Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika.
Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy
jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że
cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej.
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:❧
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
SPIS TREŚCI:
1. Spadliśmy
2. Ruiny domu
3. Nowy kumpel
4. Wszystko będzie dobrze
5. Skostniały
6. Dwa rodzaje blizn
7. Jej prawda
8. Gotując coś jadalnego
9. Cukier
10. RANDKOWANIE CZAS START!!!
11. Starając się miło spędzić czas
12. Dusza materii
13. Undyne
14. Mamusia
15. Serce do serca
16. Nie jest z nami dobrze
17. Wspólna samotność ❧
18. Pomyśl życzenie
19. Ona gra na pianinie
20. Strach przed szczęściem
21. Nowy współlokator
22. Gra na zwłokę
23. Komuś Naprawdę Na Tobie Zależy
24. Nowa normalność
25. Lekcja Biologii
26.Dzień wolny
27. Historia
28. Jestem Twoja ❧
29. Rada
30. Alphys
31. Mettaton
32. Po północy
33. Nie słuchasz mnie
34. Pomóż mi znaleźć słowa
35. Słucham (obecnie czytany)
...
2. Ruiny domu
3. Nowy kumpel
4. Wszystko będzie dobrze
5. Skostniały
6. Dwa rodzaje blizn
7. Jej prawda
8. Gotując coś jadalnego
9. Cukier
10. RANDKOWANIE CZAS START!!!
11. Starając się miło spędzić czas
12. Dusza materii
13. Undyne
14. Mamusia
15. Serce do serca
16. Nie jest z nami dobrze
17. Wspólna samotność ❧
18. Pomyśl życzenie
19. Ona gra na pianinie
20. Strach przed szczęściem
21. Nowy współlokator
22. Gra na zwłokę
23. Komuś Naprawdę Na Tobie Zależy
24. Nowa normalność
25. Lekcja Biologii
26.Dzień wolny
27. Historia
28. Jestem Twoja ❧
29. Rada
30. Alphys
31. Mettaton
32. Po północy
33. Nie słuchasz mnie
34. Pomóż mi znaleźć słowa
35. Słucham (obecnie czytany)
...
-Mamo? Co się dzieje? – głos Frisk ocknął Cię z szoku, przełamując ciszę w pokoju. Undyne patrzyła z szeroko otwartym okiem na Sansa. Ten natomiast starał się skryć w futrze kurtki. Czy on właśnie…?
-Co powiedziałeś? – zapytałaś puszczając rękę Undyne i robiąc krok w jego stronę. Wojowniczka skierowała się w stronę schodów.
-DOBRA brzdącu, dajmy mamie i Sansowi trochę prywatności, co?
-undyne, stój, nie musisz… - bąknął mimo błękitu na twarzy. Gdy spojrzał w Twoje oczy znów czułaś się niepewna. Naprawdę chodziło mu o to co powiedział? Czy może powiedział tak, aby rozproszyć uwagę Undyne? – możemy iść do naszego pokoju i pogadać? – zapytał Cię delikatnie wyciągając w Twoją stronę dłoń. Pozwoliłaś mu, coś w piersi miło Cię ścisnęło, gdy powiedział „nasz pokój”
-Mamo? – w głosie Frisk słychać było zmartwienie
-Ja… - patrzyłaś się na twarz Sansa przez chwilę i puściłaś jego rękę – Pogadam z Frisk. Spotkamy się tam, dobra? – wyglądał na zaskoczonego, nie uśmiechał się, lecz rozluźnił się trochę
-jasne – Minęłaś Undyne w drodze na schody. Denerwowałaś się rozmową z Sansem, ale wiedziałaś że Undyne pomogła. Wysłuchała i poradziłaś sobie z emocjonalnym roller coasterem sprzed godziny. Objęłaś ją w drodze
-Dziękuję za wcześniej – powiedziałaś, zdając sobie sprawę, że jest zimna w dotyku.
-To nic – niepewnie poklepała Cię po ramieniu, a potem objęła. Zaśmiałaś się zaskoczona gdy uniosła Cię nieco do góry. Po uścisku tak mocnym, że prawie bolał, odstawiła Cię na ziemię. Zmierzyła Cię jeszcze spojrzeniem – Nie popuszczaj mu. Niech przeprosi – uśmiechnęłaś się zerkając na ziemię. Czułaś się zaskoczona
-Dobra – mruknęłaś. Potem skrzeknęłaś kiedy z zaskoczenia szturchnęła Cię w ramię
-Idź do dzieciaka! – Wchodziłaś po schodach, Sans stał przed swoim.. nie.. waszym pokojem czekając na Ciebie. Musiał się teleportować kiedy rozmawiałaś z Undyne. Frisk stał koło Papyrusa patrząc na Ciebie niepewnie
-Dlaczego Undyne krzyczała na Sansa? – zapytał Ciebie chwytając Cię za spodnie, spojrzenie miał całkowicie skupione na Tobie – I dlaczego wyglądasz tak, jakbyś płakała? Objęłaś dziecko gładząc je po głowie, gdy ten owinął swoje rączki dookoła Twojej talii.
-Nie martw się kochanie, trochę się posprzeczaliśmy, ale wszystko będzie dobrze. Sans i ja musimy porozmawiać. Ale to może chwilę zająć, nie wiem czy uda mi się dzisiaj powiedzieć ci dobranoc
-Naprawdę wszystko będzie dobrze, czy tak mówisz? – ścisnął Cię mocniej – Nie chce, aby coś złego się stało!
-Wszystko będzie dobrze – powtórzyłaś zerkając na Sansa, który zadrżał lekko, wyglądał na zdenerwowanego. Nie wiesz czy to dobrze, czy źle.
-Obiecujesz?
-Obiecuję
-…Dobrze, bo lubię tak jak jest
-Ja też. – Kiedy Frisk w końcu Cię puścił, spojrzałaś Papyrusowi w oczy. Zastanawiałaś się przez chwilę, czy coś powie, przypominając sobie jak pewnego poranka ostrzegł Cię, abyś nigdy nie skrzywdziła Sansa. Lecz kiedy wysoki szkielet położył rękę na ramieniu dziecku, a potem zapytał go, czy chce wrócić do gry którą krzyki Undyne im przerwały, uspokoiłaś się. Przytaknęłaś w podziękowaniu patrząc, jak Frisk wraca do pokoju. Stojąc samotnie na korytarzu spojrzałaś na Sansa. Wasz wzrok znowu się spotkał, zaś on otworzył drzwi do sypialni i wszedł do środka. Drżałaś w niepewności nie wiedząc co Cię czeka w środku. Wahałaś się przez chwilę, ale stanie nic nie rozwiąże. Sans stał na środku pokoju czekając, aż zamkniesz drzwi za sobą.
-przepraszam – powiedział podchodząc do Ciebie i padliście sobie w ramiona
-Ja też, nie powinnam była się tak zachowywać – wtuliłaś twarz futro jego kurtki. Czułaś jak coś ściska Cię w gardle, a do oczu napływają łzy.
-nie, powinienem był słuchać, byłaś zła a ja naskoczyłem – powiedział tuląc Cię jeszcze mocniej
-A ja byłam głupia
-Co powiedziałeś? – zapytałaś puszczając rękę Undyne i robiąc krok w jego stronę. Wojowniczka skierowała się w stronę schodów.
-DOBRA brzdącu, dajmy mamie i Sansowi trochę prywatności, co?
-undyne, stój, nie musisz… - bąknął mimo błękitu na twarzy. Gdy spojrzał w Twoje oczy znów czułaś się niepewna. Naprawdę chodziło mu o to co powiedział? Czy może powiedział tak, aby rozproszyć uwagę Undyne? – możemy iść do naszego pokoju i pogadać? – zapytał Cię delikatnie wyciągając w Twoją stronę dłoń. Pozwoliłaś mu, coś w piersi miło Cię ścisnęło, gdy powiedział „nasz pokój”
-Mamo? – w głosie Frisk słychać było zmartwienie
-Ja… - patrzyłaś się na twarz Sansa przez chwilę i puściłaś jego rękę – Pogadam z Frisk. Spotkamy się tam, dobra? – wyglądał na zaskoczonego, nie uśmiechał się, lecz rozluźnił się trochę
-jasne – Minęłaś Undyne w drodze na schody. Denerwowałaś się rozmową z Sansem, ale wiedziałaś że Undyne pomogła. Wysłuchała i poradziłaś sobie z emocjonalnym roller coasterem sprzed godziny. Objęłaś ją w drodze
-Dziękuję za wcześniej – powiedziałaś, zdając sobie sprawę, że jest zimna w dotyku.
-To nic – niepewnie poklepała Cię po ramieniu, a potem objęła. Zaśmiałaś się zaskoczona gdy uniosła Cię nieco do góry. Po uścisku tak mocnym, że prawie bolał, odstawiła Cię na ziemię. Zmierzyła Cię jeszcze spojrzeniem – Nie popuszczaj mu. Niech przeprosi – uśmiechnęłaś się zerkając na ziemię. Czułaś się zaskoczona
-Dobra – mruknęłaś. Potem skrzeknęłaś kiedy z zaskoczenia szturchnęła Cię w ramię
-Idź do dzieciaka! – Wchodziłaś po schodach, Sans stał przed swoim.. nie.. waszym pokojem czekając na Ciebie. Musiał się teleportować kiedy rozmawiałaś z Undyne. Frisk stał koło Papyrusa patrząc na Ciebie niepewnie
-Dlaczego Undyne krzyczała na Sansa? – zapytał Ciebie chwytając Cię za spodnie, spojrzenie miał całkowicie skupione na Tobie – I dlaczego wyglądasz tak, jakbyś płakała? Objęłaś dziecko gładząc je po głowie, gdy ten owinął swoje rączki dookoła Twojej talii.
-Nie martw się kochanie, trochę się posprzeczaliśmy, ale wszystko będzie dobrze. Sans i ja musimy porozmawiać. Ale to może chwilę zająć, nie wiem czy uda mi się dzisiaj powiedzieć ci dobranoc
-Naprawdę wszystko będzie dobrze, czy tak mówisz? – ścisnął Cię mocniej – Nie chce, aby coś złego się stało!
-Wszystko będzie dobrze – powtórzyłaś zerkając na Sansa, który zadrżał lekko, wyglądał na zdenerwowanego. Nie wiesz czy to dobrze, czy źle.
-Obiecujesz?
-Obiecuję
-…Dobrze, bo lubię tak jak jest
-Ja też. – Kiedy Frisk w końcu Cię puścił, spojrzałaś Papyrusowi w oczy. Zastanawiałaś się przez chwilę, czy coś powie, przypominając sobie jak pewnego poranka ostrzegł Cię, abyś nigdy nie skrzywdziła Sansa. Lecz kiedy wysoki szkielet położył rękę na ramieniu dziecku, a potem zapytał go, czy chce wrócić do gry którą krzyki Undyne im przerwały, uspokoiłaś się. Przytaknęłaś w podziękowaniu patrząc, jak Frisk wraca do pokoju. Stojąc samotnie na korytarzu spojrzałaś na Sansa. Wasz wzrok znowu się spotkał, zaś on otworzył drzwi do sypialni i wszedł do środka. Drżałaś w niepewności nie wiedząc co Cię czeka w środku. Wahałaś się przez chwilę, ale stanie nic nie rozwiąże. Sans stał na środku pokoju czekając, aż zamkniesz drzwi za sobą.
-przepraszam – powiedział podchodząc do Ciebie i padliście sobie w ramiona
-Ja też, nie powinnam była się tak zachowywać – wtuliłaś twarz futro jego kurtki. Czułaś jak coś ściska Cię w gardle, a do oczu napływają łzy.
-nie, powinienem był słuchać, byłaś zła a ja naskoczyłem – powiedział tuląc Cię jeszcze mocniej
-A ja byłam głupia
-nie, nie jesteś – powiedział ocierając twarzą o Twoją – przeszłaś przez wiele i czasami o tym zapominam, to moja wina, nie twoja, oczywiście, że martwisz się o wszystko co dotyczy frisk, pogadam z undyne i papsem, coś się wymyśli, chcę abyś była szczęśliwa dziecino
-Już z nią rozmawiałam o tym – pociągnęłaś nosem – Ja… - przełknęłaś walcząc ze łzami, ale Ci to nie wychodziło. Głos łamał się jak mówiłaś, czułaś jak Sans mocniej cię tuli – P-proszę, nie rób tego nigdy więcej. Ja… ja nie mogę… jak wychodzisz!
-przepraszam – zaczął kręcić ręką po Twoich plecach, wtuliłaś się w niego płacząc
-Bądź zły na mnie, bądź wściekły, ale proszę nie o-odchodź
-nie odejdę, jeżeli tego potrzebujesz, już nigdy nie odejdę
-Przepraszam, że cię zaatakowałam – powiedziałaś jeszcze raz, bo chciałaś, aby wszystko znowu wróciło do normy
-nie przepraszaj, to ja spierdoliłem
-Oboje spierdoliliście – podniosłaś się aby wytrzeć łzy w rękaw – To.. chyba i tak by się stało. Sans cofnął się aby na Ciebie spojrzeć, wyglądał na smutnego gdy studiował Twoją twarz
-nienawidzę wiedzieć, że to przeze mnie płaczesz – powiedział cicho, wyraźnie zły na siebie. Musiałaś wyglądać jak siedem nieszczęść. Pociągając nosem, próbowałaś otrzeć twarz. Odsunęłaś się od niego i podeszłaś do łóżka, aby na nim usiąść przeczesując palcami włosy. Biorąc kilka wdechów, chrząknęłaś czując się nieco lepiej. Przecierając oczy spojrzałaś na niego, przyglądał Ci się bez zmiany miny.
-Między nami wszystko dobrze? – zapytałaś, chciałaś, aby to powiedział, bo inaczej dalej będziesz się martwić. Sans podszedł do Ciebie rozsuwając nogi tak, aby stać między nimi. Założył Ci kosmyk włosów za ucho, popatrzyłaś na niego, a potem pochylił się do Twoich ust. Nie próbowałaś go już całować tak tradycyjnie. Zalałaś za to jego czaszkę drobnymi pocałunkami pozwalając, aby się do Ciebie przytulił, ponieważ już wiecie, że bez zaangażowania języków normalne pocałunki nie wypalą. Więc kiedy próbował Cię pocałować wiedziałaś, że chce Ci coś pokazać.
-oczywiście, że wszystko dobrze – cofnął się aby spojrzeć Ci w oczy. Przetarł kciukiem po Twoim policzku. Jego kości były ciepłe i gładkie – ja… mam nadzieję, że wzięłaś do siebie to co powiedziałem wcześniej. – patrzyłaś na niego czekając, aż powie coś więcej. Czułaś się trochę wszystkim przytłoczona, i choć coś ściskało Cię w piersi, spuściłaś wzrok nie patrząc na niego.
-Naprawdę? – zapytałaś ledwo słyszalnie. Podniósł Twoją głowę by ponownie spojrzeć Ci w oczy
-tak, ja.. cholera, nie chciałem mówić tego w takich okolicznościach ja.. nie wiem… chciałem to jakoś pokazać, a nie wykrzykiwać tego na undyne – usta Ci zadrżały w lekkim uśmiechu, choć nadal czułaś się przytłoczona. Ufałaś Sansowi, więc z łatwością mu uwierzyłaś. Ale skąd jest tego taki pewien, po tym wszystkim miło myśleć, że to prawda
-Dlaczego? – patrzyłaś na niego
-dlaczego ja…? – odsunął się od twojej twarzy, czułaś jak się rumienisz – nie wierzysz mi? – pochyliłaś się opierając czoło o jego mostek, zaczął rękami gładzić Cię po włosach. Chrząknął – nie czujesz, że ja…
-Nie! To nie tak… - objęłaś go na wysokości nóg tuląc go – Wierzę Sans, tylko… to nie wydaje się być prawdziwe. Powiedziałeś wcześniej, że boisz się być szczęśliwym, a ja.. – głos Ci drżał gdy wtulałaś się w niego. – Chcę ci wierzyć, bardzo, ale się boję
-to ty mi powiedziałaś, abym się nie bał, zapytałaś się, czy warto jest zaryzykować
-Wiem, tylko.. – zamknęłaś oczy łapiąc drżący oddech – Ostatni który mi mówił, że mnie kochał, zostawił mnie. Mówił że mu na mnie zależy, że się o mnie troszczy, a potem… - zacisnęłaś uścisk na sansie, nie mówił, wiedział co chcesz powiedzieć – Rozumiem dlaczego odszedł. Ja i Frisk to nie jest świetlana przyszłość. – Sans odsunął Cię lekko chwytając Twoją twarz w ręce tak, abyś na niego spojrzała. Był taki poważny, jak nigdy
-kocham cię – powiedział pewnie, tak że mu prawie uwierzyłaś – i z przyjemnością będę dzielił przyszłość z tobą… z wami razem – Znowu zalałaś się łzami, uśmiechnęłaś i zaczęłaś śmiać
-Znowu przez ciebie ryczę – mruknęłaś odwracając wzrok
-jeżeli to łzy szczęścia, to płacz – pogładził Cię po czole – ale chyba nadal masz wątpliwości – Masz. Też chcesz mu powiedzieć, ze go kochasz, bo tak jest, lecz te słowa grzęzną Ci w gardle. Boisz się, że gdy je wypowiesz stracisz ostatnią deskę ratunku. – chyba wiem jak ci udowodnić, jeżeli tylko mi pozwolisz – zabrał rękę z Twojej twarzy i przyłożył ją do mostka. Poczułaś przyjemne ciepło na całej skórze. Po chwili przypomniałaś sobie co to za uczucie, dokładnie takie samo jak kiedy wyciągał duszę z Twojego ciała. Co dusza ma z tym wspólnego? Ufałaś mu, i skoro mówił, że to pomoże to..
-Dobrze – zgodziłaś się. Przestał i usiadł na łóżku, poklepał miejsce obok, abyś na nim usiadła. Siedzieliście teraz po turecku naprzeciwko siebie stykając się kolanami. Byłaś ciekawa – Jak to ma pomóc? – zapytałaś. Wyciągnął ręce przed siebie, ciepło i wibracje wróciły.
-Już z nią rozmawiałam o tym – pociągnęłaś nosem – Ja… - przełknęłaś walcząc ze łzami, ale Ci to nie wychodziło. Głos łamał się jak mówiłaś, czułaś jak Sans mocniej cię tuli – P-proszę, nie rób tego nigdy więcej. Ja… ja nie mogę… jak wychodzisz!
-przepraszam – zaczął kręcić ręką po Twoich plecach, wtuliłaś się w niego płacząc
-Bądź zły na mnie, bądź wściekły, ale proszę nie o-odchodź
-nie odejdę, jeżeli tego potrzebujesz, już nigdy nie odejdę
-Przepraszam, że cię zaatakowałam – powiedziałaś jeszcze raz, bo chciałaś, aby wszystko znowu wróciło do normy
-nie przepraszaj, to ja spierdoliłem
-Oboje spierdoliliście – podniosłaś się aby wytrzeć łzy w rękaw – To.. chyba i tak by się stało. Sans cofnął się aby na Ciebie spojrzeć, wyglądał na smutnego gdy studiował Twoją twarz
-nienawidzę wiedzieć, że to przeze mnie płaczesz – powiedział cicho, wyraźnie zły na siebie. Musiałaś wyglądać jak siedem nieszczęść. Pociągając nosem, próbowałaś otrzeć twarz. Odsunęłaś się od niego i podeszłaś do łóżka, aby na nim usiąść przeczesując palcami włosy. Biorąc kilka wdechów, chrząknęłaś czując się nieco lepiej. Przecierając oczy spojrzałaś na niego, przyglądał Ci się bez zmiany miny.
-Między nami wszystko dobrze? – zapytałaś, chciałaś, aby to powiedział, bo inaczej dalej będziesz się martwić. Sans podszedł do Ciebie rozsuwając nogi tak, aby stać między nimi. Założył Ci kosmyk włosów za ucho, popatrzyłaś na niego, a potem pochylił się do Twoich ust. Nie próbowałaś go już całować tak tradycyjnie. Zalałaś za to jego czaszkę drobnymi pocałunkami pozwalając, aby się do Ciebie przytulił, ponieważ już wiecie, że bez zaangażowania języków normalne pocałunki nie wypalą. Więc kiedy próbował Cię pocałować wiedziałaś, że chce Ci coś pokazać.
-oczywiście, że wszystko dobrze – cofnął się aby spojrzeć Ci w oczy. Przetarł kciukiem po Twoim policzku. Jego kości były ciepłe i gładkie – ja… mam nadzieję, że wzięłaś do siebie to co powiedziałem wcześniej. – patrzyłaś na niego czekając, aż powie coś więcej. Czułaś się trochę wszystkim przytłoczona, i choć coś ściskało Cię w piersi, spuściłaś wzrok nie patrząc na niego.
-Naprawdę? – zapytałaś ledwo słyszalnie. Podniósł Twoją głowę by ponownie spojrzeć Ci w oczy
-tak, ja.. cholera, nie chciałem mówić tego w takich okolicznościach ja.. nie wiem… chciałem to jakoś pokazać, a nie wykrzykiwać tego na undyne – usta Ci zadrżały w lekkim uśmiechu, choć nadal czułaś się przytłoczona. Ufałaś Sansowi, więc z łatwością mu uwierzyłaś. Ale skąd jest tego taki pewien, po tym wszystkim miło myśleć, że to prawda
-Dlaczego? – patrzyłaś na niego
-dlaczego ja…? – odsunął się od twojej twarzy, czułaś jak się rumienisz – nie wierzysz mi? – pochyliłaś się opierając czoło o jego mostek, zaczął rękami gładzić Cię po włosach. Chrząknął – nie czujesz, że ja…
-Nie! To nie tak… - objęłaś go na wysokości nóg tuląc go – Wierzę Sans, tylko… to nie wydaje się być prawdziwe. Powiedziałeś wcześniej, że boisz się być szczęśliwym, a ja.. – głos Ci drżał gdy wtulałaś się w niego. – Chcę ci wierzyć, bardzo, ale się boję
-to ty mi powiedziałaś, abym się nie bał, zapytałaś się, czy warto jest zaryzykować
-Wiem, tylko.. – zamknęłaś oczy łapiąc drżący oddech – Ostatni który mi mówił, że mnie kochał, zostawił mnie. Mówił że mu na mnie zależy, że się o mnie troszczy, a potem… - zacisnęłaś uścisk na sansie, nie mówił, wiedział co chcesz powiedzieć – Rozumiem dlaczego odszedł. Ja i Frisk to nie jest świetlana przyszłość. – Sans odsunął Cię lekko chwytając Twoją twarz w ręce tak, abyś na niego spojrzała. Był taki poważny, jak nigdy
-kocham cię – powiedział pewnie, tak że mu prawie uwierzyłaś – i z przyjemnością będę dzielił przyszłość z tobą… z wami razem – Znowu zalałaś się łzami, uśmiechnęłaś i zaczęłaś śmiać
-Znowu przez ciebie ryczę – mruknęłaś odwracając wzrok
-jeżeli to łzy szczęścia, to płacz – pogładził Cię po czole – ale chyba nadal masz wątpliwości – Masz. Też chcesz mu powiedzieć, ze go kochasz, bo tak jest, lecz te słowa grzęzną Ci w gardle. Boisz się, że gdy je wypowiesz stracisz ostatnią deskę ratunku. – chyba wiem jak ci udowodnić, jeżeli tylko mi pozwolisz – zabrał rękę z Twojej twarzy i przyłożył ją do mostka. Poczułaś przyjemne ciepło na całej skórze. Po chwili przypomniałaś sobie co to za uczucie, dokładnie takie samo jak kiedy wyciągał duszę z Twojego ciała. Co dusza ma z tym wspólnego? Ufałaś mu, i skoro mówił, że to pomoże to..
-Dobrze – zgodziłaś się. Przestał i usiadł na łóżku, poklepał miejsce obok, abyś na nim usiadła. Siedzieliście teraz po turecku naprzeciwko siebie stykając się kolanami. Byłaś ciekawa – Jak to ma pomóc? – zapytałaś. Wyciągnął ręce przed siebie, ciepło i wibracje wróciły.
-dotknę twojej duszy, w ten sposób podzielę się z tobą tym co czuję – nim pomyślałaś co odpowiedzieć, dotknął palcami swoich żeber. Biała dusza unosiła się przed jego piersią oświetlona czerwienią Twojej. Tym razem nie byłaś zaskoczona jak ostatnio, lecz gdy spojrzałaś na swoją
-Oh.. – tyle mogłaś powiedzieć gdy dotknęłaś swoją duszę rękami. Byłaś zaskoczona, ponieważ zauważyłaś, jak mniejsze pęknięcia całkowicie zniknęły, zaś niektóre większe, zrobiły się mniejsze.
-czegoś… takiego nigdy nie widziałem – przyznał patrząc się na Twoją duszę uśmiechając się – twoja dusza zaczęła się leczyć. Jak mogłabyś na to odpowiedzieć? Sans zaśmiał się – to chyba przez miłość – puścił Ci oko, zaśmiałaś się wywracając oczami – dobra, wybacz, nie to chciałem ci pokazać – nadal się uśmiechając, przypominał bardziej siebie i znów spojrzał na Twoją duszę. Uniósł rękę bliżej Twojej – to może być uh trochę intensywne – mimo ostrzeżenia, byłaś nieprzygotowana. Gdy chwycił Twoją duszę z wrażenia złapałaś go za nogi. Czułaś Sansa, i wiedziałaś, że on też czuje Ciebie. Magia szumiała w jego kościach wypełniając go ciepłem i przechodząc przez Ciebie, sprawiając, że poczułaś się bezpiecznie. Bezpiecznie. I cudownie. I doceniana. Zamknęłaś oczy skupiając się na uczuciach od których aż kręciło Ci się w głowie, postanowiłaś skupić się na uczuciu bezpieczeństwa gdy obejmowałas Sansa. Z każdą chwilą czułaś się coraz bezpieczniej. Czułaś pasję, pragnienie i uczucie. Czułaś miłość która wypełniała Cię po brzegi, było jej tak dużo, że zachciało Ci się płakać. A może to Sans płakał? Już nie wiesz, czułaś się z nim jednością i w tej chwili, nic nie miało znaczenia. Czułaś się przepełniona w dobrym tego słowa znaczeniu. Gdy przebrnęłaś przez całą miłość trafiłaś na bardziej ukrywane i ciemniejsze uczucia, które sprawiły że poczułaś się nieswojo. Ledwo je zasmakowałaś, strach, zmartwienie i smutek, a już ich nie było. Odcięta czułaś wilgoć na policzkach, nie byłaś pewna, że jesteś w stanie płakać więcej. Gdy otworzyłaś oczy, Twoja dusza była w Tobie, zaś Sans kręcił głową, drżał i łapał oddech – przepraszam – powiedział z trudem – to nie… nie to chciałem ci pokazać, za daleko zaszłaś, nie spodziewałem się tego
-Tak? Nie chciałam.. – mruknęłaś, ale to nie miało znaczenia bo czułaś wszystko co chciał, miłość w nim, w was obojgu. Nim cokolwiek powiedział, wdrapałaś się na jego kolana i objęłaś. Wtulił się w Ciebie i pocałował, zaś potem Ty jego
-kocham cię, tak bardzo cię kocham
-A ja ciebie Sans – powiedziałaś w końcu z uśmiechem nie mogąc przestać go całować.
-Oh.. – tyle mogłaś powiedzieć gdy dotknęłaś swoją duszę rękami. Byłaś zaskoczona, ponieważ zauważyłaś, jak mniejsze pęknięcia całkowicie zniknęły, zaś niektóre większe, zrobiły się mniejsze.
-czegoś… takiego nigdy nie widziałem – przyznał patrząc się na Twoją duszę uśmiechając się – twoja dusza zaczęła się leczyć. Jak mogłabyś na to odpowiedzieć? Sans zaśmiał się – to chyba przez miłość – puścił Ci oko, zaśmiałaś się wywracając oczami – dobra, wybacz, nie to chciałem ci pokazać – nadal się uśmiechając, przypominał bardziej siebie i znów spojrzał na Twoją duszę. Uniósł rękę bliżej Twojej – to może być uh trochę intensywne – mimo ostrzeżenia, byłaś nieprzygotowana. Gdy chwycił Twoją duszę z wrażenia złapałaś go za nogi. Czułaś Sansa, i wiedziałaś, że on też czuje Ciebie. Magia szumiała w jego kościach wypełniając go ciepłem i przechodząc przez Ciebie, sprawiając, że poczułaś się bezpiecznie. Bezpiecznie. I cudownie. I doceniana. Zamknęłaś oczy skupiając się na uczuciach od których aż kręciło Ci się w głowie, postanowiłaś skupić się na uczuciu bezpieczeństwa gdy obejmowałas Sansa. Z każdą chwilą czułaś się coraz bezpieczniej. Czułaś pasję, pragnienie i uczucie. Czułaś miłość która wypełniała Cię po brzegi, było jej tak dużo, że zachciało Ci się płakać. A może to Sans płakał? Już nie wiesz, czułaś się z nim jednością i w tej chwili, nic nie miało znaczenia. Czułaś się przepełniona w dobrym tego słowa znaczeniu. Gdy przebrnęłaś przez całą miłość trafiłaś na bardziej ukrywane i ciemniejsze uczucia, które sprawiły że poczułaś się nieswojo. Ledwo je zasmakowałaś, strach, zmartwienie i smutek, a już ich nie było. Odcięta czułaś wilgoć na policzkach, nie byłaś pewna, że jesteś w stanie płakać więcej. Gdy otworzyłaś oczy, Twoja dusza była w Tobie, zaś Sans kręcił głową, drżał i łapał oddech – przepraszam – powiedział z trudem – to nie… nie to chciałem ci pokazać, za daleko zaszłaś, nie spodziewałem się tego
-Tak? Nie chciałam.. – mruknęłaś, ale to nie miało znaczenia bo czułaś wszystko co chciał, miłość w nim, w was obojgu. Nim cokolwiek powiedział, wdrapałaś się na jego kolana i objęłaś. Wtulił się w Ciebie i pocałował, zaś potem Ty jego
-kocham cię, tak bardzo cię kocham
-A ja ciebie Sans – powiedziałaś w końcu z uśmiechem nie mogąc przestać go całować.