31 grudnia 2017

Eddsworld: Doktor Ridgwood i Pan Larssin (TomTord) [opowiadanie by EvilAngel] [+18]

Inspiracja „Doktorem Jekyllem i Mr. Hyde’m”
Autor: EvilAngel
- Druga część pańskiego nazwiska idealnie odzwierciedla pański charakter i sposób bycia, panie Larssin - Thomas Ridgwood stukał piórem o notatnik w rytmie tylko jemu znanym, przyglądając się bacznie siedzącej na przeciw niego osobie. Jego noga wystukiwała równe tempo w kontakcie z podłogą.
- To samo tyczy się pana, doktorze - odpowiedział Tord Larssin, siedząc związany na krześle i patrząc znużonym wzrokiem na Ridgwooda. - Jest pan sztywny jak drewniana deska. Czemu by mnie pan nie rozwiązał i pobawilibyśmy się trochę? - spytał z uśmiechem, odsłaniając nadzwyczaj ostre siekacze. Thomas jedynie zaśmiał się pod nosem i wrócił  do swoich notatek.
- W twoich snach, Larssin - powiedział. Na zegarze wybiła godzina dwudziesta czwarta piętnaście. Drobne chmury leniwie sunęły po rozgwieżdżonym niebie, raz po raz przysłaniając Księżyc i odcinając dostęp do jego blasku. Nastała chwila ciszy, a jedynymi dźwiękami było tykanie wskazówki zegara, stukanie nogą o mahoniowe deski, którymi wyłożona była podłoga i dźwięk pisania po kartce przez Ridgwooda.
- Zapewniam pana, doktorze, że za żadne skarby nie chciałby pan wiedzieć, co siedzi w mojej głowie, a tym prędzej w snach - powiedział nagle Larssin, śmiejąc się pod nosem do siebie. Po plecach Thomasa przeszedł dreszcz. Coś w uosobieniu tego człowieka jednocześnie pociągało go, jak i zarówno przerażało. Tord Larssin był bardzo przystojnym i cholernie seksownym mężczyzną. Ponad metr osiemdziesiąt wzrostu; dobrze zbudowany, przez co koszula, w którą był ubrany, opinała się na jego ramionach. Duże oczy barwy zimnej stali; pełne usta, które zapewne świetnie sprawdzałyby się w całowaniu. Włosy można by było określić jako połączenie brązu i rudego, z delikatną domieszką ciemnego blondu, ułożone były w parę rogów. Larssin był zabójczo przystojny. Szkoda tylko, że w środku był paskudny, z tym swoim upodobaniem do przestępstw i ogólnego czynienia zła.
- Co ma pan zamiar ze mną zrobić, doktorze? - spytał Larssin, w jego słowach można było usłyszeć norweski akcent.
- To, co będzie konieczne - odrzekł Thomas, zapatrzony w swoje notatki. Od strony psychopaty można było usłyszeć gardłowy śmiech.
- Oh, Tom, oboje wiemy, że nie jesteś w stanie mnie zabić, a jeżeli mnie uwięzisz, ja i tak prędzej czy później się wydostanę - powiedział Tord z upiornym uśmiechem. Wyglądał teraz jak drapieżnik, czyhający na swoją ofiarę.
- Po pierwsze, nie zwracaj się do mnie po imieniu, Larssin - rzekł Ridgwood protekcjonalnie. - A po drugie, myślisz, że istnieją tylko te dwie możliwości powstrzymania cię od czegokolwiek? - dokończył. Larssin już otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak natychmiast je zamknął.
- Nigdy nie myślałem, że moje alter ego będzie pochodziło z Norwegii - powiedział po krótkiej chwili Ridgwood, lustrując Torda wzrokiem znad oprawek swoich okularów. Napotkał spojrzenie Norwega, który wydała się nadzwyczaj zadowolony z siebie. Zaniepokoiło to trochę Thomasa. Wiedział bowiem, do czego był zdolny Tord Larssin. Nawet, jeżeli był związany, można był się go obawiać.
- Cóż, życie jest pełne niespodzianek i musi się pan tego nauczyć, doktorze - powiedział, podnosząc wcześniej związane ręce do góry. Liny, którymi wcześniej był przywiązany do krzesła opadły na podłogę, uwalniając Larssina. Ridgwood zamarł. Czuł, jak oblewa go zimny pot i zaczyna panikować. Natychmiast wstał ze swojego krzesła i cofając się ostrożnie, rozejrzała się prędko po pokoju. Po drodze spadły mu okulary, rozbijając jedną z szybek. Niestety nie znalazł nic przydatnego, a do ostatniej linii obrony zostało mu jedynie jego ulubione, stare pióro. Larssin, nie śpiesząc się, kroczył powoli w stronę Ridgwooda. Na jego twarzy wymalowany był drapieżny uśmiech, miał też niebezpieczny błysk w oku. Ridgwood dotknął plecami ściany i z przerażeniem stwierdził, że tak musi wyglądać jego koniec. Bowiem Larssin stał tuż przed nim i jednym sprawnym ruchem wytrącił jedyną "broń" Thomasa, tym samym przytwierdzając jego nadgarstki do ściany za nim. Ridgwood szamotał się, próbując rozluźnić żelazny uchwyt Torda, starając się uciec. Po chwili poczuł na szyi ciepły oddech mężczyzny i delikatny pocałunek, złożony w tym samym miejscu.
- Niedługo będziesz mówić moje imię niczym modlitwę - powiedział Larssin, uwodzicielskim tonem. Przejechał językiem po szyi Ridgwooda powodując, że Thomas głośno przełknął ślinę, a przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
Tord spojrzał w oczy doktora, przysuwając się i napierając mocniej swoim ciałem na ciało drugiego mężczyzny. Thomas próbował wymyśleć, jak wyjść z tej beznadziejnej sytuacji. Został jeden, ostatni sposób na wydostanie się z tego bagna. Chociaż nawet podobało mu się, w jaką stronę to zmierza, wiedział, że byłoby to skrajnie głupie, nieodpowiedzialne i nieodpowiednie. Tord był niebezpieczny i pieprzenie się z nim byłoby największym błędem, jaki mógłby popełnić. Wziął zamach i kopnął Larssina w jego czuły punkt tak, jak mu na to pozwalała ta niewygodna sytuacja i pozycja. Tord natychmiast zgiął się w pół, łapiąc się za okropnie bolące miejsce i puszczając Thomasa wolno. Ten natychmiast pobiegł do najbliższego pokoju, jakim była jego sypialnia. Wpadł do pokoju i natychmiast zamknął drzwi na klucz. Zanim odciął dostęp do pokoju, zdążył usłyszeć warknięcie wściekłego i bardzo niezadowolonego Tord. Rozejrzał się szybko po pokoju i zaczął przeklinać świat. Był zbyt słaby i wątły, by zabarykadować drzwi komodą, a nie miał żadnego fotela ani krzesła na podorędziu. Okno owszem jako tako mogło by pomóc w ucieczce, gdyby nie jeden, malutki szczególik - mieszkał na samej górze trzy piętrowej kamienicy. Gdyby zaryzykował skok z takiej wysokości, zginąłby albo poważnie się uszkodził, przez co Larssin i tak by go dorwał. Był w sytuacji bez wyjścia. W tej chwili usłyszał głośne i silne uderzenie w drzwi od sypialni. Wiedział, że jeszcze kilka takich akcji, a drzwi posypią się w drebiezgi. Ostatnią, desperacką deską ratunku była próba przesunięcia komody z dębowego drewna. Dopadł do niej najszybciej jak potrafił i zaczął próby przesunięcie jej. Nie ruszyła się nic a nic, choćby nie wiadomo pod jakim kątem próbował ją ruszyć. Dobijanie do drzwi stało się coraz bardziej natarczywe i powtarzała się coraz częściej. Thomas przeklął krótko i dał sobie spokój z próbami przesunięcia mebla. Dopadł szybko do drzwi i oparł się o nie w nadziei, że da radę przytrzymać je go czasu, aż Tord się znudzi i daruje sobie próbę wtargnięcia do pokoju Ridgwood. Niestety, wszystkie nadzieje były daremne. Ostatnie, mocne uderzenie. Zamki drzwi zostały wyrwane. Siła uderzenia odepchnęła doktora Thomasa na podłogę. Drzwi otworzyły się na oścież, uderzając głośno i gwałtownie o ścianę. W progu stanął pan Tord Larssin, w całej swojej okazałości. Na ustach miał pełen satysfakcji uśmiech, obnażający ostre zęby. Teraz, jak nigdy wcześniej, przypominał drapieżnika, oprawcę przyglądającego się swojej ofierze. Thomas podniósł się na łokciach i sparaliżowany strachem obserwował każdy, chociażby najmniejszy ruch Larssina.
- Zapłacisz słono, mój drogi - powiedział Torda, a jego głos aż ociekał pożądaniem.
Larssin szybkim krokiem podszedł do Ridgwood, złapał na jego jedwabną koszulę koloru chłodnego nieba i podniósł go na wysokość swojej twarzy. Gwałtownie naparł swoimi wargami na usta Ridgwooda, całując go żarliwie. Thomas patrzył zszokowany na Torda. Z początku próbował wyrwać się drugiemu mężczyźnie, jednak gdy do pieszczot dołączył także język Larssina, Thomas całkowicie się poddał. Zamknął swoje nietypowe, czarne oczy, upajając się słodkimi pocałunkami. Ridgwood zarzucił ręce na kark szarookiego demona, zaplatając swoje nogi na biodrach mężczyzny. Co jakiś czas niechętnie odrywali swoje usta, by złapać oddech. Po sekundzie i tak przywierali do siebie ustami, a każdy następny pocałunek był bardziej namiętny, żarliwy i zakrawał o erotyzm. Usta Larssina zjechały na szyję Ridgwooda, po drodze zostawiając pocałunki na linii żuchwy. Obdarowując szyję kochanka pocałunkami, zostawiał też delikatne ślady w postaci malinek, a kiedy tylko Thomas czuł, że w jakimś miejscu jego skóra jest delikatnie zasysana, z gardła mężczyzny wydobywał się cichy jęk. Tord, podtrzymując Thomasa, trzymając ręce na jego pośladkach, skierował się w stronę łóżka czarnookiego. Położył Ridgwooda tak, że górował nad nim i zaczął dobierać się do guzików jego koszuli. Podczas gdy Thomas dopiero kończył ściąganie górnej części odzieży Larssina, Tord dobierał się już do zamka w spodniach drugiego mężczyzny. Zręcznie je ściągając, rzucają gdzie popadnie i zostawiając Thomasa w samej bieliźnie. Ręka szarookiego powędrowała pod materiał bokserek Ridgwooda, odnajdując szybko jego męskość. Thomas delikatnie podskoczył zaskoczony i spięty, jednak pod wpływem łagodnych i powolnych ruchów ręką po jego członku, rozluźnił się. Przygryzł dolną wargę i jęknął, co tylko zachęciło Larssina do dalszego działania. Tak samo jak wcześniej postąpił ze spodniami, tak samo potraktował bieliznę Thomasa. Bokserki mężczyzny wylądowały w rogu sypialni, a Tord zsunął się niżej, trzymając głowę między nogami czarnookiego. Zaczął od leniwych i delikatnych okrężnych ruchów językiem wokół główki penisa.
- Cholera, Larssin, nie drażnij mnie i rób to szybciej - powiedział Thomas na tyle, na ile pozwalały mu jego jęki. Kącik ust Torda powędrował do góry, a on sam zaprzestał jakichkolwiek działań.
- A może tak po imieniu do mnie powiesz? - powiedział łagodnie, drocząc się z drugim mężczyzną. Thomas jęknął, jednak tym razem z irytacji. Miał dość gierek Torda.
- Tord, proszę - odpowiedział, siląc się na uprzejmy uśmiech. Drugi kącik ust Torda także powędrował do góry.
- I na taką odpowiedź czekałem - rzekł, natychmiast wracając do wcześniejszych działań. Wziął całą męskość Thomasa do ust, powodując chwilowe spięcie się mężczyzny. Po momencie jednak rozluźnił się całkowicie, czując, jak wiele przyjemności przynoszą mu czyny Torda. Larssin poczuł dłoń na swojej głowie, przeczesującą kosmyki splątanych włosów, czasami ciągnąc je. Jednocześnie przyciskała go delikatnie do krocza Ridgwooda. Tord uśmiechnął się delikatnie i przyśpieszył. Dzięki temu został nagrodzony kilkoma dość głośnymi jękami i kilkunastoma cichszymi. Pracując językiem na pełnych obrotach, Larssin wiedział, że zaraz doprowadzi kochanka do orgazmu. Długo nie musiał czekać.
- T-tord, ja ch-chyba zaraz - nie zdążył dokończyć, kiedy z jego gardła wydobył się niegłośny krzyk, a on sam doznał niewyobrażalnego uczucia ekstazy, rozchodzącej się przyjemnie po całym jego ciele. Larssin tymczasem połknął całą białą substancję, która zebrała się w jego ustach, wyjął męskość drugiego mężczyzny ze swoich ust i przejechał językiem po wargach, uśmiechając się. Nachylił się nad Thomasem, opierając się po bokach na rękach i przyglądając się twarzy czarnookiego. Delikatne, lecz męskie rysy twarzy, uwydatnione przez blask Księżyca i gwiazd, wpadający oknem do pokoju; zaróżowione policzki, podkreślające ładnie ułożone kości policzkowe; pół przymknięte, kruczoczarne oczy przypominające pustki, w których skutecznie dałoby się zgubić; cienie kładzione na policzkach przez długie, prawie że żeńskie rzęsy. Do tego dochodziło ciche dyszenie, powodujące szybkie podnoszenie się i opuszczanie klatki piersiowej Thomasa. To był widok wart wszystkiego.
- Cholera jasna, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo pięknie wyglądasz... - powiedział Tord onieśmielony urodą Thomasa. Miał rozmarzony wzrok i delikatnie się uśmiechał. Policzki Ridgwooda pokryły się ciemniejszym rumieńcem.
- Skończ - odpowiedział krótko Larssinowi. Ten tylko zaśmiał się chwilowo.
- Ale taka jest prawda Tom. W życiu nie widziałem piękniejszej osoby - rzekł Tord, uśmiechając się zawadiacko. Thomas wydał z siebie jęk poirytowania.
- Skończ pieprzyć głupoty, a zacznij pieprzyć mnie - opowiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Jak sobie życzysz - odrzekł Larssin, odnajdując "wejście" Ridgwooda i wsuwając tam dwa palce. Thomas na początku pisnął cicho, jednak kiedy Tord zaczął ruszać nimi w tył i przód w środku czarnookiego, z gardła mężczyzny wydobył się przeciągły jęk rozkoszy. Tymczasem Tord rozpinał drugą ręką rozporek swoich spodni, po chwili ściągając je i zrzucając na podłogę.
- T - tord, j - ja chcę wwięcej... - próbował powiedzieć Thomas, jednak jego ciężkie oddechy i jęki nie ułatwiały mu tego. Tord spełnił prośbę doktora po części, dokładając trzeci palec, a tym samym zyskując kilka dodatkowych sekund na ściągnięcie bokserek. Po chwili i przy akompaniamencie głośniejszych jęków, Larssin był taki, jakim go Pan Bóg stworzył: goły i bardzo w tej chwili wesoły. Bez ostrzeżenia wyjął palce z drugiego mężczyzny i zaczął w niego powoli wchodzić. Rozległ się dźwięk gwałtownie wciąganego powietrza, Ridgwood przygryzł dolną wargę, aż pobielała, a jego oczy zaszkliły się. Bolało jak diabli, ale trzeba było to przeboleć. Kiedy Tord wszedł prawie cały, a Thomas już się przyzwyczaił do nowego, nieznanego mu wcześniej uczucia, odkrył, jak wiele przyjemności mu to sprawia. Gdyby tego było mało, Larssin zaczął powoli poruszać biodrami w przód i w tył. Ridgwood nie mógł nic na to pomóc, że jęki z jego gardła przeistaczały się w ciche krzyki rozkoszy, a jego oddech stał się przyśpieszony, kiedy przyjemność wprost rozlewała się po jego ciele. Ciepło uderzających o siebie, rozpalonych do czerwoności ciał, usta odnajdujące szyję kochanka, delikatne miłosne znaki rozmieszczone w wielu miejscach na skórze... Tord przyśpieszył tępo ruchów, jednak żeby Thomas osiągnął moment spełnienia seksualnego, potrzeba było jeszcze trochę czasu. Dlatego nawet gdy Tord już osiągnął moment szczytowania, wypełniając Thomasa ciepłym nasieniem, nie zaprzestał ruchów biodrami, a nawet jeszcze bardziej je przyśpieszył, by dać przyjemność z tego zbliżenia także Ridgwoodowi. Jęki samoistnie wyrwały się z gardła Toma, zaczął też dyszeć krótkimi oddechami. Tord patrzył z satysfakcją na to, do jakiego stanu doprowadził doktora i uśmiechał się, zadowolony z siebie. Nie wiedział czy to możliwe, ale czuł, że Thomas jest już blisko okresu szczytowania. Nim się obejrzał, czarnooki wydał głośny jęk rozkoszy, gdy ta przeszła przez całe jego ciało informując, że doszedł. Trwali w tej pozycji przez jakiś czas, próbując złapać oddech i po prostu patrząc sobie w oczy. Larssin uśmiechnął się z zadowoleniem, położył po jednej stronie łóżka. Przygarnął do siebie Toma tak, żeby mógł patrzeć na jego piękną twarz, przykrył ich kołdrą, ignorując kilka białych plam na pościeli i przymknął na chwilę oczy.
- Jak myślisz, czy potwór także potrafi się zakochać? - spytał po krótkiej przerwie, podnosząc powieki do góry. Thomas był zmieszany, nie wiedział, o co chodziło z tym pytaniem, ale po pewnym krótkim czasie zrozumiał. Wyzwolił się z objęć mężczyzny z "rogami" i usiadł na łóżku.
- To zależy. Od tego, czy to, co się dziś stało, było tylko ze ślepego pożądania, czy miłości - stwierdził zwięźle Thomas. Larssin zaśmiał się cicho, rysując palcem na poduszce kółka i różne inne wzory. Nadal jednak utrzymywał kontakt wzrokowy z Ridgwoodem.
- Jeżeli i tobie zrobiłem dobrze, to jak myślisz? - spytał z szelmowskim uśmiechem. Czarnooki przewrócił oczami, co na marginesie nie do końca było widoczne, prychnął i położył się tyłem w stronę Torda, oznajmiając, że dość atrakcji na dziś.
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE