Notka do autora:
Jak wiadomo po świecie chodzi wielu geeków i nerdów. Niektórzy żyją w
miarę normalnie, inni zamykają się w swoich domach, w pełni oddając się
swoim pasjom. Do tej drugiej grupy należy Avril, dziewczyna w pełni
poświęcona e-sporcie oraz swojej drugiej pasji, o której woli nie
rozmawiać. Lecz pewnego dnia, wychodzi ze swej nory, by dostarczyć kilka
książek dla swojego taty. Jednak nie mogła przypuszczać, że podczas
swojej małej eskapady pozna dosyć specyficznego jegomościa...
Autor: Ksiri
Spis Treści
Rozmowy ach te rozmowy (obecnie czytany)
...
...
Trwała w przyjemnym stanie błogiej nieświadomości. Unosiła się w pustce, czując jedynie ciepło otaczające jej ciało. Było tak przyjemnie, tak spokojnie. Wszystko wydawało się takie odległe, a jedyne co się liczyło to to przyjemne uczucie.
Jednak nagle w pustce rozbrzmiał jakiś dźwięk, głośny i nieprzyjemny. Z początku chciała go zignorować, ale nic to nie dawało. Dziwna melodia coraz mocniej wwiercała się w jej umysł, aż w końcu nie mogła tego znieść. Wtedy, obudziła się.
Dalej pozostając nieco nieprzytomną, odszukała po omacku telefon, z którego wydobywała się głośna piosenka, których słów nijak nie mogła zrozumieć. Gdy przeciągnęła palcem po ekranie wyłączyła budzik, sprawiając tym samym, że nieznośna melodia ucichła.
Wtedy legła na poduszki, chcąc zaznać jeszcze odrobiny snu. Lecz po chwili, ten sam utwór wydobył się z głośniczka jej telefonu, na co jęknęła z niezadowoleniem i pacnęła urządzenie, chcąc by w końcu się zamknęło. Musiała to powtórzyć kilka razy, bo budzik nie chciał się wyłączyć od razu, co wyjątkowo ją zirytowało.
W końcu ponownie zapanowała przyjemna cisza, ale tym razem Avril nie starała się wrócić do krainy snów. Wiedziała, że powinna już wstawać. W końcu było już po dziesiątej, a miała jeszcze sporo rzeczy do zrobienia.
Dlatego po przeciągnięciu się, wyszła spod ciepłej pierzyny i udała się do kuchni, gdzie szybko ogarnęła sobie śniadanie. Podczas gotowania towarzyszył jej Cheschire, który co chwila miauczał dopominając się o coś do jedzenia. W końcu, z lekkim zrezygnowaniem, dziewczyna odeszła od robienia sobie posiłku i uzupełniła kocie miski. Wtedy ten dał jej spokój i z zadowoleniem zajął się swoim jedzeniem.
Kręcąc ze zrezygnowaniem głową, wróciła do wcześniej przerwanej czynności. Gdy w końcu wszystko było gotowe, udała się do swojej sypialni, gdzie ze śniadaniem rozsiadła się przed komputerem. Po jego uruchomieniu zabrała się za montowanie jednego z filmów, który miała zamiar wrzucić na swój kanał na YouTubie. Musiała to zrobić, bo od dłuższego czasu obiecywała Maxowi zająć się swoimi innymi social media, dlatego w końcu postanowiła się za to zabrać.
Planowała zrobić to wczoraj w nocy, tuż po zakończeniu grania, ale było już po trzeciej, więc postanowiła zrobić to jak już się wyśpi. Tak, ponownie wróciła do swojego dawnego trybu nocnego, pomimo wyraźnych pretensji ze strony jej trenera i Max’a, którzy twierdzili, że to wybitnie niezdrowe. Ale co mogła na to poradzić. Przez dwa pierwsze tygodnie od rozpoczęcia treningów bardzo starała się ponownie nastawić swój zegar biologiczny na tryb dzienny. Niestety w trzecim tygodniu coraz mniej trzymała się narzuconego trybu dobowego, aż w końcu postanowiła go całkowicie porzucić. Wiedziała, że to jej nie służy, ale hej, przynajmniej dalej jadła w miarę zdrowo i często chodziła na siłownię, a to już coś.
No, ale nie mogła sobie teraz zaprzątać tym głowy. Musiała się sprężyć z montowaniem tego filmu, bo była umówiona z tatą na obiad, który od tak dawna sobie obiecywali, a nie chciała odkładać roboty na później. Wiedziała, że jeżeli tak by się stało, to z pewnością nigdy by jej nie skończyła.
Na szczęście udało się. Godzinę przed wyjściem zakończyła cały montaż i pozostało jej tylko wyrenderowanie filmu i wrzucenie go na YouTuba. Dlatego po włączeniu renderowania, zabrała się za ogarnięcie się do stanu używalności, a przy okazji posprzątania nieco w mieszkaniu, bo musiała przyznać, że ostatnio o tym zapomniała.
Jednak przy energicznej muzyce rozbrzmiewającej ze słuchawek, praca jakoś łatwiej i sprawniej jej szła. Udało jej się nawet ogarnąć mieszkanie do tego stopnia, że wyglądało nawet znośnie, a ona nie wyglądała jak trup, wyciągnięty po tygodniu z grobu. Do tego film zdążył się wyrenderować, a wrzucenie go na YouTuba również nie zajęło jej zbyt dużo czasu.
Wszystko układało się tak dobrze, że wydało się jej to podejrzane, ale postanowiła nie psuć sobie nastroju i po pożegnaniu się z Cheschire i zabraniu dodatkowego kasku motocyklowego, pojechała do parku naukowego, gdzie umówiła się z tatą.
- O Avril! Dawno cię tu u nas nie było – Od progu przywitał ją Mark, który rozpromienił się na widok dziewczyny – Wyglądasz świetnie. Czyżby chandra po przegranych zawodach już ci przeszła ?
- Tak, jakiś czas temu – uśmiechnęła się do niego, opierając się przy tym o blat za którym siedział chłopak – Po za tym dzięki za komplement.
- Nie masz za co, ja po prostu stwierdzam fakty. Naprawdę dobrze wyglądasz. – chłopak wydał się nieco zmieszany, jednak Avril tego nie zauważyła.
- Oj nie słodź już tak – Przewróciła oczami, śmiejąc się przy tym – A zmieniając temat, wiesz gdzie teraz jest mój tata? Mieliśmy razem wybrać się do knajpy coś zjeść.
- Powinien być w swojej głównej pracowni jeżeli się nie mylę. Ale uważaj, Gaster pewnie również tam siedzi.
- Dam radę – wzruszyła ramionami, po czym udała się we właściwym kierunku, spoglądając przez ramię w stronę chłopaka – Dzięki za pomoc.
- Nie ma za co.
Po rozmowie z Markiem, udała się w stronę pracowni ojca. Lecz im bardziej zbliżała się do niej, tym bardziej czuła się niepewnie. Przypomniała jej się ostatnia wizyta, która choć miała miejsce dość dawno, to mocno wyryła się w jej pamięci. Do dziś pamiętała to dziwne uczucie gdy z jej klatki piersiowe zostało wyrwane dziwne zielone serce, które powróciło do niej, gdy tylko Gaster, z pomocą swojej magii, rzucił nią o ścianę, przez co spadając na podłogę skręciła sobie nadgarstek. Tak, to z pewnością była dziwna wizyta.
Lecz w końcu dotarła pod drzwi pracowni jej taty. Już miała wyciągnąć rękę, by nacisnąć klamkę, ale wtedy ponownie naszły ją wątpliwości. A co jeżeli nie zasta w środku taty, a ponownie przyjdzie jej samej przebywać w pomieszczeniu z potworzym naukowcem? Pokręciła przecząco głową, odrzucając od siebie te nieprzyjemne myśli. Nawet jeżeli tak miało się stać, to przecież nic jej nie będzie. Najwyżej zaczeka na tatę, nie przeszkadzając przy tym naukowcowi, a gdy zechce z nim porozmawiać (nie spodziewała się inicjatywy do rozmowy z jego strony) to zrobi to uprzejmie i jak cywilizowany człowiek. Tak, to był bardzo dobry plan.
Natchniona pewnością siebie, otworzyła drzwi i weszła do środka. Od razu rozejrzała się za swoim tatą, którego nigdzie nie mogła dostrzec. Cóż najwyraźniej przebywał w innej części budynku. Za to zobaczyła Gastera, zapisującego coś na kartce, który na dźwięk otwieranych drzwi spojrzał w ich stronę. Widząc Avril spuścił wzrok z powrotem na papier i wrócił do notowania.
- Puka się – powiedział nawet na nią nie patrząc.
- Wiem, przepraszam, ale przyzwyczaiłam się, że nie muszę tego robić – odparła zmieszana, wchodząc nieco głębiej do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi – Wie pan gdzie mogę znaleźć swojego ojca?
- Poszedł załatwić coś w zachodnim skrzydle, powinien niedługo wrócić.
- A miałby pan coś przeciwko gdybym tu na niego zaczekała – tym razem wolała się spytać, niż potem ponownie wdać się w kłótnię z naukowcem.
Ten nie odpowiedział od razu, ale po chwili skinął głową, dalej nie odrywając wzroku od swoich notatek. Widząc ten gest Avril odetchnęła z ulgą, po czym zajęła miejsce przy biurku swojego taty. Tym razem jednak oparła się pokusie przejrzenia jego dokumentów, choć niezwykle ją to korciło. Jednakże wolała nie drażnić naukowca, bo nie daj Bóg, skończyłoby się tak samo jak ostatnio.
Niestety szybko zaczęła się nudzić i nawet przeglądanie telefonu nie pomagało jej zabić czasu. Dlatego zaczęła zerkać w stronę Gastera, zastanawiając się przy tym co on tam notował.
Naukowiec udawał, że tego nie widzi i starał się skupić na swojej pracy. Lecz w pewnym momencie, było to po prostu nieznośne, więc postanowił ukrócić tą farsę.
- Jeżeli chcesz o coś spytać, to to zrób! – warknął, w dalszym ciągu nie przestając
notować – Twoje ciągłe zerkanie robi się irytujące.
Avril nieco speszyła się słowami naukowca, bo sądziła, że ten nie widzi jej ukradkowych spojrzeń kierowanych w jego stronę. No, ale w końcu otrząsnęła się z zakłopotania i odwróciła w jego stronę.
- Czy jeżeli spytam co pan tam tak notuje, to czy wyrzuci mnie pan za drzwi tak jak ostatnio?
- Właśnie o to spytałaś – mruknął pod nosem Gaster, w końcu kierując na nią wzrok – I nie musisz się obawiać, muszę przyznać, że tamto zachowanie było dość… niestosowne z mojej strony. Dlatego nie mam zamiaru ponownie tego robić, a przynajmniej dopóki będziesz się zachowywać jak cywilizowana istota.
- W porządku – Skinęła głową, dając mu przy tym do zrozumienia, że przystała na jego
„układ” – W takim razie odpowie pan na moje pytanie?
- Cóż, jeżeli nie będzie to dla ciebie za trudne – Uśmiechnął się wyniośle, jakby nie mógł się doczekać, by zobaczyć wyraz niezrozumienia na jej twarzy – Pracuję nad stworzeniem nadprzewodnika, który byłby tani w stworzeniu i nie zajmowałby dużo miejsca.
- O, ciekawe – Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem – I jak panu idzie? Ma pan zamiar oprzeć go na Fullerenach, czy na innym tworzywie?
- Mam kilka koncepcji… – Naukowiec wydał się zaskoczony jej odpowiedziom. Nie spodziewał się, że będzie miała jakąś wiedzę w tym temacie. Nie wyglądała na kogoś z wyższym wykształceniem w kierunku inżynierii i fizyki.
Dziewczyna musiała to dostrzec bo uśmiechnęła się do niego – Niech się pan tak nie dziwi. Studiowałam kiedyś nauki ścisłe, więc coś tam jednak wiem.
- Doprawdy? – Gaster spojrzał na nią z lekkim niedowierzaniem – Więc czemu w takim razie zajmujesz się graniem w gry?
- Ponieważ nigdy nie skończyłam studiów. Przerwałam je na drugim roku.
- Czyżby fizyka była dla ciebie tak trudna, że musiałaś przerwać naukę? – Spojrzał na nią z wyższością. Tak, to pewnie dlatego przerwała studia. Nie było przecież opcji, by porzuciła je z innego powodu.
- Nie, po prawdzie to nawet dobrze mi szło.
- Więc dlaczego je porzuciłaś? – Gaster nie mógł zrozumieć jej podejścia. Kto rezygnowałby z takich studiów, gdy dobrze mu na nich szło?
- Po prostu, wtedy wyłapano mój talent w e-sporcie i zaproponowano dołączenie do drużyny. A ja… cóż, uznałam to za dobry pomysł i zanim pan spyta czy nie podobało mi się na studiach, to odpowiem: uwielbiałam je, ale wtedy potrzebował… innego zajęcia
Naukowiec spojrzał na nią z niezrozumieniem. Doprawdy, ta dziewczyna była dziwna. Rezygnowała ze studiów, które uwielbiała i na których dobrze sobie radziła, na rzecz niepewnej pracy w e-sporcie, w której kariera, tak jak w innych sportach, bardzo szybko się kończyła. Do tego to tłumaczenie, że potrzebowała innego zajęcia! Co to w ogóle miało znaczyć?!
Opcje były dwie: albo Avirl była skończoną idiotką, albo wtedy w jej życiu wydarzyło się coś, co zmusiło ją do takiej, a nie innej decyzji. Choć z początku to pierwsza wersja wydała mu się bardziej prawdopodobna, to po chwili coś w jego głowie zaczęło mu mówić, że najprawdopodobniej chodziło jednak o to drugie. W takim wypadku, chciał się dowiedzieć co się wydarzyło. Ze zwykłej ciekawości oczywiście, w końcu życie tej dziewczyny niewiele go obchodziło.
Nagle, drzwi do pracowni się otworzyły, a w przejściu stanął doktor Evans, który gdy tylko zobaczył swoją córkę od razu się uśmiechnął, po czym podszedł do niej, na co ta wstała i przytuliła go.
- Córciu! – mężczyzna odwzajemnił gest córki, ale po chwili się od niej odsunął – Dobrze cię widzieć.
- Ciebie też tato – odparła z uśmiechem – Idziemy?
- Tak, już tylko wezmę portfel i kurtkę – doktor odwrócił się w stronę Gastera, uśmiechając się do niego przepraszająco – Wybaczy pan, że znowu zostawiam pana samego, ale od dawna staramy się umówić z Avril na wspólny obiad i ciągle nie mogliśmy ustalić odpowiedniego terminu.
- W porządku, mi to nie przeszkadza – odparł potwór z obojętnością, ponownie pochylając się nad notatkami – Do widzenia – dodał oschle, na co doktor Evans westchnął ciężko, kręcąc głową ze zrezygnowaniem.
- Choć skarbie, idziemy – powiedział kierując się z Aviril w stronę drzwi, po drodze zabierając z krzesła swój płaszcz, w którym to również znajdował się jego portfel.
- Do widzenia – rzuciła przed wyjściem w stronę naukowca, po czym razem z tatą opuściła pracownię.
W ciszy udali się na parking, gdzie dziewczyna rzuciła tacie kask, przy czym sama założyła swój i usiadła na miejscu kierowcy.
- Musimy jechać twoim motorem? – spytał mężczyzna niepewnie zerkając na kask.
- Przecież sam to proponowałeś gdy ostatnio rozmawialiśmy – Spojrzała na niego z niezrozumieniem.
- Tak, wiem, ale znając ciebie znowu będziesz jechać z dużą prędkością, a wiesz jak bardzo tego nie lubię.
- Oj tato, nie przesadzaj. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję, że będę jechać wolno.
- Jednak wolałabym pojechać swoim autem. Przynajmniej potem nie będziesz musiała mnie tu odwozić, bym je zabrał.
- Eh, jak chcesz! – dziewczyna przewróciła oczami, po czym odebrała od ojca kask, który schowała w swoim małym bagażniku – To widzimy się na miejscu? Zajmę nam stolik.
- Jasne!
Skinęła mu głową, po czym odpaliła motor i odjechała. Jadąc zastanawiała się nad rozmową, którą przeprowadziła z Gasterem. Czemu mu o tym wszystkim powiedziała? Nie wiedziała, ale była wdzięczna, że tata przyszedł tak szybko, bo jeszcze powiedziałaby o dwa słowa za dużo, a wtedy… prawdopodobnie jeszcze bardziej straciłaby w oczach naukowca, choć wątpiła, by było to w ogóle możliwe. Ale chwila, dlaczego w ogóle się tym przejmowała? Dlaczego chciała, by ten sadystyczny, chamski i niezrównoważony psychicznie potwór miał o niej dobre zdanie? Przecież to nie miało sensu! Znali się = krótko, a większość ich spotkań, była nie dość, że krótka to i nieprzyjemna. Skąd więc w niej ta chęć, do dobrego wypadnięcia przed naukowcem? Eh, to kolejne pytanie na które nie znała odpowiedzi.
Z resztą ostatnio zauważyła, że w jej życiu zaczyna się robić strasznie dużo niewiadomych, a dziwnie większość z nich dotyczyła właśnie Gastera. Po chwili namysłu zrzuciła to na tajemniczość naukowca. W końcu praktycznie nic o nim nie wiedziała. Tak, to na pewno przez tą tajemniczość.
Nagle wyrwała się z zamyślenia. Dotarła na miejsce. Będąc trochę zdezorientowaną potrząsnęła głową, by doprowadzić się do porządku, po czym wyłączyła silnik i zdjęła z głowy kask. Następnie udała się w stronę restauracji, w której umówiła się z tatą. Był to niewielki lokal na uboczu, który często odwiedzała z ojcem. Oboje lubili tu przychodzić, więc gdy dochodziło do wybrania miejsca gdzie mieli coś zjeść, najczęściej stawiali właśnie na to miejsce.
Po wejściu do środka z ulgą zauważyła, że w lokalu nie ma zbyt wielu klientów, dzięki czemu mogła zająć swoje ulubione miejsce w rogu sali. Niedługo potem podszedł do niej kelner z dwoma kartami, gdyż domyślał się, że dziewczyna jak zwykle będzie jadła posiłek w towarzystwie taty.
Nie mylił się, bo chwilę później do lokalu wszedł doktor Evans, który po dostrzeżeniu córki uśmiechnął się i zajął miejsce naprzeciwko niej. Wtedy też podszedł do ich stolika, by przyjąć zamówienie.
- No dobrze, to bierzemy to co zwykle? – spytał, na co Avril tylko skinęła głową.
- Tak, tylko ja poprosiłabym wodę gazowaną zamiast coli. Odchudzam się – mówiąc to puściła oczko do kelnera, który tylko uśmiechnął się i po zapisaniu wszystkiego w notesie odszedł, zostawiając ich samych.
- No dobrze, to opowiadaj co się u ciebie działo ostatnio – mężczyzna spojrzał w stronę córki, która uśmiechnęła się i zaczęła relacjonować mu przebieg ostatnich dwóch tygodni.
W ten sposób zleciała im niemal godzina. Opowiadała tacie różne anegdoty ze swojego życia, a ten co jakiś czas dorzucał swoje lub komentował to co do niego mówiła. W trakcie ich rozmów, kelner przyniósł ich obiad, za który ochoczo się zabrali.
Jednak im bardziej zbliżali się do końca posiłku, tym bardziej doktor Evans cichł. Zaniepokoiło to Avril, która również na chwilę zamilkła i z niepokojem spojrzała na tatę. Widziała na jego twarzy wyraz zmieszania i niepewności. Pod oczami dostrzegła wory, które wcześniej uznała za zwykłą oznakę przepracowania, co było normalne w przypadku jej ojca.
- Tato, coś się stało? – spytała zaniepokojona.
- Tak, to znaczy… nie do końca – mężczyzna westchnął i zgarbił się, przez co wyglądał na starszego o dziesięć lat – Nie chciałem ci o tym mówić, bo wiem, że źle byś na to zareagowała, ale jesteś moją córką, więc nie powinienem niczego przed tobą ukrywać.
- O czym ty mówisz tato? – spojrzała na niego z rozbawieniem, choć w głębi serca dalej była zaniepokojona – Przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Jeżeli masz jakiś problem, to zrobię wszystko, żeby ci pomóc. – Złapała go za dłonie i spojrzała mu w oczy – Przecież to sobie obiecaliśmy, prawda? Że będziemy się wspierać nieważne co by się stało.
- Tak, wiem, ale to nie o to chodzi…
- A więc o co?
Z początku nie odpowiedział. Jedynie spuścił wzrok na stół i przez chwilę milczał. To sprawiło, że Avril zaczęła się jeszcze bardziej martwić. Co się stało? Czyżby zachorował na jakąś chorobę? Może miał długi? Nie ważne co to było zamierzała pomóc tacie.
- Amelie wraca do miasta… - w końcu udało mu się to z siebie wydusić.
Avril spojrzała na ojca z zaskoczeniem, po czym sama spuściła wzrok, ale nie dlatego, że się speszyła czy zasmuciła, o nie. Chciała tak ukryć swoją złość, która gwałtownie zaczęła w niej narastać. Cofnęła swoje dłonie, które zacisnęła w pięści.
- Nie, nie zgadzam się na to – warknęła, po czym gwałtownie wstała – Nawet nie myśl, że się z nią spotkam.
- Avril, to twoja matka! – Mężczyzna chciał jakoś ratować sytuacje, ale wiedział, że nie przekona Avril, gdy ta jest tak zdenerwowana.
- Co z tego!? – krzyknęła, przez co zwróciła na siebie uwagę większości gości w lokalu, dlatego postanowiła mówić nieco ciszej – Po za tym, ona nie jest moją matką, przestała nią być lata temu.
- Chociaż spróbuj z nią porozmawiać.
- Nie ma takiej opcji. Nie będę z nią rozmawiać, nie spotkam się z nią, nawet nie chcę jej widzieć. Nie powinna tu przyjeżdżać.
- To ona o tym zdecydowała, nie zapraszałem jej tutaj.
- Mam nadzieję. – mruknęła, sięgając po portfel, po czym wyciągnęła z niego odpowiednią ilość pieniędzy, które była winna za posiłek, po czym położyła je na stole – Wybacz, ale przeszła mi ochota na rodzinny obiad.
Po tych słowach opuściła lokal, spod którego szybko odjechała, kierując się w stronę swojego mieszkania. Potrzebowała teraz spokoju i ciszy, w której jej jedynym towarzyszem będzie Cheschire i butelka whisky. Musiała zapomnieć o tym co powiedział jej przed chwilą ojciec i wyrzucić wspomnienia, które ponownie, po latach zaczęły odżywać w jej głowie.
Jednak nagle w pustce rozbrzmiał jakiś dźwięk, głośny i nieprzyjemny. Z początku chciała go zignorować, ale nic to nie dawało. Dziwna melodia coraz mocniej wwiercała się w jej umysł, aż w końcu nie mogła tego znieść. Wtedy, obudziła się.
Dalej pozostając nieco nieprzytomną, odszukała po omacku telefon, z którego wydobywała się głośna piosenka, których słów nijak nie mogła zrozumieć. Gdy przeciągnęła palcem po ekranie wyłączyła budzik, sprawiając tym samym, że nieznośna melodia ucichła.
Wtedy legła na poduszki, chcąc zaznać jeszcze odrobiny snu. Lecz po chwili, ten sam utwór wydobył się z głośniczka jej telefonu, na co jęknęła z niezadowoleniem i pacnęła urządzenie, chcąc by w końcu się zamknęło. Musiała to powtórzyć kilka razy, bo budzik nie chciał się wyłączyć od razu, co wyjątkowo ją zirytowało.
W końcu ponownie zapanowała przyjemna cisza, ale tym razem Avril nie starała się wrócić do krainy snów. Wiedziała, że powinna już wstawać. W końcu było już po dziesiątej, a miała jeszcze sporo rzeczy do zrobienia.
Dlatego po przeciągnięciu się, wyszła spod ciepłej pierzyny i udała się do kuchni, gdzie szybko ogarnęła sobie śniadanie. Podczas gotowania towarzyszył jej Cheschire, który co chwila miauczał dopominając się o coś do jedzenia. W końcu, z lekkim zrezygnowaniem, dziewczyna odeszła od robienia sobie posiłku i uzupełniła kocie miski. Wtedy ten dał jej spokój i z zadowoleniem zajął się swoim jedzeniem.
Kręcąc ze zrezygnowaniem głową, wróciła do wcześniej przerwanej czynności. Gdy w końcu wszystko było gotowe, udała się do swojej sypialni, gdzie ze śniadaniem rozsiadła się przed komputerem. Po jego uruchomieniu zabrała się za montowanie jednego z filmów, który miała zamiar wrzucić na swój kanał na YouTubie. Musiała to zrobić, bo od dłuższego czasu obiecywała Maxowi zająć się swoimi innymi social media, dlatego w końcu postanowiła się za to zabrać.
Planowała zrobić to wczoraj w nocy, tuż po zakończeniu grania, ale było już po trzeciej, więc postanowiła zrobić to jak już się wyśpi. Tak, ponownie wróciła do swojego dawnego trybu nocnego, pomimo wyraźnych pretensji ze strony jej trenera i Max’a, którzy twierdzili, że to wybitnie niezdrowe. Ale co mogła na to poradzić. Przez dwa pierwsze tygodnie od rozpoczęcia treningów bardzo starała się ponownie nastawić swój zegar biologiczny na tryb dzienny. Niestety w trzecim tygodniu coraz mniej trzymała się narzuconego trybu dobowego, aż w końcu postanowiła go całkowicie porzucić. Wiedziała, że to jej nie służy, ale hej, przynajmniej dalej jadła w miarę zdrowo i często chodziła na siłownię, a to już coś.
No, ale nie mogła sobie teraz zaprzątać tym głowy. Musiała się sprężyć z montowaniem tego filmu, bo była umówiona z tatą na obiad, który od tak dawna sobie obiecywali, a nie chciała odkładać roboty na później. Wiedziała, że jeżeli tak by się stało, to z pewnością nigdy by jej nie skończyła.
Na szczęście udało się. Godzinę przed wyjściem zakończyła cały montaż i pozostało jej tylko wyrenderowanie filmu i wrzucenie go na YouTuba. Dlatego po włączeniu renderowania, zabrała się za ogarnięcie się do stanu używalności, a przy okazji posprzątania nieco w mieszkaniu, bo musiała przyznać, że ostatnio o tym zapomniała.
Jednak przy energicznej muzyce rozbrzmiewającej ze słuchawek, praca jakoś łatwiej i sprawniej jej szła. Udało jej się nawet ogarnąć mieszkanie do tego stopnia, że wyglądało nawet znośnie, a ona nie wyglądała jak trup, wyciągnięty po tygodniu z grobu. Do tego film zdążył się wyrenderować, a wrzucenie go na YouTuba również nie zajęło jej zbyt dużo czasu.
Wszystko układało się tak dobrze, że wydało się jej to podejrzane, ale postanowiła nie psuć sobie nastroju i po pożegnaniu się z Cheschire i zabraniu dodatkowego kasku motocyklowego, pojechała do parku naukowego, gdzie umówiła się z tatą.
- O Avril! Dawno cię tu u nas nie było – Od progu przywitał ją Mark, który rozpromienił się na widok dziewczyny – Wyglądasz świetnie. Czyżby chandra po przegranych zawodach już ci przeszła ?
- Tak, jakiś czas temu – uśmiechnęła się do niego, opierając się przy tym o blat za którym siedział chłopak – Po za tym dzięki za komplement.
- Nie masz za co, ja po prostu stwierdzam fakty. Naprawdę dobrze wyglądasz. – chłopak wydał się nieco zmieszany, jednak Avril tego nie zauważyła.
- Oj nie słodź już tak – Przewróciła oczami, śmiejąc się przy tym – A zmieniając temat, wiesz gdzie teraz jest mój tata? Mieliśmy razem wybrać się do knajpy coś zjeść.
- Powinien być w swojej głównej pracowni jeżeli się nie mylę. Ale uważaj, Gaster pewnie również tam siedzi.
- Dam radę – wzruszyła ramionami, po czym udała się we właściwym kierunku, spoglądając przez ramię w stronę chłopaka – Dzięki za pomoc.
- Nie ma za co.
Po rozmowie z Markiem, udała się w stronę pracowni ojca. Lecz im bardziej zbliżała się do niej, tym bardziej czuła się niepewnie. Przypomniała jej się ostatnia wizyta, która choć miała miejsce dość dawno, to mocno wyryła się w jej pamięci. Do dziś pamiętała to dziwne uczucie gdy z jej klatki piersiowe zostało wyrwane dziwne zielone serce, które powróciło do niej, gdy tylko Gaster, z pomocą swojej magii, rzucił nią o ścianę, przez co spadając na podłogę skręciła sobie nadgarstek. Tak, to z pewnością była dziwna wizyta.
Lecz w końcu dotarła pod drzwi pracowni jej taty. Już miała wyciągnąć rękę, by nacisnąć klamkę, ale wtedy ponownie naszły ją wątpliwości. A co jeżeli nie zasta w środku taty, a ponownie przyjdzie jej samej przebywać w pomieszczeniu z potworzym naukowcem? Pokręciła przecząco głową, odrzucając od siebie te nieprzyjemne myśli. Nawet jeżeli tak miało się stać, to przecież nic jej nie będzie. Najwyżej zaczeka na tatę, nie przeszkadzając przy tym naukowcowi, a gdy zechce z nim porozmawiać (nie spodziewała się inicjatywy do rozmowy z jego strony) to zrobi to uprzejmie i jak cywilizowany człowiek. Tak, to był bardzo dobry plan.
Natchniona pewnością siebie, otworzyła drzwi i weszła do środka. Od razu rozejrzała się za swoim tatą, którego nigdzie nie mogła dostrzec. Cóż najwyraźniej przebywał w innej części budynku. Za to zobaczyła Gastera, zapisującego coś na kartce, który na dźwięk otwieranych drzwi spojrzał w ich stronę. Widząc Avril spuścił wzrok z powrotem na papier i wrócił do notowania.
- Puka się – powiedział nawet na nią nie patrząc.
- Wiem, przepraszam, ale przyzwyczaiłam się, że nie muszę tego robić – odparła zmieszana, wchodząc nieco głębiej do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi – Wie pan gdzie mogę znaleźć swojego ojca?
- Poszedł załatwić coś w zachodnim skrzydle, powinien niedługo wrócić.
- A miałby pan coś przeciwko gdybym tu na niego zaczekała – tym razem wolała się spytać, niż potem ponownie wdać się w kłótnię z naukowcem.
Ten nie odpowiedział od razu, ale po chwili skinął głową, dalej nie odrywając wzroku od swoich notatek. Widząc ten gest Avril odetchnęła z ulgą, po czym zajęła miejsce przy biurku swojego taty. Tym razem jednak oparła się pokusie przejrzenia jego dokumentów, choć niezwykle ją to korciło. Jednakże wolała nie drażnić naukowca, bo nie daj Bóg, skończyłoby się tak samo jak ostatnio.
Niestety szybko zaczęła się nudzić i nawet przeglądanie telefonu nie pomagało jej zabić czasu. Dlatego zaczęła zerkać w stronę Gastera, zastanawiając się przy tym co on tam notował.
Naukowiec udawał, że tego nie widzi i starał się skupić na swojej pracy. Lecz w pewnym momencie, było to po prostu nieznośne, więc postanowił ukrócić tą farsę.
- Jeżeli chcesz o coś spytać, to to zrób! – warknął, w dalszym ciągu nie przestając
notować – Twoje ciągłe zerkanie robi się irytujące.
Avril nieco speszyła się słowami naukowca, bo sądziła, że ten nie widzi jej ukradkowych spojrzeń kierowanych w jego stronę. No, ale w końcu otrząsnęła się z zakłopotania i odwróciła w jego stronę.
- Czy jeżeli spytam co pan tam tak notuje, to czy wyrzuci mnie pan za drzwi tak jak ostatnio?
- Właśnie o to spytałaś – mruknął pod nosem Gaster, w końcu kierując na nią wzrok – I nie musisz się obawiać, muszę przyznać, że tamto zachowanie było dość… niestosowne z mojej strony. Dlatego nie mam zamiaru ponownie tego robić, a przynajmniej dopóki będziesz się zachowywać jak cywilizowana istota.
- W porządku – Skinęła głową, dając mu przy tym do zrozumienia, że przystała na jego
„układ” – W takim razie odpowie pan na moje pytanie?
- Cóż, jeżeli nie będzie to dla ciebie za trudne – Uśmiechnął się wyniośle, jakby nie mógł się doczekać, by zobaczyć wyraz niezrozumienia na jej twarzy – Pracuję nad stworzeniem nadprzewodnika, który byłby tani w stworzeniu i nie zajmowałby dużo miejsca.
- O, ciekawe – Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem – I jak panu idzie? Ma pan zamiar oprzeć go na Fullerenach, czy na innym tworzywie?
- Mam kilka koncepcji… – Naukowiec wydał się zaskoczony jej odpowiedziom. Nie spodziewał się, że będzie miała jakąś wiedzę w tym temacie. Nie wyglądała na kogoś z wyższym wykształceniem w kierunku inżynierii i fizyki.
Dziewczyna musiała to dostrzec bo uśmiechnęła się do niego – Niech się pan tak nie dziwi. Studiowałam kiedyś nauki ścisłe, więc coś tam jednak wiem.
- Doprawdy? – Gaster spojrzał na nią z lekkim niedowierzaniem – Więc czemu w takim razie zajmujesz się graniem w gry?
- Ponieważ nigdy nie skończyłam studiów. Przerwałam je na drugim roku.
- Czyżby fizyka była dla ciebie tak trudna, że musiałaś przerwać naukę? – Spojrzał na nią z wyższością. Tak, to pewnie dlatego przerwała studia. Nie było przecież opcji, by porzuciła je z innego powodu.
- Nie, po prawdzie to nawet dobrze mi szło.
- Więc dlaczego je porzuciłaś? – Gaster nie mógł zrozumieć jej podejścia. Kto rezygnowałby z takich studiów, gdy dobrze mu na nich szło?
- Po prostu, wtedy wyłapano mój talent w e-sporcie i zaproponowano dołączenie do drużyny. A ja… cóż, uznałam to za dobry pomysł i zanim pan spyta czy nie podobało mi się na studiach, to odpowiem: uwielbiałam je, ale wtedy potrzebował… innego zajęcia
Naukowiec spojrzał na nią z niezrozumieniem. Doprawdy, ta dziewczyna była dziwna. Rezygnowała ze studiów, które uwielbiała i na których dobrze sobie radziła, na rzecz niepewnej pracy w e-sporcie, w której kariera, tak jak w innych sportach, bardzo szybko się kończyła. Do tego to tłumaczenie, że potrzebowała innego zajęcia! Co to w ogóle miało znaczyć?!
Opcje były dwie: albo Avirl była skończoną idiotką, albo wtedy w jej życiu wydarzyło się coś, co zmusiło ją do takiej, a nie innej decyzji. Choć z początku to pierwsza wersja wydała mu się bardziej prawdopodobna, to po chwili coś w jego głowie zaczęło mu mówić, że najprawdopodobniej chodziło jednak o to drugie. W takim wypadku, chciał się dowiedzieć co się wydarzyło. Ze zwykłej ciekawości oczywiście, w końcu życie tej dziewczyny niewiele go obchodziło.
Nagle, drzwi do pracowni się otworzyły, a w przejściu stanął doktor Evans, który gdy tylko zobaczył swoją córkę od razu się uśmiechnął, po czym podszedł do niej, na co ta wstała i przytuliła go.
- Córciu! – mężczyzna odwzajemnił gest córki, ale po chwili się od niej odsunął – Dobrze cię widzieć.
- Ciebie też tato – odparła z uśmiechem – Idziemy?
- Tak, już tylko wezmę portfel i kurtkę – doktor odwrócił się w stronę Gastera, uśmiechając się do niego przepraszająco – Wybaczy pan, że znowu zostawiam pana samego, ale od dawna staramy się umówić z Avril na wspólny obiad i ciągle nie mogliśmy ustalić odpowiedniego terminu.
- W porządku, mi to nie przeszkadza – odparł potwór z obojętnością, ponownie pochylając się nad notatkami – Do widzenia – dodał oschle, na co doktor Evans westchnął ciężko, kręcąc głową ze zrezygnowaniem.
- Choć skarbie, idziemy – powiedział kierując się z Aviril w stronę drzwi, po drodze zabierając z krzesła swój płaszcz, w którym to również znajdował się jego portfel.
- Do widzenia – rzuciła przed wyjściem w stronę naukowca, po czym razem z tatą opuściła pracownię.
W ciszy udali się na parking, gdzie dziewczyna rzuciła tacie kask, przy czym sama założyła swój i usiadła na miejscu kierowcy.
- Musimy jechać twoim motorem? – spytał mężczyzna niepewnie zerkając na kask.
- Przecież sam to proponowałeś gdy ostatnio rozmawialiśmy – Spojrzała na niego z niezrozumieniem.
- Tak, wiem, ale znając ciebie znowu będziesz jechać z dużą prędkością, a wiesz jak bardzo tego nie lubię.
- Oj tato, nie przesadzaj. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję, że będę jechać wolno.
- Jednak wolałabym pojechać swoim autem. Przynajmniej potem nie będziesz musiała mnie tu odwozić, bym je zabrał.
- Eh, jak chcesz! – dziewczyna przewróciła oczami, po czym odebrała od ojca kask, który schowała w swoim małym bagażniku – To widzimy się na miejscu? Zajmę nam stolik.
- Jasne!
Skinęła mu głową, po czym odpaliła motor i odjechała. Jadąc zastanawiała się nad rozmową, którą przeprowadziła z Gasterem. Czemu mu o tym wszystkim powiedziała? Nie wiedziała, ale była wdzięczna, że tata przyszedł tak szybko, bo jeszcze powiedziałaby o dwa słowa za dużo, a wtedy… prawdopodobnie jeszcze bardziej straciłaby w oczach naukowca, choć wątpiła, by było to w ogóle możliwe. Ale chwila, dlaczego w ogóle się tym przejmowała? Dlaczego chciała, by ten sadystyczny, chamski i niezrównoważony psychicznie potwór miał o niej dobre zdanie? Przecież to nie miało sensu! Znali się = krótko, a większość ich spotkań, była nie dość, że krótka to i nieprzyjemna. Skąd więc w niej ta chęć, do dobrego wypadnięcia przed naukowcem? Eh, to kolejne pytanie na które nie znała odpowiedzi.
Z resztą ostatnio zauważyła, że w jej życiu zaczyna się robić strasznie dużo niewiadomych, a dziwnie większość z nich dotyczyła właśnie Gastera. Po chwili namysłu zrzuciła to na tajemniczość naukowca. W końcu praktycznie nic o nim nie wiedziała. Tak, to na pewno przez tą tajemniczość.
Nagle wyrwała się z zamyślenia. Dotarła na miejsce. Będąc trochę zdezorientowaną potrząsnęła głową, by doprowadzić się do porządku, po czym wyłączyła silnik i zdjęła z głowy kask. Następnie udała się w stronę restauracji, w której umówiła się z tatą. Był to niewielki lokal na uboczu, który często odwiedzała z ojcem. Oboje lubili tu przychodzić, więc gdy dochodziło do wybrania miejsca gdzie mieli coś zjeść, najczęściej stawiali właśnie na to miejsce.
Po wejściu do środka z ulgą zauważyła, że w lokalu nie ma zbyt wielu klientów, dzięki czemu mogła zająć swoje ulubione miejsce w rogu sali. Niedługo potem podszedł do niej kelner z dwoma kartami, gdyż domyślał się, że dziewczyna jak zwykle będzie jadła posiłek w towarzystwie taty.
Nie mylił się, bo chwilę później do lokalu wszedł doktor Evans, który po dostrzeżeniu córki uśmiechnął się i zajął miejsce naprzeciwko niej. Wtedy też podszedł do ich stolika, by przyjąć zamówienie.
- No dobrze, to bierzemy to co zwykle? – spytał, na co Avril tylko skinęła głową.
- Tak, tylko ja poprosiłabym wodę gazowaną zamiast coli. Odchudzam się – mówiąc to puściła oczko do kelnera, który tylko uśmiechnął się i po zapisaniu wszystkiego w notesie odszedł, zostawiając ich samych.
- No dobrze, to opowiadaj co się u ciebie działo ostatnio – mężczyzna spojrzał w stronę córki, która uśmiechnęła się i zaczęła relacjonować mu przebieg ostatnich dwóch tygodni.
W ten sposób zleciała im niemal godzina. Opowiadała tacie różne anegdoty ze swojego życia, a ten co jakiś czas dorzucał swoje lub komentował to co do niego mówiła. W trakcie ich rozmów, kelner przyniósł ich obiad, za który ochoczo się zabrali.
Jednak im bardziej zbliżali się do końca posiłku, tym bardziej doktor Evans cichł. Zaniepokoiło to Avril, która również na chwilę zamilkła i z niepokojem spojrzała na tatę. Widziała na jego twarzy wyraz zmieszania i niepewności. Pod oczami dostrzegła wory, które wcześniej uznała za zwykłą oznakę przepracowania, co było normalne w przypadku jej ojca.
- Tato, coś się stało? – spytała zaniepokojona.
- Tak, to znaczy… nie do końca – mężczyzna westchnął i zgarbił się, przez co wyglądał na starszego o dziesięć lat – Nie chciałem ci o tym mówić, bo wiem, że źle byś na to zareagowała, ale jesteś moją córką, więc nie powinienem niczego przed tobą ukrywać.
- O czym ty mówisz tato? – spojrzała na niego z rozbawieniem, choć w głębi serca dalej była zaniepokojona – Przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Jeżeli masz jakiś problem, to zrobię wszystko, żeby ci pomóc. – Złapała go za dłonie i spojrzała mu w oczy – Przecież to sobie obiecaliśmy, prawda? Że będziemy się wspierać nieważne co by się stało.
- Tak, wiem, ale to nie o to chodzi…
- A więc o co?
Z początku nie odpowiedział. Jedynie spuścił wzrok na stół i przez chwilę milczał. To sprawiło, że Avril zaczęła się jeszcze bardziej martwić. Co się stało? Czyżby zachorował na jakąś chorobę? Może miał długi? Nie ważne co to było zamierzała pomóc tacie.
- Amelie wraca do miasta… - w końcu udało mu się to z siebie wydusić.
Avril spojrzała na ojca z zaskoczeniem, po czym sama spuściła wzrok, ale nie dlatego, że się speszyła czy zasmuciła, o nie. Chciała tak ukryć swoją złość, która gwałtownie zaczęła w niej narastać. Cofnęła swoje dłonie, które zacisnęła w pięści.
- Nie, nie zgadzam się na to – warknęła, po czym gwałtownie wstała – Nawet nie myśl, że się z nią spotkam.
- Avril, to twoja matka! – Mężczyzna chciał jakoś ratować sytuacje, ale wiedział, że nie przekona Avril, gdy ta jest tak zdenerwowana.
- Co z tego!? – krzyknęła, przez co zwróciła na siebie uwagę większości gości w lokalu, dlatego postanowiła mówić nieco ciszej – Po za tym, ona nie jest moją matką, przestała nią być lata temu.
- Chociaż spróbuj z nią porozmawiać.
- Nie ma takiej opcji. Nie będę z nią rozmawiać, nie spotkam się z nią, nawet nie chcę jej widzieć. Nie powinna tu przyjeżdżać.
- To ona o tym zdecydowała, nie zapraszałem jej tutaj.
- Mam nadzieję. – mruknęła, sięgając po portfel, po czym wyciągnęła z niego odpowiednią ilość pieniędzy, które była winna za posiłek, po czym położyła je na stole – Wybacz, ale przeszła mi ochota na rodzinny obiad.
Po tych słowach opuściła lokal, spod którego szybko odjechała, kierując się w stronę swojego mieszkania. Potrzebowała teraz spokoju i ciszy, w której jej jedynym towarzyszem będzie Cheschire i butelka whisky. Musiała zapomnieć o tym co powiedział jej przed chwilą ojciec i wyrzucić wspomnienia, które ponownie, po latach zaczęły odżywać w jej głowie.
Całkiem ciekawe opowiadanie, będę czekać na kolejną część ^^
OdpowiedzUsuń