1 maja 2018

Undertale: Naukowa gra - Rady i whisky [opowiadanie by Ksiri]

Autor: Ninki Nanka
Notka do autora: Jak wiadomo po świecie chodzi wielu geeków i nerdów. Niektórzy żyją w miarę normalnie, inni zamykają się w swoich domach, w pełni oddając się swoim pasjom. Do tej drugiej grupy należy Avril, dziewczyna w pełni poświęcona e-sporcie oraz swojej drugiej pasji, o której woli nie rozmawiać. Lecz pewnego dnia, wychodzi ze swej nory, by dostarczyć kilka książek dla swojego taty. Jednak nie mogła przypuszczać, że podczas swojej małej eskapady pozna dosyć specyficznego jegomościa...
Autor: Ksiri


            Są takie sceny, które zostają człowiekowi w pamięci do końca życia albo utrzymując się w jego głowie przez dłuższy czas. U niektórych są to sceny traumatyczne np. związane z wypadkiem czy okrucieństwem drugiego człowieka. Dla innych natomiast, takie obrazy wiążą się z pozytywnymi emocjami. Lecz część ludzi zachowuje w głowach obraz porażki.
            Avril należała do tej ostatniej grupy, jednak w jej przypadku widmo przegranej bardzo mocno wyryło się w pamięci. Dalej przed oczami miała ekran końcowy, podczas przedostatnich rozgrywek w półfinałach, który przegrała wraz z drużyną.
            Pamiętała jak bardzo cieszyła się z dostania do półfinału, jednak jej entuzjazm szybko przycichł, gdy tylko nastał pierwszy mecz tego etapu. Zakończył on się niemalże masakrą jej drużyny. Niestety kolejny mecz był jeszcze większą tragedią, której po części była przyczyną. Nie wiedziała co się z nią stało, po prostu z jakiegoś powodu zaczęła popełniać podstawowe błędy jak np. dbanie o wizję* czy mylenie kolejności umiejętności, które miały złożyć się na comba*. Gdy mecz się skończył i podziękowała przeciwnikom za mecz, przeprosiła wszystkich i zamknęła się w toalecie, gdzie płakała przez kilkanaście minut, gryząc się po rękach, by nikt nie usłyszał jej szlochu. Dopiero, gdy Max zadzwonił, by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku, zebrała się jako tako do kupy i do końca ich pobytu w San Francisco udawała, że wszystko jest w porządku.
            Lecz teraz, po powrocie do własnego mieszkania, nie musiała tego robić i zwyczajnie się rozkleiła. Usiadła na kanapie, wcześniej zasłaniając wszystkie okna, jakby to miało ukryć jej w jakiś sposób pomóc. Cheschire, którym przez czas trwania mistrzostw zajmowała się sąsiadka Avril, usadowił się koło niej. Jednak nie zbliżał się zbytnio, jakby chciał dać swojej pani trochę przestrzeni, której ta, bardzo potrzebowała.
            Przed nią, na kawowym stoliku stała szklanka wypełniona colą, której jak do tej pory nie tknęła, a obok niej leżała paczka pianek. Kupiła je po drodze do domu, mając nadzieję, że ich słodycz pozwoli jej jakoś pozbyć się, choć na moment, uczucia smutku i poczucia winy.
