Zimny wiatr smagał jej twarz, gdy stała na
pokładzie, pochylając głowę.
Brudna i szara woda wirowała pod nią, a jej
umysł był równie szary i nieczysty. Niebo również zdawało się odzwierciedlać
jej nastrój i było całkowicie pokryte chmurami. Prawdopodobnie wkrótce będzie
padać.
Dym, który utworzyły kominy statku, zniknął w
chmurach, wirując w powietrzu. Jeszcze przed chwilą próbowała zabić czas,
oglądając ten spektakl, ale szybko się znudziła.
Więc teraz wpatrywała się w wodę.
Meche westchnęła melancholijnie. Nigdy nie
czuła się zdradzona, a także czuła się, jakby kogoś zdradziła.
Kiedy żyła, nigdy nie wyobrażała sobie, że
życie po śmierci będzie takie. Żyła dobrze, pomagała innym jak najwięcej i
robiła wszystko dla innych, więc oczywiście zasłużyła na coś lepszego.
Ale tam była, uwięziona w zimnym i zepsutym
świecie, po którym wędrowały samotne, zdesperowane i chciwe dusze, szukając
zbawienia.
„Och, Manny…” wymamrotała cicho.
Bez względu na to, jak bardzo się starała,
Meche nie mogła wyrzucić z głowy obrazu mężczyzny puszczającego się podestu i
wpadającego w zimne morze. Nie mogła zapomnieć stuknięcia spowodowanego przez
butelkę, kiedy uderzyła go w czaszkę, ani plusku, kiedy uderzył w wodę.
Nie mogła powiedzieć, co do niego czuje,
wszystkie uczucia były w niej zawarte i nie mogła ich zrozumieć.
Przynajmniej uratowała mężczyznę i zadbała o
to, by nie skończył tak jak ona. Może nie był to najłagodniejszy sposób, by to
zrobić, ale przynajmniej Meche mogła być pewna, że Domino go nie złapie
Co właściwie o niej myślał Manny?
Próbował ją śledzić, więc nie mógł być tak
zimny i bez uczuć jak reszta umarlaków. Sama myśl, że Manny może na jakimś
poziomie się nią przejmować, sprawiła, że Meche poczuła się ciepło i dobrze.
A potem przypomniała sobie, gdzie jest i
wszystkie dobre uczucia zniknęły.
„Nie smuć się, Meche,” rozległ się głos za
nią, a ona odwróciła się i zobaczyła dwoje latających dzieci, które miały małe,
pierzaste skrzydła. Druga z nich, dziewczyna, szturchnęła brata łokciem.
- Znowu myśli o tym mężczyźnie - szepnęła
Bibi.
- Och… rozumiem - powiedział cicho Pugsy i
wylądował obok Meche.
„Nie musisz wyglądać tak smutno. Kiedy tu
jestem, nie potrzebujesz innych mężczyzn” - chłopiec próbował sprawić, by
poczuła się lepiej.
- Wiem o tym - powiedziała Meche, starając się wyglądać na
szczęśliwszego. Nawet jeśli nie dbała już o siebie, musiała być silna dla dzieci,
poza nią nie było nikogo.
Pugsy i Bibi zginęli w wypadku samochodowym z
rodzicami i jak wszyscy wyruszyli w podróż z El Marrow. Wszyscy wiedli dobre
życie, więc powinni dostać bilety do Numeru Dziewiątego, ale coś poszło nie tak
i nie otrzymali biletów.
Ich rodzice nie zaakceptowali tego, ale
próbowali sprzeciwić się Hectorowi LeMansowi, który stał za wszystkim. Nie
trwało to długo, oboje wykiełkowali od zatrutych kul - straszna męka drugiej
śmierci z której się już nie wraca, zanim zdążyli skończyć, a teraz dzieci były
same.
Domino zabrał ich wtedy ze sobą, aby użyć ich
jako niewolników na skraju świata. Dzieci były zbyt delikatne, by brać udział w
ciężkiej pracy na dnie morskim, ale Domino był pewien, że znajdzie dla nich coś
do roboty.
Próbowała porozmawiać z nimi o tym, co się
stało, ale wydawało się, że całkiem dobrze to przyjęli. Meche była tak nowa w
Krainie Umarłych, że nie mogła powiedzieć, czy ich zachowanie było normalne,
czy nie. Ale czuła, że działali dla
niej silnie, kilka razy przyłapała ich na płaczu, ale nie wspomniała o tym.
„Do brzegu jest tak daleko. Chciałabym móc tam
polecieć,” westchnęła ponuro Bibi i spojrzała na horyzont. Była tylko szara
woda i niebo, nie było widać ani jednego statku.
- Założę się, że mógłbym to zrobić - odpowiedział
Pugsy z pewnością siebie.
- Prawdopodobnie, ale nie możesz zostawić
swojej siostry samej. Ona cię potrzebuje - powiedziała Meche, trochę się
rozweselając. Rozmowa z dziećmi zawsze poprawiała jej samopoczucie.
- Nie, nie mam! Wyślijmy go tam, a wtedy
będziemy mogli uciec z tego głupiego statku! Bibi wykrzyknęła i poleciała w
powietrze. Wszyscy wiedzieli, że chłopak nie może latać tak daleko, ale lubili
bawić się tą myślą.
Kilka dni temu opuścili Puerto Zapato i
prędzej czy później mieli przybyć na skraj świata. Żaden z nich nie czekał, aż
to się stanie, ale nie chcieli też spędzić wieczności na tym statku.
Na początku pogoda była całkiem dobra, ale
powoli szarzała i szarzała, a Meche pomyślał, że wkrótce będą musieli walczyć z
burzą. To nie była dobra rzecz; w pobliżu nie było lądu ani innych statków,
więc nie mogli uzyskać pomocy w razie potrzeby.
„Pan Hurley powiedział, że na skraju świata są
potwory i jedzą małe dzieci” - powiedział nagle Pugsy, a Bibi zachichotała.
- Boisz się! Czy naprawdę wierzysz we
wszystko, co mówi? - spytała dziewczyna rozbawiona słowami brata, który
spojrzał na nią.
- Nie! Ale to może być prawda. Nigdy nie wiesz
co się czaji w tym świecie. Poza tym uwierzyłeś mu, kiedy powiedział, że
odetnie ci skrzydła - odparł.
- Tak, ale jest taki podły! Mógł to zrobić,
prawda, Meche? - powiedziała zirytowana Bibi.
„Jeśli był naprawdę zły, tak” - przyznała
Meche, choć w rzeczywistości sądziła, że człowiek taki jak Domino może zrobić
wszystko bez żadnych trudności. Pracował dla Hectora LeMansa i zajmował wysoką
pozycję w swojej organizacji, czy to nie był wystarczający dowód?
„Ale on zawsze wygląda, jakby był naprawdę
zły” - powiedziała Bibi.
- I on też wygląda wrednie - dodał jej brat.
- Może powinniście iść i w coś pograć - zasugerowała ostrożnie Meche.
Nie byłoby to zdrowe dla dzieci, gdyby Domino usłyszał, jak o nim mówią. Nie
żeby tego człowieka obchodziło, co mówią, ale lubił wykorzystywać każdą okazję,
żeby czuli się zagrożeni z jego ręki.
- Gdybym był większy, bym mu pokazał -
zagroził Pugsy. Bibi prychnęła.
"Nie, nie zrobiłbyś tego! On lubi
boksować i roztrzaskałby cię na kawałki!" powiedziała. Pugsy podskoczył w
powietrzu i spojrzał na nią z irytacją.
- Ja też zacznę boksować. Będę znacznie lepszy
od niego! powiedział.
„Hahaha! Chciałbym to zobaczyć,” skomentowała
rozbawiona Bibi, gdy odlecieli. Na statku było niewiele miejsca, ale małe
anioły i tak znalazły dla nich jakieś sekretne miejsca.
Meche patrzył, jak odchodzą, i ponownie
odwrócił się, by spojrzeć na wodę. Była teraz w lepszym nastroju, chociaż
samotność zmusiła ją do ponownego namysłu.
Usłyszała za sobą kroki, ale nie zawracała
sobie głowy odwróceniem się. Kobieta dobrze wiedziała, kto przyjdzie, i nie
chciała go widzieć bardziej niż absolutnie musiała.
- Dzieci mają rację, nie powinnaś wyglądać na
tak smutną. W końcu jesteś tutaj ze mną - odpowiedział Domino z pewnością
siebie. Stał obok Meche, a kobieta spojrzała na niego ponuro.
„Czy naprawdę trzeba było mi o tym
przypomnieć? Prawie zapomniałam, że też tu jesteś,” powiedziała, rozśmieszając
Domino.
- Wciąż jesteś w złym nastroju? Powinnaś
nauczyć się być bardziej optymistycznym - powiedział rozbawiony.
- Jeśli to oznacza, że stanę się taka jak
ty, nie, dziękuję - powiedział Meche. Nie mogła znieść tego mężczyzny, był
arogancki, pewny siebie i prawdopodobnie w ogóle nie miał sumienia.
- Wiesz, czasami przypominasz mi Manny'ego -
powiedział do niej Domino, a Meche opuściła głowę. Samo wspomnienie imienia
mężczyzny sprawiło, że była smutniejsza i stłumiła westchnienie.
Domino spojrzał na nią z zainteresowaniem.
- Trafiłem w bolące miejsce, prawda? Czy może
jednak zakochałaś sie? Wciąż o nim
myślisz? Nawet po tym, jak cię zdradził? - zapytał, a kobieta podniosła wzrok z
wściekłością.
- Manny mnie nie zdradził! Tylko on był dla
mnie przyjacielski! - warknęła ostro.
- Och, naprawdę? Ukradł mi cię i przez to nie
pozwolił ci się dostać się do Dziewiątego Podziemia - do raju gdzie każda dusza
może zaznać spokoju. Teraz z jego powodu utkniesz na tym świecie. Myślisz, że
to przyjazne? - zapytał Domino. Meche nic nie powiedziała, tylko patrzyła na
niego, aż znów spuściła wzrok.
Domino prychnął.
- Widzisz? On sprawiał ci tylko kłopoty, też o
tym wiesz. I przez to jesteś w złym nastroju. Ale nie zawsze tak musi być -
powiedział.
- A co to ma znaczyć? - chciał wiedzieć Meche.
Próbowała sobie wmówić, że Domino się mylił, a Manny się o nią troszczył, ale
było to takie trudne, kiedy pewna siebie postać Domino stała obok niej i mówiła
tak dobrze.
„Zawsze możesz do mnie dołączyć. Uwierz mi,
jestem bardziej mężczyzną niż Manny kiedykolwiek”Powiedział Domino.
Przez chwilę Meche nie mogła nic powiedzieć,
ale potem cofnęła się o kilka kroków.
- Nigdy! Brzydzisz mnie Domino, nawet bym na
ciebie nie spojrzała, gdybym mógł tego uniknąć! - warknęła i nie pamiętała, że kiedykolwiek
była tak zła. Jak odważył się Domino?
- Wygląda na to, że nie rozumiesz, co jest
najlepsze - powiedział do niej mężczyzna.
„Nie, nie rozumiesz swoich ograniczeń.
Wziełabym każdego, ale nie ciebie. Nie jesteś i nigdy nie będziesz czymś i
kimś, co by mnie uszczęśliwiło” - powiedziała Meche i w następnej chwili poczuła,
że jej policzek płonie .
„Cisza! Nikt tak do mnie nie mówi!” Domino
warknął i spoliczkował ją. Meche przycisneła dłoń tam, gdzie uderzył ją
mężczyzna.
Ręka Domino była mocna i to był cud, że jej
kość policzkowa nie została złamana.Wstała, wciąż trzymając się za twarz i
drżąc z wściekłości.
- Jak śmiesz? Teraz jestem absolutnie pewna,
że jesteś zepsuty do szpiku kości. Manny nigdy by nie uderzył kobiety! -
warknęła, nie przejmując się tym, że nigdy nie dorówna Domino, jeśli zdecyduje
się ją zaatakować.
- Ty niewdzięczna suko! Nawet nie myślisz o
tym, co dla ciebie zrobiłem? To ja uratowałem cię przed demonami Skamieniałego
Lasu, nie pozwoliłem ci uwierzyć w kłamstwa Manny'ego i tylko ja tu jestem,
żeby opiekować się tobą!" - powiedział do niej Domino.
- Ale nie zapytałeś mnie o zdanie! Nie mogę
znieść patrzenia na ciebie! - krzyknęła Meche, jeszcze bardziej podnosząc głos.
- W takim razie może będę musiał dać ci
lekcję! - powiedział Domino, podnosząc rękę do kolejnego policzka, a Meche
odwrócił wzrok. Miała silną naturę, ale nie chciała tego widzieć.
Ale uderzenie nigdy nie nadeszło, wydarzyło
się coś innego.
"Ach! Puść!"
Kiedy odwróciła się, żeby spojrzeć na Meche,
zobaczyła coś, co o mały włos by ją rozśmieszyło.
Ich głośna kłótnia była słyszalna na całym
statku i oczywiście przyciągnęła także uwagę Pugsy i Bibi. Dzieci przyleciały,
aby zobaczyć, co się dzieje, a widząc swoją przyjaciółkę w tarapatach,
postanowiły pomóc.
Bibi krążyła wokół Domino, podczas gdy jej
brat zatopił zęby w dłoni mężczyzny.
"Nigdy więcej nie dotykaj Meche!"
Bibi krzyknęła ze złością i wiwatowała brata, by ugryzł mocniej, podczas gdy
Domino próbował odepchnąć chłopca.
- Pugsy! Nie złość go! Meche ostrzegał i
próbował naprawić sytuację. To było całkiem bezużyteczne; lubili denerwować
mężczyznę, który był częściowo winny śmierci ich rodziców i ich nieszczęsnego
przeznaczenia.
W końcu Domino był w stanie pozbyć się
Pugsy'ego i spojrzał ostro na chłopca, pocierając jego kostne palce. Odwrócił
się i zobaczył Meche.
- Więc potrzebujesz dzieci, żeby cię broniły?
To się więcej nie powtórzy! obiecał ze złością i spojrzał na latające dzieci,
po czym odszedł i wyglądał na tak szalonego, że Meche nie chciał myśleć, co
będzie dalej.
- Ha! Pokazaliśmy mu! Pugsy wykrzyknął
zwycięsko i zawirował w powietrzu.
"Tak, i nie musieliśmy nawet uczyć się
boksu!" jego siostra wiwatowała. Wtedy zauważyli, że Meche nie była zbyt
szczęśliwa.
- Co to jest? Nie cieszysz się, że ci
pomogliśmy? Zapytała Bibi.
„Oczywiście, że tak, ale martwię się. Domino
jest teraz naprawdę zły i nie wiem, co wymyśli” - powiedziała.Bibi spojrzała na
nią w lekkim szoku.
- Myślisz, że odetnie nam skrzydła? - zapytała
dziewczyna, przypominając sobie, co powiedzieli wcześniej, a Meche potrząsnęła
głową.
- Nigdy mu na to nie pozwolę. Obiecuję -
zapewniła.
- A jeśli on mimo wszystko to zrobi? - zapytał
zmartwiony Pugsy. Bibi spojrzała na niego.
„Meche obiecała, że to się nie stanie” -
przypomniała. Kobieta kiwnęła głową zachęcająco.
„Nie martw się, pójdę z nim porozmawiać. Jest
teraz po prostu w bardzo złym nastroju, prawdopodobnie ugryzłeś go naprawdę
mocno” - powiedziała i pospieszyła za Domino.
- Zaczekaj! A jeśli znowu cię uderzy? -
zapytał Pugsy, a Meche starał się wyglądać odważnie.
„Nie sądzę i obiecuję być ostrożna” -
powiedziała. Nie żeby miała wiele opcji, statek był całkowicie w rękach Domino
i pod jego kontrolą i mógł zrobić jej prawie wszystko, co chciał.
Pospieszyła przez pokład, schodząc schodami w
dół, gdzie widziała idącego Domino. Znalezienie mężczyzny nie powinno być
trudne; ktoś mógłby powiedzieć, gdzie poszedł.
- Domino? Jesteś tutaj? - spytała ostrożnie
idąc w ciemnym korytarzu i zatrzymała się, gdy usłyszała przed sobą hałas.
"Domino?" - zawołała Meche,
zbliżając się. Jeśli naprawdę tam był, co zamierzał?
Kobieta weszła do małej chatki i rozejrzała
się w słabym świetle. Domino faktycznie tam był i przechodził przez wielką kupę
śmieci.
"Co robisz?" - zapytała, a mężczyzna
zatrzymał się na chwilę, aby na nią spojrzeć.
- Nie twoja sprawa - powiedział ze złością,
ale wydawał się znacznie spokojniejszy niż chwilę temu. Meche położyła ręce na
biodrach i spojrzała na niego.
„Mam przeczucie, że ma to coś wspólnego z
dziećmi” - odpowiedziała.
"Więc?"
- Nie pozwolę ci ich skrzywdzić, są tacy
młodzi - powiedziała kobieta. Domino podniósł rękę i zobaczyła wyraźne ślady
ugryzień.
„Małe dzieci z bardzo ostrymi zębami. Są
zagrożeniem dla mojego bezpieczeństwa, i za dużo latają. Nie pozwolę już na to
- powiedział i wrócił do pracy. Stos pudełek przewrócił się z głośnym hukiem,
kiedy przeszedł przez materiał.
"Co zamierzasz zrobić?" - zapytała
ze zmartwieniem Meche. Nie było wielu sposobów, aby uniemożliwić im latanie i
żaden nie był przyjemny.
Domino nie odpowiedział, ale wyciągnął wielką
klatkę parskając w zwycięstwie.
- Mieszkał w tym jeden z ptaków Hectora.
Wiedziałem, że przyda się później - powiedział.
"Nie możesz umieszczać dzieci w
klatce!" Meche warknął zszokowany, a Domino wzruszył ramionami.
- Otóz mogę wszystko- powiedział sarkastycznie
i sprawdził, czy zamek nadal działa. Meche mogła tylko warczeć z
frustracji i wrócić na pokład wdzięczna za to, że dzieciom pozwolono zachować
skrzydła.
Ale to nadal nie sprawiło, że jej nienawiść do
Domino zniknęła.
0 komentarze:
Prześlij komentarz