? –Miałaś wrażenie, że wyczuwasz w głosie swojej siostry jakiś spisek.

- Nie skarby moje, siedzę na uczelni, mam konsultacje do 14:00.

- To niedługo. Zwijaj swoją dupkę do mieszkania jak tylko skończysz, bo jedziemy z Małą cię odwiedzić. Stęskniła się za ciocią. Mamy ciasto, więc niczego nie kupuj – zaraz, chwila, co?

- Mama mówi, że musimy ciocię odwiedzić, żeby się przy nas odmózgowała, bo za dużo pracuje i jej mózg za duży urośnie! – Zawołał Mała.

- Co to znaczy odmózgowała? Siostra! Nie ucz jej słów, których nie ma w słowniku! – Oburzyłaś się, choć w zasadzie edukacja twojej siostrzenicy jest teraz najmniejszym problemem - Wiesz, że ja będę w domu dopiero za jakieś dwie godziny! Daleko jesteście? Będziecie czekać pod blokiem?

- Przecież dałaś mi zapasowe klucze, sklerotyczko. Otworzymy sobie. Muszę kończyć, bo prowadzę. Buziaki, widzimy się niedługo – rozłączyła się. Jasna cholera, co robić! Przecież w mieszkaniu jest prawdziwy potwór. Musisz go gdzieś ukryć, tylko gdzie?

Drżącymi rękami wykręciłaś numer do G!. Na szczęście odebrał niemal natychmiast.

- G!, musisz jakoś przejść do mojej sypialni i tam się skryć! Najlepiej pod łóżkiem.

- Co? Dlaczego? Wiesz, że nigdy w niej nie byłem – był zaskoczony.

- Bo właśnie jedzie tam moja siostra, ze swoją czteroletnią córką. Chciały zrobić mi, niespodziankę – wyjaśniłaś szybko – wiesz, mogą się ciebie trochę wystraszyć. Szczególnie dziecko – bardzo chciałaś, żeby nie czuł się urażony. 

- Rozumiem, cóż, lepsza sypialnia niż szafa - odparł spokojnie.

- Dziękuję Ci. Do szafy byś się nie zmieścił, bo mam w niej wielki kosz z rzeczami do prasowania. Naprawdę przepraszam. Muszę teraz lecieć do Dziekanatu, żeby odwołać resztę spotkań i wrócić szybciej – zamknęłaś laptop i popędziłaś do drzwi.

Chwilę później byłaś już w tramwaju. Wybrałaś numer do siostry.

- Cześć, jesteście już na miejscu? – Bardzo chciałaś, aby nie zauważyła twojego zdenerwowania.

- Prawie.

- Bo widzisz, chciałam cię ostrzec, że mam straszny bałagan – to akurat była prawda.

- Ha ha, tak, jakbym tego nie znała. Ty zawsze masz bałagan – zaśmiała się.

- Nieprawda! – żachnęłaś się, ale nie masz teraz czasu z nią dyskutować. Musisz je odciągnąć od sypialni. Wiesz, że twoja siostrzenica kocha zaglądać we wszystkie dziury – Mam prośbę, żebyście nie wchodziły do sypialni, jeśli drzwi są otwarte, to zamknij je proszę, żeby Mała tam nie weszła.

- A co to za sekretne miejsce? Ukrywasz tam spętanego faceta czy co? Jeśli tak, muszę to zobaczyć! – Rany, ona bywa okropna.

- Nie, mam tam bałagan.

- Ty wszędzie masz bałagan – śmiała się coraz bardziej, a ciebie trafiał szlak.

- Nie wchodźcie tam, bo – rozejrzałaś się dookoła, tramwaj był pełny ludzi –zostawiłam wibrator na łóżku. Nie chcę, żeby Mała go znalazła – wyszeptałaś najciszej jak potrafiłaś.

- Co? Powtórz, bo nie słyszę, mam cię na zestawie głośnomówiącym, trochę mi szwankuje w samochodzie. Co zostawiłaś?

- Wibrator na łóżku – powtórzyłaś nieco głośniej. Czułaś na sobie spojrzenia wszystkich pasażerów. Byłaś czerwona jak burak albo nawet bardziej.
Share:

2 października 2018

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Telefon i pieniądze na alkohol

Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

G! powoli dochodził do wniosku, że udało mu się uwolnić z jednego więzienia, aby ugrzęznąć w drugim. Już pięć tygodni leży na kanapie i nie robi kompletnie nic. W zasadzie nie musiałby już leżeć, ale i tak nie ma nic innego do roboty.  Czuł znaczą poprawę stanu zdrowia,choć wiedział, że to się okropnie ciągnie. Gdyby miał potworze jedzenie i kogoś z odpowiednią magią prawdopodobnie byłby zdrów dosłownie w kilka dni.

Aby urozmaicić mu czas H. wpadła na pomysł włączenia radia z muzyką. Piosenki były różne, miał sobie wybrać gatunek, który mu odpowiada. Kilka było nawet fajnych, niektóre kojarzył z kaset i płyt winylowych znalezionych w śmieciach. Jednak słuchanie muzyki nie było tym, co chciał robić. Brakowało mu bardziej aktywnego zajęcia, jakiejkolwiek pracy. Jednak póki nie otworzy oczu jego możliwości są ograniczone. W tej chwili zazdrościł tej dziewczynie, że ma tyle ciekawych zajęć. Większość czasu spędzała poza domem, a jeśli już do niego wracała to tylko po to, żeby znów nad czymś pracować. Okropnie denerwowała się czytając prace swoich studentów. Na głos wyzywała ich od matołków i leniuchów. To było całkiem zabawne. Ona tak uroczo się wkurza, jak małe dziecko, które tupie nogą.

Na dźwięk otwieranego zamka jego humor się poprawił.

- Cześć! – H. zawsze stara się witać go wesoło i nie dawać po sobie oznak zmęczenia. Jednak doskonale wiedział, że teraz najchętniej poszłaby spać.

- Jak dzień w pracy? Znów masz tyle roboty? – Miał cichą nadzieję, że jednak porobią coś razem. Może chociaż porozmawiają o pierdołach.

- Niestety tak, ale mam coś dla Ciebie– zawołała zadowolona. Fajnie, może skoro nie ma tyle czasu na gotowanie to znów kupiła jakieś dobre żarcie. Ostatnio nawet jej własna super zdrowa dieta się posuła. Narzeka, że będzie miała jakieś niedobory, skorą non stop je kanapki i warzywa z mrożonki. Usiadł na kanapie i rozciągnął się. Chrupnęło mu w kręgosłupie. Wciąż stanowczo za mało się rusza.  H. usadowiła się obok niego.

- Wiem, że się nudzisz – naprawdę starał się na to nie narzekać, nie chciał sprawiać kłopotów – więc kupiłam Ci coś, dzięki czemu będziemy mogli ze sobą rozmawiać, kiedy mnie nie ma w domu. Nowy telefon komórkowy! – Zawołała uradowana własnym pomysłem. Był zaskoczony. Wiedział, że jego stara komórka się zepsuła. Ale takie rzeczy są pewnie dość drogie.

- Musisz zacząć zliczać, ile kosztuje Cię moje utrzymanie. Jak nastaną cudowne czasu, że będę zdolny do zarobienia jakiejś kasy to chciałbym spłacić ten dług – wciąż czuł się z tym źle.

- Pomagam, bo chcę. Nikt nie każe mi tergo robić, a pieniądze to tylko pieniądze. Zdrowie i życie mają większą wartość, więc to nimi należy się przejmować, a nie kasą.

- Nie wiem czy będę w stanie obsłużyć ludzki telefon – już zdążył zauważyć, że ich technologia różni się od ludzkiej. Wprawdzie czerpali pewnie wzorce. Zbierali śmieci, które mogli naprawiać i wykorzystywać. Ale wciąż magia miała najistotniejsze znaczenie.

- To telefon dostosowany do potrzeb osób niewidomych. Ma dużą klawiaturę numeryczną i specjalne wypukłości na guzkach, które umożliwiają odnalezienie odpowiedniego przycisku – wyjaśniła wkładając urządzenie w jego dłonie – ten tutaj – skierowała jego palec w odpowiednie miejsce – służy do odbierania połączeń. Ustawię Ci szybkie wybieranie mojego numeru. Właściwie wpiszę Ci dwa numery, bo poza prywatnym, mam jeszcze służbowy telefon. Podaję go moim studentom w nagłych wypadkach.

- Będę mógł do Ciebie dzwonić, kiedy mi się podoba? – Urządzenie jednak wydawało się proste w obsłudze. Spokojnie sobie poradzi z kilkoma guziczkami.

- Nie mogę odbierać telefonów, gdy prowadzę zajęcia ani gdy przyjmuję pacjentów w poradni. To niezgodne z regulaminem i w ogóle niegrzeczne. Ja zadzwonię, kiedy będę mogła. Tobie daję numer w razie nagłego wypadku – Szkoda. Przeszkadzanie jej w pracy byłoby nawet fajną zabawą. Faktycznie przestałby się nudzić.


***


Przeniosłaś mały kuchenny stół i krzesełko do salonu. G! przeważnie starał się nie przeszkadzać ci w pracy, choć czasem mu to nie wychodziło. Ale mimo wszystko, fajnie było spędzać czas razem. W przerwach opowiadałaś mu o różnych rzeczach: o teście, który napisałaś dla studentów, o miejskich korkach i wpływie witaminy C na przyswajalność żelaza przez ludzki organizm. Interesowało go bardzo wiele, nawet zwykła pogadanka o pogodzie, która, jak twierdził, w podziemiu w ogóle się nie zmieniała. 

Uruchomiłaś laptop, aktualizacja… Fantastycznie, zawsze wszystko przeciwko tobie. Może w tym czasie zmyjesz naczynia, albo w ogóle wreszcie tu posprzątasz. Zanim zdążyłaś to lepiej przemyśleć ukazało się tło pulpitu. Jednak praca. Włączyłaś przeglądarkę i zalogowałaś się na pocztę. Masz chyba ze sto nieprzeczytanych maili. No dobrze, trochę przesadziłaś, tylko dwadzieścia cztery. Odpowiedź na większość z nich to i tak jedna informacja, że nie przyjmujesz prac przesłanych elektronicznie. Możesz powtarzać setki razy, że nie masz obowiązku ich drukowania, a Dziekanat wymaga wersji papierowej, a i tak zasypują ci skrzynkę.

Ciekawe, czy któryś z twoich ulubionych youtuberów wrzucił jakiś nowy filmik. Nie! Najpierw praca! Skarciłaś samą siebie w myślach. Ogarniesz maile i sprawdzisz resztę testów. Niewiele ci ich zostało, w ten weekend powinnaś skończyć. Zaczęłaś przeglądać nieodebrane wiadomości. Nagle twój wzrok padł na znajome nazwisko. Poczułaś rosnący w tobie niepokój, który powoli przeradzał się w prawdziwe przerażenie. Kliknęłaś na wiadomość

Szanowna Pani,

Uprzejmie informuję, iż oczekuję dostarczenia kolejnej części Pani pracy. Jak wiadomo, złożenie pracy etapowej jest warunkiem koniecznym zaliczenia semestru. Przypominam, że termin upływa dnia 17/02/XXXX. Uprzejmie informuję, że od 19/02/XXXX przebywam na urlopie poza granicami kraju.

Pozdrawiam, prof. dr hab. n. med. X Y


Tydzień. Został ci tydzień a twój doktorat leży w powijakach. Normalnie miałabyś czas do końca miesiąca, ale ona musi zabrać swoją starą dupę na wakacje. Podczas sesji! Miałaś ochotę strzaskać komputer. Chciałaś wyć, krzyczeć i kopać w ściany. Jedną rzeczą, na której możesz się teraz wyładować była biedna szczotka do włosów, która jakiś cudem znalazła się na tym stole razem z papierami. Chwyciłaś ją i rzuciłaś przed siebie z wściekłości. Chyba pękła.

- Co się znowu stało? Może napisałaś za trudny ten test, że studenci odpowiadają takie głupoty?  – G! chyba już przywykł do twoich nagłych ataków irytacji.

- To nie testy, jeszcze nawet się nie zabrałam za ich sprawdzanie. Opiekun mojego doktoratu przysłała mi maila, że muszę wcześniej oddać rozdział pacy, bo jedzie na urlop – odpowiedziałaś załamanym i słabym głosem.

- Jak dużo już napisałaś? – Mógł nie zadawać tego pytania, jak powiesz to na głos, to chyba się rozpłaczesz.

- Mam wszystkie materiały, ale samego rozdziału napisałam w tym semestrze jakieś dwa zdania – zaraz zaczniesz ryczeć. Może poprosić jednak o przesunięcie terminu na sesję poprawkową? Problem w tym, że ta baba jest nawiedzona i czepialska. Doskonale wiesz, że studentów, którzy nie oddają prac w terminie szufladkuje jako niesolidnych i mają u niej przechlapane.

- Możesz z czegoś zrezygnować? Może weź urlop w przychodni, aby zyskać więcej czasu – albo zrezygnuję już całkiem ze spania, jedzenia i kąpania się, aż się pochoruję. Może wyjdę z mokrą głową na mróz, dostanę L4 i wtedy będę miała czas to napisać, z gorączką. Do głowy przychodziły ci coraz bardziej absurdalne pomysły. Jednak urlop będzie najrozsądniejszym rozwiązaniem.

- Chyba nie mam innego wyjścia – odparłaś w końcu zrezygnowana – w poniedziałek z samego rana zadzwonię do poradni, że nie będę przychodzić w przyszłym tygodniu. Jeśli ten czas nie wystarczy, wezmę wolne do końca miesiąca. Problem w tym, że będziemy mieć mniej pieniędzy. Doktoranci nie zarabiają kokosów, a ja muszę płacić rachunki, czynsz za mieszkanie i raty za kilka mebli i sprzętów, które musiałam tutaj dokupić.

- Gdybym miał kasę, to bym Ci dał tyle, ile potrzebujesz, a nawet więcej. Ale mówiłaś, że nie chcesz tych kilku drobniaków, które miałem w kieszeniach – już z nim dyskutowałaś ten temat, ale z jakiegoś powodu dalej przeszkadzało mu, że kupujesz dla niego różne rzeczy. Nic nie poradzisz na to, że lubisz to robić.

- Niestety, obawiam się, że za potworze monety niewiele kupię w ludzkim świecie – chyba żaden kantor nie zajmuje się taką walutą.

- Szkoda, że nasze złoto nie ma dla Was większej wartości – raziło cię jak grom z jasnego nieba. Czy on właśnie powiedział „złoto”.

- G!, czy chcesz mi powiedzieć, że te wielgachne i ciężkie monety są zrobione z czystego złota?

- Oczywiście, przecież kasa musi sobą reprezentować jakąś wartość. Myślisz, że potwory robiłyby pieniądze z jakiejś tandetnej blachy. To byłoby głupie – odpowiedział całkiem spokojnie.

- Ile byłbyś w stanie kupić za „tych kilka drobniaków”? – Byłaś ciekawa jaką mają wartość dla niego.

- A ile tego jest, bo nie pamiętam – sięgnęłaś do kieszeni jego kurtki, w której nadal były monety. Przeliczyłaś i zaczęłaś przyglądać się im dokładniej. Wszystkie wyglądały identycznie. Były sporej wielkości i całkiem ładnie wykonane.

- Dwanaście sztuk. Mogę je zważyć? – Zapytałaś.

- Oczywiście. Dwanaście mówisz, to nie starczyłoby nawet na butelkę morskiej herbaty,choć może wynegocjowanym małą whisky z lodem u znajomego barmana – poszłaś po swoją elektryczną wagę kuchenną. Może nie być zbyt dokładna, ale póki co musi wystarczyć.

- 10 gram każda! G!, to jest sto dwadzieścia gram czystego złota. Wiesz, ile to jest pieniędzy!

- Powiedz ile whisky to będę wiedział – nadal był całkiem wyluzowany, podczas gdy w tobie gotowało się od podekscytowania. Szybko wyszukałaś w intrenecie ceny w skupach metali szlachetnych. Następnie weszłaś na sklep z alkoholami.

- Gdybyśmy je sprzedali dostaniemy tyle kasy, że kupiłbyś sobie 90 butelek dobrej, ale nie najdroższej whisky. – Odpowiedziałaś po dokonaniu odpowiednich przeliczeń.

- Na co jeszcze czekamy! Tyle alkoholu nie może się marnować na sklepowych półkach!– Zawołał. Tym razem to on się podekscytował tą informacją.

- Naprawdę, chcesz za to kupić alkohol? – Poczułaś się mocno zawiedziona. Ten gość ma straszną tendencję do nałogów.

- Żartowałem. Weź je, sprzedaj i zapłać czynsz. Chyba wystarczyć, prawda? – Wydawał się być zadowolony.

- Za taką kasę mogę zapłacić za rok z góry. 

- Powinnaś to zrobić – zrobiło Ci się głupio. Pomagasz mu bezinteresownie, nigdy nie oczekiwałaś żadnej zapłaty, nie jesteś chciwa. Z drogiej strony przyszły miesiąc może być naprawdę ciężki.

- Jesteś tego pewny? Wiesz, ja normalnie radzę sobie finansowo.

- Nie pleć głupot i zabieraj się do roboty, bo nigdy nie skończysz tej swojej pracy – zbeształ cię. Musisz to przemyśleć. Może sprzedasz tylko jedną a resztę zachowasz. Kto wie, co was jeszcze czeka w przyszłości.
Share:

23 września 2018

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Spacer po mieszaniu i problem z kapciami

Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

Leżenie na kanapie jest okropnie nudne. Ileż można nic nie robić! W przeciwieństwie do H., która przez kilka ostatnich dni zajmowała się niemal wyłącznie pracą, G! miałnadmiar czasu wolnego. Choć głowa bolała go nadal i wciąż nie mógł sobie pozwolić na w pełni sprawne korzystanie z magii, to musiał przynajmniej nauczyć się samodzielnie wstać z kanapy. Pierwszego dnia przedreptał zaledwie parę kroków, nim jego nogi osłabły. Dziś jest jego czarta próba, więc powinien dać radę przejść dalej.

Jego ciałem poruszała magia, a ona ma tendencję do „zapominania”. Każdy potwór od dziecka musi ćwiczyć swoje umiejętności, od najprostszych, jak chodzenie, po całkiem skomplikowane sztuczki i ataki. Jeśli zaniecha treningów jego magia będzie słaba i zawodna, a w ciągu tych kilku tygodni leżenia jego nogi zdecydowanie straciły dawną sprawność.

Powoli podniósł się z kanapy i podparł rękami o zimną ścianę. Wiedział, że przed nim znajduje się prosta droga prowadząca obok drzwi wejściowych do drugiej części mieszkania. Bezpośrednio przed nim stoi kuchennystół, może do niego dojść, odpocząć na jednym z krzesełek i wrócić na kanapę. To dobry plan. Ruszył przed siebie cały czas podpierając się ościanę. Wyczuł wnękę drzwi, następnie śliską powierzchnię lustra oraz wieszak z wyjściowymi ubraniami H. Zatrzymał się przy nim na krótką chwilę. Miękkie ubrania pachniały słodkimi perfumami. Sam przed sobą bał się do tego przyznać, ale coraz bardziej się do niej przywiązywał. Czuł w głębi duszy, że jej potrzebuje. Nie po to, by pomogła mu przeżyć, lecz by była przy nim. Bardzo potrzebował towarzystwa, tym bardziej, że ogarniał go coraz większa tęsknota, za utraconym domem, za bratem i przyjaciółmi. Prawdopodobnie nikt poza nim nie wydostał się poza barierę. H. twierdziła, że gdyby tak się stało byłaby to straszna afera i szum medialny. Został kompletnie sam, i jedyna, na co może liczyć, to dobroć swojej opiekunki.

Ruszył dalej przed siebie. Najgorsze co może go spotkać w tej chwili to załamaniepsychiczne. Może i jego sytuacja nie wygląda kolorowo, ale nie jest najgorzej. Przynajmniej żyje. Powinien skupić się na ćwiczeniach i szybkim powrocie do zdrowia.

Z zamyślenia wyrwało go głośne pukanie do drzwi. Stanął i zaczął nasłuchiwać.

- Proszę otworzyć! – Usłyszał męski głos, dobiegający z klatki schodowej – Wiem, że Pani tam siedzi! Proszę natychmiast przestać stukać! Czy Pani jest normalna? Przecież to wszystko słychać na dole!
Gość darł się dość głośno i agresywnie. Gdy nie doczekał się żadnej odpowiedzi znów zaczął walić w drzwi, jednak ostatecznie odpuścił. G! słyszał jak klnąc schodzi po schodach tupiąc przy tym wściekle buciorami.

Najszybciej jak się dało wrócił na kanapę. Nie miał pojęcia co tak wkurzyło człowieka, ale woli już więcej nie ruszać się z miejsca. Musi zachować ostrożność, nikt nie wie, że poza H. ktoś jeszcze przebywa w tym mieszkaniu. Najwidoczniej zrobił coś, co zwróciło uwagę tego człowieka.

Leżał dłuższą chwilę starające się zasnąć, aby szybciej minął mu czas. Nagle znów usłyszałtamtegoczłowieka.

- Proszę mi wyjaśnić, co to jest! – Facet ewidentnie się na kogoś wściekał, jego głos stawał się coraz donośniejszy.

- Uprzejmie proszę Pana o zachowanie spokoju. Już mówiłam, że byłam w pracy i od siódmej rano nikogo nie było w mieszkaniu – to z pewnością głos H., które bardzo starał się zachować spokój. Słyszał ich dość wyraźnie, więc musieli teraz stać zaraz za drzwiami do mieszkania.

- Jakby ktoś na obcasach popierdalał po tym mieszkaniu! Przez całą godzinę. To trwa już trzeci dzień!

- Rozumiem i zapewniam Pana, że postaram się zidentyfikować źródło tego hałasu, a teraz życzę miłego wieczoru. Do widzenia! – Powiedziała to bardzo dosadnym i pewnym siebie tonem. Był zaskoczony, że ma w sobie aż tyle asertywności.

W końcu dziewczyna weszła do mieszkania.

- G! musimy porozmawiać – jej głos wciąż był bardzo poważny – co robiłeś, gdy byłam w pracy?

- Leżałem, potem wstałem i trochę chodziłam po mieszkaniu, żeby poćwiczyć moje wyimaginowane mięśnie, i tyle – odpowiedział zgodnie z prawdą, bo w zasadzie nie ma nic więcej do roboty.

- No dobrze, więc muszę Ci kupić skarpetki i kapcie – odpowiedziała po chwili namysłu.

- Po co? Nie jest mi zimno. Kapcie są passe!– Męską piżamę z flaneli w ciemnych barwach jeszcze przeżyje, ale zdecydowanie woli mieć bose stopy. W mieszkaniu są grzejniki i jest ciepło, więc po co mu jakieś kapcie?

- Nie chodzi o to, że marzniesz, tylko o Twoje stopy, które stukają o panele. Sąsiad czatował na mnie na klatce schodowej i zrobił awanturę, że nie ma spokoju, bo coś stukota mu nad głową! –Ten facet miał pretensje o jego spacery po mieszkaniu? W czym problem? H. też chodzi, choć może faktycznie nieco ciszej. Właściwie gdyby nie lekko skrzypiąca podłoga niemal w ogóle nie słychać odgłosu jej stóp.

- To raczej normalne, że kości stukają o podłogę, wiesz, z natury są dość twarde. Nigdy nie zwracałem na to uwagi.

- Właśnie dlatego potrzebne Ci kapcie. Sąsiad z dołu myśli, że ćwiczę tu chodzenie na szczudłach. Pokaż stopę, bo muszę wziąć miarę, aby kupić odpowiedni rozmiar – poczuł jak siada obok niego na kanapie.

- Znowu chcesz mnie macać zboczuchu! Odczep się od mich stóp! – Odsunął się od niej jednocześnie podciągając nogi do klatki piersiowej i robiąc z kołdry ochronny pancerz.

- Natychmiast dawaj tu tę stopę! Nie mam zamiaru mieć wrogów wśród sąsiadów. Ten pan z dołu naprawdę może narobić nam problemów, jeśli zgłosi uciążliwe hałasy do administracji budynku – wciąż pozostawała nieugięta.

- Niech sobie napcha waty do uszu! Ja nie chce żadnych kompromitujących ciuchów! Nie będę chodził w papuciach!

- W tym mieszkaniu widzę Cię tylko ja, a dla mnie będziesz wyglądał dobrze nawet w stroju baleriny – zaczęła ciągnąć za jego puchową barykadę – oddaj kołdrę i dawaj stopę, bo inaczej we śnie przykleję Ci gąbki do stóp!

- Nie! Nie chcę ani gąbek ani kapci! – Co ona sobie myśli! To, że nikt go nie widzi, nie oznacza, że może czuć się niekomfortowo. Nadal mocno ciągnęła za jego kołdrę. Choć starał się trzymać ją z całych sił, wciąż nie odzyskał pełni sprawności, i ostatecznie musiał odpuścić.

- G! śpisz na dziecięcym prześcieradle w kolorowemotylki i jakoś Ci to dotąd nie przeszkadzało. Więc kapcie na stopach też jakoś przeżyjesz – stwierdziła łapiąc go za nogę i przyciągając ją do siebie.

- Co? Jakie prześcieradło? W jakie motylki? Na czym Ty każesz mi spać? – Tego już za wiele. Jego duma właśnie został solidnie zdeptana. Resztką sił wyrwał nogę z jaj dłoni i znów skulił się pod oparciem kanapy jednocześnie starając się wyjąć spod siebie materiał prześcieradła.

- Co ty robisz?

- Natychmiast to zabierz! Nie będę spał na jakichś infantylnych szmatach! To uwłacza mojej godności!

– Wreszcie udało mu się wydobyć całe prześcieradło. Zwiną je w wielką kulę i cisną przed siebie.

- Teraz to dopiero zachowujesz się jak wielkie dziecko! Godność mój drogi, jest towarem odnawialny, więc nie rozumiem, czym się przejmujesz.

- Naprawdę nie wiem, co mogłoby zmyć taką plamę na moim honorze!

- Myślę, że doby wybielacz dałby radę – zaśmiała się – ale tak serio. W życiu nie raz zdarzają się przykre sytuacje, o których wolelibyśmy zapomnieć. Sam zobacz, dwa dni temu ja wylądowałam naga na podłodze pod Twoją kanapą. Było mi strasznie wstyd, ale czy uważasz, że powinnam teraz zamknąć się na miesiąc w sypialni i opłakiwać swoją niezdarność?

- To było całkiem zabawne, ale nie uważam, abyś musiała chować się z tego powodu przed światem – stwierdził analizując jej wcześniejsze słowa – zdradź mi, co odnowiło Twoją godność po tej traumatycznej wpadce?

- Ty to zrobiłeś. Dałeś mi ciepły kocyk i pozwoliłeś mi zostać na kanapie aż palec przestał mnie boleć. W takich chwilach bardzo ważną rzeczą jest mieć przy sobie kogoś, kto pomoże Ci pozbierać się, nawet, gdy znajdziesz się w beznadziejnej sytuacji – nie widział jej, ale miał wrażenie, że uśmiecha się mówiąc do niego te słowa.

- No dobrze, to brzmi nawet mądrze, ale co podnoszenie z ziemi to ma wspólnego z tymi kapciami? – Nadal nie widział powodu, dla którego miałby się na to zgodzić.

- Bo chodzi tu jeszcze o odpowiednie podejście do problemu. Dokładnie o to, co siedzi w naszej głowie. Nie wiem jak to wygląda u potworów, ale ludzie często mają tendencje do widzenia wszystkiego w gorszych barwach. Mała wpadka jest życiową tragedią a niewielki defekt powodem do okropnych kompleksów. Myślę, że z Tobą jest podobne. Chcesz mieć fajne ubrania, nie ma problemu, ale para skarpetek i kapci nie zniszczy swojego wizerunku! Tylko Tobie się tak wydaje, to siedzi tylko w Twojej czaszeczce – poczuł jak lekko puknęła go palcem w czoło - w moich oczach nadal będziesz takim samym fajnym szkieletem.

- Dobrze, ale pod jednym warunkiem. Pozbądź się tego prześcieradła! Albo sama na nim śpij!

- Nie wyrzucę go! Jest urocze i dostałam do niego w gratisie słodki kuchenny fartuszek! – Zawołała oburzona.

- Pewnie dodali fartuszek gratis, bo nikt nie chciał tej szmaty. Liczyli na to, że znajdzie się jakaś infantylna wariatka, która to kupi.
Share:

5 września 2018

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Sesja i bolesna wpadka

Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

Początek lutego. Jesteś w dupie, jak zawsze. Nie raz marzyłaś o tym, aby być idealną kobietą, która z wszystkim sobie radzi i wiecznie błyszczy. Ty nie masz teraz czasu pozmywać głupich naczyń, wyprasować bluzki, ani porządnie się poczesać przed pracą. Wyglądasz i czujesz się żałośnie.

Powoli zbliża się sesja, więc potrzebujesz ocen, aby wystawić zaliczenia. Masz pod swoją opieką siedem grup studentów, w każdej około trzydziestu osób. To daje łącznie ponad 200 kolokwiów i tyle samo prac semestralnych do sprawdzenia. Twoja skrzynka mailowa pęka w szwach i za żadne skarby świata nie możesz dogadać się z Działem Planowania w sprawie terminów twoich konsultacji. Poza tym masz jeszcze własne studia, musisz zdobyć zaliczenia i zadać egzamin z „metodologii konstruowania planu badawczego”. Pasjonujące.  Do tego musisz chodzić do poradni, a w mieszkaniu czeka twój potworzy podopieczny. Musiałaś ustalić sobie pewne priorytety. Najpierw G!, potem sprawy uczelni, następnie praca w porani i na szarym końcu zajmiesz się mieszkaniem i sobą. Na całe szczęście z G! było coraz lepiej. Biodro i mostek niemal całkowicie się zagoiły. Zaczął nawet samodzielnie wstawać. Stan czaszki również się polepszył, lecz pęknięcia nadal nie pozwalały mu na otwarcie oczu.

Właśnie skończyłaś zajęcia ze studentami zaocznymi. Stoisz na przystanku czekając na spóźniający się tramwaj. Jest piętak, godzina 21:00 i zimno jak cholera. Ludzieimprezują w klubach, a ty marzysz o gorącym prysznicu i wygodnym łóżeczku.

Wreszcie dotarłaś do mieszkania. G! z pewnością już śpi. Cichutko położyłaś torebkę na kuchennym stole, zdjęłaś płaszcz oraz buty i niemal od razu zamknęłaś się w łazience. To jest to, czego aktualnie potrzebujesz. Naga stoisz pod prysznicem pozwalając, aby woda tuliła cię i ogrzewała. Ledwo trzymasz się na nogach, zaraz tu zaśniesz. Na ślepo wyciągnęłaś rękę po ręcznik, ale niczego nie znalazłaś. Zaskoczona spojrzałaś na wieszak. No tak! Dałaś go wczoraj do prania i zapomniałaś przynieść nowy do łazienki. Genialnie. Jesteś cała mokra i nie masz ręcznika. Możesz się teraz wytrzeć płatkami kosmetycznymi albo swetrem, w którym biegałaś cały dzień. Co robić? Owinąć się w papier toaletowy jak mumia?

Pieprzyć to, jesteś w swoim mieszkaniu. G! teraz śpi, poza tym i tak jego oczy nie są jeszcze zdrowe. Będziesz cichutko, niczego nie zauważy. Na paluszkach przejdziesz do szafy i zaraz tu wracasz. Wycisnęłaś z włosów tyle wody ile dałaś radę i zwinęłaś je na czubku głowy w mokry koczek. Mimo wszystko czułaś się dziwnie wychodząc z łazienki. Było ciemno, ale znajdziesz szafę, jest zaraz za ścianką oddzielającą salon od aneksu kuchennego. Postanowiłaś przebiec ten krótki dystans. To był błąd.

- Osz kurwa mać, ała!!!

- H.! Żyjesz? Co się stało? – Usłyszałaś zaniepokojony głos G!.

- Nic, śpij – tylko tyle dałaś radę wyjęczeć. Do oczu napłynęły ci łzy najgorszego bólu świata. Nie rodziłaś jeszcze dziecka, więc, póki co kopnięcie małym palcem w mebel jest najgorszym bólem świata.

- Zraniłaś się? Potrzebujesz pomocy? – Wypytywał nadal, siadając na kanapie. Przeraziłaś się. Jeśli do ciebie podejdzie zauważy, że jesteś goła i do tego obrzydliwie mokra.

- Nie, zaraz mi przejdzie. Kopnęłam się w stopę, bo szłam po ciemku. Naprawdę, nie musisz wstawać – siedziałaś na podłodze i rozmasowywałaś bolący palec.

- Podaj mi ręce, pomogę Ci wstać – z przerażanie spostrzegłaś jak podnosi się z posłania - usiądziesz na kanapie, będzie Ci wygodniej niż na ziemi.

- Nie! Nie podchodź – zawołałaś przerażona.

- Dlaczego? Czy Twoja stopa krwawi? Jeśli to coś poważnego, to mi natychmiast powiedz! – Ton jego głosu był bardzo poważny.

- Nie, po prostu, kąpałam się i – wolisz mu to powiedzieć zanim sam się przekona – jestem goła – wymamrotałaś totalnie zawstydzona.

- Co? Dlaczego biegasz po mieszkaniu nago? Gdzie masz ręcznik?

- W koszu na pranie! Zorientowałam się jak już byłam cała mokra. Myślałam, że śpisz i nie zauważysz jak pójdę do szafy po nowy – co za wstyd, masz ochotę zapaść się z tą gołą dupą pod ziemię.

- Bo spałem, obudziłaś mnie jak wchodziłaś do mieszkania – nagle na twoje ramiona spadło coś wielkiego i miękkiego. Koc z kanapy G!. Całe szczęście, że się nim z tobą podzielił, bo zaczynałaś już marznąć.

- Dziękuję – szepnęłaś nadal mocno zakłopotana. Pozbierałaś się z podłogi i owinęłaś kocem najszczelniej jak potrafiłaś. Z przerażeniem zauważyłaś, że masz bardzo brudną podłogę. Kurz i piach przylepiły ci się do mokrych pośladków. To, że nie masz czasu tego posprzątać jeszcze bardziej cię przybiło.

- Siadaj – G! poklepał miejsce obok siebie – poczekamy aż stopa przestanie Cię boleć – posłusznie poczłapałaś do kanapy, usiadłaś i podwinęłaś kolana pod brodę.

- Wiesz, że jesteś straszną ciamajdą – powiedział w końcu rozbawiony. Ty nie widziałaś w tym niczego śmiesznego.

- Nieprawda! Jestem dorosłą, odpowiedzialną i poważną kobietą – byłaś oburzona, ale najgorsze było to, że on miał całkowitą rację.

- Jesteś małą, uroczą ciamajdą, która bardzo próbuje być poważną kobietą, ale słabo jej to wychodzi – sprecyzował - do tego jesteś zboczona – dodał po chwili.

- Nie jestem zboczona – poczułaś się mocno dotknięta – mówiłam Ci, że szłam tylko po ręcznik. Poza tym to moje mieszkanie, mogę sobie paradować jak chcę – prychnęłaś wtulając się mocniej w ciepły kocyk.

Ładnie pachniał.  Wyczułaś wprawdzie dym z papierosów, ale bardzo subtelny i mieszający się z innym aromatem. Znasz ten zapach, ale nie możesz sobie przypomnieć co to jest. Ciepło i ten delikatny, uspokajaczy zapach sprawiły, że twoje oczy zaczęły się powoli zamykać. Nawet nie zauważyłaś, kiedy opadłaś się ramieniem o siedzącego obok potwora.

- Bardzo zmęczona? – zapytał jakby lekko zatroskany – chyba ostatnio masz mało wolnego czasu?

- Wiesz, jest sesja, mam sporo obowiązków. To nie potrwa długo. Jeszcze trochę i semestr się skończy, będę miała więcej luzu. Muszę wytrzymać jakieś trzy tygodnie – poczułaś coś przyjemnie gładkiego na swoim policzku. To była ręka G!, który zaczął delikatnie głaskać twoją twarz. To było jeszcze bardziej relaksujące i niezwykle przyjemne.

- Przepraszam też, że nie mam czasu dla Ciebie – dodałaś wiedząc, że może czuć się zaniedbywany. Ostatnio często zostaje sam w mieszkaniu, nie masz nawet czasu spokojnie z nim pogadać.

- Mną się nie przejmuj. Ostatnią rzeczą, której chcę, to być dla Ciebie balastem.

- Nie jesteś żadnym balastem. Jesteś magiczną istotą, która zamieszkała w moim domu i za której zdrowie czuję się odpowiedzialna.

- To trochę tak, jakbym był Twoim zwierzakiem domowym – czy to co powiedziałaś źle zabrzmiało?

- Nie jesteś jak zwierzak. Nie potrzebujesz kuwety, no i jest szansa, że niedługo sam będziesz mógł szykować sobie jedzenie.

- Więc jestem wersją z bonusem. Jak stopa? – Właściwie przestała cię boleć dobrą chwilą temu. Musisz się stad ruszyć i iść do własnego łóżka, bo zaraz tu zaśniesz. To nie byłoby odpowiednie.

- Lepiej. Idę do siebie. Dobranoc i dziękuję za kocyk – podniosłaś się z kanapy.

- Śpij dobrze,zboczuchu – rzuciłaś w niego kocem i pędem wybiegłaś z salonu do sypialni.
Share:

28 sierpnia 2018

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Fizjologia i anatomia cz. 2

Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

- Nie miej pretensji! Byłeś ranny i nieprzytomny. Musiałam Cię zbadać i znaleźć wszystkie uszkodzenia. Zrobiłam to dla Twojego dobra. Gdyby w szpitalach przejmowano się cudzą prywatnością nikogo by nie uratowali! – Nie mógł temu zaprzeczyć. Miała rację, ale mimo wszystko czuł się z tym nieswojo.

- Daleko ta łazienka? -  Starał się o tym nie myśleć. Jednak aby zrobić krok musiał bardziej się na niej wesprzeć. Wtedy dopiero zdał sobie sprawę, że jest od niej wyższy. – Ile masz wzrostu? Jesteś całkiem malutka – zaśmiał się.

- Niedaleko. Mam równe 156 centymetrów – odparła lekko zawstydzona –ponoć małe jest piękne – dodała niemal natychmiast.

- Z pewnością urocze – Poczuł się nieco lepiej.

Do łazienki było faktycznie blisko. Małe pomieszczenie, wewnątrz unosiło się sporo całkiem przyjemnych, owocowych i kwiatowych zapachów. Nie tak źle, jak na miejsce gdzie ktoś zostawia swoje odchody. H. kierując jego rękami wskazała mu umywalkę i prysznic, pod którym postawiła małe krzesełko, aby nie musiał stać i nadwyrężać kości. Podała mu też wszystkie zakupione akcesoria.

- Gdyby coś Ci się stało, albo potrzebowałbyś pomocy, natychmiast mnie zawołaj. Zamknę drzwi na klamkę, i tak nie ma w nich zamka – wydawała się być zaniepokojona, ale przecież da sobie radę. Ma świadomość własnego ciała, w otoczeniu też potrafi się szybko odnaleźć.

Został sam. Czas zdjąć z siebie te przepocone łachy, odwiązał również bandaże z mostka i miednicy. Bolało, ale wytrzyma. Nie wie jeszcze jak, jednak jakoś sam założy je z powrotem.

Chyba jeszcze nigdy kąpiel nie była tak przyjemnym doznaniem. Ciepła woda koiła ból. Uspokajała. Od dawna nie czuł się tak zrelaksowany. Wymacał gąbkę i żel, które kupiła H. Spróbuje, może faktycznie nie będzie to nic dziwnego. Nie był pewny ile użyć tej pachnącej substancji, postanowił zacząć od dość małej ilości. Dotknął wilgotną gąbką obolałych żeber i z trudem powstrzymał warknięcie. Przyjemnie, naprawdę bardzo przyjemnie. W sprawnych dłoniach ten przedmiot mógłby być całkiem fajnym gadżetem. W miękkich dłoniach delikatnie obejmujących jego kości… Ja pierdolę, naprawdę? Jest w obcej łazience, na dodatek ludzkiej i nachodzą go takie zboczone myśli! Odrzucił gąbkę, złapał za zwykłe mydło i dokończył się myć. Pozwolił jeszcze, aby ciepła woda chwilę dłużej spływała po mocniej bolących kościach. Umyje jeszcze zęby i po robocie. Tylko co zrobić z ciuchami? Wypada poprosić H. o pomoc w praniu? No i nie pomyślał, co założy na siebie teraz! Przecież nie pożyczy od niej ubrań, będą babskie i pewnie za małe. Jest debilem.

Znalazł ręczniki i szczelnie się nimi owinął. Nie chciał dać jej znów okazji do oglądania go nago, to krępujące. Poza tym widok jego ciała może nie być dla niej niczym przyjemny. Nigdy nie wstydził się swojego wyglądu, ale człowiek może odbierać to inaczej, może nawet brzydzić się widokiem gołych kości.  Pewnie nic nie powie, ale swoje pomyśli. Woli tego uniknąć.

***

Byłaś czujna. Jeśli usłyszysz cokolwiek niepokojącego natychmiast tam wejdziesz. Póki co do twoich uszu docierał jedynie szum wody. Zastanawiałaś się, czy to co przygotowałaś będzie wystarczające. Uprzątnęłaś wszystkie swoje kosmetyki spod prysznica. Na dno położyłaś specjalną matę antypoślizgową. Właściwie i tak planowałaś się w taką zaopatrzyć po tym, jak niemal zginęłaś przez rozlaną odżywkę do włosów. Wstawiłaś też do brodzika plastikowe krzesło, żeby nie musiał stać na bolącej nodze. Teraz musisz zająć się kanapą.

Otworzyłaś okno w saloniku, aby wpuścić trochę mroźnego, choć niekoniecznie świeżego powietrza. Rzadko je otwierasz z powodu hałasu ulicy. Zdjęłaś z kanapy koc i poduszki. Zastanawiałaś się, czy ją rozłożyć, aby miał więcej miejsca. Właściwie on jest dość szczupłą osobą, a dzięki oparciu może przynajmniej spokojnie zmieniać pozycje. Żałowałaś teraz, że nie masz żadnego fotela, ale z drugiej strony mieszkanie jest za małe na więcej mebli. Kupiłaś nowy koc, dwie puchowe poduszki i lekką kołdrę. Z zadowoleniem rozpakowywałaś bawełniane prześcieradło, które dostałaś w promocji razem z uroczym fartuszkiem kuchennym. Po chwili wygodne i miękkie posłanie było gotowe. Wyglądało dobrze i było przede wszystkim schludne.

G! siedzi w łazience już dość długo, ale to normalne dla nie w pełni sprawnych osób. Poza tym, gdybyś ty nie myła się przez dwa tygodnie chyba zamieszkałabyś później pod prysznicem. Szum wody ucichł. Dasz mu jeszcze chwilę.

Nagle drzwi łazienki otworzyły się i stanął w nich wielki, ręcznikowy kokon. Szkielet nie tylko owinął się wokół pasa, zakrył również całą klatkę piersiową. Wyglądało to trochę komicznie, ale widocznie musiał mieć ku temu powody. Już chyba wiesz jakie.

- Przepraszam! – Pobiegłaś szybko do salonu, aby zamknąć okno – Nie wiedziałam, że tak strasznie zmarzniesz. Zaraz będziesz mógł się ubrać i przykryć kołdrą. Wszystko już naszykowałam – podeszłaś do niego i złapałaś za ręce, aby pomóc mu dość do kanapy. Wsparł się na twoim ciele. Delikatnie objęłaś go na wysokości dolnych żeber. Chciałaś ułatwić mu utrzymanie równowagi, jednak dotykając jego kości przez ręczniki poczułaś jak dygocze z zimna. Jednak popełniłaś błąd otwierając to okno, mogłaś wywietrzyć jak będzie już pod ciepłą kołdrą.

- Trochę potrwa zanim moje ubrania wyschną. Póki co, posiedzę pod kocem – jego głos lekko drżał. Będziesz musiała podkręcić ogrzewanie.

- Nie będziesz musiał. Kupiłam Ci coś do przebrania – oznajmiłaś zadowolona – mam nadzieję, że będzie Ci pasować. To tylko zwykła męska piżama w czarno-szarą kratę ale powinna być wygodna.

- Kupiłaś mi nawet ciuchy!Słuchaj, ja nie mam jak Ci za to oddać…

- Już powiedziałam, że masz się tym nie przejmować – dotarliście do kanapy – siadaj, założymy nowe bandaże na Twoje biedne kosteczki.

- Nie! – zawołał przerażony – Sam dam sobie radę! – oczywiście na to nie pozwolisz, ale musisz go jakoś przekupić, żeby uniknąć kłótni. Nie do końca spodobał ci się własny pomysł, ale chyba nie masz wyjścia.

- Jeśli będziesz grzecznym chłopcem i dasz się porządnie opatrzyć, oddam Ci papierowy i pozwolę zapalić – natychmiast ucichł. Miałaś wrażenie, że jego czaszka aż paruje od intensywnych myśli. Przeanalizowanie sprawy zajęło mu dłuższą chwilę.

- Dobra – odpowiedział w końcu – ale jak chcesz mnie macać to ubierz te gumowe rękawice.

- Oczywiście – byłaś z siebie dumna – bezpieczeństwo i higiena ponad wszystko. Możesz się położyć, będzie mi łatwiej.

- Nie mów mi, że kupiłeś też nową kanapę. Nie przesadzasz trochę? – Zapytał kładąc się na miękkiej kołderce.

- Kanapa została stara. Nowe są koc, prześcieradło, kołdra i poduszki. Będzie Ci wygodniej i znacznie cieplej. Najpierw zmienię Ci opatrunki na głowie – oznajmiłaś ostrożnie umieszczając poduszkę od jego czaszą i przykrywając kocem resztę ciała, aby nie marzł bardziej.

Choć dwa tygodnie kuracji przyniosły pewne efekty, jego twarz nadal była w złym stanie. W niektórych miejscach przypominała spękaną glazurę porcelany. Na szczęście te cieniuteńkie niczym pajęcza nić niedoskonałości najszybciej się goiły. Za każdym razem gdy się im przyglądałaś byłaś pewna, że jest ich mniej i nie pozostają po nich żadne ślady. Większe pęknięcia zrastały się znacznie wolniej, ale również dało się zauważyć pewien postęp. Jednak wciąż najbardziej niepokoiły cię dwie największe skazy. Nawet jeśli ich stan ulegnie poprawie, mogą pozostawić po sobie blizny.

Wreszcie nadszedł czas na mały potworzy striptiz. Teraz dopiero zdałaś sobie sprawę z własnej ekscytacji. Na studiach musiałaś zdać egzamin z anatomii. To nie był jakiś fascynujący przedmiot. Masa nudnych schematów do uzupełnienia i wykucia na pamięć. Obserwacja żywego szkieletu zapowiadała się znacznie ciekawiej. Musiałaś się jednak spieszyć. Nie pozwolisz mu ani marznąć ani krępować się zbyt długo. Odwinęłaś ręczniki i sprawnie zabrałaś się do usztywnienia uszkodzonych kości na klatce piersiowej i miednicy.

Widziałaś to już wcześniej, ale byłaś wtedy zbyt zdenerwowana aby skupić się nad jego wyglądem. Jego kości były niemal idealnie białe. W niektórych miejscach trochę przypominały wypolerowaną perłę, lub marmur bez skazy. Gdzieniegdzie przebijała się przez nie żółtawa poświata. Jakby gdzieś głęboko wewnątrz płynęły żyły czystego złota. Żebra powoli unosiły się i opadały przy każdym wdechu. Teraz żałowałaś, że masz na swoich dłoniach rękawiczki. Byłaś strasznie ciekawa jakie jego kości są w dotyku. Czy są tak samo gładkie jak dłonie? Z pewnością na takie wyglądają. Jedyne, czego byłaś w tej chwili pewna to tego, że są piękne i w niczym nie przypominają tych ohydnych trupich straszydeł z pracowni biologicznych.

G! cały czas leżał cicho. Zauważyłaś, że zasłania rękami tyle swojej twarzy ile jest w stanie. Nie rozumiesz do końca czego się wstydzi. Nie ma przecież żadnych dziwacznych narządów. W porównaniu do jego, niemalże bajkowego ciała, twoja zwierzęca anatomia wydaje się być trochę obrzydliwa, szczególnie jeśli chodzi o miejsca intymne.

- Skończyłam – oznajmiłaś po krótkiej chwili – możesz się ubrać.

- Wreszcie – jęknął – powinienem wynegocjować znaczne więcej niż tylko kilka fajek. Mam nadzieję, że to się chociaż dobrze goi.

- Widać zdecydowane postępy. Poleżysz jeszcze z tydzień a potem pomyślimy nad jakąś rehabilitacją
– pomagałaś mu zapiąć guziki flanelowej koszuli. Wyglądał na zmęczonego. Przygoda z kąpielą musiała być przyjemna i wykańczająca jednocześnie.

Musisz dotrzymać swojej obietnicy. Poszłaś do sypialni i wyciągnęłaś z szuflady nocnego stolika siedem sztuk starannie, ręcznie skręconych papierosów i całkiem ładną, metalową zapalniczkę. Zostawiłaś wszystko na stoliczku przy kanapie. Musisz jeszcze posprzątać łazienkę i zrobić pranie.
Pierwszą rzeczą, którą ujrzałaś wchodząc do łazienki były ociekające wodą ubrania G! smętnie zwisające z grzejnika. Przecież to schłoby wieki. Nie mówiąc już o tym, że chyba w ogóle ich nie wyprał, tylko zmoczył. Westchnęłaś i wpakowałaś wszystko do pralki.
Share:

POPULARNE ILUZJE