Autor obrazka: Usterka
KLIK <- Prace rysunkowe
NA WSTĘPIE CHCIAŁYBYŚMY BARDZO PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM TYM, KTÓRYM UDAŁO ZNALEŹĆ SIĘ WOLNĄ CHWILĘ I WZIĘLI UDZIAŁ W EVENCIE <3
Z racji ilości nadesłanych prac- postanowiłyśmy podzielić Wasze prace na część rysunkową i pisarską. Bez zbędnego przedłużania zapraszamy do przeczytania:
KIEŁBIEWEŁBIE
Klątwa
Hen hen daleko, za górą, za rzeką
Stał zamek wysoki, chmur sięgający
W zamku żył człowiek, nie król i nie książę
Lecz lord, swych poddanych rugający
Za bałagan, nieład i nieporządek
Gdyż nasz Lord, choć nieduży
Lubował się w porządku
I gniewnie oczy swe mrużył
Gdy coś nie stało w równym rządku
Miał on też problem niemały, sen odbierający
pałał nienawiścią do bajek,
oraz istot w bajkach mieszkających.
Aby tego było mało, dodać jeszcze muszę,
że ambitną był bestią, i cierpiał katusze
Braku królewskiej korony
Na swej idealnej skroni
Choć wiedział, że aby ją zdobyć
Kropli potu nie uroni
Uknuł więc plan nikczemny,
By pozbyć się swych wrogów
kazał płacić za głowy elfów,
krasnali i tych co w bajkach mają korzenie
by uwolnić od nich swe ziemie
Potem królewnę poślubi,
co ją smok w zamku strzeże,
Nie bacząc na to, czy ta go polubi
I rządzić będzie latami
Z od krwi brudnymi rękami
Tak tak, mój drogi lordzie
mała, podła gadzino
wiedź, że tu twój horror się zaczyna
Jam jest dwój więzień
Świadek bólu i cierpień
utopiony w mleku goryczy
Bez nóg w torturach wyrwanych
Opętany dziś krzyczę z rozpaczy
Idź do piekła! Prześladowco niewinnych
Tyś nam prawa odebrał, tyś zapędził do lasów
Teraz słuchaj, bo bliski kres twych czasów
Jam istota magiczna,
Z mąki, wody i cudów
Z mocy, która przedwieczna
Zsyłam klątwę na ciebie i na twych zbirów:
Obyś był żywcem pożarty
Przez bestię na strzępy rozdawcy
Oby żuła cię długo, powoli gryząc twe kości
obyś czuł ból nim pochłonie cię otchłań nicości
Dnia tego samego Lorda Smoczyca pożarła
Żuła go długo, boleśnie
Po czym usta łapą wytarła
Morał - zostawcie cudze baśnie
Pokraki małe, nikczemne
Jeśli wam życie miłe
bo skutki będą brzemienne.
ANONIMOWY- WOJOWNICZE ŻÓŁWIE NINJA (2003)
Jak szybko życie może zmienić się o 180˚? I czemu to zawsze dzieje się tak nagle. W jednej
chwili zaczynasz dorosłe życie i stoją przed tobą drzwi to karier naukowca, a w drugiej
walczysz o życie.
April O’Neil ukończyła studia na dobrej uczelni i jej CV zostało zauważone przez firmę
Stocktronic Industries, na której czele stał słynny naukowiec Dr. Baxter Stockman. Po
rozpoczęciu w niej kariery jej pomysły zostały szybko zauważone i docenione przez
założyciela, szukającego asystenta wśród młodych, dociekliwych umysłów pracujących w jego
firmie. Dr. Baxter Stockman szybko odkrył jej potencjał i ambicje, więc zaproponował jej
awans na swoją asystentkę. Kobieta była w niebie, mogąc pomagać przy jego najnowszym
projekcie ,,lepszej pułapki na myszy” zwanym Gryzonity. Jedyny problem był taki, że żaden
znajomy nie chciał jej uwierzyć, że tak wybitny człowiek przyjął ją pod swoje skrzydła. April
jednak nie mogła odpowiadać na pytania znajomych czym się zajmują, gdyż cały projekt był
objęty tajemnicą. Nie można było ryzykować, że ktoś ukradnie patent. Starała się więc puszczać
żarty znajomych między uszy i pracowała z zapałem nad projektem. W końcu po miesiącach
symulacji i testów prototypy były gotowe. Szczęki z hartowanej stali były w stanie przegryźć
się przez niemal wszystko. Żaden szczur nie miał szans się schować lub uciec. W przypadku
ucieczki przez dziurę w ścianie robot potrafił się przez nią przegryźć, by dopaść cel. Gryzonity
posiadały również specjalny zbiornik na pogryzione fragmenty, świetne rozwiązanie do użytku
domowego. W końcu nikt nie chciałby mieć pobrudzonego dywanu. W przypadku użytku
domowego można było również zablokować opcję wgryzania się w ściany, nikt by sobie tego
nie życzył.
Pozostał jeszcze jeden test, by wyłapać drobne błędy w oprogramowaniu przed wypuszczeniem
robotów na rynek, lecz można już było pokazać projekt światu. Konferencja prasowa, na której
Doktor miał ogłosić swój wynalazek światu, była już zaplanowana od tygodnia, a panna O’Neil
miała towarzyszyć mu przy pokazie. Słowa nie potrafiły wyrazić jej radości. Miałą tylko 23
lata i już pokaże się światu. Lepszego startu kariery nie mogła sobie wymarzyć. Stała trzymając
karton ze szczurami koło labiryntu, do którego miała je wpuścić na sygnał prezesa. Zadanie nie
było zbyt ambitne, ale to nie miało znaczenia. Wystarczyło, że Dr. Stockman nazwał ją swoją
asystentką i podał jej nazwisko, by znajomi jej w końcu uwierzyli. Wpuszczone do labiryntu
szczury szybko się rozbiegły, Po chwili naukowiec położył przed wejściem do labiryntu
gryzonita, a ten od razu ruszył na łowy. Czujniki na podczerwień działały idealnie i robot
automatycznie ruszył w stronę źródła ciepła dawanego przez szczury. Nie przegryzł się jednak
przez ścianę, lecz zaczęły szukać przejścia. Po chwili robot znalazł je i spotkał tam jednego ze
szczurów. Zdziwiony zwierzak stanął jak wyryty i ten krótki moment wystarczył, by gryzonit
odgryzł mu głowę. Ciało zwierzaka chwilę się miotało w konwulsjach rozmazując krew na
podłodze. Całe szczęście, że testy przeprowadzali na płytkach. W tym momencie pobliskie
gryzonie zaczęły gwałtownie piszczeć i uciekać. Robot jednak był szybszy i po chwili zagonił
kilka szczurów w kozi róg. Złapał jednego ze zwierzaków w całości i pozbył się go z dźwiękiem
metalicznego szczękania, łamania gości i głośnego pisku. Podobnie skończyła cała reszta
zwierząt, ku uciesze widowni. Dobrze, że rozdrobnione ciało zajmuje mniej miejsca, jeszcze
dwa szczury i pojemnik gryzonia na odpady zapewne by się zapchał.
Konferencja przebiegła bardzo pomyślnie, a potencjalni klienci byli zachwyceni. W końcu
w dużych miastach szczury to odwieczny problem. W międzyczasie pierwsza liczniejsza partia
prototypów gryzoników była gotowa i można było przeprowadzić ostateczny test. Prezes
osobiście otworzył wejście do kanałów i roboty prosto z hali ruszyły ku największemu
zbiorowiskowi szczurów w mieście. Ten test miał przynieść wiele użytecznych informacji
i pokazać jak roboty sprawują się w praktyce. April wraz z szefem zabrali się od razu do
analizowania przesyłanych danych. Wszelkie błędy w oprogramowaniu musiały być jak
najszybciej wychwycone i zmodyfikowane. Jeden Gryzonit przewrócił się z jakiegoś powodu
i nie mógł wstać, inny nie wyczuł końca terenu i spadł do ścieków. Wiele egzemplarzy po
odblokowaniu opcji gryzienia nie szukało przejścia, tylko od razu je robiło. Dobrze, że nikt tam
nie schodzi, bo trzeba by płacić odszkodowanie za niszczenie ścian w kanałach. Od pracy
oderwało ją przypomnienie w telefonie, że za moment puszczą w telewizji materiał
z konferencji. Przełączyła ekran na telewizor i ustawiła odpowiedni kanał. Po chwili zjawił się
również Stockman stając za nią, również chcący zobaczyć materiał.
-Tak się cieszę! – powiedziała zachwycona kobieta po obejrzeniu relacji. – Moi znajomi w
końcu uwierzą, że pracuję z tym słynnym dr. Stockmanem – mówiąc to odwróciła się twarzą
do naukowca.
-Pochlebia mi Pani, a ja to lubię – odrzekł mężczyzna z nutą arogancji krzyżując ręce na piersi.
W tym momencie komputer wydał sygnał dźwiękowy, więc April wróciła wzrokiem do ekranu.
Na licznych monitorach widać było stan każdego jednego gryzonita po teście. Jednak w tych
danych było coś niepokojącego.
-Dziwne... – skomentowała kobieta. – Połowa prototypów gryzonitów nie transmituje nawet
najmniejszego sygnału… Tak jakby zniknęły.
-To na pewno tylko małe problemy z komputerem – odpowiedział pewnie naukowiec.
-A jeśli z nimi jest coś nie tak? – ciągnęła nieustępliwie. – Spróbuję prześledzić wszystkie ich
transmisje – nie zdążyła jednak dokończyć, gdyż szef chwycił ją mocno za bark wymuszając
oderwanie głowy od monitora i nachylił się w jej stronę.
-Nie ma takiej potrzeby, April. A teraz cię przepraszam, ale czekam na ważny telefon od
potencjalnego inwestora – rzekł odchodząc szybko do swojego gabinetu.
Cała ta sytuacja wydawała się bardzo niepokojąca. Podejrzane zniknięcie prototypów,
stanowcze zamknięcie tematu przez Baxtera i wycofanie się, zanim zdążyła o cokolwiek
zapytać. W zasadzie nie powinna się tym interesować, nie za to jej płacono, ale nie potrafiła
tego tak zakończyć. Zostawiła swoją pracę i cicho podeszła do drzwi, za którymi zniknął jej
pracodawca. Po paru minutach faktycznie usłyszała dźwięk komunikatora zza ściany. O dziwo
doktor rozmawiał bez słuchawek i była w stanie usłyszeć strzępki z rozmowy. Tajemniczy
mężczyzna stwierdził, że test gryzonitów był porażką, na co doktor oburzył się i odrzekł głośno
,,Przed następną fazą planu będą działały bez zarzutu!” co stanowczo skomentował tak zwany
inwestor: ,,Jeśli nie dr. Stockman, to będzie z tobą źle.” Usłyszane słowa bardzo zaniepokoiły
kobietę. O co tu chodzi? Czyżby Stockman miał jakiś dług u mafii? Wróciła jak najszybciej na
swoje stanowisko, wolała, by nikt nie nakrył jej na podsłuchiwaniu. Usiadła i spróbowała zająć
się pracą, chociaż jej koncentracja była minimalna. Cały czas zastanawiała się o jakim planie
rozmawiali. Nie brzmiało to jak plan pozbycia się szczurów z miasta.
Czas jej pracy się kończył, lecz nadal nie zrobiła wszystkiego co chciała. Siedziała więc dalej
przed komputera, aż prezes nie opuścił swojego gabinetu.
-Dobranoc April, nie pracuj do późna, nie chce płacić za nadgodziny – rzekł do niej idąc w
stronę windy.
-Dobranoc Doktorze – odrzekła kobieta odprowadzając go wzrokiem, aż nie zniknął za
drzwiami. Gdy tylko upewniła się, że nie wróci, pobiegła prędko do jego gabinetu i zaczęła
sprawdzać pliki. Wiedziała, że coś tu śmierdzi i musiała wiedzieć co. Po chwili odkryła, że w
gabinecie znajduje się ukryta winda na drugą, zdecydowanie większą, chale produkcyjną.
Produkt miał być sprzedawany na sztuki, a nie masowo, zresztą po co klientowi w domu więcej
niż jeden? Nawet pojedyncza sztuka kosztowała sporo, więc taka armia nie miała racji bytu, a
jednak była w piwnicach budynku firmy Stocktronic Industries. Po chwili wahania weszła do
małej windy i pojechała na sam dół. Podróż klaustrofobiczną trzęsącą się windą nie należała do
najprzyjemniejszych, ale to był najmniejszy problem w tym momencie. Po dłuższej chwili była
na miejscu. Jej oczom ukazała się hala przystosowana do wytworzenia tysięcy egzemplarzy.
Zdecydowanie ta ilość przekraczała zapotrzebowania miasta. Poszła w kierunku głównego
komputera, by przyjrzeć się bliżej, nie zauważywszy, że zahaczyła o cichy alarm. Usiadła przy
maszynie przeglądając pliki. Wszystkie jednak odnosiły się do problemu ze szczurami.
-Problem ze szczurami, tak… Ale naprawdę o co chodzi…? – rzekła sama do siebie.
-Już pani mówię – kobieta odwróciła się gwałtownie słysząc za sobą głos Stockmana. – Dzięki
armii gryzonitów będę wpływowym i majętnym człowiekiem – mówiąc to kliknął na
chowanym za plecami pilocie, szyba za kobietą zaczęła się cicho chować. Celowo mówił
bardzo głośno, by cichy szmer szyby był nie do wychwycenia.
- Ale… Pan już jest wpływowym i majętnym człowiekiem. – April nie rozumiała intencji
mężczyzny.
- Ależ Pani naiwna, będzie mi Pani brakowało – rzekł władczo szef.
- Co? Chce Pan mnie zwolnić?! – przeraziła się kobieta.
- Raczej… Pozbyć się Pani.
Kobieta nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż usłyszała za sobą niepokojący dźwięk. Był to
manipulator z sali produkcyjnej sięgający po nią. W tym momencie zrozumiała sens słów
naukowca. Wystartowała do biegu, chciała jak najszybciej opuścić ten budynek, lecz
robotyczne ramię brutalnie chwyciło ją za plecy i rzuciło ją w stronę linii produkcyjnej
rozrywając jej fartuch. Jęknęła z bólu wstając na chwiejnych nogach i zauważyła, że ciśnięcie
nią o taśmę to była w tej chwili rzecz najprzyjemniejsza. W koło niej stała setka gryzonitów
porozstawiana równo na taśmie produkcyjnej. Spojrzała przerażona na ich hartowane szczęki,
które sama miesiącami moryfikowała, by były w stanie przegryźć wszystko. Potrafiły bez trudu
przegryźć metrową warstwę betonu, ludzkie kości były dla nich niczym paluszki. Spojrzała na
swojego byłego już szefa prosząc o litość. On jednak spojrzał na nią z wyższością.
- Nie mogę pozwolić Pani żyć, widziała Pani o wiele za dużo. A ja, jestem człowiekiem
przezornym.
Mówiąc to wcisnął parę przycisków na klawiaturze komputera, a gryzonity w koło kobiety
ruszyły na nią kłapiąc szczękami. April krzyknęła przerażona i zaczęła uciekać. Potrzebowała
jakiejś broni, jakiejkolwiek. Zobaczyła gaśnicę i szybko ją chwyciła.
- Nie podchodź! Bo oberwiesz! – zaczęła grozić najbliższemu robotowi. Ten jednak dalej
nieustępliwie kroczył na nią, więc przycisnęła przycisk strzelając w niego chmurą proszku z
gaśnicy. Niestety, na robocie nie zrobiło to żadnego wrażenia i pod osłoną rozpylonego pyłu
rzucił się na nogę swojej ofiary. Kobieta odruchowo uderzyła napastnika gaśnicą, wgniatając
pierwszemu robotowi czaszkę. Był to niezły początek. Jednak miała przed sobą jeszcze z setkę.
Uderzyła kolejnego robota, lecz na tego to nie poskutkowało. Robot złapał gaśnicę w szczęki i
rozgryzł butlę bez problemu. Szarpała się chwilę z robotem chcą odzyskać swoją broń, lecz
bezskutecznie. Korzystając z okazji inny robot spróbował ugryźć ją w nogę. April
natychmiastowo odpuściła walkę i cofnęła się. Niestety o ułamek sekundy za późno. Maszyna
porwała jej lewą nogawkę i zostawiła bolesny ślad na jej nodze. Straciwszy swoją broń, kobieta
ruszyła w bliżej nieokreślonym kierunku. Przez adrenalinę nie czuła bólu. Nie czuła nic, poza
tym, że musi uciekać, by się ratować. Gryzonik rozgryzł gaśnicę, a cała hala pokryła się pyłem.
Zamontowanym kamerą termowizyjnym nie robiło to wrażenia, ona jednak musiała szukać
wyjścia po omacku. W efekcie wpadła na ścianę, a raczej drzwi hangarowe. Bez chwili namysłu
zaczęła na oślep szukać przycisku otwierającego je. Drzwi otworzyły się leniwie i a kobieta
wystrzeliła przed siebie jak z procy. Jednak po dwóch krokach skończył jej się grunt pod
nogami i wpadła w jakąś śmierdzącą ciecz. Rozejrzała się – drzwi prowadziły do kanałów, a
ona wylądowała właśnie twarzą w ściekach. Z deszczu pod rynnę. Co gorsza dalej słyszała za
sobą metaliczne kroki, więc wstała szybko i pobiegła przed siebie. Przez smród kanałów ledwo
oddychała, a bieganie z kostkami w gęstej wodzie nie było najłatwiejsze, jednak dźwięk
kłapania gryzonitów za plecami był dostateczną motywacja, by się nie zatrzymywać. Po chwili
zgubiła się w labiryncie korytarzy i słyszała zewsząd dźwięk metalowych szczęk.
Najwidoczniej roboty się rozdzielił w poszukiwaniach swojej ofiary. Biegła z każdym krokiem
mając coraz mniej tchu i potykając się, motywowana, że dźwięk kroków zostawiła gdzieś za
sobą. Możliwe, że jakieś szczury z kanałów odciągnęły je od niej. Spojrzała za siebie
upewniwszy się, że nie widzi już ich świateł i wtedy usłyszała dźwięk metalu przed sobą.
Usiłowała zahamować, lecz grunt jej nie sprzyjał. Poślizgnęła się na jakimś szlamie którego
pochodzenia wolała nie znać i upadła chroniąc się rękoma przed lądowaniem na twarzy. Szybko
zaczęła się podnosić, lecz ta krótka chwila wystarczyła, by gryzonit chwycił ją za prawy
nadgarstek. Krzyknęła z bólu i złapała go drugą ręką za głową chcą, by ją puścił. Faktycznie,
gryzonit się od niej odczepił, jednak razem z jej dłonią. Złapała się za przedramię by zmniejszyć
krwawienie i zawróciła. Grupa gryzonitów zajęła się pacyfikacją jej dłoni, więc miała chwilę.
Niestety szybko trafiła na grupę robotów, przed którą wcześniej uciekała. Nie myśląc długo
skręciła w jakąś odnogę kanałów i ujrzała, że to był ślepy zaułek. Przewróciła się czując, jak
traci wszystkie siły. Próbowała się podnieść, odruchowo używając prawej ręki. Opierając się
na niej poczuła nową falę bólu i przypomniała sobie, wcześniejszą ranę. Sytuacja była
beznadziejna. Okręciła się szybko na plecy i cofała się przed gryzonitami nie wstając na nogi.
Nie była w stanie już więcej uciekać, walczyć również nie mogła. Oparła się plecami o zabite
deskami przejście i spojrzała na swoich oprawców. Przypomniała jej się legenda o
frankensteinie i naukowcu zabitym przez to, co stworzył. Jeden z robotów chciał ją chwycić za
prawą nogę. W odpowiedzi usiłowała go kopnąć, jednak bez problemu została chwycona
ostrymi szczękami za stopę. Poczuła jak zęby wgryzają się coraz mocniej łamiąc jej paliczki i
rozrywając tkankę. Przy poprzednich ciosach myśli zajmowała jej ucieczka, teraz nie miała już
nic. Krzyknęła z bólu zadzierając sobie gardło. Nadal cicho liczyła, że może jednak ktoś się
zjawi i jej pomoże. Po chwili nie miał już stopy, a obraz przed oczami zaczął się jej rozmywać
na skutek upuszczonej z niej krwi. Ostatnie co zobaczyła przed utratą przytomności to
metaliczne szczęki, nad którymi znajdowała się żółta lampka robota i cztery czarne oddalone
cienie, które wyglądały jakby przyszły zabrać jej duszę.
0 komentarze:
Prześlij komentarz