17 lipca 2018

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział XXXI - Mettaton [Would That Make You Happy? - Mettaton- tłumaczenie PL]

Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej.
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
-Alphys, ze wszystkich osób ty powinnaś wiedzieć jak bardzo uwielbiam ludzi. Zabiłbym za możliwość poznania choć jednego. – Mettaton machnął w Twoją stronę, poczułaś jak Sans mocniej Cię obejmuje – Całe szczęście, wygląda na to, że nie będę musiał.
-R-racja… oczywiście – Alphys nerwowo zaczęła naciągać  rękawy swojego płaszcza – M-myślałam, że dzisiaj będziesz z-zajęty…
-Plany zawsze można zmienić – zaśmiał się
-CIESZĘ SIĘ, ŻE JEDNAK CI SIĘ UDAŁO METTATON! – głos Papyrusa był wyższy niż normalnie, nie ruszył się też z miejsca przy drzwiach. Musiał sobie zdać z tego sprawę, gdyż szybko zamknął wejście i dołączył do reszty – RAJUŚKU, MIŁO ZNÓW CIĘ WIDZIEĆ! – Mettaton przekręcił swoje ciało tak aby, jak sądzisz, mógł spojrzeć na Papyrusa, choć nie miał przecież oczu. Domyśliłaś się, że jakoś musi widzieć, może ma jakieś sensory czy coś. Kwadraty na nim zrobiły się żółte i czerwone.
-Oh Papyrus, zgadza się? Zawsze miło mi poznawać tak entuzjastycznych fanów – jego słowa były miłe, ale jego uwaga szybko wróciła do Ciebie i Frisk. Czułaś się z tego powodu trochę źle. Ale Papyrus najwyraźniej tego nie zauważył. Jego uśmiech poszerzył się i złapał się za twarz. Dookoła jego oczu widać było iskierki. Cieszyłaś się, że nie jest zły, choć i tak wydawało się to trochę niesprawiedliwe.
-PAMIĘTA MOJE IMIĘ! – Undyne wywróciła oczami, patrząc na Mettatona zdenerwowana
-Oczywiście, że pamięta. Nie ma wielu fanów. – Jego klawisze stały się na chwilę czarne, potem czerwone i żółte. Po chwili ciszy robot zaczął zachowywać się normalnie, Undyne jednak była zadowolona. Alphys chrząknęła, patrząc co chwilę między dwójką swoich przyjaciół. Frisk zszedł z krzesełka podchodząc do Mettatona i złapał go za dłoń. Sans poruszył się niepewnie, jakby chciał go chwycić i odciągnąć. Co takiego jest w robocie, że Sans zachowuje się tak nerwowo? Spojrzałaś na niego, ale jego uwaga była w stu procentach skierowana na robota.
-Cześć! Miło poznać – dziecko powiedziało grzecznie – Jestem Frisk.
-Oh! Cześć kochany, czyż nie jesteś uroczy! – Mettaton chwycił małą dłoń dziecka. Pomachał nią energicznie w odpowiedzi Frisk zaśmiał się i uśmiechnął szeroko. Poczułaś, że Sans nieco się rozluźnia, no przynajmniej nie wygląda tak, jakby chciał rozszarpać robota. Choć nie dawał po sobie nic poznać i uśmiechał się jak zawsze, czułaś, że coś nadal było nie tak.
-Też jestem fanem! Oglądam cię zawsze w telewizji! – powiedział Frisk
-Zawsze wiedziałem, że ludzie wiedzą co dobre – zaśmiał się krótko. Gdy Mettaton i Frisk rozmawiali, Undyne pochyliła się do alphys by powiedzieć coś, czego nie usłyszałaś. Cokolwiek to było, sprawiło że naukowiec podskoczyła i zarumieniła się odpowiadając coś Undyne. Gdybyś jej nie znała dobrze, mogłabyś sądzić, że Undyne powiedziała coś sprośnego, lecz myślisz, że po prostu pytała się, czy naukowiec czuje się dobrze. Widziałaś, że między Undyne i Mettatonem, Alphys zachowywała się bardzo niepewnie. Poruszyłaś się, nie wiedząc co do końca ze sobą zrobić. Sans nie pomagał, stał w ciszy i nie ruszał się. Wyczuwałaś jego negatywne emocje, oraz radość Friska, lecz mimo to zaczynałaś się złościć, że nikt nie przedstawił Ciebie. Podeszłaś do Frisk stając za nim kładąc dłonie na jego ramionach.