            Nagle usłyszała wibrację spod jednej z poduszek na kanapie. Sięgnęła w tamtą stronę i wyciągnęła swój telefon, którego od razu odblokowała. Na ekranie pojawiło się multum powiadomień o wiadomościach od jej znajomych, czy nieodebranych połączeniach od Maxa, Marka i jej ojca. Do wszystkich wcześniej wysłała wiadomość o treści „Potrzebuję chwili dla siebie, muszę wszystko sobie przemyśleć”. Dlatego teraz, kompletnie wyciszyła telefon.
            Nie miała sił na jakąkolwiek rozmowę, w ogóle na nic nie miała energii. Chciała po prostu położyć się na kanapie i płakać dopóki nie skończyłyby się jej łzy. Niestety, nauczona doświadczeniem, wiedziała, że takie coś mogłoby się bardzo źle skończyć.
            Jednak nie mogła tak siedzieć w ciemnym pomieszczeniu, bo powoli zaczynała się czuć jak zwierzę w klatce. Sięgnęła po szklankę coli i wypiła jej zawartość jednym haustem, po czym zajadła to kilkoma piankami.
- Choć Cheschire – spojrzała w stronę swojego kota – Przyda nam się trochę świeżego powietrza.
            Po tych słowach ruszyła ku drzwiom, a jej puchaty przyjaciel dreptał tuż za nią, jakby zrozumiał to co powiedziała. Gdy ogarnęła się do wyjścia, wyszła z mieszkania, a kot dalej jej towarzyszył. Lecz, po wyjściu na zewnątrz, ich drogi się rozeszły. Cheschire, pomimo sympatii jaką darzył Avril, był tylko kotem, a te zazwyczaj chodzą własnymi ścieżkami. Jednak nie martwiła się o swojego pupila, bo wiedziała, że umie o siebie zadbać.
            Przez pewien czas snuła się bez większego celu po ulicach miasta. Zapadał już zmierzch, przez co robiło się coraz chłodniej, a co za tym idzie, chodniki coraz bardziej pustoszały, a auta coraz rzadziej ją mijały.
            Jednak po pewnym czasie coś ją tknęło i sięgnęła po telefon, by sprawdzić czy są jakieś nowe wiadomości. Zauważyła ich parę, lecz jedna szczególnie przykuła jej uwagę, a mianowicie wiadomość od Shark’a, jednego z rezerwowych zawodników w jej drużynie. Nie lubiła go za bardzo, bo zawsze się pysznił, że jest lepszym adc od niej, i że to on powinien grać w głównym składzie, a nie ona. Niestety musiała mieć z nim kontakt, bo w końcu był częścią drużyny.
 Choć nie spodziewała się po nim jakiejś miłej wiadomości, to tak czy siak ją otworzyła. Od razu zobaczyła dosyć pokaźną wiadomość, co nieco ją zaskoczyło, bo Shark nie należał do osób gadatliwych czy wylewnych, lecz nie przejęła się tym za bardzo i zabrała się za czytanie:
Może wszyscy będą klepać cię po główce i mówić, że nic się nie stało, ale ja nie jestem idiotą Avril. Spierdoliłaś i to mocno. Nie wiem dlaczego Max od razu cię nie wywalił z drużyny albo chociaż nie zdegradował, ale może zwyczajnie się nad tobą ulitował, bo jesteś dziewczyną i jeszcze zaczęłabyś robić sceny. Jednak dla mnie to nie masz już miejsca w e-sporcie. To przez ciebie przegraliśmy mecz i dobrze o tym wiesz. Powinnaś zejść ze sceny i dać miejsce innym osobom, znacznie bardziej utalentowanym.

            Na tym kończyła się wiadomość. Z jednej strony wiedziała, że Shark pisze to głównie po to, by jej dokopać, i że zwyczajnie jest zazdrosny, ale jednak bardzo ją to zabolało. Poczuła jak do oczu napływają jej łzy, które z całych sił starała się powstrzymać. Nie mogła się teraz rozpłakać, nie na środku ulicy. Powrót do domu też nie wchodził w grę, bo tam czekała ją
tylko samotność. Do taty też nie chciała dzwonić, żeby nie przeszkadzać mu w pracy. Dlatego pozostała jej tylko jedna opcja.
            Niedługo po tym, znalazła się przed księgarnią pani Medson. W środku było ciemno, bo minęło już trochę czasu od godziny zamknięcia. Jednak nie było to żadną przeszkodą, gdyż staruszka mieszkała w niewielkim mieszkaniu, które znajdowało się na tyłach księgarni.
            Dziewczyna podeszła do drzwi i zastukała w nie głośno, mając nadzieję, że staruszka jeszcze nie poszła spać. Ku jej radości, po chwili za szybą w drzwiach dostrzegła idącą w jej stronę panią Medson.
- Avril, dziecko, co ty tu robisz o tej porze? – spytała staruszka, gdy tylko otworzyła drzwi.
            Jednak nie odpowiedziała jej, tylko zwyczajnie zaczęła płakać i przytuliła się do kobiety. Ta przez chwilę patrzyła zdezorientowana na dziewczynę, ale po chwili się otrząsnęła i pogłaskała ją po głowie.
- Co się stało dziecko? Ktoś cię skrzywdził?
- Tak, to znaczy nie… - westchnęła ciężko i otarła łzy, puszczając przy tym staruszkę. - To trochę skomplikowane.
- No to choć, zaparzę nam herbatę i wszystko mi opowiesz…
            Po tych słowach wprowadziła Avril do środka, zamykając za nimi drzwi. Potem poprowadziła ją w głąb księgarni, a następnie do salonu, który znajdował się tuż za drzwiami oddzielającymi sklep od jej mieszkania.
            Było to niewielkie pomieszczenie utrzymane w beżowo-brązowej kolorystyce. Znajdowała się tu tylko trzyosobowa, stara kanapa, kominek, telewizor oraz komoda. Na ścianach wisiało sporo fotografii związanych z życiem pani Medson. Nawet wisiał tam portret Avril, gdy ta była jeszcze dzieckiem.
- Rozgość się, a ja pójdę przygotować herbatę.
- A nie pomóc pani? – spytała Avril zatroskanym głosem.
- To miłe z twojej strony dziecko, ale dam sobie radę.
Po tych słowach staruszka udała się do kuchni. Przez chwilę Avril rozglądała się po pomieszczeniu jakby nie wiedziała co powinna ze sobą począć, ale w końcu usiadła na kanapie, zdejmując przy tym buty. Podkurczyła nogi do klatki piersiowej, objęła je rękami, po czym oparła się brodą o kolana i westchnęła z ulgą.
Zawsze gdy miała jakiś problem, z którym nie mogła lub nie chciała się dzielić z tatą szła właśnie do pani Medson. Kobieta zawsze starała się jej jakoś pomóc czy to radą czy dobrym słowem. Pamiętała, że gdy była młodsza, to zwracała się do niej nawet w takich sprawach jak pierwsza miesiączka, bo za bardzo wstydziła się porozmawiać na ten temat z tatą. Teraz gdy patrzyła na to z perspektywy czasu, to było to nawet zabawne.
            Po kilku minutach pani Medson wróciła o salonu, niosąc tackę z dwoma dużymi kubkami parującej herbaty oraz talerzykiem wypełnionym po brzegi ciasteczkami. Postawiła to na stoliku kawowy, po czym podała napój Avril. Ta tylko wyszeptała ciche „dziękuję”.
- No to mów moje dziecko co ci na sercu leży – mówiąc to staruszka usiadła po drugiej stronie kanapy, biorąc przy tym swoją herbatę.
            Dziewczyna westchnęła ciężko i wlepiła swój wzrok w kubek, po czym zaczęła opowiadać o tym co działo się w ostatnich dniach. O mistrzostwach, o klęsce jej drużyny i o oskarżeniach Sharka. Pominęła rozmowę z Gasterem, bo o tym wolała nikomu nie mówić.
            Pani Medson słuchała tego z uwagą, nie odzywając się ani słowem, póki Avril nie skończyła mówić i całkowicie zmilkła. Wtedy też odstawiła swoją herbatę na stół, po czym przysunęła się do dziewczyny i położyła swoją pomarszczoną dłoń, na jej kolanie.
- Avril, porażki to naturalna kolej rzeczy, nie da się ich uniknąć, a tak po prawdzie to nawet nie powinno się próbować tego robić. Z porażek można się bardzo wiele nauczyć, więc powinnaś je popełniać. A jeżeli chodzi o tego twojego kolegę z drużyn…Sucharka, tak?
- Sharka – Słysząc tę pomyłkę w wymowie, dziewczyna uśmiechnęła się rozbawiona.
- Tak, tak, Sucharka… Nie przejmuj się nim, zwyczajnie zazdrości ci pozycji i osiągnięć. Nie możesz pozwolić mu podkopać twojej wiary w siebie, bo wtedy łatwiej mu będzie cię pokonać, rozumiesz?
- Tak, chyba tak… Bardzo dziękuję pani za pomoc pani Medson, szczególnie parząc na porę dnia.
- Drobiazg dziecko, drobiazg. Jesteś dla mnie jak córka, moim obowiązkiem jest ci pomagać, niezależnie od okoliczności.
- Tak czy siak, jestem pani bardzo wdzięczna.
- Oh, daj spokój z tą panią Avril – Staruszka machnęła ręką zirytowana. – Nie musisz mnie tak tytułować. Dużo bardziej cieszyłabym się gdybyś nazywała mnie „babcią”, tak jak wtedy kiedy byłaś mała.
- Dobrze, skoro tego sobie pa… - Odchrząknęła, widząc wzrok staruszki, która spojrzała na nią znacząco - … Skoro tego sobie życzysz, to będę cię tak nazywać.
- Bardzo mnie to cieszy.
            Rozmawiały potem jeszcze przez dobrą godzinę. Choć tak naprawdę to Avril mówiła, a pani Medson przysłuchiwał się temu i co pewien czas przytakiwała, bądź dodawała coś od siebie. Podczas tej konwersacji, dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czemu właściwie przestała nazywać panią Medson swoją „babcią”. Miało to miejsce chyba gdzieś na początku gimnazjum. Wtedy też… Nie, nie mogła tego wspominać, nie ma co rozdrapywać starych ran, pomimo jak rozległe i głębokie one są.
- Wszystko w porządku Avril? – spytała pani Medson – Wyglądasz na strapioną.
- Nie, wszystko w porządku, po prostu się zamyśliłam – mówiąc to zerknęła na zegar na ścianie – Chyba będę się już zbierać, bardzo dziękuję za gościnę i pomoc.
- Oh, ależ nie przejmuj się moje dziecko, to nic takiego. Choć, odprowadzę cię.
            Po tych słowach obie udały się w stronę wyjścia z księgarni. Przy drzwiach przytuliły się na pożegnanie. Avril czuła, że gdyby pozostała w objęciach kobiety nieco dłużej, to znowu zaczęłaby ryczeć. Nie chciała teraz wracać do pustego domu, ale nie mogła dalej zajmować czasu staruszce. Dlatego, gdy została sama na ulicy ruszyła w stronę centrum miasta, mając nadzieję, że znajdzie tam jakieś fajne miejsce, gdzie mogłaby choć na chwilę zapomnieć o swoich smutkach.
Nie musiała długo szukać, ponieważ po niedługim czasie znalazła się przed klubem o nazwie „Grillby”. Neonowy znak raził ją po oczach, a do nosa dochodził ostry zapach alkoholu i papierosów. Jednak właśnie tego było jej potrzeba, głośnej muzyki i napojów wysoko procentowych. Musiała wytańczyć ten stres i zapić smutek, który dręczył ją od przegranej w mistrzostwach.
Dlatego, gdy udało jej wejść do środka, zostawiła kurtkę w szatni i podeszła do baru, za którym stał fioletowy żywiołak ognia, ubrany w garnitur.
- Szklankę whisky poproszę – powiedziała siadając na krześle barowym.
            Potwór zmierzył ją wzrokiem, ale po chwili podał jej napój, który przyjęła z wdzięcznością, przy okazji za niego płacąc. Zerknęła na tańczących ludzi i uśmiechnęła się, przypominając sobie jak sama się tak bawiła za czasów studiów. Niestety gdy zaczęła zawodowo zajmować się e-sportem przestała wychodzić na imprezy, a większość swojego czasu poświęciła na graniu i streamowaniu. Niektórzy uznaliby, że się uzależniła od grania, ale ona uznawała to tylko za poświęcenie jakiego wymagała jej praca. Choć i tak, cała ta harówka poszła na marne.
            Na wspomnienie przegranej, skrzywiła się i pociągnęła solidnego łyka whisky, przez który opróżniła niemal jedną czwartą szklanki. Jednak na tym nie poprzestała i po chwili naczynie było całkowicie puste.
- Nalej mi jeszcze raz – mruknęła, podsuwając szklankę baranowi.
            Żywiołak spojrzał na nią nieco zaskoczony, ale wzruszył nieznacznie ramionami i spełnił jej prośbę. Avril skinęła głową w podzięce, zapłaciła, po czym wypiła kolejny solidny łyk alkoholu.
- Nie wyglądasz na taką co dużo pije – powiedział nagle barman. Jego głos, choć nieco podniesiony, ze względu na głośną muzykę, był spokojny, choć oziębły.
- Bo nie pije dużo zbyt często, tylko kiedy mam powód.
- A jaki on jest? – spytał jakby od niechcenia, czyszcząc jakąś szklankę. Płomienie na jego dłoniach oraz głowie falowały spokojnie.
- Eh zwyczajny, niepowodzenie w karierze.
- To powód by tyle pić?
- A żebyś wiedział – odparła, po raz kolejny wpijając swoje whisky do końca. Powoli zaczynało jej szumieć w głowie – No, polej mi jeszcze trochę, mam zamiar dziś się dobrze zabawić.
            Żywiołak pokręcił głową ze zrezygnowaniem, ale na jego twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech politowania, na który Avril nie zwróciła najmniejszej uwagi. Nie obchodziło ją już nic, chciała po prostu dobrze się zabawić i zapomnieć o dręczącą ją problemach.

__________
*Dbanie o wizję – Na głównej mapie w LoL’u (tzw. Summoner’s Rift) jest duży obszar, na którym nie wiadomo co się dzieje. Dbanie o wizję to inaczej kładzenie takich jakby latarni, dzięki którym przez pewien czas, dana część tego „zacienionego” obszaru staje się widoczna dla drużyny.

*comba – Zbiór umiejętności użytych w odpowiedniej kolejności, które wspólnie zadają większe obrażenia.
Share:

10 komentarzy:

  1. Ile razy ja zepsułam jakąś akcje grając ADC xD
    Avril... Wiem jak się czujesz skarbie ;_;

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle opowiadanie jest świetne ^^
    Tylko pewien baran wkradł się do tekstu xD
    "Podsuwając szklanę baranowi"
    :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *szklankę
      sorki literówka ^^

      Usuń
    2. O, dzięki za info! Ten błąd musiał mi gdzieś umknąć...

      Usuń
    3. Zdarza się nawet najlepszym, nie jesteśmy idelani ^^

      Usuń
  3. Mogę zrobić okładkę?
    I czy nie byłoby problemu jak bybyła skserowana?
    I ostatnie pytanie czy dziewczyna z tego opowiadania ma konkretny kolor oczu lub włosów, bo nie pamiętam, żeby się pojawił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę przeszkód, byłabym nawet bardzo wdzięczna. Tylko co masz na myśli mówiąc, że okładka miałaby być skserowana?
      Co do wyglądu Avril, to ma ona proste, brązowe włosy z przedziałkiem po prawej stronie, a jej oczy są zielone.

      Usuń
    2. Chodziło o to czy nie byłby to problem gdy bym ją narysowała na "normalnym" papierze i później zeskanowała.

      Usuń
    3. hmm... raczej problemu by nie było, tylko wyślij to na mojego maila (juliaeilmes.2002@gmail.com)

      Usuń
    4. Aha, zapomniałam wspomnieć, że włosy Avril sięgają tak trochę ponad barki.

      Usuń

POPULARNE ILUZJE