26 sierpnia 2016

Undertale: 50 twarzy Friska: Rozdział V - Grzech [+18]

Pierwsze pchnięcia były czysto teatralne, chociaż dla niej jakże realne. Wielka kość tkwiła w niej i nie zamierzała jej opuścić. Obraz się jej rozmywał przez łzy, lecz mimo to była w stanie dostrzec migoczące niebieskim światłem oko starszego z braci. Młodszy wyraźnie zaangażował się w zabawę dziewczyną. Milczał, a dolna szczęka była lekko spuszczona. Dziewczyna mogłaby przysiąc, że zaczął się lekko ślinić. 
- Głośniej. - do jej uszu dotarł głos Sansa, za każdym razem kiedy kość wsuwała się w nią głęboko nakazywał jej krzyczeć. Może, jak go posłucha.... Poczuła jakby sama z siebie zrzucała niewidzialne kajdany, nie próbowała się bowiem w żaden sposób pohamować. Krzyk bólu mieszał się z krzykiem rozkoszy. Szybko jednak ta zabawa znudziła się Sansowi, nie wyciągnął jednak swojego narzędzia tortur z dziewczyny, po prostu jego oko znowu było normalne. 
Dyszała ciężko i czuła jak pot oblał całe jej ciało. 
- Dla....czego... 
- Dla zabawy. - wzruszył beznamiętnie ramionami i podszedł do niej blisko. - Dla zabawy....
Sans leżał teraz na plecach patrząc na sufit. Między jego rozstawionymi nogami była Frisk i choć nadal kość uporczywie tkwiła w jej wnętrzu to dziewczyna starała się ile mogła, aby nie wydobyć z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Czuła zawstydzenie wymieszane z upokorzeniem. Sans pozwolił teraz swojemu bratu przejąć sterowanie. 
- Jesteś pewny, że mogę?
- Oczywiście, że tak, zabaw się jak chcesz. Tylko pamiętaj...
- Nie wolno jej zabijać.
- Ma tylko 20HP - mruknął Sans
- Wiesz, ty masz tylko 1HP - młodszy z braci zaśmiał się pod nosem kiedy przysunął się do dziewczyny. Ta odwróciła głowę by popatrzeć za siebie, jednak na ten jej gwałtowny ruch starszy zareagował bardzo szybko i złapał ją za nadgarstki. Papyrus znieruchomiał na chwilę i dopiero kiedy Sans skinął mu głową podjął się swojej zabawy. Wielka kość zniknęła. 
Frisk poczuła, jak skapuje z jej sekretnego miejsca krew, mogła przysiąc, że czuje jej metaliczny paskudny zapach. Czuła się paskudnie. Fatalnie. Była obnażona, obie jej dziurki na widoku.Nadal nie była w stanie do końca zrozumieć dlaczego akurat jej się to wszystko dzieje. Czym sobie na to zasłużyła? Sans leżący przed nią uśmiechał się szeroko, lecz nie był to szczery uśmiech, a taki jakiego należy się bać. I faktycznie, trudno było zachować pogodę, czy nawet spokój w takich okolicznościach i warunkach. Papyrus nie przejmował się zupełnie niczym, z naiwnością godną dziecka podszedł do nich naprawdę blisko. Kiedy dotknął jej pośladków Frisk już niemalże instynktownie zamknęła oczy szykując się na kolejną falę bólu. Nic z tych rzeczy. Gładził ją po skórze powoli i ostrożnie.
- Bracie - powiedział w końcu - Ona jest taka miękka i przyjemna w dotyku. Jeszcze nigdy nie dotykałem czegoś takiego! - Jego słowa zaskoczyły ją i wywołały jeszcze większy rumieniec na policzkach. Sans nie zareagował. Tymczasem palce Papyrusa powoli zjechały z jej pośladków na poranione wejście. Jego pieszczoty, bo tak można nazwać to co jej robił uczyniły coś czego wstydziła się jeszcze bardziej. Poczuła się dobrze. Nie wiedziała co było gorsze, wcześniejszy brutalny atak starszego z braci, czy ten delikatny, przyjemny, jakby pełen czułości i .... i.... 
- Nie wiem co robisz, Pap, ale nie przestawaj. Ma zabawny wyraz twarzy... - rzucił mniejszy. Frisk zarumieniła się jeszcze bardziej i starała się schować twarz we włosach, lecz nic z tego. Sans podniósł się gwałtownie i zmusił ją do pocałunku. 
Rozpływała się powoli, stopniowo zapominała gdzie jest, kim oni są. Oddawała się całkowicie rozkoszy, przyjemności. 
- Jest coraz wilgotniejsza! - zawołał Papyrus pełen zdziwienia. Przystawił wilgotne od jej soków palce do swojej twarzy i polizał je. - To jest... całkiem dobre! - następnie znowu łapczywie chwycił po trochę i ponownie skosztował. Następnym razem nie jadł jej już z ręki, przystawił się do jej kwiatu całym swoim ciałem, a jego długi język powoli zaczął badać jej magiczne rejony. Sans tymczasem nie przerywał pocałunku. Jego dłonie zaczęły wędrować po jej karku, lewą mocniej za niego złapał tworząc przyjemny uścisk na jej krtani, prawa powędrowała na jej pierś. Szkielet mocniej ścisnął jej sutek i tak już wystarczająco twardy, przez co wrażliwszy. Jęk rozkoszy utonął w ich pocałunku. 