-Przepraszam, jeszcze się nie przedstawiłam, jestem ____ mama Friska – Mettaton chwycił cię za dłoń i odsunął od Friska. Gdyby miał oczy wiedziałabyś, że lustruje Cię spojrzeniem, nic nie mogłaś poradzić na rumieńce wkraczające na Twoją twarz.
-Czyż nie jesteś olśniewająca! – uśmiechnęłaś się zawstydzona – Uwielbiam ludzi, a ty kochana, jesteś wspaniała. Ośmielę się stwierdzić, że nikt w Podziemiu mi nie zaprzeczy, że jest coś niezwykłego w ludziach.
-Cóż, ja nie.. – zaczęłaś, lecz nie dokończyłaś bo Ci przerwał
-Nie sprzeczaj się ze mną kochana! Nie chcę tego słyszeć. Pewnego dnia, gdy wyjdziemy na powierzchnię, będzie więcej ludzi. Teraz jednak, będę musiał zadowolić się tobą. – Jakimś sposobem jego głos zrobił się niższy, prawie jakby warczał.
-M-Mettaton! – skrzeknęła Alphys
-Ja, cóż… - cała ta uwaga sprawiała, że czułaś się niepewnie.
-Nie mogę uwierzyć, że ze wszystkich miejsc zamieszkałaś w Snowdin! Powinnaś być gdzieś gdzie jest cieplej, gdzie są ludzie! Pozwól zabrać się kiedyś do stolicy, piękna, sprawię, że nie będziesz się nudziła… - przybliżył się nieco, zadrżałaś. Zamrugałaś próbując zrozumieć co właśnie się stało, czułaś, że cała się rumienisz, lecz nim zdążyłaś cokolwiek przeanalizować Sans znowu stał przy Tobie, obejmując Twoje biodro ramieniem i przyciągając Cię do siebie. Spojrzałaś na niego, dostrzegłaś, że jedno jego oko błyszczy na niebiesko.
-posłuchaj przerośnięty kalkulatorze, nie dotykaj jej albo alphys będzie musiała zrobić ci nowe łapska – warknął, czułaś w powietrzu jego magię. Kolejna cisza, której nikt nie chciał przerwać. Potem wszyscy zareagowali podobnie
-SANS, TO BYŁO CHAMSKIE!
-M-mettaton, może powinieneś…
-Kochany, myślę że przesadzasz
Undyne zaczęła się śmiać, spojrzałaś na nią, właśnie ocierała łzę z oka.
-To było ZABAWNE! Świetnie Sans! – Alphys patrzyła na Sansa, jakby się bała. Przesunęła się w stronę robota. Kiedy spojrzałaś na kościotrupa, zarówno błękit w oczach jak i magia zniknęły. Wzruszył ramionami, lecz nadal Cię trzymał. Czułaś się jeszcze bardziej zagubiona.
-masz mnie undyne – zmusił się do śmiechu – rabany, mettaton, rozjaśnij się! jak tu zostaniesz usłyszysz mettatonę kawałów
-SANS TONIE BYŁO ŚMIESZNE – Papyrus skrzyżował ręce na piersi. Alphys mamrotała coś czego nie rozumiałas, a Frisk patrzył na Mettatona i Sansa i znowu na Mettatona wyraźnie zmieszany. Robot zmieszał się wyraźnie. Słyszałaś ciche buczenie z jego ciała, potem zaczął klepać Cię i Sansa po ramionach.
-Rozumiem! Kochanie, i tak daj mi znać, jeżeli będziesz chciała kiedyś odwiedzić stolicę. Cały czas tam jestem – brzmiał pogodnie.
-za mało, jak na mój gust – mruknął Sans – kochanie, możemy porozmawiać na osobności? – zapytał popychając cię w stronę kuchni
