Handlarz Iluzji
Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu, krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan "jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie oznacza, że nie możesz być złośliwa. 
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia, że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś znacznie wyższa od Sansa. 
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa? 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Mój hałaśliwy sąsiad nocą
Wycieczka do Muffet
Czerwony z wściekłości
Nocą idę się napić
Prezent dla Sansa
Twoja śliczna mała mamusia
Wyrównanie rachunków
To nie tak, że nie chcę z tobą grać w gry...
Nie bałem się czy coś
Burza
Mamusiu, co to znaczy drżąca dusza?
Kulminacja pisania RPG
Wrażliwiec
Piątkowy Szkielet
Rodzinny obiad z Sansem
Umowa z Papyrusem
Jedząc ze Szkieletami
Przyjaciele
Spotkanie organizacyjne
Osąd i teleportacja
Sans i jego skarpetki
Nawiedzony dom - Dzień Pierwszy
Mój szkieleci stalker
Sprzątanie z Sansem
Straciliśmy piąte koło u wozu!
Trucizna Papyrusa
Trzy wariatki i Sans
Głaskanie Sansa
Halloweenowe krzyki
Prośba Burgerpantsa (obecnie czytany)
Kolacja u Grillbiego
Łowca potworów
Wywiad Sansa
Przyłapana na gorącym uczynku
Czas na porządki
Potworna zupa
Ciężka noc
Sklep Króliczka
Sklep w sklepie
Bawiąc się z Tobą [+18]
~Kolejne rozdziały tutaj~
Jest wtorek. Siedzisz na kanapie i pracujesz. Szukasz odpowiedzi na ostatni problem z kodem. Ściany miały dziury mimo użycia wrapa. Dach wydawał się dobry, ale miałaś problem z tymi ścianami. Za każdym razem, kiedy ustawiałaś krzywy dach na ścianie ta znikała i przemieszczała się. Dlaczego? Przy ostatniej aktualizacji tak się nie działo. Ktoś coś musiał dodać. Nagle wyłapałaś tekst wzrokiem. Aaaa zapomnieli zmienić obiekty niestałe na podwójne. Lecz to za mało, to nie dawało by takiego efektu ścianom. Jak mogli to przeoczyć? Użyłaś ctr+f aby wyszukać innych komend aby znaleźć pozostałe błędy. Twoje ręce błądziły po klawiaturze wystukując nowy kod. Proszę, zadziałaj, zadziałaj. Kliknęłaś na przycisk i zauważyłaś, jak otwiera się okno ładowania. To trochę zajmie. Otworzyłaś inny folder czytając dokumenty w trakcie czekania. Nagle, odezwał się Twój telefon. Zerknęłaś na wyświetlacz... nieznany numer? I tak musisz poczekać, więc... odebrałaś.
-Z tej strony ____, z kim rozmawiam? - cichy, znajomy i przerażony głos Ci odpowiedział.
-Cz-cześć koleżanko.. tu uh... B-Burgerpants – wstałaś zaskoczona. Powiedziałaś mu, aby dzwonił gdy coś się stanie.
-Cześć... co się stało?
-N-nie wiem co robić. Wszystko co dla mnie zrobiłaś tylko pogorszyło sprawę. Po chuj ja do ciebie dzwonię – dyszał ciężko
-Łoł... Zwolnij i powiedz co się dzieje – starałaś się go uspokoić.
-Oferują mi ugodę obrończą. Ludzie powtarzają, że mam się na nią zgodzić. Że to najlepsze co mogę dostać. Nie rozumiem co się dzieje. Ludzkie sądy są dziwne.. - jego głos zadrżał na końcu. Rany... nie płacz... Już zebrałaś się z kanapy i szłaś w stronę swojej sypialni.
-Zaczekaj na mnie. Powiedz im, że musisz przemyśleć ofertę. Idę do ciebie – otworzyłaś szafę wybierając te ubrania, pod którymi schowasz ręce i nogi. Dzisiaj jest słonecznie.
-A-a co ty możesz zrobić? N-nie ma dla mnie już nadziei. N-nie użyłem magii. Choć mnie kopali. Przysięgam, że tego nie zrobiłem.
-Spokojnie. Nic ci się nie stanie. Zajmie mi trochę dostanie się do ciebie. Bądź silny. Powiedz, że potrzebujesz więcej czasu. Nie poddawaj się. Bądź zdeterminowany.
-Potwory nie mają determinacji.
-Nie wiem co to znaczy, ale wmów sobie, że ją masz – chwyciłaś za okulary przeciwsłoneczne i założyłaś je. Zakrywałaś się torebką biegnąc do samochodu. Słońce było okropne. - Jestem w drodze. Nie rób nic póki się nie zjawię – powiedziałaś przed rozłączeniem się. Szybciej niż się chciałaś, wystartowałaś z parkingu. Kiedy zauważyłaś prędkość z jaką prowadziłaś, musiałaś zaczerpnąć kilka wdechów. Nie zachowuj się jak wariatka. Dostaniesz się tam na czas. Uspokój się.... Nie uspokajasz się. Specjalne szyby w samochodzie blokowały większość promieni słońca, ale i tak czułaś się okropnie. Kilka ubrań chroniło tyle skóry ile mogło. Okulary oczy by te się nie roztopiły. Prowadziłaś tak szybko jak się dało, aby dotrzeć na miejsce bez wypadku. Jak zaparkowałaś na miejscu, czym prędzej wbiegłaś do budynku. Oddychając z ulgą, że udało Ci się tam dostać bez uszczerbku. Ściągnęłaś dodatkowe ubrania, w nich było za gorąco. Teraz... gdzie on jest? Pisząc wiadomość, minęłaś kolesia. Nie, nie Burgerpantsa. Tego drugiego. Tego który nie kopał. Tego który patrzył jak jego kumpel robi wszystko. Patrzył, śmiał się i przedrzeźniał. Oblizałaś wargi. Jego krew była całkiem smaczna. Zmieniłaś plany, udałaś się w jego stronę. Stał przed ubikacją jakiej użyłaś z Sansem wcześniej. Rozmawiał przez telefon.
-Taa... nie możemy. Wieczność minie nim ten debil się namyśli... Wiem, że powiedziałem, że już będę w domu! Słuchaj! Jest coś co muszę zrobić. Musimy.. - podeszłaś go z tyłu i wyrwałaś mu telefon z ręki wyłączając go. - Kurwa mać! - krzyknął – Co się... - popatrzyłaś w jego oczy czując wzrastającą w żyłach krew.
-Cisza... - natychmiast przestał mówić i opuścił ręce. Był posłuszny, musiałaś się powstrzymywać, aby nie zgnieść w rękach telefonu. Plastik uginał się pod Twoim uściskiem przypominając o tym, abyś zachowała spokój. Wsunęłaś go do jego kieszeni w kurtce i klepnęłaś dwa razy. - Chodź za mną – rozkazałaś. Skierowałaś się w stronę schodów, typek szedł za Tobą. Weszliście na klatkę schodową. Z każdym kolejnym krokiem słyszałaś stuknięcia własnych nóg, jego kroki niosły się echem za Tobą. Miałaś nadzieję, że nikogo tutaj nie ma. Nie chciałaś, aby ktoś wam przeszkodził. Stanęliście na półpiętrze. Wampirza hipnoza to najprzydatniejsza umiejętność. Przytrzymuje ludzi w miejscu w trakcie picia i pozwala wymazać ich wspomnienia. No i co ważniejsze, nie pozostawia po sobie śladu. Jeżeli jej używasz, nie ma sposobu, aby Cię złapać. Jak pytasz, odpowiadają prosto i krótko, zgodnie z tym co myślą i czują. Znowu popatrzyłaś w jego mętne oczy. Ma szczęście, że go nie zabiłaś. Tak byłoby znacznie łatwiej. - O co chodzi w ugodzie obrończej zaoferowanej Burgerpantsowi?
-Jeżeli przestanie oskarżać mojego przyjaciela i mnie o napaść, my usuniemy naszą – odpowiedział mechanicznie wpatrzony w bliżej nieokreślony kierunek
-Wierzysz, że Burgerpants użył na tobie magii?
-Nie jestem pewny
-Dlaczego uważasz, że użył na tobie magii?
-To by wyjaśniało zachowanie moje i mojego przyjaciela – Tego się spodziewałaś. Zwalić winę na kogoś i ukryć własne winy. Typowy bezwartościowy człowiek.
-Macie dowody na to, że Burgerpants użył magii?
-Zanik pamięci.
-Coś jeszcze?
-Nie.
-Czy rozumiesz, że dusza pojawia się kiedy potwór używa magii?
-Tak.
-Dlaczego uważasz, że Burgerpants użył magii skoro twoja dusza nie została wyciągnięta?
-Nie wiadomo, czy została wyciągnięta. - zacisnęłaś ręce w pięści. Jest wiadomo. Byłaś tam. Nie było ich dusz. Mówiłaś to wiele razy.
-Dlaczego moje zeznanie nie zostało wykorzystane? - czułaś jak buzuje w Tobie złość
-Przyszłaś po incydencje – Tsk... a więc usunęli Cię z historii aby się pozbyć niewygodnego światka. Jakie... wygodne. Usłyszałaś już dość. To jasne, co się dzieje. Chcą wrobić Burgerpantsa, że użył magii i wymazał im pamięć aby ukryć swoje własne winy i złamanie prawa. Robią to, aby uniknąć kary za własne grzechy. Burgerpants nie wie jak działa świat na powierzchni, więc mają nad nim przewagę. Obrzydliwe. Nie ma gorszych facetów niż oni. Zadałaś mu jeszcze dwa ostatnie pytania, nim wznowiliście wędrówkę po schodach.
-Uważasz, że twoje oskarżenie o używanie magii jest złe?
-Nie jestem pewien. - Hm.. a więc może autentycznie wierzyć, że BP użył na nim magii.
-Uważasz, że twoje zachowanie w stosunku do Burgerpantsa jest dobre?
-...Nie. - Hoh?... A więc ma sumienie. Ciekawe, czy ten drugi powie to samo. Postanowiłaś zakończyć tę rozmowę i tak zajęła za wiele czasu. Nie możesz pozwolić, aby potwór dłużej na Ciebie czekał.
-Chodź za mną – rozkazałaś. Wchodząc po schodach wysłałaś wiadomość do kota

Ty: Już jestem, gdzie jesteś?

Wysłał Ci numer pokoju i natychmiast udałaś się w jego stronę. Typek szedł za Tobą. Znalazłaś go stojącego w korytarzu przed pokojem. Patrzył na telefon. Miał całkowicie opuszczone uszy, wory pod oczami, ogon włóczący się po ziemi. Jak tylko Cię zobaczył, podniósł na chwilę uszy tylko po to, aby zaraz potem je opuścić.
-Cz-cześć koleżanko.. naprawdę się poka... - przestał mówić, kiedy zobaczył kto jest z Tobą. Zrobił krok w tył zagubiony. Uśmiechnęłaś się do niego czule.
-Oh... on? Wpadliśmy na siebie przypadkiem i porozmawialiśmy troszeczkę, prawda? - klepnęłaś gościa w ramię. Jego twarz nie przejawiała żadnych emocji kiedy odpowiadał.
-Tak.
-Dogadaliśmy się w kilku sprawach, ale... uh – wskazałaś, aby BP podszedł bliżej. Zerknął na gościa nim skierował się w Twoją stronę. - Chcę abyś coś powiedział, abym mogła iść z tobą, dobra? - szepnęłaś.
-C-co takiego? - odszeptał. Powiedziałaś mu coś na ucho, jego futro automatycznie stanęło. Jakimś sposobem, futerko na jego policzkach zrobiło się czerwieńsze. - K-k-koleżanko! Nie mogę tego powiedzieć! T-to... nie mogę – zacisnął palce na koszulce.
-Zaufaj mi. To zadziała. Powiedz to kiedy wejdziemy, dobrze? - klepnęłaś go w ramię.
-A-ale oni nie uwierzą. Tego typu....
-To zostaw mnie – zapewniłaś go. Przez chwilę przyglądał Ci się z uwagą, próbując odgadnąć co sobie myślisz. Powoli opuścił żółte ślepia i przytaknął.
-Już i tak zmarnowałem moje życie.... Coś takiego nie przyniesie mi więcej krzywd – wyglądał na przybitego.
-Ej, ej, bez takich mi tu – złapałaś go za ramiona – Ile masz lat? Dziewiętnaście? Czeka na ciebie znacznie więcej – patrzył tylko na podłogę – Dobra, chodź. - Burger zerknął przez ramię w stronę kolesia pełen obaw. - Ahhh, zapomniałam. Pośpiesz się – rzuciłaś. Typek szedł za wami w stronę pokoju. Trzy osoby były w środku. Koleś co kopał, siedział obok wysokiego łysego mężczyzny w garniturze. To prawdopodobnie ich reprezentant. Po lewej siedział pan Limwere, adwokat Burgerpantsa. Czekał obok pustego krzesełka pisząc coś w telefonie. Kiedy spostrzegł, że pojawiłaś się w środku był wyraźnie zaskoczony. Oh, jakże fajnie byłoby chwycić go za kark i poskręcać kilka razy... nie, natychmiast porzuciłaś tę myśl jak tylko wysoki łysol chrząknął.
-Przepraszam, ale to nie jest publiczne spotkanie. Muszę poprosić panią o wyjście – popatrzyłaś na niego dając mu najszerszy uśmiech na jaki było Cię stać w tej chwili
-Właściwie... jestem zamieszana w sprawę i przyszłam jako wsparcie. Zadzwonił, aby mu pomóc. Prawda Kociaku? - chwyciłaś go za łapę i ścisnęłaś delikatnie patrząc w oczy BP. Jego łapa była szorstka od wewnętrznej strony, lecz nadal miękka i przyjemna, miło się jej dotykało. Jego biedna twarz zaczęła mocno się rumienić.
-T-t-t-tak... moja.. moja dziewczyna i ja uznaliśmy, że powinna się tutaj pojawić – zacisnął ręce nerwowo i popatrzył Ci w oczy. Poza kolesiem za wami, pozostała trójka popatrzyła na was w zaskoczeniu. Oh... zapomniałaś. Związek z BP oznacza, że bawisz się w całe akcje międzyrasowe. No i prawdopodobnie zostaniesz odebrana jako furry. Typek popatrzył na Burgerpantsa.
-Cudownie, teraz zabieracie nam nasze kobiety – Otworzyłaś szeroko oczy patrząc natychmiast na niego. Czas, aby się zamknął nim rozszarpiesz go na strzępy.
-Milcz. Nie rozmawiam z takimi śmieciami jak ty. Siadaj – agresja zniknęła z jego twarzy i usiadł na krzesełku. Zajęłaś wolne miejsce obok Limwere i oparłaś się wygodnie. - Pośpiesz się i zajmij swoje miejsce abyśmy mogli zacząć – warknęłaś do Kolesia. Skierował swoje kroki do pustego miejsca przy stole. Zerknęłaś na Limwere wkurwiona. - Przepraszam... - zaczęłaś
-Tak? - odstawił telefon
-Siedzisz na miejscu mojego chłopaka. Ustąp – machnęłaś ręką. Wyglądał na urażonego, ale miałaś to gdzieś. Bezużyteczne śmiecie takie jak on, które nie robią tego co do nich należy nie zasługują na zapłatę i mogą iść zdechnąć. Kiedy się nie ruszył westchnęłaś. Nie chciałaś ściągać swojej mocy z tych dwóch, ani aby osłabła. Musisz mieć na nimi pełnię kontroli. Zmusiłaś się do wielkiego wysiłku i korzystając z hipnozy zapytałaś tak grzecznie, jak się dało.
-Rusz się śmiechu – To... najmilsza kwestia na jaką Cię było stać, bo go po prostu nie zabiłaś. Wstał i stanął za Tobą. Poklepałaś wolne miejsce obok siebie i uśmiechnęłaś się do potwora – Siadaj koteczku – BP był zmieszany. Walczył z sobą chwilę, nim usiadł. Czułaś jego strach. W końcu popatrzyłaś na wielkiego łysola przed sobą. Był w szoku. - Pośpiesz się. Muszę wrócić do domu i skończyć własną robotę. - pozbierał się i otworzył usta
-A pani godność to....?
-Jestem _____. - wyglądał na zaskoczonego kiedy połączył wszystko do kupy – Ja i Burgerek zeszliśmy się po napaści, prawda kociaku? - głaskałaś go po łapie.
-CoooOO! O... O t-tak – natychmiast zabrał ją od Ciebie. Czubki jego uszu były czerwone.
-Tak... cóż – typek wyraźnie czuł obrzydzenie – Nazywam się James Price, jestem adwokatem Timpa i Saundera – podsunął Ci plik papierów – Jak pani widzi, oferujemy ugodę obrończą. Jeżeli pan Burgerpants wycofa swoje oskarżenia my...
-Nie – nie popatrzyłaś nawet na papierzyska. Oparłaś się wygodnie. To trochę zajmie. Limwere pochylał się, aby coś Ci szepnąć. - Cicho – rozkazałaś. Te chodząca torba na krew powinna zajmować tak mało miejsca ile się da. Właściwie denerwowało Cię to, że zabiera teraz Twoje powietrze. Łysy zaczynał się denerwować.
-Pani _____, to najlepszy układ jaki pan Burger...
-Nie – powtórzyłaś. Ignorowałaś złość malującą się na jego wielkiej, tłustej mordzie. Pogładził się po brodzie zerkając na Typka by coś powiedzieć. - A może przypomnimy sobie wspólnie co się wydarzyło tamtej nocy? - wtrąciłaś się nim zacznie mówić do kogoś, kto nie będzie w stanie w tej chwili odpowiedzieć. - Chyba żaden z was, kretyni, nie wie co właściwie wtedy zaszło. - popatrzyłaś na stół. Skupiłaś się na Typku. - Powiedz co pamiętasz w najdrobniejszym szczególe. - mówił niskim, mechanicznym tonem głosu.
-Razem z kumplem wypiliśmy trochę u Swieżego Marta
-Panie Saunders, błagam już mówiliśmy o – Price próbował mu przerwać. Lecz ten mówił dalej
-Potem poszliśmy do parku i...
-Stój! - powstrzymałaś go – Powinniśmy to nagrać. Tak. Potrzebujemy dyktafonu. Limwere! - krzyknęłaś, oddychająca kupa mięcha za Tobą pochyliła się słysząc swoje imię – Czas odpokutować winy. Zrobiłeś coś choć raz dobrze? Masz ze sobą dyktafon? - Położył go na stole i wrócił na swoje miejsce. W tym czasie Price próbował przemówić do swojego klienta, pocił się. - Dobra, mów dalej – rozkazałaś włączając urządzenie. Nie zwracając uwagi na wkurwiające owady.
-Postanowiliśmy iść przez park kiedy zauważyliśmy potwora Burgerpantsa idącego samotnie. Zadaliśmy mu kilka pytań, a potem...
-Proszę, panie Saunders, musi pan przestać – błagał Prince.
-Właśnie, przestań – zgodziłaś się. Przestał. Price westchnął z ulgą. - O co pytaliście Burgerpantsa?
-Zapytaliśmy go, dlaczego obrzydliwy potwór jak on chodzi po naszym parku. Chciałem aby zapłacił mi haracz. Zapytaliśmy go o nazwę nowej potworzej knajpy. Zapytaliśmy się, czy dodał czegoś do żarcia aby nas kontrolować.
-Proszę, panie Saunders, co się dzieje? - zawodził Prince.
-Pytaliśmy się, jak żyje bez krwi i pytaliśmy się, czy będziemy mieć kłopoty prawne, jeżeli go zabijemy. - w pokoju zrobiło się cicho. Burgerpants zadrżał.
-A co robiłeś w trakcie zadawania pytań? - zapytałaś.
-Kopałem Burgerpantsa w brzuch
-Saunders!
-Starałeś się zabić Burgerpantsa
-...Możliwe.
-Panie Saunders! - Prince popatrzył na Ciebie przez stół. Nie... na Burgerpanta – Ty to robisz! - ten zaprzeczył.
-N-nie umiem tak robić.
-Zmuszasz go aby mówił takie rzeczy – krzyczał łysol.
-Jeżeli używał by magii na kimkolwiek z nas, wyszłaby nasza dusza – przerwałaś – Ponoć o tym wiesz. - Prince popatrzył na Ciebie z obrzydzeniem.
-Potworza dziwka – mruknął cicho. Pochyliłaś się nad blatem uśmiechając powoli.
-Radziłabym ci się powstrzymać. Chyba, że chcesz abym pozwała cię o obrażanie – odwróciłaś się do Kolesia – Teraz, mów dalej, co się stało?
-Saunders przestał się ruszać. Zacząłem się martwić i chciałem uciec. Reszty nie pamiętam.
-A wtedy weszłam ja. Oboje zemdleli jak przybyłam. Nie było żadnej duszy. Nic. - uśmiechnęłaś się – Pozostaje więc spytać o jedno aby się upewnić. Jesteście wszyscy pewni, że mój słodziutki Burgerpants użył na was magii? - I z tymi słowami mieniłaś siłę hipnozy. Zazwyczaj ta działa najlepiej kiedy mówisz co mają robić. Proste rozkazy, proste odpowiedzi, proste myśli. Jednak musiałaś się wysilić, aby zmusić ich do odpowiedzi takiej jaką chcesz bez wydania rozkazu. Trzeba patrzeć prosto w oczy tak, aby Twoja wola stała się wolą ofiary. Całe szczęście, w tym wypadku potrzebowałaś krótkiej odpowiedzi.
-Nie – odpowiedział Koleś.
-Panie Timp, błagam. Nie tak to omawialiśmy. Co się dzieje? Dlaczego się tak zachowujecie? - uśmiechnęłaś się i wysłałaś kolejną prostą komendę.
-Bo jestem kłamcą
-Bo jestem mordercą – powiedział Typek. W pokoju znowu zrobiło się cicho. Dwóch chłopaków zaczęło drżeć kiedy zrozumieli co się stało.
-I teraz już wiecie, dlaczego Burgerek nie jest zainteresowany waszą głupią ugodą – wyjaśniłaś
-Ch-chyba.. Już wiemy – Price popatrzył na swoich klientów.
-P-przygotuję nowe dokumenty – mruknął Limwere.
-Dobrze. Masz mnie poinformować kiedy następny raz będziecie widzieć się z Burgerpantsem. Zrozumiano? - powiedziałaś patrząc na bezużyteczną kupę gówna za sobą.
-Oczywiście
-Coś jeszcze? - zapytałaś
-My.. my musimy wszystko przedyskutować i.. - jęknął Prince
-Jasne, jasne, mam to gdzieś, idę do domu – rzuciłaś mało zainteresowana. Wstałaś trzymając łapę potwora zmuszając go, aby poszedł za Tobą. - Chodź kociaku. Ci idioci nie będą marnować dłużej naszego czasu – poszedł. Nie puszczałaś go nawet jak szliście korytarzem.
-U-ummmm... g-gdzie...?
-Nie zatrzymuj się – zacisnęłaś mocniej ręce na jego łapie, szukając jakiegoś ustronnego miejsca do rozmowy. Zatrzymałaś się przed klatką schodową i zerknęłaś na korytarz. Odwróciłaś się w jego stronę i przyparłaś go do ściany. Nie chciałaś aby uciekł. Drżał patrząc na Ciebie. - Więc... uh... to pewnie było dla ciebie coś dziwnego – zaczęłaś. Przełknął z trudem ślinę.
-T-tak...
-Nie będziemy już więcej o tym rozmawiać. Jasne? - wyciągnęłaś w jego stronę rękę. Potwory szanują takie układy, nie chciałaś aby coś wypaplał. Nie uścisnął Twojej dłoni.
-J-jak to zrobiłaś? - zapytał cicho.
-Mówiłam, jestem straszna. Ludzie robią to co mówię, właśnie dlatego – wyraźnie Ci nie wierzył. Popatrzył za Ciebie wyraźnie nie czując się dobrze w kleszczowej pozycji pod ścianą.
-Ty... naprawdę nie jesteś magiem? - Co tym wszystkim potworom odbiło, że biorą Cię za maga? Jesteś wampirem... nie magiem.
-Naprawdę nie jestem.
-Dlaczego to dla mnie robisz? Jestem tylko potworem. - westchnęłaś. Kolejny z nikłą wiara w siebie.
-Wiesz... to ty do mnie zadzwoniłeś.
-Bo nie wiedziałem co mam robić? Nie sądziłem, że się pojawisz.
-Powiedziałam, że przyjdę. - delikatnie uniósł uszy nadal nie wiedząc jak ma się czuć z Twoją pomocą.
-Więc... czego chcesz? N-nie mam złota. N-nie mam nic z Podziemia i...
-Mówiłam, nikomu nie mów o tym co się stało w pokoju.
-To nie jest umowa... Obiecałem ci to już kiedy pierwszy raz mi pomogłaś
-Wkurwiło mnie, że wykluczyli mnie z historii. No i się nudziłam
-Myślałem, że masz coś do pracy?
-Cóż... taaak... nie jest to nic ciekawego.
-No i nie mogę uwierzyć, że powiedziałaś, że my.. - złapał nerwowo za swoją koszulkę. Uśmiechnęłaś się nagle.
-My...?
-No wiesz.. - odwrócił wzrok.
-Nie, nie wiem
-Jesteśmy... razem – jego futro na twarzy znowu zrobiło się czerwone. Tłumiłaś śmiech. Jego reakcja Ci się podobała.
-Hehe, zaufaj mi, nie chcę twoich pieniędzy Burgerpants.
-Więc czego chcesz koleżanko? Nie łapię. Nic ci nie mogę dać. - uśmiechnęłaś się. Dobra.. chce Ci się zrewanżować. Więc niech to zrobi
-Właściwie.. jest coś...
-Co.... czego chcesz? - uśmiechnęłaś się szeroko nim przemówiłaś.
-Twojego ciała. Chcę twojego ciała – oblizałaś wargi. Na listę Twoich ulubionych rzeczy trafił zarumieniony pomarańczowy kotołak.
Świeżaki to ogólnopolska akcja zorganizowana przez Biedronkę i wydawać by się mogło, że każdy o niej słyszał, wszyscy zbierają, zaś w sieci krążą historie o tym co też wydarzyć się miało w trakcie tych 26 dni odkąd Świeżaki pojawiły się w sklepach. Ile w tym prawdy - to ja nie wiem. Informacje o gościu proponującym zabawki za seks, czy też historie o wybitych szybach w samochodach aby dostać misia, wydają mi się albo przesadzone, albo zwyczajnie wyssane z palca. Wydają mi się, podkreślam, bo widząc reakcję niektórych klientów zaczynam wątpić coraz bardziej w ludzką rasę.
W niniejszej notce postanowiłam zebrać do kupy historie na temat Świeżaków jakie w tym miesiącu wydarzyły się w mojej Biedrze i jakich byłam świadkiem i niestety - bohaterem, też. Biorąc pod uwagę ile się ich zebrało, że nie ma dnia, aby coś nowego się nie wydarzyło, że to zaledwie niecały miesiąc od początku akcji ze Świeżakami, boję się pomyśleć, co będzie dalej. 

Na koniec obalę kilka faktów i mitów dotyczących naklejek jakie powstały, sama właściwie nie wiem skąd. 

"Cześć, jestem Kalafior Krzyś i wyjaśnię ci jak..."
Na początku września miałam II zmianę, przed jej rozpoczęciem kierownik M. usadowił mnie przed komputerem w jego gabinecie i puścił prawie dziesięcio-minutowy animowany filmik, na którym Kalafior Krzyś opowiadał mi o co chodzi w akcji. To było głupie. Czułam się jak na praniu mózgu. Te kolorowe obrazki, chodzące uśmiechnięte warzywa z minami, jakby miały zaraz stać się mięsożerne w zemście za to jak zostały splugawione przez Biedronkę... 
To twarze morderców! Heh, tak zupełnie poważnie i porzucając na bok prywatne opinie na temat wyglądu zabawek. Gdzieś tak koło szóstej minuty przekręciłam się w stronę M. i mruknęłam wyraźnie zniesmaczona, zagubiona i nawet przestraszona
-Błagam, wyłącz to i powiedz co mam robić.
-Dobrze, ale musisz podpisać, że widziałaś ten filmik
-Podpiszę co chcesz, tylko nie zmuszaj mnie do oglądania tego do końca

Już wtedy wiedziałam, że będzie przejebane. 

Nie myliłam się. 

Dlaczego pani nie chce mi tego sprzedać?!
Pierwsza afera miała miejsce już pierwszego dnia. Jak wiadomo, duże miśki, można kupić za niecałe pięć dyszek. Małe nie są na sprzedaż. Choć nabijają się na kasę za niecałe trzy dychy, to jednak nie mogę ich sprzedawać, bo kasa mi się blokuje i w ogóle. Niektórzy jednak nie są w stanie do dzisiaj tego zrozumieć. 
Od początku trwania akcji miałam trzy babki, które nie rozumiały słowa "nie" i koniecznie chciały kupić Juniora. We wszystkich przypadkach na ich życzenie musiałam wzywać kierownika zmiany. 
-Jak to pani nie może mi tego sprzedać?
-Z całym szacunkiem, mamy zakaz sprzedawania Juniorów. - odpowiadam spokojnie.
-Ale obiecałam mojemu dziecku, że jak wrócę to mu wezmę Czesia.
-Rozumiem, lecz proszę też zrozumieć, że to nie my ustalamy zasady i musimy się ich trzymać. 
-Proszę wezwać kierownika.
-Słucham?
-Ma pani natychmiast wezwać kierownika, ja z panią nie rozmawiam, pani próbuje mnie oszukać. Świeżaka można kupić.
-Yhhh już dzwonię po kierownika - zawsze robię to niechętnie, nie dlatego, abym się bała swoich, lecz wiem ile pracy mają i użeranie ze złymi klientami nigdy nie jest fajne. Dlatego sama zawsze staram się rozwiązać sprawę nim zadzwonię po kierownika, tylko w ostateczności i tylko w przypadku, kiedy sama nie będę wiedziała co dalej z problemem robić.
Kierowniczka A. przyszła, no i wzięła babkę na stronę gdzie tłumaczyła jej przez kwadrans, że nie można sprzedać Juniora. 

Dlaczego tak mało naklejek?
Z tym spotykamy się praktycznie każdego dnia. Klientom nie odpowiada, że dostali mało, za mało aby ich zaspokoić i szybko zebrać naklejki. 
Najbardziej w głowę jednak zapadł mi przypadek pewnej bardzo kłopotliwej klientki. To kobieta, którą w moim sklepie znamy wszyscy i za każdym razem jak jest, wiemy, że będzie się działo. Jak nie dopatrzy się czegoś na sklepie, tak nie będzie odpowiadało jej zachowanie kasjera czy cokolwiek innego. Wiedzieliśmy, że jak pojawią się naklejki, będą z nią kłopoty. 
-Zbiera pani naklejki? - rzuciłam kasując jej zakupy, które zbliżały się do kwoty 40 złotych. Kiedy klient przekroczy ją, pojawia się nam komunikat, aby się go zapytać, czy zbiera naklejki. Wtedy możemy kliknąć "tak" lub "nie", jeżeli klikniemy "nie" nie da się tego cofnąć, no chyba, że poprzez anulowanie całego paragonu i naliczanie wszystkiego od nowa.
-Nie - odpowiedziała oschle jak zawsze. Kliknęłam. Kasuję dalej. Jak już wszystko zrobiłam podałam kwotę, na ponad osiemdziesiąt złotych. - A to jednak wezmę te naklejki.
-Um.. teraz to już za późno...
-Jak to? Zapytała się mnie pani przecież - wyjaśniłam jej jak to polega z tym pytaniem. - To oszustwo! Chcę moje naklejki.
-Mogę pani wydać naklejki, tylko wtedy jeżeli anulujemy cały paragon i zacznę panią kasować raz jeszcze
-Proszę tak zrobić - zerkam na zakupy i z westchnięciem robię co do mnie należy. Tym razem przy pytaniu klikam na "tak" i pod koniec wydaję jej w sumie osiem naklejek. - A gdzie kolejne?
-Słucham?
-Dlaczego tak mało? To jest za ten rachunek, a za tamten?
-Ten skasowany?
-Tak, też chcę za niego naklejki
-Um, nie mogę pani za niego wydać naklejek.
-Chcę moje naklejki!
-Ale dostała pani osiem naklejek.
-Chcę więcej.
-Nie mogę tego zrobić.
-Ma mi pani natychmiast wydać więcej naklejek. Należy mi się więcej naklejek.
-To... może ja wezwę kierowniczkę co?
-Proszę tak zrobić i dać mi więcej naklejek.
Kierowniczka G. kłóciła się z babką przez bite pół godziny, słychać je było na całym sklepie.

Alkohol też jest zdrowy!
Wiadomo, że jedną naklejkę dostanie się, kiedy przekroczymy 40 złotych. Jeżeli w zakupach jest warzywo/owoc, to tych naklejek przypada nam łączna liczba dwóch. A jeżeli damy dodatkowo kartę Biedronki, to mamy w sumie trzy naklejki. Tak? Dobra. 
Jednak, jeżeli robimy zakupy, a wśród nich znajdzie się alkohol - wódka, wiskacze i inne trunki (piwo się nalicza, ale jakoś inaczej, lecz jeżeli się go kupi dużo, to wyskakuje informacja), czy też jeżeli znajdą się papierosy - kwota za te produkty jest odliczana od całego rachunku. 
Dla przykładu.
Łączna kwota zakupów to 30 złotych, Kowalski kupi fajki za 12 złotych. To ma 42 złote. Niby się zgadza jest karta, jest owoc i ponad cztery dychy, ale, maszyna sobie odlicza od tego kwotę fajek i wedle jej uznania, nadal jest 30zł. 
Niestety, to jest wyższa matematyka, której nie rozumieją Janusze. Przyszedł mi taki razu pewnego i kupił spirytusu 96% na ponad 80zł, a potem rzucał się na mnie, dlaczego nie dostanie naklejek. Gość był trzeźwy (jeszcze), to mu mówię, że Świeżaki reklamują zdrowy tryb życia, natomiast alkohol nie jest zaliczany do zdrowych trunków. O to się oburzył. Kolega z ochrony musiał go wyprosić.
Czy mogłaby się pani pomylić?
 -Słucham? - odpowiedziałam zaskoczona
-No, czy mogłaby się pani pomylić... no wie pani.... - młoda mama sugestywnie patrzy na moją kasetkę. - Brakuje nam jeszcze sześciu naklejek...
-Um.. niestety nie mogę tego zrobić...
-Oh - matka odchodzi. Tego samego dnia, kilka godzin później przychodzi babcia
-A mogłaby pani omyłkowo wydać o naklejkę za dużo?
-Um.. niestety nie mogę tego zrobić, jesteśmy z tych naklejek później rozliczani. 
-No ja wiem, ale mylić się rzeczą ludzką, prawda?
-Naprawdę bardzo mi przykro, ale nie mogę się na to zgodzić.
Generalnie codziennie ktoś chce, abym się pomyliła. Kiedy wydasz o złotówkę za mało, to wściekają się na Ciebie i wyzywają od złodzieja, ale kiedy nie wydasz o naklejkę za dużo, to... Ech, ta mentalność. Jednak szczyt szczytów został pobity kilka dni temu.
-Może pani wydać mi o pięć złotych mniej, jeżeli dostanę więcej naklejek, chociaż o jedną - rzucił dorosły, zupełnie poważnie wyglądający mężczyzna. Podnoszę swoje brązowe ślepia na niego z niedowierzaniem.
-Yhhh... przepraszam, ale nie mogę się na to zgodzić - zbieram resztę z kasetki i wystawiam rękę z nią w stronę mężczyzny, są tam wspomniane pieniądze. Facet bierze je, po czym z rozmachem rzuca przede mną monetą pięciozłotową.
-Proszę pani, to jedna naklejka
-Proszę pana, jesteśmy w wielkim bracie, na kamerach nagrywa się wszystko. - dopiero ten argument do niego przemówił. 


Świeżaki są dla dzieci!
Kolejka była, bo być miała. Kolejki zawsze być mają w sklepach, czy to się klientom podoba, czy nie. A więc wieczoru pewnego właśnie w takiej kolejce doszło do wymiany zdań klientek. 
-Moim brakuje jeszcze ośmiu do dużego!
-A moja już ma jednego, teraz zbieramy na drugiego.

Doszło w końcu do pewnej młodej kobiety. Na oko, około trzy dychy miała na karku. 
-Ja tam zbieram na spokojnie. Jak mi się uda to fajnie, a jak nie to pfiu - machnęła ręką - Brakuje mi już dwóch do małego. 
-Jak pani tak może! - odezwała się wkurzona staruszka - Świeżaki są dla dzieci, a nie dla pani! Powinna pani swoje naklejki oddać potrzebującym dzieciom, a nie dla pani! A jak już to tego misia dać innym! 
Generalnie w kolejce kilka babek cisnęło po kobiecie, bo ta chciała wziąć sobie misia dla siebie. 


A Borówka Basia?
Nie wiem dlaczego, ale ulubionymi zabawkami jest Czosnek Czesio, Truskawka Tosia i Borówka Basia. To trio tych, które są wybierane najczęściej. Kierowniczka B, poprosiła jedną z kasjerek, aby wzięła Borówkę Basię i wystawiła ją na sklep. Kasjerka potraktowała to dosłownie i wzięła z kartonu Borówkę Basię i położyła ją wśród innych misiów. Nie minęło dziesięć minut. Rozzłoszczona babka podchodzi do kierowniczki, która w tym czasie była zajęta pracą na sklepie. 
-Nie macie już Borówek? 
-No są, w warzywniaku - rzuciła B, nie wiedząc dokładnie o co chodzi klientce
-Pani uważa mnie za idiotkę? Ja sobie wypraszam! Chodzi mi o Borówkę Basię! 
-Um, powinny być w koszu.
-Nie ma! Przyszłam z moim (tutaj wpisz imię wnuczka) po Borówkę Basię, ale nie ma!
-Ej! - krzyczy na kasjerkę - Borówy to wykładałaś?
-No jedną wrzuciłam! 

Taaa, tyle zamieszania o zabawkę. 


Gang Świeżaków
To zjawisko jakie pojawiało się prawie codziennie w wakacje, a teraz sporadycznie, właściwie tylko weekendowo. Grupka dzieciaków okupowała wyjście ze sklepu. Na oko mniej niż dziesięć osobników, więcej niż pięć. W 99% towarzystwo składające się z dziewczynek w wieku 2-5 klasa szkoły podstawowej. Zaczepiały każdego klienta, który wychodził, czy zbiera naklejki, bo jak tak, to któraś z nich ma urodziny dzisiaj. 
Oczywiście, ta sama dziewczynka potrafiła mieć z dwa razy w tygodniu urodziny, ale bywali tacy co się nabierali. 

Tylko jedna?!
 Pan zrobił zakupy spore, obiecał oddać to co mu wypadnie pewnej staruszce która stała za nim. Kobieta zadowolona, mówi jak to jej wnuczek do domu wejść nie daje bez naklejki. Że pierwsze pytanie jakie jej zadaje to czy je ma. 
Z zakupów pana, choć były liczne, wypadała tylko jedna naklejka. To biorę ją i przekazuję staruszce.
-Tylko jedna?! - mina jej zrzedła, patrzy się na mnie z żalem i smutkiem i złością. 
-No tak, zakupy pana przekroczyły czterdzieści złotych, ale nie doszły do osiemdziesięciu, nie miał ani warzywka, ani owocka, ani karty. Należy się jedna naklejka. 
-Mogłam dać moją karę, dlaczego mi pan nie powiedział. I mógł pan wziąć jabłko, w promocji są, oddałabym panu te pięćdziesiąt groszy. Tylko jedna... 
Ludzka niewdzięczność i bezczelność nie zna granic.


Kawał debila jesteś!
-Zbiera pani naklejki? - zapytałam
-Nie - odpowiedziała jedna z klientek pakując się w spokoju. Klikam co mam klikać i kasuję dalej. Nagle jeden z panów w kolejce krzyczy do mnie
-A skoro pani nie chce, to ja mogę wziąć naklejki tej pani?
-Um... ale ja już kliknęłam - odwracam się w jego stronę - Już za późno. 
-A..aha - widać, że posmutniał. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie reakcja jego żony, która nie przejmowała się tym, że jest w sklepie pełnym obcych ludzi
-Kawał debila jesteś! - krzyczy na niego - Nigdy nic nie zrobisz dobrze! Nigdy nic na czas! Tak to zobacz jakie ta pani ma duże zakupy! Mielibyśmy dużo naklejek! - no i drze się na męża.
Kłótni rodzinnych w tym stylu miałam w sumie już pięć. 


Brakuje mi? To ja dobiorę!
Generalnie jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Klienci zrobią wszystko, aby dostać naklejki! Wszystko.
-To będzie 34 złote i 67 groszy. Bardzo proszę o drobne.
-Dobrze - klientka zagląda w portfel, zerka na sumę na kasie - Brakuje mi jeszcze 5zł
-Do naklejek? Tak. Nieco ponad.
-To ja pójdę dobrać - no i bierze przypadkowe produkty, bo o to chodzi i ma upragnione naklejki. Gorzej bywa, kiedy zawidzi sobie wziąć coś innego. 
-O brakuje mi dwa złote! - oznajmiła jedna kobieta. 
-Yhym, polecamy ciastka, dwa za nieco ponad dwa złote - pokazuje na polecane smakołyki.
-A nie, nie, ja pójdę po kalafiora - no i staruszka przeciska się przez kolejkę, robiąc ją większą, bo ona musi wyjść i musi iść po kalafiora, a przecież wybór jednego to nie jest 5s i do przodu, o nie... 
Fajnie jednak zgasił panią jej partner. 
-Brakuje nam 50gr? To ja może... - już miała iść coś dobrać, kiedy facet z którym przyszła ją powstrzymał. Mówi do mnie
-Kartą będzie - klikam na przycisk. 
-Ale brakuje nam do naklejek!
-Nie ma sensu kupować czegoś, czego nie potrzebujesz na siłę. 
-Ale naklejki! - udał, że jej nie słyszy i zapłacił, a potem wychodząc ze sklepu, zaczęli się kłócić. 

Kret
 Jest to chłopiec, który pojawia się sporadycznie, ale regularnie i przegrzebuje nam sklep w poszukiwaniu naklejek. I to nie na zasadzie żebrania i szperania. Chłopiec nie jest biedny, zawsze pokazuje się z bogatymi rodzicami, którzy nigdy nie zbierają naklejek. Zamiast tego młody, pełen frustracji, zerka za kasy, nerwowo przekopuje węgiel będący przy kasach, albo też kwiaty jakie na nich są. 
-Zostawił ktoś naklejki?! - krzyknął na mnie
-Um... nieeeee
-To jak ktoś zostawi, ma pani trzymać dla mnie!
-Um.... - cóż, nikt nie zostawił. 

Mamo!
 -Będą naklejki? - pyta się dziewczynka będąca na zakupach z mamą. 
-Nie, nie będą - mówi spokojnie kobieta. Faktycznie, zakupy zrobione za kilka złotych to za mało, aby dostać naklejkę. 
-Ale ja chcę.
-Nie stać nas kochanie na to.
-Ale ja chcę.
-Innym razem kochanie.
-Ale ja chcę
-Powiedziałam nie
I w ryk. Przy takich scenach serce mi się kraje. Autentycznie. Można by przypuszczać, że to rodzice postradali rozumy. Prawda jest taka, że lwia część babć i dziadków, którzy zawzięcie walczą o upragnione pluszaki, nie robią tego dla siebie. Robią to dla dzieci.
Dla samolubnych, niewychowanych bachorów, które wezmą zabawkę tylko po to, by potem pierdolnąć nią i zapomnieć, że coś takiego w ogóle istniało. Wiele było złości, krzyku, żalów do rodziców i do "tej pani za kasą" że nie wydała ani jednej naklejki.  


Chcę naklejki i możliwość zwrotu!
Nie wszędzie o tym mówią, ale powinni. Albo przynajmniej wywiesić jakąś karteczkę aby każdy mógł sobie przeczytać. 
Towar, na który zostały wydane naklejki, nie podlega zwrotowi. 
Zawsze o tym mówię, kiedy widzę, że klient przychodzi z głośnikami, ubraniami, meblami. Rzeczami, które mogą być zepsute, bo tak. Takimi, które mogą nie pasować w domu, bo za małe, za duże, kolor nie ten. Zawsze to mówię, kiedy widzę coś, co potencjalnie może zostać zwrócone - bo tak. Wiele osób mi dziękuje, bo mało kto o tym wie. Wtedy nie biorą naklejek, albo robią dwa różne paragony, gdzie kupowany przedmiot znajduje się osobno. Tak na wszelki wypadek. Nie wszyscy jednak to rozumieją.
-Ja chcę naklejki i chcę możliwość zwrotu - mruknęła kobieta kupująca lustro. 
-Rozumiem, ale nie mogę na to się zgodzić. Albo jedno, albo drugie.
-No ale jeżeli się zgodzę i lustro nie będzie pasowało to nie będę mogła go oddać, a ono kosztuje 80zł!
-Rozumiem to proszę pani, naprawdę. Lecz są przepisy. Równie dobrze, nie mam w obowiązku tego pani mówić. Mogłam tego nie robić.
-Ale jeżeli lustro będzie pasowało, to mi naklejki przepadną. To jest oszustwo! Złodzieje!
-Em....
-Tak się nie robi. Jak tak można!
No i musiała z siebie wyładować frustrację. Ostatecznie naklejek nie wzięła. Przepis ten został ustawiony po tym, jak we wcześniejszej edycji Janusze kupowały drogie sprzęty, brały naklejki i niemalże tego samego dnia, potrafili oddawać rzeczy. Kasa była i naklejki. Czego Janusz może chcieć więcej? Właśnie dlatego, w tej edycji, powstał właśnie taki kruczek prawny. 


Ogólne wrażenie
Za każdym razem, gdy klient odmówi wzięcia naklejek, słyszę za sobą przekrzykujących się ludzi "ale ja zbieram" "może pan/pani dać mi" etc. Czuję się wtedy jakbym siedziała na skarpie z zawiązaną na końcu sznureczka naklejką a pode mną stos wyciągniętych łap w górę. 
Czy zbierają wszyscy? Nie. Ci co zbierają, nie zawsze robią to dla siebie. Często robią to dla innych. Dla koleżanki w pracy. Dla dziecka kolegi. Dla stryja wujka szwagra. Grażyny i Janusze się trafiają, a i owszem. Dziennie kilku się zaliczy. Jednak nie jest ich aż tak dużo, jakby się wydawało. Większość klientów normalnie do tego podchodzi. 
Są tacy, z którymi nawet da się pożartować.
-Tak, zbieramy - rzucił uśmiechnięty pan stojąc wraz z żoną - Na naszą chorą córkę - parsknęłam śmiechem
-Proszę hehehe pana hahaha - pokładam się na kasie - Mi nie wolno! Ja w pracy jestem!
-Oj tak, przepraszam panią - również się śmieje. 

-Pacz! Mom naklejkem! - pewna pani macha zdobytą naklejką przed oczami swojego kolegi/partnera. 
-Pojebało cię do reszty.
-Niech no pani paczy! Mom naklejkem!
-Jestem z pani dumna - rzucam tamując śmiech - Tak mnie ta odwaga wzruszyła, że... Naprawdę, nie spodziewałam się tego po pani. A tutaj! Naklejka! 
-Mom naklejkem! 

-Teraz na dzielni to szacun mam u ziomków nie dzięki kosie w kieszeni ale dzięki świeżakom - rzucił jeden z klientów. Jak wiadomo, pochodzę z Kielc, i Scyzoryki i takie tam. To jest na swój sposób prawda. No, ale teraz już lepiej mieć naklejkę, niż nóż xD

-Ja to pani mówię - rzucił jeden z moich profesorów, który mieszka w pobliżu mojej Biedronki i czasem wpada do mnie na zakupy - że te naklejki to są takie bitcoiny. 
-Huh?
-Mój syn wysprzątał cały pokój, wyrzucił śmieci, wyszedł z psem, zjadł obiad, odrobił lekcje i jeszcze mi pomógł z samochodem za naklejkę. - oparł się o kasę w zamyśleniu - Tak, jestem pod wrażeniem. 
-Hehe no to muszę hahaha powiedzieć, że hehehe znalazł pan sposób na hehehehehe syna! - pokładam się ze śmiechu
-Ile pani chce za całą rolę? Miałbym spokój do końca życia! Stary, pomarszczony, na łożu śmierci. Rzucam do swojego dziecka, aby dał mi szklankę wody, bom umierający za naklejkę.
-Ja w pracy jestem! - płaczę już ze śmiechu. 


Fakty i mity na temat Świeżaków
No i ostatnia część tej notki. Zacznę może od tego, co mnie osobiście najbardziej denerwuje. 
Jak będziecie robić zakupy w Biedronce, błagam - nie róbcie z jednych zakupów kilku, po to, aby było więcej naklejek. 
I tak dalej. Za zakupy za 120zł z kartą i owocem, to jest 9 naklejek. I tak dalej i tak dalej i tak dalej. Pomijając oczywiście, jeżeli znajdą się wśród zakupów rzeczy dodatkowo punktowane.

A z tym różnie bywa.

Faktem jest, że te same misie można kupić taniej w internecie bezpośrednio od producenta.

Faktem jest, że Lidl zrobił Lidlaki. Generalnie kasjerom to obojętne. Prawda jest taka, że pomysł ze Świeżakami pochodzi z Portugalskiego Lidla i został ściągnięty przez Biedronkę. Lidl nagłośnił promocje Lidlaków, bo Lidl i Biedra to dwa wielkie konkurenty. Lecz Lidlaków było mało. 

Mitem jest natomiast to, co utarło się w mentalności ludzi, nie wiem właściwie skąd. Jeżeli pójdziesz zrobić zakupy na karcie za dajmy na to 20zł, jutro za 20zł to magicznym sposobem nie pojawi Ci się na karcie naklejka. Co to to nie. Nic się nie odkłada. Po prostu, jeżeli nie dostaniesz naklejek, które Ci przysługują, zostają one zapisane na karcie. 
Ot i wszystko.

Amen.

Autor: tyl95
Tłumaczenie Sansy Skeleton
Spis treści:
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 |
40,5 | 41 | 42 | (Obecnie czytane) 43 | 44 | 45 | 46 |










































Autor obrazka: Kaweii

Dust od czasu ukończenia szkoły prowadził badania na temat determinacji w potworzych duszach. Zadzwonił do Sansa, aby ten mu pomógł, bo w końcu jest pierwszym z nich.


-Zapłacę Ci jak się zgodzisz. - ciągnął Dust.


-To kiedy mam się stawić? - spytał klasyk.


-Dzisiaj o północy.


-Dooobraaa... będę o czasie. - rozłączył się.


Gdy zegar wybił środek nocy Sans przybył do laboratorium i zapukał w drzwi.


-Otwarte~


Wszedł do pomieszczenia i uścisnął dłoń Dustowi.


-Rozbierz się i połóż na stole. A ja podłączę Cię do aparatury.


-ok - wykonał polecenie i czekał.


Dust podszedł i przykuł jego ręce i nogi do barierek.


-Emmm... to jest konieczne?


-To tylko zabezpieczenia, abyś się nie ruszył~


Naukowiec założył mu pulsoksymetr i podłączył jego przedramię do kroplówki z błękitną magią. Włączył monitor funkcji życiowych. Sam się zaczął rozbierać.


-Hej, co robisz?! - spytał Sans denerwując się.


-Sprawdzę jak twoja dusza się zachowuje podczas stosunku i kiedy uaktywnia się twoja determinacja.


-Nie zgadzałem się na to! - zaczął się bezskutecznie szarpać.


-Ciiii... - przyłożył mu palec do zębów - to w ranach eksperymentu.


Włączył kamery rozstawione dookoła pomieszczenia i usiadł na krawędzi stołu operacyjnego.


-Próba 1


Dust nachylił się nad Sansem i głęboko go pocałował po czym jeździł ręką po jego kręgosłupie.

Gdy tylko zaczął gładzić jego miednicę na tej pojawił się członek.


-Gotowy.


Złapał penisa i zaczął poruszać dłonią. Sans jęczał i nie trzeba było długo czekać aż dojdzie.


-Próba 2


Naukowiec zmaterializował swoją ekto-pochwę i przykucnął nad obiektem badań.


-Gotowy.


Spuścił się wkładając sobie niebieskiego członka po nasadę. Nieco zmienił pozycję, bo uklęknął na kolanach i zaczął poruszać miednicą w przód i w tył. Potem kręcił kółka i zaczął szybciej oddychać.


-Z-zwiększone tętno. - wyjęczał.


Po kilku minutach Sans doszedł, a Dust pozwolił, aby cała magiczna sperma znalazła się w nim.


-Próba 3


Naukowiec odpiął kości udowe pacjenta, tak aby miał trochę luzu i usiadł na nim tyłem. Nawet nie musiał wydawać polecenia, bo Sans sam zaczął się ruszać. Posuwał go resztką sił, bo po dwóch orgazmach był już dostatecznie zmęczony. Doszli w tym samym czasie.


-Próba 4


Tym razem Dust nakazał zamianę ról tworząc penisa. Spojrzał na monitor po czym odpiął Sansa, a ten nadal leżał.


-odwróć się.


Klasyk wykonał polecenie i się wypiął, a jego towarzysz gwałtownie wszedł. Najwyraźniej nie był zmęczony bo poruszał się wręcz n nieludzką szybkością. Doszedł w nim.


-Próba 5


[...]


-Próba 6


[...]


-Próba 7


[...]




...




...




Następnego dnia Sans obudził się obolały u siebie w domu, a na szafce leżała mała karteczka.



WNIOSEK LEKARSKI


Pacjent jest mało zdeterminowany i łatwo daje się manipulować. Powinien ograniczyć zaufanie i panować nad swoim popędem seksualnym.


Dr. S. Dust


Autor: Wichan
Autor obrazka: Kaweii

Error właśnie wrócił z pracy i myśląc, że jest sam w domu chciał się odrobinę zrelaksować. Włączył miłą dla ucha piosenkę i podszedł do szafy, w której trzymał swój ulubiony wibrator, jednak nie mógł go znaleźć.


Przeszukał całe pudełko i dno szafy, a po jego zabawce ani śladu. Jednak było coś co przykuło jego uwagę. Był to duży słoik do połowy wypełniony jakąś gęstą cieczą.


Lekko się zarumienił wyobrażając sobie co to może być i postanowił pójść do pokoju Paperjama. Po co? Po... dowody...?


Szedł korytarzem rozlewając płyn po ściankach naczynia. Podszedł do drzwi i usłyszał głos swojego syna. Puknął dwa razy w futrynę i otworzył drzwi.


-Paperjam, możesz mi powiedzieć co to... - przerwał patrząc na członka rodziny.


PJ używał JEGO zabawki mając przed sobą zdjęcie JEGO brata. Gdy zobaczył Errora od razu złączył nogi i zaczął się trząść za strachu.


-Nie skomentuję tego... pieprz się. - powiedział odwracając wzrok.


-Właśnie to robiłem, ale mi się wtrąciłeś. - założył ręce.


Error nie odpowiedział tylko wziął fotografię Fresha z łóżka i wyszedł.


Autor: Wichan
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

Categories

  • ► DeltaRune 43
  • ► Do czego warto fapać 7
  • ► EddsWorld 52
  • ► Głos Ludu 1
  • ► Hazbin Hotel 7
  • ► Helltaker 10
  • ► Helluva Boss 20
  • ► Inne gry 72
  • ► Inne komiksy 246
  • ► My Little Pony 68
  • ► Tajemnica prostoty 15
  • ► Undertale 2933
  • ► Zootopia 228
  • ♥ 18 [Dla pełnoletnich] 418
  • ♥ Anime/Manga 41
  • ♥ Crushon.ai 1
  • ♥ Discord 56
  • ♥ Eventy 333
  • ♥ Handlarzowe gry 285
  • ♥ Komiksy 2727
  • ♥ Ogłoszenia 188
  • ♥ Oneshoot 170
  • ♥ Opowiadania 871
  • ♥ Papytus - maskotka blogowa 50
  • ♥ Prace czytelników 39
  • ♥ Tłumaczenia 3107
  • ♥ Ukończone 1621
  • ♥ Yaoi/yuri 98
  • Audio 1
  • Blizny czasu [Time Scar] 11
  • Córka Discorda [Daughter of Discord] 15
  • Cross x Dream 3
  • Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy?] 35
  • DeeperDown 23
  • Deos Numbria 9
  • Endertale 10
  • Fallen Flowers 23
  • Gra w kości [The Skeleton Games] 54
  • Handplates 86
  • Hellsiblings 4
  • HorrorTale 34
  • Mendertale 9
  • Między Ciałem & Kością [Between Flesh & Bone] 1
  • Mój martwy chłopak 16
  • My boo 43
  • Naprzeciw [Stand-in] 31
  • Nie jest to najlepszy sposób na życie 2
  • nieTykalny 14
  • Ocalić Blitzo 17
  • Opiekun Ruin 14
  • Poniżej zera 2
  • Prędzej czy później będziesz moja [Sooner od Later You're Gonna be Mine] 18
  • Projekt badawczy potwór 22
  • Słodkie Tajemnice 1
  • Springtrap i Deliah 33
  • SwapOut 10
  • Timetale 1
  • Uleczyć Blitzo 2
  • Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes] 48
  • Zagrajmy 12
  • Zapomniana Wytrwałość 4
  • ZombieTale 11

POPULAR POSTS

  • Und3rt8l3: S8n2 x F11sk x P86yrus [ by K8yl8-N8 - tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz I
  • Undertale: Sposób o jaki nikt nie prosił [The Crossover No One Asked For - tłumaczenie PL]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz II [+18]
  • Undertale: Sam na sam z Sansem [tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ
  • Zootopia: Co inni pomyślą [Inter schminter - tłumaczenie PL] cz. IX
  • Zootopia: Pośpiech [Hustle - tłumaczenie PL] + 18
  • Zootopia: Gdy przyjdzie ochota to pies kota wyłomota [itch - tłumaczenie PL] +18
  • Undertale by Skele-Ton of Sin [tłumaczenie PL] [+18]
Obsługiwane przez usługę Blogger.

ARCHIWUM BLOGA

  • ▼  2025 (10)
    • ▼  kwietnia 2025 (1)
      • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSI...
    • ►  lutego 2025 (2)
    • ►  stycznia 2025 (7)
  • ►  2024 (3)
    • ►  grudnia 2024 (1)
    • ►  października 2024 (1)
    • ►  stycznia 2024 (1)
  • ►  2023 (26)
    • ►  listopada 2023 (2)
    • ►  października 2023 (1)
    • ►  sierpnia 2023 (1)
    • ►  lipca 2023 (1)
    • ►  czerwca 2023 (2)
    • ►  maja 2023 (2)
    • ►  kwietnia 2023 (1)
    • ►  marca 2023 (5)
    • ►  lutego 2023 (4)
    • ►  stycznia 2023 (7)
  • ►  2022 (36)
    • ►  grudnia 2022 (4)
    • ►  listopada 2022 (7)
    • ►  października 2022 (7)
    • ►  września 2022 (6)
    • ►  sierpnia 2022 (4)
    • ►  lipca 2022 (5)
    • ►  stycznia 2022 (3)
  • ►  2021 (119)
    • ►  grudnia 2021 (7)
    • ►  listopada 2021 (4)
    • ►  października 2021 (7)
    • ►  września 2021 (10)
    • ►  sierpnia 2021 (5)
    • ►  lipca 2021 (11)
    • ►  czerwca 2021 (5)
    • ►  maja 2021 (17)
    • ►  kwietnia 2021 (17)
    • ►  marca 2021 (14)
    • ►  lutego 2021 (13)
    • ►  stycznia 2021 (9)
  • ►  2020 (192)
    • ►  grudnia 2020 (7)
    • ►  listopada 2020 (11)
    • ►  października 2020 (29)
    • ►  września 2020 (26)
    • ►  sierpnia 2020 (6)
    • ►  lipca 2020 (21)
    • ►  czerwca 2020 (12)
    • ►  maja 2020 (2)
    • ►  kwietnia 2020 (26)
    • ►  marca 2020 (23)
    • ►  lutego 2020 (19)
    • ►  stycznia 2020 (10)
  • ►  2019 (412)
    • ►  grudnia 2019 (6)
    • ►  listopada 2019 (37)
    • ►  października 2019 (60)
    • ►  września 2019 (4)
    • ►  sierpnia 2019 (20)
    • ►  lipca 2019 (63)
    • ►  czerwca 2019 (48)
    • ►  maja 2019 (2)
    • ►  kwietnia 2019 (1)
    • ►  marca 2019 (19)
    • ►  lutego 2019 (23)
    • ►  stycznia 2019 (129)
  • ►  2018 (1142)
    • ►  grudnia 2018 (107)
    • ►  listopada 2018 (82)
    • ►  października 2018 (88)
    • ►  września 2018 (84)
    • ►  sierpnia 2018 (83)
    • ►  lipca 2018 (82)
    • ►  czerwca 2018 (61)
    • ►  maja 2018 (134)
    • ►  kwietnia 2018 (111)
    • ►  marca 2018 (121)
    • ►  lutego 2018 (78)
    • ►  stycznia 2018 (111)
  • ►  2017 (2190)
    • ►  grudnia 2017 (117)
    • ►  listopada 2017 (93)
    • ►  października 2017 (138)
    • ►  września 2017 (149)
    • ►  sierpnia 2017 (203)
    • ►  lipca 2017 (310)
    • ►  czerwca 2017 (195)
    • ►  maja 2017 (277)
    • ►  kwietnia 2017 (326)
    • ►  marca 2017 (146)
    • ►  lutego 2017 (108)
    • ►  stycznia 2017 (128)
  • ►  2016 (680)
    • ►  grudnia 2016 (134)
    • ►  listopada 2016 (179)
    • ►  października 2016 (99)
    • ►  września 2016 (134)
    • ►  sierpnia 2016 (50)
    • ►  lipca 2016 (60)
    • ►  czerwca 2016 (23)
    • ►  stycznia 2016 (1)
  • ►  2015 (33)
    • ►  grudnia 2015 (3)
    • ►  listopada 2015 (1)
    • ►  października 2015 (4)
    • ►  maja 2015 (4)
    • ►  kwietnia 2015 (8)
    • ►  marca 2015 (12)
    • ►  stycznia 2015 (1)
  • ►  2014 (1)
    • ►  grudnia 2014 (1)

Labels

Obserwatorzy

Copyright © Kinsley Theme. Designed by OddThemes