Z czasem cała trójka całkowicie się zatraciła w przyjemności jaką dawała i jaką otrzymywała. Frisk leżała teraz na ziemi przygryzając dolną wargę z rozkoszy. Starała się nie jęczeć, nie krzyczeć, dla odmiany tym razem przez pragnienie. Ich języki które teraz badały każdy zakamarek jej ciała przestały już wystarczyć. Kiedy stała się taką zachłanną, niegrzeczną dziewczynką? Tego nie wiedziała. Sans ssał jedną jej pierś, druga jednak nie pozostawała samotna, pieścił ją palcami, co jakiś czas ściskał mocniej, by znowu za chwilę pociągnąć do góry. Papyrus tymczasem całkowicie się zatracił. Jakby jej soki stały się dla niego narkotykiem, którego nie miał dość. Najwięcej radości sprawiła mu zabawa jej wrażliwym guziczkiem. Zauważył, że gdy językiem przejedzie od dołu do góry gwałtownie i brutalnie raz na jakiś czas, to jej uda na krótką chwilę się zacisną, a z ust wydobędzie się głośniejszy jęk. Nie pozwolił jednak, by jej szparka czuła się osamotniona. Była już dość mokra, aby mógł swobodnie wsadzić w nią trzy palce by powoli i rytmicznie nimi poruszać, co jakiś czas zatrzymując je w niej i zaginając do siebie. 
Nastał wreszcie ten czas kiedy nie była już w stanie dalej powstrzymywać się przed jęczeniem. Rozpusta wzięła górę nad pozorami. Z ust dziewczyny zaczęły dobywać się jęki, początkowo ciche, wstydliwe, skryte, potem coraz głośniejsze i odważniejsze. Te znowu zadziałały na obu braci jako sygnał, że robią coś dobrze i niech robią ta dalej, albo jeszcze lepiej jeżeli się da. Zaczynała czuć się dziwnie. Nigdy nie czuła czegoś takiego w swoim życiu. Całe jej ciało pokryła gęsia skórka, zaś niewidzialny płomień przenikał jej wnętrze, najgoręcej było w okolicach jej cipki. Tam, gdzie urzędował Papyrus. Czuła, że dłużej nie zniesie tego uczucia, że jest go za wiele w jej ciele, rozerwie ją, rozsadzi, pęknie. I nastała chwila spełnienia, wielka ulga przepełniła jej ciało. Zaczęła głośno oddychać, drżeć, słyszała w uszach własne serce. 
- Co jej? - Papyrus oblizał się z jej soków i popatrzył na brata
- Oho, doszła. 
- Jak to doszła? Przecież leży. 
- Orgazm. 
- Aaaaa
Bracia patrzyli po sobie w konsternacji, tylko Frisk głośno dyszała nie do końca jeszcze kontaktując. 
- Aaaa Sans?
- Taaaa
- A co to jest orgazm? 
- To jest.. 
Jak można było mnie tak długo więzić? Jak można było pozwolić aby do tego wszystkiego doszło? Korzystając z chwili, kiedy te dwa debile były zajęte rozmową ze sobą podniosłam się na tyle na ile mogłam. Pochwyciłam mniejszego pod rękę, tak że jego kark utknął między moją ręką a żebrami. Natomiast by pozbyć się wyższego wystarczyło tylko zacisnąć nogi. Musiałam uciekać, dojść do Asgora, zabić go i od nowa, wszystko od nowa, to tak niewiele. Po prostu musiałam
i c h   z a b i ć
💙
w s z y s t k i c h
c o   d o   j e d n e g o
z a b i ć
i   n i e   o s z c z ę d z i ć   n i k o g o
z w ł a s z c z a   t e g o   t u
o n   w i e d z i a ł
o n   w i d z i a ł
c h c ę   j e g o   g ł o w y
r a z   a   d o b r z e   c h c ę   g o   z a b i ć
g i ń
💙
S k u r w i e l
Teleportował się z mojego uścisku. Stał nade mną i patrzył się tym swoim wstrętnym niebieskim oczkiem. Dyszał głośno. Nie spodziewał się mnie. Miałam jeszcze jego brata w swoich nogach, zacisnęłam je mocniej. Zaczynał się dusić. 
- Wdychaj moją cipkę, przecież tak wcześniej ci smakowała - rzuciłam z pogardą w jego kierunku. Dotknął moich pośladków i mocno je ścisnął próbując wydostać się z mojego uścisku. Nic to jednak. Przeniosłam wzrok na Sansa... o kurwa... Wielka biała czaszka unosiła się za nim, w jej pysku dostrzegłam niebieskie światło i...
-19
█████████████
Dziewczyna oberwała. Niestety niczego nie pamiętała. Widziała tylko, że Sans jest na nią wściekły, a Papyrus dyszy ciężko. Też był zły. Otworzyła szeroko oczy w przestrachu, miała wrażenie, że zaraz stanie się coś bardzo złego, a ona była ledwo żywa. Nie myliła się. Bracia stanęli nad nią. Pierwszy raz miała okazję oglądać, jak oczy Papyrusa emanują pomarańczowym światłem i ... nie podobało się jej to. 
