8 listopada 2017

Undertale: Naprzeciw [Stand-in - tłumaczenie PL] cz XVI

Share:

Undertale: Naprzeciw [Stand-in - tłumaczenie PL] cz XV

Share:

7 listopada 2017

Gra: Bestseller II - Informacje

Nauczona doświadczeniami jakie wypłynęły z pierwszego rozdania BestSellera postanowiłam nieco zmienić regulamin,  r o z l u ź n i a j ą c  go i dając większe pole manewru właściwie wszystkim. 

Tak więc. Od dzisiaj, do końca tego tygodnia będzie pod notką na blogu ankieta.... a właściwie kilka. To Wy zdecydujecie kto będzie głównym bohaterem oraz w jakiej przestrzeni czasowo-miejscowej ma się zacząć akcja naszego opowiadania. 

Jako, że zwycięzcą wcześniejszego rozdania była kobieca czytelniczka, która... no nie czarujmy się, ciekawie pokierowaliście jej życiem. Zaczęło się od biegunki, przeszło porwanie, gwałt, no i dziecko. A to wszystko we wspaniałych siedmiu rozdziałach jakie przeczytać można tutaj!


Wracając... w każdym razie, w ankiecie nie będzie już kobiecej czytelniczki. 

 Serdecznie dziękuję tym, co wzięli udział w grze i zachęcam ponownie do dorzucenia kilku groszy od siebie w tym tomie. 

Powiedziałam, że zasady się zmieniły. A no już tłumaczę i przy okazji powiem, tym co są nowi na blogu, albo po prostu wcześniej nie spotkali się z tą zabawą - o co chodzi. 

Gra Bestseller to ... pisanie wspólnego opowiadania. Każdy autor pisze jeden rozdział. Za zadanie ma umieścić w swoim trzy słowa, jakie zostały podane przez osobę która napisała wcześniejszy rozdział. 
Słowa, zawsze są podawane na końcu każdego rozdziału. Najczęściej są to przedmioty, które muszą jakoś znaleźć się w opowiadaniu. Może to jednak być uczucie, kolor, pogoda. Właściwie wszystko. Zadaniem autora, odpowiedzialnego za dany rozdział jest wpleść to co zostało powiedziane w fabułę. 

Zmieniają się ograniczenia - znaczy się, rozdział ma mieć od 2 do ... do nie ma ograniczenia - byleby nie powstała epopeja narodowa. 2 strony czcionką 12 Times New Roman to odpowiednia długość rozdziału. 

Prolog piszę ja, zaczynając rozdanie. Potem piszecie Wy. 

Do napisania rozdziału zgłaszamy się w komentarzach pod aktualną najnowszą notką. Kto pierwszy ten lepszy - jasne - po prostu nie chcę, aby ktoś posądził mnie o faworyzowanie. Nie ma też zaklepywania kolejki z góry.

Osoba która raz wzięła udział i napisała rozdział, nie będzie mogła zgłosić się drugi raz. Chyba, że od udostępnienia rozdziału miną trzy dni i nikt się nie zgłosi. Chodzi o to, aby każdy miał szansę.

Nie będzie ograniczenia rozdziałowego - ile wyjdzie, tyle wyjdzie. Zakładam, że będzie 10, ale może być więcej, to będzie właściwie zależało od was. 

 Do napisania rozdziału wymagana jest znajomość fabuły opowiadania oraz wiedza na temat tego co miało miejsce we wcześniejszych.

W rozdziałach można wrzucać swoje OC, wymyślać postacie, wątki poboczne. Jednak, powinny zostać one rozwiązane. Osoba pisząca jako kolejna może, ale nie musi pociągnąć danego wątku pobocznego. 

Po zgłoszeniu się do gry, autor ma trzy dni - 72h na napisanie rozdziału. Może ten okres czasu przedłużyć o dodatkowe trzy dni, lecz w tym celu musi się ze mną skontaktować mailowo przed upływem pierwszych 72h godzin.

W grze mogą brać udział wszyscy - tak samo zalogowani jak i nie. Dlatego, jeżeli nie masz konta i piszesz z anonima - podpisz się jakoś, aby można było Cię rozróżnić.

Wybrany w ankiecie główny bohater opowiadania - pozostaje nim do końca. 

Rozdziały mogą być +18, lecz trzeba to wcześniej zaznaczyć.

Ja redaguję nadesłany tekst.
Można tworzyć obrazki do własnych rozdziałów jak i rysować fanarty do cudzych.
Można podawać linki do blogów etc - zostaną one podlinkowane w nicku.

Rozdziały proszę słać na maila: yumimizuno@interia.pl

W razie pytań - śmiało piszcie komentarze.

No i do głosowania kochani! 
Share:

Eddsworld: Czerwona Armia - Prolog [opowiadanie by The Friskus]

Notka od autora: Równo miesiąc temu wstąpiłaś do Czerwonej Armii. Przy każdej nadarzającej się okazji, robisz różne, czasami dziwne, incydenty. Od robienia z dezodorantu broni palnej i spalania nią pomidorów, żeby zrobić sobie pomidorową,po zjeżdżanie ze schodów na sankach. Opowiadanie Tord x reader
Autor: TheFriskus
SPIS TREŚCI
Prolog (obecnie czytany)
Witaj, łajzo!
Jak za starych czasów
...

19 lat wcześniej

Twój przyjaciel zaczął rysować kredą na chodniku dziwne, krzywe figury. Domyślałaś się, iż miały to być kwadraty do gry w klasy. Na buzi miałaś wypisane zdezorientowanie. Gdy tylko to zauważył przerwał na momencik.
- Eh, dobrze wiesz, że nie umiem rysować linii tak, jak pewna mała osóbka tutaj, nosząca cały czas spódniczki, więc są krzywe.
- Ja nie noszę ich cały czas! Pff, a wiesz co? Jesteś...
Niestety niedane ci było dokończyć, ponieważ chłopak wciął ci się w zdanie.
- Tak, wiem. Jestem super. Gdyby nie ja, pewnie siedziałabyś całe dni w domu śpiąc. Wstawałabyś tylko by coś zjeść lub ewentualnie do łazienki. W skrócie: ma osoba jest najcudowniejszą na świecie. Nie musisz mi o tym przypominać, truskaweczko.
Jak tylko usłyszałaś ostatnie słowo zrobiłaś się cała czerwona, a chęć mordu wzrosła. Nie mogłaś uwierzyć, że do dziś tak cię nazywa. Już nigdy nie zjesz truskawki.
- Jesteś okropny. Weź już kończ rysować, bo się nudno robi.
- Już skończyłem. Popatrz na to arcydzieło! Jestem jak Leonardo da Vinci naszych czasów. Nigdy nie zrobisz lepszego, truskaweczko.
- Leonardo da w ryj ci.- mruknęłaś pod nosem.
- Truskawkowe ciastko!
Zignorowałaś ten komentarz i poszłaś poszukać kamyka. Pierwszy i jedyny, który zauważyłaś był cały czarny jak ubrania towarzysza. Wróciłaś do znajomego i pokazałaś mu go.
- Zupełnie czarny jak ty! Ahuhu~
- Cóż, przynajmniej jakiś znalazłaś. Od kiedy Patrick zebrał praktycznie wszystkie, a potem zrobił z nich zamek, trudno jakiegokolwiek znaleźć. Kretyn...
Wzruszyłaś ramionami i rzuciłaś przedmiotem, rozpoczynając grę. Twój kolega co chwila opowiadał jakieś dowcipy, a ty tylko się z nich śmiałaś. Nawet jeżeli się z nim czasem nie dogadujesz, to i tak go uwielbiasz. Nigdy nie zapomnisz waszego pierwszego spotkania. Był to najwspanialszy dzień w twoim życiu. Twoje zamyślenie przerwał krzyk dochodzący z okna.
- Dzieciaku, wracaj! Już jest 17!
- Już idę! Wracasz ze mną?- zwrócił się w twoją stronę z uśmiechem.
- Oki! Ale... czemu musisz już iść? Przecież jest jeszcze jasno, a rodzice pozwalają ci zawsze być na dworze do nocy.
- Ty nie...- przerwał na chwilę, wyglądał jakby coś sobie dopiero przypomniał - Eh, słuchaj. 31 lipca wyjeżdżam do Anglii. Muszę iść się spakować. Wiesz no, Patrick z rodziną przyjechał tutaj głównie po to, aby nam pomóc.
- Oh... Ok nie ma problemu. Jakoś dam sobie radę bez ciebie, ale powiedz mi kiedy wracasz?
- J-ja... Ja już nie wrócę. Przeprowadzam się tam na stałe. A-ale słuchaj! Będziesz mogła do mnie dzwonić kiedy chcesz. Twój tata ma numer do mojego. Może nawet kiedyś do mnie przyjedziesz.
- O...- czułaś, że zaraz się rozpłaczesz- Odwiedzę! Od razu kiedy tam przyjedziesz! Przylecę do ciebie i będziemy się tam razem bawić!
Byłaś podekscytowana samą myślą, że będziesz mogła do niego przyjechać. Angielski znasz bardzo dobrze, w końcu twoja mama jest rodowitą Angielką. Zastanawiasz się jedynie czy on też zna go równie dobrze jak ty.
- Heh, zuch dziewczyna. Chodź, wracajmy już. Jak skończę pakować swoje pierdoły przyjdę do ciebie i obejrzymy coś. Jutrzejszy dzień spędzimy razem. Zmywajmy się stąd już.
Pobiegliście do domu rozmawiając o tym, co będziecie robić jutro. Ty chciałaś bawić się na placu zabaw, a on w wojnę przy blokach. Doszliście do kompromisu, więc będziecie się bawić na placu zabaw z Liv w wojnę przeciwko paczce Lise. Biedni, jeszcze nie wiedzą co ich czeka.
Jak tylko weszłaś do swojego pokoju rzuciłaś się na łóżko. Zastanawiasz się, dlaczego jego rodzice zdecydowali się na wyjazd. Może pani Amanda miała dosyć tego kraju? Czasem gdy przychodziła do twojej mamy, żaliła się jak to dawno nigdzie nie była, a to państwo doprowadza ją do szału. A może to pan Tim dostał tam pracę? Słyszałaś ostatnio rozmowę jego z ojcem, o tym że dostał awans. Zastanawiając się nad tym zapadłaś w głęboki sen.
Przed oczami miałaś siebie i kumpla bawiących się w berka w słonecznym dniu. W jednej chwili niebo się zachmurzyło i zaczęła się burza z piorunami. Z lasu obok wyszły potwory. Jeden z nich był wielki, biały mężczyzną bez twarzy, drugi to wilkołak, ale poplamiony krwią, a za tą dwójką szła cała masa truskawek z uśmiechami. Byłaś przerażona. Usłyszałaś maniakalny śmiech, a zza obłoków wyłonili się rodzice chłopaka. Matka -mimo waszych licznych protestów- zabrało go do góry, po czym ojciec celował w twoją stronę pistolet. Usłyszałaś jak pociągnął za spust. Dźwięk brzmiał jak dzwonek do drzwi.
Obudziłaś się z krzykiem. Miałaś ciarki na plecach. Żałujesz, że namówiłaś rodziców na wyjście na miasto. Od razu by cię pocieszyli gdyby tu byli.
- ___! Co się dzieje? Wpuść mnie!
Westchnęłaś z ulgą, gdy usłyszałaś jego głos. Szybko poszłaś do drzwi, aby je otworzyć. Szatyn wyglądał na zmartwionego. Wpuściłaś go do środka.
- Co się stało ___? Słyszałem jak krzyczałaś.- powiedział zmartwiony.
- Miałam koszmar. Dosyć straszny. Z armią truskawek, uśmiechających się strasznie...
- Chwila. Ty na poważnie?- pokiwałaś głową na 'tak'- O mój Ra! Hahaha! Nie mogę hahaha oddychać hahaha! Ty się boisz owoców? Phaha!
Śmiał się tak jeszcze minutę, a ty w między czasie na telewizorze włączyłaś pierwszą lepszą stację. Gdy już skończył dołączył do ciebie na kanapę.
- Jeny, co to za kolejna badziewna kreskówka?
- To nie kreskówka. To anime. Opowiada ona o chłopaku, który jest ninja. Oglądałam parę odcinków, ale mogę stwierdzić, że jest to nawet fajne.
- Na pewno nie tak bardzo jak ja, heh. Podasz tytuł?
- Oczywiście. Nazywa się ,,Maruto". Tak samo ma na imię jej główny bohater- Maruto Uzunaki.
- Wydaję mi się, że coś pokręciłaś, ale dobra.- westchnął- Niech ci będzie.
Następne pięć godziny spędziliście na oglądaniu telewizji. Prawie na nim usnęłaś, ale huk z telewizora powstrzymał cię od tego. Gdy przyciszył telewizor już nie wiedziałaś co się dzieje. Jednak dźwięk zegara, uświadomił ci co ma miejsce. Leżysz na kanapie, wtulając się w chłopaka, który cię obejmuje. Chciałaś, aby ta chwila trwała wiecznie, jednak rodzice swoim wejściem to zepsuli. Czar prysł. Natychmiast zabrał rękę i przesunął cię, żebyś opierała się o bok sofy.
- Dobry wieczór!
- Oh dobry wieczór. Nie spodziewałam się, że będziesz oglądać z ___ kreskówki do nocy. Jak chcesz to możesz na noc zostać.- mama uśmiechnęła się do niego serdecznie.
- Umm… - drapał się po szyi, zastanawiając się co odpowiedzieć – Niestety muszę już iść. Powinienem być już w łóżku...
- Dobrze. To dobranoc!
- Dobranoc!- odpowiedział wychodząc.
Share:

6 listopada 2017

Moje OC: Yumi Mizuno - Lili Phantomhive

Autor: Kakage

Imię: Lili
Nazwisko: Phantomhive
Fandom: Kuroshitsuji
Stan: ...żywa?

Lili to pierwsza dynamiczna postać jaka wyszła spod moich palców. Wyglądu użyczyła jej Miku z Vocaloidów. Dlaczego ona? Cóż, głównie dlatego, że pasowała wyglądem do siostry Ciela. Yap. Lili, jak nie trudno się domyślić, jest siostrą Ciela. 
Grafik z Miku, jakie idealnie wpasowałyby się w klimat wiktoriańskiej Anglii jest od groma, tak więc miałam w czym wybierać. Każdy kolejny art budził moją fantazję i miał wpływ na tworzenie historii tej niecodziennej hrabiny.
Lili będąc dzieckiem została posłana przez rodziców do zamkniętej szkoły dla dziewcząt, gdzie miała zostać wyszkolona do tego czym powinna zajmować się w przyszłości. Miała pobrać odpowiednie wychowanie, przyswoić wiedzę, nauczyć się zachowania. Dziewczynka początkowo strasznie przeżyła rozstanie z małym braciszkiem, oraz matką czy ojcem. Niepokorna, nie chciała przystosować się do szkoły i jedyne o czym pragnęła to powrót do domu. 
To wszystko się zmieniło, kiedy dowiedziała się o tragicznym zajściu, jakie miało miejsce w jej rodzinnej posiadłości. Kiedy dowiedziała się o śmierci rodziców oraz zaginięciu ukochanego braciszka. Pragnęła wrócić, poszukać. Dyrektorka jednak jej zabroniła stosując się do bardzo szczegółowych poleceń jej ojca. Lili udało się jednak pójść na ugodę. Jeżeli opanuje materiał i wszystko co dla niej szykują, będzie mogła wyjść wolno. 
To oczywiście nie było łatwe i trwało latami. Surowy rygor nauczycieli wywarł piętno na jej charakterze. Z buńczucznej dziewczyny stała się posłuszną, słodką, szeroko uśmiechającą się i delikatną dziewczynką. Taką, jaką chciało ją widzieć otoczenie. Nosiła koronkowe sukieneczki, umiała dobrze się zachować przy stole, grała na fortepianie, znała się na filozofii, czytała i śpiewała. 
Autor: Eve

Do akcji wkracza mniej więcej przed wydarzeniami z Book od Circus. Udało się jej wygrać zakład, opanowała treści jakie były jej przeznaczone szybciej niż to początkowo planowano. Niestety Lili stanęła przed progiem rezydencji i jedyne co potwierdzało jej prawdomówność, to akt zaświadczający o jej pokrewieństwie. Jedyna ciotka jaka mogła powiedzieć, że Lili była tym za kogo się podaje, została "zabita" przez "Kubę Rozpruwacza" natomiast Ciel był zbyt mały, aby pamiętać o niej. 
Jej pierwsze miesiące w rodzinnym domostwie nie były kolorowe. Nie trudno się domyślić. Niczym małpka nauczona tańczyć tak jak jej zagrają. Ciel brzydził się nią, nienawidził jej uśmiechu, gardził jej naiwnością i prostodusznością. 
Przemiana Lili następowała stopniowo. Każdego dnia coś się w niej zmieniało. Czuła, jak złota klatka w której została zamknięta jej dusza gnie się i wygina. Ona, jej prawdziwe ja było inne. Z czasem porzuciła pastelowe ubrania, przestała się uśmiechać zawsze i wszędzie. Zmieniła się. 
Autor: Okino

W pierwotnym założeniu, rzecz oczywista, miał być romans z Sebastianem. Jednak im dłużej zagłębiałam się w historię Lili, im częściej o niej pisałam, zaś litery zapełniały kolejną stronę... Nic z tego nie wyszło. Tak, jakby jej osobowość zupełnie odpychała się z Sebastianem. Nie wiem jak i nie wiem kiedy, ale te postacie "same" zaczęły czuć do siebie antypatię. 
Lili nie wiedziała o tym, czym jest Sebek, nie wiedziała nic o kontrakcie Ciela. Była w stu procentach normalnym człowiekiem, od początku do końca. Pojętna i nie głupia, mimo wszystko, zrozumiała w co gra jej brat i jak tylko oprzytomniała, uwolniła się i .. poznała samą siebie przybyła do Ciela z dziwną propozycją. 

-Chcę wejść na szachownicę - dziewczyna stała w swojej sukience nocnej, w dłoni trzymała wątły płomień świecy. Młody panicz podniósł się na łokciach i szybko chwycił po przepaskę na oko zakrywając znamię
-O czym ty mówisz - jęknął sennie
-Mam dość stania z boku!
-Lili... masz pojęcie która jest godzina?
-Ciel! - dziewczyna podbiegła do łóżka chłopaka. W pędzie zgasła jej świeca, w pokoju zrobiło się bardzo ciemno. Widać było ledwo kontury rodzeństwa. - Chcę wejść na szachownicę. Chcę być twoim pionkiem. Chcę cię bronić! Mam dość przyglądania się jak wszystko robisz sam. Ja... ja mogę się przydać. Ja.. ja.. nnnn-nie umiem walczyć - głos jej drżał, Ciel wiedział, że jego siostra płacze, że jest zdesperowana, mimo to, nie zrobił nic - Aaa-ale jest coś w czym mogę ci się przydać! Znam się na ludziach. I wiem jak kokietować mężczyzn. I ... i mogę być przydatna. Ciel, błagam, użyj mnie. 

Autor: Soojie

Była przydatna, oczywiście, że tak. Faktycznie potrafiła wyciągnąć z ludzi wiele, bo umiała mówić. Umiała zainteresować, uwieść. Zakładała wtedy maskę idealnej panienki z dworu, słodką, niewinną, mądrą, naiwną. Taką, jaką miała być. To działało. Raz lepiej, raz gorzej, ale działało. 
Lili to przede wszystkim postać tragiczna, która zakochała się w bracie. Dosłownie. Jak powiedziałam wcześniej, nic mi nie wyszło z parowania ją z Sebastianem. Przez jakiś czas darzyła silniejszym uczuciem Snake i ta para bardzo mi się podobała. Jednak... ostatecznie i ich związek nie przetrwał zbyt długo. 
Pisząc Lili, miałam wrażenie, ze jest to postać, której nie kontroluję, jakby dziwnie to brzmiało. Kochała brata, w każdym tego słowa znaczeniu. Zrobiłaby dla niego wszystko, wliczając w to odebranie własnego życia. Dlaczego? Wyrzuty sumienia. Nie było jej wtedy, kiedy on ją potrzebował. Być może też trochę wyuczenie? Wszak nauki w szkole wpoiły jej przekonanie, że ma się słuchać mężczyzny. Wybrała swojego młodszego brata, ale... czy to ważne? Na swój tragiczny sposób, była szczęśliwa. 

Autor: Iuomo

Przy okazji pisania tej historii, tego jak ona potoczyła się i pognała w przyszłość nie wiem jak i nie wiem kiedy, ale.. wyszedł mi związek kazirodczy. A no. Wystarczyło tylko postarzyć bohaterów, dodać Cielowi kilka centymetrów i już mamy tragiczny trójkąt miłosny. Trójkąt? Mamy jeszcze Lizzy, z którą Lili się zaprzyjaźniła. Oh nie, był ślub, było wesele, była noc poślubna. Nawet dwie. Dwie? No cóż, Ciel po spełnieniu obowiązku małżeńskiego wymknął się nocą do pokoju swojej siostry, choć nie było to coś, czego wcześniej by nie robili. 
Ciel nie wyraził się nigdy jasno. Lili do końca podejrzewała, że robi to co chce, dając jej bliskość i fizyczną przyjemność jakiej oczekuje dlatego, że jest jednym z jego pionków na szachownicy. W ten sposób upewnia się, że ta go nigdy nie zrani, nie zdradzi, nie zawiedzie, nie porzuci. 

Historia nie została zakończona. Gdzieś uciekł wątek z kontraktem. Sebcio był mniej demoniczny. Undertaker nadal uroczo przerażający. Grelluś wpadał co jakiś czas, lecz niezbyt często. Więcej było Agniego i jego pana. Wszystko przybrało obraz bardziej rzeczywisty skupiając się na toksycznej i zakazanej miłości, osnutej angielską mgłą i tajemnicami kryjącymi się na każdym kroku.
Share:

Opowiadanie: Rocznica

Wśród świstu wiatru słyszę tylko moje kroki chlupoczące w błocie. Kolory już dawno zgniły, pozostawiając przytłaczający swoją depresyjną aurą krajobraz. Wszystko oczekuje oczyszczającej bieli, mającej przygotować świat do zmartwychwstania. Chociaż początkowo zachwyca, jesień przez większość czasu jest najbrzydszą porą roku. Przez to przypisuje się jej swoisty mrok. Jako jedyna imituje koniec całkowity, niezapowiadający żadnego odrodzenia. Straszna i tajemnicza. Należące do niej wieczory są tak bardzo negowane, mimo że są najlepszym czasem na niezwykle przyjemny spacer.
Kozaki już dawno nasiąknęły wilgocią. Wyglądają okropnie, jednak wewnętrzny materiał spisuje się na tyle dobrze, żebym nie odczuwała chłodu na moich stopach. Otaczające mnie zimno próbuje przedostać się przez długi płaszcz i gruby biały szal, ale mu się nie udaje. Pod tym względem jestem odpowiednio przygotowana.
Jakiś czas temu przeszłam w obszar dziki, nieskalany ludzką ręką. Jednak tylko pozornie.Wiele lat temu ja i moje dwie przyjaciółki zapuściłyśmy się w te oblegane drzewami okolice.  Zwiedziłyśmy wszystkie miejsca,w których można cokolwiek dojrzeć przez wieczną mgłę. Tym gęstszą, im dalej wgłąb. Jedyną przyczynę, dzięki której nigdy niczyjej obecności nie zarejestrowano w tej dziczy.
Oprócz naszej trójki.
Mijam ostatnie krzewy, oddzielające mnie od polany. Latem soczyście zielona, teraz obrzydza wilgotnymi resztkami zgniłej trawy i liści. Iście błotne jezioro, w którym można ugrzęznąć. Staję na granicy bezpiecznego gruntu i wypatruję powodu, przez który tu jestem. Widok przesłaniają mi kosmyki włosów, tańczące z nieregularnymi powiewami. Podnoszę rękę, aby je poprawić, jednak chwilę później zamieram. Bicie serca oraz oddech przyspieszają przez odgłosy ruchu, wydobywające się zza moich pleców. Zwierzęta nie zapuszczają się w te tereny, a nikogo nie powinno tu być. Zamiast do twarzy, dłonią sięgam do najcieńszej gałęzi w moim zasięgu i zrywam ją w błyskawicznym tempie, żeby momentalnie wyciągnąć ją przed siebie.
- Hola, nie w twarz, Kotek! - otwieram szerzej oczy i usta z niedowierzania, jednocześnie opuszczając chwilową broń. Tak dawno nie widziałam tych piwnych wesołych oczu. Chociaż poprzednim razem jej włosy nie były płomiennorude i tak krótkie, nadal nie dałabym rady jej z kimkolwiek pomylić. Spodziewałam się, że zacznę płakać ze wzruszenia i tęsknoty. Całe trzy lata rozłąki od naszej ostatniej przygody, a przyjmuję to z taką samą obojętnością jak codzienny wschód słońca. Jakbyśmy cały czas miały ze sobą kontakt. Jakby wtedy nic się nie stało.
- Słyszysz? Pobudka! - macha mi ręką przed oczami, cały czas utrzymując szeroki uśmiech. Jak może być taka szczęśliwa? Musi pamiętać, inaczej by tu jej nie było. Mrugam szybko, aby wyrwać się z zamyślenia i przybieram neutralny wyraz twarzy, na co ona powstrzymuje dłoń i spogląda lekko zaskoczona. - Czemu...? Zresztą, nieważne - kręci głową. - Powinnyśmy już do Niej iść, czyż nie? - ponownie pokazuje zęby.
Chwilę stoję w bezruchu, tylko jej się przypatrując. Wiem, że nie zachowuję się tak jak powinnam. Chcę ją przytulić, porozmawiać o tym, co działo się przez ten czas. Jednak moją jedyną reakcją jest obrót i zanurzenie kozaka w błotnistej ziemi. Kieruję wzrok w dół, by łatwiej utrzymywać równowagę i idę środkiem grząskiej nawierzchni. Krok za krokiem, nie spiesząc się i myśląc jedynie o bardziej stałym gruncie. Wreszcie docieram do niego i unoszę głowę. Znowu ten szeroki uśmiech.
- Pierwsza! Wiesz, że dookoła też jest droga? - oczywiście. Zawsze obracała wszystko w żart. Najpierw było to irytujące, ale wreszcie zdałam sobie sprawę, że za śmiechem skrywa ból i smutek. Tak jest i tym razem. Skrzywdziłam ją, ignorując jej obecność. Gdyby wiedziała, że nie robię tego specjalnie, że od Wtedy łatwo zapominam... Chciałabym utracić wspomnienia związane z Nią. Nie przychodziłabym tutaj co roku i nie zamartwiałabym się pytaniem "co się tu stało?". - Znowu odpłynęłaś? - wesołość na jej twarzy lekko przygasła. Czemu się nie odzywam? Przecież chcę jej wszystko wyjaśnić.
Ponownie ruszam bez słowa, jednak ona zagradza mi drogę. - Słuchaj, wiem, że masz mi za złe tamtą ucieczkę - pierwszy raz widzę ją całkowicie poważną. Myli się, nie jestem zła. - Zostawiłam cię, słysząc Jej krzyk, ale ty nie mogłaś się nawet ruszyć. Wezwałam pomoc, pamiętasz? Nadal żyjesz dzięki mnie, chociaż nawet nie wiemy, co Ją załatwiło! - nadal nie wiadomo? Nie znaleźli Jej? A ta zamazana postać w moich wspomnieniach, stojąca za policjantami, to pewnie ona. Logiczne, tutaj nie ma zasięgu. Dobrze zrobiła. Przechylam głowę na bok. Nie wiem, jak inaczej przekazać, że nie pamiętam, bo nadal nie moge zmusić się do wydania jakiegokolwiek głosu. Pozostają mi drobne gesty, jednak trudno wyczuć, które zrozumie.
Podczas wykonywania przeze mnie tego ruchu, ona kieruje się ciałem w przeciwną stronę. - Po prostu już chodźmy - bezbarwny ton. Jedyną podpowiedzią co do jej stanu emocjonalnego są krople, które niezwykle mocny podmuch strąca w moją stronę. Znowu łzy. Dlaczego wszyscy ciągle płaczą? Nie rozumiem ich.
Teraz idziemy razem w ciszy, którą przerywa jedynie wiatr, skrzypienie gałęzi i nasze kroki. Miejsce, do którego się kierujemy, nie jest daleko. Kilkanaście metrów slalomu między drzewami, wśród gęstniejącej mgły, i naszym oczom ukazuje się Ona. A raczej miejsce pamięci o Niej. Przy jednym z pni stoi prymitywny stos kamieni, a na ich szczycie dwie deski, zbite w kształt krzyża. Jednak to widziałam już dwa razy, sama go zrobiłam na pierwszą rocznicę. Tym, co przyciągnęło moją uwagę, jest tabliczka, wbita w korę nad prowizorycznym grobem. Jej wcześniej nie było. Na pewno nie jest moim tworem. Kto tu jeszcze był? Nikt nie powinien wiedzieć o tym miejscu.
- Byłam tu wczoraj, pomyliłam daty - śmieje się nerwowo, kładąc dłoń na karku. Zerkam na nią kątem oka. W takim razie od kiedy jest w okolicy? Od Wtedy słowem się nie odezwała. Tak jak ja. - Wciąż odtwarzam w głowie te jej bzdurne rymowanki. Stwierdziłam, że można by dodać jedną z nich do Jej pomnika. - patrzy przed siebie tęsknym wzrokiem. Jak bardzo cierpi przez Jej zniknięcie? Wzrokiem powracam do drewnianej zawieszki i czytam wyryty na niej tekst:
Świat mnie mrozi, a ja gorę.
Myśli płyną, a ja stoję.
Wpierw świat gwarnie, wreszcie milknie.
A czas pędzi... Lecz beze mnie.
Znam to. Te cztery linijki opisywały Jej odczucia przy wykonywaniu uwielbianych przez Nią czynności - wzbudzające adrenalinę, ryzykanckie wybryki, najlepiej też mrożące krew w żyłach. Była lekkomyślna. I nas tym zaraziła. Towarzyszyłyśmy Jej w każdej nieprzemyślanej akcji, która nękała Ją swoją "wspaniałością". Czyli możliwie strasznymi skutkami. Uzależniła mnie od tego. Za to nigdy Jej nie wybaczę.
Pamięć to potężna broń. Moja jest wadliwa - tylko czasami działa i nie potrafię przewidzieć, kiedy dokładnie. Nie sądziłam, że kawałek drewna, a raczej słowa znajdujące się na nim, wzbudzą we mnie dawno nie odczuwaną wściekłość. Krew w moich żyłach buzuje, czuję ciepło na policzkach. Potrzebuję strachu. Żeby mnie ogarnął, żebym mogła na niego patrzeć. Muszę coś zrobić. Ale nie chcę. Uwolniłam się od tego, trzy lata dawałam sobie bez niego radę. Dlaczego teraz...?
- Ty bezmyślna kukiełko... - odwracam się w jej stronę, wkładając w moje spojrzenie całą nienawiść, którą we mnie wywołała. Wypowiadane słowa powodują dyskomfort w gardle. Jak długo nic nie mówiłam? Od kiedy mój głos jest tak chrapliwy? Teraz bardziej przypomina warczenie niż ludzką mowę. Obserwuję jej mimikę i ruchy ciała. Szeroko otwarte oczy, skulona postawa i napięte mięśnie. Boi się mnie. Mimowolnie unoszę kąciki ust. - Zastanawiałaś się kiedyś nad konsekwencją swoich działań? Ta nie będzie przyjemna. - szczerzę zęby, rozkoszując się drżeniem jej ciała. Tak, tego mi brakowało.
Z niedowierzaniem cofa się kilka kroków, prawie przewracając się o wystający korzeń. Zaczyna rozumieć. Odwraca się i biegnie przed siebie, prosto w mlecznobiałą mgłę. Zgubi się. Tak jak Ona. Nie ruszam za nią, stoję w miejscu z obojętnym wyrazem twarzy. Razem z jej postacią zniknęła ekscytacja, a pozostała nuda. Próbuję sobie przypomnieć, co się Wtedy działo. Nadal nic. Wspomnienia są przykryte czarną zasłoną, ku której nie mogę nawet wyciągnąć ręki. A może nie chcę?
Kieruję wzrok na Jej grób. Przywrócona złość przejmuje kontrolę nad moim ciałem. Nic nie widzę, nie wiem, co robię. Słyszę tylko dziwne powarkiwania i stęknięcia. Czy to ja? Mam coraz większe problemy z oddychaniem, bolą mnie mięśnie rąk i nóg. Obiłam o coś udo, pięką mnie dłonie. Co się dzieje? Czemu jest mi tak gorąco? Zgubiłam szalik, nie ma go na mojej szyi. Jednak chłodne powietrze nie potrafi ugasić płonącego wewnątrz mnie żaru. Więcej zimna, płaszcz jest rozpięty. Coraz bardziej wzrasta we mnie poczucie bezsilności. Chcę wiedzieć. Niech to się wreszcie skończy!
W końcu moje ciało się uspokaja, a widoczność powraca. Oddycham głęboko i zdezorientowana patrzę na otoczenie. Nie mogę określić, co widzę. Mrugam oczami, ale nadal nie mogę zrozumieć kształtów znajdujących się przede mną, więc zerkam w dół, na swoje ręcę. Podrażnione i ubrudzone, gdzieniegdzie mają startą skórę. Na jednej z nich przewiązany jest kawałek białego materiału, zabarwiony na czerwono. Drżą z wysiłku, do którego zostały zmuszone, a powiewy wiatru pogarszają ich stan. Szybko wkładam je do kieszeni rozpiętego płaszcza. Jest zabłocony i w jednym miejscu porwany. Spodnie są w lepszym stanie, chociaż jedna z nogawek nosi ślad pyłu drzewnego nad kolanem. Powoli normuję wdechy i zgarniam włosy z twarzy. Wreszcie postanawiam zmierzyć się z wyglądem otoczenia.
Rozglądam się, szukając jakiegoś punktu orientacyjnego. Z niedowierzaniem stwierdzam, że jestem w tym samym miejscu, w którym stałam przed tym chwilowym zaćmieniem. Jednak grobu już nie ma. Dookoła rozrzucone kamienie, a krzyż jest tylko dwoma przełamanymi na pół deskami. Pod Jej drzewem leży mój rozdarty szal, a na pniu wisi sponiewierana tabliczka. Ma wiele pęknięć, kilka kawałków zdołało od niej odpaść. Ile siły musiałam użyć, żeby doprowadzić do takiego stanu kawałek drewna? Razem z tą myślą, dociera do mnie ból promieniujący z jednej z moich dłoni. Zbeszczeszczenie Jej pamięci przypłaciłam własną krwią. Sprawiedliwa cena.
Zaczynam podziwiać moje dzieło. Właśnie pozbyłam się jedynej rzeczy, która mnie łączyła z tym lasem. Nie muszę już tutaj wracać. Mogłam to zrobić prędzej. Opuszczam powieki i kieruję twarz ku górze. Więc to jest wolność. Wspaniałe uczucie. Przyjemną chwilę przerywa mi zniekształcony dźwięk. Próbuję go zidentyfikować, ale za wcześnie się kończy. Otwieram oczy i zwracam się w stronę, z której go słyszałam. Może się powtórzy? Czekam i nasłuchuję, marszcząc przy tym brwi. Wreszcie nadchodzi ponownie, tym razem głośniejszy. Krzyk przerażenia. Tak bardzo podobny do tamtego. Ruszam w jego stronę, nie zwracając uwagi na bawiący się z moimi włosami wiatr.
Zasłona się rozchyla.
Z każdym kolejnym krokiem odzyskuję cząstkę wspomnień. Wszystko jest tak samo jak Wtedy. Przez cały ten czas wygląd tego miejsca się nie zmienił. Mam wrażenie, że przeniosłam się w przeszłość, a teraz idę do Niej. Muszę się spieszyć, niedługo przybędzie pomoc. Jeśli Ją znajdą, to będzie po mnie. Ale... czemu miałoby tak być? Co to ma wspólnego ze mną?
Do moich nozdrzy dociera ogromny smród. Momentalnie podtykam pod nie rękaw, choć to też dużo nie daje. Prawie nic nie widzę, otaczająca mnie biel jest prawie oślepiająca. Nadal jednak w nią brnę. Zapach przybiera na sile, mam ochotę wymiotować. Oczy zachodzą mi łzami. W końcu do moich uszu dociera cichy szloch, a także postękiwania wysiłku. Ta sama sytuacja. Tak samo jak z Nią.
Cały czas zbliżam się do źródła dźwięku i w końcu staję na szczycie stromego zbocza. To, co widzę, powoduje u mnie zawroty głowy i cudem się nie staczam. Patrzę z góry na ognistowłosą dziewczynę, próbującą bezskutecznie wspiąć się po zbyt śliskiej ścianie. Twarz ma mokrą od wysiłku i płaczu oraz ubrudzoną wymiocinami. Długo tu nie siedzi, a wygląda, jakby była na skraju wytrzymałości psychicznej. Żałosna istota.
Czemu tak pomyślałam? Każdy normalny człowiek by tak zareagował. Mam ochotę zemdleć, więc dlaczego...? Pamiętam. Okowy ciemności rozsuwają się, ukazując pełny obraz. Zdaje się, że mgła jest rzadsza niż wcześniej, co poszerza mój zakres widoczności. Opuszczam rękę, smród już mi nie dokucza. Dobrze, że zapomniałam. Dzięki temu wciąż jestem bezpieczna.
- Pomóż, proszę... - wyciąga rękę w moją stronę. Przyglądam się jej piwnym tęczówkom. Jeszcze chwila, a całkowicie podda się rozpaczy. Nie ma już czego zwracać, mimo że jej ciało opanowują drgawki. Wspaniały widok. Rozglądam się po brzegu, na którym stoję. Średniej wielkości kamienie zakrywają prawie całą przestrzeń. Nie zauważyłam ich wcześniej, ale są tu. Jak za każdym razem. Sięgam po jeden z nich. Na moją twarz wkrada się szeroki uśmiech, na myśl o powiększeniu mojej kolekcji. Zaraz będzie jednym z rozkładających się ciał, w których morzu pływa. Idealne uwieńczenie jesieni. - Co ty...? - niedowierzanie, szok, a w końcu przerażenie. Zawsze w takiej kolejności. Przed zamachnięciem. Zanim wprowadzę w życie jedyny sposób usatysfakcjonowania mojego uzależnienia.
Zanim zabiję.

Autor: Milky
Share:

POPULARNE ILUZJE