Autor okładki: Reitiri
Notka od autora:
Jest to opowiadanie interaktywne. Główne poczynania bohaterki i
kluczowe decyzje będą podejmować czytelnicy w komentarzach. Notki będą
pojawiać się w miarę regularnie, zaś pomysły umieszczone przez
czytelników w komentarzach mogą zostać wykorzystane w toku dalszej
fabuły. Przypominam, jestem łasa na fanarty xD
Wcielasz
się w rolę 28 letniej matki i żony. Twoja córka Aida, ma 9 lat. Twój
mąż Piotr jest od Ciebie o 22 lata starszy. Już od roku planowaliście
przeprowadzkę za miasto, akurat znalazła się wprost wyborna szansa na
wynajem za godziwą sumę domu z kawałkiem ziemi u podnóża góry Ebott.
Właścicielem i jednocześnie sąsiadem okazuje się być bardzo przystojny
żywiołak ognia imieniem Grillby.
Akcja toczy się wiele lat po zakończeniu prawdziwego pacyfisty w uniwersum Underfell. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Mogą pojawić się notki +18. Grillby x Czytelniczka.
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
Wizyta w barze [+18]
Parasolka
Jesteś absolutnie pewna tego co robisz? [+18]
Złośliwy los
Jak się czujesz?
Masz gościa
Nowe siły
Fioletowa sukienka [+18]
Życie pisze najlepsze scenariusze [+18]
Zaskakujesz samą siebie
Droga, której nie będziesz żałować. (obecnie czytany)
Parasolka
Jesteś absolutnie pewna tego co robisz? [+18]
Złośliwy los
Jak się czujesz?
Masz gościa
Nowe siły
Fioletowa sukienka [+18]
Życie pisze najlepsze scenariusze [+18]
Zaskakujesz samą siebie
Droga, której nie będziesz żałować. (obecnie czytany)
* - uwzględnić dramę
Zostało Ci jeszcze kilka dni do czasu powrotu Piotrka. Po przemyśleniach wiedziałaś już którędy powinnaś pójść, postanowiłaś jednak nie psuć sobie wakacji od bycia ... sobą... Jeszcze nie. Grillby dał Ci przecież czas do ostatniej chwili.
Dlatego wykorzystałaś każdy dzień. Robiłaś to co zawsze chciałaś, a na co nie mogłaś sobie pozwolić ze względu na rodzinę. Czyli... nie było tego wiele. Właściwie to przesiedziałaś cały ten okres okazjonalnie pieprząc się z ognistym potworem, lecz to już nie było to samo. Znaczy się jasne, był świetny jak zawsze, a jego rozdwojony język czynił cuda. Kochana! Nie mogłaś ustać na nogach po tym jak skończył z Tobą! Tylko, że to już nie było to samo, mając gdzieś tam w tyle głowy to co wybrałaś.
Tak właściwie, ostatniego dnia... miałaś poczucie zmarnowanego czasu. Być może go zmarnowałaś? Tego nie byłaś pewna. Siedziałaś z potworem na kanapie, w telewizji leciał jakiś nudny serial, ten z rodzaju oglądanych-bo-nic-innego-nie-leci-w-TV. Uznałaś, że to najlepsza okazja do wyjawienia prawdy swojemu kochankowi. Chrząknęłaś. Nie zareagował. Postanowiłaś odwrócić się w jego stronę. Płomienie delikatnie falowały na jego twarzy, lecz jego reakcja nie różniła się od wcześniejszej.
-Słuchaj, chciałabym z tobą porozmawiać... - zaczęłaś niepewnie spuszczając wzrok. Ćwiczyłaś tę kwestię, wiedziałaś dokładnie co i w jakim tonie chcesz powiedzieć, ale... teraz... kiedy wszystko było takie... realne.. zaś potwór taki prawdziwy... nic nie było proste i obawiasz się, że nawet jakbyś spędziła drugie tyle na ćwiczeniach, efekt byłby ten sam. - O... o nas...
-O kim? - Grillby podniósł brew i ściągnął okulary, białe ślepia wbijał w Ciebie, jeżeli to możliwe i brzmi logicznie, jego spojrzenie mroziło. Przeszył Cię dreszcz.
-O... o.... o nas...
-To jesteśmy jacyś my? - był wyraźnie zdziwiony. Spojrzał na telefon który trzymał na stoliku, na datę. Ah. Zrozumiał, odstawił maszynę na bok i znowu spojrzał na Ciebie - Czas na poważną rozmowę tak?
-Tak... - szepnęłaś cicho. Lecz nie umiałaś nic powiedzieć. Bałaś się. Najdrobniejsza myśl opuściła Twoją głowę i wiedziałaś, wiedziałaś, że będziesz tęsknić. Potwór czekał cierpliwie, minutę, dwie, dziesięć, patrzył na Ciebie, a kiedy minęła minuta piętnasta, odwrócił wzrok. Fioletowe języki ognia na chwilę zatańczyły nerwowo, lecz zaraz potem się uspokoiły.
-Więc?
-Ja... wybrałam.
-Domyślam się, najwyższa pora.
-Chcę być z tobą... - zaczęłaś, nie z tej strony z której powinnaś, w ten sposób całość brzmiała jeszcze straszniej
-Nie chcesz.
-Chcę.
-Nie chcesz - znowu to mrożące spojrzenie - Co ci przeszkadza co? Mąż, córka, opinia społeczna, a może nie podoba ci się to jak lizałem twoją cipkę? - Z dziwnych powodów słyszałaś gniew w jego do tej pory spokojnym głosie. Słowa nie były miłe. Raniły.
-Nie rozumiesz.... chcę, ale.... Ai... o-ona...
-Jakoś nie myślałaś o niej kiedy skakałaś po moim kutasie. - zacisnęłaś mocniej usta podnosząc jednocześnie wzrok na potwora. Był zły i dobrze o tym wiedziałaś. Spokój ognia był jedynie pozorny, to ciepło, wzrastające ciepło w pomieszczeniu zdradzało piętrzącą się w nim furię. Zaczęłaś się nawet bać, że żywa z tego starcia nie wyjdziesz...
-To... to prawda... - szczerość, jedyne czym będziesz mogła się wykupić, to szczerość. Tak wierzyłaś. Bo nie widziałaś innego wyjścia z tej sytuacji. Musiałaś to rozegrać dobrze, nie denerwować go, tak, aby przyjął odrzucenie... właściwie. Aby nie powiedział Piotrkowi. Czy ten by mu uwierzył? Może. A jeżeli by uwierzył, to straciłabyś ich obu, bo po tym wszystkim Grillby na pewno Cię nie będzie chciał i byłaś tego w stu procentach przekonana. - Oni wracają, a ja... Grillby, tu nie chodzi o ciebie - spojrzałaś na niego pewnie - Po prostu ja .. nie mogę... ja... to wszystko to był jeden wielki błąd - białe ślepia zajarzyły się, a Ty wiedziałaś, że powiedziałaś coś złego. - Znaczy się nie ty! Tylko moje postępowanie! Nie powinnam była tak... tak...
-...się mną bawić - skończył za Ciebie. Przytaknęłaś nie mogąc wydusić z siebie żadnego więcej słowa. Potwór wyłączył telewizję, najwyraźniej jakiekolwiek dźwięki w tle go irytowały. Odwrócił wzrok od Ciebie, oparł się o kanapę zarzucając ramię za oparcie. Milczał długo. Bardzo długo. Masz takie wrażenie w każdym razie, bo czas jakby pędził... wolniej... dla Ciebie... dla was... w tym momencie. - Jasne, rozumiem, to logiczne co wybrałaś. - Odezwał się w końcu, temperatura zmalała, on wyglądał na spokojnego i może... może odzyskał spokój? - Chodzi o Ai czy o Piotrka?
-O Ai... Tylko i wyłącznie o nią. Gdyby nie ona... to...
-Wiesz, zawsze można by ją... - spojrzał na Ciebie, otworzyłaś szeroko usta przerażona i jednocześnie podekscytowana słowami jakie miał zaraz wypowiedzieć... ale .... nic więcej nie powiedział. Jakby jedno spojrzenie na Twoją twarz sprawiło, że ta szalona myśl wyparowała z jego głowy. To byłoby zbyt piękne aby było prawdziwe. - Dobrze robisz. Jesteś dobrą matką.
-Nie jestem.
-Matką tak, nie żoną. To różnica. - uśmiechnął się kwaśno. - Nim wstaniesz z tej kanapy, co nastąpi zaraz... chcę abyś wzięła sobie do serca to co teraz powiem. - Spojrzałaś na niego lekko przerażona. Bałaś się wtedy kiedy całe jego ciało, giętkie niczym kota, przemieszczało się w Twoją stronę, kiedy musiałaś położyć się na kanapie, oprzeć głowę na podłokietniku, odwrócić twarz na bok, gdy on obejmował Cię. Ten dotyk był zły. Całe Twoje ciało to czuło. Zbyt ciepły. Nie taki jaki powinien. - Ja zawsze.... - potwór nie przerywał, nie przeszkadzały mu Twoje marne próby wyswobodzenia się - ...dostaję... - w jednym miejscu szczególnie mocno bolało. Na plecach, na wysokości kości ogonowej. - ...to co chcę. - Wszystko było takie ... złe... Tak bardzo złe.
Ostatnie wspomnienia z potworem nie należały do najprzyjemniejszych, odczułaś jego gniew, choć i tak wiedziałaś, że nie był to całkowity, nie w pełni, hamował się. Skończyłaś jedynie z poparzeniem na plecach, które zostawi po sobie bliznę. Głęboką. Tą z którą umrzesz. Musiałaś skłamać, że to od piekarnika, że byłaś gapą i nie zauważyłaś. Rana nie przypominała wprawdzie takiej, lecz Piotrek i tak uwierzył, przecież nie znał się zupełnie na gotowaniu.
Grillby przyjął go jak starego przyjaciela, nawet wtedy kiedy ten składał mu wymówienie najmu przed czasem. Znając chciwość o jakiej wiele się mówi, która stała się niemal wizytówką fioletowego żywiołaka, nie walczył o kaucję. Po prostu do końca miesiąca mieliście się wyprowadzić. Co też nastąpiło naprawdę szybko. Ai została wypisana ze szkoły i jako pierwsza odesłana do dziadków do wielkiego miasta, gdzie wróciła do swojej starej szkoły i starej klasy. Trochę zamieszania w jej i waszym życiu, ale tak to wiecie na czym stoicie. Prawda?
Czułaś ulgę, gdy siedząc na siedzeniu dla pasażera opierałaś głowę o szybę i żegnałaś napis „Ebott żegna, wróć do nas jeszcze!”. Ulgę, bo jedyna osoba która znała Twój sekret, została właśnie tam. To kim tak naprawdę jesteś nie wyjdzie na światło dzienne. Teraz możesz wieść normalne, zwyczajne życie. Udawać, że przygoda z potworami nigdy nie miała miejsca. Udawać, że nie masz blizny na plecach i udawać, że ... jesteś dobrą żoną.
Udawać, właśnie. Bo znasz prawdę. Nie oszukasz samej siebie choćbyś bardzo tego chciała. Choćbyś się bardzo starała, nie zignorujesz palenia blizny na plecach, zaś sny które obficie Cię nawiedzają, przepełnione czystą purpurą, gorące jak ognie piekielne, będą Twoim przekleństwem. Każdego ranka budzisz się po nich z wyrzutami sumienia mając nadzieję, że mąż nie usłyszał imienia, które szepczesz. Modląc się, by prawda nie wyszła na jaw. I wiesz co?
Prawda zawsze wychodzi na jaw. Prędzej czy później dogoni Cię. Tym bardziej, że słowa jakie wypowiedział tamtego wieczoru nadal przebrzmiewają Ci w uszach. On dostaje to czego chce. I dostał. Wiedziałaś to. Wiedziałaś po trzech miesiącach od przeprowadzki, gdy siedząc w ubikacji w domu, trzymałaś w ręce test ciążowy... test pozytywny... Po policzkach ciekły Ci łzy, zasłaniałaś dłonią usta aby nie krzyczeć, by nie obudzić śpiącej, w końcu spokojnej i zadowolonej Ai, by nie ściągnąć ciekawości Piotrka odpoczywającego przed telewizorem. Czy to możliwe? Przecież się zabezpieczałaś, z Piotrkiem prezerwatywa, łykałaś też tabletki... Jedyne co przychodzi Ci do głowy, to on...
Obejmując brzuch zgięłaś się w pół, przerażona losem, który jest Ci pisany.
Dlatego wykorzystałaś każdy dzień. Robiłaś to co zawsze chciałaś, a na co nie mogłaś sobie pozwolić ze względu na rodzinę. Czyli... nie było tego wiele. Właściwie to przesiedziałaś cały ten okres okazjonalnie pieprząc się z ognistym potworem, lecz to już nie było to samo. Znaczy się jasne, był świetny jak zawsze, a jego rozdwojony język czynił cuda. Kochana! Nie mogłaś ustać na nogach po tym jak skończył z Tobą! Tylko, że to już nie było to samo, mając gdzieś tam w tyle głowy to co wybrałaś.
Tak właściwie, ostatniego dnia... miałaś poczucie zmarnowanego czasu. Być może go zmarnowałaś? Tego nie byłaś pewna. Siedziałaś z potworem na kanapie, w telewizji leciał jakiś nudny serial, ten z rodzaju oglądanych-bo-nic-innego-nie-leci-w-TV. Uznałaś, że to najlepsza okazja do wyjawienia prawdy swojemu kochankowi. Chrząknęłaś. Nie zareagował. Postanowiłaś odwrócić się w jego stronę. Płomienie delikatnie falowały na jego twarzy, lecz jego reakcja nie różniła się od wcześniejszej.
-Słuchaj, chciałabym z tobą porozmawiać... - zaczęłaś niepewnie spuszczając wzrok. Ćwiczyłaś tę kwestię, wiedziałaś dokładnie co i w jakim tonie chcesz powiedzieć, ale... teraz... kiedy wszystko było takie... realne.. zaś potwór taki prawdziwy... nic nie było proste i obawiasz się, że nawet jakbyś spędziła drugie tyle na ćwiczeniach, efekt byłby ten sam. - O... o nas...
-O kim? - Grillby podniósł brew i ściągnął okulary, białe ślepia wbijał w Ciebie, jeżeli to możliwe i brzmi logicznie, jego spojrzenie mroziło. Przeszył Cię dreszcz.
-O... o.... o nas...
-To jesteśmy jacyś my? - był wyraźnie zdziwiony. Spojrzał na telefon który trzymał na stoliku, na datę. Ah. Zrozumiał, odstawił maszynę na bok i znowu spojrzał na Ciebie - Czas na poważną rozmowę tak?
-Tak... - szepnęłaś cicho. Lecz nie umiałaś nic powiedzieć. Bałaś się. Najdrobniejsza myśl opuściła Twoją głowę i wiedziałaś, wiedziałaś, że będziesz tęsknić. Potwór czekał cierpliwie, minutę, dwie, dziesięć, patrzył na Ciebie, a kiedy minęła minuta piętnasta, odwrócił wzrok. Fioletowe języki ognia na chwilę zatańczyły nerwowo, lecz zaraz potem się uspokoiły.
-Więc?
-Ja... wybrałam.
-Domyślam się, najwyższa pora.
-Chcę być z tobą... - zaczęłaś, nie z tej strony z której powinnaś, w ten sposób całość brzmiała jeszcze straszniej
-Nie chcesz.
-Chcę.
-Nie chcesz - znowu to mrożące spojrzenie - Co ci przeszkadza co? Mąż, córka, opinia społeczna, a może nie podoba ci się to jak lizałem twoją cipkę? - Z dziwnych powodów słyszałaś gniew w jego do tej pory spokojnym głosie. Słowa nie były miłe. Raniły.
-Nie rozumiesz.... chcę, ale.... Ai... o-ona...
-Jakoś nie myślałaś o niej kiedy skakałaś po moim kutasie. - zacisnęłaś mocniej usta podnosząc jednocześnie wzrok na potwora. Był zły i dobrze o tym wiedziałaś. Spokój ognia był jedynie pozorny, to ciepło, wzrastające ciepło w pomieszczeniu zdradzało piętrzącą się w nim furię. Zaczęłaś się nawet bać, że żywa z tego starcia nie wyjdziesz...
-To... to prawda... - szczerość, jedyne czym będziesz mogła się wykupić, to szczerość. Tak wierzyłaś. Bo nie widziałaś innego wyjścia z tej sytuacji. Musiałaś to rozegrać dobrze, nie denerwować go, tak, aby przyjął odrzucenie... właściwie. Aby nie powiedział Piotrkowi. Czy ten by mu uwierzył? Może. A jeżeli by uwierzył, to straciłabyś ich obu, bo po tym wszystkim Grillby na pewno Cię nie będzie chciał i byłaś tego w stu procentach przekonana. - Oni wracają, a ja... Grillby, tu nie chodzi o ciebie - spojrzałaś na niego pewnie - Po prostu ja .. nie mogę... ja... to wszystko to był jeden wielki błąd - białe ślepia zajarzyły się, a Ty wiedziałaś, że powiedziałaś coś złego. - Znaczy się nie ty! Tylko moje postępowanie! Nie powinnam była tak... tak...
-...się mną bawić - skończył za Ciebie. Przytaknęłaś nie mogąc wydusić z siebie żadnego więcej słowa. Potwór wyłączył telewizję, najwyraźniej jakiekolwiek dźwięki w tle go irytowały. Odwrócił wzrok od Ciebie, oparł się o kanapę zarzucając ramię za oparcie. Milczał długo. Bardzo długo. Masz takie wrażenie w każdym razie, bo czas jakby pędził... wolniej... dla Ciebie... dla was... w tym momencie. - Jasne, rozumiem, to logiczne co wybrałaś. - Odezwał się w końcu, temperatura zmalała, on wyglądał na spokojnego i może... może odzyskał spokój? - Chodzi o Ai czy o Piotrka?
-O Ai... Tylko i wyłącznie o nią. Gdyby nie ona... to...
-Wiesz, zawsze można by ją... - spojrzał na Ciebie, otworzyłaś szeroko usta przerażona i jednocześnie podekscytowana słowami jakie miał zaraz wypowiedzieć... ale .... nic więcej nie powiedział. Jakby jedno spojrzenie na Twoją twarz sprawiło, że ta szalona myśl wyparowała z jego głowy. To byłoby zbyt piękne aby było prawdziwe. - Dobrze robisz. Jesteś dobrą matką.
-Nie jestem.
-Matką tak, nie żoną. To różnica. - uśmiechnął się kwaśno. - Nim wstaniesz z tej kanapy, co nastąpi zaraz... chcę abyś wzięła sobie do serca to co teraz powiem. - Spojrzałaś na niego lekko przerażona. Bałaś się wtedy kiedy całe jego ciało, giętkie niczym kota, przemieszczało się w Twoją stronę, kiedy musiałaś położyć się na kanapie, oprzeć głowę na podłokietniku, odwrócić twarz na bok, gdy on obejmował Cię. Ten dotyk był zły. Całe Twoje ciało to czuło. Zbyt ciepły. Nie taki jaki powinien. - Ja zawsze.... - potwór nie przerywał, nie przeszkadzały mu Twoje marne próby wyswobodzenia się - ...dostaję... - w jednym miejscu szczególnie mocno bolało. Na plecach, na wysokości kości ogonowej. - ...to co chcę. - Wszystko było takie ... złe... Tak bardzo złe.
Ostatnie wspomnienia z potworem nie należały do najprzyjemniejszych, odczułaś jego gniew, choć i tak wiedziałaś, że nie był to całkowity, nie w pełni, hamował się. Skończyłaś jedynie z poparzeniem na plecach, które zostawi po sobie bliznę. Głęboką. Tą z którą umrzesz. Musiałaś skłamać, że to od piekarnika, że byłaś gapą i nie zauważyłaś. Rana nie przypominała wprawdzie takiej, lecz Piotrek i tak uwierzył, przecież nie znał się zupełnie na gotowaniu.
Grillby przyjął go jak starego przyjaciela, nawet wtedy kiedy ten składał mu wymówienie najmu przed czasem. Znając chciwość o jakiej wiele się mówi, która stała się niemal wizytówką fioletowego żywiołaka, nie walczył o kaucję. Po prostu do końca miesiąca mieliście się wyprowadzić. Co też nastąpiło naprawdę szybko. Ai została wypisana ze szkoły i jako pierwsza odesłana do dziadków do wielkiego miasta, gdzie wróciła do swojej starej szkoły i starej klasy. Trochę zamieszania w jej i waszym życiu, ale tak to wiecie na czym stoicie. Prawda?
Czułaś ulgę, gdy siedząc na siedzeniu dla pasażera opierałaś głowę o szybę i żegnałaś napis „Ebott żegna, wróć do nas jeszcze!”. Ulgę, bo jedyna osoba która znała Twój sekret, została właśnie tam. To kim tak naprawdę jesteś nie wyjdzie na światło dzienne. Teraz możesz wieść normalne, zwyczajne życie. Udawać, że przygoda z potworami nigdy nie miała miejsca. Udawać, że nie masz blizny na plecach i udawać, że ... jesteś dobrą żoną.
Udawać, właśnie. Bo znasz prawdę. Nie oszukasz samej siebie choćbyś bardzo tego chciała. Choćbyś się bardzo starała, nie zignorujesz palenia blizny na plecach, zaś sny które obficie Cię nawiedzają, przepełnione czystą purpurą, gorące jak ognie piekielne, będą Twoim przekleństwem. Każdego ranka budzisz się po nich z wyrzutami sumienia mając nadzieję, że mąż nie usłyszał imienia, które szepczesz. Modląc się, by prawda nie wyszła na jaw. I wiesz co?
Prawda zawsze wychodzi na jaw. Prędzej czy później dogoni Cię. Tym bardziej, że słowa jakie wypowiedział tamtego wieczoru nadal przebrzmiewają Ci w uszach. On dostaje to czego chce. I dostał. Wiedziałaś to. Wiedziałaś po trzech miesiącach od przeprowadzki, gdy siedząc w ubikacji w domu, trzymałaś w ręce test ciążowy... test pozytywny... Po policzkach ciekły Ci łzy, zasłaniałaś dłonią usta aby nie krzyczeć, by nie obudzić śpiącej, w końcu spokojnej i zadowolonej Ai, by nie ściągnąć ciekawości Piotrka odpoczywającego przed telewizorem. Czy to możliwe? Przecież się zabezpieczałaś, z Piotrkiem prezerwatywa, łykałaś też tabletki... Jedyne co przychodzi Ci do głowy, to on...
Obejmując brzuch zgięłaś się w pół, przerażona losem, który jest Ci pisany.