Pierwszy cios padł ze strony Sansa, siarczysty policzek. Poczuła jak się unosi w powietrzu. Twarz miała zwróconą w stronę młodszego z braci, tył natomiast w kierunku starszego. Papyrus chwycił ją za tył głowy, pozwalając aby włosy swobodnie przeplatały się przez jego palce. Sans natomiast wolał jej biodra, za które boleśnie złapał i przysunął do siebie. To co ją najbardziej zaskoczyło to niecodzienne odkrycie. Bracia co prawda używali magii też do tego, aby lewitować nią, aby unieść ją w powietrze, aby nie mogła się ruszać. W tym samym czasie stworzyli oboje jednak iluzje tego, czego nie mieli. Przed oczami dziewczyny bowiem sterczał gotowy do użytku kutas. Wydawał się jej ogromny. Tymczasem na swoich pośladkach, albo raczej między nimi poczuła penisa Sansa, nieco krótszego lecz zdecydowanie grubszego. Wiedziała co właśnie zamierzają zrobić, chciała zacząć prosić o litość z ich strony, przecież nie zrobiła nic złego. Jednak kiedy tylko otworzyła usta, te zostały zapchane, jednocześnie poczuła jak twardy i gruby członek Sansa przedziera się przez jej wilgotne i nadal obolałe tereny.Wciągnęła powietrze przez nos. Papyrus wszedł stanowczo za głęboko, zachciało się jej wymiotować, po policzkach pociekły łzy. Poczuła smak mężczyzny, smak jakiego nigdy wcześniej nie próbowała. Nie mogła go nazwać smacznym, nawet dobrym. Złapała Papyrusa za biodra i starała się od niego odepchnąć tak, aby z niej wyszedł. W tej chwili najbardziej przeszkadzał jej on. Miała wrażenie, że jeżeli zaraz czegoś nie zrobi to zwymiotuje. Wtedy bardzo synchronicznie bracia zaczęli się poruszać. Dolne rejony piekły, bolały, szczypały, a jej gardło było rozpychane od środka. 
Zaraz umrę. Zaraz umrę. Nie mogę oddychać. Zaraz umrę
Te myśli towarzyszyły jej w każdej sekundzie aktu. 
Niech to się już skończy, proszę, przepraszam. Błagam!
Jednak nie kończyli. Już jakiś czas temu Sans wyraźnie przyśpieszył, miała też wrażenie, że Papyrus jest większy. Tego już nie wytrzymała, przy pierwszej nadarzającej się okazji wysiliła się aby go wypluć. Zaraz potem zaczęła kasłać i łapczywie łapać powietrze przez usta. Bolało ją. Nim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć jęki same zaczęły wydobywać się z niej. Lubieżne, zupełnie sprzeczne z tym co właśnie czuła. Sans zaśmiał się gardłowo i złapał ją za włosy podciągając głowę do góry. Była jak lalka w ich rękach. Jak prawdziwa lalka. Z jednej strony chciała walczyć. Siła życia przebijała się przez nią, jednak nie miała sił na żaden kontratak. Była wyczerpana. Nie mogła zrobić już nic innego jak tylko płakać i modlić się o to, aby szybko z nią skończyli. 
Nie wiedziała jak długo ją rżnęli. Wszystko wydawało się jej wiecznością. Z czasem zamienili się miejscami. Kiedy Sans wsadził swoje przyrodzenie do jej ust poczuła swój smak zmieszany z metalicznym posmakiem krwi oraz dziwnym gorzkawym posmakiem czegoś, czego jeszcze nigdy nie próbowała. Odruch wymiotny pojawił się ponownie, zwiększony, aż ją brzuch rozbolał kiedy resztką sił powstrzymała się od zwrócenia tego co w sobie miała, a tego i tak nie było za wiele, bo bracia nie karmili jej najlepiej. Długi członek Papyrusa zaczął obijać się o jej dno. To jednak było już tak obolałe, że nie była w stanie zwrócić uwagi już na nic. Poddała się. 
Dłuższą chwilę już tak trwała, kiedy to jako pierwszy głośniej zaczął sapać Sans. Złapał ją za tył głowy.
- Głębiej.. - warknął. Otworzyła oczy i popatrzyła na niego błagalnie, wysyłając mu niemą prośbę aby przestał. Jego zimno opalizujące oko nie znało jednak litości. - Głębiej - warknął - Oh, pomogę ci... - po tych słowach wszedł w nią tak głęboko jak tylko się dało. Myliła się, mogło jednak być gorzej. Znacznie gorzej. Przy jednym z tych bardziej brutalnych pchnięć Sans doszedł w jej ustach. Poczuła ten sam okropny smak, gorzki, cierpki, jak nic co wcześniej kosztowała. - Połykaj to... - rzucił do niej. Jednak płynu było za dużo, za wiele. Odruchy wymiotne i poranione gardło dodatkowo utrudniały sprawę. Jak tylko z niej wyszedł wypluła to czego nie połknęła na podłogę. Ledwo żyła, podniosła powieki, niewielka kałuża niebieskawego płynu. Sapała, dyszała, mogła już oddychać jednak nie czuła szczęścia z tego powodu. Nim się zorientowała Papyrus też przyśpieszył. 
- Ja zaraz... - szepnął opadając na jej plecy i wtulając się w nią. Największy ból jaki jej sprawił w tych okolicznościach to fakt, że w trakcie jak dochodził wbił kościste palce w jej talię. Aż jęknęła z bólu. W tym samym czasie ciepło zaczęło ją wypełniać. Zaraz potem coś z niej wyciekało. Członek Papyrusa pulsował, tak samo jak jej szparka. Kiedy z niej wyszedł resztka pomarańczowego płynu skapnęła na jej pośladki. 
Nie miała już siły na nic. Była padnięta, zmęczona, wyssana. Powoli obraz przed oczami zaczął się rozmazywać.

Papyrus podszedł do brata. Pierwszy raz od bardzo dawna chwycił po jego paczkę papierosów i wyciągnął jednego. Milczał. Miał pewność co do tego, że jego brat nie kłamie. W człowieku faktycznie jest coś nie tak. Mało go nie udusiła, starała się też zabić Sansa. Zaciągnął się tylko po to by się zakrztusić dymem.
- Jak nie umiesz palić to nie pal. Marnujesz tylko papierosa - rzucił mu Sans, choć się uśmiechał Papyrus wiedział, znał go dość dobrze, aby wiedzieć że coś dręczy jego brata. Wiedział też doskonale, że nie wyciągnie z niego niczego, czego tamten sam powiedzieć nie chce. Pozostało więc nic innego jak czekać. Usiadł na kanapie obok Niebieskiego i kolejny raz zaciągnął się fajką, z podobnym choć łagodniejszym efektem. 
Frisk leżała przed nimi, nieprzytomna, zakrwawiona, ranna, posiniaczona. Miała związane ręce. Wyglądała jak zużyta brzydka zabawka. Mimo wszystko zrobiło mu się jej szkoda. 
- Musimy jej to robić? Skoro faktycznie jest taka niebezpieczna jak mówisz, nie możemy jej po prostu zaprowadzić do Asgora, niech ją w lochu zamknie?
- Pap... Ona nie może dotrzeć do zamku, rozumiesz? Nie może. 
- Więc możemy ją trzymać, nic jej nie robić tylko trzymać.
- To nic nie da, znajdzie sposób aby się uwolnić.
- A tak nie znajdzie?
- Jeszcze znaleźć może.
- Nie rozumiem - Pap zmarszczył brwi 
- Ludzie mają coś takiego co nazywa się siłą życia, prawda?
- To raczej powszechnie znany fakt. 
- A co się stanie z człowiekiem, jak mu się tę siłę zabierze?
- Sans, gadasz bzdury, to nie jest możliwe!
- A co jak ci powiem, że jest możliwe?
- Nawet jeżeli to można zrobić to nie w taki sposób! Popatrz na nią!
- A co jak ci powiem, że to jest jedyny sposób?
- Sans..
- Bracie, zaufaj mi. Wiem, że możesz nie rozumieć, że możesz nie zgadzać się z moimi metodami, ale.. musisz mi zaufać, ja wiem co należy robić. 
- Wiesz?
- Tak... tak mi się wydaje, że wiem - spuścił wzrok i zgasił swojego papierosa w przepełnionej już popielniczce - zawsze można spróbować, nie? Jak na ten moment przynosi to efekty, ale po tym co dzisiaj zrobiła myślę, że sami nie jesteśmy w stanie jej złamać. 
- Więc co chcesz zrobić?
- Wiesz, ja się zdrzemnę, a ty zadzwoń do Undyne. Zaproś ją i Alphys. Pani doktor dostanie to czego chce. Powiedz jednak, że muszą przyjść tutaj, bo Friska nigdzie ze Snowdin nie przeniesiemy. Tak dla bezpieczeństwa. 
Papyrus popatrzył na Sansa, który już układał się wygodnie na kanapie. Następnie wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy.
- Halo, Undyne? Wiesz, jest sprawa...
Share:

14 komentarzy:

  1. Nie wiem czy współczuć Frisk czy jej zazdrościć :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Undyne! A zrobisz coś z Metatonem?

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszę jako anonim bo wiem, że anonimowi wszystko wolno.
    Zrobiłam sobie dobrze do tej notki.
    Było dobrze.
    Czy to tak, jakbym miała seks z autorem opowiadania? A może z postaciami? Po prostu Twoje opisy tak mnie rozpalają, podniecają, że nie mogę przestać się dotykać kiedy czytam twoje słowa. Yu jesteś wielka. Czekam na kolejną notkę z wielką niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie myślałaś nigdy o tym, aby zastosować nieco bardziej brutalne słownictwo? 'Dziwko' 'suko' 'szmato'?
    P.S. Podobają mi się twoje przeróbki graficzne na blogu i to w jaki staranny i wizualny sposób pracujesz nad wyglądem notki.
    Są co prawda błędy stylistyczne i interpunkcyjne, ale do zniesienia.
    Naprawdę dobra praca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      I nie, jakoś nie lubię tych słów i nawet w takich okolicznościach mi nie pasują dlatego raczej się na nie nie zdecyduję

      Usuń
  5. Co za chore gówno. Na zawsze będę prawdziwym pacyfistą, ale... Chara, bierz ich, liczę na Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co takiego sprawiło, że uważasz notkę za chore gówno? Chodzi o tematykę, czy o stylistykę?

      Usuń
  6. Niewiem dlaczego ale zazdroszczę fiskalne... Jestem pojebana

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czemu jak je czytam. Czuje się jak psychopata
    Wiem, dziwne komentuje starą notatke XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Czemu to piszesz kochana

    OdpowiedzUsuń
  9. KOCHAM TO!!!!!!!!!! TUTAJ JEST TYLE EMOCJI, TYLE NIESPODZIEWANYCH ZDARZEŃ, A W NIEKTÓRYCH MOMENTACH JEJ ZAZDROSZCZĘ XD. PISZESZ BARDZO DOBRE OPOWIADANIA I OBY TAK DALEJ ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Who drew the G!Sans picture at the bottom?

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE