Notka od autora: Jak wiadomo po świecie chodzi wielu geeków i nerdów. Niektórzy żyją w miarę normalnie, inni zamykają się w swoich domach, w pełni oddając się swoim pasjom. Do tej drugiej grupy należy Avril, dziewczyna w pełni poświęcona e-sporcie oraz swojej drugiej pasji, o której woli nie rozmawiać. Lecz pewnego dnia, wychodzi ze swej nory, by dostarczyć kilka książek dla swojego taty. Jednak nie mogła przypuszczać, że podczas swojej małej eskapady pozna dosyć specyficznego jegomościa...
Autor: Ksiri
Spis Treści:
Nie denerwuj innych, bo możesz wylecieć za drzwi
Nieprzyjemna rozmowa (obecnie czytany)
Nie ma to jak kolacja z kotem
Nocna przejażdżka
Mistrzostwa czas zacząć!
Rady i whisky
Weź się w garść
...
Nieprzyjemna rozmowa (obecnie czytany)
Nie ma to jak kolacja z kotem
Nocna przejażdżka
Mistrzostwa czas zacząć!
Rady i whisky
Weź się w garść
...
Minęły dwa dni od ostatniej wizyty Avril w parku naukowym. W tym czasie udała się do lekarza, by ten zbadał jej nadgarstek, który mocno spuchł i bolał jak cholera. Okazało się, że jest skręcony, co bardzo ją zmartwiło, gdyż jej praca opierała się głównie na pracy rąk. Na szczęście to lewy nadgarstek został uszkodzony, więc nie było takiego dużego problemu, gdyż lewą dłonią musiała klikać tylko kilka przycisków. Jednak nie zmieniało to faktu, że skręcenie cholernie bolało, musiała nosić usztywniacz i czekała ją rehabilitacja.
Również w ciągu tych dwóch dni często dostawała wiadomości od taty i Marka, którzy wypytywali czy wszystko u niej w porządku. Rozczulała ją ich troska, ale uważała ją za zbyteczną, co starała im uzmysłowić, niestety z marnym skutkiem. Nie otrzymała natomiast żadnej wiadomości od Gastera, co ją nie zdziwiło z dwóch powodów : po pierwsze nie miał jej numeru, a po drugie, nie spodziewała się po kimś takim przeprosin. Dlatego się tym zbytnio nie przejmowała.
Lecz była rzecz, która ciągle zaprzątała jej myśli, a mianowicie, czemu kryła Gastera. Mogła przecież powiedzieć, że to on spowodował jej kontuzję, nawet jak nie miała racjonalnego wytłumaczenia na to co się stało. Może to była ta cała potworza magia? Nie miała z nią nigdy do czynienia, więc nie widziała jak ona działa. No i czym było to zielone serduszko? Pamiętała, że zniknęło gdy tylko zderzyła się ze ścianą, ale dalej zastanawiała się czym ono mogło być. Ech, tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
No, ale cóż, nie mogła się tym ciągle przejmować. Miała przecież swoje życie i zobowiązania, którymi musiała się zająć. Jednym z nich były codzienne streamy z lol'a, który właśnie prowadziła. Trwał on już czwartą godzinę, więc ból w nadgarstku zaczynał coraz bardziej się nasilać. Prócz tego oczy też powoli miały już dość. Dlatego postanowiła skończyć na dziś.
- Dobra moi drodzy -powiedziała do kamerki gdy zakończyła, kolejny mecz - Będę już powoli kończyła stream'a. Dziękuję za wszystkie dotacje i za wasze wsparcie. Wybaczcie, że dziś tak krótko, ale skręcenie nadgarstka to niezbyt przyjemna rzecz. No, ale jak zwykle widzimy się jutro!
Po tych słowach wyłączyła kamerkę i nadawanie stream'a. Odchyliła się na krześle i westchnęła ciężko. Powinna bardziej zacząć przykładać się do grania, bo inaczej nie uda jej się wygrać w mistrzostwach, a nie mogła zawieźć swojej drużyny.
Nagle poczuła jak coś wskakuje na jej kolana. Zerknęła w tamtą stronę i zobaczyła Cheshire, który wpatrywał się w nią z zaciekawieniem. Zaśmiała się cicho pod nosem i zaczęła głaskać kota. Zawsze jakoś ją to relaksowało, a teraz bardzo tego potrzebowała.
- Ech, zawsze wiesz kiedy przyjść, co? - spytała, głaszcząc go po łebku. Kot jednak nie odpowiedział, czego się spodziewała.
Relaksowała się tak przez chwilę z zamkniętymi oczami, aż w pewnym momencie w mieszkaniu rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Niespiesznie uchyliła powieki i odłożyła Cheshsire na podłogę, po czym poszła do drzwi wejściowych.
Wyjrzała przez wizjer i przez chwilę nie dowierzała w to, kogo zobaczyła po drugiej stronie. Przez chwilę zastanawiała się czy to nie jakieś zwidy, ale gdy wyjrzała po raz kolejny on dalej tam stał. Wzięła głęboki oddech i starała się uspokoić. Nie wychodziło jej to zbytnio, bo.... cholera jasna, za jej drzwiami stał Gaster.
Co on tu robił? Skąd wiedział gdzie mieszka? Czy nie miał nic lepszego do roboty, niż nachodzenie jej? Tyle pytań, a na żadne nie znała odpowiedzi.
Gaster
Sam nie miał pojęcia co tu robi. Najchętniej w ogóle by tu nie przychodził i w pełni poświęcił się pracy. Nie było to możliwe z jednego powodu. Jego myśli cały czas zaprzątało pytanie, dlaczego dziewczyna nie powiedziała ojcu, że to on spowodował jej kontuzje. W podziemiu takie coś byłoby nie do pomyślenia. Ludzie też nie wydawali się dużo lepsi. A ona? Bez wahania skłamała, chroniąc go przy tym. Choć analizował to wiele razy, ale nawet z jego poziomem inteligencji, nie mógł wyjaśnić zachowania Avril. Dlatego, postanowił pójść i spytać się o to osobiście.
Lecz wcześniej usunął z zapisów kamer tamto wydarzenie. Choć wiedział, że raczej nic mu się nie stanie, to wolał nie denerwować ludzi. Gorzej się wtedy z nimi pracowało.
Więc gdy tylko zdobył od jej ojca odpowiedni adres, postanowił się tam czym prędzej udać, by przegonić natrętne myśli i wrócić do pracy. Oczywiście nie obyło się bez pytań dlaczego chce ją odwiedzić, ale udało mu się wywinąć kłamstwem, że chce zobaczyć jak się czuje. O dziwo, jej ojciec to łyknął, co tylko potwierdziło to jak bardzo był naiwny. W końcu, co mogło go obchodzić samopoczucie jakiejś głupiej, ludzkiej dziewczyny.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwieranego zamka. Zerknął w stronę drzwi i zobaczył jak wychodzi zza nich Avril. Dziewczyna była ubrana w dres, a wory pod oczami były u niej wyjątkowo widoczne. Niechlujności całemu wyglądowi dodawał usztywniacz na jej nadgarstku. Na jego twarzy pojawił się pogardliwy uśmieszek. Nawet najgorsza kurwa w całym podziemiu nie wyglądała tak źle i niechlujnie jak ona.
- W czymś mogę pomóc, doktorze Gaster? - spytała niepewnie.
- Dlaczego nie powiedziałaś prawdy, o tym, że to ja wyrzuciłem cię z pracowni? - spytał prosto z mostu, bo nie miał czasu na bawienie się z nią w podchody.
Na twarzy dziewczyny momentalnie pojawiło się zmieszanie. Trochę zaskoczyło to Gastera, lecz grzecznie czekał na jej odpowiedź, choć zaczął się powoli niecierpliwić.
- No więc? - spytał gdy nie doczekał się odpowiedzi.
- Sama nie wiem - odparła cicho - Jakoś tak wyszło.
- Nie kłam - warknął - Nikt nie chroni kogoś bezinteresownie. Co chcesz dzięki temu uzyskać? Szantażować mnie?
- Nie, nie, w żadnym razie. Nie jestem taka. Nigdy nie śmiałabym nikogo szantażować.
- To dobrze. Bo gdybyś spróbowała - nachylił się nieznacznie w jej stronę - To mógłbym sprawić, że to co zrobiłem ci w pracowni, byłoby niczym. - Po tych słowach wyprostował się i teleportował z powrotem do swojej pracowni.
Avril
Przez chwilę stała jak w murowana. Wpatrywała się w korytarz, na którym przed chwilą stał Gaster. Machnęła przed siebie ręką jakby chciała sprawdzić, czy aby dalej tam nie stoi. Jednak jej ręka przecięła tylko powietrze, żadnej stałej materii.
- Co tu się stało? - zapytała sama siebie, po czym uciekała do swojego mieszkania zamykając drzwi na cztery spusty. Musiała się jakoś odstresować...
A co lepiej pomagało na stres niż trochę whisky, pianki marshmallow, kot na kolanach i pisanie? Tak, tego teraz potrzebowała. Szybko poszła do kuchni i zajrzała do swojej szafki, w której przeważnie trzymała słodycze. Na szczęście ostała się tam jeszcze jedna paczka jej ulubionych pianek. Dlatego szybko wzięła je i udała się do swojego pokoju, wcześniej zabierając szklankę i whisky z barku w salonie.
Gdy rozlokowała to wszystko na swoim biurku i nalała sobie alkoholu, otworzyła jeden z folderów znajdujących się na pulpicie. Były tam zapisane wszystkie jej opowiadania, czy nieskończone powieści.
Pisanie było jej skrywanym hobby, o którym nie wiedział nawet jej ojciec. Jedyną powierniczką tego sekretu była pani Medson, która jako jedyna czytała jej wypociny. Choć staruszka zawsze mówiła, że całkiem nieźle pisze, i że powinna to gdzieś wysłać, to zawsze odmawiała.
Pisała w każdym możliwej wolnej chwili, której nie poświęcała na granie, streamowanie, bawienie się z kotem, jazdę na motorze, czytanie, czy zwykłe ludzkie potrzeby. Czuła się dobrze w wielu gatunkach, od si-fi po horror. Lecz chyba najlepiej pisało jej się dark fantasy. Tak, to na pewno był jej ulubiony gatunek.
Więc by jak najlepiej zrelaksować się po traumatycznej rozmowie z Gasterem wybrała jedno z opowiadań, osadzonym właśnie w tym klimacie. Jednak nie popisała sobie za długo, bo zmęczenie i ból w nadgarstku, który narósł po czterogodzinnym streamie nie dawał jej spokoju. Walczyła z tym przez chwilę, ale w końcu odpuściła sobie. Wyłączyła komputer, wyszła z pokoju i ubrała kurtkę oraz buty. Bo gdy komputer i mózg zawodzą, najlepiej przejść się na spacer.
- Cheshire, wychodzę! Nie wiem kiedy wrócę.
Po tych słowach opuściła mieszkanie i zbiegła po schodach. Gdy tylko poczuła na twarzy przyjemny wiatr odetchnęła z ulgą. Tak, spacer to to czego jej trzeba. Dlatego nie czekając już dłużej udała się tam gdzie poniosły ją nogi.
Również w ciągu tych dwóch dni często dostawała wiadomości od taty i Marka, którzy wypytywali czy wszystko u niej w porządku. Rozczulała ją ich troska, ale uważała ją za zbyteczną, co starała im uzmysłowić, niestety z marnym skutkiem. Nie otrzymała natomiast żadnej wiadomości od Gastera, co ją nie zdziwiło z dwóch powodów : po pierwsze nie miał jej numeru, a po drugie, nie spodziewała się po kimś takim przeprosin. Dlatego się tym zbytnio nie przejmowała.
Lecz była rzecz, która ciągle zaprzątała jej myśli, a mianowicie, czemu kryła Gastera. Mogła przecież powiedzieć, że to on spowodował jej kontuzję, nawet jak nie miała racjonalnego wytłumaczenia na to co się stało. Może to była ta cała potworza magia? Nie miała z nią nigdy do czynienia, więc nie widziała jak ona działa. No i czym było to zielone serduszko? Pamiętała, że zniknęło gdy tylko zderzyła się ze ścianą, ale dalej zastanawiała się czym ono mogło być. Ech, tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
No, ale cóż, nie mogła się tym ciągle przejmować. Miała przecież swoje życie i zobowiązania, którymi musiała się zająć. Jednym z nich były codzienne streamy z lol'a, który właśnie prowadziła. Trwał on już czwartą godzinę, więc ból w nadgarstku zaczynał coraz bardziej się nasilać. Prócz tego oczy też powoli miały już dość. Dlatego postanowiła skończyć na dziś.
- Dobra moi drodzy -powiedziała do kamerki gdy zakończyła, kolejny mecz - Będę już powoli kończyła stream'a. Dziękuję za wszystkie dotacje i za wasze wsparcie. Wybaczcie, że dziś tak krótko, ale skręcenie nadgarstka to niezbyt przyjemna rzecz. No, ale jak zwykle widzimy się jutro!
Po tych słowach wyłączyła kamerkę i nadawanie stream'a. Odchyliła się na krześle i westchnęła ciężko. Powinna bardziej zacząć przykładać się do grania, bo inaczej nie uda jej się wygrać w mistrzostwach, a nie mogła zawieźć swojej drużyny.
Nagle poczuła jak coś wskakuje na jej kolana. Zerknęła w tamtą stronę i zobaczyła Cheshire, który wpatrywał się w nią z zaciekawieniem. Zaśmiała się cicho pod nosem i zaczęła głaskać kota. Zawsze jakoś ją to relaksowało, a teraz bardzo tego potrzebowała.
- Ech, zawsze wiesz kiedy przyjść, co? - spytała, głaszcząc go po łebku. Kot jednak nie odpowiedział, czego się spodziewała.
Relaksowała się tak przez chwilę z zamkniętymi oczami, aż w pewnym momencie w mieszkaniu rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Niespiesznie uchyliła powieki i odłożyła Cheshsire na podłogę, po czym poszła do drzwi wejściowych.
Wyjrzała przez wizjer i przez chwilę nie dowierzała w to, kogo zobaczyła po drugiej stronie. Przez chwilę zastanawiała się czy to nie jakieś zwidy, ale gdy wyjrzała po raz kolejny on dalej tam stał. Wzięła głęboki oddech i starała się uspokoić. Nie wychodziło jej to zbytnio, bo.... cholera jasna, za jej drzwiami stał Gaster.
Co on tu robił? Skąd wiedział gdzie mieszka? Czy nie miał nic lepszego do roboty, niż nachodzenie jej? Tyle pytań, a na żadne nie znała odpowiedzi.
Gaster
Sam nie miał pojęcia co tu robi. Najchętniej w ogóle by tu nie przychodził i w pełni poświęcił się pracy. Nie było to możliwe z jednego powodu. Jego myśli cały czas zaprzątało pytanie, dlaczego dziewczyna nie powiedziała ojcu, że to on spowodował jej kontuzje. W podziemiu takie coś byłoby nie do pomyślenia. Ludzie też nie wydawali się dużo lepsi. A ona? Bez wahania skłamała, chroniąc go przy tym. Choć analizował to wiele razy, ale nawet z jego poziomem inteligencji, nie mógł wyjaśnić zachowania Avril. Dlatego, postanowił pójść i spytać się o to osobiście.
Lecz wcześniej usunął z zapisów kamer tamto wydarzenie. Choć wiedział, że raczej nic mu się nie stanie, to wolał nie denerwować ludzi. Gorzej się wtedy z nimi pracowało.
Więc gdy tylko zdobył od jej ojca odpowiedni adres, postanowił się tam czym prędzej udać, by przegonić natrętne myśli i wrócić do pracy. Oczywiście nie obyło się bez pytań dlaczego chce ją odwiedzić, ale udało mu się wywinąć kłamstwem, że chce zobaczyć jak się czuje. O dziwo, jej ojciec to łyknął, co tylko potwierdziło to jak bardzo był naiwny. W końcu, co mogło go obchodzić samopoczucie jakiejś głupiej, ludzkiej dziewczyny.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwieranego zamka. Zerknął w stronę drzwi i zobaczył jak wychodzi zza nich Avril. Dziewczyna była ubrana w dres, a wory pod oczami były u niej wyjątkowo widoczne. Niechlujności całemu wyglądowi dodawał usztywniacz na jej nadgarstku. Na jego twarzy pojawił się pogardliwy uśmieszek. Nawet najgorsza kurwa w całym podziemiu nie wyglądała tak źle i niechlujnie jak ona.
- W czymś mogę pomóc, doktorze Gaster? - spytała niepewnie.
- Dlaczego nie powiedziałaś prawdy, o tym, że to ja wyrzuciłem cię z pracowni? - spytał prosto z mostu, bo nie miał czasu na bawienie się z nią w podchody.
Na twarzy dziewczyny momentalnie pojawiło się zmieszanie. Trochę zaskoczyło to Gastera, lecz grzecznie czekał na jej odpowiedź, choć zaczął się powoli niecierpliwić.
- No więc? - spytał gdy nie doczekał się odpowiedzi.
- Sama nie wiem - odparła cicho - Jakoś tak wyszło.
- Nie kłam - warknął - Nikt nie chroni kogoś bezinteresownie. Co chcesz dzięki temu uzyskać? Szantażować mnie?
- Nie, nie, w żadnym razie. Nie jestem taka. Nigdy nie śmiałabym nikogo szantażować.
- To dobrze. Bo gdybyś spróbowała - nachylił się nieznacznie w jej stronę - To mógłbym sprawić, że to co zrobiłem ci w pracowni, byłoby niczym. - Po tych słowach wyprostował się i teleportował z powrotem do swojej pracowni.
Avril
Przez chwilę stała jak w murowana. Wpatrywała się w korytarz, na którym przed chwilą stał Gaster. Machnęła przed siebie ręką jakby chciała sprawdzić, czy aby dalej tam nie stoi. Jednak jej ręka przecięła tylko powietrze, żadnej stałej materii.
- Co tu się stało? - zapytała sama siebie, po czym uciekała do swojego mieszkania zamykając drzwi na cztery spusty. Musiała się jakoś odstresować...
A co lepiej pomagało na stres niż trochę whisky, pianki marshmallow, kot na kolanach i pisanie? Tak, tego teraz potrzebowała. Szybko poszła do kuchni i zajrzała do swojej szafki, w której przeważnie trzymała słodycze. Na szczęście ostała się tam jeszcze jedna paczka jej ulubionych pianek. Dlatego szybko wzięła je i udała się do swojego pokoju, wcześniej zabierając szklankę i whisky z barku w salonie.
Gdy rozlokowała to wszystko na swoim biurku i nalała sobie alkoholu, otworzyła jeden z folderów znajdujących się na pulpicie. Były tam zapisane wszystkie jej opowiadania, czy nieskończone powieści.
Pisanie było jej skrywanym hobby, o którym nie wiedział nawet jej ojciec. Jedyną powierniczką tego sekretu była pani Medson, która jako jedyna czytała jej wypociny. Choć staruszka zawsze mówiła, że całkiem nieźle pisze, i że powinna to gdzieś wysłać, to zawsze odmawiała.
Pisała w każdym możliwej wolnej chwili, której nie poświęcała na granie, streamowanie, bawienie się z kotem, jazdę na motorze, czytanie, czy zwykłe ludzkie potrzeby. Czuła się dobrze w wielu gatunkach, od si-fi po horror. Lecz chyba najlepiej pisało jej się dark fantasy. Tak, to na pewno był jej ulubiony gatunek.
Więc by jak najlepiej zrelaksować się po traumatycznej rozmowie z Gasterem wybrała jedno z opowiadań, osadzonym właśnie w tym klimacie. Jednak nie popisała sobie za długo, bo zmęczenie i ból w nadgarstku, który narósł po czterogodzinnym streamie nie dawał jej spokoju. Walczyła z tym przez chwilę, ale w końcu odpuściła sobie. Wyłączyła komputer, wyszła z pokoju i ubrała kurtkę oraz buty. Bo gdy komputer i mózg zawodzą, najlepiej przejść się na spacer.
- Cheshire, wychodzę! Nie wiem kiedy wrócę.
Po tych słowach opuściła mieszkanie i zbiegła po schodach. Gdy tylko poczuła na twarzy przyjemny wiatr odetchnęła z ulgą. Tak, spacer to to czego jej trzeba. Dlatego nie czekając już dłużej udała się tam gdzie poniosły ją nogi.
A nogi poniosły ją pod laboratorium, bo to wredne małe... :D
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział, chociaż w Gasterze czegoś mi brakło, choć nie wiem czego dokładnie. Może przez to, że dialog wydaje mi się taki jakiś spłycony albo przykrótki?
Powodzenia w dalszym tworzeniu Ksiri =)
Niestety, tu muszę przyznać ci rację. Nie jestem w 100% zadowolona z tej rozmowy. Gdy sprawdzałam tekst przed jego wysłaniem, to czegoś mi brakowało w tamtej wymianie zdań. Jednak nie wiedziałam czego. Lecz będę się starać, by w przyszłości coś takiego się nie powtórzyło i będę wdzięczna za każde możliwe uwagi i wsparcie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo jest... Bardziej niesamowite niż wcześniej!
OdpowiedzUsuńAle brakuję mi czegoś w tamtej wymianie zdań, cóż, mówi się trudno.
Nie wiem co jeszcze napisać więc, czekam na kolejny rozdział! :3
Bardzo się cieszę, że ci się podoba to opowiadanie. Szczerze? Mi też nie za bardzo podoba się ta wymiana zdań, choć pisałam ją trzykrotnie. Ale postaram się by następnym razem lepiej napisać sceny z Gasterem.
UsuńEch...Dlaczego wcześniej tego nie odkryłem?
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy rozwój akcji c:
OdpowiedzUsuń