Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Projekt badawczy potwór. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Projekt badawczy potwór. Pokaż wszystkie posty

12 czerwca 2020

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Taksówka i poważne zagrożenie życia


Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści
/NASTĘPNE ROZDZIAŁY/
...

Wreszcie zdobyłaś te głupie papierosy. Podobała ci się zaskoczona mina baby ze sklepu, gdy pokazywałaś swój dowód osobisty. Teraz szybkim krokiem wracałaś do mieszkania, bo z nieba zaczął padać śnieg z deszczem i robiło się coraz chłodniej. Naciągnęłaś kaptur płaszcza mocniej na głowę i szczelniej owinęłaś się szalikiem.  

Gdy wchodziłaś do bloku miałaś w planach poważnie porozmawiać z G!. Wyjaśnisz mu, że jego zachowanie wprawiło cię w zakłopotanie. Kultura potworów może rządzić się innymi zasadami, a ty jesteś tolerancyjna i wyrozumiała, ale powinien też poznać ludzkie zwyczaje, jeśli chce z tobą mieszkać. Przypomniałaś sobie, że jakiś czas temu sam wstydził się odsłonić przed tobą swoje kości, abyś mogła je opatrzyć, a teraz narusza twoją przestrzeń osobistą, i to w taki kokieteryjny sposób. Robiło ci się cieplej na samą myśl, ale nie powinnaś się tak czuć. Próbowałaś poukładać sobie w głowie plan logicznej rozmowy, jednak ogarnięcie własnych myśli i uczuć przychodziło ci z trudem. On jest potworem, ty człowiekiem, a życie to nie bajka. Nie zmieni się w księcia, nawet gdybyś tego chciała.

Przed wejściem do mieszkania wyjęłaś papierosy z torebki. Chciałaś mu pomachać nimi przed nosem, ale zanim ja dostanie, musicie poważnie pogadać. Odruchowo zerknęłaś na kanapę. Była pusta. Leżała na niej poskładana piżama, którą miał dziś na sobie. Zajrzałaś do łazienki i sypialni. Nigdzie go nie było. 

- G!, gdzie jesteś? – Zawołałaś, ale odpowiedziała ci wyłącznie cisza. 

Czułaś jak poważnie wzrasta poziom twojej adrenaliny. Drżącymi rękami chwyciłaś za komórkę i wybrałaś jego numer. Melodia odezwała się w mieszkaniu, telefon leżał na stole koło kanapy. Zajrzałaś do szafy, gdzie schowane były jego urania. Zniknęły. Butów również nie znalazłaś. 

Pomimo nerwów starałaś się myśleć logicznie.  Jakim cudem wyszedł z mieszkania? Mógł wyjść, zamek da się otworzyć gałką od środa, ale nie miał kluczy, aby później zamknąć je za sobą. Jesteś pewna, że gdy przed chwilą wchodziłaś, one były zamknięte. To było absurdalne, jednak przy G! musisz myśleć bardziej kreatywnie. Jeśli nie ma go w mieszkaniu, to musiał z niego wyjść, nieważne, jaką metodą. 

Wybiegłaś na ulicę. Nie masz pojęcia w którą stronę mógł pójść. Jeśli wybierzesz zły kierunek możesz się z nim minąć i już nigdy go nie znaleźć. Kawałek dalej był postój taksówek. Jak szalona popędziłaś do stojącego najbliżej pojazdu. 

- Dokąd jedziemy? – Usłyszałaś zaspany głos kierowcy. 

- Najpierw w kierunku centrum, ale proszę nie jechać zbyt szybko, bo szukam kogoś – rozglądałaś się na boki. Nie mógł odejść daleko. Jesteś pewna, że był w mieszkaniu, gdy wróciłaś po dokumenty. Nie było cię około piętnastu minut, więc nie zdążył odejść nigdzie daleko. 

- Kogo pani szuka? Może pomogę – kierowcą był starszy, siwy mężczyzna. Wyglądał na sympatycznego człowieka. 

- Mój znajomy wyszedł sam z mieszkania. Nie zna miasta, może się tu zgubić – rozpaczliwie śledziłaś wzrokiem chodniki – proszę rozglądać się za osobą średniego wzrostu w ciemnej kurtce z szarym futerkiem przy kapturze. 

- To niezbyt szczegółowy opis, może pani powiedzieć coś więcej? – Taksówkarz miał rację, ale G! z pewnością zakrył twarz. 

- To krótka kurtka, nie jakaś gruba zimowa. Wystaje spod niej jasny sweter. Do tego czarne spodnie i wysokie buty – starałaś się, aby opis był jak najbardziej szczegółowy – proszę zawrócić, mógł jednak pójść w drugą stronę. 

***

Nie miał bladego pojęcia dokąd idzie. Ostrożnie rozglądał się na boki i patrzył przed siebie próbując zapamiętać okolicę. Jeśli się zgubi, musi przynajmniej wiedzieć, gdzie już szedł. Nie było to jednak łatwe. Budynki były bardzo do siebie podobne, a ulice niemal niczym się nie różniły. Wszystko było szare i mroczne. Dodatkowo bark jednego oka i ubrania zakrywające twarz bardzo ograniczały jego pole widzenia. 

Szeroką drogę, którą szedł, oświetlały wielkie lampy. Postanowił wejść w nieco ciemniejszą, wąską uliczkę, aby mniej rzucać się w oczy ludzi. Jednak, aby się do niej dostać, musiał przekroczyć tę szeroką ulicę. Nagle usłyszał przeraźliwy pisk i dźwięk głośnej zabawki dla psa. Podniósł głowę, prawie wpadł pod koła samochodu. 

- Jak łazisz! Ślepy jesteś! – Siedzący wewnątrz człowiek otworzył drzwi pojazdu i darł się na niego. 

Pięknie się zaczyna. Ledwie wyszedł z mieszkania i prawie rozjechał go dziwny ludzki wehikuł. Przyspieszył kroku uciekając w wąską alejkę. Miał nadzieję, że nie będzie to jakiś ślepy zaułek. 
Zimno dokuczało mu coraz bardziej. Z ciemnego nieba padał śnieg zmieszany z kroplami wody, więc jego ubrania stawały się nieprzyjemnie mokre. Szedł dłuższą chwilę przed siebie, ale miasto zdawało się nie mieć końca. Wiedział tylko tyle, że chce się z niego wydostać, ale nie miał pojęcia jak wielkie ono jest. Zagłębiał się w wąskie uliczki ukradkiem rozglądając się dookoła. Miejsce nie wyglądało na przyjemnie i bezpieczne. 

- Te, kolo! – Usłyszał za swoimi plecami – pożycz hasj na browara! 

Odruchowo odwrócił się w kierunku, z którego dobiegał głos. Szybki rzut oka na zbliżające się do niego postaci. Trzech wielkich, ludzkich samców szło w jego kierunku. Ubrani byli w czarne kurtki i luźne, sportowe spodnie. W rękach trzymali puszki, raczej nie było w nich oranżady.

- Zostawcie mnie w spokoju – instynktownie czuł, że już ma kłopoty. 

- Dawaj kasę koleś!

- Nie mam pieniędzy – odpowiedział zgodnie z prawdą. Wciąż jeszcze miał nadzieję, że dadzą mu spokój. Przyspieszył kroku. Nie ma ochoty na żadne awantury i walki. Nie poddali się, nadal szli za nim. 

- Pokaż kurwa gębę! – Odezwał się jeden z nich. Pozostali zaczęli głośno rechotać. 

- Odczepcie się ode mnie! Mówiłem, że nie mam pieniędzy – nie powinien używać magii w obecności ludzi, ale zrobi to, jeśli nie będzie miał innego wyjścia. 

- To kurwa z komóry wyskakuj chuju! – Robili się coraz bardziej agresywni. Nadal przyspieszał kroku zasłaniając twarz. Ręce trzymał w kieszeniach spodni. Nagle jeden z nich złapał go za rękaw kurtki i odwrócił w ich stronę. 

- Pokaż ryj debilu! – Zażądał. G! wyrwał się i odskoczył w tył. Był zdecydowanie szybszy i zwinniejszy od trzech ciężkich osiłków.

- Te, patrzcie kurwa, jak się skurwysyn stawia – człowiek stojący najbliżej znów próbował go złapać, ale udało mu się uniknąć ataku. 

- Kurwa, szybki jest skubany – odezwał się najwyższy z napastników. 

- Nie zbliżajcie się do mnie, bo będziecie tego żałować! – Wiedział, że jego jedyną nadzieją jest ucieczka. Nerwowo rozglądał się dookoła szukając jakiejkolwiek pomocy.

- Słyszeliście! Aż mnie to kurwa z zawiasów wypierdoliło! – Wszyscy zaczęli się śmiać jak jakieś tłuste świnie. 

- No teraz to kurwa w ryj dotrawisz! 

Cała trójka rzuciła się w jego stronę. Nie miał szans z nimi wygrać w walce bez użycia potężniejszej magii. Jedyną rzeczą, która mogła mu teraz pomóc był wieki śmietnik stojący między budynkami. Uniknął ataku pierwszego z osiłków odskakując w kierunku upatrzonego miejsca. Nie dawali za wygraną. Atakowali nadal przeklinając głośno i bezładnie machając wielkimi pięściami. Wbiegł za śmietnik. Skupił się na szybko krążącej w kościach magii. Cztery magiczne ręce chwyciła za ogromy kontener i wywaliły go wprost na głowy wrzeszczących ludzi. Nie miał czasu zastanawiać się, czy zrobił im tym krzywdę. Pędził ile sił w nogach przed siebie, byle dalej od tych przeklętych idiotów. 

***

Taksometr wskazał trzycyfrową liczbę, ale miałaś to gdzieś. Nadal rozpaczliwie rozglądałaś się na boki szukając swojego potwora. Z głównej drogi zjechaliście w wąskie uliczki miejskich osiedli. Czułaś się coraz gorzej, ale starałaś się nie rozpaczać i nie tracić nadziei. Znajdziesz go! Będziesz szukać tak długo, aż znajdziesz. 

- Może pani powiadomi policję? – kierowca zadawał się być zainteresowany twoim problemem. 

- Nie mogę, ponieważ – musisz szybko wymyślić coś wiarygodnego – to nielegalny imigrant – odpowiedziałaś po chwili namysłu. 

- To musi być dla pani ktoś bardzo ważny, że go pani tak szuka – ciągnął dalej. 

- Tak, to przyjaciel – odpowiedziałaś z trudem, czując jak łzy cisną ci się do oczu, a głos delikatnie załamuje. 

- Czarny czy ciapaty? 

- Słucham? – Nie byłaś pewna o co pyta kierowca.

- Jak wygląda? – sprecyzował pytanie. Co to znaczy „ciapaty”?

- Cóż, ma ciemną karnację – skłamałaś – pewnie zasłonił twarz, nie lubi pokazywać się publicznie. Nie jestem też pewna, czy odważy się poprosić kogoś o pomoc.

- Taka ładna dziewczyna i szuka męża za granicą. Nasi chłopcy źli? Tylko niech panienka za Araba nie wychodzi! Oni kobiet nie szanują! Wywiezie panią z kraju i się okaże, że ma jeszcze pięć innych żon i dwadzieścioro dzieci. Są takie historie, w telewizji tego pełno. Albo te ataki terrorystyczne! Tylu ludzi już zginęło. 

Powoli miałaś dość tego ględzenia. Niespecjalnie interesowały cię sprawy imigrantów i terrorystów. Trzymałaś się od tego tematu z daleka. Nagle twoją uwagę przykuł jadący na sygnale radiowóz. 

- Proszę jechać za policją! – zawołałaś do kierowcy. 

- Myśli pani, że przyjaciel już ma kłopoty? – Zawrócił i ruszył śladem migoczących kogutów. 

Nie jechaliście daleko. Kilka uliczek dalej radiowóz się zatrzymał i wysiadło z niego dwóch policjantów. Taksówka zaparkowała kawałek dalej. 

- Proszę na mnie zaczekać, zaraz wrócę! – wyskoczyłaś z taryfy. Kryjąc się pod ścianą budynku próbowałaś dostać się jak najbliżej miejsca, do którego poszli policjanci. 

- Czy ktoś już dzwonił po karetkę? – usłyszałaś głosy. 

- Nie, ale panie władzo, my tego nie zrobiliśmy – ktoś próbował się tłumaczyć. Podeszłaś bliżej, aby widzieć więcej. Trzech wielkich dresów, jeden trzymający się za zakrwawioną głowę. Dookoła pełno rozwalonych śmieci oraz wielki, przewrócony kontener.  

- Jesteście pijani, rozwalacie śmietniki, i to tak, że robicie sobie przy tym krzywdę. Będzie mandat, a resztę nocy spędzicie w areszcie. Pan z kolegą czeka na pogotowie, a panów proszę za mną do radiowozu. 

- No mówię, że nie my to wyjebali! Taki chudy koleś to zrobił! 

- Jak wyglądał? – zapytał policjant. 

- Nie wiem, nie widziałem twarzy.  

To mógł być G!, więc jest w okolicy. Nie miałaś czasu zastanawiać się jakim cudem mógłby obalić ten wielki kontener, ale to nie ma teraz znaczenia. Prawdopodobnie jesteś na dobrym tropie. Pobiegłaś z powrotem do taksówki.

***

Po przebiegnięciu kolejnych kilku uliczek wreszcie postanowił się zatrzymać. To doświadczenie było straszne. Teraz zaczynał wierzyć w te wszystkie historyjki o ludzkim okrucieństwie. Miał jednak pierdolone szczęście, że znalazła go H., a nie taka banda bezmózgich małp. 

Szedł dalej. Nie miał pojęcia ile czasu upłynęło odkąd opuścił mieszkanie. Robiło się coraz zimniej, teraz z nieba leciały tylko wielkie płatki śniegu. Miał wrażenie, że jego przemoczone ubrania zaczynają zamarzać. Poczuł też, że robi się głodny. Jego organizm dawno zdążył zapomnieć o pysznym śniadaniu, które jadł razem z H. Dlaczego nie wziął ze sobą choć trochę prowiantu? Co ma teraz zrobić? Zacząć kraść jak jakiś przestępca? 

Szybko zaczął żałować swojej nagłej decyzji. Mógł ją jednak przeprosić, błagać na kolanach o wybaczanie. Już nigdy by się do niej nie zbliżył, byleby pozwoliła mu jeszcze trochę zostać w bezpiecznym mieszkaniu. Teraz już za późno. Doskonale wiedział, że nawet gdyby chciał wrócić, nie ma na to najmniejszych szans. Totalnie się zgubił.  

Szedł pomiędzy wysokimi budynkami. Z ich szczytów powinien być dobry widok na okolicę, jednak nie miał pojęcia, czy istnieje możliwość dostania się na dach. Spoglądał w górę analizując możliwości gdy nagle usłyszał głośne, nieprzyjemne warczenie. Spojrzał w stronę z której dochodził ten okropny dźwięk. Na małym, zabłoconym placyku stał wielki, brązowy pies, szczerzący na niego ogromne zębiska. Do bestii za pomocą smyczy było przymocowane ludzkie dziecko w różowej kurteczce. Kawałek dalej stał jakiś gość rozmawiający przez telefon komórkowy.

- Puszek, cicho, nie warcz na pana – dziecko leciutko szarpnęło za smycz. „Puszek”? Kto nadał takie imię maszynie do zabijania? G! cały czas obserwując psa, zaczął się powoli wycofywać. Bestia warczała głośniej. Nie wytrzymał, odwrócił się i  zaczął uciekać. 

- Puszek! – wrzasnęło dziecko. Bydle puściło się za nim jak torpeda. Wiał, ile miał sił w biednych, chudych nogach. 

- Tato! Puszek goni pana! 

- Proszę się nie bać, on jest szczepiony! – usłyszał głos mężczyzny, obejrzał się za siebie. Gonił go pies, a zanim biegło dziecko i facet od komórki. Szczepiony kurwa, jakie to ma znaczenie, jeśli to bydle go zaraz zagryzie. Pies szczekał jak opętany. Już wiedział, że nie da rady uciekać wiecznie. Sekunda skupienia, a w jego dłoni pojawiła się kość. 

- Żryj to skubańcu! – Cisnął przywołanym przedmiotem prosto w rozwarty pysk. Pies złapał ją w locie. Nie zatrzymał się, uciekał dalej przez koleje uliczki. 

Stanął dopiero gdy opuściły go siły. Oparł się placami o brudną ścianę budynku dysząc ciężko. Znów czuł straszny ból prawego biodra. Być może kość dobrze się zrosła, ale na biegi wyścigowe było zdecydowanie za wcześnie. Rozejrzał się dookoła. Znów ulice, znów budynki, na szczęście ani śladu wściekłego pas. Po kilku minutach na złapanie oddechu ponownie ruszył w przód szurając podeszwami po chodniku. Musi znaleźć miejsce, w którym będzie mógł bezpiecznie odpocząć. 

W jednej z szerszych uliczek spostrzegł dziwną konstrukcję. Była to mała zadaszona budka z ławeczką pośrodku. To nie było idealna miejscówka na nocleg, bo z jakiegoś powodu wiata była zrobiona ze szkła, albo podobnego materiału, ale nie miał innego pomysłu. Usiadł na ławeczce i pochylił się chowając twarz w dłoniach. Zginie tu, teraz doskonale zdawał sobie z tego sprawę. To będzie cud, jeśli dożyje do końca tej chujowej nocy. 

- Wszędzie te ćpuny! – usłyszał skrzekliwy głos. Szybko schował dłonie do kieszeni spodki i ukradkiem zerknął na stojącą niedaleko osobę. Jakaś starsza, przygarbiona samica mierzyła w niego długą, drewnianą laską. 

- Tylko się do mnie zbliż menelu, a wezwę policję! – skrzeczała nadal. Odsunął się na sam koniec ławki, byle jak najdalej od tej dziwaczki.

- Matko Boska! Sami bezrobotni alkoholicy, ćpuny śmierdzące! Nic tylko napadają i kradną! – wrzeszczała machając swoją laską jak jakimś orężem. Ta noc będzie jeszcze dłuższa, niż myślał.  
Share:

3 czerwca 2020

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Porządki i sklep osiedlowy


Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

Po śniadaniu G! pomógł ci zebrać naczynia ze stołu i pozmywać. Zerknęłaś na zegarek, było wczesne popołudnie. Bardzo późno zjedliście pierwszy posiłek, co nie było zgodne z twoją normalną rutyną. Westchnęłaś w duchu zdając sobie sprawę z tego, że wciąż jeszcze tkwisz w trybie sesyjnego zapierdolu. Musisz się bardziej odprężyć. Jest weekend, poradziłaś sobie z większością obowiązków, teraz nie spiesz się z niczym. 

Nie miałaś zielonego pojęcia, jaką cenę szkielet karze ci zapłacić za pomoc w sprzątaniu. Nie chciał tego wyjawić wcześniej, niż całe mieszkanie będzie lśnić czystością. Pewnie powinno cię to martwić, zamiast tego czułaś się podekscytowana taką zabawą w tajemnice. Mimo wszystko byłaś mu wdzięczna za pomoc w ogarnięciu twojego burdelu. Prawda jest taka, że nienawidzisz sprzątać i zawsze musisz się bardzo zmuszać do tej niewdzięcznej czynności. Paradoksalnie lubisz porządek, jednak jego utrzymanie to dla ciebie istna gehenna. 

Podzieliłaś obowiązki między waszą dwójkę. Ty zajmiesz się łazienką, a jemu pozostawisz salon, bo spędza w nim najwięcej czasu. 

- A co z Twoją sypialnią? – Spytał spoglądając z zaciekawieniem w kierunku zamkniętych drzwi do twojej świątyni błogiego wypoczynku. 

- Sama się nią zajmę! Jest maleńka, poza łóżkiem i jednym regałem nic tam nie ma – odpowiedziałaś szybko. Faktycznie, nie było w niej niczego szczególnego, ale jednak wolałaś zachować to miejsce tylko dla siebie. Przypomniałaś sobie starą kanapę, na której spałaś w mieszkaniu twojego byłego. Była mała i naprawdę ciężko było się na niej wyspa
 dwóm osobom. To był dramat, chodziłaś wiecznie niewyspana i przez to naburmuszona. Z tego właśnie powodu pierwszą rzeczą, którą kupiłaś do nowego mieszkania było wielkie, mega wygodne łóżko. Nie, to nie było łóżko, tylko łoże, ogromne, z przepięknym metalowym zagłówkiem i najwygodniejszym materacem, na jaki było cię stać. Po pierwszej nocy, którą w nim spędziłaś czułaś się jak nowonarodzona. Zdecydowanie ten swój mały azyl posprzątasz sama, tylko dla siebie. 

***

Przez krótką chwilę G! zastanawiał się, czym zasłużył na tak wielkie zaufanie swojej opiekunki. Bez problemu przekonał ją, aby o kosztach dowiedziała się dopiero po skończonej robocie. Z jednej strony właśnie na tym mu zależało, z drugiej poczuł lekki niepokoju. To zaufanie, czy naiwność? Miał nadzieję, że jednak to pierwsze. 

Dziewczyna przydzieliła mu do sprzątania cały salon. Nie było to do końca sprawiedliwe, ale nie przejął się tym specjalnie. Cieszył się, że po tygodniach leżenia może zająć się czymś pożytecznym.  

- A co z Twoją sypialnią? – był bardzo ciekaw tego pomieszczenia. H. przeważnie zamykała drzwi broniąc do niej dostępu. Był w środku tylko raz, podczas wizyty jej siostry, ale siedział wówczas pod łóżkiem. 

- Sama się nią zajmę! Jest maleńka, poza łóżkiem i jednym regałem nic tam nie ma – stwierdziła podając mu wiaderko z wodą i płyn do mycia podłóg. Teraz był jeszcze bardziej ciekaw tego, co znajduje się za tajemniczymi drzwiami jej prywatnego pokoiku. Może faktycznie jakieś erotyczne zabawi? 

H. poszła do łazienki zostawiając go samego w salonie. Naprawdę miał ochotę porobić coś konstruktywnego, ale im szybciej to skończą, tym szybciej będzie mógł zażądać swojej nagrody. Zerknął na drzwi łazienki, były uchylone. Między salonem a pozostałą częścią mieszkania nie było drzwi, tylko wielki łuk. Jednak, jeśli będzie ostrożny, nie powinna niczego zauważyć. Dla bezpieczeństwa stanął tak, aby móc obserwować łazienkę. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Pierwsza para rąk poszybowała ze szmatką do kurzu w stronę niskiego regału, druga zajęła się zbieraniem zwiędłych liści i kwiatów z parapetu, kolejna zamiatała podłogę. 

***

Klęczałaś na kolanach wycierając podłogę w łazience, gdy usłyszałaś jak drzwi do niej się otwierają. 

- Jak Ci idzie? Ja już skończyłem – za tobą stał zadowolony z siebie potwór. Pięknie! Akurat teraz musiał tu przyjść? Twój tyłek był wypięty w kierunku drzwi, ale nic nie mogłaś na to poradzić. Pomieszczenie jest tak malutkie, że nie masz możliwości wykonania żadnego manewru.

- Już kończę, daj mi chwilę – odpowiedziałaś starając się wstać z podłogi. Wyglądało to bardzo niezgrabnie. 

- Pamiętaj, że obiecałaś mi coś w zamian ze pomoc w sprzątaniu – przypomniał ci nadal czekając przy drzwiach. Nie masz pojęcia, na co się zgodziłaś. Zaczęłaś się nawet zastanawiać, czy to był dobry pomysł. 

Po chwili łazienka była wysprzątana, ale to było nic w porównaniu z porządkiem jaki panował w salonie. Równiutko zaścielona kanapa, błyszczące meble i podłoga, wypielęgnowane kwiaty. Byłaś w szoku. 

- Myślę, że zasłużyłem na nagrodę – znów usłyszałaś ten niski, męski głos. 

G! stał za tobą, był lekko pochylony i mogłaś poczuć jego ciepły oddech na karku. Nagle położył swoje ręce na wysokości twojej talii. Ścisnął cię bardzo delikatnie i w niemym rozkazie odwrócił w swoją stronę. Przeszły cię dreszcze. Czy powinnaś mu na to pozwolić? Czy to jest normalne i odpowiednie abyście byli tak blisko siebie?  

- Wiesz, że od wielu tygodni jesteś jedyną osobą, na której mogę polegać – jedną rękę nadal trzymał na biodrze a drugą uniósł w kierunku twojej twarzy. Ostrożnie chwycił cię za brodę, znów bezwiednie poddając się jego woli uniosłaś na niego wzrok. Cytrynowe światełko w jego oczodole było skupione tylko na tobie. 

- Miałem niebywałe szczęście, że to właśnie ty mnie znalazłaś i się mną zaopiekowałaś. Jesteś wyjątkową osobą, czułą, troskliwą i mądrą. Gdyby nie Ty, pewnie byłbym już martwy – delikatnie głaskał twój policzek. Wyraźnie czułaś, że cała twoja twarz robi się coraz bardziej piekąca i czerwona jak dojrzały pomidor. Nie masz pojęcia co się dzieje, ani dokąd to wszystko zmierza. Czy wypada wam być tak blisko siebie? Czy on zdaje sobie sprawę, że to co robi jest cholernie seksowne i romantyczne? Nie wiedziałaś co robić, za to on ciągnął dalej.

- Dbałaś o mnie przez tak długi czas i jestem Ci za to bardzo wdzięczny. Jednak jest jeszcze jedna rzecz, której bardzo potrzebuje, bardzo pragnę i tylko Ty możesz mi to w tej chwili zapewnić – rozsądek podpowiadał ci, że powinnaś stąd uciec, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Miałaś wrażenie, że jesteś mu całkowicie uległa, nawet wbrew swojej woli. Czegokolwiek nie zażąda musisz się poddać. Jakby wyczuł twoje obawy objął cię mocniej w pasie jeszcze bardziej przyciągając do siebie i uniemożliwiając jakąkolwiek ucieczkę. Jedynym gestem, na który mogłaś sobie pozwolić było uniesienie rąk, które oparłaś na jego klatce piersiowej. Czułaś gładkie kości pod cienkim materiałem koszuli. 

- Dlatego właśnie dziś, gdy po raz pierwszy dane mi jest Cię ujrzeć, chcę paść przed Tobą i prosić o naprawdę bardzo ważną dla mnie rzecz – z tymi słowami ręka, która dotychczas gładziła twój policzek zaczęła powoli zsuwać się z powrotem w kierunku biodra. Wraz z nią cała jego postać zniżała się coraz bardziej, aż w końcu padł na kolanach. Ścisnął cię delikatnie w pasie i przytulając czaszkę do twojego brzucha wyszeptał:

- Błagam, załatw mi fajki. 

***

H. zaniemówiła na widok nienagannego porządku panującego w salonie. To idealny moment, aby poprosić ją o tę małą przysługę. 

- Myślę, że zasłużyłem na nagrodę – szepnął pochylając się w stronę jej karku. Czuł aromat owocowego żelu od prysznic, ale również inny, delikatny i przyjemny zapach, którego nie potrafił zidentyfikować. Bliskość i tajemnicza woń jej ciała sprawiły, że zaszumiało mu w czaszce. Jeśli chce ją o coś prosić, to powinien patrzeć w jej oczy. Ostrożnie ujął ją w pasie i powoli odwrócił w swoją stronę. Poddała się bez najmniejszego oporu. 

- Wiesz, że od wielu tygodni jesteś jedyną osobą, na której mogę polegać – była jak małe zwierzątko. Takie niewinne i delikatne. Ostrożnie chwycił ją za podbródek, chciał, aby na niego patrzyła. Była tak uroczo zagubiona, jakby nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co się właśnie dzieje. Zaczął delikatnie głaskać jej mięciutki policzek. Uwielbiał to. 

- Miałem niebywałe szczęście, że to właśnie ty mnie znalazłaś i się mną zaopiekowałaś. Jesteś wyjątkową osobą, czułą, troskliwą i mądrą. Gdyby nie Ty, pewnie byłbym już martwy – bardzo chciał przy tej okazji wyrazić swoją wdzięczność, pokazać, jak ważną jest dla niego osobą. Jej twarz robiła się coraz cieplejsza i rumiana, jak mała kwitnąca różyczka, tworząc wyraźny kontrast z bielą jego kości. Tak słodko, tak czarująco… 

- Dbałaś o mnie przez tak długi czas i jestem Ci za to bardzo wdzięczny. Jednak jest jeszcze jedna rzecz, której bardzo potrzebuje, bardzo pragnę i tylko Ty możesz mi to w tej chwili zapewnić – powinien teraz poprosić ją o to, na czym mu tak bardzo zależy, jednak wyjątkowość tej chwili nie pozwoliła mu na to. Spojrzał na jej rubinowe, delikatnie rozchylone usta. Miał taką straszną ochotę ich dotknąć, skosztować ich smaku, delikatnie ugryźć jej soczyste wargi. Był ciekaw, czy sprawiłby jej tym przyjemność, oraz jakie byłyby jej reakcje, gdyby tulił i pieścił jej ciało. Nie mógł się powstrzymać, rozgrzana w kościach magia kazała mu zbliżyć się jeszcze bardziej. Przyciągnął ją do siebie. Jej ciało lekko drżało i pulsowało rytmicznie przy każdym szybki uderzeniu serca. Czuł to bardzo wyraźnie. Oparła swoje dłonie na jego żebrach, gdyby nie materiał koszuli pewnie mruczałby teraz z zadowolenia. Jednak musi się opanować. Ta zabawa była wspaniała, jednak są granice, których jeszcze nie może przekroczyć. Przypomniał sobie, że teraz to on powinien być potulnym zwierzątkiem, które prosi swoją panią o łaskę. 

- Dlatego właśnie dziś, gdy po raz pierwszy dane mi jest Cię ujrzeć, chcę paść przed Tobą i prosić o naprawdę bardzo ważną dla mnie rzecz – Nie tracąc kontaktu z jej cudownym, niemal uległym mu już ciałem padł przed nią na kolana, jednak doskonale wiedział, że to on jest panem tej chwili. Objął ją w pasie i wtulił czaszkę w miękki brzuszek. Spojrzał w górę w jej błyszczące oczy i wyszeptał swą prośbę:

- Błagam, załatw mi fajki. 

To nie była jedyna rzecz, której aktualnie pożądał. 

***

Idąc do sklepu czułaś się bardzo dziwnie. Nie byłaś pewna czy to złość, zszokowanie czy jeszcze co innego. Dlaczego zrobił ci coś takiego? Czy to dlatego, że spałaś z nim w jednym łóżku? Upiłaś się jak idiotka! Nie pamiętasz nawet kiedy zasnęłaś, ani co robiłaś wcześniej. Musiał to jakoś źle odebrać. Byłaś zła sama na siebie. Dlaczego go nie powstrzymałaś? Dlaczego nie powiedziałaś, żeby przestał? Powinnaś była to zrobić! Choć z drugiej strony, wcale nie było ci z tym źle. Może, gdyby był człowiekiem… Cóż, gdyby był człowiekiem, nie byłoby go teraz w twoim mieszkaniu. Wezwałabyś pogotowie, poczekała aż zapakują go do karetki, i jedyne z czym byś została, to poczcie spełnionego obowiązku. Zamiast tego mieszkasz pod jednym dachem z potworem, któremu dałaś się nieźle zmanipulować. Dlaczego w ogóle idziesz po te cuchnące papierosy!? Przede wszystkim dlatego, że musiałaś wyjść z mieszkania, aby zaczerpnąć powietrza. W twojej głowie panował bałagan i nadal jesteś strasznie zmęczona. Powoli wspięłaś się na schodki prowadzące do sklepu. 

- Dzień dobry – przywitałaś się grzecznie. Przyszłaś tu po raz pierwszy. Nie jesteś fanką małych, osiedlowych monopolowych, pod którymi sterczą dziwne typy z piwami w łapach.  

- Dzień dobry – usłyszałaś bezbarwny ton głosu ekspedientki. Podeszłaś do lady i nagle zdałaś sobie sprawę, że totalnie nie wiesz co chcesz kupić. Nie znasz się na papierosach, bo nigdy nie paliłaś i nie miałaś potrzeby ich kupowania. 

- Poproszę – zaczęłaś bardzo niepewnie –papierosy, jakieś zwykłe, z mocnym filtrem, i żeby nie śmierdziały za bardzo – dodałaś po sekundzie namysłu. Ekspedienta podniosła na ciebie wzrok znad rozwiązywanej krzyżówki. Miałaś wrażenie, że próbuje prześwietlić cię na wylot. 

- Dowód poproszę – zrobiło ci się cieplej z nerwów. Nie masz przy sobie dowodu. Tak szybko wychodziłaś z mieszkania, że jedynym co zabrałaś była gotówka, którą chowałaś w jednej z filiżanek w kuchennej szafce. Nie masz przy sobie portfela ani żadnych dokumentów.  

- Proszę mi wybaczyć, naprawdę jestem pełnoletnia – starałaś się, aby twój głos brzmiał bardzo poważnie. Ekspedientka wyprostowała się, była od ciebie znacznie wyższa – poza tym, nie kupuję ich dla siebie, tylko dla kolegi. Ja nie palę.

- Tak, oczywiście. Proszę przynieść swój dowód, to sprzedam pani dorosłej papierosy. 

Wychodziłaś ze sklepu jak pies z podkulonym ogonem. Co za wstyd. Nic nie poradzisz na to, że jesteś niska i bez makijażu wyglądasz jak dziecko z gimnazjum. Dobrze, że mieszkanie jest niedaleko. Weźmiesz ten cholerny dowód i pójdziesz do innego sklepu. Albo nie, wrócisz tu, do tej baby i powiesz jej, żeby sobie policzyła ile „pani dorosła” ma już lat! 

***

Zdecydowanie przesadził, i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Chciał się z nią tylko trochę podroczyć i normalnie poprosić o kupno papierosów. Jednak gdy dostrzegł jak jej ciało cudownie reaguje na te niewinne pieszczoty, jak słodko rumiana staje się jej buzia, jak mocno biło jej serce, gdy przyciągnął ją bliżej do siebie. Nie mógł się powstrzymać. Gdyby nie to, że naprawdę musiał poprosić ją o fajki, pewnie ciągnąłby to dalej. Jednak teraz czuł się fatalnie. Szczególnie po tym, jak widział w jakim tempie ubierała się i wybiegła z mieszkania. Popełnił błąd. 

Usłyszał zamek w drzwiach. Dziewczyna weszła do środka. Jej usta były mocno zaciśnięte. Nawet na niego nie spojrzał. Chciał ją przeprosić, za swoje zachowanie. Jakoś się wytłumaczyć, ale ona tylko chwyciła za wiszącą na garderobie torebkę i bez słowa wybiegła z mieszkania. Skoro zabrała torebkę, to znaczy, że wyszła na dłużej. Jest na niego wściekła. Zjebał sprawę całkowicie. Już nie ma czego tutaj szukać. 

Ostrożnie podszedł do okna i wyjrzał na ulicę. Było późne popołudnie i robiło się ciemno, ale uliczne latarnie dawały sporo światła. Idący chodnikami ludzie byli opatuleni w grube kurki, szale i czapki. Szli szybko nie rozglądając się na boki. Mało interesowali się otaczającym ich światem. To może być jego szansa. Jeśli zasłoni głowę kapturem swojej kurtki i owinie się jakimś szalem powinien nie zostać zauważony. Szybko zdjął z siebie flanelową piżamę, którą dostał od H. i założył swoje stare ciuchy. Zajrzał do komody szukając odpowiedniego szala. Cokolwiek ciemnego będzie się nadawać. Na szczęście znalazł odpowiednią rzecz, czarno białą chustę z frędzlami. Miał nadzieję, że H. wybaczy mu tę małą kradzież. Ostatni raz rozejrzał się po mieszkaniu. Będzie tęsknił, ale wiedział, że to musi się stać. Niczego więcej ze sobą nie zabrał. Nic tu nie należy do niego. Wyszedł z mieszkanie i za pomocą magii zamknął za sobą drzwi. Szybko zbiegł schodami w dół. Bez chwili wahania chwycił za klamkę drzwi prowadzących na zewnątrz budynku. Gdy tylko znalazł się za nimi jego wzrok zaatakowała wszechobecna szarość, w ciało ugodził nieprzyjemny chłód, a duszę spętał ogromny smutek.  Spuścił głowę i ruszył przed siebie, nie mając pojęcia dokąd zmierza. 
Share:

23 lipca 2019

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Szarość nieba i róż na policzkach


Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

Stojąc pod prysznicem zastanawiałaś się, jak wiele ciekawych rzeczy możesz pokazać G!. Świat w którym żyjesz jest ogromny, piękny i przerażający zarazem. Czułaś się zafascynowana faktem, że możesz przedstawić go istocie z innego świata. Twoja nauczycielska natura dawała się we znaki. Nie byłaś jednak pewna, od czego zacząć. Może powinnaś sobie ustalić jakiś plan? Czy istnieje podstawa programowa do przekazywania wiedzy ogólnej o świecie ludzi? Przede wszystkim musisz się dowiedzieć, co go interesuje. Na tej podstawie stworzysz cały scenariusz.

Wyszłaś spod prysznica owijać się ręcznikiem. Na szczęście dziś o niego zadbałaś. Wzięłaś też odpowiednie ubrania do przebrania się. Stanęłaś przed łazienkowym lustrem. Może pierwsze wrażenie nie było najlepsze, ale teraz się poprawisz. Wysuszyłaś i ułożyłaś włosy, umyłaś zęby, pokremowałaś twarz. Postanowiłaś zrezygnować z makijażu. Nigdy nie malujesz się siedząc w domu. Zresztą, przy G! lepiej być naturalną. To współlokator, nie będziesz przy nim wiecznie wyglądać jak gwiazda. Poza tym, przed chwilą widział cię w fatalnym stanie, teraz nawet nieumalowana wyglądasz o niebo lepiej.

Kac nadal ci dokuczał, ale dało się go przeżyć. Kawa powinna postawić cię na nogi. Pomożesz G! w zmywaniu naczyń, a potem zrobisz dla was jakieś dobrze śniadanie. To będzie pierwszy porządny posiłek od bardzo dawna, który będzie w stanie zjeść samodzielnie. Wychodząc z łazienki czułaś się całkiem dobrze. Spojrzałaś na stojącego przy kuchennym blacie potwora, który właśnie wycierał ostatni widelczyk przed włożeniem go do szuflady.

- Skończyłem w samą porę – powiedział odwracając się w twoją stronę. Żółte światełko lśniło w jego oku, podobnie jak cała reszta kuchni. Góra naczyń zniknęła, blat i kuchenka wymyte, zlewozmywak czysty. Cały aneks wyglądał, jakby był po małym remoncie.

- Czy ja się kąpałam aż tak długo? – Zerknęłaś na wiszący na ścianie zegar. Mogłabyś przysiąc, że razem z suszeniem włosów nie siedziałaś w łazience dłużej niż dwadzieścia minut. Doprowadzenie kuchni do takiego stany zajęłoby ci znacznie więcej czasu.

- Faktycznie, trochę się spieszyłem, chciałem skończyć nim wyjdziesz z łazienki – odpowiedział spokojnie.

- Jestem pod wrażeniem, ja bym to sprzątała z godzinę, albo dłużej – rozglądałaś się dookoła nie mogąc wyjść z podziwu.

- Drobnostka. Teraz zdradzisz mi kawowy sekret? Myślę, że zasłużyłem – uśmiechnął się do ciebie. Gdy jego twarzy nie zasłaniały bandaże, mogłaś z łatwością rozczytać emocje. Byłaś w lekkim szoku, że twarde kości mogą wyrażać ich aż tak wiele.

- Oczywiście! Zrobię kawę, a potem śniadanie – oznajmiłaś zakładając swój ulubiony kuchenny fartuszek – co powiesz na jajecznicę i tosty?

- Brzmi dobrze, ale wiesz, że zjem wszystko, cokolwiek zrobisz.

- Zjeść może i zjesz, pytanie tylko, czy ze smakiem – zaśmiałaś się. Masz świadomość tego, jak wmuszał w siebie niektóre z twoich potraw.

Wyjęłaś z kuchennej szafki puszkę z kawą i młynek, naszykowałaś czystą kawiarkę. G! stanął za twoimi plecami opierając ręce na kuchennym blacie, był całkiem blisko. Gdyby się lekko pochylił oparłby głowę na twoim ranieniu. Właściwie powinnaś go poprosić, aby trochę się odsunął i oddał ci twoją przestrzeń osobistą. Jednak czy wypada to mówić komuś, kto pijany śpi w cudzym łóżku?

- To jest całkiem poste. Następnym razem ja zrobię taką kawę dla Ciebie – usłyszałaś jego męski głos szepczący wprost do twojego ucha. Coś niebezpiecznie zadygotało w Twoim żołądku. To prawdopodobnie efekt nadmiaru wina. Już nigdy więcej nie będziesz się tak głupio upijać!

Po postawieniu kawiarki na kuchence zabrałaś się za przygotowywanie śniadania. G! chciał ci pomóc, ale wygoniłaś go z kuchni. Już i tak sporo się napracował sprzątając ją całą. Pokroiłaś warzywa i wbiłaś jajka do miski. Sięgając do wielkiego pudełka z przyprawami zauważyłaś, że w panującym tam zazwyczaj nieładzie zaszły pewne zmiany. Torebeczki był równo poukładane, do tego alfabetycznie.

- G! – zawołałaś wchodząc do saloniku. Potwór siedział na kanapie spoglądają w stronę okna – kiedy zdążyłeś poukładać wszystkie moje przyprawy?

- Przed chwilą, gdy sprzątałem kuchnię – nawet nie oderwał wzroku od upatrzonego punktu.

- To nienormalne, nikt by tego nie zrobił w tak krótkim czasie – byłaś w szoku. Masz sporo przypraw, zajmują wielki plastikowy pojemnik.

- Nic wielkiego. Nieotwarte opakowanie włożyłem Ci na sam tył. Najpierw zużyj te o najkrótszym terminie przydatności. Są odpowiednio ułożone – nie tylko ułożył je alfabetycznie, ale jeszcze według daty ważności!

- Nadal nie mogę uwierzyć, że zdążyłeś to zrobić, kiedy się kąpałam – wróciłaś do kuchni, aby zamieszać smażące się na patelni jajka. Też powinnaś się pospieszyć, bo wystygnie wam kawa.

***

Nie tylko kuchnia, ale całe mieszkanie zdawało się błagać o porządek. Gdyby nie zdawał sobie sprawy, jak wiele pracy przez ostatni miesiąc miała sprawczyni tego bałaganu, wziąłby ją za nieporządnego leniucha. Ewidentnie nie radziła sobie z nadmiarem obowiązków.

Większość mebli oraz wszystkie ściany w mieszkaniu były białe. Miękkie koce i poduszki, dywanik pod nokami kanapy, koronkowe firanki i długie zasłony w oknie tworzyły bardzo ciepłą i przytulną atmosferę. Wystrój był uroczy i bardzo kobiecy, czyli totalnie nie w jego stylu. Nie będzie na to narzekał, w końcu to nie niego mieszkanie. Pewnie i tak nie pobędzie tu długo.

Miał straszną ochotę podejść bliżej okna i rozejrzeć się po okolicy, ale H. już dawno mu tego zabroniła. Uparcie twierdziła, że ktoś może go zauważyć. Z bezpiecznej odległości starał się dojrzeć kawałek nieba, bo większość widoku przysłaniały sąsiednie budynki. Było szare, nie dostrzegł też ani śladu złotego słońca. To dziwne, zawsze wyobrażało sobie, że niebo ma kolor błękitny i jest upstrzone małymi, białymi chmurkami. Nagle zdał sobie sprawę, że nocą na tym małym skrawu nie widział żadnych gwiazd. Była tylko czerń. Coś jest nie tak.

- Śniadanie gotowe! – Dziewczyna wyrwała go z zamyślenia.

Posiłek przygotowany przez H. prezentowało się naprawdę smacznie. Ułożyła talerze i półmiski na stole znajdującym się w małej wnęce. Miejsce pełniło rolę maleńkiej jadalni oświetlonej wielkim oknem, na parapecie którego stały doniczki świeżych ziół oraz kwiatów.

- To niebo jest jakieś dziwne. Dlaczego nie jest błękitne? – Widok z drugiego okna był nieco inny. Widział gałęzie bezlistnych drzew i trochę więcej szarej masy na nieboskłonie.

- To gęste, szare chmury – H. spojrzała na małe płaskie pudełko, które po dotknięciu zabłysło kolorowym ekranem. To telefon komórkowy? Jaki… oryginalny.

- Według prognozy pogody dziś będzie duże zachmurzenie oraz opady śniegu z deszczem lub śniegu. Wieczorem i w nocy będzie bardzo zimno.

- Szkoda, może kiedyś będę miał okazję ujrzeć czyste niebo – westchnął siadając do stołu.

- Jestem tego pewna. Już moja w tym głowa, żeby pokazać Ci wszystko, co najfajniejsze i najpiękniejsze na tym świecie – zaśmiała się entuzjastycznie. Jej koralikowe oczy zalśniły radością. Aktualnie to jest najpiękniejsza rzecz, którą dane mu jest oglądać na powierzchni. Na widok czystego nieba i słońca może jeszcze zaczekać.

Już od jakiegoś czasu wiedział, że pragnie jej bliskości. Przez kilka tygodni próbował odpędzić od siebie te absurdalne myśli. Wmawiał sobie, że sam czuły dotyk i troska to za mało, aby mógł czuć coś podobnego do człowieka. Teraz, kiedy może ją widzieć, coraz trudniej mu z tym walczyć. Wiedział, ze chce być blisko niej. Fizyczny kontakt z drugą osobą to jedna z podstawowych potrzeb potworów. Dziecko nie będzie się dobrze rozwijać, jeśli nie będzie przytulane i głaskane przez najbliższych. Z czasem jednak bliskość rodziny nie jest wystarczająca. Właśnie dlatego, po skończeniu odpowiedniego wieku, natura każe im szukać kontaktu z innymi potworami. To popęd, coś całkowicie naturalnego, jeśli ma się nad nim kontrolę.

Jednak nie chodziło jedynie o fizyczną bliskość, on chciał być po prostu przy niej. Tęsknił, gdy wychodziła z domu, cieszył się z jej obecności, nawet, gdy była bardzo zajęta i nie miała dla niego czasu. Teraz, gdy może nie tylko czuć jej obecność, ale również podziwiać ruchy jej ciała i delikatne gesty, widzieć miły uśmiech, który posyłała mu w trakcie posiłku. Był szczęśliwy. Nawet, jeśli to potrwa krótko, bo niedługo będzie musiał ją opuścić, to chce zapamiętać tę chwilę i każdy błysk jej wielkich, pięknych oczu oraz urok coraz mocniej zaróżowionych policzków.

***

Gapił się na Ciebie. Przez całe śniadanie czułaś jego wzrok na swojej twarzy. Starałaś się być cierpliwa i nie robić z tego problemu. Ostatecznie ty też przyglądałaś się jemu, kiedy pił, jadł i poruszał się. Byłaś tym tak samo zafascynowana jak on tobą. Cała różnica polega na tym, że on wówczas nie widział twojego bezczelnego wpatrywania się. W przeciwieństwie do ciebie w tej chwili. Czułaś się skrępowana.

- Mam nadzieje, że Ci smakuje. Naprawdę się starałam – chciałaś, aby bardziej zainteresował się swoim talerzem, niż tobą.

- Jest naprawdę pyszne – stwierdził nie odrywając wzroku od twojej przeżuwającej paszczy. Kawałek ogórka spadł ci z widelca i wylądował na bluzce. Rany, co za wstać.

- Nadal nie mogę wyjść z podziwu, że tak szybko posprzątałeś tę kuchnię – naprawdę bardzo chciałaś zająć go jakąkolwiek rozmową.

- Wiesz, dawno niczego nie robiłam, widocznie zdążyłem wypocząć na tyle, że mogłem pracować szybciej – stwierdził odwracając lekko wzrok.

- Co chcesz robić potem? Teraz, kiedy widzisz, mogę pokazać Ci sporo rzeczy! Zastanów się, co Cię interesuje. Możemy założyć zeszyt z tematami, które chciałbyś omówić – w twojej głowie zaczął kreować się projekt potworzej edukacji.
- Myślę, że powinniśmy zacząć od posprzątania reszty mieszkania – Co? Chwila, nie takie miałaś plany na ten weekend!
- Naprawdę? Musimy to robić dziś? – Jęknęłaś.
- Wolisz nadal mieszkać w bałaganie? Masz śliczne mieszkanie, ale jego urok gubi się pod warstwą kurzu – Nawet on musi cię pouczać w kwestii utrzymania porządku? Wystarczy, że twoja młodsza siostra ciągle się o to czepia.
- No dobrze, ale mi pomożesz, skoro jesteś w tym taki szybki – Wycelowałaś w niego łyżeczką od herbaty.
- Zdecydowanie nie zrobię tego za darmo. Jest coś, o co muszę Cię prosić. Coś, bez czego coraz trudniej mi żyć.
Share:

16 lipca 2019

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Twoje i moje oczy


Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści
Zamrugał kilka razy i podniósł głowę znad umywalki. W łazienkowym lustrze ujrzał odbicie światła swojego lewego oka. Prawe wypełniała czarna, smutna pustka. Więc jednak jest ślepy na jedno oko, prawdopodobnie nieodwracalnie.

- Da się żyć z jednym okiem – pocieszył sam siebie. Starał się myśleć pozytywnie, bo i tak nic nie może na to poradzić.

Kolejną rzeczą, którą musi sprawdzić, jest stan jego duszy. To poważna operacja i musi zachować ostrożność. Jego serce sporo przeszło przez ostatnich kilka tygodni, pewnie nie będzie w najlepszym stanie. Jeden nierozsądny ruch i zrobi sobie większą krzywdę. Położył dłoń na wysokości mostka. Starał się oddychać spokojnie. Łazienkę oświetliła złota łuna, bledsze niż zazwyczaj. Tak jak myślał, nie jest jeszcze w pełni zdrowy. Małe żółte serduszko tliło się w jego dłoniach. Nie było na nim żadnych fizycznych uszkodzeń, ale zdecydowanie zbladło i osłabło, a im bielsze się stanie, tym bliżej mu do śmierci.

Jego statystyki też nie wyglądały kolorowo, odzyskał wprawdzie większość punktów zdrowia, jednak zmartwił go fakt, że całkowita liczba jego HP się zmniejszyła. Zawsze uważał siebie za silnego i wytrzymałego, teraz jest co najwyżej przeciętny. To bardzo źle, jeśli chce za jakiś czas dać sobie radę sam w świecie ludzi. Westchnął i ukrył duszę z powrotem w głębi swojej magii.

Otworzył drzwi łazienki, aby wyjść z pomieszczenia. Za oknem saloniku ujrzał światła nocnego miasta. Znalazł na ścianie włącznik sufitowej lampy. Znów musiał zamknąć oczy, bo blask żarówki go oślepił. Zamrugał przyzwyczajając wzrok do nowych warunków i rozejrzał się po pomieszczeniu. Mały, zagracony pokoik, w którym spędził dwa ostatnie miesiące. Jedyną nowością były kolory, każdy pozostały szczegół znał już doskonale.

Jednak tym, co najbardziej przykuwało jego uwagę była filigranowa istota śpiąca na kanapie. Leżała na placach, tak jak ją zostawił.

To jest człowiek? To jest ta straszna kreatura, która zepchnęła jego magiczną rasę w czeluści podziemi? Trochę żałosne.

Podszedł bliżej, aby zobaczyć jej twarz. To był błąd, mógł nigdy tego nie widzieć, byłoby mu łatwiej w życiu.

Jego dusza zabiła mocniej. Jej dziewczęca buzia, przyozdobiona aureolą miękkich włosów, jest niezwykła. Usiadł na skraju kanapy, aby jeszcze lepiej się jej przyjrzeć. Gładkie czoło, oczy udekorowane wachlarzem ciemnych rzęs, mały uroczy nosek i malinowe, lekko rozchylone usta. Była drobnej bodowy, ale miała różowe lekko pucołowate policzki, co dodawało całości uroku.

Jego wzrok powędrował niżej na jasną skórę karku, na której dojrzał fioletowe niteczki żył i dalej na wygniecione ubrania, pod którymi znajdowały się nieodkryte jeszcze tajemnice. Jej dusza. Czy jest równie nadzwyczajna? Wyciąganie jej bez wiedzy i zgody właściciela jest maksymalnie nierozsądne i niegrzeczne, prawda? Kusiło go bardzo, aby sięgnąć po jej jestestwo. Nie, dziś musi powstrzymać się przed tym szalonym pomysłem. Może nigdy jej nie zobaczy, prawdopodobnie tak będzie lepiej i dla niej i dla niego.

Znów przymknął oczy, teraz jest bardzo zmęczony. Nie ma pojęcia ile czasu spędził w łazience, ale powinien iść już spać. Jednak nie może jej tak zostawić. Delikatnie wyciągnął spod niej kołdrę i owinął w nią jej śpiące, bezwładne ciałko. Ostrożnie położył się obok. Rozłożona kanapa była sporej wielkości. Zaczął wierchem dłoni delikatnie gładzić jej miękki policzek. Chciał trwać tak jak najdłużej, ale w końcu sen zwyciężył.

***

Otworzyłaś oczy. Twoje ciało było ciężkie niczym ołów, a w ustach miałaś istną Saharę zmieszaną z bagnem nieumytych wieczorem zębów. Obrzydliwość. Przykryłaś głowę kołdrą. Pamiętasz ten sen. To był tylko sen. Chyba jeden z bardziej realistycznych i najdziwniejszych, jaki kiedykolwiek miałaś. Musisz wstać i wziąć prysznic, bo jakimś cudem zasnęłaś w ubraniach z wczorajszego dnia.

Odrzuciłaś kołdrę i wtedy zorientowałaś się, że wcale nie jesteś w swoim łóżku. Leżysz na kapie w salonie. Przerażona odwróciłaś się za siebie. Po drugiej stronie spał wciśnięty pod ścianę, otulony kocem szkielet.

Musisz się stąd ostrożnie ewakuować, aby niczego nie zauważył. Jeśli wyjdzie na jaw, że upiłaś się i zasnęłaś z nim w jednym łóżku, to już do końca świata będzie nazywał cię zboczonym człowiekiem. Cichutko wstaniesz, i jakby nigdy nic pójdziesz się wykąpać. Podnosząc się poczułaś nieprzyjemne objawy „dnia następnego”. Zdecydowanie przekroczyłaś bezpieczną dawkę alkoholu wskazaną dla twojego organizmu.

- Dzień dobry – za późno, teraz będziesz musiała wysłuchiwać jego żartów na temat twojej alkoholowej wpadki.

- Słuchaj, przepraszam! – Zaczęłaś się tłumaczyć - Ja nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

- Za dużo rezweratrolu? - Pięknie, już się zaczyna!

- No, może trochę – zaśmiałaś się nerwowo, było ci wstyd. Bałaś się nawet na niego spojrzeć. Czemu zawsze musisz być ofiarą parszywego losu? Nie, tym razem sama jesteś sobie winna.

- Cóż, widzę, że nie masz zbyt mocnej głowy do alkoholu – głowę może i masz, ale z całą flaszką wina to chyba nikt nie wygra. Przynajmniej nikt z twoimi gabarytami. Obróciłaś się w jego stronę szukając odpowiedniej riposty, wtedy spostrzegłaś, że bandaże spadły mu z głowy. Musiały się poluzować, skoro tak dawno ich nie zmieniałaś.

- Och, zaczekaj! Opatrunki Ci pospadały, trzeba je poprawić, głowa Cię nie boli?

- Właściwie boli, chyba mam kaca – zaśmiał się. Czemu mu tak wesoło? Tobie wcale nie jest do śmiechu.

- Wiedziałam, że używki mogą mieć na Ciebie zły wpływ! – Tryumfowałaś, może jak zmieniasz temat zapomni o twojej nocnej wpadce – założę się, że z papierosami jest podobnie! – Chciałaś wstać z kanapy, żeby pójść po apteczkę, ale zatrzymał cię łapiąc za skraj koszulki.

- Co jest? – Obróciłaś się w jego stronę, siedział na kanapie z dziwnie szerokim, jakby lekko przebiegłym uśmiechem. Wtedy to dostrzegłaś. Jego powieki powoli unosiły się w górę.

Czy to się naprawę dzieje? Wstrzymałaś oddech. Jego oczy naprawdę się otworzyły? W lewym ujrzałaś okrągłe światełko barwy złocistego cytrynui zatopionego w nieprzeniknionym mroku wnętrza jego czaszki. W prawym widziałaś tylko czerń. Nie wiedziałaś co czuć i myśleć. Podskoczyłaś do niego i złapałaś za jego policzki. Był zaskoczony, ale nie przejęłaś się tym.

- G!, czy Ty mnie widzisz? Twoje prawe oko. – Nie wiedziałaś co powiedzieć więcej i czy możesz się już zacząć cieszyć czy jednak powinnaś płakać.

- Widzę na lewe oko – odpowiedział spokojnie. Jednak będziesz płakać.

- Tak strasznie mi przykro! Naprawdę, mogłam zrobić więcej – Już nie potrafiłaś się opanować, twoje oczy robiły się wilgotne. Czy to przez ciebie nie widzi na jedno oko? Gdzie zawiniłaś?

- Nie! To nie Twoja wina!

- Ale nie widzisz na jedno oko, co jeśli…

- Powiedziałem, że to nie Twoja wina. Prawdopodobnie było zepsute już od dnia wypadku – próbował cię uspokoić.

- Widzisz wyraźnie, nie masz żadnych problemów? – Dopytywałaś. Chciałaś się upewnić, że przynajmniej jedno oko jest w pełni strawne.

- W nocy trochę miałem. Źle widzę w ciemnościach i długo przyzwyczajam się do światła, ale poza tym jest w porządku – powoli się uspokajałaś. Spojrzałaś jeszcze raz w to śliczne światełko.

- Jest piękne, to światełko w Twoim oku, wygląda jak błyszczący, drogocenny klejnot – odwrócił delikatnie głowę w bok, jakby chciał uniknąć twojego wzroku. Zauważyłaś jednak, jak jego twarz z białej staje się lekko żółtawa, szczególnie na kościach policzkowych.

- Twoje błyszczące oczka też są śliczne – wymamrotał.

- Są błyszczące, bo prawie się poryczałam – zaczęłaś nerwowo przecierać oczy rękami. Musisz się ogarnąć – Mam pomysł. Wczoraj świętowaliśmy moje zakończenie sesji, a dziś będziemy świętować Twój powrót do zdrowia!

- Naprawdę masz ochotę na więcej wina? Wiesz, ja nie mam nic przeciwko takiemu grzejnikowi w łóżku – uśmiechnął się zawadiacko, żółte rumieńce powoli znikały.

- Nie! Myślałam raczej o dobrym śniadaniu i kubku gorącej kawy – wyjaśniłaś. Wtedy dotarło do ciebie, że przecież G! widzi cię po raz pierwszy w życiu. Jesteś skacowana, rozczochrana a przed chwilą zbierało ci się na płacz, więc masz nos czerwony jak menel.

- Ale najpierw pójdę się szybko wykąpać i przebrać, bo wyglądam i czuję się fatalnie! – Zawołałaś odskakując od niego i biegnąc do szafy po czyste ubrania i ręcznik.

- Zrobiłbym kawę w tym czasie, ale nie wiem czy wyjdzie tak dobra jak Twoja. Musisz mi zdradzić Twój sekret – wstał z kanapy i poszedł za tobą do kuchni. Przywitała was ogromna góra niezmytych naczyń wypełniająca zlewozmywak i zajmująca niemal połowę kuchennego blatu. Teraz masz ochotę zapaść się pod ziemię.

- Ja tu zaraz posprzątam! To wszystko przez sesję! – Zawołałaś nie wiedząc, czy najpierw myć siebie czy naczynia.

- Idź się kąpać. Ja to zrobię – powiedział popychając cię w stronę łazienki.


i W „cytrynowym światełku” chodzi o kamień szlachetny o nazwie cytryn a nie owoc cytrynę. Oko G! ma barwę złocistego cytrynu.

Share:

8 lipca 2019

Undertale: Projekt badawczy POTWÓR - Sen i ciemność przed oczami


Autor okładki: Muko
Notka od autora: Miałaś nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe, śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści

Rozłożenie kanapy było genialnym pomysłem. Walnęłaś się na kołdrę ciągnąć G! za sobą. Pochyliłaś się po kieliszki z winem. Dopiero teraz byłaś naprawdę zrelaksowana. Koniec sesji oczywiście nie oznacza końca obowiązków, ale przynajmniej przez ten jeden weekend chcesz odpocząć robiąc Nic, przez wielkie N.

W towarzystwie G! czułaś się naprawdę dobrze. Można by powiedzieć, że niemal zapomniałaś o tym, jak wiele was różni. To takie abstrakcyjne, był całkowicie normalny i zarazem kompletnie niezwykły. Mogłaś z nim rozmawiać o wszystkim, bo niemal wszystko było dla niego nowe i ciekawe. Jednocześnie zaskakiwał cię swoją wiedzą i inteligencją. W Podziemiu był wykształconym inżynierem. Pracował nad udoskonaleniem maszyny, która pozwalała potworom przetrwać bez słońca i tlenu. Jej projektantem był jego brat, ale to G! odpowiadał za większość aktualizacji i napraw. Trochę ci tym zaimponował.

- Jest całkiem niezłe – G! powoli delektował się trunkiem. Oczywiście, że jest niezłe. Jeśli już masz maltretować swój organizm, to z pewnością nie byle czym.

- Wiem, to jedno z moich ulubionych. Dawno nie piłam dobrego wina. – Właśnie zdałaś sobie sprawę, że ostatni raz piłaś w Nowy Rok, właśnie tej pamiętnej nocy, gdy znalazłaś G!. Nigdy byś wówczas nie pomyślała, że zaledwie dwa miesiące później będziesz tak miło spędzać czas w towarzystwie potwora.

- Jestem w szoku, że w ogóle pijesz – Czyżby miał Cię za świętą kobietę?

- Czerwone wino zawiera resweratrol. To substancja o działaniu antyoksydacyjnym. Dzięki niemu będę długo młoda i piękna! – Pogładziła się dłońmi po policzkach. Tak, jesteś zadowolona ze swojego wyglądu. Nie raz zdarzyło ci się, że ktoś pomylił twój wiek dając ci mniej lat, niż faktycznie miałaś.

- Uważasz się za młodą i piękną? – Nie masz pojęcia, czym dla G! jest piękno.

- Oczywiście! – Palnęłaś. - To, że aktualnie nie mam faceta, w ogóle nie oznacza, że nie mam powodzenia – znów ujrzałaś dno swojego kieliszka. Jest w nim dziura, czy co?

– Dolać Ci? – Spytałaś ponownie sięgając po butelkę.

-Wiesz, że to niezbyt rozsądne z Twojej strony. Kobieta nie powinna upijać się w obecności mężczyzny. Rozumiesz, tak sam na sam.Drażni się z tobą.

- YYmmm! Doprawdy? To raczej Ty powinieneś się bać! – Twoje usta wykrzywił zawadiacki uśmieszek.

- Niby czego? – Zapytał zaskoczony. Masz go! Teraz odgryziesz się za te wszystkie żarty.

- Bo podobno to ja jestem tą zboczoną! – Parsknęłaś.

- Faktycznie! Moje biedne kości są zagrożone, lepiej zboczuchu trzymaj się od nich z daleka! – Całkiem dobrze udawał przerażenie.

- Za późno! Ja już widziałam Cię nago! – Przy każdej zmianie opatrunków miałaś okazję podziwiać te marmurkowo – białe kości. Nagle zdałaś sobie sprawę, że nigdy nie skomentowałaś jego wyglądu. Może powinnaś to zrobić? -  Właściwie, uważam, że jest bardzo ładne – dodałaś. Nic nie odpowiedział.

Zrobiłaś się senna. To winko chyba za mocno na ciebie zadziałało. Powinnaś się opamiętać. G! ma rację, jesteś nierozsądna upijając się w jego towarzystwie. Chyba nawet nie miałaś tego w planach. Może troszkę. Bardzo potrzebowałaś rozluźnienia po tym okropnym maratonie, który zafundowała ci zimowa sesja. Teraz czułaś się naprawdę przyjemnie zrelaksowana. Głupawy uśmiech nie znikał z twojej twarzy a w głowie roiły się coraz dziwniejsze myśli. Właściwie nie wiesz jak znalazłaś się aż tak blisko niego. Pod głową masz jego żebra i twardy, odstający obojczyk. Nie jest zbyt wygodny do leżenia, ale co tam, ważne, że jest. Miło się czasem do kogoś przytulić. Od dawna chciałaś wiedzieć, jakie w dotyku jest jego ciało. Chcesz się o tym przekonać nie mając na sobie tych głupich rękawiczek. Dowiesz się tego właśnie dziś, właśnie w tej chwili. Wsunęłaś dłoń miedzy guziki jego piżamy. Pod palcami poczułaś ciepłe i gładkie kości. Jesteś tak blisko, że czujesz zapach jego ciała. Znasz ten zapach, jest subtelny i bardzo uspokajający. Kojarzysz go, ale nie potrafisz sobie przypomnieć skąd. Jest tak cicho. Tak spokojnie.

Twoje ciało delikatnie przekręca się na plecy. Nie czujesz niczego pod sobą, tak jakbyś szybowała w powietrzu. Jesteś lekka jak piórko. Unosisz się niczym mały pyłek wśród łąki usłanej pięknymi, niebieskimi kwiatami. Kochasz ten kolor. Czujesz się przy nim taka szczęśliwa. To jest twoje miejsce. Czas twojego spokoju. Zwiewna suknia oplata twoje ciało. Jej materiał jest tak lekki i miękki, że prawie go na sobie nie czujesz. Płomienie latarni i łuna bijąca z kwitów oświetlają ścieżkę, którą lecisz. Dalej nie ma nic, tylko ciemność. Czy to krople wody? Czy to muzyka? Czy to śpiew? Czy kwiaty szepczą? 
Mam marzenie…
Słyszysz wyraźny głos. Wsłuchujesz się w melodię i szepty.
Mam marzenie, aby zobaczyć gwiazdy…
To piękne, pomyślałaś. Zamknęłaś oczy, aby jeszcze wyraźniej słyszeć szepty kwiatów.
Abyśmy zobaczyli gwiazdy…

Znów usłyszałaś szept kwiatów.

Ty musisz umrzeć.

Spadałaś. Zniknęło piękno i szczęście. Teraz lecisz w dół niczym ciężki głaz zrzucony z urwiska. Chcesz krzyczeć, ale nie potrafisz. Nie czułaś momentu uderzenia ani bólu. Po prostu upadałaś na miękkie posłanie. Natychmiast otworzyłaś oczy i zdałaś sobie sprawę, że leżysz w trumnie.

***

Nie chciał przerywać tej chwili, ale musi się opamiętać. Biedna dziewczyna, wykończona ciężką pracą i otumaniona alkoholem zasnęła wtulona w jego ramię. Leżą już tak od dłuższego czasu. Musi jednak coś z tym zrobić. Może nie być zachwycona, jeśli obudzi się w takiej dwuznacznej pozycji. Raczej tego nie planowała. To tylko wpływ alkoholu na jej biedną, spracowaną główkę. Nic poza tym. Delikatnie oswobodził się z jej objęć i ułożył obok na kanapie. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie zanieść jej do sypialni. Nie był to jednak najlepszy pomysł, sam trochę wypił, może nie być zbyt stabilny w tym stanie.

Nie chciało mu się spać. Za dużo śpi w ciągu dnia. Oparł plecy o poduszkę porzuconą pod ścianą. Poczuł lekkie zawroty głowy. Będzie miał kaca, odwykł od alkoholu. Jednak w tej chwili głowa nie boli go już ani trochę.
H. od dwóch dni nie ściągała bandaży z jego oczu, bo nie było takiej potrzeby. Choć z drugiej strony mocno go już drażniły. Może byłby w stanie poradzić sobie bez nich? Zdjąć je, choć na chwilę, i poczuć powietrze na twarzy. Ostrożnie zaczął odwijać opatrunki. Nie ma już bólu, wiec co jeszcze powstrzymuje go przed otwarciem tych kurewskich oczu?
Strach. Wiedział to doskonale, że boi się to zrobić. Naprawdę chciał widzieć, zobaczyć świat na powierzchni, mityczne niebo, słońce i gwiazdy. Jednak powstrzymywał go lęk przed tym, co stanie się potem. Doskonale to wiedział. Utraci ją. Jeśli nie będzie ślepce wymagającym stałej opieki nie będzie też potrzebna miła opiekunka.

Nie może robić tego dłużej. To koniec, zdejmie opatrunki, otworzy te pierdolone oczy i zmierzy się z rzeczywistością. Jest silnym potworem, da sobie radę.

Ostatni fragment jałowej gazy zsunął się na prześcieradło. Ostrożnie dotknął swojej twarzy. Dwie wielkie szczeliny, dwie blizny, które już do końca życia będą mu przypominały o tym, że otarł się o śmierć. Spróbował rozkleić powieki. Pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem. Nie poddał się. Wie, że jest w stanie to zrobić. Wstał i skierował się w stronę łazienki. Znał mieszkanie już tak dobrze, że trafił tam bez problemu.

Opłukał twarz zimną wodą. Skupił swoją magię, aby ta pomogła mu zapanować nad mimiką twarzy. To tylko otwarcie oczu, nic więcej. Coś, co zawsze robił automatycznie, bez zastanowienia, teraz sprawiało tak wielką trudność. Po prostu musi znów nauczyć swoją magię, jak to zrobić. To ona porusza jego ciałem a umysł jest nawigatorem. Jeśli bardzo mocno wyobrazi sobie jak jego oczy się otwierają, magia zadziała sama. Jednak, żeby się skupić dostatecznie mocno, musi najpierw pozbyć się lęku i zrelaksować. Musi też mieć odpowiednią motywację, zapragnąć coś zobaczyć.

Tak, jest bardzo ciekawy jej wyglądu. Ta ciekawość dodawała mu sił. Jakiego koloru są jej włosy i oczy? Jak się uśmiecha? Jak wygląda jej twarz w skupieniu, szczęściu lub złości? Chciał to wiedzieć, i to uczucie zaczęło dominować nas lękiem.

Stał tak w maksymalnym skupieniu aż nie poczuł, że jego powieki wędrują w górę. Powoli, bardzo powoli podnoszą się, aby za chwilę znów opaść. Trwało to długo, ale w końcu jego magia sobie przypomniała. Ujrzał wyłącznie ciemność.

Share:

POPULARNE ILUZJE