-Tak – poszłaś za nim, kiedy mijałaś Mettatona i Papyrusa, zauważyłaś jak naukowiec podskakuje do robota by coś mu mówić, miałaś wrażenie że jej łapki drżą. Gdy tylko znalazłaś się z Sansem sam na sam, ten odwrócił się i chwycił Cię za ręce. Był poważny.
-nie ufaj mu – wiedziałaś, że nie żartuje, lecz nie umiałaś powstrzymać krótkiego śmiechu
-Sans, jesteś zazdrosny? O co chodziło z tamtym? – zmarszczył brwi
-to nie ma nic wspólnego z tym co czuje, mówię, że masz przy nim uważać i nie ufać mu
-Więc jesteś zazdrosny
-czy ty mnie w ogóle słuchasz dziecino?
-Cukierku, słucham. I chcę abyś wiedział, że nie lecę na żelastwo – zaśmiałaś się znowu, potem pochyliłaś się biorąc jego ręce i pocałowałaś w usta – Wolę tych kościstych – Sans westchnął zrezygnowany, ale się uśmiechał. Widziałaś, jak się rumieni.
-obiecaj mi, że będziesz uważać – Nadal uważałaś, że przesadza, ale nie chciałaś mu tego powiedzieć. Zamiast tego przytaknęłaś.
-Obiecuję.
-mówisz tak, abym dał spokój? – Tak
-Nie!
-mówię poważnie – spojrzał na Ciebie z uwagą – proszę, nie opuszczaj gardy przy nim, upewnij się, że fresk też z nim nie jest – Gdy wspomniał o Twoim dziecku, oprzytomniałaś trochę. Może nie przesadza… skoro tak ostrzega… musi mieć powód. Ścisnęłaś jego ręce przytakując
-Dobrze, będę ostrożna. Powiesz mi dlaczego?
-ja.. – odwrócił wzrok – jest niebezpieczny, nie wiem co planuje wobec was
-Bo interesują go ludzie? – To było dziwne, ale Mettaton przynajmniej Ci nie groził.
-można tak to powiedzieć – znowu na Ciebie spojrzał, potem na Twoją pierś, uwolnił jedną dłoń i dotknął Twojego mostka – czytałaś o naszej historii, tak, i pamiętasz jak zareagowała undyne gdy cię pierwszy raz spotkała, asgorowi zależy na twojej duszy więc chroń ją – Myśli, że Mettaton przyszedł tu po Twoją duszę? Nie wydaje się tak straszny jak Undyne no i nie groził Ci. Ale ufasz Sansowi. Dbał o Ciebie i o Frisk od ponad miesiąca, wiesz że mu zależy na Was. Położyłaś rękę na jego
-Dobrze, choć uważam, że moja dusza jest już zarezerwowana – uśmiech Sansa się poszerzył, mina nieco zelżała
-ah tak? – uniósł dłoń aby pogładzić Cię po policzku. Czułaś jak się rumienisz zbliżając się do niego.
-Już ci mówiłam. Jestem twoja. Więc nie martw się i nie bądź zazdrosny – czułaś jak przejechał kciukiem po Twoim mostku
-wiesz, że ja też jestem twój, prawda? bo…
-SANS? LUDZIU? NIE CHOWAJCIE SIĘ W KUCHNI! METTATON I ALPHYS WYCHODZĄ, SANS POWINIENEŚ PRZEPROSIĆ ZA SWOJE ZACHOWANIE! – donośny głos Papyrusa sprawił, że oboje podskoczyliście. Popatrzyliście na siebie niepewnie zdając sobie sprawę, że to nie jest najlepszy czas na taką rozmowę. Zarumieniony Sans schował ręce do kieszeni.
-chodź, bo zaraz po nas przyjdzie
Share:

4 komentarze:

  1. Maaaaaatko, ale ta laska jest głuuuupia
    Na pewno jej facet jest zazdrosny o gadający toster...jasne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten toster, to jedna z dwóch postaci, które zmusiły mnie do wykorzystania wszystkich sił, aby tylko go nie zabić, bo inaczej z pacyfisty nici. Drugą jest Jerry...

      Usuń
    2. To już jerry jest 100razy lepszy niż ten toster

      Usuń
  2. NO NIE NO NIE NO NIE NO NIE NO NIE! ZARAZ PĘKNE Z RADOŚCI! JEDNAK OPŁACIŁO SIĘ CZEKAĆ!

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE