18 lutego 2017

Undertale: Labirynt serca - Rozdział IV [opowiadanie by Rydzia]

Notka od autora: +18Ty x Sans; wulgarny język, sceny erotyczne
Minął rok od kiedy potwory wyszły na powierzchnię. Bohaterką opowiadania jesteś TY, poznajesz nową przyjaciółkę, potwora Fuku - wesoły zielony płomyk - i od tego spotkania twoje życie staje na głowie. Zaczynasz poznawać nieznaną ci rasę, zawierać przyjaźnie a twoja nowa przyjaciółka przyjęła sobie za cel honoru by znaleźć ci chłopaka-potwora...?
Rozdziały +18 będą oznaczane: 
Obrazki i tekst autorstwa: Rydzia
Spis treści:
// 3(G) | 4  (obecnie czytany)|

Obudziłaś się z koszmaru przez mocne uderzenie w tył głowy. Spadłaś z łóżka zawinięta w kołdrę jak burrito. Chwilę zajęło ci ogarnięcie się, to było naprawdę trudne zadanie. Gdy już w końcu skopałaś kołdrę z siebie na podłogę i stałaś w samej koszulce, usiadłaś na krańcu łóżka masując ręką miejsce uderzenia. To był naprawdę chory sen.
Wyszłaś na miasto z Claire, było naprawdę gorąco. Postanowiłyście pójść na lody. Gdy już doszłyście do najbliższej lodziarni okazało się, że sprzedawcą nie jest ten dziwny królik, tylko Grillby - ubrany dokładnie jak ten królik, czyli w pomarańczową koszulkę i czerwone spodnie z szelkami. Wydawało ci się dziwne, by było to bezpieczne dla lodów, by to on je sprzedawał. Gdy Claire powiedziała, że chcecie dwa nicecreamy, ten nagle znalazł się tuż przed tobą.
- Myślę, że wystarczy jeden - powiedział i w tym samym momencie zaczął rozpinać opinające się na nim czerwone spodnie.
    Przez resztę snu próbowałaś uciec przed Grillbym. W końcu cię złapał. Wyrywałaś się lecz on cię trzymał w stalowym uścisku, nie puszczał i…. i się obudziłaś. Byłaś prze-szczęśliwa, że to nie ramiona Grillby’ego cię trzymały, tylko ta piekielna kołdra.
Spojrzałaś na zegar. Dochodziła dwunasta. Należałoby się ubrać i takie tam…
Założyłaś pierwszą lepszą koszulkę i jeansy jakie wyciągnęłaś z szafy. Podeszłaś do lustra w rogu pokoju. Związałaś włosy niedbale w kitkę i stwierdziłaś, że na nic więcej cię dzisiaj nie stać. Gdy dotarłaś do łazienki, mrucząc po drodze “dzień dobry” do ojca, skończyło się tylko na tym, że przepłukałaś wodą twarz, umyłaś zęby i załatwiłaś co miałaś załatwić. Nie dotknęłaś nawet palcem kosmetyczki z przyborami do malowania.
W korytarzu założyłaś swoje znoszone trampki, i przez głowę przeciągnęłaś bluzę z Różową Panterą.
- Już wychodzisz?
    Mruknęłaś potwierdzająco. Niebo nie wyglądało zachęcająco tego dnia, lecz musiałaś odzyskać swoje rzeczy. Mogłaś pójść po nie już wczoraj, miałabyś większe szanse na to, że wciąż tam będą. Ale po tylu godzinach…
- No to pozdrów tego swojego kawalera do którego lecisz - ojciec ciągnął dalej swój monolog - I w sumie wolałbym jednak go poznać, córeczko…
    Wypuściłaś powietrze przez zęby ze świstem. Spojrzałaś na niego jadowicie przez ramię. Nawet nie patrzył w twoim kierunku, wpatrywał się w telewizor, więc nie dało to żadnego efektu.
- Nie. Ma. Żadnego. Kawalera. Tato - próbowałaś mówić najspokojniej jak potrafiłaś. Widziałaś wyraz twarzy ojca, który nie przerywał oglądania programu o katastrofach lotniczych. Miał ewidentnie swoje zdanie na ten temat. - Na razie - wyszłaś z mieszkania nie czekając na dalsze bombardowanie z jego strony.
    Gdy znalazłaś się już na zewnątrz budynku rzuciłaś kilkakrotnie soczystą kurwą, aby się uspokoić. Ruszyłaś w stronę przystanku autobusowego. Nie miałaś zamiaru taki kawał drogi pokonać z buta. Na twoje szczęście nie musiałaś gonić autobusu, ani czekać zbyt długo. Po chwili siedziałaś w ciepełku wyglądając przez szybę na ulicę.
    Cały czas myślałaś o wczorajszej sytuacji z Grillbym. Nie bardzo umiałaś to wszystko rozgryźć. Powiedziałaś mu wczoraj to co myślałaś… wczoraj. Dzisiaj natomiast jak bardziej zagłębiałaś się w to myślami, już sama nie wiedziałaś co o tym wszystkim myśleć. Nie byłaś też pewna, na kogo jesteś bardziej zła. Na niego, na siebie, czy może na Fuku, w końcu to ona wszystko zaczęła. No właśnie… Fuku. Wszystko co mówiła o swoim bracie, wydawało się być prawdą… tylko nie do końca. Ta ostatnia akcja przy fontannie… Nie pasowało ci to do niczego, czego dowiedziałaś się od niej.
Nieprzyjemnie intensywny, kurwa jego mać…
- Kurwa jego mać - powtórzyłaś na głos, jakby to miało ci pomóc w otrząśnięciu się. Ruszyłaś w stronę drzwi. Powinnaś wysiąść tutaj. Sprawdziłaś w domu gdzie dokładnie mieści się te całe MTT2. Normalnie pewnie byś nigdy tu nie trafiła.
Wysiadłaś na odpowiednim przystanku. Przeszłaś kawałek i byłaś na miejscu. Mimo wszystko na parkingu nadal było pełno samochodów. To pewnie przez to, że to nie tylko bar, ale i hotel i inne rzeczy w jednym miejscu (znalazłaś takie informacje na stronie internetowej). Teraz za dnia dostrzegłaś, że to naprawdę rozległy teren.
Bar był już otwarty. Nie siedziało zbyt wiele potworów w środku. Stałaś chwilę w progu jakby wahając się, wejść czy nie wejść. Dostrzegłaś tego samego barmana, który był wczorajszego wieczoru. On również ciebie dostrzegł. Właśnie wycierał stoliki w rogu pomieszczenia. Gapiłaś się na niego przez dłuższą chwilę. Ten w pewnym momencie wyprostował się i powolnym krokiem ruszył w twoim kierunku. Dopiero teraz zwróciłaś uwagę na to, jak wielki jest to potwór. Przełknęłaś głośno ślinę, gdy znalazł się zaledwie parę kroków od ciebie.
- ...yyy… dzień dobry? - powiedziałaś niepewnie.
- Witam - odpowiedział miłym tonem głosu. Lekko schylił się w twoim kierunku, aby bardziej być na “twoim poziomie”. Mimo wszystko, nadal górował nad tobą. - W czym mogę służyć?
- Ja… Byłam tutaj wczoraj.
- Tak, pamiętam cię. Jesteś przyjaciółką małej Fuku, z tego co słyszałem.
    Zamrugałaś kilkakrotnie.
- Tak… Ja… zostawiłam tu sweter i torebkę. Nie natrafił pan może na nie? - spytałaś z nadzieją w głosie. Potrząsnął głową. Zwiesiłaś w dół ręce. Skoro barman ich nie znalazł to znaczy, że PRZEPADŁY.
- Niestety nie… Co miałaś w torebce dziecko? Portfel? - przytaknęłaś na jego słowa. Dziecko…? Ile w takim razie on ma lat? Nie potrafiłaś określić wieku potwora.
- Jeszcze klucze i telefon.
- Telefon? Jak ktoś go ukradł, to na pewno nie jest aktywny… Grillby to sprawdził? - na wspomnienie ognistego potwora cała zesztywniałaś. Ten najwyraźniej dostrzegł tą zmianę w twojej ekspresji, ponieważ wyjął z kieszeni swoich ciemnych spodni komórkę - Nie ważne, nie pytałem. Ja to sprawdzę, podaj numer - nie byłaś pewna czy masz to zrobić, czy też nie. W sumie mogłaś zadzwonić z komórki ojca w domu. Był jeden problem, on nigdy się z nią nie rozstawał  a ty nie chciałaś, by wiedział, że twoje rzeczy przepadły. Musiałabyś się tłumaczyć, po cholerę potrzebujesz jego telefon… A Claire? Nie… nie miałaś najmniejszej ochoty na rozmowy z przyjaciółką. Fuku tym bardziej. Mogłabyś pójść do kogokolwiek z twoich znajomych… no ale czy nie lepiej jest zrobić to najszybciej jak się da?
Podałaś numer potworowi, ten go wystukał na telefonie.
- Jest sygnał… - mruknął przystawiwszy telefon do ucha. Ty dodatkowo zaczęłaś nasłuchiwać, czy jednak nie usłyszysz go gdzieś tutaj na sali. - Ale nikt nie odbiera...
- Cholera…
- Przykro m… o! - mina potwora się zmieniła. Najwyraźniej ktoś jednak odebrał - Halo? Mogę wiedzieć z kim rozmawiam?
    Miałaś ochotę podskoczyć w górę i wychwycić telefon z ręki potwora, by wykrzyczeć do słuchawki “oddawaj mój telefon złodzieju” albo coś w tym stylu, niestety, byłaś za niska i nawet podskoki nic by nie dały.
- Och, to ty! - wyraz twarzy barmana był całkowicie rozluźniony. Nawet oparł się drugą ręką, nadal zaopatrzoną w ścierę, o biodro. - Jak dobrze, że to ty masz ten telefon. Z tej strony Tim. Taaak. Słuchaj, dziewczyna od Grilla szuka tą komórkę… Aha… Tak...  O, to dobrze się składa! - uśmiechnął się w twoim kierunku - No to się nie musi dzieciak martwić. Hm? No dalej, mów… - chwilę słuchał tego, co ten ktoś po drugiej stronie mówi, po czym wybuchnął śmiechem - O nie, ten był najgorszy jaki kiedykolwiek powiedziałeś… Heh… Nie no, dobra, w każdym razie przekażę jej. To na razie, pa - rozłączył się. Jeszcze pod nosem się podśmiechiwał. Ty wpatrywałaś się w skupieniu w barmana, czekając na to co powie.
- I? - ponagliłaś go, gdy ten nadal się chichrał.
- Hehe… Wiesz, nie musisz się martwić o telefon i inne rzeczy. Wszystko ma przyjaciel Grillby’ego, Sans - nie wiedziałaś, czy ta wiadomość ma cię ucieszyć, czy też nie. - W każdym razie, powiedział, że skoro się znacie, to odda ci to osobiście przy najbliższej okazji.
- E… Ale ja nie znam żadnego Sansa? - próbowałaś sobie przypomnieć czy wśród gromady potworów jakich zdążyłaś poznać dzięki Fuku podczas tego tygodnia pojawił się jakiś Sans.
- Musisz go znać - stwierdził barman. - W każdym razie powiedział, że dzisiaj odzyskasz zgubę.
    Pokiwałaś głową w zamyśleniu. Jaki Sans do cholery?
- No… Skoro się wyjaśniło… To miałbym do ciebie małe pytanie, nie wiem, czy się nie obrazisz?
    Zdziwiona popatrzyłaś na tygryso-barana. Ponownie przytaknęłaś. Nie wiedziałaś o co miałby chcieć ciebie pytać w każdym razie.
- Wiesz… - podrapał się po tyle głowy. - Może to zabrzmi niegrzecznie, ale jak zobaczyłem cię dzisiaj, zorientowałem się, że nie pasujesz zupełnie do kanonu… - uniosłaś wysoko brwi.
- Jakiego kanonu?
- Grillby nigdy nie umawiał się z takim typem dziewczyn jak ty. Może i wczoraj dałem się zwieść przez tą sukieneczkę i w ogóle, ale… - wskazał ruchem dłoni na twoją cała posturę. Poczułaś się dziwnie - Nie zrozum mnie źle. Bardzo ładnia dziewczyna z ciebie, naprawdę! Nie mam tylko zielonego pojęcia, dlaczego chciałaś się z nim umówić... Jego rozumiem, zwłaszcza, że twoja dusza jest na tyle intensywna, że raczej już każdy potwór w okolicy wie, że tu jesteś, ale… Dziewczyno, co cię podkusiło? Żeby Grillby? - wykrzywił twarz w dziwnym grymasie. - Mam nadzieję, że nie złamał ci serducha, dziecko, co?
    Zamrugałaś kilkakrotnie.
    Co kurwa?
- Nie rozumiem zupełnie co powiedziałeś - mówiłaś bardzo powoli. - Ale nie, nie złamał mi niczego… Chociaż… - nie wiedziałaś, czy powinnaś mówić cokolwiek temu, w sumie, obcemu potworowi. Ale w sumie skoro go nie znasz i nie zamierzasz już nigdy w życiu zawitać tu znowu, stwierdziłaś, co ci szkodzi? - Trochę się zawiodłam… Wieczór skończył się szybciej niż się zaczął przez... ugh… - nie mogłaś znaleźć odpowiedniego słowa, machałaś więc dłonią w powietrzu, jakby to miało ci w jakiś sposób pomóc się wysłowić.
- Rozumiem… - westchnął. - W każdym razie to dobrze… ale na przyszłość, powinnaś uważać z kim się umawiasz dziecko. Ognie nie są najlepszym pomysłem na partnera.
- To znaczy…?
- Cóż… - oparł się o stolik za sobą. - Może to i stereotyp w naszej potworzej społeczności, ale mało kiedy wychodzi coś dobrze w styczności z nimi. No i… w rzeczywistości jest właśnie tak, że mało który jest gotowy założyć rodzinę. To raczej typy… cóż, bez owijania w bawełnę, jeśli któryś z ogni się z kimś umawia, to chodzi tylko i wyłącznie o seks i tyle. Rozumiem, jako, że jesteś człowiekiem, mogłaś o tym nie widzieć.
    Czułaś jak robisz się czerwona na twarzy. Skoro to taki stereotyp, to znaczy, że wczoraj każdy w barze myślał sobie o tobie tylko jedno. Że za lada moment będziesz się pieprzyć z Grillbym. Fuck…
- Nie miałam najmniejszego zamiaru iść się z nim pieprzyć… - mruknęłaś pod nosem bardziej do swoich myśli, niż do barmana, jednak ten uznał twoją wypowiedź za podsumowanie tego co powiedział. Pokiwał w zrozumieniu głową. - No ale mówił pan coś o… duszy? - zaśmiałaś się. Nie wierzyłaś raczej w żadne egzystencje pośmiertne, więc było to dla ciebie śmieszne.
- Tak, masz bardzo ciekawą. Rzadko spotyka się tak intensywne dusze u ludzi. Są raczej silne, aczkolwiek nijakie.
    Stałaś tak chwilę, patrząc się na potwora jak na idiotę. No dobra…
- Aha… - chrząknęłaś. Nie było nic co mogłabyś powiedzieć na takie brednie. - O kurcze co za późna godzina - kiwnęłaś ręką w stronę zegara wiszącego na ścianie - Chyba czas się zbierać. Dziękuję bardzo za pomoc! - zaczęłaś kierować się w stronę wyjścia.
- Nie ma sprawy - barman ruszył z powrotem do pracy.
    Doszłaś do drzwi, jednak zatrzymałaś się w progu. Przyszłaś tu odzyskać telefon, ale jak poznasz, że ten cały Sans, to Sans?
- Przepraszam, jeszcze mam jedno pytanie - krzyknęłaś do niego. Ten kiwnął na ciebie, byś pytała. - Jakim typem potwora jest Sans? Jak wygląda? Naprawdę nie mam pojęcia kto to jest…
- Sans? Naprawdę go nie kojarzysz? - zaprzeczyłaś. - Sans to szkielet. Taki nie za wysoki. Zawsze chodzi w niebieskiej bluzie… Wesoły gość.
    Kurwa. Znowu on?
- Dzięki… Już wiem kto to… - mruknęłaś i wyszłaś pospiesznie. - Kurwa…
    Wyglądało na to, że będziesz kierowała się w stronę domu, ale jeszcze zanim do niego trafisz, trzeba będzie wejść do spożywczaka… O ile szkielet jest dzisiaj w pracy.
   
* * *

    Trzeba teraz nastawić się psychicznie na spotkanie…
Nie miałaś pojęcia dlaczego z całej chmary potworów to musi być znów on. W jakiś dziwny sposób denerwował cię ten szkielet. Może i pierwszy żart w parku mu się udał i ten drugi… W sumie też nie musiałaś się tak denerwować na ten trzeci… Ale  nie podobało ci się to. Po prostu cię wyprowadzał z równowagi. I tego się trzymałaś.
Dzwonek zadzwonił delikatnie obwieszczając wszem i wobec, że wkroczyłaś do sklepu.  Spojrzałaś w stronę lady. Nikogo nie dostrzegłaś. Weszłaś w głąb.
- Dzień dobry? - powiedziałaś dość głośno, by było cię równie dobrze słychać na zapleczu.
- bry - usłyszałaś zza regału, koło którego stałaś. Po chwili wyłonił się on. Szkielet, któremu, jak dowiedziałaś się zaledwie pół godziny temu, było na imię Sans. Nie LazyBones, Sans. Na twój widok uśmiech na jego facjacie od razu się powiększył.
- Przyszłam… - mruknęłaś wciskając dłonie głębiej do kieszeni na środku bluzy. Splotłaś w niej palce ze sobą. Czułaś, że trochę ci się pocą.
- mogłaś przyjść trochę później. nie zdążyłem przejrzeć jeszcze całej galerii zdjęć - poczułaś jak przepływa przez ciebie fala gorąca. Miałaś nadzieję, że sobie żartuje. Dojrzałaś jednak wtedy w jego ręku twoją komórkę. Faktycznie wyświetlało się jedno ze starych fotografii. W jaki sposób złamał blokadę telefonu?! Wyrwałaś mu ją z ręki.
- Nie uczono cię, by nie dotykać co nie twoje?! - warknęłaś.
- nie, mnie uczono: znalezione, nie kradzione, koleżanko.
    Wyszedł luzackim krokiem na zaplecze. Wrócił za moment niosąc w kościstych dłoniach sweter i torebkę. Były… cóż, w nie najlepszym stanie.
- Co to kurwa ma być? - wskazałaś palcem na ubranie z powyciąganymi oczkami i nitkami zwisającymi nędznie w dół. Na torebce dostrzegłaś ślady… pazurów?
    Wzruszył ramionami.
- paru kolesi było bardzo zainteresowanych twoją osobą, więc chciało zdobyć twój numer za wszelką cenę. cóż, nie udało im się - przestąpił z nogi na nogę przekręcając w dłoni torebkę eksponując coraz to więcej szram. Moja biedna skórzana torebka… - powinnaś uważać. potwory lubią towarzystwo ludzi… takich jak ty. więc mała rada, trzymaj rzeczy przy dupie - wręczył zniszczone rzeczy w twoje ręce. - nie dziękuj.
    Trochę skołowana patrzyłaś na nie. Zauważyłaś, że pachną trochę… zmokłym psem? To nie był przyjemny zapach.
- Więc… - chwyciłaś za jednorazówkę wiszącą przy koszykach z warzywami. Wcisnęłaś sweter i torebkę do środka. Nie chciałaś tego dotykać. - mam rozumieć, że ty też…
- nie, nie byłem zainteresowany twoim numerem - odpowiedział zanim zdążyłaś dokończyć . - chciałem się po prostu poczuć jak super bohater - wyczułaś lekką kpinę w jego głosie - więc teraz możesz to wziąć, sobie pójść i w ogóle co tam sobie chcesz.
    Zauważyłaś, że szukał kieszeni, w które mógłby włożyć ręce, lecz nie miał na sobie bluzy, tylko jakiś zielony golf, więc w końcu skrzyżował je na piersi. Staliście tak chwilę patrząc sobie w oczy. Czarne oczodoły zaopatrzone w małe światełka. Z jednej strony wyglądało to niezwykle a z drugiej… przerażająco. Mimo tego uśmiechu na gębie. W końcu to szkielet, prawda?
- Dzięki…
- mówiłem, nie dziękuj - udał się z powrotem za regał, nie zwracając dłużej na ciebie uwagi. Poczułaś się z tym trochę dziwnie. Zostawił cię tak, nie rzucił żadnym sucharem. Całe napięcie jakie w sobie trzymałaś czekając na bombardowanie kawałami automatycznie gdzieś uszło. Słyszałaś dźwięk, jakby w czymś szperał. Zajrzałaś co robił. Układał właśnie produkty na półce. Zerknął na ciebie jednym okiem nie przerywając pracy.
- co?
- Nic… myślałam tylko… - zaczęłaś bawić się smartfonem w swoich rękach. - ...że nie wypuścisz mnie stąd póki nie usłyszę tony dennych żartów.
    Wcisnął ostatni olej z kartonu na regał. Chwycił za nóż i otworzył następny pakunek, w którym były zupki chińskie.
- straciłem nastrój - mruknął.
    Popatrzyłaś na niego. Faktycznie wydawał się być rozdrażniony, lecz…
- Ale się uśmiechasz - stwierdziłaś. Zaśmiał się basowo.
- ja zawsze się uśmiecham, koleżanko. jestem szkieletem.
- No tak… - zaczęłaś rozglądać się nerwowo po sklepie. - To… ja już pójdę. Dzięki jeszcze raz - mruknął coś niezrozumiale - I na razie… Sans, tak? - zwrócił w twoją stronę twarz. Kiwnął powoli. Odwróciłaś się, by wyjść.
- hej - usłyszałaś za sobą, znów spojrzałaś na niego  - czekaj.
- Co? - wyprostował się. Podpadł ręce na biodrach.
- może jednak chcesz usłyszeć jeden żart? - wpatrywał się w ciebie tymi świecącymi punktami w napięciu. Wydawały się lekko migotać. Uśmiech również drżał. Nie wiedziałaś, czy to z napięcia, czy też może już nie mógł się pohamować i sam w sobie już się śmiał z żartu. Westchnęłaś.
- No dobra, widzę, że się chyba pochorujesz jak go nie powiesz. Mów - machnęłaś ręką.
- wiesz do czego służą okulary?
    Myślałaś przez chwilę, ale nic odpowiednio śmiesznego nie przychodziło ci do głowy.
- Do czego?
- do widzenia - na te słowa pomachał ci kościstą dłonią. Wywróciłaś oczami. Jeeezuuu… Tylko czekał na to, by móc go powiedzieć, prawda? Nie czekał na twoją odpowiedź, znów zabrał się do pracy cały czas rechocząc.
    Wyszłaś pospiesznie. Wystarczy dzisiaj żartów. Gdy z powrotem znalazłaś się na świeżym powietrzu zajrzałaś do jednorazówki trzymanej w dłoni. To wyglądało tragicznie… Ostrożnie rozsunęłaś zamek torebki. Na szczęście w środku nic się nie zniszczyło… I komórka. Odpaliłaś ją, bo zdążyła się już zablokować. Wyszłaś z galerii, po co miała być włączona...
- Co to kurwa jest? - to było pytanie retoryczne. Dobrze przecież widziałaś, że na tapecie zamiast uśmiechniętej gęby Claire, widniała uśmiechnięta gęba szkieleta. Jedną ręką robił selfie, a w drugiej trzymał porcję frytek kąpiącą się wręcz w ketchupie. Tuż obok niego dostrzegłaś parę butelek po piwie.
    Weszłaś z powrotem w galerię zdjęć. Było tam tego więcej. Najwyraźniej miał niezłą zabawę, gdy przejął twoją komórkę. Szkielet na murku, ławce, drzewie, na tle wschodzącego słońca. Część zdjęć była rozmazanych. Jedną fotkę walnął sobie nawet przed twoim blokiem, z widokiem na twoje okno, gdzie paliło się światło. WTF?! Wie DOKŁADNIE gdzie mieszkam?!
    Dobra, spokojnie… W końcu ją odebrałam, zgadza się? Powinnam być raczej wdzięczna, że jakaś banda niewyżytych potworów do niej nie dopadła… Cholera, byłabyś wdzięczna, gdyby nie fakt, że ten szkielet najzwyczajniej w świecie cię prześladował. Od kiedy go poznałaś jest WSZĘDZIE gdzie ty.
    Coś ci mówiło, byś przeglądała komórkę dalej. Przyszła kolej na połączenia. Od wczoraj same ODEBRANE połączenia. Od Claire, Fuku kilka razy i jeszcze jakiś obcy numer… Wiadomości nic nowego…
    Trzeba było chyba zadzwonić do tej pierwszej. Wybrałaś numer. Nikt nie odpowiadał. Miałaś nadzieję, że się nie obraziła na cokolwiek jej powiedział szkielet… Do Fuku nie chciałaś dzwonić. I ten obcy numer...
- coś się nie zgadza koleżanko? - usłyszałaś z tyłu. Cały czas stałaś pod sklepem. Sans wyjrzał przez lekko uchylone drzwi do sklepu.
- Ni… A w zasadzie tak! Po cholerę mi tapetę zmieniłeś? Nie mam zamiaru patrzeć się na twoją gębę za każdym razem jak będę odpalać telefon! - wzięłaś wdech by dalej ciągnąć swoją listę zażaleń, lecz ten prędzej odpowiedział na twoją pierwszą skargę.
- sobie zmień, wielkie mi co - mruknął - lepsza moja gęba niż claire. naprawdę, masz lepsze zdjęcia na karcie, niż jej…
    Patrzyłaś na niego z otwartą buzią.
- Znasz się z Claire? - powiedziałaś niedowierzając. Nie powiedziała ci o tym? Ona mówi ci o wszystkim, każdej nowej znajomości, zwłaszcza z nowym potworem. Poczułaś się jakby przez nią oszukana.
- co? - patrzył na ciebie chwilę. Po chwili jakby zajarzył. Jego oczodoły lekko się poszerzyły a światełka źrenic zmniejszyły. Chrząknął - yyy, znaczy wiesz… to chyba ta cała claire, co dzwoniła, co nie? zgadywałem, że to musi być jakaś psióła, czy coś. nie znam żadnej claire w każdym razie.
- Taaa… - mruknęłaś. Na pierwszy rzut oka widziałaś, że coś kręcił. Dostrzegłaś jedną kropelkę, jakby potu, spływającą po czaszce potwora.
- ja wracam do pracy. jakby coś było nie tak, czegoś brakowało, to do mnie napisz. zostawiłem ci mój numer gdzieś tam - kiwnął na twoją komórkę. - nara.
    Schował się czym prędzej w środku.
    To było co najmniej dziwne… Postanowiłaś spotkać się z Claire i wypytać ja o znajomość ze szkieletem. Oczywiście nie teraz. Na razie chciałaś ochłonąć po wczorajszej… randce…
    Owszem. W książce telefonicznej znalazłaś nowy kontakt zatytułowany *sansHINE. Dodał nawet zdjęcie kontaktu, te które zdążyłaś wcześniej zauważyć - szkielet na tle słońca...
    Nawet jeśli wymyślił taką grę słowną do swojego imienia… Słoneczko? Serio? Nie miałaś pojęcia, czy to jakiś dziwny sposób na podryw, czy co, ale irytowało cię to bardzo. Złość na szkieleta powróciła.
    Wróciłaś do domu. Ignorując pytania ojca o “kawalera” poszłaś do swojego pokoju. Przesiedziałaś tam całą resztę dnia.

* * *
Odezwałaś się do Claire w drodze do szkoły następnego dnia. Była na ciebie zła, że nie zrobiłaś tego wcześniej. Nie tłumaczyłaś jej za wiele. Stwierdziłaś, że najlepiej będzie się spotkać. Umówiłaś się z nią po szkole. Miała po ciebie przyjechać i razem pojechałybyście do niej. Na pewno nie miałaś ochoty opowiadać jej o tym co zaszło z Grillbym, podczas rozmowy telefonicznej.
Nie sprawdzałaś co to za nieznany numer do ciebie dzwonił. Stwierdziłaś, że jeżeli ktoś miał do ciebie ważną sprawę, to może zadzwonić jeszcze raz.
    Pozostała jeszcze Fuku. Jeszcze nie doszłaś do szkoły a już czułaś wielką gulę ciążącą ci w gardle. Nie miałaś najmniejszej ochoty rozmawiać z nią o tym wieczorze. Dzwoniła do ciebie parę razy wczoraj. Specjalnie wyciszyłaś telefon zawczasu.
Niestety los nigdy nie był dla ciebie łaskawy. Stała przy bramie szkoły najwyraźniej na ciebie czekając. Gdy tylko ciebie ujrzała pognała w twoim kierunku.
- _____!
- Cześć Fuku… - powiedziałaś niezbyt entuzjastycznie. Ta jednak chyba nie zwróciła na to większej uwagi. Pochwyciła cię w ramiona i zaczęła ściskać. Im dłużej to robiła twoje rozdrażnienie gdzieś umykało. Robiło się przyjemnie, cieplutko i nawet zarzuciłaś za nią swoje ręce w przyjacielskim uścisku… Takie uspokajające ciepło… Byłaś pewna na sto procent, że w jakiś sposób działała na ciebie swoimi zdolnościami i robiła to z pełną premedytacją. Nagle cię puściła. Wpatrywała się w ciebie intensywnie.
- Musimy pogadać - stwierdziła. Nie czekając na ani jedno twoje słowo pociągnęła cię w stronę szkoły.
- H… hej, czekaj Fuku! - w środku zaciągnęła cię do pierwszej lepszej damskiej toalety.
- No - powiedziała zadowolona. - Tu nikt nam nie będzie przeszkadzał!
- Za pięć minut zaczyna się lekcja, czy jesteś pewna, że teraz chcesz gadać? Może to poczekać na później… - mówiłaś z nadzieją w głosie. Może w jakiś magiczny sposób w ogóle się od tego wykręcisz?
- To nie zajmie nam dużo czasu - zrzuciła z ramienia swoją tęczową torebkę i rzuciła ją w kąt. - Jak będziesz szybko gadać, oczywiście.
- Ugh… - złapała cię mocno za ramiona. Czekała, aż coś powiesz. Czułaś, że jakikolwiek opór z twojej strony będzie raczej daremny. Poddałaś się - No… Po prostu nie wyszło, co tu dużo gadać…
- Co się stało? Chociaż ty powiedz! - potrząsnęła lekko tobą. - Grillby milczy! Nie powiedział do mnie na ten temat ani słowa! Właściwie, nic do mnie nie mówi od kiedy wrócił! Wiem, że coś się stało! Powiedz mi tylko, dlaczego ma doła!
    Skrzywiłaś się lekko. Ma doła, tak?
- No nie wiem…
- Ja wiem, że do siebie pasujecie! Naprawdę! Musi się ten debil tylko postarać jeszcze trochę! On jest zawsze taki…! UGH!!! - Fuku była bardzo podekscytowana. Czułaś jak ręce, którymi wciąż cię trzymała robiły się coraz bardziej gorące. Widać emocje wręcz z niej eksplodowały. - Ale, nie martw się! Ja to odkręcę!
- Fuku, naprawdę nie musisz - mruknęłaś. - Myślę, że to i tak bez sensu. Nie pasujemy do siebie, Grillby…
- Nieprawda! Jeszcze nigdy Grillby nie był tak podekscytowany randką! To był pierwszy raz! I… To musi być przeznaczenie!
    Co proszę?
- Nie no, Fuku, teraz coraz bardziej się zapędzasz - uwolniłaś się lekko z uścisku jej dłoni. - Wybacz mi, ale myślę, że nie mam ochoty więcej się z nim spotykać. To… nie jest relacja jakiej szukam.
    Fuku patrzyła wytrzeszczonymi oczami na ciebie.
- Nieprawda, to jest właśnie to, czego oboje potrzebujecie!
    Nie. Tego za wiele. Wzięłaś głęboki wdech i najspokojniej jak umiałaś zaczęłaś mówić.
- Nie, Fuku. Nie potrzebuję faceta, który jeszcze dobrze mnie nie zna, a już w głowie ma, by się ze mną grzmocić nie wiadomo gdzie - pod koniec głos ci trochę zadrżał. Ciągnęłaś dalej - Który stawia ultimatum, albo będziemy się pieprzyć, albo spierdalaj.
- Co takiego…?
    Zapadła nieprzyjemna cisza między wami, która przeciągała się w nieskończoność. Było to dla ciebie bardzo niekomfortowe. W końcu zjechałaś właśnie jej brata, którego ona najwyraźniej uwielbiała ponad wszystko. Po chwili jednak Fuku wybudziła się z dziwnego transu w jaki wpadła. Wyjęła telefon z kieszeni obciłych jeansów. Jak ona go tam wcisnęła? Przystawiła telefon do ucha. Czekała naprawdę długo. Usłyszałyście dzwonek na lekcje. Poprawiłaś torbę na ramieniu. Fuku złapała swoją. Wyszłyście z łazienki.
- Musimy pogadać i żadna gówniana poczta głosowa cię nie uratuje - wysyczała wręcz do słuchawki telefonu. Przeszły ci przez to ciarki po plecach.
Doszłyście do swojej sali. Wszyscy wasi koledzy już tam byli i czekali tak jak wy na nauczyciela. Telefon zadrżął w jej dłoni. Najwyraźniej sms. Wpatrywała się w ekran. Coś odpisała. Znów wibracja. Już wchodziliście do klasy a ona wciąż z komórką w dłoni prowadziła cichą konwersację. Usiadłyście, lekcja się zaczęła a jej palce nie przestawały wystukiwać kolejnych wiadomości.
- Fuku… - zaczęłaś.
- Nie mogę uwierzyć! - trzasnęła telefonem w ławkę z taką siłą, że tylna klapka odpadła, bateria poleciała w stronę tablicy i wylądowała tuż koło kredy. Oczy wszystkich padły na was.
- Ja też nie mogę uwierzyć, Fire - nauczyciel, starszy mężczyzna, chwycił baterię, podszedł powolnym krokiem, szurając przy tym nogami. Położył ją tuż przed twoją koleżanką. Chciała ją wysunąć spod jego ręki, lecz ten przytrzymywał ją palcami do ławki - Nikt w taki sposób nie będzie zachowywał się na mojej lekcji.
- Przepraszam proszę pana - mruknęła niewyraźnie. Wciąż siłowała się ze staruszkiem w bitwie o baterię. W końcu puścił.
- To był ostatni raz, jak przerywasz moje zajęcia - pogroził jej palcem tuż przed twarzą. Jego dłonie mocno się przy tym trzęsły. Klasa zaśmiała się chórem na widok odsuwającej się głowy Fuku do tyłu z każdym kolejnym zamachem ręki staruszka. Odwrócił się i poszurał nogami z powrotem w swoim kierunku. Fuku burknęła coś pod nosem. To nie był pierwszy i na pewno też nie ostatni raz, jak podpada temu nauczycielowi. Chwyciła za części telefonu i szybko go złożyła. Zwróciła się do ciebie szeptem.
- Ja wiem, jak to wygląda - odpaliła telefon, który cicho piknął. - Ale to nie jest tak jak myślisz. Może i mój brat jest.. dość szybki… ale naprawdę mu nie chodzi TYLKO o TO - wpatrywała się w ciebie w wyczekiwaniu na to, co na to powiesz. Widać było, że wcale nie była zaskoczona jego zachowaniem...
- Że niby miał na myśli być ze mną czy coś takiego? - ta kiwnęła głową. - Przepraszam Fuku, ale czy ty uważasz, że jak po godzinie randki zaciągnałby mnie do parku i zerżnął na fontannie to po wszystkim stwierdziłby “Ok, teraz jesteśmy parą” czy coś w tym stylu?
    Zaśmiała się nerwowo.
- Gdyby do czegoś doszło… to pewnie tak - uderzyłaś się otwartą dłonią w czoło.
- To mnie przerasta… I ty mnie w to wpakowałaś z pełną premedytacją!
- Nie mów tak - obruszyła się - Myślałam, że się uspokoił! On taki był kiedyś… ale miałam nadzieję, że może to już najwyższy czas, by znów spróbował. Wiesz… już od naprawdę długiego czasu nie wychodził na randki.
- No, to widać - mruknęłaś.
    Przez chwilę żadna z was nic nie mówiła. Nauczyciel coś tłumaczył, ale nie byłyście tym zainteresowane. Bawiłaś się długopisem, pukając nim jakiś dziwny rytm o kartkę w zeszycie. Zostawiałaś przy tym masę atramentowych kropek. Fuku natomiast znów pisała smsy.
- Powiedz mi… - nie przerywała pisania - Mogłabyś z nim porozmawiać? On naprawdę nie chciał by to tak wyszło.
- Tak napisał? - kiwnęła głową. Westchnęłaś. Twoje wczorajsze wątpliwości dały o sobie znać - Nie wiem... Na dziś mówię nie.
- Rozumiem… - nie kryła zawodu w głosie - No to może opowiesz mi dokładnie co się stało?
    Odłożyła telefon i utkwiła w tobie spojrzenie. Jeszcze parę razy zawibrował, ale ona już go nie sprawdziła. Całą uwagę poświęciła tobie.
- No wiesz… Na początku było naprawdę fajnie… Na koniec coś mu tylko odjebało - przerwałaś. Chwilę zbierałaś myśli. Myślałaś, że Fuku wtrąci coś od siebie, lecz nie. Słuchała - Wyszliśmy wtedy na dwór i mówił, że randka to był zły pomysł, że… nie jest odpowiednim facetem dla mnie. Takiego typu rzeczy.
- O… I co dalej?
- Później zaczął mnie obłapiać -skrzywiłaś się. Ale… jednocześnie mówił, że chce mnie odwieźć do domu
- I?
- Powiedziałam by przestał…
- I przestał?! - rozpromieniła się - Wiedziałam! Mówiłam ci! Daj mu jeszcze trochę czasu, on się uspokoi, to, że przestał to już i tak wielki postęp! - jej pozytywny sposób myślenia nie przestawał cię zadziwiać.
- Nie całkiem… Przez przypadek wpadł do fontanny.
- CO?! - wykrzyknęła. Oczy wszystkich znów padły na was. Nauczyciel zrobił groźną minę. Fuku wyprostowała się na krześle, bo w napięciu zaczęła się nad tobą pochylać - To znaczy… Czy mógłby pan powtórzyć, bo nie usłyszałam?! - powiedziała to równie głośno. Po chwili, gdy profesor powtórzył co mówił i przestał ogólnie zwracać na was uwagę powróciłyście do rozmowy. - Nic sobie nie zrobił? Nie zranił się, prawda? - mówiła pełna troski o brata - To naprawdę niebezpieczne. Wpadł ręką, nogą? Powiedz mi!
- Właściwie to cały… - Fuku zasłoniła usta dłońmi. - i… zranił się… w sensie zgasił trochę… Ale nie martw się! Jak chwilę posiedział wszystko wróciło do normy!
    Znów chwyciła komórkę i szybko coś napisała. Chociaż wpatrywała się w ekran naprawdę długo nie było żadnej odpowiedzi.
- Potem tylko odwiózł mnie do domu - stwierdziłaś, że najlepiej będzie zakończyć opowieść. - Nie obraź się Fuku, twój brat jest naprawdę fajny, miły, przystojny ale… Raczej nie jest dla mnie.
- Więc… gdyby nie to co odwalił, to chciałabyś z nim być?
- No wiesz, nie umiem tego stwierdzić po jednej randce - zaśmiałaś się. - Trochę za szybko, nie uważasz? Poza tym to już raczej nie jest ważne.
- Nie umiesz? - Fuku była naprawdę zdziwiona. - Powinno się to wiedzieć raczej po pierwszym spotkaniu…
    Spojrzałaś się na nią dziwnie. Naprawdę? Przypomniałaś sobie w mig co powiedział ci Grillby w sobotę. Nie zastanawiamy się nad tym co czujemy. Pierwsze uczucie do danej osoby decyduje o tym co zrobimy.
    Postanowiłaś nie ciągnąć tematu dalej. To była najwyraźniej prawda i… wszystkie te dziwactwa, które dotyczyły potworów zaczynały cię powoli przytłaczać. Nie chciałaś się chyba babrać w tym głębiej.
    Twoja koleżanka porzuciła temat i nie wracała do niego, w spokoju więc minęły kolejne godziny zajęć. Co chwila pisała coś na komórce, lecz nie dopytywałaś się o nic. Bezpieczniej będzie nie wiedzieć...
    Zabrzmiał ostatni dzwonek a wy wyszłyście przed szkołę. Zaczęłaś wypatrywać Claire. Dostrzegłaś jej samochód na parkingu. Widziałaś, że siedzi w środku. Zazwyczaj wychodziła pod samo wejście szkoły, musiała pewnie dopiero przyjechać.
- Będę się zbierać… - powiedziałaś do Fuku. - Czeka na mnie przyjaciółka, Claire.
- Och, to ta o której mi opowiadałaś? - podskoczyła radośnie. Potwierdziłaś. - Muszę ją koniecznie poznać…! - zatrzymała się nagle, ciągle z otwartą buzią. Spojrzałaś w kierunku, w którym ona się patrzyła.
    Ruszyła biegiem. Do znanej ci osoby, spokojnie opierającej się o czarne auto. Grillby. Praktycznie nie odrywał od ciebie wzroku. Czułaś się z tym trochę niekomfortowo.
- Nie pisałam do ciebie byś dał sobie dzisiaj spokój?! - mówiła głośnym szeptem, tak, że doskonale ją słyszałaś mimo różnicy kilkunastu metrów. - Nie będzie z tobą dzisiaj rozmawiała! Nie bądź taki upierdliwy!
    Raczył spojrzeć na siostrę tylko przez krótki moment, po czym powrócił do wywiercania tobie dziury w głowie.
    Po cholerę tu przylazł… myślałaś. Mimo to podeszłaś w jego stronę powoli. Z każdym krokiem czułaś żar bijący od jego postaci. Gdy znalazłaś się zaledwie metr od niego, gorąco było wręcz nie do wytrzymania.
- Cześć - powiedziałaś trochę łamiącym się głosem. Nie odpowiedział. Smętnie omiótł ciebie spojrzeniem. Coś w wyrazie jego twarzy sprawiło, że poczułaś nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.
- Jak już tu pognałeś, to chociaż odezwij się, kretynie - mruknęła Fuku, stojąca za jego plecami. Drgnął jednocześnie zerkając na nią zza ramienia. Miała zirytowaną minę, lecz dostrzegałaś, że kąciki jej ust drgają lekko. Najwyraźniej nie była tak rozjuszona jaką grała. Grillby chrząknął.
- Witaj… Chciałem z tobą porozmawiać.
- To chyba wiadome - Fuku znów się odezwała. Płomienie na głowie mężczyzny ledwo zauważalnie uniosły się wyżej. Odetchnął bardzo głęboko.
- W cztery oczy - dodał, mierząc przy tym siostrę ostrym spojrzeniem. Wywróciła oczami.
- Dobra! Ale jak znów coś odwalisz, nie nazywasz się już moim bratem! - fuknęła na niego. - Będę w barze! - odeszła oglądając się jeszcze parę razy za siebie. Nie zostawiaj mnie z nim… Lecz musiałaś poradzić sobie z sytuacją sama...
    Okiem dostrzegłaś, że Claire siedzi w środku auta z dziwnym uśmiechem. Przez ten moment kompletnie o niej zapomniałaś…
- Przepraszam, nie wiem czy ja chcę rozmawiać, Grillby - zaczęłaś nerwowo bawić się paskiem od torby - W zasadzie myślę, że nie mamy sobie więcej do powiedzenia… i przyjaciółka na mnie czeka - wskazałaś dłonią w jej kierunku. - więc… nie bardzo mam teraz czas… Co ty robisz?
    Ujął twoją dłoń. Poczułaś przyjemny taniec płomieni na swojej skórze. Wciąż patrzył ci się głęboko w oczy. Zaczęła zalewać cię fala gorąca… Głupia!
- … naprawdę chciałem cię przeprosić…
- No to już to zrobiłeś - wyślizgnęłaś rękę, lecz nie trwało długo, jak ten pochwycił ją ponownie, tym razem z bardziej natarczywym chwytem. - Nawet dwa razy. Naprawdę wystarczy. Możemy już zapomnieć o sprawie?
    Pokręcił przecząco głową.
- Cóż… w takim razie trudno. To już twój problem, JA  już zapomniałam, jest wszystko OK, więc możesz mnie łaskawie puścić, PROSZĘ? - twój ton w żadnym wypadku nie wskazywał na to byś prosiła. Ewidentnie tego wymagałaś. Ten jednak cię olał.
- … nie - przemówił po dłuższej chwili. - Dopiero jak mnie wysłuchasz.
    Wyglądał na zdeterminowanego. Czułaś jak drga ci powieka ze zdenerwowania. Wzięłaś głęboki oddech…
    … i dostrzegłaś, że twoja przyjaciółka odjeżdża z piskiem opon dodatkowo trąbiąc na pożegnanie. Zdałaś sobie sprawę, że gdybyś jednak porozmawiała z nią wcześniej, może byłaby teraz sprzymierzeńcem, a nie wrogiem zostawiającym cię samą na pastwę losu.
- Dobra… mów co chcesz - powiedziałaś zrezygnowana. Uścisk na twojej dłoni zelżał, lecz nie wypuścił jej. Czekałaś dłuższą chwilę, lecz nie mogłaś doczekać się jakiekolwiek wypowiedzi. - Więc…?
- Bardzo dużo myślałem wczoraj o tym co mógłbym ci powiedzieć... - powiedział w końcu - Wszystko co wymyśliłem mogłoby zabrzmieć sztucznie, ale chcę byś wiedziała, że… - zatrzymał się na moment. Wyczułaś lekkie drżenie jego dłoni - Myślę, że moja dusza wybrała ciebie, więc nie chcę rezygnować…
    Znów mowa o tych duszach… Rany… Ta… deklaracja niepokoiła cię w pewien sposób.
- O… kej?
    Puścił twoją dłoń. Tak jak powiedział, zrobił to, po tym jak go wysłuchasz. Od razu schowałaś obie ręce do kieszeni bluzy, w razie jakby znowu zachciało mu się ciebie zatrzymywać.
- To wszystko? - upewniłaś się. Przytaknął powoli. Czułaś się w obowiązku odpowiedzieć coś na jego słowa. Nie wiedziałaś tylko co… Potwory widocznie bardzo wierzyły  w te swoje dusze, więc odrzucić go tuż po takiej wypowiedzi wydawało się być niewyobrażalnie okrutne. Z kolei nie chciałaś go okłamywać, że może na coś liczyć, jego działania były dla ciebie zdecydowanie za szybkie, zbyt gwałtowne i… Nie, po prostu nie!
    Może lepiej nic nie mówić? Odwrócić się i sobie pójść?...
    Zdałaś sobie sprawę, że cokolwiek byś nie wymyśliła, kończyło się źle dla ciebie. To, że nic nie robiłaś dodatkowo komplikowało sprawę, bo stałaś i się na niego gapiłaś.
Zaczął wyglądać na trochę zagubionego, czekał na to co zrobisz… Nawet, gdy sobie uświadomiłaś, że NAPRAWDĘ powinnaś coś zrobić, nie robiłaś w dalszym ciągu kompletnie nic...
- Grillby… - wykrztusiłaś z siebie w końcu.
    Nie czekał dłużej na odpowiedź. Przesunął się o krok do przodu, stał tuż przed tobą. Nachylił się lekko w twoją stronę.
    Serce zadudniało tobie w piersi. C-co on…?
    Poczułaś jego wargi na swoim czole. Zaledwie muśnięcie jego ognistych ust na twojej delikatnej skórze. Napięcie wzrosło w tobie, czułaś jak całej tobie robi się gorąco. Nie trwało to długo, zaraz potem odsunął się, na miejsce, gdzie przed chwilą stał. I krok dalej. Dwa, trzy. Lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy widząc twoje zmieszanie i wypieki na policzkach. Otwierałaś usta raz po raz nie wiedząc co powiedzieć.
    Otworzył drzwi samochodu i zanim odjechał pomachał ci na do widzenia. Tak, po prostu sobie pojechał.
- H… hej! - krzyknęłaś za nim, gdy wyjeżdżał z parkingu ale oczywistym było, że jest już za późno. Przebiegłaś trzy kroki, jakby chcąc go dogonić i zatrzymałaś się w połowie ruchu. Za moment zniknął ci z oczu jego czarny samochód - C-co to kurwa miało być?!
    Byłaś wzburzona. Nie dał ci powiedzieć, co myślisz o tym wszystkim! Tak się nie robi!

* * *

- C-co to kurwa miało być?! - krzyczała w stronę, gdzie właśnie odjechał. Stała tak chwilę. Wbiła palce w swoje włosy, wygięła ciało w łuk - Cholera!
    Złość malowała się na jej twarzy, lecz to nie przez nią rumieńce na jej policzkach.
    Dziewczyna po dłuższej chwili ruszyła w stronę domu. Szła szybciej niż zazwyczaj. Zniknęła mu z oczu, więc bez pośpiechu wyszedł zza drzewa.
- znów, nie wiem czego się po tobie spodziewać - zaśmiał się cicho - czemu nie możesz zawsze grać tak samo, co?
 Autor: Rydzia
Share:

17 lutego 2017

Undertale: AU - Frisk/CORE

Nazwa: Frisk/Core ; Core!Frisk ; CoreTale ; Omega Timeline
Autor: Ivka


Charakterystyka AU:
Zaznaczyć należy tutaj kilka rzeczy. Po pierwsze, w skład tego AU może, ale nie musi wchodzić Linia czasowa Omega (o której później). AU posiada właściwie jedną osobę, choć nie jest to do końca prawda. Chodzi bowiem o Core!Frisk. Kim jest Core? To Frisk, który został wrzucony wpadł do rdzenia. Podobnie jak Gaster, jako jednak, że jego dusza jest silniejsza niż ta należąca do potworów - nie tylko przetrwał, ale także zyskał wiedzę o wszystkich liniach czasowych. Może się do nich przenosić - jednak nie jest w stanie niczego dotknąć, przesunąć, nikogo złapać, czy przytulić. Jest za to widoczny i słyszalny. Coś jak duch. W każdym razie może się przenosić do linii czasowych gdzie chce i kiedy chce.

Linia czasu Omega:
Nie jestem do końca pewna, czy to miejsce zostało stworzone przez Core, czy było już wcześniej. W każdym razie, jest to miejsce do którego można wejść, nie można przenieść się do innych linii czasowych (możesz wrócić tylko do swojej własnej). Jednak, w Omega mogą spotkać się postacie z różnych AU. Tutaj to najczęściej przebywa Core. Pozwala jednak wpuszczać do środka tylko osoby z pacyfistycznych dróg, jak też i "dobre" Chary. Łączy się to z charakterem Core. W tym miejscu, jak to sam mówi - nie jest sam.

Core!Fisk:
Urodził się w jednym z europejskich państw w roku 20XX. Jego ojciec umarł na wojnie, zaś matka kiedy miał 9 lat. Jako, że nie było nikogo, kto by się nim zaopiekował, bardzo zdeterminowany młodzieniec postanowił udać się w drogę do sąsiedniego kraju, do którego chciała zabrać go mama. Po drodze jednak wpadł do dziury i.... Frisk bardzo chciał się zaprzyjaźnić z potworami. A jako, że nie przepadał za światem zawsze kiedy potwory miały już wyjść na powierzchnie robił RESET. 
Było ich tak wiele, wszystkie pacyfistyczne - co by nie było - w których Frisk przyjaźnił się z nowymi potworami, odkrywał nowe dialogi i możliwości. Nie wiedział jednak, że Sans wie o wszystkim i powoli zaczyna się ... denerwować i złościć. Postanowił więc uporać się z Friskiem, aby zapobiec dalszym RESETOM.
Doszedł do wniosku, że skoro normalna śmierć nic nie zmienia, to wrzucenie dziecka do Rdzenia powinno rozwiązać sprawę. Dopiero wtedy Frisk zrozumiał, jak bardzo zranił swojego najlepszego przyjaciela. Choć obiecał, że już nigdy nie zrobi RESETU, Sans mu nie uwierzył i zrobił to co planował. W oryginalnej linii czasowej z której pochodzi Core, wszyscy o nim zapomnieli (tak jak ma się to w przypadku Gastera). 

❧ Frisk nie ma określonej płci.Natomiast choć jego wiek nie jest do końca znany, jego "ciało" wygląda na 9 lat.
❧ To czarne na jego twarzy to nie są oczy... to są puste oczodoły do których może wsadzać niewielkie przedmioty. 
❧ Nie jest w stanie tworzyć linii czasowych. 
❧ Może przemieszczać się po AU, lecz nie umie oddziaływać na uniwersa. 
❧ Error próbował zniszczyć Core jako anomalię, szybko jednak zrozumiał, że dziecko jest też ... nieśmiertelne. Nie da się go w żaden sposób zranić. 
❧ Nie czuje też bólu, przyjemności, zapachu, dotyku, nie musi oddychać, jeść, spać. 
❧ Jego głos brzmi normalnie. 
❧ Z racji na swoją strukturę, rzeczy jakie pędzą szybko albo są ciężkie - po prostu przez niego przenikają. 
❧ Nie jest już w stanie zrobić żadnego RESETU ani ZAPISU
❧ Jego jedyną słabością jest jego psychika. Dziecko bardzo ucierpiało, ma złamane serce, pragnie ze wszystkimi się zaprzyjaźnić i szuka akceptacji. Jest bardzo emocjonalny, melancholijny i bywa samotny.






Share:

16 lutego 2017

Undertale: AU - InkTale

Nazwa: InkTale
Autor: comyet
Komiksy i opowiadania po PL: klik


Charakterystyka AU
Ciężko mówić tutaj o jakiejś konkretnej charakterystyce gdyż ... na dobrą sprawę, nazwanie tego AU.. AU jest błędne. A więc tak. Istnieje coś takiego jak Przestrzeń Po-Za, jak sama nazwa wskazuje, znajduje się ona... po za wszystkimi AU, jednocześnie między jakby to powiedzieć "ich" rzeczywistością, a "naszą". W tym to miejscu, uniwersa jakie zrodzą się w umysłach twórców wszej kategorii ... się pojawiają. Nie ma tutaj większej filozofii, czy ukrytego dna. Gdyż nie tyle o opis świata, co o postacie chodzi najbardziej:

Postacie
Ink!Sans - zwany także po prostu Ink. Jest najbardziej rozpoznawalną postacią tego uniwersum, przez wielu uznawaną za jedyną. Co należy zaznaczyć - nie jest on twórcą uniwersów, jest ich opiekunem. Jego zadaniem jest pomaganie artystom w tworzeniu własnych dzieł, wspieraniu pisarzy by dalej pisali opowiadania. Jego głównym i właściwie jedynym przeciwnikiem jest Error!Sans, który został wymyślony znowu przez kogoś innego (lecz o tym w innej notce). 
Ink z natury swojej jest pogodny, bardzo cierpliwy, pomysłowy, optymistyczny, troskliwy i protekcyjny zarówno do postaci, jak i do każdego AU, bez względu jakie by ono było. Rozumie, kocha i szanuje. Ma wiele wyrozumiałości do ludzi, którzy je tworzą. 
Walczy swoim wielkim pędzlem i kolorami, za jego pomocą jest w stanie stworzyć życie, pod warunkiem, że nie istniało ono wcześniej/już nie istnieje, albo też nie zostało zabite (nie jest w stanie nikogo ożywić). 
Ink!Papyrus - znany też jako Paint!Papyrus, to postać wymyślona przez 7goodangel Jest to brat Inka, postać nie jest popularna, czy też uznawana przez wielu fanów. Również jest obrońcą i opiekunem AU. Kreatywny i energiczny, choć jego osobowość nie jest do końca znana. Co jest jednak pewne, nie przykłada się do swojej pracy tak samo jak Ink.
Paper Jam - uggggh, im głębiej w las tym więcej drzew. Prawda? Jego autorką również jest 7goodangel ....Paper jest... ugh, mieszanką Errora i Inka. Nie pytajcie skąd się wziął... NAWET nie chcę tego wiedzieć. Również nie jest to postać kanoniczna.


Mamy jeszcze Ink!Charę, Ink!Toriel, Ink!Undyne... Lecz są to postacie jeszcze mniej popularne, stworzone przez fanów InkTale, które właściwie nie wnoszą nic ciekawego swoją egzystencją.

Share:

15 lutego 2017

Jak powinien wyglądać blog? Jak pisać?


Co jakiś czas ktoś z Was podsyła mi link do swojego bloga z prośbą, abym go oceniła i powiedziała co o nim myślę, ewentualnie co bym zmieniła. Są różne, a to pamiętniki, a to blogi z tłumaczeniami, a to opowiadania. Bardzo się cieszę, że dzielicie się ze mną swoją pracą i twórczością. Raduję się też, że liczycie się z moim zdaniem :) Śmiało możecie słać adresy, obiecuję szczerze ocenić - choć może nie od razu i nie od zaraz bo czas pędzi, a każdy z nas ma swoje obowiązki, ale zaręczam, że przeczytam i się wypowiem.

Jednak po co piszę? Ohm, jakby to powiedzieć, w większości przypadków zauważyłam - szczególnie jeżeli chodzi o wygląd - tę samą tendencję. Chciałabym tutaj z Wami się podzielić moimi spostrzeżeniami - ogólnie. Być może dla tych co mnie czytają, a nie podesłali swoich linków. Od razu zaznaczam - nie uważam siebie za jakąś gwiazdę, która ma wprowadzać trendy i afiszować się marką. Neh, nie uważam się też za żadnego fejma. Po prostu chcę podzielić się z Wami swoimi obserwacjami. Nie musicie się z nimi zgadzać, oczywiście. Niczego, nikomu nie narzucam.

Nim jednak przejdę do tego, pozwolicie, że cofniemy się troszeczkę w czasie.
Muszę powiedzieć z całą stanowczością, że moje pokolenie, oraz zbliżone roczniki (88,89,90,91,92 etc), które pamiętają jeszcze "stare czasy gdy po ziemi chodziły dinozaury" wychowały się wraz z internetem. Dla Was - młodszego pokolenia - świat bez telefonów, czy komputerów wydaje się ... niemożliwy do wytrzymania. Za lat mojej młodości niemożliwe do wytrzymania było siedzenie w domu. Szczytem techniki stary pegazus. Telefon przytwierdzony do ściany ze śmiesznym kabelkiem w który wsadzało się długopisy. Aby zaimponować w szkole trzeba było przynieść swojego walkmena wielkości małej książki, który odtwarzał kasety magnetofonowe. Pamiętam, że jak sąsiadka sprawiła sobie w domu DVD to do niej cała klatka na filmy chodziła. Albo jeden informatyk, podłączył się na pewnym obozie pod internet i zbiegli się wszyscy - nie tylko dzieci, bo sporo dorosłych tam było - bo "łaaaaał można zobaczyć jaka będzie pogoda!". Heh, teraz to wydaje się zabawne, ale tak to wyglądało. Świat jaki jest Wam znany ... bo się w nim urodziliście - dla mnie jest światem, z którym dorastałam. I być może brzmię teraz jak staruszka, albo jak Wasi rodzice, choć zaręczam, że emocjonalnie i mentalnie zatrzymałam się na poziomie krejzi 16 - to jednak często wzdycham sobie pijąc kawę, za starymi czasami.

A takie były też w dziedzinie internetu. Jak już człowiek sobie zamontował dostęp do takowego, co wierzcie mi lub nie - było łoł (ja internet dostałam dopiero w 2 klasie gimnazjum, albo 1 jakoś tak) - wszedł w świat... Jakby to powiedzieć. Stary net wyglądał... inaczej. Bardziej surowo, mechanicznie. Kładziono mniejszy nacisk na estetykę, a większy na funkcjonalność. Oczywiście, blogi były, a jakże.

 Taaaaak ten screen ma 10 lat (miałam wtedy 15 lat /bo jestem z grudnia, rocznikowo 16/)

Pierwszym hitem były blogi na onecie.Próbowałam znaleźć swój stary, jeszcze z 2005, kiedy się wstrzeliwałam w całą zgraję, aaaale został skasowany. Za to trafiłam na stare blogi znajomych, z którymi nadal utrzymuję kontakt. Łoooooł (choć ani razi się nie spotkaliśmy xD). Mniejsza!W każdym razie na samym początku były blogi na onecie. Najpopularniejsze miały czarne tła z białymi literami. Nie wyglądały one jakoś ... cudownie. Wielkie litery, loga tak jak na blogspocie i trzy, albo dwie kolumny gdzie w jednej był tekst notki, a w drugiej obrazki, archiwum, kalendarz i polecane linki.
Stosunkowo szybko, ludzie przenieśli się na inny portal mylog.pl. On wprowadził dzieciarnię w świat html. Można było już znacznie bardziej hm... upięknić stronę, ALE trzeba było znać ten pierdolony html... Pamiętam, że wtedy też się w to bawiłam. NADAL nie rozumiem tego kodu, ale jakoś szablony się robiło i jakoś to wszystko działało. Tutaj moda była inna. Pasek z tekstem zdecydowanie mniejszy, za to połowa ekranu zajmowała hm... tło? W sensie znajdowało się tam najczęściej coś co tyczyło się bloga - obrazek, zdjęcie, symbol autora.


Potem wraz z latami 2008/2009 ludzie bardziej się otworzyli na świat. Popularny stał się zagraniczny worldpress, polski pinger, były fotoblogi przeznaczone głównie do robienia zdjęć i nasza-klasa, która obecnie istnieje chyba tylko jako strona, gdzie można pobawić się w pisanie opowiadań wraz z innymi.

Hah pisząc tę notkę poszłam najdalej jak się da aby trafić na swoje stare blogi. Jakbyście byli ciekawi. To jak do tej pory najdłuższe opowiadanie jakie wyszło spod moich rąk, niedokończone, osadzone w realiach anime Death Note - Wammy's House. Teraz się rumienię czytając swoje stare notki, ale każdy kiedyś zaczynał - prawda? No i jeszcze wcześniejszy blog na pingerze gdzie umieszczałam recenzje mang i anime oraz moje pierwsze wstawki z tłumaczeniami - jak do tej pory openingów i endingów Yumisiowe Recenzje. Reszta stron chyba nie przetrwała próby czasu. Choć nie. Stary DeviantArt trzyma się zaś konto nadal mi służy od dziesięciu lat.

Trendy blogowe się zmieniały. Mody bywały różne. Ten panujący obecnie - też się zmieni. Fotoblogi przeszły w Instagramy; nasze-klasy w face-booki, a gadu-gadu w mesendżera. Jeżeli chodzi o prowadzenie blogów... obecnie. Cóż, pozwólcie, że pokażę Wam na kilka przykładowych jakie czasem sobie czytnę. Obojętnie, czy mówimy tutaj o tych z tłumaczeniami, opowiadaniami albo freestyle. Kanon tego co jest popularne pozostaje taki sam. Wejdźcie proszę i porównajcie ze sobą.

Nishka - poznałam ją dzięki Samael - mojej współlokatorce - Nishka opowiada o swoim życiu, jako matka i jako żona. Mówi jak ciężko być rodzicem, jak lepiej zrozumieć swoje dziecko, opisuje przeżycia zarówno w ciąży, jak i o tym jak ciężko jest obecnie wychować dziecko. Polecam go każdemu kto lubi tego typu tematy, albo sam jest rodzicem.

HaloZiemia - to jest bardziej freestylowy, autor Konrad Kruczkowski to mąż i ojciec. Jego wpisy poruszają temat - ludzi. Pamiętam, że poznałam ten blog również dzięki Samael. Ogólnie gdyby nie ona to nie rozeznałabym się w obecnej blogoswerze za co jej dziękuję ;) W każdym razie pokazała mi piękną notkę w której to opisywał swojego syna. Pozwolił mu kupić sobie prezent za 200 złotych na gwiazdkę. Dziecko mogło wziąć co chciało. Synek - zdaje się w podstawówce - poprosił o buty. Pan Konrad był zdziwiony, ale się zgodził. Kolejne zaskoczenie, kiedy jego syn nie wziął najnowszych, najmodniejszych, najdroższych butów, ale te za 99,99 zł i to dwie pary. W tym jedną mniejszą. Rodzice nie kwestionowali wyboru syna. Trzecie, największe zaskoczenie naszło kolejnego dnia. Jego dziecko dało tę mniejszą parę koledze z klasy, który pochodził z biednej rodziny. Po prostu chwyciło mnie to za serce. Po wpisach pana Konrada odzyskuję prawie utraconą i mocno zachwianą wiarę w ludzkość.

eWkratkę - to blog kobiet osadzonych w areszcie śledczym w Warszawie. Skąd w więzieniu internet? No nie ma. Jako formę terapii każda z nich może napisać na kartce notkę, która potem jest przepisywana na bloga i umieszczana. Potem jak pojawiają się komentarze, są drukowane i każdej pokazywane. Przepiękne historie, wspaniały klimat, choć przyznam, że momentami nieco dołujący.

BezFartuszka - To blog kulinarno-erotyczny. Taaaak, dobrze czytacie. Prowadzony przez parę. Alicja i Drwal. Opisują oni smaczne potrawy nie tylko dla dwojga, oraz poruszają takie tematy jak "mineta podczas okresu", "dominacja w łóżku przez kobietę" etc itd itp. No i recenzje testowanych zabawek erotycznych. To nie jest blog pornograficzny, co to to nie, nie uświadczycie tam ani jednego zdjęcia obnażającego ludzkie ciało. Lecz można się na nim dowiedzieć wielu rzeczy z dziedziny psychologii jak i ginekologii.

Żudit - kolejny blog który poleciła mi Samael. Typowo freestyle, autorka pisze o wszystkim. Szczególnie podoba mi się to, że bloga prowadzi razem ze swoją mamą.

Na podstawie tych kilku blogów co zauważyliście?

Są jasne, wszystkie poza eWkratke mają białe tła, do tego bardzo jasna budowa, interaktywność, zdjęcie tytułowe, chwytliwy tytuł sprawiający, że aż "chce się kliknąć". Jak wchodzimy na tekst, nie ma wielu obrazków, jest za to dużo miejsca na tekst. Ten najczęściej jest wyjustowany, czcionka prosta - Times New Roman, Arial albo podobne. Żadnych udziwnień. Czytelnik chce prostoty

Prowadząc tego bloga postanowiłam postawić na to samo. W miarę prosta konstrukcja, najwięcej miejsca na tekst - który w przypadku tłumaczenia komiksów jest bardzo ważny, bo wielkość stron jest różna. W miarę możliwości duże litery, ale nie za duże. Jeżeli już korzystam z kolorów to staram się używać albo dwóch, do trzech różnych, albo z jednej palety barw - odcienie czerwonego, niebieskiego, zielonego, fioletowego etc. 

Prawda jest taka, że to co przyciąga człowieka na samym początku to - wygląd. Ocenia się książkę po okładce i nie liczy się wnętrze, nie dajcie się zwieść, to pierwsze wrażenie i wygląd się liczy. Tak samo jak w przypadku drugiego człowieka, tak i stwierdzenia co się nam podoba, a co nie - zwracamy uwagę na wygląd.
A co wygląda ładnie? To co jest proste i symetryczne.

Jak pisać?
Prosto. Karygodne są błędy ortograficzne. Żadna dysortografia, dyskalkulia i dysmózgowie Cię nie tłumaczy. Owszem, ja też je popełniam. I to często. Nie zasłaniam się jednak nigdy dysortografią, którą mam stwierdzoną. Ba! Nigdy tego nie robiłam i do dzisiaj śmieję się sama z siebie, jak w tracie tłumaczenia jednego z komiksów napisałam "kułko", podczas kiedy sama się uczyłam i pamiętam, że jak kółko to tylko zamknięte ó. Mój najgorszy błąd? Na dyktandzie, "śę" zamiast "się" xD A jednak, popełniłam i będę popełniać byki. Dlatego, jeżeli piszecie opowiadania KONIECZNIE musicie posiadać swojego BETĘ.

Kim jest Beta? To osoba, która czyta po was. Koryguje nie tylko błędy, ale też pomysły. To człowiek zaufany. Moim betą jest Samael. Oooczywiście, nie wszystko czyta. Jest tak cudowną osobą, że jest w stanie po kilku akapitach popatrzeć na mnie tymi swoimi dwukolorowymi oczętami i powiedzieć "to jest gówniane, nie będę tego sprawdzać", czy "weź nie pierdol, to jest chujowe, zajmij się czymś porządnym". I nie, nie obrażam się. Liczę się z jej zdaniem. Albo po prostu macham ręką mówiąc "aaa nie znasz się". Co wtedy? Aby wyłapać własne błędy - czytaj na głos. Wtedy więcej się ich wyłapie, oczywiście nie wszystkie.

W opowiadaniach co jest jeszcze bardzo męczące.

-Tak - powiedział
-Nie - odparł
-A może? - zapytał patrząc się w jej oczy

Skoro na końcu zdania jest znak zapytania, to nie jest to zdanie twierdzące na miłość boską. Skupić się należy na czymś innym. Popatrzcie na tę wersję.

-Tak.
-Nie.
-A może? - głos mu lekko zadrżał, kiedy wpatrywał się w jej oczy oczekując odpowiedzi.

 To JEST istotne.

Jeżeli mamy problem ze znalezieniem słowa dobra strona to ta z synonimami, masz słowo, a nie jesteś pewien jego znaczenia? Słownik Języka Polskiego się kłania. I to nie jest coś, co sprawia, że ughm "zobaczy się później". Sama naprawdę często korzystam z tych dwóch stron. Są u mnie praktycznie zawsze otwarte, kiedy piszę jakąś notkę, nawet tę. A jak najlepiej nauczyć się pisać? To proste - czytając! Po prostu czytając. Pisarz jest tym lepszy w swoim rzemiośle, kiedy nie tylko wpadnie mu do głowy genialny pomysł, ale także będzie czytał pomysły innych. Im więcej sami przeżyjemy tym bardziej autentyczne będą nasze wpisy, notki, oraz przeżycia bohaterów.

A co najważniejsze? Publikując coś w sieci musisz liczyć się z krytyką oraz z tym, że komuś się Twój pomysł nie spodoba. Dlatego, nie wolno zrażać się, oddzielać konstruktywną krytykę od hejtu i jedziesz. Nie od razu Rzym zbudowano. Mam nadzieję, że ta notka nieco pomogła niektórym z Was i wyjaśniła kilka kwestii :3 
Share:

Ogłoszenie: Roczek Zwierzogrodu

Jako, że się niedawno dowiedziałam (tak właściwie to ... 5 min temu?), że 19 lutego Zootopia/Zwierzogród będą miały już cały roczek.... Trudno powiedzieć, że organizuję event, bo na event to za późno - ALE jeżeli ktoś ma jakieś:
- prace graficzne, 
- opowiadania 
...jakie chciały podesłać o tej tematyce, aby zostały opublikowane na blogu - można słać do 18 lutego do mnie na maila yumimizuno@interia.pl .
 
Jeżeli prac będzie dużo, to zrobię to samo co w przypadku Eventu Walentynkowego (coś w rodzaju pracy zbiorowej pod redakcją), a jeżeli mało to opublikuję osobno pod postacią notki to co jest. 

W mailu proszę podać tytuł pracy oraz nick, i ewentualnie stronę własną :3 

Powodzenia Zootopowicze!
Share:

14 lutego 2017

Undertale: AU - AlterTale

Nazwa: AlterTale
Autor: friisans


Charakterystyka AU
Pozostaniemy trochę przy zamianach. W tym AU zamienione zostały role i osobowości sześciu postaci. Reszta pozostała taka sama, fabuła gry również. Nadal mamy Frisk, który wpadł do podziemia i musi się z niego wydostać. Nadal mamy trzy drogi możliwe do przejścia. Jednak... No właśnie. Postacie. 
Sans został zamieniony z Toriel
Papyrus z Asgorem
Asriel z W.D. Gasterem 
W tym Uniwersum bardzo dobrze rozwija się Soriel, choć nie jest ono częścią fabuły.

Postacie
Sans - Opiekun Ruin i prawowity władca Podziemia, uciekł jednak z tronu po tym jak zdradził go brat i zamordował sześcioro dzieci. Ma zdecydowanie przewagę osobowości Toriel w sobie, jest bardzo opiekuńczy. Ma zapewne setki lat, lecz wygląda na czterdzieści. Jest starszym bratem dla Papyrusa i Gastera. Nadal posługuje się atakami kośćmi i "niebieskim sercem", choć nie ma już Gaster Blasterów. Za pomocą telekinezy może przenosić różne rzeczy. Lecz mimo to uważa siebie za zbyt słabego by być w stanie ochronić dziecko. Przez lata samotności w Ruinach jest spokojny i cichy, lecz w chwili zagrożenia (albo mocnego wkurwienia) może stać się porywczy i nieprzewidywalny. Czasami wyraźnie tęskni za bratem, lecz stara się ukryć swoje uczucia. Lecz nada uwielbia kawały i hotdogi, jest do tego bardzo leniwy. Na końcu Pacyfisty wybacza bratu, lecz muszą jeszcze długo pracować aby ich relacje się polepszyły. Nigdy nie powstrzymywał żadnego dziecka przed opuszczeniem Ruin, nie używał też na nich swoich mocy bo nie chciał ich skrzywdzić. Często wspomina Pierwszego Człowieka (Charę) i swojego małego braciszka Gastera. Lubi żaby. Nadal nazywa Papyrusa "Paps", Ma bardzo protekcyjny stosunek do Frisk - jak ojciec czy też brat. Umie robić naleśniki! Zwraca się do Friska per "dzieciaku", nie nazywa go "moje dziecko". Frisk zwraca się do niego "starszy bracie". Zaznaczyć należy, że ten Sans nigdy nie był ojcem. Stracił młodszego brata (Gastera) a nie dziecko. 
Papyrus - Król Podziemia, przeważa osobowość Asgora. Odpowiedzialny za zamordowanie sześciu dzieci, pogrążony w poczuciu winy, pragnie jedynie przebaczenia, chce odzyskać swoich braci. Jest młodszym bratem Sansa, ale starszym dla Gastera. Nadal używa kości i "niebieskiego serca" i podobnie jak brat nie może już używać Gaster Blasterów Umie korzystać z telekinezy. Żyje w zamku kompletnie sam przez wiele, wiele lat. Pomijając to, że jest odpowiedzialny za śmierć dzieci, jest bardzo miły i rodzinny, pomocny i wyrozumiały dla potworów. Nie lubi kawałów... w żadnym wydaniu. Uwielbia gotować spaghetti. Ma setki lat, lecz wygląda na trzydzieści pięć. Nie doszukujcie się tutaj romantycznych uczuć między braćmi. To uczucie czysto... rodzinne jakie ich łączy. 
Gaster - Młodszy brat Sansa i Papyrusa. Pierwszy potwór, który spotkał człowieka po wojnie. Przewaga osobowości Asriela. Ma około dziesięciu lat. W walce może używać kości i "niebieskiego serca", nie może korzystać z Gaster Blasterów. Zna telekinezę. Od braci uczył się magii. Mimo swojego młodego wieku jest bardzo silny, co sprawia, że jego starsi bracia są bardzo z niego dumni. Czasami zachowuje się tajemniczo... To on jest Flowey, zamienia się w Neutralu w Photoshop Flowey oraz w God of Hyperdeath w Pacyfiście. Początkowo nie lubił żartów Sansa, ale potem do nich przywykł. Przyjaźni się z Charą.
Asriel - Tajemniczy potwór, który kiedyś pracował nad Rdzeniem dla króla Papyrusa. Jednak kiedy do niego wpadł wszyscy o nim zapomnieli. Zdaje się, że tylko Toriel i trzech jego współpracowników nadal pamięta, że ktoś taki istniał. Przewaga osobowości Gastera. Ojciec Toriel i Asgora, których stworzył w swoim laboratorium. Miał trzydzieści pięć lat kiedy doszło do "wypadku". Praktycznie w całości został wymazany z gry, może zostać znaleziony tylko poprzez grzebanie w plikach systemowych. Czasami pojawia się u boku Toriel, jednak nic nie mówi. Możliwa jest walka z nim, w której stosuje ogniste kule, czerwone ataki. Przewoźnik Rzeczny ostrzega Frisk przed nim słowami "Strzeż się mężczyzny, który nie istnieje".

Asgore - O wielkim, wyrozumiałym i dobrym sercu. Chce zostać strażnikiem. Przewaga osobowości Papyrusa. Stworzony w laboratorium. Ma około dwudziestu pięciu lat, ale mimo to, dziecinny. Starszy brat Toriel. Mieszka w Snowdin. Atakuje płomiennymi kulami. Samego siebie określa jako "Niesamowity Asgore!" Uwielbia piec bułeczki i pić herbatę. Uwielbia zagadki i wykreślanki oraz bajki na dobranoc. Szkoli się u Undyne. Na ścieżce ludobójczej Frisk zabija go przez podcięcie gardła. Nazywa Toriel, Tori. Jest głośny.
Toriel - Pomaga Friskowi przedrzeć się przez zagadki brata. Jest przyjazna i miła. Przewaga osobowości Sansa. Stworzona w laboratorium. Ma około dwudziestu jeden lat. Córka Asriela i młodsza siostra Asgora. Ma tylko 1 HP, DF, AT. Może używać Gaster Blasterów (które w tym AU nazywają się Dreemurr Beamers. Walka z nią tylko na ludobójczej ścieżce. Ciągle prześladowana przez twarz ojca. Pamięta go. Uwielbia piec ciasta, grać w sudoku i żartować. Jak poznaje Frisk rzuca mu ciastem w twarz. Uwielbia bitą śmietanę. Jako zwierzątko domowe ma ślimaka. Łatwo się denerwuje. Opowiada Asgorowi bajki na dobranoc. Mówi do brata "A". Ma zaburzenia lękowe.






Share:

13 lutego 2017

WALENTYNKI 2017 - Podziel się miłością


Wiem, że Walentynki są jutro, ale jestem mimo wszystko niecierpliwa i lubię dzielić się tym co już zrobiłam, więc wrzucam notkę dzisiaj :3 
Darujemy sobie podniosłą gadkę bo zarówno mnie zależy, aby szybko Wam przedstawić efekt naszych wspólnych działań, jak i Wy chcecie je zobaczyć. 

Powiem szczerze - nie spodziewałam się, że jak na pierwszy taki event będzie tyle chętnych osób! Niedługo na blogu puszczę ankietę, czy chcecie takich więcej - niekoniecznie związanych z obchodami jakichś świąt. W każdym razie teraz do sedna

Przede wszystkim, dziękuję tym co wzięli udział. Mamy i obrazki i zdjęcie i wiersze i opowiadania. Undertale, Zootopia, a nawet prace własne i pojawiło się nawet Kuroshitsji! Słowa nie są w stanie opisać mojej radości jaka towarzyszy temu dniu! 

Lecz nim podam Wam linki, kilka zasad aby wszystko było jasne. 
1 - Niniejsze pozycje są naszą pracą zbiorową. Tak więc jako takie mogą być drukowane przez Was pod warunkiem, że będzie tylko na domowy użytek i na waszą półkę. Jeżeli postanowicie wydrukować - proszę o nadesłanie zdjęcia. Tak, aby można było się pochwalić. Zdjęcie albo samej wydrukowanej pracy, albo Was trzymających druk. Fajnie by to wyglądało :D No i zostanie pamiątka na zawsze. Hehe. 
2 - Pod każdą pracą jest podany pseudonim autora. Niektórzy podali mi swoje strony, inni nie. Lecz nie wolno zabierać cudzej pracy i umieszczać ją w innym miejscu bez wcześniejszej zgody autora. 
3 - Autorzy prac mają do nich pełnię praw i mogą je umieszczać gdzie chcą. Miło byłoby jakby dodali, że są to pozycje na event i link, ale nie jest to nic wymaganego. 
4 - Kolejność umieszczonych prac jest przypadkowa. 
5 - Jeżeli komuś nie otwiera się link proszę dać znać w komentarzu. 
6 - Jeżeli ktoś chce to na maila proszę do mnie napisać na yumimizuno@interia.pl

Podziel się miłością
str (50) 



Podziel się miłością +18
str (16)


I jak? :3
Share:

Undertale: AU - Storyshift

Nazwa: StoryShift
Autor: voltrathelively


Charakterystyka AU
W UnderSwap chodziło o zamianę osobowości. StoryShift też coś zamienia. Co prawda Frisk nadal ma przed sobą drogę przez Podziemie i może wybrać czy chce mordować, czy nie. Tutaj też została dokonana zamiana. Zaznaczyć jednak należy, że nie osobowości, co miejsc jakie są zajmowane. No i nie wszystkich postaci - dziesięć. 
Co można jeszcze powiedzieć, ah tak. Osoby jakie parują Asriela i Charę znajdą się bardzo dobrze w tym AU, gdyż można powiedzieć, że główny nacisk jest położony na nich. Tak to, niewiele się różni od głównego kanonu. Nadal potwory zbierają dusze. Nadal chcą wydostać się poza barierę. No i nadal Frisk jest brakującą osobą aby spełnić ich marzenia. Ale, teraz może co ważniejsze! O postaciach!

Postacie
Tak jak powiedziałam. Dziesięć postaci zostało zamienionych miejscami jakie zajmowały w grze, jednak ich osobowość nie została zmieniona. No i tak mamy
Sansa - > Króla
Papyrusa -> Opiekuna Ruin
Charę -> która przybrała rolę Sansa
Asriela ->Który przybrał rolę Papyrusa
Asgore -> Naukowca
Toriel -> Przywódca Gwardii
Undyne -> która jest gwiazdą Podziemia
Alphys ->Robiącą za ducha
Mettacrit -> umarł na początku i przejął rolę Chary
Napstablock -> Jego kuzyn rozpaczał po jego śmierci aż oszalał z tęsknoty i również umarł, odrodził się jako Boogie (zajmuje miejsce Floweya i mówi Friskowi jak działa Podziemie), nie jest on jednak żadnym wrogiem. Bardziej smutnym kwiatkiem, który nie wie co się dzieje.

EDIT:
Warto dodać, że tutaj Chara jest spokojna i w przypadku jeżeli Frisk pójdzie ścieżką ludobójczą to ona dokonuje sądu. Ponad to Asriel i Chara oczywiście są rodzeństwem, jednak ich rodzice Toriel i Asgore są w separacji (nie są rozwiedzeni). Asriel uwielbia wszelkiego rodzaju LARP'y i ma nadzieję, że za ich pomocą uda mu się pogodzić skłóconych rodziców.

Share:

Idzie raczek nieboraczek...

Idzie raczek...
...nieboraczek...
....jak ugryzie....
....będzie znaczek.


Ostatnio zauważyliście, że nie udzielam się tak często w komentarzach jak wcześniej, prawda? Powodów jest kilka - raz, że siedzę teraz cały czas nad kleceniem wszystkiego na event walentynkowy. Dwa, że zwyczajnie nie nadążam z pisaniem, czytaniem i odpisywaniem Wam wszystkim. Bo to jest tak. Wrzucę notkę, idę siku, wracam i już naście komentarzy, żyjących własnym życiem. Podoba mi się to bardzo i nie krępujcie się pisać o czym chcecie.
No prawie. Pozwólcie jednak, że bliżej się przyjrzymy pewnemu zwierzaczkowi. Dobrze? A więc, to jest Raczek o imieniu Krab.
Prawda, że jest słodki? Oczka świecą mu się jak perełki, rumieni się i jest taaaaaaaaki kochany i rozkoszny. Raczek lubi być wszędzie i o wszystkim wszystko wiedzieć.

Powiedzmy sobie szczerze i tak bez ogródek. Czy jesteśmy podobni do siebie? 
...
...
...
No właśnie. 

Tak więc, czy musimy lubić to samo?
...
...
...
...
E-e-e żadnych mi "ale". Odpowiedz na pytanie. 
...
DOKŁADNIE!

Już wiesz do czego biję, a-a? Ale nim przejdę do sensu, dam jeszcze belferską pogadankę. Jeżeli nie masz czasu, ochoty ani nic po prostu pomiń kolejny akapit. Zrozumiem. 

Każdy fandom składa się z ludzi. Im większy fandom tym więcej ludzi. Fandomy rodzą się i umierają. Czasami możemy wpaść do jakiegoś kiedy ten kona, albo kiedy nikogo nie ma, a wszystkie fora i blogi są ... nieczynne albo zawieszone. Jednak mówimy o takim żywym fandomie. Prawda? Tam gdzie są ludzie tam są różne rzeczy. 
Fandom poniaczy przeraził mnie makabrycznymi historiami z Pinkie robiącą ciasteczka ze swoich przyjaciółek. Oooo fabryce tęczy nie chcę nawet myśleć. Nie wspominając już o ... mniejsza. WIEM, że czytają mnie dzieci i WIEM, że WIECIE co fandom poniaczy zrobił dla zdesperowanych, zakochanych w kucykach facetów. 
Fandom Zootopii ... uh, właściwie to niczym mnie nie przeraził ani nie zaskoczył. Tzn ten polski. Bo ten zagraniczny to ... głównie brutalnymi komiksami szczególnie o związkach homoseksualnych, albo też takimi w których panna Judy... Nie, to ma być notka nie plus osiemnaście. Dlatego daruję sobie. Resztę można sobie dopowiedzieć. 
W zagranicznym fandomie UT przerażają mnie niektóre mroczne Uniwersa (HorrorFell, etc), jak też niektóre wyobrażenia postaci z Undertail. Nie powiem, że wszystkie, ale niektóre. Nie toleruję Sans x Sans, nie podoba mi się żadna krzyżówka Sans x Papyrus. Nie akceptuję Asriel x Toriel, czy Asriel x Asgore. Nie, nie po prostu nie-e. W polskim fandomie... przeraża mnie hejt. Z którym nigdzie indziej się nie spotkałam. Szczerze. W żadnym innym fandomie nie spotkałam się z hejtem. I to o rzeczy tak... tak... ugh. Ja lubię truskawki, ale ktoś ich nie musi lubić. Nie wiem czy to się bierze stąd, że poza granicami naszego kraju w większości otaczam się DOROSŁYMI graczami i osobami, a nie czarujmy się - WIEM, że większość z Was to dzieci poniżej tego magicznego wieku 18 lat i wiele rzeczy jeszcze nie rozumiecie. Jestem tutaj, aby zwrócić Wam uwagę na te kluczowe... A to jest nasz Krab. Popatrzcie co narobiliście!
Nasz raczek Krabek płacze przez WAS! Dlaczego? Powiedzmy sobie szczerze, bez ogródek. Najwięcej spin w polskim fandomie UT jest o dwa główne szipy Soriel (Sans x Toriel) oraz Frans (Sans x Frisk). Fanki tych dwóch szipów cisną po sobie, jak się da. Kiedy widziałam to na innych polskich stronach poświęconych UT ignorowałam zjawisko - nie mój cyrk, nie moje małpy. Jednak, kiedy zauważyłam, że ta wojna przenosi się do mnie powiedziałam sobie: Ooo mości panowie szlachta, tak się dziać nie będzie! 

Mówię otwarcie - nie lubię ani jednego, ani drugiego szipu. Mogłabym podać tutaj argumentów wiele, sypać nimi z rękawów i być może przegadałabym część z Was. JEDNAK, tego nie zrobię. Dlaczego? BO TO NIE MA SENSU! Jakkolwiek by to nie brzmiało okrutnie z mojej strony, bo mnie samej psychika i zmęczone, poranione i popękane serduszko odpoczywa przy tej durnej grze tak - TO JEST TYLKO GRA, to są TYLKO postacie, których... nie ma. 
Przelewamy na nie nasze emocje, niespełnione ambicje i pragnienia. Większość z Was, moje kochane grzesznice, umiłowało sobie Fransa, bo same jesteście jeszcze małymi dziewczynkami, utożsamiacie się z Friskiem i czujecie motylki w brzuszku do Sansa, świadomość że "ta druga" odbije Wam waszego ulubieńca Was denerwuje i stąd bierze się to paskudne uczucie nienawiści. Fanki Soriel znowu mają inaczej widzą we Frisku dziecko, może kto wie - miały złe doświadczenia w przeszłości i wiedzą co Toriel może czuć do Asgora, no i tak się rodzi konflikt. 
Ale czy to tak naprawdę ważne?  
Otóż moi kochani - nie

Nie, nie nie-e nie będę gadać tutaj, że o gustach się nie dyskutuje. Bo się dyskutuje. Głównie o gustach. Kto mówi inaczej to albo nie rozumie sensu tego powiedzenia, albo jest hipokrytą. W każdym razie - gadamy o gustach i można mówić - mnie się podoba to, nie podoba mi się tamto. Albo, nie rozumiem jak może Ci się podobać to, albo nie podobać tamto.
JEDNAK!
Kiedy wasze wypowiedzi w czymkolwiek, nie tylko w tej głupiej gównoburzy jaka jest w polskim fandomie - ale we wszystkich aspektach waszego życia - kiedy one zaczną atakować BEZPOŚREDNIO osobę, kiedy zaczną być chamskie, wulgarne, niesmaczne, obraźliwe - wtedy jesteście hejterami. A kim jest hejter? To człowiek zakompleksiony, niepewny własnych wartości oraz wyborów, czujący negatywne uczucia do świata, pragnący poprzez agresję wzbudzić albo strach, albo szacunek. Człowiek o niskiej samoocenie i nikłej samoświadomości. I to nie jest pocisk po nikim. To jest fakt obserwacji psychologicznej - co kieruje człowiekiem, kiedy ten zaczyna być hejterem w sieci. Kiedy zaczyna atakować innych tylko dlatego, że lubią to czego on nie lubi, tolerują to czego on nie toleruje. Dlaczego atakować uczucia innych osób, dlaczego krzywdzić inne, realne osoby - bo po drugiej stronie kabla siedzi człowiek z krwi i kości, z marzeniami, pragnieniami, obawami, snami - często o tym zapominacie. Ja nie piszę teraz do maszyny, bo wiem, że gdzieś tam JESTEŚCIE. Oddychacie, boicie się, a może i nie. Coś was zdenerwowało, chce się Wam płakać, a może siku? Może jest wam zimno? Może jesteście głodni? Ja zawsze pamiętam, że tam jesteście. Dlatego nie zapominajcie nigdy, że ... po drugiej stronie kabla... jest człowiek.

W opowiadaniach nie lubimy rasistów, którzy nie akceptują potworów w świecie, prawda? Więc dlaczego Wy, żyjąc tutaj, między ludźmi - nie akceptujecie inności? Dlaczego jesteście zamknięci? 

To jest utarcie nosa. Informuję oficjalnie, że nie życzę sobie przenoszenia głupich waśni z fandomu na łamy mojego bloga. Nie wymyślamy obraźliwych wierszyków na postacie, jakie są przez nas nielubiane, bo to może urazić innych. Nie obrażamy nikogo za to, że ten lubi to czego my nie lubimy. I co ważniejsze - akceptujemy siebie takimi jakimi jesteśmy. 

W każdym fandomie jest rak, w każdym jest coś... zepsutego, innego, dziwnego. Bo ludzka psychika sama w sobie jest ... zniszczona. Bo człowiek potrzebuje odreagować. Także ja tutaj tłumacząc nieco dziwne komiksy czy opowiadania jakie nie muszą przez wszystkich być akceptowane, a ja nie muszę być brana za w pełni poczytalną. Tak samo inne rzeczy, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Jednak nasz raczek, ten którego każdy z nas ma w sercu - prezentujący nasze zboczenia i chore fantazje - a nie chorobę - powinien być szczęśliwy i uśmiechnięty. Bo go akceptujemy ORAZ bo akceptujemy raczki w sercach innych osób.

Można powiedzieć, że się nie lubi albo lubi coś, można podać argumenty, można nawet dyskutować, rozmawiać na ten temat, ale nie obrażać się. Zrozumiano
...
..
..
No, a teraz, te osoby, które czują jak im grzechy rosną na plecach - niech przeproszą naszego raka Kraba. Popatrzcie no na tego nieszczęśnika, aż wypłakał kałużę łez!
Share:

POPULARNE ILUZJE